Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )


artemis Napisane: 20.10.2006 19:19


Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 9
Dołączył: 07.11.2005
Skąd: Poznań, ale rezyduję w stolicy
Nr użytkownika: 3890


Musiałam się dowartościować honey ;]
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #281464 · Odpowiedzi: 4 · Wyświetleń: 4450

artemis Napisane: 20.10.2006 12:44


Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 9
Dołączył: 07.11.2005
Skąd: Poznań, ale rezyduję w stolicy
Nr użytkownika: 3890


PoDtrzymać, już zmieniam.
A co do policzków, to zawsze mi się wydawało, iż wyginają w uśmiechu, ale może się mylę...
Pozdrawiam.
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #281406 · Odpowiedzi: 4 · Wyświetleń: 4450

artemis Napisane: 20.10.2006 02:42


Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 9
Dołączył: 07.11.2005
Skąd: Poznań, ale rezyduję w stolicy
Nr użytkownika: 3890


Początek.

Ot, króciutka i nieco nieudolna jednopartówka o wyjątkowo niewdzięcznym tytule. Nic wielkiego. Z góry przepraszam za błędy interpunkcyjne- przesiedziałam wraz z moją szanowną betą kilka długich wieczorów, lecz nie wiem czy wyłapałyśmy wszystko. Wszelakie niedociągnięcia proszę wytykać.
Dedykuję Szarej, za betę i Ciasteczku, za komentarze ;]



