Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Tempora Mutantur Et Nos Muntamur In Illis, SS i tajemnicza osóbka...[NK][ do LW

Tenebris69
post 05.10.2004 14:13
Post #1 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004




Witam. To mój pierwszy fanfik zamieszczony na Magicznym Forum. Pewnie niektórzy z was kojarzą mnie (przynajmniej mój avatar bo po raz pierwszy występuję pod innym pseudonimem) z innych for (tak to się odmienia?). Mam nadzieję, że Wam się spodoba. ^^

Tempora mutantur et nos muntamur in illis*

- Severusie, proszę cię...
- NIE! Przepraszam. Nie. Nie mogę. Nie potrafię, rozumie pan?
- Przekonajmy się...

***
„(...) Eliksir Maskowania. Osoba, która go wypije przybierze pozornie wygląd pierwszej rzeczy o której będzie myślała - podobnie jak ma to miejsce w przypadku czaru iluzyjnego 1 poziomu Przybranie iluzorycznego wyglądu. Osoby nieświadome działania mikstury przybiorą wygląd pierwszej rzeczy, o której wspomną - może to prowadzić do ciekawych rezultatów. MG musi według własnego uznania zdecydować, w co bohater się przemienił. Wymagane składniki to 7 całych pijawek - kameleonów gotowanych przez 12 godzin na wolnym ogniu w....” – Severus Snape zatrzasnął książkę i machnął różdżką odsyłając ją z powrotem na półkę, a następnie wziął do ręki czarny notes leżący na biurku. Przebiegł długim, białym palcem po tabelce i uśmiechnął się ironicznie. Tyle się zmieniło, a mimo to Gryffindor i Slytherin nadal mają razem eliksiry. „5 klasa” – przeczytał jeszcze zanim wstał z fotela i zamknął okiennice. Był przekonany, że tak jak wiele lat temu pierwszej lekcji musi towarzyszyć odpowiedni nastrój. Na korytarzu usłyszał rozmowy uczniów powoli zbierających się pod klasą. Kiedy rozległ się dzwonek Severus usiadł z powrotem w wielkim, czarnym fotelu i wpatrzył się w drzwi, które po krótkiej chwili otworzyły się z trzaskiem i do lochu wsypała się mieszanina Gryfonów i Ślizgonów. Nie wszyscy dostrzegli od razu dawnego Mistrza Eliksirów bo ten gdyby nie kredowa twarz, prawie całkiem wtapiał by się w tło fotela. W końcu, gdy wszystkie pary oczu wlepiły w niego wzrok, uznał, że może już przemówić.
- Witam – powiedział najzimniejszym głosem na jaki go było stać.
Jakiś chłopiec szepnął coś do swojego kolegi.
- CISZA! Jeżeli przyszliście tutaj żeby rozmawiać możecie wyjść. Nie będę was zatrzymywać ale i nie omieszkam wysłać odpowiednią notkę do opiekunów waszych domów. – Jestem tu byście poznali głębiej sztukę warzenia eliksirów. Ostrzegam: nie będę tolerował jakichkolwiek usprawiedliwień, nie odrobienia prac domowych itp. Nie będziecie mieć możliwości zgłoszenia ani jednego nie przygotowania. Zrozumiano? Dla mnie jest to rok taki jak każdy inny („Akurat.” – pomyślał w duchu), a dla was rok od którego będzie zależeć cała wasza przyszłość. Rok SUM-ów. – przerwał i pozwolił jego słowom odbijać się echem po komnacie. – Jakieś pytania?
Nikt się nie odezwał. Severus był z siebie zadowolony. Najwyraźniej wywarł na nich odpowiednie wrażenie. Stuknął więc różdżką w tablicę. Pojawiły się na niej różne zakrętasy układające się w słowa.
- Nie muszę wam chyba tłumaczyć co macie robić?
Sadząc po minach uczniów chyba musiał.
- Rozpalić ogień, przygotować kociołki, wyjąć składniki. Listę i przepis macie na tablicy. Za dwie godziny mam otrzymać wasze próbki Eliksiru Niewidzialności. Czy wy słuchacie co ja do was mówię? – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
Natychmiast rozległ się w klasie straszny rumor. Brzdęk kociołków, stukanie o blat stolików fiolek i stłumione „Au!” gdy ktoś przez przypadek wsadził sąsiadowi różdżkę do oka. Severus ze zdziwieniem odkrył jak bardzo mu tego brakowało.

