Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

5 Strony  1 2 3 > » 

Agrado Napisane: 25.05.2005 01:37


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


Po pól roku kolejny come-back w moim wykonaniu. W wolnej chwili się piszę i... jak zawsze czeka się na opinię. A więc mam ochotę zaprezentować pierwszą częśc swojego opowiadania "Miasto bez Bogów". Informuję też, że drugi akapit zawiera treści powszechnie uznawane za dostepne dorosłym.

---

Stukanie palców o biurko wprawiało w drgania kawę, która wypełniała jeden z jego ulubionych kubków stojąc tutaj od samego rana. Pochylony lekko nad klawiaturą zdawał się nie dostrzegać otaczającego go świata. Na monitorze widać było mrugający w miejscu kursor, który Przemek usilnie chciał wprawić w ruch, który zostawiłby za sobą jakieś sensowne zdanie, pozwalające mu na zakończenie książki. Powoli podniósł głowę, spojrzał na monitor i wpisał „O co zapytałbyś Boga, mając tylko jedno pytanie?”
- O to czy istnieją Anioły – usłyszał delikatny kobiecy głos
Paula delikatnie wsunęła mu rękę pod koszulę i przytuliła się do niego.
- Dlaczego spytałabyś akurat o to?
Zapisał plik i delikatnie odwracając głowę pocałował Paulę.
- Bo jeśli to byłby faktycznie Bóg, to nie mógłby zaprzeczyć. Nawet gdyby nie istniały.
- Nie bardzo rozumiem.
Wstał i powędrował za nią do kuchni, gdzie na stole czekało już coś, co zbyt późna pora uniemożliwiała nazwanie obiadem, a zbyt wczesna by nazwać to kolacją.
- Nie ma ustawy, która kazałaby ci wszystko rozumieć – uśmiechnęła się tajemniczo – Ale jeśli od najmłodszych lat staję w oknie i wypatruję Aniołów to staram się je dostrzec wszędzie i chcę w nie wierzyć. A Bóg… - spojrzała na Przemka z lekkim uśmiechem i nie odrywając od niego wzroku dokończyła zdanie – jeśli byłby Bogiem znając moje serce i nadzieje, nie mógłby mi zaprzeczyć.
Odwróciła wzrok i spojrzała w okno, za którym rósł potężny dąb. Każdy z liści poruszany w takt tej samej melodii granej przez wiatr przywołał na chwilę obrazy z jej dzieciństwa. Obrazy, w których patrzyła w to samo okno, lecz jako mała dziewczynka i próbowała wypatrzyć to, co umykało wzrokowi innych.
- Pytając go o to chciałabym, żeby potwierdził, że one są naprawdę a ja wymazałabym naiwnie z pamięci pobudki, dla których mógł to powiedzieć. I nie zastanawiałabym się więcej czy kłamał czy nie. Wiem, że to strasznie naiwne, ale nigdy nie umiałam wyplenić z siebie wiary w Anioły i teraz już nie chcę tego robić.
- Jesteś nawiedzona – powiedział trochę niewyraźnie przeżuwając jednocześnie odgryziony niedawno kawałek chleba – Ludzie pytaliby o to, po co się urodzili, czy wszystko jest z góry zaplanowane, co się dzieje z człowiekiem po śmierci. A ty wyskoczyłaś z jakimiś Aniołami i to biorąc pod uwagę, że może skłamać.
- Uspokoiłoby mnie to wewnętrznie. I skąd wiesz, że nie skłamałby odpowiadając na inne pytania?
Wypiła resztę herbaty i wstała, aby odłożyć kubek do zlewu. Widząc, że Przemek też zaczyna kończyć jedzenie sprzątała powoli ze stołu.
- Zresztą nieważne. A co by pan spytał panie mądraliński?
- Czy miewa wyrzuty sumienia?

Tej nocy kochali się. Przepełnieni ekstazą spletli swe ciała i oddali się seksualnej przyjemności. Paula w całości oddała się Przemkowi. Pozwalając mu na każdy ruch delikatnie rozchyliła delikatnie uda. Wszedł delikatnie w jej rozpalone wymyślnymi pieszczotami wnętrze i zbliżając ją ku ekstazie czuł jak się odradza. Jego ręce spoczęły na jej krągłych piersiach, które pieszczone delikatnymi ruchami zdawały się nabrzmiewać. Ona trzymała go za pośladki, jakby chcąc go na zawsze przy sobie zatrzymać. W końcu ich wzrok się spotkał. Pocałowali się, co akurat zbiegło się w czasie z kulminacyjnym punktem ich seksualnej rozkoszy. Wyszedł z niej i położył się obok. Cały czas jednak stykali się ciałami.
Trzymali się cały czas za ręce. Spędzali tak niejeden wieczór. Czuli swoją bliskość, jednak żadne z nich się nie odzywało. Nikt nie chciał burzyć nastroju tej romantycznej chwili.
- One istnieją. Jestem o tym przekonana – wyszeptała cicho i zasnęła. Przemek uśmiechnął się tylko i ścisnął jej dłoń.

Nienawidził bigosu. Zawsze zastanawiał się, jak ludzie mogą jeść coś, co ma w sobie cały przegląd tygodnia z najbliższego sklepu mięsnego i w dodatku „doprawione” jest do smaku kapustą kiszoną, o której sama myśl przyprawiała go o mdłości. W ogóle, jeśli chodzi o jedzenie to był z nim problem. Zazwyczaj miał ochotę na to, czego nie było akurat w domu. Kiedy jednak okazywało się, że musi wyjść po to do sklepu przychodziła mu ochota na co innego. Nie oznacza to, że był leniwy. Nic z tych rzeczy. Miał po prostu takie chwile w ciągu dnia, kiedy zwykłemu wyjściu ze śmieciami towarzyszył stek wyzwisk i epitetów rzucanych na wszystkie strony. Co było w nim dziwne, to to, że codziennie, bez względu na samopoczucie czy panującą na zewnątrz pogodę wychodził pobiegać. Robił trzy okrążenia pobliskiego parku, po czym wracał do domu i zazwyczaj siadał do komputera próbując napisać coś nowego. Około godziny dziesiątej przychodziła Paula z kawą i świeżym pączkiem zakupionym w zaprzyjaźnionej cukierni, i razem siadali przy stoliku.
Paulina lubiła go słuchać. Twierdziła, że nie może być nic bardziej wspaniałego, niż wspólnie pita kawa i opowiadanie o swoim planie dnia. Kilka minut przed dwunastą wychodziła do pracy zostawiając swojego ulubionego pisarza samego w domu. Pomimo tego, że ich małżeństwo trwało już prawie dziesięć lat, to plan dnia do czasu jej wyjścia do pracy był identyczny. Schematycznie wykonywane czynności powtarzały się w kółko już ponad trzy i pół tysiąca razy. Nikt jednak nie zgłaszał sprzeciwu, bez względu na to, czy bał się reakcji drugiej strony, czy też pod tak długim okresie stało się na tyle stałym elementem życiorysu, że ciężko było to zmienić.