Kuchnię Weasley’ów wypełnił zapach świeżo upieczonych ciasteczek i czarnej, mocnej kawy, co razem stanowiło znak, że ojciec rudzielców powrócił do domu po kolejnym ciężkim dniu w Ministerstwie- w biurze nie respektował słowa „Wigilia”. Z kilku ustawionych na starej mugolskiej kuchence gazowej garnków od czasu do czasu wydostawały się obłoczki pary, na parapecie jednego z okien studziła się szarlotka.
W Norze zebrała się już większość Zakonu, by wraz z jej mieszkańcami świętować Boże Narodzenie. Oczekiwano jeszcze tylko na Fleur, Billa i ich półroczną Michelle oraz na Lupinów… Choć do przybycia tych ostatnich, wielu zebranych miało poważne obiekcje. Podobno Tonks postanowiła, że tegoroczne Święta spędzą we dwoje. A raczej we troje, lecz o tym wiedzieli jedynie wybrani. Różowowłosa aurorka stwierdziła (ach, ten upór kobiet w ciąży), mimo protestów Molly, iż ową radosną nowinę oznajmi mężowi dopiero podczas rozdawania prezentów.
Stary ścienny zegar wybił ósmą, gdy drzwi domu Weasley’ów otworzyły się, ukazując dwie ośnieżone postacie. Radosny gwar ucichł, ponieważ zdziwienie odebrało gościom mowę. Zamiast Fleur oraz Billa do pomieszcznia wszedł nieco młodszy syn Arthura i Molly wraz z nieznaną nikomu dość niską, lekko zaokrągloną, lecz bardzo sympatycznie się prezentującą blondynką o dużych, brązowych oczach. Wydawała się lekko przerażona całą sytuacją. Za to Charlie, bo właśnie o nim mowa, wręcz promieniał, co wraz z płomiennorudymi włosami powodowało, że korpulentny optymista zdawał się być jeszcze bardziej zadowolony z życia niż zazwyczaj.
- O... Jak tu dużo ludzi.- zachichotał, wyginając w radosnym uśmiechu zaczerwienione od mrozu policzki. Poza nowoprzybyłymi nikt się nie poruszył.
Wreszcie zza stołu wstała siedemnastoletnia Ginny. Najmłodsza z pociech Weasley’ów od dawna nie przejmowała się tym, co myślą o niej inni, dlatego też już po chwili wisiała, ni mniej ni więcej, ale na szyi swego ulubionego brata.
- Co ty tu robisz?- pytała, obściskując rudzielca.- I kto to?
Wzrok zgromadzonych w jadalni gości spoczął na towarzyszce Charliego, sprawiając tym samym, że spłonęła ona szkarłatnym rumieńcem.
- Pozwólcie, że przedstawię wam Sarę.- to powiedziawszy, mężczyzna wyswobodził się z objęć siostry i otoczył ramieniem lekko zażenowaną powszechnym zainteresowaniem kobietę.- Saro, to są… To są wszyscy.
Lakoniczna wypowiedź dwudziestosześcioletniego pracownika Dragons Inc. wywołała niekontrolowany wybuch śmiechu, który na dobre rozluźnił atmosferę. Każdy podchodził, witając się z synem gospodarzy i tajemniczą Sarą.
Ginny przechyliła głowę i zaczęła dokładniej studiować postacie nowoprzybyłych. Domyślała się, że coś było nie tak. Po prostu za dobrze znała Charliego. Wiedziała, iż ot tak nie przyprowadziłby na Wigilię jakiejś swojej znajomej. Smoka, owszem. Ale nie kobietę. I to całkiem ładną, jak zauważyła młoda Weasley’ówna. Może nie należała do najchudszych, lecz na pewno nie była gruba. Ba! Ginevra nie określiłaby jej nawet jako „pulchną”. Poza tym, blondynka miała miłe rysy, a od jej postaci biło coś w rodzaju bardzo przyjaznej aury. Takiej aury, która otacza na przykład kobiety w ciąży, tudzież świeżo upieczone matki.
Rudowłosa zamrugała niepewnie na tę myśl, jednak szybko odrzuciła ów absurdalny pomysł.
Przed dwójką nowoprzybyłych stanęła pani Weasley i uśmiechnąwszy się szeroko, uścisnęła oboje.
- No, a może Saro, ty nam coś powiesz o sobie.- zaczęła wesoło Molly, prawie siłą zdejmując z syna oraz jego towarzyszki ich przemoczone płaszcze i wskazując im miejsce przy suto zastawionym stole.- Gdzie studiowałaś?
- Mamo.- spróbował Charlie, lecz blondynka powstrzymała go karcącym wzrokiem.
- W Oxfordzie, pani Weasley.- odpowiedziała grzecznie, a Ginny miała wrażenie, że głos kobiety wręcz ocieka sympatią, czy może raczej ciepłem.- Literaturę.
