Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> K.c. Czyli Wirtualny Słownik, DM/HG - poznaj historię miłości w sieci

Dominika1811
post 01.04.2014 19:03
Post #1 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 20.05.2013

Płeć: Kobieta



Debiutuję tym tekstem na forum i mam nadzieję, że nie będzie najgorzej. Będę wdzięczna za każde słowo, czy to pochwały, czy krytyki. To opowiadanie będzie się składało z trzech części + jedna będąca niejako epilogiem. Kolejne fragmenty będą się pojawiać co tydzień. Enjoy! kiss.gif


K.C. czyli wirtualny słownik uczuć

„Miłość jest odpowiedzią. Ale kiedy czekasz na odpowiedź, seks zadaje całkiem interesujące pytania.”

Część pierwsza

To miał być kolejny, nudny dzień. Przeglądałam właśnie Internet w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji dotyczących centaurów. To niesamowite ile mugole wiedzą o tych magicznych stworzeniach. Wyjdzie z tego niezły artykuł do Proroka – stwierdziłam w duchu, dodając nową zakładkę z mitologią grecką. Od zawsze pisanie było moją pasją, a po spektakularnym zwycięstwie nad Voldemortem wydawnictwo najpopularniejszej gazety w świecie czarodziejów samo zwróciło się do mnie z propozycją zostania ich reporterką. Nie zastanawiałam się długo nad odpowiedzią i po dwóch latach pracy i spodziewanym awansie piastowałam już stanowisko redaktor naczelnej, mogąc nazwać się w stu procentach kobietą sukcesu, spełnioną zawodowo. Niestety tylko zawodowo. Osiągnięcie wszystkiego w życiu pisarskim, zaowocowało zaniedbaniem życia prywatnego. Każdą minutę swojego wolnego czasu poświęcałam pracy, oddając się jej bez reszty. Tylko raz postanowiłam zaangażować się w związek z Mattem, moim kolegą z pracy i nie zamierzałam tego błędu powtarzać. Satysfakcjonujący seks to jednak trochę za mało, by stworzyć chociażby fundamenty stabilnego związku. Może jeszcze nie spotkałam swojej przysłowiowej drugiej połówki? Z moich rozmyślań wyrwał mnie krótki sygnał, zwiastujący przyjście nowej wiadomości na gg. Moja znajomość mugolskich osiągnięć technologii użytkowej okazała się bardzo przydatna. Nie tylko zyskałam całkiem spore źródło informacji w postaci całej sieci internetowej, ale również lepszą możliwość kontaktu z moimi najlepszymi przyjaciółmi. Stosunkowo szybko się do niej przyzwyczaili, szczególnie Harry, któremu najnowsze wynalazki mugoli nie były całkowicie obce. Cieszył się z tak skutecznej formy nawiązania ze mną rozmowy, przynajmniej w świecie wirtualnym. Nasze osobiste spotkania ograniczały się jedynie do wspólnego spędzania świąt, zarówno tych Bożonarodzeniowych, jak i tych Wielkanocnych. Nawet urodziny celebrowaliśmy osobno, pocieszając się wysyłanymi sobie nawzajem prezentami i kartkami ze szczerymi, niestety niemożliwymi do spełnienia zapewnieniami jak najszybszego spotkania. Ale teraz w końcu to zmienię! – pomyślałam, naciskając na ramkę znajdującą się w prawym dolnym rogu, by po chwili wpatrywać się w okienko umiejscowione na samym środku ekranu.

Witam. Nie przeszkadzam?

No świetnie! Moje osobiste rozmyślania natury egzystencjalnej, które pojawiły się po raz pierwszy od dwóch lat musiał przerwać jakiś ciekawski i arogancki facet! Jego płeć wywnioskowałam po jego podpisie na górnym pasku – Książę Ciemności. To chyba jasne, że jest to facet, prawda? Dziewczyna mianowałaby się raczej Księżniczką. Czy ktoś, kto tak się przedstawia może nie być arogancki? I jeszcze to jego „Witam”. Ile on ma lat? 60? Zdenerwowana, napisałam tylko:

Przeszkadzasz. W rozmyślaniu.

Na pewno zaraz przeczytam jakiś górnolotny tekst, dotyczący zbytniego marnowania czasu na tak normalną czynność jak myślenie. – pomyślałam – To by do niego pasowało. Tak. Z całą pewnością. Słowa, które pojawiły się na ekranie wprawiły mnie więc w niemałe zdziwienie.

Rozumiem i przepraszam. Kiedy więc będę mógł napisać do ciebie bez obaw, że w czymś ci przeszkodzę?
Mam nadzieję, że wybaczysz mi to bezpośrednie przejście na „ty”, ale mając 26 lat nie przywykłem zwracać się do swoich rówieśników per Pan/Pani.


Zaskoczył mnie i to bardzo. Nie poświęcając zbytnio uwagi mojemu nagłemu ożywieniu na wiadomość o jego prawdziwym wieku i dziwnym uczuciu podekscytowania, napisałam:

Wybaczam. Ja również przepraszam za moją zdawkową odpowiedź. Napisz do mnie koło 19 wieczorem, dobrze?

Tak zrobię.
A tak przy okazji. Wiesz, że zbytnie rozmyślanie może być szkodliwe? Nie myśl tyle, bo zostaniesz myśliwym.