Po półtorej godzinie bezcelowego wertowania jakiejś książki uznał, że nie może nadal udawać głuchego na wszystkie wybuchy. Ruszył miedzy ławkami łopocąc szatą i pozbawiając zawartości co niektórych kociołków.
- Ale proszę pana... – odezwał się głos jakiejś dziewczyny. – Nie uważa pan, że to niesprawiedliwe?
Odwrócił się. Słowa te wypowiedziała jakaś Gryfonka o przenikliwych zielonych oczach i niesfornie ułożonych brązowych włosach, a obok niej siedziała zapewne jej koleżanka, której przed chwilą opróżnił kociołek. Severusowi przemknęło przez myśl jakieś wspomnienie ale zaraz o tym zapomniał.
- Niesprawiedliwe? – warknął – Nie powinnaś się przejmować czymś co cię nie dotyczy.
- To moja przyjaciółka – odparła odważnie – Każdy eliksir można naprawić o ile się wie jak. Dlaczego sądzi pan, że Samantha nie wie?
Severus jęknął w duchu. Nienawidził zbyt dociekliwych ludzi.
- Chciałbym cię zobaczyć po lekcji – powiedział krótko.
Ostatnie pół godziny upłynęło w spokoju jeżeli nie liczyć wybuchu dwóch kociołków.
- Koniec! – krzyknął Snape, a lista na tablicy natychmiast znikła. – Wlejcie swoje eliksiry do fiolek i postawcie je na moim biurku. Chociaż i tak nie sądzę by ktoś z was dostał coś więcej niż N... – wykrzywił drwiąco usta.
Po klasie rozległ się szmer.
- Proszę pana.... Co to jest N? – dobiegł go w końcu głos z końca klasy.
- Jak to? – zdenerwował się – Jesteście w piątej klasie i nie wiecie co to jest N?
- U nas nie ma takiego stopnia...
- Najniższym stopniem jest...
- DOŚĆ! Nieważne. Zmiatać mi stąd – zawołał. Dumbledore nie powiedział mu, że zmieniono skalę ocen. Zrobił z siebie idiotę. Klasa powoli pustoszała aż została w niej tylko jedna Gryfonka.
- A ty co?
- Kazał mi pan zostać.
„Rany” – pomyślał Severus – „Co oni o mnie pomyślą? Nie dość, że jakiś niezorientowany to jeszcze sklerotyk.”.
- Eee... No tak. Nie wiesz, że nauczyciel ma zawsze rację? – zapytał przybierając swój dawny ton.
- To nieprawda panie profesorze. Profesor McGonagall...
- Profesor McGonagall mnie n i e o b c h o d z i. – spojrzał jej prosto w oczy i zamarł. Mógłby dać sobie obciąć rękę, że coś mu one przypominają.
- Widzę, że nie dojdę w tej sprawie z panem do porozumienia. Aha. Chciałabym jeszcze dodać, że mój eliksir będzie chyba na coś wyższego niż N.
- Jeszcze jedno słowo, a .... Zaraz. Wiesz co to jest N?
- Tak. Tata mi mówił jaka była kiedyś skala ocen w Hogwarcie. Powiedział także, że zawsze dostawał u pana O... – powiedziała uśmiechając się promiennie i odbiegając na chwilę myślami daleko w przeszłość.
Snape stanął jak rażony piorunem. Te oczy. Wiedział już kogo mu przypominała.
- Coś się stało? – zapytała niepewnie.
- Jak się nazywasz? – zapytał drżącym głosem chwytając ja za ramię.
Dziewczyna spojrzała na niego ze zdumieniem i strachem.
- Lindsey Lily Potter.