Starsza czarownica pokiwała głową z aprobatą i jednym machnięciem różdżki napełniła kubki zebranych nową porcją herbaty, a w przypadku swego męża - kawy.
- Tak, literatura magiczna to bardzo ciekawy przedmiot.- powiedziała Molly, niewątpliwie chcąc podtrzymać konwersację, na co wielkie, brązowe oczy skierowały się w stronę rudowłosego pogromcy smoków. Ten jedynie kiwnął głową.
- Szczerze mówiąc, pani Weasley, studiowałam normalną, znaczy mu…mugolską literaturę.
- Och, doprawdy?- Arthur, pogrążony dotąd w rozmowie z Szalonookim Moody’m, poderwał się momentalnie.- Czyż oni nie są fascynujący?
Sara zamrugała zdezorientowana.
- Przepraszam, ale kto? – zapytała, a Ginny wydawało się, iż jej starszy brat poruszył pod stołem ręką. Udając, że upadła jej łyżeczka, siedemnastolatka pochyliła się i… Zamarła w pół drogi do podłogi. Na udzie blondynki spoczywała duża, piegowata dłoń Charliego i uspokajająco gładziła nogę kobiety. Dziewczyna szybko ocknąwszy się z pierwszego szoku, wydostała się spod stołu z triumfalnym uśmiechem. Wiedziała.
- No, mugole.
- Arthurze! – ostry głos Molly przerwał ową niezbyt składną konwersację.- Dobrze, powróćmy może do Sary i jej studiów. Kochanie, wnioskuję, że musisz, podobnie jak mój mąż, bardzo interesować się kulturą ludzi niemagicznych.
- Cóż, zanim ta prowadząca do nikąd rozmowa rozwinie się – przerwał matce Charlie, patrząc z uśmiechem na siedzącą obok niego blondynkę- chciałbym powiedzieć, że Sara nie jest czarownicą. Ani charłakiem.
Po raz kolejny tego wieczoru zapadła grobowa cisza, którą zmąciło jedynie uderzenie o podłogę czyjegoś kubka.
- Więc, na brodę Merlina, co ona tu jeszcze robi?!- pierwszy rezon odzyskał Szalonooki Moody i zerwawszy się z krzesła wycelował różdżką w głowę kobiety.- Trzeba jej zmodyfikować pamięć!
- Nie.- odpowiedział stanowczo oraz odrobinę za głośno Charles. Sara wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć.- Ona jest tu ze mną, a to oznacza, że nic nie będzie modyfikowane! I, jeśli łaska, pozwólcie mi dojść do słowa, zanim ktoś z was znów wyciągnie różdżkę.
Auror niechętnie opuścił swą mocno podniszczoną broń, po czym pociągnął zdrowo z nieodłącznej piersiówki. Młodszy mężczyzna odchrząknął i zaczął mówić.
- Ja i Sara. To znaczy my… My się zaręczyliśmy. Dwa miesiące temu, ale pomyślałem, że rozgłoszę to gdy już ustalimy datę ślubu. Jednak wieści sprzed, dosłownie, dwóch dni kazały mi nieco zmienić moje postanowienie. Otóż okazało się, ku mojej wielkiej radości, że będziemy mieli dziecko. Tak. Dziecko.
Uśmiech znów rozjaśnił obliczę dwudziestosześcioletniego rudzielca, czego nie dało się powiedzieć o twarzach zebranych.
- Słucham?- zapytała słabo Molly. Wtem, spojrzawszy karcąco na swego narzeczonego, powstała Sara.
- Pani Weasley, panie Weasley, ja bardzo przepraszam za zaistniałą sytuację.- zaczęła, patrząc z powagą na stare małżeństwo.- Prosiłam Charliego, żeby przekazał to państwu na osobności i w trochę inny, mniej hm… Brutalny sposób. Jednak, jak państwo zapewne najlepiej wiedzą, jest mu często trudno zachować pozory, gdy jest szczęśliwy. Czy zły. Ogólnie, raczej nie potrafi kryć emocji. Oczywiście zdaję sobie sprawę, iż spadło to na państwa dość niespodziewanie, lecz całym sercem mogę zapewnić, że ze wszystkich sił, szczerze kocham państwa syna. A, jeżeli to możliwe, jeszcze większą miłością darzę dziecko, które jest owocem naszego związku. Chcę obojgu dać szczęście, być dobrą żoną. Dobrą matką. Wiem, nie jestem, jak to państwo określają, „magiczna” i nie posiadam żadnych, z tym tytułem związanych, zdolności, jednak pragnę by nasz syn, czy córka je odziedziczyli po Charliem. Chcę żyć w czarodziejskiej społeczności, ponieważ wiem, że on tego pragnie. A jego marzenia, są moimi. Dlatego, mimo niezbyt dobrego wstępu, chciałabym… I jak sądzę Charlie również, prosić państwa o błogosławieństwo.
I chyba właśnie tą prośbą, pewna niepozorna blondynka ostatecznie podbiła wielkie serca Molly i Arthura.

