Bez dłuższych wstępów czy przynudzania...
realia teoretycznie HP o tyle, że korzystamy z tego samego świata. Ale
jesteśmy... no ładne kilkaset kilometrów dalej. Więc jeśli komuś marzą się
powielane schematy - to niech uwarza! Bo duet świrów może naprawdę
dziwne pomysły w życie wprowadzić =D Ikimasho!*
*po japońsku -
ruszajmy. Niestety będziecie musieli przeżyć wstawki z różnych języków bo
niestety uwielbiam bawić się słowami =)
Wpadając do pokoju
trzasnął za sobą drzwiami z taką siłą, że huk słychać było chyba na całym
poziomie. Sekundę później już jednak opierał się o nie, zasłaniając twarz
dłońmi i próbując wmówić sam sobie, że się nie trzęsie.
Już w następnej
chwili rzucił się do stołu, szukając jakiegokolwiek przedmiotu odpowiedniego
do tego co chciał z nim zrobić. Jego ręka padła na podręcznik do zaklęć.
"Idealnie!" < myśl ledwo przebiła się przez emocje, które
gęstwiły się, gotowały w nim, przygotowywały do wybuchu, który nastąpił
ułamek sekundy później, kiedy rzucił książką w ścianę z taką furią, że z
woluminy wysypały się prawie wszystkie kartki.
- SZLAG! SZLAG NIECH
TRAFI TEGO KTO WYMYŚLIŁ TE KLEJONE KSIĄŻKI!!! - wrzasnął, jakby
to producenci książek byli winni jego obecnego stanu.
Chwycił się ręką o
jedną z kolumien piętrowego łóżka, zacisnął na niej palce i zaczął wpatrywać
się w rozrzucone strony. Dyszał teraz ciężko, czując jak chamowane dotąd
emocje zaczynają wrzeć coraz bardziej.
Naraz gwałtownie odwrócił się,
wyciągając z kieszeni różdżkę i tnąc nią powietrze przed sobą. Wyzwolona,
niekierowana energia rozbiła jedną z probówek na biurku.
- IDIOCI! -
znów machnął różdżką. Tym razem trafił w kolbę. - BARANY!!
DEBILE!!! NIEPEŁNOSPRYTNE PÓŁDUPKI POTRAFIĄCE W NAJLEPRZYM
WYPADKU ZAMIENIĆ PODUSZKĘ Z IGŁAMI W JEŻA!!! - znów świsnął
różdżką w powietrzu, rozbijając kolejnych kilka szkieł labolatoryjnych i
skutecznie zalewając biurko substancjami w nich trzymanymi. Ostry zapach
siarki wypełnił pokój.
Obraz ten tylko jeszcze bardziej rozjuszył
chłopaka, który zamierzył się i kopnął czubkiem glana w biurko od spodu,
nadrywając elementy łączące je ze ścianą. Teraz co mogło się jeszcze rozlać
i rozsypać - rozlało się i rozsypało.
- BANDA GŁUPKÓW BAWIĄCYCH SIĘ CZYMŚ
CZEGO w ogóle NIE ROZUMIEJĄ!!!! - gdy tylko skończył słowa
usłyszał odgłos rozbijanego szkła. Odwrócił się gwałtownie - to z ram
obrazów poszły szyby.
- argh! - wywinął znowu w powietrzu i dwa
obrazy momentalnie stanęły w płomieniach. Zawsze go wnerwiały. Machnął
znowu, tym razem tak, że różdżka prawie wyleciała mu z dłoni, pozostałe zaś
obrazy jak wystrzelone przeleciały przez pokój i połamały się na
przeciwległej ścianie.
Chłopak znieruchomiał na moment. Dyszał teraz
ciężej od maszyny parowej, czuł jak cała krew jaka tylko była w jego ciele
jest z niesamowitą siłą pompowana do jego głowy, słyszał pulsowanie w
uszach, czół napięte do granic mięśnie.
- SZLAG BY TO WSZYSTKO - ryknął,
wypuszczając nieświadomie przez różdżkę kolejną porcję mocy, tak że
wszystkie mniejsze sprzęty w pokoju podskoczyły.
Voldius
przeskoczył dwa ostatnie schody i jak wicher wbiegł do sali jadalnej, o mało
nie tratując jakiegoś pierwszoklasisty. Na śliskich kafelkach, jakie robiły
za podłogę w tej sali (i na które wszyscy klęli a które z niewiadomych
przyczyn nie zostały nigdy zmienione na coś bardziej praktycznego)
wychamował dopiero przy najbliższym stole. Siedzieli przy nim
"Niedźwiedź", "Pikuś" i "Hafcik" i grali w
pokera.
- Yoł! Ludki nie widzieliście Emp'a? - wyrzucił z siebie
zdyszany Voldius
- Widzieliśmy - odparł Niedźwiedź, drapiąc się po jak
zwykle nieogolonej brodzie a następnie rzucając wymieniając dwie karty
-
Iiii?
- A co?
- No co się z nim stało!
- Poszedł sobie - odparł
Niedźwiedź, robiąc rozbrajający uśmiech. I byłby został pewnie uduszony
przez Voldiusa na miejscu za przedłużanie, ale wtrącił się Pikuś:
-
Kłócił się chyba z godzinę z Grabarczykiem i jego tyłkossaczami a potem
nagle wleciała sowa i zrzuciła mu na łeb małą paczkę z listem. Emp otworzył
list, czytał może przez sekundę a potem wybiegł z sali z twarzą koloru mniej
więcej kratek w Twojej koszuli.
Voldius z niedowierzaniem spojrzał na
swoją koszulę, zastanawiając się przez moment, czy dobrze pamięta co dziś
rano założył. Stwierdziwszy jednak, iż dobrze pamięta, że koszula była
czerwono-purpurowa, rzucił krótkie "dzięks", odwrócił się i
popędził w stronę schodów. Zdążył jeszcze usłyszeć kawalątek dalszej rozmowy
chłopaków:
- Ty, a dlaczego "tyłkossacze"?
- Bo określenie
"dupolizy" już mi się znudziło, zwłaszcza w stosunku do tych
pedałów.
- ano chyba że tak..
- phehehe, a ja mam karetę, patrzcie i
płaczcie!...
Pełen najgorszych przeczuć Voldius dobiegł do
schodów i zaczął przeskakiwać po dwa - trzy stopnie. Zaczynał już mieć
powoli dość dzisiejszego dnia, zwłaszcza że nie skończył się on jeszcze i
jeśli jego przewidywania były słuszne - do końca jeszcze brakowało
wiele.
Ręką chwytając sie za poręcz przeleciał bardziej niż przebiegł
zakręt schodów i zeskakiwał dalej. Grabarczyk był jednym z najleprzych
uczniów w szkole a przynajmniej za takiego uchodził. Był typowym kujonem do
wszystkiego, od wróżenia po teorię magii i od "Zoo" ( jak w
skrócie określali lekcje o magicznych zwierzętach ) po Zaklęcia. Nie byłoby
w tym nic złego, gdyby nie to, że potwornie się tym szczycił i nie omijał
żadnej okazji aby pokazać reszcie świata, że on jest najleprzy a owa reszta
- to totalne zera. Był na dodatek piekielnie bogaty i tutaj też nie byłby
sobą aby nie okazywać swej domniemanej wyższości. Gwoździem do trumny tego
gościa było to, że otaczał się grupą podobnych mu, chodź nie mających się aż
tak czym wozić kretynów, którzy non stop rozbudowywali jego i tak już
kosmicznych wielkości ego, a na dodatek poprostu zabezpieczali go przed co
mniej opanowanymi uczniami, których nie raz juz świerzbiła ręka aby pokazać
Grabarczykowi jego miejsce.
Empire'a zaś lista kłótni i zatargów z
tym człowiekiem wydawała się nie mieć już końca, powodów zaś ku temu było
prawie równie dużo.
Voldius przeskoczył ostatnie pięć schodów i popędził
przez korytarze podziemi. Zazwyczaj kłótnie jego kumpla z tym oszołomem były
dość przewidywalne, tak samo ich późniejsze skutki i opanowywanie efektów
było w zasadzie dość łatwe. Ale nie mógł się opędzić od wrażenia, że tym
razem schemat został przełamany i miał niejasne przeczucie, że jednym ze
sprawców był ów list. Pozostawało mieć nadzieję, że paczka trzymana w prawej
dłoni i również do przyjaciela zaadresowana będzie miała odwrotny
skutek...
