Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Kirkengaard [ZAK] do LW

matoos
post 28.05.2004 17:07
Post #1 

Wytyczający Ścieżki


Grupa: czysta krew..
Postów: 1877
Dołączył: 15.04.2003
Skąd: Ztond...

Płeć: Mężczyzna



Kap. Kap. Kap. Zaciskam pięści z całej siły, aby powstrzymać swój gniew. Kap. Kap. Kap. Krew ścieka z nich, łaskocząc mnie nieznośnie. Kap. Kap. Kap. Nee przyjmuje kolejne ciosy, nie cofając się nawet o milimetr, z bezwzględnym opanowaniem czekając na błąd przeciwniczki. Kap. Kap. Kap.

Nie potrafię się powstrzymać.

Czuję, jak budzi się we mnie bestia, spychając mój umysł w ciemność i mgłę. Z ostatnim jękiem z moich ust wydobywa się także ostatnie tchnienie, kiedy lekko przykurczając nogi zaczynam biec. Bieg po wolność. Bieg po siłę. Bieg po zwycięstwo.

Nic tylko bieg.

Widzę, jak moja siostra wykorzystuje nieuwagę przeciwniczki przerażonej moim krzykiem. Dwa taneczne kroki i jeden cios. A potem brzęk tłuczonej szyby, kiedy biedna dziewczyna wypada przez okno na znajdujący się dwa piętra niżej bruk. Nikt już nie zwraca na to uwagi, nie wiem nawet, czy ktoś sprzątnął ciało wczorajszego przeciwnika. Zresztą, nic mnie to nie obchodzi. Teraz jest tylko Nee. Prawie pieszczotliwym ruchem uderzam ją w lewy bark. Chyba złamałem jej kość. Dobrze. Teraz półobrót. Unik. I cios. Moja siostra upada na podłogę, na której przed chwilą pokonała kolejną w swoim życiu przeciwniczkę. A ja kiedy to widzę, budzę się. Powstrzymuję nogę, która uniosła się o kilka centymetrów gotowa do zadania ostatecznego ciosu. Rozluźniam pięści, powoli odzyskując kontrolę nad swoim ciałem... Jak człowiek badający językiem szparę po brakującym zębie wkraczam w coraz to dalsze zakątki swojego umysłu, sprawdzając czy wściekłość wyparowała, zostawiając miejsce dla kontroli. Wdech. Powoli, nie zważając na drżenie kończyn, siadam na podłodze. Wydech. Koncentruję się na barku Nee. Wdech. Wraz z wydechem odpycham od siebie negatywne uczucia, przyciskam dłoń do złamanej kości. Przecięła koszulę, plamiąc ją krwią. Źle. Starając się zrobić to jak najszybciej, wpycham kość na miejsce, otaczające ją tkanki zmuszam do zrośnięcia się. Nee zemdlała. Może to i lepiej... Patrzę, jak rana zasklepia się, jak znika siniak. Oddycham już spokojnie, nie ma we mnie śladu demona. Wstaję i odchodzę, zostawiając opiekę nad siostrą służącym. Wydech.


*

Nee przebudziła się, odruchowo sięgając ręką do barku. Nie wyczuła zgrubienia, najwyraźniej San miał na tyle opanowania żeby uleczyć ją przed odejściem. Odetchnęła z ulgą. Jej brat nie zawsze potrafił to zrobić. Wyciągnęła rękę i zadzwoniła na służącą. Ta weszła szybko, jakby czekała za drzwiami. Może i tak było.
- Gdzie on teraz jest? - spytała Nee, sprawdzając czy bark jest w pełni sprawny. Kolejnego dnia spodziewała się silnego przeciwnika, nie mogła pozwolić sobie na kontuzję.
- Odszedł w stronę góry Jifu. Czyli tak jak zwykle, pani.
- Dziękuję, możesz odejść. Przyślij tu O. Niech przyniesie mi moją suknię. Zieloną, ze smokami. Mamy dziś święto spadającego kwiecia.
- Tak, pani - służąca ukłoniła się i wyszła.
Nee znowu westchnęła. Opętanie jej brata sprawiało rodzinie kłopoty już od trzystu lat... Ale co można było zrobić? Egzorcyzmy nie pomagały, a zajęcie rodziny wykluczało podróże w poszukiwaniu innych sposobów. Najgorsze w całej sytuacji było to, że San potrzebował walki. A to ona była nastarsza z rodu Kirk... To ona musiała ścierać się codziennie z jednym przeciwnikiem. Jej brat będzie czekał, aż ktoś ją pokona, ale nikomu się to nie udało od co najmniej pół tysiąca lat. Może gdyby jej ojciec wciąż żył... Pogrążyła się w rozmyślaniach, jednocześnie przygotowując się psychicznie na jutrzejszą walkę.Tymczasem do bram miasta otaczającego Kirkengaard zbliżał się jeździec na białym koniu...



Dzięki za wytknięcie błędów Iney biggrin.gif Aczkolwiek wprowadziłem tylko te poprawki z którymi się zgadzam.

Ten post był edytowany przez matoos: 15.06.2004 11:00


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Psychopatka
post 28.05.2004 17:53
Post #2 

Prefekt Naczelny


Grupa: czysta krew..
Postów: 518
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Glajwic

Płeć: Kobieta



e ty dupo... dasz dyle co kot napłakał i domagasz sie komentarzy. poczekam na wiecej...


a słowo Kirkengaard kojarzy mi sie z S. Kierkegaard'em - i nie wiem czy masz jakies przykre wspomnienia z lat szkolnych zwiazane z tekstami tego pana. czy to przypadek... w kazdym razie niepozytywnie mi sie kojarzy.


--------------------
Hey you little Jesus bride why have you smiled to me ?
Hey you little Jesus bride why have you sang to me ?
They say that God is inside us all, and sometimes
He is not in the way that I have preached for to wish to
but God is my lover and I love him too

//F.Ribeiro//
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Agrado
post 28.05.2004 20:09
Post #3 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz




Duzo tego biggrin.gif Jak na razie fajne. Tak miejscami mi Kingiem zalatuje, co mi się podoba. Czekam na kolejny part.


--------------------
"300 Minut" - Amatorski Serial Sensacyjny

Me llaman la Agrado, porque he intentado siempre hacer cada uno ojos formados una almendra más agradable de la vida (...), 80 miles, silicón en labios, frente, mejillas, caderas y el asno... el litro cuesta sesenta mil Pesetas... que usted lo agrega para arriba, porque paré el contar... Tits? Dos. No soy ningún monstruo. Setenta por cada uno, pero éstos se han despreciado completamente. Me costó mucho para ser auténtico. Pero no debemos ser baratos en respeto a la manera que miramos. Porque una mujer es más auténtica más ella mira como qué ella ha sońado para se.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
matoos
post 29.05.2004 11:14
Post #4 

Wytyczający Ścieżki


Grupa: czysta krew..
Postów: 1877
Dołączył: 15.04.2003
Skąd: Ztond...

Płeć: Mężczyzna



Jejej, Psycho, w jakim zalotnym nastroju dzisiaj jesteś... Już dawno nikt nie nazwał mnie tak pieszczotliwie dupą biggrin.gif Czyżby to zwiastowało zamianę odwiecznych ról kobiety i mężczyzny? tongue.gif

A Kirkengaard to nazwa zamku. Rodzina nazywa się Kirk, to jej zamek musi nazywać się Kirkengaard, prawda? biggrin.gif




Kontrola. Krok. Krok. Półobrót. Cios. Oddech.

Nee obserwowała jak jej brat trenuje. Nogi niosły go z jednej strony sali na drugą, jak w morderczym tańcu. Z zamkniętymi oczami atakował wyimaginowane cele, nawet na chwilę nie zmieniając rytmu oddychania. Przez chwilę wydawało jej się że się zachwiał, ale to była tylko finta, zwód po którym jej brat wykonał prawie niemożliwe uderzenie z półobrotu. Jakiś czas tylko patrzyła bez słowa, ale nie trwało to długo. Zaczęła śpiewać, dostosowując pieśń do jego ruchów.