FIN
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #281391 · Odpowiedzi: 4 · Wyświetleń: 4450

artemis Napisane: 20.10.2006 00:13


Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 9
Dołączył: 07.11.2005
Skąd: Poznań, ale rezyduję w stolicy
Nr użytkownika: 3890


Jest to jedno z lepszych opowiadań jakie ostatnimi czasy czytałam, a uwierz, jestem w tym temacie obeznana.
Piszesz ciekawie, choć prosto, posiadasz umiejętność łącznia świata magicznego z realiami. A to się u mnie chwali.
Historia, którą opowiedziałaś, nie należy do nadzywaczajnych. Ot, przypadkiem splecione losy dwójki ludzi.
Lecz czytając ją, miałam dreszcze. Raz się śmiałam, a raz znów chciało mi się płakać.
Piękne, po prostu piękne.

Artemis

P.S. Zapomniałabym ;] Uwielbiam Włochy, ich historię i opery. A "Nabucco" w szczególności. Pozdrawiam
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #281387 · Odpowiedzi: 2 · Wyświetleń: 13969

artemis Napisane: 03.12.2005 01:48


Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 9
Dołączył: 07.11.2005
Skąd: Poznań, ale rezyduję w stolicy
Nr użytkownika: 3890


Ekhem... Wynik mojej, zdeczka chorej wyobraźni. Enjoy /or not blush.gif /


Epizot 1, czyli jak Gertruda Whemper przeczytała książkę pt.:"Harry Potter i Kamień Filozoficzny"

