Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

6 Strony « < 3 4 5 6 > 
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Smok I Kurtyzana

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 37 ] ** [100.00%]
Gniot - wyrzucić [ 0 ] ** [0.00%]
Zakazane - zgłoś do moderatora [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 37
  
Fauna
post 08.03.2006 20:01
Post #101 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 80
Dołączył: 13.02.2004




QUOTE
tzn. mialo byc wczoraj, albo ewentualnie dzis  taka dostalam wiadomosc  =)
to znaczy, że w przeciągu pięciu godzin będzie następna część!!! biggrin.gif laugh.gif tongue.gif Hurrrra!!!!


--------------------
"Połowy z was nie poznałem i w połowie tak dobrze jak bym chciał. A mniej niż połowę chciałbym znać choć w połowie tak dobrze jak na to zasługują."
/Bilbo Baggins/

(\__/) This is Bunny. Copy Bunny into
(O.o ) your signature to help him
(> < ) on his way to world domination
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Amy Malfoy
post 08.03.2006 22:23
Post #102 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 6
Dołączył: 02.03.2006




czarodziej.gif O co ja wide w końcu następna część będzie myśle że dzisaj wieczorkiem powina się pokazać ??????.Bo ostatnia była dość dawno
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Naya
post 09.03.2006 14:04
Post #103 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 18
Dołączył: 26.12.2005
Skąd: za siedmioma górami ...




no właśnie MIAŁA BYĆ ... - -" ale nie ma ... - -" dry.gif


--------------------
"Well baby I surrender
To the strawberry ice cream
Never ever end of all this love
Well I didn't mean to do it
But there's no escaping your love"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tasha13
post 09.03.2006 16:22
Post #104 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 30
Dołączył: 25.08.2005
Skąd: Z Otchłani Ciemności

Płeć: Kobieta




Znacie powiedzenie "Obiecanki, cacanki a głupiemu radość."
Musimy czekać smile.gif ... Sama nie chce już czekać... Ale cóż... Trzeba to Trzeba..
Więc Czekajmy tongue.gif
A tak od siebie.. To bardzooo proszę o następną część.
Wiem, że nie lubicie, jak się Was ponagla, ale wklejcie następną część sleep.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Amy Malfoy
post 09.03.2006 16:23
Post #105 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 6
Dołączył: 02.03.2006




Co jest ponoć miała być nowa część a tu co kłamstwo , jestem oburzona .Nie dotrzymane słowo boli..
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
psawko21
post 09.03.2006 19:04
Post #106 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 28.02.2006




Wątpię czy kiedykolwiek jeszcze Zobaczymy tu kolejną część "Smoka i Kurtyzany". Naprawdę wątpię. Wręczjestem szczerzeprzekonany że nie będzie. No bo skoro już taki szmat czasu nic nie ma, to jaki inny wysnuć wniosek...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Fauna
post 09.03.2006 20:25
Post #107 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 80
Dołączył: 13.02.2004




a ja mimo, że jestem bardzo zawiedziona że następnej części nie ma cry.gif to mam jeszcze sporo nadziei, że KIEDYŚ się pojawi... smile.gif


--------------------
"Połowy z was nie poznałem i w połowie tak dobrze jak bym chciał. A mniej niż połowę chciałbym znać choć w połowie tak dobrze jak na to zasługują."
/Bilbo Baggins/

(\__/) This is Bunny. Copy Bunny into
(O.o ) your signature to help him
(> < ) on his way to world domination
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Amy Malfoy
post 09.03.2006 20:38
Post #108 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 6
Dołączył: 02.03.2006




Nie mamy co sie łudzic wylolowała nas Sonka i tyle powiem , co chwile daje gatke że pisze
tak długo
to ciekawe
a potem wtyka nam gadke o tym że dzisaj doda tak chyba w swoich snach
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
em
post 09.03.2006 22:31
Post #109 

ultimate ginger


Grupa: czysta krew..
Postów: 4676
Dołączył: 21.12.2004
Skąd: *kṛ'k

Płeć: buka



Miałam się nie odzywać, bo nie chciałam Sonce już i tak strasznie zasyfionego tematu jeszcze bardziej zaśmiecać. Ale kiedy widzę wypowiedzi takie, jak ta powyżej, mam ochotę komuś przywalić.

NIGDY nie pisaliście żadnego opowiadania. Widać to po was. Bo gdybyście pisali i gdyby to, co tworzycie, było dobre i miało swój stały poziom (jak np. opowiadanie publikowane powyżej), doskonale wiedzielibyście, że NIE DA SIĘ pisać ot tak, na pstryknięcie palcami. Poza tym, wiedzielibyście też, że każdy autor ma swoje życie, przyjaciół, szkołę (lub pracę) i nie może siedzieć 24/7 przy komputerze, bo WY czekacie.
A skoro nie pisaliście żadnego opowiadania, nie mówcie, że Sonka was "wylolowała". Jedna była normalna osoba, która wysłała do Sonki zapytanie, czy opowiadanie będzie kontynuowane, a jeśli tak, to kiedy pojawi się następna część. A wypadki chodzą po ludziach. Jeden dzień, też mi coś. Nigdy nie wiadomo, co wypadnie i czy uda się dotrzymać terminu.

Dlatego proszę o zaprzestanie umieszczanie w tym temacie postów o treści podobnej do powyższych, w rodzaju "kiedy następna część", "czy to w ogóle będzie kontynuowane" itp. Pewniej napisać PM'a do Sonki, czy maila. Większe prawdopodobieństwo, że odpisze.
Bo, jak co bystrzejsi powinni już dawno zauważyć, autorzy rzadko zamieszczają takie informacje w swoich tematach (Hito jest wyjątkiem).


--------------------
all you knit is love!
każdy jest moderatorem swojego losu.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kiniulka
post 10.03.2006 13:10
Post #110 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 135
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Mocherowo ;-)

Płeć: Kobieta



QUOTE(Amy Malfoy @ 09.03.2006 19:38)
Nie mamy co sie łudzic wylolowała nas Sonka i tyle powiem , co chwile daje gatke że pisze
tak długo
to ciekawe
a potem wtyka nam gadke  o tym że dzisaj doda tak chyba w swoich snach
*




Jezusku Nazareski!!!

Przecież każdy ma ważniejsze sprawy na głowie niż pisanie na zawołanie ficka. Jeżeli Sonka napisała, że wklei ficka to tak zrobi. Jeżeli nie wyrobiła się w terminie to chyba miala jakiś powód... chociażby szkoła! Ja jestem dopiero w drugiej klasie liceum a nauczyciele zadają nam tyle jakbyśmy zdawali już za miesiąc czy za dwa mature. Poza tym autorzy ficków to nie maszyny więc trzeba im dać czas do namysłu.. bo a nóż coś im się odwidzi w tym co napisali i będą chcieli napisać coś innego.

Pozdrowienia dla autorki smile.gif


--------------------
user posted imageMiłość nie jest wcale ogniem jak zwykło się mawiać. Miłość to powietrze. Bez niej człowiek się dusi, a z nią oddycha lekko. To wszystko.
Wasilij Rozanowuser posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Naya
post 10.03.2006 13:24
Post #111 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 18
Dołączył: 26.12.2005
Skąd: za siedmioma górami ...




Widze ze emoticonka jest bardzo pewna tego ze MY nie piszemy zadnych opowiadan.

Ale ja sie z tym nie zgadzam, bo JA pisze i napisalam juz kilka takich, tylko nie umieszczam ich tu, tylko na swoim blogu. wiem, jak to jest z pisaniem. No ale bez przesady! dry.gif


--------------------
"Well baby I surrender
To the strawberry ice cream
Never ever end of all this love
Well I didn't mean to do it
But there's no escaping your love"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 13.03.2006 22:21
Post #112 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Przede wszystkim przepraszam serdecznie, że wklejam dopiero teraz - byłam pewnwa, że wkleiłam ;/
Tak to jest jak człowiek działa na kilku forach i wkleja kilka rzeczy - zaaferowałam się tak stanem Vive-Versa, ze nie zamieściłąm nowego rozdziału tutaj.
A oto i on:


Rozdział V
Listy, tajemnice i postanowienia


Hermiona powoli otworzyła oczy. Na białym suficie odbiły się pierwsze promienie słońca. Przez chwilę leżała w bezruchu obserwując jak na suficie zwiększa się liczba złotych smug, po czym przekręciła lekko głowę i spojrzała na śpiącego obok niej mężczyznę, który obejmował ją w pasie. Pojedyncze pasma blond włosów opadały mu na twarz sprawiając, że wyglądał jak wcielenie niewinności.
Żeby jeszcze nim był - pomyślała z uśmiechem Hermiona, lecz uśmiech znikł z jej twarzy, gdy pomyślała o wydarzeniach poprzedniej nocy.
Boże... Przespałam się z moim wrogiem - przyszło jej na myśl i przygryzła wargę. Dopiero teraz zdała sobie całkowicie sprawę ze znaczenia tego faktu i wcale nie poczuła się lepiej. Owszem, eks–Ślizgon był świetnym kochankiem ( jeśli kobieta mogła wyrazić swoją opinię) i Hermiona nie miała mu zbyt wiele do zarzucenia, ale... poczuła się dziwnie wiedząc, co się stało w nocy.
Ciekawe jakby zareagował, gdybym mu powiedziała kim jestem? - spytała siebie po raz któryś z rzędu.
Tymczasem Draco poruszył się i otworzył oczy. Przez chwilę przyglądał się jej w milczeniu, po czym uśmiechnął się szeroko.
- Dzień dobry – przywitał się
- Dooooooooobry - Hermiona ziewnęła szeroko i posłała swojemu opiekunowi przepraszający uśmiech. Malfoy spojrzał uważnie na twarz swojej kochanki i dostrzegł w jej oczach niepokój i zakłopotanie.
- Żałujesz tego co się stało? - zapytał i zmarszczył brwi. Niezdecydowanie dziewczyny zaczęło go irytować, ale starał się mówić łagodnie.
- Nie - odrzekła cicho.
Co miała mu powiedzieć? Że czuje się źle w związku z tym, że jest wobec niego nieszczera?
Wróć Hermiona... Nie nieszczera, ty go po prostu z premedytacją OKŁAMUJESZ - odezwał się w jej głowie czujny głos sumienia.
Ja tylko nie mówię prawdy - próbowała polemizować panna Granger, ale doszła do wniosku, że nie ma większego sensu; nie mówienie prawdy jest tym samym co kłamstwo.
Powiem mu ... dziś wieczorem – wiedziała, że takimi myślami zagłusza jedynie sumienie i oszukuje samą siebie. Wiedziała, że się nie odważy.
Młody arystokrata uśmiechnął się i pogłaskał kurtyzanę po plecach. Najwyraźniej przyjął jej odpowiedź, choć Hermiona zauważyła w jego oczach irytację.
- Muszę iść do toalety – powiedziała cicho przybierając pozycję siedzącą. Malfoy przewrócił się na plecy.
- Nic mnie musisz – stwierdził całując jej dłonie.
- Naprawdę muszę - zabrała ręce i szybko wstała, zanim zdążył ją zatrzymać.
- Jak wolisz, ale nie wiesz co tracisz... - odrzekł Draco i uśmiechnął się znacząco. - Podobno poranny seks pozytywnie wpływa na całokształt samopoczucia w ciągu dnia.
Jakbyś miał takiego moralnego kaca jak ja, nie mówiłbyś w ten sposób - pomyślała z sarkazmem, po czym zgarnęła rzeczy z podłogi, włożyła na siebie figi i biały podkoszulek.
Rzeczywiście, kac był całkiem spory. I nie dotyczył jedynie okłamywania Dracona. Kac dotyczył także jej postępowania moralnego. Została utrzymanką kogoś, kto jeszcze parę lat temu ją poniżał. Wzdrygnęła się na myśl o reakcji Rona lub Harry'ego, gdyby dowiedzieli się o jej poczynaniach i ruszyła w kierunku drzwi.

