Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

9 Strony « < 2 3 4 5 6 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Zmowa Dziewic, czyli, jak Ślizgoni z Gryfonkami...

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 42 ] ** [89.36%]
Gniot - wyrzucić [ 4 ] ** [8.51%]
Zakazane - zgłoś moderatorowi [ 1 ] ** [2.13%]
Suma głosów: 47
Goście nie mogą głosować 
Miyu Sora Yamano
post 10.05.2005 12:23
Post #76 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 02.05.2005
Skąd: Unin




Gdzie jest następna część? Na passionate dreams już przecież jest. Super opowiadanie, tylko nie wierze że Lucjusz M. byłby taki miły. Przecinek rządzi!


--------------------
"Więc kimże w koncu jesteś?
- Jam częścią tej siły,
która wiecznie zła pragnąc,
wiecznie czyni dobro"

J. W. Goethe "Faust"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Serena
post 10.05.2005 20:33
Post #77 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 24.11.2004
Skąd: KCN




Zajebiste ^^ Zabini - niezłe ciacho, a i Malfoya chciałoby się schrupać... Mmmm... Uwielbiam cię, Kit do spółki z Nag ^^
Czekam na dalszą część... Dawać to - szybko! Proszę, prosze, proszę...

Piszesz w bardzo lekkim ale zarazem przyjemnym stylu. Dobrze opisujesz sytuacje, a bohaterów jeszcze lepiej. Są tak palstyczni, jakby oglądało się film, a nie czytało ff.

Pozdrówka czarodziej.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Pottermenka
post 10.05.2005 21:27
Post #78 

Prefekt Naczelny


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 545
Dołączył: 03.07.2004
Skąd: Proxima Centauri

Płeć: Mężczyzna



Kolejnego rozdzialu wciaz nie ma. Zdaje sie ze to cos o Przecinku.

Nie pasuje mi Malfoy. Istota opozniona umyslowo. Brak blyskotliwosci w dzialaniu charakterystycznej dla opowiadaniadan D/Her.

Ten post był edytowany przez Pottermenka: 10.05.2005 21:29


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 11.05.2005 10:12
Post #79 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Malfy opóźniony w rozwoju?
Raczej nieco infantylny jak to nastolatek. Poza tym mam wrażenie, że Rowling przedstawia go czasem jako większego "debila", co nieco mnie deprymuje.
Na pewno nie jest tu pokazany jako opóźniony, to lekka przesada. Ale czy zawsze musi być taki cholernie elokwentny? tongue.gif


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Pottermenka
post 11.05.2005 18:36
Post #80 

Prefekt Naczelny


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 545
Dołączył: 03.07.2004
Skąd: Proxima Centauri

Płeć: Mężczyzna



Widzisz w tej elokwencji jest zaklety czar opowiadania - nieziemsko przystojny, zimny, wspanialy i inteligentny Malfoy + bardzo ladna Hermiona ; >

Powiem ci jedno - byloby fajnie gdybys do powyszszego wzorca Malfoy'a dodala Hermione jako : tajemnicza, bardzo ladna, zimna (oczywiscie wiadomo ze nie kiedy jest z Malfoy'em w lozku - to samo partner) i smiala Hermiona z zasadami.

; >


Ten post był edytowany przez Pottermenka: 11.05.2005 18:41


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Myśka
post 13.05.2005 13:10
Post #81 

nigeryjski chłopiec


Grupa: czysta krew..
Postów: 1196
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: podróżny busik the kooks

Płeć: Kobieta



ja błagam o zastąpienie odcinka z Przecinkiem czyms innym, bo wydaje mi się wyjątkowo wyjątkowo kiepski. szczerze mówiąc, nie znoszę go.


--------------------
she moved so easily all i could think of was sunlight
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Copiczek
post 15.05.2005 11:33
Post #82 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 23
Dołączył: 28.04.2005
Skąd: Sosnowiec




Czemu nie ma nowej części?? Na passionate dreams już jest mad.gif Przeczytałam, i mi się bardzo podoba biggrin.gif tongue.gif Ale pierwszy raz spotykam się z tym, że Lucek jest taki miły (szczególnie dla Hermy) huh.gif smile.gif blink.gif


--------------------
Ogółem nie lubie ludzi, myślę, że są głupi.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kate64100
post 20.05.2005 19:16
Post #83 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 23
Dołączył: 07.05.2005
Skąd: Kocioł numer KP, Piekło Wielkie, Podziemia




Cudownie że napisałaś, cudowne to co napisałaś, aż się wzruszyłam jak zobaczyłam tyle rządków literek, ułożonych w wyrazy, ułożone w zdania, ułożone w cudowny wytwór twej wyobraźni:cry:. Ja nie będe wypominać ci jakiś błędów ortograficznych, interpunkcyjnych czy stylistycznych, bo dla mnie nie ważne jest jak się pisze, tylko co się pisze, ale zanim w mej głowie zaświeci się neon z, wspomnianą chwile wcześniej jedną z moich głównych zasad, muszę tylko co pisze, bo zderzyłam się kiedyś z przypadkiem że ledwo co można było któryś wyraz zrozumieć. Ale poprostu co do "Zmowy dziewic", opowiadania twego autorstwa oraz, jak wspominałaś jakiś czasem temu, Nagini, nie mam żadnych zastrzeżeń, pomimo błędów...



PS. Jeśli ci to przeszkadza to wybacz że się rozpisałam


--------------------
Najgroźniejsi są ci którzy stoją z boku, ci których nigdy nie poznamy
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
corka_ciemnosci
post 20.05.2005 19:18
Post #84 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 42
Dołączył: 02.11.2004




Miałam okazję już to przeczytać, dlatego napisze tylko...
Przecinek wymiata biggrin.gif

A popędzac nie będę, bo wiem co to życie prywatne i moze się zagmatwać, a wtedy naprawdę nie jest łatwo. Ja cierpliwie będę czekała...

Przecinek cuuuudo. Jak będę miała psa, to tak go właśnie nazwę.
Pzdr,
CyCuś


--------------------
user posted image

Członkini (Naczelny psotnik)*- The Marauders - fanklubu Huncwotów

* designe by me :D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Galia
post 20.05.2005 20:13
Post #85 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 249
Dołączył: 28.05.2004
Skąd: *From the land of stars *




Świetnie biggrin.gif Zazwyczaj przeszkadza mi niekanoniczność bohaterów, ale przyznam, że w tym wypadku mało mnie to akurat rusza. Naprawdę się ubawiłam, odcinek pełen wyważonego humoru smile.gif Co do błędów znlazłam tylko jedną literówkę, więc chyba jest dobrze. Ppędzać nie będę, co nie zmienia faktu, że czekam na każdy odcinek z zaciekawieniem smile.gif

Pozdrawiam
Gall


--------------------
Jestem myślicielką niezależną, wolną poszukiwaczką oazy nieskrępowanych istnień. Przemierzam pustynie w poszukiwaniu sensu... Czy odważysz się pójść za mną?

Myśli, marzenia, złudzenia. Moje życie...

Nie można dostać czegoś, nie tracąc czegoś w zamian.
Żeby coś otrzymać musisz poświęcić coś o podobnej wartości.
To zasada równoważnej wymiany.
To prawda o świecie...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Serena
post 20.05.2005 22:36
Post #86 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 24.11.2004
Skąd: KCN




Super ^^ Bardzo fajnie przedstawiasz Lucjusza. Podoba mi się. Teraz wychodzi na to, że Malfoy junoor też posłuszny 'Szczotuni' będzie happy.gif Jaki ojeciec taki syn ^^
A Przecinek słodziasty jest ^^

Czekam na następnego parta, nie poganiam.

Pozdrawiam czarodziej.gif
^*^ Seren ^*^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
psychodeliczna
post 21.05.2005 09:46
Post #87 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 20.05.2005
Skąd: Olsztyn




Ciągła akcja [to się chwali].
Trochę za dużo przeklinania, to trochę razi. Jednak opowiadanie fajnie się czyta. I'm waiting for the next part.


--------------------
<get lost>
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Serena
post 21.05.2005 13:00
Post #88 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 24.11.2004
Skąd: KCN




Nie jest źle. Przekleństwa jakoś mnie nie rażą, dodają wg. mnie naturalności opowiadaniu. Np, taki Malfoy, chłopak, pali, lubi wypic, z dziewczynami balować i co ma mówić? 'O kurczątko biggrin.gif Jest dobrze. Mnie się podoba czarodziej.gif '
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Majka
post 05.06.2005 15:18
Post #89 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 70
Dołączył: 10.06.2004
Skąd: Finlandia (Lahti)




Czy mi siem wydaje czu tu ejst pominięty dość spory kawałek pobytu Virginii i Hermiony u dzikiego? bo na passionate dreams jest o wiele więcej smile.gif
opowiadanie jest super biggrin.gif mam nadzieje ze wkrotce bedąkolejne części, pozdrawiam i weny życzę smile.gif biggrin.gif:D

czekolada.gif zelka1.gif nutella.gif => same kalorie smile.gif na wene smile.gif


--------------------


***

Naprawdę myślałam, że miłość jest tylko w filmach. Dałam się nabrać.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Eva
post 06.06.2005 15:29
Post #90 

nocturnal


Grupa: czysta krew..
Postów: 5438
Dołączył: 10.04.2003
Skąd: Poznań, miasto doznań.

Płeć: Kobieta



Łojesuu, ale to nudne jest.

No przepraszam, ale nie zdolalam doczytac do konca. A jak ja nie moge doczytac, to juz cos jest nie tak. <moze mam zapalenie spojowek albo cos w ten desen>


--------------------
“You may be as vicious about me as you please. You will only do me justice."

deviantART
last.fm
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 09.06.2005 09:09
Post #91 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



QUOTE
Czy mi siem wydaje czu tu ejst pominięty dość spory kawałek pobytu Virginii i Hermiony u dzikiego? bo na passionate dreams jest o wiele więcej


Czy ja dobrze widzę?
Wkleiłam cały przedostatni rozdział a jest tylko druga połowa?
Bezsens całkowity.
Orzecież była całość.
Ciekawe który Admin zrobił taki kardylnalny błąd i wywalił pierwszą połową, albo stało się to przy przenoszeniu forum na inny adresik.
Okey, to ja wywalam tą połówkę i wklejam pod spodem cały rozdział "Przecinek i spółka"
Tak apropos kocham takie sytuacje, paiętam jak mi powywalało po pół opowiadania przy przenoszeniu dziurawego na inny serwer. Co za ubaw....
Dlatego zapraszam do ponownego czytania tegoż rozdziału:


Przecinek i spółka

Lucjusz pogładził łeb wspaniałego, czarnego dobermana. Było oczywistym, że zwierzak coś przeskrobał, bo miał minę winowajcy.
- No co, mały? - spytał mężczyzna. - Idziemy do pana? Stęskniłeś się, tak? Musisz pobyć z Draconem i jego przyjacielem w innym miejscu przez jakiś czas, bo ja i Nari jedziemy do rodzinki - Malfoy głaskał psa za uchem, a ten szczeknął radośnie. Przy dźwięku "Dracona" zamerdał ogonem i robił maślane oczy. Uwielbiał swojego prawowitego właściciela, którego widywał tak rzadko.
- PRZECINEK! DO NOGI!- Narcyza Malfoy wyglądała jak furia. Rzeczony Przecinek niemal wlazł ze strachu na kolana Lucjusza i pisnął wymownie.
- Kochanie - Lucjusz próbował ułagodzić sprawę, choć jeszcze nawet nie wiedział, co się stało - czyżby twój ulubieniec coś zrobił?
- Ten przebrzydły sierściuch pożarł moja sukienkę od Armaniego!
- No wiesz co, i tylko za to, że pokazał, co myśli o jakimś głupim mugolu, ty krzyczysz na to maleństwo.
- To nie żaden mugol tylko ARMANI!
- Przecież Armani to mugol – Lucjusz starał się załagodzić sytuację
- Ale genialny mugol – wysyczała Narcyza – Tak genialny, że wolę jego od projektantów ze świata czarodziejów, to chyba o czymś świadczy! – małżonka pana Malfoya miała w oczach żądzę mordu i wyraźnie miała zamiar tę żądzę zaspokoić na przerażonym i łagodnym jak baranek Przecinku, którego jedyną winą był szczenięcy pęd do niszczenia wszystkiego w zasięgu ciemnobrązowych, psich ślepi. W końcu skończył dopiero rok i miesiąc w dniu Gwiazdki, więc był jeszcze szczeniakiem.
- Sukienkę da się przecież naprawić... – już za chwilę Lucjusz żałował, że pozwolił sobie na taki nieprzemyślany dobór słów.
- Naprawić?! Naprawić?! Lucjuszu Malfoy ja wiem, że ty jesteś kompletnym ignorantem jeśli chodzi o to, co mam na sobie...
- Bo uważam , że o wiele lepiej wyglądasz bez niczego - Lucjusz próbował ratować sytuację, ale widząc minę swej małżonki przytulił mocniej psa i wcisnął się w fotel.
- Ty i ten kundel! Macie mi natychmiast zejść z oczu, bo pozabijam! – wrzasnęła subtelna, szczuplutka kobieta, głosem jak dzwon.
- Dobra, i tak wieczorem wybieramy się do kuzynki Miny i muszę odtransportować Przecinka do Snake Tower Zabinich, gdzie przebywa aktualnie Draco, w końcu to jego podopieczny – przy słowie „Przecinek” jego zazwyczaj chłodny głos zmiękł.
Draco otrzymał dobermana od rodziców w prezencie na poprzednie Święta Bożego Narodzenia. Wtedy psiak był czarną, strachliwą kulą futra z ciemnobrązowymi oczyma. Teraz się zmienił, poza jednym – nadal był strachliwy i był psem nad wyraz łagodnym, ponieważ chłopak traktował go z troską i miał dobre podejście do zwierząt, zaś gdy go nie było, Lucjusz przejmował główne obowiązki syna i okazało się, że także potrafi opiekować się odpowiedzialnie czworonogami.
Co prawda pod wielkim znakiem zapytania stało, kto tu się kim opiekował. To znaczy, kto tu był czyim panem. Gdy Lucjusz twierdził, że on, Przecinek reagował łagodnym szczęknięciem i bardzo wesołą psia mina pod tytułem : "Skoro tak twierdzisz, to nie będę cie złudzeń pozbawiał...". Jednakowoż obaj osobnicy płci brzydkiej, zarówno ten dwu- jak i ten czworonożny, nie próbowali zaprzeczyć, że rządzi nimi kobieta, i że jej słowa są święte.
- Wieczorem? – głos Narcyzy mógłby teraz być zbierany do literatek z alkoholem, gdzie na pewno uformowałby się w zgrabne kostki lodu. – Wieczorem, Lucjuszu Malfoy? – Brew kobiety podjechała do góry, a temperatura w salonie spadła o dziesięć stopni Celsjusza. W głuchej ciszy, która zapanowała po słowach szanownej małżonki szanownego Przewodniczącego Rady Nadzorczej dało się słyszeć cichutki pisk Przecinka, który starał się teraz upodobnić do kropki i stać jak najmniejszy. Lucjusz natomiast przełknął głośno ślinę.
- No, eee... –zaczął, ale nie dane było mu dokończyć.
- Teraz – jedno wymowne i krótkie słowo – Teraz i nie pokazuj mi się do dziewiątej wieczorem, drogi Małżonku – dodała Narcyza niebezpiecznie cicho.
Kiedy mężczyzna nie ruszył się ani o cal, kobieta podeszła kilka kroków bliżej.
- Raus! – rozkazała, wskazując palcem na drzwi i pan Malfoy pospiesznie wstał biorąc psa za gustowną obrożę umocowaną, z odpowiednią dozą luzu, na szyi zwierzęcia. Narcyza rzadko używała niemieckiego, a gdy to robiła lepiej było jej posłuchać.

***
- Zabini jesteś martwy! - taka deklaracja doleciała do uszu jedynego potomka rodu Zabinich niecałą sekundę przedtem, zanim śnieżna kula nie rozbiła się o jego roześmiane oblicze. Chwile później również rechoczący Malfoy Draco otrzymał dosyć sporą porcję białego specyfiku, którego część wpadła za puchowa kurtkę i zatrzymała się na jego szyi. Tak zarówno panna Weasley jak i Granger miały bardzo dobrego cela, co nie znaczyło, że same były suche.
Już od trzydziestu minut trwała wielka śnieżna bitwa bez użycia czarów, znaczy każdy walił w kogo tylko mógł.
- Broń sieeeeeeeeeeeeeeeee – Malfoy zamachnął się siarczyście na Hermionę ogromną kulą, którą ledwie trzymał w dłoni. Dziewczę wbiło zadziwiony wzrok w pocisk zbliżający się stanowczo zbyt szybko. Już miała się uchylić, gdy wyrósł przed nią ogromny , czarny mur, który okazał się być nikim innym, jak samym Lucjuszem Malfoyem, który z miejsca oberwał kulką przeznaczoną dla Granger. Oberwał nią dosyć boleśnie w osłonięty, na jego szczęście, futrzanym, czarnym kołnierzem, kark.
U boku mężczyzny stał pies – duży pies, który popiskiwał, ale Hermiona nie zauważała żadnego zwierzaka, bo obchodził ją jedynie jej własny szok.
- Auć – syknął Lucjusz.
- Aaaaaa! – wrzasnęła, przerażona zjawą, Hermiona.
- Mógłby pan, panie Malfoy, nie straszyć przyszłej synowej? O wnukach pan w ogóle nie pomyślał? - Blaise uśmiechnął się i ukłonił uprzejmie - Ach, i proszę wybaczyć nieokrzesanie Dracona, on nie chciał pana uderzyć... Czasami po prostu źle celuje. Witam pana i zapraszam do środka. Może zaparzyć kawy – był jedynym całkowicie opanowany w obliczu zaistniałej sytuacji. Jak zwykle. Draco posłał przyjacielowi kose spojrzenie i lekko się zarumienił.
- Za chwilę, Blaise – powiedział Lucjusz i otrzepał się ze śniegu. – Jaka przyszła synowa? – dodał. – I tak w ogóle, co to za jedna? I co tu robi Weasleyówna, która miała być, z tego co wiem od Arthura, u tej całej Granger na okres Świąt, hę?! – pan Malfoy wodził zadziwionym spojrzeniem od jednej do drugiej dziewczyny i wyglądał na zdezorientowanego.
Po jego słowach Ginny pobladła jak ściana i klapnęła na śnieg, przestała się nawet na chwilę bać dobermana, chociaż miała lekki uraz do dużych psów. Wiedziała jedno: jej ojciec dowie się, gdzie jest.
- Kaplica – wymamrotała, a Lucjusz patrzył na nią z głębokim zdziwieniem przez parę chwil
- No przecież jest razem z Granger, tyle że u mnie – pośpieszył z wyjaśnieniami i z uroczym uśmiechem na twarzy, Zabini. Jego mina wyrażała wcieloną niewinność. –
Lucjusz zbliżył się do Hermiony, która cofnęła się automatycznie i przełknęła głośno. Chciała się uprzejmie uśmiechnąć, ale wyszło jej coś na kształt smutnego i pełnego rezygnacji i strachu grymasu.
- Granger? Gdzie masz włosy? - Lucjusz uniósł do góry brew. - To jest niepraktyczne - orzekł i spojrzał na nią z lekkim niesmakiem. - Stanowczo doradzam zapuszczanie....
Hermiona poczerwieniała z oburzenia, nie wiedziała jak odpowiedzieć na coś takiego, a Lucjusz spojrzał zdziwiony na pozostałą trójkę, która wybuchła niepohamowanym śmiechem.
- Też jej to mówię tato... dokładnie to samo, ale ona nie chce mnie słuchać - mruknął Draco i niewinnie uśmiechnął się do ojca.
- Bardzo zabawne – Hermiona popatrzyła z wyrzutem na Virginię, która z powrotem zbladła, przypominając sobie własną, mało ciekawą sytuację. Ojciec jak ojciec, ale jeżeli dowie się matka....
- A u ciebie w rodzinie – syczała wściekle Granger patrząc ze złością na Dracona – to wszyscy tacy praktyczni?- uśmiechnęła się wyniośle i ruszyła w stronę domu. To znaczy chciała ruszyć, ale duży, piękny, czarny doberman stwierdził, że ona woli się z nim bawić i gdy zrobiła pierwszy krok z wesołym szczeknięciem skoczył przednimi łapami na jej ramiona, przewracając dziewczynę w miękki śnieg.
Ginny pisnęła, a Hermiona popatrzyła na psa ze złością, która przeszła jej w momencie, gdy została polizana gorącym jęzorem i usłyszała pisk przy uchu.
Przez chwile próbowała się uwolnić, ale duży czarny kudłaty pies leżący na niej zdecydowanie jej to utrudniał. W pewnym momencie poczuła jak czyje dłonie odsuwają dobermana i delikatnie podnoszą ja ze śniegu. Lucjusz Malfoy szybko otrzepał dziewczynę z białego puchu a następnie zwrócił się do swego syna.
- Przecinek się za tobą stęsknił. Powinieneś się wreszcie zająć swym maleństwem.
Cała trójka ze zdziwieniem spojrzała na Dracona, a Blaise widząc rumieniec na twarzy przyjaciela, szczerze się roześmiał.
- Przecinek! To bydlątko nazywa się Przecinek! Och, Draco, jakiś ty sentymentalny!- Blaise dosłownie rżał ze szczęścia. Draco posłał mu pełne wyrzutu spojrzenie i zarumienił się mocniej.
- Czego rechoczesz, głupku? – spytał ze złością. – Chodź, Przecinek! – pies podbiegł do swego pana i zaczął lizać go po wyciągniętych z rękawiczek dłoniach, które drapały czule jego uszy i łeb. – Dostałem go w zeszłym roku. Był malutki i wyglądał naprawdę jak przecinek. Jesteś głąbem, Zabini. Hermiona wpatrywała się w psa z zachwytem. Nie ulegało wątpliwości, że zwierzak jest łagodny, jeszcze bardzo młody, i skory do zabawy. Ginny zaś łypała na dobermana z niepokojem i nie wiedziała czego bać się bardziej: psa Dracona Malfoya, czy faktu, że na dziewięćdziesiąt dziewięć procent jej ojciec dowie się że nie była u Hermiony, a jeżeli ojciec to i matka, bo dobroduszny Arthur wcześniej, czy później się wygada.

Lucjusz Malfoy jeszcze raz obrzucił wszystkich zdziwionym spojrzeniem, wreszcie odezwał się spokojnym, no w miarę spokojnym, tonem.
- Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić, co tu się dzieje? Co tu robi Weasley, Granger, i co do diabła miała znaczyć ta uwaga o moich wnukach? Blaise uspokój się i odpowiedz! - Wujku, chyba nie sadzisz, że ja mogę ci coś powiedzieć na temat twoich wnuków? To pytanie powinieneś chyba skierować do Dracona i Hermiony – brunet zrobił niewinną, zdziwioną minę.
- Słuchaj, Blaise, nie pieprz mi tu bajeczek dla naiwnych. W końcu ty tu mieszkasz i w związku z tym, mam propozycję nie do odrzucenie. Idź, zrób mi kawę i przy kawie mi opowiedz, co tu robią Weasley i durnowato ścięta Granger –dziewczyna posłała mu spojrzenie niezbyt zadowolonego z życia bazyliszka. -Jak mi nie wyjaśnisz, zacznę być zły, a tego byś nie chciał – Lucjusz uśmiechnął się protekcjonalnie, a niezbyt przejęty jego słowami Blaise wzruszył ramionami i ruszył w kierunku domu.
- To chodź wujaszku na kawusię. Zresztą chodźcie wszyscy, będę dobrym gospodarzem i zrobię wam kawę... – rzucił za siebie – Co będziemy sobie tyłki odmrażali?
Zanim Hermiona ruszyła wraz ze wszystkimi, kopnęła jeszcze Bogu ducha winną zaspę śniegu, wyobrażając sobie, że to tyłek Lucjusza Malfoya.

