Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Wyobraźnia Panny Granger, parodia HG/DM, odcinkowe

sareczka
post 09.02.2009 00:48
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 82
Dołączył: 13.07.2007




Witam znowu!
Tym razem napadło mnie i nie chciało puścić przez jakiś czas, co zaowocowało absurdalnie absurdalną parodyjką fików, z których tylko pierwszy przeczytałam do konca, a reszte juz jedynie do momentu, gdy fabuła mnie przerosła i zaczęła się dublować. Czyli do pierwszego dialogu mniej więcej biggrin.gif
W każdym razie poniższy tekst nie ma zamiaru nikogo obrażać, a jedynie dostarczyć chwilę rozrywki skołatanym umysłom czytelników tego forum. Ostrzegam, że steżeni absurdu może być nieco ciężkostrawne.
Scen erotycznych na razie nie przewiduję, a najwyżej, gdyby takowe się przydarzyły, poproszę o przeklejenie do Kwiatu Lotosu. Póki co, wisi tu.
Nie wiem nawet, czy odważę się kontynuować. Albowiem tak obsesyjny i groteskowy Wen nawiedza mnie dość rzadko. Zwykle jego poziom normalności nie odbiega szczególnie od średniej krajowej. Dla fana fanfiction oczywiście biggrin.gif
W każdym razie, miłego czytania!


Wyobraźnia panny Granger -
parodyjka "przeciwzakładowa"


ROZDZIAŁ I, w którym dowiadujemy się słów kilka o foremności głównej bohaterki, jej antagonisty, przyjaciół, pajaków, centaurów, przyrody i foremności jako takiej, a także poznajemy przyczynę wszechrzeczy w tym o to utworze na chwałę światu spisanym