**
Draco przez chwilę leżał na łóżku zastanawiając się nad zachowaniem swojej kurtyzany. Widać było, że kobieta była skrępowana całą to sytuacją. Oczywiście, zdawał sobie sprawę, że została skrzywdzona przez innego mężczyznę ( w końcu sama mu o tym opowiedziała) i robi to wszystko tylko dla dziecka, lecz z drugiej strony jej zachowanie wydało się jemu troszeczkę dziwne. W końcu doszedł do wniosku, że każda dziewczyna w jej zawodzie zachowuje się w ten sposób na początku swojej kariery. Westchnął cicho i przeciągnął się w pościeli. Następnie ziewnął przeciągle i również wstał.
Naciągnął bokserki i trzema klaśnięciami wezwał skrzata domowego.
- Przynieś śniadanie do łóżka. Zrób dwie kawy i, jeżeli są jaka, zrób także jajecznicę dla dwóch osób i nie zapomnij o owocach - oznajmił suchym, obojętnym tonem, gdy stworzenie aportowało się w sypialni i machnął niedbale ręką.
- Tak jest, paniczu Malfoy - pisnął skrzat, ukłonił się do ziemi i zniknął.
Hermiona wróciła z łazienki i usiadła na łóżku obok mężczyzny. Draco nie mógł się powstrzymać. Pchnął ją na miękką pościel, podwinął jej koszulkę i zaczął zapamiętale całować jej brzuch. Była tak zaskoczona jego spontaniczną reakcją, że cicho krzyknęła, a widząc głupią minę, jaką jej okrzyk wywołał na twarzy młodzieńca, szczerze się roześmiała.
Blondyn zrobił jeszcze głupszą minę, co wywołało u panny Granger jeszcze większe rozbawienie.
- No, co? – spytał niezbyt mądrze arystokrata.
- Nic – opowiedziała kobieta z szerokim uśmiechem na twarzy. Draco nie wiedział już zupełnie, co ma myśleć o zachowaniu Marabeth. Zdecydował więc, że najlepszym rozwiązaniem będzie kontynuowanie igraszek miłosnych. Pochylił się nad nią i ponownie zaczął całować jej brzuch, jednak dziewczyna odsunęła go od siebie delikatnie i usiadła na łóżku. Nie miała nastroju. W pokoju zapanowała krępująca cisza, która powoli zaczęła doprowadzać Dracona do szału. Ostatnią siłą woli powstrzymał się by nie zacząć krzyczeć ze złości, jak to miał w zwyczaju.
- Nie teraz, proszę. Wiem, że powinnam być uległa, ale... nie mogę. Wynagrodzę ci to. Przepraszam...
Przez chwilę wpatrywał się w jej smukłe plecy, by w końcu usiąść obok niej i przytulić ją do siebie. Wszystko, co mu teraz pozostało to cierpliwość, chociaż miał ochotę wziąć ją siłą. Rozsądek jednak podpowiadał mu, że przemoc nie jest w tej sytuacji pożądana. Zresztą nigdy nie posunąłby się do gwałtu. Niestety, cierpliwość to nie była jego mocna stroną, więc irytacja mężczyzny nieco wzrosła.
- W porządku – zdołał powiedzieć całkiem łagodnie
Dasz radę, Draco. W końcu jesteś Malfoyem - powiedział sobie stanowczo w myślach.

**
Hermiona ukradkiem obserwowała swojego Nemezis z lat szkolnych znad talerza jajecznicy. Mężczyzna bawił się jedzeniem wyrysowując szlaczki widelcem pomiędzy jajkiem a bekonem. Co jakiś czas odrywał się od tego zajęcia popijając kawę. Od tamtej chwili w sypialni nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Kilka razy chciała rozpocząć rozmowę, ale za każdym razem zamykała usta nie wiedząc co ma powiedzieć.
Herm, do jasnej cholery, weź się w garść - pomyślała z irytacją. Zdawała sobie sprawę, że jej zachowanie powoli zaczyna przeobrażać się w parodię, lecz nic nie mogła na to poradzić. Po prostu za każdym razem, gdy patrzyła na Malfoya Juniora dopadało ją takie poczucie winy i zdrady wobec przyjaciół, że wszystko się w niej blokowało.
- Nie smakuje ci jajecznica? – ciche pytanie arystokraty sprowadził Hermionę na ziemię Podniosła wzrok i spojrzała na niego lekko zdezorientowana.
- Spytałem czy nie smakuje ci jajecznica – powtórzył spokojnie Draco.
Hermiona zerknęła na talerz i dopiero teraz zauważyła, że jajecznica na jej talerzu pozostała nietknięta. Podobnie jak chłopaka.
- A tobie? – spytała zadziornie. Draco przez chwilę milczał wpatrując się w swoje śniadanie.
- Nie jestem głodny – powiedział w końcu odkładając widelec na tacę.
- Ja też – stwierdziła kurtyzana robiąc to samo ze swoim widelcem. Malfoy uśmiechnął się drwiąco.
- Jaka zgodność – zakpił odstawiając tacę na szafeczkę nocną obok łóżka.
- To chyba dobrze, prawda? – wypaliła bez zastanowienia – To znaczy... – dodała zmieszana. Draco obserwował ją przez chwilę, a na jego ustach błąkał się drwiący uśmieszek.
- Ano, dobrze – powiedział rozbawiony.
Hermiona poczuła jak na policzkach występują jej rumieńce, więc szybko odstawiła swoją tacę na bok. Draco przyglądał się jej przez chwilę spod przymrużonych rzęs. Jego twarz powoli spoważniała:
- Dianoro, u mnie w domu takimi sprawami, zajmują się skrzaty. Zostaw to – powiedział stanowczo, gdy kobieta podziękowała i wstała od stołu, aby uprzątnąć naczynia. Hermiona popatrzyła na niego niechętnie i niepewnie. Dostrzegł roztargnienie w jej oczach. – Czy jest coś, o czym chciałabyś mi powiedzieć? – spytał przyglądając się jej uważnie.
Kurtyzana drgnęła lekko, ale posłała mu opanowany uśmiech:
- Nie, oczywiście, że nie. Czemu spytałeś? – delikatnie przygryzła dolną wargę.
Mogłam się spodziewać, że w końcu zapyta. Malfoy jest jaki jest, ale na pewno jest spostrzegawczy – pomyślała z roztargnieniem.
- Odnoszę wrażenie, że coś cię dręczy... Jeżeli masz do mnie jakieś pytania, albo prośbę, albo po prostu chcesz coś mi powiedzieć, cokolwiek, to naprawdę możesz – patrzył na nią uważnie. Przez chwilę wyglądała tak, jakby rzeczywiście coś chciała mu wyznać. Ale to trwało ułamek sekundy. Spojrzała mu chłodno w oczy i wzruszyła ramionami.
- Naprawdę wszystko w porządku. Po prostu próbuję się przyzwyczaić do nowej sytuacji, to wszystko – uśmiechnęła się delikatnie, z nadzieją, że jest to uśmiech szczery i uspokajający.
- Jak uważasz, Marabeth – odpowiedział łagodnie, acz chłodno. – Nie będę przecież cię zmuszał do zwierzeń – był święcie przekonany, że to jednak nie jest „wszystko”. Czuł, że kurtyzana coś przed nim ukrywa. Nie miał jednak pojęcia co. Intrygowała go przez to jeszcze bardziej niż przez denerwujące przekonanie, że powinien ją znać.
Draco wstał i klasnął w dłonie, a gdy pojawił się domowy skrzat, z nosem dotykającym niemal ziemi, kazał mu uprzątnąć stół. Po czym wyszedł.
Cholera jasna, muszę mu w końcu powiedzieć, bo zacznę obgryzać paznokcie. Tylko, jak na opryszczonego trolla, mam to zrobić? – pomyślała rozpaczliwie i odsunęła od siebie przykre rozważania. Wiedziała, że najnormalniej w świecie się boi. Boi się reakcji Malfoya i to bardzo mocno. Przecież nienawidził jej w szkole. Nienawidził ją bardziej niż jakiejkolwiek innej szlamy uczęszczającej do Hogwartu. Ale czy ona też nienawidziła Dracona? Zastanowiła się nad tym. Prawdopodobnie jej niechęć zrodziła się przez paskudne odzywki jakie jej serwował w szkole. A zaczął wyjątkowo wcześnie, bo już w drugiej klasie. Westchnęła cichutko i opuściła jadalnię. Weszła do salonu i patrzyła jak Draco czyści zaklęciem kominek. Miała się już zapytać, czy się na nią gniewa, ale posłał jej bardzo łagodny i miły uśmiech.
- Wybierzesz się ze mną na Pokątną po zapasy do spiżarni? - zapytał
- A tego nie powinien zrobić skrzat? – spytała, starając się, aby w jej głosie nie było ani zapalczywości, ani pretensji. Naprawdę ją to zaciekawiło.
- Po co, skoro mogę to zrobić w twoim uroczym towarzystwie? A potem możesz iść odwiedzić Destiny – uśmiechnął się do niej szerzej.
Hermiona od razu zapomniała o swoich zmartwieniach i o tym jak bardzo Malfoya w szkole nie lubiła. Rzuciła mu się na szyję i ucałowała go mocno w oba policzki i w usta.
- Dziękuję – szepnęła tuląc się do niego.
- O, to mi się podoba – Draco mocno ją przygarnął i zanurzył twarz w jej włosach, chłonąc ich delikatny naturalny zapach i aromat rumiankowego szamponu. – Chcę częściej takich oznak oddania i radości – pocałował ją delikatnie w usta, rozchylając jej wargi językiem. Hermiona poczuła jak powoli ogarnia jej ciało delikatna fala pożądania.
- Idziemy? – usłyszała przy uchu ciepły szept
- Tak –szepnęła i, nie mogąc się powstrzymać, odsunęła niesforny jasny kosmyk włosów za ucho mężczyzny.

