jak myślicie co sie stalo Rowling ze wprowadzila takie tlo uczuciowe do Harry'ego. Jego zwiazek z Ginny, ron i lavender a potem hermiona, tonks i lupin, planowany slub bila...czy to nie lekka przesada i calkowite zmienienie klimatu?
Eee...
Dorastanie bohaterow moze? A i czytelnikow, ktorzy z zalozenia mieli dorastac wraz z ksiazka. :P
no pomysł żeby czytalnik dorastał wraz z książką był trafiony w 10, wiem to na własnym (i nie tylko) przykładzie. A gdyby nie te urozmaicenia w wątkach miłosnych, to książce by czegoś brakowało... to daje taki swoisty klimat
---
podoba mi się też opis tego "potwora" w brzuchu Harry'ego :P
No i bardzo dobrze. Przynajmniej jest jakieś urozmaicenie, a poza tym jest to fajne, a najlepsze jak Ron cały czas ślini się z Lavender. XD
po 1 tu taka wojna a tu nadal ludzie sie kochaja...
po 2 moze pisala to wiosna, tyle w tedy milosci dookola
po 3 moze narodziny dziecka spowodowaly chec pisania o milosci
po 4 ludzie dorastaja i zmieniaja zainteresowania - Harry tez...
itd
http://porady.zdrowo.info.pl
ps. dla mnie ksiazka dzieki MILOSCI jest duzo bardziej przyjemna i nie do konca tylko o mordach...
w dobrej ksiazce powinny byc rozne watki. milosc na tle wojny, ma pewien smaczek.
mi sie to cholernie nie podoba. Znaczy w szkole jest OK, bo to dorastajca młodzież, ale Bill, Tonks, Fleur, Remus to mi sie kojarzy z tandetną telenowelą. Rowling troche za późno zorientowała się, że pomysł z dorastaniem jest dobry i napchała tego gdzie sie da. Jak po KP sięgnąłem po KT to mnie zatkało - całkiem inna książka.
Mnie się to wpychanie uczuć nie podobało, mogła dać jeden góra dwa związki dobrze rozwinięte. A nie robić z książki harlequina dla niepełnoletnich
Ja chcę z powrotem dobre fantasy a nie marne romansidło Jak będę chciała poczytać sobie książkę o miłości to sięgnę po coś z gatunku.
Czytacie wszyscy fanfictony, gdzie roi się od tego typu związków. Wszystkie możliwe i niemożliwe kombinacje, nie? A kiedy w powieści pojawiają się takie w sumie dwa (bo Ron/Herm i Harry/Gin były do przewidzenia już baaardzo dawno temu), wcale mocno nie zaakcentowane, to wszyscy grymaszą.
Po kolei:
Hermiona - Ron - a niech ktoś spróbuje powiedzieć, że to nie było jasne już od dawna (no co najmniej od czwartego tomu i osławionego: "Ty jesteś dziewczyną!"). No, bo chyba nie traktujecie chwilowego romansu Lavender-Ron jako osobnego wątku miłosnego, bo to by już było nadużycie. Ron się odgrywa na Hermionie za Kruma, nie zauważyli? Czysta zazdrość. A nie ma zazdrości bez miłości, parafrazując.
Ginny - Harry - każdy uważny czytelnik zauważy narastające iskrzenie od drugiej części począwszy. No zobaczcie: Hermiona przyjaźni się z Ginny, umawia się z Ronem. Czy JKR mogła mieć bardziej genialny (i przewidywalny, jak większość jej romansów) pomysł na skojarzenie tych par? A że uczucie niby wybuchło nagle i niespodziewanie: ono siedziało głęboko w Harrym już od jakiegoś czasu, potrzeba mu bylo tylko bodźca, jakiejś iskry. No, bo Ginny przecież zawsze czuła do niego miętę. Poruszając jeszcze wątek licznych związków Ginny - każda dziewczyna to wie, że nie istnieje bardziej oczywisty sposób na zwrócenie na siebie uwagi wybranka niż umówienie się z kimś innym. To wzbudza zazrdość i chęć rywalizacji. Zresztą, przecież wyraźnie w ksiażce czytamy, że Hermiona poleciła Ginny trochę się wyluzować i "be more herself", jako, że nie mam polskiej wersji przy sobie. To się wyluzowała. A że była ładna, wygadana i popularna, to i adoratorzy się znaleźli. A Weasleyówna wcale nie jest taka MarySue jak by się mogło wydawać. Polecam uważniejsze wczytanie się w tekst książek.
Fleur - Bill - pytacie, dlaczego biorą ślub właśnie teraz, wojna i w ogóle, a ci sobie będą miłostkami głowę zawracać. To zauważyła już przecież Molly: kiedy jest wojna, ludzie przywiązują większą wagę do formalności, takich jak ślub. Przez takie właśnie szczegóły Rowling świetnie podkreśla strach czający się tuż przy granicy świadomości, który każe potwierdzić tym ludziom, że naprawdę, teraz i zawsze, do siebie należą. Poza tym, ponowne wprowadzenie postaci Fleur w tych warunkach przydaje komizmu sytuacji.
