Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Misunderstood (zak)

Nadine
post 21.04.2003 18:26
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 24
Dołączył: 10.04.2003
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



Ok, umieszczam tego ficka. Chciałabym, żeby przeczytały go nowe osoby i jak najbardziej wyczerpująco oceniły. Nie chcę, żeby pojawiały sie takie komentarze, jakie były wszechobecne na poprzednim forum. Ten fock to moje pierwsze opowiadanie i niestety od czasu jego napisania cierpię na brak weny. Zaczynam już od tego wariować. Chce coś napisać a nie mogę..brrrr. No ale coź nie będę sie tutaj rozwodziła na temat moich flustracji wink.gif Nie zdziwię sie jeżli po przeczytaniu tego fficka najdzie was ochota na śmiech wink.gif

Misunderstood

Dziewczyna, która weszła do pokoju miała długie, sięgające ramion, jasnobrązowe włosy oraz duże, zielone oczy. Ubrana była w krótkie, czarne szorty i fioletową koszulkę bez rękawów. Mimo, iż wydawała się sympatyczna, było w niej coś niepokojącego. Udawała... bez wątpienia nie zachowywała się naturalnie. Nikt z obecnych w pomieszczeniu osób nie mógł tego jednak zauważyć. Nieznajoma była mistrzynią w swej sztuce. Szybko rozejrzała się po pokoju, jakby rozpoznając teren, po czym przywołała na usta swój najbardziej czarujący uśmiech. Mimo, iż wydawała się szczęśliwa, jej oczy pozostały czujne i zdecydowane...

Harry spojrzał w stronę drzwi. Stała w nich jakaś nieznajoma dziewczyna. Sprawiała wrażenie bardzo sympatycznej. Uśmiechnęła się, a on odwzajemnił ten uśmiech. Zaraz potem spostrzegł odznakę przypiętą do jej ubrania. Przedstawiała węża na zielonym tle. Nastrój chłopaka natychmiast się zmienił. Ślizgoni mieli najgorszą reputacje w szkole. Byli złośliwi, przebiegli i okrutni, jednak ta dziewczyna zupełnie nie pasowała do tego opisu.
-Potter, prof. McGonagall chce cię widzieć. Chodzi o jakieś sprawy organizacyjne związane z tegorocznymi rozgrywkami Quidditcha- powiedziała nieznajoma.
-A...tak już idę- odpowiedział i podążył za dziewczyną. Wstając napotkał piorunujący wzrok Rona, jednak nie zwrócił na to uwagi. Idąc w stronę boiska do gry , Harry i jego towarzyszka nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Szli w milczeniu. Kiedy zbliżali się do wyjścia, zza rogu wyłonił się Draco Malfoy.
-A któż to? Potter?- wycedził, po czym spojrzał na dziewczynę stojąca obok niego- Nadine, co ty do cholery wyprawiasz? Urządzasz sobie romantyczne spacerki z Potterem? Musimy pogadać...natychmiast- dodał widząc minę dziewczyny.
-Wybacz Draco, ale TERAZ jestem zajęta -odpowiedziała patrząc mu prosto w oczy. Nie była ani trochę zdenerwowana. Jej wzrok zdawał się doprowadzać Malfoy'a do szału.
-Słuchaj, swoich zdolności możesz sobie używać na kimś innym, ale nie na mnie. Nic mnie nie obchodzi to, że jesteś zajęta. Musze ci coś powiedzieć, bo najwyraźniej nie zrozumiałaś tego, o czym wcześniej rozmawialiśmy.
-NIE MAM TERAZ CZASU , rozumiesz? Spotkamy się wieczorem w dormitorium- mówiąc to, posłała Draconowi lodowate spojrzenie, po czym zaczęła schodzić ze schodów. Harry podążył za nią. Był ciekaw, o czym tak pilnie Malfoy chciał porozmawiać z ta dziewczyną i co miało oznaczać owe zdanie: "swoich zdolności możesz sobie używać na kimś innym". Jakich zdolności?
-Ee...Nadine nie musisz odprowadzać mnie na boisko. Dzięki, że mnie poinformowałaś o zebraniu.
-Nie ma za co- uśmiechnęła się- musiałam wrócić do zamku po odznakę (znasz przepisy), więc prof. McGonagall poprosiła mnie, żebym przy okazji zawołała ciebie- wyjaśniła dziewczyna.
- Zaraz, zaraz. Czyli ty też uczestniczysz w zebraniu?
- Jasne, gram na pozycji szukającego- powiedziała Nadine, posyłając Harry'emu słodki uśmiech. W tym momencie chłopak poczuł, nie wiedząc czemu, że w tym roku bardzo trudno będzie wygrać mecz ze Ślizgonami.








Draco siedział na kanapie przed kominkiem bezmyślnie wpatrując się w ogień. Było to jedyne miejsce w dormitorium, w którym można było się ogrzać. Rozmyślał o Nadine. Ośmieszyła go. Ośmieszyła i upokorzyła. Tak, i to przed kim? Przed jego największym wrogiem. Niech ją szlag! Jeszcze tego pożałuje! Nikt nigdy nie sprzeciwiał się Draconowi., nikt nie odważył się zaprotestować czy wyrazić odmienne zdanie kiedy on był w pobliżu. Ta dziewczyna była inna. Najwyraźniej za cel postawiła sobie wkurzanie Malfoy'a. W głębi serca wiedział jednak, że ona taka po prostu jest. Nie daje sobą pomiatać i jeżeli ma inne zdanie, mówi o tym otwarcie. Nienawidził jej, ale jednocześnie ta jej odmienność intrygowała go. Przerwał swoje rozmyślania, bowiem usłyszał dźwięk otwieranych drzwi.

Nadine weszła do dormitorium i pierwszą osoba, którą zobaczyła był Draco wygodnie rozłożony na kanapie przed kominkiem. Zdawał się na nią czekać.
- No więc? Udała się twoja randka z Potterem?- spytał ironicznym głosem.
- Przestań się zgrywać- odpowiedziała- miałam spotkanie związane z Quidditchem. Musieliśmy wszystko uzgodnić. Ty- spojrzała na Malfoy'a- oczywiście, nie zostałeś zaproszony, jako, że wyrzucono cię drużyny, kiedy zrobiłeś z siebie idiotę i nie złapałeś znicza, fruwającego nad twoim uchem- posłała mu jadowite spojrzenie. "Zaraz ja zabiję"- pomyślał Draco. Zerwał się z kanapy, podbiegł do dziewczyny, chwycił ją za rękę i mocno wykręcił.
- To był ostatni raz kiedy powiedziałaś do mnie cos takiego. Jasne? I nie waż się już nigdy więcej ośmieszać mnie przed Potterem. Rozumiesz?
Nadine nawet nie drgnęła. Zamiast tego posłała mu ironiczny uśmieszek.
- Bo co mi zrobisz? Wezwiesz na pomoc swojego niezawodnego tatusia albo naślesz na mnie Crayb'a i Goyl'a? Nie zapominaj o moich zdolnościach. Może chcesz, żebym ci je zademonstrowała?
Chłopak momentalnie puścił jej rękę.
- Myślisz, że jesteś sprytna, co? Ale ja nie jestem taki głupi jak myślisz. Wiem jaka naprawdę jesteś i co zamierzasz.
- Hmm...ciekawe. Więc co według ciebie zamierzam?
- To proste. Podoba ci się Potter. Grasz więc przed nim tą swoją żałosną rolę dziewczyny, która nie wiadomo dlaczego została przydzielona do Slytherinu. Jest przecież taka miła, sympatyczna i w ogóle fajna. Tiara chyba musiała się pomylić- powiedział Draco. Nadine milczała.
- Nie rozumiem co ty w nim widzisz- ciągnął dalej Malfoy- na świecie jest przecież tylu interesujących chłopaków- starał się sprawiać wrażenie jakby mówił to od niechcenia, jednak tak naprawdę bardzo zależało mu na szczerej odpowiedzi.
- To proste. Wszyscy faceci, których dotąd poznałam są za głupi, żeby zawracać sobie nimi głowę- powiedziała Nadine z przekąsem, patrząc wymownie w stronę Draca- jednak Harry jest inny, mądrzejszy. W tym momencie Malfoy zrobił się cały czerwony z wściekłości, zacisną ręce w pięści i już miał zamiar jej odpowiedzieć, kiedy przyszło mu coś do głowy. "Nie, nie zrobię jej tej satysfakcji. Gdybym się wkurzył wprawiłbym ja tylko w jeszcze większa radość". Powstrzymał się więc i powiedział:
- Ty chyba lubisz mnie denerwować. Niestety tym razem ci się to nie udało- mówiąc do wyszedł, pozostawiając dziewczynę samą.






-Harry, pogięło cię? Dobra, rozumiem, że musiałeś jej towarzyszyć aż na boisko, ale żeby się do niej uśmiechać? Co ty zwariowałeś? Przecież ta dziewczyna jest ze Slytherinu!- powiedział Ron z wyrzutem.
-Uspokój się i nie mów tak głośno. Wiem, że jest ze Slytherinu, ale nie zauważyłem jej odznaki, kiedy weszła do dormitorium. A poza tym ona jest...inna- odpowiedział Harry.
- Wiem, że jest inna. W końcu jest w tym samym domu co Malfoy. Pewnie jest taka jak on.
- Nie o to mi chodziło, Nadine jest inna niż wszyscy Ślizgoni.
- Nadine? Więc zdążyłeś już się z nią zaprzyjaźnić. No to fajnie- powiedział Ron z irytacją w głosie.
- Posłuchaj, kiedy zbliżaliśmy się do wyjścia spotkaliśmy Malfoy'a- Harry opowiedział przyjacielowi o spotkaniu dziewczyny i Dracona.
- Odezwała się tak do niego? Naprawdę?- najwyraźniej Ron był pod wrażeniem- chyba zaczynam ją lubić.
-A żebyś widział minę Draca- roześmiał się Harry. Nie powiedział jednak przyjacielowi o owym zdaniu, w którym Malfoy wspomniał cos o tajemniczych zdolnościach Nadine.


Był to dzień 1 grudnia. Śnieg pokrył białą zasłoną puchu cały zamek i tereny wokół niego.
W dormitorium Slytherinu panował straszny ziąb. Uczniowie zbijali się w małe grupki, mając nadzieję, że to ich chociaż trochę ogrzeje. Na kanapie przed kominkiem wraz z kilkoma innymi szczęściarzami siedziała Nadine. Była całkowicie pochłonięta lekturą grubej księgi. W tym momencie z sypialni chłopców wynurzyła się jakaś postać i skierowała prosto w stronę dziewczyny.
- Co mamy pierwsze?
- Hmm...niech pomyślę. Śniadanie?- odpowiedziała lekko znudzonym tonem nie odrywając wzroku od tomiska spoczywającego na jej kolanach.
- Pytałem na poważnie- odpowiedział chłopak spokojnym głosem. Przez głowę przemknęła mu myśl: "Nie daj się sprowokować".
- Nie wiem Draco, co ja jestem? Informacja? Nie masz swojego planu?- mówiąc to wstała i nie zaszczycając Malfoy'a ani jednym spojrzeniem wyszła z dormitorium.

Szła szybko w stronę Wielkiej Sali. Nie znosiła Ślizgonów, mimo, iż była do nich podobna, działali jej na nerwy. Zachowywali się tak głupio i dziecinnie. Ona natomiast była inna. Oprócz tego, iż posiadała takie zalety jak spryt i przebiegłość, cechowała ją także inteligencja, błyskotliwość i ambicja. Całkiem niedawno odkryła, że kiedy jest sama staje się zupełnie normalną, spokojniejszą i milszą osobą. Wystarczy jednak, ze wejdzie do dormitorium Slytherinu- od razu ujawniają się w niej jakieś drapieżne instynkty. Przed nią pojawiła się nagle jakaś postać. Nadine rozpoznała ją, ale nie zwróciła na to uwagi.
- Cześć- odezwała się Pansy- Idziesz na śniadanie? Ostrzegam cię, nie ma tam nikogo z naszego domu, tylko sami Gryffoni, Potter i ta jago paczka.
- Wiesz, jestem strasznie głodna, więc chyba zaryzykuję- odpowiedziała, nawet się nie zatrzymując. "Idiotka"- pomyślała o Pansy. Biorąc pod uwagę cechy charakteru te dwie dziewczyny powinny były się zaprzyjaźnić. Nadine jednak uważała ją za głupią gęś bez osobowości. Podobnie jak Malfoy Pansy często zasłaniała się swoją bogata rodzinką, co wzbudzało jawną litość dziewczyny.
- Cześć Nadine!- usłyszała czyjś głos. Odwróciła się, żeby zobaczyć kto to. Przy wejściu do Wielkiej Sali stali Ron i Harry.



Wyraz twarzy Nadine natychmiast się zmienił. Przybrała ona miły, sympatyczny wygląd. Pewnym siebie, wesołym krokiem i z uśmiechem na ustach dziewczyna ruszyła w stronę dwójki przyjaciół.
- Część wam- przywitała ich.
- Cześć- Harry uśmiechnął się do niej- E...to jest mój kolega...
- Ron- dokończyła Nadine- Tak wiem. Jesteście przecież najsławniejszymi osobami w szkole. Pod wpływem tego pochlebstwa przyjaciel Harry'ego posłał dziewczynie ciepły uśmiech.
"Podziałało- pomyślała- biedny Weasley, zawsze w cieniu Pottera. Wystarczyło powiedzieć mu byle jaki komplement, aby stał się milszy i bardziej cię polubił" W tym momencie w polu widzenia pojawił się Draco. Przechodząc obok Nadine nie powiedział nic, przybrał jednak pogardliwą pozę i wydał z siebie jakiś dziwny dźwięk, coś jakby prychnięcie.
- Kretyn- powiedziała odprowadzając go wzrokiem.
- Chyba za sobą nie przepadacie- odezwał się Ron- Właściwie to nie wiem, dlaczego jesteś w Slytherinie. Wydajesz się zupełnie inna niż ludzie z twojego domu.
- Często sama zastanawiałam się nad tym- odpowiedziała dziewczyna starając się przybrać wyraz zadumy na twarzy- To chyba ze względu na moją ambicję. Kurcze, tylko nie pomyślcie sobie, że jestem zarozumiała- mówiąc to uśmiechnęła się.
- No co ty- powiedział Harry- Słuchaj Nadine, dzisiaj wieczorem idziemy do Hagrida. Może e... wybrałabyś się z nami?- dodał niepewnie.
- Jasne, bardzo chętnie- zgodziła się, co wywołało zadowolenie na twarzy Pottera- Sorry, ale muszę już iść. Spotkamy się dzisiaj po lekcjach przy wyjściu z zamku. OK.?
- OK- odpowiedzieli chórem obaj przyjaciele. Nadine posłała im ostatni uśmiech po czym odeszła w stronę stołu Slytherinu.
- No to ja już wiem, co tu się święci- powiedział Ron szelmowsko.
- Przestań dobra?- Harry wydawał się nieco zdenerwowany- Ona jest po prostu fajną dziewczyną. Pomyślałem, że dobrze byłoby ją poznać lepiej.
- Dobra, dobra- ja już wiem swoje- powiedział jego przyjaciel pod nosem.


Idąc w stronę stołu Nadine nie mogła powstrzymać uśmiechu, który wypłyną na jej twarz. Wszystko poszło jak z płatka. Weasley zadawał dokładnie te pytania, na które z góry przygotowała sobie odpowiedzi. Jej zadowolenie nie mogło ujść uwagi Draca. Z braku miejsca musiała usiąść naprzeciwko niego.
- Można wiedzieć cóż cię tak ucieszyło?- zapytał- Czyżby Potter zaprosił cię na PRAWDZIWĄ randkę?
- Coś w tym rodzaju. I wiesz co? Możesz sobie oszczędzić takich głupich numerów, jak przy wejściu do Wielkiej Sali. Albo nie. Tak naprawdę ułatwiłeś mi sprawę, więc możesz częściej robić takie dziecinne rzeczy. Draco poczerwieniał.
- A gdzież to się wybieracie, jeżeli można wiedzieć?- zapytał z udawana uprzejmością.
- Nie twoja sprawa. A właściwie dlaczego cię to tak interesuje? Czyżbyś był zazdrosny, Dracusiu?- zasyczała
- Ja? Mianowicie o co? Bo chyba nie o ciebie?- wybuchnął śmiechem- Masz za wysokie mniemanie o sobie.
- Nie wydaje mi się- mówiąc to Nadine wstała od stołu- A teraz wybacz, ale za pięć minut mamy transmutację... z Gryffonami- dodała, po czym wyszła z sali.





Harry, Ron i Hermiona pojawili się punktualnie o szóstej przy wyjściu z zamku. Nadine już na nich czekała. Po wstępnym przywitaniu cała czwórka ruszyła w stronę chatki Hagrida. Jednak rozmowa jakoś się nie kleiła. "Wymyśl coś do cholery"- myślała gorączkowo Nadine.
Pierwszy raz w życiu nie wiedziała co powiedzieć. Syknęła ze zniecierpliwienia. "Eureka! Już wiem"- przeleciała jej przez głowę myśl szybka niczym błyskawica.
- Harry, słyszałam, że znasz mowę węży. Może powiesz mi o tym coś więcej? No wiesz, jak to się dzieje, że możesz porozumiewać się z tymi zwierzętami, skąd się o tym dowiedziałeś itp.- zapytała, usiłując sprawić, by na jej twarzy rysowała się błagalna prośba. Chłopak widząc to zaczął szczegółowo opowiadać, o tym jak uwolnił wielkiego boa z klatki w zoo, jak pokonał bazyliszka w komnacie tajemnic itd. Od czasu do czasu przerywał mu Ron, wtrącając jakieś śmieszne komentarze i sprawiając, że wszyscy wybuchali śmiechem. To sprawiło, że nastrój momentalnie się poprawił. Gawędząc wesoło stanęli przed chatką. Hermiona zapukała, a po chwili drzwi otworzył im wielki, swojsko wyglądający mężczyzna.
- Witajcie- przywitał ich- A kogóż to przyprowadziliście ze sobą?- zapytał patrząc w stronę Nadine. W chwilę potem spostrzegł odznakę, przypiętą do jej płaszcza. Twarz Hagrida przybrała na moment groźny wygląd, ale zaraz potem wygładziła się.
- Więc, e... jesteś z Slytherinu- bąknął- mam nadzieję, że nie przyjaźnisz się z Malfoy'em, bo inaczej będziesz musiała e...
- No jasne, że Nadine nie przyjaźni się z tym kretynem- wtrącił szybko Harry- Myśli o nim to samo, co my.
- W takim razie rozgość się- powiedział już wyraźniej milszy Hagrid biorąc od niej płaszcz.
Cała czwórka usiadła za wielkim, dębowym stołem, stojącym na środku pokoju. Zaczęli rozmawiać o szkole, jak się tu dostali, co lubią, czego nienawidzą itp. Tymczasem ich wielki przyjaciel przygotowywał jakiś smakowicie pachnący trunek. Chwilę później podał im to z zagadkową miną.
- Hagridzie, co to jest?- spytał podejrzliwie Ron.
- Nie mogę powiedzieć, to moja tajemnica- odpowiedział olbrzym z błyskiem w oczach- Pijcie- dodał. Po kolei wszyscy pociągnęli małe łyczki.
- Hmm... niezwykle orzeźwiające i rozgrzewające. Chyba wiem, co to jest. To...- Nadine odezwała się pierwsza
- Ciii!!!- szybko przerwał jej Hagrid- nie chcę, żeby ktokolwiek się dowiedział. Chociaż... nie podejrzewałem, że jakaś osoba, szczególnie ze Slytherinu, będzie wiedziała co to jest- dodał, patrząc z uznaniem na dziewczynę. "Ha, ty też jesteś już mój kochaneczku- pomyślała Nadine z satysfakcją- Została mi już tylko Hermiona, a reszta Gryffonów na pewno nie będzie miała nic przeciwko" Wtedy przypomniała sobie Draca. Co on powie? Co zrobi reszta Ślizgonów, kiedy się dowiedzą, że...
- Hey Nadine! Śpisz?- wydzierał się Ron wymachując jej ręka przed oczami.
- Odczep się ode mnie, dobra?- warknęła, nie panując nad swoją odpowiedzią.
W pomieszczeniu zrobiło się cicho. Słychać było tylko ogień trzaskający na kominku i ujadanie Kła na zewnątrz. "Cholera"- pomyślała Nadine- Co ja narobiłam!"
- E... przepraszam Ron- wymamrotała- Strasznie nie lubię, jak ktoś przeszkadza mi w myśleniu. Staję się wtedy zła. Wiesz jak to jest, wyobrażasz sobie jakąś rzecz, aż tu ktoś nagle macha ci ręką przed oczami. Naprawdę jest mi przykro, nie chciałam cię urazić, ale kiedy zdarza się cos takiego, po prostu nie panuję nad sobą- spojrzała na niego błagalnie. Wypadła doskonale. Sprawiła, że to Ron poczuł się winny, a Harry w duchu przyznawał jej rację.
- To ja przepraszam, Nadine- powiedział Weasley ze skruszona miną- nie wiem jak to jest komuś przerywać bo sam niezbyt często myślę. Ostatnia uwaga sprawiła, że cała piątka się roześmiała. Zdawało się, że wszystko wróciło do normy.


