Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Ja, Samotna

Scarlet
post 28.04.2007 11:11
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006

Płeć: Kobieta



Niezwiązane z HP. Jestem zmuszona wkleić to tutaj z powodu kilku wulgaryzmów. Od razu całość - nie wyobrażam sobie czytania inaczej. Przypisy na dole.
O nie. Czy forum dodaje kropki przy brzydkich słowach? tongue.gif Dziwne.

Ja, samotna


Once upon a time there was a girl
In her early years she had to learn
How to grow up living in a war that she called home
Never know just where to turn for shelter from the storm
Hurt me to see the pain across my mother's face
Everytime my father's fist would put her in her place
Hearing all the yelling I would cry up in my room
Hoping it would be over soon

Bruises fade father, but the pain remains the same
And I still remember how you kept me so afraid
Strength is my mother for all the love she gave
Every morning that I wake I look back to yesterday
And I'm OK*



- I po co ta „k....”? – pyta. k...., k.... mać, ch.., ch.. w dupę. Cały asortyment.
Patrzę na nią spode łba, udaje, że nie widzi. On wzrusza ramionami. Zabieram książki i wychodzę z pokoju.
Od dłuższego czasu ledwo wytrzymuję w domu. Zmywam się kiedykolwiek mogę. Wolę włóczyć się po dworze niż siedzieć tutaj.
Jutro klasówka z geografii. Mało umiem. W ogóle ostatnio mało umiem. Jak mam się uczyć, skoro w domu mam przesrane? Anka oferowała mi pomoc, ale głupio mi skorzystać. Przecież to ja zawsze byłam najlepsza....
***
- Hej! – witam się, całuję tatę w policzek i siadam obok niego. Tosty! Mniam... – Na którą do pracy?
- Ósmą. A twoja szkoła?
- Też. Podwieziesz mnie?
Kiwa głową. Dwadzieścia minut później podjeżdżam pod szkołę wypasioną bryką. Widzę podziw w oczach kolegów. Szkoda, że nie w oczach tego jednego.
Szkoła, jak szkoła. Cały dzień przeszedł leciutko, gdy jest się zdolnym, ale leniwym, lekcje guzik cię obchodzą. Jakoś idziesz, grunt, żeby przejść to wszystko, a później zrobić karierę.
Biegnę do domu. Zostawiam plecak, łapię futerał. Spóźniam się o trzy minuty.
- Spóźniłaś się o trzy minuty – mówi zaraz przy wejściu. Wewnętrzny zegar? Wewnętrzna złośliwość? – Wyjmuj skrzypce.
Wykonuję posłusznie polecenie. Kolejne też. Godzina mija niesamowicie szybko, mimo gderania starej. Łokieć wyżej, trzeci palec niżej, delikatniej trzymaj smyczek. Na koniec daje mi swój zbiór z nutami. Mam dziesięć minut na granie czego chcę. To taki nasz rytuał.
Zwiędły kwiat po podlaniu odżywa. Tak też się czuję. Czuję, że żyję.
Płacę i wychodzę. Powoli. Już nigdzie się nie spieszę. Nagle widzę jego. Uśmiecha się do mnie kpiąco. Kiwam mu głową, odpowiada tym samym. Już koniec.
Wyjmuję klucze od mieszkania, mama wyjechała, tata pewnie jest w pracy. Klucz nie daje się przekręcić. Ktoś jednak jest.
- Przepraszam! Obiecuję, że to już się nie powtórzy. Proszę, przestań płakać. Wiesz, że cię kocham. Moja żona wraca dopiero pojutrze, może spotkalibyśmy się u mnie jutro? Nie? Czemu? Alicja! Alicja!
Głos taty. Czy ja śnię? Czy to jakiś głupi kawał? To miał być zwyczajny dzień. Zwyczajny!!!
Klucze upadają, tata odwraca się w moją stronę. Przez chwilę na jego twarzy można zobaczyć przekrój uczuć, od zaskoczenia po wściekłość.
- Nie powiesz nic matce. To już koniec – mówi chłodno.
- Nie ty zadecydowałeś – słyszę dziwny głos. Mój głos?
Zanim cokolwiek powie pędzę do pokoju. Chwała zamkowi w drzwiach! Dobija się, ale ja już zakładam słuchawki na uszy. Nie udaję, że nie słyszę. Nie słyszę i już.
A mama musi wiedzieć. Oby nie okazała się tak głupia, żeby mu przebaczyć.
Płaczę.

Falling apart, and all that I'm asking
Is it a crime, am I overreacting

Oh, he's under my skin
Just give me something to get rid of him
I've got a reason now to bury this alive
Another little white lie**


