- Patrz, tam - jęknęła z głębi trzewi
Lilka, machając ręką w blizej nieokreślonym kierunku.
Jej najlepsza
przyjaciółka, Amber, odwróciła się beznadziejnie.
- No idzie -
powiedziała ponuro. - I co z tego?
- On jest cudowny - wyjaśniła
Evansówna na bezdechu. - Tak. Cudowny.
Amber prychnęła.
- James. To
bym jeszcze zrozumiała. Ale to coś?
- Co coś? - Lilka spojrzała groźnie
na przyjaciółkę. - Coś ci się w nim nie podoba?
- Szopa na
głowie.
Lilka wskazała na swoje włosy.
- Zły argument
- Ty mi zaraz
zaczniesz wmawiać, że jego szopa to podstawa uniwersum... - westchnęła sobie
grobowo Amber.
Lilce zaświeciły się oczy.
- Skąd wiedziałaś? -
zapytała, zaczynając pląsać wokół przyjaciółki.
Amber znosiła to z
zaciśniętymi zębami. Lilka uwielbiała tańczyć. Wszędzie i na wszystkim.
Panna Waves uważała za pewien plus, że przyjaciółka nie wdrapała się jeszcze
na najbliższy stół.
- On wygląda jak maniak - wytoczyła najcięższe
działo. - I te oczki jakieś takie ma...
Lilka nic nie odpowiedziała. Za
to do tańczenia dołączyło śpiewanie.
Tego było juz za wiele. Amber wiele
umiała znieść. Ale nie zaliczała się do tego przyjaciółka, tańcząca wokół
niej i wyjąca Pancake.
- Bo go zawołam! - wysyczała wprost do ucha
Lilki.
- To wołaj - odparła bez tchu Evansówna pomiędzy jedną i drugą
zwrotką.
Amber przewróciła powiekami.
- Neeeei.... Co gorsza, zanim
zdążyła wyczuć nadchodzące niebezpieczeństwo, koło nich stały już Carbon i
Scarlet.
- Liluś... - zaczęła ta pierwsza. Lilak z wrażenia aż przestała
śpiewać. Carbon była organizatorką słynnych na cały Hogwart imprez, dzięki
czemu widziała praktycznie wszystko o wszystkich. Poprzednie słowo wymówiła
zaś tonem jednoznacznie wskazującym na to, że zaraz Powie Coś Ważnego
No, ale jak można słuchać jakichś Carbonów, kiedy kilka metrów dalej
stał Neil Potter, piękny jak sam Sen i. Właśnie. W. Tej. Chwili. Na nią
spojrzał?
Nie można było
Zanim się spostrzegła, nogi same poniosły ją
na spotkanie ze Snem.
- Heeeeej, Neeeiiil. Liiiilkaaaa
jeeeesteeem.
Amber przyrzekła sobie, że przy najbliższej okazji ktoś
mocno oberwie
- Coś ty jej zrobiła? - zapytała chichoczącą w kułak
Carbon.
- Jaaaa? - zdziwiła się blondwłosa. - Ja niiic...
- I uważaj,
bo ci uwierzę - prychnęła Amber.
Scarlet pociągnęła ją za kosmyk.
-
Cicho, Waves - powiedziała tonem McGonagall. - Lepiej patrz i podziwiaj.
A było co podziwiać. Na przykład zdziwionego Neila, szczerzącą do niego
zęby Lilkę i Mery, dziewczynę Neila, nadchodzącą właśnie
korytarzem.
Amber, niewiele myśląc, skoczyła i odciągnęła przyjciółkę na
bok. Wpadły przy okazji na grupkę drugoklasistów, ale to było nic w
porównaniu do awantury, jaka wybuchłaby, gdyby Mery zobaczła Lilkę i
Neila.
- Amber, dlacze...
- Mery jest Szkotką. Wredną Szkotką.
Pamiętaj o tym jak następnym razem będziesz zakochiwała się w jej chłopaku
Lilka odwróciła się ku Neilowi i Mery. Ta ostatnia wisiała właśnie na
szyi swego ukochanego, który miał dosyć ciekawy wyraz twarzy.
To jest,
pełen lekkiej konsternacji.
- . . . - powiedziała wściekle Lilka,
postanawiając Uknuć Plan.
*
- Hej, Lilka! - zawołał James,
gdy przyjaciółki wkroczyły do pokoju wspólnego. - Chodź do
nas!
Evansówna powiodła po nim nieprzytomnym spojrzeniem, potrząsnęła
głową i pomaszerowała do dormitorium.
Amber pobiegła za nią.
- Co jej
jest? - zapytał Syriusz, grający z Remusem w szachy.
James zmarszczył
brwi.
- Velma - powiedział domyślnie.
*
Fryzura na
chłopczycę. Ubranie o wiele bardziej mugolowate, niż u reszty uczniów -
szkolne szaty wiecznie w praniu. Wredny uśmiech. I talent muzyczny.
