Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Mroczne Fantazje, Nie HP ale równie ciekawe

Łezka
post 16.01.2008 00:00
Post #1 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 1
Dołączył: 02.01.2008

Płeć: Mężczyzna



To moje pierwsze opowiadanie prosze o wyrozumiałość.


Szum wiatru.
Krople deszczu rozbijające się o brukowane uliczki.
Okazały zamek z dumą górujący nad małymi, prowizorycznymi domkami. Niezdobyta twierdza, gdzie w komnatach urządzano orgie i libacje, a w lochach torturowano jeńców. Żadna kobieta nie była długo nietknięta, rycerze słynęli z niesamowitego temperamentu. Wszystkich łączyło to samo okrucieństwo i brak poszanowania życia. Nie doszukałoby się choćby cienia moralności. Chciwość, pożądanie, sadyzm i najróżniejsze wyuzdania miały codziennie miejsce w posiadłości tyrana Salhota. Jedynych prawych ludzi, można było napotkać w lochach. Często niesłusznie pojmani, umierali gorzej niż zwierzęta.

Siedziała skulona przy kamiennej ścianie. Całym jej ciałem wstrząsały dreszcze. Przeklęty deszcz spływał z maleńkiego otworu przy suficie, jeszcze bardziej zmniejszając temperaturę pomieszczenia. Zmoknięta, drżała z zimna.
Wszechogarniająca ciemność, doprowadzała ją do rozpaczy. Powietrze ciężkie i wilgotne zawierało zapach śmierci i rozkładu. Tutaj nie chowano więźniów. Gnili tam, gdzie przyszło im umierać.
Już nie zwracała uwagi na krzyki, które nieprzerwanie rozlegały się z innych cel. Nawet jakby wszystko ucichło, wciąż rozbrzmiewałyby jej w głowie.
Jedni krzyczeli z bólu, będąc torturowanymi najwymyślniejszymi narzędziami. Wołali matki, żony, dzieci, bogów. Na próżno. Mistrzowie Tortur byli najgorszymi potworami, jakie chodziły po tym świecie. Potrafili przedłużać życie swoich ofiar eliksirami, tylko po to by móc się nad nimi dłużej znęcać. Ich bestialstwo nie miało końca. Przeprowadzali eksperymenty, które nawet bezlitosnego cesarza przyprawiały o mdłości. Nie każdego zabijali.
Ci, którzy przeżyli tortury popadali w obłęd. Ich zawodzenia w ogóle nie przypominały ludzkich głosów. Pomieszane zmysły, sprawiły że byli niezdolni do jakiegokolwiek myślenia. Gdy tylko po torturach wrzucano ich okaleczanych i niepodobnych w żadnym stopniu do ludzi, do cel. Umierali z głodu, wykrwawienia lub sami w szale rozbijali głowę o kamienne ściany. To ich ciała gniły i powodowały choroby u innych współwięźniów.
Lochy. Każdy, kto tutaj był zamykany, umierał. Nikt się nie łudził, że przeżyje. Jedyną nadzieją, było umrzeć szybko i jak najmniej boleśnie.