Wpadł do ich pokoju i, pomijając sporą rozwałkę na biurku
Empa, zobaczył pomieszczenie w stanie praktycznie nienaruszonym. Było to
trochę dziwne, jako, że z pokoju na parę metrów biła aura po wypuszczeniu
ilości energii wystarczających do momentalnego zapalenia niedużego
wiejskiego domku.
Voldius postąpił parę kroków, spojrzał w lewo i
zdumiał się jeszcze bardziej. Empire leżał po drógiej stronie łóżka i bawił
się lewitujacą nad jego ręką butelką.
- Eee... nie mów że wychlałeś całą
butelkę tak szybko - zaczął
- wychlałem - zabrzmiała odpowiedź
- co to
jest?
- whiskacz
- WYCHLAŁEŚ W 15 MINUT BUTELKĘ WHISKEY?!
-
tak
- ODWALIŁO CI KOMPLETNIE?!?!
- tak
- Od kogo był ten
list?
- Z uniwerka. Rzućmojąróżdżką. Jestna biurku - empire kiedy był
pijany zaczynał mówić jeszcze szybciej niż normlanie przez co był już
naprawdę trudny do zrozumienia.
- Ok... CO!? - Voldius dopiero po
chwili zajarzył fakty. Różdżka była na biurku. A Emp bawił się lewitując nad
sobą butelkę. - spojrzał raz na biurko, raz na kumpla i przez dobrą chwilę
ich nie odrywał.
Po chwili szepnął:
- no nie, tego to w historii
Krakowskiej Wyższej Akademii Nauk Tajemnych nie było jeszcze... Empir nie
pij tyle...
Eh, powinienem rzucić sakramentalne "i
znowu nie wyszło to tak jak chciałem" ale co tam. Co-jak-gdzie-i-po-co,
a także jakim cudem rzuca się czary nie mając w ręce różdżki, co było
takiego ważnego w liście z Poznańskiego Uniwersytetu Magii a także co tak
poza kłóceniem się ze sobą porabiają uczniowie KWANT'u czyli Krakowskiej
Wyższej Akademii Nauk Tajemnych - dowiecie się z next odcinków ; ) A w
nich... wine, sex and heavy metal! I rozróby - o nie postara się
Voldius-san ^^ Oj fick jeszcze przestanie być taki grzeczny i spokojny jak
teraz, oj napewno...
whisky nie whiskey. widać chłopcy na
pierwszy rzut oka,że nie pijacie
o przepraszam, JA nie piłem, nie wiem jak Voldius =)
od dzisiaj się poprawię, obiecuję =D
Na razie niczym mnie nie powaliło. Jak
napiszecie coś więcej, to skuszę się na dłuższą ocenę.
Aha i pisze się
"najlepszy", nie "najleprzy"
QUOTE |
A w nich... wine, sex and heavy metal! I rozróby - o nie postara się Voldius-san ^^ Oj fick jeszcze przestanie być taki grzeczny i spokojny jak teraz, oj napewno... |
Jeej =D Jestem dzis przeladowana dobra
energia wiec podoba mi sie wszystko. (Ewa byla na szkolnej dyskotece i O
DZIWO jej sie podobalo. A dlaczego jej sie podobalo to juz zmyslcie
sami)
Znaczy sie zaciekawia, chlopcy, ladnie zescie to zrobili.
Wiecej prosze, bo mam ochote popisac sie to rzetelna ocena, a na razie jest
to ledwie kawaleczek zapisanej stronicy.
Coz za bogactwo słów, wyrazów
dzwiekonasladowczych i innych! =) podoba mi się narazie. chcę
więcej! =D
-ale w sumie, to dawno nie widziałem cię, tak wkurzonego. Może czasem ci to na dobre wyjdzie... –Voldius uśmiechnął się szyderczo i spojrzał na Emp’a
-no nie wiem, idę spać za dwie godzinki mnie obudź jakby co.
-luz, ja idę gadać z Wiktorem o naszym dzisiejszym pojedynku z Aniołkami.
-TO DZIŚ ?!
-no raczej... nie martw się, jak będziesz lekko podchmielony to może lepiej ci będzie szło. Ja teraz lecę, a ty zdrowiej, na razie.
Voldius mniej zdecydowany poszedł w stronę hallu, gdzie spotykali się wszyscy zainteresowani pojedynkami. Tam najlepiej było się umówić, bo zawsze był szum i nikt zbędny, nie słyszał informacji o walkach. Trzeba dodać, że pojedynkowali się nielegalnie w mieście. W hallu czekał już lider przeciwnej grupy ze swoimi znajomymi.
-dzisiaj o dwudziestej trzeciej?- zapytał rozglądając się wokół
-taa, krótki pojedynek, bo moich wszystkich ludzi nie ma.
-dobra, my też dziś sił nie mamy. Tylko weź opanuj Dźwiedzia, żeby się znów nie rzucał do ludzi...
-on wtedy do Grabarczyka miał sprawę... a on się nie pojawił, stchórzył jak pies.
-a się wozi. –powiedział Wiktor spoglądając na górne piętro, którędy podążał ów bogol ze swoimi ‘kumplami’.
-dobra stary, ja lecę trzymaj się do pojedynku. Skopiemy wam dupy –powiedział Voldius uśmiechając się w stronę kumpla
-dobra, dobra, jeszcze zobaczymy. Trzymaj się
Główne drzwi otworzyły się z impetem i weszła przez nie długowłosa, piękna dziewczyna. Weszła do szkoły z wielką gracją, co większość nagradzała lekkim gwizdem. Voldius usunął się z drogi, widząc, że Karolina nie ma dziś humoru, a wtedy trzeba na nią uważać.
Dopchał się po schodach na górę i poszedł do sali rekreacyjnej, pogadać z Niedźwiedziem. Wchodząc na salę, zobaczył trzech ogólniaków stojących nad kumplem. Kiedy doszedł, jeden z tych ludzi próbował złapać go za koszulę. Dźwiedź wziął ze stolika butelkę z napojem i strzelił nią prosto w twarz tego wyrostka. Cała sala spojrzała nagle na całą akcję i wszyscy zaczeli schodzić się do tego stolika. Po chwili nie było już na co patrzeć, bo wpadł Molski i zgarnął trójkę, a Miśka nawet nie próbował namawiać, by szedł z nim. Voldius po dojściu do stolika, odsunął szare krzesło i usiadł naprzeciwko kumpla.
-stary, nie buzuj tak, widzisz, że prawie każdy w tej szkole, czuje do ciebie respekt.
-właśnie, chyba z tym zaczyna być problem. Kiedy siedziałem z chłopakami i grałem w karty, podszedł do mnie jakiś koleś i zaczął coś mówić o Empie. No i przesadził, a że ja przegrywałem i znów się denerwowałem, powiedziałem mu, żeby sobie poszedł. Ale on chyba ma dużo znajomych i obawiam się, że w mieście nie będę miał teraz wesoło. Szczęście, że w najbliższym czasie nie muszę nigdzie wychodzić.
-no właśnie, chyba powinieneś się dziś pokazać na pojedynku... to nie będzie długo, ale chociaż na chwilę pokazać, że jesteś aktywny, bo ostatnio ktoś mi mówił, że on jest lepszy i że on powinien być w naszej drużynie, a nie ty, który prawie nic nie robisz. A zresztą dziś nie musisz się pokazywać, ważne żebyś dał radę przybyć na piątkowy pojedynek.
-za trzy dni, czyli mecz z tym kumplem Grabarczyka?
-taa. Słyszałem, że on sam ma też walczyć. Pewnie Empire, będzie być jego przeciwnikiem. W sumie to może i nawet dobrze, bo wreszcie będzie mógł się wyładować.
-tak... a znalazłem dla nas pracę. Jutro po lekcji z Herrnem, musisz być przed drzwiami. Musisz się pojawić, bo to całkiem fajna fucha.
-no dobra, będę, byleby nie kolejne gotowanie w podstawówce...
-nie, nie to całkiem inne będzie. Zresztą jutro się przekonasz.
