W książce wspomniano obszerniej jedynie o trzech "normalnych' szkołach (bez nauczania CM zamiast OPCM), a przecież krajów jest o wiele, wile więcej. Zastanawiam się (zakładając, że jest tylko kilka góra kilkanaście szkół), czy magia mogła sprawić, ze wszyscy uczniowie (może nawet nieświadomie) mówili ( w tym przypadku) po angielsku.
Z drugiej strony w HPiCO widać wyraźnie, ze uczniowie z Bułgarii i Francji mają pewne niedociągnięcia w nauce angielskiego (ale umieli dużo), a uczniowie Hogwartu w ich językach "anie mee ani bee". Może gdzieś o tym wspomniano, ale ja nie zauwazyłam.
nie, chyba nie wspomniano, ale myślę, że to jest tak jak dzisiaj: polacy jakoś tam http://www.angielskie.republika.pl/callana.html bo jest powszechny (a akcja HP dzieje się w latach 90. - czyli prawie teraźniejszych), ale anglicy po polsku ani be ani me. Tak samo Bułgarzy czy Francuzki w HP umieją jako tako angielski i myślę, ża czarodzieje na całym świecie też chociaż troszkę umieją ten język.
Na pewno są jeszcze jakieś szkoły magii przecież Bill korespondował z kimś z Brazylii ale nie pojechał na wymianę i Brazylijczyk przysłał mu kapelusz po którego włożeniu uschły mu uszy więc albo Bill zna portugalski albo jego kolega angielski
jak już napisałem, chyba raczzej jego kolega znał angielski.
Też bym się do tego bardziej skłaniał bo przecierz w Hogwarcie nie uczono portugalskiego
Właśnie, w Hogwarcie uczono mało "mugolskich" przedmiotów. Po ukończeniu tej szkoły w sumie było się "nie przystosowanym" do życia w mugolskim świecie... Rozumiem, że nie wcisną biednym uczniom wiedzy do głowy, ale mogliby uczyć chociaż podstaw. I tak się dziwię, że czarodzieje od urodzenia mieszkający w "świecie czarodziejów" umieją czytać i pisać (tak, tak wiem... czepiam się )
Naprawdę to jest dziwne sądzę,żę w czarodziejskim świecie rodzice sami uczą dzieci pisać i czytac albo wysyłają do mugolskich szkół(najmiej prawdopodobne) albo są jakies szkółki dla młodych czarodziejów w których uczą tych bardziej mugolskich przedmiotów.
Nieprawda, HUNCWOTKO.
Na jednej ze stron JKRowling powiedziała, że dzieci czarodziejów chodzą do mugolskich szkół, lub w przypadku większego skupiska czarodziei zakładane są szkoły specjalnie dla tych dzieci.
Ale gdyby powiedzmy taki Ron chodziłby do mugolskiej szkoły (mieszka na wsi więc zakładam ,zę w okolicy nie ma zbyt wielu czarodzieji) to chyba trochę znałby sie na zachowaniu mugoli,skoro przebywałby z nimi ładne parę lat.A z tego co wiemy nawet nie umie posługiwać się telefonem.
Ron był uczony w domu. Rodzina zajęła się jego edukacją, wykształceniem i wychowaniem zarazem. Zdaje się, że Rowling kiedyś o tym mówiła/pisała.
Nie wiem, czy to tylko wyjątek, czy wszyscy czarodzieje postepują tak, jak Weasleyowie. Wątpię w to jednak; dumne i szlachetne rody na pewno nie preferowałyby posyłania swoich pociech do ,,zwykłych'' szkół. Poza tym, czego dzieci by się nauczyły do trzeciej/czwartej klasy podstawówki? Chyba tylko pisania, czytania i mnożenia razy dwa :]
Pomysł szkół specjalnych, magicznych od początku dla końca, dla takich dzieci ma sens. Szkoła takowa miałaby tylko kilka klas i zapewniałby podstawowe wykształcenie i wiedzę o mugolskim świecie zarazem. Pomysł wart rozważenia.
Z drugiej strony pan Weaysley, który pracował w Ministerstwie i miałby nieby uczyć całą gromadę pisania i czytania pytał sie Harry'ego do czego słuzy gumowa kaczka i przystanki autobusowe. Wątpię, ze Malfoy wysłałby jakiego kolwiek członka rodziny do mugolskiej szkoły, bo samo bycie pół mugolem pół czarodziejem budziło w całym ich rodzie niechęć i nienawiść. Ale coś mi mówi, ze Draco musiał umieć pisać jak i reszta uczniów Hogwartu
W takim razie Weasleyowie to wyjątek.