Ostatnia z jego książek cieszyła się sporą popularnością. Podwójny dodruk i przetłumaczenie jej na dwa języki utrzymywały ją przez długi okres na szczycie popularności. Podobało mu się to. Uzyskał rozgłos, o jakim zawsze marzył. Zawsze powtarzał, że ma to szczęście, że robi to, co lubi i jeszcze dostaje za to pieniądze. Wielbiciele tłumnie przychodzili na jego spotkania słuchając jego wypowiedzi, przerywając co jakiś czas pytaniami, które miały zgłębić tajemnice jego sukcesu. Odpowiadał na wszystkie. Odpowiadał rzadko kiedy dłużej zastanawiając się nad odpowiedzią. Twierdził, że im człowiek dłużej zastanawia się na odpowiedzią, tym bardziej jest ona fałszywa. Prawdziwa i szczera odpowiedź powinna być spontaniczna. I tylko w takie wierzył.
Akurat podpisywał jedną ze swoich książek, kiedy podszedł jakiś mężczyzna i wręczył mu kartkę złożoną na cztery części. Przybysz oddalił się z tajemniczym uśmiechem patrząc na Przemka, który niczym zahipnotyzowany nie mógł oderwać wzroku od mężczyzny. Dopiero, gdy ten znikł za ścianą Przemek upomniany po raz któryś przez jedną z fanek wrócił do podpisywania książek. Chwila przerwy, którą otrzymał pod pretekstem wyjścia do ubikacji posłużyła na zapoznanie się z zawartością przesyłki od tajemniczego nieznajomego. Można powiedzieć, że się bał. Czego? Tyle razy słyszał, że ludzie umierali od bomb schowanych w listach. Kartka papieru wydawała mu się jednak zbyt skromna, aby móc w sobie ukryć ładunek wybuchowy. Drugim wyjściem mogła być tajemnicza bakteria sprytnie schowana w niewzbudzającym podejrzeń pyle, który łatwo ukryć pomiędzy zgięciami papieru. Postanowił jednak zaryzykować. Delikatnie rozwinął kartkę, obejrzał się dookoła i spojrzał na smugi czarnego atramentu, ułożone w jedno skromne zdanie. „Czekam przy wyjściu”. Było napisane pięknym pismem, po którym od razu poznał, że pisała to kobieta. Według niego mężczyzna nie jest w stanie napisać odręcznie nienagannym stylem. A nawet gdyby był w stanie, to zajęłoby to takiemu kilkanaście minut. Kobiecie jednak, jako osobie z wrodzonym talentem i elegancjom pismo takie nie sprawiało trudu. Co więcej, pewien był, że owa nieznajoma jest osobą wykształconą, co ponoć da się wyczytać w stylu pisma.
Sam nie wiedział, czemu to robi. Zazwyczaj nie ryzykował. Wszystko w jego życiu miało swój cel, a każde działanie, nawet najbardziej mizerne dopracowane było pod każdym względem. Gdy tylko na jego drodze miał się pojawić element ryzyka Przemek natychmiast zmieniał pas lub zawracał bojąc się spotkania z czymś nieznajomym. Bał się. Było to po nim widać. Naprawdę rzadkim zjawiskiem jest widzieć prawie czterdziestoletniego mężczyznę nerwowo patrzącym we wszystkie strony. Jakby miało to go przed czymś uratować. Było już za późno. Wpadł w pułapkę przez własną głupotę. Owszem, mógł się wycofać, ale poczuł coś dziwnego. Przerażenie z lekką domieszką podniecenia przepełniało jego krew i sprawiało, że chciał zobaczyć, co będzie za chwilę. I oto szła w jego kierunku. Nienagannie piękna, o długich czarnych włosach, ubrana w czarny kostium składający się z marynarki i spódnicy, która nie była ani za krótka ani za długa. Gładka twarz i wspaniałe niebieskie oczy sprawiły, że mało brakowało, a zaczęłoby kręcić mu się w głowie. Pierwszy raz poczuł coś takiego.
- Witaj Mistrzu – powiedziała aksamitnym głosem i chwyciła go za rękę – Tylko nie pytaj, czemu tak na Ciebie mówię. Po prostu jesteś moim Mistrzem i już.
- My się chyba nie znamy – powiedział wyciągając rękę w jej kierunku – Przemysław Rawicki. To pani chciała się ze mną spotkać?
- Jestem Miranda – uścisnęła jego dłoń – A widzisz tu kogoś innego?
Zaśmiał się. Przeczesał dłonią włosy i skierował uśmiech w jej stronę.
- Nikogo. Ale może ktoś jeszcze przyjdzie, a pani…
- Mów mi Miranda.
- Ciekawe imię.
- Imię jak każde inne. Nadane przez rodziców. Swoją drogą – ponownie chwyciła jego dłoń i spojrzała mu w oczy – ciekawe jakbyśmy się nazywali, gdybyśmy sami sobie wybierali imiona? Nie interesuje to ciebie?
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Nazwali mnie tak i dobrze. Zawsze mogło trafić się coś gorszego.
- Nic bardziej mylnego Mistrzu. Imię określa całą naszą osobowość, to kim jesteśmy, jacy jesteśmy, kim będziemy. Wbrew pozorom to jeden z najważniejszych elementów naszego życia. Czy byłbyś pisarzem, gdybyś nazywał się inaczej? Pomyśl – zwolniła na chwilę aby przełknąć nagromadzoną w ustach ślinę – czy gdybyś sam sobie mógł nadać imię, bądź gdybyś dostał inne od rodziców, to czy rozmawialibyśmy tutaj teraz?
- To wszystko jest dziełem przypadku.
- Nie wierzę w przypadek. Wszystko jest już z góry przesądzone. Bóg zadbał o to, aby każdy dostał to na co zasługuje.
- Nie wierzę w Boga.
Pusty korytarz przepełnił jej śmiech, który potęgowany echem zabrzmiał nawet groźnie. Przemek speszony lekko zachowaniem kobiety zrobił delikatny krok w tył, zabierając także swoją rękę z jej uścisku. Jednak to podniecenie nie pozwalało mu odejść. Kobieta szybko jednak wróciła do normalnego stanu. Stali teraz w korytarzu przepełnionym ciszą.
Ciszy nigdy nie należy ufać. Pomimo swojego kruchego oblicza jest rzeczą potwornie zdradliwą. Jest przerażająca. To jedyna rzecz, od której nie idzie się uwolnić. Uciekasz ile tchu, starasz się zniszczyć każdy element zwiastujący jej nadejście, i kiedy jesteś pewien, że nic nie jest w stanie ci już zagrozić ona się zjawia i zmusza do ponownej ucieczki. W końcu poddajesz się jej. Twoje bezwładne ciało zostaje oplecione jej mackami i uwięzione na zawsze w bezkresnej otchłani, o której myśl spędza ci sen z powiek. Cisza jest jedyną pewną rzeczą w twoim życiu. Tylko ona nie jest dziełem przypadku. Jest tobie przeznaczona.
Przemek bał się ciszy. Od maleńkiego starał się od siebie odpędzać jej szpony i trwa w tej ucieczce do dzisiaj. Cicho grające w nocy radio pozwala mu spokojnie zasnąć. Paula śmiała się z tego. Jednak im dłużej z nim przebywała tym bardziej pojmowała jego lęk przed czymś, co dla większości ludzi jest rzeczą jak najbardziej normalną. Pozwalała mu jednak spać przy włączonym radiu. Może w ten sposób sama czuła się odrobinę bezpieczniej?
- Wiem – powiedziała stanowczo Miranda krzyżując ręce na brzuchu – Wiem mój Mistrzu, że nie wierzysz. Ale to chyba nie jest powód, przez który zrezygnowałbyś z kawy? Ja stawiam. Mocna, czarna i bez cukru, taka jak lubisz.
- Nie wiem czy powinienem. Obiecałem żonie, że…
- To tylko kawa. Pozwól, żeby spełniło się moje marzenie. Zawsze chciałam wypić z tobą kawę.
Spojrzał na zegarek. Nie było jeszcze na tyle późno, żeby rzeczywiście wpadać w panikę, więc się zgodził. Wyszli razem z teatru, w którym odbywało się spotkanie i przeszli jedną z głównych ulic w dół, aż do jego ulubionej kafeterii. To ona prowadziła. Co dziwne, Przemkowi jeszcze ani przez moment nie przeleciała przez głowę myśl skąd ona tyle o nim wie. Może obecny stan rzeczy był jeszcze na tyle niemrawy, żeby nie wzbudzać żadnych podejrzeń. W każdym bądź razie oddał się w sterowanie nowo poznanej piękności. Myśl, że spełnia tym czynem czyjeś marzenie sprowadziła uśmiech na jego twarz.
Usiedli przy jednym z niewielu wolnych stolików. Natychmiast złożyła zamówienie i spokojnie usiadła.
- Pocą ci się dłonie – powiedziała dotykając ich, jakby chciała sprawdzić, czy rzeczywiście ma rację – Denerwujesz się?
Błyskawicznie spojrzał na ręce, po czym delikatnie, jak gdyby nie chciał być przez nikogo zauważony oparł je o spodnie. Przesunął je kilka razy w kierunku kolan i z powrotem i ponownie położył na stoliku.
- Trochę. A ty nie?
- Wyobraź sobie Mistrzu, że ani trochę.
Upiła trochę swojego cappucino, które pozostawiło białe wąsy nad jej ustami. Szybko starła je papierową serwetką i powróciła do konwersacji z Przemkiem.