-CHOLERA zapomniałem pójść do Olki. To ja lecę, wiesz jaka ona jest.
-rozumiem, trzymaj się.
-no trzym się
Vold miał szczęście, że większość miała jakieś zajęcia i bez problemu mógł dostać się do pokojów dziewczyn. Olka na pewno znowu wkurzy się o punktualność, która u chłopaka zawsze była słaba. Szarpiąc za klamkę, wpadł do pokoju dziewczyn, z którego leciała głośna muzyka.
-o wreszcie, raczył się zjawić królewicz. –powiedziała Olka, nadstawiając się do pocałunku
-sorry, ale miałem kilka spraw do załatwienia. Wiesz Emp, Wiktor, Dźwiedziu, który znów pobił jakiegoś kolesia... dużo się tu dzieje ostatnio. Dziś pojedynek z Aniołkami...
-wiem, spróbuję być, chociaż również mogę być niepunktualna –powiedziała uśmiechając się lekko
-dobra... zobaczymy. Muszę was opuścić niestety, bo Empa budzić miałem. A ja ci tego wcale na złość nie robię. Pa.
-Idź już, bo na ciebie patrzeć nie mogę...
-Weź znów nie przesadzaj, lepszy on jest od Mikołaja. –wypaliła nagle Karolina- To co dzisiaj zrobił, było tragiczne. Umówił się z jakąś dziewczyną, żeby mnie zazdrość wzięła. No, ale taki już mój los, ja muszę zawsze tak trafiać...
-Łe, kiedyś jak będziemy sami, to ci powiem, co ja zrobiłem tej kobiecie, tutaj.-powiedział szyderczo Voldius
-Dobra, kiedyś sobie pogadacie, ale ty już stąd idź
Przy schodach stał Grabarczyk spoglądający w stronę chłopaka. Vold poszedł w stronę schodów i spojrzał na bogacza.
-powiedz, temu swojemu koledze, że w piątek będzie musiał walczyć z mistrzem.-powiedział wynisłym głosem
-powiedz, swojej matce, że niezły żart zrobiła, adoptując cię.
Mina ‘mistrza pojedynków’ zrzedła i długo zastanawiał się co powiedzieć. Nagle stwierdził:
-jeżeli pokażesz się w piątek na ‘strefie’ to zobaczysz.
Voldius odwrócił się w stronę schodów, ukazując swoją miną ‘weź chłopcze idź stąd’ i zszedł po nich.
macie next parta ;>
hej
ff ok, tylko dialogi zaczynajcie z
duzej litery i po spacji czyli:
- Luz, ja idę gadać z Wiktorem o
naszym dzisiejszym pojedynku z
Aniołkami
zamiast
QUOTE |
-luz, ja idę gadać z Wiktorem o naszym dzisiejszym pojedynku z Aniołkami |
QUOTE |
czuł jak cała krew jaka tylko była w jego ciele jest z niesamowitą siłą pompowana do jego głowy |
Ty, iskra, jak jesteś taka mądra to
konkrety poproszę =)
i precyzuj kto, ja czy voldius.
ahh, mam
koszmarny humor... chyba sie wezmę do pisania.
/ EDIT PO CHWILI
ZASTANOWIENIA: /
TO sie w ogóle WSZYSTKICH tyczy - piszcie konkretnie co
i konkretnie do kogo - Voldiusa czy mnie - bo to więcej niż ważne. Chyba
każdy rozumie dlazcego =)
Wedle życzenia, mości panie.
Oka,
to po kolei. Wszystko jest subiektywne aż do granic niemożliwości =P
part
Empire'a:
QUOTE |
Sekundę później już jednak opierał się o nie |
QUOTE |
odpowiedniego do tego, co chciał z nim zrobić |
QUOTE |
"Idealnie!" < myśl ledwo przebiła się przez emocje, które gęstwiły się, gotowały w nim, przygotowywały do wybuchu, który nastąpił ułamek sekundy później, kiedy rzucił książką w ścianę z taką furią, że z woluminy wysypały się prawie wszystkie kartki. |
QUOTE |
[...] TEGO, KTO WYMYŚLIŁ[...] |
QUOTE |
Chwycił się ręką o jedną |
QUOTE |
gdy tylko skończył słowa usłyszał |
QUOTE |
Dyszał teraz ciężej od maszyny parowej, czuł jak cała krew jaka tylko była w jego ciele jest z niesamowitą siłą pompowana do jego głowy, słyszał pulsowanie w uszach, czół napięte do granic mięśnie. |
QUOTE |
brodzie, a następnie |
QUOTE |
- ano chyba że tak.. - phehehe, a ja mam karetę, patrzcie i płaczcie!... |
QUOTE |
[...]po dwa - trzy stopnie |
QUOTE |
Empire'a zaś lista kłótni i zatargów z tym człowiekiem |
QUOTE |
Idę spać za dwie godzinki... |
QUOTE |
Tam najlepiej było się umówić, bo zawsze był szum i nikt zbędny, nie słyszał informacji o walkach. |
QUOTE |
...weszła przez nie długowłosa, piękna dziewczyna. Weszła do szkoły ... |
QUOTE |
rekreacyjnej, pogadać z Niedźwiedziem |
QUOTE |
Cała sala spojrzała nagle na całą akcję |
QUOTE |
prawie każdy w tej szkole, czuje do ciebie respekt |
QUOTE |
Pewnie Empire, będzie być jego przeciwnikiem |
QUOTE |
Przy schodach stał Grabarczyk spoglądający w stronę chłopaka. Vold poszedł w stronę schodów |
QUOTE |
powiedz, temu swojemu koledze |
QUOTE |
...i zszedł po nich |
dobra ej zią ;> z tym że chciałby
pewnie z nim walczyć, to słowo zjadłem. a reszta tru jest. jor tru ;P
No wiec musze z przykroscia stwierdzic, ze
twoj part Vold podoba mi sie znacznie mniej niz Empa. Wprowadzasz zbyt duzo
postaci bez ich przedstawiania, przez co nie moge sie w tym za bardzo
polapac...a i akcja jakas taka chaotyczna...na twoi miejscu dalabym wiecej
opisow. postrzegane jako nudne, czasem sa bardzo przydante^^
Voldius, prawda jest względna, a ja przy
swojej się zbytnio nie upieram (: Ale masz rację - ta akurat jest moja.
i dobrze czynisz że sie nie upierasz bo
miałbym sporą ochotę połowę twoich zmian zrównać z ziemią.
NIE będę
skracał zdań, długie, rozbudowane i zakręcone są pisane z myślą o
czytelnikach lubiących jak ja jak ich mózgownica nieco pracuje podczas
czytania a nie tylko biernie śledzą tekst.
Twoich zmian gramatycznych też
bym się poczepiał w sporej części.
Przecinki uznałbym bez wachania,
jestem lama jeśli chodzi o przecinki.
Sorki za nienapisanie nic przez
ostatnie X czasu ale... long story.
Nie wiem kiedy coś napiszę bo w
niedzielę wieczorem wyjeżdżam do Kraka. Nyo, zobaczymy!
uaaj, sorry za dwa posty pod rząd ale no
tak jakby wyszło...
przypisy czyli te gwiazdki -> * są na końcu
tekstu. Nie tłumaczyłem późniejszych czarów bo
uznałem że później
nie miałoby to już sensu.
Tu było ciemno, wręcz czarno. Ciepłe
powietrze, które w jakiś dziwny sposób czuło się na skórze, poprzeplatane
było ciemnoczerwonymi smugami czegoś co przypominało dym. Następne wrażenie
jakie poczół to było bicie jego serca, które waliło niczym młot.
Podświadomie czuł na co się szykuje ale.. nie mógł sobie tego uświadomić.
Jego myśli były niejasne, powolne, po chwili zastanowienia nie miały żadnego
sensu.
Tą chwilę jednak przerwało kolejne wrażenie. Dotyk czyjejś
delikatnej skóry na policzku. Odwrócił się aby spojrzeć czyja to ręka ale w
tym momencie poczół czyjeś usta na swoich i odruchowo zamknął oczy.
Pocałunek był niespieszny, głęboki, wysysający wszelkie resztki świadomości
i opatulający mózg porządaniem, ciepłem, bezpieczeństwem, wyrażał
równocześnie pragnienie brania i chęć dawania.
