Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Elfia Moc, ZAKOŃCZONE

Psychopatka
post 31.08.2003 15:13
Post #1 

Prefekt Naczelny


Grupa: czysta krew..
Postów: 518
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Glajwic

Płeć: Kobieta



Przed wieloma laty, o odległym kraju żyło sobie plemię ludzi. Plemię było bardzo szczęśliwe. Mieli swój własny, mały teren a na nim domku zbudowane z drewna i słomy. Mężczyźni pracowali jako myśliwi, a kobiety opiekowały się dziećmi i gotowały obiady. Przed jedna chatka, która była koloru ciemno brązowego stała młoda dziewczyna. Dziewczyna była ubrana w długie skórzane spodnie koloru brązowego, białą koszulę, brązową kamizelkę i wysokie czarne buty. Była bardzo ładna. Miała duże niebieskie oczy i jasne włosy, mogło to wskazywać na fakt że jest w pewnym procencie elfką. Ale tego nikt nie był pewien. Kiedy tak stała i przyglądała się pięknu lazurowego nieba( a było to jej ulubioną czynnością) podszedł do niej młody chłopak.
- Heej Marion, czeeeść! – zawołał aż nader wesoło.
Odskoczyła , wyrwana z zamyślenia i zamierzyła się na żartownisia, ale na szczęście w pote zauważyła że to jej przyjaciel
- O.. cześć Rob, dawno Cie nie widziałam.
Zatopili się w rozmowie podczas której często się smiali, widac opowiadali sobie bardzo wesoło historie. Wreszcie się pożegnali i rozeszli do swych domów. Dziewczyna nie miała pojęcia że po raz ostatni widzi swego przyjaciela. Dnia tego samego, późnym wieczorem nad wioską zawisło nieszczęście. Wrodzy jeźdzcy zaatakowali wioskę i wybili wszystkich mieszkancow. Ocalala tylko Marion, bo w pore zdazyla uciec, poza tym była bardzo sprawna i swietnie strzelała z łuku, o walce na miecze nie wspominajac. Zabiła wielu wrogów, miecz jej spłyną czerwoną krwią. Kiedy była bardzo daleko od płonącego miasteczka zsiadła z konia i rozpłakała się. Płakała tak dośc długo, choć z natury nie była skłonna do łez. W tym momencie dostrzegł ją młody mężczyzna, przechodzcy akurat tym lasem.
- Chej , czemu płaczesz- pod wpływem jego głosu Marion dumnie wyprostowała głowę, mężczyzna zauważył jaka była piekna i od razu stał sie milszy.
- Witaj... nazywam się Maurerinuss – rzekł dostojnie. – Chcesz to możemy razem ruszyc w droge, podążam do miasta opodal, słynącego z tajemniczych zjawisk, się tam dziejących.
Marion stwierdziła, że nie ma nic lepszego do roboty więc zgodziła się iść z nowym znajomym. Poza tym był bardzo przystojny. Wysoki i szczupły, miał brązowe włosy i zielone oczy i bardzo łądne zęby. Opowiedział jej że w mieście do którego idą ma dostac pracę, bo jak się okazało był wiedźminem
Marion troche se zlakła tego wyznania, bow iedzmini byli niebezpiczni z natury, rodzice jej opowiadali, na samo wspomnienei poczuła znów smutek. Jednak Maurerinus chyba zauważył jej zdołowaniei domyślił się co jest tego powodem. Dlatego nie wypytywał jechali więc w milczeniu przez dzikie ostępy, mrocznego lasu, aż wyjechali na piaszczystą drogę prowadząca do małego miasteczka. Kiedy w końcu zaneleźli się w osadzie, jasnowłosa marzyła tylko o tym by coś zjeść. Nowy znajomy zaprowadził ją więc do pobliskiej karczmy. Gospodyni okazała się bardzo miłą i nawet dała jej lukrowe ciasteczka na deser, natomiast płatny zabójca bestii zatopił się w rozmowie z podejrzanie wyglądającym człowiekiem, człowiek ten raz po raz zerkał na Marion. Nie wiedziała co jest tego powodem... co prawda mężczyźni często jej się przyglądali bo była oszałamiająco piękna. Ale ten obdartus wydał jej się podejrzany, odwrócił więc głowę z pogardą. Po chwili siedzenie w karczmie znudziło jej się, wiec wyszła przejśc się po okolicy. Chodziła tak i rozmyślała o swych własnych sprawach, wspominała rodzinny dom i przyjaciół i marzyła o zemście. Nie wiedziała kiedy na dworze zrobiło się ciemno. Co gorsza, nie potrafiła w żaden sposób stwierdzić jaką drogą ma wrócić do karczmy. Jej wzrok przykuło za to coś innego. Stała przed niewielką kaplicą. Marion była z natury odważna więc śmiało weszła w jej progi. Poczuła jak emanuje wkoło niej energia. W końcu bya potomkiem elfów i odziedziczyła magiczną moc. Przystanęła przed marmurową tablicą na której wyryte były znaki. Marion była nie tylko piękna, ale i bardzo mądra, jej pasją było czytanie ąg, więc szybko rozpoznała że to starożytne runy elfów. Już miała zamiar odszyfrować napis kiedy krew w jej żyłach zmroził cyniczny głos.
