Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Nadzieja, Jednopartówka. GW/DM

moonyyy
post 23.09.2008 19:13
Post #1 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 23.09.2008

Płeć: Kobieta



Cześć, to opowiadanie było napisane niedawno. No cóż czekam na opinie.

Nadzieja
Miłość. Podobno uskrzydla. Ale jeżeli to miłość zakazana to uczucie musi być naprawdę silne, by przetrwać. Ty jesteś skromna i cicha, typowa szara myszka, jedyne co u ciebie oryginalne to rude włosy, a on jest arystokratą, który uwielbia się rządzić i wyróżniać. Ty jesteś z Gryffindoru, a on – o, zgrozo- z Slytherinu. Ty jesteś Wirginią Weasley, a on Draco Malfoyem. Nienawidzisz go, a on nienawidzi ciebie. A jednak połączyła was gorąca miłość. Spotykacie się nocami i pilnujecie się, żeby nie zacząć się całować na oczach wszystkich. Jest trudno, ale jednak wciąż jesteście ognistymi kochankami. Tak bardzo go kochasz. Bardziej niż powinnaś.
~
-Draco, czy możesz mnie uświadomić czemu ukrywamy fakt, że jesteśmy parą?- spytała pewnej gwiezdnej nocy Wirginia Weasley.
-Bo twój szanowny brat mnie zabije.- odpowiedział drwiącym głosem nastolatek, z którym przebywała.
-Przestań jojczyć, Draco. Doskonale wiesz, że cię nie zabije, bo ja mu na to nie pozwolę. A chciałabym z tobą spędzać dzień, kiedy jest jasno!- zbuntowała się rudowłosa.
-Ja jojczę, ja jojczę?! Ja nie jojczę, ty jojczysz, żebyśmy oficjalnie się spotykali!
-Dracuś! Smoczku! Smoczeńku! Proooszę! Błagam! Będę ci służyć!
-Z tym służeniem to przesadziłaś.- zaśmiał się chłopak zwany Draco. Na twarzyczce Wirginii pojawił się wyraz nadziei.- Nie.- dziewczynie zadrżał podbródek, a oczy naszły łzami. Dla Draco nie było nic gorszego niż płacząca dziewczyna, tak więc przeraził się nie na żarty- Wirginia? Ginny! Nie płacz, błagam, tylko nie płacz! Ginny, dobrze będziemy się spotykać oficjalnie, tylko nie płacz!
-Obiecujesz?- wyszlochała Ginny. Chłopak skinął głową z przerażoną miną. Na twarzy Wirginii zakwitł szeroki uśmiech triumfu. Co jak co, ale płakanie na zawołanie było jej zdecydowanie dobrą stroną, a drżenie podbródka opanowała już do perfekcji!- A więc ja idę do dormitorium, a jutro spotkajmy się na błoniach od razu po śniadaniu. Kocham cię, mój Pyśku.- pożegnała go bardzo długim i bardzo namiętnym pocałunkiem i wyszła. Co ja, do jasnej Anielki, narobiłem? Tą niezbyt wesołą myślą Draco zakończył dzień.
~
Nazajutrz rano, od razu po śniadaniu spotkali się błoniach. Wirginia podbiegła do niego i pocałowała prosto w usta. Po krótkim, acz namiętnym pocałunku chciała się odsunąć, ale jej chłopak na to nie pozwolił. Przycisnął ją do siebie i przedłużył pocałunek. Jego język zaczął błądzić po jej jamie ustnej, a dolna warga ssała jej wargę. Całowali się tak, aż zabrakło im tchu. Po pocałunku położyli się na trawie i dopiero wtedy przywitali się słowami. Bardzo czułymi, ale jednak słowami.
Tak się złożyło, że Ronald Weasley- brat zakochanej rudowłosej- wraz ze swoimi przyjaciółmi, także byli na błoniach i jak się okazało stali blisko pary. Za blisko.