**
Na Pokątną udali się tradycyjną drogą, czyli za pomocą proszku Fiuu. Niespiesznie wędrowali wzdłuż ulicy, wchodząc do niektórych sklepów, niekoniecznie po to, by coś kupić, ale też po to, by po prostu popatrzeć na półki pełne ciekawych towarów.
Na straganach z warzywami i owocami kupili dosyć duży zapas wszystkiego co było im potrzebne. Draco zmniejszył pakunki do tak niewielkich rozmiarów, że swobodnie mógł kilkanaście kilogramów jabłek, pomarańczy, bananów oraz pięknych pomidorów umieścić w kieszeniach szaty. Wszystkie produkty, w które się zaopatrywali były oczywiście „podrasowane” magicznie, po to by się nie psuć i długo wytrzymać niezależnie od miejsca w jakim będą przechowywane. Nie zapomnieli też o ziemniakach, pieczywie i kilku rodzajach mięs, a także produktów potrzebnych do wypieków ciast, którymi miał się później zająć skrzat. Hermiona wybrała, najlepsze jej zdaniem, gatunki herbaty i kawy, a Draco namówił ją na zakup seksownej bielizny u Madame Claire, nieco kontrowersyjnej projektantki ze świata czarodziejów. Oczywiście sam za bieliznę zapłacił i po wyjściu ze sklepu cieszył się jak dziecko. Hermiona po raz enty w swoim życiu zaczęła się zastanawiać nad wrodzonym infantylizmem mężczyzn.
- Założysz ten gorsecik dziś wieczorem, prawda? – spytał Hermionę i zalotnie się uśmiechnął.
- Draco, skoro tak bardzo ci się podoba, dam ci przymierzyć, naprawdę – popatrzyła na niego z powagą.
- Ale ja wolę go oglądać na tobie – odrzekł z naburmuszoną miną. – To znaczy, wolę go bardzo powoli z ciebie ściągnąć...
Hermiona, mimo woli, zarumieniła się po jego deklaracji i lekko uśmiechnęła.
Przeszli wzdłuż pasażu sklepików. Ulica zalana była słońcem, a w chłodnym powietrzu wilgoć mieszała się ze słodkim zapachem perfum pochodzącym z pobliskiej perfumerii. Hermiona czuła na sobie spojrzenia przechodniów, lecz starała się je ignorować. Doskonale zdawała sobie sprawę, że Draco Malfoy jest bardzo znaną postacią w czarodziejskim świecie i wszystko z nim związane budziło zainteresowanie, jednakże wolałaby by ludzie nie zwracali na nią uwagi. Nie miała ochoty zobaczyć na okładce „Czarownicy” swojego zbliżenia i podpisu pod nim „Czyżby Malfoy Junior się wreszcie zakochał?””. W żadnym wypadku.
Westchnęła i spojrzała przed siebie. Przydałoby się kupić coś Destiny... Jakąś przytulankę. Tylko jak powiedzieć o tym Malfoyowi? Zerknęła niepewnie na Dracona – mężczyzna wpatrywał się w drogę przed sobą, a na jego twarzy widniał ironiczny uśmieszek.
Cały Malfoy - pomyślała Hermiona obserwując przez kilka krótkich chwil jak łaskawie kłania się i mówi "dzień dobry" w odpowiedzi na uprzejme powitania.
Nagle jej wzrok padł na witrynę sklepową z ogromnym napisem "Mrugająca Gwiazdka" i z wielką, mieniącą się różem i błękitem gwiazdą umieszczoną na frontowych drzwiach. Na wystawie dojrzeć można było zabawki i ubranka dla małych dzieci. Kobieta zatrzymała się i nieśmiało pociągnęła swojego towarzysza za rękaw:
- Draco, pozwolisz mi wejść do sklepu z artykułami dla niemowląt? Proszę... - wbiła w niego spojrzenie tak intensywne, że poczuł ciarki na plecach. Prawie się do niego przytuliła, a jej orzechowe tęczówki wydały mu się jeszcze bardziej przenikliwe niż przed chwilą. Pomyślał, że jest piękna i że najchętniej kochałby się z nią teraz, zamiast chodzić po sklepach, a przynajmniej chciałby usiąść z nią w jakimś ustronnym miejscu i patrzeć w jej duże oczy.
- Oczywiście... Ale obiecaj mi, że w zamian za to zanim wrócimy do domu dasz mi się zaprosić na ogromny puchar lodów, Dianoro - powiedział cicho i pochylił się by ucałować kącik jej warg.
Kobieta uśmiechnęła się w odpowiedzi i, już śmiało, pociągnęła go w stronę „Magicznej Gwiazdki” . Otworzył jej drzwi i przepuścił do środka. W głębi sklepu rozległa się cichutka melodyjka. Z czymś mu się kojarzyła, ale obecnie nie mógł sobie przypomnieć z czym. Z zainteresowaniem rozejrzał się po sklepiku – było to małe pomieszczenie o błękitnych ścianach, pod którymi ustawiono regały ze wszystkim, co tylko potrzebne było nowonarodzonym czarodziejom: butelkami, pozytywkami, magicznymi zabawkami, śpioszkami, jedzeniem dla niemowląt, kocyki, smoczki i tym podobne przedmioty. Pod oknem ustawione były najnowsze „modele”, jak określił w myślach dziedzic fortuny Malfoyów, wózków, a obok nich na wieszakach wisiały różnokolorowe kocyki ( przeważnie różowe). Dalej, z drugiej strony pomieszczenia stał wysoki regał z książkami, jak się później okazało poradnikami dla nowych lub przyszłych rodziców. Obok niego stał następny regał tym razem z jedzeniem dla niemowląt: kaszkami, mlekiem w proszku, jakimiś słoikami z przecierem i tym podobne rzeczy. Za ladą zaś wisiała ogromna magicznie podświetlana niebieska gwiazdka.
Co ja wyprawiam? - spytał z niedowierzaniem w myślach, jednak szybko zreflektował się dla kogo to robi. Spojrzał na swoja towarzyszkę, która z uśmiechem błąkającym się po twarzy rozglądała się po sklepie.
Hermiona potrzebowała tylko kwadransa (dla Dracona było to i tak dosyć dużo), aby wybrać dla Destiny dwie magiczne grzechotki - jedna mieniła się kolorami tęczy i wydawała z siebie cichy radosny śmiech, druga brzęczała jak kilka cichych dzwoneczków o słodkich dla ucha tonach- oraz różowy kocyk, który był oparzony zaklęciem powodującym, że delikatny flausz pachniał miętą i rumiankiem, a subtelne zestawienie tych zapachów sprzyjało uspokojeniu i zaśnięciu dziecka. Gdy podeszła kasy, czego Draco, zafascynowany magiczną zabawką-samochodzikiem, nie zauważył, do sklepu weszła uśmiechnięta płomienno-włosa Ginewra Weasley. Jej uśmiech szybko zmienił się w pełen niezadowolenie dzióbek, gdy zauważyła Malfoya.
Hermiona poczuła jak serce podchodzi jej do gardła. Do głowy jej nie przyszło, że może spotkać kogoś znajomego w sklepie takim jak ten. Na dodatek w niedzielę. Przez chwilę zastanawiała się jak załagodzić sytuację, choć prawdę powiedziawszy najchętniej uciekłaby z „Magicznej Gwiazdki” w mgnieniu oka. Zerknęła na Malfoya, który akurat podniósł wzrok znad zabawkowego samochodzika. Przez chwilę rozglądał się po pomieszczeniu w jej poszukiwaniu , a gdy jego wzrok padł na Ginny w jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk.
- Malfoy, ty tutaj? – spytała zniesmaczona Weasleyówna, robiąc krok w jego stronę. Draco wyprostował się i rzucił rudowłosej pełne wyższości spojrzenie.
- Jakiś problem, Weasley? O ile mi wiadomo Malfoyowie nie mają zakazu wstępu do sklepów... Ale może się mylę? – spytał zimno.
Hermiona stała przy ladzie i z niepewną miną wodziła wzrokiem między Draconem, a Ginny. Nie miała pojęcia co powinna począć: czy podejść do Dracona i wyprowadzić go ze sklepu zanim ta rozmowa przeobrazi się w pojedynek, czy też odczekać aż przyjaciółka opuści „Magiczną Gwiazdkę” i wówczas wyciągnąć swojego opiekuna na zewnątrz. . O ile druga opcja nie wchodziła w grę – Ginny mogła spędzić w sklepie sporo czasu – o tyle pierwsze rozwiązanie wiązało się z ryzykiem zdemaskowania, czego Hermiona wcale nie chciała. Oczywiście, Malfoy jej nie rozpoznał (Jeszcze... – przemknęło jej przez głowę) ale Ginny to zupełnie inna sprawa. Hermiona znała ją od czasu, gdy skończyła dwanaście lat, w Hogwarcie zawsze trzymały się razem, w „Norze” zawsze spała wraz z nią w pokoju... Praktycznie znały siebie „na wylot”. Prawdopodobieństwo rozpoznania było ogromne nawet po takiej metamorfozie w przypadku panny Granger.
Tymczasem Ginewra zmierzyła Malfoya nieprzychylnym spojrzeniem, a potem rozejrzała się wokoło, jakby kogoś szukała.
- Możliwe, Malfoy, ale to sklep z artykułami dla niemowląt – odpowiedziała, kładąc nacisk na ostatnie słowa. Ku zaskoczeniu kurtyzany, Draco nie zarumienił się. Co więcej, nie zacisnął zębów, nie wyciągnął różdżki i nie rzucił żadną klątwą w rudowłosą. Po prostu odłożył zabawkę i popatrzył na kobietę z wyższością zarezerwowaną wyłącznie dla spojrzeń arystokratów.
- To bez różnicy – odpowiedział lodowatym tonem, a Hermiona, widząc w jakim kierunku zmierza konwersacja, poczuła ukłucie niepokoju. Bez chwili zastanowienia podeszła do Dracona i ujęła go pod ramię, co skutecznie odwróciło uwagę Ginewry. Mężczyzna drgnął i spojrzał na nią, marszcząc brwi. Hermiona zmusiła się do słodkiego uśmiechu, unikając przy tym zaciekawionego spojrzenia przyjaciółki.
- Skończyłam – poinformowała go, podnosząc fioletowe papierowe torby z żółtą, magicznie świecącą gwiazdką w wolnej ręce. Oczy Malfoya złagodniały, gdy wziął od niej pakunki.
- Żegnam, Weasley – Draco nie raczył nawet skinąć głową. Podniósł drwiąco brwi i wyprowadził Hermionę ze sklepu. Dziewczyna czuła na sobie spojrzenie rudowłosej przez całą drogę do drzwi.
- Głupia Wiewióra – syknął ze złością, gdy znaleźli się na zalanej słońcem ulicy. Gdyby Hermiona nie była tak przerażona myślą o zdemaskowaniu, zapewne zdzieliłaby Malfoya Juniora w głowę za te słowa, lub też skomentowałaby to złośliwe. A tak, pozwoliła by potok słów arystokraty przepływał gdzieś obok, a sama pogrążyła się ponurych rozmyślaniach, które powodowały ssanie w żołądku. Nie była do końca pewna czy ten błysk pogardy, który pojawił się w oczach Ginewry, gdy ją mijała, dotyczył jej czy Malfoya Juniora? Być może była to pogarda dla kobiety, z którąś związał się eks – Ślizgon? W końcu kiedyś, podczas jednej z nocy w „Norze”, ustaliły, że każda dziewczyna, która kiedykolwiek będzie chodziła z „tym pokręcony, tępym bufonem” – jak zwykła się wyrażać Ruda – nie zasługuje na nic innego, jak tylko na pogardę. Bardziej prawdopodobna wydała jej, że Ginny patrzyła na Dracona, jednak nie należało być zbyt pewnym.. Była przekonana prawie na sto procent, że rudowłosa jej nie rozpoznała. Inaczej powiedziałaby coś lub uczyniła jakiś gest, ale na pewno poczuła niechęć do kobiety, które „prowadza się” z Malfoyem.
Draco, jeszcze zirytowany, ale nieco spokojniejszy, poprowadził Hermionę prosto na ulicę Pokątną. Gdy zamówił dwa największe puchary lodów, zwrócił pytający wzrok na swoją towarzyszkę:
- Czemu tak szybko zrobiłaś zakupy? Zależało ci na wejściu do tego sklepu, a potem prawie mnie z niego wyciągnęłaś siłą.
- Wolałeś się kłócić z...– omal nie powiedziała „Ginny” - ... z tą dziewczyną?
- Ach! – uśmiechnął się zalotnie, czym rozproszył wszelkie obawy Hermiony. – Jesteś zazdrosna! – zakpił dobrotliwie, co kurtyzana skwitowała wywróceniem oczu i krzywym uśmiechem.
- Może nie chciałam tylko, żeby nas z tego sklepu wyproszono, gdy zaczniecie w siebie rzucać przekleństwami – sprostowała.
- Wolę wersję z zazdrością – odparł, nadal uśmiechając się z wyższością.
- A ja wolę tę prawdziwą – odcięła się i, nie wiedzieć czemu, poczuła ogromne rozdrażnienie.
”Prawdziwą”, też coś – pomyślała ze zjadliwą ironią W tej chwili miała ogromną ochotę wyznać mu prawdę, co do swojej osoby i przestać odczuwać dyskomfort związany z całą serią kłamstw jaką była zmuszona mu wcisnąć. Wiedziała, że będzie musiała teraz kłamać non stop, żeby utrzymać w tajemnicy swoją prawdziwą tożsamość. To ją męczyło i przytłaczało. Popatrzyła na niego gotowa powiedzieć wprost: „Nazywam się Hermiona Granger. Oszukiwałam cię cały czas, Malfoy. Przykro mi, tak wyszło.” Już otwierała usta, gdy usłyszała wesoły głos Floriana Fortescue:
- Oto lody dla państwa! Smacznego.
Przed nimi wyrosły dwa puchary lodowe godne pojemnego brzucha Hagrida. Draco uśmiechnął się do Hermiony tak promiennie, że całkowicie przeszła jej ochota na chwilę szczerości, zwłaszcza że doskonale wiedziała jaki wyraz wtedy przybrałaby jego twarz. Na samą myśl przeszył ją lodowaty dreszcz. Otrząsnęła się z przykrych rozmyślań i odwzajemniła przyjazny uśmiech.
- Smacznego, Draco – powiedziała wesoło, chociaż gardło jej się lekko ścisnęło.
- Smacznego, Dianoro – odrzekł i zabrał się z entuzjazmem za swoją porcję wyśmienitego, zimnego smakołyka.
- Wątpię, czy dam radę zjeść tak dużo – poskarżyła się Hermiona, biorąc na łyżeczkę trochę lodów.
- Pomogę ci, jak nie dasz rady – puścił jej żartobliwie „perskie oko”.
- Okey – odrzekła i zabrała się z entuzjazmem za deser, starając się nie myśleć o tym, czy powiedzieć mu kim jest i kiedy powiedzieć. Zaczynała dochodzić do wniosku, że lepiej w ogóle nie mówić. Draco wydawał się miłym i sympatycznym człowiekiem, bo prawdopodobnie większość rozwydrzenia minęła mu z wiekiem, nawet zdając sobie sprawę z jej pochodzenia, ale wyobraźnia rysowała jej czarne scenariusze dzikiego ataku wściekłości, gdy dowie się, że uprawia seks ze znienawidzoną przez siebie „szlamą” Granger. Mało tego, że ją na dodatek utrzymuje. Wzdrygnęła się wewnętrznie i całą uwagę skupiła na fantastycznych lodach.

**
Hermiona trzymała w ramionach małą Destiny i uśmiechała się czule. Jej córeczka wpatrywała się w nią z zaciekawieniem swoimi jasnymi, jeszcze błękitnymi, jak to u większości niemowlaków, oczami.
- Poznajesz mamusię, prawda? – spytała łagodnie panna Granger.
- Na pewno – czarnoskóra Rabella, jedna z pielęgniarek ośrodka, obdarzyła młodą mamę pełnym wyrozumiałości uśmiechem.
- Bardzo ją pani kocha – stwierdziła, nie zapytała, i dodała ciepło:. – Ma tu naprawdę doskonałą opiekę. Proszę się o nią nie martwić. Długo pani zostanie?
- Mam trzy godziny – Marabeth wyglądała na rozradowaną tym faktem. Draco powiedział jej, że musi spotkać się z ojcem i porozmawiać na temat swojej pracy, więc może pobyć w Słonecznym Raju do godziny drugiej po południu, a on po nią przyjdzie. – To chyba nie jest za długo? – spytała z niepokojem.
Rabella roześmiała się przyjaźnie.
- Przecież to pani maleństwo. Nie ma limitu czasowego odwiedzin. Wizyty trwają do dziewiątej wieczorem. Będzie ją tylko pani musiała dać Auguście do wykarmienia. Tak około pierwszej, a teraz proszę się nie krępować i przebywać z małą jak najdłużej. Pójdę na obchód i zajrzę do pani później.
- Dziękuję – odrzekła Hermiona i wbiła zachwycony wzrok w swój mały skarb, który nadal miał bardzo ciemne włosy i był uderzająco podobny do ojca. Poczuła ukłucie bolesnego smutku na myśl o Wiktorze i zaczęła zastanawiać się nad tym czy się z nim nie skontaktować, chociażby po to by pokazać mu jego dziecko, ale doszła do wniosku, że to nieodpowiedni czas. Nie wtedy, gdy przebywa w towarzystwie Dracona Malfoya prawie non-stop. Nie chciała się narażać na zdemaskowanie.
Kiedy ja stwierdziłam, że jednak nie powiem mu prawdy? Dzisiaj u Floriana, czy już wtedy, gdy mnie zabrał do siebie? – pomyślała z sarkazmem, zdając sobie doskonale sprawę, że ta druga odpowiedź jest prawidłowa. Cały czas oszukiwała samą siebie, że w końcu zdobędzie się na odwagę, ale nie mogła ryzykować, bo potrzebowała pieniędzy i nie miała żadnej gwarancji, że kolejny opiekun będzie dla niej tak dobry i wyrozumiały jak Draco. A on na pewno wygnałby ją, gdyby wyznała kim jest. Wygnał być może potraktował jakąś klątwą. A co ona wtedy zrobi? Wróci do Rosmarty i będzie czekała na to co, a raczej kogo, ześle jej los.
- Mama zrobi wszystko, żeby tylko zapewnić ci godną przyszłość, Des – szepnęła do dziewczynki.
Świetnie, teraz w swoje kłamstwo wciągasz własną córeczkę – zakpiło jej wrażliwe sumienie, powodując głośne westchnienie Dianory.