Wrócił do domu w dobrym humorze. Otworzył drzwi i wszedł do środka. W jego stronę szła właśnie Paula. Dopiero jak znajdowała się na kilka kroków przed nim zauważył jej twarz. Była cała czerwona i zmoczona od cieknących z jej oczu łez. Szybko odrzucił klucze na stojącą nieopodal szafkę i przytulił ją do siebie.
- Co się stało kochanie?
Musiało minąć kilka sekund zanim Paula złapała tyle powietrza, żeby w miarę zrozumiale przekazać wiadomość mężowi.
- Dzwonili ze szpitala – przerwała, aby ponownie nabrać powietrza w płuca – Twój ojciec zmarł kilka godzin temu.
- Co? – nie uwierzył w to co usłyszał. Myśli zaczęły kłębić się w jego głowie. Nie mógł się skupić nad tym, co przed chwilą usłyszał. Z jednej strony przyjął ta myśl, ale z drugiej nie dopuszczał jej do siebie.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś?
- Dzwoniłam, ale włączała się poczta głosowa.
- Niemożliwe – puścił ją i wygrzebał ręką telefon komórkowy schowany w pokrowcu przypiętym do paska – Przecież rano go ładowałem.
Telefon był wyłączony. Przemek usiłował go włączyć, jednak zauważył tylko pojawiający się na chwilę napis informujący o wyczerpaniu baterii i telefon ponownie się wyłączył.
- Jasna cholera – schował telefon – Musimy tam jechać. Ubieraj się.

Tej nocy nie mógł zasnąć. Leżał wpatrzony w sufit a co jakiś czas samotna łza spływała po jego policzku, aby po chwili wsiąknąć w puchową poduszkę, na której leżał. Śmierć ojca była dla niego rzeczą, do której wydawałoby się, że dorósł. Jednak była także czymś, do czego nie chciał dopuścić. Przez całe swoje życie myślał o tym dniu. O tym jak sobie poradzi. Teraz wpatrzony w sufit był zupełnie bezradny. Pozałatwianie wszystkich formalności związanych ze zgonem oraz z załatwieniem pogrzebu były ponad jego siły. Trzydziestosiedmioletni mężczyzna był teraz jak dziecko. Bezradny i zagubiony. O czym teraz myślał? O straconych chwilach. O momentach, do których nie chciał wracać, a które mimo wszystko miały miejsce.