Na dworze było okropnie zimno. Draco przytulony do jednej ze ścian chatki Hagrida czuł jak mróz przenika go do szpiku kości. Mimo, iż zdawało mu się, że niedługo zamarznie, postanowił zostać i zobaczyć, co robi Nadine. Wstydził przyznać się, nawet sam przed sobą, że przyszedł tu za nią z powodu zwyczajnej zazdrości. Chłopak spojrzał przez szybę. Dziewczyna siedziała obok Harry'ego. Rozmawiali ze sobą i głośno się śmiali. W środku panowała wspaniała atmosfera. Mogło się zdawać, że cała piątka czuje się ze sobą wprost cudownie. Draco zobaczył jednak coś, co tylko on mógł ujrzeć. Znał dobrze tę zielonooką dziewczynę, wiedział jaka jest, można nawet zaryzykować stwierdzenie, że czytał w jej myślach. Widział, jak czujnie rozglądała się po pomieszczeniu, badając każdą rzecz, w nim się znajdującą. Zauważył, że stara się nad sobą panować, że cały czas udaje. "Przeklęta hipokrytka"- pomyślał. Kiedy widział, jak Nadine powstrzymuje swoje uczucia, miał ochotę ja udusić. "Niech teraz coś się wydarzy, niech się chociaż raz pomyli, zrobi coś niezaplanowanego, cokolwiek"- modlił się w duchu. Wtedy nagle zauważył, iż wszystkie osoby zgromadzone w pomieszczeniu zamilkły i wpatrywały się w Nadine. Dziewczyna zaczęła cos wyjaśniać, tłumaczyć. Po chwili na twarzach pozostałych osób zagościł uśmiech. Wszystko wróciło do normy, no prawie wszystko. Draco mógł zobaczyć na twarzy swojej "znajomej" wyraźne postanowienie, że już nigdy w życiu nie dopuści do takiej sytuacji. Poczuł jak ogarnia go ogromna złość. Znowu jej się udało! Trzeba przyznać, że kiedy udawała, była perfekcyjna, umiała samym tylko wyrazem twarzy sprawić, aby jakaś osoba poczuła się winna. "No i jeszcze te jej zdolności"- pomyślał Draco. Przez chwilę chłopak rozważał, czy nie powiedzieć Harry'emu jaka naprawdę jest jego nowa koleżanka, jednak po dłuższym namyśle doszedł do wniosku, że Potter z pewnością by w to nie uwierzył, poza tym nie zamierzał robić niczego, co mogłoby wyjść na dobre jego największemu wrogowi. Po chwili Malfoy zdecydował się wrócić do szkoły. Popatrzył jeszcze przez moment na śmiejąca się Nadine po czym odszedł wolno w stronę zamku.

"Muszę bardziej nad sobą panować- myślała Nadine- już nigdy więcej nie mogę dopuścić do takiej sytuacji." Mimo, iż Harry znowu śmiał się do niej, zdawała sobie sprawę, że coś popsuła, bezpowrotnie. Postanowiła to nadrobić. Brała czynny udział w rozmowie, sypała żartami jak z rękawa, jednym słowem starała się zrobić wszystko, aby pozostałe osoby zapomniały o tym, jak odezwała się do Rona. W pewniej chwili naszło ją dziwne uczucie. Poczuła się zmęczona tym ciągłym udawaniem, miała ochotę być sobą, zachowywać się tak, jak chce. Jednak już w następnym momencie powiedziała sobie stanowczo, że to niemożliwe. Żeby osiągnąć swój cel musi ponieść pewne ofiary. Odruchowo spojrzała w stronę okna, tak jakby coś ja do tego zmuszało. Zdążyła zauważyć blond czuprynę, która zaraz potem zniknęła.
"Malfoy?"- pomyślała. Miała ochotę głośno się roześmiać, jednak powstrzymała się od tego.
Ze zdziwieniem stwierdziła, że zrobiło jej się miło i jakoś tak... cieplej na sercu. Draco przyszedł za nią do chatki! Niewiarygodne! Bez względu na to co mówił, był o nią zazdrosny!
"Ha! Teraz będę się mogła nad nim znęcać!"- pomyślała z satysfakcją. Nie mogła się już tego doczekać.








Nadine weszła do dormitorium i tak, jak się spodziewała zobaczyła Malfoy'a siedzącego przed kominkiem. Spojrzał w jej stronę.
- Coś długo trwała ta randka- powiedział. Dziewczyna zdziwiła się. W jego głosie nie było ani trochę ironii, tylko jakby... zmęczenie i rezygnacja- jak wykorzystaliście ten cudowny czas?- mówił dalej nawet bez cienia ciekawości.
- Dlaczego pytasz? Spędziłeś przecież cały wieczór pod oknem podglądając co robię- odpowiedziała. Chwila na którą czekała, chwila kiedy chciała poznęcać się nad Draconem wreszcie nadeszła, lecz co dziwne Nadine nie czuła z tego powodu żadnej satysfakcji.
Malfoy drgnął i podniósł wzrok.
- Skąd o tym wiesz?- warknął.
- Ach Draco ja mam wiele ukrytych zdolności, o których nie wiesz. Oprócz tych złych jestem... jasnowidzem- dodała szeptem, jakby chcąc wywołać uczucie grozy. Chłopak zorientował się, że dziewczyna robi sobie żarty. Ogarnęła go złość. Teraz kiedy wiedziała, o jego "wypadzie", będzie mogła go poniżać, wyśmiewać się i ośmieszać przed innymi. Na początku chciał jej coś odpowiedzieć, coś chamskiego, jednak po chwili zrezygnował. Wiedział, że aby ją zdenerwować wystarczy udawać, iż te słowa nie wywarły na nim żadnego wrażenia. Nadine nie znosiła być ignorowana. Liczyła na kłótnię, w której mogłaby poniżyć swego przeciwnika.
- Wiesz co? Żal mi ciebie- powiedział powoli, patrząc jej wyzywająco w oczy. Były one złowrogie i czujne, ale zarazem tajemnicze. Draco obserwował z rosnącym zadowoleniem, jak twarz dziewczyny staję się coraz bardziej czerwona.
- Żal? A można wiedzieć dlaczego?- zapytała, z trudem powstrzymując się by nie skoczyć na Malfoy'a i nie wydrapać mu oczu.
- Tak, żal mi ciebie, ponieważ zachowujesz się jak zupełnie inna osoba. Nie potrafisz, a może nie chcesz być sobą. Grasz swoją śmieszną rolę, co wzbudza we mnie tylko i wyłącznie litość- mówił rozkoszując się wrażeniem jakie jego słowa wywarły na Nadine. "Tym razem to ja wygrałem"- pomyślał.
Dziewczyna wpatrywała się w Dracona, jakby miała ochotę go zabić. Pewnie wydawało mu się, iż wygrał. Jeżeli tak, to był w błędzie.
- Jeżeli tak bardzo mnie nienawidzisz i czujesz do mnie tylko litość, dlaczego więc dzisiaj wieczorem poszedłeś za mną do chatki tego olbrzyma? Dlaczego to wszystko tak bardzo cię interesuje? Dlaczego ciągle wypytujesz mnie o spotkania z Harrym, udając, że robisz to tylko i wyłącznie po to, żeby się pośmiać? Może odpowiesz mi na to pytanie?- zapytała ze złością- Mam dosyć twojego wścibstwa i pytań o moje prywatne sprawy. Czemu po prostu się nie odczepisz, co?- te słowa wyleciały z niej z szybkością błyskawicy
Draco stał nic nie mówiąc.
- To do siebie powinieneś czuć litość- zakończyła. Chwilę patrzyli na siebie, nie wymawiając ani jednego słowa. Nadine czekała na to, co powie Malfoy, kiedy jednak nic nie zrobił, powiedziała ze zniecierpliwieniem:
- Nieważne, po co ja to w ogóle mówię.
Po czym odeszła w stronę sypialni dziewcząt.

Draco wpatrywał się w ścianę, jakby licząc na to, że ona mu odpowie. Usiłował znaleźć wyjaśnienia na pytanie postawione przez Nadine. Dlaczego to wszystko, tak bardzo go obchodzi? Dlaczego włóczy się za nią i bez przerwy zasypuje pytaniami? Odpowiedź, która nasunęła mu się na myśl wydawała się śmieszna. Wybuchnął rechotem. "Ona najwyraźniej myśli, że się w niej zakochałem". Po chwili, zamilkł, jakby nad czymś się zastanawiając. Jego twarz przybrała poważny wygląd. Nie to przecież nie możliwe...- pomyślał z lekkim niepokojem po czym odszedł w stronę sypialni.
Dni, które potem nadeszły nie należały do najłatwiejszych dla Nadine. Po ostatniej kłótni z Malfoy'em, chłopak prawie w ogóle z nią nie rozmawiał. Traktował dziewczynę jak powietrze. Poza zdawkowym "cześć", wypowiadanym z pogardą, wcale się nie odzywał.
Na początku Nadine była zadowolona z takiego obrotu sprawy. Nikt jej nie wypytywał, nie śledził, nie naprzykrzał się. Jednak z czasem zaczęło jej brakować kłótni z Draconem, chwili, gdy wchodziła do dormitorium i widziała go, jak siedział na kanapie przed kominkiem, czekając aż przyjdzie. Nie chciała się do tego przyznać, nawet przed samą sobą.
O wiele bardziej zadowolona była ze swojej znajomości z Harrym. Od jakiegoś czasu byli prawie nierozłączni. Chodzili razem na zajęcia, a potem długo rozmawiali, stojąc przy schodach do poszczególnych dormitoriów. Te spotkania stały się już niemal regułą. Codziennie, punktualnie o 21, gdy kończyły się lekcje, szli zgodnie w stronę lochów Snap'a, po czym siadali na stopniach i długo dyskutowali. Z czasem, kiedy Nadine lepiej poznała Harry'ego, ten chłopak zaczął ją jeszcze bardziej intrygować. Miał w sobie wiele tajemnic, które chciała poznać. Liczyła się z tym, że wszyscy Ślizgoni odwrócą się do niej plecami, z chwilą, w której zacznie oficjalnie chodzić z Potterem, lecz nie dbała o to. Nigdy nie przejmowała się opinią ludzi, zwłaszcza tych, których uważała za głupich. Nie wątpiła, że moment, na który tak długo czekała wkrótce nadejdzie.

Harry i Ron siedzieli w dormitorium Gryffindoru, odrabiając pracę domową z jednego z przedmiotów. Nauka jakoś im nie szła, odłożyli więc pergaminy i wygodnie rozsiedli się na kanapie przed kominkiem.
- Nie znoszę wróżbiarstwa. To najgorszy przedmiot na świecie- powiedział Ron znudzonym głosem.
- Zapominasz o eliksirach- wtrącił Harry.
- Możesz mi nie przypominać? Dzisiejsza lekcja to był koszmar. Gdyby nie Nadine z pewnością wylałbym całą zawartość kociołka na siebie albo dodał jakiegoś zupełnie niepotrzebnego składnika.
- Szczerze mówiąc, to nie zauważyłem żebyś tam cokolwiek robił- powiedział jego przyjaciel żartobliwym tonem.
- E...- Ron był zakłopotany- w gruncie rzeczy tak było. Nadine sama zrobiła ten eliksir. Wstyd się przyznać, ale ja po prostu stałem i patrzyłem, jak przygotowywała poszczególne składniki i wrzucała je do kociołka. Kiedy inni męczyli się- my mieliśmy już gotowy wywar i mogliśmy odpocząć- Harry milczał. Nadine była świetna z eliksirów, przejawiała więc typowo ślizgońskie zainteresowania. Trochę go to niepokoiło. Po takiej dziewczynie jak ona bardziej spodziewałby się uzdolnień w kierunku transmutacji, czy chociażby wróżbiarstwa. Martwił się też tym incydentem u Hagrida. Nadine sprawiała wtedy wrażenie jakby puściły jej nerwy.
- Ron- zapytał przyjaciela- co myślisz o owym zajściu u Hagrida?
- O tym, co powiedziała Nadine? Wcale się jej nie dziwię. Zachowywałem się jak kretyn- odpowiedział beztrosko przyjaciel- Każdy by się zdenerwował w takiej sytuacji.
Ta odpowiedź uspokoiła Harry'ego. "Czym ja się w ogóle martwię- skarcił siebie w duchu- przecież ona nigdy w życiu by mnie nie okłamała. Po prostu nie jest taka".
- A dlaczego ty się tak o nią wypytujesz, co?- zapytał Weasley- Już dawno zauważyłem jak wodzisz za nią wzrokiem i przyglądasz się na...- nie zdążył dokończyć, bo dostał w głowę książką do transmutacji.





Był 15 grudnia. Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia, a wraz z nimi- bal. Kiedy Dumbledore ogłosił, iż w tym roku odbędzie się zabawa, w szkole zapanowała gorączkowa atmosfera. Na korytarzach widać było małe grupki dziewcząt i chłopców, którzy żywo o czymś dyskutowali, chichocząc przy tym jak pięcioletnie dzieci. Takie zachowanie niezmiernie denerwowało Nadine. Szła ona właśnie korytarzem, kiedy zobaczyła dwie rozmawiające koleżanki i chłopaka, który najwyraźniej był bardzo zakłopotany i zawstydzony. Po chwili przyjaciółki wybuchnęły śmiechem sprawiając, iż twarz młodzieńca pokryła się szkarłatem. "Idiotki"- pomyślała, przechodząc obok nich i posyłając im spojrzenie pełne litości. Miała po dziurki w nosie tych wszystkich wygłupów. Zdawało się, że uczniowie Hogwartu powariowali. Dziewczyny, i to nawet te ze Slytherinu, zachowywały się jak kretynki. Nadine od początku wiedziała z kim uda się na bal. Była całkowicie pewna, że wszystko co sobie obmyśliła, pójdzie zgodnie z planem. Nie mogło przecież zdarzyć się inaczej. Weszła do dormitorium. Znajdowało się tam pełno ludzi, którzy oczywiście dyskutowali o zabawie.
- Nie macie innych tematów do rozmowy?- zapytała ze złością rzucając książki na kanapę i kierując się z powrotem w stronę drzwi. Nie zamierzała zostać tam ani minuty dłużej.
Wybiegając z pomieszczenia wpadła na jakąś osobę idąca równie szybko jak ona.
- Uważaj jak chodzisz- powiedziała schylając się, aby podnieść swoje rzeczy.
- Do Pottera z pewnością byś się tak nie odezwała- usłyszała znajomy głos. Podniosła oczy. Draco. Opierał się o ścianę i patrzył na nią spokojnym, badawczym wzrokiem. To nieoczekiwane spotkanie trochę ja speszyło. Szybko jednak odzyskała swoja zwykłą pewność siebie.
- Niestety nie ma teraz czasu na rozmowy z idiotami. Spieszę się- powiedziała.
- Nie wątpię. Zapewne idziesz do Pottera. Nie będę cię więc zatrzymywał- odparł tym swoim zwyczajnym, beznamiętnym głosem. Zirytowało ją to. Była w podłym nastroju, a teraz jeszcze Malfoy stroi sobie żarty. Stała chwilę zastanawiając się "A czemuż by nie...- myślała- już tak dawno tego nie robiłam. Mały trening nie zaszkodzi". Nie mogła powstrzymać upiornego, złośliwego uśmiechu, który wypłyną na jej twarz. Draco widząc to, mimo woli się wzdrygnął. Jeszcze nigdy nie widział równie złowrogiego wyrazu. Nadine podeszła do niego i spojrzała mu w oczy. Oboje stali tak blisko, iż lekko dotykali się rękami.
- Powiedziałam ci już kiedyś- zaczęła mówić głośno i wyraźnie- że nie lubię kiedy ktoś wtrąca się w moje prywatne sprawy. Myślałam, że to zrozumiałeś, chyba jednak się myliłam.
Draco stał chwilę nie wiedząc co odpowiedzieć. Nagle poczuł straszny ból. Z przerażeniem stwierdził, że zaczyna tracić wzrok. Złapał się za głowę "Zabiję ją!"- przeleciało mu przez myśl. Usiłował zamachnąć się i uderzyć Nadine, nie udało mu się jednak. Ból w głowie cały czas narastał, zdawało się, że zaraz rozerwie mu czaszkę. Upadł na kolana. Po krótkiej chwili usłyszał ironiczny, pełen satysfakcji głos:
- Właśnie o to mi chodziło. Draco na kolanach proszący o przebaczenie.
Malfoy był wściekły. Podniósł się z ziemi i zaczął biec na oślep. Jakby z oddali przypłynął ku niemu złośliwy, szyderczy śmiech. Chłopak stawał się coraz bardziej przestraszony, ale zarazem wściekły. Nie wiedział tak naprawdę, jak wielką mocą dysponuje Nadine. Od ostatniego razu jej zdolności niezmiernie się rozwinęły. Powoli zaczynał tracić poczucie rzeczywistości, nie wiedział gdzie jest i co się dzieje. Nie miał już siły. Przyklęknął. "Przestań"- z jego ust wydobył się błagalny szept. Wtedy nieoczekiwanie ból ustąpił, a wzrok zaczął powracać. Obejrzał się. Dziewczyna stała nieopodal uśmiechając się złośliwie.
- Mam nadzieję, że teraz odczepisz się ode mnie. W przeciwnym razie będę musiała znowu troszkę cię postraszyć- powiedziała. Odwróciła się i już chciała odejść, kiedy Draco chwycił ją za rękę.
- To się tak nie skończy, pamiętaj. Pożałujesz tego. Sprawię, że Potter cię znienawidzi- wysyczał.
- Ciekawa jestem jak to zrobisz- przemówiła z ironią- a teraz puść mnie. Szarpnęła ręką po czym odeszła w stronę Wielkiej Sali.


Szła szybko korytarzem. Była zaczerwieniona a jej oczy świeciły jak gwiazdy. "Właściwie niepotrzebnie to zrobiłam- myślała- wystarczyło trochę go postraszyć. Ale przynajmniej teraz odczepi się ode mnie raz na zawsze". Poczuła się dziwnie. Przecież tak naprawdę chciała się z nim zobaczyć, chociażby tylko po to, żeby posłuchać jak się z niej naśmiewa. Wiedziała, że w rzeczywistości był zazdrosny. Starał się to ukryć poprzez swoje ironiczne komentarze. Teraz kiedy wreszcie odezwał się po dwóch tygodniach milczenia ona zrobiła taki numer. Przecież nie chciała, tak wyszło. "To wszystko przez niego. Jego zachowanie zawsze doprowadza mnie do szału- myślała ze złością- Nie ma co się nad tym zastanawiać. Zrobiłam to i nic już tego nie zmieni". Nagle zdała sobie sprawę jak musi wyglądać: czerwona i spocona. Postanowiła jak najszybciej doprowadzić się do porządku. Skierowała swe kroki w stronę łazienki.

Draco wpadł do dormitorium szybko jak błyskawica i zaczął nerwowo chodzić po pomieszczeniu. Jego zachowanie wywołało zarówno zaciekawienie jak i zbiorowy wybuch śmiechu. Nie zwracał na to uwagi. Usiadł na kanapie i zaczął wpatrywać się w ogień. Robił tak zawsze gdy miał jakiś problem. "Muszę coś wymyślić- zastanawiał się gorączkowo- Ona jeszcze tego pożałuje. Kłopot w tym, że tak mało czasu zostało do wyjazdu z Hogwartu. Niedługo święta". Naraz przypomniał sobie o czymś. Bal. No jasne! Dużo ludzi, wszyscy będą widzieć. Wprost wymarzone miejsce na skompromitowanie Nadine i przekreślenie jej szans u Pottera. W jednej chwili podjął decyzję o pozostaniu w szkole podczas świąt. Problemem było tylko co zrobić. Jednak już w następnej chwili odpowiedz nadeszła sama. W przeciągu pięciu minut Draco miał już opracowany dokładny plan. Zadowolony z tego wyszedł z dormitorium i skierował swe kroki się w stronę Wielkiej Sali, aby tam dopracować szczegółowo swój projekt.

Weszła do łazienki i stanęła przed lustrem. Była cała czerwona. Odkręciła wodę chcąc się umyć kiedy nagle usłyszała za sobą jakiś szelest. Odwróciła się. Niedaleko, opierając się o drzwi ubikacji stała Hermiona Granger. "A co ona tu robi? Powinna siedzieć teraz w bibliotece- pomyślała złośliwie Nadine.
- Cześć- powiedziała zmuszając się do uśmiechu.
- Witaj- odpowiedziała jej dziewczyna- Wszystko w porządku? Dziwnie wyglądasz- spojrzała na nią badawczym wzrokiem.
- Nie, wszystko jest ok. Postanowiłam trochę pobiegać po zamku, aby schudnąć na bal- wytłumaczyła Nadine.
"Boże co za kretyńskie usprawiedliwienie"- przeleciało jej przez głowę.
- Ty?- Hermiona uśmiechnęła się - przecież i tak jesteś szczupła. To raczej ja powinnam zacząć trenować.
- E tam, nie przesadzaj- odpowiedziała- A tak odnośnie zabawy: wiesz już z kim pójdziesz?
Dziewczyna lekko się zaczerwieniła
- Zaprosił mnie Ron- powiedziała cicho, spuszczając wzrok. "To piękne, chyba zaraz się rozpłaczę- pomyślała Nadine powstrzymując się, aby nie wybuchnąć śmiechem.
- A ja chyba w ten wieczór zostanę w dormitorium i będę się nudziła ja diabli- wyszeptała, przybierając smętny wyraz twarzy. "Hermiona na pewno poinformuje Harry'ego o tym, że jeszcze nie mam pary"- przeleciało jej przez głowę.
- Chyba żartujesz! Na pewno dostaniesz masę zaproszeń. Ja nawet mogę ci już zagwarantować jedno- odpowiedziała Granger tajemniczym głosem. "Ja tez mogę"- dopowiedziała sobie Nadine w myślach.
- Sorry, ale muszę już iść. Spotkamy się pewnie dzisiaj wieczorem u Hagrida. Na razie!- pożegnała się i szybko wybiegła z łazienki. Nareszcie uwolniła się od tej kujonki! Postanowiła udać się do Wielkiej Sali. A nuż spotka Harry'ego...