Tonks - Lupin - chyba najbardziej kontrowersyjna para ze wszystkich wymienionych (chociaż G/H depcze im po piętach). Jestem zwolenniczką poglądu, ze tych dwoje już wcześniej coś łączyło, a dopiero narastająca wojna, kolejne zniknięcia, bardziej niebezpieczne niż dotychczas warty, uświadomiły im, że coś ich łączy. No, przecież sympatią darzą siebie już od ZF - watro poczytać ich dialogi. Zresztą, czy my wiemy coś o tym, co robią poza pracą? Może umawiali się ze sobą na długo wcześniej przez powrotem Voldemorta, tylko z jakiś powodów nie chcieli tego ujawniać? Tego na Rowling nie zdradziła, więc nie mamy dowodów na to, że związek ten powstał dopiero w KP.
Żaden z tych romansów nie zawiązał się w Księciu Półkrwi. Ani jeden. Hr/R - okolice czwartej części, G/H - drugiej i później, F/B - piątej, T/L - no idea, chociaż nie sądzę, by byli na tyle lekkomyślni, by pobierać się tak zaraz po odkryciu swoich uczuć. Więc czy KP jest erupcją namiętności? Byłabym otrożna z takimi osądami. Myślę, że tu po prostu rozwiązała się (lub jest bardzo blisko) większość tych narastających od dawna romansów.
Mi się podobała tylko jedna para: Tonks&Lupin.
Nietrawie Rona i tej jego panienki (Parvati?). To nie jest normalne, żeby w związku nic nie robic tylko non - stop się do siebie przyssywać...
Hermiona - Ron = zbyt już naciągane... Hermiona zachowywała się zupełnie nienaturalnie
Harry - Ginny = wogóle flaki z olejem... tak beznajdziejna para jak żadna.... straszne... mam wrażenie, że Rowlingowa połączyła ją pod publiczke
Bill - Fleur = ja nic w gruncie rzeczy do nich nie mam, ale nie przepadam zbytnio za Fleur...
Harry i Ginny to nie zła para,tylko szkoda że Harry z nią zerwał...
Tonks i Lupin,też fajnie
A o reszcie nie mam zdania
Eksplozja miłości... Niektórzy już zauważyli, że tak naprawdę to wszystko zacząło się wcześniej, przed 6 tomem... Może Rowling zrobiła to specjalnie, może olśniło (?) ją dopiero przy pisaniu 6 tomu... Jak dla mnie to jednak trochę za dużo tych wszystkich par
Zgadzam się,że Hermiona zachowywała się inaczej niż zwykle. Ta opanowana i mądra dziewczyna poniżyła się do umówienia z chłopakiem tylko dlatego by wywołać zazdrość w Ronie? Takie zachowanie w ogóle do niej nie pasuje,co ta miłość robi z ludzi
To świetnie, zę w tej ksiażce jest troszke miłości. PRZECIEŻ ONI MAJĄ 16 LAT!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Poza tym jeśli ktos ma polskie wydanie, to z pewneościa przeczytał cytat z wewnętrznej strony okładki z przodu. Tam było coś o znaczeniu miłości dla Rowling.
Mi tam nie przeszkadza ten wątek miłości. Tylko jedyne co mnie zraziło to było to, że gdy Dumb umarł wszyscy byli w skrzydle szpitalnym, i nagle ( no potym Fluer powiedziała, że kocha Billa) wyskakuje, do Lupina, czemu oni nie mogą być ze sobą. Nie po dobałło mi się to.
a mnie dziwią wasze opinie o związku Ginny - Harry , który choć rozpoczął się nierealnie szybko (nie zgadzam się z tobą, Ema ) to był najnormalniejszy. Ale to chyba tak, jak z "St.Anger" Metalliki - jedni ubóstwiają (ja!) inni nienawidzą.
Wg mnie watkow milosnych w VI tomie bylo za duzo. I sprawdzila sie czesc ff. W koncu polowa z nich to zwiazek Rona i Hermiony i Pottera i Ginny(za ktora nie przepadalam od II tomu ) W pewnym momencie nie wiedzialam czy to VI tom czy jakis ff Nie zachowywali sie tak jak w innych tomach i ksiazka troche stracila klimat. Za Fleur nie przepadam,ale ogolnie mi nie przeszkadzala. Nie podobalo mi sie ze tam w skrzydle szpitalnym Tonks naskoczyla na Lupina,z resztą czesc ff sie sprawdzila
I to jest chyba jedyny wątek ktory uwazam za dosc sympatyczny.
Mnie tam tak zdziwiła ta nagła zmiana fronty, że na początku nie mogłam uwierzyć, że czytam "oficjalną" książkę a nie jakiś fanfik. W poprzednich częściach związki między bohaterami były spychane na drugi plan - i to tylko w przypadkach głównych postaci, w innych w ogóle ich nie było - a teraz wszystkich łączy się w pary, i to takie, których można się było spodziewać od dawna. Brakowało tu tylko tandemu Snape-McGonnagal, bo Filch&Pince już był. A te opisy Ginny jako bóstwa mnie śmieszyły - tak jak ją kiedyś lubiłam, to teraz mam powyżej uszu. Mam nadzieję, że jak już się zbliżyła z Harrym odpowiednio;), too teraz ma szanse zginąć w następnej części.