Jeszcze kiedyś cię zrozumiem
Cios. Krok. Krok. Wdech. Półobrót. Cios. Wydech. Krok.
Jeszcze kiedyś dotknąć zdążę
Kopnięcie. Krok. Cios. Wydech. Unik. Wykrok. Obrót. Cios.
Jeszcze kiedyś cię poczuję
Wdech. Obrót. Kopnięcie. Unik. Cios. Wydech. Cios. Blok.
Jeszcze znajdę cel twych dążeń
Wdech. Unik. Cios. Blok. Kopnięcie. Półobrót. Cios. Wydech.

Słyszę śpiew. Cudowna muzyka unosi moje serce jak świetlista fala, pozbawia wszelkich barier. Uderzam, prawie czując jak moja dłoń rozrywa ciało przeciwnika. Niestety, to tylko moja chora wyobraźnia podpowiada mi obrazy które chciałbym ujrzeć. Nie będzie mi dane walczyć. Dziś, jutro, nigdy. Nikt nie pokona mojej siostry. Zbyt wiele lat, zbyt wielu wojowników. Jak ślicznie unosi się jej pieśń, jak dobrze mi przy niej tańczyć. Jak szybko moje dłonie gładzą powietrze, układając fantastyczne kształty, głaszcząc niewidzialne zwierzęta. Czuję wewnątrz ten wspaniały rytm, tą kolejną próbę osłabienia mnie przez moją siostrę Tak bardzo ją kocham. Staram się powstrzymać przed odruchowymi zmianami rytmu, niech myśli że wpadłem w jej małą pułapkę...


San zmienił styl. Teraz wyglądał jak dostojny żuraw czekający w spokoju na niczego nieświadomą ofiarę. Delikatnie gładził końcami palców stóp podłogę, a jednocześnie jego ręka kreśliła w powietrzu nieokreślone wzory, hipnotyzując, zapraszając do zabawy. Nee wkroczyła na tatami, odruchowo dostosowując się do stylu walki brata. Zmieniła się w nurt rzeki starający się go porwać. Rozluźniła mięśnie i przyjmowała jego ciosy z delikatnością matki myjącej dziecko. Obejmowała atakujące ją dłonie i zmieniała ich kierunek. Obracała się jak fryga, zmuszając go do pójścia za nią, do zmiany stylu. Teraz był tygrysem, jego szpony chciały ją zniszczyć, rozerwać. Ona zmieniła się w małego kotka, uciekała ze śmiechem przed jego atakami, toczyła się po ziemi, zachęcając do zabawy. San przyskakiwał do niej, wyprowadzał kilka ciosów po czym był znów zmuszony do odwrotu. Znów zmienił styl. Przestał używać rąk, zaczął uderzać nogami. Rytmicznie obracał się i wyprowadzał kopnięcie po czym wykonywał umykający oczom piruet i atakował znowu. Nee cały czas śpiewając fruwała dookoła niego, zachowując się bardziej jak jedwabna chusta niż jak żywa istota. Delikatnymi dotknięciami kierowała jego kopnięcia w bezpieczne okolice, sama używając stóp żeby wybić go z równowagi. Tanecznymi krokami uciekała przed nim, wymuszając odpowiedni dystans. Jeśli ktokolwiek zajrzałby w tej chwili do sali treningowej nigdy nie byłby do końca pewien czy to co widział było walką czy tańcem...

Jednak taki stan rzeczy nie mógł trwać długo.

Nee siedziała w pozycji lotosu, koncentrując energię w okolicach splotu słonecznego. Jej przeciwnik, Karn, krążył po See'tar jak rozdrażniony kot, czekając na odgłos dzwonu. Wreszcie dało się słyszeć głuche uderzenie a potem miedziane echo kiedy drżenie rozchodziło się po całej powierzchni wielkiego instrumentu. Walka mogła się rozpocząć. Nee spojrzała na Sana. Stał w pewnym oddaleniu od See'tar obserwując i analizując. Jego palce zaciskały się spazmatycznie w pięści, otwierając stare rany. Jak co dzień. Karn stanął w miejscu i wyciągnął z pochwy miecz. Promienie słońca zatańczyły na obnażonym ostrzu, przyprawiając kobietę o gęsią skórkę. Wspomnienia w jej myślach wybuchły bólem i przerażeniem. Przypomniała sobie jakie to uczucie, czuć w piersi kawał zimnego metalu... Oddaliła od siebie te myśli, oczyściła umysł, skoncentrowała się na przeciwniku, który właśnie ruszył niespiesznie w jej stronę. I uderzył, paskudnym skośnym cięciem, mającym pozbawić ją ręki. Jednak ona zawirowała w umykającym oczom piruecie i znalazła się po jego drugiej stronie, zaskoczona łatwością z jaką przyszło jej wygrać tę walkę. Uderzyła aby ją zakończyć. Jednak radość była przedwczesna, bo Karn przyjął jej cios na metalową pochwę miecza. I natychmiast zaatakował z półobrotu, zmuszając ją do wykonywania kolejnych obrotów i uników. Powoli ustawiał ją dokładnie tam gdzie chciał ją mieć. Nee nie mogła na to pozwolić. Przy jednym z kolejnych piruetów nagle zmieniła rytm, stanęła w miejscu pozwalając ostrzu miecza przejść przed nią. Czuła jak sztych zahacza o wierzchnią warstwę jej szaty, usłyszała zaskoczone stęknięcie przeciwnika, który rozpaczliwie próbował odwrócić cięcie. Ale było za późno. Zrobiła krok w przód i szybkim kopnięciem złamała mu kolano. Następnie z półobrotu uderzyła łokciem w szyję pozbawiając Karna tchu. Smutek rozbłysł w jej oczach fioletowym światłem kiedy podskoczyła lekko jak motyl i uderzyła kolanem w jego brodę, odrzucając jego głowę do tyłu i łamiąc mu kark. Zanim upadł na See'tar był już martwy. Nee natychmiast odwróciła się i rzuciła okiem na Sana. Najwyraźniej jeszcze nad sobą panował. Dobrze. Dziś obędzie się bez dodatkowych problemów.

Ten post był edytowany przez matoos: 15.06.2004 11:02


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Psychopatka
post 02.06.2004 15:38
Post #5 

Prefekt Naczelny


Grupa: czysta krew..
Postów: 518
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Glajwic

Płeć: Kobieta




poczatek tego odcinka - ze tak to nazwe skojarzyl mi sie z pewnym milym panem ktory gosci miedzy innymi na mych rysunkach i to sprawilo ze opowiadanie zaczelo mi sie podobac. Niezle opisy i nawet niebanalne.
Czekam na wiecej dupo wink.gif


--------------------
Hey you little Jesus bride why have you smiled to me ?
Hey you little Jesus bride why have you sang to me ?
They say that God is inside us all, and sometimes
He is not in the way that I have preached for to wish to
but God is my lover and I love him too

//F.Ribeiro//
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
matoos
post 03.06.2004 15:39
Post #6 

Wytyczający Ścieżki


Grupa: czysta krew..
Postów: 1877
Dołączył: 15.04.2003
Skąd: Ztond...

Płeć: Mężczyzna



Dzięki Psycholu, moja ty stopo kochana tongue.gif

Tym razem krótko bo mi na więcej natchnienia zbrakło. Następnym razem więcej. Zostały jeszcze ze 3 party do końca.