W Wielkiej Sali nie było jednak nikogo. Nadine przez chwilę zastanawiała się, czy nie wrócić do dormitorium, jednak niechęć przed możliwym spotkaniem z Malfoy'em powstrzymała ją od tego. Podeszła wolno do wielkiej choinki stojącej w lewym rogu pomieszczenia, przy stole Gryffindoru i usiadła na jednym z krzeseł. Rozejrzała się wokoło. Sala była udekorowana różnymi zaczarowanymi świecidełkami. Największe wrażenie robiło jednak drzewko, na które teraz spoglądała dziewczyna. Z sufitu spadały na nią płatki śniegu (oczywiście zaczarowane J). Panowała zupełna cisza przerywana tylko odgłosem ognia trzaskającego w kominku. Ta cudowna atmosfera działała uspokajająco na stargane nerwy Nadine. Dziewczyna zamknęła oczy i wbrew całej swojej naturze dała się ponieść wspaniałemu nastrojowi chwili. Wiedziała co zaraz nastąpi, nie chciała jednak, nie miała siły zrezygnować z tego wspaniałego uczucia, które ją wypełniało. Westchnęła głęboko i zaczęła śpiewać starą piosenkę, jaką nauczyła ją mama, gdy Nadine była jeszcze mała. Mama... Cisza została przerwana przez piękną melodię, najpierw unoszącą się lekko w przestrzeni, potem rozbrzmiewającą coraz głośniej...

When the cold of winter comes
Starless night will cover day
In the veiling of the sun
We will walk in bitter rain

But in dreams
I still hear your name
And in dreams
We will meet again

When the seas and mountains fall
And we come to end of days
In the dark I hear a call
Calling me there
I will go there
And back again...

Po wpływem piosenki nawiedziły ją wspomnienia. Wspomnienia domu, mamy, tej wspaniałej atmosfery i poczucia bezpieczeństwa. Zamknęła powieki, chciała powstrzymać łzy napływające do oczu, nie zdołała...

Nie widziała pewnej osoby, która weszła do sali podczas, gdy ona śpiewała. Osoba ta szybkim krokiem zbliżyła się do dziewczyny chcąc jej coś powiedzieć, kiedy jednak zobaczyła łzy spływające po jej policzkach stanęła jak sparaliżowana. Wpatrywała się chwilę w zadziwiający obraz, który zobaczyła, po czym w złowrogich, szarych oczach tej osoby, pojawił się jakiś wesoły, ciepły ognik. Tajemniczy jegomość popatrzył jeszcze chwilę na dziewczynę, po czym odszedł spokojnym, cichym krokiem w stronę wyjścia. Ale Nadine miała zamknięte powieki i nie wiedziała co się wokół niej dzieje...

Harry szedł szybko w stronę biblioteki. Miał tam zamiar spotkać się z Hermioną. Pchnął duże, kwadratowe drzwi i rozejrzał się po pomieszczeniu. Jego koleżanka siedziała przy małym stoliku, nieco odizolowanym od reszty. Ruszył w tamtą stronę. Już miał powiedzieć "cześć", ale Hermiona odezwała się pierwsza.
- Zaprosiłeś już ją?- zapytała, nie podnosząc oczu znad wielkiej, starej księgi spoczywającej na stole.
- Kogo?- odpowiedział chłopak
- Nie udawaj, że nie wiesz. Mówię o Nadine- powiedziała dziewczyna z nutką zniecierpliwienia w głosie. Harry spojrzał na nią. Była zdenerwowana, a to zdarzało jej się bardzo rzadko.
- Co ci jest?- wyszeptał tak, aby nikt inny tego nie usłyszał.
- Nieważnie. Zadałam ci pytanie. Zaprosiłeś ją?
Chłopak chciał ponownie zapytać Hermionę, co ją ugryzło, ale ton głosu dziewczyny sprawił, że zrezygnował z tego.
- Nie- powiedział szczerze.
- No więc kiedy zamierzasz to zrobić?
- Dzisiaj wieczorem po spotkaniu u Hagrida- spokojny głos Harry'ego nie zdradzał, jak bardzo chłopak się denerwował- Ale co jeśli ktoś ją już zaprosił?
- Nie martw się. Rozmawiałam z nią dzisiaj. Nie dostała jeszcze żadnego zaproszenia- Hermiona zrobiła krótką pauzę- Przynajmniej tak powiedziała...
Harry spojrzał na koleżankę i w jego oczach pojawiły się gniewne błyski.
- Co sugerujesz?- zapytał ze złością.
- Nic, ja tylko mówię, jak było- dziewczyna chciała wstać ale Harry zastąpił jej drogę.
- Myślisz, że cię okłamała i robiła to już wcześniej?
- Będę szczera- zaczęła Hermiona- Na początku ją lubiłam, ale z czasem zdałam sobie sprawę, że jest w niej coś dziwnego. Harry, pomyśl, ona jest ze Slytherinu! Musiał być jakiś powód, że umieszczono ją akurat tam- dziewczyna mówiła bardzo głośno i zdecydowanie.
- Wcześniej tak nie myślałaś.
- Tak, ale... dzisiaj spotkałam ją w łazience. Była bardzo spocona i czerwona i miała takie... dziwne oczy. Przez chwilę nawet bałam się jej. Powiedziała, że biegała po zamku, żeby schudnąć na bal. Nie uważasz, że to trochę dziwne?
- Nie- przemówił Harry tak spokojnym głosem, że Hermiona popatrzyła na niego ze zdziwieniem- Ufam jej. Słuchaj, ona nie jest taka jak reszta Ślizgonów. Dostała się do tego domu tylko i wyłącznie ze względu na swoją ambicję.
- Jesteś pewny? Popatrz, ja też jestem ambitna, ale jakoś Tiara umieściła mnie w Gryffindorze- Harry nagle przypomniał sobie o zdolnościach, które rzekomo posiadała Nadine. Zaniepokoiło go to. Jednak już w następnej chwili pozbył się wątpliwości. "Ufam jej, bez względu na to mówi Hermiona".
- Twoje oskarżenia są bezpodstawne. Jeszcze przekonasz się, że byłaś w błędzie- powiedział do koleżanki.
Hermiona podeszła do niego i położyła mu rękę na ramieniu.
- Harry, ja cię nie oskarżam- odpowiedziała- Po prostu martwię się o ciebie. Jestem twoją przyjaciółką i zawsze możesz liczyć na moją pomoc. Być może jestem w błędzie, ale mimo to ufam swojej intuicji- popatrzyła na niego z uśmiechem po czym wyszła, zabierając ze sobą wszystkie swoje książki.
- A praca domowa?- zdążył krzyknąć za nią chłopak
- Nie sądzę, żebyśmy w obecnej sytuacji byli zdolni się skoncentrować- to był koniec ich rozmowy.

Harry wyszedł z biblioteki kilka minut później. Nie wiedział tak naprawdę co ze sobą zrobić. Rozmowa z Hermioną zasiała w nim ziarnko niepewności, którego pomimo wielkich chęci, nie mógł do końca wyplenić. Nie wiedział jak znalazł się w pobliżu Wielkiej Sali. Już miał zamiar skierować swe kroki w stronę dormitorium kiedy zobaczył wychodzącą z sali postać. Był to Malfoy. Harry ze zdziwieniem stwierdził, że jego największy wróg tym razem nie ma zaciętego i wyniosłego wyrazu twarzy, lecz wydaje się jakby zamyślony. W tym momencie Draco dojrzał Pottera i na jego ustach z powrotem pojawił się szyderczy uśmieszek.
- Potter- przemówił- Jest jedna rzecz, o którą już dawno chciałem cię zapytać. Mianowicie z kim idziesz na bal? Wiesz, zastanawiałem się, czy wybierzesz tą szlamę Granger, czy może siostrunię swojego kumpla- Ginny?
- To nie twoja sprawa Malfoy- odpowiedział Harry- Mogę ci tylko powiedzieć, że nie idę z żadną z nich.
- W takim razie już wiem- Draco zrobił pauzę- czyżbyś zamierzał pójść na bal z Nadine?
- Powiem jeszcze raz: to nie twoja sprawa- Harry zaczynał się denerwować.
- Spokojnie, spokojnie Potter. Nic ci nie zrobię- zaśmiał się Malfoy- Już sobie idę. I życzę udanej randki z tą hipokrytką- zakończył po czym zniknął w czeluściach lochów Sneap'a.

Hipokrytką? Co Malfoy miał na myśli, mówiąc te słowa? I dlaczego wydawał się taki zamyślony i zmieszany, gdy wychodził z sali? Takie pytania chodziły po głowie Harry'emu, kiedy zaintrygowany przekroczył próg Wielkiej Sali, aby sprawdzić, co było powodem tego "innego" stanu Malfoy'a. Natychmiast dostrzegł jakąś postać siedzącą przy stole Gryffindoru. Zaczął iść w tamtą stronę. Z każdym krokiem upewniał się w swoim przeświadczeniu, że jest to Nadine. Kiedy jednak podszedł wystarczająco blisko, zobaczył, że ona podobnie jak Malfoy, jest zamyślona, a na jej policzkach znać ślady łez.
- Nadine?- raczej stwierdził niż zapytał.
Dziewczyna szybko odwróciła głowę. Harry'emu wydawało się, że dostrzegł w jej oczach strach.
- Czy Malfoy coś ci zrobił?- zapytał, kiedy wreszcie stanął naprzeciwko niej.
- Malfoy?- zapytała. Wydawała się być bardzo zaskoczona.
- Tak, widziałem go jak wychodził z Sali. Był jakiś taki zamyślony. Nie wiedziałem dlaczego, więc przyszedłem tu, aby sprawdzić, czy nie dzieje się coś dziwnego. Potem zobaczyłem ciebie. Płakałaś?- dodał po dłuższej przerwie.
W głowie Nadine w jednej chwili zapanował zamęt. "Draco był w Sali. Najprawdopodobniej widział, jak płakałam. Są dwie możliwości, co teraz może zrobić. Albo nagłośni tą sprawę i wyśmieje mnie przed całą szkołą albo zatrzyma to dla siebie i w przyszłości wykorzysta. Albo też... będzie starał się dowiedzieć, dlaczego płakałam i w tym celu będzie chciał ze mną porozmawiać"- zastanawiała się. Ostatnia myśl wydała jej się jednak absurdalna. "Nie po tym co mu zrobiłam. Teraz na pewno będzie chciał się zemścić. Muszę go jakoś powstrzymać...Bosh, jaka ja jestem głupia!"
- Nadine, wszystko w porządku?- z zamyślenia wyrwał ją głos Harry'ego. Nauczona doświadczeniem, najpierw zrobiła dwa głębokie wdechy i dopiero potem odpowiedziała.
- Pokłóciliśmy się- zaczęła mówić powoli, wykrzywiając twarz tak, jakby zaraz miała się rozpłakać- On....powiedział- głośno przełknęła ślinę, starając sprawiać wrażenie, że nie może mówić dalej.
- W porządku. Nie musisz nic wyjaśniać. Wiem jaki okrutny potrafi być Malfoy- Harry bez problemu nabrał się na jej sztuczki. Podszedł do Nadine i mocno ją przytulił.
Stali tak razem przez jakiś czas, nie wiedząc, że są obserwowani. Bowiem obok Wielkiej Sali przechodził właśnie pewien jasnowłosy chłopak o szarych oczach. Owa postać wydawała się ogromnie wściekła. Zacisnęła ręce w pięści, po czym odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem zniknęła w ciemnościach. A Nadine i Harry stali jeszcze przez parę minut splecieni w nierozerwalnym uścisku...

Sol szła szybko korytarzem. Z każdym jej krokiem rozlegało się głuche dudnienie. "Mogliby przynajmniej położyć tu jakieś dywany"- przeleciało jej przez głowę. Przyspieszyła. Musiała jak najszybciej odnaleźć tę zielonooką brunetkę- Nadine. Miała jej do przekazania kilka ważnych informacji...Weszła do dormitorium Slytherinu i rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie było jej. Jedyną osobą znajdującą się w pokoju był Draco- zabójczo przystojny J blondyn, którego Sol znała z widzenia. Nigdy jednak nie zamienili ze sobą słowa. Malfoy jakby jej nie zauważał. Często jednak przebywał z Nadine. Spotkania te na ogół kończyły się kłótniami. Sol była uważną obserwatorką. Wiedziała co kryje się za tymi wszystkim wymówkami i pytaniami- zazdrość. Owego popołudnia, 15 grudnia, nadarzyła się wspaniała okazja, aby poznać bliżej Dracona. Przypadkowo usłyszana rozmowa w bibliotece sprawiła, iż Sol poczuła się wybranką losu. Chciała jak najszybciej porozmawiać z Nadine- jedyną osobą, z którą Malfoy miał ścisły kontakt. Postanowiła usiąść i poczekać, aż jej koleżanka raczy się zjawić.

Czuła jego obecność zanim jeszcze położyła rękę na klamce. Był tam. Pewnie siedział na kanapie przed kominkiem- jak zawsze. Przez chwilę wahała się czy to na pewno dobry pomysł, aby teraz się z nim zobaczyć. Jednak jej ambicja i upór sprawiły, że nie zastanawiając się dłużej otworzyła drzwi i weszła do dormitorium. Tak jak się spodziewała siedział na kanapie. Z chwilą kiedy przekroczyła próg odwrócił się w jej stronę. Ich spojrzenia spotkały się. Patrzyli na siebie przez chwilę. Panowała zupełna cisza. Nadine otworzyła usta, aby coś powiedzieć, jednak w tym momencie dostrzegła jeszcze jedną postać znajdującą się w pokoju. Była to brunetka o intensywnych, niebieskich oczach. Nadine znała ją z widzenia, nigdy jednak te dwie dziewczyny ze sobą nie rozmawiały. Odwróciła wzrok w stronę Draca. Patrzył w ogień. Poczuła się zrezygnowana. Popsuła wszystko. Nagle jednak przypomniała sobie, co ON jej zrobił. "O czym ja w ogóle myślę. Malfoy to mój wróg, nienawidzę go. Jest dla mnie nikim. Jak ja w ogóle mogłam tak o sobie pomyśleć. Jak ja w ogóle mogłam sobie pozwolić na tą chwilę słabości w Wielkiej Sali..." Odżyły w niej dawne uczucia i urazy. "Nigdy nie dam mu wygrać. Nie pozwolę, aby w jakiekolwiek dziedzinie był lepszy ode mnie. Nigdy". Jej twarz przybrała na nowo wyraz zaciętości i zdecydowania.

- Nadine?- odezwała się owa brunetka siedzącą przy stole.
- Tak? Czego chcesz?- zapytała ostro dziewczyna. Sol poczuła, jak narasta w niej gniew. "Chyba jednak nic jej nie powiem". W tej chwili zobaczyła jednak Draca, który zerkał na nią z ciekawością.
- Chciałabym z tobą porozmawiać. Mam...pewne informacje- dodała ściszając głos.
- Nie wydaje mi się, aby jakiekolwiek informacje były na tyle ważne, aby zwrócić moją uwagę w tej chwili- odparła dziewczyna patrząc Sol prosto w oczy. W tej chwili usłyszała cichy, szyderczy śmiech.
- Traktujesz wszystkich z góry Nadine. Kiedyś odbije się to na tobie. Pożałujesz wówczas , że nie zachowywałaś się wobec nich lepiej- powiedział Draco. Chłopak cały czas patrzył w ogień, nie odwracając wzroku.
- Dziękuję za radę. Na pewno się do niej zastosuję- zwróciła się ponownie do Sol- Więc co to za ważne informacje?
- Lepiej będzie, jak wyjdziemy na korytarz- odpowiedziała dziewczyna.
-Nie ma takiej potrzeby. Owy młodzieniec gapiący się w ogień na pewno zostawi nas same- powiedziała ironicznie zielonooka brunetka.
Draco bez słowa wstał z kanapy i podszedł w stronę drzwi do sypialni chłopców. Zanim jednak nacisnął klamkę, odwrócił się o spojrzał na Nadine.
- Pożałujesz tego. Zapłacisz za wszystko- powiedział uśmiechając się lekko- Już niedługo.
- Draco proszę cię nie strasz mnie, bo wywołuje to tylko i wyłącznie uczucie litości i wielką ochotę, aby się roześmiać- odpowiedziała.
- Jeszcze zobaczymy- odparł.
- Chyba nie sądzisz, że możesz mi dorównać? Swoją reputację zawdzięczasz tylko i wyłącznie nazwisku, które nosisz. Ja mam jednak coś, czego ty nie posiadasz- talent. Zresztą mam kilka innych atutów, które z pewnością znasz- mówiła to lekkim, żartobliwym tonem. Nie wiedząc jednak czemu, z każdym jej słowem Draco czuł się tak, jakby zimne ostrza wbijały się w jego serce.
- Myślisz, że jesteś wszechwiedząca i dysponujesz najlepszymi umiejętnościami? Ja jednak znam twoje słabe punkty i z czasem odkryję ich więcej. A wtedy staniesz się bezbronna.
-Bezbronna? Nie ja tu jestem bezbronna Draco. Kilka razy przekonałeś się już o tym. Chyba pamiętasz jak...- już miała zamiar przypomnieć mu co wydarzyło się dzisiejszego ranka, kiedy przypomniała sobie, że w pomieszczeniu znajduje się jeszcze jedna osoba- Zresztą nieważne. Lepiej żebyś już poszedł- dokończyła rozkazującym tonem. Sol wpatrywała się w tą dziewczynę o zimnych, zielonych oczach i nie mogła pojąć dlaczego ona i Draco tak bardzo się nienawidzą. Chłopak przecież wyraźnie był o nią zazdrosny. Czyżby Nadine nie potrafiła tego dostrzec? A może po prostu była za bardzo ambitna? "To nawet lepiej, że ona i Malfoy się nie lubią. Jest to dla mnie szansa i wykorzystam ją najlepiej jak potrafię..."

Kiedy Draco zamknął za sobą drzwi Nadine szybko odwróciła się w stronę nowo poznanej koleżanki i spojrzała na nią lodowatym wzrokiem.
- Więc czego chcesz? Co to za informacje?- spytała.
- Byłam dzisiaj w bibliotece i przypadkowo usłyszałam rozmowę...między Harrym a Hermioną- Sol mówiła to bardzo powoli przechadzając się po dormitorium i oglądając wszystkie przedmioty- A tak w ogóle to nazywam się...
- Nie denerwuj mnie i mów szybciej. Nie mam czasu na rozmowy- Nadine wydawała się zniecierpliwiona.
- Sol- nazywam się Sol- dokończyła nie przejmując się słowami zielonookiej dziewczyny.
- W porządku Sol. Jeżeli chcesz się tak bawić to poszukaj sobie kogoś innego. Do widzenia- Nadine skierowała swe kroki się w stronę sypialni dziewcząt.
Sol zaklęła w myślach. "Nie udało się. Muszę zmienić taktykę."
- Poczekaj!- krzyknęła- Dobrze powiem ci, ale.. nie za darmo. Ty też będziesz musiała coś dla mnie zrobić. Nadine roześmiała się. Nie był to jednak radosny, szczery śmiech.
- Jesteś naiwna, jeżeli myślisz, że możesz mnie do czegokolwiek zmusić. Ja nie wchodzę w żadne układy. Dziewczyna ponownie odwróciła się i chciała odejść. "Jeżeli czegoś szybko nie zrobię mój plan legnie w gruzach- Sol poczuła strach.- Nie mogę na to pozwolić. Ona jest jedyną osobą, która może mi pomóc"
- Hermiona powiedziała, że ci nie ufa- wyrecytowała szybko czekając jaki wywrze to efekt na dziewczynie. Nadine zatrzymała się i chwilę stała w miejscu. Po paru sekundach odwróciła się i spojrzała na koleżankę uważnym wzrokiem.
- Co jeszcze mówiła?
Sol nareszcie poczuła się zadowolona. Udało się! Uśmiechnęła się złośliwie.
- Najpierw muszę wiedzieć czy w zamian za informację zrobisz coś dla mnie.
Stała chwilę w milczeniu czekając na reakcję Nadine. Ku jej zdziwieniu dziewczyna odwzajemniła jej uśmiech.
- Jesteś do mnie trochę podobna. Niczego nie robisz bezinteresowne- powiedziała- Dobrze, zrobię to co chcesz, ale najpierw opowiedz mi, co dokładnie wydarzyło się w bibliotece...

Sol opowiedziała jej o rozmowie między Harrym a Hermioną. Dziewczyna zdawała się w ogóle nie przejmować tym, co usłyszała. Siedziała i patrzyła w ogień.
- A ty co o tym sądzisz?- zwróciła się do niebieskookiej brunetki.
- No cóż. Nie wiem dlaczego w ogóle zdajesz się z Potterem i jego paczką. Przecież to banda kretynów- odpowiedziała. Wściekły wzrok Nadine podpowiedział jej, że popełniła błąd. Desperacko próbowała wybrnąć jakoś z tej sytuacji.
- Sama pomyśl. Sława Harry'ego nie jest wynikiem jego własnych czynów. Przecież to matka oddała za niego życie i to dzięki niej pokonał Voldemorta. On sam nie miał w tym żadnego udziału- w miarę mówienia Sol stawała się coraz bardziej pewna siebie- Weźmy taką Hermionę- kujonka i lizuska. A o Weasley'u to już w ogóle nie warto mówić.
- Jesteś głupia- usłyszała w odpowiedzi- Nie znasz Harry'ego. Myślisz tak samo jak Draco. Na dźwięk jego imienia Sol uśmiechnęła się. Nadine poparzyła na nią uważniej.
- Nie wiem dlaczego ale wydaje mi się, że twoja prośba ma coś wspólnego właśnie z nim. Czyż nie?
Sol zamrugała oczami. Czy jej koleżanka umie czytać w myślach? Jakim cudem domyśliła się, że chodzi o Malfoy'a? Stała przez chwilę nic nie mówiąc.
- A więc mam rację. Czego dokładnie chcesz?- zwróciła się z bezpośrednim pytaniem do dziewczyny- Może pragniesz, abym przekonała go, żeby poszedł z tobą na bal?
- O to zatroszczę się sama- odpowiedziała- Na razie masz mi go oficjalnie przedstawić.- Poczuła na sobie miażdżący wzrok koleżanki.
- Kim ty niby jesteś żeby mi rozkazywać?- Nadine podeszła do Sol i stanęła naprzeciwko niej- Nie znoszę, kiedy ktoś nie okazuje szacunku. Zapamiętaj to sobie- popatrzyła jej głęboko w oczy. Nie wiadomo co by się stało, gdyby w tym momencie w dormitorium nie pojawił się ponownie Malfoy.
- Ach Draco, dobrze, że jesteś- powiedziała Nadine przybierając miły wyraz twarzy i modelując głos. Wszystko to robiła oczywiście sztucznie, tak, aby było widać, że stroi sobie żarty- Chciałam ci przedstawić moją nową serdeczna przyjaciółkę, która wręcz błagała mnie na kolanach, abym ci ją przedstawiła. A ponieważ nasze stosunki układają się ostatnio wyjątkowo dobrze, postanowiłam spełnić jej prośbę- ostatnie zdanie wypowiedziała z wyraźną ironią- A więc oto Sol- zwróciła się teraz do koleżanki- Chyba nie muszę ci przedstawiać owego chłopaka, bo na pewno znasz imię obiektu swoich wzniosłych uczuć. A teraz zostawiam was samych, abyście mogli się lepiej poznać. Zmęczyło mnie już udawanie- zakończyła monolog po czym parząc szyderczo na koleżankę, odeszła w stronę sypialni dziewcząt.
- Wykorzystaj dobrze czas, który ci pozostał, bo już wkrótce nie będziesz mogła używać swoich talentów aktorskich na biednym Potterze. Twój niedoszły chłopak wkrótce przekona się jaka jesteś- zdążył jeszcze krzyknąć za nią Draco. W odpowiedzi usłyszał śmiech i odgłos zamykanych drzwi. Został sam na sam z dziewczyną, która mogła okazać się przydatna. Spojrzał na nią i uśmiechnął się. Jeżeli dobrze poprowadzi rozmowę być może wkrótce dowie się wielu interesujących rzeczy...







