Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Nie Zabijaj

Scarlet
post 21.07.2009 12:46
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006

Płeć: Kobieta



Napisane na pewien konkurs, gdzie trzeba było zainspirować się jednym z przykazań. Nie ma nic wspólnego ze światem HP. Umieszczone w tym dziale ze względu na początek opowiadania.

„To był odruch”. Bodziec dociera do receptora. Układ nerwowy odbiera sygnał i kontroluje naszą reakcję. Mięśnie kurczą się. Krzyczę.
Nienaturalnie odblaskowa krew pryska na ulicę, a chłopak stojący przede mną dotyka klatki piersiowej. Spuszcza głowę, patrzy na nóż wbity głęboko po rękojeść. Przenosi wzrok na mnie, otwiera usta i porusza nimi jak ryba. Kręcę głową, wycieram dłonie o dżinsy, chcę uciec, ale nie mogę. Moje nogi wrosły w jezdnię.
Wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. Dresiarz macha rękami w dramatyczny sposób i upada. Czerwień mocno kontrastuje z czarnym asfaltem. Noc jest mroźna, niebo zachmurzone. Wiatr cicho zawodzi, przenosząc liście i poruszając gałęziami drzew. Powoli wynurza się księżyc, oświetlając siną twarz umierającego. Próbuje coś powiedzieć, dosięgnąć trzęsącą się ręką kieszeni. Pewnie chce wyjąć telefon, wezwać policję. Wyrywam nóż i wkładam go do kieszeni.
Torsje przychodzą niespodziewanie. Wraz z niestrawionym jedzeniem płyną łzy, krew; rozpacz i ból. Wycieram ręką usta.
Uciekam.
***
- Znowu zabili kogoś pod tą okropną dyskoteką!
Czyjś niezwykle irytujący głos wyrywa mnie ze snu. Śmierdzę. Zdaję sobie sprawę, że ostatniej nocy nie umyłem się. Na ubraniu jest zakrzepnięta krew, a matka do pokoju może wtargnąć w każdej chwili.
Znowu. To znaczy, że nikt nie będzie podejrzewał mnie. Zwlekam się z łóżka. Woda zmywa wszystkie emocje, tworzy pancerz – moją nową skórę. Ten nowy – ja ma zapomnieć o poprzedniej nocy, nauczyć się kłamać, żyć ze świadomością zabójstwa człowieka. Szorstki ręcznik przypomina o pancerzu. Widzę kilka szram i siniaków, ale nowy – ja nie wie, co to ból.
Patrzę w lustro, przeczesuję włosy, mrużę oczy. Wykonuję najdziwaczniejsze miny. Czemu „on” ma taki obcy wzrok?
- Słyszałeś, co mówiłam? Kolejny blokers nie żyje.
Biorę do ręki kanapkę, długo i dokładnie przeżuwam każdy kęs, słuchając wywodów matki.
- Podobno wyniknęła jakaś bójka. Nikt nic nie widział, żadnych śladów, tylko trup w ciemnym zaułku. Normalka!
Matka wzdycha i siada naprzeciwko mnie.
- Jakoś dziwnie wyglądasz. Jesteś chory?
Kręcę głową, czuję, że znowu jest mi niedobrze. Widzę krew, słyszę męskie głosy. Zabieram plecak i szybko wychodzę z domu.
Przed szkołą spotykam chłopaków, razem idziemy do klasy. Wypytują o wczorajszy wieczór, czemu tak zniknąłem, o której wróciłem do domu. Odpowiadam ostrożnie, podaję jak najmniej szczegółów. W końcu zrezygnowani zmieniają temat. Czy są w stanie skojarzyć ze mną zabójstwo dresiarza? Uśmiecham się cynicznie. Jestem prawdziwym aniołem w porównaniu z nimi.
Nagle wpadam na jakiegoś gówniarza. Wystraszona szczurza twarz mówi, że przeprasza, drżące ręce z trudem zbierają książki, które wypadły z plecaka. W oczach młodego widzę autentyczny strach. Obraz rozmazuje się, a ja znowu stoję z nożem w ręku. Panikuję. Czy wbiłem sztylet w ciało człowieka? Czy odebrałem życie drugiej osobie? Czy miałem do tego prawo?
Dzieciak wciąż patrzy na mnie, coraz bardziej przerażony. Chcę go pogłaskać, chcę, żeby poczuł się bezpieczny, ale on opacznie odczytuje moje zamiary. Ucieka z wrzaskiem, zostawiając plecak i podręczniki.
- Hej, idziesz na piwo? Zaraz jest klajba z matmy, a ja jak zwykle nic nie jarzę.
- No to jest nas dwóch – po raz pierwszy od kilkunastu godzin uśmiecham się. Piwo i zioło - tego najbardziej potrzebuję.
Idziemy do naszego ulubionego pubu. Obskurne ściany, poplamione stoły i połamane krzesła tworzą szczególny klimat. Barman nie zadaje tu idiotycznych pytań, czy nie powinienem być w szkole albo czy skończyłem już osiemnaście lat. Tu nikogo nie interesuje, kim jestem, liczy się tylko to, żebym wypił jak najwięcej, dał jak najwięcej hajsu i pozwolił zarobić właścicielowi.
Palimy zioło i cieszymy się życiem. Myśli stają się czyste, czuję się odprężony. Rozmawiamy o naszym życiu i przyszłości. Wszystko widzę w jasnych barwach, wyobrażam sobie swoją przyszłą dziewczynę. Jest piękna, mądra i dobra. Kocha mnie i ufa bezgranicznie.