Delli była pozbawiona złudzeń. Wiedziała, że będzie cierpieć bardzo długo. Największy z Mistrzów Tortur przy jej wtrąceniu do lochów, nie omieszkał jej wysyczeć do ucha, jak bardzo zostanie znieważona. Na swoje przekleństwo była piękną kobietą. Długie ciemnobrązowe włosy, niesamowite szare oczy, delikatne i regularne rysy twarzy, sprawiały że jej uroda była w pewnym sensie tajemnicza i egzotyczna. Figlarne błyski w oczach, wesoły uśmiech na pełnych ustach, ciepły głos, kobieca figura, to wszystko wykorzystała w misji. Teraz jej wygląd stał się więcej niż przekleństwem. Jej dar, wyrokiem śmierci.
Dziewiętnastoletnia dziewczyna doskonale panowała nad swoimi mocami. Jako, że była czarodziejką z powodzeniem wykonała plan, który jej powierzono. Połączywszy urodę z umiejętnościami, zyskała miano najlepszej kurtyzany w całym Hottah. Jej sława dotarła nawet do cesarza Salotha. Uwodziła kolejno najwierniejszych rycerzy tyrana, którzy nie omieszkali z wypiekami na twarzy opowiadać między sobą o Delli. Na ironię losu dziewczyna nadal pozostawała dziewicą. Wykorzystywała urodę do uwiedzenia, a gdy już byli w łożu przy pomocy magii tworzyła iluzję. Manipulowała ciałem mężczyzn, a oni umierali z rozkoszy. Żadnemu nawet nie pozwoliła posmakować ust. Nie zasłużyli.
Otrzymywała od nich potrzebne informacje. Po miesiącu znała dokładny plan twierdzy, liczbę wartowników i czas ich zmiany, wszystkie hasła. Jej brat był z niej bardzo dumny, chociaż na jej pomysł z kurtyzaną zareagował świętym oburzeniem. Kiedy okazało się, że dziewczyna radzi sobie doskonale, pozostali spiskowcy ułożyli kolejny plan. Chcieli zabić cesarza i uwolnić kraj od tyranii. Jako, że zwolenników było wielu szanse powodzenia w ataku na zamek były wielkie. Jej brat i Delli byli doskonałymi czarodziejami, inni buntownicy wspaniałymi wojownikami. Mieli dość ukrywania się, kiedy ich rodacy cierpią. Pod przewodnictwem Bartona, brata dziewczyny zaatakowali.
Delli osobiście zabiła dwunastu rycerzy. Magią kolejnych trzech. Wszystko wskazywało na rychłe zwycięstwo jej towarzyszy. Przeliczyła swoje umiejętności. Nie spodziewała się, że cesarz ma własnego czarodzieja. Gdy pojawił się nagle przed nią, zdążyła użyć mocy, by się obronić. Potem jednak została sparaliżowana. Z sadystycznym uśmiechem, zapiął na jej obu nadgarstkach srebrne koła. Wtedy poczuła jak jej moc uleciała z jej ciała. Pozostała pustka i bezradność.
Nikt nie zauważył, że dziewczyna została pokonana. Pozostali musieli się zmagać z nowym przeciwnikiem. Najlepszy z rycerzy cesarza Damieth, stanął do walki i siał śmierć w szeregach swoich wrogów. Spiskowcy zmuszeni byli uciec.
Pozostały same trupy, a jedyną żyjącą z buntowników była czarodziejka pozbawiona mocy. Cesarz zmierzył ją lubieżnym spojrzeniem, ale gdy czarodziej wyjaśnił, że to ta kurtyzana, natychmiast kazał ją zamknąć w lochach. Gdy ją odprowadzał słyszała, że na każdego mężczyznę, który spędził z nią noc cesarz wydał wyrok śmierci za zdradę. Z satysfakcją stwierdziła, że zabierze ze sobą kilkunastu najlepszych wojowników cesarza.
Teraz z całego serca żałowała, że nie dała się zabić w walce. Oszczędziłaby sobie upokorzenia, gwałtów i pewnie nowych wynalazków Mistrzów Tortur.
Była przerażona. Z miłą chęcią zabiłaby się w tej celi. Jednak nie było jak. Sposób z rozbiciem głowy o mur raczej by nie wyszedł. Przegryźć żył, też nie była w stanie. Nie bała się samej śmierci, ale zawsze pragnęła umrzeć z honorem, a nie jak zwierzę. Już nawet nie płakała. Trzęsła się z zimna, była przemoknięta i cholernie bała się przybycia Mistrza.
Nie wiedziała ile już czasu upłynęło, od kiedy się tu znalazła. Już dawno próbowała zignorować głód. Nagle pośród krzyków usłyszała kroki. Zamarła, a potem rozpłakała się jak mała dziewczynka.
Kiedy usłyszała przekręcanie klucza w drzwiach skuliła się w rogu. Drzwi się otworzyły i światło pochodni rozświetliło celę. Dziewczyna, która kurczowo zaciskała powieki, powoli się rozluźniła. Była czarodziejką. To zobowiązywało. Nie da im satysfakcji, że ją złamali. Postara się umrzeć z godnością. Postara, bo na pewno nie będzie jej to dane. Jest wojowniczką, nie będzie błagać o litość.
Nie otwierając oczu, wstała. Przez jej ciało przeleciał nieprzyjemny prąd. Za długi czas spędziła w jednej pozycji. Jej mięsnie wyraźnie zaprotestowały. Wyprostowała się dumnie i otworzyła oczy.
Przed nią z pochodnią oświetlającą jego starą twarz stał ubrany w szkarłatne szaty mężczyzna. Dziewczyna wydała z siebie pomruk nienawiści. Czarodziej.
Na końcu języka miała całkiem niezłą wiązankę przekleństw. Już chciała ją przedstawić, gdy ten bezceremonialnie wolną rękę wsadził jej między nogi. Poczuła jakby wbito jej wyjątkowo ostry sopel lodu. Ból i zimno. Krzyknęła i osunęła się na ziemię.
- Tak jak myślałem – powiedział spokojnie czarodziej. – Dziewica. Powiedz mi dziecko, po co?
To pytanie zaskoczyło ją bardziej niż nieprzyjemny test stanu jej błony dziewiczej.
- Po co nadal jestem dziewicą? Czy po co ich uwodziłam? A może, po co wzięłam udział w bitwie? No chyba nie, po co zaatakowaliśmy zamek – prychnęła. – Nie udawaj, że jesteś kretynem. Które „po co” mam ci wytłumaczyć?
Czarodziej nie odpowiedział. Z milczeniem wpatrywał się w jej pałające ogniem oczy.
- Podziwiam twoją odwagę. Dlatego daję ci możliwość wyboru. Zostajesz tutaj w celi i czekasz na śmierć, która niewątpliwie będzie okupiona cierpieniem tysiąc razy gorszym niż mój test. Albo pójdziesz ze mną i zostaniesz nałożnicą jednego z rycerzy cesarza. Z tych wiernych rycerzy, których nie omamiłaś czarami. Będziesz całkowicie zdana na jego łaskę. Prawdopodobnie zostaniesz potem przekazana całemu oddziałowi z ręki do ręki, jak przedmiot. Tak tutaj kończą nałożnice. Twój wybór. Odpowiedzi oczekuję natychmiast.
Delli poczuła jak robi jej się słabo. Życie w całkowitej hańbie, czy śmierć w okropnych męczarniach. Szybka decyzja. Trudno.
- Będę tą waszą dziwką – odpowiedziała ze ściśniętym gardłem.
Potem jednak jej twarz rozjaśniła się.
Będzie mogła się zabić lub do tego sprowokować któregoś z nich. Jednak jest jakieś wyjście z tej sytuacji.
- Obręcze pozostaną. Nie będziesz mogła się zabić, dziecko.
Dziewczyna poczuła jak jej nadzieja odpływa daleko i w dodatku drwi z jej naiwności.
- Życie – mruknęła i posłusznie udała się za czarodziejem.
Coś wymyśli. Zawsze może ktoś ją zabić.