Oto
nadchodzi Velma - postrach rodzeństwa wszelakiego. James czasem poważnie
zastanawiał się, dlaczego nie ma kompleksów. Przy takim starszym bracie i
takiej młodszej siostrze - w której kochała się nieomal cała męska część
Hogwartu, poza Syriuszem, twierdzącym, że jest dziiwna - miał do nich święte
prawo.
Velma należała do tych osób, które uwielbiają czarować. Hipnoza,
wmawianie innym swojej woli, eliksirki - to właśnie Velma, proszę
państwa!
Należało jednak przyznać uczciwie, że zazwyczaj nie robiła
Naprawdę Wrednych Rzeczy.
W tym wyręczał ją Syriusz.
- Lilka tutaj
była? - Velma przysiadła na oparciu fotela brata.
- Ano - odparł James. -
Co jej tym razem zrobiłaś?
- Hm, pomyślmy. Próbowałam namówić, żeby
poszła na randkę z Neilem. Kiedy nie chciała, wykręcając się od tego osobą
Mery, wzięłam sprawy w swoje ręce.
Jamesowi opadły ręce.
- Syriusz -
powiedział słabo. - Zrób jej coś.
Velma uśmiechnęła się najbardziej
velmowatym ze wszystkich uśmiechów.
- Nie zrobi - oznajmiła spokojnie. -
A poza tym, Dżemiku... Nasz kochany starszy brat zasługuje na coś więcej niż
jakaś Szkotka.
- Masz coś do Szkotów? - obraził się Peter.
- Płyn na
owady..
Peter nabrał powietrza i siadł obrażony. Kłótnie nigdy nie były
jego mocną stroną, tym bardziej te z Velmą.
- A skąd masz taką pewność,
że on nie chce właśnie tej Szkotki? - James skorzystał z chwili
ciszy.
Velmie zaświeciły się oczy.
- Braciszek się w Lilci kocha!
- w tym miejscu nastąpił wybuch wredno-velmowatego śmiechu. - Trzeba było
tak od razu, złociutki.
James miał zamiar coś powiedzieć, ale opuściło go
natchnienie.
- W tym też maczałaś palce? - zapytał Syriusz, patrząc na
Velmę z lekkim obrzydzeniem.
- Nie, niestety - odparła Potterówna z
udawanym smutkiem. - Przeoczyłam. Trudno, Dżem, pocierpisz sobie.
- Ty
chyba naprawdę nie lubisz tej Szkotki... - wymruczał James
wściekle.
Velma tylko się uśmiechnęła.
*
- Uduszę ją! -
oznajmila Lilka.
Amber tylko potrząsnęła głową.
- Oj,
Liluś...
"Liluś" gwałtownie wstała, chwyciła magnetofon,
nastawiła najhałaśliwszą i najmniej nadającą się do normalnego słuachania
kasetę, jaka była w dormitorium i przeniosła to wszystko czarami tuż pod
okno Velmy. Oczywiście, nastawione na full.
Po kilku minutach zirytowana
Velma pojawiła się w Lilczynym dormitorium.
- Słucham - powiedziała
lodowato, błyskając oczami.
Lilka wzięła ją za rękę, doprowadziła do
krzesła i zmusiła do zajęcia miejsca.
- Pomozesz mi za... tego... carpać
Mery - oznajmiła równie lodowato.
Przez krótką chwilę Velma
milczała.
- A dlaczego? - zapytała wreszcie.
- Bo twój brat Neil jest
cudny - wyjaśniła Evansówna z głębi serca.
Nikt nie miał więcej pytań.
...ale przecież james potter nie miał
rodzeństwa.
brak błędów ortograficznych, co zaliczm na +.
Jeden opis
na tyle tekstu - źle, źle, przeplataj dialog opisami.
poza tym - nie za
bardzo to rozumiem...
Zawsze podchodzę z rezerwą do fficków o
Jamesie, Lily czy reszcie paczuszki.
Hmmmmm, Villemo napewno ma rację co
do znikomej ilości dialogu, tak być nie powinno. Co do sensu, to już chyba
musi być prywatny odbiór, ale cóż styl się bardzo liczy, więc pamietaj, że
nie piszesz scenariusza.
To faktycznie wygląda trochę jakby wyciągnięte z jakiegoś filmu dialogi
No, ale czytało mi się luźno i przyjemnie. Faktycznie daje się wyczuć, że
pisały dwie osoby (a przynajmniej tak mi się zdaje ^^), ale nieźle
połączyłyście/liście toto w jedną całość. Fick jest dopracowany i na prawdę
czytałem 2 razy - dokładnie - zanim udało mi się do czegoś przyczepić i
sformułować o co mi chodzi ^^ (wredny jestem ).
"i. Właśnie. W. Tej. Chwili.