Cóż, w szkole, mugolskiej czy nie, nabywa się nie tylko wiedzę programową, ale także o stosunkach społecznych - proces socjalizacji, szkoła rzutuje przecież na wzrastanie młodego człowieka. Pomysł zatem dobry.
Katarn>>przesadziałem, wiadomo. Zresztą, patrz wyżej, wysyłanie czarodziejskich dzieci do mugolskich szkół ma swój sens, aczkoliwiek możnaby się zastanawiać, czy nie lepiej byłoby, gdyby takie dzieci, wszystkie bez wyjątku, uczęszczały do magicznych szkół.
Więc teraz chciałabym zupełnie zmienić kierunek stronki.
Jeżeli doszliśmy już do powiązań magii z mugolami to ostatnio sastanowił mnie fakt ich słabości, małości, bezsilności i niewiedzy .
Pierwsze z brzegu:
Obiekty magiczne są kryte zaklęciami antymugolskimi typu:
jak znajdą się w pobliżu to przypominaj sobie, ze muszą coś zrobic i odchodzą.
Dusleyowie bali się, ze Haryy pozamienia ich w żaby, a Syriusz zamorduje jak źle potraktują Harry'ego (rozumiem, ze się im należało, ale oni byli bezsilni, wiec potraktujmy ich jakby byli zwykłymi ludzmi)
w dzienniku podano, ze Syriusz jest "zwykłym" mordercą
większośc mugoli nie ma pojęcia o istnieniu magi, a czarodzieje żyją na 5 kontynentach świata (z 5 przyjechało na mistrzostwa w quidditchu)
Teraz czekam na wasze zdanie o traktowaniu mugoli, albo przykłady ich słabości, małości... i poniżania lub inne.
A mnie to bardzo denerwuje: dlaczego niby mugole nie mogą wiedzieć o magicznym świecie? W całej sadze znalazłem tylko raz, w 1 tomie, jak Harry pyta się o to Hagrida i uzyskuje odpowiedź, że mugole chcieliby wszystkie swoje problemy rozwiązywać za pomocą magii. No sorry, ale niby co robią czarodzieje jak nie orzwiązują swoje wszystkie, nawet nabłahsze, problemy różdżką? Np. podgrzaś sos, zmyć naczynia... WSZYSTKO! No to jaki jest argument żeby mugole o nich nie wiedzieli?
Pewnie taki, że mugole nie potrafią należycie obchodzić się magią w przeciwieństwie do czarodzieji. Ujawnienie, przed większą grupą niemagicznych osób, korzyści jakie niesie za sobą czary mary nie wyszłoby na dobre żadnej ze stron.
Czyżbyś kpił? Taki np. Voldi i jego poplecznicy to ŚWIETNIE umieją się posługiwać magią, po prostu wspaniale! Mugole i czarodzieje to ludzie jak wszyscy, i uważam, że wogóle tkaie porównanie jest krzywdzące. Wśród czarodziei jest pełno szumowin, które nie powinny widzieć różdżki na oczy, zaś wśród mugoli zapewne znalazło by się mnóstwo wielkich magów i odkrywców, gdyby tylko dano im szansę!
co da połączenia świata mugoli i czarodziejów... znasz choć troszkę historie... już w średniowieczu osoby podejrzane o odprawianie czarów były palone na stosie, wyklęta... mugole boją się tego co nie jest im znane i jest to całkiem normalny odruch, uważaliby czarodziei za "coś " gorszego, bo są oni inni... weź np. Dursley'ów... wiedza o świecie magicznym. Dlaczego go nie akceptują?? Bo nie rozumieją! A takich jak oni byłoby o wiele więcej i czym to by się skończyło?? Wojna! Czarodzieje (mając na względzie naszą dzisiejsza technikę, bomby jądrowe itp. ) nie mieliby szans. I co by się stało?? Koniec magii na świecie! Dlatego właśnie te światy muszą żyć oddzielnie!!!
Kulafiorze, najpierw chiałbyś uświadamiać mugoli, a potem mówisz, że powstałyby dwa niechętne sobie społeczeństwa. No i po co miaby powstać?
Ja tam nie chciałabym wiedzieć o czymś, w czym nie mogę brać udziału (jest wystarczająco dużo takich spraw - np. egzamin z teorii sprężystości do którego nie zostałam dopuszczona ). A czasy inkwizycji dobitnie pokazują, że nie tylko ja mam takie prymitywne podejście.
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)