***

- W naszej wiosce ludzie tacy jak ten który wjechał wedle przez bramę na białej kobyle określani byli mianem "Przytrupów". Widać było kostuchę w ich oczach, ledwie z koń zeszli. Wszyscy oni do Kirkengaardu zdążali, w pośpiechu niemożebnym... - Opowiadający staruszek wysmarkał się głośno w palce, przyprawiając Selkę o dreszcz. Nie żeby była szczególnie wrażliwa. Po prostu miała czułe uszy. Nadstawiła ich więc i słuchała dalej.
- Jakem mówił, do zamku wszyscy ciągnęli jako do miodu pszczoły! I żaden nie wrócił. Ino raz zdarzyło się, że koń przyniósł jednego nazad do wioski. Ale kołowaty jakiś był, musi czarownica z Kirków w głowie mu namieszała, zaraza jedna.
- To strasznie ciekawe dziadygo, ale o tym rycerzu na białym koniu prawić miałeś! Zmiarkowałam od razu że on inny niż wszyscy. Szparko na koniu cwałował a i czystszy był niźli większość tej chołoty którą tutaj morowe wiatry ściągają. Nijak go do nich przyrównać nie można!
- Prawaś, moście panienko, toż niedawno to było, dotąd pamiętam że jak wjechał to słoneczko od zbroi prosto w oczy mi zaświeciło! Jakby czyścił ją codziennie, albo i po kilka razy. Musem magiczna to zbroja była. A i rycerz magiczny, od razu wiedział kędy na zamek jechać, nawet nie zatrzymał się żeby o drogę spytać jak reszta. Paladdyn to jakiś musiał być, jako żywo. Żal go, już trzeci dzionek mija jak nie wraca. Ani chybi zginął jak reszta.
Selka przestała słuchać. Po pierwsze nie wierzyła żeby ten człowiek mógł zginąć tak jak reszta. Pamiętała jak dziś oczy, które przeszyły ją błękitnym spojrzeniem, przyprawiając o miły dreszcz przesuwający się jak wąż wzdłuż kręgosłupa. Było w nich coś... Niesamowitego, jak głos w jej głowie mówiący jej że musi za nim pojechać. Już dawno przestała się mu opierać. Problemem było tylko jak to zrobić, żeby ominąć kolejkę czekających na walki. Pogłoski o skarbie Kirków, bardzo prawdopodobne nawiasem mówiąc, ściągały do Kirkengaardu zabijaków z całego świata. Nieraz nawet magicy przybywali żeby stanąć w szranki z panią zamku. Ale nikomu nie udało się wygrać. Selka nie kwapiła się do bitki, więc miała zamiar dostać się tam w inny sposób. Pierwsze próby skończyły się niepowodzeniem. Rodzina Kirk nie zatrudniała - ani pokojówek, ani stajennych, ani służących. Nie zamawiali jedzenia, a przynajmniej nie w wiosce, bo raz na miesiąc do zamku wjeżdżała kareta zaprzężona w cztery rumaki. Nikt nie wiedział co przywoziła. A o dostaniu się na nią nie było mowy - zawsze była strzeżona przez przynajmniej sześciu żołnierzy. Dlatego Selka wpadła na inny pomysł. Dostanie się na Kirkengaard dzięki kanałom odprowadzającym wodę. I zrobi to dziś w nocy - inaczej nigdy się nie zdecyduje, nie dowie co się stało z tajemniczym rycerzem na białym koniu, który jednym spojrzeniem zabrał jej serce...

***

Kolejna walka, kolejny cios, każdy kolejny przeciwnik którego pokonuje moja siostra zwiększa jej siłę. I moją wściekłość. Gdybym tylko mógł uderzyć, na chwilę się rozluźnić, zaatakować. Ale muszę się powstrzymać - nie wolno uwolnić demona. Nie wolno słuchać głosów mówiących o pocie, euforii i walce walce walce! O krwi i bólu. O zwycięstwie. Byle wytrwać do treningu. Taniec bez końca, figury, piruety i obroty pozwolą mi się wyciszyć. Opanować. Może Nee zaśpiewa, tak bardzo to lubię. I ona o tym wie, pomimo że nigdy nie odezwałem się do niej ani słowem. Już ponad trzy dni minęły od ostatniego ataku i moja siostra ma nadzieję że może to oznaka powolnego zdrowienia, ale ja wiem że jest inaczej, czuję jak demon śmieje się w kułak gdzieś w mrocznych, pokrytych pajęczyną zakamarkach mojej duszy. Nee walczy a ja znów zaciskam dłonie w pięści dodając kolejne blizny do mojej kolekcji.

Dzisiejszy przeciwnik był bardzo finezyjny. Nie używał broni, a to świadczyło o dobrym wyszkoleniu. Albo o totalnej głupocie. Nee nie zastanawiała się nad tym. Była szczęśliwa. San nie miał ataku już od trzech dni, być może w końcu uda mu się przezwyciężyć śpiącego w nim demona... Zatańczyła dookoła szczupłego mężczyzny o nieproporcjonalnie długich rękach, i wyprowadziła szybki cios na podbródek, jednocześnie fingując kopnięcie w podbrzusze. Nie dał się nabrać, odskoczył jak na sprężynie po czym od razu wrócił w umykającym oczom piruecie. Jego lewa ręka ze świstem przecinając powietrze zdążała w stronę Nee, gdy tymczasem druga krążyła w okolicach serca gotowa do bloku. Był bardzo szybki, ale i tak zbyt wolny. Kobieta uderzyła w jego blok i natychmiast kopnęła go w kostkę, wybijając z rytmu, oszałamiając na moment na tyle długi że mogła spokojnie wyprowadzić cios prosto w lewe oko. Wbiła kciuk aż do mózgu i wycofała rękę. Służący zabrali ciało. Minęła czwarta walka podczas której San powstrzymał się od ingerencji.




Bez jaj... 120 czytań i żadnych wpisów poza Psycho i Agrado. Ludzie bądźcie mili, napiszcie co myślicie, ja po to to zamieszczam żeby waszą opinię usłyszeć (między innymi biggrin.gif)

Ten post był edytowany przez matoos: 15.06.2004 11:05


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Aeth
post 05.06.2004 14:35
Post #7 

Ice Queen


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 97
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: krakowskie czeluście




Heh, ja się przyznam, że po prostu nie wiem, co napisać. Że mi się podoba, to chyba nie trzeba wspominać. Widać po tym opowiadaniu z daleka, że jest bardzo dobre. Powinieneś, Matoos, częściej pisać, bo miło czytać takie dopracowane (tylko przecinków mało wink.gif ) twory. Wciągajęce i intrygujące. Świetne, szczegółowe opisy walk, uczuć, jest i stylizacja. No cóż tu więcej potrzeba? Dawaj szybko resztę wink.gif .


--------------------
"May it be a light for you in dark places, where all other lights go out."
"The dwarf breathes so loud we could have shot him in the dark."
"Haldir o Lórien. Henio aníron, boe ammen i dulu lîn. Boe ammen veriad lîn."
"In the jungle the mighty jungle I've got a lovely bunch of coconuts"!
"Ohana to znaczy rodzina, a w rodzinie nie można nikogo odtrącić ani porzucić."

MovieForum, Strefa Forumowych RPG!!, FanfikPl - Pierwszy Polski Portal Fanfikowy!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Madame Rosmerta
post 05.06.2004 16:15
Post #8 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 24.08.2003




tak, tak, dawaj i to szybko !!!!!!!!!

Strasznie mi się podoba, mimo, że raczej nie gustuję w literaturze tego typu.
A to jest bardzo ciekawe i ma (przynajmniej dla mnie) Coś niezwykle świeżego i porywającego..
Czekam na reszte

Tylko nie myślcie, że słodzę ;P


--------------------
if thou must love me, let it be for nought,except for love's sake only
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
matoos
post 09.06.2004 16:37
Post #9 

Wytyczający Ścieżki


Grupa: czysta krew..
Postów: 1877
Dołączył: 15.04.2003
Skąd: Ztond...

