Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Katafalki

Dila
post 18.11.2006 14:01
Post #1 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 5
Dołączył: 18.11.2006
Skąd: Olesno

Płeć: Kobieta



Kiedyś napisałam tą notkę z myślą, że ją dodam na Lilyann-e. Jednak, jak to często bywa, notki nie dodam, bo fabuła poszła, ładnie to ujmując, się kochać i było by to co najmniej nie na miejscu. Dlatego dodaję to tu, bo nie mam z tym co zrobić, a bardzo mi się podoba. Zastrzegam sobie prawa autorskie do wszelkich nazw i teorii. Niezgodne z kanonem. Miłego czytania.




W drzwiach zgrzytnął zamek. Do mieszkania weszły Lily z Dorcas. W milczeniu rozebrały się w przedpokoju. Weszły powoli do kuchni, gdzie przy kubku kawy siedzieli Syriusz i Terry. Po chwili w drzwiach ukazał się również rozczochrany Jamesa, blond czupryna Leny i zaspana twarz Remusa.
- I co? – zapytał Syriusz – Znalazłyście coś?
Odpowiedziały kiwnięciem. Dorcas usiadła na wolnym krześle przy stole. Lily ruszyła do lodówki po puszkę coli.
- No, mówcie! – powiedział James – Macie pracę?
- Tak – odpowiedziała smętnie Lily opierając się plecami o drzwi lodówki – Mamy pracę.
- Gdzie?!
Dorcas spojrzała szybko na przyjaciółkę. Westchnęła zrezygnowana. Może nie przyjmą tego tak drastycznie?
- W Katafalkach – powiedziała cicho.



Nikt tak naprawdę nie wiedział czym jest Pokątna i Śmiertelny Nokturn. Potocznie zwano je ulicami, jednak rozrosły się do takich rozmiarów, że można było nazwać je częściami małego miasta.
Pokątna była dla tych porządniejszych obywateli. Mieszkali tu młodzi czarodzieje, którzy ukończyli akurat Hogwart, sklepikarze, dostawcy, właściciele fabryk i tawern, barów i kawiarenek. Na Polach Elizejskich znajdowały się wszelkie Akademie i Gildie. Na Kingdom Squer mieszkali ważni, i przede wszystkim bogaci, przedstawiciele świata czarodziejskiego. W dzielnicy handlowej, Portobello, mieszkali biedny pracownicy wszelkich fabryk i wytwórni kociołków, mioteł i innych czarodziejskich przyrządów. Resztę Pokątnej zajmowały sklepiki i mieszkania.
Śmiertelny Nokturn za to zamieszkiwali czarodzieje dość wątpliwego pochodzenia. W każdym zaułku czaili się zdolni do wszystkiego czarodzieje, wiedźmy szukające nowych ofiar, strzygi, wampiry i strachy. Czarodzieje, zamieszkujący tę część miasta, nie należeli pod żadnym względem do porządnych. Co chwilę natrafiało się na sklep z artykułami czarnoksięskimi lub podejrzanie wyglądających ludzi. To właśnie tu przychodzili ludzie, którzy mięli coś na sumieniu. Lub, gdy chcieli załatwić coś, co w innych okolicznościach mogło uchodzić za nielegalne. Na Nokturnie wszelki transakcje były legalne. Prawo tu nie docierało. Albo i nie chciało dotrzeć. Mieszkali tu ludzie, którzy porzucili nadzieję na lepsze życie.
Mroki było najgorszą ulicą Śmiertelnego Nokturnu. Nikt tam nie mieszkał, jeżeli nie musiał. To właśnie tam, w świetle gazowych lamp, mówiono o przerażających rzeczach. Szponiaste stare wiedźmy chodziły od jednego aptekarza do drugiego pytając o jaja szyszmory*. Obdarci i brudni czarodzieje zaczepiali zbłąkanych przechodniów, którzy już nigdy nie wracali do swoich domów.
Właśnie na Mrokach znajdowały się Katafalki. Był to jedyny znany neutralny grunt w magicznym świecie, gdzie szef Biura Aurorów (oczywiście gdyby tam chodził) i jakiś śmierciożerca mogliby razem się napić. Było to również jedyne miejsce na ziemi, w którym pito samotnie, nawet jeśli siadano w grupie. W Katafalkach pili nieumarli. Wampiry, zombi, ghole, strachy, banshee**... wszyscy ci, którzy w innych okolicznościach uchodzili za potwory. W Katafalkach nikt nie zwracał na nikogo uwagi, nikt nikogo nie szufladkował, nikt też nikogo stamtąd nie wyrzucał. A jeśli poproszono o Krwawą Mary, barman nie przygotowywał metafory.
Katafalki nie miały formalnie właściciela. Miały za to pracowników i klientów.
Właśnie tam, od następnego tygodnia, swoją pracę miały zacząć Lily i Dorcas.