-Toż to skandal!
-Oj babciu…Głupia książka tylko.
-Głupia książka, też mi coś! To stek kłamstw! Same bzdury!
-Oj babciu…
-Ja tego tak nie zostawię! Różdżki! Nie, to przechodzi ludzkie pojęcie!
-Oj babciu!
-I co to za prymitywne zaklęcia! Żadna szanująca się czarownica nie użyłaby tych dziwacznych… epleriamusów czy jak im tam!
-Expelliarmus, babciu.
-O! I jeszcze te zielone takie, phi! Abra Kadabra czy jakoś tak!
-Avada Kedavra babciu.
-No właśnie mówię! Abra Kadabra… Żałosne. To poniewiera honor porządnej czarownicy! Świechta nasze dobre imię!
-Oj babciu…
-Przestań mi tu ojować, tylko idź do lasu i zbierz trochę świeżych ziół! Krzyż mnie rozbolał od tych nerwów.
-Tak babciu.
-Wrzuć je do kociołka i wymieszaj porządnie.
-Tak babciu.
-I pamiętaj! Masz wszystko wyszorować, na błysk! Żadna szanująca się czarownica nie będzie pracować w brudzie. Nie to, co w tej książce. Doprawdy…Kamień Filozoficzny! Phi! Nikt nie może naruszać Zasad…
-To ja już pójdę babciu.
-Dobrze, moje dziecko…Sowy, phi! … Też mi coś…
***
-Ale ją zdenerwowałaś.
-Zamknij się.
-Byłem pewny, że zaraz miotnie w tę nieszczęsną książkę czymś ciężkim.
-A, co? Zgłosiłbyś się na ochotnika?
-Bardzo śmieszne…
-Żebyś wiedział.
-Co nie zmienia faktu, że… Aua! Za co to?!
-Powiedziałam-ZAMKNIJ SIĘ! Nie wiesz, że słów czarownicy nie należy lekceważyć?
-Wiem…Ale nie sądziłem, że to również dotyczy tych miniaturowych.
-Och, ty… Przerobię Cię na pokarm dla kur, słyszysz?! Tak uciekaj! Co za wredny ptaszysko…
***
-A ten cały Potter… Sądzisz, że by wytrzymał w naszym lesie? Bo ja wątpie. Od razu by go wilki zżarły!
-Babciu, doprawdy!
-Nieźle byśmy się ubawiły obserwując, jak próbuje użyć tej swojej RÓŻDŻKI. A w ogóle, co to za pomysł…
-Oj babciu, jedz, bo ci wystygnie. A taka dobra ta zupa. Pieczarkowa.
-Już jem, jem… Ale pomyśl. Polana, on pośrodku otoczony przez wilki. Prędzej się zsika niż coś im zrobi!
-BABCIU!
-Co? Pomarzyć staruszce już nie wolno?
-Nie o takich rzeczach!
-Ale ty jednak do matki podobna jesteś. Tak wykapana Megara. Właśnie! Gdzie jest Sebastian? Nie wrócił na obiad…
-Pewnie się czegoś wystraszył.
-On? Przypominam Ci moja droga, że ten kruk należy do Gertrudy Whemper! Moja duma mój… O widzisz! Już przyleciał Bądź tak dobra i otwórz mu okno. Mogłabym się założyć, że bez problemu prześcignąłby te ich sowy…
-Już otwieram. No, co się gapisz? Właź to środka! A ty babciu, nie myśl już o sowach tylko zajmij się jedzeniem!
-Nie trzeba jej było dawać tej książki…
-Zamknij się, bo nie ręczę za siebie!
-Już się boje! Co to? Gałka oczna?
-Pieczarka baranie!
-Nie baranie a kruku… Że też moja pani wzięła pod swój dach takiego przygłupa.
-Odwal się!
-Ej, wy dwoje! Spokój! Zjeść człowiekowi nie dadzą. Dobrze, że i z mojego kominka nie wylatują list, bo bym chyba od tego hałasu zwariowała… Czarodziejskie szachy, phi! Jakby zwykłe nie wystarczyły… Pewnie za trudne zasady…
-Babciu, jedz!
***
-Nie rozumiem, jak można nazwać las Zakazanym… No owszem, skoro się tam powpuszczało jakieś wredne stwory…
-Babciu. Przestań o tym myśleć. Proszę cię! Pończochy też wygotować?
-Nie, tylko bluzki, spódnice i fartuchy. Halki ręcznie. Swoją drogą ciekawe, kto im tam prał? Może mięli jakieś specjalne pomoce domowe… Chociaż nie, to byłoby zbyt mongolskie.
-Jakie?
-No mongolskie! Tak nazywali wszystko, co pochodziło od zwykłych ludzi.
-Mugolskie babciu.
-No! Dokładnie. Jakby magia była jakimś darem phi! Oczywiście, NIE KAŻDY osiągnie w niej rezultaty. Ale jeśli ma się talent…
-Jak ty?
-Jak ja… Nie trzep tylko wyciśnij a potem wywieś na słońce. Bo inaczej będziemy tu miały powódź.
***
-Gdzie idziesz moje dziecko?
-Nakarmić Azakiela babciu.
-Dziwne, że on się jeszcze rusza- tak grubego kocura to pewnie nawet ten ich Hogird nie widział!
-Hagrid babciu. Nie myśl już o tej książce, proszę cię!
-Jak mogę nie myśleć, skoro tyle w niej głupot, co? Krew jednorożca, też mi coś! Przecież te zwierzęta nie istnieją!
-Ja kiedyś jednego widziałam, tam przy wiosce…
-To Ted- wiesz, syn sklepikarza ten, co przychodzi do nas po wywar na kurzajki- kupił sobie konia a potem pomalował go na biało i jasnym sznurkiem róg mu doczepił. Też się naczytał tych bujd… Ciekawe, czy słyszał to porzekadło, że jednorożca może dosiąść tylko dziewica… A patrząc na młodą Doroty Holmes…
-BABCIU! Proszę!
***
-Babciu, na dworze czeka Ted, syn sklepikarza. Mówi, że nie jest w stanie osiodłać swojego konia.
-Och, naprawdę?
-Tak… Rozumiem, że nie chcę wiedzieć jak to zrobiłaś?
-Na wszystko przyjdzie czas moja droga, na wszystko przyjdzie czas… Ciekawa jestem, czy ten jej Globus też by tak potrafił!
-Jaki znowu globus, babciu?
-No z tej książki. Dyrektor, co niby taka szycha, a jedenastoletniego dzieciaka wysyła do walki.
-Babciu… Chodzi Ci o Albusa Dumbledore’a.
-No a niby, o kogo innego?
-Posłuchaj, może naprawdę będzie lepiej, jeśli zapomnisz o tej nieszczęsnej książce. I porozmawiaj z Tedem, bo się chłopak tam prawie popłakał.
-Powiedz mu, że już do niego idę. Sebastian!
-Tak?
-Zanieś to na pocztę… Tylko ani mru mru Alicji, czy wyrażam się jasno?
-Oczywiście. Jeśli mogę zapytać, co jest w tym liście.
-Niespodzianka.
***
-BABCIU!
-Tak dziecko?
-W porannej gazecie pisali, że autorka „Harry’ego Pottera” zachorowała na bardzo dziwną przypadłość. Lekarze są bezradni.
-Naprawdę?
-Tak. Mówiła, że dostała list, z którego wyleciał zielony pył.
-Nie może być! I co?
-Policja próbuje rozgryźć pseudonim nadawcy. Mówią, że podpisał się jako „Prawdziwa Czarownica.” Nie sądzisz, że powinnyśmy posłać jej odtrutkę?
-A niech sobie prosi tego swojego Mistrza Eliksirów- Snape'a! Jestem bardzo ciekawa, jak sobie poradzi! Mężczyzna w kuchni, phi!
-Babciu!
-Nie trzeba było...
-Babciu!
-Ale ona splamiła nasze dobre imię!
-Babciu! Natychmiast wyślemy Sebastiana na pocztę…
-Nieee… Błagam… Agonia! Umieram z wyczerpania!
-A chcesz po piórach?
-Właściwie, to nie jest aż tak źle…
-Widzisz? Babciu, jestem pewna, że jeśli do fiolki dołączysz kilka miłych słów pani Rowling zapomni o całym zdarzeniu.
-Skoro muszę…
***
-Richard, co to do cholery jest?
-Nie wiem. Ale lepiej nie przepuszczać. Po aferze z tamtą kopertą J.K. zrobiła się nadwrażliwa.
-Patrz! Jest podpis… Prawdziwa… O stary! To od tej samej!
-Szybko, wyrzuć zanim coś się komuś stanie!
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #243942 · Odpowiedzi: 6 · Wyświetleń: 6629