Na nią spojrzał?
Nie można było" <- może lepiej "I.
Właśnie. W. Tej. Chwili. Na. Nią. Spojrzał." albo "I. Właśnie. W.
Tej. Chwili. Spojrzał - na nią?" . A słowa "Nie można było" -
moim zdaniem są albo całkowicie niepotrzebne, albo w tym miejscu miało być
"Niemożliwe...", albo "Nie mogła w to uwierzyć", albo
coś podobnego...
A poza tym jedna literówka, i mógłbym się przyczepić
jeszcze do interpunkcji troszeczkę - ale może nie wyłapałem jakiegoś
podkreślenia - dlatego jestem cicho ^^.
Z niecierpliwością czekam na
ciąg dalszy
Dzień zaczął się tak pięknie i słonecznie,
że nieomal raziło to Lilkowe poczucie estetyki. Niebo w Wielkiej Sali
rozświetlały łagodne promienie słońca, zza okna dał się słyszeć śpiew
ptaków.
W duszy Lilki szalała żądza mordu. Panna Evans zgrzytała zębami,
jednocześnie spod oka obserwując Neila P.
Amber starała się ją ułagodzić,
ale bezskutecznie.
Natomiast Velma zabrała się za zacieśnianie więzi
rodzinnych.
- Neiiil - zanuciła, podchodząc do starszego brata z
wyciągniętymi ramionami.
Neil odsunął się razem z krzesłem.
Velma
Przysiadła obok niego.
- Co u ciebie, braciszku? - zapytała, uśmiechając
się jak kot, który właśnie dopadł mysz.
Brat popatrzył na nią
podejrzliwie.
- Z tobą wszystko w porządku?
-
Najzupełniej.
Przyglądał się jej uważnie przez chwilę, po czym potrząsnął
Słynną Szopą.
- A mówiłem ci, żebyś nie rozmawiała z Carbon...
- Ja
też jej to mówiłem! - zawołał siedzący kilka miejsc dalej
James.
Velma prychnęła.
Po drugiej stronie stolu zapatrzona Lilka
oparła głowę na dłoniach.
- On jest wspaniały - poinformowała rozmarzonym
szeptem. - Ja ją zacarpam - dorzuciła.
Amber jęknęła głucho, przyciągając
spojrzenia trzech czwartych stołu.
- Lilka, idź się
lecz!
Evansówna pokręciła kasztanową głową, wzdychając po raz setny
tego dnia.
Bacznie obserwujący ją James walnął szklanką o
stół.
*
- Heeeeeeej, Meeeeeery - zawołała Carbon,
przewieszając się przez poręcz schodów.
Zielona furia w oczach Lilki
zaczynała osiągać stan wrzenia.
Gdy Mery przechodziła obok, Evansówna
demonstracyjnie zacisnęła powieki, starając się nie zgrzytać zbyt rozgłośnie
zębami.
Carbon złapała Mery za nadgarstek i wyprowadziła ją z korytarza,
paplając coś radośnie.
Velma stuknęła Lilkę w ramię, wzrokiem wskazując
jej osamotnionego Neila.
Evansówna nabrała powietrza w płuca, a nogi
poniosły ją w kierunku okna.
- Neil?
- Hm? - odparł Niesamowicie
Inteligentnie Neil.
Velma machnęła ręką, próbując dać Lilce znak, że
nawet Carbon nie może wiecznie powstrzymywać Mery przed powrotem. Ale
powszechnie wiadomo, że z większym skutkiem można by namawiać ministra magii
na ustąpienie ze stanowiska.
A Mery już zaczynała się niecierpliwić. Za
góra dwie minuty, nie zważając na nic, pobiegnie z powrotem do swojego
chłopaka, zostawiając szczerze zdumioną Carbon samą.
- Ale cholibka
różnokolorowa, nie przed upływem tych dwóch minut!!!
Cały
korytarz, łącznie z Lilką i Neilem, spojrzał się na Velmę. Ta, widząc
zbliżającą się Mery, momentalnie doskoczyła do
brata.
-...ioczywiścieonamnienieposłuchałabocotobybyłogdybyposłuchałaniej
atejdziewczynie
zwyczjanieniewierzyłamniewierzęinigdywierzyćniebędę...
Mery, która właśnie do nich dotarła, Spojrzała Się Podejrzliwie.
- A
mówiłam, żebyś nie imprezowała z Carbon za ostro...
Velma chwyciła ramię
Lilki i zaczęła się wycofywać.
- Och, jak już późno, a my wróżbiarstwo
przecież teraz mamy! Jaka szkoda, że nie możemy zostać dłużej. Prawda,
Lilciu? No, widzicie, Lilcia też to potwierdza...
*
Następnego
dnia Lilka wybyła z dormitorium wczesnym rankiem. Zdenerwowało to Amber,
która świetnie wiedziała, do czego jest zdolna jej przyjaciółka, kiedy puści
się ją samą.