Oh! Jak dobrze znał
te plecy, po których przesuwała się teraz jego ręka, by przyciągnąć
dziewczynę bliżej i już nie puszczać. Jak dobrze znał to elektryzujące
uczucie, kiedy ona delikatnie, opuszkami palców, przesuwała się w górę
wzdłóż jego kręgosłupa.
Górne części ich ubrań znikły nagle czy też
nigdy ich tam nie było? Nie wiedział i nie zastanawiał się nad tym. Zamiast
wszelkich wytłumaczeń wolał fakt, że mógł oderwać się od jej ust i,
zaczynając od przygryzienia końcówki jej ucha, całować jej szyję i czuć, jak
ona się do tego nadstawia. Bardziej odruchowo niż świadomie ich nogi zwarły
się ze sobą, oni zaś dryfowali w pustej przestrzeni, bezpieczni, spragnieni
siebie.
Powoli zaczął ustami schodzić coraz niżej i niżej. Uwielbiał jej
nieduże, krągłe piersi, gotów był spędzić przy nich pół życia, ona jednak
jakoś niespecjalnie reagowała na związane z nimi pieszczoty. Przez chwilę
więc tylko wodził po nich językiem, po czym znów przesunął się niżej,
całując ją w brzuch jakby na zapowiedź tego, co miało się stać za chwilę a
co doprowadzało ją niemal do szaleństwa z pożądania.
Przyciągnął prawą
rękę, jego język już wyciągał się, aby dotrzeć w najwrażliwsze fragmenty jej
ciała..
- No Emp! Obudź się! - Voldius potrząsnął za
ramiona kumplem
- Co? E? O kuźwa... - jęknął chłopak - cholerny
sen...
- Co Ci? Masz wypieki na twarzy. Chory jesteś? - zapytał Voldius,
patrząc uważnie na kumpla
- Tak, na chorobę zwaną dojrzewanie, kuźwa
kuźwa kuźwa i kuźwa także też - odparł Emp nadal nie chcąc otworzyć oczu.
Przekręcił się za to na bok i usiadł.
- Znowu Ona Ci sie śniła?
-
No.... ona..
- Uh, no to niedobrze.. no bo za parenaście minut pojedynek
no i..
- Spox, zaraz się ruszę, tylko muszę oprzytomnieć.
To Voldius
chciał usłyszeć, siadł więc teraz na biurku i patrzył jak Emp powoli
doprowadza do porządku czarną koszulkę, równie czarne spodnie, jak nakłada
glany i sprawdza czy różdżka łatwo wysuwa się z tulejki w której wisiała na
pasku, w końcu jak ubiera się w swój długi prawie do ziemi płaszcz z długimi
rękawami, którego kolor wachał się gdzieś między bardzo ciemną zielenią a
czernią. Wreszcie jeszcze tylko związał na nowo włosy w kitek, przywołał i
wypił pare szklanek zimnego mleka i stanął ze wzrokiem jasno oświadczającym
wszystkiemu dookoła, że jest gotowy.
Noc była wyjatkowo cicha i
spokojna jak na wiosenną noc na przedmieściach Krakowa. Nawet było widać
nieco gwiazd, co nie było częstym zjawiskiem, jako że powietrze w tym
regionie kraju bardzo zanieczyszczone jest przez wyziewy fabryk z leżącego
nieco bardziej na południowy zachód Śląska.
Szli więc, w piątkę, od
prawej: Hafcik, rozglądający się uważnie swoimi okrągłymi, brązowymi oczami,
Pikuś, niższy od poprzedniego o jakieś dwie głowy, poprawiający co chwilę
swoje kręcone włosy, które opadały mu na oczy, chudy Prophet o ziemistej
cerze i czarnych, wiecznie przetłuszczających się włosach, wreszcie kroczący
dumnie i stanowczo Empire oraz Voldius.
Pojedynki odbywały się, a może
lepiej rzec: zaczynały się, w małym parczku pełnym drzew i krzewów, który
przecinały ledwie dwie asfaltowe ścierzki z jedną jedyną ławką, koło której
to ławki umawiali się pojedynkujący. Wszystko to otoczone było zewsząd
wzgórzami a dalej jakimiś rozpadającymi się budynkami, których nieliczni
mieszkańcy zajmowali się wszystkim tylko nie normalnym, spokojnym, uczciwym
życiem. Jeśli dodać do tego fakt, że młodzi czarodzieje zawsze przed walką
kładli na ten teren zaklęcia odwracające uwagę niepotrzebnych świadków, to
można było uznać to miejsce za względnie bezpieczne.
"Aniołki" już czekali pod ławką. Była ich również piątka, a więc:
wysoki blondyn o kręcących się włosach - Wiktor, przywódca grupy; dalej
"Pablo" lub Paweł Siarczewski, człowiek nieodmiennie ubrany w
którąś ze swoich licznych par zielonych sztruksów, chudy jak Hafcik ale od
niego niższy, Joasia - przyjaciółka Wiktora, która razem z nim grupę
założyła, niesamowicie twarda zawodniczka, wreszcie dwóch przysadzistych
Piotrków, którzy wyglądali jak bliźniacy co jednak prawdą nie było, gdyż
niższy był tym starszym.
Na widok nienazwanej jeszcze grupy Voldiusa
siedzący na ławce Wiktor i Pablo poderwali się i raźnym krokiem ruszyli im
naprzeciw. Hafcik, Pikuś i Prophet w odpowiedzi na to zatrzymali się i w ten
sposób dowództwo obu grup stanęło przed sobą oko w oko.
- Okej, pozostaje
jeszcze tylko rzucenie czarów osłaniających teren i odpalenie
"licznika" - zaczął Wiktor
- Nom. To do roboty - przytaknął
Voldius, wyciągając różdżkę. Pozostali zrobili to samo i po chwili cztery
różnokolorowe promienie wystrzeliły w niebo gdzie każdy rozprysł się,
otaczając park półkulistą barierą. Powtórzyło się to jeszcze kilka razy,
dopóki nie rzucono wszystkich znanych sobie czarów ochronnych. Gdy ostatnia
osoba schowała spowrotem różdżkę, jak nakazywał nigdy nie pisany rytuał
pojedynków, Wiktor, jako przywódca grupy która przyszła pierwsza, wyczarował
iluzję sporego kruka uderzającego w deskę, po czym wszyscy oddalili się do
swoich drużyn. Kruk pukał zawsze dziesięć razy, ostatnim uderzeniem
przebijając deskę, co było sygnałem do rozpoczęcia walki.
Prócz rytuału
rozpoczęcia i zakazu używania czaru "Avada Kedavra" pojedynki nie
miały praktycznie żadnych zasad, chodź żadko kiedy zdarzało się, żeby
walczące drużyny były bardzo odmiennej liczebności. Czasami też przeciwnicy
umawiali się konkretnie kto z kim będzie walczyć, to jednak też należało do
rzadkości.
Pierwsze świerszcze cicho grały w trawie, a kruk miarowo
uderzał w deskę.. już drógie puknięcie... trzecie... ręce wszystkich nerwowo
zamknęły się wokół różdżek... czwarte... piąte... każdy powoli już ustawiał
się w sobie właściwej pozycji do walki... szóste... siódme... w ostatnich
momentach każdy starał się przewidzieć pierwsze posunięcia drużyny
przeciwnej oraz z kim przyjdzie mu walczyć... ósme... dziewiąte... ostatnia
chwila, kiedy ciało spinało się jak do skoku... dziesiąte!
-
DANCING LIGHTS! OSWALD'S PURPLE SHIELD! GREASE FIELD! ON THE
WINGS OF WIND!* - sypnęły się słowa zaklęć ze strony aniołków
-
wybitnie ostrożny zestaw.. DARKNESS!** - mruknął emp osłaniając
oczy przed oślepiającymi światełkami które tuż przed nim wyczarował któryś z
aniołków. Po chwili w promieniu kilkudziesięciu metrów zapadła absolutna
ciemność - był to efekt jego zaklęcia.
- biorę latającego - syknął
Voldius - LEVITATION!
- cholera niech weźmie Empire'a
i jego fotofobię - zmarszczył się Wiktor. Ledwo widział własną różdżkę.