Panna Granger, bladolice, szopowłose dziewczę o oczach koloru pałki wodnej siedziało właśnie w przybytku nieśmiertelności, twierdzy czarodziejskiej wiedzy i ostoji erotycznych uniesień hogwarckiej braci (nic bowiem nie tworzy tak romanticznej atmosfery jak dział Ksiąg Zakazanych) i wzdychało. Wzdychało, gdyż życie jest trudne, a gumochłony głupie, a Czarny Pan brzydki. Jednym słowem, wzdychało, gdyż miało problem. Wzdychało zaś z trudem, albowiem skrzaty uprały bluzeczki Hermiony w proszku, który spowodował ich skrócenie o dwa numery. I wzdychałaby tak może cudna dziewica do końca rozdziału nie zdradziwszy nikomu przyczyny swojej zadumy, gdyby nie to, że rozwiązanie jej problemu właśnie weszło do biblioteki w osobie bladolicego, śniegowłosego Dracona Malfoy'a, o oczach koloru mugolskiego asfaltu.
Hermiona, jako że była nie tylko nieustraszenie odważna, ale i jeszcze inteligentna przez wielkie "i", wyciagnęła w górę brodę, tak, że znalazła się ona prawie w lini prostej z szyją i uniósłszy ręce z opasłym tomiszczem nad głowę poczęła się z lubością zagłębiać w jego tekst. W geniuszu swoim panna Granger odgadła bowiem, iż w tej wdzięcznej pozie nie będzie zmuszona patrzeć na potomka szlachetnego, niezywciężonego i nieprzyzwoicie bogatego rodu Malfoy'ów (nie mylić z brazylijską linią, której przedstawiciele trudnili się hodowlą gumochłonów).
Zaiste miałaż ona rację.
"Oby tylko książka nie spadła mi na twarz i nie zniszczyła mi makijażu!" - o takich niezmiernie ważnych sprawach dumała właśnie owa dziewica.
- Ty! - wrzasnął tym czasem potomek tegoż rodu, głosem twardszym niźli ze śpiżu.
Gryfonka, jako że (jak już wcześniej zostało wspomniane) odznaczała się IQ godnym Einsteina odgadła z tonu i treści wypowiedzi Dracona, iz mówi on właśnie do niej. Jako, że wśród cnót wszelakich, które posiadała nie zabrakło i dobrych manier, odłożyła księgę (makijaż został ocalony!) i zapytała uprzejmie:
- Mówisz do mnie?
Jako Panna-Wiem-To-Wszystko lubiła wiedzieć do konca i mieć pewność.
- A tak, szlamo! - zawołał nieustraszenie. - Przybyłem, zobaczyłem i... mówię do ciebie!
Hermiona zamrugała rzęsami posklejanymi od czarodziejskiego tuszu marki Hexen ("Wyschnął! Muszę pamiętać, żeby wysłać sowę ze skargą do tego pożal się Merlinie, zakładu magokosmetycznego!") i łypnęła na niego spokojnie (prędkość normalna - dwieście sześćdziesiąt trzy setne sekundy) acz podejrzliwie. Z jej ust karminowych i wykrojonych powabnie z precyzją mugolskiego skalpela jakoby idelanie równe połówki wiśni nie spłynęło ani jedno słowo, bowiem zacna niewiasta kontynuowała jeszcze w swym przepastnym mózgowiu tentegowanie. Tym czasem Draco Malfoy kontynuował wielkim głosem:
- Przybyłem, aby się z tobą założyć, szlamo! - a widząc jej brak reakcji, który stał przed nim i machał do niego przyjaźnie czerwonym gryfońskim szaliczkiem w złote prążki, dodał: - Zakładaj mi się tu, natychmiast!
- Ale o co? - zapytała Najmądrzejsza Gryfonka. - I dlaczego?
- A dlatego - przedrzeźniał ją - bo ja jestem bogaty, a ty nie. Bo jestem Ślizgonem, a ty Gryfonką. Bo jestem zły, okrutny, denerwujący i wredny, a ty jesteś śliczną, delikantą i niewinną masochistką, którą moja seksowna osoba pociąga. Bo Voldemort jest łysy, a bociany zimują w Afryce zamiast zostać tutaj, pieprzone gnidy i ludzie urodzeni w grudniu, muszą się wygrzebywać ze szklarniowej kapusty!
Panna Granger, o Ateno Gryffindooru!, nie musiała używać legilimencji by wyczuć w jego głosie wibrującą wariacko nutkę frustracji, która to odebrana przez jej uszy i przetworzona na impuls nerwowy, obiegła jej neurony owocując w nerwowym centrum dowodzenia jasnym obrazem Dracona, który właśnie w czasie feralnych zim był urodzon. Zadrżało jej serce z rozpaczy i spojrzała na swego odwiecznego wroga przychylniejszym okiem, albowiem namiętnie nienawidziła kapusty.