Sol popatrzyła niepewnie na Dracona. Z pewnością myślał o niej jak o najgorszej kretynce. "Wszystko przez Nadine. Jeszcze jej się odwdzięczę"- pomyślała.
- Więc zdążyłaś już poznać tę hipokrytkę, oszustkę, aktorkę i oportunistkę w jednym?- zapytał.
- Dodałabym jeszcze zdrajczynię- odpowiedziała czekając na to co powie Draco.
- Jeżeli tak mówisz to znaczy, że jej w ogóle nie znasz. Można by powiedzieć o niej wiele okropnych rzeczy, ale na pewno nie to, że jest zdrajczynią. Ona po prostu gra.
Sol spuściła głowę. Popełniła kolejny błąd. Postanowiła przekonać go, że jednak to ona ma rację.
- Może i przebywałam z nią bardzo krótko, ale zdążyłam ją trochę poznać. Nadine nie gra. Podoba jej się Potter. Gdyby tak nie było po co w ogóle zadawałaby się z Granger i Weasley'em? Jej uczucie jest prawdziwe- zakończyła.
- Nie wypowiadaj się o osobach, których nie znasz. Wiem jaka jest Nadine. Przez pięć lat obserwowałem jej zachowanie. Potter jest dla niej kolejną zabawką. Problem w tym, że ona sama o tym nie wie. Wydaje jej się, że to coś poważnego, że się zakochała. To nieprawda. Pewnego dnia odkryje, że się myliła, a wtedy przekonasz się, że miałem rację- Draco mówił to szybkim, urywanym głosem. Kiedy skończył to Sol była tą, która się roześmiała.
- Nie rób sobie złudzeń. Wiem, że ci na niej zależy. Sam bardzo chciałbyś wierzyć w to, co mówisz. Ale to wszystko tylko domysły. Tak naprawdę w ogóle jej nie znasz.
Draco spojrzał gniewnie na Sol.
- Jak śmiesz tak mówić. Jestem jedyną osoba, która wie jaka ona naprawdę jest.
- Przyznaj się. To urażona duma. Dziewczyna, na której ci zależy, Ślizgonka, wybrała Pottera- twojego odwiecznego wroga.
- Jesteś głupia- powiedział- Nie masz pojęcia o stosunkach panujących pomiędzy mną a Nadine.
- Jestem przede wszystkim dobrą obserwatorką. Zdążyłam zauważyć kilka interesujących rzeczy. Mogę ci nawet powiedzieć. Otóż podczas waszej dzisiejszej rozmowy, to ty byłeś tym, który szukał z nią kontaktu. To ty cały czas zagadywałeś. Natomiast ona ignorowała ciebie Draco. Zupełnie jej nie obchodziłeś.
- Przeceniasz swoje umiejętności Sol- odparł- Słowa to nie wszystko. Są jeszcze spojrzenia, gesty. A to właśnie one mówią najwięcej. Niestety jakoś nie umiałaś tego dostrzec.
- Masz na myśli te żałosne, pełne litości spojrzenia, którymi cię obdarzała?- powiedziała uśmiechając się przy tym złośliwie.
- Nie, mam na myśli...- usiłował przywołać w pamięci jakiś szczególny, miły gest. Nie udało mu się. Sol popatrzyła na niego ze zrozumieniem. Podeszła i położyła mu rękę na ramieniu.
- Sam widzisz- przemówiła- Ona jest zdrajczynią- Draco chciał zaprzeczyć, ale pewna część jego osoby podpowiedziała mu, że być może dziewczyna ma rację. Być może w ogóle nie zna Nadine. Ona jest przecież świetną aktorką. Być może to właśnie przed nim udaje rodowitą Ślizgonkę, a swoje prawdziwe "ja" pokazuje tylko w obecności Pottera. Zresztą nieważne. Termin jego zemsty staje się bliższy z każdą godziną, minutą, sekundą. Nie dbał już o nic więcej. Tylko o zemstę... Odwrócił głowę w kierunku Sol i zapytał:
- Czy zechciałabyś pójść ze mną na bal?








Sol siedziała samotnie w dormitorium. Była zadowolona a jednocześnie zaskoczona. Nie przypuszczała, że Draco tak szybko zaprosi ją na bal. Przecież była dla niego zupełnie obcą osobą. Oczywiście zgodziła się. Właśnie o to jej chodziło. W tym momencie do pomieszczenia weszła Nadine. Spojrzała na siedzącą przy stole dziewczynę, a na jej ustach pojawił się złośliwy uśmiech. Skierowała się do wyjścia.
- Nic nie powiesz?- zapytała niebieskooka brunetka.
- A co mam powiedzieć? Życzę szczęścia z Malfoy'em. Mam nadzieję, że pomimo moich uwag uda ci się zaciągnąć go na bal. Bo nie wierzę, żeby sam dobrowolnie zaprosił dziewczynę, której prawie nie zna- Sol wybuchnęła śmiechem.
- W takim razie słabo go znasz. Pięć minut temu Draco zaproponował mi swoje towarzystwo na zabawie- W tym momencie na twarzy Nadine pojawił się grymas, jednak gdy tylko dziewczyna zdała sobie sprawę z jego istnienia- zaraz zniknął. "Wcale mnie nie obchodzi Malfoy ani to, z kim pójdzie na bal"- pomyślała, starając się w to uwierzyć.
- W takim razie musisz być wniebowzięta. Tak bardzo pragnęłaś poznać Dracona. Jeszcze raz życzę wam wszystkiego najlepszego- uśmiechnęła się złośliwie, zaraz jednak jej twarz przybrała wyraz powagi- Jednak na twoim miejscu nie czułabym się zbyt pewna siebie. Nie znasz go i nie łudź się, że kiedykolwiek będziesz dla niego tak ważna jak ja byłam...do niedawna- dodała, po czym zaczęła iść w stronę drzwi. Kiedy zamierzała je otworzyć usłyszała spokojny głos Sol.
- Szkoda, że zamiast gonić za księżycem nie zwrócisz uwagi na gwiazdy- Zielonooka brunetka stała chwilę nic nie mówiąc, po czym odwróciła głowę i spojrzała na dziewczynę z ciekawością.
- Czyżbyś próbowała powiedzieć coś mądrego? Nie wysilaj się- odparła.
- Próbowałam tylko skupić twoją uwagę na rzeczach, które uważasz za mało ważne. Nawet nie wiesz co tracisz. Nie widzisz? To się rozpada, jeżeli oczywiście już się tak nie stało.
Nadine stała chwilę w milczeniu patrząc na języki ognia. Co chwilę przyjmowały inny kształt. Raz się kurczyły, a za chwilę wznosiły aż pod dach kominka.
- Wiem- powiedziała cichym, Sol miała nawet przez chwilę wrażenie, że smutnym, głosem- Sama to zniszczyłam. Już od początku roku postępuje powolna śmierć tego, co kiedyś było. Dzisiaj rano przekreśliłam jakiekolwiek szanse na powrót do zdrowia. Ale to był mój wybór- dodała pewnym, silnym głosem- Powstanie coś nowego, piękniejszego. A tamto odejdzie w zapomnienie- zakończyła. Patrzyła ciągle w ogień. "Zupełnie jak Draco"- przeleciało jej przez głowę, zaraz jednak ogarnęła ją złość. Oderwała wzrok od płomieni- Zresztą nieważne. To moje życie, moja decyzja, mój wybór- Sol nie powiedziała nic. Przez parę sekund wydawało jej się, że rozumie tę dziewczynę o chłodnym spojrzeniu i zimnych, zielonych oczach. Malfoy miał rację. Dopiero teraz potrafiła do dostrzec. Nadine otworzyła drzwi i zaraz potem zniknęła w ciemnościach, pozostawiając swoją koleżankę pochłoniętą myślami.

S


--------------------
Carry me back to Old Virginny
There's where the cotton and the corn and tatoes grow
There's where the birds warble sweet in the spring time
Carry me back where my heart longs to go
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nadine
post 21.04.2003 18:46
Post #2 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 24
Dołączył: 10.04.2003
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



W momencie kiedy zobaczyła rozgwieżdżone niebo i poczuła na twarzy rześki podmuch wiatru, cały jej stres i negatywne odczucia odpłynęły w niepamięć. Patrzyła na księżyc i z każdą chwilą czuła się coraz bardziej spokojna i bezpieczna. Prawie zapomniała o tym że jest umówiona. Szybkim, wesołym krokiem skierowała się w stronę chatki Hagrida. Kiedy dotarła na miejsce, dobre samopoczucie nie opuszczało jej ani na chwilę. Zapukała do drzwi i zaraz potem została przywitana głośnymi okrzykami radości przez Rona i Harry'ego. Zaniepokoił ją brak zainteresowania ze strony Hermiony. Dziewczyna siedziała na krześle i przeglądała jakąś nudną książkę. Nie zwróciła najmniejszej uwagi na pojawienie się nowej osoby. Nadine spojrzała na nią i postanowiła, że dzisiejszego wieczora sprawi, iż Gryffonka na nowo jej zaufa. Zdjęła szalik i podeszła do koleżanki.
- Cześć Hermiono- brak jakiejkolwiek reakcji- Hey, jesteś tam?- roześmiała się- Jaki tytuł ma książka, która pochłonęła cię tak bardzo, iż nie odpowiadasz na moje pytania?- pytała dalej uśmiechając się. Dziewczyna powoli, jakby od niechcenia podniosła wzrok. To co zobaczyła zaskoczyło ją. Nadine stała na środku pokoju śmiejąc się i sypiąc żartami. Wydawała się bardzo szczęśliwa. Jej zielone oczy wędrowały po całym pomieszczeniu i wywoływały uśmiech na ustach tych, którzy znaleźli się w ich zasięgu. Dobry nastrój udzielił się wszystkim.
- Siadajcie i rozkoszujcie się niebiańskim smakiem i zapachem mojego nowego dania- odezwał się Hagrid. Hermiona mimo woli również się uśmiechnęła. "Być może myliłam się w stosunku do Nadine"- pomyślała. Razem ze wszystkimi usiadła do stołu. Panowała cudowna atmosfera. Wszyscy prześcigali się w opowiadaniu dowcipów, ale nikt nie zdawał sobie sprawy, iż ten wspaniały nastrój jest niewątpliwie zasługą zielonookiej dziewczyny, która teraz żywo dyskutowała o czymś z Hermioną.
- O czym one tak gadają?- zwrócił się Harry do Rona.
- Ach, te baby- odpowiedział przyjaciel przewracając oczami- pewnie rozmawiają o balu.




- Hey Ron, ty mi jeszcze nie powiedziałeś z kim idziesz- zapytał Potter patrząc wymownie w stronę Hermiony.
- No...ten....tego...- Weasley zaczął się jąkać, jednak widząc jak jego kolega prawie krztusi się ze śmiechu, odpowiedział- A zresztą i tak pewnie wiesz- po czym roześmiał się donośnym głosem.
Oczy Harry'ego wędrujące po pomieszczeniu w pewnym momencie natrafiły na spojrzenie Nadine. Oboje posłali sobie ciepłe uśmiechy. Wytworzyła się między nimi specyficzna wieź. Rozumieli się bez słów. Po paru minutach wzrok dziewczyny powędrował w stronę okna. Przypomniała sobie, jak zobaczyła w nim Dracona. Teraz go tam nie było. I nigdy już nie będzie. Coś ścisnęło ją w gardle, a jakaś niewidzialna siła sprawiła, iż w oczach pojawiły się łzy. Nie! Nie będzie płakać i wspominać. Nie będzie oglądać się za siebie. Nie wolno. Trzeba żyć chwilą i myśleć o przyszłości. Patrzenie wstecz sprawia tylko ból. Czyniąc to mocne postanowienie powróciła z powrotem myślami do ciepłego pomieszczenia. Wtuliła się w miękki fotel i na nowo rozpoczęła przerwaną rozmowę z Hermioną.

Draco spoglądał przez okno. Niebo i ziemia zlewały się jeden, ciemny obraz. Gdzieś daleko migało małe, jasne światełko. A tam była ona. Wbrew sobie miał ochotę wyjść i tak jak kiedyś, dawno temu, popatrzeć na tą dziewczynę o dużych, zielonych oczach, z innej perspektywy. "Jesteś głupi- pomyślał- Przecież ona robi z tobą co chce: upokarza, wyśmiewa, pozbawia wzroku...tak jak dzisiaj rano...A ty jeszcze chcesz za nią chodzić i rozmawiać. Draconie Malfoy'u- jesteś idiotą". Takie oto myśli biegały po głowie owemu chłopakowi. Bał się przyznać, że tak naprawdę potrzebuje jej. Nie potrafił po prostu zapomnieć, oddzielić się od przeszłości i zacząć żyć na nowo. A Sol? To Ślizgonka w każdym calu, ale nigdy nie zastąpi Nadine... "Nadchodzi bal- myślał- a wraz z nim zemsta". Jednak oprócz tego zrodziła się w nim nadzieja, że może jednak po tym co zrobi, COŚ się stanie, a ona zrozumie...Był ciekawy jak Nadine na to zareaguje, a jednocześnie czuł się bardzo zdenerwowany. "To będzie coś w stylu 2 w 1: przyjemność połączona z zemstą- roześmiał się w duchu- chciałbym jak najszybciej zobaczyć jej minę".


Harry czuł się niezwykle lekko i radośnie wracając tej nocy do dormitorium Gryffindoru. Zaprosił Nadine na bal...zgodziła się... Wszystko zdawało się być takie proste, żadnych problemów, zatargów z Malfoy'em, żadnych niepokojących sygnałów odnośnie Sami- wiecie- Kogo... Świat był piękny... "Ron i Hermiona pewnie już dawno śpią"- pomyślał. Nie wiedział tak naprawdę, ile czasu przebywał wspólnie z Nadine zanim oboje rozeszli się do swoich dormitorii. Godzinę? Dwie? Nie obchodziło go to. Liczyły się chwile spędzone razem, spojrzenia, gesty, uśmiechy... Myśląc o ostatnich słowach, które jej powiedział stanął przed obrazem Grubej Damy, która łaskawie wpuściła go, gdy tylko wyszeptał właściwe hasło. Dormitorium Gryffindoru było jasno oświetlone przez ogień płonący na kominku. Spojrzał z żalem na drzwi, którymi przed chwilą wszedł. W takich momentach pragnąłby, żeby Nadine była razem z nim... Przypomniał sobie pokój wspólny Ślizgonów. Miał okazję przebywać w nim przez około godzinę, trzy lata temu, gdy oboje z Ronem za pomocą eliksiru wielosokowego przemienili się w Creab'a i Goyl'a. Było to zimne, surowe pomieszczenie, zupełnie inne od tego, w którym teraz się znajdował. Te codzienne rozstania przypominały mu o różnicach pomiędzy nim a Nadine. Ślizgonka i Gryffon. Rok temu nie uwierzyłby, że coś takiego może się wydarzyć. Teraz...wszystko wydawało się takie dziwne i ...inne


Jego rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Z dormitorium dziewcząt wynurzyła się jakaś postać. Na początku Harry nie mógł rozpoznać kto to, ale po chwili zorientował się, kim jest ta osoba.
- Asik? Co ty tu robisz?- zapytał
- Czekałam na ciebie- odpowiedziała dziewczyna. Miała długie blond włosy i niebieskie oczy. Na pierwszy rzut oka można było poznać, że jest Gryffonką.
- Na mnie? Dlaczego?- Harry starał się ukryć swój niepokój. Nikt nie powinien wiedzieć, że wbrew regulaminowi wymyka się z zamku, a potem wraca bardzo późno.
- Od ponad miesiąca przyglądam się tobie i tej Ślizgonce- Nadine.
- Chcesz powiedzieć, że mnie szpiegujesz?
- Nie! No coś ty!- Asik zareagowała bardzo gwałtownie. Harry przyjrzał się jej uważniej.
- Po prostu...Słuchaj. Ty jesteś Gryffonem, ona- Ślizgonką. Nie uważasz, że to trochę...hm... dziwne, że się z nią spotykasz?
- Nie- odpowiedział Harry stanowczo- Poza tym nie życzę sobie, żebyś "mnie obserwowała" jak to ty nazwałaś. To moja sprawa z kim się przyjaźnię i ciebie nie powinno to w ogóle obchodzić.
- To Ślizgonka!- wykrzyknęła Asik- Jest w tym samym domu, co Malfoy! Kiedyś przez myśl by ci nie przeszło, żeby w ogóle porozmawiać z kimś, kto ma jakikolwiek kontakt z tym kretynem!- Harry przyglądał jej się przez chwilę.
- Zastanawiam się, skąd wiesz o mnie tak dużo rzeczy?- zapytał- Dlaczego jesteś taka pewna jak bym zareagował? Mam wrażenie, że za bardzo interesujesz się innymi. Zajmij się lepiej sobą. Dobranoc- zakończył.
- Ale...- Asik stała oniemiała patrząc, jak chłopak odchodzi. Zmienił się... Wcześniej nigdy nie odezwałby się do niej w ten sposób..."To wszystko jej wina. Ta Ślizgonka ma na niego zły wpływ, choć z drugiej strony czego innego można by się po niej spodziewać? Jest przecież w tym samym domu co Malfoy". Przez chwilę spoglądała na drzwi, przez które wyszedł Harry, po czym sięgnęła po książkę leżącą na stole. "Zaraz, zaraz, na której stronie to było"- myślała. Wkrótce znalazła to, czego szukała. Usiadła wygodnie w fotelu, wzięła różdżkę do ręki i zagłębiła się w lekturze.

Nadine weszła do dormitorium. Przez chwilę myślała, iż nic się nie zmieniło, była przekonana, że kiedy wejdzie do pokoju wspólnego ujrzy Draca siedzącego na kanapie. Widok bezludnego pomieszczenia rozwiał wszelkie nadzieje i wątpliwości. Ogień jak zwykle palił się na kominku, jednak zarówno w jej sercu jak i w dormitorium panowała pustka. Podeszła do stołu i zwróciła twarz w kierunku ognia. To dziwne, ale w tamtej chwili nie myślała o niczym, po prostu stała i obserwowała płomienie. Wokoło było zupełnie cicho. Odwróciła się w kierunku sypialni chłopców. Mimochodem na jej ustach pojawił się ciepły, choć smutny uśmiech. "Dlaczego? Dlaczego tak się czuję? Przecież właśnie tego chciałam. Pragnęłam, żeby wreszcie się odczepił i przestał mnie wypytywać"- myślała. W jej głowie zaczęły pojawiać się wspomnienia. Ona i Draco. Poznała go, gdy oboje jechali po raz pierwszy do Hogwartu, w pociągu, w czwartym przedziale od końca. Te szczegóły nadal były wyraźnie w jej pamięci...Zamknęła oczy. Zaraz jednak je otworzyła. Obiecała sobie coś. Nie będzie oglądać się za siebie, postara się żyć teraźniejszością. A teraźniejszość to Harry. Odwróciła wzrok od ognia i odeszła w stronę sypialni dziewcząt.

Standin' alone in the darkness with a memory in my head,
There's a big hole where my heart is
And a lonely feeling...

W tym samym momencie Draco leżał w łóżku gapiąc się w sufit. Nie mógł spać, czy może raczej nie chciał...Różne pytania kołatały mu się po głowie. Wiele razy starał się zapomnieć o niej. Nie udawało się...Zrobiła mu tyle świństw, a mimo to on nadal miał jej twarz przed oczami...Przewrócił się na drugi bok i spróbował zasnąć. Nic z tego. Zapowiadała się długa, bezsenna noc...
Lyin' alone in the darkness with a memory in my head,
There's a big hole where my heart is
And a lonely feeling rolling 'round my bed
And I'm afraid to sleep 'cos if I do I'll dream of you...