Z chwilą pojawienia się ostatniego słowa, słoneczko przy jego profilu przybrało barwę czerwieni.
Zaraz. Jak mówią na takich w Anglii? Self-important? Self-righteous? Tak, chyba tak. Jednak ja wolę nazywać wszystko po imieniu. You`re arrogant!
Powinnam bardziej zaufać swojej intuicji.
Ale czy właśnie nie tego się po nim spodziewałaś? Czy właśnie nie tego po tylu latach płaszczenia się przed twoimi nogami oczekiwałaś? – podpowiedziała mi moja ukochana podświadomość. Zdrajczyni! – krzyknęłam w duchu, próbując nie zwracać uwagi na fakt, że mówienie do samej siebie nie jest najlepszą oznaką inteligencji i opanowania. Nie zastanawiając się nad tym co robię, kliknęłam na napis „zamknij” w menu start.
Nagle cały artykuł czekający na napisanie stracił jakiekolwiek znaczenie. Cała moja praca nie miała już żadnego sensu. Po raz pierwszy od dwóch lat.

***

Nie będąc do końca pewną, dlaczego to robię, o godzinie 18.50 włączyłam ponownie mój laptop, logując się na mój profil gg. Od ostatniej wizyty na „Edziu”, jak pieszczotliwie zwykłam nazywać mój przenośny komputer, nie mogłam myśleć o niczym innym, niż tylko o tej dziwnej rozmowie z nim. Był zbyt pewnym siebie zarozumialcem, jak zdążyłam już ustalić, jednak zrobił coś, czego nie udało się dokonać nikomu innemu od ponad dwóch lat. Zaintrygował mnie. Do tej pory nie liczyło się dla mnie nic innego poza pracą. On spowodował, że zapisany na pulpicie dokument pod tytułem „Centaury – prawda i mity o tych pięknych stworzeniach” był wciąż pusty.
Cholera! Nie dodałam go do kontaktów! – pomyślałam, zdając sobie sprawę, że będę musiała przeszukać moje ostatnie rozmowy w poszukiwaniu upragnionego numeru. Nie zdążyłam jednak nic zrobić, gdy u dołu ekranu zobaczyłam znajomą ramkę, zasygnalizowaną znajomym sygnałem, z tekstem napisanym znajomą czcionką.

Witaj. Czekałem.

Kliknęłam na nią, wpatrując się w dwa, z pozoru mało znaczące słowa, ukazujące się teraz w dużo większym oknie, z bladozieloną ramką. Już od czasów szkolnych miałam sentyment do tego koloru. Sama nie wiem dlaczego.
„Czekałem…” Jedno słowo, a wzbudza tyle emocji. Tym wyznaniem zmył całą moją wcześniejszą złość.

Już nie musisz. Jestem.

Napisałam, czując lekkie drżenie palców dotykających odpowiednich klawiszy na klawiaturze.

Wiem. Dziwię się tylko, że po moich ostatnich słowach jeszcze masz na to ochotę. Jesteś osobą, którą można łatwo podpuścić i szybko zdenerwować, czyż nie?

Czy ja coś przed chwilą wspominałam o mijającej złości? Arrogant! Co on się bawi w psychologa?! – pomyślałam zirytowana, zapominając, że sama przed chwilą przeprowadziłam mu dogłębną psychoanalizę. Pamiętaj, wdech, wydech…

Zaintrygowałeś mnie. A o to ostatnimi czasy nie łatwo.

Jesteś genialna! Tak trzymaj. Pamiętaj, tylko spokój może cię uratować.

W takim razie jestem z siebie dumny.

Chwila, jak to szło? Wdech ustami, wydech nosem?

Opisz mi siebie. Wiem już, że jesteś nerwową, niecierpliwą 26-latką mieszkającą w Londynie, którą trudno zaintrygować. Co jeszcze?

A w dupie mam całą samokontrolę! Ja nerwowa i niecierpliwa? Jak on śmie! Terapeuta od siedmiu boleści się znalazł.

A ty za to jesteś zbyt pewnym siebie arogantem, lubiącym swoim impertynenckim tonem denerwować ludzi. Self-righteous. Zgadza się?

Tak. Dobrze ujęte. Trafiłaś w samo sedno. Ale z tego co sobie przypominam rozmawialiśmy o tobie, a nie o mnie, prawda? Czym się zajmujesz?

Głośno wypuściłam powietrze z ust, nie mogąc uwierzyć w jego bezczelność.

Jestem redaktorem naczelnym ogólnotematycznego dziennika.

I jesteś z siebie dumna. To można wyczuć, wiesz? Jaka jest jego nazwa?


10, 9, 8, 7, 6,…, 3, 2, 1. Huuu…Tak już lepiej.

Ona ci nic nie powie. Nie jest on jakoś nad wyraz popularny.

Oczywiście było to wierutne kłamstwo, ale nie zamierzałam poprzez swoją nieostrożność zdradzić temu nadętemu pajacowi swojego prawdziwego pochodzenia. Mugol! Jeszcze chyba nigdy to słowo nie zabrzmiało w moich ustach tak obraźliwie.

Sprawdź mnie.

Czy on nigdy nie odpuszcza? Ale w końcu to tylko nazwa. I tak mu nic nie powie.

Prorok codzienny.

To mamy pierwszą cechę, która nas łączy, czarownico.


Co?! O cholera… On też jest czarodziejem? Tego najmniej się spodziewałam. Coś mi się wydaje, że jeszcze nie raz mnie zaskoczy.

Nie wiedziałam, że mugolskie komunikatory są tak powszechne wśród magicznej społeczności.

Nie tylko ty odkryłaś, że jest to bardzo ciekawa alternatywa do niezwykle powolnych sów pocztowych.
Skoro pasujemy do siebie pod względem mentalnym, sprawdźmy czy podobnie jest z naszą fizycznością. Jak wyglądasz?


Cóż, nie pomyliłam się. Jego bezpośredniość nie przestanie mnie zadziwiać.

Jestem szczupłą, niewysoką brunetką z kręconymi włosami i brązowymi oczami.
Wystarczająco zwizualizowane?

Ach… Zero finezji. Myślałem, że panią redaktor naczelną najpopularniejszej gazety w czarodziejskim świecie stać na więcej.

Tak? To niby czego oczekiwałeś?