***
Wysoka jasnowłosa czarownica postawiła filiżankę z kawą i talerzyk W-Ztkę strataciella przed Draconem i z cichym „smacznego” oddaliła się w stronę baru. Mężczyzna przyglądał się przez chwilę w jej długie, zgrabne nogi, by zwrócić wzrok na ojca. Lucjusz obdarzył syna zimnym spojrzeniem i wyjął z kieszeni płaszcza markowe cygaro.
- Myślałem, że Marabeth w zupełności ci wystarczy – rzekł odpalając cygaro końcem różdżki i spoglądając przelotnie na swą nieodrodną latorośl.
Draco zacisnął zęby i sięgnął po cukierniczkę. Oczywiście, że Dianora w zupełności mu wystarczyła, ale jak każdy mężczyzna lubił czasem popatrzeć na ładne kobiety. Z resztą kurtyzana to nie żona, prawda?
- Chciałeś się ze mną spotkać, ojcze – zmienił temat. Kącik ust Malfoya seniora wykrzywił się drwiącym uśmiechu, a on sam odchylił się na czarnym skórzanym fotelu i zaciągnął się dymem. Choć w „La Magica” formalnie obowiązywał zakaz palenia tytoniu nikt go nie przestrzegał. Ta ekskluzywna restauracja mieszcząca przy jednej z alejek odchodzących od Pokątnej była wystarczająco droga i ekstrawagancka, że mogła sobie na to pozwolić. I nawet jeśli obsługa lokalu zwróciłaby klientowi uwagę, nie zostałaby potraktowana poważnie. Wręcz przeciwnie – zostałaby całkowicie zignorowana.
- Owszem, chciałem – zgodził się Malfoy Senior wypuszczając dym. Potem poprawił się na krześle i sięgnął po kieliszek wina. – Jak się ma Marabeth? – spytał z nutą szczerego zainteresowania w głosie.
- Dobrze – odpowiedział lakonicznie Draco. Nie miał zamiaru się rozwodzić ten temat, gdyż wychodził z założenia, że jego życie osobiste to tylko i wyłącznie jego sprawa. Drugi raz nie pozwoli się wtrącać ojcu w swoje sprawy.
- Tylko dobrze? – Lucjusz nie zamierzał być ustępliwy. Ta sytuacja bardzo go bawiła, ale jednocześnie był zainteresowany poczynaniami syna z kurtyzaną. W głębi duszy nie chciał, by Draco stracił tę dziewczynę przez swoją głupotę i nieposkromiony charakter I choć nadal Dianora Marabeth wydawała mu się znajoma, to jednak miał przeczucie, że jego synowi bardzo na niej zależy.
- Ojcze – zdenerwował się blondyn – Jest dobrze i koniec – warknął.
- Draconie, maniery. – zganił go Lucjusz i zaciągnął się dymem. Jego syn spojrzał z mieszaniną złości i zawstydzenia – Dobrze, skoro nie chcesz o tym mówić, to nie mów. Powiedz mi tylko czemu jej przyprowadziłeś ze sobą. – spytał arystokrata.
- Odwiedza właśnie dziecko w „Słonecznym Raju” – odpowiedział sucho Draco i zamieszał cukier w kawie. Nie wiedział, czy Dianora wspominała jego ojcu o córce, ale z jego miny wywnioskował, że musiał o tym wiedzieć wcześniej. Zdziwił się trochę, ale widocznie Marabeth miała swoje powody, dla których podzieliła się istnieniem tego faktu z jego ojcem. Odłożył łyżeczkę na spodeczek i sięgnął po filiżankę.
– O co chodzi z tą pracą? – spytał po chwili milczenia.
Jego ojciec spokojnie strząsnął popiół z cygara i sięgnął po kryształowy kieliszek z winem.
- Mam tylko nadzieję, że jej nie spieprzysz – powiedział wprost dając w ten sposób do zrozumienia, że w przeciwnym wypadku młodzieniec pożałuje. Draco posłał Lucjuszowi zdziwione spojrzenie znad filiżanki kawy.
- Nie rozumiem – powiedział marszcząc brwi. Lucjusz uśmiechnął się drwiąco.
- Och, oczywiście, że rozumiesz, i to bardzo dobrze – zacmokał obracając kieliszek w dłoni. Draco upił łyk kawy i odstawił filiżankę na spodek. Następnie spojrzał na ojca marszcząc brwi. Nie mógł dojść co Lucjusz ma na myśli, A nawet jeśli się domyślał to i tak by się do tego nie przyznał. Tymczasem Malfoy senior widząc, że jego jedyna latorośl nadal nie pojmuje pewnych spraw odłożył kieliszek na stół obleczony w satynowy czerwony obrus i zniecierpliwiony wyprostował się w fotelu.
- To bardzo odpowiedzialna praca, synu. – powiedział zimno kładąc nacisk na słowie „bardzo” - i nie życzyłbym sobie byś ją w jakikolwiek sposób schrzanił – wycedził przez zęby. Nie po wydałem tyle galeonów byś mi wykręcał jakieś numery - dodał w myślach obserwując jak jego syn prostuje się w fotelu.
- Jestem odpowiedzialny – zaperzył się młodzieniec. Nienawidził, gdy ktoś wytykał mu wady. A już nie znosił, gdy tym kimś był Lucjusz Malfoy.
- Niewątpliwe, że jesteś, ale wypadałoby się od czasu do czasu wykazać tą odpowiedzialnością – odrzekł spokojnie Lucjusz ponownie sięgając po kieliszek. Draco wymamrotał coś pod nosem i zabrał się ociężale za W-Zetkę strataciella. Rozmowa z ojcem zaczynała go nużyć, by nie powiedzieć denerwować. Jak zawsze. Nie żeby nie kochał swojego rodziciela. Owszem, kochał go na swój sposób, jednak często miał dość jego rad. Rad? Ależ co za głupstwo. Lucjusz Malfoy nigdy nie dawał rad, on zawsze rozkazywał. I zawsze zdobywał to, co chciał. Najlepszym przykładem był niedawny szantaż. Nagle przypomniała mu się rozmowa z Dianorą w jadalni wczorajszego wieczoru i spochmurniał. Jego ojciec naprawdę zaczynał go doprowadzać do szału.
- Swoją droga w Ministerstwie dzieją się ostatnio ciekawe rzeczy... – przerwał cisze Lucjusz. Draco spojrzał obojętnie na ojca znad słodkości. – Wygląda na to, że szykuje się mała ... czystka – przy ostatnim słowie jego usta wykrzywiły się w drwiącym uśmiechu. Draco również się uśmiechnął. Tym razem bardzo dobrze wiedział, co ojciec ma na myśli. Od kilku miesięcy w jego domu nie mówiono o niczym innym. I nawet jemu, zajętemu imprezowaniem, seksem i wydawaniem ojcowskiego majątku, obiło się co nieco o uszy. Ministerstwo, a raczej Knot pod naciskiem elity, uchwaliło ustawę, która przewidywała zastąpienie urodzonych z mugoli urzędników na stanowiskach kierowniczych lub mających jakieś związki z kierowniczymi urzędnikami z arystokratycznych rodzin. Przekładając to na bardziej potoczny język – szlamy miały nie zajmować żadnych stanowisk mających wpływ na decyzje w świecie magicznym, a tym samym nie miały mieć żadnego wpływu na magiczne życie. Idee czystości krwi nabrały nowego znaczenia dla czarodziejskich elit, mimo faktu, że Czarny Pan nie żył od ładnych paru lat. I nawet jeśli ta ustawa była ostro krytykowana przez media (na czele z „Prorokiem Codziennym” i Czarodziejską Rozgłośnią Radiową), rzecznika praw mniejszości czarodziejskich, wszystkie związki magiczne (zarówno te na Wyspach jak i za granicą) i czarodziejskie organizacje (szczególnie przez Międzynarodową Konfederację Czarodziejów), a także potępiona przez większość społeczeństwa, Ministerstwo nie ugięło się i wprowadziło ustawę w życie. W końcu nikt nie oprze się sile mamony i szacunku wśród czarodziejskich elit.
- Oczywiście, były pewne problemy – kontynuował Lucjusz ze znudzoną miną – Przy takich drobnostkach zawsze są, ale udało się przeforsować ten pomysł, więc nie ma się czego obawiać – zakończył z mocą i dopił resztę wina. Następnie przywołał do stolika kelnerkę i zażyczył sobie jeszcze jeden kieliszek.
- Jak sobie radzisz na swoim? – spytał mniej oficjalnym tonem, sącząc kolejną porcję trunku
- Doskonale, ojcze – powściągliwie odrzekł junior, obawiając się jakiejś krytycznej uwagi, ale szybko uśmiechnął się protekcjonalnie. – Byłem dziś na zakupach z Marabeth.
Brwi Lucjusz podjechały do góry i zostały tam na dłużej. W szarych oczach zabłysło przewrotne rozbawienie.
- Ty na zakupach? A tak w ogóle, to od czego są skrzaty? – dodał stukając lekko nóżką kieliszka w blat stołu.
- Od pomiatania – bez zająknięcia odparł jego syn i Malfoy senior roześmiał się szczerze. Draco pomyślał, że gdy ojciec śmiał się w taki sposób, co nie zdarzało się często, jego twarz traciła nieco na ostrości, nadając mu łagodniejszego wyglądu. To było miłe, aczkolwiek ojciec i tak i tak emanował pewnym szczególnym urokiem osobistym, którym wiele mógł zdziałać w świecie czarodziejów. Zwłaszcza w połączeniu z Imperiusem i mnóstwem galeonów przelewanych na odpowiednie konta w odpowiednich chwilach.
- Lepiej bądź dobrym i sumiennym pracownikiem – śmiech urwał się tak samo szybko, jak wybuchł i Lucjusz spoważniał. – Praca, którą będziesz wykonywał jest odpowiedzialna i nie zamierzam marnować swoich wpływów żeby wyciągać cię z kłopotów, jeżeli coś spartaczysz. Jesteś już dorosły i powinieneś być sumienny oraz rozważny. Zwłaszcza, że jesteś Malfoyem.
- Tak, ojcze, wiem – skrzywił się nieznacznie.
Zawsze wymagałeś ode mnie perfekcjonizmu. Od kiedy skończyłem trzy lata. I dziwisz się, że gdy osiągnąłem pełnoletniość postanowiłem pohulać – pomyślał sarkastycznie.
- Doskonale zdajesz sobie sprawę, że potrafię być poważny i dam sobie radę z pracą – dodał i skinął na kelnerkę, po czym domówił sobie małą porcję ognistego sandacza* zapiekanego w warzywach i białe pół-wytrawne wino greckie, którego ojciec nie cierpiał, a które Draco lubił sączyć do potraw z ryb. Lucjusz skrzywił się lekko i, gdy wezwana dziewczyna odeszła od ich stolika, cicho rzekł:
- Wiem o tym, cały problem polega na tym, żeby ci się chciało zachować powagę, Draco.
- Nie ma strachu, ojcze – uciął temat Malfoy junior.
Lucjusz postanowił także dać spokój. Jego syn wyglądał na zdeterminowanego i pewnego swojej racji, co wróżyło całkiem dobrze na przyszłość.
Może w końcu wydoroślał... – pomyślał i zmarszczył brwi, bo jego umysł znowu nawiedziło skojarzenie, że skądś zna Dianorę Marabeth, było jednak tak mgliste, że rozważania na temat dziewczyny szybko musiał sobie „odpuścić”.