Gdy czarodziej wyprowadzał ją z lochów nie zamienili ze sobą żadnego słowa. Gdy tylko wyszli z więzienia, popłakała się ze wzruszenia. Mimo to, nadal w jej uszach brzmiały krzyki. Wątpiła czy kiedykolwiek ucichną. Po kilkunastu minutach wędrówki po nieskończonych korytarzach, starzec wprowadził ją do jednej z komnat.
- Zajmijcie się nią. Ma wyglądać godnie – rozkazał i wyszedł.
Dziewczyna zmierzyła pogardliwym spojrzeniem trzy swoje rówieśniczki. Dwie blondynki o dość pospolitych rysach twarzy i niezbyt powalającej na kolana figurze i przeraźliwie chuda rudowłosa, której twarz niepomiernie kojarzyła się Delli z łbem konia. Wszystkie trzy ubrane w zwykłe i już znoszone suknie z niebotycznym dekoltem, który sprawiał, że biust blondynek prawie nie wybijał oczu, a rudej skłaniał do śmiechu, jeśli nie rechotu.
- Jejku, ale śliczna – zapiszczała jedna z blondynek.
- Ale brudna – podsumowała ruda.
- Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę – westchnęła druga blondynka.
Delli prychnęła.
- Chyba ci się coś w tej pustej blond głowie echo rozszalało – warknęła.
- Och… on jest niesamowitym kochankiem. Trochę brutalny. Zawsze myśli o sobie, ale cudownym. – rozmarzyła się blondynka.
„Zabierzcie mnie stąd” – jęknęła w myślach.
- Szkoda, że z każdą kobietą spędza tylko jedną noc – mruknęła ruda otwierając szafę.
„Jebaka, no pięknie. Będę dziwką oddziału.” – optymistycznie rozważała.
Ruda wyciągnęła jakąś suknię, a blondynki przygotowały kąpiel. Bezceremonialnie rozebrały dziewczynę i wpakowały do wanny. Delli odprężyła się w pachnącej olejkami wodzie, ale czuła pewien dyskomfort, dlatego że trzy służące bezczelnie wpatrywały się w jej ciało.
- Odwróćcie się, do jasnej cholery! – warknęła.
- Delli… - zaczęła jedna z tlenionych.
- Delliana kretynko, Delli jest dla przyjaciół! – krzyknęła.
- Jutro możesz do nas przyjść…
- Po jaką cholerę?
- Jutro, już się tobą znudzi, a my możemy ci zapewnić rozrywkę.
„ Że co, k....?”
- Lecz się. Wy trzy się leczcie. Wszyscy tym pieprzonym zamku niech się leczą.
Wyszła z wanny i szybko owinęła się ręcznikiem.
- Ależ Delli…
- Zamknij pysk! – nie wytrzymała - Chcesz zrobić coś dla mnie? Chcesz się zabawić? Zabij mnie!
W jej głowie krzyki cierpiących przybrały na sile. Osunęła się na ziemię. Zemdlała.

