Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )


Midnight Napisane: 23.01.2010 16:13


Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 5
Dołączył: 18.12.2009
Nr użytkownika: 14021


Pierwszy raz przeczytałam tak dobre opowiadanie jednym tchem.
Żałuje tylko, że nie ma opisu wyglądu Daniela, oraz innych postaci - choć za bardzo nie rzuca się to w oczu,jednak byłoby mile widziane.
Cała fabuła, pomysł oraz akcja są niepowtarzalne.
Jeszcze nigdy nie czytałam żanego opowiadania całkowicie nawiązującego do Podróży w Czasie.
Fakt, widziałam pare błędów takich jak zjadanie "nie" bądź końcówek wyrazów, ale uznam, że akurat w tych momętach pisania FF klawiatura ci szwankowała wink2.gif
Nie mniej jednak nie niszczy to mojego uznania względem treści Twojego opowiadania.
Mam nadzieje że w przyszłości uda Ci się napisać jeszcze wiele równie ciekawych opowiadań.

Życzę weny,
Midnight


  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #371195 · Odpowiedzi: 9 · Wyświetleń: 8553

Midnight Napisane: 26.12.2009 12:44


Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 5
Dołączył: 18.12.2009
Nr użytkownika: 14021


Rozdział 1
Dobre złego początki

„Los każdemu wyznacza rolę, którą każdy znosi tylko dlatego,
że widzi się w niej z jak najlepszej strony”
~Władysław Grzeszczyk — Parada paradoksów




No i tak się skończyła moja nauka w Rashmort*.
Moja matka się wściekła, choć to za mało powiedziane. Chwilami myślałem, że zabije dyrektora. Wiele razy mama widziała, że mam jakieś problemy, ale stanowczo mówiłem „NIE!” gdy proponowała rozmowę z dyrektorem. Miałbym jeszcze większe kłopoty niż miałem dotychczas.
Widać moje rany fizyczne przechyliły szale, jej rodzicielskiej cierpliwości.
Dyr oczywiście próbował załagodzić sytuacje, co nie szło mu zbyt owocnie.
Po długich negocjacjach (czyt. mordobiciu) moja rodzicielka postanowiła mnie przepisać do innej szkoły.
Ja osobiście uważałem, że listopad to nie jest dobry czas na tego typu akcje - bo tak szczerze, która szkoła przyjmie ucznia trzy miesiące po rozpoczęciu roku. Poza tym wolałem dusić się we własnym sosie. Nie potrzebowałem kolejnych ludzi, u których znów będę popychadłem. Wolałem już swoich… choć jechało im z paszczy, to przynajmniej wiedziałem czego się spodziewać.
Jednak matka jak zwykle coś wymyśliła – chyba ma za dużo czasu, gdy rozwiodła się z ojcem – i zapisała mnie do Hogwartu.
Do HOGWARTU!
Ta szkoła nie kwalifikuje się nawet do pierwszej dziesiątki najlepszych magicznych szkół.
Czy ona wie jak tam obniży się mój poziom. Nikogo nie znam? W ogóle jak ja wyglądam? Czy ona sądzi, że nie zrobię sensacji na „dzień dobry”? To tylko irytuje ciemiężycieli!
Poza tym…Czy ona domyśla się, że to nic nie zmieni?!
Skoro jestem… jestem…f…fff… Frajerem, to nim będę… taki się urodziłem!
Tego się nie da zmienić… moje życie jest jednym pasmem porażek. Dzięki tym dwóm głąbom przynajmniej wiem teraz, kim jestem. Zajęło mi to wprawdzie piętnaście lat mojego życia, ale lepiej późno niż wcale… nie prawdaż?
Poza tym, to wszystko przez ten mój pech!
Mam pecha od urodzenia, to przy mnie wszystko się tłucze, pali, ginie i co tam jeszcze – zdarza się oczywiście, że przyłożę do tego swoje łapy, ale robię to absolutnie nieświadomie, albo w stresie, których mam zaskakująco dużo ostatnio.
Nie mam pojęcia czy to jakaś klątwa rzucona na moją rodzinę, albo coś w tym stylu, czy po prostu to, że urodziłem się pod pechową gwiazdą.
Nie wiem czy 17 września to pechowa data, ale to, że jestem zodiakalną Panną to chyba napewno. Chłopak Panną. Aż niewiadomo czy płakać, czy się śmiać.
Ech… takie to moje szczęście…. Mama mówi, że to minie - więc, pozostaje mi tylko czekać. Byle nie za długo.