Draco najpierw leżał na trawie z ukochaną u boku, a następnej chwili wisiał w powietrzu podniesiony przez jakieś wielkie łapsko. Spojrzał w twarz prześladowcy i automatycznie jego twarz nabrała bardzo wściekłego wyrazu.
-Wealey, czy mógłbyś z łaski swojej opuścić mnie na ziemię, W TEJ CHWILI?
-Puść go, Ron!- wrzasnęła jego lwia luba Wirginia, a Draco dostrzegł na jej buzi rządzę mordu.
-Ron, opuść Malfoya na ziemię.- powiedział znudzonym głosem Harry Blizna-Na-Bani Potter.
-Ronald, tylko bez zbędnej agresji!- wrzasnęła Hermiona I-Tak-Wiem-To-Wszystko-Lepiej-Od-Ciebie Granger.
-CAŁOWAŁEŚ SIĘ Z MOJĄ SIOSTRĄ, ŚMIAŁEŚ SIĘ DO NIEJ ODEZWAĆ I PODEJŚĆ DO NIEJ BLIŻEJ NIŻ NA TRZY STOPY?
-Weasley, to naprawdę okropne. Jakże śmiałem? A teraz opuść mnie na ziemię!
-Weasley, szlaban, a Gryffindor traci pięćdziesiąt punktów. W tej chwili puść pana Malfoya.- rozległ się za nimi głos należący do niejakiego Severusa Snape’a. Jeszcze bardziej wściekły Ronald puścił Draco, a z racji, że Ron jest bardzo wysoki, a Malfoy dość niski, chłopak upadł na ziemię z głośnym hukiem.- Do mojego gabinetu. Teraz.- i Snape odszedł z przeklinającym Ronaldem za plecami. Dopiero wtedy Wirginia podbiegła do Malfoya, który stwierdził, że nie może siedzieć.
-Moja dupa.- pisnął płaczliwym głosem.
-Draco, nic ci nie jest? Odezwij się!
-Moja dupa- wedle rozkazu odezwał się.
-Nie musisz iść do Skrzydła szpitalnego?
-Niee. Ałaaa!
-Draco?
-Co?
-Kocham cię.
-Ja cię też.
-To mnie pocałuj!- rozkazała, a on wpił się w jej wargi. Położył ręce na jej pupie, a ona podniecona tym ruchem wplotła ręce w jego włosy. Jasnowłosy zmienił położenie rąk na jej piersi. Nie odskoczyła, wręcz przeciwnie, zaczęła całować jeszcze namiętniej. On zachęcony tym gestem włożył ręce pod jej bluzkę. Jego palce błądziły po kobiecym ciele, aż natknął się na piersi. Cholera, ma stanik! pomyślał i włożył dłonie pod stanik. Znowu nie zaprzeczyła. Zaczął pieścić jej piersi do momentu, aż szepnęła
-Draco jest coś takiego jak lekcje.- po czym dodała- I umiar w miejscach publicznych!- twarz jej lubego zmieniła kolor na intensywną czerwień.
-Taa, chodźmy na lekcje.- mruknął i błyskawicznie się oddalił. Ginny zachichotała i wolnym krokiem poszła do sali transmutacji.
~
Po szybko zjedzonym lunchu znowu spotkali się błoniach i przywitali się tak samo jak ostatnim razem pożegnali, tyle że jeszcze bardziej „pikantnie”.
-Tak strasznie cię kocham, Wirgi.
-Jesteś całym moim życiem, Draco.
-Pozwolisz, że jeszcze raz cię pocałuję?
-Spróbowałbyś nie!- zachichotał i pocałował ją. Przez ten czas Wirginia myślała tylko o tym jak go kocha.
-Zapowiada się gorąca noc.- szepnął.
-Draco! Co ty planujesz?
-A co? Nie chcesz świętować oficjalnego chodzenia ze sobą?
-Malfoy!- zaśmiała się, a on na rękach zaniósł ją pod salę.
~
Po lekcjach Draco znowu stał się środkiem transportu Gin. Ale tym razem zaniósł ją do swojego dormitorium.
-Pamiętasz jak mówiłem ci o gorącej nocy?- spytał, a ona przytaknęła. – To ją masz.- po czym zdjął z niej bluzkę.
-Draco!
-Co?
-Kocham cię!
- Ja cię też kocham, Gin.- i ją pocałował. Następnie całowanie zmieniło się w gorącą noc. Później zasnęli przytuleni do siebie, a rano Ginny pamiętała tylko rozkosz.
~
