Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Krzyk Sumienia, rzecz o śmierciożercy

Candy
post 23.06.2009 12:12
Post #1 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 1
Dołączył: 24.05.2009




Krzyk sumienia







Sen staje się śmiercią. Milczenie wybucha szlochem milczenia.
— Jan Paweł Krasnodębski



ROZDZIAŁ I



Spała. Pierwszy raz od wielu nocy. Co dzień martwiła się o tę jedną osobę. Nie mogła spać, jeść, żyć. Od rana do późnej nocy jak cień snuła się po pustym, wielkim domu. Nawet służba już dawno ją opuściła. Nie mogła znieść tego ciągłego napięcia i humorów młodej panny. Nagle drgnęła lekko i otworzyła oczy. Do jej uszu dotarła cicha, choć wyraźna muzyka.
Była piękna i spokojna.
Uniosła głowę, a jej czekoladowe włosy, rozłożone wcześniej na poduszce, delikatnie osunęły się na jej nagie ramiona.
Kiedy już oczy dziewczyny przyzwyczaiły się do wszechobecnego mroku, zsunęła stopy na ziemię. Nadal wsłuchiwała się w dźwięki cudownie brzmiącej muzyki.
Powoli, małymi krokami podeszła do lekko uchylonych drzwi sypialni.
Muzyka była coraz wyraźniejsza.
Zeszła po marmurowych schodach, powoli, jakby bała się, że za rogiem zobaczy coś strasznego. Z obawą otworzyła drzwi.
Melodia była już wyraźna. Choć rozglądała się bardzo długo, nie znalazła źródła dźwięku.

Gdzieś daleko, na pięknej polanie, równie za dnia jak i w nocy, stało dwóch postawnych mężczyzn. Na głowach mieli założone czarne kaptury, a ich ciała osłaniały ciężkie płaszcze.
Nie odzywali się do siebie. Mierzyli się tylko wzrokiem, jakby tym sposobem chcieli dowieść który jest silniejszy, lepszy.
Silnie wiejący wiatr miarowo poruszał gałęziami i liśćmi, które jeszcze zdołały się utrzymać.
Jeden z nich, nagle odszedł. Nie spojrzał za siebie.
Przeciwnik nadal stał w tym samym miejscu, zastanawiając się co mogło być przyczyną zachowania mężczyzny.

Na swojej skórze poczuła krople deszczu. Szła dalej w poszukiwaniu tej niezwykle pięknej muzyki. Była coraz wyraźniejsza, mimo zakłócającego ją deszczu. Bosymi stopami przemieszczała się po zimnym asfalcie. Nie zwracała na to uwagi. Wyglądała jakby śniła, jakby nigdy nie wyszła z łóżka. Nagle muzyka ucichła, a ona stanęła na środku ulicy. Ocknęła się z niezwykłego letargu. Poczuła dotyk na ramieniu. Był niezwykle ciepły, i delikatny. Przymknęła oczy z rozkoszy. Odwróciła się powoli i…

Ze snu wyrwało ją lekkie ukłucie. Gwałtownie otworzyła oczy i usiadła na łóżku. Dłonią przetarła swoją gładką twarz. Wreszcie zwróciła uwagę na ptaka, który „brutalnie” ją obudził. Uniosła brew i zaczęła odczepiać list znajdujący się przy nodze owej sowy.

Droga panno Lock,

Z przyjemnością zawiadamiamy, że stanowisko o jakie Pani zabiegała,
zostało Pani przydzielone. Oczekujemy Pani w poniedziałek o godzinie 7:00 na 3 piętrze Ministerstwa Magii.
Mamy nadzieję na owocną współpracę.

Minister Magii:
Korneliusz Knot


Bezwiednie opadła na łóżko. Powinna się cieszyć, właśnie dostała pracę, jednak coś ją niepokoiło. Ten sen. Powtarzał się co noc i nigdy nie zobaczyła twarzy osoby stojącej za nią. Westchnęła ciężko. Szybko wyskoczyła z łóżka. Podeszła do okna. Była piękna letnia pogoda. Otworzyła okno balkonowe, pozwalając wpaść świeżemu powietrzu do obszernego pokoju. Wciągnęła tlen do płuc uśmiechając się do siebie. Może ten dzień nie będzie taki zły? Już bez wyrazu zrezygnowania na twarzy, ruszyła do łazienki.

