Brozowowłosa? ot co! Jak
najbardziej, a w sumie, kiedy on zblirzał nos i ogółem całą twarz do jej
włosów to widział jak powoli, każdego dnia coraz bardziej jaśnieją. I
cieszył się też, kiedy mógł obserwować jej piegi rodem z paczuszki Pana
Kleksa. A ona tylko zamykała oczy i uśmiechała się kiedy sączyli sok
pomarańczowy z jednej szklanki przez dwie, różnokolorowe słomki. A zwerbował
ją z ulicy. Ba! W pewnym sensie to nawet krawężnika. Niestety.. ciężko
przeżyć będąc narażonym na różne przeciwności losu w formie burz gradowych,
kwaśnych deszczy, a także żab i ryb spadających od czasu do czasu z nieba..
bo huragany też obok niej przechodziły, na szczęście 'tyraz mo jego'
jak to mawiała śląska nauczycielka polskiego bynajmniej nie ojca
Romea.
On. Idzie ulicą. Widzi. Dziewczyna z brunatnym stratusem nad
głową wyciera chodnik przyzwoitymi dzinsami. Może to nawet Levisy? Tak, to
Levisy. Widzi, 'Red Tab'. Popularny tiszert do ciała przylepiony.
Nadruk kusząco odstaje prezentując mechaniczną pomarańczę. Ale co to? Cała
wodą ocieka. Z chmury leciało coś. A cóż to być mogło? Tak! To była
woda. Ona. Wzrok podnosi. Spod stratusa wyrasta chłopak z dwunastoma
słońcami wokół głowy. Co za zjawisko! Gdzie on się ukrywał? Już dawno po
epoce lodowcowej, musiał chyba przeleżeć pod śniegiem. Już wiadomo skąd
biorą się gorące źródła. I to nie popoularne UFO tylko błyskotliwe oczy
spoglądające na jej prywatnego stratusa. Stratus przeszedł w chmurę gradową.
Teraz też lód był w jej włosach. Znów on. Z plecaka 'najki - just do
it' wygrzebuje objawienie niebios - tęczową parasolkę! Ona.
Gwałtowny trzepot rzęsami i instynktowny bieg pod kusząco rozwartą
parasolkę. Po chwili oboje mieli żaby we włosach. I ociekali wodą. Tęcza,
huragan, stratus i chmura gradowa. Pamiętajmy, że ona miała to na codzień. I
zanućmy wraz ze starą maksymą - ' i pod drzewkami sika, sika, sika.. bo
taaaaki jego looos'.
sympatyczne, chociaż nie w moim
guście...
takie którtkie że w sumie nie mam się do czego przyczepić,
poza
Brozowowłosa?->brązowowłosa
^^ ciekawy styl opowiadania. Zdecydowanie
nietuzinkowy, acz masę osób odstraszy, bo nie jest zbyt przystępny
.
Opowiadanko przeczytałem nawet z
przyjemnością - zdecydowanie bardziej podobało mi się niż poprzednie
(klarujesz styl?), troszkę nastrojowe i bardzo wizualne. Nie mogę
powiedzieć, żeby opowiadanko było w moim guście, ale też - na pewno ma w
sobie coś przyciągającego
Szczególnie drugi paragraf - bardziej
mi się podobał. Bardzo skaczesz po czasie i miejscu i bawisz się wyrazami -
a to i dobrze i źle . Dobrze, bo eksperymentujesz i dobrze jak ci
wychodzi, a źle, bo eksperymentujesz i źle jak ci nie wychodzi
, na mój gust jest tu za dużo odniesień do
"znaków firmowych", zostaw je w spokoju i zajmij się tym co się
dzieje . Spodnie takie, czy inne, koszulka też,
ważne to co poza nimi
To: "Popularny tiszert do ciała
przylepiony. Nadruk kusząco odstaje prezentując mechaniczną pomarańczę"
jest zdecydowanie lepsze i ważniejsze od "Widzi, 'Red
Tab'."
Pozdro!
On. Patrzył jak jego własne cało nabiera
zwyczaju moknięcia. Usmiechnął do niej się. Do niej! Trzynaste słońce
wyskoczyło wypychając parasol w górę. Stratus na chwilę wyemigrował gdzieś
na odległe Seszele. Od ukazania diamencikowych ząbków jej koszulka własna, z
nadrukiem pomarańczowym własnym odskoczyła gwałtownie i słonecznie od ciała
ukazując pełną, białą powierzchnię. Ona. Wysycha w niesamowitym tempie. Jego
i tęczowy parasol już do kieszeni zagarniać chce. Chwyciła rączkę jego i
parasola z zamiarem ucieczki przed niechybnie powracającym z Seszeli
stratusem na łąkę pełną stokrotek. Zamiar niesienia ich obu delikatnie pod
pachą gwałtownie zburzony przez żółtą amerykańską taksówkę pojawiającą się z
Nienacka w Nienacku. A bynajmniej nie jechała w celach
rekreacyjno-sportowo-gospodarczych i bynajmniej nie z zamiarem zabrania
całej 'leśnej rodziny' na łąkę.