Ktoś nią potrząsnął.
- Zostaw mnie – wymamrotała.
Znowu.
- Delli – usłyszała głos blondynki.
- Zabieraj ode mnie te zboczone łapy! – wykrzyknęła i natychmiast zerwała się na nogi.
Zdumiona zauważyła, że jest ubrana w srebrzystą suknię, która niestety podkreślała jej kształty. Piersi pyszniły się w bogato haftowanym gorsecie, a opinająca suknia doskonale podkreślała jej zaokrąglone biodra. Włosy idealnie wyszczotkowane, kaskadą spływały jej na plecy. Miała wpięte srebrne ozdoby, a na szyi delikatny łańcuszek.
Przed nią stał czarodziej, a na jego ustach błąkał się uśmiech.
- Owiń mnie jeszcze duuużą kokardą i będzie ze mnie całkiem nieźle zapakowany prezent – warknęła.
- Cudowny pomysł – podchwyciła blondynka.
Delliana poczuła, że jeszcze chwila i ją pobiję. Druga dostanie za to, że się głupio uśmiecha, a ruda za to, że patrzy na nią dość znaczącym spojrzeniem.
- Zabierz mnie stąd – jęknęła.
Po chwili jednak przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Idzie do łoża. Na jedną noc i jutro zacznie się jej koszmar. Trudno, jakoś przeżyje. Nagle znowu zrobiło się jej niedobrze. Seks to ciąża. Ciąża to dzieci.
„ O cholera”
Czarodziej otworzył drzwi i pokazał gestem, że ma wyjść pierwsza. Wtedy dotarło do niej jeszcze coś.
- Jestem głodna – rzuciła.
Czarodziej zmierzył ją przenikliwym spojrzeniem.
- Zjesz z nim – powiedział w końcu.
„Nie bawię się tak. Stary dupek”

Gdy ponownie przemierzali korytarze, a ona zmagała się z głodem, uznała że jednak aż w takiej złej sytuacji nie będzie. W końcu seks to ponoć coś przyjemnego. Może akurat ma predyspozycje na nałogową kochankę. Może jej się to spodoba. Na pewno lepsze to niż tortury. Z optymistycznym podejściem jednak jest lepiej funkcjonować. Muszą być jakieś dobre strony.
Szli, milcząc tak jak ostatnim razem.
W końcu czarodziej się zatrzymał. Zapukał w duże, bogato rzeźbione drzwi. Gdy rozległo się donośne „wejść”, czarodziej wprowadził dziewczynę do komnaty.

Było to duże, zaokrąglone pomieszczenie, pełne okien. Centralne miejsce zajmowało wielkie łoże. Wokół niego wisiała błękitna zasłona z muślinu. Dziewczyna zdołała dojrzeć jedwabną granatową pościel na idealnie zasłanym łożu. W srebrnych uchwytach na niebieskich ścianach płonęły pochodnie. Pod jedną z prostych ścian stał stół z kilkoma kunsztownie obitymi krzesłami. Na nim stał świeżo upieczony kurczak, warzywa i jakieś inne specjały. Kiedy zapach tego wszystkiego dotarł do nozdrzy Delli, dziewczyna prawie nie zemdlała.
Wtedy z ukrytych drzwi wyszedł owinięty ręcznikiem młody mężczyzna. Jego krótko przycięte czarne włosy nadal były mokre i nonszalancko opadały mu na czoło. Piwne oczy z groźnym błyskiem lustrowały przybyłych. Wąskie usta i wyraźnie zaznaczone rysy twarzy nadawały mu trochę grozy, jednak Delliana stwierdziła, że to dodaje mu tajemniczości. Dziewczyna zniżyła spojrzenie i wpatrywała się w umięśniony tors wojownika. Kilka blizn wyraźnie odróżniało się od ciemnej karnacji rycerza. Delli powoli opuszczała wzrok jeszcze niżej. Z lekkim rumieńcem przyjęła do wiadomości, że niedługo ten ręcznik opadnie. Szybko podążyła spojrzeniem w dół. Smukłe i umięśnione nogi, które oglądając poczuła się pewniej. Mimo to jej wzrok uparcie zatrzymywał się na ręczniku.
„Cholera, uspokój się Delli” – upominała się.
Spojrzała bezczelnie w twarz rycerza. Wiedziała, że on lustruje ją tak samo.
Ich spojrzenia się spotkały. Mężczyzna przeczesał dłonią włosy, tak że zrobił mu się na głowie zawadiacki nieład. Teraz Delliana go rozpoznała.
- Damieth…o boże – wyrwało się jej.
Rycerz uśmiechnął się ironicznie.
- Nieźle, już jestem dla ciebie bogiem. Miłe – zironizował. – Co ona tu robi Ervatcie? – spytał wrogo czarodzieja.
- Należna ci nagroda Damieth. Sam mówiłeś, że szkoda ją zabijać.
Delli otworzyła oczy ze zdumienia.
- Byłoby szkoda…ciała. Wtedy. A teraz to chętnie wsadzę ją z powrotem do lochów – oznajmił Damieth z nienawiścią patrząc w oczy Delli.
Dziewczyna starała się nie odwrócić wzroku. Już nawet nie czuła głodu. Było źle. To był najlepszy wojownik cesarza. Podobno tak samo okrutny dla wrogów jak Mistrzowie Tortur. Tylko nieco mniej bestialski. Ogarnęło ją przerażenie.
„Tylko jedna noc. Tylko jedna.” – modliła się.
- Przez tą szmatę cesarz musiał ukarać dwudziestu ludzi. Pięknie ich ukarał. Śmiercią – syknął. – Teraz ty bezczelnie ją przyprowadzasz do mnie. Tę dziwkę, co dała dupy pewnie połowie mężczyzn w tym mieście. Powinna gnić w celi, uprzednio po milutkim spotkanku z Mistrzami – powiedział i ohydny grymas wykrzywił jego twarz.
Delli poczuła nieodpartą pokusę przywalenia mu w łeb. Wiedziała jednak, że to nie ma sensu. Wyższy o ponad głowę, musiałaby skakać. Dodatkowo szybki, nie zdążyłaby pewnie nawet podskoczyć. Dziewczyna poczuła okropną myśl, że jednak wojownik ją zamknie w lochach. Na samo wspomnienie, krzyki w jej głowie przybrały na sile. Starała się nie krzyknąć, ale łez nie powstrzymała. Spuściła głowę i przeklinała w myślach swoją słabość i strach.
- Twoja decyzja, co z nią zrobisz. Teraz pozwól tutaj, bo nie zamierzam być z nią w jakikolwiek sposób połączony.
O dziwo rycerz podszedł do czarodzieja. Ten zaś wziął ręce Delliany i uniósł je do góry.
- Kiedy rozepnę obręcze, masz je natychmiast zamknąć – poinstruował.
Kiedy na kilka sekund uwolniono jej moc, Delli poczuła ciepło rozlewające się w całym jej ciele. Potem Damieth zapiął obręcze i dziewczynę ponownie ogarnęła pustka. Wtedy Delliana nie wytrzymała i osunęła się zemdlona w ramiona swojego nowego prześladowcy.