Wracając do tematu.
Mama nie chciała tracić czasu, dlatego po dwóch tygodniach domowych pieleszy, moja rodzicielka oznajmiła, że jadę do Hogwartu. Pewnie uznała, że kompletnie się rozleniwię, po przynoszeniu mi różnych smakołyków do łóżka - widocznie rozczuliło ją moje okrutne dzieciństwo. Potem jednak zaczęły mi się goić rany, więc jej matczyne zapędy zostały stłumione.
Uznała, że sobie poradzę i wysłała sowę do dyrektora tej szkoły zawiadomieniem, że przyjadę w niedzielę.
Jak się pewnie domyślacie, jest niedziela, a ja jestem na stacji King’s Cross.

Dworzec był zatłoczony, jak zwykle. Wszyscy krzyczeli, śmiali, biegali po całym peronie czegoś szukając. Na peronie dziewiątym było tego dnia tyle ludzi, że gdyby ktoś chciał na siłę się wepchnąć, zapewne ktoś by wypadł na tory.
„Może, to będę ja…?” – przemknęło mi niespodziewanie przez głowę, ale zaraz odgoniłem tą dziwną myśl i zacząłem się uważnie rozglądać na boki.
Nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć przy takim pechowcu jak ja.
Wyjąłem swój bilet i dokładnie sprawdziłem czy to napewno chodzi o ten peron.
Nie powiem, że peron 9 i ¾ mnie nie zaniepokoił, ale przynajmniej byłem na czas.
Z tego, co zdążyłem zauważyć była godzina 10:45, a odjazd, o 11:00, więc miałem jeszcze 15 minut na przemyślenie sprawy dziwnego peronu.
Nie mogłem tak po prostu kogoś zapytać. Byli tu w końcu Mugole. Nie mogłem też liczyć na niczyją pomoc – wszyscy uczniowie już od dwóch miesięcy byli w szkole i sądzę, że wszyscy tam dotarli 1 września. Sądzę nawet, że to pewne.
Moje zestresowanie się powiększyło, gdy zostało tylko 10 minut do odjazdu Hogwart Exspress.
Naciągnąłem mocniej torbę na ramie i pociągnąłem za sobą połataną walizkę – mój pech ujawniał się na każdym ze sprzętów.
Przyspieszyłem kroku. Nie wiedziałem, dlaczego to robię, nie wiedząc gdzie mam tak właściwie iść, ale to chyba dodawało mi otuchy, bo poczułem, że moje zestresowanie spada.
- Mike! - ktoś krzyknął moje imię.
Odwróciłem się natychmiast nie przerywając marszu. Miałem nadzieje, że ktoś mi pomoże i w końcu pokaże gdzie mam iść.
Jakie było moje rozżalenie gdy krzyczącą osobą okazała się piękna krótkowłosa dziewczyna. To znaczy, nie byłem rozżalony tym, że woła mnie jakaś piękna dziewczyna – to byłoby jakieś urozmaicenie, – ale tym, że woła kogoś innego, bo po chwili jakiś wysoki mężczyzna złapał ją w obcięcia. Nie mogłem powiedzieć, że był brzydki, garbaty i miał powykrzywiane ręce, – choć bardzo chciałem - ale nie dorównywał urodzie dziewczyny. Gdybym był dziewczyną mógłbym nawet rzec, że ten brunet jest przystojny…, ale nie jestem, więc zapomnijcie o tym.
Odwróciłem się od nich, miałem ważniejsze sprawy niż gapienie się na jakąś obściskującą parę zakochanych.
Odgarnąłem słomiane włosy, jakby od niechcenia je przygładzając i nagle poczułem jakbym uderzył w jakiś wysoki hydrant. Twardość była identyczna – już wiele razy natrafiałem na takie hydranty - tyle, że ten sięgał mi do połowy klatki piersiowej… poza tym… HYDRANT na peronie?!
Schyliłem się i zobaczyłem starszą panią, która nerwowo poprawiała swój koczek. Była chyba bogata, bo jej czerwony kostium wykańczał szal z lisa, a uszy zdobiły klipsy z jakimiś drogimi kamieniami. Nie zdziwiłbym się gdyby to były diamenty.
Staruszka spojrzała na mnie jak na wyjątkowo obrzydliwego robaka i krzyknęła tak niespodziewanie, aż odskoczyłem do tyłu:
- Ty hultaju! Popatrz, co narobiłeś, prawie mnie zabiłeś! Gdzie są twój rodzice zaraz się z nimi rozmówię, już ja im nagadam o twoich wątpliwych manierach…- paplała jak katarynka.
Byłem taki roztrzęsiony, że zapomniałem, co to znaczy mówić. Dziwnym trafem staruszka przypominała mi moją starą nauczycielkę od astronomii – identycznie mnie przerażała.
- Ja prze-przepraszam, ja nie…- zacząłem nieporadnie.
- Jaka to bezczelność! – krzyknęła rozwścieczona uderzając mnie swoją małą torebką, która na oko wyglądała na bardzo drogą - Przerywać damie!? Ja ci dam ty mały hultaju… - krzyknęła, po czym uderzyła mnie ponownie.