***
Już po powrocie mamy. Wie. Wie i nic nie robi. Wie i udaje, że nic się nie stało. Wie i jest jak kiedyś. Już nigdy nie będzie tak jak kiedyś.
- Żyjesz?
Mam ochotę zdrapać mu paznokciami ten głupi uśmieszek.
- Żyję. A co, martwisz się?
- Może trochę. Kłopoty? – patrzy na zasmarkaną chusteczkę. – Czy katar?
- Ptasia grypa.
- Ooo! To może ja lepiej pójdę. Nie chcę paść jak łabędzie w Toruniu. – Na przekór swoim słowom siada obok mnie.
- Mała strata.
- Ale przyszłabyś na mój pogrzeb, prawda? Troszeczkę mnie chyba lubisz? – droczy się. Szczerzy zęby, notabene, idealnie proste zęby, a moje serce mięknie.
- Ciebie nie da się lubić – odpowiadam, ale już wie, że żartuję.
- To jak jest? Kłopoty czy katar?
- Jesteś ostatnią osobą, której chciałabym się zwierzyć. Ale pierwszą, która pyta – wstaję i zarzucam plecak na ramię. – Tak czy siak, dzięki.
Też wstaje. Już się nie uśmiecha.
- Słuchaj, wiem, że nie zawsze potrafimy się dogadać, ale jesteś fajną kumpelą, więc jak coś, to wal.
- To zwykły katar. Wyluzuj.
***
- Co powiecie na tydzień wakacji?
Patrzę na niego i zastanawiam się, czy oszalał czy żartuje.
- Ja mam szkołę. – Spojrzenie na mamę, jestem ciekawa, co powie. Widzę, że walczy ze sobą, z jednej strony głupio jej zgodzić się, minęło dopiero kilka dni od jej przyjazdu, ale z drugiej chce pogodzić się ze swoim mężem i żyć jak kiedyś. Zapomnieć.
- Oj, szkoła nie zając, nie ucieknie – mówi z dziwnym grymasem. Chyba ma przypominać uśmiech, ale niezbyt jej to wychodzi.
- Czyli jak zwykle wszystko ustaliliście sami. To po co w ogóle mnie o coś pytaliście?
Wkurzona wychodzę z pokoju. Może nie mam prawa się czepiać, ale robię to na złość. Połowa mojej głupiej klasy dałaby się pociąć za tydzień na Karaibach. Zakładając, że tym razem tatuś wybierze Karaiby.
Dominikana! Tydzień bez jesiennej pluchy zapowiadał się ciekawie. Swój bunt wyraziłam już wystarczająco, teraz można mieć tylko nadzieję na to, że rodzice też się jakoś dogadają. A co do szkoły, to już nieraz robiliśmy sobie takie wakacje, nauczyciele usprawiedliwiali mi nieobecność bez problemu.
Samolot pierwsza klasa, i to dosłownie. Stewardessy nadskakują nam, ojciec musiał wydać mnóstwo kasy. Może sobie pozwolić, w końcu jest prezesem znanej firmy farmaceutycznej.
Hotel też jest niesamowity. Mam okna z widokiem na morze, prawie czuję, jak fale uderzają o ściany. Zabieram kostium, ręcznik, mleczko do opalania i wychodzę na plażę. Wokół mnóstwo przystojniaków. Mały flirt chyba poprawiłby mi humor.
- Hej, ty tam! – krzyczę po angielsku do bruneta, który właśnie wyszedł z wody. – Czy mógłbyś posmarować moje plecy mleczkiem? – pytam, gdy jest obok mnie.
- Jestem Sam, a ty?
Nie odpowiadam, tylko przewracam się na brzuch. Na szczęście tak całkowicie blada nie jestem. Kaśka zawsze jakoś zdoła mnie namówić na wypad do solarium. Już po chwili czuję jego chłodne ręce na nagim, rozgrzanym ciele. A godzinę później idziemy razem do miasta.
Kiedy wracam do hotelu, widzę, że coś jest nie tak. Ojciec wybiega z pokoju, a mama siedzi na fotelu, chyba płakała.
- Pakuj się. Wylatujemy jutro – rzuca krótko.
- Gdzie poszedł tata? Co się stało? – pytam zdenerwowana.
- Twój... tata – słowa wypowiada z trudem – upił się i złożył niedwuznaczną propozycję pracownicy tego hotelu. A kiedy ta kulturalnie odmówiła, poprosił o zamówienie prostytutki, dodając, że ja nie spełniam jego seksualnych potrzeb. Jutro wystąpię o rozwód.

She was so young with such innocent eyes
She always dreamt of a fairytale life
And all the things that your money can't buy
She thought that he was a wonderful guy
Then suddenly, things seemed to change
It was the moment she took on his name
He took his anger out on her face
She kept all of her pain locked away***