Płeć: Mężczyzna



Okej dziś trochę więcej. Dzięki za komentarze biggrin.gif


_______

Nee znowu obserwowała trening swego brata. Już po kilku jego ruchach rozpoznała Wietrzny Taniec i zaproszenie do zabawy, jednak nie podniosła się.
- Nie mogę ci dziś zaśpiewać San. Czekam na wizytę Bezdźwięcznych. - powiedziała, starając się ukryć grymas bólu. Jej brat nie dał się oszukać.
- Po tylu latach nadal nie rozumiem jak możesz utzrzymywać z nimi kontakt. Nie mów mi że nie czujesz bijącego od nich smrodu. Jest zupełnie jak zapach otwartego po kilku latach grobu.
- Są nam potrzebni.
- Możemy znaleźć innych dostawców.
Nie drąż tego tematu bracie. Proszę cię nie zmuszaj mnie żebym znowu musiała cię oszukiwać. Ból który mnie przepełnia jest nie do zniesienia, ale nie mogę ci o tym powiedzieć...
- Nie chcę o tym rozmawiać. Powiedz mi, gdzie nauczyłeś się Wietrznego Tańca?
Tym razem przyszła kolej Sana na grymas bólu.
- Nie pamiętam. I nie próbuję sobie przypomnieć. To boli.
Wiem, ukochany bracie. Wiem o tym jak nikt na świecie.
- Więc nie rób tego. - Nee podniosła głowę, jakby nasłuchując. - Oto są. Muszę ich przyjąć. Mam nadzieję że nie będziesz wychodzić poza tą salę, tak jak cię prosiłam.
San skinął lekko głową, więc podniosła się i odwróciła. Zdążając w stronę sali wejściowej zastanawiała się ile lat minęło od kiedy ostatni raz jej brat pytał o Bezdźwięcznych. Nie mniej niż pół wieku. Otarła łzę, która wypłynęła jej z oka, parząc policzek. Tak długo... Przekroczyła próg i zamknęła za sobą drzwi. Natychmiast w jej głowie rozległ się głos, mroczny i ciężki jak bezksiężycowa noc.
- Stwierdzenie. Burza uczuć. Brak gotowości.
- Nie, jestem przygotowana. To tylko chwilowa słabość.
- Pytanie. Kłotnia z bratem. Demon.
- Demon zdaje się wycofywać. Nie kłociłam się z Sanem. Staram się tego unikać - Nee uśmiechnęła się lekko. - Sami wiecie jakie to niebezpieczne. Ale dość pogaduszek. Przyszliście tu w konkretnym celu. Nie jest to miłe ani dla mnie ani dla was. Więc przejdźmy do rzeczy i miejmy to już za sobą.
- Skrucha. Przeprosiny. Gotowość.
- Ja też jestem gotowa - powiedziała Nee i otworzyła myśli. Jej umysł ogarnęła zbawienna ciemność, w chwilę po tym jak poczuła strach pierwszej ofiary z zeszłego tygodnia.

***

Czuję jak pot spływa mi po plecach łaskocząc stare blizny. Zasklepione od dawna ale nadal bolesne. Gdybym tylko wiedział, skąd się tam wzięły. Staram się o tym nie myśleć, skupiony na nowo odkrytym Wietrznym Tańcu. Styl walki idealny dla mej siostry - lekki i szybki jak poranny skowronek. A zarazem zabójczy bardziej niż stalowe ostrza. Moja stopa służy jako przeciwwaga dla reszty ciała i bez problemu przeskakuję z jednej na drugą, wykonując w powietrzu dwa kopnięcia. Pewne lądowanie i dwa szybkie ciosy na wysokości nerek. Obrót, krok i kopnięcie. Tak, idealny styl walki dla mojej siostry. Ja zawsze przedkładałem brutalność nad finezję. A może tylko tak mi się wydaje? Pot zalewa mi oczy, więc podnoszę dłoń aby go otrzeć i siadam w pozycji lotosu. Pora na chwilę medytacji. Przez chwilę zastanawiam się nad przywołaniem sobie książki, ale zmieniam zdanie. Chcę po prostu pomyśleć. Jednak nie jest mi to dane. Kątem oka dostrzegam ruch. Odruchowo wstaję i przybieram pozycję obronną. Ktoś jest na górnym balkonie tego pokoju. Czuję to. Skupienie i kotrola oddechu. Skok.

***

"Zauważył mnie, do jasnej cholery zobaczył mnie!" - przelatywało przez głowę Selki jak wiatr przez pole po sianokosach. Była na siebie wściekła. Mało że kanały okazały się kiepskim pomysłem - były strzeżone przez dobrze wyszkolonych żołnierzy - to teraz po tylu godzinach skradania się i krycia zdradziła się bo nie patrzyła jak lezie... Jak nic przyjdzie jej tu zginąć, jeśli okaże się że dziwnie ubrany mężczyzna na dole ją zobaczył. Ale nie da się tak łatwo. Wyjęła dwa sztylety z pochw przypiętych po wewnętrznych stronach przedramienia. Ostrza błysnęły w półmroku, odbijając światło wiszących tu i ówdzie pochodni. Przyczaiła się, nasłuchując. Po chwili w jej uszach zabrzmiały kroki. Mężczyzna okazał się idiotą - w ogóle się nie krył. Uśmiechnęła się lekko, pozwalając sobie na iskierkę nadziei. Może jeszcze uda się jej wyjść z tego żywo. Po dźwiękach oceniła odległość i skoczyła, uderzając na wydechu, lewą ręką. Gdyby jej przeciwnik był zwykłym człowiekiem, zginąłby zanim zdążyłby krzyknąć. Jednak ten mężczyzna najwyraźniej nie był. Uniknął ciosu, przestawiając tylko lekko nogę i z półobrotu kopnął ją w nerkę. Selka była weteranką wielu walk, zablokowała kopnięcie prawą dłonią, obracając sztylet tak, żeby móc dźgnąć kiedy tylko poczuje że noga przeciwnika zwiotczała. Nie była więc przygotowana na uderzenie w twarz jego lewą ręką. Nigdy nie widziała kogoś tak szybkiego! Potoczyła się po kamiennej podłodze, boleśnie ocierając łokcie. Sztylet z lewej dłoni gdzieś się zapodział, musiał jej wypaść kiedy ten dziwny człowiek ją kopnął. Wstała i wypluła krew która zebrała się w jej ustach podczas upadku. I natychmiast odskoczyła bo przeciwnik nie czekał aż się pozbiera tylko od razu atakował. Musiała cały czas się cofać unikając ciosów. Sztylet nie dawał jej żadnej przewagi, mężczyzna był po prostu zbyt szybki. W końcu uderzyła plecami w ścianę, podczas kolejnego uniku. A wtedy ją dopadł. Uderzył w żołądek, wybił powietrze z płuc, pozbawił tchu. Selka upadła po raz kolejny, pewna że tym razem już nie wstanie. Jednak cios którego oczekiwała z napiętymi wszystkimi mięśniami nie nastąpił. Podniosła głowę. Mężczyzna patrzył na nią z niedowierzaniem. Usłyszała jego głos, niski i dziwnie drżący.
- Nee? Co tu robisz siostro?
Najwyraźniej wziął ją za kogoś innego. Dobrze. Uderzyła z prawej sztyletem który trzymała nadal w dłoni.

***

Z łatwością blokuję cios dziwnego noża, uderzając kobietę w nadgarstek. To nie może być moja siostra, jest zbyt wolna. Nie jest dla mnie zadnym wyzwaniem. Ale to uderzające podobieństwo... Ten sam głęboki, melancholijny błękit w jej oczach, pełne usta i lekko skośne oczy, przypominające kształtem migdały... Kiedy jej broń upada na ziemię, podnosi się i patrzy na mnie ze zdumieniem. Na co czeka? Ach, myśli że ją zabiję. Nie zrobię tego. Czułbym się jakbym mordował Nee. Co mam zrobić? Pytania przebiegają moje myśli szybko jak pioruny w czasie burzy. Gdybym tylko mógł spytać o zdanie moją siostrę... Smutek szarpie moje wnętrzności, jak pies który dorwał się w końcu do padliny, ale podejmuję decyzję.