- Nie widziałaś może Lilki Evans? - dopadła jakąś
czwartoklasistkę. I po raz setny tego dnia ujrzała, jak zapytana osoba ze
zdziwieniem zaprzecza.
- Co, nie możesz kogoś znaleźć? - Velma zawsze
wiedziała, kiedy się pojawić.
- Jakbyś zgadła... Przypadkiem nie wiesz
czegoś o tym?
Wszystkowiedzący uśmiech.
- Zapytaj się wieczorem Lilki,
może ci powie...
Lilka powiedzieć nie chciała.
Uśmiechała się za
to w ten irytująco lilkowaty sposób, przez co Amber była bliska wypchnięcia
jej przez okno.
- Powiesz czy nie? - spróbowała ostatni raz.
- Nie -
Lilka nie miała serca do skomplikowanych odpowiedzi.
Amber westchnęła
poirytowana i zawołała Carbon.
- A ty wiesz, co ona porabiała cały
dzień?
Tamta wzruszyła ramionami.
- Oj, daj dziewczynie spokój, pewnie
sobie neilowała...
Lilka utkwiła wzrok w swoich dłoniach.
- Tylko tego
nie potwierdzaj, proszę! - jęknęła Amber.
QUOTE |
odparł Niesamowicie Inteligentnie Neil. |
QUOTE |
że z większym skutkiem można by namawiać ministra magii |
Lilka siedziała na przedostatnim stopniu
schodów, przypatrując się uważnie Butowi.
But wyglądał tak jak większość
innych butów na korytarzu: był czarny, zwyczajny i - na oko - raczej
wygodny.
Ten jednak od pozostałych odróżniał jeden drobiazg: znajdował
się na Stopie Neila.
Jaki to piękny but - pomyślała z przepełnionym
czułością wzruszeniem Lilka. - Taki elegancki. I dobrze zrobiony. I tak
wspaniale podkreśla charakter Właściciela...
Niestety, nie dane było jej
podziwiać Buta dłużej; korek na szczycie schodów przetkał się wreszcie nieco
i zaczytany w podręczniku czarnej magii Neil ruszył, pozostawiając Lilkę w
stanie absolutnego zachwytu.
Na historii magii Evansówna nie uważała w
ogóle, cały czas rysując coś pracowicie na pergaminie. Amber podpatrywała ją
przez ramię, z minuty na minutę załamując się bardziej.
- Wiesz -
powiedziała na przerwie, obejrzawszy dzieło przyjaciółki dokładniej. -
Talentu do rysunków to ci zarzucić nie można...
Lilka wyszczerzyła
zęby.
- Ale Szopa mi wyszła ładnie, prawda?
Panna Waves zastanowiła
się nad możliwością omdlenia, po chwili namysłu uznała jednak, że to
przereklamowane.
- Liluś - rzekła możliwie łagodnym tonem. - Ja ci pobyt
u Świętego Munga zafunduję, co ty na to?
- Jeżeli Neilowi też
zafundujesz...
- Lilka! - jęknęła Amber, po czym poszła się
załamać.
*
Przesadą byłoby twierdzić, że tego wieczora w
pokoju wspólnym Lilka nie mówiła o nikim, poza Neilem.
Tak naprawdę, po
prostu milczała, gapiąc się na wyżej wymienionego.
Amber z Carbon i
Scarlet próbowały wciągnąć ją w jakąś rozmowę, ale Evansówna trzymała się
twardo.
I zapewne wieczór upływałby w zwykłej monotonii, przerywanej
czasem Jamesowym zgrzytaniem zębami, gdyby do pomieszczenia nie wpadła nagle
Velma.
Velma zaaferowana, Velma zdenerwowana - jednym słowem: nie ta
Velma, którą wszyscy znali.
- Ratunku! - wrzasnęła dramatycznie, po
czym rzuciła się na Jamesa. - Brat, pożycz mi pelerynę, szybko!
-
Tobie gorzej? - jęknął Dżem, przerywając w połowie zgrzytnięcie.
- Mnie
nie - odparła Velma niecierpliwie. - Syriuszowi.
- Co zrobił Syriusz? -
zdziwiła się Carbon, ale Potterówna nie zwróciła na nią zgoła żadnej uwagi.
Przez moment wpatrywała się w wejście do pokoju wspólnego, po czym jednym
susem znalazła się u schodów prowadzących do dormitorium.
- To cześć!
- zawołała.
Kilka minut później Amber udało się zwlec Lilkę z fotela i
razem podążyły na górę.
- Co się stało? - zapytała panna Waves, z
niedowierzaniem przyglądając się wykrzywionej w grymasie irytacji twarzy
Velmy.
- Syriusz zbzikował.
- Tego się mogłyśmy domyślić - powiedziała
Evansówna, której z dala od Neila wracała zdolność rozumowania. - Na jakim
tle?