***
Ale żadnego rozwodu nie było. Ani jutro, ani nawet za tydzień. Wróciliśmy do domu i dalej było tak jak kiedyś. Rodzice nie kłócili się, gdybym nie wiedziała co się stało, nigdy bym się nie domyśliła, że coś jest nie tak. Byli dla siebie naprawdę mili. Grali?
Mam dosyć. W szkole cisną jak cholera, a ja nie mam siły uczyć się. W dodatku na korytarzach szkolnych co chwila spotykam jego, otoczonego przez tłum rozchichotanych dziewczyn. Jestem głupia. Nawet przed sobą nie potrafię się przyznać do tego, co czuję, a co dopiero jemu. Zresztą to wszystko skończyło się dawno temu. Historia prosta jak drut – przyjaciele, para, przyjaciele. Gorzej, jeśli jedno z przyjaciół nie przestało... kochać?
Zdarza mi się zostawać parę dni w domu – rodzicom mówię, że to bóle miesiączkowe albo migrena. Łażę też z dziewczynami na piwo, palimy jointy i bawimy się. Jest fajnie.
Wczoraj ojciec wrócił do chaty zdenerwowany, z podsłuchanej rozmowy z mamą wnioskuję, że obiecana podwyżka powędrowała do kogoś innego. Coraz częściej czuję od niego zapach alkoholu. Czyżby współpracownicy zauważyli to samo?
Podnoszę wzrok znad zeszytu, z nudów i zmęczenia rysowałam zygzaki, mam dziwne wrażenie, że wszyscy gapią się na mnie. Nie wydaje mi się.
- To znasz odpowiedź, czy nie? – Nauczycielka patrzy na mnie zabójczym wzrokiem.
- To zależy od tego, jakie jest pytanie – staram się żartować, może jeszcze jest szansa, żeby uratować sytuację.
- Marsz do pani dyrektor.
Widziałam, że w którymś momencie to nastąpi, ale czemu akurat dzisiaj?
- Siadaj. – Dyrektorka wskazuje mi miejsce. Wykonuję posłusznie polecenie, ale na czerwonym fotelu czuję się nieswojo.
- Jakiś czas temu rozmawiałam z twoimi rodzicami. Twój ojciec postanowił, że w razie jakichkolwiek problemów zostaniesz wysłana do szkoły z internatem.
- Szkoły z internatem? – powtarzam powoli i wyraźnie, mając nadzieję, że może się przesłyszałam.
- Chyba wiesz, co to jest? Szczegóły ustalimy później, no, wracaj już na lekcje.
Otwieram drzwi gabinetu, na korytarzu jest pełno ludzi i potwornie głośno. Przepycham się w kierunku klasy, ale wpadam na niego.
- A co ty robiłaś u dyrki?
- Kąpałam w basenie – odpowiedziałam poirytowana. Otworzył szeroko oczy. Wokół nas tłoczą się uczniowie, ledwo stoimy w jednym miejscu. – Byłam na dywaniku, głupolu. Pogadanka. Wysyłają mnie do szkoły z internatem.
- A po kiego...?
- Wymysł rodziców.
- Wiadomo już kiedy?
- Chyba najszybciej jak się da.
Patrzy na mnie dziwnie, chyba nie wie, co powiedzieć. Gdybyśmy byli bohaterami harlequina rzuciłabym się na jego szyję i wykrzyczała, że go kocham. Ale jesteśmy tylko nastolatkami, a ja boję się odtrącenia.
- Ja... mi... – jąka się próbując znaleźć właściwe słowa. Odchrząkuje. – Jesteś świetną kumpelą.
- Już raz mi to mówiłeś. Często mówisz.
- Taa...? A no, staram się być miłym.
- Zdążymy się jeszcze pożegnać. Musze zabrać plecak z chemicznej. Nara.
I już mnie nie ma. Nie chcę z nim rozmawiać. To zbyt boli.
***
Jestem samotna. Patrzą na mnie obce twarze, wypytują o masę rzeczy: kim jest twój ojciec, a kim matka. Nie ma tu nikogo, z kim mogłabym się zaprzyjaźnić – stado materialistów. Jakim cudem uchowałam się normalna w mojej rodzinie? Wieczorami wyłączam telefon, wcześniej piszę smsa do mamy z informacją, że u mnie wszystko w porządku, że ma się nie martwić. Pytam, co w domu, ale nigdy nie czekam na odpowiedź. Boję się telefonu, znając mamę zaraz by się rozkleiła. A razem z nią ja.
Z nudów piszę ten głupi pamiętnik. Czuję się jak upodlona pensjonarka. Boże, ja mieszkam w pensjonacie. To takie przybijające. Mieszkam tu tylko dwa tygodnie, a tęsknota za starą szkołą daje się we znaki. Nie miałam pojęcia, że jest we mnie taka burza uczuć.
Panicznie tęsknie za Nim. Na początku dosłownie co kilka minut sprawdzałam telefon, czekałam na jakikolwiek znak pamięci – chociażby sygnał. Nic. Null. Zero.
Na gwiazdkę mają nas wypuścić. Co wtedy? Nie chcę wracać do domu. Może pojadę do babci? To chyba niegłupi pomysł.
Zastanawiałam się, po co ludzie zakoch..ą się. Każdy szuka szczęśliwej miłości, myśląc, że przy swojej drugiej połówce spędzą całe życie. Niestety, po jakimś czasie okazuje się, że uczucie wygasa i razem trzymają nas już tylko intercyza albo dzieci. Cholera, mówię jak zgorzkniała pięćdziesięciolatka, a mam dopiero siedemnaście lat. Całe życie przede mną. Podobno.
- Cześć! Wreszcie się do ciebie dodzwoniłam. Próbuję od kilku minut. Co? Aaa... to wszystko wyjaśnia. Co słychać? U mnie też. No... tak. Jest tu masa świetnych osób. Nie, nie tęsknie. Za rodzicami też nie. Za tobą...? A jak myślisz? Jasne, że nie. Dziękuję Bogu, że cię tu nie ma. Hej, jesteś tam? Och, przepraszam... Pozdrów ją ode mnie. Ucz się pilnie. Żartuję. Halo? Jesteś tam? – rozłączam się, ale on najwidoczniej zrobił to wcześniej. Zarywa kolejną dziewczynę z klasy.
Po co zadzwoniłam? Idiotka. To wszystko nie ma sensu.

First of all must go
Your scent upon my pillow
And then I'll say goodbye
to your whispers in my dreams.
And then our lips will part
In my mind and in my heart,
Cos your kiss
Went deeper than my skin.
First of all must fly,
My dreams of you and I,
There's no point of holding on to those
And then our ties will break,
For your and my own sake,
Just remember,
This is what you chose
Piece by piece
Is how I'll let go of you
Kiss by kiss,
will leave my mind one at a time
One at a time
I’ll shed like skin
Our memories of lazy days
And fade away the shadow of your face****