- Potter, może powiesz nam jakich składników używamy, aby przyrządzić eliksir prawdy?- zimny głos Sneap'a wyrwał Harry'ego z zadumy. Zdezorientowanym wzrokiem chłopak rozejrzał się wokoło. Ręka Hermiony jak zwykle wystrzeliła do góry, Ron zaś patrzył na przyjaciela ze strachem w oczach. Malfoy spoglądał na niego uśmiechając się złośliwie, Asik zawzięcie bazgrała coś na pergaminie a Nadine...Nadine ponurym wzrokiem wpatrywała się w blat stolika. Dziewczyna zdawała się w ogóle nie zwracać uwagi na otoczenie. Harry z niepokojem przyglądał jej się przez chwilę, zanim głos Sneap'a ponownie nie przerwał ciszy panującej w pomieszczeniu.
- A więc?- zapytał nauczyciel- Czyżby nasz odważny Potter nie wiedział jak przyrządzić eliksir prawdy? Chłopak jeszcze raz spojrzał na Nadine, po czym powiedział głośno i wyraźnie:
- Nie, nie wiem panie profesorze.
- No tak. Mogłem się tego spodziewać. Minus 10 punktów dla Gryffindoru.
Hermiona popatrzyła na niego z wyrzutem, ale Harry w ogóle nie zwrócił na to uwagi. Skierował wzrok w kierunku Nadine. Dalej wpatrywała się w blat stolika. Obok niej siedziała Pansy Parkinson żywo dyskutująca o czymś z Malfoy'em znajdującym się w ławce przed nią.
- Jak to nie pójdziesz ze mną na bal?- dał się słyszeć oburzony głos Pansy. W jednej chwili wszyscy Gryffoni wybuchnęli śmiechem. Draco popatrzył z wściekłością na zaczerwienioną ze wstydu Ślizgonkę.
- Panno Parkinson, sprawy miłosne proszę załatwiać gdzie indziej, byle nie na mojej lekcji. Zrozumiano?- Sneap popatrzył na nią z politowaniem, co było dziwne, gdyż zazwyczaj faworyzował Ślizgonów.
- Oczywiście panie profesorze- odpowiedziała Pansy.

Nadine wpatrywała się w blat stolika. Czuła pustkę, kompletną pustkę...Wiedziała, co jest jej przyczyną, ale nie chciała przyjąć do wiadomości, że Malfoy cokolwiek dla niej znaczy... Jakby przez mgłę usłyszała pełen oburzenia głos swojej sąsiadki z ławki, śmiechy Gryffonów i wymówki Sneap'a. Poczuła na sobie czyjś natarczywy wzrok. Wiedziała do kogo należy. Powoli, przezwyciężając zmęczenie podniosła głowę i obejrzała się w prawo. Ujrzała Harry'ego patrzącego na nią z niepokojem. Uśmiechnął się ciepło. Przyniosło jej to pewną ulgę, ale owe okropne uczucie w środku nie zniknęło. Starała się do niego przyzwyczaić. Wiedziała, że będzie musiała z tym żyć... już zawsze...





Draco patrzył jak Nadine uśmiecha się do Pottera. Był to ciepły, szczery, radosny uśmiech. Zupełnie inny od tego, jaki zazwyczaj widywał na jej twarzy. Nie mógł nie zauważyć jej dziwnego zachowania od początku lekcji. Cały czas siedziała i patrzyła tępym wzrokiem na ławkę. Coś ja dręczyło. Tego był pewien. Nagle dziewczyna odwróciła głowę, a on spojrzał prosto w jej duże, zielone oczy. Zawsze były pełne życia, blasku i chociaż udawanej- radości. Teraz panowała w nich pustka. Miał wrażanie, że wołają o pomoc ale jednocześnie w ogóle jej nie oczekują. Nadine zawsze mówiła, że poradzi sobie sama. Była silna. Nie poddawała się. Po krótkiej chwili zauważył, że jej spojrzenie na nowo nabiera wyrazu. Oczy, przed minutą tak odległe i puste, na nowo napełniły się zdecydowaniem, złośliwością i gniewem. Wiedział, że on sam był tego przyczyną.
- Dobrze, a więc teraz przetestujemy wasze wiadomości w praktyce- głos Sneap'a ponownie przeszył powietrze. Zanim Hermiona poprawnie nie wymieniła z czego składa się eliksir prawdy, nauczyciel zdążył pozbawić Gryffindor 30 punktów- Będziecie pracowali w dwójkach, tak jak siedzicie obok siebie w ławkach. Nadine z niechęcią odwróciła się w stronę Pansy. Od momentu kiedy zobaczyła, jak Draco spogląda na nią, poczuła, jak w jej ciało wstępują nowe siły. Nie da mu powodu do wyśmiewania i niech nie myśli, że to on jest powodem jej załamania. Zdążyła jeszcze uchwycić jego dziwne, przeszywające spojrzenie, po czym zaczęła przygotowywać składniki potrzebne do przyrządzenia eliksiru.


- Harry!- Asik zdołała chwycić chłopaka za rękę, kiedy tłum Gryffonów wysypywał się sali eliksirów, aby jak najszybciej opuścić znienawidzone lochy- Harry, możemy porozmawiać?- dodała rozglądając się wokoło.
- Dobra, ale może trochę później. Teraz czekam na kogoś- Potter wydawał się nieco zniecierpliwiony- Nadine!- krzyknął, gdy w polu widzenia ukazała się zielonooka brunetka- Przepraszam Asik. Pogadamy potem, ok?- powiedział i nie czekając na odpowiedź oddalił się w kierunku Ślizgonki. Dziewczyna przyglądała się, jak Harry uśmiecha się do Nadine i oboje splatają swoje ręce. Jej wzrok napotkał na swej drodze zimne, zielone oczy. Towarzyszka Pottera popatrzyła na nią przez chwilę badawczym, lustrującym spojrzeniem, po czym ponownie rozpoczęła rozmowę z chłopakiem. Przez moment Asik poczuła lekki niepokój, który ulotnił się zaraz po tym, gdy Nadine odwróciła wzrok. "Uspokój się. Ona nic nie podejrzewa"- pomyślała, po czym razem z grupką Gryffonów skierowała się ku wyjściu z lochów.

- Wszystko w porządku?- zapytał Harry trzymając dłoń Nadine w swojej- wydawałaś się być czymś bardzo zmartwiona. Dziewczyna przez chwilę stała w milczeniu.
- Dzisiaj jest rocznica śmierci mojej mamy- odpowiedziała beznamiętnym głosem, patrząc w podłogę. Nie było to do końca kłamstwem. Matka Nadine rzeczywiście umarła, ale nie w sensie dosłownym. Odeszła. Bez słowa. Pozostawiając ją samą z ojcem.
- Przykro mi- odpowiedział chłopak.
- Nie obrazisz się, jeżeli powiem, że potrzebuję trochę czasu dla siebie?- zapytała patrząc mu z ufnością w oczy. Tak dobrej sztuki aktorskiej chyba jeszcze nigdy nie wystawiła. Chciała być sama, nie miała ochoty rozmawiać z Potterem. Od dzieciństwa uczyła się oszukiwać, teraz- była mistrzynią.
- Jasne, że nie- uśmiechnął się- Spotkamy się na transmutacji.
- Dzięki- odpowiedziała.
- Ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?- zapytała dziewczyna patrząc na niego z ciekawością wypisaną na twarzy.
- Takim- odpowiedział, po czym...pocałował ją. Był to ciepły, delikatny pocałunek. Trudno byłoby opisać, co tak naprawdę poczuła wtedy Nadine. Jedynym wyraźnym uczuciem było ...zaskoczenie...
Otworzyła oczy. Harry spoglądał na nią z zagadkowym uśmiechem wypisanym na twarzy.
- To spotkamy się na transmutacji- powiedział, po czym odszedł pozostawiając dziewczynę samą. Nadine poczuła natłok myśli w głowie. Myśli tak gwałtownych i licznych, że nie mogła nawet skupić się na jednej. Wiedziała, że musi wyjść z tego budynku, gdzieś, gdzie będzie mogła w spokoju wszystko przemyśleć. Zaczęła iść, szybko, coraz szybciej. Byle do wyjścia. Dopiero kiedy wypadła na dwór poczuła ulgę. Odetchnęła głęboko. Rozejrzała się wokoło. Już wiedziała, gdzie ma pójść. Na pewno nie tu. Jest takie miejsce, gdzie zawsze czuje się bezpiecznie. I to miejsce na pewno nie znajduje się na dworze...

Wściekłość. Wściekłość i nienawiść. Na kogo? Na nią, na samego siebie, na Pottera, na cały świat... Draco nie mógł znieść widoku Nadine i Harry'ego trzymających się za ręce. Niby nic nie znaczący gest, a ukazywał tak wiele uczuć. Już sam fakt, że dziewczyna nie myśli o NIM, że nic ją nie obchodzi, gdzie ON się znajduje i co robi, doprowadzał Malfoy' a do szału.
- Draco?- usłyszał swoje imię. Odwrócił się. Przed nim stała Sol.
- O rany, cóż za romantyczna scenka- powiedziała spoglądając ponad ramionami chłopaka. Malfoy odruchowo spojrzał w tamtą stronę. To, co zobaczył sprawiło, że ogarnęła go bezgraniczna złość. Już miał zamiar ruszyć w stronę dwójki całujących się ludzi, kiedy poczuł, jak czyjaś ręka mocno chwyta go za łokieć i odciąga na pewną odległość.
- Nie wtrącaj się. To jej życie i jej sprawa- usłyszał stanowczy głos swojej koleżanki.
- Co? Nie będziesz mi mówiła co mam robić- odparł.
- Słuchaj, jeżeli Nadine ma zamiar wystawiać te spektakle i grać dalej swoją rolę- pozwól jej to robić. Czy ty naprawdę nie widzisz, że ona ma ciebie daleko w tyle?
Malfoy stał chwilę w milczeniu analizując to, co powiedziała Sol. Jej słowa przypomniały mu o czymś bardzo ważnym, o czymś, czego nie powinien nigdy zapomnieć, a jednak zrobił to. Miał ochotę roześmiać się na głos. Nadine jest świetną aktorką. Cały czas udaje, nie zachowuje się naturalnie. I co ważne robi to tak dobrze, że nawet on- osoba, która jako jedyna tak naprawdę ją zna- dała się nabrać. Całe to zachowanie na eliksirach, zrozpaczony wyraz twarzy, spojrzenie oczu, były perfekcyjnie zagraną rolą, niczym więcej. Dziewczyna zrobiła to wszystko po to, aby sprawić, żeby Potter ja pocałował. Sol patrzyła na niego uważnie.
- Co jest?- zapytała widząc, jak na twarzy Malfoy'a pojawia się lekki uśmiech.
- Masz rację. To jej sprawa, co robi- powiedział cały czas się uśmiechając- Idziemy?
- Jasne, ale do transmutacji mamy jeszcze pół godziny- odparła dziewczyna
- W takim razie spędzimy ten czas w bardzo przyjemny sposób...-

Miejscem tym było oczywiście dormitorium Slytherinu. Tylko tam, siedząc przed kominkiem, była w stanie spokojnie pomyśleć i uporządkować sobie wszystko w głowie. Jednak w owym momencie panował dzień, a w pokoju wspólnym znajdowało się zapewne dużo ludzi. Nie miała ochoty tam iść. Z tęsknotą spojrzała w górę. Niebo, przestrzeń- było to kolejne miejsce, gdzie czuła się bezpieczna i wolna. Latając w przestworzach zapominała o wszystkich przyziemnych sprawach. Liczyło się tylko to wspaniałe uczucie wyzwolenia. Niestety. Rozgrywki o Puchar Quidditcha rozpoczynały się najwcześniej w kwietniu. Będzie więc musiała jeszcze trochę poczekać zanim ponownie nie wzbije się w powietrze i nie poczuje na twarzy podmuchu wiatru rozwiewającego jej włosy. Popatrzyła z żalem w niebo, po czym odeszła w stronę zamku.


Nareszcie sama. Nadine czuła niezwykłą ulgę patrząc, jak ostatnia osoba opuszcza dormitorium i kieruje się w stronę sypialni. Cały dzień czekała na ten moment. Pragnęła wszystko przemyśleć, uporządkować, zanalizować. Usiadła na kanapie i popatrzyła w ogień. Starała się odtworzyć w pamięci moment pocałunku i przypomnieć sobie, co poczuła. Po dłuższej chwili jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia. Ona nic nie poczuła...wydawało jej się tylko...Radość, szczęście, satysfakcja- żadne z tych uczuć nie pojawiło się w jej sercu. Nic. Po prostu nic. Przez chwilę siedziała nieruchomo, jakby te słowa nie mogły dotrzeć do jej świadomości. Pocałunek Harry'ego nie wyróżniał się niczym spośród tylu innych, wcześniejszych. Żaden z nich nie wywoływał w niej szybszego bicia serca i zawrotów głowy. Zawsze całowała dla przyjemności, nigdy- z powodu czegoś głębszego. Jednak kiedy zaczęła spotykać się z Potterem była przekonana, że wreszcie znalazła kogoś odpowiedniego, kogoś takiego jak ona. Zależało jej na nim. Dlatego powinna była COŚ poczuć! Bezgraniczną radość, szczęście- cokolwiek! Dlaczego więc nic takiego się nie stało? Czekała na ten moment od dłuższego czasu. Teraz, gdy ta chwila wreszcie nadeszła, wszystko wydawało jej się takie zwyczajne. A nie powinno. Ta chwila miała być wzniosła, szczególna. Okazało się, że była podobna do tylu innych. Nadine poczuła się zrezygnowana. Dalej patrzyła w ogień. Desperacko starała się wyjaśnić, to co w niej zaszło. "Być może wszystko przyjdzie z czasem, być może za mało się jeszcze znamy". Wszyscy poprzedni chłopcy, którzy ją całowali, nic dla niej nie znaczyli. Jeśli więc pocałunek Harry'ego był taki sam, jak inne, czy oznacza to, że Potter jest dla niej kolejną zabawką? Że tak naprawdę myliła się w stosunku do niego i samej siebie? "Nie. Na pewno nie- pomyślała- Od początku wiedziałam, że tym razem znalazłam odpowiednią osobę. Najwyraźniej nie nadeszła jeszcze odpowiednia chwila. Tak , to pewnie dlatego. Po prostu muszę jeszcze trochę poczekać". Poczuła ulgę, ale jednocześnie lekki niepokój. Nie była do końca usatysfakcjonowana swoją odpowiedzią. Ale nie mogło przecież zdarzyć się inaczej. Zależało jej na Harry'm. Tego była pewna.
- Gratulacje- usłyszała znajomy głos- widzę, że znajomość z Potterem rozwija się w iście zastraszającym tempie. Oczywiście jest to w dużej mierze twoją zasługą. Wspaniale grasz tę rolę. Tylko pozazdrościć- Podniosła wzrok. Malfoy. Opierał się o drzwi i patrzył na nią swoim zwykłym, bezczelnym, szyderczym wzrokiem. Wstała.
- Podobnie, jak twój romans z Sol. Poznałeś ją niedawno i od razu zaprosiłeś na bal. Nawet nie chcę wiedzieć, co będzie dalej- odparła.
- Masz rację. To dla ciebie zbyt gorszące- uśmiechnął się złośliwie.
- Wiesz Draco, sam twój widok jest gorszący, a cóż dopiero rozmowa- Wygrała. Mogła to wywnioskować z wyrazu jego twarzy. Nie wiedział, co odpowiedzieć- Czasami zastanawiam się, jak to możliwe, że jesteś taki tępy. Już kilka razy mówiłam ci, żebyś się odczepił. Jednak do ciebie to nie dociera. Nawet kiedy użyłam swoich zdolności, nie zrozumiałeś. Ale cóż. Chyba lubisz być upokarzany- Nadine wpatrywała się w Malfoy'a z litością wypisaną na twarzy. Czuła się jak ryba w wodzie. Mogła wreszcie dowieść mu własnej wyższości. Uwielbiała ośmieszać swoich rozmówców, zwłaszcza wtedy, kiedy był nim Draco- Możesz mi wyjaśnić dlaczego ciągle za mną łazisz?- zapytała. Malfoy patrzył na nią gniewnym, płonącym wzrokiem. Jednak zanim zdążył rzucić jakąś obelgę pod adresem dziewczyny, przypomniał sobie, że Nadine nie znosi sytuacji, kiedy jej rozmówca w ogóle nie przejmuje się słowami, które powiedziała.
- Dlaczego? Dlatego, bo uwielbiam cię denerwować- odpowiedział starając się sprawić, aby jego głos brzmiał spokojnie i naturalnie- A poza tym lubię patrzeć, jak myślisz. Masz wtedy taki zabawny wyraz twarzy- słysząc to Nadine wybuchnęła śmiechem.
- Co cię tak śmieszy?- Draco był wściekły.
- Ty- odpowiedziała dziewczyna starając się uspokoić- Naprawdę, składam hołd twojej inteligencji.
- Przestań- wycedził chłopak. Widząc jednak, że jego słowa, nie wywierają żadnego wrażenia, a Nadine nadal się śmieje, podbiegł do niej, chwycił za ramiona i mocno potrząsnął.
- Przestań! Słyszysz?- krzyknął. Dziewczyna momentalnie uspokoiła się i popatrzyła na niego z wściekłością.
- Puszczaj- powiedziała głośno i wyraźnie. Draco nie miał zamiaru jej ustąpić, ale wyraz oczu przekonał go, że w tej chwili lepiej nie przeciwstawiać się Nadine. Zabrał ręce z jej ramion- Nigdy więcej tego nie rób- ciągnęła dalej, akcentując każde słowo- Nawet nie wiesz, jak bardzo cię nienawidzę- Malfoy wpatrywał się w nią badawczym wzrokiem. W jej oczach płonęła wściekłość i wielka, przerażając złość. Jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie. Odwrócił się i spokojnie powiedział:
- Nawzajem- To jedno słowo sprawiło, że Nadine poczuła, jak ogarnia ją jeszcze większa fala nienawiści. Powstrzymała się jednak, odetchnęła głęboko i dumnie uniosła głowę.
- Mam nadzieję, że teraz, kiedy wiesz co do ciebie czuję, WRESZCIE się odczepisz. Nie mam ochoty ani ciebie wiedzieć, ani tym bardziej z tobą rozmawiać. Zajmij się lepiej Sol i pozwól mi żyć tak, jak chcę- Draco odwrócił się i spojrzał na nią ironicznym wzrokiem.
- Problem w tym, że ty sama tak naprawdę nie wiesz, co robisz. Wydaje ci się, że kontrolujesz swoje życie. Wszystko masz dokładnie zaplanowane. Nie przyjmujesz jednak do wiadomości, że ludźmi nie da się sterować. Być może Potter jest totalnym głąbem, bo walczy po dobrej stronie, ale z pewnością nie jest tak głupi, żeby nabrać się na twoje sztuczki. Pewnego dnia odkryje, że tak naprawdę udajesz. A poza tym, czy ty naprawdę nie dostrzegasz, że jest on dla ciebie niczym więcej, jak kolejną zabawką?- Nadine popatrzyła na chłopaka zdziwionym wzrokiem- Nieprawdopodobne, prawda?- ciągnął dalej- Nie tylko ty masz ciekawe zdolności. Ja także. Choć w trochę innym znaczeniu. Znam cię tak dobrze, że potrafię czytać w twoich myślach. Co więcej, często wiem o sprawach dotyczących ciebie i twojego zachowania , z których ty nie zdajesz sobie sprawy. Już od początku wiedziałem, ze Potter jest dla ciebie nikim szczególnym. Jednak oczywiście wszechwiedząca Nadine był wprost przekonana, że tym razem będzie inaczej, że się zakochała, że wreszcie znalazła odpowiedniego chłopaka. Byłaś całkowicie zaślepiona. Nie przyjmowałaś do wiadomości, że może zdarzyć się inaczej. A dzisiaj ten idiota cię pocałował. I co? Poczułaś coś? Założę się, że nic. A dlaczego? Ponieważ Potter jest podobny do tych wszystkich kretynów, z którymi wcześniej się obściskiwałaś. Tak naprawdę w ogóle ci na nim nie zależy. Odkryłaś to już dzisiaj czy jeszcze nie? Na eliksirach dałaś naprawdę dobry popis umiejętności aktorskich. Ten cały wzrok i zachowanie było na naprawdę wysokim poziomie- dodał z ironią- Nadine stała dalej wpatrując się w tego blondyna o szarych oczach. Rzeczywiście, znał ją jak nikt inny. Umiał czytać w jej myślach, ale wciąż wiele rzeczy pozostawało dla niego tajemnicą. Podeszła do Dracona i spojrzała mu w oczy. Nie czuła już żadnej nienawiści, raczej rozczarowanie i rezygnację.
- Gdybyś mnie naprawdę znał, umiałbyś odróżnić momenty, w których udaję i momenty, w których zachowuję się naturalnie- powiedziała spokojnym, choć zdecydowanym głosem- Ty tego jednak nie potrafisz- mówiąc to odwróciła się i zniknęła w drzwiach prowadzących do sypialni. Chyba jeszcze nigdy uczucie pustki nie było tak silne...

Draco stał przez dłuższą chwilę analizując słowa Nadine. Czyżby jednak naprawdę miała jakiś problem? "A jeżeli nawet to co? Jej sprawa. Chciała, żebym dał jej spokój- proszę bardzo"- pomyślał. Nie mógł uwolnić się od wspomnienia jej twarzy, w chwili, gdy mówiła, że go nienawidzi. Jej oczy wyrażały bezgraniczną wściekłość. Wiedział, że nie kłamała...




Czy zdarzył wam się kiedyś dzień, który chcielibyście przeżyć inaczej?
24 grudnia

Nadine stała przed lustrem. Zielona suknia, którą miała na sobie podkreślała kolor oczu i sprawiała, że twarz nabierała wyrazu. Spojrzała na własne odbicie. Mimo, iż ten dzień powinien być wyjątkowy, ona nie czuła nic poza zmęczeniem. Ostatnio coraz więcej wydarzeń sprawiało jej zawód...Zawód, którego nie potrafiła wyjaśnić. Nie umiała znaleźć przyczyn...Popatrzyła na zegar. Powinna już iść. Poprawiła włosy i uśmiechnęła się. Czas rozpocząć kolejną fenomenalną sztukę aktorską...