***

Dziwny mężczyzna stał i patrzył na nią z błyskiem w oczach. Chyba się nad czymś zastanawiał, bo po wybiciu jej ostrza z ręki nie poruszył się nawet o centymetr... Po chwili odezwał się, przyprawiając Selkę o drżenie. Jego głos brzmiał tak niesamowicie...
- Po co tu przyszłaś? Czego chcesz?
Co miała mu odpowiedzieć? Kłamstwo nie wchodziło w rachubę - Selka czuła że ten człowiek wykryłby je bezwzględnie.
- Panie, czemu mnie nie zabiłeś? Wiem, żeś miał szansę... Ja bitna kobieta jestem, nie boję się śmierci. Ale tego co zrobiłeś nie rozumiem. Masz mnie na swej łasce i w ostatniej chwili powstrzymujesz się...
- Nie... Nie zadawaj mi pytań. Jestem gospodarzem tego domu a ty jesteś tu intruzem. Więc odpowiadaj. Po co przyszłaś.
- Szukam jednego człowieka. Wjechał tutaj kilka dni temu na białym koniu i w zbroi świetlistej. Chcę wiedzieć co się z nim stało.
- Rycerz? Trzy dni temu moja siostra go zabiła. Przybył aby ją wyzwać.
Selka zatoczyła się jak uderzona. To niemożliwe. On nie mógł po prostu umrzeć jak cała reszta tych rębajłów... Nie, ten człowiek na pewno kłamał. Nagle domyśliła się po co ją oszczędził.
- Nie wierzę ci. Skoroś mnie nie zabił, to może się choć przedstawisz, żebym wiedziała kto mnie chędożyć będzie?
- Chędożyć?
- A jak? Po coś mnie poniechał jak nie po to żeby sobie ulżyć? Znam ja was, nie martw się. Ale ostrzegam że nie poddam się bezwolnie. Będę walczyć. I jak tylko gardę obniżysz gardło ci przegryzę.
Mężczyzna patrzył przez chwilę na nią jak na wariatkę, po czym wybuchnął śmiechem. Śmiał się jak szalony, a echo zwielokrotniało jeszcze jego rechot, sprawiając że brzmiał on jakby po całym zamku ganiała się banda trefnisiów, głośno ciesząc się z opowiedzianego dowcipu. Nagle jednak pochylił się, a głos uwiązł mu w gardle. Zacisnął mocno pięści. Selka zobaczyła dwie kropelki krwi ściekające po palcach. Po chwili mężczyzna wyprostował się i spojrzał wprost na nią.
- Jestem San. Choć, zaprowadzę cię do twojego rycerza.


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Agrado
post 13.06.2004 03:27
Post #10 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz




Z każdym partem coraz lepiej. Jakieś tam drobne literówki były i chyba powtózenie (albo to z powodu godziny mi się dwoi w oczach biggrin.gif)
Ale mniejsza z tym. Opowiadanko naprawdę w porządku. Czekam na dalszy ciąg.


--------------------
"300 Minut" - Amatorski Serial Sensacyjny

Me llaman la Agrado, porque he intentado siempre hacer cada uno ojos formados una almendra más agradable de la vida (...), 80 miles, silicón en labios, frente, mejillas, caderas y el asno... el litro cuesta sesenta mil Pesetas... que usted lo agrega para arriba, porque paré el contar... Tits? Dos. No soy ningún monstruo. Setenta por cada uno, pero éstos se han despreciado completamente. Me costó mucho para ser auténtico. Pero no debemos ser baratos en respeto a la manera que miramos. Porque una mujer es más auténtica más ella mira como qué ella ha sońado para se.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Psychopatka
post 13.06.2004 21:25
Post #11 

Prefekt Naczelny


Grupa: czysta krew..
Postów: 518
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Glajwic

Płeć: Kobieta



Huh.. prosiles o komentarz. Oto i on.

Wiesz pewnie ze uwielbiam tego typu klimaty, wiec sama tematyka sprawia ze opowiadanei jest wyjatkowo na tak.
Poza tym podobal mi sie komentarz bohaterki, zwiazany z chedozeniem =D
I fajna jest sprawa mieszanie jezyka "zwyczajnego" ze staropolskim.
Czekam na wiecej i pozdrawiam.


--------------------
Hey you little Jesus bride why have you smiled to me ?
Hey you little Jesus bride why have you sang to me ?
They say that God is inside us all, and sometimes
He is not in the way that I have preached for to wish to
but God is my lover and I love him too

//F.Ribeiro//
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iney
post 14.06.2004 17:56
Post #12 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 20
Dołączył: 14.06.2004
Skąd: Warszawa




przejrzałam dokładnie pierwszy part. intrygujący, ale te przecinki... wstawiłam wszystkie brakujące na czerwono, może jak przeczytasz, to będziesz w stanie wprowadzić te same poprawki w następnych częściach.

QUOTE
Kap. Kap. Kap. Zaciskam pięści z całej siły, aby powstrzymać swój gniew. Kap. Kap. Kap. Krew ścieka z nich, łaskocząc mnie nieznośnie. Kap. Kap. Kap. Nee przyjmuje kolejne ciosy,  nie cofając się nawet o milimetr, z bezwzględnym opanowaniem czekając na błąd przeciwniczki. Kap. Kap. Kap.

Nie potrafię się powstrzymać.

Czuję,  jak budzi się we mnie bestia, spychając mój umysł w ciemność i mgłę. Z ostatnim jękiem z moich ust wydobywa się także ostatnie tchnienie, kiedy lekko przykurczając nogi , zaczynam biec. Bieg po wolność. Bieg po siłę. Bieg po zwycięstwo.

Nic tylko biegnąć. biec!!!

Widzę,  jak moja siostra wykorzystuje nieuwagę przeciwniczki przerażonej moim krzykiem. Dwa taneczne kroki i jeden cios. A potem brzęk tłuczonej szyby,  kiedy biedna dziewczyna wypada przez okno na znajdujący się dwa piętra niżej bruk. Nikt już nie zwraca na to uwagi, nie wiem nawet,  czy ktoś sprzątnął ciało wczorajszego przeciwnika. Zresztą, nic mnie to nie obchodzi. Teraz jest tylko Nee. Prawie pieszczotliwym ruchem uderzam ją w lewy bark. Chyba złamałem jej kość. Dobrze. Teraz półobrót. Unik. I cios. Moja siostra upada na podłogę,  na której przed chwilą pokonała kolejną w swoim życiu przeciwniczkę. A ja kiedy to widzę, budzę się. Powstrzymuję nogę, która uniosła się o kilka centymetrów gotowa do zadania ostatecznego ciosu. Rozluźniam pięści, powoli odzyskując kontrolę nad swoim ciałem... Jak człowiek badający językiem szparę po brakującym zębie wkraczam w coraz to dalsze zakątki swojego umysłu,  sprawdzając czy wściekłość wyparowała, zostawiając miejsce dla kontroli. Wdech. Powoli, nie zważając na drżenie kończyn, siadam na podłodze. Wydech. Koncentruję się na barku Nee. Wdech. Wraz z wydechem odpycham od siebie negatywne uczucia, przyciskam dłoń do złamanej kości. Przecięła koszulę, plamiąc ją krwią. Źle. Starając się zrobić to jak najszybciej , wpycham kość na miejsce, otaczające ją tkanki zmuszam do zrośnięcia się. Nee zemdlała. Może to i lepiej... Patrzę,  jak rana zasklepia się, jak znika siniak. Oddycham już spokojnie, nie ma we mnie śladu demona. Wstaję i odchodzę, zostawiając opiekę nad siostrą służącym. Wydech.

*

Nee przebudziła się, odruchowo sięgając ręką do barku. Nie wyczuła zgrubienia, najwyraźniej San miał na tyle opanowania,  żeby uleczyć ją przed odejściem. Odetchnęła z ulgą. Jej brat nie zawsze potrafił to zrobić. Wyciągnęła rękę i zadzwoniła na służącą. Ta weszła szybko, jakby czekała za drzwiami. Może i tak było.
- Gdzie on teraz jest? - spytała Nee, sprawdzając czy bark jest w pełni sprawny. Kolejnego dnia spodziewała się silnego przeciwnika, nie mogła pozwolić sobie na kontuzję.
- Odszedł w stronę góry Jifu. Czyli tak jak zwykle, pani.
- Dziękuję, możesz odejść. Przyślij tu O. Niech przyniesie mi moją suknię. Zieloną, ze smokami. Mamy dziś święto spadającego kwiecia.
- Tak, pani.tu bez kropki  - służąca ukłoniła się i wyszła.
Nee znowu westchnęła. Opętanie jej brata sprawiało rodzinie kłopoty już od trzystu lat... Ale co można było zrobić? Egzorcyzmy nie pomagały, a zajęcie rodziny wykluczało podróże w poszukiwaniu innych sposobów. Najgorsze w całej sytuacji było to, że San potrzebował walki. A to ona była nastarsza z rodu Kirk... To ona musiała ścierać się codziennie z jednym przeciwnikiem. Jej brat będzie czekał,  aż ktoś ją pokona, ale nikomu się to nie udało od co najmniej pół tysiąca lat. Może gdyby jej ojciec wciąż żył... Pogrążyła się w rozmyślaniach, jednocześnie przygotowując się psychicznie na jutrzejszą walkę.Tymczasem do bram miasta otaczającego Kirkengaard zbliżał się jeździec na białym koniu...


co do dalszych partów:

część 2

QUOTE
Czuła jak sztych zachacza zahacza o wierzchnią warstwę jej szaty, usłyszała zaskoczone stęknięcie preciwnika przeciwnika, który rozpaczliwie póróbował próbował odwrócić cięcie.


to jedno takie fatalne zdanie, chyba pisane w pośpiechu...

część 3

QUOTE
Nastawiła nadstawiła
ich więc i słuchała dalej.