- Oj chyba nie uda ci się odszyfrować runów!
Marion odwróciła się błyskawicznie, za nią stał mężczyzna który przyglądał się jej w karczmie, był ubrany na czarno i miał wściekle płonące, jasne oczy. Mógłby być przystojny gdyby nie złośliwy grymas.
- Co tobie do tego?! – warknęła niegrzecznie. Nie mogła użyć swego miecza bo złamała go w walce z najeźdźcami jej wioski, najprawdopodobniej o czyjś chełm. Cofnęła się więc tylko. Mężczyzna w czerni uśmiechnął się jadowicie i zaczął do niej podchodzić. Marion chciała uskoczyć, ale był sprawniejszy. Przywrócił ja na ziemię i zdarł jej białą bluzkę, chcąc zapewne uczynić na niej czyn nierządny. Marion jedyne co mogła zrobić to przeraźliwie krzyknąć. Wydało jej się, że w tym okrzyku zebrała się cała jej elfia moc, że przodkowie pomagają jej zza światów. Krzyczała więc tak i w ostatniej chwili spostrzegła że może krzykiem modulować w naprawdę bardzo silny sposób. Zwiększyła więc częstotliwość dźwięków co sprawiło że napastnik odskoczył, ściskając skronie z bólu. Zatrzęsły się mury kaplicy. Marion w ostatniej chwili zdołała wybiec. Kamienna kaplica zawaliła się, grzebiąc pod sobą złego napastnika. W tym momencie pojawił się jej przyjaciel, wiedźmin
- Nic ci się nie stało? – zapytał.
- Nie – odpowiedziała lekko roztrzęsiona.
- tamten człowiek już nie żyje – dodała.
- To... to nie jest człowiek – powiedział spokojnie mężczyzna rozglądając się wkoło.
Nie mylił się. Za to Marion myliła się mówić, że jej napastnik zginął. Zatrzęsły się ruiny i nagle wyłonił się z nich potworny kształt. Był wielki i oślizgły, posiadał niezliczoną ilość czerwonych ślepiów i długie na kilka cali kły. Sunął prosto na dziewczynę. Marion poczuła znów moc, nie była już człowiekiem, była teraz elfką, Była królowa elfek! Córka Emmyre –her- królowej elfów.
- Ja odciągnę jego uwagę a ty atakuj - zawołała do przyjaciela. Jak zawołała tak zrobiła. Długie macki potwora kilka razy smagnęły jej gibkie ciało, ale niemal natychmiast zostały odrąbane przez Maurerinussa.
Potwór zajęczał wściekle
- Co to kurwa ma być, nędzne ludziki???– zabulgotał w demoniczny sposób.
Ku przerażeniu przyjaciół demon był bardzo potężny i rósł coraz bardziej, w pewnej chwili wyrwał więc z dłoni mężczyzny i zaśmiał się okrutnie
- Hahahahahahahaha, śmierdzący ludziki, teraz Cię kurwa zdepcze a potem przechendożę twoją dziwkę hahahahahah!
Słowa te rozwścieczyły Marion. Na jej pieknej twarzy ukazał się grymas złości. Zebrałą swą ebergie i wyówiła magiczne słowa - elllisa awer!!! W tym momencie wielka wiązka mocy elektrycznej ugodziła potwora w samo serce. Zabulgotał wsciekle i w tym samym momencie rozerwał się na tysiąc małych kawałeczków, opryskując wszystko czarną krwią. Dziewczyna osunęła się na ziemię bez sił. Młody mężczyzna podbiegł i złapał ja w ramiona
- Och Marion... ocaliłaś nas, ocaliłaś!!!
- Uśmiechnęła się leciutko, przytulając do jego piersi. Poczuła, że zaistniało dla niej nowe
przeznaczenie, nowa droga... u boku tego przystojnego wiedźmina.
- Marion... chciałem Ci to powiedzieć od razu... kocham Cię.
- Ja ciebie tez kocham - rzekła, po czym ich gorące usta zjednoczyły się w namiętnym pocałunku miłości

Finito


--------------------
Hey you little Jesus bride why have you smiled to me ?
Hey you little Jesus bride why have you sang to me ?
They say that God is inside us all, and sometimes
He is not in the way that I have preached for to wish to
but God is my lover and I love him too

//F.Ribeiro//
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 28.03.2024 15:13