- Mowy nie ma – powiedział zaraz James – Nie zgadzam się.
Evans i Meadowse wymieniły szybkie spojrzenia.
- James, tu nie chodzi o to czy się zgadzasz, czy nie – powiedziała Dorcas – Po za tym pomyśl logicznie. Nigdzie nie ma miejsca, wszystko jest pozajmowane, a nikt nikogo nie zatrudni w środku wakacji. Nie mamy kasy żeby cokolwiek kupić...
- Ale...
- I tak dobrze, że Remus ma dzięki ojcu pracę w Ministerstwie, a Lenę zatrudniała jej ciotka w antykwariacie...
- Ale...
- Nie – odezwała się tym razem Lily – Dorcas ma rację. Nie możemy tak żyć.
- Ale... – zaczął znowu Potter – Nie w Katafalkach!
- Dlaczego? – zapytała Evans bojowym tonem.
- Bo to nie miejsce dla was! – James wstał i zaczął chodzić po kuchni. Reszta milczała – Przecież tam chodzą największe męty tego świata!! Strachy, wampiry, ghole, banshee...
- I wilkołaki – przerwała mu z krzywym uśmiechem Dorcas – I chciałabym ci przypomnieć, że od ponad siedmiu lat się z jednym przyjaźnisz, a dwa lata nawet się z nim szwendałeś po błoniach Hogwartu w nocy! Więc co się w ogóle odzywasz?
- Ale...
- James... – odezwał się cicho Remus – One mają rację. Trzeba się chwytać tego, co jest, a nie wybrzydzać. Jeśli zarobimy więcej pieniędzy, dziewczyny mogą zrezygnować z pracy w Katafalkach. Ale do tego czasu, lepiej jak będą miały stałą posadę.
James usiadł zrezygnowany na krześle łypiąc groźnie na Dorcas i Lily.
- A co wy na to? – zwróciła się do reszty.
- Jeśli to jedyne wyjście... – powiedział Black wzruszając ramionami, a Lena pokiwała tylko głową.
Jedynie Terry stał z trochę niewyraźną miną.
- Czy ktoś mi może powiedzieć, co to są te Katafalki?
- To knajpa, która ma dość wyjątkową klientelię – wyjaśniła Lena.
- To najgorsze miejsce, jakie możesz sobie tylko wyobrazić – dodał James z kwaśną miną.
- Z resztą sam się przekonasz – powiedziała Dorcas – Dostaliście zaproszenia na sobotę wieczór –oznajmiła szeroko się uśmiechając.



Nikt nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Jednak potrzebne były im pieniądze. Zalegali z czynszem, a to co zarabiał Remus i Lena nie wystarczało. James czekał dalej na odpowiedź któregoś z trenerów w sprawie przyjęcia go do jakiejś drużyny, a Syriuszowi wystarczyło, że się przedstawił i już pokazywano mu drzwi. Istniała też opcja zmiany lokum, niestety na gorsze. Przedyskutowali już wszystkie możliwości. Lily i Dorcas jednak uparcie twierdziły, że będą tam pracować, bez względu na to, co powie reszta. Zależało im na pracy, a wszystkie inne oferty były już nieaktualne lub po prostu ich nie było. Jedynie przygarbiony mężczyzna imieniem Igor*** pozwolił im zacząć pracę w środku wakacji. Nawet podpisały już umowę. Wszystko odbywało się dziwnie legalnie, mając na uwadze renomę (albo jej brak) Katafalków i jej ulokowanie. Może w gruncie rzeczy nie będzie tak strasznie. Poza tym płaca była wysoka.