Wlasnie o to mi chodzilo,hazel. Nie moglam uwierzyc ze to nie jest jakis tani ff. Poniewaz laczyla takie pary o ktorych opowiadania mozna bylo juz wiele miesiecy temu przeczytac w internecie. A Ginny nie lubie i uwazam ze w VII tomie Rowling sie jej pozbedzie
Na pytanie zawarte w temacie odpowiedź już padła, to, co ja miałam napisać, napisała parę postów wyżej emoticonka, ale chciałam się ustosunkować do kilku wcześniejszych wypowiedzi.
A zauważyliście jakie to wszystko jest dziwne? przez cały film "Harry Potter & komnata tajemnic" harry wygląda tak samo. po czym, kiedy minął miesiąc wakacji, i widzimy Harry'ego w "więźniu Azkabanu" wygląda o wiele dojrzalej.
Nie chciał rosnąć przez rok na wizji, więc urósł w miesiąc, kiedy nikt na niego nie patrzył??
God save
Ginny i Harry - na początku mi się wydało to troszkę za sztuczne. ALe jednak uzanłem, że i takie z pozoru sztuczne miłosci sie zdarzają. Poza tym, czy ktoś taki jak Harry i Ginny w noramlnym świecie by isę nie spiknęli. JA myśle, ze tak. Oni isę doskonalee uzupełniaja. Harry jest dziebko rozlazły i taki statyczny, a Ginny pełna enrgii i prosrolinijna.
Co do Tonk i Lupina, to myślę, ze Rowling chciała pokazać, że zdarzają się tez "dojrzałe" miłości (patrz Janina i Teodor - "M jak Miłość"). Poza tym, to fajnie, ze ludzie troszkę starsi też mogą ulec namiętności.
a ja lubiłam wątki miłosne w HP, chociażby ten (własciwie beznadzieny) Harry'ego z Cho. Ale to to naprawdę przesada.. Wielki kicz, szczególnie to było widać na końcu, i ten biały grobowiec, pogrzeb Dumbledore'a.. to było tragiczne. http://separacja.pl/wina.html
Wszystkie te pary to zdecydowanie za szybko. Może oprócz Billa i Fleur, no i Tonks i Lupin też w miarę normalnie. Ale Harry i Ginny...!? Rozwija się to w miarę normalnie, Ginny rzuca się na Harry'ego (to jeszcze było niezłe) i nagle taki nieśmiały w stosunku do Cho Harry, wcale nie ma żadnych problemów z kontaktami z Ginny, no z dnia na dzień przechodzi do normalności z tym że ma dziewczynę i to już od razu całkiem na poważnie. A zachowanie Hermiony i Rona... nie, to zdecydowanie nie to.
Naprawdę jak nie najlepszy fan fic (pod tym względem na pewno).
Według mnie chciała pokazać prawdziwe zycie nastolatków. Przecież Harry Ron i Hermiona są ludzmi Wydaje mi się ze nawet dośc późno wprowadziła takie wątki miłosne, Harry ma juz przeciez 16 lat. Mnie się to podoba Przez miłosne wątki wprowadziła taka mała odskocznie od ich problemów. Tutaj wraca okrótny czarodziej, a oni się zakoch..., w miłosci są beztroscy. Poaz tym może to sytuacja jaka zaistniała w ich swiecie pozwala( a raczej zmusza) do podejmowania dezycji bez wiekszych przemysleń, bez zwlekania z czasem, bo przeceiz nei wiadomo co bedzie jutro ...
Harry i Ginny mi sie nie podoba... tak jak bylo wspomniane wczesniej... niesmialy Harry zmienia sie w smialego Harryego ktory jest gotowy na pierwszy publiczny pocalunek no moze dojrzal przez ten rok no nie wiem... najbardziej to mi sie podoba Bill i Fleur Lupin i Tonks... takie... dziwne jak dla mnie... juz by sie lepiej Tonks zakochala w Percym to byl zart sama nie wiem co o tym zwiazku myslec... moze rzeczywiscie Rowling chciala pokazac ze "starsi" tez moga kochac i byc kochanym (chociaz Tonks to taka o wiele starsza nie byla..) Ron i Hermiona... no comments
ale skoro mówisz, że 16 lat to za późno, tak powiedziałaś, to wg ciebie powinni zaczynać w wieku 12, 13? Wtedy w wieku 16 lat już uprawialiby sex, to proste myślenie, a koniec sam sobie dopisałem. To tak jakby ktoś powiedział, że chleb jest paskudny i ma w domu tylko bułki.
Ja mówię: no to chłopak na stówke je bułki.
A chłopak : nie, to że nie jem chleba, nie znaczy, że jem bułki.