- Jedz – warknął.
Dziewczyna powoli otworzyła oczy. Przed samym nosem trzymał miskę z kurczakiem. Delli nie wytrzymała i rzuciła się na jedzenie. Ironiczny uśmiech Damietha stał się wręcz lodowaty. Gdy Delliana pochłonęła już oba udka, przysunął bliżej niej swoje krzesło i odgarnął jej włosy za ucho. Delli mimowolnie zadrżała. Udała jednak, że wszystko jest w porządku i nadal łapczywie połykała jedzenie. Mężczyzna zbliżył swoją twarz i wyszeptał jej do ucha, nadzwyczaj lodowatym głosem:
- Jedz, musisz mieć siły na dzisiejszą orgię – po czym ugryzł ją w płatek ucha.
Trzymane w rękach mięso wypadło jej z ręki.
- Dobrze robisz. Twój żołądek się skurczył, nie powinnaś aż tak się przejadać – ironizował.
Wziął jej usmarowane tłuszczem palce i jeden po drugim oblizywał.
- Przestań! – wykrzyknęła wystraszona i zerwała się od stołu.
- No no…a jednak – uśmiechnął się paskudnie.
- A jednak, co? – zapytała dziewczyna.
Damieth wstał. Delli speszona jego przenikliwym spojrzeniem, wytarła dłonie w szmatkę. Wzięła łyk wina. Robiła wszystko, żeby nie spojrzeć mu w oczy. Nagle poczuła silne dłonie na swoich biodrach. Przez jej ciało przeszła fala ciepła.
„Jedna noc” – przemknęło jej przez głowę.
- Rozbieraj się – warknął i pchnął ją w stronę łoża. – Ciekawie będzie zabawiać się z dziewicą – syknął jej do ucha.
- Sam mnie rozbierz – mruknęła. – Chyba, że wolisz, że podwinę suknię, zrobisz, co musisz i dobranoc.
Damieth parsknął śmiechem. Odwrócił ją do siebie i jednym szarpnięciem rozerwał gorset. Potem rozluzował ostatnie sznurki i ściągnął suknię. Z nieodłącznym ironicznym uśmiechem otaksował jej ciało. Jednym słowem najpiękniejsza z jego bardzo licznych kochanek. Pełne, średniej wielkości piersi, kusząco zaokrąglone biodra i ten niewinny gest, jak się zasłaniała rękami, sprawił że zaśmiał się donośnie. Takiej czystej dziewczyny jeszcze nie miał. Tym bardziej tak dojrzało wyglądającej. Szesnastolatki wciskały mu się do łóżka, a on korzystał. Prezent w postaci Delliany, był coraz bardziej zaskakujący. Zastanawiał się, czy postąpić z nią jak z innymi. Brutalnie, nie patrząc na ich potrzeby, byleby tylko zaspokoić swoje żądze… które i tak były ciężkie do okiełznania.
W Delli się wszystko gotowało. Nie mogła zakryć siebie rękami, a jeszcze on bezczelnie się patrzył. I ten ironiczny uśmiech.
„ Już ja sprawię, że nie będziesz się tak śmiał” – pomyślała mściwie.
W jej szarych oczach pojawiły się niepokojące błyski. Lekko przygryzła wargę, co przykuło jego uwagę. Drobny, a jednak całkiem seksowny gest. Zabrała ręce i spojrzała mu w oczy. Powoli przejechała ręką po jego torsie…coraz niżej. Tym razem przejechała językiem po wargach. Lodowate spojrzenie zabarwiło się lekką ciekawością.
Delli okrążyła go powoli, ocierając się biodrem o niego. Gdy stanęła za jego plecami, on tak jak miał każdy wojownik w nawyku, stanął do niej przodem. Nie wyglądała na zaskoczoną. Jej spojrzenie przybrało na intensywności, a jej palce powędrowały do ust. Zanurzyła jeden ze swoich palców i przyłożyła do jego warg. Jakby od niechcenia zsuwała po jego twarzy, szyi, karku. Znowu błądziła po torsie, aż w końcu z niebezpiecznym błyskiem w oku naparła na niego całym ciałem. Lekko ugryzła go w zagłębienie w szyi i przywarła do niego swoimi piersiami. Jej dłonie zsunęły się na jego biodra i rozwinęły ręcznik. Delli wyraźnie poczuła twardy dowód na to, że Damieth nie jest odporny na jej uroki. Jego oczy były pociemniałe z pożądania. Poczuła na sobie jego dłonie, które zsunęły się pleców na jej pośladki. Brutalnie przycisnął ją do siebie. Ona kolejny raz ugryzła go w szyję i wykorzystując jego chwilową dezorientację pchnęła na łoże.