Nie miała żadnych planów na ten jakże uroczy dzień, toteż postanowiła posiedzieć w ogrodzie i przeczytać jakąś dobrą książkę. Dlatego szła teraz w stronę leżaka, z książką pod pachą i z zimnym napojem w dłoni. Ułożyła się wygodnie na siedzisku i relaksowała się, czerpiąc największą przyjemnością z promieni słonecznych muskających jej półnagie ciało.

Odłożyła na chwilę książkę, aby jeszcze przez chwilę poddać twarz ciepłu lipcowego słońca. Uśmiechnęła się do siebie. Nagle poczuła tępy ból w lewym przedramieniu. Zgięła się w pół; ból był nie do wytrzymania. Zdołała doczołgać się do tarasu. Gdy weszła do domu, ból ustąpił. Podeszła do szafy z lekkim westchnieniem. Nie cieszyło jej to tak jak dawniej, chociaż nadal było ekscytujące. Nie była całkiem okrutna czy zła, ale nie można jej też było nazwać wielkodusznym samarytaninem. Każdy myślał, że jeśli ukończyła szkołę w domu węża, jest wyzbyta uczuć i zupełnie nieludzka. Było w tym trochę prawdy, bowiem uczucia skutecznie w sobie tłumiła, niszczyła. Tak ją nauczono i się tego trzymała. Wyjęła z wcześniej wspomnianej szafy czarną pelerynę. Zwróciła uwagę na maskę znajdującą się nieopodal. Dziś nie będzie jej potrzebna. Zarzuciła pelerynę na ramiona i z cichym trzaśnięciem opuściła swoją rezydencję.

-Tak panie?- weszła do ciemnego pomieszczenia, kłaniając się nisko. Jak żaden z Jego sprzymierzeńców patrzyła Mu odważnie, w coś, co można nazwać oczami. Nie bała się Go, raczej podziwiała.
-Mam dla ciebie zadanie- powiedział poważnie Czarny Pan -A ty jako moja prawa ręka powinnaś sobie z tym poradzić.-dodał po chwili zastanowienia. Dłuższą chwilę nie odzywał się w ogóle, jakby myśląc czy dobrze zrobił, przywołując właśnie tę dziewczynę.-Zabijesz niewiernego. Dracona Mayfloy’a -resztę znajdziesz w liście.-powiedział na odchodne dając znak któremuś ze śmierciożerców, aby podał wspomniany list.
Początkowo dziewczyna była oszołomiona, lecz po chwili skinęła lekko głową i nadal w pokłonach opuściła miejsce spotkania.

Po korytarzach Ministerstwa Magii maszerowała piękna kobieta w służbowym ubraniu oraz czarną teczką. Był poniedziałek, a ona z każdą chwilą szła coraz szybciej. Nie chciała spóźnić się już pierwszego dnia. Wreszcie dotarła na 3. piętro. Stała pod pokojem numer 142 . Kiedy już miała pukać drzwi gwałtownie się otworzyły. Niczego nie spodziewająca się kobieta aż upadła pod ciężarem innej- tej wychodzącej z pokoju. Tamta wychodziła jakby w popłochu, z głębi gabinetu słychać było różnego rodzaju wyzwiska i krzyki. Uśmiechnęła się krzywo, patrząc wprost na swojego nowego szefa.
- Zapewne pani Elizabeth Lock? - zapytał lekko speszony pracodawca.-Przepraszam, czasem nie mogę się powstrzymać. - powiedział z niechęcią patrząc na kobietę wychodzącą z pomieszczenia. - Proszę wejść - dodał po chwili. Dziewczyna zgodnie z jego prośbą weszła do gabinetu i usiadła na jednym z krzeseł.
- Tak, witam - powitała mężczyznę z niezwykłą lekkością. Na jej twarzy malował się delikatny uśmiech. Nie dała po sobie poznać, że to co się wydarzyło parę chwil temu w jakiś sposób ją zdeprymowało.
-Eee… Proszę wypełnić parę formularzy, a później zaprowadzę panią do gabinetu, w którym będzie pani pracować. Myślę, że szczegóły ustalimy kiedy indziej, gdyż nie są one teraz potrzebne.- odparł jednym tchem. Elizabeth skinęła lekko głową. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Powoli wzięła do ręki pióro i zabrała się za wypełnianie dokumentów, które podtykał jej pod nos pan Williams. Rozwiązywała jakby test. Szybko i zręcznie wpisywała odpowiedzi. Uzupełnienie wszystkich kartek zajęło jej mnie więcej 15 minut. Po tym czasie spojrzała na pracodawcę , który jakby pogrążył się w lekkim letargu.
-Skończyłam- powiedziała głośno i wyraźnie, tym samym wyrywając szefa z otępienia. Ten niespokojnie poruszył się na krześle.
-To wszystko Elizabeth. Teraz proszę wyjdź przed pokój, ktoś zaprowadzi Cię do Twojego gabinetu. Była ślizgonka bez słowa wyszła z pomieszczenia. Tam czekał już na nią asystent pana Williams’a. Zmierzył ją wzrokiem i lubieżnie się uśmiechnął. Ona odpłaciła mu natomiast złośliwym uśmieszkiem. Chłopak dostrzegając owy uśmieszek nieco się speszył i słabym głosem polecił jej pójście za nim.