Harry usłyszał delikatne pukanie do drzwi.
- Proszę- zawołał, jednocześnie starając się uporządkować swoje wiecznie roztargane włosy.
Do pokoju weszła niebieskooka dziewczyna.
- Ach, to ty Asik- w głosie chłopaka pobrzmiewała przez chwilę nutka rozczarowania.
- Słuchaj Harry, chciałabym się przeprosić i wyjaśnić kilka spraw. Chodzi o Nadine- zaczęła niepewnie.
- Słucham- Potter patrzył na nią z lekką ironią.
- Nie lubię jej. Wcale nie zaprzeczam. Głównym powodem mojej niechęci jest oczywiście dom, do którego ona należy. Slytherin nigdy nie cieszył się dobrą sławą, zwłaszcza wśród mieszkańców Gryffindoru. Sam wiesz, jacy są Ślizgoni: przebiegli i okrutni. Kiedy zobaczyłam cię z tą dziewczyną poczułam, że coś jest nie tak. Po prostu zaczęłam się martwić. Ale po naszej ostatniej rozmowie doszłam do wniosku, że nigdy nie zadawałbyś się z ludźmi pokroju Malfoy'a. Jeżeli zaufałeś Nadine to znaczy, że ona jest w porządku- Asik odetchnęła głęboko- To chyba wszystko.
Chłopak uśmiechnął się lekko.
- Nie dziwię się, że tak myślałaś. Przecież ja też kiedyś byłem przekonany, że w Slytherinie znajdują się sami bezwartościowi, bezczelni ludzie, tacy jak Malfoy. Ale kiedy poznałem Nadine, zmieniłem zdanie. Ona jest inna.
- W to nie wątpię- mruknęła pod nosem Asik.
- Mówiłaś coś?
- Nie, nic. Mam...hmm...(kaszlnięcie) lekką chrypkę. A wracając do Nadine, powiedziałam ci to, bo nie chciałam, żeby dzisiaj cokolwiek popsuło mi humor. Pragnęłam to wyjaśnić- dziewczyna odwróciła się w stronę wyjścia- I nie rób nic z włosami. Dodają ci uroku- uśmiechnęła się szelmowsko, po czym nacisnęła klamkę. Kiedy zamknęła za sobą drzwi- odetchnęła głęboko. Stosunki z Harrym zdawały się powracać do normalności. Upewniła się, że różdżka wciąż znajduje się w sprytnym schowku pośród fałd sukni, po czym zeszła ze schodów i skierowała się w stronę swojego partnera- Deana Thomasa.

Harry w dalszym ciągu stał przed lustrem. Jednak po kilku bezowocnych próbach uporządkowania swoich włosów, doszedł do wniosku, że być może Asik miała rację. Spojrzał na zegar. Nie może pozwolić, żeby Nadine na niego czekała. W chwili, gdy miał już wychodzić, do pomieszczenia wpadł Ron.
- Harry?- zawołał- Co ty u licha robisz? Na dole jest już pełno ludzi. Jeżeli zaraz się nie ruszysz zostaniesz sam, a twoja partnerka- chłopak mrugnął porozumiewawczo do Pottera- z pewnością nie będzie miała zbyt wesołej miny.
- Właśnie miałem wychodzić- odpowiedział przyjaciel- A jak tam Hermiona?
- Sam zobaczysz- głos Rona był pełen dumy. Po krótkiej chwili Harry przekonał się dlaczego. Jego przyjaciółka wyglądała ślicznie.
- Cześć- powiedział- Ładnie wyglądasz.
- Dzięki- dziewczyna uśmiechnęła się- Idziesz jeszcze po Nadine?
- Tak, mieliśmy spotkać się przy wyjściu z lochów- odpowiedział.
- No to na co ty jeszcze czekasz?- krzyknął Ron popychając przyjaciela w stronę wyjścia- Chyba nie chcesz, żeby w ostatniej chwili się rozmyśliła i poszła na bal na przykład z Malfoy'em?- Harry uśmiechnął się szeroko, ale po chwili spoważniał.
- Ona by tego nigdy nie zrobiła- powiedział.
- Wiem, wiem- Weasley dalej się śmiał- ale lepiej już idź. Potter bez słowa odwrócił się w kierunku drzwi i razem z tłumem Gryffonów wyszedł z dormitorium.

Draco leżał wygodnie rozłożony na kanapie czekając na Sol. "Gdzie do cholery podziewa się ta dziewczyna?"- myślał. W dormitorium znajdowało się zaledwie kilka osób. Już prawie wszyscy udali się na bal. Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Wstał z kanapy spodziewając się, że ujrzy swoją partnerkę. Pomylił się jednak. Osobą, która szybkim krokiem zmierzała w stronę wyjścia z pomieszczenia była Nadine. Miała na sobie długą zieloną suknię odsłaniającą ramiona i dekolt. Wyglądała nieziemsko. Draco nie mógł oderwać od niej wzroku. Dziewczyna natomiast w ogóle nie zwracała na niego uwagi. Obrzuciła pokój znudzonym spojrzeniem, nawet się nie zatrzymując. I oto już po chwili jej nie było. Chłopak usłyszał tylko trzask drzwi. Przez chwilę stał jak sparaliżowany wpatrując się w miejsce, w którym widział ja po raz ostatni. Dziwne, ale wraz z jej odejściem poczuł, jakby Nadine przeszła do innego świata. A może było tak naprawdę? Może ona na zawsze opuściła świat, w którym ON się znajdował? Może w ogóle już dla niej nie istniał? W pewnym momencie poczuł lekkie szturchnięcie. Odwrócił się. Sol.
- Nareszcie jesteś- powiedział na jej widok- myślałem, że już nigdy nie przyjdziesz.
- A gdyby tak się stało, byłoby ci przykro?- zapytała uśmiechając się uwodzicielsko.
- Nie próbuj być kokieteryjna- odparł chłopak
- Co ci się stało? Żartowałam tylko- powiedziała z lekkim wyrzutem. Co mu się stało? Draco sam nie wiedział. Może to Nadine? "Kretynie, pamiętaj o zemście"- pomyślał. Sol patrzyła na niego wyczekująco.
- Lepiej już chodźmy- uciął krótko.

Ścisk, który panował w przedsionku Wielkiej Sali, stawał się nie do wytrzymania. Setki osób nieustannie wpadających na siebie, hałas, okrzyki- zarówno szczęścia, jak i rozpaczy- to wszystko doprowadzało Nadine do szału. Miała ochotę wyjść z tego tłumu i usiąść w jakimś spokojnym miejscu. Z trudem powstrzymywała narastającą wściekłość. Pamiętała, kto stoi obok niej, kto trzyma ją za rękę i dlatego musiała się pilnować. Przez chwilę wydawało się jej, że zobaczyła pośród tylu różnokolorowych głów, blond czuprynę, którą tak dobrze znała. Jednak już w następnej chwili czupryna zniknęła, a ona znowu ujrzała morze czarnych, brązowych i rudych włosów.
W tym momencie ponad gwarem uczniów, dała się słyszeć cicha, spokojna melodia. Stopniowo wszystkie głosy zamilkły. Zapanowała cisza. Drzwi Wielkiej Sali otworzyły się z głośnym zgrzytem a uczniowie ujrzeli stojącą naprzeciwko profesor McGonagall. Powiedziała ona kilka ogólnych zasad dotyczących zabawy, po czym wprowadziła uczniów do pomieszczenia. Wyglądało ono wspaniale. Stoły zostały podsunięte do ścian, a cała sala cudownie udekorowana na kolor niebieski i złoty. Z tłumu dochodziły pojedyncze westchnienia. Uczniowie ustawili się w dwóch rzędach, tak, aby na środku pozostało wolne przejście. Z końca sali dał się słyszeć głośny, spokojny głos. Profesor Dumbledore wygłaszał swoją przemowę. Nadine zamknęła oczy. Nie miała ochoty tego słuchać. Pogrążyła się we własnych myślach. Świat wokół niej przestał istnieć. Czas się zatrzymał. Jednak nie dane jej było długo nacieszyć się spokojem. Poczuła mocny uścisk ręki. Zaczął się bal.


Nadine sama nie wiedziała, jak to się stało. Rozczarowanie, zmęczenie i pustka- uczucia, które nosiła w sobie już od pewnego czasu- zniknęły. Nie musiała już udawać, nie musiała już śmiać się, podczas, gdy tak naprawdę czuła się niewyobrażalnie samotna, nie musiała grać. Była szczęśliwa, pierwszy raz od tak dawna była naprawdę zadowolona. Chociaż stopy bolały ją niemiłosiernie, nie dała się namówić na chociażby chwilkę odpoczynku. Tańczyła, śmiała się, flirtowała. Była w swoim żywiole. Zapomniała o własnych wątpliwościach dotyczących Harry'ego. Liczyło się przede wszystkim tu i teraz. Nie zamierzała martwić się o jutro. Kilka razy zdołała zauważyć w tłumie uczniów Malfoy'a, a obok niego Sol. Patrzył na nią, obserwował. Była tego pewna. Nie chciała jednak zawracać sobie nim głowy. Draco przestał istnieć.
- Świetnie tańczysz- usłyszała od Rona, z którym aktualnie pląsała po parkiecie. Potter natomiast rozmawiał z tą niebieskooka Gryffonką, na którą Nadine zwróciła uwagę po wyjściu z sali eliksirów.
- Dzięki- uśmiechnęła się- Nie wiesz kim jest dziewczyna stająca razem z Harrym?
- Ach, ta? To Asik- odpowiedział
- Co o niej wiesz?- zapytała rozkazującym tonem. Zaraz jednak zrozumiała, że powinna była złagodzić nieco swój głos- To znaczy...- chciała się wytłumaczyć, ale Ron roześmiał się widząc jej minę.
- Czyżby zazdrość?- Weasley znacząco uniósł brwi- Nie masz się, o co martwić. Asik zupełnie nie interesuje Harry'ego. Ostatnio nawet mieli małą scysję, właśnie o ciebie.
- O mnie?- Nadine spojrzała na Gryffonkę.
- Nom. Asik miała pretensje, że Harry spotyka się ze Ślizgonką. Ale wygląda na to, że doszli do porozumienia, skoro teraz normalnie rozmawiają- Nadine popatrzyła na dziewczynę uważnym wzrokiem. Nagle jakaś absurdalna, wprost niemożliwa myśl przyszła jej do głowy. Przypomniała sobie o tajemniczym napastniku, który usiłował rzucić na nią potężne zaklęcie. "To nie mogła być ona"- uśmiechnęła się ironicznie.
- A gdzie jest Hermiona?- zapytała od niechcenia- Pewnie flirtuje z jakimś przystojniakiem.
- Nie radziłbym jej. Zresztą, to ona powinna być zazdrosna widząc, jak tańczę z taką piękną dziewczyną- Ron posłał jej tajemniczy uśmiech .

Rozmawiając z Harrym Asik poczuła na sobie czyjś przenikliwy wzrok. Rozejrzała się wokoło. "To ta przeklęta Ślizgonka"- pomyślała. Tak jak owego dnia po wyjściu z sali eliksirów, tak i teraz poczuła niepokój. Przesunęła ręką po fałdach sukni upewniając się, że różdżka nadal się tam znajduje. Spojrzała ponownie na Nadine. Dziewczyna uśmiechała się do Rona.
- Wygląda na to, że twój przyjaciel doskonale bawi się w towarzystwie tej Ślizgonki- powiedziała do czarnowłosego chłopaka popijającego jakiś czerwony trunek smile.gif
- Ta Ślizgonka ma na imię Nadine- odpowiedział spokojnie, choć stanowczo.
- No tak. Przepraszam. Ciągle nie mogę pozbyć się niechęci do mieszkańców tego domu.
- Przecież powiedziałaś, że skoro zaufałem Nadine, to ona musi być w porządku- Harry popatrzył na dziewczynę przenikliwym wzrokiem.
- No tak. Ale potrzebuję trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do tej sytuacji.
- Trzeba przełamać wszelkie bariery- Harry uśmiechnął się- Zatańczymy?- zapytał.
- Jasne- Asik była w siódmym niebie, gdy poczuła jak jedna ręka chłopaka delikatnie chwyta jej dłoń, a druga obejmuje dziewczynę w talii. Spojrzała mu w oczy spodziewając się, że zobaczy w nich ten tajemniczy blask, który zawsze widywała u zakochanych w niej chłopców. I rzeczywiście ujrzała. Jednak Harry patrzył w zupełnie innym kierunku. Patrzył na Nadine.


- Odbijany!- krzyknął Harry do Nadine i Weasley'a i już po chwili trzymał dziewczynę w swoich objęciach.
- Chyba wyśmienicie bawiłaś się z Ronem- powiedział uśmiechając się znacząco.
- Dlaczego tak myślisz?- odwzajemniła uśmiech.
- No wiesz, nie mogłem nie słyszeć waszych ryków śmiechu- odpowiedział- Wszyscy ludzie wokoło patrzyli na was jak na wariatów- Oboje wybuchnęli wesołym rechotem. Po chwili Nadine spojrzała poważnie na Harry'ego.
- Nic mnie to nie obchodzi- powiedziała- Nie dbam o to, co myślą o mnie inni.
- Cieszę się.
- To dobrze.
- Aha.
- Inteligenta rozmowa
- Nom- spojrzeli na siebie, a po chwili oboje ponownie zanieśli się głośnym śmiechem zwracając tym samym uwagę innych uczniów.
- No co? Nie podoba się wam coś?- zapytała dziewczyna robiąc ironiczne miny do stojących najbliżej ludzi. Wygłupiała się. Robiła sobie żarty. Była szczęśliwa... Wszyscy popatrzyli dziwnie na tę dwójkę całkiem różnych od siebie osób: Harry'ego Pottera (Gryffindor), sławnego czarodzieja, który na wiele lat pozbawił Voldemorta jego wielkiej mocy, i Nadine Wetter (Slytherin), dziewczynę, która poprzez samą przynależność do tego domu, powinna była, tak jak Draco Malfoy, stać się zagorzałym wrogiem Pottera.
- Nie rozumiem, dlaczego ci ludzie tak dziwnie na nas patrzą- mówiła głośno, jakby się zastanawiając. Wywołało to kolejną falę dziwnych spojrzeń oraz niepohamowany śmiech Harry'ego.
- Przestań- Potter starał się zdławić swój rechot. Dziewczyna nie przejęta tym wcale a wcale, ciągnęła dalej monolog.
- No co? Przecież nie robimy nic niewłaściwego. Tańczymy sobie spokojnie, jak dwójka kulturalnych ludzi- mówiąc to roześmiała się. Jej wzrok padł na Dracona stojącego pod ścianą- W przeciwieństwie do Malfoy'a, który od początku wykazuje się naprawdę wielką aktywnością, co zresztą widać- ton jej głosu stał się bardziej ostry. Kilku Gryffonów zachichotało. Wszyscy wiedzieli, że od początku zabawy chłopak zatańczył tylko raz i od tamtej pory w ogóle nie ruszał się z miejsca, wodząc ponurym wzrokiem po sali.
- Nie rozmawiajmy o Malfoy'u- Harry zwrócił się do Nadine.
- Nie mam zamiaru. Ale po prostu nie mogłam pohamować się przed powiedzeniem kilku ironicznych zdań- odpowiedziała.
- Nigdy nie mówiłaś mi, dlaczego tak bardzo się nienawidzicie- zapytał.
- Mieliśmy o nim nie rozmawiać- odpowiedziała- Na świecie są miliony ciekawszych tematów.
- Taaa. Na przykład taki, że ślicznie dzisiaj wyglądasz.
- Taaa. Ty też- oboje po raz nie wiadomo który roześmiali się głośno. Tym razem nie wzbudziło to już żadnego zainteresowania ze strony innych uczniów.
- Naprawdę- Harry popatrzył w zielone oczy dziewczyny i uśmiechnął się ciepło. Akurat w tym momencie rozległa się cicha, wolna muzyka. Potter objął mocniej dziewczynę, po czym oboje zaczęli poruszać się w rytm melodii.






Draco stał pod ścianą wodząc ponurym wzrokiem po sali. Kilka razy udało mu się dojrzeć Nadine i Pottera. Oboje śmiali się niebywale głośno sprawiając, iż pozostałe osoby patrzyły na nich jak na wariatów. Nie mógł nie zauważyć, że twarz dziewczyny odzyskała dawną świeżość, a oczy błyszczały jak gwiazdy. Nie była tak szczęśliwa od bardzo dawna, właściwie od tamtego pamiętnego wieczoru, gdy przedstawiła mu Sol. W ciągu kolejnych kilku dni zachowywała się dziwnie. Ciągle pamiętał jej pusty wzrok. Potem, podczas ich następnej rozmowy przez chwilę zdawało mu się, że znowu ma przed sobą prawdziwą Nadine- tą samą, która poznał w pociągu do Hogwartu, w czwartym przedziale od końca...Teraz patrząc na nią, miał wrażenie, że jest to zupełnie inna osoba. Już nie udawała, nie musiała...
- Draco!- usłyszał głos Sol. Nie miał ochoty z nią rozmawiać, nie teraz...- Zatańczymy?- dziewczyna pociągnęła go na parkiet- No chodź! Potrzeba ci trochę ruchu- zażartowała. Malfoy nie powiedział ani słowa, tylko wolnym, zrezygnowanym krokiem wyszedł z dziewczyną na środek Wielkiej Sali.

- Ej, patrzcie! Wygląda na to, że Malfoy wreszcie zrozumiał, po co chodzi się na bale- mówiąc to Ron wskazał na Dracona i Sol, którzy tańczyli na parkiecie. Po tych słowach wszyscy oprócz Nadine wybuchnęli śmiechem. Dziewczyna spojrzała w stronę Draca. Nie miał ochoty tańczyć. Widziała to. Odwróciła się w stronę pozostałych osób nie mówiąc nic. Sięgnęła po szklankę soku i spojrzała na swoich towarzyszy. Harry- jedyna osoba w gronie, na której jej zależało- rozmawiał z Ronem. Hermiona zaś dyskutowała o czymś z Asik. Nadine popatrzyła uważnej na niebieskooką blondynkę. Jej wzrok zatrzymał się na broszce, którą- o dziwo- dziewczyna miała przypiętą do jednej z fałd sukni. "Dziwne"- pomyślała. Skierowała oczy w stronę rogu, gdzie zazwyczaj gromadzili się Ślizgoni. Widziała, jak na nią patrzą. Nienawidzili jej za to, że spotyka się z Potterem. "Głupcy- przeleciało jej przez głowę- ograniczeni przez jakieś śmieszne zasady i narzucony sposób myślenia". Nie mówiąc ani słowa odeszła powoli od swoich znajomych i stanęła w najciemniejszym kącie jaki znalazła. Nagle usłyszała tak dobrze znaną jej melodię. Spojrzała w stronę tłumu tańczących osób i zdołała wyłonić w nim parę dużych , szarych oczu...

When the cold of winter comes
Starless night will cover day
In the veiling of the sun
We will walk in bitter rain

But in dreams
I still hear your name
And in dreams
We will meet again

When the seas and mountains fall
And we come to end of days
In the dark I hear a call
Calling me there
I will go there
And back again...