Velma rzuciła niespokojne spojrzenie w stronę drzwi.
- Mówi, że
się mu podobam.
Na dłuższą chwilę zapanowała ważąca chyba z tonę
cisza.
- Ty coś powiedziałaś? - zainteresowała się wreszcie słabo
Amber.
- On mówi tylko, że ty jesteś dziwna - rzekła w tej samej chwili
Lilka.
Velmą miotnęło.
- Ja jestem dziwna, ja?! - wrzasnęła,
zrywając się na równe nogi. - On... on jest nienormalny!
- Zboczony?
- zapytała panna Waves, robiąc oko do przyjaciółki.
- Dokładnie! Ja
się go boję!!!
Lilka wybuchnęła śmiechem.
- Velma, uspokój
mi się zaraz - zażądała, wciąż się krztusząc. - Użyjesz tych swoich zaklęć i
będzie spokój.
Velma usiadła na łóżku, potrząsając głową.
- Szkoła dla
wariatów - oznajmiła grobowo.
Amber i Lilka obserwowały ją bez
słowa.
Po paru chwilach panna P. jakby wróciła do siebie. Nieco.
- No
dobrze - powiedziała. - Przy okazji tego psychopatę uduszę.
- Lepiej
wyślij do Azkabanu - poradziła panna Waves ironicznie.
- A, niezły
pomysł. Dziękuję - w tym momencie jej wzrok padł na Lilkę. - Hej! A ty
wiesz, że Mery w przyszłym tygodniu nie będzie w szkole?
- Nie? -
ucieszyła się Evansówna.
- Nie. Jedzie do rodziny. Mamunia
chora.
Lilka zapiszczała coś radośnie i Zaczęła
Tańczyć.
*
Żadna z dziewcząt nie czuła się zdziwiona, kiedy w
połowie następnego tygodnia Neila nie widywano już bez Lilki. Czy też Lilki
nie widywano bez Neila, zależy od punktu widzenia (tak twierdził w przerwach
między zgrzytaniem zębami James Potter).
Amber siedziała właśnie w pokoju
wspólnym i próbowała czytać. Plan nie miał większych szans powodzenia, gdyż
obok niej znajdowała się połowa Nierozłącznej Dwójki. Druga połowa właśnie
biegła dopilnować, żeby dwójka pozostała Nierozłączną. A po ludzku: Lilka
wracała ze swoim szkolnym zwierzątkiem, które postanowiła pokazać
chłopakowi.
Dotarła na miejsce i rzuciła mu zwierzątko na kolana.
- Co
to jest? - zapytał z przerażeniem Neil.
- To jest mój świstak - odparła z
dumą Lilka.
Mina Neila mówiła Amber wszystko.
Zwierzak zaczął się
wspinać po szacie Neila. Ten zorientował się, ze nie może już bardziej
wcisnąć się w fotel.
- Świstuświstu - zaświstał świstak.
- Chyba cię
lubi - oznajmiła Lilka radośnie.
Neil uznał, że lepiej nie mówić, co o
tym myśli. Zamiast tego uniósł świstaka i posadził go na kolanach
Lilki.
- Ale ciebie lubi bardziej.
Zwierzątku nie dane było zaznać
chwili spokoju. Ledwie bowiem usadowił się na nowo, chwyciła go
Scarlet.
- Jakiś ty śliczny! Taki słodziutki! Prawda,
Marco?
Jej chłopak przytaknął. Jednak po jego minie Amber zorientowała
się, że podziela on poglądy Neila na temat świstaków.
- Taki cudownie
świstakowaty... - trajkotała dalej Scarlet. - Powiedz "świstu,
świstu"!
- Świstu świst? - spytał zdezorientowany
świstak.
Marco był zaszokowany.
- Jak ty to wytrzymujesz? - szepnął do
Neila.
- Jestem przyzwyczajony. Mery była zakochana w zaskrońcach.
-
Boże. Mniejsze zło, co?
Neil wzruszył ramionami.
- Do świstaków i
takiego tam lilkowania można się przyzwyczaić. Do zaskrońców nie. Uwierz mi
na słowo.
hm... i nadszedł czas wielkiej zadumy.
muszę przyznać, że wychodzi Wam to całkiem nieźle. nie widać wyraźnych
podziałów. szkoda tylko, że to są prawie same dialogi. a może taka jest
uroda tego ficka? w każdym razie, jest oryginalny i wciągający. na początku
można się zamotać, ale dalej idzie. macie fajne teksty, ale... więcej opisów
mimo wszystko by się przydało.
Zgadzam sie z Vis... za duza ilosc
dialogow, oj to nie dziala na + ... to dziaBa na ----, ale sama fabulka jest
przyjemna, wiec mi sie podoba =)
A mi się podoba ^^ i nawet dość bardzo mi
się podoba .
...