Nie miałem pojęcia, co mam robić, jakaś niewyżyta kobieta biła mnie torebko, bo na mnie wpadła.
Mój pech dał znów o sobie znać, gdy przypomniałem sobie o bilecie, którego nie znalazłem w ręce.
Rozejrzałem się po bokach osłaniając się ręką przed krokodylową torebką staruszki.
Zauważyłem, że coś zamigotało na ziemi.
Nad niczym się nie zastanawiając padłem na asfalt, szukając biletu.
Staruszka chyba zrozumiała to opacznie, bo:
- Nie dość, że bezczelny hultaj, to jeszcze zboczeniec! POLICJA! – Zaczęła wołać na całe gardło.- Na pomoc!!!
Spojrzałem na nią nierozumnym wzrokiem - przynajmniej tak się czułem. Mój rozum od razu wrócił, gdy usłyszałem gwizdek policyjny. Odwróciłem się za siebie.
W moją stronę biegł mężczyznę w policyjnym mundurze z gumową pałką na podorędziu. To już przeszło wszelkie granice i zaczynało wyglądać niebezpiecznie. Moja konsternacja się powiększyła, gdy usłyszałem z głośników na peronie przesłodzony żeński głos:
- Za 4 minut godzina 11:00, pociąg do Aberdeen** nadjedzie za… - wtedy już przestałem słuchać.
Te 4 minut do jedenastej, brzmiał jak wyrok.
Złapałem za rączkę walizki i pociągnął ją przed siebie. Bilet nie był tak ważny jak moje życie.
Nie wiedziałem gdzie mam iść… to znaczy wiedziałem. Na peron 9 i ¾… tylko był taki mały problem : „NIEMA TAKIEGO PERONU!!!”
Na razie miałem jedno zadanie, nie dostać się w łapy tego policjanta.
Biegłem przepychając się między ludźmi, którzy mruczeli pod nosem niecenzuralne określenia w moim imieniu – nie przejąłem się zbytnio, nie raz zostawałem mianowany gorszymi. Wiem, to było głupie z mojej strony. Najlepiej by było gdybym się zatrzymał i wytłumaczył policjantowi głupotę staruszki, ale : a) nie miałem czasu, b) mój pech na pewno pokrzyżowałby mi jakoś plany i c) gumowa pałka napawała mnie strachem.
Wolałem, więc biec, nie wiedziałem, dokąd, ale biec.
Zauważyłem, że peron dziewiąty się zaraz skończy i że pomiędzy dziesiątym jest barierka.
Skrzywiłem się i uznałem, że lepiej już będzie się zatrzymać. Nie chcę mieć utarczki z prawem, a poza tym rozpłaszczenia na kamiennej ścianie nie było zbyt nęcące.
Jednak jak zwykle coś poszło nie tak.
Pewnie nie uwierzycie mi, kiedy powiem wam, co się stało.
No więc… but mi się rozwiązał.
Tak.
Klasyka, mojego życia.
Już czułem ból ramienia, gdy zetknę się z ścianą. Byłem zaledwie dwadzieścia centymetrów od niej - napiąłem wszystkie mięśnie i zacisnąłem zęby – jeszcze kawałeczek – zamknąłem oczy spodziewając się strasznego wstrząsu i łoskotu…
Nic takiego się nie wydarzyło… upadłem na ziemie.
Na ziemie? Przecież była przede mną ściana!
Wstałem otrzepując się.
To był jakiś inny peron. Był cały pusty. Przy peronie stał czerwony parowóz, a za nim puste wagony. Na tablicy widniał napis : Pociąg ekspresowy do Hogwartu, godzina jedenasta.
Spojrzałem za siebie i tam, gdzie była barierka zobaczyłem łuk z kutego żelaza z napisem : Peron numer dziewięć i trzy czwarte.
A więc udało się.***
- Tak! – podskoczyłem do góry jak pięciolatek który dostał wymarzoną miotłę.
Nagle zabrzmiał gwizd pociągu. Z parowozu uniósł się większy kłąb pary.
„Faktycznie” – pomyślałem szukając wzrokiem zegara.
- Jedenasta!
Pociąg zaczął powoli ruszać.
„Szlag”
Złapałem swoje bagaże i podbiegłem do pociągu.
Wrzuciłem do otwartego przedziału walizkę, a potem torbę.
Pociąg jeszcze bardziej przyspieszył, a mnie kończył się pas peronu.
Przyspieszyłem razem z pociągiem i złapałem rączkę drzwi wagonu przyciągając się do niej.
Wskoczyłem do przedziału w ostatniej chwili gdy mijaliśmy jedną ze ścian tunelu.
Wpadłem do środka trzęsąc się nienaturalnie. Przytulałem do siebie swoją torbę, jakby była ostatnią rzeczą, na której mi zależało.
Odwróciłem się na plecy oddychaj niemiarowo.
- Jeszcze pare takich akcji a umrę na zawał – mówiąc to wstałem.
Wziąłem swoje bagaże i zamknąłem drzwi wagonu, za którym migał rozmazany obraz łąk.
Naciągnąłem mocniej torbę i poszedłem wybrać któryś z przedziałów – dziś cały pociąg był mój.