QUOTE
który jednym spojrzeniem zabrał może lepiej skradł?
jej serce...

QUOTE
Minęła czwarta walka w której podczas której
San powstrzymał się od ingerencji.


jak zapewne zauważyłeś, po pierwszym parcie zrezygnowałam z wstawiania przecinków i wyszło, że nie ma prawie żadnych błędów laugh.gif za czwartego wezmę się, jak znajdę jeszcze chwilkę czasu. ale skończmy już z tą małostkowością!
tak bardziej ogólnie, to ogromnie podobają mi się opisy walk... masz do tego smykałkę. ja też tak chcę cry.gif czasem aż mnie coś bierze, jak nie umiem opisać jakichś tam ruchów, które mam przed oczami. poza tym całkiem nieźle ci idzie stylizacja na gwarę (choć sporo brakuje jej do doskonałości).
no i ciekawe było, przyznam.
sory, że taka surowa byłam.
to wszystko z miłości wub.gif biggrin.gif biggrin.gif biggrin.gif

Ten post był edytowany przez iney: 14.06.2004 18:00


--------------------
(...) czuwaj - kiedy światło w górach daje znak - wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę

powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynie i ginęli w piasku

Z. Herbert "Przesłanie Pana Cogito"


Za życie płaci się skrzydłami
Dzięki, Galia :)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iney
post 16.06.2004 16:20
Post #13 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 20
Dołączył: 14.06.2004
Skąd: Warszawa




Łał...
Świetny... Part czwarty był po prostu świetny. Już nie mogę się doczekać następnego!
Co do błędów, pomijając przecinki (może innym razem, jakoś nie mam do nich teraz serca tongue.gif ):

QUOTE
Po tylu latach nadal nie rozumiem jak możesz utzrzymywać utrzymywać z nimi kontakt.


QUOTE
Tym razem przyszła kolej Sana na grymas bólu.

Głupio to brzmi...
Może lepiej np.

Tym razem to San wykrzywił twarz w grymasie bólu.

QUOTE
Otarła łzę, która wypłynęła jej z oka,

Lepiej

Otarła łzę, która wypłynęła z jej oka.

Albo w ogóle

która stoczyła się po jej policzku
[To już takie moje typowe czepialstwo i pedantyzm biggrin.gif ]

QUOTE
Wyjęła dwa sztylety z pochw z pochew przypiętych po wewnętrznych stronach przedramienia.


QUOTE
Choć Chodź, zaprowadzę cię do twojego rycerza.


To ostatnie chyba z roztargnienia biggrin.gif

Najbardziej podoba mi się klimat twojego opowiadania i jego język - taki bardzo potoczysty i ekspresyjny. A w tym parcie (znaczy się, w ostatnim) - opisywanie przebiegu wydarzeń z dwóch perspektyw. Jak na mój gust mogłoby być w nim więcej opisów otoczenia i wyglądu postaci (ja gustuję w tego typu rzeczach po prostu wink.gif ), choć może nie ma sensu za bardzo się w to wgłębiać, jeśli ma to być dość krótki fick.
To tyle. Czekam na więcej i ani mi się waż nie kończyć tego opowiadania!!! mad.gif
biggrin.gif

Ten post był edytowany przez iney: 16.06.2004 21:26


--------------------
(...) czuwaj - kiedy światło w górach daje znak - wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę

powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynie i ginęli w piasku

Z. Herbert "Przesłanie Pana Cogito"


Za życie płaci się skrzydłami
Dzięki, Galia :)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
matoos
post 18.06.2004 12:50
Post #14 

Wytyczający Ścieżki


Grupa: czysta krew..
Postów: 1877
Dołączył: 15.04.2003
Skąd: Ztond...

Płeć: Mężczyzna



Skończę, skończę... Wszystkie zaczęte kiedyś skończę biggrin.gif

Sorki, ale poprzeniego parta jeszcze nie zdążyłem poprawić uwzględniając twoje zastrzeżenia.

To jest przedostatni part. Nie zdążyłem go jeszcze dobrze poprawić, a dzisiaj wyjeżdżam, więc po powrocie spodziewam się wytknięcia wszystkich literówek, powtórzeń i innych błędów biggrin.gif


__________________________

Powietrze w sali pojedynków jest chłodne jak zawsze. To efekt magii spowijającej See'tar. Kobieta podobna do mojej siostry idzie o kilka kroków za mną, chyba chcąc przekonać się na własne oczy o mojej prawdomówności. To dobrze. Gestem wskazuję okno - tam spadło ciało rycerza trzy dni temu. Chyba nie przedstawia sobą najładniejszego widoku, bo dziewczyna nagle blednie i pada na posadzkę. Uśmiech sam wypełza mi na usta kiedy widzę jak cierpi i...

NIE! Nie teraz... nie...


***

Selka upadła na posadzkę i wymiotowała, jakby nigdy nie miała przestać. To naprawdę był wstrząs. Ciało jej rycerza było... To było nie do opisania. Najpierw zmasakrowane podczas upadku na ziemię z dużej wysokości, po trzech dniach zostało rozwleczone po całym dziedzińcu. Tu i ówdzie walały się jelita nadal pokryte krwią... Na wszystkich bogów, ona nadal wyglądała na ciepłą! Nagle odgłos upadku zwrócił uwagę kobiety. To San przewrócił się i wił w paroksyzmach bólu na podłodze, przewracając okoliczne sprzęty. Selka wstała z sercem przepełnionym chęcią zemsty. Zemsty za straconą miłość, za ból, za smutek i za całe zło jakie świat jej uczynił. Wyjęła z pochew sztylety. Podeszła do mężczyzny i patrząc mu w oczy pchnęła go prosto w serce.

***

Nee przebudziła się - a raczej została przebudzona - nagle i brutalnie. Powietrze dookoła wypełniało nieziemskie wycie. Żadna szyba w zamku nie była cała. Ale to nie było ważne, bo kobieta rozpoznała głos. To był San. Natychmiast ruszyła przed siebie, starając się zidentyfikować kierunek z którego dochodził ją krzyk. I nagle zrozumiała. To był pokój pojedynków. Przecież miał zostać w sali treningowej! Przez głowę przelatywała jej ogromna ilość myśli ale tylko jedna była na tyle silna żeby sprowokować ją do działania. Jej brat był w niebezpieczeństwie. Biegła, przecinając gęste od starożytnej magii powietrze dłońmi, nie zważając na suknię zachaczającą o wszystkie nierówne kawałki muru. A kiedy dotarła na miejsce, z jej ust wyrwał się cichy jęk. Spóźniła się. Usiadła i oparła się o ścianę. I tak nie mogła już nic zrobić. Jej umysł zalały wspomnienia.

***

Lord Kirk patrzył z zadowoleniem na swoje dzieci, bawiące się radośnie na trawie. San właśnie wytężał wszystkie siły, z dziecięcym uporem próbując trafić pięścią uciekającą ze śmiechem Nee. Nie mogło mu się udać - starsza Nee była pierworodną, więc od urodzenia była szkolona we wszystkich sztukach walki. Zadanie spoczywające od pokoleń na rodzinie Kirk nie znało wyjątków. Każdy pierworodny musiał codziennie staczać walki z każdym kto tego zażądał, aby dostarczyć energii Krellowi, ich własnemu krwiożerczemu bogu. "Ale już niedługo", pomyślał do siebie Redan, uśmiechając się pod wąsem. "Już za tydzień, kiedy Nee skończy osiemnaście lat, odprawimy rytuał i w końcu będziemy wolni".