Chlip...
...
A do tego nie widzę
błędów...
A nie!!! - znalazłem! (Wariat - cały happy jest,
że znalazł coś, do czego się może czepić _-_ ). Może dlatego szczególnie ciężko jest
cokolwiek znaleźć, co jest nie poprawne, że wybrałyście taką formę, w której
praktycznie każda wielka litera i przecinek nadają treści pewne znaczenie
i to wasz plus
Heh... - bardzo dobre opowiadanko - parodia, dość często wywoływało
uśmieszek na mojej twarzy
i czekam na ciąg dalszy
"Tak naprawdę, po prostu
milczała" <- "tak naprawdę, to po prostu
milczała"
Pozdroofka
Velma powoli wyszła spod
stołu.
Wstała.
Sprawdziła, czy wszystkie kości ma na swoim miejscu.
Sprawdziła, czy głowa nie popękała jej na kawałeczki. Po namyśle zbadała
również ściany.
Chyba wszystko było w porządku. Zamek dalej stał. W
jednym kawałku. Ona także.
Palcami przeczesała włosy, po czym wyjęła z
kieszeni niewielkie lusterko. Efekt jej nie zadowolił. Odłożyła
zwierciadełko na stolik, zatarła dłonie, strzeliła palcami, wywołując snop
iskier.
Po chwili znowu się przejrzała.
Uśmiechnęła się do lusterka -
uśmiechem kota, który właśnie chwycił ogon myszy.
Albo po prostu
Uśmiechem Velmy.
Ktoś za jej plecami odkaszlnął.
Velma powoli schowała
lusterko do kieszeni, przybrała odpowiedni wyraz twarzy i obróciła się.
-
O - rzekła smacznie. - Scarlet.
- O - odparła drżąco - ironicznym tonem
Scarlet. - Velma. Proszę, proszę.
Przez chwilę mierzyły się
spojrzeniami.
Scarlet skapitulowała pierwsza.
- Wiesz może, co się tu
działo? - zapytała.
*
- Co Się Tu Dzieje? - zapytała Mery,
akcentując dokładnie każde słowo.
Neil drgnął. Świstak w jego ramionach
świsnął coś przeraźliwie.
Mery wyglądała jak furia. W szarawych oczkach
tliły się błyskawice, usta zaciskały się złowróżbnie.
- Odpowiedz -
zażądała lodowato.
Siedząca na sąsiednim fotelu Lilka podjęła wiekopomną
decyzję.
- A co ciebie to obchodzi?
Echa awantury były słyszane w
całym zamku.
Podobno przestraszyły na śmierć jakiegoś nauczyciela.
Dołączył chlubnie do grona Hogwartowych duchów, które na wszelki wypadek
pochowały się po wszystkich możliwych kątach.
Większość Gryfonów zwiała
do kuchni. Poza Velmą; drogę odwrotu zagrodziła jej sama Mery - i poza
Dżemem, któremu na drodze stanęła Lilka.
Neil z fotelem i świstakiem
odsunął się w bezpieczne okolice okna.
Słowa, którymi operowały obie
antagonistki, nie nadawały się do słuchania przez nieletnich, dlatego na
wszelki wypadek zakrył uszka świstakowi.
W którejś minucie Mery
spróbowała dostać spazmów. Niestety, ukryta pod stołem Velma w tej samej
chwili dostała ataku Chichotu.
Po chwili omal nie dostała złośliwym
zaklęciem.
Awantura zaś przerodziła się w pojedynek magiczny.
Jakąś
godzinę później podłamany James odholował Mery do skrzydła
szpitalnego.
Zwycięska Lilka stała przez chwilę na środku zdewastowanego
pokoju wspólnego, uśmiechając się triumfalnie.
Potem zaś odwróciła się ku
Neilowi.
- Ach! - zawołała z czułością. - Ty mój!
*
- A potem sobie poszli - oznajmiła Velma, znów po swojemu
uśmiechnięta.
- Tak zaraz potem? - zdziwiła się Scarlet.
Mina Velmy
sugerowała, że mimo wszystko jakaś lojalność wobec rodziny obowiązuje.
-
Zaraz potem - stwierdziła chłodno. - A teraz może już chodźmy, za moment
kolacja i w ogóle...
*
Najbardziej słyszalna awantura minęła.
Zaczęły się Podchody. Obie strony wykazywały się dużą pomysłowością oraz
umiejętnością zdobywania alibi.
Ktoś podmienił Mery różdżkę, dzięki
czemu na transmutacji zmieniła włosy swojej sąsiadki w spaghetti; Lilka nie
miała z tym nic wspólnego, w końcu cały poprzedni wieczór, kiedy to różdżka
Mery leżała w pokoju wspólnym, ona spędziła poza Gryffindorem. Lilce ktoś na
eliksirach podrzucił do kociołka pazur bazyliszka; podobno w wyniku
eksplozji tynk z sufitu odpadał nawet w dormitoriach Ślizgonów (Mery
oczywiście cały czas była zajęta rozmową i odwrócona do Lilki i jej kociołka
plecami).