Trzy dni później Ginny wybiegła nagle z Wielkiej Sali i od razu skierowała się do łazienki. Draco przestraszony pobiegł za nią. Dziewczyna wisiała na toaletą wymiotując wszystko co zjadła.
-Ginny, nic ci nie jest?- spytał ją troskliwie. Zaprzeczyła, ale w głębi duszy czuła okropny strach. Strach przed niechcianą ciążą.
-Ja już lepiej pójdę do dormitorium- mruknęła.
-Na pewno?- przytaknęła.
Po dotarciu do dormitorium przypomniała sobie, że ma test ciążowy, kiedyś dołączony do podpasek. Zapomniała go wyrzucić i dziś dziękowała za to Bogu. Przeczytała instrukcję i wypełniła polecenie. Napisane było, że trzeba było odczekać dziesięć minut. Odczekała. Kiedy zerknęła na test nie mogła uwierzyć własnym oczom. Rzuciła go na podłogę i zapłakała. Na teście widniał różowy plus.
Dobrze. Urodzi to dziecko. Słyszała kiedyś o mugolskich ośrodkach dla ciężarnych nastolatek. Zamieszka tam kilka dni przed porodem, urodzi i tam zostanie na parę miesięcy. Jak dziecko trochę dorośnie znajdzie mieszkanie w Londynie. To proste. Ale po tym wszystkim nie będzie mogła spojrzeć rodzinie w twarz. Pierwszy chłopak i już dziecko. Nie może nikomu powiedzieć! Obszerne szaty powinny załatwić sprawę. A Draco? Nie może się z nim znowu przespać! O Boże, będzie mamą!
~
Przez następny tydzień prawie wszystko zwracała, a jej brat i chłopak bardzo się o nią martwili. Codziennie pytali czy wszystko w porządku, a ona niezmiennie odpowiadała, że tak. Draco dodatkowo był na nią zły, bo unikała z nim kontaktów. W ogóle od wszystkich się odizolowała. Nikogo nie chciała widzieć. Zachowywała się jakby wszystkich winiła, że żyje. I tak też trochę się czuła. Płakała często. Bardzo często. I nie mogła uwierzyć, że będzie mamą. Że będzie miała dziecko. I że to dziecko nie będzie miało ojca. A ona ukochanego. Jak ona chciała by to był po prostu straszny sen.
~
Te osiem miesięcy minęły spokojnie, ale ona wciąż się izolowała. Zresztą łatwo to było zrozumieć. Akurat dziś musiała się przeprowadzić do ośrodka. Zostawiła liścik na łóżku Maggie, jej ulubionej koleżanki. Mag miała też wysłać list do jej rodziny i jeszcze jeden dać Droconowi. Pakowała właśnie kufer, gdy zaskoczył ją ból brzucha. Straszny. Czuła się jakby brzuch jej płonął. Zauważyła, że po nodze płyną jej wody płodowe. Podbiegła do kominka i dotknęła czwartą cegłę po lewej, a ze ściany wyskoczył proszek Fiu. Teraz nie pamiętała skąd się o tym dowiedziała. Wskoczyła w płomienie, krzyknęła…
-Klinika św. Munga!
…i znalazła się w zatłoczonej przychodni szpitalnej. Ból był tak wielki, że upadła na podłogę. Od razu ktoś do niej podbiegł.
-Ja rodzę.- wycharczała
-Który miesiąc?- spytał ją jakiś kobiecy głos.
-Trzeci tydzień ósmego miesiąca.- szepnęła, po czym zemdlała.
~
Maggie znalazła list na poduszce.
Maggie,
Bardzo pokochałam Dracona Malfoya. Zresztą sama widziałaś.
Tyle, że doszło do czegoś do czego dojść nie powinno. Mianowicie, Maggie, jestem w ciąży.
Pojechałam w bezpieczne miejsce. Chyba już nigdy się nie spotkamy.
Maggie, pozostałe listy są podpisane. Wyślij ten z napisem „M. i A. Weasley” moim rodzicom, a ten z napisem „D. Malfoy” przekaż Draconowi.
Przepraszam, Mag.
Ginny