- A o co się założymy? - zapytała rozważnie.
W duszy Dracona zagrały złote trąby obsługiwane przez stadko czerwonych diabełków. Zgodziła się!!!
- Rozdziewaj się! - rzucił hardo, a włos śniegowy rozwiał mu się malowniczo, bowiem okno było uchylone i wietrzyk wiosenny zaigrał z jego puklami. - Rozdziewaj się szlamo i milcz. Azaliż wy, lwy, nie ze słow, lecz z czynów przecie słyniecie!
- Czy zakładamy się o to, kto pozbędzie się swego kulturowego pancerzyka przyzwoitości szybciej? - zainteresowało się logicznie wdzięczne dziewczę, którego poskręcane włosy napawały wietrzyk wiosenny i rześki odrazą, więc z nimi sobie beztrosko niefolgował. - Bo inaczej ostatnie twoje słowa, o zły Malfoyu, który mnie pociągasz, muszę uznać za nie mające sensu. A tego bym nie chciała - dodała współczująco, bo była przecież cnotliwą dziewicą i zawsze starała się zachowywać zasady savoir-vivru. Nawet przy konsumpcji pizzy.
- Yyyy... - i nadobny panicz Malfoy pogrążył się w myśleniu.
Pająk sunący mu po bucie i w pocie czoła tkający swoją sieć, zasapał się, przetarł przednim odnóżem umęczone oczy i przysiadł na sznurówce Dziedzica Fortuny Malfoyów. Podumał chwilkę nad marnością życia i zakrzywieniem czasoprzestrzeni, oraz głupotą mugoli, którzy myślą, że magia nie istnieje, po czym wrócił do swej pracy. Musiał upolować jakąś muchę na kolację, bo inaczej żona wyrzuci go z domu i będzie musiał płacić alimenty na to stadko rozwydrzonych bachorów, które co gorsza, sam spłodził.
Centaury w lesie obalały kolejna beczkę ognistej wspominając jak pięknie pofolgowały swoim żądzom naprostowując Umbrigide, słońce poczęło się chylić ku zachodowi poziewując, Hermiona zakuła całe trzy podręczniki na pamięć, a jej przyszły przeciwnik zakładowy nadal deliberował nad przedmiotem owego zakładu.
- Mam! - zawołał, a szyby w oknach zadrżały od siły jego głosu. - Toć to nie jest ważne, albowiem ty i tak przegrasz szlamo, a ja wygram i w nagrodę dla mnie, a karę dla ciebie cię wychędożę!
- ...?
- Rozdziewaj się, szlamo, ale już. Czyż nie dotarł do twego, rzekomo, błyskotliwego umysłu geniusz mojego działania? Otóż znając zawczasu wynik rozgrywek, oszczędzimy sobie ich przeprowadzanie, a przejdziemy od razu do kwesti wynagradzania. Patrzymy na to z mojego punktu widzenia, albowiem ty jesteś szlamą, szlamo, i z zasady twój punkt widzenia, słyszenia, leżenia, tudzież istnienia w ogóle, jest dla mnie nieistotny i tak jakby niebyły.
Kończąc tę pełną mądrości przemowę młodzieniec stanął nad niewiastą w pozycji ukazującej jej jak bardzo jest gotowy spełnić natychmiast swoją propozycję.
A pająk złowieszczo zwisał mu z ramienia.
Ponieważ zaś Hermiona tak jakby, a nawet dosłownie jeszcze milczała, Draco był wykorzystał okazję i dodał ku przestrodze:
- Śpieszmy się śpieszno, albowiem mam umówioną wieczorną wizytę u fryzjera.
Hermiona, której opór tlił się jeszcze w czystym sercu, na tę uwagę została rozłożona na łopatki, a wszelkie wątpliwości uciekły z krzykiem z jej myśli. Jakoże była pragmatyczna w każdym calu spojrzała na zegarek i fachowo oceniła, ile jeszcze mają czasu i jak ten czas powinni najowocniej spędzić.
Po czym zegar zadzwonił, pająk spadł z ramienia Dracona, jeden z centaurów zakrztusił się ognistą, błyskawica przecieła niebo wrzeszcząc: "Muhahaha!" w wielce wyrazistym gromie, a zacna bohaterka tej opowieści przypomniała sobie, że nie skończyła jeszcze wypracowania z Eliksirów i ulotniła się z biblioteki z szybkoscią bliską 3,14 km na s.
- Ożesz...