Błysk.
Ojciec nie wiedział wtedy jak to się skończy. Że zamiast nas uwolnić, skaże na wieczne potępienie. A Krell zapewne śmiał się na swoim tronie z czaszek, kiedy obserwował rytuał, który miał go pozbawić władzy nad nami.
Błysk.

Powietrze w krypcie było zgęstniałe, jakby ciężkie od wielu istnień które tu spoczywały. Nee medytowała na środku komnaty w pozycji lotosu. Jej nagie ciało spływało potem. Niedługo miał ropocząć się rytuał, który albo uwolni Kirków od władzy ich odwiecznego prześladowcy, albo ją zabije. Zabrzmiał gong. Kobieta odrzuciła do tyłu włosy i położyła się z szeroko rozrzuconymi ramionami, tak jak ją nauczono. Do wyrysowanego dookoła niej kręgu wszedł jej ojciec. Na twarzy miał żelazną maskę, a dookoła jego dłoni tańczyły magiczne światła, rzucające na ścianę dziwne cienie, toczące ciągle bezgłośną walkę. Z każdym jego ruchem powietrze dookoła wypełniało się zapachem ozonu. Nee zamknęła oczy. Nie będzie na to patrzeć. Wsłuchała się w głos ojca.
- Tarev naak ter geedan arket! Przywołuję cię do tego kręgu, duchu śmierci. Wejdź i towarzysz nam na drodze ku przeznaczeniu. Neetak naak ter geedan arket! Przywołuję cię do tego kręgu, duchu miłości. Wejdź i połącz nas nierozerwalnymi więzami. Kroten naak ter geedan arket! Przywołuję cię do tego kręgu, duchu pokoju. Wejdź i przynieś nam swoje uspokajające tchnienie. Reket ter arket gedan nee! Zakazuję ci wstępu do tego kręgu, duchu nienawiści i wojny. Odejdź i zabierz ze sobą przekleństwo wiszące nad nami. Przyjmij niewinną krew jako ofiarę przebłagalną.
Ojciec podszedł do niej i płynnym, umykającym oczom ruchem wbił rytualny sztylet w jej serce, aż po rękojeść. Nie zawachał się ani przez chwilę, Nee czuła to wyraźnie. I wtedy pod jej powiekami rozbłysł mrok nienawiści. Czuła jak życie wycieka z niej razem z krwią, jak spływa po żelaznym ostrzu i szerokim strumieniem wylewa się na posadzkę komnaty. I jak wraca do niej czucie, kiedy sprzeciwiła się pętającym ją więzom zaklęcia. Podniosła rękę i, żałując że nie widzi twarzy swojego ojca, wydobyła sztylet ze swej piersi. A następnie wbiła mu pod brodę, wrażając ostrze aż do mózgu. Przepełniała ją zimna nienawiść. Gdzieś na granicy świadomości słyszała głuchy, paskudny śmiech.

Błysk.
Gdybym tylko wiedziała jak wiele zmieni moja nienawiść do ojca... Powstrzymałabym się, przyjęła śmierć z radością. Ale było zbyt późno, a ja byłam zbyt młoda... Od początku życia przygotowywana tylko do tego żeby stać się ofiarą przebłągalną nie mogłam znieść hipokryzji mojej rodziny. Wszyscy twierdzili że mnie kochają, że to wielka ofiara. A ten skurwiel nawet się nie zawachał, wbijając mi sztylet w serce. Nawet teraz moja nienawiść nie wygasła do końca. I tak stałam się żywym trupem, który się nie starzeje i nie zazna odpoczynku, dopóki ktoś nie pokona go w uczciwej walce... A mój brat został opętany przez demona wojny, boga któremu oddawaliśmy wszystkie uczucia strachu zaczerpnięte od naszych niezliczonych ofiar. Moje ręce i ręce całej mojej rodziny są splamione krwią, ale nie pozwolę zabrać Sana. Nigdy na to nie pozwolę! Nee westchnęła do siebie, kiedy czas zawirował i powróciły najnowsze wspomnienia.

Wspomnienia o Bezdźwięcznych...
Błysk.


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iskra
post 19.06.2004 15:34
Post #15 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



U ła. Całkiem nieźle. No dobra, nawet więcej - podoba się. Choć do zachwytu jestem daleko. Szczególnie, że coś zapominasz o przecinkach (gdzieś nawet kropki nie było tongue.gif). Sam mówiłeś mi kiedyś (albo mówił mi to Ikar, nie pamiętam zresztą kto, ale mniejsza o to), że trzeba part sprawdzić kilkakrotnie jzanim się doda, a sam wszystko robisz "hop ciup". Oj bzy bzy, nieładnie (: Trza bić =P

Aha, i kiedy San mówi w pierwszej osobie to jakby... no sama nie wiem... jakby coś było nie tak. Nie bardzo mi się "jego" słowa podobają.

QUOTE
[...]przelatywało przez głowę Selki jak wiatr przez pole po sianokosach

a haa haa haa! (:

pozdrawiam, miściu tongue.gif


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Aeth
post 19.06.2004 19:55
Post #16 

Ice Queen


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 97
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: krakowskie czeluście




No, bardzo ładnie. Lubię, kiedy wszystko wyjaśnia się powoli, nieśpiesznie. Podoba mi się klimat, zresztą jak mówiłam wcześniej.
Jednak jest parę rzeczy, na które trzeba zwrócić uwagę. Na pewno są to te nieszczęsne przecinki, oraz pewne drobnijesze sprawy, np.

QUOTE
Nie zawachał się ani przez chwilę


wink.gif

Czekam z niecierpliwością na ostatnią część smile.gif


--------------------
"May it be a light for you in dark places, where all other lights go out."
"The dwarf breathes so loud we could have shot him in the dark."
"Haldir o Lórien. Henio aníron, boe ammen i dulu lîn. Boe ammen veriad lîn."
"In the jungle the mighty jungle I've got a lovely bunch of coconuts"!
"Ohana to znaczy rodzina, a w rodzinie nie można nikogo odtrącić ani porzucić."

MovieForum, Strefa Forumowych RPG!!, FanfikPl - Pierwszy Polski Portal Fanfikowy!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
matoos
post 28.06.2004 10:46
Post #17 

Wytyczający Ścieżki


Grupa: czysta krew..
Postów: 1877
Dołączył: 15.04.2003
Skąd: Ztond...

Płeć: Mężczyzna



Dzięki za wszystkie komentarze. Teraz czekam na commenty dotyczące opowiadania jako całości. Czy to przedsawia sobą jakiś sens, czy ma odpowiednio wciągający scenariusz i tym podobne biggrin.gif


_________________________________

Wędrowie c poruszył się. Jego służba dobiegała końca. Wyczuł zgrubienie rzeczywistości w jednym ze światów które podlegały jego jurysdykcji. Wyżlebiona milionami lat skóra odpadała z niego płatami kiedy zmieniał kształt, aby przystosować go do panującego w miejscu do którego zdążał infotypu. Długie włosy pocięły pustkę Limbo na mniejsze kawałki, kiedy poruszył głową. Nie robił tego od tak dawna... Końcówkami palców dotknął pieszczotliwie tablicy kontrolnej i przeniósł się

do innego świata. Natychmiast zwinął swe efemeryczne skrzydła. Rzeczywistość tego miejsca była bardzo mocno napięta, nie powinien jej nadwerężać. Będzie musiał dotrzeć na miejsce spotkania pieszo. Ruszył przed siebie. W stronę strzelającego w niebo słupa światła.

***

Błysk!