________________________________________________________________

* Rashmort – utrzymująca się w pierwszej dziesiątce najlepszych szkół na Świecie od 1543 roku, niezależna szkołą dla wybitnie uzdolnionych.
** Aberdeen - miasto w Wielkiej Brytanii, położone w północno-wschodniej Szkocji.
***fragment zapożyczony, oraz przerobiony na potrzeby opowiadania, z książki „Harry Porter i Kamień Filozoficzny – Rozdział szósty”
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #370727 · Odpowiedzi: 1 · Wyświetleń: 4666

Midnight Napisane: 18.12.2009 21:14


Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 5
Dołączył: 18.12.2009
Nr użytkownika: 14021


No nie jest to może...najwyższych lotów, ale lekkie i przyjemne.
Jak tu już mówiło pare osób, nie przejmuj się niektórymi komentarzami i pisz dalej skoro robisz to dla swojej przyjemności i przyjemności niektórych forumowiczów. Swoją drogą, ja bym się nie przejmowała docinkami ze strony "komenatorów", bo po to są - by dawać swoją opinię...której możesz oczywiście nie słuchać wink2.gif jeśli nie chcesz.
Nie warto się... fochać.

Pozdrawiam czekolada.gif


  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #370595 · Odpowiedzi: 24 · Wyświetleń: 15730

Midnight Napisane: 18.12.2009 21:01


Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 5
Dołączył: 18.12.2009
Nr użytkownika: 14021


Sam najpierw muszę wyrazić swoje zaszokowanie tym, że jeszcze nikt nie skomentował pierwszego rozdziału!

Rozdział wydaje się niezły, poczułam nawet niedosyt przez długość notki, która jest stanowczo za krótka - i to chyba jedyny minus.
Z twojego opisu, oraz po przeczytaniu rozdziału, mogę stwierdzić, że Lucjusz na pewno nie jest niewiniątkiem - przez co jest jeszcze bardziej pociągający tongue.gif
A może poprostu mam słabośc do Malfoyów..? Nie ważne!
No cóż, nie doszukałam się w tekście błędów ortograficznych, ani interpunkcyjnych - ale kim, że ja jestem, by oceniać ten typ błędów skoro dostałam łatkę dyslektyka.
Piszesz składnie, bez tzw. zgrzytów i sądząc po tekście starasz się jak sądzę, by twoi bohaterowie byli kanoniczni - za co masz koleny plus z mojej strony.

No cóż, czekam na dalszy rozwój akcji wink2.gif
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #370593 · Odpowiedzi: 1 · Wyświetleń: 4376

Midnight Napisane: 18.12.2009 15:09


Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 5
Dołączył: 18.12.2009
Nr użytkownika: 14021


No cóż, na bank nie jest to moje pierwsze opowiadanie, ale sądzę, że jak na razie jest najlepsze ze wszystkich – a już na pewno najlogiczniejsze... Przykro to mówić, ale nigdy nie miałam możliwości dokończenia żadnego z moich tworów.
Tym razem mam nadzieje, że to się zmieni.