Zagmatfane, ale o to mi chodzi
Nie powiedzialm, ze powinni zaczynac w wieku 13 lat Zreszta zainteresowanie dziewczynami w tym wieku to chyab nic strasznego. Nie mówie, ze mają sie calowac czy Bóg wie co. Chodziło mi o samo zainteresowanie. szczególnie w przypadku Rona. Dziwne ze dla Ciebie wszystko sprowadza sie do seksu, skoro ja nawet nie urzyłam takiego słowa. NO ale dobra mamy róxne zdania. Ja uważam inaczej, i wcale nie mysle ze powinny uprawiac sex w w tym 6 czy 5 tomie. I nie o to mi chodziło keidy miałam na mysli, ze mogła wprowadzic takie wątki wczesniej. Bo chyba nie am nic złego w wątku ze Hermiona ma chlopaka, w 4 a nie w 6 tomie
Ja się tak zastanawiam, czego wy oczekujecie od Rowling!? przecież ona pokazała życie NORMALNYCH nastolatków, i ich NORMALNE (poniekąt...) zagrania miłosne... a mi się zdaje że wy chcecie żeby ich związki były zawiązkami IDEALNYMI. A to jest lekką przesadą. A zastanówcie się też, co taki przeciętny dwónastolatek mówi i mysli o dziewczynach, zazwyczaj "że są głupie" (wiem bo mam młodszego brata) Więc jak JKR miała upchnąć w poprzednich częściach wątki miłosne na MIŁOŚĆ BOSKĄ... to dopiero był by bubel... para dwónastolatków namiętnie się kochająca (i jak by ktoś pytał, to nie mam seksu na myśli) I nie dziwi mnie że o "poważnej" miłości zaczęła pisać w KP. A pozatym wg założenia JKR do tego tematu czytelnik też powinien dorosnąc
Nie wiem co jeszcze dodać, ale to co JKR opisała, to chyba jest takie "prawdziwe" życie?
remus i tonks to calkiem sympatyczna para, tylko ze jakby piate kolo u wozu, bo faktycznie dopchnieta na sile. dla mnie sam zwiazek harry ginny byl dosc denerwujacy [nie znosze bohaterek ktore sa piekne zgrabne inteligentne blyskotliwe z cudownym poczuciem humoru itd takie bez wad, no nie], ale najbardziej zenujące bylo rozstanie harry'ego z ginny pod koniec. a hermiona i ron to dla mnie wątek milosno-komediowy i bardzo dobrze mi sie o nich czyta. a billu i fleur to akurat bylo z 5 zdan w calej ksiazce
Było coś jeszcze w VI tomie, że idą do wioski, bo tam w jakimś sklepie sprzedaje ładna mugolka, która zachwyca się ich karcianymi sztuczkami. Chyba...
Mi aż tak bardzo nie przeszkadza związek Harry'ego z Ginny.Jednak powaliła mnie rozmowa H/G po pogrzebie Dumbledora,normalnie wyjęte z filmów z Holywood typu Spider-Man.Jeszcze na dodatek tłumaczenie Polkowskiego:
"-A jeśli mam to w nosie?-zapytała gniewnie Ginny"-to mnie powaliło i spowodowało niekontrolowany śmiech
Mogła dalej zrobić coś z Krumem i Hermioną pasują do siebie,cio nie? To zdjęcie aktorów jeśli wkleiłam
Ale Ron i Hermiona wogóle do siebie nie pasują
Załączona/e miniatura/y
Ron i Hermiona do siebie nie pasują? Dla mnie jest to najbardziej udana para jaką sworzyła Rowling.Ron uzupełnia Hermionę i odwrotnie.Różnią się od siebie i to ich przyciąga.Ich zachowanie trochę przypomina rodziców Rona
Porównanie do Janiny i Teodora moze trochę na wyrost, ale i tak ciągle mamy tam do czynienia z takimi "miłościami" nastolatów, że daltego tak mi się nasunęło, ze oni starzy przy nich są.
hermiona555>JAK ŚMIESZ?????? ŻE NIBY RON I HERMIONA DO SIEBIE NIE PASUJĄ??? OCZYWIŚCIE, ŻE PASUJĄ!!! ONI SĄ DLA SIEBIE STWORZENI!!!!
Moim zdaniem z tymi uczuciami nawiazuje do dorastania naszych ulubiencow..
Hermiona z Krumem? Nigdy w życiu! Za żadne skarby świata. Może on jest fajny z charakteru i ogólnie dobry człowiek, ale nie i jeszcze raz NIE!!!!!!!!!!!
harolcia---> czemu? mi się wydaje, że było by jej dobrze. Krum ma dobrą "pracę", dużo zarabia, więc czego jeszcze chcieć??
Myślę, że Krum jest bardzo fajny... (ale ja każdego określam mianem "fajny", a przynajmniej dopóki mnie nie zdenerwuje ) Według mnie Hermiona bardziej pasuje do Kruma, niż do Rona (ale to moje zdanie...) niewyobrażam sobie chodzić z przyjacielem ... Wiedział by o mnie wszystko (no... może nie wszystko...)
Wrona--> zgadzam się co do każdego słowa( no może troszke przesadziłam ). Bycie z przyjacielem, okropność. Zero tajemnic
Harolcia>KOCHAM CIĘ!!!!