***
Hermionie czas z dzieckiem zleciał tak szybko, ze kiedy zbliżyła się umówiona godzina przyjścia Dracona, zdziwiła się, że to już. Czekał na nią na dole przy wejściu i uśmiechnął się na jej widok. Rozmowa z ojcem, jak zwykle lekko go podirytowała, ale Lucjusz działał tak na niego od kiedy skończył szesnaście lat i doszedł do wniosku, że ten wyniosły i dumny czarodziej, tak do niego podobny, wcale nie musi mieć zawsze racji. A on, Draco Malfoy nie jest marionetką i wcale nie musi robić wszystkiego pod czyjeś dyktando. Dlatego tak intensywnie balował przez długi czas. W ramach protestu przeciwko byciu doskonałym według tego, co za doskonałe uważa jego ojciec. Był jednak na tyle inteligentny i dojrzały, żeby zdawać sobie sprawę z tego, że ojciec chce dla niego dobrze a on sam jest w wieku, który wymaga trochę więcej zaangażowania w życie niż popijawy, drobne burdy i niepowściągliwość seksualna... wręcz rozpusta.
Jednak do Marabeth uśmiechnął się od razu, gdy ją tylko zobaczył. Była rozpromieniona i tak radosna, że gdyby teraz została sfotografowana, na pewno wygrałaby w konkursie najpiękniej uśmiechającej się czarownicy, w Czarownicy oczywiście. Nie mógł się powstrzymać i pocałował ją mocno. Wyglądała na zaskoczoną i lekko speszoną
- Co chcesz robić, kochanie? – spytał, podając jej ramie.
- Spacer?
- To ja ciebie zapytałem – roześmiał się. – Może być spacer.
- Poczekaj, muszę zabrać nasze zakupy z przechowalni! – krzyknęła i pobiegła zabrać wszystko, co kupili do domu.
Kiedy już wyszli ze „Słonecznego Raju”, Hermiona oznajmiła mu jaka jest szczęśliwa, że mogła pobyć ze „swoim skarbem” tak długo. Przewrócił oczami i mruknął coś na temat niepoczytalności każdej matki, za co dostał mocnego kuksańca. Udał, że bardzo go zabolało i skrzywił się teatralnie.
- No co? Najpierw małe i słodkie, a potem wyrośnie takie wredne, duże, niegrzeczne i nie spełniające wszystkich oczekiwań rodziców, jak ja na przykład – uśmiechnął się sarkastycznie.
- Destiny ma tylko mamę, a jeżeli będzie miała jakiegoś tatę, to na pewno takiego, który będzie wyrozumiały – naburmuszyła się Marabeth. – Poza tym to dziewczynka! – pokazała mu język i musiał się roześmiać.
- Śliczny języczek, ciekawe tylko czy zwinny – rzucił z rozbawieniem, a w odpowiedzi otrzymał rumieniec i mocniejszego kuksańca niż poprzedni.
- A właśnie, jak rozmowa z ojcem? – spytała cicho i łagodnie, bo nie chciała go urazić. Od razu spochmurniał i zmarszczył brwi.
- Oj, dobrze – powiedział z dystansem i wzruszył ramionami. – Upewniał się, że nie spieprzę szansy na normalne życie zawodowe – drugie zdanie było kąśliwe.
Zrobiło się jej przykro i przeklęła się, że nie trzymała języka za zębami. Widocznie Draco wcale nie był tak rozpieszczonym bachorem, za jakiego miała go w dzieciństwie. Żył wśród reguł i wymogów, o których nawet jej się nie śniło.
- Uważam, że doskonale sobie poradzisz. On na pewno też tak uważa – powiedziała ostrożnie.
Spojrzał na nią raczej nieufnie, ale miała tak skruszoną minę, że wzruszył ramionami i podał jej ramię.
- Ma prawo myśleć, że zachowam się jak gówniarz i spartolę – powiedział pojednawczo i westchnął. – Chcesz iść na kawę i jakieś dobre ciasto? – tym razem to on ją trącił, ale bardzo lekko i zaczął się zastanawiać, co jest w niej takiego, że go rozbraja. Czy ta bezpretensjonalność, czy bezpośredniość, a jednocześnie jakaś nieuchwytna prostota, nieśmiałość i nieufność, oraz tajemniczość. Był pewien, ze skrzywdził ją jakiś mężczyzna. Zapewne dlatego samotnie musiała wychowywać dziecko. Martwiło go, że nie pali się do zwierzeń i nie opowiada mu o swojej przeszłości, ale nie chciał być natarczywy.
- Nie spartolisz – wyraźnie jej ulżyło, że się nie rozgniewał. – I tak, owszem, chętnie zjem coś słodkiego i napiję się dobrej kawy, Draco.
- W takim razie, zapraszam.
Dziarsko poprowadził ja w kierunku Alei Srebrzystego Jednorożca, gdzie mieściła się „Zaklęta Pieczara” - urocza, mała kawiarenka czarodziejska z nastrojowa muzyką w tle i przemiłą, korpulentna właścicielką.

**
Do dworu wrócili dopiero po trzeciej. Draco wręczył skrzatom pakunki i kazał je rozpakować, a także zarządził kolację na szóstą wieczorem. Hermiona zauważyła, że po ich wizycie w kawiarni był w o wiele lepszym nastroju niż po rozmowie z ojcem. W głębi duszy bardzo ją to ucieszyło, jednak nie uśpiło czujności. Zdawała sobie doskonale sprawę, że to mogło być chwilowe i arystokrata szybko mógł znowu stać się ponury i nieprzyjemny, bo w jego oczach nadal można było dostrzec cień smutku i złości. Westchnęła cicho wchodząc do salonu (Draco poszedł do łazienki) – miała nadzieję, że tak nie będzie. Spojrzała na puste palenisko i zabrała się za rozpalanie w kominku. Choć to zadanie należało do skrzatów, to Hermiona nie chciała by Draco wyładował swoją złość na biednych magicznych stworzonkach. Ułożyła drwa w palenisku i sięgnęła po jedno ze starych, zakurzonych wydań „Proroka Codziennego”, które obok w drewnianej skrzyneczce. Wyjęła swoją różdżkę i podłożyła papier pod drewienka, a następnie podpaliła jego skraj zaklęciem. Płomień trawił gazetę w błyskawicznym tempie, docierając wkrótce pod drew. Hermiona przez chwilę obserwowała je w zamyśleniu, które jednak szybko zostało przerwane przez cichutkie stukanie. Panna Granger rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu źródła dźwięku i omal nie pisnęła, widząc pukającą w szybę sowę śnieżną. Rzuciła nerwowe spojrzenie na drzwi, po czym szybko się podniosła i podbiegła do okna. Dwie minuty Hedwiga lądowała na stole, przewracając przy okazji jeden z mosiężnych świeczników, a kobieta zamykała pośpiesznie okiennice. Następnie podbiegła do sowy i odwiązała zwój pergaminu przywiązany do jej nóżki. Rozwinęła go i już miała zacząć czytać, gdy usłyszała kroki dochodzące z korytarza. Serce zaczęło jej tłuc w klatce piersiowej. - Hedwigo – zwróciła się do sowy, która wpatrywała się w nią z umiarkowanym zainteresowaniem – On nie może cię zobaczyć.... Leć do sowiarni... Gdziekolwiek ona jest... – szeptała podbiegając do okna i otwierając je na oścież. Lodowaty podmuch wiatru rozwiał zasłony i zafalował pomarańczowymi płomieniami w kominku. Hermiona poczuła dreszcz zimna. Ptak nastroszył pióra urażony i wzbił się w powietrze. Następnie zatoczył kółko nad drewnianym żyrandolem i wyleciał przez okno. Kolejny podmuch wiatru załopotał zasłonami. – Przepraszam... – wyszeptała Hermiona obserwując jak sowa oddala się od starego dworu. Gdyby Draco ujrzał ptaka w salonie, byłaby zgubiona.
- Dlaczego otworzyłaś okno? – dobiegł ją od strony drzwi głos Malfoya Juniora. Zamknęła szybko okiennice i zasunęła zasłony, chowając kładąc wcześniej list od Harry`ego w zagłębieniu marmurowego parapetu. Dopiero gdy upewniła się, że nie jest widoczny przez szparę, odwróciła się do swego opiekuna. Blondyn stał w drzwiach i przyglądał się Hermionie z zainteresowaniem Jego jasne włosy kontrastowały z czernią spodni i koszuli, które miał na sobie.
- Było mi duszno – skłamała bez zająknięcia panna Granger i podeszła do jednego z foteli stojących przed kominkiem. Draco podniósł brwi, ale nawet jeśli uznał to wytłumaczenie za dziwne, nie skrytykował go. Zamiast tego podszedł do drugiego fotela i „walnął się” na niego z cichym westchnieniem.
- Jestem cholernie zmęczony – stwierdził po chwili milczenia. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem. Z doświadczenia wiedziała, że mężczyźni nie lubią zbytnio chodzić po sklepach. Marudzą wówczas, skarżą się na ilości kupowanych towarów, bądź inne mniej lub bardziej ważne aspekty robienia zakupów. Wiktor na przykład...
Na wspomnienie Kruma zacisnęła mocno zęby.
Nie będziesz teraz o nim myśleć. Nie przy Malfoyu – powiedziała sobie stanowczo w duchu, jednak obrazy z przeszłości zaczęły napływać dużą falą nie pozwalając się odrzucić.
Wiktor i ona podczas świąt, Wiktor w sklepie z markowym sprzętem Quiddicha, Wiktor i ona na bankiecie, Wiktor i ...
Nim się obejrzała, w oczy zapiekły ją łzy, które wkrótce zaczęły płynąc strumyczkami po jej policzkach. Zerknęła przestraszona na Malfoya, który na szczęście wpatrywał się w płomienie, i szybko wytarła łzy skrajem golfu i nakazała sobie w duchu spokój.
- Chodź tu, Dianoro – powiedział nagle wyciągając rękę w jej stronę. Hermiona wpatrywała się przez chwilę w wysuniętą w jej kierunku dłoń. Powoli ponownie zaczynało ogarniać ją poczucie strachu i wstydu. Podała mu jednak swoją dłoń i Draco przyciągnął ją do siebie, tak że po chwili siedziała na jego kolanach. Przygarnął ją do siebie i wtulił twarz w jej włosy. Hermiona zamarła w bezruchu, czekając na jego kolejne posunięcie.
- Jestem zmęczony, ale nie aż tak, żeby... – wyszeptał jej do ucha, a następnie namiętnie pocałował. Kobieta była tak zaskoczona jego reakcją, że odsunęła się od niego szybko omal nie spadając na podłogę. Od upadku uratowały ją tylko silne ręce mężczyzny, który złapał ją w pasie i ponownie przyciągnął do siebie.
- Coś nie tak? – spytał głaszcząc ją pod golfem po plecach.
- N.. nie – pokręciła głową, ale musiała wyglądać niezbyt przekonująco, bo Draco uniósł jej brodę i zajrzał głęboko w oczy czarownicy.
- Na pewno? – zapytał, przysięgłaby, że z troską.
A co obchodzi cię jej samopoczucie? – pomyślał niemal z irytacją, ale nadal przyglądał się twarzy Hermiony i delikatnie gładził kciukiem jej policzek.
Weź się w garść, głupia kobieto – zganiła samą siebie. – Jesteś kurtyzaną, a nie naiwnym podlotkiem! – nie bardzo jej to pomogło, bo na kurtyzanę po prostu się nie nadawała. Gdyby trafiła na kogoś, kto wcześniej korzystał z usług którejś z tego typu kobiet, już została odesłana. Albo gdyby trafiła na kogoś bardziej wymagającego. Ale jej opiekunem został na szczęście, o ironio losu, Draco Malfoy. Postanowiła odłożyć wyrzuty sumienia spowodowane jej kłamstwami na później, zwłaszcza, że dłoń mężczyzny wsunęła się pod cienki, bawełniany podkoszulek. Palce jej kochanka były na tyle delikatne i wprawne, że cicho westchnęła i, zamiast odpowiedzieć na zadane wcześniej pytanie, pocałowała go z wystarczająco dużym zaangażowaniem, żeby Draco dał się przekonać i przestał pytać.
Powoli pozbył się jej golfa, podkoszulka i stanika. Hermiona bynajmniej nie protestowała, ale pomagała mu z należytym zaangażowaniem ściągając z niego kolejne warstwy odzienia.
- Coraz bardziej mi się podobasz – wyszeptał jej do ucha.
- Nawzajem – odpowiedziała szczerze i uśmiechnęła się do niego w taki sposób, że znowu zaczął się zastanawiać skąd ją zna. Po chwili przestał się zastanawiać nad czymkolwiek, bo zaczęła pieścić językiem jego szyję. Jęknął i mocno ją do siebie przytulił. Otarła się nagą skórą o jego skórę, wywołując fale cudownie przyjemnego dreszczu. Oboje byli coraz bardziej siebie spragnieni i zdawali sobie sprawę, że działają na siebie dostatecznie mocno, żeby ich związek był udany, przynajmniej w sferze erotycznej.
- Tutaj czy przy kominku? – spytał lekko zachrypniętym głosem.
- Przy kominku – odpowiedziała bez zastanowienia Dianora, jak każda kobieta, nawet kurtyzana, nastawiona bardziej romantycznie do spraw seksu. Poza tym chciała być noszona na rękach i adorowana z czym zgodzi się każda przedstawicielka płci pięknej.
Po kilku chwilach wylądowała miękko na skórze lamparta i dała z siebie ściągnąć resztę zbędnych i uwierających ja teraz ubrań. Nie zdążyła w tej samej operacji pomóc Malfoyowi, bo rozebrał się bardzo szybko, a ona czuła się rozleniwiona ciepłem bijącym z kominka i delikatnym, niemal opiekuńczym postępowaniem kochanka. Zamknęła oczy poddając się wszystkiemu, co z nią robił. Miała wrażenie, że jego usta i dłonie są wszędzie. Musiała przygryzać dolną wargę, żeby nie reagować zbyt głośno. Był cudowny. Nigdy by nie pomyślała, że takim przymiotnikiem mogłaby opisać Dracona. Ale w tej chwili nic innego do niego nie pasowało. Odnalazł jej usta swoimi, a ona ochoczo odpowiedziała na pocałunek i mocno go objęła. Kochał się z nią powoli, długo i tak czule, że chwilami wydawało się jej iż straci przytomność. Zapomniała kim jest i gdzie jest. Zapominała, że go okłamuje. Liczyło się tylko to, że był blisko i był dla niej taki jaki był. Zabrał ją w dalekie, piękne krainy pełne słońca, soczystych barw i odurzających aromatów. A potem był tylko spokój i silne, rytmiczne bicie jego serca, które ukołysało ją do snu.