Jeśli miał jakieś nadzieje na zrealizowanie jakiejkolwiek taktyki podczas
walki to teraz mógł się z nimi pożegnać, w zaistniałym chaosie nic nie dało
się zrobić. Aśka która na początek wzbiła się na swoich skrzydłach wysoko w
powietrze walczyła z kimś ale z kim? Obaj Piotrkowie osłaniani purpurowymi
tarczami rzucili się gdzieś w lewo w krzaki, Pablo gdzieś w ogóle wyparował
mimo, że powinien być obok... "nie ma co, czas wziąść się do mokrej
roboty"
- SECOND VISION - mruknął i zaczął rozglądać się. W
oddali na lewo widać było jakieś cztery punkty, które jednak szybko się
oddalały, wymieniając między sobą świetliste smugi. Aśka była tam gdzie się
spodziewał, ale po prawej było coś za dużo osób i to za blisko..
-
MIZU NO RYU!!!** - nagły krzyk przeszył ciemność i Wiktor
poczół jak potężne uderzenie strumienia wody porywa go z ziemi i rzuca pare
metrów dalej. Nerwowo machnął różdżką:
- FROM SKY COMES LIGHT OF
JUDGEMENT! - ledwie widział snop światła który spadł z nieba na
przeciwnika. Powinien go porządnie przypiec...
- O żesz Ty
lightcaster'rze! - doszedł go krzyk - SHADOWS FROM THE HEART OF
ETERNAL DARKNESS! - Wiktor poczół dreszcz na plecach: nie znał tego
czaru. Chcąc się bronić, rzucił:
- SHIELD OF SUN! - i z ulgą
zobaczył jak na jego lewym przedramieniu materializuje się tarcza zbudowana
z promieni słonecznych. Już poczół się pewniej, wywinął różdżką
przygotowując kolejne zaklęcie, pewien, że żadne "cienie" nie będą
mogły mu zaszkodzić, gdy nagle poczół jak jakieś ręce chwytają go za kardło
i zaczynają dusić, drógie ciągną za ręce, trzecie podcinają nogi. Ułamek
sekundy później leżał na ziemi, a przed jego oczy znikąd wyskoczyła jakaś
upiorna, pomarszczona twarz o pustych oczodołach. Przez chwilkę nie
dochodził do zesztywniałego z zaskoczenia Wiktora żaden dźwięk... a potem
upiór wrzasnął przeraźliwie, chłopak odruchowo wrzasnął też...
Aśka
cichym westchnieniem powitała światło księżyca, kiedy wydostała się z pola
nieprzeniknionej ciemności. Tu, w powietrzu, przy świetle gwiazd, czuła się
znacznie swobodniej i pewniej niż tam, w chaosie i bezładzie na ziemi.
Jednak szmaragdowo zielony promień czaru, który przeszył powietrze tuz obok
niej, nie dał jej cieszyć się tą chwilą spokoju. Tuż obok w powietrze szybko
wznosił się Voldius, plecąc jakiś bardzo skomplikowany czar. "mam
moment na wcześniejszy atak!" - przeleciała błyskawiczna
myśl..
- AQUAMARINE LIGHTNING! - błyskawica wystrzeliła z
końca jej różdżki, odbiła się jednak tylko od niewidzialnej dotąd kuli
osłaniającej chłopaka.
- Cienko! Moja kolej! - odkrzyknął Voldius
i zatoczył różdżką w powietrzu ognistą obręcz - CIRCLET OF FIRE WILL BURN
ALL YOUR DESIRES! - obręcz pomknęła w kierunku dziewczyny,
rozszerzając się do szerokości kilku metrów
- FREEZING ARMOUR!
- błyskawicznie odparła dziewczyna, wiedząc na co się zanosi. Lodowa, pełna
zbroja zalśniła na niej. Tymczasem obręcz stanęła tak, aby mieć Joannę w
swoim środku i zaczęła pluć w nią ogniem raz po raz. Lodowy pancerz
wytrzymał pierwsze razy, ale po następnych zaczęły pojawiać się na nim
pęknięcia..
- Dobrze, bardzo dobrze.. - mruknął do siebie Emp -
Wiktor zaraz zemdleje, a jak nie to niech tylko skończę ten czar... - tu
zróbił jakiś wyjątkowo skomplikowany znak w powietrzu - Voldius jak widzę
bardzo ładnie daje popalić Aśce... eh, ja chciałem z nią walczyć ale
trudno... - kolejny znak został wstawiony. Czar był wyjątkowo długi,
należało napisać różdżką całe zdanie - Hafcik i Pikuś jak widzę bardzo
ładnie wymieniają się ogniem z Piotrkami... tylko gdzie u licha
jest
Prophet, czemu go nie widzę nigdzie... ani Pablo... dobra, teraz tylko
aktywować - chłopak napisał ostatni wyraz i stanął, wpatrując się w
ciemność, przez którą doskonale widział dzięki czarowi własnego pomysłu.
Cienie tymczasem systematycznie atakowały różnymi wizjami bezbronnego
Wiktora. Empire nie mógł nic zrobić, jeśli nie chciał zepsuć roboty
upiorów, czekał więc aż wkońcu pozbawią jego przeciwnika
przytomności.
- THOUSAND NEEDLES! - krzyknął Voldius i w
stronę jego przeciwniczki poszybowały setki igiełek. Ta w ostatnim momencie
wyczarowała przed nimi barierę, od której się odbiły, opędzała sie bowiem od
stada atakujących ją nietoperzy. Cały czas była w defensywie, chłopak nie
dawał jej wytchnienia ani na moment, powoli zaczynała już opadać z sił.
-
SKIN BURNER!! - kolejny promień poszybował w nią, zatrzymała
go zaklęciem przywołującym strumień wody. W tym momencie jednak Voldius
przygotował kolejny atak, chcąc fizycznie uderzyć dziewczynę telekinezą. Już
rzucała zaklęcie rozładowania energii.. gdy nagle poczóła rozrywający ból z
tyłu prawego ucha, kiedy jeden z nietoperzy wbił nią swe ostre jak igły
ząbki. Niedokończone zaklęcie rozproszyło się, ona zaś zwinęła się wpół pod
uderzeniem Voldiusa.
Ten uśmiechnął się, chwycił przeciwniczkę swoją
niewidzialną ręką i już chciał rzucić w ziemię, gdy nagle poczół, że po jego
nerwach rozchodzi się potężny impuls energii. Jęknął, zwijając się a za sobą
usłyszał krzyk Pabla:
- Trzymaj się Aśka!!
"O
cholera..." - zaklął w myślach Voldius.
Voldius,
wieś-mac'ku, ozwij siem na GyGy! =)
aa... a tu macie
przypisy:
* odpowiednio: tańczące światła, purpurowa tarcza Oswalda, pole
tłuszczu (jak ja tego czaru
niecierpię osobiście!), na
skrzydłach wiatru,
** jap. "wodny smok" - kto zgadnie skąd ten
czar zaczerpnąłem? =)
Yeah! Doczekalam sie XD Wszystko swietne i wspaniale gdyby nie
QUOTE |
poczół |
Podoba mi się bardzo i czekam na
kolejnego parta =P
[ej, czy tak wam przeszkadzają te błędy ortograficzne?
- -]
toteż błędy interpunkcyjne i
ortograficzne przyjmuję bez mruknięcia - ale starałem się podczas pisania
tego parta sprawdzać co poniektóre wyrazy w wordzie! zmusiłem się!
^^
Bogate słownictwo.mało błędów...podoba
mi się.
Oby tak dalej,Emp!!
QUOTE (Szara Wilczyca @ 06.07.2004 13:11) |
Bogate
słownictwo.mało błędów...podoba mi się. Oby tak dalej,Emp!! |
Emp, bez takich do mnie, oke? Chciałeś
konkrety to podałam, zaznaczając bardzo wyraźnie, że są subiektywne i że
możemy polemizowac. A Ty tylko, że się z nimi nie zgadzasz i bla bla bla.