Wrona i Luna> Po pierwsze to ja rozumiem, zę tu wszystko jest pokazane tak, zę są to przyajciele, ale ja ciągle odnosze wrażenie, ze we wczesniejszych tomach ta przyjażń to różnie z nią bywało. Oni sie więcej kłócili niz przyjaźnili (takie końskie zaloty). I ciągła zazdrosć Rona. Myśle, zę oni od poczatku cos poczuli. Co do Hermiony i Kruma, nie mówię, zę krum to przygłup, ale nie jest ani dowcipny, ani zbytnio uprzejmy, ani nawet przystojny(brak rudych włosów ). Za to jest bardzo gburowaty. Poza tym sama Hermiona mówiął, zę albo ona patrzy jak on ćwiczy, albo on jak ona się uczy. To co to by był za związek?
Hr/R- Idealna (przynajmniej dla mnie )para
Lupin/Tonks- powiem szczerze, troche mnie to zaskoczylo, ale podoba mi sie to (nie bic!!!)
H/G- CO?! ZUPEŁNIE MI TO NIE PASUJE! dobra dobra, wiem, ze to sie od II czesci zaczelo, ale mialam wciaz nadzieje, ze Rowling na to "nie pozwoli" ale nie wiem, czy lepsza Ginny, czy wciaz zaplakana Chang...
Nie wyobrażam sobie siebie i przyjacviela jako pary.. zna moje słabosci tajemnice itd. Ochyda nie!!!!!!!!1
Kara
chyba o to chodzi w zwiazku zeby siebie znac, rozumiec wiedziec co lubisz czego nie? w związkach poza tym nie ma tajemnic nie moze sie opierac na klamstwie przeciez. hermiona i krum nie bylo zle, z malym wyjątkiem - hermiona jest przeznaczona ronowi
eh to nie w stylu Rowling..powstalo wg mnie zdeczka denne romansidlo. Wojna i milość to cos pieknego ale mogla urozmaicac ksiazke uczuciami jzu trioche wczesniej. Nie zaczeli dorastac nagle mysle ze zwiazki powstaja duzo wczesniej niz 16 lat;/
Herma>CIEBIE TEŻ KOCHAM
coby kochac nalezy rozumiec i sluchac. na czym polega milosc, na tym ze sie w kogos patrzysz? ;]
Hermiona do kruma nie pasuje. On wogóle sie zachowuje troche jakby byl przymulony. Ona pasuje do Rona i takie jest moje zdanie. Co do Harry'ego to sobie upatrzyłdziwna dziewczyne ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło
Luna>Jka przeczytałem co na[pisałaś to mi ręce opadły aż do piwnicy. W miłości kochasz, tak zgadzam się, ale przecież, zęby stworzyć z tej miłości stworzyć związek, to oprócz miłości też coś jeszcze musi być. Bo jeśli np. Malfoy kocha Hermionę, ale nienawidzi szlam, nie rozumie co ona mówi, nie rozumei o co jej chodzi itp, to nie stworzą pary, bo przeciż sie będą ciągle kłócić. Ron i hermiona przynajmneij sie już dobrze znają, natomiast z Krumem to było jakoś twego mało.
Ronald>>nie. Nie uważam, by Draco mógłby zakochać się w Hermionie. Ten pairing uważam za kompletnie niemożliwy i z tego powody nie mogę zrozumieć fascynacji tą parą na forum Ficów. Ale mniejsza o to.
Chodziło mi o kogoś pod ręką, znacznie bliżej. Najbliżej, jak się da.
Zgadzam się z Katarnem, aczkolwiek jest możliwe rozpoczecie związku w wieku 16 lat. Nie oszukując się jednak - zdecydowana większość par <18 lat nie utrzymuje się zbyt długo.
Evita>>prawda, w sprawach uczucia prędzej uwierzyłbym w Draco--->Hermiona, niż Hermiona--->Draco.
Ale to jest faktycznie bardzo duże ,,gdyby'', a już na pewno po VI tomach ten pairing nie ma żadnej szansy na zaistnienie.
Katon>>na serio, czyli na tydzień?
Widzisz, ja nie znam żadnego licealnego małżeństwa. Studyjnego - owszem, ale licealnego - nie.
Katon>>widzisz, wychodzi na to, że Twój przypadek (znajomości małżeństw, znaczy się) jest dość odosobniony.
Ale nic to, przecież nikt się w VII tomie (oprócz Bill/Fleur, no i może - kto wie? - Tonks/Lupin) żenić nie będzie, chyba że w epilogu, pokazującym, co dalej.
A jak myślicie, czy jeżeli w tym tomie już się tak ściskali i całowali to w następnym dojdzie do stosunku?
No wiecie... Ale nawet te małżeństwa zawierane w licku (z powodu przeważnie nieplanowanej ciąży jednej ze stron) też potrafią długo przetrwać. Mój znajomy (tzn. znajomy matki, ale mniejsza z tym) ma już dwoje dzieci (jedno właśnie takie "licealne") i jest z żoną 10 lat. Mimo tego że się ożenił będąc tej IV klasie...
Ale w HP na pewno nie dojdzie to ostrych scen... W końcu jakby nie patrzeć, jest to książka dla dzieci... A za takowe uznaje się osoby poniżej 18 roku życia... I to nic, że większość z nich ma za sobą więcej praktyki niż by się coniektórym zdawało. I tak Harry Potter zostanie książką dla dzieci. A w niej niepowinno być żadnych jednoznacznych scen.