Powolnym ruchem wsadził klucz w zamek od drzwi i przekręcił go, aż usłyszał chrupnięcie, sygnalizujące otworzenie zamka. Nacisnął klamkę i wszedł do środka. Robił wszystko powoli, jak gdyby od niechcenia. Mogło się wydawać, że całkowicie przestało go interesować to, co robi, co będzie robił oraz jak odbiorą to otaczający go ludzie. Odwiesił kurtkę na wieszak i wszedł do salonu.
- Nie słyszałam jak wchodzisz – powiedziała Paula siedząca na fotelu, naprzeciwko tajemniczej brunetki. Kobieta nie odwróciła się ani razu, jednak przez moment wydała się Przemkowi dziwnie znajoma. Stał on jednak w progu nie pokoju i ani na moment nie wszedł głębiej.
- Pozwól kochanie, że ci przedstawię – pociągnęła dalej – Agnieszka Ostałowska, dziennikarka z „Bohemy”.
Przemek zrobił kilka małych kroczków w głąb pokoju. Każdy kolejny krok przybliżał go do tajemniczej kobiety, której głowa powoli odwracała się w jego kierunku. W końcu ich wzrok się spotkał. Błyszczące oczy Mirandy spojrzały na jego twarz i momentalnie wywołały uśmiech na twarzy kobiety. Mężczyzna stanął zdziwiony całą sytuacją, lecz nic nie powiedział. Zerknął kilkakrotnie to na Mirandę to na Paulę, po czym podszedł bliżej gościa i wyciągnął w jej kierunku rękę.
- My się chyba znamy? – powiedział czekając, aż kobieta odwzajemni jego wyciągnięcie ręki.
- Mało jest osób, które pana nie znają – odpowiedziała powoli delikatnie ściskając jego dłoń.
- Czemu zawdzięczam twoja wizytę Mirando?
- Chyba mnie pan z kimś pomylił – odpowiedziała uśmiechając się w jego kierunku – a wizyta ma na celu przeprowadzenie wywiadu.
- O ile wiem, to o takich sprawach powiadamia się trochę wcześniej.
- Niech pan nie będzie taki. Dla „Bohemy” pan jeszcze nie odpowiadał.
- A skąd wiesz, że będę? – usiadł na stojącej obok sofie.
Przez dłuższą chwilę milczeli. W tym czasie Paula zabrała wazon ze stołu i poszła do kuchni robić kawę. Miranda zerknęła za nią, upewniając się, że nie będzie im przez jakiś czas przeszkadzać i zapaliła papierosa.
- Możesz mi podać popiołkę Mistrzu?
- Dlaczego to robisz? – wyszeptał tonem, który pod żadnym pozorem nie przypominał grzecznego.
- Dlaczego palę, czy dlaczego chcę popielniczkę?
Przemek wyjął z barku kryształową popielniczkę i postawił ją na stole obok Mirandy. Błyskawicznie usiadł na swoim poprzednim miejscu i spojrzał kobiecie głęboko w oczy.
- Doskonale wiesz, o co mi chodzi.
- Ja tylko spełniam twoje marzenie Mistrzu.
- Jakie marzenie. O czym ty do cholery mówisz?
- Nie unoś się.
Wydmuchała dym prosto w jego twarz, po czym zgasiła paląca się jeszcze połowę papierosa i odsunęła popielniczkę w głąb stołu. Paula akurat przestąpiła próg pokoju i postawiła kawy na stole.
- O czym tak szepczecie?
- Pani mąż chyba nie jest zadowolony z mojego pomysłu.
- Kochanie – Paula usiadła obok Przemka przytulając go do siebie – Czemu? To tylko jeden głupi wywiad.
- Co nie zmienia faktu, że na takie sytuacje powinno się wcześniej umówić.
Miranda wydusiła z siebie głośno powietrze i spojrzała na Przemka.
- W porządku – wyjęła ze swojej torebki notes i zaczęła przeszukiwać kartki – Kiedy w taki razie panu pasuje?

Ojciec mawiał, że gdy w chwili śmierci możesz powiedzieć, że masz pięciu przyjaciół to miałeś szczęśliwe życie. Chciałbym móc tak powiedzieć. Wspomnieć pod sam koniec tą bezinteresowną piątkę, która była z Tobą od samego początku, nie patrząc czy powodziło ci się lepiej czy gorzej. Wiele razy myślałem o tym, aby przejść, po ulicy i zapytać się każdego kogo minę ilu ma przyjaciół. Tych prawdziwych przyjaciół. Jednak stchórzyłem. Bałem się, że się okaże, że jestem sam spośród tych, którzy nie mają ich w ogóle.
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #222105 · Odpowiedzi: 4 · Wyświetleń: 5814

Agrado Napisane: 12.12.2004 01:06


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


No więc dwa koła miał, kierownicę hehe biggrin.gif Srebrno niebieski. Znajoma podejzewa że to Honda siakaś. Ja będę musiał sprawdzić. Ale naprawdę - dla mnie bomba. Jak zupełnie przypadkiem będę miał cyfrówkie (XD) i on bedzie to strzele fote i pokaze biggrin.gif
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #208276 · Odpowiedzi: 17 · Wyświetleń: 7031

Agrado Napisane: 11.12.2004 15:58


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


Za kilka tygodni bedzie rok jak nie palę. I jestem z siebie dumny. Chociaż były chwilę załamanie, kiedy gotowy byłem zrobić wszystko dla papierosa (czasami nawet teraz jeszcze silna wola na próbę jest wystawiana). Oczywiście, zarzekałem się, że jak będe chciał to będę potrafił rzucić palenie w każdej chwili. Aż się w końcu udało. Silna wola i farmaceutyk jeden i proszę smile.gif A paliłem nawet 2 paczki dziennie (Pall Mall czerwone biggrin.gif ). Ale wiem, że są ludzie co wiecej potrafią smile.gif
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #208092 · Odpowiedzi: 179 · Wyświetleń: 33612

Agrado Napisane: 11.12.2004 15:53


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


To samochodów jakoś zamiłowanie mi przeszło. Był czas, że na bieżaco się było we wszystkich nowościach, programy moryzacyjne się zawzięcie oglądało. A teraz mi jakoś przeszło. A jeżeli miałbym się na czymś skupić, to obecnie prym wiodły by motory. Ostatnio wpadł mi w oko taki jeden, ach... do tej pory łzawię biggrin.gif
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #208086 · Odpowiedzi: 17 · Wyświetleń: 7031

Agrado Napisane: 11.12.2004 15:51


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


Kompleksy? Chciałbym wierzyć w to, że wyzbyłem się wszystkich. Części na pewno. Jednak jeszcze czasami taki jeden... niby ni no... ale być niższym od niektórych znajomych z którymi się trzymam. Fakt - 177 to nie mało, ale oni są wyżsi. Czasami mi to wisi, ale niekiedy głupio mi strasznie. Z reguł wiadomo, że ten niski to ja, hehe smile.gif
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #208082 · Odpowiedzi: 555 · Wyświetleń: 50854