artemis Napisane: 02.12.2005 19:32


Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 9
Dołączył: 07.11.2005
Skąd: Poznań, ale rezyduję w stolicy
Nr użytkownika: 3890


Masz dobry styl- czyta się lekko przyjemnie, dużo opisów /mniam/
Nie zauważyłam żadnych wielkich przewinień językowych...
Ogółem podobało mi się, choć rzeczywiście- i mi się twórczość pani Terakowskiej nasunęła wink2.gif
Pozdrawiam!

A.
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #243907 · Odpowiedzi: 26 · Wyświetleń: 17877

artemis Napisane: 02.12.2005 19:24


Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 9
Dołączył: 07.11.2005
Skąd: Poznań, ale rezyduję w stolicy
Nr użytkownika: 3890


Podoba mi się, oj tak. biggrin.gif
Żelków nie znoszę, także się nie dziwię Hermionie ;]
Snape w kucyku piszesz... Mniam-trzymajcie mnie!
Cóż jeszcze...Hm... Myślę, że zasługujesz na nagrodę:

"No, to masz, siostro, cytrynowego dropsa" wink2.gif

Pozdrawiam

A.
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #243903 · Odpowiedzi: 37 · Wyświetleń: 24312

artemis Napisane: 02.12.2005 19:17


Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 9
Dołączył: 07.11.2005
Skąd: Poznań, ale rezyduję w stolicy
Nr użytkownika: 3890


"Za nią na nocnym niebie lśnił Mroczny Znak."

Mniam smile.gif

Średnio podobał mi się pomysł z pistoletem... Nóż owszem, ale pistolet?
Poza tym super. Klimaty rodem z filmów mistrza Tarantino.
Pozdrawiam!

A.


  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #243899 · Odpowiedzi: 2 · Wyświetleń: 4523

artemis Napisane: 28.11.2005 02:27


Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 9
Dołączył: 07.11.2005
Skąd: Poznań, ale rezyduję w stolicy
Nr użytkownika: 3890


Coś... No po prostu coś pięknego, niesamowitego, chyba sam Merlin nie byłby w stanie dostatecznie wychwalić "Nie Mów Do Mnie Sally!"
Krótkie, zabawne... Wspaniałe.
Ale czegóż innego spodziewać się po Toroj?
Doprawdy brak mi słów... Szczególnie odnośnie ostatniego akapitu laugh.gif
Cóż rzec więcej? Może tylko TOROJ! MASZ TALENT!
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #243594 · Odpowiedzi: 8 · Wyświetleń: 6710


New Posts  Nowe odpowiedzi
No New Posts  Brak nowych odpowiedzi
Hot topic  Gorący temat (Nowe odpowiedzi)
No new  Gorący temat (Brak nowych odpowiedzi)
Poll  Sonda (Nowe odpowiedzi)
No new votes  Sonda (Brak nowych odpowiedzi)
Closed  Zamknięty temat
Moved  Przeniesiony temat
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 23.04.2024 10:08