-O matko boska.
~
Obudziła się na sali porodowej z jeszcze większym bólem brzucha.
-Boli!-pisnęła
-Ci, ci, ci. Wiem, że boli. Przyj, a przestanie.- powiedział do niej spokojnie jakiś męski głos. A więc Ginny parła. Ale to tak bolało. Krzyczała, płakała. Był to bardzo skomplikowany poród. Trwał dość długo. Ale w końcu stało się. Ginny Weasley została mamą.
-Melanie. Moje dziecko.- szepnęła na widok córeczki i zasnęła wyczerpana bólem.
~
-Malfoy?
-Czego, Andrews?
-Ginny kazała mi to przekazać.- na dźwięk imienia Wirginii twarz ślizgona złagodniała. Szybko wyrwał jej list z ręki i uciekł do męskiej toalety. Rozerwał kopertę i zaczął czytać.
Draco,
Chciałabym cię przeprosić. Za ostatnie osiem miesięcy.
Pamiętasz naszą gorącą noc? I do czego doszło? Jestem w ciąży.
Dziś wyjechałam i nigdy nie wrócę. Ale nie martw się o mnie. Będę w bezpiecznym miejscu.
Żegnaj, Draco.
Ginny

Zrobiło mu się słabo. Jego kochanie! Jego skarbek! Teraz ma dziecko. Jak to nigdy nie wróci? Nie myśli o mnie? Może teraz rodzi? Postanowił iść do świętego Munga i się z nią zobaczyć. Pobiegł do kwatery Severusa Snape’a i głośno zapukał w drzwi.
-Draco? Co się stało?- spytał chłopaka zdziwiony profesor.
-Muszę skorzystać z kominka!- krzyknął i nim Snape zdążył coś powiedzieć już brał garść proszku Fiu i wymawiał nazwę szpitala. Gdy pojawił się w przychodni, znudzona pielęgniarka spytała się w jakiej sprawie przyszedł.
-Czy nie przyszła tu ciężarna siedemnastolatka? Ruda siedemnastolatka?
-Przyszła.
-Jaka sala?
-Przed chwilą urodziła, nie może nikogo przyjmować.
-Jestem ojcem!- wydarł się Malfoy.
-No dobrze! Sala dwunasta, piętro piąte. Proszę jej nie przemęczać!- ale Draco już jej nie słyszał. Pędził na piąte piętro.
-Wirginiaaa!- wrzasnął wbiegając do dwunastki. Oniemiał na widok śpiącej nastolatki i… leżącego koło niej dziecka. Na dźwięk krzyku obie się zbudziły.
-Draco? Skąd… skąd wiedziałeś, że tu jestem?- wyjąkała, a gdy odpowiedziała jej głupia mina blondyna podniosła delikatnie dziecko i przybliżała je do piersi żeby się najadło.- Moja Melanie.- uśmiechnęła się z czułością.
-Czemu mi nic nie powiedziałaś?- warknął.
- Bo się bałam!
- Jestem jej ojcem, a poza tym Melanie? Nie lepiej Nathaniela?
-Ja ci dam Nathanielę! To Melanie!
-Chyba mam coś do powiedzenia?
-Nie, nie masz! Ona nie ma ojca, i nie będzie miała!
- Wirginia!
- Wyjdź!
-Co?- spytał ze zdziwionym wyrazem twarzy.
- Wyjdź i nie wracaj!- wrzasnęła znowu i wybuchła płaczem.
-Proszę natychmiast wyjść i nie denerwować pacjentki!- wtrąciła się pielęgniarka. Draco wściekły wyszedł.
-Melanie, ja cię zawsze będę kochać. Nie popełnij tego błędu co ja.- szepnęła świeżo upieczona mama. Jej córka była ruda.
~
- No nie jest tu źle, prawda?- upewniła się Ginny. W odpowiedzi Melanie pisnęła. Obie- mama i jej dwutygodniowa córka- stały przed nowym domem. Dom był z cegły i był naprawdę piękny. Znajdował się blisko Dziurawego Kotła, w którym Ginny dorabiała. Ma nadzieję na prawdziwą pracę. Chciałaby mieć sklep na Pokątnej. Kto wie, może spełni marzenia?
KONIEC

Ten post był edytowany przez moonyyy: 23.09.2008 19:19


--------------------


W moim śmietniku obgryzłem wszystkie kości, bo ja chciałbym żyć w mieście miłości.
W moim śmietniku pogryzłem kilku gości, bo ja chciałbym żyć w mieście miłości
.
[COLOR=purple]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Serena van der Woodsen
post 16.02.2009 23:09
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 80
Dołączył: 14.04.2008

Płeć: Kobieta



Jezu. Spacje po myślnikach!!! Historia jest straszna. Nienawidzą się, są razem, prawie że uprawiają seks na błoniach, gorąca noc, potem ciąża. I oczywiście nikt nie zauważył, że nosi obszerne szaty i ma ogromny brzuch! Jakżeby mogli! Czemu akurat mugolski ośrodek? I w ogóle czemu Ginny nie chciała, żeby Draco był ojcem skoro on tego wyraźnie chciał? Przecież nie powiedziała mu bo bała się reakcji. Coś tu nie halo, nie sądzisz? W ogóle strasznie szybko zleciał ten czas. Ale najbardziej rozwalił mnie Malfoy, który narzekał płaczliwym głosem. Rozumiem, że można odejść od kanonu, ale żeby aż tak?! Ehh, idę napoić się melisą. Pozdrawiam blink.gif


--------------------
Wiesz, że mnie kochasz...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 06.05.2024 10:14