Agrado Napisane: 11.12.2004 15:42


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


Żadne ruchy, organizajce ani kościoły - nie czuję jakos dziwnej potrzeby należenia do jakiegoś związku. Chyba że klub miłośników Nicole Kidman hehe, albo Ruch na rzecz Uwolnienia Żab z Formaliny.
A na serio - żyli beze mnie do tej pory, to uważam że do szczęscia nie jestem im potrzebny.
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #208074 · Odpowiedzi: 52 · Wyświetleń: 23505

Agrado Napisane: 21.11.2004 15:54


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


Ostatni raz tu byłem... staram sobie przypomnieć, ale sie nie udaje niestety. Dawno to było w każdym bądź razie. Czy to będzie wielki come back? Nie mam pojecia.
Ale jak Ellie wspomniała - sentyment jakiś jest. Kilka osób się poznało, z którymi się teraz utrzymuje kontakt, i szczerze jakby teraz zycie bez nich wygladało trudno powiedzieć. Nie jest to żadne wyolbrzymianie czy coś, po prostu tym nielicznym, z którymi się kontakty poza Forum utrzymuje duzo zawdzieczam.
Moze pozna sie kogos nowego? Zobaczymy.
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #204364 · Odpowiedzi: 61 · Wyświetleń: 27337

Agrado Napisane: 21.11.2004 15:46


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


Oj dawno mnie tutaj nie było. Masa nowych widze, na temat których niestety nie bede mógł nic powiedzieć. Bo kogo znam na tyle dobrze, żeby móc o nim cokolwiek powiedzieć?

Ellie Znakomita babka - naprawdę. Rewelacyjnie sie z nią gada na każdy temat. I zaufac jej można smile.gif Stałe kontakty na GG utrzymywane smile.gif

Sihaja To tez jedna z niewielu osób, z którą można powaznie porozmawiać. Na GG czasami pogadamy.

Motorolcia Kiedys była sie zmyła. Mamy podobne upodobania - siedzenie nago przed kompem XD

Muszka Me Przyjaciółka - super dziewucha smile.gif Zawsze i o każdej porze.

A reszta: Albo w porzadku albo nie XD
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #204362 · Odpowiedzi: 295 · Wyświetleń: 55430

Agrado Napisane: 30.07.2004 21:55


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


Widząc jak umiera kilku moich bliskich na raka, widząc ich męczarnie powiedziałem "nie" dla tego na górze. Dodatkowo widząc podejście księdza przeszła mi wtedy ochota na wszystko.
Każdy się martwi tylko o własną dupę.
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #179931 · Odpowiedzi: 58 · Wyświetleń: 17718

Agrado Napisane: 27.07.2004 17:02


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


Od czasu obejrzenia "Dziewiątych wrót" zacząłem lubić takie klimaty. Podoba mi się. Jest naprawdę dobre i wciągające. Czekam na resztę.
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #178859 · Odpowiedzi: 14 · Wyświetleń: 6552

Agrado Napisane: 27.07.2004 16:54


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


O właśnie XD Chyba taką szkołe nawet otwierają XD
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #178852 · Odpowiedzi: 844 · Wyświetleń: 84038

Agrado Napisane: 27.07.2004 16:49


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


A ja wczesniej czy później postaram się o filmówkę zachaczyć biggrin.gif W końcu musi się gdzieś udać biggrin.gif
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #178847 · Odpowiedzi: 844 · Wyświetleń: 84038

Agrado Napisane: 11.07.2004 20:35


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


Ja uprawiam..... i bierki, bilard biggrin.gif
Czasami tenis jak się znajomym chce i basen - przynajmniej raz w tygodniu. A poza tym. Bieganie codziennie z psem i do pracy (w wakacje pracować - zmora biggrin.gif )
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #172395 · Odpowiedzi: 206 · Wyświetleń: 41273

Agrado Napisane: 11.07.2004 20:27


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


QUOTE (Secner @ 11.07.2004 20:10)
QUOTE (Agrado @ 11.07.2004 19:56)
tambien el tequila blanco

"el" to rodzajnik męski smile.gif

Niekoniecznie, bo w przypadku rzeczowników rozpoczynających się od -a lub -ha (bo "h" widomo jest nieme), i w których akcent pada na pierwszą sylabę pojawia się rodzajnik el:

np.
el aqua, el aguila, el hacha

el to także rodzajnik męski. Są jednak wyjątki w stosowaniu. Rodzaj męski mają np.

sobota (el sabado) - u nas sobota to raczej "ona"
północ (el norte) - tym bardziej
tequila (el tequila) - hehe
student/studentka (el estudiante) - to to już w ogóle

Nie to, żebym się czepiał, ale chcę dowieśc swojej racji biggrin.gif biggrin.gif
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #172391 · Odpowiedzi: 499 · Wyświetleń: 264788

Agrado Napisane: 11.07.2004 19:56


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


QUOTE (Secner @ 11.07.2004 19:47)
I tu też się zgadzam, że hiszp. fajny. Uczę się już półtora roku - cudo. A zaczęło się od filmu:
me gustan tomar mis copas
aguardiente es lo mejor
tanbien la tequilla blanca
con su sal le da sabor

smile.gif

Wg. mnie powinno być:

tambien el tequila blanco

ale mogę się mylić. Piosenkę znam, tekstu nie biggrin.gif
Uczę się od kilku miesięcy (jak mam wolną chwilę), a zaczęło się od filmów "Todo Sobre mi Madre" i "Mujeres al borde de un ataque de nervios" Pedro Almodovara.
Boski język.
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #172361 · Odpowiedzi: 499 · Wyświetleń: 264788

Agrado Napisane: 11.07.2004 19:14


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


Nie wierzę w dożywocie bez możliwości wyjścia. Nie u nas.
Mówcie co chcecie - jestem za karą śmierci.
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #172314 · Odpowiedzi: 401 · Wyświetleń: 55104

Agrado Napisane: 11.07.2004 18:56


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


Kara smierci powinan zostac przywrócona. Powinno się skazywac na karę smierci osoby, które dopuściły się takiego bestialstwa. Życie za życie. Bo jaka inna kara bedzie rozsadna.
Wsadza takiego do więzienia, a ten za dobre sprawowanie może wyjśc na przepustkę. A wiadomo czy nie wróci do "profesji". To sa degenraci, według mnie - pozbawieni prawa do życia.
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #172300 · Odpowiedzi: 401 · Wyświetleń: 55104

Agrado Napisane: 11.07.2004 18:49


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


Ja poza angielskim ucze się jeszcze hiszpańskiego, niemieckiego i rosyjskiego (z tym ostatnim to mi najgorzej wychodzi).
Z czasem chcę jeszcze czeski i włoski.
I to wszystko biggrin.gif
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #172296 · Odpowiedzi: 499 · Wyświetleń: 264788

Agrado Napisane: 07.07.2004 20:41


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


Na pewno jakbym patrzył na ubiór to nie znałbym wielu osób, kóre znam teraz. Od kilku lat mieszka u mnie w bloku pewna dziewczyna,"metalówa". Dopiero od kilku dni zacząłem z nią gadać (o psa się pokłociliśmy) i okazało się, że jest nawet ciekawą osobą. Żałuję że nie gadałem z nią wcześniej.