ZEMSTA FRAJERÓW

Beta ( na połowę etaty ): Gaduła



Prolog

„Frajer - osoba dająca się łatwo nabrać,
nadmiernie wierna normom moralnym,
które przez wielu nie są przestrzegane.”
~Wikisłownik

„Samotność nie bierze jeńców:
albo zabija, albo puszcza wolno.”
~ Jonathan Carroll - Czarny koktajl


Leżałem na szkolnej kafelkowej posadzce w łazience. Przytulałem swoją twarz do zimnej podłogi, która dawała nikły upust bólu.
W tej chwili przeklinałem siebie za to, że nie wziąłem różdżki. Człowiek w mojej sytuacji społeczno-szkolnej już dawno powinien się nauczyć by brać tak ważny przedmiot, dzięki któremu można przetrwać do końca szkoły. Jednak chyba jestem zbyt dużym fajtłapą by o tym pamiętać.
Słyszałem dzwonienie w uszach i dziki śmiech tych dwóch mięśniaków z klasy wyżej.
Nie mogłem skupić wzroku na jakimś punkcie. Wszystko zlewało się w jedną masę, albo podwajało wywijając dziwne salta przed moimi oczami.
Nagle znów poczułem kopnięcie w brzuch, a potem w twarz. Poczułem jak coś ciepłego cieknie mi po brodzie. Wytarłem usta rękawem swojej szkolnej marynarki i próbowałem się podciągnąć, żeby wstać. Wiem ze to może wydawać się trochę głupie. Uciekać, kiedy jest się na wpół żywy, ale po tym, co przeszedłem, można się było po mnie wiele spodziewać.
Gdy już prawie podkurczyłem nogi ktoś stanął mi na lewej ręce, i znów opadłem na podłogę:
- Uciekamy? – spytał jeden z nich, a jego głos stawał się z każdą nutą coraz bardziej zniekształcony.
- A czego się po nim spodziewałeś? – spytał drugi z podobnym tonem głosu – Przecież to nędzny... – ponownie poczułem ból w okolicy brzucha – szczur.- wysyczał.
A może to mnie wydawało się, że syczy, już nie reagowałem na pewne bodźce, a co gorsza zdałem sobie sprawę, że leże w kałuży krwi. Swojej krwi…
Ich śmiech znów zadudnił w mojej głowie.
Czułem się coraz bardziej ociężały.
„Zaraz zemdleje.” – pomyślałem słabo.
Zacząłem myśleć, co ze mną zrobią, gdy to się stanie. Dobiją mnie? Połamią ręce… nogi? Zostawią mnie żebym się wykrwawił…? A to wszystko dla tych paru knutów w moim portfelu. Tylko, dlatego, że maja taki kaprys i wybrali takiego słabeusza jak ja. Żeby się zabawić? Czy to, dlatego mnie katują…?
Nigdy wcześniej tego nie robili. Najwyżej popchnęli, uderzyli w głowę otwartą ręką, wyzwali, ale pobili do krwi?
To było… dziwne.
Nagle przestali się śmiać.
Poczułem, że jeden z nich łapie mnie za kołnierz koszuli i unosi nieco wyżej. Czułem jego odór z ust i gdybym nie miał aż tak rozmytego obrazu, pewnie bym się porzygał.
- Jesteś ciekawy, dlaczego to robimy? – spytał mnie przybliżając swoją twarz do mojej.
Nie odpowiedziałem. Ciężko było mi się nawet skupić na jego twarzy.
- Twój kolega zadał ci pytanie! – warknął drugi i kopnął mnie w bok.
Zasyczałem z bólu, ale pokiwałem ciężką głową by dać im znak, że chciałbym znać odpowiedź.
- Dlaczego cię teraz bijemy? – spytał ściszając głos. – Jak sądzisz?
Spojrzałem na niego na wpół przytomny:
- Bo chcecie moich pieniędzy…- wybuczałem jak pijany.
- Otóż nie! – krzyknął chłopak który mnie trzymał, po czym zwrócił się do swojego kumpla – A podobno jest inteligentny…
W grze świateł zauważyłam, że drugi chłopak wzrusza ramionami.