Zapytałam, wkurzona jego bezczelnością. Po dłuższej chwili milczenia doczekałam się jego odpowiedzi. Oczywiście nie takiej, jakiej się spodziewałam.

Moje świeżo umyte blond włosy mienią się złocistymi refleksami pod wpływem słabego światła księżyca, które leniwie przebija się przez szyby, docierając do mojego pokoju. Znacznie różnią się pod względem palety barw, jakie prezentują za dnia, kiedy za sprawą jasnych promieni słonecznych wydają się wręcz platynowe. To nie jedyna różnica. Przeważnie ułożone, idealnie wymodelowane, teraz w artystycznym nieładzie opadają na moją twarz, nadając jej zawadiackiego charakteru. Kropelki wody spadają z ich końców, znacząc mokry szlak na mojej wyrzeźbionej klatce piersiowej. Zbaczają lekko z linii prostej, po której do tej pory spływały, kierując się w kierunku jasnych włosków porastających mój pępek. Zupełnie jakby przemierzały kosmatą ścieżkę miłości, prowadzącą do pożądanego miejsca erotycznych uniesień. Moje jasnoniebieskie oczy błyszczą w otaczającej mnie ciemności, podczas gdy ja zastanawiam się nad twoją reakcją na lekturę tego niecodziennego opisu. Stalowe nutki błąkają się w moim intensywnym spojrzeniu, które pada na kropelki wody wsiąkające w strukturę czarnego materiału bokserek, które stanowią jedyną część mojego ubioru, żałując, że niedane będzie im dotrzeć do najbardziej erogennego miejsca na moim ciele.

Z każdym kolejnym słowem mój oddech przyspieszał, a serce zaczynało szybciej bić. Mogłam tylko wpatrywać się z otwartą buzią w ekran monitora, pochłaniając każdą kolejną linijkę tekstu tak, jakby moje oczy były spragnione każdej cząstki jego ciała, odkrywanej poprzez czytane słowa. Wiedziałam, że ten opis jeszcze nie raz będzie pojawiał się przed moimi oczyma, wywołując w moim wnętrzu prawdziwą kaskadę niewytłumaczalnych reakcji, których w żaden sposób nie będę potrafiła powstrzymać.
Nie wiem sama ile czasu tkwiłam w tym przedziwnym stanie, po raz kolejny odkrywając magię tych słów, kiedy do rzeczywistości przywołał mnie dźwięk zwiastujący nową wiadomość. Zjechałam suwakiem w dół, odnajdując ostatni jego zapis.

Mam nadzieję, że jeszcze żyjesz. Teraz czekam na stosowną korektę twojego opisu.

Żyję i mam się dobrze. Daj mi chwilę.


Napisałam, zastanawiając się nad dalszą częścią mojej wiadomości. Chce mieć szczegółowy i erotyczny opis? To będzie go miał! Z tym postanowieniem zaczęłam z wyjątkową szybkością wciskać kolejne litery na klawiaturze, patrząc jak na ekranie pojawiają się kolejne linijki tekstu. W końcu postawiłam ostatnią kropkę i z palcem zatrzymanym tuż nad przyciskiem „enter” jeszcze raz przeczytałam całą wiadomość. Jest nieźle – pomyślałam i opuściłam palec.
Cały tekst wyświetlił się w środku okienka.

Wpatruję się cały czas w ekran monitora, nie potrafiąc przestać. Moje bursztynowe tęczówki błyszczą w ciemności, mieniąc się elektryzującymi iskierkami wywołanymi twoim opisem. Serce nieznacznie przyspieszyło rytm, a ciało przechodzą niekontrolowane fale gorąca. Zwilżam językiem moje czerwone wargi, delikatnie przygryzając dolną z nich zębami. Lewą dłonią sięgam do moich długich, kasztanowych włosów, zatapiając palce w ich niesamowitej miękkości. Kciukiem drugiej dłoni obrysowuję dokładnie cały zarys ust, na sam koniec zwilżając jego czubek wilgotnym językiem. Przesuwam nim w dół po brodzie, przez miękką i wrażliwą skórę na szyi, aż do nabrzmiałych już sporych rozmiarów piersi, pozostawiając po sobie błyszczący szlak. Wsuwam całą dłoń pod koszulkę, wślizgując się pod koronkowy materiał czerwonego stanika delikatnie ściskając lewą półkulę, podczas gdy jeszcze wilgotny kciuk zatacza małe kółeczka wokół twardniejących sutków. Mój oddech znacznie przyspiesza, a klatka piersiowa unosi się krótkimi, szybkimi ruchami w górę i w dół. Drugą dłonią delikatnie pieszczę mój płaski brzuch, przesuwając ją niżej, prosto na moje lewe udo, usilnie próbując nie dotknąć miejsca, które teraz domaga się największej uwagi. Moja noga zaczyna wyczuwalnie drżeć, jednak od razu uspokajam ją, przejeżdżając palcami i delikatnie masując przez materiał jeansów górną jej cześć, delikatnie przyciskając ją z powrotem do podłoża. Biorę głęboki wdech, stopniowo wypuszczając powietrze ustami, jeszcze bardziej rozgrzewając je przyjemnym ciepłem. Wciąż nie odrywając wzroku od monitora, włączam małą, nocną lampkę, by choć trochę rozświetlić panujący mrok i rozwiać gęstniejącą aurę pożądania, unoszącą się wokół mnie.

I co ty na to, mistrzu? Byłam z siebie dumna. Opis był idealny. Z niecierpliwością czekałam na jego odpowiedź. Miałam nadzieję, że moja wiadomość zrobi na nim przynajmniej takie samo wrażenie, jak jego na mnie. Palcami lewej dłoni stukałam o blat mahoniowego biurka, a drugą bawiłam się srebrną łyżeczką, której górna cześć była pokryta gęstym, kremowym jogurtem.