Bezdźwięczni pojawili się kilka dni później. Pierwsze spotkanie nie przebiegło łatwo. Ich przedstawiciel starał się porozumieć, ale Nee była zbyt oszalała z wściekłości aby go słuchać. Zaatakowała i zabiła. A on wdarł się przemocą do jej umysłu i pozwolił jej po raz drugi posmakować śmierci. Zanim odszedł w niebyt dowiedziała się wiele o nich i ich hierarchii – skomplikowanej jak w pszczelim ulu. Przynieśli ze sobą odpowiedzi na problemy o których myślała. Starali się unikać Sana, kontaktowali się tylko z kobietą. W niezwykle dziwny sposób wsuwali swe myśli bezpośrednio wgłąb jej umysłu. Towarzyszące temu uczucie było bardzo nieprzyjemne, ale Nee znosiła je. Nie miała innego wyjścia. Bezdźwięczni pozwalali nadal dostarczać uczucia strachu do Krella. A to było konieczne. Bez tego starzeliby się, a ponieważ oboje byli nieśmiertelni, w końcu rozsypaliby się w pył. Ich ciała nie miały prawa wytrzymać milionów lat walki. Dzięki ciągłemu dostarczaniu nienawiści i strachu ich własnemu, zapomnianemu bogu, mogli zatrzymać swoje starzenie się w miejscu i czekać aż narodzi się ktoś kto będzie mógł ich pokonać. I czekali. San co jakiś czas tracił pamięć, ale Nee pamiętała każdą godzinę z siedmiu tysięcy lat które przeżyła...

Błysk

Wróciła do rzeczywistości. San przestał krzyczeć. Unosił się kilkanaście metrów nad ziemią, cały promieniując jasnym, oślepiającym światłem. „Wygląda jakby na coś czekał” – przemknęło przez głowę Nee, kiedy spojrzała na jego twarz. To było zaskoczenie. Wydawało jej się, że kiedy jej brat zostanie zabity, uwolni z siebie Krella – a ten zniszczy świat, wykonując tym samym zadanie dla którego powstał... Jednak stało się inaczej. Nie była pewna co to oznacza. I czy cieszyć się z tego czy płakać. Przyjęłaby zniszczenie świata z radością, po tylu latach czekała na śmierć jak na wybawienie. Wstała z miejsca i ruszyła na górę. Może uda się jej porozmawiać z Sanem.

***

Wędrowiec spojrzał w górę, z podziwem obserwując architekturę zamku przed którym stał. Piękne flanki, wspaniale zaprojektowane wieżyczki, wszystko idealnie ze sobą współgrało, tworząc razem obraz porażający swoim ponurym pięknem. Ale nie przybył tu aby dziwić się kunsztowi budowniczych. Czuł coraz silniej wezwanie, a Wzywający był już bardzo blisko. Jednak dotarcie do niego przedstawiało problem. Wędrowiec skoncentrował się, i ryzykując zapadnięcie się rzeczywistości w której przebywał

zmienił ją nieco. Rozejrzał się. Stał na podwórcu zamku który wcześniej obserwował. A nad nim lewitował w powietrzu Wzywający. Wędrowiec rozpostarł skrzydła i wzniósł się na wysokość jego twarzy.
- Oto przybyłem, na mocy układu zawartego u korzeni tego świata. Nadszedł czas aby dokonało się oczyszczenie. – powiedział metalicznym głosem, po czym odczytał pragnienia Sana.

***

Nee obserwowała ze zdziwieniem jak znikąd na zamkowym podwórcu pojawił się ciemnowłosy mężczyzna. Jak uniósł się w powietrze i spojrzał na twarz Sana. Powiedział coś, a w chwilę potem jakby się zachwiał... Rozpostarł ramiona i przytulił jej brata, jak matka.

***

Wściekłość opada i czuję otaczające mnie ramiona. Nienawiść znika. Ja... Nie żyję... Pamiętam jak ta dziwna kobieta wbiła we mnie sztylet. Mroczne światło... I śmierć. Pamiętam! Pamiętam wszystko. Moja siostra... Nee... I Selka. Dwie osoby, jedna dusza. Kto mnie przebudził?

***

Wędrowiec opadł na dziedziniec, cały czas trzymając Sana w ramionach. Nadeszła pora. Uniósł głowę i krzyknął, a potem zniszczył panującą w tym świecie rzeczywistość.

Koniec



Epilo g

Nee ćwiczyła z Sanem w ogrodzie zamku. Mały robił się coraz silniejszy, każdy jej cios był blokowany i natychmiast następował kontratak. Pomimo swego młodego wieku jej brat coraz lepiej radził sobie z Wietrznym Tańcem. Jednak nadal był taki młody. Uśmiechnęła się pod nosem i powaliła go na ziemię.
- Hej! Tak nie można, to nie był Wietrzny Taniec – oburzył się chłopak. Nee roześmiała się.
- Myślisz że w prawdziwej walce ktokolwiek będzie się cały czas stosował do zasad? – przypomniała mu, jednocześnie mierzwiąc jego włosy dłonią. San przyjął pieszczotę z powagą na twarzy, nadal naburmuszony.
- Ale... – zaczął, ale przerwał mu głos ojca.
- Nee, San, wracajcie do domu, zbiera się na burzę! – mówił, a raczej krzyczał z okna północnej wieży. Dziewczyna spojrzała do góry. Rzeczywiście chmury nie wyglądały zbyt ładnie. Chwyciła brata za rękę i razem ruszyli w stronę głosu ojca. Ich serca przepełnione były szczęściem i miłością.


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iney
post 28.06.2004 12:22
Post #18 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 20
Dołączył: 14.06.2004
Skąd: Warszawa




Co do przedostatniego parta:

QUOTE
wypełza


wpełza

< /div>
QUOTE
ona nadal wyglądała na ciepłą


Hm... Nie od razu skojarzyłam, że chodzi ci o krew... Coś mi tu nie pasuje to zdanie...

QUOTE
nie była cała


Może: nie pozostała cała

QUOTE
dochodził ją krzyk.


bez "ją"


QUOTE
zachaczającą


zahaczającą

QUOTE
była szkolona


Może: szkolono ją. Często zdarza ci się, że powtarzasz konstrukcję strony biernej (a przez to i wyraz "być"), popracuj nad tym.

QUOTE
istnień które tu spoczywały


1)przecinek przed "które"
2)tak w ogóle to to zdanie jest dość niejasne...

QUOTE
Nie zawachał się ani przez chwilę,


nie zawahał

Co do ostatniego parta:

QUOTE
Wyżlebiona milionami lat skóra odpadała z niego płatami kiedy zmieniał kształt, aby przystosować go do panującego w miejscu do którego zdążał infotypu


Pierwsza część coś mi nie pasuje, ale powiedzmy, że to przenośnia biggrin.gif. Natomiast to, co następuje po przecinku, jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe... Chyba, jeśli dobrze zrozumiałam sens, powinno być tak:

aby przystosować go do infotypu panującego w miejscu, do którego zdążał

Hm?

QUOTE
Bez tego starzeliby się, a ponieważ oboje byli nieśmiertelni, w końcu rozsypaliby się w pył


Czy oboje to Nee i San? Znów nie jest do końca jednoznaczne.

QUOTE
w stronę głosu ojca


w stronę, z której dobiegał głos ojca

Poza tym znów sporo przecinków brakuje... Jestem pewna, że sam dojdziesz gdzie, jak się postarasz biggrin.gif

A teraz bardziej ogólnie. No, nieźle wink.gif Cała historia, klimat i postacie wydały mi się odrobinkę "magnowe" i tak też sobie to wszystko wyobraziłam biggrin.gif Nie zgadzam się z iskrą, bo mi akurat fragmenty myśli Sana bardzo się spodobały - zwłaszcza w moim ulubionym parcie czwartym tongue.gif Część ostatnia i epilog są całkiem ładne i pozostawiają miłe wrażenie... Jeśli już bawimy się w oceny, to było to - jak na twoje możliwości - opowiadanie na mocną czwórkę. No, może piątkę z minusem... biggrin.gif
Dzięki wielkie, że skończyłeś... I to w terminie biggrin.gif

Ten post był edytowany przez iney: 28.06.2004 12:25


--------------------
(...) czuwaj - kiedy światło w górach daje znak - wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę

powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynie i ginęli w piasku

Z. Herbert "Przesłanie Pana Cogito"


Za życie płaci się skrzydłami
Dzięki, Galia :)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 26.04.2024 09:21