Wegetuję. Wstaję rano, myję się, ubieram w pierwsze lepsze dżinsy i bluzkę („OMG! Gdzieś ty wytrzasnęła takie ciuchy?!”), na lekcjach zmuszam się do zapisywania notatek. Nauczyciele wychwalają mnie pod niebiosa, widocznie tutejsi uczniowie nie grzeszą inteligencją. Później wracam do pokoju i uczę się. Dwa razy w tygodniu chodzę na skrzypce. Od dwudziestej drugiej jest cisza nocna – idę spać. I koniec dnia.
Jedynym miejscem, które podoba mi się w szkole jest park. Chociaż ostatnio pogoda płata figle, lubię tam chodzić. Czasami pada mżawka albo jest porywisty wiatr, ale nie przeszkadza mi to. Drzewa chwieją się pod siłą natury, a ja czuję się malutka. Myśli są wtedy czyste, jasne, wiem, czego pragnę i do czego dążę. Czemu rodzice wysłali mnie tutaj? Ojciec chciał pozbyć się mnie, a matka? Jaki ona miała powód? Pewnie powie mi, że chciała tylko mojego dobra. Fakt, tu da się uczyć. Tylko dlaczego jestem taka samotna...?
Dzisiaj pogoda nareszcie spisała się – słońce świeci prosto w oczy, oślepiając wszystkich spacerowiczów. Sobota. Czytam książkę, chodząc między drzewami. Nagle wypada mi z rąk, wpadam na kogoś. Schylam się, a wraz ze mną pochyla się chłopak, którego twarzy jeszcze nie widzę. Podnosi książkę i podaje mi ją. Uśmiecha się. Jest diabelsko przystojny – czarne włosy postawione są na żel, równie czarne oczy patrzą z rozbawieniem prosto na mnie, poniżej znajdują się idealnie prosty nos i pełne, kształtne usta.
- Szczerze mówiąc nigdy mi się to nie zdarza – mówi do mnie i dotyka ręką swoich włosów, tak, jakby chciał sprawdzić czy są wystarczająco sztywne.
- Zawsze jest ten pierwszy raz. – Wzruszam ramionami, marząc tylko o tym, żeby zniknąć. Chłopak fascynuje mnie, przez co jestem skrępowana.
- Kamil – wyciąga rękę, a ja w porę zauważam, że mam spocone dłonie. Dyskretnie wycieram prawą o portki i podaję. Delikatnie nią potrząsa. – A ty nie podasz swojego imienia?
- Co? Nie, wiesz co, sorry, ale muszę lecieć – już mnie nie ma.
Wpadam jak huragan do pokoju.
- Monika! Monika! – potrząsam zasłuchaną współlokatorką. Powoli zdejmuje słuchawki.
- Pali się, czy co? – przechyla głowę, wyraźnie poirytowana.
- Kamil, przystojny brunet, piękne czarne oczy: mówi ci to coś? – siadam obok niej na łóżku.
- Ale masz rumieńce... Jasne, że mówi. Wszystkie dziewczyny na niego lecą, ale on wszystkie olewa. Ma osiemnaście lat. Jego rodzice to właściciele firmy meblarskiej. Podobno jest nieprzeciętnie bogaty – każdą cechę wylicza na palcach. – A co, tobie też się podoba?
- Która klasa?
- 3A.
- Kocham cię!
Wybiegam z pokoju, ale na korytarzu przystaję, nie do końca wiedząc, gdzie chciałam iść. Dochodzę do wniosku, że Monika na pewno rozpuści plotkę po szkole, że zakochałam się w Kamilu. Czy naprawdę dwa tygodnie to tak dużo czasu? Zapomniałam o wszystkim przez jednego lalusia? No cóż, przez jakiś czas po prostu będę go olewać. Samo przejdzie. Internat dobrze mi robi. Zajęłam się swoimi problemami, nie myśląc o rodzicach.
Odwracam się, ale słyszę za sobą kroki.
- Hej, co uciekasz?
Kamil staje przede mną, dalej się uśmiecha. Nie mam pojęcia, co powiedzieć.
- Nie gryzę. Podasz swoje imię czy będę musiał przepytywać całą szkołę?
- Nie całą, starczy pierwszą napotkaną osobę.
Zza drzwi mojego pokoju wychyla się zaciekawiona głowa Moniki. Najwyraźniej sądzi, że jej nie widzimy. Założę się, że słyszała całą rozmowę.
- Monika, chodź tu na momencik.
Skąd wiedział, że ktoś nas podsłuch..e? Czyżby na tyle dobrze znał rozkład naszej szkoły i wszystkich uczniów?
- Biegnę – dziewczyna podchodzi z niewyraźną miną.
- No? – Kamil zwraca się do Moniki.
- Co: no?
- Przecież wiesz. Jak ma na imię stojąca przede mną osoba?
- Anastazja. Jest nowa.
- Dzięki, możesz znikać.
Na moich ustach wreszcie pojawia się uśmiech. Zawsze chciałam dopiec Moniczce, a Kamilowi udało się to w stu procentach. Tylko czemu moje imię zabrzmiało tak... głupio?
- Rodzice mnie skrzywdzili – wreszcie zaczynam mówić coś sensownego.
- Eee tam, skrzywdzili. Jakbyś się dowiedziała, jacy są Kamilowie, to by ci ręce opadły. Oni to dopiero przesadzili. Anastazja to fajowe imię.
- Możesz mówić: Nastka. Więc chodzisz do 3A?
- Taa... to co tam jeszcze powiesz?
- Zależy, co chcesz usłyszeć.
- Wszystko.
- Na przykład?
- No nie wiem, wymyśl coś.
- To może ja się czegoś o tobie dowiem? Co lubisz robić w wolnym czasie?
Nawet nie zauważam, że dochodzimy do murku oddzielającego szkołę od reszty świata. Siadamy na ocienionej ławeczce. Kamil dotyka dłonią mojego policzka. Delikatnie przyciąga mnie do siebie, zaczynamy się całować. Mam zawroty głowy, czuję dreszcz przechodzący po plecach. Nie wiem, co się dzieje, zdejmuję bluzę, a on rozpina koszulę. Po chwili jestem w samym staniku, widzę jego dobrze zbudowaną klatkę piersiową. Nasze spojrzenia spotykają się, a ja zdaję sobie sprawę, co robimy. Biały dzień, uczniowie kręcący się po parku. A jeśli ktoś nas widział? Porywam ubrania i pośpiesznie zakładam.
- Cholera, poniosło nas – mówi Kamil. – Nigdy...
- Tak, wiem. Nigdy ci się to nie zdarza – wybuchamy śmiechem.
- Poznaliśmy się w dość dziwny sposób, dalej jest jeszcze dziwniej...
- To źle?
- Czy ja wiem....? Dziwnie. Muszę to wszystko przemyśleć. Trzymaj się.
Zamyślona wracam do pokoju. Kładę się na łóżku, zamykam oczy. Przypominam sobie pocałunek, ale zamiast twarzy Kamila, widzę Jego twarz. Ręce w kieszeni, tradycyjny, kpiący uśmiech i myśl w głowie – czy on mnie w ogóle kojarzy?
Następnego dnia spotykam Kamila w drodze do klasy. Rozmawiamy chwile, ale cała 2B gapi się na nas, więc szybko żegnamy się. Umawiamy się na obiad, lekcje mijają szybko. Obiad też. Zakochałam się w wariacki sposób. Każdą wolną chwilę spędzamy razem.