Myślałem, że moje tętno nie może jeszcze bardziej przyśpieszyć, a oddech zrobić się jeszcze bardziej płytki. Jednak się myliłem. Twój opis jest zgodny z moimi wyobrażeniami, a nawet je przewyższa. Jeżeli wcześniej ja zaintrygowałem ciebie, teraz ty osiągnęłaś ten sam rezultat.

Uśmiechnęłam się szeroko, delikatnie przygryzając dolną wargę, czytając te słowa. Zamierzony efekt został osiągnięty.

Co teraz robisz?

Boże! Czy on nigdy nie ma dosyć?

Jem pełnoziarnisty jogurt, który jest moją prowizoryczną kolacją, będąc w trakcie wylizywania do czysta srebrnej łyżeczki.

Napisałam zgodnie z prawdą, wyciągając czubek łyżeczki z ust i odkładając ją na biurko.

Opisz to.

No, tak. Mogłam spodziewać się takiej reakcji, jednak i tak byłam nieco zaskoczona. Korciło mnie, by wyrazić swoje zdziwienie w mało inteligentnym „co?”, ale nie chciałam popisywać się elokwencją na poziomie mojego najlepszego przyjaciela, tym bardziej, że doskonale znałam odpowiedź na to niezadane pytanie.
Również postanowiłam go zaskoczyć. Chciałam, by tak jak ja, czytając moją odpowiedź chłonął każde kolejne słowo, czując w środku palący niedosyt, domagający się tylko słodkiego spełnienia.

Otwieram niepewnie usta, wpatrując się z wyraźnym oczekiwaniem w srebrzystą wypukłość, zbliżającą się coraz bardziej w ich kierunku. Gdy w końcu nieznacznie dotyka moich warg, promieniujący chłód rozchodzi się po całej ich długości, dając uczucie rozkosznego mrowienia. Mój język delikatnie się wysuwa, wychodząc na spotkanie metalicznej powierzchni. Do zmysłu dotyku dołącza zmysł smaku, odbierając delikatny posmak kremowej substancji. Nie czekając ani sekundy dłużej, wkładam cały czubek łyżeczki do ust, atakując go wilgotnym, zwinnym językiem. Kolistymi ruchami zmywam całą słodycz, czując jak powoli rozpływa się w gorącym wnętrzu. Przejeżdżam nim niespiesznie po całej długości wgłębienia, czując ostry, metaliczny posmak. Zaintrygowana nowym doznaniem liżę z nieznaną sobie dotąd gorliwością punkt na samym środku wgłębienia, z niezwykłą intensywnością odbierając wywołane tym odczucia. Drobne iskierki przeszywają mój język, tworząc niespotykaną mieszankę chemicznych reakcji. Kremowa słodycz jogurtu już dawno przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Liczył się tylko metaliczny posmak elektryzującej stali, którym upajałam się w czterech ścianach mojej małej, intymnej prywatności.

Moje serce biło w szalonym tempie, ręce zaczęły się pocić, a oddech przyspieszył. Jak winna erotycznej zbrodni w napięciu oczekiwałam na słowny wymiar kary, rozbudzający moją seksualność. Czekałam na werdykt. Jego werdykt.

Szybko się uczysz. Ten opis był nad wyraz… intrygujący.

Wypuściłam wstrzymywane powietrze z płuc, wciąż jednak czując niewytłumaczalny ścisk w klatce piersiowej. Ten jeden wyraz, tak mało istotny dla innych, dla mnie znaczył bardzo wiele. Był jak niewypowiedziana obietnica. Obietnica słodkiej przyjemności. Chciałam jednak usłyszeć więcej. Mieć pewność, że dobrze odczytuję jego przesłania. Jeden wyraz nie był w stanie mnie zaspokoić. Wiedziałam, czego chciałam. Chciałam całkowitego spełnienia.

Tylko intrygujące? Wydaje mi się, czy ten wielokropek był odzwierciedleniem złożoności twojego prawdziwego stanu? Nawet siedząc tutaj, po drugiej stronie szklanego ekranu wyczuwam twój gorący oddech, wyłapuję każdy błysk w oku i drżenie mięśni.

Jesteś nad wyraz zdolną czarownicą, skoro umiesz odczytać takie reakcje.

Nawet nie wiesz jak bardzo…

Czy ty próbujesz ze mną flirtować?

W porównaniu do naszych wcześniejszych dyskusji, ta mogłaby być co najwyżej oznaką wzmożonego zainteresowania, ale na pewno nie flirtu.

Czy ty w ten sposób chcesz mi przekazać, że chcesz więcej?

Może…

Twoje życzenie stanie się dla mnie rozkazem… jutro. Teraz muszę już znikać. Życzę dobrej nocy księżniczko.
Książę Ciemności


Nie wiedziałam, dlaczego odczuwałam tylko pustkę na widok czerwonego słoneczka przy jego profilu.
Nie wiedziałam, dlaczego ogarnia mnie tylko gorzkie rozczarowanie, mimo ukrytego zapewnienia dalszego kontaktu.
Nie rozumiałam w końcu jego podpisu, skoro dobrze wiedział, że jego pseudonim cały czas widnieje na górnym pasku bladozielonej ramki.
Tylko jednego byłam pewna.
Tej nocy jeszcze długo nie będę potrafiła zasnąć, nękana wizjami niebieskookiego, dobrze zbudowanego blondyna, stojącego koło okna w delikatnej poświacie księżycowego blasku.
Cholera! You`re arrogant!

Ten post był edytowany przez Dominika1811: 15.04.2014 22:25


--------------------
Wieczność nie jest przywilejem wybranych, ale przeznaczeniem wszystkich.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Dominika1811
post 15.04.2014 22:35
Post #2 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 20.05.2013

Płeć: Kobieta



„Różnica miedzy seksem i miłością jest taka, że seks rozładowuje napięcie, a miłość je wywołuje.”