Jeśli masz się czepiać to się czepiaj - podyskutujemy. Też nie jestem
polonistką, żeby się przy wszystkim upierać, ale nie lubie takich reakcji
jak Twoja - najpierw grzeczna prośba o dłuższą wypowiedź wyrażającą swoje
zdanie, a potem wrzask, że się nie zgadzasz, że nic nie będziesz zmieniał. A
czy ja Ci kazałam cokolwiek zmieniać?
QUOTE |
NIE będę skracał zdań, długie, rozbudowane i zakręcone są pisane z myślą o czytelnikach lubiących jak ja jak ich mózgownica nieco pracuje podczas czytania a nie tylko biernie śledzą tekst. |
QUOTE (voldius @ 06.07.2004 13:15) | ||
me sux ? |
QUOTE (Elvaralinde @ 06.07.2004 15:14) | ||||
No co ty, tez cie doceniamy. (chcialam napisac 'kochamy' ale zabrzmialoby to tak jak by wszyscy tu kochali Empa ='D) |
Alez nie ma za co, zawsze do uslug =D
QUOTE (Empire @ 03.07.2004 14:02) |
toteż błędy interpunkcyjne i ortograficzne przyjmuję bez mruknięcia - ale starałem się podczas pisania tego parta sprawdzać co poniektóre wyrazy w wordzie! zmusiłem się! ^^ |
Ja tylko zaznaczam , że przeczytałam
części tu zamieszczone =) Emp , czekam na sam_wiesz_co ;P .
Do
Voldiusa mam małą uwagę : więcej narracji !!! proszę
!!! opowiadanie nie może się składać praktycznie z samych
dialogów ^^"
Ech, Zanthiaczek mnie ubiegl, wiec moge
tylko po niej powtorzyc: przeczytalam i czekam na sam_wiesz_co, Emp =P
ale wiecie obie że ja nie będę SAM
tworzył sami-wiecie-czego? ŻE WY DWIE TEŻ BĘDZIECIE MUSIAŁY RUSZYĆ SWYMI
ŁBAMI TAK TROSZECZKĘ? =)))
a narazie... niech ja tylko odrobię
wszelkiego rodzaju zaległości...
A VOLDIUS TO BYŚ MOŻE RUSZYŁ ZADKIEM
I NAPISAŁ KOLEJNY PART!!! =P
I NA GG SIE
ODEZWAŁ!!!
TY TY TY!! TY OBCZAJACZU TECHNICZNEJ
ZAJAWKI!
Iskra - sorx... ja mam poprostu złe dni ostatnio
(dziewczyna mnie rzuciła, nie mam kasy na gitarę, jestem koszmarnie stary,
za półtora miecha znowu będę musiał oglądać wstrętną gębę pani KOLAŻ i
tak... troche tego jeszcze) i może czasami reaguję zbyt gwałtownie i bez
przemyślenia.
Zdań tak czy siak nie skrócę! =P Lubię
długie.
krcze, łeb mnie swędzi...
Ja mam ruszać moja piekna glowa?!
no dobra, może się zmuszę ...
Emp, jesli bedziesz tak pisac ciagle o tych zlych dniach, to ciagle takie beda.
moze dla odmiany tera wypisz jakies dobre rzeczy w Twym życiu.
ahoj
luz, przystosuje się do wymagań ^^
Emp, mam nadzieję, że się w Gdańsku spotkamy ;] a tak poza tym, pisałem do Ciebie, tylko żeś nie odpisał ;] ale luz, coś napiszę.
Z całym szacunkiem, Empire, ale nie tłumacz się obcym |znaczy mi d: | swoim życiem osobistym, nie negliżuj się. (Choć przyznam, że taka szczerość i prostoliniowość jest w pewien sposób ujmująca i urocza). Nie wypada (: |To tak jakby ja się tłumaczyła, że dre pyska na co drugą osobe bo mam ciote (;|
Nie zawsze to co się lubi jest dobre
Nu, ale ja już przestaje. Zostawiam Twoje długie zdania w spokoju i postaram się czepiać tylko tego co wiem, że na pewno jest błędne (:
Nie powiem, że czekam jak na szpilkach na kolejny part, ale miłoby było odstresować się czymś humorzastym (;
Pozdrawiam |powiedzmy|.
Dretwo pusto i samotno tutaj Empirze, zrob cos z tym. tak tak, do Ciebie mowie ! nie uciekaj! noo... czekaj...! przeciez Ci nic nie zrobie ;D!!!
ale ja mam XP w rozsypce i nic nie mogę zrobić na kompie...
Voldius - JA NIC NIE DOSTAŁEM NA GG! Nie doszło?!
Iskra - hmm... a tu Ci powiem tak: "nie wypada" = "jest zabronione przez ogólnie przyjęte przez społeczeństwo zasady" no nie? albo "ludzie uważają, że tak się nie robi".
a ja generalnie mam w b i t e w zasady, prawa i zwyczaje społeczeństwa i ogólnie ludzi bo 89% z nich jest idiotyczne i bezsensowne. Mam własne zasady i nimi się kieruję. [ej no bo niby dlaczego miałbym się oglądać na ludzi którzy wżerają na tony chipsów, słuchają Britnej i oglądają Big Bother'a?]
nyo! I jak będę uważał za stosowne to będę rzucał książką przez pół pokoju nyo! [ukłon w stronę Viski-chan nyo!] =P A sie wtedy wcurfiłem jak od dawna mi sie nie zdarzyło... =)))
a teraz jak to mawia Vash the Stampede: LOVE AND PEACE! (z tą jego japońską wymową "lav and pissu!" ; ) Oglądał ktoś Triguna? =P)
a na win98 nie mozesz?
Ty zginiesz smiercia tragiczna, jesli bedziesz rzucal ksiazkami nawet przez jedna czwarta pokoju jesli ja w nim bede!
narazasz mnie na stres i denerwujesz takim dziecinnym zachowaniem XD
hm, to pracuj nad tym xp =) do zobaczenia za dwa tygodnie ludziki.
wrócę z lsmu- napiszę.
zakładam że pytanie kiedy wrócisz nie ma sensu? eh-pah! giv do pata'h iz du! (nei ma to jak język klingoński =P)
Empire, to akurat jest kwestia
dyskusyjna. Tak się składa, że ludzie bardzo często się tłumaczą swoim
życiem osobistym, że inni MUSZĄ im wybaczyć, bo przeszli to i to. I nie
wmówisz mi, że tego nie zrozobiłeś. A gdzie nie-wzorowanie się na ogólnych
zasadach, hm? Poza tym, nie wiem czy zauważyłeś, ale Ty też jesteś
człowiekiem i choćbyś nie wiem jak bardzo chciał to nie uwolnisz się od
ludzkich odruchów. I jakkolwiek by to konwencjonalnie zabrzmiało - masz to w
genach. Więc bez udowadniania mi tutaj, że lejesz na zasady ustanowione
przez większoś. Zresztą zasad takich nikt nigdy nie zapisał, są (o ile w
ogóle są) umowne i równie dobrze może ich nie być. Więc jakiekolwiek
odstępstwa nie są żadną anomalię, a czasem zachowujesz się jakbyś taką
anomalią był.
QUOTE |
[ej no bo niby dlaczego miałbym się oglądać
na ludzi którzy wżerają na tony chipsów, słuchają Britnej i oglądają Big
Bother'a?] |
ej, ja nie twierdzę że MUSISZ mi
wybaczyć, ja sie poprostu usprawiedliwiam! =P
poprostu sam wolę kiedy
ktoś poda jakieś sensowne usprawiedliwienie a nie powie "bo
tak"
pozatym takich przywar akurat nie mamy zapisanych w genach,
wiesz? =P
tak samo jak "zasad ogólnie
przyjętych"
udowadniać nic Ci nie będę bo raz że wcale mi się
specjalnie do tego nei pali, dwa że i tak się nei da bo to czyny nie
deklaracje o nas świadczą
ja nie jestem anomalią, ja poprostu nie
jestem człowiekiem ; )) tak samo jak i parę znanych mi osób obrażam się i to
poważnie jak ktoś mnie zbluzga od rodzaju ludzkiego! hmm... więc w
zasadzie powinienem się na Ciebie teraz poważnie wkurzyć za "ale Ty też
jesteś człowiekiem"
no cóż, nie wiedziałaś co czynisz więc tym razem
wspaniałomyślnie Ci przebaczę =D znaj moją łaskę! ; D
a co do
ostatniego: nie, to należy odczytywać jako odpowiedź dla tych, którzy
chcieliby się spytać "a dlaczego nei chcesz się na nich
wzorować"
nyo! a teraz koniec bo Twój ostatni post
wydaje się być pisany w stanie conajmniej lekkiego podenerowowania a psucie
sobie wątroby o byle co jeszcze nikomu na zdrowie nei wyszło nyo! ( nyo
tak ale nie GEMMA! <- tak do Zanthii i wszystkich innych którzy chodź
przez 5 sekund widzieli totalnie dezintegrujące mózg anime (reklamę w
zasadzie) DiGi Charat XD )
Ha, nawet nie wiesz jakie inne przywary mogą w Tobie siedzieć.