Stała jak sparaliżowana. W jednej chwili przypomniała sobie całe swoje dzieciństwo- najpiękniejsze chwile w jej życiu. Powróciła myślami do czasów, gdy była jeszcze zupełnie inną osobą. Do czasów, kiedy potrafiła cieszyć się z najdrobniejszej nawet rzeczy. Do czasów, kiedy czuła się bezpieczna...Jednak tamte czasy przeminęły. Wszystkie osoby, na których jej zależało- zawiodły ją, odeszły...Została sama. I chociaż ojciec nadal się nią opiekował, czuła się tak bardzo zagubiona...To właśnie wtedy narodziła się nowa Nadine. Zdecydowana, bezczelna, przebiegła, okrutna...Można by długo wymieniać najgorsze cechy, jakie może posiadać człowiek. Zadziwiające było to, że dziewczyna miała wtedy zaledwie siedem lat. Dla innych dzieci był to czas beztroskiej zabawy, zaś ona w tajemnicy i z zainteresowaniem obserwowała, jak pod wpływem jej silnego spojrzenia miejscowe koty zaczynają przeraźliwie miauczeć, a psy tarzają się po podłożu skomląc i przewracając oczami. To właśnie wtedy odkryła swoje zdolności. Na początku nie miała nawet możliwości decydowania o tym, kiedy może ich używać. Robiła to niezależnie od siebie. Zdolności ujawniały się w momentach silnego zagrożenia lub emocji, które odczuwała. Jednak wraz z upływem czasu nauczyła się je kontrolować. Wyjeżdżając do Hogwartu w pewien deszczowy, zimny poranek, Nadine miała już w pełni wykreowaną osobowość. Lata dzielące ją od udania się do szkoły spędziła na doskonaleniu swoich umiejętności aktorskich. Udawała wszędzie i o każdej porze, szczególnie kiedy przebywała z ojcem. Jej tata był człowiekiem dumnym i honorowym. W młodości należał do Gryffindoru. Swoją córkę chciał wychować w podobny sposób. Pragnął, aby tak jak on, również Nadine trafiła do tego domu. Stało się jednak inaczej. Ku zdziwieniu ojca i zadowoleniu dziewczyny, Tiara przydzieliła ją do Slytherinu. To właśnie tam, w dormitorium tego znienawidzonego przez innych uczniów domu, przeżyła jedne z najbardziej burzliwych momentów w jej życiu- kłótnie z Malfoy'em. Dwoje tak bardzo podobnych do siebie ludzi, posiadających te same cechy charakteru i wspólne cele. Wydawało się, że zostaną najlepszymi przyjaciółmi. Stało się jednak zupełnie inaczej. Rywalizowali ze sobą na każdej płaszczyźnie. Starali się ośmieszyć siebie nawzajem i wykazać własną wyższość. W końcu nadszedł dzień, kiedy Malfoy na własnej skórze doświadczył zdolności, którymi dysponowała Nadine. Zdarzyło się to podczas treningu Quidditcha. Ból, jaki wówczas przeżył wydawał się niczym w porównaniu z tym, który poczuł za drugim razem. Wzajemna wrogość i pozorna niechęć towarzyszyły Malfoy'owi i Nadine od samego początku ich znajomości. Oboje byli zbyt dumni...Czy teraz, w piątej klasie Hogwartu, coś się zmieniło? Z pewnością stali się bardziej dorośli. Ale czy ich stosunki się polepszyły? W pewnym sensie tak. Teraz nienawiść i złość toczyły bardzo ciężkie boje z fascynacją, którą oboje odczuwali. Jednak zatargi z czasów wcześniejszych i dawne przyzwyczajenia skutecznie uniemożliwiały Draconowi i Nadine zawarcie sojuszu i dojście do porozumienia. Sytuacja stała się jeszcze bardziej napięta, gdy dziewczyna zainteresowała się Potterem. W każdym razie wydawało jej się, że tak jest...
Zamknęła oczy. Melodia, którą znała jeszcze z dzieciństwa, zawsze skłaniała ją do refleksji. Pozwalała lepiej poznać siebie i swoje odczucia. Ale za każdym razem, gdy jej słuchała, czuła się przeraźliwie samotna. Nawet Harry nie mógł jej pomóc. Nie wiedział o niej tak wielu rzeczy. Tak naprawdę w ogóle jej nie znał. Chyba pierwszy raz od początku ich znajomości zdała sobie sprawę, co to oznacza. Niemożność zachowywania się naturalnie, przymus udawania. To wszystko było takie meczące...Przebywając z Draconem mogła przynajmniej być sobą...Stop! Jak mogła tak pomyśleć? Przecież zależało jej na Harry'm. Nie miała jednak czasu, aby głębiej zastanowić się nad tym zagadnieniem, gdyż usłyszała spokojne, równe kroki, zmierzające w jej stronę. Po chwili poczuła czyjąś ciepłą dłoń na ramieniu. Ten gest napełnił ją spokojem i otuchą. Potter. Nie musiała nawet otwierać oczu, aby się o tym przekonać. Czuła to. Instynktownie przylgnęła do jego ciała, a w następnej chwili ramiona chłopaka objęły ja w talii.
Jednak po chwili Nadine zrozumiała, że coś jest nie tak. Wokoło zapanowała mordercza cisza. Muzyka nadal grała, ale śmiechy, rozmowy i odgłosy tańczących par- umilkły. Powoli otworzyła oczy. Ujrzała tłum ludzi patrzących na nią z niekłamana zawiścią. Byli to głównie Gryffoni, a wśród nich Hermiona, Asik, Ron i...Harry. Poczuła , jak robi jej się niedobrze. Podniosła wzrok. Draco. Odepchnęła go z całej siły. Zobaczyła, jak na jego twarzy pojawia się ironiczny, pełen satysfakcji uśmiech. Zrozumiała...To była jego zemsta.
- Nadine, myślę, że nie ma sensu ukrywać dalej naszego związku- powiedział. Dziewczyna straciła panowanie nad sobą. Nie obchodziło ją, że wszyscy na nią patrzą. Nie obchodziło ją również to, że za chwilę Harry przekona się, jaka jest naprawdę. Czuła tylko jedno: nienawiść.
- Jaki związek? O czym ty mówisz?- odpowiedziała, nie starając się nawet ukryć swojej wściekłości.
- Przestań udawać. Nie bawi mnie już zabawa na dwa fronty. Ty z Potterem, ja zaś z Sol. Doszedłem do wniosku, że nikt nie może się z tobą równać.
- Co ty bredzisz?- dodała, wymawiając każdy wyraz głośno i wyraźnie.
- Chyba pamiętasz tę noc? Wróciłaś wtedy bardzo późno z randki z Potterem. Byłaś tak zmęczona, że nie miałaś nawet siły dojść do własnego łóżka- powiedział, akcentując słowo "własnego". Nadine rozejrzała się wokoło. Wszystkie pary oczu skierowane były na nią. Oczekiwały odpowiedzi. Jednak ona nie zamierzała im jej dać. Tylko winny zaczyna się tłumaczyć. Spojrzała na Harry'ego i wtedy zrozumiała...Wcale nie obchodziła ją jego reakcja. W ogóle nie zależało jej na tym chłopaku... Mógłby wyjść z tej sali i nigdy więcej się do niej nie odezwać, mógłby wyjechać z Hogwartu i nigdy więcej nie wrócić, mógłby nawet w tej chwili zniknąć na zawsze, a ona wcale by się tym nie przejęła. "Jak mogłam być tak ślepa?- myślała- Harry był tylko zachcianką, zabawką, która chciałam na własność. Wmawiałam sobie, że tym razem znalazłam odpowiednią osobę".
- Więc? Nic nie powiesz?- odezwał się Malfoy. Popatrzyła na niego zimnym, pustym wzrokiem. Poczuła się tak, jakby koszmar z lat dzieciństwa powrócił. Wszystkie osoby, na których jej zależało lub wydawało jej się, że tak było- po raz kolejny odchodziły. Zrozumiała, czym przez te wszystkie lata był dla niej Draco. Chociaż zawsze się kłócili, istniała między nimi specyficzna więź. Więź, która teraz została przerwana. Malfoy zakpił z jej wspomnień. Nie zastanawiała się nad tym, że chłopak nawet nie wiedział, co znaczy dla niej owa melodia. Obchodziło ją tylko to, że swoim zachowaniem odebrał jej cząstkę siebie. Poczuła, jak coś w niej pęka. Ostatnie ogniwo łączące ją z przeszłością. Czuła straszny, emocjonalny ból. Była sama. Nie miała nikogo. Bariera, która chroniła ją przed całkowitym zepsuciem, bariera, która przypominała jej kim jest- pękła. Odwróciła się w stronę Dracona.
- Rozumiem. Teraz już rozumiem- powiedziała spokojnym, ale jednocześnie przeraźliwie pustym i odległym głosem. Zobaczyła, jak na twarzy chłopaka pojawia się szczery uśmiech- Ale nigdy ci nie wybaczę. Odebrałeś mi tak ważną cząstkę mnie samej. Zniszczyłeś wszystko- dodała. Uśmiech natychmiast zniknął z ust Malfoy'a. Odwróciła się w stronę wyjścia. Zanim jednak zdążyła zrobić choć jeden krok usłyszała pełen nienawiści krzyk Asik.
- Poczekaj! Jeszcze tego pożałujesz! Caravum...- Nadine błyskawicznie obejrzała się w stronę dziewczyny. Już gdzieś słyszała to zaklęcie. Wtedy...w ciemnym korytarzu. Nie panując nad swoimi odruchami wyciągnęła rękę i zamknęła oczy. Czuła, jakby jakaś wielka siła prowadziła jej dłoń i kierowała myśli na właściwą drogę. Starała się jak najbardziej skoncentrować. Nagle poczuła, jak jakiś lekki, mały przedmiot leci w jej stronę, a chwilę potem ląduje na jej ręce. Otworzyła oczy. Na dłoni leżała różdżka Asik. Sama dziewczyna znajdowała się kilka metrów dalej wpatrując się w Nadine. Była zaskoczona, zdziwiona, ale przede wszystkim przestraszona. Reszta Gryffonów stała oniemiała, najwyraźniej nie mogąc pojąć tego, co wydarzyło się przed chwilą.

- Jak to zrobiłaś?- głos Draca choć pełen podziwu, wydał jej się smutny. Popatrzyła na niego tak, jakby spoglądała na zupełnie obcego jej człowieka.
- Nie wiem- odpowiedziała wpatrując się w różdżkę, która nadal spoczywała na dłoni- Nie wiem- powtórzyła.
- Ty...ty...- usłyszała szybki, urywany szept Asik- Ty żałosna, podła hipokrytko!- wykrzyknęła dziewczyna- Cały czas udawałaś! Nigdy tak naprawdę nie zależało ci ani na Harrym, ani na nikim innym! Przejrzałam cię już na początku i...
- I próbowałaś rzucić na mnie zaklęcie?- przerwała jej Nadine- To byłaś ty. Wtedy, w ciemnym korytarzu.
- O czym ty mówisz?- zapytał Draco. Zielonooka brunetka westchnęła głęboko.
- To stało się w pewien wieczór, kiedy szłam na spotkanie z Harrym- zaczęła opowiadać. Jej głos wciąż wydawał się Malfoy'owi pusty i odległy- Zaraz przy wejściu do naszego dormitorium ktoś rzucił na mnie czar. Teraz wiem, że to była Asik. Usłyszałam wtedy te słowa Caravum i maroli. Caravum maroli. Nie zdążyłam jednak jej złapać. Uciekła.
- Nie jestem na tyle głupia, żeby walczyć z tobą w ciemności- odpowiedziała dziewczyna. Na twarzy Ślizgonki pojawił się ironiczny uśmiech. Przez chwilę Draconowi wydawało się, że znowu stoi przed nim prawdziwa Nadine. Przebiegła, okrutna, dbająca tylko o siebie. Zaraz jednak zrozumiał, że się mylił. Twarz dziewczyny na nowo stała się martwa i nieodgadniona. To już nie była Nadine. Coś w niej pękło. I to przez niego. Jej głos był teraz zrezygnowany, a oczy pozbawione wyrazu. Ale dlaczego? Przecież nigdy nie zachowywałaby się tak tylko z powodu jego żartu. Teraz, gdy wreszcie zrozumiała, co naprawdę czuje do Pottera powinna być wściekła na samą siebie. Powinna go wyzywać, wrzeszczeć a ona...po prostu stała. Wydawała się tak bardzo zmęczona...Jakby dźwigała na swoich barkach wielki ciężar...
- Dlaczego?- głos należał do osoby, która do niedawna była dla Nadine najważniejsza na świecie. Dziewczyna spojrzała na Pottera. Patrzyła na chłopaka, który był dla niej zupełnie obcym człowiekiem. Nie czuła nic- Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego mnie oszukałaś?- widziała, jak zaciska pięści w geście bezradności- Mów!- krzyknął.
- Oszukiwałam przede wszystkim samą siebie- odpowiedziała. Rozejrzała się wokoło. Tłum uczniów tworzył swoisty krąg otaczający Nadine, Dracona, Asik, Harry'ego...
- Brednie!- wykrzyknęła niebieskooka Gryffonka.
- Zazdrość to straszne uczucie, nieprawdaż?- odpowiedziała Ślizgonka- Kiedy nie możesz przytulić ukochanego chłopaka, bo wiesz, że on spotyka się z kimś innym. I to z kimś kogo ty nienawidzisz. Z kimś, kto znajduje się w tak bardzo pogardzanym przez ciebie domu. Czyż nie?- Asik milczała. Spuściła głowę. Nadine westchnęła głęboko. Popatrzyła ostatni raz w duże zielone oczy, uśmiechnęła się smutno widząc bliznę w kształcie błyskawicy, po czym unosząc dumnie głowę zaczęła iść w stronę wyjścia. Tłum rozstąpił się przed nią. Kiedy zbliżała się do drzwi usłyszała głos: poważny, srogi, ale zarazem ciepły i przyjazny.
- Panna Wetter pójdzie ze mną- odwróciła się. Kilka metrów dalej stał Albus Dumbledore.












- Skąd Pan wie?- zapytała Nadine. Siedzący naprzeciwko niej profesor Dumbledore uniósł brwi i popatrzył na dziewczynę badawczym wzrokiem.
- Jeden z prefektów powiadomił mnie o tym. Był bardzo podekscytowany. Z tego, co zrozumiałem, wynikało, że jedna z uczennic właśnie morduje uczniów- dyrektor uśmiechnął się lekko- Napijesz się czegoś?
- Nie- puste, zimne słowo przeszyło powietrze. Albus westchnął głęboko.
- Od kiedy masz te zdolności?
- Od zawsze.
- Co jeszcze umiesz robić oprócz przenoszenia przedmiotów za pomocą myśli?- Po wpływem tych słów w głowie Nadine pojawił się fascynujący, ale zarazem lekko niedorzeczny pomysł.
- Wszystko- odpowiedziała patrząc gdzieś daleko. Wydawało się, że opuściła gabinet i przebywała w innym świecie. Profesor popatrzył na nią badawczym, ale zarazem smutnym wzrokiem- Jeżeli za pomocą samych myśli mogę unosić rzeczy i sprawiać ludziom ból...
- Zaraz, zaraz. Sprawiać ludziom ból? Co to oznacza?
- Jeżeli wystarczająco długo wpatruję się w jakąś osobę, potrafię wyzwolić w jej głowie coś w rodzaju wielkiego, paraliżującego uczucia. Osoba ta, jest pod moim całkowitym wpływem, traci kontakt z rzeczywistością, staje się słaba- mówiła, dalej spoglądając w dal. Profesor wstał.
- Czy kiedykolwiek używałaś tych zdolności na którymś z uczniów Hogwartu?- zapytał starając się nie okazać tego, jak bardzo był zdenerwowany, ale jednocześnie zafascynowany, tym niespodziewanym odkryciem.
- Tak- dziewczyna odpowiedziała natychmiast, nawet się nie zastanawiając- Na Draconie Malfoy'u- te dwa wyrazy brzmiały dla niej teraz zupełnie obco- Czasami, kiedy jestem wystarczająco wściekła tracę nad sobą kontrolę.
- Ale wtedy nie byłaś, prawda?- zapytał.
- Nie
- Dlaczego nikomu o tym nie powiedziałaś?
- Bo nie było obok mnie nikogo, komu mogłabym zaufać. Draco dowiedział się o tym przez przypadek. Zresztą to moja sprawa. Mogę robić z tym, co chcę- jej głos był ostry i zdecydowany.
- Masz rację. Możesz robić z tym, co ci się podoba.
- Więc, po co ta cała rozmowa?
- Czy wiesz, że za to, co zrobiłaś panu Malfoy'owi powinnaś zostać wyrzucona ze szkoły?
- To...-Nadine już chciała coś odpowiedzieć, jednak głos profesora rozległ się ponownie.
- Pozwól mi dokończyć- uśmiechnął się ciepło- Masz w sobie potencjał i jeżeli chcesz, mogę nauczyć cię o wiele więcej, abyś pewnego dnia, kiedy nadejdzie zagrożenie, była w stanie stawić mu czoła- Nadine w mig zrozumiała o co chodzi. "Chce mnie tu zatrzymać wyłącznie z powodu moich zdolności. Tylko do tego jestem mu potrzebna"- pomyślała. Zrozumiała, co dyrektor miał na myśli mówiąc "zagrożenie'. Chodziło mu o Voldemorta.
- Dobrze- odpowiedziała patrząc mu wyzywająco w oczy- niech mnie Pan nauczy- perspektywa władania większa mocą była dla niej niezwykle kusząca.









Wiedziała, że nie może teraz ani wrócić na bal, ani udać się do dormitorium. Nie mogła nawet zostać w zamku. Wychodząc z gabinetu profesora od razu skierowała swe kroki w stronę wyjścia ze szkoły. Wydarzenia minionego wieczoru, jej własne myśli, słowa- powróciły do niej ponownie. Wszystko wydawało jej się teraz takie jasne. Przypomniała sobie swoje zachowanie po tym, gdy Harry ja pocałował. Już wtedy powinna się zorientować, że ten chłopak tak naprawdę nic dla niej nie znaczył. Ale ona desperacko trzymała się swoich pragnień...
Wyszła na dwór. Chłodny powiew wiatru rozwiał jej włosy. Popatrzyła na gwiazdy. Już rozumiała. Od dzieciństwa potrzebowała kogoś bliskiego, kogoś, kto zawsze byłby przy niej i przy kim mogłaby być sobą. Podczas pobytu w Hogwarcie znalazła tę osobę, choć sama o tym nie wiedziała. Chociaż ją krytykował, obrażał, znęcał się, kłócił- zawsze był. Nie zdawała sobie sprawy, jak ważną rolę w jej życiu odgrywał moment, gdy każdego wieczoru wchodziła do dormitorium i widziała go siedzącego na kanapie. Nie zwracała na to uwagi, wciąż wpatrzona w przyszłość, czekając na kogoś, kto ją wreszcie zrozumie. I wtedy pojawił się Harry Potter. Wmówiła sobie wówczas, że wreszcie znalazła właściwą osobę. Zapomniała o tym, że szukała człowieka, przy którym mogłaby być sobą. Kiedy przebywała z Harrym nie było to możliwe. Ale wciąż brnęła dalej. Czekała na rozwój sytuacji, czekała na pocałunek...A potem, kiedy wreszcie nadszedł, nie poczuła nic...
Teraz widziała swoją przeszłość bardzo wyraźnie. Ale wiedziała też o tym, co wydarzyło się zaledwie godzinę temu, a co w bardzo dużym stopniu wpłynie na jej dalsze życie. Została sama. Dracona też już nie było. Zakpił sobie z niej. Odebrał jej najcenniejsze wspomnienia i tę cząstkę siebie, która zawsze była dla niej oparciem. Nagle jednak przypomniała sobie kim jest. Jest Nadine Wetter, dziewczyną obdarzoną wielka mocą, która niedługo będzie jeszcze większa. I nikt, absolutnie nikt nie jest wstanie jej złamać- jej, ani jej wewnętrznej siły. I wtedy poczuła, że ponownie przechodzi przemianę. Staje się jeszcze bardziej nieugięta i zdecydowana. "Nikt nie jest w stanie pokonać Nadine Wetter"- pomyślała, po czym na jej ustach pojawił się uśmiech.

Nie zauważyła Dracona, który szedł za nią od momentu, kiedy opuściła zamek. Chłopak w bardzo szybkim tempie zbliżał się do Nadine, aż wreszcie ich kroki zrównały się ze sobą. Nie odwróciła wzroku, choć wiedziała, kto idzie obok niej.
- Odejdź- powiedziała cicho, ale zarazem zdecydowanie.
- Nie
- Odejdź- powtórzyła ostro.
- Nie
Odwróciła się gwałtownie.
- Nie rozumiesz? Nie chcę cię widzieć!- krzyknęła.
- Porozmawiajmy- powiedział
- O czym?
- O tym, co się stało- jego głos był spokojny- zupełnie różny od tego, jaki zazwyczaj słyszała.
- A co się według ciebie stało, co?- w dalszym ciągu mówiła to podniesionym tonem, który stopniowo przechodził w krzyk- Z tą piosenką związane był moje wspomnienia, moje najpiękniejsze wspomnienia. Rozumiesz?- jej głos się załamał- A ty zakpiłeś sobie z tego, zakpiłeś sobie ze mnie, z uczuć, które wówczas przeżywałam, z bezpieczeństwa, szczęścia, radości! Ty nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczyło! Moje dzieciństwo, matka, przyjaciele. Jednym głupim gestem pozbawiłeś mnie tego wszystkiego! Zniszczyłeś to! Odebrałeś mi cześć siebie!- poczuła, jak po jej policzku płynie łza, jedna, druga, trzecia....- Sprawiłeś, że koszmar powrócił. Teraz ponownie jestem sama!


- Nie jesteś sama- przerwał jej chłopak
- Przestań! Teraz pewnie powiesz, że mam ciebie, że zawsze będziesz przy mnie i takie tam bzdety. To nieważnie!- zacisnęła ręce w pieści w niemym geście bezradności - Wszyscy odchodzą! Nie mam nikogo! Wiesz co to znaczy? Harry nigdy mnie nie obchodził! Byłam ś


--------------------
Carry me back to Old Virginny
There's where the cotton and the corn and tatoes grow
There's where the birds warble sweet in the spring time
Carry me back where my heart longs to go
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nadine
post 21.04.2003 18:47
Post #3 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 24
Dołączył: 10.04.2003
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



Czasami spotykamy na swojej drodze ludzi, które na zawsze zmieniają nasze życie. Zazwyczaj jednak sami nie zdajemy sobie z tego sprawy...Osoby te poprzez samą obecność nadają zupełnie inny wymiar światu, sprawiają, że życie nabiera sensu. I chociaż odchodzą, pozostawiają po sobie trwały ślad...

3 stycznia Albus Dumbledore popełnił jeden z największych błędów w swoim życiu. W tym oto dniu Nadine została wysłana do Durmstrangu, aby tam zgłębiać tajniki czarnej magii. Profesor uważał, że zanim dziewczyna przejdzie prawdziwe szkolenie i zacznie rozwijać swoje zdolności, powinna zdobyć ogólne pojęcie na temat ciemnej strony mocy. Szkoła w Niemczech miała zaś do tego najlepsze warunki...

3 stycznia Harry widział Nadine po raz ostatni. Od owego pamiętnego wieczoru, nie zamienił z nią ani słowa. Teraz wyjeżdżała...Mimo, iż dziewczyna oszukała go, nie czuł do niej żadnej nienawiści. Chwile, które z nią spędził należały do tych najszczęśliwszych...Zdał sobie sprawę, że przebywając z Nadine nauczył się czegoś bardzo ważnego- dystansu do świata. Wiedział, że nigdy o niej nie zapomni.

3 stycznia życie straciło dla Dracona jakikolwiek sens. Dziewczyna, która była dla niego tak ważna- odchodziła. Co prawda miała wrócić za kilka miesięcy, ale to nie zmieniało faktu, że każdy dzień bez jej ironicznego spojrzenia, kpiącego uśmiechu i otwartej krytyki- wydawał mu się niesamowicie pusty. Wkrótce po wyjeździe Nadine gazety zaczęły donosić o masowych mordach mugoli popełnianych zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i we Francji oraz Niemczech. Wszyscy wiedzieli, co to oznacza. Czarny Pan powrócił. Tym razem jeszcze potężniejszy. W tych okolicznościach Draco podjął niezwykle trudną decyzję. Decyzję, której nikt nigdy by się po nim nie spodziewał. Postanowił zostać w Hogwarcie i wystąpić zarówno przeciwko śmierciożercom, jaki i własnemu ojcu. Kolejne sowy wysyłane do Durmstrangu, wzywające Nadine do powrotu, wracały z niczym. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Co poczuł, gdy przeczytał w "Proroku Codziennym" artykuł na temat ataku na Durmstrang, a następnie dowiedział się, że wszyscy nauczyciele oraz uczniowie zostali zamordowani? Czy rozpaczał? Lamentował? Nie. Stał dalej pochylony nad gazetą, czując, jak uginają się pod nim nogi. W jednej chwili z jego oczu uleciało całe życie. I wtedy zrozumiał. Ona już nie wróci...Nigdy...