****
Po niespełna pół godziny rozmowy przy pysznej kawie, Lucjusz cichym głosem podsumowywał to wszystko, co powiedzieli mu Blaise i Draco. Dziewczyny dla własnego bezpieczeństwa wolały się nie odzywać.
- Czyli mam uwierzyć, że wy postanowiliście zakopać topór wojenny pomiędzy domem węża i lwa, i chcieliście sprawdzić czy to się uda? Wiecie co? Myślę, że to... - Lucjusz efektownie zawiesił głos, obrzucił spojrzeniem wszystkich dookoła i powiedział – BZDURA... Takiej głupoty to ja jeszcze w życiu nie słyszałem.
- Dlaczego głupoty? Przecież to prawda ojcze. Po co mielibyśmy kłamać? – Draco uśmiechał się sztucznie, gdy to mówił i głośno przełknął ślinę. Blaise posłał przyjacielowi spojrzenie pod tytułem „lepiej zamilcz, głąbie” i sam przejął pałeczkę konwersacji. Ginny i Hermiona lekko odetchnęły.
- Wujku. Szanuję cię i cię lubię, powiedz mi po cholerę miałbym ci łgać? – Blaise wpatrywał się tak szczerym wzrokiem w Lucjusza, że Virginia szepnęła cicho do Hermiony.
- Nie może mu nie uwierzyć, nawet ja mu w tej chwili wierzę, zobacz na te ślepia -Granger szybko pokiwała głowa, licząc na cud, w który wierzyła Ginny.
- Wiesz, ja też miałem kiedyś naście lat – powiedział spokojnie pan Malfoy. – I może ze względu na szacunek, który podobno do mnie żywisz i przez szacunek do siebie samego, nie łżyj jak ten przysłowiowy pies... Przepraszam Przecinek – dodał ze skruchą i spojrzał w wierne brązowe psie oczy dobermana, który leżał nieopodal przyglądając się z zaciekawieniem wszystkim obecnym.
- Ależ wujku, ja...
- Blaise, a czy któryś z nauczyciel wie, co się tu dzieje? - Lucjusz spojrzał w niewinne oczy swego chrześniaka i uśmiechnął się serdecznie. - Może powinienem zapytać się o to Severusa, albo lepiej praworządnej i prawdomównej McGonagall? Albo nie, najlepiej będzie jak złoże wizytę rodzicom panny Weasley i panny Granger...
Cała czwórka zamarła z przerażenia, w życiu nie oczekiwali czegoś takiego.
Najbledsze była Ginny.
- Mama – wyszeptała z takim strachem, że Lucjusz spojrzał na nią, niemal ze współczuciem i z sympatią.
- Tak, pójdę do twojej mamy, Weasley – powiedział bardzo łagodnie, ciepłym i tkliwym głosem. – Twoja biedna mama nie wie nic, na temat nowych planów Dumledore’a mających, jak to szło, Blaise, wprowadzić cieplejsze stosunki między Ślizgonami i Gryfonami, tak? – Zabini tylko przymknął oczy i modlił się o to, by wujek Lucjusz okazał się wyrozumiałym człowiekiem. Już teraz wiedział, że za Chiny ludowe Malfoy mu nie uwierzy, zwłaszcza po wzruszającym tekście Weasleyówny „mama”.
- Pewnie stary Drops znowu coś, w tajemnicy przed rodzicami, wymyślił. Dziwi mnie tylko jedno, dlaczego twoja mama i twój tata myślą, że przebywasz u koleżanki ze szkoły, a nie u kolegi? To bardzo ciekawe Virginio Weasley, wręcz instygujące – Lucjusz mówił cicho, spokojnie i łagodnie, i krył rozbawienie, które ogarniało go coraz mocniej, w miarę jak rosła konsternacja i lekki przestrach na twarzach obecnych.
Virginia pisnęła coś bardzo cicho i niewyraźnie. Jej oczy zaszły mgłą, a usta zaczęły drżeć.
„Chryste, chyba Molly nie jest aż takim potworem?” – pomyślał pan Malfoy. – „Biedny Arthur” – przyszło mu po chwili do głowy. Po raz pierwszy zdał sobie sprawę, że jego ubogi i szurnięty na punkcie mugoli kolega z pracy, ma w domu dosyć podobną sytuację do sytuacji wpływowego arystokraty.
Ta myśl trochę pokrzepiła Lucjusza. Znaczyło to, ze nie tylko u niego w domu rządzi kobieta. Te satysfakcjonujące rozważania przerwał głos Dracona.
- Tato, nie zrobisz nam tego - Draco uśmiechnął się niewinnie do rodziciela a w tym samym momencie Blaise powiedział.
-Jak ty nic nie powiesz to my pomożemy ci znaleźć tego kto ukradł i rozbił twój samochód.
- O ile się nie mylę to mój rodzony syn, który był wtedy na niezłym rauszu, żeby nie powiedzieć zalany w trupa rozbił mój samochód, a ty pomogłeś mu zatrzeć ślady, tak żeby wyglądało to na kradzież – Lucjusz mówił cichutko i miał niesamowitą radochę z reakcji obu młodzieńców.
Blaise zarumienił się i coś bąknął.
„Cholera, skąd on to wie?” – pomyślał.
Draco zrobił się bledszy od Virginii, która znowu pisnęła, słysząc tragiczne nowin i Hermiona posłała jej smutny uśmiech.
- Ale skąd wiesz? – Malfoy junior miał w oczach wypisaną rozpacz.
- Dziecko, tłumaczę po raz kolejny. Też miałem siedemnaście lat, a co do tego samochodu... Mam swoje sposoby – mężczyzna pokiwał głową z politowaniem. - Zero odwagi cywilnej. Jeszcze w to dyrektora mieszacie. Nie wspomnę już o incydencie z samochodem, bo to nawet żałosne nie było. To było tragiczne. Głupie i tragiczne. Jak o tym myślę, to żal mnie za tyłek ściska. No i co? Powiedzcie mi, co? Co mam powiedzieć drugiego stycznia, Arthurowi w pracy, jak powie mi , co zwykł robić: dzień dobry Lucjuszu? Mam zmilczeć?
- Masz odpowiedzieć dzień dobry, wujku – grzecznie podpowiedział Zabini, a Hermiona i Virginia zaczęły obgryzać paznokcie ze zdenerwowania.
- Blaise, ja cię proszę, ty nie bądź impertynencki, a teraz grzecznie i bez żadnych kłamstw powiecie mi co się tu dzieje. I nie wy - tu Lucjusz spojrzał się uważnie na syna i chrześniaka - bo większych krętaczy nie widziałem, ale te dwie Gryfonki. W końcu Gryfoni są zawsze tacy praworządni i uczciwi - dodał z gryząca ironią. - No słucham panienki, która mnie oświeci.
- Bo Giny - Hermiona zaczęła bardzo niepewnie i przepraszająco popatrzyła się na przyjaciółkę - i Blaise są razem i ona boi się powiedzieć o tym rodzicom, zwłaszcza pani Weasley, a bardzo chcieli spędzić te święta razem na i ja... ja i Draco postanowiliśmy im pomóc.
- Właśnie - Blaise postanowił trzymać się wersji Hermiony - Gin boi się reakcji swej rodziny, a bardzo chcieliśmy być razem, dlatego nikomu nic nie mówiliśmy.
- Ach tak, a co w takim razie miałeś na myśli mówiąc, że nie powinienem tak straszyć swej synowej, która może mi urodzić potencjalne wnuki, mój ty Romeo od siedmiu boleści?
- To był żart – Blaise nawet się nie zająknął. – Dokuczam im, jakby wujek mnie nie znał – wzruszył ramionami.
- W to mógłbym uwierzyć, ale nie wierzę, że dwoje zagorzałych wrogów – patrz Granger i mój syn – pomaga tobie i Virginii, o co to, to nie! Nie rób ze mnie kretyna – pomimo rozbawienia, zaczynał odczuwać irytację bezczelnością Blaise’a. Nie mógł się jednak mocno złościć, bo w chłopaku było wiele naturalnego uroku i był szarmancki nawet wtedy, gdy kłamał.
- I nie mogę uwierzyć, że grzeczna, czytająca książki Grangerówna łga mi w żywe oczy, albo, że robi to mała Weasleyówna. Macie zły wpływ na wszystko do czego się dotkniecie, chłopaki.
- No dobrze - mruknął zirytowany Draco - chcesz znać prawdę, to ja poznasz.
Lucjusz spojrzał na syna uważnie, jeszcze nigdy nie widział by Draco był tak zdeterminowany.
- Nie tylko z powodu Ginny spędzamy ten czas razem, a to co Blaise mówił o twoich wnukach to wcale nie było takie dalekie od prawdy. Ja i Hermiona jesteśmy razem od roku i...
- Chwileczkę, Draco nie wciskaj mi tu ciemnoty, ty jesteś razem...
- To prawda, panie Malfoy. Ja i Draco jesteśmy razem, jak pan nie wierzy to niech pan zajrzy do pokoju Dracona. Są tam wszystkie moje rzeczy, a chyba nie sądzi pan, że ja, będąc Gryfonką, i w dodatku Prefektem Naczelnym, spałabym z kimś, gdybym go nie kochała.
Malfoy senior już miał uwierzyć w to, co usłyszał. Naprawdę bliski był tego, żeby dać nabić się w butelkę. Coś mu jednak tu zgrzytało i to bardzo, no i była jeszcze mina Ginny. Dziewczę wytrzeszczyło zabawnie swoje ciemno-czekoladowe, duże oczy i wbiło je z fascynacją w przyjaciółkę, a Lucjusz przecież nie był w ciemię bity.
- Granger, dziecino, nawet jeżeli twoje rzeczy są w sypialni mojego syna, w życiu nie uwierzę w te bajki, które mi opowiadacie. To po prostu łgarstwa na resortach jak mówi twój ojciec droga Virginio, powtarzając to za mugolami...
- Bujda na resorach się mówi – Blaise nie mógł nie poprawić "wujka", za co dostał spojrzenie pod tytułem „a ty, lepiej już milcz”.
- Nic już mi nie mówcie, nie chcę wiedzieć. Założę się, że w grę wchodzi hazard. Zawsze tak było jeśli chodzi o rywalizację między Gryffindorem i Slytherinem, a o co się zakładaliście, to wy już wiecie i niech tak zostanie. Ja nie będę za wami biegał z Veritaserum. Jesteście już dorośli. Natomiast lojalnie uprzedzam, nawet jeżeli nic nikomu nie powiem, to może kiedyś wyjść na światło dzienne, a wtedy maleńka Weasleyówna będzie miała ciężkie przejścia z dużą panią Weasley – Lucjusz westchnął i pokręcił głową z politowaniem.
- Nic nikomu nie powiem, bądźcie spokojni. Też robiłem różne dziwne rzeczy w młodości....
- Ojciec, jesteś git! – wrzasnął Draco radośnie, a Hermiona i Ginny odetchnęły lekko. – Napijemy się wódeczki?
- Kretyn - posypało się z czterech stron w stronę Malfoya juniora, który już zamierzał coś odpowiedzieć na swoja obronę, gdy nagle w drzwiach pokazał się Krzywołap i niewinnie miauknął.
Draco zbladł, Lucjusz powoli wciągnął powietrze, a Przecinek...
No cóż, Przecinek, jak przystało na prawdziwego rasowego dobermana, który jest bardzo groźnym psem i niczego się nie boi... spanikował.
Potężne psisko wskoczyło na fotel, który zajmował Blaise, wtuliło się w zaskoczonego chłopaka i zaczął trząść się i piszczeć.
Zabini nie wiedział przez chwilę , co się dzieje.
- Przecinek boi się kotów – Draco zarumienił się tak mocno, jakby ojciec stwierdził, że to on się tych kotów boi i podszedł do przyjaciela, który teraz niepewnie gładził dobermana po grzbiecie.
- A spróbuj się roześmiać, Blaise – warknął łypiąc na bruneta podejrzliwie. Zielonookiemu zaczęły niebezpiecznie drgać usta, na razie wolał jednak zachować powagę. Hermiona z czułością wpatrywała się w Przecinka, według niej był przesłodki
- Szczotka, zabierz pomarańczową potworę, psa mi stresuje – stwierdził spokojnie Draco i Hermionie przeszła czułość.
- Jaki pan, taki kram – syknęła. – Chodź Krzywuś, nie chcą cię tu – oznajmiła naburmuszonym tonem, wzięła zaciekawione reakcją psa zwierzę na ręce i wyszła z pokoju.
- Dlaczego szczotka? – zaciekawił się Lucjusz.
- Fryzura – lakonicznie odrzekł jego syn, odstresowując Przecinka głaskaniem.
- Te kobiety są naprawdę niepraktyczne - mruknął Malfoy senior, na co kobieta w postaci najmłodszej latorośli Weasleyów oburzyła się i wyszła z pokoju. Nie zamierzała przebywać z żadnym z tych przerośniętych plemników, które niepotrzebnym istnieniem zaśmiecały kontynent i zabierały innym potrzebny do życia tlen.
- Sami jesteście niepraktyczni - mruknęła przy wyjściu, ale na tyle głośno by ją usłyszeli.
- Dziki, weź ty zapanuj nad pchełeczką, bo niedługo ta praktyczna zacznie tobą rządzić - powiedział Draco, na co oburzony Blaise odpowiedział:
- Poniańcz pieska, Smoczusiu. Widać jaki pan taki kram, Grangerowa ma rację. Nie sądziłem, że jesteś aż tak strachliwy.
- Przymknij japę, Zabini – odparł poirytowany Draco. – Pies się boi kotów i co z tego? Taki ma charakter, od maleńkości się bał, kretynie!
Blaise wyglądał na obrażonego.
- Dajcie spokój, obaj – powiedział Lucjusz. – Lepiej pogadajmy jak mężczyźni, zanim pójdziemy z Draconem robić przystawki na kolację – głos Lucjusza zadrżał z podniecenia. W domu nie mógł zbliżać się do kuchni, bo był bardziej niebezpiecznym kucharzem od własnego syna. Narcyza zabroniła mu tego, gdy pewnego pięknego dnia omal nie zginął i rozwalił kuchnię w drobny mak. Biedny nie wiedział nawet jak do tego doszło. On tylko piekł ciasto.
Zabiniemu coś w zdaniu wypowiedzianym przez przyszywanego wuja bardzo nie pasowało, na razie jednak nad tym się nie zastanawiał.
- No wiesz, wujku – zaczął. – No, zakład jak zakład – wzruszył ramionami i udawał, że podziwia sufit.
- Taki, niewinny całkiem, zakładzik – Draco bardzo pomagał przyjacielowi w odkryciu jakichś ciekawych konstelacji na suficie rezydencji.
- Ha! Jak mój syn mówi niewinny, to wolę nie znać szczegółów – orzekł Malfoy senior i westchnął głęboko.
Obaj młodzieńcy spojrzeli najpierw na siebie, potem na Lucjusza i leciutko się uśmiechnęli, aż w końcu mężczyzna nie wytrzymał i szczerze się roześmiał.
- No, widzę, że z was prawdziwi Ślizgoni chłopaki, jak byłem w waszym wieku to też nie potrafiłem przepuścić stosownej okazji. Nie wnikam w szczegóły zakładu, wiem że pobudki wasze były ze wszech miar... szlachetne – tym razem śmiali się wszyscy trzej mężczyźni i reszta rozmowy o wszystkim i o niczym przebiegała w przyjaznej, wesołej atmosferze.