Wiesz, a ja bym chętnie wysłuchała dlaczego akurat nazwanie Cię człowiekiem odbierasz jako obraze. Powiedzmy, że interesują mnie Twoje argumenty.
Ja poddenerwowana? To, że nie używam żadnej z emotionek "łagadzoących" nie znaczy od razu, że szarpie mną nerwica.
Di Gi Charat. No cóż.
A haa haa haa!
Iskra nie w genach moja droga, nie w
genach.
w genach możemy mieć zapisane słabsze lub silniejsze emocje,
możemy mieć zapisane niektóre cechy charakteru.. takie rzeczy...
ALE
NIE KONKRETNE ZACHOWANIA nyo!
Why? Because... I AM EMPIRE OF
BORG. PREPARE TO BE ASSIMILATED. RESISTANCE IS FUTILE. NEGOTATIONS ARE
IRRELEVANT. YOUR CULTURE WILL ADAPT TO SERVICE OURS. YOUR BIOLOGICAL AND
TECHNOLOGICAL DISTINCTIVNESS WILL BE ADDED TO OUR OWN. =P Eee... nic, to
tylko taki joke... jestem zakochany w Star Trek'u i czasami mi przez to
odbija ; ) Jak nie kumasz to się nie martw -> 95% społeczeństwa NIESTETY
nie czai... eh, nie wiedzą co tracą, Star Trek rlz!
Na serio
chcesz wiedzieć dlaczego?
To ozwij się na GG > nie będziemy tutaj
robić megaofftopic'a.
Całkiem niezły kawałek historii.
Tyle powiem.
QUOTE |
jap. "wodny smok" - kto zgadnie skąd ten czar zaczerpnąłem? =) |
Tymczasem w zupełnie innym miejscu...
Obraz nagle rozmył mu się i po chwili nic nie widział. Próbował otworzyć oczy, jednak próbują całymi zasobami swojej mocy, nie zdołałby tego zrobić. Słyszał mocne i szybkie walenie własnego serca. Poczuł na twarzy napływający ze wschodu lekki powiew powietrza, który był wywołany otworzeniem jakiś drzwi. Spróbował ponownie otworzyć oczy, ale one jakby były skleione lub zrośnięte, nie chciały drgnąć. Prawie nie czuł powiek, które dawały mu normalnie pewną swobodę. Nagle usłyszał głos, który pochodził, jakby z sufitu:
-Nie martw się, ja tu jestem przewodnikiem. Opuszczę Cię ze względu na kilka innych osób, oczeukjących mej wizyty. Kiedyś do ciebie wrócę. Musisz pomyśleć o czymś lżejszym, wtedy uda ci się zrobić wszystko normalnie.-powiedział męski gruby głos.
Poczynił to co przekazała mu postać. Pomyślał o dawno nie widzianym domu i przyjaciołach. Otworzył powoli powieki i spojrzał w górę. widział błękit niskiego sufitu. Podniósł się z łoża, które było jakby z liści paproci. Po prawej były niebieskie drzwi. Były malowane dość niedawno, chyba żeby wzmocnić wcześniejszą warstwę. Niemalowane byłyby brązowe, koloru dębu z którego zostały zrobione. Naprzeciw łóżka było okno. Chłopak niepewnie podszedł do niego i zobaczł całkiem ośnieżone góry. Sam był bardzo wysoko, wiele z nich widział, że są na niższym poziomie. Ciężko było mu spojrzeć na wprost, ponieważ niewysoki sufit, zmuszał go do sporego schylenia. Wysoki, dobrze zbudowany, o krótkich ciemnych włosach. Tak można było go opisać osobom postronnym. Jednak bardzo dużo osób znała go nazbyt dobrze.
Pozbierał papiery leżące koło łóżka i otworzył niesamowite drzwi. Nie pamiętał co robił wcześniejszego dnia. Ostatnią rzeczą, którą pamiętał był trening u profesora Samuizi. Jedna z najcięższych przepraw brawdziwego maga. W końcu niewielu trafiało do... Zaraz, zaraz. Gdzie on trafił. Sam już nie pamiętał, pamięta jedynie, że jest w ważnym miejscu.
Za drzwiami był długi korytarz z wieloma drzwiami, a każde były o innych kolorach. Wszystkie były wielokolorowe, tylko jego były w jakiś sposób 'wyjątkowe'. Poszedł prosto korytarzem pryglądając się końcowi korytarza, który wydawał się bardzo długi. W rzeczywistości był ciągnący się, ale jak tu można mówić o jakiejkolwiek rzeczywistości. Gdy doszedł do ostatniej klamki, zastanowił się, czy warto za nią pociągac. Szybko i 'bezboleśnie' zrobil to i już znalazł się na placu szkoleniowym. Dziś czekały go walki wręcz, u Największego Gwiazdora, Światowego Formatu. Zajęcia nie były bardzo wyczerpujące, więc dzisiejszy dzien powinien minąć mało wyczerpująco.
Sięgnął po swoją 'listewką' i włożył ją do ust. Szybkie trzy walki wygrane z Adeptami, były dobrą rozgrzewką przed walką z Mironami. Oni byli już na wyższym szczeblu wojennym niż Magowie. W dalszym ciągy byli niewykorzystującymi swą moc posłusznikami Władz Polskiej Magii. W innych krajach liczyli się o wiele bardziej niż tutaj. Dwie szybkie walki, które wygrał bez porblemów stały się obawą do nsatępnej. W następnej części będzie musiał się spotkać z o wiele cięższym przeciwnikiem. I tak było, pokonanie go, załejo mu piętnaście minut. Walka była zacięta i wyrównana, ciężko było z samego pojedynku wyciągnąć wynik. Jednak po trzecim ataku z boku, mironijczyk nie miał szans. Po dwóch następnych walkach, kończyły mu się zajęcia.
Po zajęciach poszedł na wspólną kolację i mógł podyskutować z kilkoma osobami. Jednak czas minął bardzo szybko i wszyscy musieli zmywać się do pokojów. On poszedł jako ostatni i czekał aż korytarz będzie pusty. W pokoju popatrzył jeszcze trochę na gwiazdy, ledwo widocznewśród śniegowych wichur. Stanał się zasnąć w kilka sekund, jednak jeszcze mu to za dobrze nie wychodziło. Zasnął...
Obraz nagle rozmył mu się i po chwili nic nie widział. Próbował otworzyć oczy, jednak próbują całymi zasobami swojej mocy, nie zdołałby tego zrobić. Słyszał mocne i szybkie walenie własnego serca. Poczuł na twarzy napływający ze wschodu lekki powiew powietrza, który był wywołany otworzeniem jakiś drzwi. Spróbował ponownie otworzyć oczy, ale one jakby były skleione lub zrośnięte, nie chciały drgnąć. Prawie nie czuł powiek, które dawały mu normalnie pewną swobodę. Nagle usłyszał głos, który pochodził, jakby z sufitu:
-Nie martw się, ja tu jestem przewodnikiem. Opuszczę Cię ze względu na kilka innych osób, oczeukjących mej wizyty. Kiedyś do ciebie wrócę. Musisz pomyśleć o czymś lżejszym, wtedy uda ci się zrobić wszystko normalnie.-powiedział męski gruby głos.