- Dumbledore! Dlaczego nikt mi o tym wszystkim nie powiedział? Dlaczego nie wspomniałeś o tym, że mam uczyć córkę Pottera? Dlaczego nie wspomniałeś o tym, że zmieniłeś skale ocen?
Albus Dumbledore przypatrywał się swojemu byłemu uczniowi, teraz już ponad sześćdziesięcioletniemu, zaciskającemu ręce na poręczy krzesła.
- Uspokój się Severusie. Są rzeczy które muszę ci wyjaśnić i owszem. Zacznijmy od końca. O zmianie skali ocen po prostu zapomniałem. Przepraszam. – schylił ze skrucha głowę – A jeżeli chodzi o pannę Potter to specjalnie ci tego nie powiedziałem.
- Co? Ale dlaczego? Przecież gdybym wiedział to nigdy bym nie...
- Właśnie dlatego – przerwał mu dyrektor. – Chcę żebyś ją uczył.
- Ale j a nie chcę!
- Myślę, że powinieneś.
- Nic nie powinienem.
- Naprawdę Severusie? A mnie się wydaje, że jesteś coś winien Harry’emu.
Snape zamknął oczy.
- Nawet jeśli, to nie musze spłacać tego długu w ten sposób – powiedział w końcu.
- Posłuchaj mnie uważnie. Nie ma sensu ciągnąć swojej nienawiści przez trzy pokolenia. To James Potter był twoim wrogiem. Dobrze. Przelałeś swoją złość na Harry’ego ale do Lindsey nie powinieneś już mieć pretensji. Pewnie byś ją nawet polubił gdybyś nie dowiedział się kim ona właściwie jest.
Severus prychnął z irytacją.
- Ale dlaczego chcesz żebym to ja ją uczył? Ona świetnie wszystko umie. Chyba wiem po kim to ma... – zauważył złośliwie przypominając sobie Hermionę Granger podskakującą jak oszalała z ręką uniesioną do góry, choćby zadał najtrudniejsze pytanie z podręcznika.
- Wiesz, że nie o taki rodzaj nauki mi chodzi. Znasz przepowiednie. Harry nie żyje i to nie z ręki Voldemorta. Przepowiednia dotyczy teraz jego córki. To się nazywa nieśmiertelnością przepowiedni.
- Przepowiednie, przepowiednie... Daj spokój Dumbledore z tymi przepowiedniami. Mam ich po dziurki w nosie.
- Przypominam ci, że nowa przepowiednia dotyczy również ciebie i nic na to nie poradzisz.
Snape który cały czas chodził w kółko usiadł na krześle.
- Ja mam tylko jedno życie – powiedział cicho, a w jego głosie dyrektor wyczuł prośbę.
- Ja też. Nawet jeżeli trochę dłuższe.
- Tylko? Żyjesz już 120 lat!
- Pogadałem sobie ze Śmiercią, Severusie. Ale odbiegliśmy od tematu. Zajmiesz się nią?
- Chyba muszę – odrzekł kwaśno i wstał – Do widzenia.
- Severusie, zaczekaj! Musisz być ostrożny. Nie zignoruj tego co ci teraz powiem. Nie wiesz do końca co się stało. Kiedy Harry został zamordowany Lindsey miała pięć lat. Bardzo przeżyła jego śmierć. Na początku nie obchodziło się bez środków magicznych. Mieszkała razem z Samanthą przez pewien czas u Molly i Artura. Hermiona przeżyła załamanie nerwowe i nie nadawała się chwilowo do roli matki. Biedna dziewczyna... Najpierw zmarł jej pierwszy mąż, a teraz drugi. Nie wytrzymała tego. Kiedy się pozbierała zabrała dziewczynki z powrotem do domu. Nie mniej jednak szósty rok życia Lindsey był straszny. Uważaj na nią, Severusie. Jest bardzo delikatna.
Snape, który cały czas słuchał z uwagą nagle zamrugał.
- Kto to jest Samantha?
Dumbledore spojrzał na niego groźnie znad swoich okularów.
- Nie wiesz kto to jest? To przyrodnia siostra Lindsey. Córka Ronalda Weasley’a i Hermiony. Ukończyła już szkołę. Wydaje mi się, że wiele przeoczyłeś.
Schylił się i zaczął grzebać w szufladzie biurka. Kiedy się wyprostował, trzymał w ręku dość sporą książeczkę pokrytą sztucznym niebieskim, futerkiem.
Severus wpatrywał się w przestrzeń, myśląc o tym co przed chwilą usłyszał.
- Co to? – zapytał w końcu gdy Dumbledore podał mu książkę.
- Dziennik. Przeczytaj go. I mam dla ciebie coś jeszcze – dodał, ponownie grzebiąc w szufladzie. - To jest aktualna skala ocen.
Snape wziął od niego zielony pergamin i rozwinął. Spojrzał na sam dół gdzie powinno być napisane „O” i zobaczył dwie litery. Nie miały one wyjaśnienia. Severus wytrzeszczył oczy i przeniósł wzrok na dyrektora.
- Dlaczego SS?

***

Był chłodny wieczór. Severus nie mógł znaleźć sobie miejsca. Wreszcie czując, że nie wytrzyma już w swoim gabinecie ani chwili dłużej, chwycił czarny płaszcz i wyszedł z zamku. Poszedł w stronę wielkiego dębu. I znowu wspomnienia. Snape zaklął. Pamiętał swój błąd kilkanaście lat temu, kiedy dyrektor prosił go o nauczanie Pottera. Dumbledore mu zaufał. Teraz robi to samo. Severus czuł, że po raz kolejny daje mu szanse. Ciągle mu dawał. A on ciągle nie potrafił jej wykorzystać. Zdał sobie sprawę, że oto stoi na rozdrożu. Nie był pewien czy będzie w stanie pomóc tej smarkuli. „Smarkuli? Przecież to straszne co ją spotkało...” – pomyślał i nagle uderzyła go kolejna rzecz. Dlaczego dopiero teraz to zauważył? Dlaczego nie zauważył wcześniej, że Harry to nie James? Nie był nawet na jego pogrzebie. Nie widział się z nim od... od tamtej chwili. Nie miał pojęcia, że ma córkę. Tym bardziej nie wiedział, że Hermiona Granger miała córkę z Weasley’em. Nigdy się tym nie interesował. Nagle doszło do niego jaki był głupi uciekając przed światem. A teraz...? Teraz nawet nie wie jakie stopnie stawiać swoim uczniom. „Może warto spróbować?” – zapytał na głos sam siebie.
- Zawsze warto jest wykorzystywać wszystkie szanse jakie się dostaje w życiu, bo nigdy nie ma się pewności co przyniesie kolejny dzień, panie profesorze.
Severus odwrócił się. Na najgrubszej gałęzi dębu siedziała, oparta o pień, Lindsey Potter.

*Tempora mutantur et nos muntamur in illis - Czasy się zmieniają, i my zmieniamy sie wraz z nimi (łac.)

C.D.N

Prosze o komentarzyki! =)

Ten post był edytowany przez Tenebris69: 05.10.2004 14:23


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 24.04.2024 13:23