Część trzecia

Nigdy wcześniej nie stresowałam się tak bardzo jak w tej chwili. Owutemy w porównaniu z tym to był pikuś. Czas pędził nieubłaganie, dezorientując mnie swoją teorią względności. Dwie godziny dzielące moje miejsce zamieszkania od upragnionego celu podróży, upłynęły jak dwie minuty. Jak w letargu wysiadłam z taksówki, płacąc kierowcy za kurs i weszłam do pięciogwiazdkowego hotelu, udając się od razu w stronę recepcji.
- Dzień dobry. Witam serdecznie w hotelu Corinthia. Czy ma pani rezerwację?
- Tak. Na nazwisko Granger. – odparłam nieobecnym głosem, wpatrując się jak młody chłopak wpisuje dane do komputera.
- Wszystko już jest przygotowane. Państwa apartament znajduje się pod numerem 606, na ostatnim piętrze. Pani mąż się jeszcze nie pojawił, ale oczywiście jak tylko się zjawi skieruję go do pokoju. Proszę się niczym nie przejmować.
Wpatrywałam się w niego jak ciele w malowane wrotki. Z jego wypowiedzi zrozumiałam niewiele, bowiem mój umysł zatrzymał się na słowie „mąż”. Mąż?! Jaki mąż?! Cholera! Widząc zatroskane spojrzenie kamerdynera, otrząsnęłam się z szoku i wysiliłam się na lekki uśmiech.
- Tak, oczywiście. Dziękuję. – odparłam, kierując się w głąb holu, gdzie znajdowały się windy. Mąż… Już ja mu pokażę jak wygląda wściekła żona!

***

Apartament był przepiękny. Przez złocone drzwi wchodziło się do pięknie urządzonego salonu, zachwycającego niezwykłą grą świateł, które wpadały do pokoju przez ogromne okno, z zapierającym dech w piersiach widokiem na nocną panoramę Londynu. Świetlną symfonię wspaniale dopełniały nastrojowe lampy, tworząc w ten sposób mistrzowską kompozycję, godną największego wirtuoza. Wyeksponowane, malowane sufity, ozdobne kolumny i pomalowane na intensywny fiolet ściany kontrastowały z najwyższej jakości drewnianą podłogą z amerykańskiego orzecha, która na wzór francuskich pałaców przeplatana była licznymi złoceniami. Jedyne drzwi znajdujące się po prawej stronie salonu, naprzeciwko dużego kominka, prowadziły do sypialni, której centralny punkt zajmowało dwuosobowe łóżko ze złoconą ramą, pokryte satynową pościelą, w mieniącym się perłowym kolorze. Przyciemnione światła dodawały temu miejscu intymnego, nastrojowego charakteru, tak jak czerwone świece rozłożone na okrągłym stoliku, tuż obok wysokiego wazonu z bukietem białych róż. Przesuwane drzwi znajdujące się na całej szerokości prawej ściany, skrywały garderobę w stylu glamour z robionymi na miarę szafkami z amerykańskiego orzecha. Trójskrzydłowe lustra w mosiężnych ramach, dawały możliwość idealnego skompletowania stroju. Z lewej strony sypialnia połączona była z luksusową łazienką wykładaną włoskimi, marmurowymi płytkami w kolorze kawy z mlekiem. Przestronna wanna z hydromasażem, śnieżnobiałe komplety łazienkowe z dużymi lustrami w złotych ramach, stanowiły jej wymarzone wyposażenie. Oszołomiona przepychem wnętrza apartamentu, w którym się znalazłam, nie zauważyłam nawet jak ktoś uważnie mnie obserwował, stojąc w progu, nonszalancko opierając się o framugę.
- Witaj Hermiono.
Momentalnie wstrzymałam oddech, rozpoznając głos wypowiadający te słowa. Odwróciłam się za siebie, patrząc wprost w stalowoszare tęczówki, które tak dobrze pamiętałam z lat szkolnych.
- To niemożliwe – wyszeptałam, czując wzrastającą w moim wnętrzu wściekłość.
- Hermiono… - Nie dałam mu dojść do słowa, rzucając się na niego i przygważdżając do drzwi.
- Ty skończony dupku! Pieprzony arystokrato! Jak mogłeś?! – Zamachnęłam się by uderzyć go w twarz, jednak on uprzedził mój ruch, łapiąc moje nadgarstki w swoje dłonie.
- Uspokój się, proszę.
- Zostaw mnie ty kłamliwy zdrajco! Jak mogłeś mi to zrobić?! Nienawidzę cię! – szarpałam się na wszystkie strony, całkowicie tracąc nad sobą panowanie. Nawet nie poczułam palących łez, spływających po moich policzkach. Wciąż trzymając moje nadgarstki, oparł mnie o pobliską ścianę, przysuwając się do mnie jak najbliżej.
- Hermiono, popatrz na mnie.
Przełykając gorzkie łzy, zebrałam resztki swojej dumy i podniosłam głowę, wbijając w niego wzrok, wyrażający całe moje rozczarowanie, ból i nienawiść, jaką czułam do niego. To był mój błąd. W jego spojrzeniu odnalazłam tyle czułości, troski i nadziei, że nie potrafiłam racjonalnie myśleć. Nie mogłam od niego oderwać oczu, choć jeszcze przed chwilą tak bardzo chciałam od niego uciec. Nie kontrolując swoich emocji, dałam się ponieść palącemu pragnieniu, które rozpaliło się we mnie w momencie utonięcia w jego błyszczących oczach. Wyrywając swoje ręce z jego uścisku, zatopiłam swoje dłonie w jego platynowo blond włosach, przyciągając gwałtownie do siebie, przywierając do jego ust. Całowaliśmy się szybko i brutalnie, pragnąc jak najszybciej poznać każdy zakamarek cudownego, gorącego wnętrza. Wsunęłam swoje dłonie pod jego koszulę, błądząc nimi nieprzytomnie po całej powierzchni jego pleców. Gdy przygryzł moją dolną wargę, wbiłam swoje krwistoczerwone paznokcie w jego rozpaloną skórę. Odpowiedział na to jeszcze gwałtowniejszym przyssaniem się do moich ust, jednocześnie zdzierając ze mnie czarną, seksowną sukienkę, którą miałam na sobie. Nie pozostałam mu dłużna, w przypływie dzikości rozszarpując jego błękitną koszulę wzdłuż perłowych guzików, odrzucając ją natychmiast na podłogę. Już sięgałam do zapięcia jego jeansów, gdy złapał moje dłonie w jedną swoją, unieruchamiając je nad moją głową. Krzyknęłam wściekła, że śmie mi przerywać. On jednak uciszył mnie kolejnym brutalnym pocałunkiem, swoją drugą dłonią, zrywając ze mnie majtki, ciskając je w kąt pokoju. Puścił moje ręce sięgając swoimi do zapięcia stanika. Wykorzystałam to odpinając jedyny guzik przy jego spodniach i rozsuwając zamek przy jego rozporku, nie odrywając się nawet na chwilę od jego ust. Jego cudowne warknięcie połączone z ukąszeniem w szyję, rozpaliło mnie do końca. This girl is on fire – tylko takie określenie mogło oddać mój stan. Zawładnął mną całkowicie. Resztę widziałam jak przez mgłę. Ściągnięcie spodni, rozdarcie mojego stanika, przygwożdżenie mnie do ściany i całkowite, idealne wypełnienie. Czułam się jak we śnie, z którego nie chciałam się wybudzać. Nawet nie wiem czy przez jakiś czas nie byłam nieprzytomna. Koło ucha słyszałam jego szepty, na ciele czułam jego pocałunki, a ja odpływałam całkowicie w świat zmysłowej rozkoszy. This girl is on fire…