You gotta do much better
If you're gonna dance with me tonight
You gotta work your jelly
If you're gonna dance with me tonight
Read my lips carefully, if you like what you see
Move, groove, prove you can hang with me
By the looks I got you shook up and scared of me
Buckle your seatbelt, it's time for take off*****


Za godzinę ostatnia, andrzejkowa dyskoteka. Wybieram satynowy top zawiązywany na szyi, dżinsową mini i szalone, kolorowe rajstopy. Starannie wykonuję makijaż. Fryzurę znajduję w kolorowej gazecie, wychodzi idealnie. Czuję się piękna i szczęśliwa. Na salę wchodzimy z Kamilem, trzymamy się za ręce. Cała szkoła odwraca się i patrzy. Uśmiechamy się i idziemy. Zaczynamy tańczyć. Didżej wyciąga z głośników ile się da. Nasze ciała stykają się i poruszają w szaleńczym tempie. Noga przy nodze, pierś czy piersi, twarz przy twarzy. Spływa pot, włosy lepią się do mojej twarzy. Kolorowe światła robią piorunujące wrażenie. Wpadamy w ekstazę. Zaczynamy się całować, dalej tańczymy. Nagle wszystko zatrzymuje się, muzyka cichnie, zapalają światła.
- Panie i panowie, wybory miss i mistera szkoły!
To takie głupoty są nawet w elitarnej szkole? Wszyscy uczniowie przepychają się do karteczek, nerwowo skrobią imiona i nazwiska. Muzyka powraca, czuję klimat lat siedemdziesiątych, przypominam sobie „Gorączkę sobotniej nocy”. Jesteśmy blisko siebie, góra, dół, góra, dół. Duszę się. Chwytam Kamila za rękę i ciągnę do pokoju. Zamykam drzwi. Szybkim ruchem rozwiązuję top. Mini ściąga Kamil. Rzucamy się na łóżko. Jesteśmy nadzy, nie kontrolujemy tego, co się dzieje.
Po chwili jest po wszystkim. Kamil wychodzi, a ja nie chcę wracać na dyskotekę. Czy to wszystko jest naprawdę?
***
- Cześć, cały dzień nie mogę znaleźć Kamila. Widziałaś go może?
Monika odkłada książkę, ołówek zakłada za ucho.
- Jaja sobie robisz? – zwija usta w trąbkę, co ma oznaczać zdenerwowanie.
- Nie, pytam całkowicie serio. Szukam i szukam. Nic.
- Kamil wyjechał, idiotko. Nic ci nie mówił? Starzy mieli go zabrać wcześniej, wiesz, kaprys bogaczy.
- Jak to, wyjechał? – Monika wypowiada słowa dokładnie i powoli, ale ja mam wrażenie, że mówi do mnie po chińsku. Nic nie rozumiem.
- Kobieto, przecież mówię! Mam powtórzyć jeszcze raz?
- Nie... – kręcę głową. Wychodzę.
Znaliśmy się bardzo krótko, ale połączyło nas coś wyjątkowego. Czemu to zrobił? Zapomniał? Nie chciał nic mówić? Nie chciał mnie martwić? To, co wczoraj zrobiliśmy znaczyło dla mnie bardzo wiele. Czy naprawdę był aż takim draniem?
Przysiadam na „naszej” ławce. Pogoda zmieniła się, jest szaro i ponuro. Znowu mżawka.

Where'd you go? I don't know
I know that I need you in this heart of mine
So baby please come back to me
I know that I can't live my life without you
Thinking of everything that you told me
Said you'd never leave me, deceive me
Got my mind thrown off, did you just use me?
Boy you confuse me, don't lose me
can't deal with all the pain and hell you put me through
Cause I’m still missin you, I wanna be with you
Without you here I’m breakin down inside
Oh baby tell me why, why did you hurt me?******