- A wasi rodzice? – wypali nagle Terry – Nie mogliby wam pomóc?
W odpowiedzi usłyszał kilka niewyraźnych kaszlnięć i mordercze spojrzenie Syriusza.
- Ty jak zwykle nie masz o niczym pojęcia – warknął.
- Moi nie mają pojęcia o czarodziejskim świecie – podjęła temat Lily i wzruszyła ramionami.
- Mi by dali – powiedział James czochrając sobie z zakłopotaniem włosy – Ale tak głupio cały czas prosić...
- No właśnie – dodał Remus.
- Mi nie ma kto dać – rzuciła Dorcas sucho.
- A moi, jedyną kasę, jaką by mi dali, to na pogrzeb – powiedział z nagłym uśmiechem Syriusz – I to tylko wtedy jakbym ich o to poprosił.
Wszyscy spojrzeli ukradkowo na Lenę. Była z nich wszystkich najbogatsza i dziwiło ich, że pracuje w jakimś antykwariacie zamiast wziąć pieniądze od swoich rodziców. Niby nikt nic nie sugerował, ale...
- Mnie wydziedziczyli...
Lily wypluła przed siebie colę, którą akurat piła, prosto na Dorcas. Syriusz poderwał szybko głowę.
- ŻE CO?! – krzyknęła Evans.
Dorcas wydarła się na cały głos, lecz nikt jej nie słuchał. Machnięciem różdżki wyczyściła ubranie. Lena wzruszyła obojętnie ramionami.
- Że nic. Wydziedziczyli mnie, po prostu.
- Dlaczego?
- Bo stwierdzili, że zadaję się nie z tymi ludźmi co trzeba.
Uśmiechnęła się na widok zaskoczonych min przyjaciół. Już się przyzwyczaiła. Od świąt minęło trochę czasu, a i tak nie ubolewała nad tym. Zadziwiające, że było jej to tak obojętne. Spojrzała na Syriusza, który dalej wpatrywał się w nią z dziwnym wyrazem twarzy.
- Możesz jaśniej? – zapytał Remus.
- Co jaśniej? – odezwała się, śmiejąc się – Przyjęliście to gorzej niż ja – sięgnęła po puszkę coli – Po prostu powiedzieli, że mnie wydziedziczają bo mam takich, a nie innych znajomych.
- Przedtem im to nie przeszkadzało? – zapytała Dorcas.
- Nie. Przedtem nie mieliśmy takiej sytuacji z Mrocznym Znakiem, śmierciożercami i tym podobnym. Teraz właśnie liczą się kontakty i znajomości. A oni stwierdzili, że dla mnie, te które mam, są nieodpowiednie.
- I co zrobiłaś? – zapytał, dotąd milczący Terry.
- Wyśmiałam ich – wzruszyła ramionami – Co miałam im powiedzieć? Stwierdzili, że nie będę się zadawać z jakimś zdrajcą Blackiem - powiedziała idealnie naśladując arystokratyczny ton swojej matki i spojrzała z uśmiechem na Syriusza, który również się uśmiechnął – Że nie będę szwendać się po szkole z jakąś brudną szalmą – powiedziała patrząc na Lily na której twarzy pojawił się szeroki uśmiech – I że nie mam najmniejszego prawa spotykać się z mugolem – dodała na końcu patrząc na Terry’ego.
- I tylko dlatego?! Dla takiego czegoś wydziedziczyli cię!? – oburzała się Dorcas.
- Tak, tylko dlatego. I dlatego też pracuję sobie w antykwariacie zamiast brać pieniądze od nich – powiedziała dumna z siebie Lena.
Reszta tylko spojrzała na siebie nawzajem z dziwnym wyrazem twarzy i potem zwróciła się do dziewczyny. Wszyscy uśmiechali się szeroko.



*oczywiście nielegalne Very Happy
** to po naszemu szyszymora
*** nie umiałam się powstrzymać; musiałam go nazwać Igorem


Nazwy związane z Pokątną to ulice obecnego Londynu. Nazwa „Mroki” została pożyczona z książek o Świecie Dysku Terry’ego Pratchett’a tak samo jak nazwa i charakter knajpy Katafalki.


--------------------
LIGA OCHRONY MROCZNYCH SUKINSYNÓW

I'm Snaper, no mercy, no potters
Definicja kompromisu: ty się podporządkujesz - ja cię nie zabiję

Forum Gingers - zapraszam!!!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Sihaja
post 18.11.2006 14:14
Post #2 

Członek Zakonu Feniksa


Grupa: czysta krew..
Postów: 1716
Dołączył: 12.06.2003
Skąd: Z Nibylandii

Płeć: Kobieta



Odniesienia do Pratchetta zauważyłam.


QUOTE
Śmiertelny Nokturn za to zamieszkiwali czarodzieje dość wątpliwego pochodzenia. W każdym zaułku czaili się zdolni do wszystkiego czarodzieje, wiedźmy szukające nowych ofiar, strzygi, wampiry i strachy. Czarodzieje, zamieszkujący tę część miasta, nie należeli pod żadnym względem do porządnych.

Trzy zdania. Trzy razy słowo "czarodzieje". Brzmi prawie jak refren.

QUOTE
Odpowiedziały kiwnięciem.

"Kiwnęły głowami", "Przytaknęły" byłoby, myślę, lepsze.

Ogólnie rzecz biorąc - nie odrzuciło mnie od ficka. Styl nawet niezły, choć mocno uproszczony i taki... nierozwinięty. Czasem ma się wrażenie, że postacie panują nad Tobą, nie Ty nad postaciami. Cóż, niewiele się da powiedzieć na podstawie tak małego fragmentu, ale zróżnicowania czy nawet zaznaczenia charakteru nie bardzo można się tu dokopać.
Ale, może być ciekawie.

Wcale nie jestem na "nie".