***

- Księżniczko, spójrz na mnie. – jego cichy szept przy moim uchu przywrócił mnie do rzeczywistości. Rozejrzałam się wokół, jeszcze nieprzytomnym wzrokiem, uświadamiając sobie, że leżę na łóżku. Spojrzałam w jego błyszczące oczy. Odpłynęłam ponownie.
- Nie chcę, żeby to się skończyło… - pomyślałam, nieświadoma tego, że wypowiadam te słowa cichym, zachrypniętym głosem.
- I się nie skończy, obiecuję. – pocałował moją szyję – Teraz przechodzimy do wersji soft.
Zaczął całować moją twarz, nie omijając żadnego miejsca. Położyłam dłonie na jego plecach, czując długie zadrapania. Boże… - pomyślałam, uświadamiając sobie, że to moja sprawka. Nie było mi dane jednak długo się nad tym rozczulać, bowiem Draco doszedł do moich ust i wpił się w nie łapczywie, zmuszając mnie do cichego jęku. Draco. Wciąż nie mogłam w to uwierzyć, ale teraz przestało mieć to jakiekolwiek znaczenie. On był mój, a ja byłam jego. Całował cudownie, pieszcząc każdy zakątek mojego wilgotnego, ciepłego wnętrza. Jego język dotykał mojego podniebienia, przejeżdżając powoli po całej jego długości, po czym wyszedł naprzeciw mojemu, wyzywając go na najbardziej erotyczny pojedynek, jaki kiedykolwiek stoczono. Niczego więcej nie pragnęłam, niż tego, by czas zatrzymał się w tej chwili, na wieki. Po kilku chwilach oderwał się od moich ust i patrząc mi w oczy powiedział:
- Za chwilę tu wrócę kochanie, obiecuję.
Po czym zszedł pocałunkami na mój podbródek, potem na szyję, podgryzając ją lekko. Gdy doszedł do piersi, zaczął zataczać szerokie kręgi językiem wokół każdej z nich, powoli zbliżając się do stwardniałych już sutków. Kiedy obydwie piersi były już całkowicie oznaczone, wziął po kolei każdą z nich w usta, całując, liżąc, ssąc i przygryzając je delikatnie. Byłam zdolna tylko do coraz to głośniejszych jęków i coraz silniejszego zaciskania pięści na jedwabnej pościeli. Jeżeli było to możliwe moje ciśnienie podniosło się jeszcze bardziej, gdy jego język dotknął delikatnej skóry na moim brzuchu, a potem zagłębił się w małym otworze na jego środku, usilnie próbując dostać się jak najdalej w głąb. Nawet przez moment nie pomyślałabym, że pępek może być tak erogenną częścią ciała. W ogóle nie przyszłoby mi do głowy, że samo całowanie mojego ciała może wywołać u mnie taką gorączkę, a łącząc to z wcześniejszym ogniem, ciągle wybuchającym w moim wnętrzu, tworzył się obraz piekielnego uniesienia. Każdy jego dotyk na mojej rozpalonej skórze powodował fale dreszczy, które przebiegały wzdłuż moich pleców. Reszta przestała istnieć. Liczył się tylko on i to, co robił z moi ciałem. Po delikatnych pieszczotach podbrzusza wciągnęłam gwałtownie powietrze, przygotowując się na powitanie jego ust w najbardziej erotycznym miejscu mojego ciała. On jednak miał zupełnie inne plany. Przejechał językiem po całej długości mojej kobiecości, po czym zaczął obdarzać pocałunkami wnętrze moich ud. Krzyknęłam przeciągle, wkładając w to całe moje rozczarowanie oraz prośbę.
- Draco, błagam!
Podciągnął się na łokciach tak, by jego twarz znajdowała się naprzeciwko mojej i powiedział pewnym, opanowanym głosem:
- Będę się z tobą kochał zmysłowo i namiętnie, dając ci tyle przyjemności ile tylko będę w stanie. Spełnię każde twoje marzenie, wyobrażenie, czy fantazję… za chwilę. Teraz pozwól mi wycałować każdy fragment twojego ciała.
Patrząc w jego roziskrzone oczy wiedziałam, że mówi prawdę. Niebiesko-szare tęczówki zasnute teraz mgiełką pożądania wyglądały jeszcze seksowniej, niż zazwyczaj. W odpowiedzi chciałam złożyć na jego ustach namiętny pocałunek, jednak on uniemożliwił mi to, odsuwając głowę w tył.
- Obietnicę spełnię za chwilę. Teraz musze powrócić na drogę zmysłowej rozkoszy.
Powiedziawszy to zniżył się na wysokość moich ud i ponownie zaczął je namiętnie całować, miejscami liżąc delikatną skórę. Schodził coraz niżej zostawiając po sobie wilgotny szlak, aż wreszcie dotarł do stóp. Wziął jedną z nich w swoje dłonie i biorąc po kolei każdy z palców do ust, lizał je i ssał, patrząc prosto w moje oczy. Myślałam, że zwariuję. Jego delikatny dotyk, hipnotyzujące oczy, wilgotny i zwinny język oraz miękkie usta działały na mnie uzależniająco. Nikt nigdy nie doprowadził mnie do takiego stanu, w jakim znajdowałam się teraz, a wiedziałam, że to jeszcze nie koniec tej erotycznej podróży. Wcześniejsza nienawiść rozwiała się całkowicie, pozostawiając miejsce rodzącemu się uczuciu. Jakiemu? Nie wiedziałam i teraz na pewno nie chciałam się nad tym zastanawiać. Gdy polizał wewnętrzną stronę mojej stopy, krzyknęłam cichutko i zgięłam nogę w bezwarunkowym odruchu. Zaśmiał się zmysłowo i kładąc dłonie na łóżku, po obydwóch stronach mojego ciała, oparł się na nich i z najcudowniejszym uśmiechem na ustach powiedział:
- Widzę, że moja słodka księżniczka ma łaskotki.
- A żebyś wiedział – odpowiedziałam buńczuczno. Nagle poczułam impuls do zadania tego pytania. – A poza tym, kiedy awansowałam na twoją księżniczkę, wielki księciu ciemności?
- Kiedy po raz pierwszy odpisałaś na moją wiadomość. Nie zmieniaj tematu. Gdzie jeszcze masz łaskotki? – zapytał, a jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. – A tak przy okazji dziękuję za komplement. Za chwilę ponownie będziesz mogła przekonać się o jego rozmiarach. - Z tą niespodziewaną, choć trafną uwagą, zdałam sobie sprawę z dwuznaczności mojej wypowiedzi i spłonęłam ognistym rumieńcem.
- Wiesz, że nie to miałam na myśli. A co do łaskotek, to nie wiem, bo nikt nigdy się tak nade mną nie znęcał.
- Zgrabnie zmieniasz temat, wiesz? I nie rumień się już tak, chociaż wyglądasz uroczo. Przykro mi, że nikt do tej pory nie wielbił twojego ciała w należyty sposób, tym bardziej, że twoje reakcje są nad wyraz seksowne, ale ja zamierzam zaraz to zmienić. Jestem dopiero w połowie mojej drogi, dlatego bądź tak grzeczna i obróć się na brzuch, bym mógł kontynuować. Chyba, że tego nie chcesz. – szepnął mi do ucha, drażniąc je swoim oddechem. Przeszedł mnie dreszcz, połączony z dziwnym skurczem w żołądku i ukłuciem w sercu na samą myśl, że ta słodka tortura mogłaby się skończyć, a mój bóg seksu odejść na zawsze. Chciałam, żeby to trwało wiecznie, wiedząc, że jest to możliwe tylko w sferze moich marzeń, a konsekwencje naszego rozstania byłyby o wiele mniej bolesne, gdybym przerwała to teraz. Ale nie potrafiłam tego zrobić. Teraz nie byłam w stanie o tym myśleć. Podciągnęłam się na rękach, zbliżając swoją twarz do jego i obróciłam się tyłem, wygodnie układając się na pościeli. W momencie, gdy moja głowa dotknęła poduszki poczułam jego usta na swoim karku, a potem na łopatkach. Schodził coraz niżej, pozostawiając taki sam mokry szlak, jaki wyznaczył na przodzie mojego ciała. Gdy przejechał językiem wzdłuż całej długości mojego kręgosłupa, wygięłam się w lekki łuk, odchylając głowę do tyłu. Wykorzystał ten fakt i przytrzymując swoją prawą dłonią moją twarz, szepnął mi do ucha:
- A więc to jest twój kolejny wrażliwy punkt. Szukajmy więc dalej.
Następnym miejscem szczególnie podatnym na jego pieszczoty okazał się być fragment u dołu pleców, tuż nad pośladkami oraz skóra na zgięciu kolan. Od niepohamowanych jęków nie mogłam się również powstrzymać w trakcie jego wędrówki po moich pośladkach. Gdy skończył wycałowywać każdy fragment mojego ciała, ponownie pocałował mój kark i szepnął:
- Odwróć się.
Wykonałam jego polecenie bez wahania i nareszcie znalazłam się z nim twarzą w twarz.
- Teraz obietnica. – Po tych słowach zbliżył się do mnie, a ja dotknęłam dłońmi jego policzków, przyciągając go gwałtownie do siebie i zatapiając się w jego cudownych ustach.
Nie mogłam już dłużej czekać. Tak bardzo pragnęłam tego pocałunku i jego całego. Zsunął jedną z dłoni na moje biodro, a drugą wplótł we włosy, przywierając do mnie jeszcze bardziej.
- Ale jesteś niecierpliwa, księżniczko. – szepnął tuż przy moich ustach, by przygryźć delikatnie moją dolną wargę, a potem wtargnąć do środka, penetrując każdy nieodkryty dotąd zakątek. O ile takowe jeszcze istniały. Wiedziałam, że dłużej już nie wytrzymam. Pragnienie stawało się nie do zniesienia, wprawiając mnie w stan niekontrolowanej gorączki, połączonej z falą dreszczy, przechodzących moje ciało.
- Kochaj się ze mną Draco, proszę. – szepnęłam błagalnie, przerywając pocałunek i modląc się w duchu, by tym razem spełnił moją prośbę od razu. Popatrzył mi głęboko w oczy i wyczuwając moją desperację sięgnął dłonią w dół, rozsuwając mi szerzej nogi i złożył na moich lekko opuchniętych wargach delikatny pocałunek, przejeżdżając po całej ich długości wilgotnym językiem. Ponownie spojrzał na mnie, powoli wchodząc we mnie, aż po nasadę, a ja całkowicie odpłynęłam w jego hipnotyzującym spojrzeniu, z westchnieniem wydobywającym się z mojego gardła, pozbywając się frustrującego napięcia. Gdy ponownie staliśmy się jednością, dotknął swoimi wargami moich, rozpoczynając najbardziej powolny i namiętny pocałunek, jaki przyszło nam dzisiejszego wieczoru doświadczyć. Te powolne, głębokie pchnięcia doprowadzały mnie do utraty zmysłów i rozpalały ciało do czerwoności. Ponownie trafiłam do rozkosznego piekła. Jednak jak tak miało wyglądać wieczne potępienie, już chciałam być przeklęta. To była moja ostatnia myśl przed potężnym orgazmem, który wstrząsnął moim ciałem.