*


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 13.03.2006 22:35
Post #113 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



- Halo, księżniczko – obudziło ją to i ciepłe promienie słońca, a także delikatne głaskanie po policzku. – Już siódma. Skrzaty przyniosły nam śniadanie do łóżka, a ja zaraz szykuję się do pracy – po ożywczym prysznicu czuł się świeży i rześki.
Nie otworzyła oczu, tylko uśmiechała się przez sen.
- Wstawaj śpiochu! – Draco postanowił ugryźć ja delikatnie w ucho, ale to też nie pomogło. Przykryła się kołdrą po sam czubek nosa i zachichotała.
- Mam kawę – wyszeptał zalotnie podsuwając jej prawie pod nos filiżankę. Zabawnie poruszyła nosem, zupełnie jak królik, i zdecydowała się otworzyć jedno oko, potem drugie, a następnie powolutku wysunąć się spod kołdry.
- Dzień dooobry – ziewnęła przeciągle.
- ‘Dobry, twoje śniadanko – oznajmił podając jej z szafki obok łóżka drugą tacę.
- Kawa i bułeczki z makiem... A w ogóle to kiedy przyszliśmy do sypialni? Nie pamiętam – rozejrzała się zaciekawiona. - Wróciliśmy – sarkastycznie się uśmiechnął. – Przyniosłem cię leniu, bo spałaś jak spetryfikowana. I wyglądałaś tak słodko, że nie chciałem cię budzić, ale kominek wygasł, a mi się nie chciało go rozpalać. Żebyś widziała minę skrzata, który sprzątał tutaj, kiedy nas zobaczył – złośliwie zachichotał.
- Ty się śmiejesz, a może to dla niego naprawdę był szok – obruszyła się Hermiona.
- Jak rany! Dianoro, a kto by się przejmował, czy skrzat przeżył szok, czy nie?! – uniósł ręce i przewrócił oczami. – Skrzaty służą czarodziejom od wieków i są z tego dumne; chlubią się tym. I właśnie od służenia są, i nie ma prawa ich obchodzić co robią ich państwo. Skrzat ma być posłuszny i wybiegać z położonymi po sobie uszami, kiedy widzi ich nagich – wydawał się lekko zirytowany i bardzo rozbawiony. Widocznie skrzat z opuszczonymi uszami był prześmiesznym widokiem, nawet w świetle bladego księżyca.
- Ojej, Draco Malfoy sir, wybaczy! – mężczyzna tak pociesznie naśladował głos skrzata, że musiała się uśmiechnąć. Draco nagle się roześmiał. – Jak on zabawnie wyturlał się tyłem!
Marabeth pokręciła głową z politowaniem.
- To naprawdę było takie śmieszne? – spytała i upiła łyk kawy, po czym zabrała się za pierwszą bułeczkę.
- Naprawdę – skinął głową i szeroko się uśmiechnął.
- Skoro tak mówisz...
- Nie mogłaś widzieć, bo spałaś – powiedział Malfoy i wepchnął do ust pół bułeczki. – Mniam!
- Nie mówi się z pełnymi ustami, Draco – zmarszczyła brwi Hermiona.
- Łojej! Możesz nie mówić tonem mojej szlachetnej matki? Już nie mieszkam z rodzicami – zalotnie trącił ją w łokieć.
- Z pełną buzią się nie mówi, to nieładnie – drążyła dalej temat, ale uśmiechnęła się nieznacznie.
Draco skonsumował w kosmicznym tempie kolejne dwie bułeczki.
- Nieładnie, skarbie, to ja mogę się z tobą pobawić – poczuła jak jego dłoń wślizguje się między jej uda.
- Hej! – przytrzymała ją i z lekkim rumieńcem dodała: -Idziesz do pracy.
- Mogę się spóźnić – szelmowski uśmiech, który jej zaprezentował był rozbrajający, ale pokręciła zawzięcie głową.
- Nie możesz. Dopiero zaczynasz pracować. Masz zamiar zacząć od spóźniania się?
- Teraz z kolei mówisz jak mój ojciec – Malfoy się naburmuszył i wyszedł z łóżka. Bez słowa otworzył komodę z bielizną i zaczął się ubierać.
- Draco, ja nie mam do ciebie pretensji... Tylko skoro zacząłeś pracować, to nie możesz olewać pracy. Chcesz, żeby współpracownicy cię obgadywali za plecami, że stary nie tylko załatwił ci pracę, ale jeszcze się opieprzasz? – Draco popatrzył na nią bardzo nieprzyjaźnie. – Przepraszam nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało... Chodzi mi o to, że... Chciałabym, żeby ci się dobrze pracowało żeby inni cię szanowali... – sama zdziwiła się tym, co powiedziała. Znowu poczuła, że się rumieni. Myślała, że Malfoy ją zignoruje, ale wrócił do łóżka i uważnie na nią popatrzył.
- To, co powiedziałaś było miłe – wydawał się zaskoczony.
- Dziękuję. – wybąkała.
- Nie, to ja dziękuję, za uświadomienie mi, że już dosyć mam wypominań starego i powinienem się za siebie wziąć.
Pocałował ją w czoło. Uśmiechnęła się i dała mu całusa w policzek.
- Brak mi samodyscypliny...To dlatego, że tak niepoprawnie na mnie działasz – wymamrotał z twarzą wtuloną w jej włosy.
- Idź, bo naprawdę się spóźnisz – uśmiechnęła się, pocałowała go jeszcze raz i trochę się odsunęła, a Malfoy wybąkał coś o okrucieństwie płci pięknej i zmarszczył nos.
- Idę, mamusiu – uśmiechnął się złośliwie, a ona pokazała mu język.
- Życzę ci udanego i sympatycznego dnia. – zawołała za nim.
- Nawzajem, Dianoro. – odpowiedział przez ramię.

*
Hermiona wzięła prysznic, ubrała się i poszła do salonu, gdzie w szczelinie parapetu ukryty był list od Harry’ego. Przeczytała go uważnie i zamyśliła się na chwilę. Tak jak przypuszczała, jej przyjaciel martwił się o nią i pytał czy wszystko w porządku. Hedwiga na pewno przeczekała noc w sowiarni (miała nadzieję, że sowa nie namęczyła się z szukaniem – oni jeszcze nie mieli sowiarni, bo dopiero się wprowadzili, i ptak musiał szukać najbliższej sowiarni publicznej) i już wracała do swojego pana, więc panna Granger była świadoma, iż musi znaleźć sowiarnię, żeby wysłać Potterowi odpowiedź. Odwróciła pergamin i napisała na odwrocie, że na razie nie może korespondować, ale wszystko u niej jest w należytym porządku i ma się dobrze. Poprosiła go, żeby powstrzymał się z pisaniem do niej chociaż kilka tygodni, a gdy minie jakiś czas, używał innej sowy niż Hedwiga, która jest bardzo charakterystyczna. Na koniec podziękowała mu za pamięć i troskę, i go pozdrowiła.
Wzięła list, ubrała się w płaszcz i ruszyła na Pokątną w poszukiwaniu sowiarni. Okazało się to dosyć proste, bo budynek, w którym się mieściła, znajdował się kilkanaście kroków od salonu Madame Malkin. Hermiona wypożyczyła za dwa galeony nie rzucającą się w oczy płomykówkę i kazała jej zanieść list Harry’emu Potterowi. Sówka skinęła głową, mrużąc jasno-bursztynowe ślepka, huknęła cicho i odleciała. Marabeth wpatrywała się w nią przez kilka chwil z podziwem dla mądrości i inteligencji sów, po czym postanowiła sobie zrobić mały spacer zanim odwiedzi Destiny.

**
Malfoy Junior wyszedł z jednego z kominów w Atrium. Otrzepał szatę z wyimaginowanego kurzu i obrzucił pomieszczenie pełnym wyższości spojrzeniem. Wystrój siedziby władz magicznej Wielkiej Brytanii właściwie nie wiele się zmienił przez te ostatnie parę lat. Drewniana podłoga nadal lśniła jakby dopiero co ją wypastowano, odbudowana Fontanna Magicznego Braterstwa nadal zajmowała centralne miejsce w holu. Jedyną nowością (jeśli można było tak rzecz) było drugie stanowisko strażnicze nieopodal windy. Najwyraźniej Ministerstwo wzmocniło ochronę swej placówki.
Ciekawe czemu – zaśmiał się w myślach arystokrata ruszając w stronę wind. Po ostatniej aferze z przemytnikami perskich dywanów Minister zaczął obawiać się o swój nędzny żywot. Malfoy Junior omal nie roześmiał się na wyobrażenie bandy Turków wpadających do gabinetu ministra i celujących w niego groźnie wyglądającymi różdżkami, o czym kilka tygodni temu wspominał mu mimochodem ojciec, i nacisnął jeden z przycisków na tarczy w windzie. Jego humor pogorszył się jednak, gdy jego myśli zaczęły krążyć wokół nowego obowiązku – pracy. Doskonale zdawał sobie sprawę, ze gdy tylko zasiądzie w swoim gabinecie, jego każdy ruch będzie uważnie obserwowany przez ludzi jego kochanego ojczulka, by ten mógł z iście malfoyowskim uśmieszkiem wytykać mu wszystkie potknięcia i poniżać go w towarzystwie. A on? A on nie mógł się nawet sprzeciwić, gdyż jedno pociągnięcie ojcowskiego Lockhearta* na testamencie mogło sprawić, że zostałby wykluczony z towarzystwa, bez grosza przy duszy... W końcu Lucjusz Malfoy nie wybacza porażek. A jeśli już wybacza, to tylko dlatego, że ma w tym jakiś interes.
Drzwi otworzyły się i do windy weszło dwóch dystyngowanych czarodziejów. Oboje skinęli uprzejmie na przywitanie i stanęli po jego obu stronach. Wehikuł ruszył dalej.
Nagle doszedł do wniosku, że Dianora miała rację: gdyby się spóźnił pierwszego dnia to pewnie tak to zostałoby przyjęte, że się obija w pracy. W sumie niezbyt go to dziwiło: od dziecka uważał, że skoro ma takiego ojca to może sobie na takie rzeczy pozwolić – najpierw z niańkami dokuczając im zawzięcie, potem z korepetytorami – wywalając jednego za drugim za takie bzdety jak „zła mina”, a potem w szkole – gdzie większość ocen zawdzięczał cichemu patronatowi ojca... Po Hogwarcie natomiast wszystko się zmieniło – nagle zaczęło go doprowadzać do szału to, że wszyscy patrzą na niego przez pryzmat Lucjusza i chcąc przed tym uciec zaczął zachowywać się tak jak się zachowywał. I pewnie dalej by się tak sprawy miały, gdyby Lucjusz Malfoy nie wziął go za przysłowiowe „fraki” i nie zastosował odpowiedniego szantażu. To była druga charakterystyczna cecha jego rodziciela – potrafił uderzyć swymi szantażami w najczulsze punkty.
Dość tego – pomyślał nagle odrywając wzrok od plamy na podłodze i wpatrując się w przestrzeń przed siebie. Nie pozwoli dłużej pomiatać sobie swemu ojcu, nie pozwoli się poniżać i pokaże Ministerstwu, że jest wart tej posady. Niech sobie nie myślą, że syn najbogatszego arystokraty w Europie jest totalnym kretynem. Zasługuje na tą pracę i wszystkich o tym przekona.
Winda stanęła w końcu na piętrze, gdzie znajdował się Wydział Bezpieczeństwa Transportu i Komunikacji Czarodziejskiej. Draco szybkim krokiem opuścił maszynę, która z głośnym hałasem pojechała dalej, i rozejrzał się zimno po wąskim, zatłoczonym korytarzu. Kilka osób spojrzało na niego przelotnie, ale reszta zdawała się być całkowicie pochłonięta swoimi sprawami. Blondyn zmrużył szare oczy i prychnął z niesmakiem. Następnie szybkim krokiem przemierzył korytarz i stanął przed dębowymi drzwiami gabinetu Alfreda MacCartneya. Zapukał w ich politurę dłonią obleczoną skórzaną rękawiczką i nie czekając na odpowiedź wszedł do środka.
W gabinecie o zniszczonych meblach i wytartym dywanie znajdowały się dwie osoby – starszy mężczyzna siedzący za biurkiem, i jego o wiele, wiele młodszy kolega , zapewne podwładny. Mężczyzna spojrzał zaskoczony na Malfoya Juniora, ale chwilę później uśmiechnął się nieszczerze.
- Ach, pan Malfoy – zawołał podnosząc się z krzesła i wyciągając ponad blatem biurka rękę na powitanie. Draco zmierzył ją chłodnym spojrzeniem, a następnie spojrzał na MacCartneya. Ten zmieszał się i cofnął dłoń, po czym zasiadł na swoje miejsce.
- Marcusie, zostaw nas samych – nakazał swemu podwładnemu. Mężczyzna zwany Marcusem oderwał zaciekawione spojrzenie od Malfoya Juniora i skinął głową. Chwilę później w gabinecie rozległ się trzask zamykanych drzwi i mężczyźni zostali sami.
- Więc, – zaczął oficjalnym tonem Draco – miał mnie pan zapoznać z moimi obowiązkami.
- Tak, proszę usiąść panie Malfoy – odrzekł MacCartney.- Zaraz przejdziemy do rzeczy.
- Mam nadzieję – chłodno powiedział Draco zająwszy wskazane miejsce.
W miarę upływu czasu, MacCartney ze zdziwieniem musiał przyznać, że Draco nie jest po prostu rozhulanym młokosem. Wbrew pozorom okazał się bardzo dociekliwym i uważnym rozmówcą. Niewątpliwie odrobił pracę domową.