- No i złapali tego mordercę. Ktoś ze świadków wskazał go jako sprawcę, poszli do szkoły i przy wszystkich uczniach zakuli go w kajdanki! – do pubu wpada nasz kumpel.
- Znamy go? – pytam chrapliwie, coś tkwi w moim gardle.
- Z widzenia. Gościu był zupełnie w szoku, chyba się tego nie spodziewał. Jest już pełnoletni, więc pójdzie siedzieć.
- Ja chyba wracam na chatę... Obiecałem, że posprzątam.
Marihuana przestaje działać, a ja wyobrażam sobie mordercę dresiarza. Pewnie jest wielki, barczysty, łysy. Jego olbrzymie łapska są w stanie skręcić kark. Wzrok sprawia, że po ciele przechodzą dreszcze. Jest z patologicznej rodziny, od dawna kradnie, by zarobić na herę. Może nawet sprzedaje dziewczyny do burdelów.
Przeglądam się w sklepowej wystawie. Patrzy na mnie nowy – ja. Podnosi jeden kącik ust do góry, ma minę niezależnego, pewnego siebie dupka. Niezłe ciuchy, żel na włosach. Dłonie nieskalane żadną fizyczną robotą. Czy ktoś taki mógł być mordercą? Śmieję się. Oczywiście, że nie.
Wracam do domu. Wyjmuję klucze od mieszkania, ojciec jest w pracy, a matka pewnie wyszła do miasta. Klucz nie daje się przekręcić. Ktoś jednak jest.
Słyszę szloch. Wchodzę głębiej, na fotelu siedzi ojciec. Spogląda na mnie martwymi oczami. Przez chwilę nie jest w stanie nic powiedzieć.
- Tętniak. Mama nie żyje.
Świat wokół wiruje, splatają się trzy kolory: czerwony, czarny i żółty. Próbuję odgadnąć, co znaczą. Wreszcie przypominam sobie krew na asfalcie oświetloną przez blady księżyc. Czy mama też leżała w kałuży krwi?
Wymiotuję na dywan. Ojciec obejmuje mnie i ciągnie do łazienki. Razem płaczemy. Jestem tak okropnie pusty, wracam do ostatniej rozmowy z matką. Czego ona dotyczyła...
Wyrywam się z objęć ojca i wybiegam z domu.
Chodzę bez sensu, szukając miejsca, gdzie mógłbym zebrać myśli. Mijają godziny. Czy to jest kara? Jedno życie za drugie? Ale przecież to ja odebrałem życie blokersowi, wkurzył mnie swoim zachowaniem i dostał za swoje, więc teraz ktoś powinien odebrać moje życie. Mama nie miała z tym nic wspólnego... Czemu ona? O tętniakach wiedziałem tylko tyle, że mogą dotyczyć każdego, a śmierć jest błyskawiczna. Przynajmniej nie cierpiała. Kto i jakim prawem odebrał jej życie? Bóg? Od dziecka wpajano we mnie katolicyzm, jednak wiara zachwiała się, kiedy poznałem używki dorosłego świata. Ale jeśli to nie był Bóg, to na pewno jakaś inna, nieznana siła.
Dopiero teraz dotarło do mnie, że chłopak, którego zabiłem, miał całe życie przed sobą. Mógł być mniej więcej w moim wieku, pewnie chodził do liceum. Jeśli teraz był nikim, to przecież mógł się zmienić. Widzę go w roli bizmesmana, ojca trójki dzieci. Koszula zabarwia się na czerwono, dzieci krzyczą na widok ogromnej dziury w klatce piersiowej. Jest też drugi scenariusz. Młoda kobieta składa kwiatki na marmurowym grobie. Na nagrobku wyryte są słowa: żył lat 80. To znaczy, że umarł śmiercią naturalną. Że o jego odejściu przesądziła ta sama siła wyższa, która zadecydowała o śmierci mojej matki.
Jest piątek, pod dyskoteką tłum ludzi. Gapią się na moje brudne ubrania, łzy spływające po policzkach. Wędruję dalej, aż wreszcie staję w miejscu, gdzie wczoraj zabiłem człowieka. Na ulicy wciąż widać zaschniętą krew.
Wyjmuję z kieszeni składany nożyk, patrzę na swoje żyły. Tylko dwa odpowiednio głębokie cięcia i po sprawie. Nigdy więcej tego upokarzającego uczucia winy. Nigdy więcej bólu i tęsknoty. Nigdy więcej nie ujrzę w snach twarzy człowieka, którego zabiłem.
Przykładam nóż do nadgarstka, czuję zimny metal. Zamykam oczy. W uszach szumią mi słowa: „...jest już pełnoletni, więc pójdzie siedzieć.” Kolejne zmarnowane życie. Jeśli życie grzesznika po śmierci jest choć w połowie takie, jak mówią wierzący, to nie chcę teraz umierać. Podejrzewam, że nawet tam, w tym innym świecie, wciąż patrzyłbym na życie złapanego chłopaka. Idzie do więzienia i staje się potworem. Nie zasługuje na to.
Ale ja już jestem potworem. Jak inaczej nazwać osobę, która zabiła, bo chciała i była w stanie to zrobić? Za winę trzeba ponieść karę. Nie mogę pozwolić na śmierć kolejnego człowieka. Nie mam do tego prawa.
Otwieram oczy, składam nożyk. Ciężko dyszę, boję się. Wiem, że jeśli nie zrobię tego, co powinienem, nie będę w stanie normalnie żyć.
Wyjmuję z kieszeni komórkę.