***
Pół godziny później Blaise Zabini zrozumiał, co mu nie pasowało wcześniej, gdy jego przyszywany wujek wspominał o gotowaniu. A raczej zobaczył to na własne oczy i uzmysłowił sobie jedno. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wpuszcza do swej kuchni nikogo, kto nosi nazwisko Malfoy i jest, lub wygląda, jak gorsza odmiana ludzkości, czyli mężczyzna ewentualnie jest zwierzęciem wychowanym w tej rodzinie.
Chłopak zastanawiał się tylko nad jednym, jak jego rodzice przyjmą wiadomość o tym, że ich nowo wyremontowana kuchnia będzie musiała przejść następny kapitalny remont.
Zabini już po kilku minutach przekonał się po kim Dracon odziedziczył talent destrukcyjny, jeśli chodzi o przygotowywanie posiłków. Tylko, ze młodemu Malfoyowi dało się coś jeszcze przetłumaczyć, a do Lucjusza w momencie gdy widział kuchnię, do której może wejść, a takich było już niewiele, nic nie docierało.
- Wujku - Blaise z nieśmiałym uśmiechem zwrócił się do Malfoya – po co ci ta linijka?
- Jak to po co, ryby trzeba pomierzyć - odpowiedział Lucjusz i podszedł do spoczywających w pokoju rybnych filetów.
- Owszem - Draco postanowił pomóc ojcu mierzyć i z radosną mina podskoczył do blatu , na którym Lucjusz starannie układał tusze rybne. Blaise patrzył na to z lekkim niepokojem.
- Zostaw nas, poradzimy sobie z rybami, dziewczęta i ty, możecie później upiec ciasto - Lucjusz był niebezpiecznie podekscytowany, Przecinek, który kręcił się przy rybach namiętnie także "skumał czaczę", a Blaise zaczynał odczuwać coraz większy niepokój.
-A może ja wam bym w czymś pomógł? - zapytał niepewnie, zastanawiając się w jaki sposób rodzice się mu odwdzięczą.
- Nie! - wykrzyknęli obaj Malfoyowie, a Przecinek zaszczekał oburzony.
Psinka tak samo, jak jego właściciele nie mógł uwierzyć, że ktoś może powątpiewać w ich umiejętności kulinarne.
Blaise z przerażeniem w swych zielonych oczętach patrzył, jak Lucjusz Malfoy zamiast polać kaczkę odrobiną wina wlewa na brytfankę cała butelkę alkoholu i z obłędem w oczach szukał następnej butelki.
- Wujku, a nie wydaje ci się, że już wystarczająco dużo...
- Nie! -krzyknął urażony Lucjusz nie mogąc zrozumieć, dlaczego ktoś nie wierzy w jego umiejętności.
- Naprawdę, alkoholu ma być tylko trochę, a ty wujku wlałeś całą butelkę. Nie raz piekłem kaczkę i wiem, że to troszkę za dużo – Blaise starał się jak najsprawniej załagodzić sprawę
- Oj, Blaise, nie panikuj. Kupiliśmy dużo wina – oznajmił radośnie Draco taszcząc kolejną butelkę. – Masz tato!
- O, nie! Bez przesady! Ja na to nie patrzę! – Blaise postanowił się wycofać. – Nie wiem, co zrobicie, ale możecie zrobić tylko tą kaczkę. Ryby zostawcie mi, a pieczenie ciasta dziewczynom. Będzie schrzaniona tylko jedna potrawa! – chłopak opuścił kuchnię, modląc się by jej nie zdemolowali.
- Raczej tylko jedna, będzie świetnie przyrządzona! – krzyknął za nim pełnym entuzjazmu głosem, Lucjusz.
- Tato on się nie zna na dobrej kuchni - powiedział Draco i uśmiechnął się do ojca, jednocześnie nie spuszczał wzroku z Przecinka, który udawał, że nie ma zamiaru dobrać się do świątecznej szynki.
- Nawet o tym nie myśl - mruknął chłopak i karcąco spojrzał się na psa.
- Przecież ja nic nie robię - "odpowiedział" Przecinek niewinnie machając ogonem.
- Ściemniacz – oznajmił Draco łypiąc na psa. Mimo, że Blaise zabronił im robić cokolwiek więcej, niż piec kaczkę, blondyn pokroił przyrządzoną już wcześniej przez Zabiniego świąteczną szynkę, chociaż akurat to potrafił zrobić doskonale. Teraz równe plastry pięknie pachnącego specyfiku czekały na polanie sosem stworzonym właśnie przez Blaise'a, który teraz został wstawiony na wolny ogień przez Malfoya juniora
- Idę po małą wódeczkę do kaczki, jeszcze nie pływa. A ty pilnuj psa, synu – oznajmił Lucjusz i powędrował w poszukiwaniu półlitrowej wódki
- Okey! – Draco wyciągał składniki do przyprawienia kaczki i łypał groźnie na Przecinaka, który siedział z absolutnie niewinną miną, nawet nie parząc na szynkę. Draco odwrócił się od niego tylko raz i tylko na sekundę, po to by zajrzeć do sosu, ale to wystarczyło.
Przecinek oparł się łapami o blat stołu chwycił soczysty kawałek mięsiwa i zamarł w tej pozycji gdyż jego ukochany właściciel, który pozwalał mu spać w łóżku i nie przeszkadzało mu to, że w środku nocy zostanie zrzucony na podłogę, bo pies się musi wygodnie przeciągnąć, odwrócił się w jego stronę.
Dwie pary oczu spotkały się.
- Przecinek, wypluj to - stanowczym głosem powiedział Draco.
- Nie - pies stanowczo pokręcił pyskiem i jeszcze mocniej zacisnął ostre zęby na mięsie.
- Nie oddasz plasterka? – wysyczał młodzieniec przez zaciśnięte zęby.
„Plasterek”, który ważył pewnie dobre trzydzieści deko, zadyndał w uścisku kłów przecinka na znak protestu.
- Nie oddasz? – powtórzył Draco i paskudnie się uśmiechnął, co na dobermanie nie zrobiło najmniejszego wrażenia.
- Dobry Przecinek – słodkim jak miód głosem powiedział Draco i przykucnął przy czworonożnym złodziejaszku. – Daj głos!
Pies jak to pies, uwielbiał popisywać się umiejętnościami nabytymi w trakcie tresury. Przecinek szczeknął radośnie i Draco spokojnie podniósł plaster szynki z podłogi.
Mina psa wyrażała skrajną rozpacz, zdziwienie i zażenowanie, że dał się tak perfidnie podejść. Pisnął z niezadowolenia położył łapy na podłodze i wsparł na nich łeb. Draco upojony triumfem, podszedł do zlewu i odkręcił wodę, by umyć mięso.
Przecinek, jak każda zdolna bestia, która uczy się na błędach, zgrabnie porwał kolejny plaster soczystej szynki i wybiegł z kuchni zanim Draco zdążył zareagować z głośnym „kur*wa mać” na ustach i odskoczyć od zlewu.
- Ty podły złodzieju! - Wykrzyknął Malfoy i ruszył w pogoni za psem. Nie pobiegł jednak daleko, gdyż już w progu zderzył się z Ginny, która nieśmiało zaglądała do kuchni.
- Mogę pomóc? - zapytała i uśmiechnęła się niewinnie.
Draco już miał na nią warknąć, ale przyszło mu na myśl, że przecież Ginny ma równie wspaniałe i właściwie podejście do kuchni, co on i jego ojciec, a wiadomo, że im więcej, tym weselej.
Gdyby był rozsądnym kucharzem, przyszłoby mu do głowy porzekadło „gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść”, ale nie grzeszył przecież rozsądkiem, gdy chodziło o gotowanie.
- Idź, dopraw sos do szynki i zajmij się kaczką: pokrój składniki do niej, a ja złapię tego wrednego złodzieja mięsa, Przecinka – powiedział na wdechu i pobiegł za psem. Virginia uśmiechnęła się promiennie i wzięła od niego umyty plaster.
- Nie bój nic – oznajmiła i poszła prosto do sosu. Wyciągnęła wszystkie przyprawy i niuchała każdą z nich, zanim dodała sporą szczyptę do garnuszka.

Przecinek uciekał z mięsem ile sił w nogach, ale pech chciał, że napotkał na swej drodze Lucjusza z butelką wódki w ręku. Zatrzymał się i zrobił błyskawiczny odwrót, ale Draco wpadł na niego z rozpostartymi dłońmi, krzycząc „aaa!!!!”. Rzucił się na czworonoga, który zgrabnie umknął bokiem i pędem pobiegł schodami na górne kondygnacje.
Ponieważ Draco wychynął z zakrętu, Lucjusz doznał szoku i wypuścił butelkę z ręki. Klnąc pod nosem wrócił po następną ("sprzątnie młodzież i nadzieja świata czarodziejów"). Nie przejął się i wziął kolejną półlitrówkę, z dwudziestu paru ustawionych na podłodze w rządku i wrócił do kuchni, gdzie w międzyczasie Ginny, która również stwierdziła, że kaczka ma za mało płynu postanowiła ją podtopić i wyciągnęła z lodówki butelkę czystego spirytusu, o której Draco zapomniał, a Lucjusz nie wiedział. Malfoy widząc, że najmłodsza z tych rudzielców z Nory potrafi coś sporządzić dał jej spokój i pozwolił asystować w kuchni.