***
Hermiona, wysłała list do Pottera i spędziła dzień na spacerze i wizycie u swojej małej córeczki Destiny. Gdy wróciła do domu, dochodziła druga po południu. Draco miał skończyć pracę o szesnastej, lub później, gdyż był to jego pierwszy dzień w pracy, więc miała chwilę dla siebie. Poszła do kuchni i tradycyjnym – niemagicznym sposobem – zrobiła sobie kawę. Rozpuszczalną. Po chwili namysłu poszła do saloniku i dodała odrobinę rumu . Nachyliła się nad kubkiem, wdychając przyjemny aromat, po czym usiadła w fotelu i leniwie sączyła gorący płyn. Nagle usłyszała pukanie w szybę. Spojrzała w tym kierunku. Niewielka szara sówka dobijała się do okna. Hermiona odstawiła kubek na stół i otworzyła okno. Pierzasta kula wpadła do środka pohukując nagląco. Wylądował na stole i wyciągnęła raptownie nóżkę, ledwo zachowując równowagę. Marabeth odebrała rulonik rozwinęła i oznajmiła dość głośno:
- Co za kretyn!
Listy był pisany w pośpiechu i zawierał co następuję:

Hermiono nie będę już pisał, bo o to mnie prosisz, ale zaklinam Cię, jeżeli dzieje się coś złego to napisz! Wiesz, ze możesz na mnie liczyć. Coś się dzieje, prawda? Inaczej byś się nie ukrywała! Obiecuję, że więcej nie napiszę, daj mi tylko znak życia!
Twój kochający przyjaciel, Harry

Hermiona pokręciła głową, pełna irytacji i zwątpienia w ludzki rozsadek, po czym zwróciła uwagę na szarą sówkę, która huknęła cicho.
- Chcesz pić, prawda? – zwróciła się do ptaka. – Poczekaj chwilę, zaraz przyniosę ci wody. Pobiegła do kuchni i po kilku chwilach wróciła ze szklanym spodkiem pełnym przejrzystego płynu. Zlokalizowała pióro i, tak jak poprzednio – na oryginalnej wiadomości, odpisała ‘kochającemu przyjacielowi”,.

Harry, zrozum, nic mi nie jest. Po prostu chcę na razie pozostać incognito, ale nic mi nie grozi, ani nie ukrywam się. Potrzebuję samotności. Nie pisz do mnie, bo to może zachwiać moją anonimowość, której potrzebuję. Dziękuję za troskę, ale radzę sobie doskonale, naprawdę.
Nie pisz do mnie na razie, błagam.
Hermiona – cała, zdrowa i wkurzona na Ciebie za drugi list ; )


Już miała przywiązać odpowiedź do nóżki szarej sowy, gdy pojawił się w drzwiach kłaniający się w pas skrzat domowy.
- Pan Lucjusz Malfoy sir przybył z wizytą, właśnie czeka w holu – zapiszczało stworzonko.
Hermiona omal nie zaklęła paskudnie.
- Powiedz żeby wszedł – powiedziała. – I nie mów, że widziałeś sowę – dodała ciszej. Skrzat zrobił okrągłe oczy ze zdumiena, ale przyrzekł, że o sowie nie wspomni i w pokłonach się oddalił.
- Cholera - pisnęła Hermiona. – Uciekaj – powiedziała do sowy, otwierając okno i wiedząc, że nie zdąży przywiązać listu. – Przepraszam maleńka, ale musisz lecieć do sowiarni.
Sówka huknęła z zaciekawieniem, ale odleciała pospiesznie, Hermiona zaś w pośpiechu ukryła miseczkę z wodą na oknie za zasłoną i w popłochu położyła pergamin na półce pod stolikiem, powtarzając pod nosem „cholera, cholera, cholera jasna”.
Po czym pośpiesznie usiadła w fotelu, założyła nogę na nogę i upiła kolejny łyk kawy, przywołując na twarz uprzejmy uśmiech. W tej właśnie chwili w progu salonu pojawił się Lucjusz, pergamin zaś, odłożony niedokładnie, z ledwie słyszalnym szelestem zsunął się na miękki dywan, lecz czarownica tego nie zauważyła. Wstała i grzecznie skłoniła się Malfoyowi seniorowi.
- Dzień dobry, Dracona jeszcze nie ma, powinien być mniej więcej – spojrzała na rzeźbiony zegar stojący na kominku – za półtorej godziny.
- Rozumiem, że jest w pracy? – spytał mężczyzna poprawiając doskonale skrojoną ciemnozieloną szatę wierzchnią.
Hermiona skinęła głową.
- Doskonale. Mam nadzieję, że to nie będzie totalna porażka – dodał pod nosem bardziej do siebie niż do kobiety.
- Zapewniam pana, że nie – Marabeth nie mogła się oprzeć, żeby czegoś nie odpowiedzieć. –Draco poważnie podszedł do swojej pracy – dodała grzecznie.
Jak można tak nie wierzyć we własne dziecko?! – pomyślała z naganą.
- To dobrze – lakonicznie podsumował Lucjusz. – Przyszedłem zobaczyć, jak się wam mieszka. Dziś wcześniej wyszedłem z Ministerstwa, postanowiłem więc zobaczyć jak sobie radzicie sami w tak dużej rezydencji – dodał, zanim Hermiona zdążyła zapytać, czemu sam nie jest w pracy. – Widzę, że dobrze.
- Proszę usiąść – kobieta wskazała fotel mieszczący się przy kominku. – Zrobić panu coś do picia? – spytała grzecznie.
- Tak, dziękuję Dianoro. Chętnie napiję się tego, co ty – Malfoy usiadł w fotelu. – Mogę zapalić? – spytał wyjmując złotą cygarnicę.
- Proszę bardzo. Piję kawę z rumem
- W takim razie poproszę. A ty się nie poczęstujesz? – wyciągnął w jej kierunku cygarnicę.
- Nie, dziękuję - Hermiona potrząsnęła głową i udała się do kuchni, by zrobić Lucjuszowi kawę, mężczyzna zaś rozejrzał się po pokoju. W pewnym momencie jego wzrok padł na podłogę i ujrzał pod stolikiem pergamin. Bardziej z zamiłowania do porządku, niż ciekawości, postanowił go podnieść i położyć na miejsce. Miał zamiar pozostawić go na półeczce pod stołem bez zapoznawania się z treścią – cenił sobie ludzką prywatność – lecz kątem oka zauważył imię „Harry” i uważniej przyjrzał się listowi. Nie mógł się powstrzymać i przeczytał list oraz odpowiedź na niego. Przez chwilę stał jak zaczarowany, ale otrząsnął się w mgnieniu oka i odłożył pergamin na półkę, po czym wrócił na fotel.
Do jasnej cholery, wiedziałem, że z kimś mi się kojarzy – pomyślał i poczuł irracjonalne rozweselenie. Pierwsza w klasie, o ile nie w całej szkole, rokująca fantastyczną karierę w każdej dziedzinie magii czarownica została kurtyzaną. Zignorował cichy podszept sumienia, które próbowało mówić coś o dyskryminacji czarodziejów z rodzin mugolskich. Jeszcze mniej więcej rok temu widywał pannę Granger w pracy w Ministerstwie, ale i na nią przyszła pora. Mimo ogromnego talentu, wiedzy i inteligencji Hermiony. Sumienie Lucjusz nie miało jednak szans w starciu z jego pewnością siebie, wyrachowaniem i zimnymi zasadami, którym hołdował. Nie ulegało wątpliwości, że do tego zawodu zmusiło ją dziecko, przecież mogła znaleźć mniej płatną i dosyć dobrą pracę; po prostu wysokie stanowiska powoli uwalniały się od szlam
Skoro Draco jej nie rozpoznał, a na pewno nie, to jest naprawdę piekielnie dobra – uznał, patrząc jak Hermiona, która właśnie wróciła, nalewa do kubka z kawą porcję rumu, podchodzi do niego i wręcza mu parujące naczynie. Aromat kawy był niemal zniewalający i czarodziej rozchylił nozdrza wdychając uroczy zapach. Podziękował i uśmiechnął się, jak na Malfoya przystało, uprzejmie a zarazem wyniośle.
Kurtyzana zajęła miejsce w drugim fotelu. Poczuła się nieswojo, ponieważ miała wrażenie, że Lucjusz bacznie się jej przygląda, zbyt bacznie. Kiedy jednak spojrzała na niego ponownie, z ulgą zauważyła, że jego spojrzenie jest takie jak zawsze – chłodne i pełne dystansu do osób, które traktuje z wyższością.
Malfoy senior nie zamierzał zdradzać się z nowo zdobytą wiedzą. Postanowił popatrzeć z boku na rozwój wypadków. Znowu uśmiechnął się sardonicznie i podjął niezobowiązującą konwersację na temat literatury i sztuki. Panna Granger, oczywiście, była fantastyczna w roli kurtyzany. Jak zresztą we wszystkim.

* Lockheart – pióro z limitowanej serii firmy „Pisadło”, niezwykle ekskluzywnej magicznej firmy produkującej pióra. Lockheart jest to długie, czarne pióro (podobne trochę do mugolskich) z platynową stalówką. Na samej górze owego pióra znajduje się mały diament.


PS: Do Emoticonki:
Dziękuję Ci w Sonki i swoim imienu za wsparcie duchowe. To straszne, czytać namole "kiedy next part", a potem czytać powalajace na kolana komentarze pełne kostruktywnej krytyki w stylu: "ale fajne było. ŻAŁOŚĆ, żeby nie powiedzieć gorzej. Naprawdę chyba trzeba być wybitnym egoistą, albo nie mieć zupełnie poczucia realizmu i kompletnie izolować się od samokrytyki, żeby komuś łaskawie strzelić jednozdaniowy komentarz, a domagać sie samemu kolejnych, najlepiej obrzernych części.

Do Wszystkich Forumowiczów, zwłaszcza tzw. Niecierpliwców:
Apeluje tylko o kilka rzeczy. O chwilę refleksji nad niekrórymi wypowiedziami, o zdrowy rozsądek oraz o wyrozumiałość i cierpliwość.
Wierzcie mi, lub nie, drodzy Forumowicze, ale jak się czyta takie posty pod swoją twórczością, to aż się odechciewa cokolwiek wklejać.
Może to zbyt mocne słowa, ale czasami ręce i piersi mi opadają, i nie wiem czy radośnie kwiczeć, czy wyć.

QUOTE
Nie dotrzymane słowo boli..