--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Dila
post 18.11.2006 15:32
Post #3 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 5
Dołączył: 18.11.2006
Skąd: Olesno

Płeć: Kobieta



no racja. dziękuję za komentarz. nie spodziewałam się tu w ogóle czegoś. troche skołowało mnie stwierdzenie, ze to to nie ja kieruje postaciami...
może po tym którkim fragmencie trudno ocenić


--------------------
LIGA OCHRONY MROCZNYCH SUKINSYNÓW

I'm Snaper, no mercy, no potters
Definicja kompromisu: ty się podporządkujesz - ja cię nie zabiję

Forum Gingers - zapraszam!!!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Aida o poranku
post 19.11.2006 00:02
Post #4 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 9
Dołączył: 11.11.2006

Płeć: Kobieta



QUOTE(Dila @ 18.11.2006 15:01)
Reszta tylko spojrzała na siebie nawzajem z dziwnym wyrazem twarzy i potem zwróciła się do dziewczyny.
*


lepiej by było: po czym zwrócili się do dziewczyny.
to tylko taka mała uwaga.
Opowiadanie zapowiada się bardzo ciekawie. Mogłabyś wklejać trochę dłuższe party, żeby bardziej wciągnąć czytelnika.
Podobają mi się te zapożyczenia od Pratchetta, jeżeli masz zamiar trochę wymieszać te dwa światy to ja jestem bardzo pozytywnie nastawiona.

czekolada.gif na wenę
i czekam z niecierpliwością na następną część smile.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
PrZeMeK Z.
post 19.11.2006 00:54
Post #5 

the observer


Grupa: czysta krew..
Postów: 6284
Dołączył: 29.12.2005

Płeć: wklęsły bóg



Podobało mi się. Piszesz ciekawym stylem, ktory jakoś budzi sympatię nawet w tak krótkim fragmencie. Zobaczymy, jak się wszystko dalej potoczy, ale jestem dobrej myśli. Przynajmniej zaczęło się interesująco.

Tylko ta uwaga "niezgodne z kanonem"... Zazwyczaj traktuję takie uwagi jako sygnał "idę na łatwiznę, biorę gotowe postacie i robię z nimi co mi się żywnie podoba, nie zwracając uwagi na ich charaktery". Ale ty wybrnęłaś z moich podejrzeń zwycięsko, bo póki co żadne zmiany w stosunku do kanonu nie rzucają się w oczy, a te, które są, nie zawadzają. Mam nadzieję, że twoje opowiadanie nie okaże się kolejnym fickiem, który wykorzystuje postacie stworzone przez Rowling tylko dlatego, żeby ułatwić sobie robotę i nie musieć tworzyć własnych.

A na zakończenie dodam, że ten krótki fragmencik podsunął mi pewien pomysł. Jeśli zdecyduję się go wykorzystać, obiecuję, że wymienię cię jako źródło inspiracji. wink2.gif


--------------------
Hey little train, wait for me
I once was blind but now I see
Have you left a seat for me?
Is that such a stretch of the imagination?
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ailith
post 19.11.2006 16:40
Post #6 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 01.08.2006

Płeć: Kobieta



Cóż... heh... nie wiem jak to podzielić.
Na plus: Katafalki (świetny pomysł, naprawdę bardzo mi się podoba - i nazwa, i umiejscowienie, i charakter), postać Leny (ogólnie jej podejście do rodziny), a najbardziej podobał mi się ostatni fragment - kiedy Lena... hmm... powtarza słowa swojej matki w taki sposób, że wywołuje na twarzach przyjaciół uśmiech. Ach... i jeszcze ortografia biggrin.gif
Na minus: błędy (wpadło mi w oko kilka):
QUOTE
Po chwili w drzwiach ukazał się również rozczochrany Jamesa, blond czupryna Leny i zaspana twarz Remusa.

literówka: albo 'rozczochrany James' albo 'rozczochrana twarz Jamesa'..., kilka brakujących przecinków...
Nie jest źle, choć pojawia się tyle ficków o Huncwotach, że... po prostu trzeba napisać coś wyjątkowo oryginalnego, żeby się wybić.
Czekam na następne części.
Pozdrawiam i weny życzę.

Ten post był edytowany przez Ailith: 19.11.2006 16:41


--------------------
"Experience is the name everyone gives to their mistakes."

"A friend is someone who will bail you out of jail, but your best friend is the one sitting next to you saying "that was f***ing awesome" (- J-Dub)

"Stand up for what you believe in, even if it means standing alone."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Dila
post 19.11.2006 19:09
Post #7 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 5
Dołączył: 18.11.2006
Skąd: Olesno

Płeć: Kobieta



Dziekuję.
Wątpię jednak, czy coś jeszcze z tego będzie.


--------------------
LIGA OCHRONY MROCZNYCH SUKINSYNÓW

I'm Snaper, no mercy, no potters
Definicja kompromisu: ty się podporządkujesz - ja cię nie zabiję

Forum Gingers - zapraszam!!!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 19.04.2024 05:53