Najlepszy jednak był tekst pewnej ekspedientki w sklepie obok zaraz po napadzie: "To pewnie te dresy, bo one niszczą wszystko i w ogóle". XD
A ja tam przez znajomych nazywany jestem "dżinsem", bo stale w dżinsach chodzę biggrin.gif Może wkrótce stanie się to jakąś odrębną "subkulturą" XD
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #168953 · Odpowiedzi: 437 · Wyświetleń: 42172

Agrado Napisane: 07.07.2004 20:28


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


Teoretycznie toleruję jednych i drugich. Przyjaciel jest "dresem" natomiast jego była dziewczyna obecnie jest "metalem". Lubię i ją i jego, więc mamy wspólnych znajomych i jakoś żadne z nich nie ma nic przeciwko spotkaniom, gdzie te "dresy i metale" są obok siebie.
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #168927 · Odpowiedzi: 437 · Wyświetleń: 42172

Agrado Napisane: 24.06.2004 13:39


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


Nareszcie koniec. Od niektórych osób trzeba by było odpocząć dłużej niż dwa miesiące. Za niektórymi jednak zaczynam tęsknić zaraz po wyjściu ze szkoły, więc... jak kochają to poczekają biggrin.gif
A na serio to wreszcie czas tylko i wyłącznie dla siebie. No i dla Musz, of kors =)
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #162702 · Odpowiedzi: 66 · Wyświetleń: 18933

Agrado Napisane: 22.06.2004 23:10


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


Widocznie nie opisałem dokładnie, ale włożyła. To taka słuchaweczka jak od walkmana, taka malutka.
Przepraszam i poprawiam biggrin.gif
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #162248 · Odpowiedzi: 20 · Wyświetleń: 13585

Agrado Napisane: 22.06.2004 12:40


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


"Rok Interny" Robina Cooka - wspaniała książka. Miejscami nudnawa, ale na pewno zaciekawi wszystkich, których interesuje medycyna.

"Wszystko Czerwone" Joanny Chmielewskiej - przeczytane po raz dziesiąty chyba, a ciągle wywouje niekontrolowane ataki śmiechu w tych samych mijescach. Doskonala fabuła, oraz rewelacyjne dialogi (zwłąszcza inspektora Muldgaarda biggrin.gif)

"Dolores" Kinga - przeczytana pod wpływem filmu. Rozczarowałem się... filmem rzecz jasna. Książka jest rewelacyjna. Pierwsza ksiązka Kinga jaką przeczytałem i już sie nim zaraziłem.

Poza tym w przerwach czytany Jonathan Carroll, a jak już rzeczywiście nie ma co to Joe Alex i jego kryminały. Chociaż takie "inne" są.
  Forum: Kultura · Podgląd postu: #161957 · Odpowiedzi: 1364 · Wyświetleń: 216553

Agrado Napisane: 19.06.2004 21:44


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


III


Mężczyzna nie wyglądał zbyt ciekawie. Dziurawy prochowiec pokryty był różnymi tłustymi plamami. Spodnie wykonane z jakiegoś grubszego materiału były poprzecierane w różnych miejscach skupiając na sobie całą uwagę. Przez dziurę w czubie buta wychodziły gołe palce stóp, które co jakiś czas zginał.

Twarz była pokryta bliznami. Owszem, ich widok częściowo zasłaniała broda, jednak nie tyle, żeby ich nie zobaczyć. Lewe oko nie domykało się do końca sprawiając dziwne wrażenie. Lewy kącik ust opadał mu niżej niż prawy, wyglądając jakby mężczyzna przebył jakiś wylew i był sparaliżowany. Ślina kapała mu z ust, zasychając na brodzie, przez co wyglądał jak pies toczący pianę z pyska. Co niektórzy sądzili nawet, że facet choruje na wściekliznę, przez co nawet unikali jego wzroku, sądząc że to zaraźliwe.

Doszedł do jednej ze ścian. Lewą nogę ciągnął za sobą, wydając przy cichy, lecz czasami dokuczliwy odgłos. Podparł się o ścianę i zaczął kasłać. Przy każdym kaszlnięciu ślina opuszczała jego usta, wędrując dopóki nie napotka jakiegoś obiektu, na którym mogłaby się zatrzymać. Zdjął czapkę z głowy, ukazując kilka włosów, ale za to strasznie brudnych i połączonych ze sobą w strąki. Podrapał się. Pewnie z powodu pcheł, które znane były z tego, że zamieszkiwały takie obszary ludzkiego ciała. Chciał odejść, gdy usłyszał dziwny dźwięk. Nie wiedział jak go opisać. Było to cos w rodzaju gwizdu, jednak łagodniejsze i mniej donośne. Przykuwało jednak uwagę na tyle, by zapomnieć o wszelkich innych sprawach. Rozejrzał się dookoła, lecz nikogo nie zauważył. Odwrócił głowę i nagle coś przycisnęło go do ściany. Ścisnęło mocno jego szyję. Jego twarz natychmiast przybrała buraczany odcień.

Chuda ręka, zakończona dłonią o dużych pazurach otworzyła mężczyźnie usta i wyrwała mu język. Mężczyzna patrzył na to wszystko, jednak nie wydał żadnego dźwięku. Nawet nie zapiszczał. Patrzył tylko na rękę, która wyrzuciła język na chodnik. Ogromne pazury przeszły gładko przez szyję mężczyzny. Następnie zerwały prochowiec i koszulę eksponując naga klatkę piersiową i wyryły w niej symbol identyczny, jak na zwłokach Abrahama Tirinniego. Mężczyzna jeszcze cały czas żył. Niewiadomo jakim cudem. W jego oczach odbiła się nieznana twarz. Była posępna, o błyszczących oczach i długich jasnych włosach. Włóczęga chciał krzyknąć, lecz ręce oprawcy ścisnęły mu twarz. Zaciskały się coraz bardziej, aż w końcu głowa mężczyzny pękła, rozrzucając kawałki czaszki i mózgu w każdą stronę. Pozbawione głowy ciało natychmiast upadło.