ROZDZIAŁ II, w którym główny bohater, nadobny Adonis Hogwartu ma nie lada problem z umiejscowieniem się w czasie i przestrzeni, które byłoby zgodne z odpowiednimi parametrami tej natury głównej bohaterki zwanej tutaj (co by nastrój podniosły iście homerowski utrzymać) Ateną Gryffindooru

Słońce świeciło, ptaki latały z godnością umieszczając swe fekalia lotem parabolicznym spadające (ze względu na prędkość owych podniebnych harcerzy i kierunek łagodnego zefirka) tuż pod nosem nabzydczonego i do sepleniącej harpii z przykurczem skrzydeł podobnego, etatowego charłaka Hogwartu alias Mr. Filch. W tej sielankowej atmosferze powszechnego dobrobytu i wysokiego PKB Draco Malfoy miał problem. A ponieważ w przebiegłości swojej nie zamierzał odpuścić chwalebnego pojedynku rozgrzanych ciał i rozbuchanych żądzy Hermionie Granger, postanowił dzielnie i mężnie (ale bez zbytniego narażania na niewygody swej nowej fryzury) rozwiązać ów kłopot.
I tak siadł pod splątanymi gałęziami dębu, w którego wnętrzu toczyła się właśnie wojna dwóch kalnów korników, przypominająca rozmiarami i stopniem trwałego uszkodzenia najbliższej okolicy bitwę pod Hastings. Siadł i westchnął, wysyłając w powietrze regulaminową porcję dwutlenku węgla, który posiadawszy własną wyższą inteligencję, był wniebowzięty zarówno faktem przebywania tak blisko ciała cudownego meżczyzny, jak i odzyskaną na nowo wolnością. A ponieważ były to uczucia zgoła przeciwstawne (a bynajmniej na przeciwnych biegunach elektrycznego dipola leżały przyczyny tychże uczuć), toteż CO2 zawisł nieruchomo w powietrzu bezbarwną chmurka i począł rozmyślać. Powiększając swe rozmiary o kolejne zamyślone cząsteczki wydychane wraz z kolejnymi westchnieniami panicza Malfoya.
Ale zostawmy już jakże interesujące rozterki i autoanalizę dokonywaną właśnie przez jeden z ważniejszych zwiazków chemicznych na tym łez padole i powróćmy do naszego boskiego Adonisa, sprawcy wszechrzeczy.
Otóż Draco Malfoy zakończył właśnie proces myślowy. A poczuł się po nim tak zmęczony, że postanowił natychmiast umyć włosy. Nic nie działało bowiem tak odprężająco na jego boskie ciało jak ścieranie łoju z mieszków włosowych, tudzież całego platynowego włosa, szamponem marki Sexy Wizard. O zapachu feromonów samców karaczana wschodniego. Ach, ten zwierzęcy magnetyzm!

Tymczasem perfekcyjna Prefektka, największy (i dodajmy jedyny w pełni funkcjonalny, oraz używany często, a mianowicie ZAWSZE) Mózg Wielkiej Trójcy, aktywnie działająca członkini - prezeska-sekretarka-aktywistka-przewodnicząca-reprezentantka międzynarodowa (i miedzyrasowa)-robotnica majestatycznie i groźnie brzmiącej organizacji W.E.S.Z, a także samozwańczy palec boży na dobry humor wypływający z nieprzyznawania Gryfonom żadnych (absolutnie żadnych) punktów na Eliksirach, Severusa Snape'a, siedziała na schodach prowadzących do zamku. Siedziała bowiem i czekała. W sercu swoim przepastnym, dziewiczym i czystym, odkryła bowiem iże rola jej w tej historii jest już z góry określona, przeznaczona i zaklepana. A nawet opłacona niezłą gażą (Te ksiażki są wszak takie drogie! I tusz Hexen także...). Toteż musiała ją odegrać.
Siedziała i czekała, czytając po raz siedemdziesiąty czwarty Historię Hogwartu. Jak dobrze wiemy, była najlepszą uczennicą od pietnastu pokoleń i postawiła sobie za życiowy cel znać na pamięć całą tę księgę. A nie znała jeszcze położenia wszystkich przecinków!

Zostawmy na chwilę Hermionę. Niech sobie poodgniata pośladki w spokoju. Wszechwiedzące oko autora zwraca się teraz ku głównemu bohaterowi, który szybkim krokiem i z zdeterminowaną miną zmierza właśnie ku bibliotece, wykoncypowawszy sobie, że Hermiona tam właśnie się znajduje.

- - - - - - - - -
No i tyle na razie. W następnym odcinku być może nasi jakże romantyczni kochankowie wreszcie sie spotkaja. Nie jest to jednakże pewne. Ale bądźmy dobrej myśli!

Pozdrawiam,
sars.


Ten post był edytowany przez sareczka: 09.02.2009 00:59
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Vivian Malfoy
post 14.04.2010 21:45
Post #2 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 21
Dołączył: 02.01.2008

Płeć: Kobieta



Przybyłam, zobaczyłam, przeczytałam.. i ze śmiechu padłam. Albowiem tekst ten jest jak światełko na ciemnym niebie, dające blaskiem po oczach niczym stuwatowa żarówka. tongue.gif

Powalasz na kolana w iście pięknym stylu. blush.gif
A to na wenę czekolada.gif Chcę więcej.! biggrin.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 13.05.2024 04:02