Zebrał się w sobie, ruszył na
wojnę
Poszedł zabijać niewinnych ludzi
Poszedł mordować, kraść i
kaleczyć
By udowodnić...
Poszedł ratować dzieci przed
głodem
Poszedł ratować świat przed chorobą
Poszedł ratować siebie
przed nimi
By mieć sumienie...
Poszedł i wrócił. Miał to za
sobą
Lecz teraz znowu ktoś go tam woła
Kolonializmu wizję
roztacza
I dręczy duszę...
Jest "nie zabijaj",
"miłuj bliźniego
Tak jak i siebie". Jest też żołnierzyk
Cały
z ołowiu, a jednak lekki
Stoi na wietrze...
Tak więc raz jeszcze
podjął decyzję
Tym razem jednak nie uległ presji
Trzeba świat zmienić?
Czy niech się stacza?
To jego wybór...
W dzień naznaczony, w
godzinę zero
Gdy przyjechała żegnać rodzina
Nastał krzyk wielki,
cierpienie wielkie
Wisiał na drzewie...
Heh... wlasnie gadam z kumplem na gg i
chyba mu skopiuje wierszyk.. moshe da mu cosdo myslenia.
Nie dziwie
sie ze nie ma komentow... wiele osob tego nei zrozumie pewnie =) ale w tym
chyba tkwi istota glebokiego wiersza. A moze sie myle... nie wiem, przeciez
sie nie znam na tym. Wiec co jeszcze moge napisac?
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)