Budzik jeszcze nie obudził Eriki, jednak dziewczyna musiała wstać, aby odebrać telefon. Zaspana podeszła do stolika i podniosła słuchawkę. Nie zdążyła jeszcze przystawić jej sobie do ucha, gdy usłyszała znajomy głos.
- Przyjedź – wykrzyknął Tyr
- Słucham – zapytała nie słysząc dokładnie poprzedniej wypowiedzi
- Jest kolejne ciało. Gordon chce, żebyś przyjechała
Tyr odłożył słuchawkę. Erika przebrała się najszybciej jak tylko potrafiła i zjechała na parking. Kilkanaście minut później przemierzała korytarz na komisariacie idąc w kierunku prosektorium. Wyjęła fartuch z dystrybutora stojącego przy drzwiach i narzuciła go na siebie. Szybkim ruchem otworzyła drzwi i zobaczyła zbiorowisko obok jednego ze stołów.
- Co to jest? – zapytała podchodząc w ich kierunku
Gordon natychmiast się do niej odwrócił. Próbował wymusić z siebie przynajmniej minimum uśmiechu, ale za żadne skarby mu to nie wychodziło. Erika spojrzała na niego tylko na chwilę, po czym odwróciła wzrok w stronę ciała, które dopiero teraz zauważyła.
- Kolejny zamordowany. Zmiażdżona głowa, wyrwany język. Symbol na klatce piersiowej identyczny jak u poprzedniej ofiary. Tożsamość nie ustalona – recytował jeden z patologów, który oglądał ciało
- Nie miał dokumentów?
- Nie. Czekamy na wyniki analizy DNA.
Erika założyła rękawiczki i dotknęła delikatnie wyciętego symbolu. Przejechała po nim ręką, jakby usiłowała coś znaleźć.
- A jeśli go nie będzie w bazie danych? – zapytała zapatrzona w jego ciało
- To raczej mało prawdopodobne.
Obeszła ciało dookoła. Zaglądała praktycznie wszędzie gdzie tylko się dało. Dotykała każdy fragment jego ciała. Zatrzymała się na dłoniach. Podniosła je delikatnie i zaczęła oglądać. Po chwili wydusiła z siebie głośno powietrze i puściła dłonie zamordowanego.
- Czyli identyczny przypadek jak z Abrahamem?
- Nie do końca – donośny głos Gordona przeszył pomieszczenie
- Słucham?
- Nie ma pogryzienia. Tamto ciało miało ślad po ugryzieniu na szyi.
Dziewczyna natychmiast spojrzała na szyję. Gordon miał rację.
- Czyli to nie wampir? – zapytała
- Tego nie możemy być pewni. Możliwe, że zapomniał ugryźć, albo chciał nas zmylić – próbował tłumaczyć cała sytuację Gordon
- Nie bądź śmieszny – parsknęła
- Masz jakieś inne wytłumaczenie?
- A jeśli to nie wampir? Jeżeli poprzednia ofiara została pogryziona przed, lub po morderstwie?
- Levener naopowiadał ci za dużo bajek.
Nastała długa cisza. Nikt się do siebie nie odzywał. Z czasem wystarczający hałas tworzył odgłos wydawany przez oddychanie.

Poszła do siebie. Czekała, aż będzie wiadomo kim jest zamordowany. Analiza DNA zajmowała trochę czasu. Materiał genetyczny pobrany z ciała ofiary zostaje wprowadzony do komputera i porównany ze wszystkimi istniejącymi w bazie. Była to jedyna w miarę wiarygodna metoda na identyfikację osoby. W czasach gdy każdy element ciała mogący zidentyfikować osobę można zmienić wprowadzono identyfikację DNA. Można zmienić kolor oczu, włosów, przejść operację plastyczną, jednak nikt jeszcze nie wpadł na pomysł jak zmienić DNA. Dlatego jak na razie był to jedyny, wiarygodny sposób.

Telefon błyskawicznie przerwał jej rozmyślania i nakazał powrót do realnego świata. Patrzyła na aparat telefoniczny jeszcze przez kilka zanim go odebrała. Włożyła słuchawkę do ucha i odebrała rozmowę.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #161207 · Odpowiedzi: 20 · Wyświetleń: 13585

Agrado Napisane: 16.06.2004 19:07


Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz
Nr użytkownika: 1275


II


Leżała w gabinecie lekarskim podłączona do kroplówki. W tle słychać było jakieś pikanie, które w chwili, gdy w gabinecie panowała cisza stawało się bardzo natarczywe. Lekarka wprowadziła sekwencje symboli na klawiaturze u dołu łóżka, po czym skaner, w postaci plastykowego ramienia kilkakrotnie przesunął się nad Eriką. Momentalnie na ekranie, nad łóżkiem pojawił się obraz ze skanera. Trójwymiarowa animacja przedstawiała narządy wewnętrzne Eriki, stopień ukrwienia ciała i inne parametry potrzebne lekarzowi do ustalenia prawidłowej diagnozy.

Policjantka otworzyła oczy. Podniosła lekko głowę i pierwsze co przykuło jej wzrok to zielona, gęsta ciecz spływająca do jej żyły, poprzez podłączoną do niej rurkę.
- Co to jest? – spytała zmęczonym głosem
- Preparat witaminowy. Trochę cię podregeneruje.
- Gordon chyba nie jest zadowolony?
- Teraz o nim nie myśl. Powinien być zadowolony, że przeżyłaś.

Położyła głowę i wlepiła wzrok w sufit. Starała sobie przypomnieć to, co widziała w kabinie. Nie mające większego sensu migawki chaotycznie krążyły w jej głowie. Naga kobieta, zakrwawione ręce i buty. Buty, które nadepnęły ofiarze na rękę. Starała je sobie przypomnieć. Jedyne czego była pewna, to fakt, iż buty były męskie. Nie tylko ze względu na ich rozmiar, lecz także ich krój. Poza tym była pewna, że od czasu „Zachodniej Masakry”, kiedy to młoda kobieta, porzucona przez swojego męża zabiła w gniewie dwieście dwadzieścia dwie osoby w siedemdziesiąt cztery dni, żadna z przedstawicielek „płci odmiennej” nie odważyłaby się nikogo zabić. Nicolle Bertyl – bo tak na imię miała morderczyni – została skazana na zmyślne tortury, w skład których wchodziło również wymazywanie pamięci – zabieg niesamowicie bolesny i niebezpieczny, gdyż okazało się, że „Eraser” uszkadza również mózg.