--------------------
"(...)
nie można zabić miłości

jeśli ją w ziemi pogrzebiesz
odrasta
jeśli w powietrze rzucisz
liścieje skrzydłami
jeśli w wodę
skrzelą błyska
jeśli w noc
świeci"
Halina Poświatowska
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
escalate_of_scence
post 21.07.2009 13:40
Post #2 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 107
Dołączył: 09.04.2009
Skąd: masz te laczki?!

Płeć: Kobieta



Kończy się tak jakby się nie kończyło...
Więc to koniec, czy nie?

Mi się podoba osobiście, chociaż wychwalać pod niebiosa nie będę. smile.gif
Kiedy będziesz znała wyniki? A może już znasz?

Pozdrawiam smile.gif


--------------------
whatever you are
whatever you say
however you live
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Scarlet
post 21.07.2009 13:57
Post #3 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006

Płeć: Kobieta



Koniec. Wyniki też już znam, bo to konkurs z zeszłego roku - przesłano 3000 prac i moja nie była wystarczająco dobra.

Dziękuję za opinie i czekam na więcej - a przede wszystkim jak najwięcej krytyki!


--------------------
"(...)
nie można zabić miłości

jeśli ją w ziemi pogrzebiesz
odrasta
jeśli w powietrze rzucisz
liścieje skrzydłami
jeśli w wodę
skrzelą błyska
jeśli w noc
świeci"
Halina Poświatowska
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 25.04.2024 10:20