Leżąc na plecach miał ciekawy widok. Już nieskrępowana nagością dziewczyna, wpatrywała się w niego z nieukrywanym pożądaniem. Zadziwiła go swoim podejściem. Spodziewał się zimnej i niedostępnej. Dlatego ciekawy, co zrobi leżał i tylko obserwował.
Delli powolnym krokiem weszła na łoże. Ta pozycja przedstawiała, jeszcze bardziej kuszące widoki. Znowu przygryzła wargę i bardzo powoli obniżyła się tak, że kucnęła w jego nogach. Uśmiechnęła się prowokacyjnie, ale dla kontrastu dość nieśmiało przesunęła palcami po jego naprężonej męskości. Lekko usiadła na jego nogach, nadal bawiąc się palcami. Pochyliła głowę i jej włosy kaskadą spłynęły na jego ciało. Ponownie spojrzała mu w oczy. Lekko przymknięte, a oddech wyraźnie przyspieszony. Nadal bawiąc się od niechcenia nachyliła się i przejechała po jego męskości językiem. Powtarzając od czasu do czasu tę torturę, objęła dłońmi i leniwie masowała. Po chwili poczuła, jak złapał ją delikatnie za włosy i lekko przycisnął do siebie. Dziewczyna lekko przyspieszyła i po chwili przestała. Damieth zdziwiony spojrzał na nią z wyrzutem. Ona jak kocica podczołgała się do niego tak, że stykali się twarzą w twarz. Otarła się o niego policzkiem i ugryzła go w ucho.
- Delli…-wyszeptała. – Tak będziesz krzyczał.
Pocałunkami zasypała jego szyję, ponownie schodzą coraz niżej. Zatrzymała się i pobawiła się jego sutkami. Wędrowała coraz niżej, a jej włosy podrażniały jego rozpalone ciało. Znowu niewinnie zaczęła przesuwać dłonią po jego męskości. Stopniowo wzmagając intensywność pieszczot.
Nie wytrzymał. Wypowiadał jej imię, gorąco się modląc by nie utracić zmysłów. Potem już przestał myśleć o czymkolwiek.
Dziewczyna słysząc swoje imię coraz bardziej zatracała się w pieszczocie. Objęła jego członek ustami, czym wywołała krzyki. Ośmielona reakcjami jego ciała, doprowadziła go do spełnienia, ze zdziwieniem dla samej siebie, połykając całkiem jego nasienie. Delikatnie pogładziła wierzchnią stronę jego ud, by go uspokoić.
„Co ja zrobiłam. O cholera!”
Kiedy popatrzyła na jego twarz i przypomniała sobie, jak ten chłodny i nieprzyjemny wobec niej mężczyzna gorąco wykrzykiwał jej imię, uśmiechnęła się drwiąco.
Damieth kiedy już odzyskał, może nie do końca, jasność umysłu, spojrzał na sprawczynię całego zajścia. Gdy dostrzegł jej ironiczny uśmiech, uniósł ze zdziwieniem brew.
- Dlaczego to zrobiłaś? – jego głos był nadal zachrypnięty.
Delliana przysunęła się bliżej niego, nadal siedząc. Nachyliła się nad jego twarzą, przytrzymując włosy i delikatnie scałowała łzy z jego policzków.
- Bo jesteś pieprzonym egoistą, Damieth – wymruczała.
Szybko wyskoczyła z łóżka i podeszła do stołu. Nalała sobie wina i wypiła jednym potężnym łykiem całą zawartość. Było słodkie i mile łagodziło jej napuchnięte usta.
Była zła na siebie, że to zrobiła. Sprawiła mu przyjemność. Tym razem osobiście, nie z pomocą czarów. Nie spodziewała się, że jej się to tak spodoba. Nie powinno! Ale to jak krzyczał jej imię. Było warto.
Nagle poczuła jak jego dłonie delikatnie przesuwają się z ramion, leniwie aż zatrzymują się na pośladkach. Przez jej ciało przepłynął dreszcz. Mimowolnie oparła się o niego plecami. Nieśpiesznie przeniósł dłonie, tak że zahaczył o jej kobiecość. Delli jęknęła. Zaczął gładzić ją po brzuchu, stopniowo brnąc do góry. Palcami zaczął bawić się jej sutkami, a ona poczuła, że nie ustanie na nogach. Kiedy zwiększył jej doznania, jedną ręką sięgając między uda, zaczęła osuwać się na ziemię. Wziął ją na ręce i zaniósł na łoże. Dziwiąc się samemu sobie, ułożył ją tak, żeby było jej wygodnie. Pochylił się nad nią i musnął jej wciąż nabrzmiałe wargi. Patrząc prosto w oczy pocałował