W tym czasie Krzywołap wybrał się na przechadzkę po domu, jak wiadomo, kot ten miał swoje upodobania i wśród kociej rodziny był istnym dziwolągiem, Uwielbiał alkohol i widząc kałuże ulubionego trunku natychmiast się do niej dobrał, a następnie wzmocniwszy swa odwagę wybrał się na poszukiwanie tego wielkiego intruza, który szczeka. Jak postanowił, tak też zrobił.
Przecinek widząc zbliżające się niebezpieczeństwo w postaci KOTA rzucił się wraz z kawałkiem mięsa trzymanym dalej w pysku do następnej ucieczki i pobiegł do kuchni. Niewiele się namyślając skoczył na Lucjusza, ten będąc nieprzygotowanym poleciał do tyłu i potknął się o Ginny, która właśnie ściągnęła z gazu gąsty, gorący sos i nie była w stanie utrzymać ciężkiego garnka i cięższego Malfoya i tak wszyscy wylądowali na podłodze, a sos po części na każdym z nich i ścianach.
Większość sosu słynęła na podłogę, a nieco zdołało dopaść dłoni Lucjusza, który wrzasnął z bólu sakramentalne „kur*wa mać”. Przecinek, którego sos musnął po łapie dał wsteczny i pognał gazem z powrotem, oszalały ze strachu, podwójnie. Nie zapomniał ze sobą oczywiście zabrać plastra. Przerażony wpadł pod stół w salonie i tam dobrał się do szynki.
Najbardziej dostało się Ginny, która wylądowała obok Lucjusza i teraz darła się i wniebogłosy i płakała. Sos wylądował na jej dekolcie, brzuchu i udach, a gorący garnek potoczył się gdzieś pod ścianę.
- O cholera! – oświadczył Lucjusz, chwycił ze stołu różdżkę i szybo usunął sos z Virginii, która była w szoku.
Wrzaski panny Weasley sprowadziły pozostałą trójkę, która nieśmiało wsunęła do kuchni zaciekawione główki.
Blaise widząc, że Ginny leży na podłodze, z jej dużych oczu płyną strumyczki łez, a Lucjusz Malfoy stoi nad nią z wyciągnięta różdżką natychmiast podbiegł do dziewczyny, przytulił ja do siebie i zwrócił się ku wujowi.
- Co ty jej robisz?!
- Ale ja...ale pies...ale...sos...ja... - Lucjusz będąc zbyt zszokowany tym, co się przed chwila stało jąkał się bezskładnie i z rozpaczą w oczach popatrzył na płaczącą dziewczynę. Wreszcie nie mogąc znieść kobiecych łez wykrzyknął zdenerwowany.
- To wszystko wina Draco!
- Co ja?! Mnie tu nawet nie było! - chłopak spojrzał zdumiony na ojca, nie mogąc uwierzyć, że on śmie zwalać na niego swe winny.
- Ty! – Lucjusz się zapienił. – Żeś wypadł jak zmora z wrzaskiem i zbiłem butelkę, musiałem iść po drugą i jak przyniosłem, to wbiegła ta bestia, którą raczyłeś gonić i przewróciła mnie i Weasleyównę, która z gazu zdjęła właśnie sos!
- I gdzie tu moja wina?! Chyba Przecinka, który zwiał z mięsem! – Draco wyglądał na pokrzywdzonego, głos mu zadrżał z wściekłoś.
- No właśnie! A KTO PILNOWAŁ MIĘSA?! – triumfalnie dokończył Lucjusz
- Przestańcie natychmiast! – wrzasnął Blaise. – nie widzicie głąby, jak ona strasznie się oparzyła? A wy dywagujecie na temat tego kto jest winny, zamiast jej pomóc.
Ojciec i syn zamilkli skonsternowani, a Hermiona patrzyła zszokowana na swoją poparzoną, bezbronną przyjaciółkę.
Ginny nie miała siły już krzyczeć i tylko płakała cicho z bólu. Dekolt pokrył się pęcherzami i zapewne skóra na brzuchu i udach też. Trzeba było z niej szybko zdjąć ubranie i opatrzyć oparzenia.
Zabini wziął na ręce poszkodowana dziewczynę i szybko wyszedł z nią z kuchni, po drodze zwracając się do Hermiony, by przypilnował tych dwóch psycholi i za żadne skarby nie puszczała na górę.
Wszedł do swojej sypialni, delikatnie rozebrał dziewczynę i czule się nią zajął. Już po kilku minutach Giny była opatrzona i przytulała się do chłopaka, który już miał ją pocałować, gdy z dołu dał się słyszeć potężny odgłos wybuchu. Blais zbladł, i szepnął tylko jedno słowo.
- Kuchnia! – potem wybiegł i dopadł do rzeczonego obiektu swoich obaw.
Lucjusz i Draco byli umorusani, Hermiona miała przepraszającą minę, pod tytułem „nie mogłam nic poradzić”.
- JEZU! – to było jedno, co wstanie był powiedzieć Zabini.
Malfoy senior podrapał się po głowie i wzruszył ramionami.
- Za duża temperatura wymamrotał, no i może ten spirytus..
- Spirytus? – Blaise miał oczy wielkości galeonów. – Czysty spiryt? Pozabijam...
- Ale to nie nasza wina - tym razem ojciec i syn razem bronili swych cennych, chyba tylko dla nich, skórek. - To nie my.
- A niby kto?- zapytał wściekle Blaise i z mordercza miną zbliżył się do obu.
- Ginny! - wykrzyknęli obaj jak na komendę.
- Tak, jasne, zwalać na niewinna dziewczynę - zaczął krzyczeć Blaise gdy tuz za sobą usłyszał głosik niewinnej dziewczyny.
- O kaczuszka wybuchła... to chyba przez ten spirytus z lodówki...
- Że co? – spytał Zabini. – Chcesz powiedzieć, że jednak to ty dodałaś do kaczki, która już pływała w winie jeszcze pół litra spirytusu?
- Wydawało mi się, że ona jest taka... sucha – Virginia uśmiechnęła się nieśmiało.
- No właśnie, miała w sumie rację... – zaczął Draco, ale nie dokończył, bo zielonooki mieszkaniec rezydencji spiorunował go wzrokiem.
- Sucha - wysyczał Blaise. – Sucha, powiadasz – popatrzył z żądzą mordu na pannę Weasley. – A wiesz, co będzie teraz ze mną, gdy stary to ujrzy? Ja na pewno suchy nie zostanę – jego głos był bardzo niski i niebezpiecznie cichy. – Wpuściłem troje kucharzy od siedmiu boleści do kuchni i mam demolkę...
- Przecież to ona – Malfoy junior oskarżycielsko wysunął palec, w kierunku Ginny.
- Bo uwierzę, że ty byś nie wlał spirytusu do kaczki, gdybyś o nim wiedział i miał go pod ręką, Smoku – stwierdził Blaise z irytacją.
- No, nie mówimy, że spirytus był złym pomysłem – oświadczył Lucjusz. – Widocznie temperatura wyjściowa była za wysoka – dodał z miną znawcy.
- Nie wiem, który z was jest głupszy, wujku – oświadczył z żalem Zabini. – To ja odpowiem za zniszczenia, a ty Weasley zapłacisz mi za to!
Ginny zrobiła dzióbek z ust, bo poczuła jak wargi jej drżą, ale się nie odezwała. Nie dość że została dotkliwie poparzona, to chcieli jeszcze na nią zwalić całą winę, mimo że doskonale wiedzieli o spirytusie i to poparli, a Blaise oczywiście oskarżył ją.
- Co, zamierzasz ryczeć? – spytał Zabini.
- Nie, już się przyzwyczaiłam, że wszystko jest moją winą i za wszystko muszę przepraszać i płacić – poczuła się jeszcze gorzej, odwróciła się i wymaszerowała z kuchni. Wszyscy trzej mężczyźni mieli głupie miny, a Blaise chyba najgłupszą. Poniosło go z tym „płaceniem”. Doskonale sobie zdawał sprawę, że oni i tak, wcześniej czy później, dorwaliby spirytus.
- Świnie - powiedziała Hermiona i odwracając się na pięcie wymaszerowała z kuchni za Ginny.
- Chyba przesadziłem - mruknął Blaise.
- O, chwilę, przecież nic się nie stało.
- Smoku, albo się zamkniesz, albo to ty, zamiast swego ojca pokryjesz remont kuchni.
- Jak to ja - powiedział Lucjusz, niepomiernie zdziwiony - przecież ta kuchnia wcale źle nie wygląda, jaki remont?
- Wujku! Czy ty nie widzisz, że rozje*baliście cały piec?! - Blaise nie chciał podnosić głosu na Lucjusza, ale psychicznie nie wytrzymał. – Tego żadne zaklęcie dobrze nie naprawi. To piec magiczny, nie mugolski i kiedy się rozwalił, rozwaliły się wszystkie magiczne udogodnienia bo był przeze mnie i mojego ojca konstruowany ze zwykłego pieca!
Lucjusz patrzył na syna swojego przyjaciela z ukosa.
- I ja mam za to płacić? – spytał ze złośliwym uśmiechem. – Mówisz mi takie rzeczy, wiedząc, że wiem z kim spędzacie Sylwestra?
- Tak, bo wiem, że jesteś honorowy – odrzekł z powagą Zabini. - A po za tym, jakby się ciocia dowiedziała, co zrobiłeś z moja kuchnią...
- To by stwierdziła, że sam sobie jesteś winny, wpuszczając mnie do niej!
- Powiedziałbym, że sam mnie zmusiłeś i jak sadzisz, komu by uwierzyła?
Lucjusz spojrzał się na syna, następnie na chrześniaka i z dziwną mina wyciągnął książeczkę czekową.
- Nicponie – szepnął. – Wiecie, że i tak bym nie wygadał – dodał, wręczając czek do Gringotta, opiewający na sumę stu galeonów, Blaisowi, który się lekko zarumienił.
- Wujku, ja wiem, że jesteś w porządku, ale jeśli chodzi o gotowanie...
- W porządku, Blaise – Lucjusz uniósł dłonie w pokojowym geście. – Rozumiem. Ty i moja małżonka należycie do konserwatystów kuchennych, ale tacy ludzie jak ja, Draco, czy panna Weasley osiągnęliśmy wyższy stopień rozwoju kulinarnego. My wiemy, że bez ryzyka, w tym małych wybuchów, nie będzie postępów w sztuce kulinarnej
- Tak wujku, tak - mruknął Blaise i dla bezpieczeństwa wyprowadził obu Malfoyów z cennych resztek swej cennej kuchni.
Kiedy ulokował ich już w salonie udał się na poszukiwania dziewczyn z zamiarem przeproszenia jednej z nich. Nie wiedzieć czemu od razu skierował się do własnej sypialni i trafił w dziesiątkę gdyż właśnie tam znajdowali się Ginny, Hermiona i...Przecinek.


***
Z Przecinkiem było tak...
Uciekł pod stół w salonie, gdzie z silnie bijącym ze strachu sercem zabrał się za mięso. Gdy już spożył porwany z kuchni plaster i poczuł się pełny, postanowił zwiedzić rezydencję. Ruszył więc po schodach na górę, pilnie rozglądając się na boki, czy nie dojrzy jakiegoś KOTA. Na jego szczęście upojony wódeczką Krzywołap spał gdzieś w kącie, a Zimmy była na dworze.
W końcu dotarł do uchylonych drzwi sypialni gospodarza i ujrzał jak jedna z dwunożnych istot pochlipuje cicho a druga ją pociesza. Jako pies o wielkim sercu postanowił pomóc Hermionie w pocieszaniu Ginny i z przyjaznym piskiem zaczął ładować się dziewczynie na kolana, na co Virginia zareagowała krzykiem i strachem, a biedny Przecinek zamarł i przekrzywił łeb.
- No i dlaczego krzyczysz? - pytały jego brązowe ślepka wpatrzone w zapłakana dziewczynę. - Przecież ja ci nic nie zrobię.
Niestety do Ginny to psie przesłanie jakoś nie chciało dotrzeć.
Blaise, oceniając po męsku sytuacje, wyrzucił psa i delikatnie wyprosił Hermionę po czym usiadł koło Giny, niepewnie się uśmiechnął i powiedział.
- Jestem kretynem... wybacz mi.
Ginny popatrzyła na Blaise'a z wyrzutem.
- Bywasz kretynem, czasami... - powiedziała niepewnie i chłopak łagodnie się do niej uśmiechnął.
- Przepraszam - powtórzył i pocałował ją delikatnie. - Byłem zdenerwowany, przepraszam.
- Już dobrze - po chwili powiedziała Giny i uśmiechnęła się do Blaisa - A będę mogła...
- Nie!
- Ale ja nawet...
- Virginio, nie będziesz mogła wejść więcej do kuchni moich rodziców.
- Nawet wejść? - zdziwiła się dziewczyna. W jej oczach była niemal rozpacz.
- JA już nie zrobię nic źle - oznajmiła i spojrzała na niego z rozbrajającą szczerością. Blaise poczuł jak zaczyna mięknąć i westchnął
- No dobrze, będziesz mogła gotować z Hermioną, albo ze mną. Ale w żadnym wypadku nie z Draconem.
- Umowa stoi - Virginia rozpromieniła się, uściskała Blaisa i ucałowała go soczyście w policzek.
- Jesteś kochany.
- Powiedz to moim starym jak wrócą, może dzięki temu przeżyje.
- Oj, co się martwisz, przecież pomożemy ci sprzątać.
- Pchełeczko ty mi możesz pomóc w pozbyciu się stresu...seksualnego...
- A to jest coś takiego jak stres seksualny? A ja myślałam, że napięcie seksualne.
- O, jakaś ty mądra się zrobiła. Powiem inaczej... możesz mi pomóc pozbyć się stresu za pomocą seksu - Zabini wyszczerzył się radośnie, a Virginia posłała mu krzywy uśmiech.
- Tylko o jednym....
- Czy ja mówię, że teraz? Czy ja mówię, że dziś? Ja ci tylko tłumaczę, że jak już mi pomagasz, to właśnie tak, a nie majstrując w kuchni. - Dziś nie da rady - chłopak zrobił smutną minę. - Trzeba kolację przygotować, ale w nocy..
- W nocy, to ty będziesz padnięty, spity i pójdziesz spać - oznajmiła Ginny.
- Weasley, chciałem nieśmiało zauważyć, że w tym towarzystwie to ty masz najsłabsza główkę... może dlatego, że najmniejszą...
- Gbur - pisnęła Ginny i wybiegła z sypialni kierując swe kroki do salonu, gdzie przebywała reszta ekipy, a biedny chłopak nie zdążył nic odpowiedzieć, na coś tak niesprawiedliwego. On przecież nie był gburem tylko szczerym młodzieńcem.