Ona. Gwałtowna tęsknota za tęczowym
parasolem. Żałosna mina w kierunku kierowcy znienackowej teksówki. On. Już
zatęsknił za odstającą mechaniczną pomarańczą. Kierowca. Zadanie miał dla
niej. Przyciszył gwałtownie ręką popularne radio samochodowe i odtwarzane w
nim nagranie zardzewiałego korzenia - 'send me on my way'.
Mianowicie miała pobuszować w zbożu. Stratus gwałtownie wrócił nad jej
głowę. Seszele zalała głośna fala tsunami. A buszować w zbożu z niewiadomo
jeszcze jakim konkretnym celem po prostu lubiła. Zerwiesz kwintesencje
kwiatu marchwi. Dobrze. On. Przypominał sobie brunatnego stratusa i uśmiechy
jej. Jeden z nich był bynajmniej czekoladowy i niewyczerpalny. Przypominał
jego własny uśmiech nr 34. To co tygrysy lubią najbardziej. A najbardziej
nie lubią zabierania pomarańczowych zjawisk tuż sprzed czujnego nosa.
Autobus w chmurze śniegu nadjechał. Zapomniał chyba dokąd jedzie. I on, i
autobiust i parasol. Na otrząśnięcie z kieszeni wyciągnął paczuszkę
cocacoliżelków.
hmm.... zaskakujące,
powiedziałabym!
wręcz odkrywcze!
weszłam tu bo zaintrygował
mnie tytuł - zaraz potem zaintrygowała mnie treść. Czuję się zaintrygowana
Podoba mi się! Bardzo mi się
podoba!
Nowy styl! Nareszcie ktoś miał odwagę napisać coś, co
odbiega od normy!
Skąd wzięłaś na to pomysł?
Niby opowiadanko o
miłości - ale jest takie inne, takie niebanalne, takie odkrywcze!
no
normalnie nie mogę! podoba mi się!
pisz dalej!
masz stałą
czytelniczkę
Opowiadanko jest oryginalne...
Tak
jak poprzednie...
Podoba mi się, wreszcie coś nowego.
Zaskakuje, tak
jak powiedziała Agniesia.
Troszeczke dłuższe party dawaj...
Fajnie
dobierasz słowa, długośc zdań...
Takie kombinacje sprawiają przyjemniość
=P
Czekamy na kolejnego stratusa...
No milo , milo... cos nieszablonowego o
milosci na forum... Ave Maryja... Bog istnieje... myslalam ze nie doczekam.
Ciekawy styl... jesli to mozna stylem nazwac, raczej ciekawy sposob
przekazywania tresci...
Bede tutaj wchodzic... bo widze ze warto.
napewno jest to cos nowego, odkrywczego
(:
piszesz inaczej niz wszyscy, masz taki.. leciutki styl, łatwo sie to
czyta. (:
zaskakujacy zwrot akcji ;D, ciekawie, co do stylu - zastrzeń
nie mam..
pisz wiecej, a bedzie jeszcze lepiej! ;D
Marciu, ja tez nie za bardzo za tym nadazam
^^ (noc ociemnia ^^) ale przeczytalam kilka razy i cosik mi z tego wyszlo...
Fajne, humorystyczne, ze tak to nazwe, bo nie jest to opowiadanie, tylko...
przekazywanie czegos za pomoca opisow (?). Naprawde nie wiem, jak to ujac. A
podoba mi sie, bo chyba jeszcze nie widzialam na Forum FFa napisanego takim
stylem ^^ Pozdro!!
Ona. W samochodzie skórzannym myśląca o
tej całej oklepanej kwintesencji marchwi. Zboże? Owszem. Marchew? Nigdy
więcej. Stratus wrócił na stałe. Chwilę później ona już przed polem zbożowym
z chmurnym stratusem nad głową. Pomarańczowa jej składnia została brutalnie
wypchnięta z auta prosto w stratusową kałuże. On. Zatkany dookoła siebie i
w sobie cocacolam żelkami nie usłyszał na 9 i 3/4 przystanku z kolei
donosnego krzyku kanara. Właściwie kanarka. Bileciku ani niczego do kontroli
nie miał. Czerwony młoteczek poszedł w ruch i już on z siódmym i ósmym
słońcem troszkę poobijanym lądował w okolicach o dziwo.. pola. Ona.
Wkroczyła w ramiona zboża równo poukładanego w równe marchewkowe wzory. Czy
to kwintesencja marchwi - buszowania w zbożu. Objęła małą bezbronną marchew,
a mechaniczna pomarańcza wybiła się z piersi. On. Kogóż mogł ujrzeć na polu
jak nie ją? Ją.. w pełnym rynsztunku. Jakież to liche te słowa! Toż co?
Pomarańcza na widoki go odżywa jak pod wpływem Niebieskiej Wróżki. I już on
biegnie do niej. I już kocha całym sercem obraz jej serca, gdy pod stopą
miłości chrzęśći zjawiskowa marchewka. Miekki sztruks zesztywniał nagle.
Żółta koszulka w czarną przeszła. Ona. Po nadziejach chrzęszczących już
dawno przeszła. Kwintesencja marchwi wydała wyrok na nią i już na niego.
Śmierć tak łatwo krokami zagwarantować można. Chyba kartkę na mięso łatwiej
byłoby dostać niż jej miłość do niego. Zabił ją i uciekł cały czarny.
Stratusa całym sercem mu oddała. i ostatni huragan też. giń, idź precz
diabelskie nasienie!
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)