PS. Ale jakieś takie dwuznaczne jak najbardziej
Child: przewertowałam słownik, coby ulżyć Ci w Twej niepewności, ale nie znalazłam jednoznacznego potwierdzenia. Jednakowóż ja napisałabym to razem - czterdziestoczteropostowy - bo wydaje mi się, że formant "postowy" można traktować tak samo (w sensie słowotwórczym) jak formant "krotny".
Próbałam się wypowiedzieć w tym temacie odkąd tylko powstał ale nie mogłam się zalogować Co do miłości w 6 tomie..to bardzo mi się podoba.Może macie racje co do tego że Rowling troche ze późno wprowadziła te miłosne wątki...chociaż można było ich początki zobaczyć w 4 tomie...ale jak powiedziała moja kumpela wczesniej był Harry-bohater a teraz jest Harry-kochający. Związek Rona i Hermiony bardzo mi się podoba,zresztą to było oczywiste gdzieś tak od 4 tomu...podobało mi sie jak niezgrabnie sie schodzili..Harry i Ginny..hm...moze byc.No bo z kim go miała połaczyć?Myśle że do siebie pasuja.No i kocham te scene na koncu jak Harry jej mowi ze nie mogą być razem bo to by narazało ja na niebezpieczeństwo (wiem,wiem,dla wiekszości za bardzo melodramatyczne). Miłość Tonks i Lupina jak najbardziej akceptuje. 'Jestem dla Ciebie za stary,za biedny,zbyt niebezpieczny.' Taka ochrona ze strony Lupina chociaz krzywdzil tym Tonks...No,to by było na tyle...ja po prostu jestem niepoprawna,mocno stąpającą po ziemi romantyczką
Spodobał mi się motyw związku Harry'ego z Ginny, ona okazała się bardzo fajną dziewczyną, która raz, że go zna a dwa, że nie należy do tych rozchichotanych idiotek wałęsających się za nim po zamku =) Pomyślałam sobie, że ma całkiem podobny gust do James'a =P Tak Lily jak Ginny mają/miały rude włosy (o ile mnie pamięć nie myli) =)))
Co do Hermiony i Rona, jeszcze trochę i myślę, że się zejdą. Mają się ku sobie, że tak powiem =D Zazdrość Rona i złość za ten pocałunek z Krumem, a potem dziwne zachowanie Hermiony podczas krótkiego związku Rona z Lavender. Szkoda tylko, że będą mieć w sumie mało czasu na miłość.
Może miało być głupie ;]?
Moim zdaniem jest za dużó tych czułości w 6 części. Małym dzieciom to moze wydać się niezrozumiałe, a mnie po prostu rozśmiesza. Rozumiem, że Poter dojrzewa, wiec musi się zakochać, no, ale...
A to z Ronem i Lavender to była przesada. :D
A więc jednak nie jestem wyrzutkiem społeczeństwa - ktoś mnie rozumie !
dzieki Beatriz
Kara:tak,chodzi o 'związek dusz'.
Shinigami :wg mnie to właśnie Ginny ma charakter.
Ale to tylko moje skromne zdanie =/
a moze JKR dala tyle uczuc bo juz nie miala o czym pisac a glupio wydac 300stronicowego hp jezeli jest to przedostatnia czesc serii
Beatriz, to z Ronem i Lavender bylo zapewne tylko po to, aby utrzec Ginny nosa i pokazac, ze Ron potrafi sie calowac, itd. =D
Moim zdaniem dobrze, ze autorka wprowadzila tu tyle uczuc i pewnych scen, oni juz maja 16 lat ! To byloby zdeka dziwne, aby przez cale lata szkolne byli sami. Jakby ich nikt nie chcial, albo jakby oni nie interesowali sie tego typu sprawami, ktore sa zreszta calkiem naturalne =) Zreszta co tu duzo mowic, mi sie tam podobaly te motywy =)
A co do Ginny ... oj ona ma charakterek =) Ciagle dogadywala Ronowi. Podoba mi sie jej postac =)
Dostała jakieś cechy typowe dla Mary Sue temu nie zaprzeczam. Nie miałabym nic przeciwko romansom gdyby było ich mniej i były bardziej naturalne a nie wymuszone.
Skoro zaliczyli Ginny, to logiczne, że zaliczyli i Hermionę: 1. autor się z nią utożsamia; 2. czyż nie rozwiązuje zawsze wszystkich problemów bohaterów? (oczywiście, nie sądzę, żeby Hermiona była MarySue, żeby nie było niedomówień)
Moim zdaniem teoria MS jest bardzo trafna, zabawna i wszyscy od razu wiedzą o co chodzi, ale nazywanie czy też Hermiony, czy Ginny Maryśkami to chyba jednak lekkie nadużycie.