****
Tymczasem w salonie Hermiona pilnowała wszystkich członków rodziny Malfoy <łącznie z psem> i zaśmiewała się z anegdotek Lucjusza. Ona się śmiała, a Draco z minuty na minutę robił się coraz bardziej czerwony. No bo kto z nas lubi słuchać o swym dzieciństwie, szczególnie gdy słucha się tego w towarzystwie kogoś, na kim człowiekowi w jakikolwiek sposób zależy.
"Stop" - pomyślał Draco Malfoy. - "Jak to zależy mi na Granger?"
Normalnie, zależy ci na Hermionie - usłużnie podpowiedział wewnętrzny głosik.
"Właśnie tak, lubię ją i mi się podoba, i nie pozwolę, żeby słuchała tych bzdur, takich ja ta, kiedy poszedłem nago do sąsiadów żeby...."
- Tato, NIE! - wrzasnął ze złością i zażenowaniem, a Lucjusz i Hermiona spojrzeli na niego z rozbawieniem.
- Tato, nawet się nie waż o tym wspominać! Przysięgam, że jeśli to zrobisz to...
- To co, synu? - Lucjusz z ciekawości przechylił głowę. Jeszcze nigdy nie widział swego syna tak... tak... no cóż tak zakochanego. Bo on, jako mężczyzna z wieloletnim doświadczeniem w sprawach miłosnych, potrafił rozpoznać te oczywiste oznaki.
- Będziesz złośliwą bestią -oświadczył buńczucznie Draco.
- Ej, nie zachowuj się jak małe dziecko - Hermiona wzruszyła ramionami. - Chcę się pośmiać.
Draco odczuł to jako zniewagę, zrobiło mu się wręcz przykro. Właśnie sobie uświadomił, że mu na niej zależy, a ona z rozpromienioną miną oznajmiła mu, że ma ochotę się z niego śmiać.
- Okey - oświadczył bardzo cicho - Tylko śmiejcie się ze mnie bez mojej obecności - oświadczył zimno i wyszedł trzaskając drzwiami.
Lucjusz już miał się podnieść i pójść za synem, gdy Hermiona szybko za nim wybiegła. Znalazła go siedzącego na schodach przed domem. Przytulał do siebie Przecinka. Chłopak nie zwracał uwagi na to, że jest zimno, a śnieg pada coraz mocniej, było mu przykro i uważał że ojciec go ośmieszył.
- Draco... ja wcale się z ciebie nie śmiałam.
Spojrzał na nią zimno i nie raczył odpowiedzieć. Nie widział dlaczego, ale zrobiło mu się cholernie przykro. Hermiona zdała sobie nagle sprawę, jak to wygląda z jego punktu widzenia. Kucnęła przy nim i odruchowo pogładziła go po policzku. Draco odsunął się i popatrzył na nią nieufnie.
- - Draco, ja naprawdę nie śmiałam się z ciebie, tylko z twoich przygód jako małego chłopca, to nie to samo. Nie chciałam ci sprawić przykrości.
- Jasne.... - w jego głosie był żal, ból i ogromne pokłady gorzkiej ironii.
Hermiona westchnęł przeciągle
- Draco, ale nie tylko ty masz na swoim koncie takie rzeczy - zaczęła go przekonywać - ja tez robiłam straszne głupstwa.
- Niby jakie?
- Obcięłam się na łyso - powiedziała patrząc się prosto w jego rozszerzone ze zdziwienia oczy.
- Co? – Draco zamrugał, był w ewidentnym szoku.
- No, po prostu obcięłam się na zero, gdy miałam dziesięć lat. Miałam taką ochotę - wzruszyła ramionami i zarumieniła się lekko. – Rodzice do dzisiaj wspominają to na wszystkich zjazdach rodzinnych i mają niezły ubaw.
- No, w sumie to się nie dziwię – Draco odzyskał pewność siebie i swoje złośliwe natchnienie. – Do dziś ci zostały niezdrowe zapędy z dzieciństwa, szczoteczko - spojrzał znacząco na jej fryzurę. Czyżbyś już w wieku dziesięciu lat była niepraktyczna? – na jego twarzypojawił się triumfalny uśmieszek.
- Nie nazwałabym tego w ten sposób – Hermiona lekko się zarumieniła. Wyglądała na urażoną. – Za to ty na pewno swoje jadowite poczucie humoru wyssałeś z mlekiem matki.
- To jest dziedziczne - pochwalił się Draco i długo się nie zastanawiając pocałował Hermionę w policzek.
Nim dziewczyna zdąrzyła w jakikolwiek sposób zareagowa,ć Przecinek, który w zachowaniu swego pana dostrzegł zrozumiałą tylko dla niego zachętę do zabawy rzucił się na Hermionę i zaczął ją lizać po twarzy.
- Malfoy, weź ty to ze mnie!
- Ale wiesz Herm.. to jest dosyć groźny pies i może mi krzywdę zrobić.
- Tak, bardzo groźny! Przecinek złaź - Hermiona nie mogła w żaden sposób pozbyć się ogromnego cielska, a Draco wcale nie zamierzał jej pomagać.
- Jesteś cała obśliniona - stwierdził radośnie.
- Kici, kici - syknęła z Hermiona i ze złośliwą satysfakcją obserwowała, jak Draco rumieni się po cebulki włosów, a jego wojowniczy Przecinek rozgląda się trwożnie dookoła w poszukiwaniu zagrożenia. W poszukiwaniu KOTA.
- To jest podłe. To jest, to jest...
- To jest typowo ślizgońska zagrywka, prawda Dracusiu? - powiedziała Hermiona i uśmiechnęła się złośliwie.
- Granger, czy ty chcesz typowo.. ślizgońskiej zagrywki? - powiedział Draco i ulepił śnieżną kule.
- Nie odważysz się, Malfoy!
- No to zobaczysz, Granger...
- Nic nie zobaczę, Mal.... - kula walnęła ją prosto w pierś - ...foy - dokończyła z niedowierzaniem patrząc na zadowolonego z siebie blondyna.
Wstała z zamiarem oddania Draconowi, ale Przecinek uznał rzucanie kulami za świetną zabawę i zachętę do harców, więc nie dane jej było zemścić się od ręki. Ciężkie cielsko dobermana wbiło ją w najbliższą zaspę, a pies poszczekiwał i piszczał z uciechy skacząc dookoła niej, liżąc, i nie dopuszczając do tego, by wstała, z radością wpychając ją przednimi łapami z powrotem w zaspę, gdy tylko uniosła się trochę na łokciach.
Draco długo się nie zastanawiając przyłączył się do swego strachliwego psa i zaczął nacierać Hermionę śniegiem. Dziewczyna próbowała się wyrwać dwóm napastnikom, ale była od nich dużo słabsza. Nagle usłyszała cichy krzyk Dracona i chłopak został od niej brutalnie oodciagniety. Z początku nie wiedziała co się dzieje, dopiero po chwili zauważyła, że nadeszła odsiecz. Lucjusz Malfoy, który od dłuższego czasu obserwował poczynania syna postanowił się trochę pobawić. I teraz to Draco, a nie Hermiona był nacierany śniegiem.
- Mordercy - krzyknął głośno, za co dostał następną kulka miedzy oczy.
- Potwory!
- Coś ci się blondasku nie podoba? - zapytała Hermiona i ze złośliwym, zupełnie nie gryfońskim uśmiechem, nasypała mu śniegu za kołnierz.
- Pożałujesz czarownico jedna...
- Jasne, synu, jas...
Lucjusz nie dokończył gdyż Ginny, która razem z Blaisem wyszła na dwór postanowiła pomóc biednemu Smokowi i rzuciła śniegiem w Lucjusza, po czym schowała się za Zabiniego. Biedny chłopak oberwał w odwecie i tak ponownie zaczęła się wielka walka na śnieżki, gdzie każdy był wrogiem każdego, a najlepiej bawił się Przecinek, gdyż żaden z kotów na śnieg przecież nie wyjdzie.
(Chyba....)

***


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 09.06.2005 09:12
Post #92 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



***
- Ale jaja – stwierdził przemoczony Draco, szybkim krokiem zmierzając do kominka, który obiecywał ciepło i suchość. Już się pochylał nad cudownym ogniem, kiedy czyjeś ogromne biodro posłało go na bok i Lucjusz Malfoy uwalił się na samym środku dywaniku z lisa. Ze złośliwym uśmiechem grzał dłonie przy kominku i łypał na naburmuszonego syna, który próbował się ogrzać chociaż w minimalnym stopniu.
- Wąż – stwierdził zimno Draco. – Jadowity okularnik – dodał, ale ten komplement nie zrobił na jego ojcu najmniejszego wrażenia.
Pan Malfoy wzruszył ramionami i ogrzewał się dalej.
- Ale dżentelmeni – oświadczył Blaise. – Dwie przemarznięte kobiety dygoczą z zimna, a oni kłócą się o miejsce przy ogniu. Zero wychowania...
Obaj mężczyźni natychmiast oderwali się od ciepłego ognia i zbliżyli do zmarzniętych niewiast. Spojrzeli się na siebie porozumiewawczo i zaciągnęli dziewczyny w stronę kominka. .
- A ty jesteś dżentelmenem na pokaz - powiedział jeszcze urażony Draco, spoglądając na przyjaciela.
- Nie mogę się zgodzić.... on jest taki w niewymuszony, naturalny i uroczy sposób, ty też tak potrafisz tylko ci się nie chce - oznajmiła Hermiona z dezaprobatą patrząc na Malfoya juniora i marszcząc nos. Ginny cichutko prychnęła.
- Ależ dla ciebie wszystko - powiedział Draco i otulił Hermionę ciepłym pledem, a następnie pobiegł do kuchni, szybko wrócił i podał jej filiżankę gorącej czekolady.
Lucjusz to samo zrobił dla Giny i obaj panowie uśmiechając się porozumiewawczo podali Blaise’owi pusty już dzbanek, a Draco ze słowami: „możesz pozmywać”, wypchnął go za pomocą ojca z pokoju.
- Słucham?! – Blaise nie posiadał się z oburzenie, zdziwienia i irytacji. – Możesz powtórzyć Smoku?
Czarnowłosy Ślizgon stał za progiem salonu i wpatrywał się z niedowierzaniem w przyjaciela
- Pozmywaj, Blaise, my zajmiemy się damami – spokojnie odparł ojciec Dracona i uśmiechnął się uroczo.
Wściekły Zabini poszedł do kuchni mamrocząc coś pod nosem o półinteligentach, pseudo-dżentelmenach i lalusiach.
- To było podłe - mruknęła Hermiona i z wyraźnym potępieniem w dużych oczach spojrzała na obu Malfoyów.
Za to Ginny zaczęła bić im brawo i nieśmiało zwróciła się do pana Malfoya.
- To już wiem, po kim Draco ma takie świetne pomysły. To było naprawdę genialne.
- Rzeczywiście świetne – z przekąsem oświadczyła Hermiona, a między jej brwiami pojawiła się zmarszczka świadcząca o silnej irytacji.
Virginia wzruszyła ramionami i wbiła czekoladowe ślepka w Dracona. Jej wzrok mówił „oj, powiedz coś, ona jest taka drętwa”, ale chłopakowi zrobił się głupio i tylko spuścił wzrok.
- Blaise czasami chrzani głupoty – oznajmił przemądrzałym tonem Lucjusz. – Trzeba go trochę rozruszać i tyle.
- Pozwoli pan, że nie będę komentować takiego sposobu rozruszania kogokolwiek, a na pewno nie kogoś, kto jako gospodarz stara się dogodzić wszystkim gościom – Hermiona zmarszczyła nosek i zrobiła urażoną minę.
Draco z mieszanymi uczuciami przyglądał się Hermionie, która odwróciła się do niego plecami i wpatrywała się w płomienie buzujące w kominku.
Cicho westchnął i z grobową mina ruszył do kuchni.