Mało nie wezwano Towarzystwa Opieki Nad Zwierzątkami
Szkolnymi, kiedy w trzecim tygodniu wojny w wyniku pewnego czaru, który Mery
usiłowała rzucić na Lilkę, nadpaliło się futerko świstaka. Kiedy Mery
zaczęła rozpowiadać, że szkody w futerku zwierzaka to tak naprawdę sprawka
jego właścicielki, jej zaskroniec w tajemniczy sposób zaginął. Znalazł się
sześć godzin później w sali od zaklęć.
Amber tylko Wzdychała i Kręciła
Głową.
hhhmmm... ostre słowa.. a teraz do rzeczy.
tak, to jest parodia, bezłędna. wieje mi tu bezpretensjonalnym
kiczem
Amber tylko Wzdychała i Kręciła Głową.
i to w tym
wszystkim jest najlepsze. masa różnych elementów, które najbardziej
nieoczekiwany sposób się ze sobą łączą.
Wojna podjazdowa między Lilką a Mery
trwała, rzecz jasna, jeszcze dość długo, mimo napomnień nauczycieli oraz
próśb i błagań przyjaciół.
- Lilka, opanuj się! - jęczała Amber,
szarpiąc Evansównę za rękaw.
Scarlet zachowywała się nieco
delikatniej.
- Liluchna, no. Uspokójże się, przecież to chore.
Lilka
nie reagowała.
Jedyną osobą, która kompletnie nie zwracała uwagi na obie
dziewczyny, była Velma.
No - Neil też nie komentował. Ale Obserwował
Uważnie. z dość wieloznacznym wyrazem twarzy.
Wreszcie nie
wytrzymał.
- Hm - powiedział półgłosem któregoś popołudnia. Na ten dźwięk
pół pokoju wspólnego oderwało się od prac domowych, ciekawe Reakcji Biednego
Pottera.
Reakcja ciut ich zdziwiła.
Neil powiedział bowiem ni mniej,
ni więcej, a:
- Velma, idziemy.
Potterówna obdarzyła brata głęboko
filozoficznym spojrzeniem, po czym niechętnie uniosła się z fotela.
*
- Jedno słowo o Lilce, a cię uduszę - oznajmiła lodowato,
opierając się o parapet.
Stanęli u wyjścia z wieży Gryffindoru. Gruba
Dama - z Chudym Chłopem do spółki - przyglądała się im z niezwykłą
uwagą.
Neil zdziwił się wyraźnie.
- Dlaczego mam coś mówić o Lilce? -
zapytał, poprawiając Szopę. - Lilka nic nie zrobiła.
- No oczywiście -
prychnęła kocio Velma. Oczy jej błysnęły. - Za to ja jak zwykle jestem
wszystkiemu winna?
- Jakbyś zgadła.
- Ach. To takie oczywiste było?
- Znakomicie zacierasz ślady, trzeba ci to przyznać... - mruknął Neil,
przyglądając się uważnie siostrze.
Velma zmrużyła oczy, w kąciku ust
zaigrał jej cień uśmiechu.
- O co ci właściwie chodziło? - odezwał się
wreszcie posępnym tonem.
- A czy to takie ważne? - teraz już uśmiechała
się naprawdę. - Nieźle się ubawiłam, wystarczy...
- Nie drażnij mnie -
powiedział Neil ostrzegawczo.
Jego siostra parsknęła śmiechem.
- Bo co
mi zrobisz? Zabijesz? - wyjęła różdżkę z zakamarka szaty.
- Tak - odparł
spokojnie.
- Zaczynam się bać...
Tym razem to Neil się uśmiechnął.
Chytrze. I, zanim Velma zdążyła się zorientować, co planuje, chwycił ją za
włosy i szarpnął do tyłu. Różdżka wypadła jej z ręki i potoczyła się pod
najbliższy fotel.
- Jeśli jeszcze raz wtrącisz się do moich spraw,
zapomnę, że należysz do rodziny - ostrzegł ją Neil. - Sądzisz, że masz dość
sił, by stanąć przeciwko mnie? Przeciwko Jackie? Jamesowi?
- Nie... -
wyszeptała Velma.
Neil puścił siostrę. Ta natychmiast od niego
odskoczyła.
- Zapamiętaj to zatem, gdy następnym razem zapragniesz
wtrącić swoje trzy grosze - Neil dał Grubej Damie do zrozumienia, że zaraz
będzie wchodził. - Dobrze to zapamiętaj, siostrzyczko.
I wrócił do
pokoju wspólnego, zostawiając zaskoczoną i wściekłą Velmę samą na
korytarzu.