Lekarz odłączył kroplówkę od Eriki i pozwolił jej wstać. Osłuchał ją jeszcze, zmierzył ciśnienie i wypisał receptę na jakiś specyfik, którego Erika pewnie i tak nie wykupi.
- Nie powinnaś tego więcej robić.
- Postaram się – odpowiedziawszy Erika wstała i szła w kierunku wyjścia
- W twoim stanie... – próbował zatrzymać ją lekarz
- Pozwól Aureliuszu, że to ja będę o sobie decydować.
- Chcę ci tylko uzmysłowić, jak bardzo niebezpieczny tak ciężki wysiłek fizyczny w twoim stanie.
- Zapamiętam.
Wyszła. Spokojnie przebrała się w swoim biurze, po czym wyszła. Windą zjechała na parking, który pomimo oświetlenia miejscami tonął w mroku. Erika wiedziała, że może się tu czuć bezpiecznie, gdyż czuwa tutaj system ochronny. Jednak zacieniony korytarz, który musiała przemierzyć, aby dostać się do swojego auta nie napawał jej optymistycznie. Szybkim krokiem podeszła do samochodu. Gdy znalazła się obok niego reflektory zamrugały i drzwi delikatnie się otworzyły. Erika zajęła miejsce. Wybrała na ekranie monitora swój dom w zachodniej dzielnicy. Drzwi po cichu się zasunęły i auto odjechało.

System, jaki wbudowany miał każdy samochód Drugiej Generacji, pomimo wbudowanej funkcji auto-kierowcy, z której zawsze korzystała Erika posiadał również system omijanie zatłoczonych arterii. Czasami komputer nadkładał drogi, ale była wówczas pewność, że nie możliwości, aby samochód stanął w korkach. No chyba, że zbliżało się jakieś większe święto. Wtedy zdecydowana większość ulic była zakorkowana, a jedynym w miarę rozsądnym sposobem podróżowania była kolej podziemna lub przelot do wybranego miasta. Kosztowało to co prawda niekiedy więcej niż zwykła podróż samochodem, jednak miało się wtedy pewność, że nie stanie się w żadnym korku.

Wysiadła z samochodu, który stanął na parkingu przed drapaczem chmur, w którym mieszka Erika. Weszła do środka i powędrowała do windy. Ta zdawała się jakby na nią czekać. Kobieta oparła się o ścianę i czekała aż kabina zatrzyma się na sto siedemdziesiątym szóstym piętrze. Vis-a-vis wyjścia z windy znajdowało się mieszkanie Eriki. Nie należało może do największych, ale dziewczyna kochała je, za wspaniały widok rozciągający się z okna. Piętro, na którym mieszkała znajdowało się nad chmurami i nic nie zakłócało obserwacji gwiazd, które Erika tak kochała. Panował już wieczór, jednak tuż przy widnokręgu widać było karmazynowy odcień chmur, świadczący o zachodzącym słońcu.

Odrzuciła swoją torebkę na kanapę i weszła do łazienki. Otworzyła kabinę prysznicową i odkręciła ciepła wodę, która spływała malutkim strumieniem uderzając o dno brodzika. Erika przejrzała się w lustrze. Jej ciemne włosy były przetłuszczone i przylepione do szyi. Zdjęła swój podkoszulek eksponując swoje piersi. Nie były bardzo duże. Były raczej średnie lecz miały w sobie coś co przyciągało wzrok. Dodatkowo były nieskazitelnie gładkie. Zsunęła z siebie getry i skarpety, po czym zdjęła niebieskie, koronkowe stringi. Spojrzała raz jeszcze na siebie i weszła pod prysznic. Woda spływała po jej ciele. Erika rozczesała włosy, aby woda dokładnie w nie wniknęła. Nabrała na rękę odrobinę szamponu i wtarła go. Obfita piana spowiła jej głowę. Zaczęła kapać i spływać po jej twarzy. Zmyła ją silnym strumieniem wody i namydliła dokładnie ciało.

Gdy nie mogła zasnąć zawsze siadała przed oknem i zerkała w niebo, przyozdobione niezliczoną ilością gwiazd. Niekiedy przystawiała do siebie teleskop. Była to jedyna pamiątka jaką zostawiła sobie po Levenerze. Pamiętał jak w każdą noc, obydwoje nago, siadali na skórzanej ławeczce przed oknem i oglądali gwiazdy. Robili to godzinami. Była to jedna z nielicznych czynności, która nigdy ich nie nudziła. Erika tym razem samotnie, owinięta w długi ręcznik kąpielowy, wpatrzona była w swoją ukochaną Betelgeuse, która świeciła ognistą czerwienią, hipnotyzując każdego, kto na nią spojrzał. Spośród wszystkich gwiazdozbiorów Orion był jej ulubionym, a Betelgeuse ulubioną wśród gwiazd. Położona z prawej strony gwiazdozbioru, tuż nad Pasem Oriona, sprawiała wrażenie strażnika pilnującego wejścia do jakiejś fortecy.

Położyła się spać. Jej łóżko sprawiało wrażenie pustego, pomimo iż Erika w nim leżała. Zasłoniła swoje nagie ciało satynową pościelą. Głowę wtuliła w poduszkę, której poszewka, podobnie jak powłoka na kołdrę, miała ostry, błekitny kolor. Twierdziła, że ten kolor zawsze ją uspokaja. Mając błekitną pościel, której kolor czasami mocno raził w oczy, zasypiała bez problemu i budziła się wypoczęta. Na wypadek, gdyby trzeba było ją wyprać, z czym zawsze udawała się do pralni, trzymała w szafie jeszcze dwa komplety.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #159837 · Odpowiedzi: 20 · Wyświetleń: 13585

5 Strony  1 2 3 > » 

New Posts  Nowe odpowiedzi
No New Posts  Brak nowych odpowiedzi
Hot topic  Gorący temat (Nowe odpowiedzi)
No new  Gorący temat (Brak nowych odpowiedzi)
Poll  Sonda (Nowe odpowiedzi)
No new votes  Sonda (Brak nowych odpowiedzi)
Closed  Zamknięty temat
Moved  Przeniesiony temat
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 19.04.2024 15:57