- No dobra, Blaise, ty myjesz, ja wycieram.
- A niby dlaczego tak się poświęcasz - powiedział Zabini nie patrząc na blondyna. Dalej był zły za jego wcześniejsze zachowanie.
- A niby dlaczego ty pozwoliłeś wiewiórze na wejście do kuchni... jakbym tobie nie pomógł, Hermi nie odzywałaby się do mnie przez kilka dni.
- A od kiedy to jest Hermi a nie szczota?
- A od kiedy to jest Gin. a nie wiewióra?
- No dobra ja już nic nie mówię...
- I tego się trzymaj, Dziki, właśnie tego...
- A ty, Smoku nie rób więcej mi takich akcji jak dziś, następnym razem nie będę miły i nie pójdę grzecznie wykonać twojego polecenia, a tak cię kopne w tyłek, że księżyc odwiedzisz - Blaise mówił cichym i umiarkowanie spokojnym głosem, co oznaczało, że mówił poważnie i Draco zarzucił wszelkie opcje polemizowania ze zdaniem zielonookiego bruneta.
- Okey, w porządku - powiedział tylko Malfoy junior i więcej żaden z nich się nie odezwał. Myli i polerowali naczynia z taką zaciętością, że wszystko lśniło i błyszczało.

Po niespełna pół godzinie do kuchni weszły dziewczyny wraz z panem Malfoyem.
- Może wam w czymś pomóc? - zapytała Hermiona, a w tej samej chwili Draco soczyście zaklął. Szklanka którą wycierał pękła mu w ręce i odłamki szkła wbiły się w miękkie ciało na dłoni.
Dziewczyna zaraz się przy nim znalazła i podprowadziła go do stołka. W jej oczach widać było prawdziwą troskę, a ku zdziwieniu wszystkich również Lucjusz pobladł i zaraz znalazł się przy synu. Bardzo niewiele osób wiedziało, że mężczyźni z rodu Malfoyów cierpią na hemofilię. Poza rodziną nie wiedział praktycznie nikt.
- Wszystko w porządku? - Lucjusz był niemal przerażony i Hermiona przez chwilę pomyślała, że jest niezłym histerykiem, ale kiedy zobaczyła jak obficie płynie krew z dosyć płytkiego draśnięcia na dłoni Dracona, zmarszczyła lekko brwi. Chłopak był blady i wyraźnie przestraszony, ale także zirytowany troską ojca.
- Pijesz ten eliksir od wujka Severusa, prawda? - spytał z niepokojem Lucjusz i zatamował krwawienie odpowiednim zaklęciem.
- Tak, piję! Nie traktuj mnie jak jakiegoś cholernego kaleki, ojcze! - odrzekł ze złością Malfoy junior.
- Uspokój się, Draco...
Hermiona, łebska kobieta, od razu domyśliła się o co chodzi i popatrzyła na Blaise'a. Była pewna, że jako przyjaciel Dracona powinien wiedzieć o jego chorobie, zwłaszcza, że Smoku mieszkał teraz pod jego dachem. Zabini miał jednak mocno zdziwioną i bardzo zakłopotaną minę. Zmarszczył brwi i wbił w obu blondynów pełne dezaprobaty spojrzenie.
- Nie mów tylko, że jesteś chory na hemofilię i nic mi o tym nie powiedziałaś - wysyczał ze złością, a Granger wolała się nie odzywać, bo Blaise zaczynał być wściekły. Ginny też wolała być cicho, chociaż nie do końca jej to wyszło i swym zwyczajem cichutko pisnęła.
Hermiona doskonale rozumiała Zabiniego. Gdyby coś złego stało się Draconowi, on nigdy by sobie tego nie wybaczył, tak samo jak ona nie wybaczyłaby sobie gdyby chodziło o Ginny.
- Przecież nic się nie stało! - warknął Malfoy junior, podczas gdy jego ojciec polewał płytkie skaleczenie Wywarem Krzepliwości, który nosił zawsze przy sobie.
- Tak, cholera jasna, teraz się nie stało! Ale mogłoby się stać w każdej chwili. Jesteś ostatnim głąbem, że mi nie powiedziałeś! Też wiem, co to duma i honor, ale wy Malfoyowie, to chyba z tym przesadzacie - Blaise z wściekłością rzucił ścierkę do zlewu i wyszedł z kuchni
- Cholera - warknął Draco i wyrwawszy się ojcu ruszył za przyjacielem. Znalazł go w siłowni jak niszczył bezbronny worek treningowy.
- Wyładowałeś się już?
- Spaduwa, za tobą są drzwi, bądź uprzejmy zamknąć je z drugiej strony...
- Przestań się zachowywać jak dzieciak pozbawiony ulubionej zabawki.
- O teraz mnie jeszcze obrażasz. Jak miło.
- Dziki..
- Wiesz co? Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, że mówimy sobie o wielu...
- Wstydziłem się - mruknął Draco tak cicho, że Blaise go nie usłyszał i dalej ciągnął swój monolog skarg i zażaleń.
- ...sprawach, o wszystkim i...
- WSTYDZIŁEM SIĘ! - tym razem Draco krzyknął tak głośno, że chyba było go słychać w całym domu.
Blaise nie przestał walić bez opamiętania worek , który niczemu nie zawinił i popatrzył uważnie na swojego przyjaciela. Draco był zarumieniony, zawstydzony i wyraźnie wściekły. Zabiniemu zrobiło się dziwnie i poczuł niemiły skurcz w okolicy żołądka, ale nie zamierzał ułatwiać niczego Draconowi. Uważał, że jego zachowanie było dziecinne i nieodpowiedzialne, wręcz głupie.
- Czego się wstydziłeś? - spytał urażony. - Myślisz , że co bym powiedział albo zrobił. Jestem, do cholery jasnej, twoim przyjacielem. Dlaczego mi nie powiedziałeś? A gdyby ci się coś stało? Wiesz jakbym się wtedy czuł? Już nigdy nic ci nie powiem, ani ci nie zaufam, bo jesteś nieuczciwy! - w głosie Blaise'a była gorycz i uraza. I wcale nie starał się zrozumieć motywów postępowania przyjaciela. Był obrażony.
- Chryste, Blaise - Draco popatrzył na bruneta ze złością i niedowierzaniem. Czuł się tak, jakby dostał od niego w twarz. - Jak możesz tak mówić? Nie masz pojęcia jak jest być chorym na hemofilię. Wszyscy, którzy o tym wiedzą, traktują cię jak kalekę. Jestem czarodziejem, więc mam cholerne szczęście, bo istnienie specjalny eliksir, który pity codziennie powoduje, że choroba jest mniej uciążliwa i redukuje w dużym stopniu możliwość wystąpienia śmiertelnego w skutkach krwawienia. Prawie nic mi nie grozi, muszę się tylko pilnować i poza eliksirem nosić przy sobie zawsze Wywar Krzepliwości. Wstydziłem się i nadal się wstydzę, czy to takie dziwne.? Ale skoro uważasz, że przez to nie jestem wart twojej przyjaźni, to trudno, przeboleję...
- Kretyn!
- Idiota!
- Tchórzofretka!
- A ty boisz się pająków!
- Wcale, że nie!
- Wcale, że tak!
- Jak dzieci, naprawdę zupełnie jak dzieci - powiedział Lucjusz, który już od kilku minut przyglądał się niezauważony, kłótni Draco i Blaise’a. - A teraz cisza i mnie słuchać. Blaise, zrozum ja i Draco jesteśmy chorzy od urodzenia, choroba jest po prostu częścią nas i z czasem o niej zapominamy. Nie mówimy o niej nie dlatego, że jesteśmy na to za dumni czy zbyt honorowi, ale dlatego, że po prostu uważamy to za coś normalnego.
- Normalnego? Jak można...
- No właśnie, ty nie możesz tego zrozumieć, a dla nas to bardzo proste, po prostu w rodzinie Malfoyów każdy mężczyzna jest na to chory i dla nas to nic specjalnego, należy tylko pamiętać o eliksirze.
Blaise westchnął, zdjął rękawice do ćwiczeni i podrapał się po łepetynie.
- No dobrze wujku, a jak ty byś się czuł, gdyby ci ktoś nie powiedział o tak ważnej rzeczy, co? Jak można się jednej strony wstydzić hemofilii, a z drugiej mówić, że tarkuje się ją normalnie. Chryste gdybyście to traktowali normalnie, to nasza rodzina, która jest z wami zaprzyjaźniona powinna o tym wiedzieć. To się, k...., zdecydujcie, czy uważacie to za normalne, czy wstydliwe!
- Uspokój się! – Lucjusz zaczynał być zły i Blaise trochę spokorniał, ale łypał z ukosa na przyszywanego wujka i swojego przyjaciela. – Normalnie – dodał już ciszej pan Malfoy. – To część nas i się do tego przyzwyczailiśmy, ale ponieważ ludzie reagują różnie, raczej nie garniemy się do mówienia o naszej chorobie. Zadowolony?
Blaise już miał powiedzieć, że wcale nie jest zadowolony, ale nagle zrobił się na twarzy czerwony jak burak i zawstydzony spuścił wzrok.
- Przepraszam - szepnął cicho. - Jednak rozumiem was lepiej niż myślicie.
Draco i Lucjusz spojrzeli na siebie zdziwieni. A temu o co teraz chodziło?
- Dopiero jak wujek zaczął mówić, że to część waszego życia, o której nie pamiętacie, a której się podświadomie wstydzicie to mnie trzepło. Też mam coś takiego.... Jestem alergikiem, ja... jestem uczulony na ugryzienia owadów.
- Ty glonojadzie głupi, sklątko skretyniała!! - zaczął wydzierać się Draco, przecież u nas są pszczoły, a co by było jakby jakaś ciebie ugryzła?!
- To widzisz jak ja się poczułem? Co by było gdyby ci się coś stało? Sam jesteś sklątka, Malfoy. A zresztą , co miałem mówić.... Mam bardzo dobry eliksir i maść na ukąszenia, mugolską, a poza tym, wybrechałbyś mnie, że się małej pszczółki boję. Myślisz, że to przyjemne... - Zabini był czerwony jak dojrzałe wiśnie i wbił wzrok w podłogę.
- A ja miałem narażać się na drwiny typu boi się małego skaleczenia, laluś, maminsynek.... To jest twoim zdaniem przyjemne, tak? - zaperzył się Draco i zarumienił nawet mocniej od Blaise'a. Był w stanie furii. Jak Zabini nie mógł mu powiedzieć o uczuleniu na jad owadów?! Nie mieściło się to w jego porośniętej białym włosem łepetynie.
Chłopcy znowu mieli zacząć się kłócić, gdy zza drzwi dobiegł do nich zduszony śmiech. Wszyscy trzej porozumieli się spojrzeniami i na znak dany przez Blaise’a Lucjusz otworzył drzwi. Do środka wpadły Ginny i Hermiona, które na widok trzech kpiący uśmiechów zarumieniły się natychmiast.
- Kurze ścierałyśmy! - wykrzyknęła Ginny a Hermiona jęknęła, nie wiadomo czy ze strachu czy nad głupota koleżanki
- Kurze... cholera. Chyba uszami z drzwi! - oznajmił wszem i wobec Draco.
- I co ryży pomiocie szatana? - syknął Blaise. - Bawi cię, że mam alergię? - zarumienił się przy tym jeszcze mocniej.
- Nie! - warknął "ryży pomiot szatana". - Bawi mnie za to twoja głupota i te durne teksty, które sobie rzucacie.
- Powinniście się wstydzić - powiedziała cicho Hermiona. - Przyjaciele są od tego, żeby sobie ufać. Obydwaj zachowaliście się nieodpowiedzialnie i po prostu głupio.
- Wy tego nie rozumiecie - krzyknęli obaj - to są męskie sprawy i tylko my, mężczyźni możemy to załatwić!
- Jaaasne, - powiedział Hermiona przeciągając litery - to my, głupie kobitki was zostawimy i pójdziemy...
- Sprzątać - powiedział Blaise uśmiechając się niewinnie.
- A swoją droga to ja bym cię chętnie zobaczył w stroju francuskiej pokojówki z miotełką do kurzu - dodał Draco i uśmiechnął się znacząco.
- Och ty... - Hermiona spiorunowała go wzrokiem i wyszła z sali trzaskając drzwiami. Tuz za nią biegła Giny.
- Miotełka do kurzu i francuska pokojówka w fartuszku. Zboczeniec - oznajmiła wściekle czerwona panna Granger, gdy już doszły z Ginny do kuchni.
Virginia wlepiła w nią czekoladowe oczy.
- Aha, słodkie! - powiedziała, a gdy Hermiona uniosła brwi i zrobiła raczej niezadowoloną minę, wzruszyła ramionami i swoim zwyczajem pisnęła, tym razem entuzjastycznie:
- Pieczemy ciasto! - po tych słowach starsza Gryfonka otrząsnęła się z własnych "zboczonych” myśli, bo właśnie przyszło jej do głowy, że chodzi w rzeczonym fartuszku (pod którym nic nie ma) po domu, ściera kurze, aż tu nagle Draco Malfoy zaczyna wsuwać dłoń pod tenże fartuszek....
- Co? - spytała zaskoczona Hermiona. - Nie pieczemy, ja piekę, a ty mi pomagasz, inaczej wyjdzie piękne ciasto - odwróciła się szybko przodem do piecyka i tyłem do Gin, żeby ta przypadkiem nie zauważyła jej wypieków. Granger bała się, że ma swoje kosmate myśli wypisane na czole.
Ale panna Weasley bardziej była zainteresowana własnymi fantazjami niż tym co robi jej przyjaciółka. Zastanawiała się co by było, gdyby zaczęła taką miotełka pieścić Blaise’a.