ją kolejny raz. Po chwili oboje prowadzili zaciętą bitwę na języki, jednak nadal pozostawali delikatni. Damieth podparł się na rękach. Zaczął całować i przygryzać jej szyję, na co odpowiadały mu ciche westchnienia dziewczyny. Schodził coraz niżej. Z pasją pieścił jej piersi, przygryzając sutki i łagodząc to językiem. Delli wplotła palce w jego włosy i cicho szeptała jego imię. Zsuwał się w upragnioną część jej ciała, jednak pobawił się jej brzuchem. Całkowicie ignorując jej jęki „Niżej, niżej” usiadł na łożu. Dziewczyna otworzyła oczy. On z przebiegłym uśmiechem na twarzy wziął jedną jej nogę i zaczął całować stopy. Wiła się w łożu, błagając o więcej. Szeptała jego imię, kiedy przesunął językiem po wnętrzu jej uda. Już nie myślała. Tylko dała się ponieść. Subtelne pieszczoty sprawiły, że zapragnęła go poczuć. Bardziej, intensywniej. Nagle delikatnie uniósł jej biodra i podłożył jej poduszkę. Rozsunął jej nogi a sam się nad nią nachylił. Myślała, że wejdzie w nią i rozpocznie inną męczarnię. On jednak wyszeptał jej do ucha:
- Teraz ty będziesz krzyczeć kotku.
Kolejny raz odbył wędrówkę po jej ciele. Kolejny raz przestała myśleć. Na przemian jęcząc i szepcząc jego imię. Kiedy całując jej uda musnął ustami jej kobiecość krzyknęła. On delektując się jej smakiem nieśpiesznie pieścił rozpaloną do granic możliwości dziewczynę. Krzyczała, szlochała, błagała żeby ją wziął. On sadystycznie przerywał całując inne fragmenty jej ciała, by potem ponownie ją nękać. Gdy poczuł, że już jest bliska spełnienia zanurzył w jej wnętrzu język, doprowadzając ją do obłędu. Chwilę potem krzyknęła przeciągle jego imię i popłakała się jeszcze bardziej. Zdziwiony jej reakcją po prostu położył się obok i ją objął.
Wyrwała mu się. Wstała z łóżka i pobiegła do stolika. Zaintrygowany ruszył za nią. Stanął obok i obserwował jak nalewa puchar wina, potem kolejny i jeszcze jeden.
- Chcesz się spić? – spytał rozbawiony.
Spojrzała na niego z nienawiścią.
- Trzeba było mnie przelecieć, a teraz stracę dziewictwo z jednym z twoich ludzi, a zaraz potem weźmie mnie kolejny. Już wolałabym żeby mnie torturowali w lochach, niż teraz, gdy poznałam, czym jest przyjemność, a nie otrzymałam wszystkiego - wyrzuciła z siebie, wściekle uderzając go w pierś.
Z jej twarzy mógł odczytać w tej chwili wszystko. Od nienawiści, przez pożądanie, radość ze spełnienia, po strach i przerażanie przed tym, co według niej ma nastąpić.
- Ty jesteś moja. Nikogo więcej. Moja. I zapamiętaj to. A teraz idziemy grzecznie spać – powiedział spokojnie, starając się by nie brzmiało to jak zwykle jadowicie.
Dla udobruchania, starł łzy z jej policzka i delikatnie ją pocałował. Nie opierała się, gdy wziął ją na ręce i położył. Zszokowała go bardziej, gdy wtuliła się w niego jak mała bezbronna dziewczynka. Chwilę później zasnęła, pierwszy raz od jej pojmania. Trzy dni bezsenności.
Damieth machinalnie gładził jej włosy i rozmyślał. Zaskoczenie, to było za mało. Był w szoku. Nie dość, że żadna kobieta nie potrafiła tak go pieścić, to jeszcze wiedział, że ona robiła to pierwszy raz. Ona jako pierwsza rzuciła mu wyzwanie. Już zapomniał jak przyjemnie jest wysłuchiwać kobiecych jęków, które były efektem jego pieszczot. Musiał podtrzymywać wizerunek bezwzględnego egoisty.
Już powoli odpływał w krainę Morfeusza, gdy Delli zerwała się z krzykiem.
- Co się stało? – wymamrotał zaspany.
- Krzyczą…oni ciągle krzyczą – załkała.
- Spij – mruknął.
Wtuliła się w niego, ale już nie zasnęła.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kolis
post 25.01.2008 17:07
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 41
Dołączył: 14.08.2007
Skąd: Z piekła rodem