To był męczący dzień dla młodej kobiety. Niemal bez sił opadła na miękką kanapę znajdującą się w salonie. Wzięła do ręki list, który otrzymała od Czarnego Pana. Przeczytała go jeszcze raz. Argumenty w nim podane wcale jej nie dziwiły, a nawet się z nimi zgadzała. Uśmiechnęła się sarkastycznie. Zaczęła odzywać się w niej druga natura. Ta zła- pragnąca śmierci wszystkich dookoła, aby cieszyć się samotnością, którą kochała do granic możliwości. Inni nie zasługiwali, żeby żyć na tym świecie. Byli zbyt niewdzięczni. Nie doceniali tego co mają, tylko krążyli szukając punktu zaczepienia. Nagle wstąpiła w nią złość. Nie mogła znieść głupoty jaką posługiwał się ten świat. Tak, głupota, bo nic innego nim nie rządziło. Bezmyślność- słowo klucz. Zerwała się z kanapy, przeklinając na służbę, która ją opuściła. Zaczęła się zastanawiać, czy nie zatrudnić kogoś nowego, chociaż nie była pewna czy ktokolwiek z nią wytrzyma. Rękami podparła się na kuchennej szafce. Emocje opadły, a jej umysł zastąpiło coś innego, chodź bardzo podobnego do nienawiści i złości. A raczej było to powiązane z tymi uczuciami. Plan morderstwa, niejakiego Malfloy’a. Na razie nie wiedziała jak to zrobi. Miała dużo czasu, aby zaplanować to ze szczegółami. Sięgnęła po dzbanek z sokiem. Nalała sobie do szklanki. Stanęła naprzeciwko okna, oglądając zachód słońca. Zresztą piękny. Patrzyła, jak słońce znika za drzewami, tworzącymi las. Bardzo powoli, niespiesznie, jakby chciało przyciągnąć jak najwięcej gapiów po to, żeby zobaczyli jego piękno, żeby się nim zachwycali, żeby bali się zmroku, i aby je docenili. Bo co innego daje tyle radości co słońce, które jest na świecie od jego początku? Pomyślała, że ona jest właśnie takim słońcem. Wschodzącym i zachodzącym. Teraz ponownie wschodziła, aby zajść za jakiś czas. Westchnęła lekko. Gdyby człowiek mógł być tak piękny jak przyroda… Niestety jest to nierealne.

Kładła się spać z myślą, że jutrzejszy dzień, może okazać się łaskawszy. Zresztą, cokolwiek się mogło się zdarzyć, ona była zbyt zmęczona, aby dłużej o tym rozmyślać.

bet(?): ID

Ten post był edytowany przez Candy: 23.06.2009 19:57
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Annik Black
post 27.06.2009 22:38
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 64
Dołączył: 02.11.2005
Skąd: Wrocław

Płeć: Kobieta



Zaczyna się ciekawie smile.gif Mam nadzieję że niedługo nastąpi ciąg dalszy, bo póki co trudno mi cokolwiek ocenić biggrin.gif W każdym razie opowiadanie intryguje, ale zobaczymy co będzie później wink2.gif
Ann wink2.gif


--------------------
"There is no good and evil, there is only power... and those too weak to seek it."
"Died rather than betray your friends."
"Voldemort... is my past, present and future...

Nieruchomości - znam się na tym :)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 16.04.2024 11:19