Voldius Tobie topicki się nie pomyliły?
już chyba wyjażnione =D no bo zapomniałem,
dementi mnie pospieszał =P
Voldius ale ja nadal nie widzę związku
tego partu z resztą opowiadania O_o"
emp, zauwaz ten subtelny
wstep:
QUOTE |
Tymczasem w zupełnie innym miejscu... |
no no , jak rozwinę to zobaczycie ;D fajne
będzie. to takie wprowadzenie do życia pewnego człowieka.
dobra Voldius, to Ty kontynuuj ten
wątek... ale ja się zajmuję podstawowym squadem =)
Hej dośc tego gadania...czekamy na kolejny
part
no, nie jest to może najleprzy z moich
partów ale...
Empire wstrzymał rękę i zmrużył oczy. gdzie jest
Prophet... . Rozejżał się uważnie w poszukiwaniu przyjaciela i nagle
zamarł. przegrał! niemożliwe! . Spojrzał znów w górę, gdzie
dwoje osobników dość energicznie wymieniało się czarami z trzecią.
-
zarąbiście - mruknął do siebie chłopak - no emp, szybka męska decyzja, co
robisz?
Popatrzył przez chwilę na tracącego już kontakt z
rzeczywistością Wiktora, potem na upleciony przez siebie czar, który nadal
lewitował przed nim w formie zapisanego zdania... po czym zatoczył wokół
znaków okrąg różdżką i wskazał na siebie. Znaki momentalnie przybliżyły się
i połączyły z jego aurą, która rozbłysła lekko.
- Mam nadzieję, że nie
zrobiłem właśnie jednego z największych errorów w swoim życiu... On the
wings of fire! - machnął różdżką, wyczarowując parę dwumetrowych,
ognistych skrzydeł, po czym wystartował w powietrze.
-
Lightning! - błyskawica wystrzeliła z różdżki Aski wycelowanej w
Voldiusa i rozbiła się o kulę go otaczającą.
- Co tak cienko? - odparł
chłopak i odpowiedział strumieniem płomieni, który dziewczyna ledwo
uniknęła. W tym momencie jednak poczuł, że coś rozbiło jego ochronną sferę.
Odwrócił się w stronę Pabla który właśnie przygotowywał następne zaklęcie i
znów plunął płomieniami z różdżki. Nagle zaczęło mu się robić zimno,
lodowato wręcz...
- Oh shit! Firenova! - rozchodzący się
pierścień płomieni rozdarł czar Aśki, która właśnie wzniosła się na wysokość
chłopaka i rzuciła w niego kulą ognia. Gwałtownie rzucił się w tył, chcąc
uniknąć czaru i z przerażeniem zauważył, że tym samym czarem zaatakował z
drógiej strony Pablo. Ułamek sekundy później zaklęcia zderzyły się a fala
uderzeniowa rzuciła Volda w dół.
- Shimata! - zaklął Empire
widząc obrót sprawy, zanurkował trochę i złapał kumpla w powietrzu.
-
Trzymasz się?
- Nooo... fuck, żeby oni sie bawili czarami mojej
specjalności to to jest już bezczelność. Dobra, puść mnie, już mogę lecieć
sam.
- To co, robimy wspólny atak?
- Yo! Nie ma bata. Czas to
kończyć.
Wystrzelili obaj do góry. Na nieszczęście dla siebie, Pablo
zauważył ich odrobinę za późno i zdążył zobaczyć tylko jak czarny strumień
negatywnej energii Empire'a i płomienie Voldiusa łączą się podczas lotu,
przebijają przez jego zaklęcia ochronne.. a potem następna rzecz jaką
pamiętał to swój pokój w Akademii.
Chłopacy powtórzyli atak, tym razem
na Aśkę, ta jednak miała odrobinę czasu więcej i zdążyła przygotować obronę.
Atak uderzył w złotą półkulę i rozpadł się na tysiące jednobarwnych
promieni. Voldius nie zdążył nawet zakląć, gdyż jeden z nich trafił go i
pozbawił przytomności.
- Shit! SHIT! - Emp obejrzał się za
spadającym kumplem i zrobił błąd. Coś wyszarpnęło mu różdżkę z ręki, która w
chwilę później wylądowała w ręce Aśki.
- Ha! No to Cie mam! -
krzyknęła triumfująco dziewczyna - Poddaj się!
Poddaj? NIE WALCZ?
PRZEGRAJ? Znowu?! Kolejny raz? Naprawdę taki słaby jesteś?! -
zapytała się jedna z części jego duszy.
Empire uspokój się i myśl! -
odezwał się inny głos
CZEKAJ! MYŚL! SPOKÓJ! CIERPLIWOŚĆ!
PO CO? PRZEGRASZ! INACZEJ! WALCZ! ZNISZCZ! ROZBIJ! ZMIEĆ
Z POWIERZCHNI ZIEMI PRZESZKODY NA TWOJEJ DRODZE!
Serce
przyspieszyło, krew zaczęła napływać mu do głowy aż czuł pulsowanie w
skroniach. Mięśnie twarzy zadrgały i spięły się, wykrzywiając ją w maskę na
której odmalowane było tylko jedno uczucie. I ułamek sekundy, kiedy Aśka
widziała jego twarz, kiedy leciał w jej stronę, wystarczył, żeby rozpoznać
tą emocję. Furię.
A potem uderzenie w mostek pozbawiło ją
przytomności.
- kuuźwaa... - jęknął cicho Emp
- aż tak
źle? - zapytał Voldius leżący nad nim, na górze piętrowego łóżka w ich
pokoju.
- cholernie...
- sam wypiłeś całego łiskacza... to teraz masz.
- chłopak zamknął książkę, którą przeglądał a którą wykradł z biblioteki
jego aktualnie cierpiący-na-dole kumpel. Wolumin był czarny i opatrzony
pieczęcią ksiąg dostępnych tylko z bardzo wysokim poziomem upoważnień.
Oczywiście Emp znał ją już prawie na pamięć.
- ale... ale w nim musiało
coś być... albo z nim być nie tak... coś...
- nie, poprostu to była cała
jedna butelka
- ale nawet po dziesięciu butelkach nie miałbym przed
oczami płonącej czachy...
- ee... Emp... w jaki sposób Ty Wiktora
pojechałeś?
- sposobem jaki na niego opracowaliśmy, duchami...
- to co
tam robiłeś tak długo? nie mów że zgodnie z planem..?!
- noo...
-
to gdzie On.. TO jest?
- nie aktywowałem czaru, wplotłem go w aurę bo
musiałem lecieć do Ciebie...
- o ja pierniczę.
- ja też...
- masz
jakiś pomysł co z tym zrobić?
- no raczej niekoniecznie...
Voldius
tylko spojrzał na książkę wykradzioną przez Empa i westchnął.
Tymczasem, jak na ironię, gdzieś, w jednej z wielu sal lekcyjnych
Krakowskiej Wyższej Akademii Nauk Tajemnych jeden z profesorów właśnie
wtłaczał po raz czterysta pięćdziesiąty ósmy do głowy pierwszakom, że czary
oparte o nekromancję, nieumarłych, duchy, zjawy, ciemność i negatywną
energię są niebezpieczne i nawet najpotężniejsi czarodziejowie podchodzą do
nich bardzo ostrożnie.
- ZWŁASZCZA - podkreślił jeszcze mocniej profesor
- do przywołań. Niech Was ręka boska broni bawić się w przywołania istot
istniejących dzięki negatywnej energii!!
{sprawdź
mi ktoś ortografię, proszę! Y_Y}
at last! w końcu czytłam szystko. błędów macie nieco, i interpunkcyjnych, i ortograficznych, i gramatycznych, każdego po trochu =P Moglibyście zadbać o estetykę swoich partów. obaj. to własnie brak odpowiedniej interpunkcji sprawia, że jest brzydko. ale mam nadzieję, że się poprawicie =) amkałntynonyt ^^
sorry, że dwa moje posty pod rząd, ale od tamtego juz troche czasu minęło. chciałam Wam (autorom) tylko przypomniec o istnieniu tego ficku. piszcie coś, ja naprawde chce to czytać. Voldius, podobno teraz Twoja kolej.
"chłopak zamknął książkę, którą przeglądał a którą wykradł z biblioteki jego aktualnie cierpiący-na-dole kumpel."
Wydaje mi się, że po przeglądał powinien być przecinek, ale mogę się mylić.
Nie zauważyłam innych błędów, ogólnie ortografia bardzo ci się poprawiła .
A opowiadanie jest super.
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)