*
Nikt w Hogwarcie nie zrozumiał, o co chodziło w
tej rozmowie - nawet, jeśli znał jej przebieg. A nikt nie wykazywał większej
ochoty na spytanie o to rodzeństwa Potter. Jednak, fakt faktem, dużo się po
tej rozmowie zmieniło. Przede wszystkim Mery nagle straciła zainteresowanie
sprawą odzyskania Neila. Z dnia na dzień, wystarczyło rzucone przez Velmę
ponure spojrzenie na kolacji tamtego wieczoru. (A James tylko się uśmiechał
i bredził Syriuszowi coś o tym, że nawet to spojrzenie nie było potrzebne,
ale Velma nie byłaby sobą, gdyby nie wykorzystała okazji do zrobienia
chociaż szczątkowego widowiska).
Lilka była cała w skowronkach i przy
każdej okazji robiła sobie i Neilowi (i czasami, kiedy się nawinął -
Syriuszowi) zdjęcia. Żeby mieć pamiątki, jak to tłumaczyła wszystkim
dookoła.
Świstak koniec wojny przyjął z ulgą, głośnym świśnięciem i
głęboką Miłością Do Neila. Siadał u stóp jego fotela i świstał przejmująco
przy każdym ruchu. Czasami siadywał także na głowie.
Wreszcie Lilka
podjęła zdecydowane działania. Neil dostał od niej w prezencie kuwetę,
trociny i trzy pudełka pokarmu.
- Czasami się budzi w nocy i śwista -
oznajmiła radośnie. - Wtedy trzeba go wziąć do łóżka i przytulić.
Neil
nie skomentował tego na czas i w ten sposób na początku wakacji został
mianowany oficjalnym wakacyjnym opiekunem lilkowego świstaka. Pojechali
razem do miasteczka o dziwnej nazwie. Dreaming czy coś w tym stylu. Nie
trzeba chyba dodawać, że Lilka więcej już swojego zwierzątka nie zobaczyła?
We wrześniu ze szkolnych dokumentów zniknęły wszystkie ślady niegdysiejszej
obecności Neila. Tak jak i Velmy. Pozostały się tylko zdjęcia w archiwach
panny Evans. Oraz karteczka, którą otrzymała w okolicach
października:
Neil and świstak say goodbye by the
way.
I od tej pory Sen chodził ze Świstakiem na
głowie.
by Despair & Delirium
Despair & Delirium - Wielkie brawa za
opowiadanko
Jak zwykle - czepię się tylko
"zapomnień"
"Ale Obserwował Uważnie. z dość
wieloznacznym"
i inne podobne
"poprawiając Szopę. - Lilka
nic" <- mówiłem to już kilka razy, ale i teraz się powtórzę
- w takich sytuacjach nie stawiajcie kropek - to jest domyślne zakończenie
zdania - opisującego, a faktyczne nastąpi po wypowiedzianych przez bohatera
słowach
"teraz już uśmiechała się
naprawdę" <- może zmienić kolejność? na "teraz już naprawdę się
uśmiechała"
"Przeciwko Jackie? Jamesowi?" <-
Młahahahaha - i to i inne odniesienia - suuuper ^^
"Neil puścił
siostrę. Ta natychmiast od niego odskoczyła." <- niekoniecznie, ale
nie zaszkodziłoby, jeśliby te zdania zostały połączone w jedno
"głęboką Miłością Do Neila"
<- może "Głęboką Miłością..." ^^
"oficjalnym
wakacyjnym opiekunem" <- ej, a gdzie wielkie litery?
Ważna sprawa ( - dość ważna
^^):
"tamtego wieczoru. (A
James tylko się uśmiechał i bredził Syriuszowi coś o tym, że nawet to
spojrzenie nie było potrzebne, ale Velma nie byłaby sobą, gdyby nie
wykorzystała okazji do zrobienia chociaż szczątkowego widowiska)."
<- sporo się zastanawiałem i wciąż mam sporo wątpliwości gdzie powinna
być ta ostatnia kropka - w nawiasie, czy poza nim... Moim zdaniem, w takich
przypadkach kropka powinna być wewnątrz nawiasu - ponieważ sam w sobie
nawias nie stanowi zdania i kończenie go kropką jest chyba jeszcze bardziej
rażące niż kończenie nią zdania zawierającego się w nawiasie
. Ale jestem otwarty na dyskusje, bo nie mam
na ten temat zdania, a i nie ma chyba nic oficjalnie ustalonego (w każdym
razie ja o tym nie wiem) <- może przeniosę ten fragmencik do
"Porad..."- i tam poproszę o wypowiedzi .
Jeszcze więc raz - fajniutkie
opowiadanko, i szkoda, że to już koniec...
Mam nadzieję, że jeszcze będziemy mogli poczytać pare opowiadanek waszego
autorstwa . No, i miło, że się ujawniłyście
.
Pozdrawiam!
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)