Jaka jest Ginny: ładna i wygadana -> popularna. Czy to takie dziwne? Wiem, wiem: zaraz mi ktoś wyskoczy, że "przecież w I i II tomie wcale taka nie była"; a zastanówcie się, jaki jedenasto-, dwunastolatek jest od razu atrakcyjny dla płci przeciwnej czy wygadany (zwłaszcza, jeśli dorastał w wielodzietnej rodzinie)? Litości. Wydaje mi się, że właśnie jakoś w oklicach trzeciej-czwartej klasy (13-14 lat) można mówić o jakimś dojrzewaniu, czyli kształtowaniu charakteru, czyli znajdowaniu przyjaciół i sympatii. A czy to, co robi Ginny, to coś innego?
Czy Ginny ratuje przyjaciół z opresji? Nie. W "finale" bierze udział dopiero w piątej części, a nie przypominam sobie, żeby uratowała wszystkim tyłki.
Ginny zdobyła podziw wszystkich bohaterów? Jak, kiedy? Jest siostrą Rona (więc się czasem kłócą), przyjaciółką Hermiony (a z kim innym Hermiona mogłaby się przyjaźnić? oczywiście, mam na myśli dziewczynę) i dziewczyną Harry'ego (najbezpieczniej jest umawiać się z kimś, kogo się zna od dłuższego czasu, naprawdę - ich sytuacja była dość typowa, rozwijała się, podejrzewam, dokładnie tak długo, jak miałoby to miejsce w prawdziwym życiu [no bo tak to przecież jest: znasz kogoś i nagle w którymś momencie uderza w ciebie, że ci na nim zależy, więc starasz się to jakoś wyrazić; nigdy tak nie mieliście?], a że byli szczęśliwi... tylko pozazdrościć).
A że jest utalentowaną czarownicą: cóż, pochodzi z Weasleyów (Bill, Charlie, Percy - dwunastki z Sumów, bliźniacy - kawał niezłej magii w sklepie, Ron - hm, wyjątek? ;p) więc nic w tym, przynajmniej dla mnie, dziwnego.
Oczywiście, każdy ma prawo do swoich sympatii i antypatii, ale żeby od razu Mary Sue? Troszkę obiektywizmu, drodzy moi, zanim przylepicie komuś etykietkę.
//edit: Shinigami, nikt oficjalnie Ginny za MarySue nie uznał. Wyraźnie napisano, że niektórzy czytelnicy serii o Harrym Potterze o bycie Mary Sue oskarżają również Hermionę Granger i Ginny Weasley.
Emotka>>ludzie zaliczający Ginny do kategorii Mary Sue często wspominają, że grubą przesadą jest to, że nawet Ślizgoni się za nią oglądali.
Poza tym, dlaczego McGonnagal nie ukarała jej za rozbicie trybuny komentatorskiej? (kolejny przykład dziwnego zachowania bohaterów w HPiKP).
Natomiast do do talentu magicznego... heh, jak dla mnie, to Ginny go za wiele nie ma, 1 (słownie: jedno) zaklęcie jej wychodzi, Bat-Bogey Hex.
Wydaje mi się też, że jej obiektywnie negatywne zachowanie znajduje tylko aprobatę bohaterów książki, co prowadzi do Ginny=Mary Sue.
Hito, po przeczytaniu HPiKP dalej uważasz, że Hermiona mogłaby zniżać się do poziomu takich sisiek jak Lav-Lav czy Parvati?
Bo ja uważam, że nie ma nic prostszego niż przyjaźń z rodzeństwem swojej (skrytej) sympatii ;p (ha! JKR pewnie też tak uważa, sądząc po kanonie ;p).
ps. a czemu nie ukarała Pottera za wybryk w I klasie? I za wszystkie inne dziwne wykroczenia (np. nie wyrzucono go ze szkoły za złamanie któregoś tam paragrafu Kodeksu Tajności w drugiej klasie)? Oj, coś czuję, że z tego samego powodu, dla którego Snape nie karze Ślizgonów ;p. i nie dowodzi to bycia Mary Sue.
Wiadomo, czemu Snape nie karze Ślizgonów. McGonnagal jednak, przynajmniej dla mnie, wcześniej zawsze była sprawiedliwa i nie wahała się odjąć punktów Gryfonom, gdy źle się zachowywali.
Rozwalenie trybuny chyba się pod to kwalifikuje. Nie mówię, by wyrzucili Ginny ze szkoły (czego autorka nie mogła zrobić w przypadku Pottera, on jest głównym bohaterem książki :]), ale jakaś kara byłaby na miejscu, nie uważasz?
Ale może to nie wina syndromu Mary Sue, tylko po prostu to syndrom VI tomu.
Może kochanką ulubionej postaci, Ginny zostanie w VII tomie??
Wasza determinacja i krótkowzroczność mnie zadziwia.
Idąc tym tropem, każdego bohatera każdej książki możnaby podciągnąć pod ten schemacik: Harry'ego - bo ratuje wszystkim tyłki; Rona - bo jest przyjacielem głównego bohatera (bo dla was, najwyraźniej, "główny bohater"="ulubiony bohater"); Lunę - bo pojawia się niewiadomo skąd (nie było o niej słowa we wcześniejszych 4 tomach) etc...
Pewnie, że przesadzam, przejaskrawiam i demonizuję, ale nie mam już siły.