Płeć: Kobieta



No cóż, czytałam to już na pewnym blogu i domyślam się, że jesteś, a raczej byłaś jego właścicielką, bo jest już opuszczony. Mnie osobiście opowiadanie się podoba, całkiem przyjemnie napisane. Tylko mam nadzieję, że nie będzie to kolejny fick, który po pewnym czasie zostanie opuszczony. Życzę weny,
Kolis


--------------------
''Od grzechu zaczął się Mój świat, a że Bóg Mnie stworzył, a Szatan opętał - Jestem więc odtąd po dziś dzień raz grzeszna, a raz święta.''
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Susan Wollins
post 07.02.2008 17:06
Post #3 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 12
Dołączył: 30.01.2008

Płeć: Kobieta



Cóż, muszę przyznać, że bardzo mi sie podobało. Nie jestem ekspertem w tych sprawach, ale nie doszukałam się większych błędów. Zaskoczyło mnie trochę zachowanie bohaterki. Spodziewałam się, że bdzie bardziej tajemnicza, niedostępna. Mam nadzieję, że będziesz pisać więcej... Pozdrawiam i życzę weny smile.gif


--------------------
"Moja jest tylko racja i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza. Że właśnie moja racja jest racja najmojsza!"
"Dzień Świra"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Goldspleen
post 24.02.2008 21:14
Post #4 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 8
Dołączył: 23.02.2008




Jak na pierwsze opowiadanie jest dobrze, nawet bardzo dobrze. W ładnym stylu, opisy budują ciekawą atmosferę, przyjemnie się czyta.
Co do błędów ortograficznych się nie wypowiadam, bo to nie moja działka.
Co mi się nie podobało..
QUOTE
„ Że co, k....?”
- Lecz się. Wy trzy się leczcie. Wszyscy tym pieprzonym zamku niech się leczą.
Wyszła z wanny i szybko owinęła się ręcznikiem.
- Ależ Delli…
- Zamknij pysk!

takie zdania rażą, psują klimat opowiadania. Używanie wulgaryzmów nie jest konieczne żeby pokazac wzburzenie bohaterki, można to zrobić w subtelniejszy sposób.

Podsumowując- podobało mi się.
pozdrawiam
~J.


--------------------
"Zaostrzasz ludzki apetyt...do punktu, kiedy pożądaniem potrafią rozszczepiać atomy.
Tworzysz ich ego wielkości katedry. Za pomocą światłowodów łączysz świat i z każdym naszym impulsem chciwości rozbudzasz marzenia za pomocą złota...aż każdy zacznie marzyć o byciu imperatorem...
Swoim własnym bogiem. Tylko co dalej?.... za póżno na rozgrzeszenie"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
hadiya
post 19.09.2008 22:44
Post #5 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 30
Dołączył: 04.08.2008
Skąd: z Księżyca

Płeć: Kobieta



Dziwnie mi się to czytało. Niby erotyk, jest to co trzeba, ale nie wiem, noo...
Aha, i to

QUOTE
„ Że co, k....?”


To Kwiat Lotosu, tu można, a nawet trzeba.


Ogólnie pomysł ciekawy. Mogłoby być lepiej, ale nie jest. Ćwicz, ćwicz..

Ten post był edytowany przez hadiya: 19.09.2008 22:44


--------------------
Carpe diem, quam minimum credula postero

Używaj dnia, jak najmniej ufając przyszłości.
_____________________

Bo gdyby za marzenia więziono, więzienie stałoby się moim domem.
Tak przecież da się żyć.
Ja, marzenia i ja. A potem cały świat, który na moje marzenia nie zasługuje.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Naril
post 25.10.2008 23:08
Post #6 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 1
Dołączył: 24.02.2007




Chciałabym zauważyć, że właścicielka tego opowiadania, które nigdy nie zostało skończone, nie wyraziła zgody na opublikowanie go na tym forum. Ani NIGDZIE. Dlatego byłabym wdzięczna za usunięcie tego tematu, przez osobę, która je sobie po prostu przywłaszczyła. Żebyś chociaż to jakoś przerobiła i poprawiła błędy...nawet tutaj nie umiałaś się wysilić. Ha i co, nie zdążyłaś skopiować następnych części? Ż - A - Ł - O - S - N - E.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Madziulekm_m
post 26.10.2008 16:40
Post #7 

Unregistered









Takie pytanie: ukradłaś to opo czy jesteś jego właścicielką? blink.gif Bo ja je już kiedyś czytałam, na jakimś blogu. Taka rada jeżeli ukradłaś radzę usunąć, gdy tego nie zrobisz będziesz miała przerąbane. Jeżeli ktoś nie jest w stanie czegoś napisać to niech nie kradnie No i zgadzam się z poprzedniczką, żałosne.

Ten post był edytowany przez Madziulekm_m: 26.10.2008 16:41
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 01.05.2024 01:30