***

Rano obudziły mnie promienie słoneczne, wdzierające się do pokoju przez ogromne okno, znajdujące się w sypialni. Przetarłam oczy, unosząc się na łokciach i rozglądając dookoła. Mój wzrok padł na puste miejsce obok mnie na pościeli. Moje serce skurczyło się dwukrotnie, a w oczach zaszkliły się łzy. Wiedziałam, ze tak się stanie, a mimo to czułam przerażającą pustkę i palący ból. Nie potrafiłam nad tym zapanować. Jak w amoku wstałam z łóżka, ubierając się w rekordowym tempie i zbierając wszystkie swoje rzeczy, wybiegłam z sypialni i apartamentu, przystając dopiero tuż za zamykającymi się drzwiami. Oddychałam szybko, patrząc się nieobecnym wzrokiem w cytronowo- limonkową ścianę naprzeciwko mnie. Potrząsnęłam głową i skierowałam się spokojniejszym krokiem w kierunku windy, uparcie nie pozwalając palącym łzom na wypłynięcie. Gdy znalazłam się na dole, przeszłam przez całą długość holu, nie zwracając uwagi na wołający mnie głos kamerdynera. Wyszłam z hotelu i po paru krokach przystanęłam w miejscu, zamykając oczy i zwracając swoją twarz ku słońcu. Pozwoliłam promieniom słonecznym rozgrzewać moją zarumienioną skórę. Odetchnęłam głęboko kilka razy, po czym powoli uchylając powieki ruszyłam przed siebie, zostawiając za sobą wspomnienia trzech ostatnich dni. Wsiadłam do taksówki i będąc w środku pozwoliłam, by jedna łza spłynęła po moim policzku.

„I tylko jedną łzą pokazała światu, że jej serce pękło.
Słowa były zbędne. Nie ona jedna cierpiała z powodu utraconej miłości.”


***

Wszedłem do hotelu nie zwracając na nic uwagi. Chciałem jak najszybciej znowu ją zobaczyć. Tak trudno było mi ją zostawiać rano samą, ale te przeklęte Ministerstwo nigdy nie mogło sobie beze mnie poradzić! Była taka piękna… Na samo wspomnienie minionego wieczora przechodziły mnie dreszcze. Od tak dawna jej pragnąłem. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym odpisała na moją wiadomość, oczywiście ze swoją nieodłączną skłonnością do wybuchowości. Tak szybko się denerwowała i to było takie urocze. Uśmiechnąłem się szeroko, wchodząc do naszego apartamentu. Tak, to był idealny wybór. Uwielbiałem ten hotel. Swojego czasu stał się on moim drugim domem. Ale nie warto do tego wracać. Czasy Czarnego Pana minęły, a ja jestem już zupełnie wolny, z daleka od toksycznej rodziny. Czas zacząć nowy rozdział, razem z nią. Wszedłem do sypialni, zastając tylko puste łóżko z wymiętą, satynową pościelą. Nie, to się nie stało… Przecież musiała przeczytać tę karteczkę. Moje spojrzenie padło na stoliczek, znajdujący się koło łóżka. Koło pięknie pachnących, czerwonych świec leżała złota, zamknięta koperta. Nie! Przecież powiedziałem temu imbecylowi na dole, żeby w razie czego jej wszystko wytłumaczył! Podszedłem do stolika, uspokajając oddech. Chwyciłem kopertę swoją dłonią, unosząc ją do góry.
To jeszcze nie koniec, Granger. Jeżeli myślisz, że możesz tak łatwo uciec z mojego życia to się grubo mylisz. Odnajdę cię, chociażbym miał szukać na końcu świata. Będziesz moja, tylko moja…
Otworzyłem kopertę, wyciągając z niej idealnie kwadratową kartkę wysokogatunkowego papieru ozdobnego.
Jesteś moja, księżniczko – szepnąłem, wpatrując się w złote litery, widniejące na idealnie czarnym tle:

K.C. to nie były inicjały, to było wyznanie…


--------------------
Wieczność nie jest przywilejem wybranych, ale przeznaczeniem wszystkich.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 11.05.2024 11:05