Ginny jest przykładem zwyczajnej popularnej dziewczyny, a taka jest chyba w każdej szkole. Czegoście się jej tak nagle wszyscy uczepili? Z powodu jednego nadużycia Jo (mówię o feralnym, jak się okazuje, zagraniu ze Ślizgonami)?
Zauważcie jeszcze jeden, moim zdaniem najważniejszy, a często przez wszystkich pomijany warunek uznania jakiejś postaci za MS:
"postać, z którą autor się utożsamia - często zresztą nazywana imieniem lub ulubionym nickiem autora" i później: " i dokarmiając poczucie własnej wartości autora".
Dla mnie właśnie ta część opisu jest kluczowa w klasyfikacji danej postaci jako MasySue. Dokarmianie ego autora i te sprawy. Stąd nie mam nic przeciwko używania określenia MarySue jeśli chodzi o FF, natomiast buntuję się przeciwko używaniu go w odniesieniu do "normalnych" powieści.
IMO:
Właśnie o to mi chodziło - ktoś ma jedną cechę pasującą do schematu i od razu się go mu podporządkowuje. Chciałam po prostu zauważyć, że nie ma w tej książce czystej MarySue ani postaci zupełnie wolnej od cech z tego schematu. I myślę, że by nazwać Ginny Mary Sue, trzebaby najpierw udowodnić, że wszystkie założenia definicji (jednej z wielu) są w jej osobie spełnione. (dlaczego tak sądzę? ta definicja jest zbudowana na zasadzie koniunkcji, a koniunkcja jest prawdziwa wtedy i tylko wtedy kiedy wszystkie jej zdania są prawdziwe ;p)
Ginny byłaby MS gdyby od pierwszego pojawienia się w książce od razu podbiła serca wszystkich, była piękna, utalentowana, umawiała się z facetami, podczas bitew z Voldemortem zawsze pojawiała się w środku walki, by w spektakularny sposób uratować wszystkich i wszystko, a wówczas Potter wziąłby ją w ramiona etc.
Mary Sue ma być postacią karykaturalną. Ma to być osoba, która budzi smiech u czytelnika, mimo że opowiadanie nie jest komedią.
ale moze to miala byc Mary Sue w stylu brzydkiego kaczątka? ;]
No kurczę no, proszę czytać wszystkie moje posty, a nie od razu komentować, do tego raczej bez związku. Nie lubię cytować samej siebie:
No więc zaszokowaliście mnie...
Po pierwsze: Rowling nie wyskoczyła tak nagle z tymi romansami, po prostu z części na część one się nasilały. W drugiej - miłość Ginevry do Harry'ego, trzecia część - Ronald i Hermiona kłócą się jak stare dobre małżeństwo, co jest jakby podpowiedzią, że kto się czubi ten się lubi. Poza tym Harry poznaje Cho i zaczyna coś do niej czuć. W czwartej - całe to zamieszanie z balem to jedna, wielka, zagmatwana historia miłosna. W piatej - pierwszy pocałunek Harry'ego, nowe pary i związki, pierwsze zerwanie. W szóstej - huragan... Tego się należało spodziewać. Dlatego w siódmej części spodziewam się ślubu Tonks i Remusa oraz Fleur i Billa. A poza tym, ludzie, toczy się wojna - czy są czasy, kiedy bardziej potrzebuje sie miłości?
Po drugie: te wszystkie pary do siebie pasują. Nie wiem, czego się jeszcze czepiacie. To wszystko było absolutnie do przewidzenia. Każda para. Bez wyjątków.
Po trzecie: zgadzam się z teorią, że Nimfa i Remus coś do siebie czuli jeszcze przed szóstym tomem. To z pewnością była miłość od pierwszego wejrzenia i myślę, że nawet oni z początku nie zdawali sobie z niej sprawy. A ta wojna... Po prostu uczucia się nasiliły. I znów - wojna wokół, potrzebna miłość.
Po czwarte: jesteście jeszcze młodzi. Więc radzę wam: nie piszcie nic złego, wrednego lub niemiłego o Tonks i Remusie. Bo nie chcę was zabijać. Jeszcze nie.
A jeśli ktoś coś dogryzie, to będe musiała to zrobić...
pewnie jakichś orgii seksualnych i niechcianych ciąż
Heh, ludzie zrobią wszystko by choć na chwilę zapomnieć o świecie, który ich otacza. Miłość to dobra odskocznia, Ty, taki romantyk , powinieneśto wiedzieć
Romanse będą w siódmym tomie napewno. Przecież mają być dwa śluby, dochodzą do tego romanse Harry'ego z Ginny i Rona z Hermioną.
Niestety tak musi być. Rowling wkroczyła w coś, z czego nie może się już wycofać, bo byłoby to bardziej niż dziwne, a przede wszystkim bardzo niekonsekwentne. Mam tylko nadzieję, że wątki romansowe w następnym tomie nie będą występować w takim natężeniu jak w Księciu.
Facet, nie tak glosno bo mnie Elva zabije [;
offtopa!
dementuje.
żadnej kobiecie nie miałabym serca odebrać dziecka ;ddd
[El XDDD]
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)