W tym samym czasie dwa młode, nabuzowane hormonami męskie ciała również zastanawiały się, za pomocą własnych mózgów, nad użyciem miotełek. Zastanawiały się tak mocno, że dopiero któreś z rzędu głośniejsze chrząknięcie Lucjusza przywołało je do porządku.
- Nie wiem o czym myśleliście i nie chcę wiedzieć, chociaż wasze maślane ślepia mówią same za siebie - powiedział spokojnie Lucjusz.
- Samce - dodał zgodnością, po krótkiej chwili, gdy obaj młodzieńcy zdążyli zamrugać i popatrzeć na niego przytomniej.
- Samce - powtórzył i potrząsnął głową w geście dezaprobaty, chociaż sam sobie zaczął wyobrażać prawie nagą Narcyzę w skąpym fartuszku i siebie dzierżącego miotełkę w dłoni. - Miotełki i francuskie pokojówki. Też coś - Lucjusz prychnął dla dodania powagi własnej wypowiedzi.

****
Kiedy po godzinie Hermiona kroiła dzieło sztuki kulinarnej, Lucjusz, Draco i Giny już się ślinili. Tylko Blaise jeszcze nie zszedł do kuchni. Przezorna dziewczyna, która domyśliła się, że jeżeli ten zaraz się nie zjawi nie dostanie nawet okruszyny posłała Ginny po niego. I tak Panna Weasley z niechęcią skierowała się do sali treningowej. Dzieliło ją od niej jakieś sześć, siedem kroków gdy nagle coś wielkiego, czarnego i kudłatego skoczyła na nią, i powaliło na ziemię. Dziewczyna zdołała tylko pisnąć, na nic więcej się nie odważyła. Była sparaliżowana ze strachu. Po chwili tuż nad sobą usłyszała zdecydowanie męski głos.
- Weasley, co jesteś w stanie zrobić żebym ściągnął z ciebie tego dużego dobermana?
- To nie jest śmieszne - wargi Ginny zaczęły drżeć. - On mnie może pogryźć.
- On jest łagodny - powiedział spokojnie Blaise i złożył ramiona na piersi. Obserwował, jak Przecinek namiętnie próbuje wylizać twarz Virginii, która mu to uniemożliwia zasłaniając się rękami. - Ale mogę go zabrać, jeżeli powiesz, co jesteś w stanie zrobić w zamian.
Irracjonalny lęk dziewczyny był silniejszy od niej, i chociaż wewnętrznie czuła, że pies jej krzywdy nie zrobi, powiedziała szybciutko.
- Wszystko Zabini, tylko zabierz to czarne bydlę!
- Przysięgasz na honor Gryfona?
- Tak! Tylko weź go ze mnie
- Przecinek, zjeżdżaj - powiedział Blaise i pomógł ponieść się dziewczynie z podłogi.
- Więc mówisz, że zrobisz wszystko... przekonamy się w nocy....
Virginia posłała mu przeciągłe i wymowne spojrzenie.
- Wiedziałam, że to wykorzystasz. Cały Ślizgon - oznajmiła z jadowitym uśmiechem, a Blaise wzruszył ramionami i zrobił niewinną minkę.
- Skoro chcesz żebym był wredny i wykorzystał sytuację....
- No właśnie to zrobiłeś, do cholery jasnej! A teraz idź żreć świeże ciasto i aby cię brzuch rozbolał!- Ginny zaperzyła się i mocarnie się nadęła ze świętego oburzenia.
- Ależ rudeńko moja, nie masz pojęcia czego zapragnę.... Nie chcę wygrać tego zakładu nieuczciwie.... A od świeżego ciasta zawsze boli mnie brzuch, ale ma to w nosie - powiedział bardzo spokojnie i udał się do kuchni.

***
Lucjusz Malfoy zabawił jeszcze dwie godziny w dworze Zabinich i teleportował się do własnej rezydencji. Ku niezadowoleniu słodkiej, rudowłosej osóbki, nie wziął ze sobą pewnego czworonoga, który chyba za specjalną namową Blaise’a, najbardziej garnął się do Ginny.
- Kota nie ma, myszy harcują - powiedział nagle Draco i zmysłowo uśmiechnął się do zdziwionej Hermiony. - Szszszczoteczko, a masz ochotę może na małe sprzątanie?
- Pocałuj mnie w tyłek - odrzekła kurtuazyjnie Hermiona - i sam sobie sprzątaj.
- Jemu chodziło chyba o coś innego... O zabawę z miotełką, szczota - uświadomił ją z uroczym uśmiechem Blaise.
- Nie mamy co robić, tylko zamiast obchodzić Sylwestra ,uprawiać jakiejś perwersje z miotełkami - oznajmiła ze złością Ginny, która nadal była obrażona.
- Ty lepiej uczesz tą miotłę, co ją masz na głowie - skomentował tekst rudej, Zabini i Ginny zapłonęła rumieńcem i oburzeniem. Umyła niedawno włosy i jeszcze były splątane i nie rozczesane.
Odczep się od mojej fryzury patafianie - warknęła Ginny i pobiegła do sypialni.
- No, co ja takiego powiedziałam ?- mruknął Blaise i razem z Draconem wzięli się za rozstawianie alkoholi. Ten wieczór zapowiadał się baaaardzo dobrze, a oni planowali wiele atrakcji na noc. I to nie koniecznie wspólnych atrakcji. I niekoniecznie takich, które miały wypalić. W końcu napojów alkoholowych było w brud, a oni nie byli abstynentami...


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
psychodeliczna
post 12.06.2005 00:10
Post #93 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 20.05.2005
Skąd: Olsztyn




Trudno mi powstrzymać się od rzucenia niezbyt inteligentnego tekstu w stylu "Łee, gdzie następny part?"
Dziewczyny, szczerze umieram z ciekawości.


--------------------
<get lost>
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tharna
post 12.06.2005 10:10
Post #94 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 06.06.2005
Skąd: Podświadomość




Ja również tongue.gif

Moja drukarka zatrzymała sie z braku tuszu, no a teraz czeka juz na kolejne części ^^
To jest świetne happy.gif


--------------------
Uczeń Alchemika
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kolesia
post 14.06.2005 16:55
Post #95 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 3
Dołączył: 13.06.2005
Skąd: ZSTR




to nijest świetne tylko boskie. dawaj next parta


--------------------
"... Pióro moje wbije się jak szpon w biel papieru i papier jęknie. Potem czarna, atramentowa krew długimi sznureczkami liter popłynie z zapiekłej rany"

darkmanka@wp.pl
z obrazkiem nie przesada?
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Dorcas Ann Potter
post 14.06.2005 20:12
Post #96 

Ścigający


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 309
Dołączył: 14.06.2005




Bardzo wciągające opowiadanie. Jedno z waszych najlepszych ;]

Ten post był edytowany przez Dorcas Ann Potter: 14.11.2005 00:15
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
yasmin
post 21.06.2005 18:25
Post #97 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 12
Dołączył: 20.06.2005




Gasz... Ten fik jest prześmieszny. Bardzo lubię czytać perypetie DM i HG. Ty pprzepięknie ujełaś też charakter H i Z. Uwielbiam czytać to co piszesz biggrin.gif ( zwłaszcza IBIATCL). Czekam na next part!!!



--------------------
Hold on, if you feel like letting go
Hold on, it gets better than you know
Don't stop looking you're one step closer
Don't stop searching it's not over
Hold on

Good Charlotte - Hold on



Rowling gratulujemy Draco Malfoy'a
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Majka
post 23.06.2005 22:38
Post #98 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 70
Dołączył: 10.06.2004
Skąd: Finlandia (Lahti)




QUOTE
Trudno mi powstrzymać się od rzucenia niezbyt inteligentnego tekstu w stylu "Łee, gdzie następny part?"
Dziewczyny, szczerze umieram z ciekawości.




QUOTE


Moja drukarka zatrzymała sie z braku tuszu, no a teraz czeka juz na kolejne części ^^



QUOTE
to nijest świetne tylko boskie. dawaj next parta


QUOTE
To jest cudne!!!! Odnoszę wrażenie, że lepszego nigdy nie czytałam!! Brawo!!! Piszcie dalej. Czekam z (wielką niecierpliwością na następny part :*) Piszcie szybciutko, nie mogę się doczekać.



QUOTE
Gasz... Ten fik jest prześmieszny. Bardzo lubię czytać perypetie DM i HG. Ty pprzepięknie ujełaś też charakter H i Z. Uwielbiam czytać to co piszesz  ( zwłaszcza IBIATCL). Czekam na next part!!!



Eee, nie żeby nabijać [ja? nabijać? a skąd biggrin.gif], ale parcik mógłby się pojawić biggrin.gif



--------------------


***

Naprawdę myślałam, że miłość jest tylko w filmach. Dałam się nabrać.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Myśka
post 24.06.2005 16:34
Post #99 

nigeryjski chłopiec


Grupa: czysta krew..
Postów: 1196
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: podróżny busik the kooks

Płeć: Kobieta



kur.wa czy może być wreszcie spokój? załóżcie sobie topik na bziumie jak bardzo denerwująca potrafi być Dorka Potterówna.


--------------------
she moved so easily all i could think of was sunlight
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Broken Wing
post 24.06.2005 20:35
Post #100 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 1
Dołączył: 19.06.2005




QUOTE(Myśka @ 24.06.2005 18:34)
załóżcie sobie topik na bziumie jak bardzo denerwująca potrafi być Dorka Potterówna.
*


Ta mała jest tak zajadła, że głowa boli. Niczym plaga szarańczy. Nic już przeczytać się nie da bez patrzenia na jej wszechobecne kretyńskie posty. TYLE. Możecie wykasować bo już mi ulżyło. Przepraszam, że tutaj, ale to jeden jedyny raz i na swoje usprawiedliwienie mam, że działam w afekcie.

Ten post był edytowany przez Broken Wing: 24.06.2005 23:04
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

9 Strony « < 2 3 4 5 6 > » 
Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 28.03.2024 18:16