- Szybko wczoraj wyszliście. – Monika siada obok mnie, opatula się ciasno wiatrówką, a przydługi nos chowa w wełnianym szaliku.
- Znudziło nam się. Straciliśmy coś?
- Miss i mister szkoły stracili co najwyżej korony, ale myślę, że koronują was w swoim czasie – dziewczyna uśmiecha się, zastanawiam się, co tak naprawdę nią kieruje. Tak trudno rozpoznać ludzi, którym możemy zaufać. Nie wiemy, czy ich sympatia dla nas ukierunkowana jest chęcią zdobycia określonych korzyści czy jest szczera. Czasami nawet ludzie, którzy pozornie są dobrzy okazują się zwykłymi chamami. Jak Kamil.
- Nie wiń Kamila za jego wyjazd – Monika odzywa się po długiej pauzie, jakby czytała w moich myślach – Jego rodzice są trochę zwariowani, a przecież wróci po świętach.
- A ty skąd to wszystko wiesz? – jej słodki ton zaczyna mnie denerwować.
- Cała szkoła wie...
Zdenerwowana zrywam się z ławki.
- Czekaj! Będziecie do siebie pisać. Chyba masz jego numer?
Dopiero teraz rozumiem, że po raz kolejny w swoim życiu dałam się oszukać. Oszukiwał mnie ojciec, matka, On, Kamil. A może to były tylko nieporozumienia?
Coś we mnie pęka, zaczynam płakać. Monika niezdarnie stara się rozplątać skomplikowany węzeł emocjonalny w mojej duszy. Mam tylko siedemnaście lat. Czemu ludzie nie mogą tego zrozumieć?
Od najmłodszych lat słyszałam, że płacz pomaga oczyścić ciało i duszę. Zawsze reaguje histerycznie, gdy jestem szczęśliwa, wszyscy wokół o tym wiedzą, a gdy płaczę, świat nakrywa czarny kir. Trudno mnie uspokoić. Monice udaje się dopiero po trzydziestu minutach.
Zmarznięte wracamy do pokoju. Zdobyłam przyjaciółkę, pierwszą od wielu lat. Połączyły nas moje problemy, ona wie, o czym mówię. Kiedy podaje mi kubek gorącej herbaty, czuję się jak w domu, jeszcze przed romansem taty i lawiną późniejszych wydarzeń.
Kolejne dni mijają tak, jak poprzednie. Żadnych wiadomości od Niego, żadnych od Kamila. Co najdziwniejsze nie winę ich. Każdy ma swoje powody. W jednym wypadku miłość wygasła w sposób naturalny, drugi podporządkował się woli rodziców.
Dwudziestego grudnia przyjeżdżają po mnie rodzice. Jestem zdziwiona, są wcześniej, niż powinni. Powinnam raczej powiedzieć, że jest, bo zjawia się tylko mama.
- Pakuj się szybko i wyjeżdżamy – rzuca do mnie, rozwiązuje aksamitny szal i zdejmuje kapelusz. Rozgląda się. – Ładnie tu masz.
- Co się dzieje? Przecież przerwa świąteczna zaczyna się dopiero za dwa dni. Kolejni rodzice mają swoje kaprysy?
- O czym ty znowu gadasz? Mam córkę wariatkę. Pakujesz się, czy mam to zrobić za ciebie? Czekam w samochodzie.
Nie mam wyjścia, wyrzucam ubrania z szafy i wkładam do torby. Do pokoju wpada Monika.
- Nastka, co jest? Widziałam jakąś kobietę wychodząca stąd, to twoja mama?
Kiwam głową. Zabieram kosmetyki z półeczki, komórkę chowam do kieszeni dżinsów.
- Wrócisz tu, prawda? Bo ja mam wrażenie, że już nigdy więcej cię nie zobaczę. Jesteś świetną kumpelą.
„Jesteś świetną kumpelą.” Czemu wszyscy w kółko to powtarzają? Nie chcę być tylko „kumpelą” Chcę, by ludziom zależało na mnie. By nie mogli żyć beze mnie. Chcę być kochana.
Siadam na łóżku, to samo robi Monika.
- Jasne, że tu wrócę. Rodzice o to zadbają.
- Nigdy nie mówiłaś, dlaczego przysłali cię tutaj w środku semestru.
- Nie ma o czym gadać. Muszę spadać – idę w kierunku drzwi z torbą na ramieniu. Czemu tak trudno jest mówić o swoich problemach? Przytulamy się i wychodzę.
Otwieram drzwi samochodu i wsiadam. Matka nie patrzy w moją stronę, naciska pedał gazu. W ciągu godziny jesteśmy w domu.
Tata wita nas wylewnie, przytula mnie i mamę, gestem ręki zaprasza do środka.
- Wchodźcie, wchodźcie. Zrobiłem twoje ulubione danie – prawdziwe risotto!
Nie wiem o co chodzi. Jest dziwnie. Siadam i jem przepyszny ryż, zrobiony przez tatę. Pociągam nosem. Czuję zapach alkoholu.
- Piłeś? – patrzę na tatę i mrużę oczy. Czekam na odpowiedź.
- Żartujesz? Ja? Nie, no coś ty. Chcesz dokładki? Ja chyba pójdę nałożyć.
Znika na dobre kilka minut. Kiedy wraca, zapach dobrej wody kolońskiej bije od niego na dobre dwa metry.
- Alkoholik – mruczę pogardliwie. – Odechciało mi się jeść.
Odsuwam krzesło, biorę talerz do ręki, ale ojciec powstrzymuje mnie gwałtownym gestem.
- Siadaj – warczy.
- Co, teraz zaczniesz nas bić? Proszę bardzo, od dawna nie zasługujesz na mój szacunek.
Policzek piecze niemiłosiernie, w oczach pojawiają się łzy. Rzucam talerz o podłogę, tysiące porcelanowych kawałków rozpryskuje się wokół.
- Sprzątaj to! – ojciec podnosi głos, ale ja już o to nie dbam. Łapię kurtkę i sięgając po klamkę rzucam:
- Pieprz się.
Otwieram drzwi, chłodne, rześkie powietrze uderza mnie w twarz. Dyszę ciężko, łzy spływają po czerwonym policzku. Trzęsę się.
Mijam znajome, willowe ulice. Wspominam moich dawnych przyjaciół, którzy nie wiedząc czemu odwrócili się ode mnie. Wiem, że zmieniłam się, porzuciłam towarzystwo bogaczy na rzecz dzieciaków klasy średniej. Kiedy usłyszałam rozmowę ojca z kochanką? Jak dawno to było...
Jest cholernie zimno, gwiazdy mrugają do mnie, próbując dodać mi otuchy. Zapinam szczelniej kurtkę. Nagle zauważam, że oddaliłam się od domu. Znajduję się tuż pod Jego blokiem. Światło w kuchni i brak zasłon odsłaniają krzątających się domowników. Mama przygotowuje kolację, w sąsiednim pokoju mała Agacia ogląda bajki, walcząc z tatą przełączającym na Fakty. U nas nigdy tak nie było. Mimo, że tej rodzinie zawsze dobrze się powodziło, nie zaniedbywano dzieci. Moja rzeczywistość? Matka u kosmetyczki, fryzjerki, na plotkach, obiad ugotowany przez gosposię, a ojciec z nosem w gazecie naprzeciwko dziewczynki żywo opowiadającej o minionym dniu. Nikt jej nie słucha. W końcu zmęczona wychodzi z pokoju i zamyka się we własnej sypialni, pogrążona w świecie marzeń, ułudy i fikcyjnej rzeczywistości. Widzi siebie, taką, jaką zawsze chciała być. Sławną piosenkarką lub aktorką, by rodzice wreszcie ją zobaczyli. Chociaż w telewizorze.
Postanawiam usiąść na ławce, ale spostrzegam, że jest już zajęta. Całująca się para, rozgrzewająca nawzajem swoje ciała. Chłopak odsuwa się, a ja widzę jego twarz. Zamieram.
- Nastka? – W Jego głosie słychać niedowierzanie i delikatną nutkę radości... a może to tylko moje odczucie.
- Przepraszam, już znikam – uśmiecham się przepraszająco, odwracam na pięcie, ale na ramieniu czuję czyjś dotyk.
- Możemy chwilę pogadać?
- Jak zwykle – nie mam nic do roboty. Tylko nie wiem, co na to twoja panna.
- Justynko, za chwilę będziemy z powrotem, dobrze?
Justynka kiwa blond główką i ze srebrnej torebki wyjmuje różową komórkę. Najwyraźniej już nie zwraca uwagi na otoczenie. Odchodzimy parę kroków.
- Słuchaj... tak w zasadzie to nie wiem od czego zacząć... – znów zaczyna jąkać się. Widocznie jest to objaw zdenerwowania.
- Słucham. Wal prosto z mostu. – Wkładam ręce do kieszeni, ta rozmowa krępuje nie tylko Jego.
- Justyna to tylko koleżanka.
- I całowałeś się z koleżanką?
- Ojej, wiesz jak to jest. Wiesz, jaki jestem. Nigdy nie narzekam na brak towarzystwa.
- Po co się tłumaczysz? Od dawna nie jesteśmy razem, ja też jestem tylko koleżanką... – kręcę głową, chcę odejść, bolą mnie wypowiadane słowa.
- Nigdy nie byłaś tylko koleżanką.
Rozbrajająca szczerość powoduje, że na ustach czuję słony smak łez. Patrzę do góry, na rozgwieżdżone niebo, podąża za moich wzrokiem. Uśmiecha się.
- Pamiętasz, kiedy pierwszy raz pokazałem ci różne konstelacje? Nie wiedziałaś nawet, jak odnaleźć Wielki i Mały Wóz. Byłaś zachwycona. Kiedy obejrzeliśmy razem „Szkołę uczuć”, obiecałem nazwać jakąś gwiazdę twoim imieniem. Anastazja.
- Nie zaczynaj... znasz to przysłowie? Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.
- Od kiedy wierzysz w takie głupoty? – próbuje mnie przytulić, ale odsuwam się.
- Zmieniłam się. Nie jestem już tą samą, zwariowaną Nastką, co kiedyś. Mam problemy... – zniżam głos, w obawie, że Justyna usłyszy, o czym mówimy. Ta jednak zaciekle wystukuje tipsami esemesa, nucąc pod nosem melodię disco.
- Przecież wiem. Znam cię lepiej, niż ty sama siebie – zbliża się i pochyla nade mną. – Kocham cię – szepcze do ucha. Łapie za rękę i ciągnie jak najdalej od ławki Justynki. Może jednak to wszystko nie było tak dawno? Blokuję „rozsądne” myśli: że to Jego kolejna gra, a ja będę następną Justynką. Muszę mu zaufać. I jednak dużo się nie zmieniłam. Wciąż Go kocham. Tylko jeszcze nie potrafię tego powiedzieć.