- Nie domyślasz się? – spytał ten który mnie trzymał – Nie domyślasz się dlaczego, wszyscy cię wyzywają, dlaczego cię omijają, nie akceptują. Dlaczego nie masz przyjaciół? Kolegów? Dziewczyny…? – gdy powiedział ostatni wyraz obaj zachichotali.
Poczułem nieoczekiwany ucisk przy sercu, który bezwiednie wyciskał mi łzy. Zamknąłem oczy, żeby się nie rozpłakać. To była ostatnia rzecz, jaką chciał im pokazać.
-Wiesz, dlaczego? - spytał mnie ponownie – Bo jesteś…
Nastał chwila ciszy.
Ta cisza była tak gęsta, że można było ją kroić nożem. Otworzyłem oczy próbując się skupić na jego twarzy. Nie chciałem mu pokazać, że się boje, wstydzę… spojrzałem mu prosto w oczy – przynajmniej sądziłem, że to one – i czekałem.
- Jesteś f r a j e r e m . – powiedział chłopak.
Na chwile mój obraz stał się wyraźniejszy, jakby klapki spadły mi z oczu.
Zobaczyłem nienaturalnie wykrzywioną twarz chłopaka. Uśmiechał się do mnie w tak jadowity sposób, że aż czułem większy ból twarzy.
„A może to, dlatego że złamali mi nos?” – Spytałem sam siebie.
Znów ściany zadudniły od ich śmiechu.
- A frajerzy…- zaczął ponownie - … to niższy gatunek. Trzeba go tępić. Powiem szczerze, że jesteście nawet gorsi od kujonów.
- To powinien być zaszczyt dla ciebie, że w ogóle z tobą rozmawiamy… - dodał drugi.
- Więc zniżyliście się do mojego poziomu? – z moich ust wyszło pytanie, którego nie chciałem wypowiedzieć.
Zaczynałem podejrzewać, że mój mózg jest w zmowie z tymi gorylami, i chce mi jeszcze bardziej utrudnić życie.
- Co powiedziałeś…- zasyczał jeden z nich i już unosił prawą rękę by znów mnie uderzyć, ale ktoś wszedł do środka.
- Dziewczyny mówię wam to… ohhh! – powiedział kobiecy głos, który potem przerodził się w pisk strachu, który nawiasem mówiąc przepoławiał moją głowę na dwie połówki.
Usłyszałem serie rozgorączkowanych kroków. Pisk zaczął się stopniowo ściszać, za co byłem im bardzo wdzięczny.
„Pewnie uciekły”- pomyślałem filozoficznie.
- Spadamy. – krzyknął jeden z moich oprawców.
Widziałem już tylko plamy kolorów. Dwa ciemne punkty wybiegły z łazienki. Pozostawiając mnie z jarzeniówką naścienną sam na sam. Przez nią od początku nic nie widziałem, a teraz już całkowicie tonąłem w bieli.
Schyliłem głowę, żeby tylko jej nie widzieć. Patrzyłem teraz w kałuże swojej krwi. To znaczy nie byłem pewny czy to ona, ale czerwień faktycznie się wybijała spoza bieli kafelków.
Zamknąłem oczy.
„Czy naprawdę jestem frajerem?” – spytałem siebie w myślach – „Czy naprawdę moje życie to jeden wielki żart?”
Czułem, że odpływam, a w tym czasie przed moją głową pokazywały się obrazy z przed lat. Jakim to byłem kołem u wozu. Za wszelką cenę próbowałem sobie przypomnieć kogoś, kto mnie lubił, kogoś, kto mnie doceniał, kogoś, kto pomagał mi bezinteresownie – kolegę. Nic.
Nikogo, komu na mnie zależało… czy to możliwe?
Świat wirował niemiłosiernie szybko.
I gdy już wiedziałem, że stracę przytomność, w głowie zadudnił mi jeden wyraz: „Frajer!”
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #370590 · Odpowiedzi: 1 · Wyświetleń: 4666


New Posts  Nowe odpowiedzi
No New Posts  Brak nowych odpowiedzi
Hot topic  Gorący temat (Nowe odpowiedzi)
No new  Gorący temat (Brak nowych odpowiedzi)
Poll  Sonda (Nowe odpowiedzi)
No new votes  Sonda (Brak nowych odpowiedzi)
Closed  Zamknięty temat
Moved  Przeniesiony temat
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.03.2024 17:23