Zapewne boli, a jak bolą idenerwują komentarze takie jak Nayi, Ami Malfoy i Psawko, to tego wiedzieć sznowni i oburzeni Forumowicze nie chcecie.
Przykro mi, naprawdę, zwłaszcza, że nie miałam pojecia o tym, że Sonka wpisała tu obietnicę i po prostu wolałam wkleić cały rozdział, a kilka dni temu całego rozdziału jeszcze nie było. Po prostu.
Przeprosiłam na początku, ale teraz, po przeczytaniu niektórych komentarzy, czuję tylko niesmak. Wzbudzanie poczucia winy i wytykanie komuś niesłowności z powodu zwykłego fan fiction to po prostu...
Nie mam słów; niektórzy zachowuja się tak, jakby od tego zależało ich życie. Zastanówcie się przez sekundę, co piszecie! Jaką wagę nadajecie fikcji opartej na fikcji! Rozrywce! Nie macieinnych priorytetów?
Zlitujcie się nad soba i na drugi raz nie piszcie takich niesprawiedliwych bzdur.

Załamana brakiem logikcznego myślenia u Co Po-niektórych, Kit


Ten post był edytowany przez Kitiara: 13.03.2006 22:49


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
pigwa22
post 13.03.2006 22:48
Post #114 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 5
Dołączył: 29.05.2005




Ooo... Nareszcie nowy part. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że będzie tak długi i jestem mile zaskoczona. Bardzo mi się podobał, zwłaszcza Draco w roli czułego kochanka biggrin.gif. Już nie mogę się doczekać nowego partu i w związku z tym życzę weny i wolnego czasu.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 13.03.2006 22:52
Post #115 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Droga Pigwo, a propos Twojej niecierpliwosci zapraszam do zedytowanego tekstu powyżej. Jeżeli nie masz cierpliwosci, to ja Ci już nie pomogę, a kupić raczej jej nie kupisz. Przepraszam za ostrą wypowiedź, ale podejrzewam, że na moim miejscu też byś nie mogła się powstrzymać.


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
hermionka_7
post 13.03.2006 23:07
Post #116 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 20
Dołączył: 01.01.2006
Skąd: Zabrze




Jestem prawie pierwsza ^^!
Po pierwsze, dziękuję, że wkleiłaś następną część. Warto było czekać!
Jutro zedytuję post i napiszę coś-niecoś o treści, teraz spadam czytać tongue.gif
Jeszcze raz, DZIĘKI!
EDIT: Przeczytałam i jak zwykle (tongue.gif) bardzo mi się podobało. Większych błędów, poza
QUOTE
Z resztą
nie było - masz świetną betę! Co do treści: jak zwykle, wciągająca. Byłam ciekawa, kto w końcu pierwszy odkryje prawdziwą tożsamość "Dianory", no i padło na Lucjusza biggrin.gif Ciekawa jestem, czy (a jeśli tak, to kiedy) powie Draconowi o swoim odkryciu.
Naprawdę, dziewczyny, jestem Wam bardzo wdzięczna za kolejną część, czekam na następną, ale nie poganiam. Nie piszę ficków (to chyba dobrze dla Was tongue.gif), ale domyślam się, jakie to musi być wkurzające, chodzi mi o posty w stylu "super fajne. Kiedy nxt part?", bo jak się czyta posty takich jednokomórkowców, to pewnie aż odechciewa Wam się pisać.
QUOTE
QUOTE
Nie dotrzymane słowo boli..

Zapewne boli, a jak bolą idenerwują komentarze takie jak Nayi, Ami Malfoy i Psawko, to tego wiedzieć sznowni i oburzeni Forumowicze nie chcecie.
Przykro mi, naprawdę, zwłaszcza, że nie miałam pojecia o tym, że Sonka wpisała tu obietnicę i po prostu wolałam wkleić cały rozdział, a kilka dni temu całego rozdziału jeszcze nie było. Po prostu.
Przeprosiłam na początku, ale teraz, po przeczytaniu niektórych komentarzy, czuję tylko niesmak. Wzbudzanie poczucia winy i wytykanie komuś niesłowności z powodu zwykłego fan fiction to po prostu...
Nie mam słów; niektórzy zachowuja się tak, jakby od tego zależało ich życie. Zastanówcie się przez sekundę, co piszecie! Jaką wagę nadajecie fikcji opartej na fikcji! Rozrywce! Nie macieinnych priorytetów?

Podzielam Twoje zdanie, a ta osoba od "nie dotrzymanego słowa" (nawiasem, niedotrzymane się pisze!) powinna się teraz nie odzywać.
Nie wiem, jak jej, ale mnie po takim czymś było co najmniej wstyd.
Pozdrawiam,
hermionka_7
P. S. Zapomniałabym, zestaw do przywoływania weny! biggrin.gif ---> krowki.gif landrynki.gif czekolada.gif nutella.gif zelka1.gif ! Miłego pisania!

Ten post był edytowany przez hermionka_7: 14.03.2006 16:20


--------------------
user posted image user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kara
post 14.03.2006 12:18
Post #117 

Absolwent Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 666
Dołączył: 12.11.2005
Skąd: 3miasto

Płeć: Kobieta



Bardzo fajny jest ten part... I rozumiem wasze rozgoryczenie... ludzie uspokujcie się... ostatnio nabyłam dla siebie sporą dawkę cierpliwości i sama zaczęłam pisac na powaznie róxne rzeczy więc doskonale was rozumiem... Pozdrawiam was dziewczyny!!! Powodzenia i cierpliwości dla forumowiczów...

Kara


--------------------
Luke I'm your father!!!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tida
post 17.03.2006 13:26
Post #118 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 29.12.2005




Jak zwykle bardzo zgrabnie napisany part,wyłapałam tylko parę błędów,ale nie lubię się czepiać gramatyki ortografii,więc nie będę ich tu wymieniać-dla mnie liczy się treść, a w tym parcie, co tu dużo mówić, nie było za...ciekawie. Brakowało mi momentów zabawnych i takich pełnych napięcia.Był chyba tylko jeden fragment takiego typowego „Malfoyowskiego” zachowania(przy którym oczywiście się uśmiałam),ale było to stanowczo za mało biorąc pod uwagę poprzednie party. Ja WIEM,że rozterki Hermiony natury moralnej SĄ ważne itd., ale nie jest to specjalnie poruszające,zwłaszcza że ostatecznie i tak nie doszła do konkretnego wniosku.Mam nadzieję,że w kolejnej części będzie więcej ciekawszych sytuacji...


--------------------
"W zasadzie najważniejsze jest życie.A jak już jest życie,to najważniejsza jest wolnośc.A potem oddaje się życie za wolność.I już nie wiadomo co jest najważniejsze."-Marek Edelman

"Ktoś kiedyś powiedział,że w chwili,kiedy zaczynasz zastanawiać się,czy kochasz kogoś,przestałeś go już kochać na zawsze."-Cień wiatru
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
psychodeliczna
post 21.03.2006 21:57
Post #119 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 20.05.2005
Skąd: Olsztyn




Odnalazłam sporo literówek, jest też trochę błędów interpunkcyjnych, ale przy takiej fabule jestem w stanie wiele wybaczyć smile.gif Jednak prześladuje mnie kilka zwrotów i epitetów, które używane zbyt często robią się monotonne, takie jak
QUOTE
uśmiechnął się sarkastycznie

QUOTE
pomyślał sarkastycznie


Oprócz tego nie mam nic do zarzucenia. I postarajcie się nie zwracać uwagi na te elokwentne komenatarze w stylu "super, kiedy next part?". Każdy kto pisał jakieś dziełko dłuższe niż 10 linijek wie, że żeby wyszło potrzebna jest również wena, a nie tylko nagabywanie "fanów" i 5 minut wolnego czasu.
Przypływów twórczości życzę!


--------------------
<get lost>
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Neffi
post 06.04.2006 10:51
Post #120 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 11.03.2006




świetnie, że jest kolejny part, warto było czekać (nawet wieki;)) wreszcie została odkryta tajemnica hermiony, jestem ciekawa dalszych rozwoju akcji, życzę weny twórczej i pozdrwaiam wszytskich;D


--------------------
ignore wrong emotions.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
WeEkEnD
post 06.04.2006 19:58
Post #121 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 103
Dołączył: 29.03.2006
Skąd: Taka dziura nad jeziorem Czos ;P




QUOTE(Amy Malfoy @ 09.03.2006 20:38)
Nie mamy co sie łudzic
QUOTE
wylolowała
nas Sonka i tyle powiem , co chwile daje gatke że pisze
tak długo
to ciekawe
a potem wtyka nam gadke o tym że dzisaj doda tak chyba w swoich snach
*



AAAAAAAA LITOŚCI <zażenowanie> UŻYJ ZNAKÓW INTERPUNKCYJNYCH, PISZ PO LUDZKU I ZASTOSUJ CHOCIAŻ "ą","ę" ITD!!!!!!!!!!!! I NAUCZ SIĘ ORTOGRAFII <zakłada koszulke: NIENAWIDZE BYKÓW>
QUOTE
wylolowala
huh.gif eeee ....
QUOTE
gatke
gaDkę chyba huh.gif
Powtórzenia, brak przecinków... OMG wiem, że mam komentować opowiadania ale krew mnie zalewa jak widze takie splugawienie języka polskiego <drze się wniebogłosy><bosh ale ja mam zaskok... komentuje wypowiedzi sprzed miesiąca laugh.gif >

Ten post był edytowany przez WeEkEnD: 06.04.2006 19:59


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Toskana
post 13.04.2006 23:43
Post #122 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 23
Dołączył: 22.03.2006
Skąd: Z podświadomości

Płeć: Kobieta



hmm wszystkim się podoba, ale ja jak zwykle jestem inna smile.gif Styl poprawny a błedów nie widziałam. Jednak wogóle nie podoba mi się ukazanie Hermiony jako kurtyzany. Za cholerę nie mogę tego przetrawić , jakoś mi to nie pasuje do niej.
Toskana


--------------------
,,Nikt nie może tracić z oczu tego, czego pragnie, nawet kiedy przychodzą chwile, gdy zdaje się, że świat i inni są silniejsi. Sekret tkwi w tym, by się nie poddać''
Paulo Coelho ,,Piąta Góra''
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kara
post 18.04.2006 18:47
Post #123 

Absolwent Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 666
Dołączył: 12.11.2005
Skąd: 3miasto

Płeć: Kobieta



Toskana--> moim zdaniem bardzo pasuje... Dumna Hermiona nie prosi o pomoc bierze życie za kark... A wszystko potem dla córki... u matek już tak jest. Np. Matka Pelikan jak nie ma jedzenia dla młodych wyrywa sobie mięso z własnej piersi i daje młodym... to jest POŚWIĘCENIE matki...


--------------------
Luke I'm your father!!!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Toskana
post 20.04.2006 23:06
Post #124 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 23
Dołączył: 22.03.2006
Skąd: Z podświadomości

Płeć: Kobieta



Kara -- u zwierząt zdarza sie też, że matka zjada własne dzieci. Dobra, ale zostawmy zwierzaki w spokoju smile.gif Zgoda, masz rację... jest dumna i bierze życie za kark, nie prosi nikogo o pomoc, z tym sie zgodzę, jednak dalej nie pasuje mi, że wybrała ,,najstarszy zawód świata'' . Jednak to jest tylko moje zdanie. Może zawsze wyobrażałam sobie ją jako kogoś innego włpywa na to, że tak myślę.
Pozdrowienia
Toskana

*Żeby nie nabijać niepotrzebnie nowych postów. Fauna, przeczytałam jeszcze raz i przyznaje się do błędu. Jak czytałam drugi raz, spojrzałam na to innym okiem. I muszę przyznać racje, autorki dobrze wyjaśniły jej wybór. A ten znowu świadzczy o jej poświęcieniu i oddaniu dla córki.

Ten post był edytowany przez Toskana: 02.05.2006 15:05


--------------------
,,Nikt nie może tracić z oczu tego, czego pragnie, nawet kiedy przychodzą chwile, gdy zdaje się, że świat i inni są silniejsi. Sekret tkwi w tym, by się nie poddać''
Paulo Coelho ,,Piąta Góra''
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Fauna
post 21.04.2006 16:57
Post #125 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 80
Dołączył: 13.02.2004




QUOTE
nie pasuje mi, że wybrała ,,najstarszy zawód świata''

a jaki miała wybrać? Płatnego mordercy? tongue.gif Bo autorki wyraźnie przestawiły sytuację, w której "szlama" ( a dodatku samotna matka) nie ma wielkich szans na zdobycie "normalnego" etatu.

Według mnie ta część jest tak samo dobra, jak pozostałe, fanfick jest opowiadany po mistrzowsku smile.gif To moje ulubione opowiadanko w Kwiecie Lotosu, może dlatego, że jedne z pierwszysch biggrin.gif


--------------------
"Połowy z was nie poznałem i w połowie tak dobrze jak bym chciał. A mniej niż połowę chciałbym znać choć w połowie tak dobrze jak na to zasługują."
/Bilbo Baggins/

(\__/) This is Bunny. Copy Bunny into
(O.o ) your signature to help him
(> < ) on his way to world domination
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

6 Strony « < 3 4 5 6 >
Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.03.2024 13:09