Te busque de bajo de las piedras y no te-encontre
En la manana fria y en la noche te-busque
Hasta enloquecer
Pero tu llegaste a mi vida como una luz
Sanando las heridas de mi corazon
Haciendo me-sentir vivo otra vez*******


Wracam do domu i to co zastaję, jest uspokajające. Spakowane walizki i ojciec czekający na mnie, tylko po to, by spojrzeć pogardliwie i trzasnąć drzwiami tuż przed moim nosem. Miesiąc później dowiaduję się, że w pracy dostał ultimatum – albo pójdzie na terapię odwykową, albo zostaje wyrzucony w trybie natychmiastowym. Chyba go to otrzeźwia. Mama w końcu wystąpiła o rozwód. Co najdziwniejsze, podobno ojciec walczy o prawo widywania się ze mną. Mimo wszystko, cieszę się. W końcu, to mój staruszek... Przez tyle lat kochałam go zupełnie naturalnie, tak, jak kocha się tylko rodziców i chyba dalej go kocham.
Znów wszystko jest dynamiczne, moje życie staje do góry nogami. Wczoraj dzwonił Kamil, wrócił do internatu i marzy o spotkaniu ze mną. Wyjaśniłam mu najdelikatniej jak umiałam, że był dla mnie swego rodzaju pociechą, kiedy byłam pogrążona w problemach i tęsknocie za szczęściem. Naprawdę przykro, że tak wyszło.
Jest spokojnie, cicho, żadnych awantur, kochanek, prostytutek, zapachu alkoholu, podsłuchanych rozmów i mijania na szkolnym korytarzu „tego jedynego”. Zabrzmi to naiwnie, ale kocham i jestem kochana. Czy naprawdę tylko tego trzeba człowiekowi do szczęścia?

I used to think that happiness could only be something
That happened to somebody else
Everybody believed, everybody but me, yeah yeah
And I've been hurt so many times before,
That my hopes was dying, so sick of trying
Everybody could see, everybody but me, yeah yeah
But then you came into my life, you opened up my softer side
And now I can see into your eyes
And suddenly, I realize.********



Przypisy:
*Christina Aguilera “I’m ok”. Tłumaczenie by Sherylin:

Pewnego razu była sobie dziewczynka
I w tak młodym wieku musiała się nauczyć
Jak dorosnąć żyjąc w wojnie, którą nazywała domem
Nigdy nie wiedziała, gdzie zwrócić się po schronienie przed burzą

Rani mnie oglądanie bólu na twarzy mojej matki
Za każdym razem, gdy pięść mojego ojca znajduje się na jej twarzy
Słysząc wrzaski, chciałam płakać w swoim pokoju
Mając nadzieję, że to się wkrótce skończy

Siniaki bledną, ojcze, ale ból pozostaje taki sam
Wciąż pamiętam jak napawałeś mnie strachem
Moja matka jest silna dzięki całej miłości jaką dawała
Każdego ranka kiedy wstaję, cofam się do wczorajszego dnia
I ja jestem w porządku

**Alexz Johnson „Skin” Tłumaczenie by me:
Rozpadam się i wszystko, o co pytam
Czy jest to zbrodnia, czy ja przesadzam?
Och, on zalazł mi za skórę
Daj mi coś, by się go pozbyć
Mam powód, by pogrzebać to żywcem
Kolejne małe, białe kłamstwo

***Christina Aguilera „Oh mother” Tłumaczenie by Michaela5:

Była młoda z jakże niewinnymi oczami
Zawsze marzyła o bajkowym życiu
I o rzeczach, których nie można kupić za pieniądze
Myślałam, że tatuś to taki wspaniały chłopak
Nagle rzeczy odwróciły się do góry nogami
Poznała jego nowe oblicze
Swój gniew przelewał na jej twarz
Trzymała mocno cały swój ból