3 stycznia drogi dwojga tak bardzo bliskich sobie ludzi, rozeszły się na zawsze.

3 stycznia Nadine po raz ostatni popatrzyła na szkołę. I widok zamku wyrastającego na szczycie wzgórza, zapisał się głęboko w jej pamięci. Tak bardzo kochała to miejsce... Wiedziała, że zaczyna się dla niej nowy etap. Zostawiała za sobą przeszłość i wszystko, co z nią związane, oprócz jednego- Hogwartu.
Wkrótce po jej przyjeździe do Durmstrangu Lord Voldemort ponownie zaczął działać. W okolicy aż roiło się od śmierciożerców. Masowe mordy mieszkańców wiosek były na porządku dziennym. W tej sytuacji budynek szkoły został zabarykadowany, jednak wszyscy zdawali sobie sprawę, że bez wsparcia długo nie wytrzyma. Wreszcie nadszedł dzień, kiedy słudzy Czarnego Pana wtargnęli do zamku. Zapanowała panika. Tych, którzy nie chcieli przejść na stronę Voldemorta- mordowano. To właśnie wtedy, siedząc w jakimś ciemnym kącie, Nadine usłyszała znajomy skrzek. Hogwardzka sowa. Trzymała list. Dziewczyna nawet go nie przeczytała- wiedziała, co zawiera. Popatrzyła smutno na ptaka spoczywającego u jej stóp. Wrzuciła papier do ognia. Miała do wyboru: życie albo śmierć. Bez wahania wybrała to pierwsze. Wstała, uniosła dumnie głowę i gotowa przekreślić całą swoją przeszłość, wyszła zza rogu na spotkanie swojego przeznaczenia. Nadchodziło ono wraz ze zbliżającymi się krokami jednego ze sług Lorda Voldemorta: Lucjusza Malfoy'a...Nie bała się. Wiedziała, że tak musi zrobić...Nie miała czasu na sentymenty. Teraz, najważniejszą rzeczą było przetrwać, nieważne w jaki sposób...

Co czuła, kiedy śmierciożercy wypalali znak na jej ramieniu? Pustkę. Nic więcej. Wielką, przerażającą, wypełniającą całe jej życie pustkę.
Co zrobiła, gdy dowiedziała się o planowanym ataku na Hogwart- na miejsce, które pomimo tego, iż była sługą Czarnego Pana, ciągle tak bardzo kochała? Nic. Stała dalej pośród śmierciożerców, z twarzą zakrytą kapturem, wpatrzona w różdżkę wyciągniętą przed siebie.
Czy sprzeciwiła się na wieść, że to właśnie jej przypadnie w udziale zabicie Draco Malfoy'a? Nie...Przez moment widziała przed oczami znajomą twarz i duże, szare oczy patrzące na nią ze zrozumieniem. Poczuła tęsknotę za czasami, które bezpowrotnie przeminęły. Przez ułamek sekundy pragnęła, aby powróciły. Ale to okropne uczucie w środku nie chciało znikać. Wiedziała, że nigdy się od niego nie uwolni...

31 stycznia Nadine Wetter stała się śmierciożercą.

KONIEC


--------------------
Carry me back to Old Virginny
There's where the cotton and the corn and tatoes grow
There's where the birds warble sweet in the spring time
Carry me back where my heart longs to go
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Sumiko
post 23.04.2003 21:55
Post #4 

>>blondynki są głupie.<<


Grupa: czysta krew..
Postów: 876
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: z dupy.

Płeć: Mężczyzna



Hmmmmmmmmmmm...
Fficak całego nie czytałam, ale hmmm... jak tak przeleciałam to wiedze dwie cechy wspólne fficka Twojego i słynnej Moniki vel. Hipis.
Po pierwsze za duzo dialogów, za mało zdań ich rozdzielających.
Po drugie Ty w roli głównej... a to hmmmmm w sumie takie infantylne.
Podziwiam za wytrwałośc, ale hmmmm ilość to nie wszystko. Ja osobiście stawiam na jakość...


--------------------
dupa.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Psychopatka
post 23.04.2003 22:28
Post #5 

Prefekt Naczelny


Grupa: czysta krew..
Postów: 518
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Glajwic

Płeć: Kobieta



No wiec przeczytałam sławny fick, o którym mówi polowa forum. Nasłuchałam sie tylu pochwał na temat Misunderstood, że zabrałam się za czytanie z nadzieją znalezienia tutaj ficka wspaniałego, wręcz kultowego. Od strony technicznej opowiadanie jest dobre, nawet b.dobre.... Błędów stylistycznych wytykać nie będę, bo opowiadanie długie, a &#8222; stylówek&#8221; mało .
Jednak są sprawy, które sprawiają, że ten fick nie jest dla mnie "kultowym", a mianowicie:

Piszesz w Potterowych realiach... i do tego główna bohaterka nosi imię identyczne jak twa ksywa. Nie wiem czy się z nią utożsamiasz... czy to przypadek, ale odstrasza mnie umieszczanie siebie jako głównego bohatera... lecz to tylko moje, skromne odczucie...

Jak zauważyła Sumiko... trochę padasz z dialogami. Nie chodzi o dużą ich ilość. Ale np.: kończysz jeden epizod, wprowadzasz akcje w nowe miejsce, rzucając jedno zdanie opisowe, a potem od razu piszesz dialog. Przydałoby się więcej tego opisywania...
Acha... kompletnie zagiął mnie pomysł z tekstem piosenki, którą można było usłyszeć na ścieżce dźwiękowej do WP... niby to chwytliwie wyszło... ale jednak mi nie bardzo pasuje. Od razu widzę te wszystkie hobbity, elfy i inne cholerstwo rodem ze Śródziemia

Poza moim czepliwym gderaniem, widzę, że przyłożyłaś się do tego opowiadania. Cenię to. Ukazałaś w tym ficku dużo emocji i uczuć... to wielki plus. Czyta się lekko i może się podobać.
Ale widzisz... ja oceniam opowiadanie nie tylko na podstawie stylu, poprawnego pisania itp... To tylko połowa sukcesu. Bo prawdziwy klucz do mistrzostwa tkwi w chwytliwej fabule, a fabuła Twego opowiadania niestety nie przypadła mi do gustu.

Czekam na inne dzieło w Twoim wykonaniu. Jakiś zupełnie orginalny, nie potterowe. Odbywający się we własnym, wymyślonym przez Ciebie świecie. Mam nadzieję że kiedyś cos takiego tu zamieścisz. Pozdrawiam.


--------------------
Hey you little Jesus bride why have you smiled to me ?
Hey you little Jesus bride why have you sang to me ?
They say that God is inside us all, and sometimes
He is not in the way that I have preached for to wish to
but God is my lover and I love him too

//F.Ribeiro//
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
avalanche
post 24.04.2003 15:17
Post #6 

Mistrz Różdżki


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 1391
Dołączył: 11.04.2003
Skąd: Mementium Morium

Płeć: Kobieta



to ja też się wypowiem...a więc przeczytałam twój fick od "deski do deski" i muszę stwierdzić że:
po pierwsze uważam tak jak poprzedniczki że styl i ogólną pisaninkę w stylu technicznym masz dobrze opanowaną

po drugie - coś do treści - mnie osobiście bardziej podbał się koniec i ten troszkę przed końcem....początek uważam za mało wciągający aczkolwiek nie myśl że nudny (co to to nie) chodzi mi o to że w świetle dalszej części wypadł gorzej

po trzecie - chcę pochwalić na sam koniec twojego opowiadania - gdy opisujesz to jak już bohaterka nie jest w Hogwarcie i jak zostaje śmierciożercą - podoba mi się to że ujęłaś tem proces stawania się śmierciożercą krótko i zwięźle - właśnie tu mnie troszkę "ruszyło" i zrobiło mi się tak jakoś smutno.....nie wiem czemu....może dlatego że bohaterka była tak pozbawiona uczuć i że z takim spokojem a wręcz wydawałoby się obojętnością przyjęła fakt że będzie teraz działać po stronie zła.......myślę że to własnie ta jej obojętność wzbudziła we mnie jakieś dziwne emocje....

po czwarte - przyznam szczerze że nie podobało mi się pomieszanie postaci z HP ze stworzonymi przez ciebie innymi postaciami.....gdybyś np. zastąpiła postacie poterowskie swoimi własnymi byłoby dużo lepiej

oczywiście wszystko to jest moja opinia - opisałam wszystko tak jak ja to odczuwałam po przeczytaniu tego ff....i niekoniecznie trzeba się z nią zgadzać....każdy ma swój pogląd na to co czyta....ale powiem ci tak na koniec że mimo wszystko podobał mi się twój ff i życzę powodzenia w dalszych "produkcjach" tongue.gif


--------------------
"Oznaką inteligencji najwyższej klasy jest zdolność do uznawania dwóch przeciwstawnych idei jednocześnie."
F. Scott Fitzgerald
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Elen
post 25.04.2003 08:14
Post #7 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 10.04.2003
Skąd: z najczarniejszej z czarnych dziur




no to tak...
Czytałam tego ff, kiedy jeszcze nosił tytuł "Najważniejsze, że po prostu jesteś" i czytałam go teraz. Muszę powiedzieć, że bardzo mi się podobał. Miałaś po prostu dobry pomysł na tego ff.
Ja bym się nie przejmowała tym, że bohaterka tak samo się nazywa jak ty (tzn. twoja ksywa), wiele osób tak robi smile.gif .
Rzeczywiście początek nieco gaśnie w stosunku do do reszty ff, ale to bym uznała raczej jako komplement smile.gif . Koniec według mnie był najlepszy, nie kończył się tak bezsensownie jak w innych opowiadaniach (żyli długo i szcześliwie wink.gif ). Ogólnie całość była wciągająca.
Życzę weny biggrin.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Abaska
post 25.04.2003 20:19
Post #8 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 240
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: a nie wiem, tak z powietrza.

Płeć: Kobieta



....... Musze przyzac, ze... nie, tego nie da sie opisac slowami. Nie wiem, co powiedziec. Fick jest... piekny. Na koncu prawie sie poplakalam. Zabila Draco. Zabila go. Ja tez zabilam kogos, ale w moim sercu, a nie w rzeczywistosci <na szczescie>. Bo ja tez gram... Ja tez oszukuje sama siebie. Wiem, co czuje Nadine... Wiem, co to wszystko dla niej znaczy... I choc nie stracilam matki takze mialam trudne dziecinstwo. Bo kazdy na swoj sposob ma trudne. Naprawde, piekne... Sklania do refleksji... Nie no... Nadine, jestes fenomenalna.

Jesli byly jakies bledy, to nie zauwazylam <bylam zbyt pochlonieta czytaniem>. Czekam na Twoje nastepne dziela!!


--------------------
uhm.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Eire
post 25.04.2003 22:41
Post #9 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 12
Dołączył: 09.04.2003




narazie jest to chyba fick który mi się najbardziej podobał.na forum są swietne ficki.może mozna tu wytknąć powyższe błedy ale niewiarygosnie trafiły do mnie opisy tych uczuć i wszystkiego. tak jak ktoś napisał,najlepsza była ostatnia część.
a co do sumiko, ten fick może skłaniać do głębokich przemyśleń jak prawie wszystko. kiedyś zaczęłam zastanawiac się nad życiem i śmiercią opalając się i patrząc na niebo, choć sama nie wiem jak do tego doszło. a co to są za głębokie przemyśleia to już szczerze mówiać nie twoja sprawa, bo te przemytślneia mogą dotyczyć również życia prywatnego, o czym niekoniecznie i nawet nie trzeba mówić na forum, a tymbardziej na tym topicku.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
agniesha
post 26.04.2003 18:42
Post #10 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 30
Dołączył: 10.04.2003
Skąd: Kraków- tu tez mamy Dziurawe Kotły...

Płeć: Kobieta



Szczerze powiedziawszy- przeczytalam, odchylilam sie na krzesle, palec wciaz jeszce tkwil na klawiszu page down, ktorym przewijalam opowiadanie- i zaniemowilam. Koniec jest rzeczywiscie najlepszy. poza tym fick nie konczy sie tak po prostu, ale jest niepewny-nie ma wyraznie niczego powiedzianego. Co tu duzo mowic- cudowne.
(choc faktycznie przydaloby sie wiecej opisow... cool.gif )


--------------------
<brak czasu i pieniędzy na podpis>
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Sumiko
post 27.04.2003 23:13
Post #11 

>>blondynki są głupie.<<


Grupa: czysta krew..
Postów: 876
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: z dupy.

Płeć: Mężczyzna



Włśnie dobre książki/dobre fficki wciagają od samego początku. Czytasz parę pierwszych zdań i chcesz jeszcze. Po za tym początek zazwyczaj mówi czy warto coś czytać, jakie to 'coś' będzie. Dlatego jak dla mnie poczatek jest bardzo ważny.


--------------------
dupa.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Atlashia
post 28.04.2003 06:28
Post #12 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 79
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Ja tu tylko na chwilę.




mi sie podobał fick do momentu dodania forumowiczów=// Wg. mnie dodanie forumowiczów do ficku byłło.. bezsensowne. Popsuło klimat. I ten koniec- nie pasował do resztu. Jakby pisany na kolanie na szybkiego. Coż ale moje zdanie i nie kazdy moze tak uwazac =))


--------------------
Poszła, aha! ;D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Silda
post 29.04.2003 19:51
Post #13 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 58
Dołączył: 05.04.2003




najgorsze są takie książki, gdzie przez cały pierwszy rozdział lecą opisy krajobrazu i maksymalnie sielankowy nastrój, np. Krzyżacy.. najpierw musi być akcja, żeby czymś zainteresować


--------------------
sekai no hatemade
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
agniesha
post 29.04.2003 20:08
Post #14 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 30
Dołączył: 10.04.2003
Skąd: Kraków- tu tez mamy Dziurawe Kotły...

Płeć: Kobieta



QUOTE (Vis @ 29-04-2003 19:51)
najgorsze są takie książki, gdzie przez cały pierwszy rozdział lecą opisy krajobrazu i maksymalnie sielankowy nastrój, np. Krzyżacy.. najpierw musi być akcja, żeby czymś zainteresować

dokladnie, ja przez krzyzakow tez nie moglam przejsc, a najgorzej bylo juz z pOtopem, ktorego po prostu nie jestem w stanie ruszyc. Ale np. Ania z zielonego wzgorza- poczatek troszke....hmm....dziwny...ale przeciez ksiazka jest piekna (cala seria zreszta). Tylko ze to fakt, sam jej poczatek moze zniehcecic. Ale tez gdyby ksiazka znowu rozpoczynala sie zbyt energicznie, czytelnik by sie gubil i dostawal zawrotow glowy. jezu, to naprawde trzeba miec wyczucie, jaki poczatek napisac!


--------------------
<brak czasu i pieniędzy na podpis>
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nadine
post 05.05.2003 08:46
Post #15 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 24
Dołączył: 10.04.2003
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



Po pierwsze: To, że dziewczyna w ficku ma taka ksywe jak ja, nie znaczy, że automatycznie jest mną. Nadałam jej takie imię, bo po prostu mi sie podoba. Pewnie po części utozsamiam sie z nią na swój sposób, ale nie jestem to ja. Vis wie na kim sie wzorowałam wink.gif Tyle odnosnie tej sprawy.
Po drugie: dzięki za wszystkie komenatrze. Wiecie, nawet teraz, gdy czytam to opowiadanie znajduję dużo błędów: powtarzajace się zwroty, stylistyka czy po prostu jakas taka infantylność. Po głowie chodzi mi cos innego. Mam pomysł na ficka, ale musi on jeszcze dojrzeć.
Pozdrówka


--------------------
Carry me back to Old Virginny
There's where the cotton and the corn and tatoes grow
There's where the birds warble sweet in the spring time
Carry me back where my heart longs to go
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nadine
post 08.05.2003 11:42
Post #16 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 24
Dołączył: 10.04.2003
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



Z tą infantylnością to nie do końca tak jak myśli Sumiko. Nie uważam, żeby opisy ubioru były przejawem dziecinności. Są one nieodzowne. Miedzy innymi po to, żeby lepiej wyobrazić sobie postać. Mówiąc o infantylności miałam na myśli raczej nieudolne opisy niektórych scen, przede wszystkim tych "miłosnych", choć i tak starałam się, żeby było ich jak najmniej. Ale z niektórych momentów, szczególnie z zakończenie jestem zadowolona:)
I nie pisałam go na "jedno kopyto", jak ktoś stwierdził wink.gif Poza tym każdy ma swój gust i prawo do tego, żeby mu się ten fick nie podobał. Zresztą, ja jestem zadowolona z krytyki. Przecież to forum właśnie po to jest, żeby sobie pomagać, a pomoc to miedzy innymi szczera krytyka. Kiedy napisałam to opowiadanie byłam z niego bardzo zadowolona, wydawało mi się w porządku. Ale po pewnym czasie stwierdziłam, że w gruncie rzeczy jest średnie. A tak w ogóle, gdybym oburzyła się na was za krytykę, to dopiero byłaby infantylność. Zatem bodźcie szczerzy aż do bóli wink.gif


--------------------
Carry me back to Old Virginny
There's where the cotton and the corn and tatoes grow
There's where the birds warble sweet in the spring time
Carry me back where my heart longs to go
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Villemo
post 08.05.2003 14:07
Post #17 

Unregistered









QUOTE (Nadine @ 08-05-2003 11:42)
Z tą infantylnością to nie do końca tak jak myśli Sumiko. Nie uważam, żeby opisy ubioru były przejawem dziecinności. Są one nieodzowne. Miedzy innymi po to, żeby lepiej wyobrazić sobie postać.

ależ są, ależ są 8>
najlepiej pisać tak, żeby dowiadywać się o ubiorze z dialogu, or somfink. Nie napiszę "Devan był ubrany w szary, zniszczony, czarodziejski płaszcz, miał białe oczy i białe włosy związane w kitkę" tylko raczej "-blabh blah - Devan mimochodem poprawił kaptur swojego szarego płaszcza"
nie wiem jak wy [sumi wytaj w klubie :'D] ale mnie właśnie to, co dalas na samym początku razi okrutnie...ale to twoj wybór. W końcu genialna scarleka vel piękny anioł na samym początku dawała szczegółowy opis swoich spódniczek, markowych ciuchów i niebieskich pasemek....oh God T_T
Go to the top of the page
+Quote Post
Mya vel. Angelina
post 08.05.2003 14:34
Post #18 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 14.04.2003
Skąd: Z awersji Psyche do własnego JA




Kiedys ten fick juz czytałam i wtedy skomentowałam.
Czytając go teraz miałam nadzieję na jakies bardziej konkretne poprawki lub prezróbki. I zawiodłam się sad.gif

W zasadzie to ten fick jest naciąganym romansem w marnym stylu. On wzdycha z jej powodu a ona z jego tylko dogadać się nie mogą.... takie klimaty można ciągnąć krótki ale nie przez cały fick.

Co do kwestii ubiorów i takl dalej to tu musze się zgodzić z Villemo i resztą. To było jak to nazwaliście infantylne. Po co szczegółowo opisywać ubiór dziewczyny skoro jak dla mnie ważniejsze jest to jaki jest jej charakter a pod tym względem ubiór nic a nic nie pomaga. W dodatku głwóna bohaterka mało zachęca do utożsamiania się z nią nawet żal jej się nie robi. Razi raczej jej dziecinna postawa do życia. Tak jak ją przedstawiłaś wydaje mi się raczej niedojrzałą smarkulą z masa wyimaginowanych problemów niż kims kto miał trudne dzieciństwo itd.

Końcówka napisana jakby na kolanie. Zupełnie olałaś czytelnika twojego ficka podając fakty które w ten sposób można ująć np. w epilogu a nie dać jako zakończenie opowieści. Zresztą cała fabuła była jakaś taka rozlazła i mało pociągająca. Twoja bohaterka miotała się pomiędzy miłością da Draca a tym co myślała że łączy ja z Harrym i do tego wszystkiego jescze swoimi własnymi kompleksami.

Posumowając raczej mało ambitne dzieło. Na pewno nie ma wnim niczego co skłaniałoby do przemyśleń.


--------------------
I`m a bitch, I`m a lover
I`m a child, I`m a mother
I`m a sinner, I`m a saint
I do not feel ashamed
I`m your hell, I`m your dream
I`m nothing in between...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nadine
post 09.05.2003 12:20
Post #19 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 24
Dołączył: 10.04.2003
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



Cenię sobie waszą krytykę, ale nie traktuje jej jak wyroczni, zwłaszcza, że czytałam wiele opinii i mam jako taki obraz tego ficka w oczach różnych ludzi ( nie tylko Asik, Katie itp.) Zresztą "Misunderstood" dla mnie to w tym momencie cos w rodzaju hm...nie wiem jak to nazwać, może worka treningowego? Nie wiem czy dobrze to ujęłam. Chcę wykorzystać krytykę do tego, aby napisać cos lepszego, historię osadzona w wymyślonym przeze mnie świecie. Tylko najgorszy problem jest z samym pomysłem. Całkiem niedawno cos przyszło mnie do głowy, ale potem stwierdziłam, że pomysł nie trzyma się kupy. Kiedyś chciałam nawet osadzić akcje w świecie Planescape, ale po pewnym czasie stwierdziłam, że tym razem chce stworzyć cos całkiem nowego.
A teraz z innej beczki. Wiecie, podoba mi się obecny "kształt" forum ff. Wcześniej najczęściej pojawiającymi się komentarzami były "świetnie, pisz dalej", nawet jeżeli fick był totalnie zły. Teraz jest więcej opinii szczerych, przemyślanych, pomocnych. I to mi się podoba. Forum w jakiś sposób dojrzało.


--------------------
Carry me back to Old Virginny
There's where the cotton and the corn and tatoes grow
There's where the birds warble sweet in the spring time
Carry me back where my heart longs to go
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.03.2024 10:18