****Katie Melua „Piece by piece” Tłumaczenie by me:
Najpierw musi zniknąć
Twój zapach z mojej poduszki
I potem powiem „do widzenia”
Twoim szeptom w snach,
I wtedy nasze usta rozdzielą się
W moim umyśle i sercu
Twoje pocałunki dotarły głębiej od mojej skóry
Najpierw muszą odlecieć
Marzenia o nas
Nie ma sensu trzymania ich
I wtedy nasze więzi zostaną zerwane
Ze względu na nas
Tylko pamiętaj
To jest to
Co wybrałeś
Kawałek po kawałku
Tak pozwolę ci odejść
Pocałunek po pocałunku
Opuszczą mój umysł
Za jednym razem
Zrzucę jak skórę
Nasze wspomnienia o leniwych dniach
I zniknie cień Twojej twarzy

*****Destiny’s Child „Bootylicious” Tłumaczenie:
Musisz się bardziej postarać
Jeśli dziś w nocy chcesz ze mną imprezować
Musisz popracować nad swoimi ruchami
Jeśli dziś w nocy chcesz ze mną imprezować
Czytaj uważnie z moich ust, jeśli podoba ci się to, co widzisz
Ruszaj się, tańcz, udowodnij, że możesz się ze mną zadawać
Z twojego spojrzenia widzę, że drżysz i boisz się mnie
Zapnij pasy, czas zaczynać

******Destiny’s Child “Where’d you go?” Tłumaczenie by me:
Gdzie się podziałeś? Nie wiem
Wiem, że potrzebuję Cię w moim sercu
Więc kochanie wróć do mnie
Wiem, że nie mogę żyć moim życiem bez Ciebie
Myśląc o wszystkim, co mi mówiłeś
Mówiłeś, że nigdy mnie nie opuścisz, oszukując mnie
Zgubiłam wątek, czy tylko się mną bawiłeś?
Chłopcze, bałamucisz mnie, nie zwódź mnie,
Nie mogę sobie poradzić z całym bólem i piekłem, które przez Ciebie przeszłam
Ponieważ wciąż za Tobą tęsknie, chcę być z Tobą
Bez Ciebie tutaj jestem załamana
Och kochanie, powiedz czemu, czemu mnie zraniłeś?

*******Nelly Furtado „Te busque” Tłumaczenie:
Szukałam Cię pod skałami i nie znalazłam,
W zimny poranek i w noc Cię szukałam
Aż do zwariowania
Lecz Ty pojawiłeś się w moim życiu jak światło
Lecząc rany mojego serca
Sprawiając, że na nowo odżyłam.

********Christina Aguilera „Understand” Tłumaczenie by me:
Sądziłam, że szczęście jest tylko czymś
Co przytrafia się komuś innemu
Wszyscy wierzyli, wszyscy oprócz mnie
I byłam wcześniej raniona tyle razy
Że moja nadzieja umarła, zmęczona próbami
Wszyscy mogli zobaczyć, wszyscy oprócz mnie
Ale wtedy wszedłeś do mojego życia, otworzyłeś moją delikatniejszą stroną
I teraz mogę patrzeć w Twoje oczy
I nagle, rozumiem.

Tytuł opowiadania - piosenka Lez.

Ten post był edytowany przez Scarlet: 28.04.2007 11:18


--------------------
"(...)
nie można zabić miłości

jeśli ją w ziemi pogrzebiesz
odrasta
jeśli w powietrze rzucisz
liścieje skrzydłami
jeśli w wodę
skrzelą błyska
jeśli w noc
świeci"
Halina Poświatowska
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katarn90
post 28.04.2007 13:00
Post #2 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 826
Dołączył: 13.07.2005

Płeć: Mężczyzna



wow, podobało mi się jak cholera. niebanalne dialogi, to duuuży plus.
Historia też wciągająca, aczkolwiek niezbyt optymistyczna.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kylie
post 28.04.2007 15:36
Post #3 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 70
Dołączył: 04.02.2007
Skąd: znad Wisły

Płeć: Kobieta



Jestem pod dużym wrażeniem.
Lubię szczęśliwe (?) zakończenia. Wciągające, przeczytałam za jednym zamachem, masz bardzo ciekawy styl pisania. Duży plus za dobrze dobrane fragmenty piosenek.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Jess
post 29.04.2007 23:22
Post #4 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.07.2006

Płeć: Kobieta



Masz całkiem sympatyczny styl pisania... czytało się lekko i przyjemnie... a co najważniejsze wciągało, i wręcz żyło się historią tej dziewczyny.....a co do błędów to
"Didżej" mnie rozbroił hehehe skąd taki pomysł żeby tak napisać??


--------------------
Jeśli potrafisz spojrzeć na świat oczyma "plastyka" to Twoje życie będzie bardziej kolorowe
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Scarlet
post 30.04.2007 17:54
Post #5 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006

Płeć: Kobieta



A czemu nie? DJ brzmiałoby tysiąc razy gorzej ;P
Czy wszyscy widzą tylko historię dziewczyny i żadnego głębszego sensu - ponadczasowych wartości czy coś? dry.gif Nie chciałam, żeby było tylko "lekko i przyjemnie".


--------------------
"(...)
nie można zabić miłości

jeśli ją w ziemi pogrzebiesz
odrasta
jeśli w powietrze rzucisz
liścieje skrzydłami
jeśli w wodę
skrzelą błyska
jeśli w noc
świeci"
Halina Poświatowska
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kylie
post 01.05.2007 12:53
Post #6 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 70
Dołączył: 04.02.2007
Skąd: znad Wisły

Płeć: Kobieta



Moim zdaniem głębszy sens był. A że czytało się lekko i przyjemnie, to dodatkowa zaleta twojego opowiadania.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Biało-Czarna
post 01.07.2007 19:40
Post #7 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 18
Dołączył: 24.01.2007
Skąd: z pewnego miejsca na ziemi

Płeć: Kobieta



historia nie obca niektórym, ale takie już życie. Bardzo fajne opowiadanie i bardzo miło się czytało i te dialogi po prostu bosko


--------------------
Biblia mówi, że należy kochać bliźniego. Kamasutra uczy, jak to robić.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 26.04.2024 05:16