Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

13 Strony < 1 2 3 4 5 > »  
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Manewry, Coś o Lupinie...

Meridien Auris
post 10.06.2004 23:22
Post #51 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 81
Dołączył: 18.11.2003
Skąd: Silence Garden

Płeć: Kobieta



Więc dobrze, moi milusińscy… Zastrzega się, że kiedy to pisałam miałam nagły przypływ głupawiki nie wiadomo, czym spowodowany, ale poprawiłam i dodałam coś (błędy to już sprawka Jade, więc mnie nie bić).
A tak… szukałam stworzenia zwanego potocznie „Samcem”, który nadałby się do pewnej sceny… skoro Sevka doprowadziłam do stanu dłuższej nie używalności, a James to chłopak dzieciaty i żonaty, Peterka nie ma, a zresztą i tak by się nie odważył… to pozostaje Syriusz… Uch, ja wiem, że niektóre z was mnie po tym będą ochrzaniać, ale na kogoś musiało trafić… Ale obiecuje, że go potem przywrócę do łask, lecz teraz, a przynajmniej w tym rozdziale to tak nie będzie…
Życzę smacznego… nie zakrztuście się tym tylko…

Dedykacja – dla Abbadona, Silvera, Roberta, Marka, Radka, Arka i innych samców (nie obrażajcie się, ale ostatnio cały wasz gatunek mi podpada) (i nie, Moon, ty jesteś dobry chłopak smile.gif )


PS.
Tęskniliście? Wiem, że nie…

Sylwia
Manewry – 4

- Co tu robisz? – wysyczała gniewnie.
Syriusz rozszerzył uśmiech do granic możliwości swojej mimiki. Przez ponad pięć minut wpatrywał się w Liv jakby patrzył na jeden z cudów świata, ale ona sądziła, że patrzy na nią jak rzeźnik na swą przyszłą ofiarę.
Bo prawdą było, że ona nie znosiła tego człowieka*. Kiedy niespełna rok temu ktoś taki jak Syriusz Black przekroczył próg gabinetu jej dziadka, a ona w tym samym czasie siedziała przy biurku tego ostatniego, jej kobieca intuicja, której wtedy jeszcze słuchała, podpowiedziała jej, że nadchodzą kłopoty. I nie myliła się; jeszcze tego samego dnia zaczęły się jego próby poderwania jej. Zamęczał ją jakimiś kawałami, z których ona i tak nic nie rozumiała oraz nawet nie próbowała zrozumieć. Chciała tylko, aby sobie poszedł i dał jej spokój. Tylko że ten facet był wyjątkowo uparty. Dopiero niedawno, gdy wykrzyczała mu, że prędzej umówi się z samym Lucyferem dał jej trochę odetchnąć od swojej osoby.
Doprawdy nie wiedziała, jakim cudem większość dziewczyn potrafiła się w nim nawet zakochać. Trzeba było jednak przyznać, że był przystojny i mógł się podobać, ale ta jego gadatliwość ją przerażała. No i był jeszcze Remus. Remus, który był odwrotnością tego człowieka, który właśnie zostawił w spokoju jej kanapę i zaczął niebezpiecznie zbliżać się do niej.
- Nie cieszysz się, że mnie widzisz? – zapytał wyzywająco.
Nie odpowiedziała od razu, ale skierowała się najpierw do swojej sypialni. Będąc już w pokoju, trzasnęła za sobą drzwiami i panicznym wzrokiem omiotła pomieszczenie.
Jak zwykle na łóżku i krześle było pełno jej ubrań, które już dawno powinny znaleźć się w pralni, ale jakimś cudem skrzaty wolały się do niech nie zbliżać. Zaczęła przeczesywać sterty swoich szmatek w poszukiwaniu rzeczy nadającej się do użycia, a potem na spalenie. Przecież nie może zostać żaden ślad zbrodni. Jakiej, zapytacie? Otóż ona była pewna, że w którymś momencie ich konwersacji, która musiała nadejść akurat dzisiaj, dojdzie do tego, że ten typek zacznie ją molestować i będzie musiał się bronić! Krótko mówiąc zamierzała mu najpierw wydrapać oczy, następnie obciąć język i… kolejną myślą było, żeby pozbawić go męskości, ale przecież nie będzie taka wredna i nie zrobi z niego eunucha.
Choć po zastanowieniu… Syriusz był tylko jednym z wielu, którzy myślą, że ulegną im wszystkie, a Liv zawsze mówiła, że należy się takim nauczka…
- Ile ty tam będziesz siedzieć?! – jej rozmyślania zostały brutalnie przerwane przez głos tak zwanego Łapy.
- Czego ty chcesz?! – odkrzyknęła, wyciągając w końcu bluzkę spod tony innych ubrań. – Ile razy mam ci mówić, żebyś dał sobie spokój?! – jęknęła, próbując założyć bluzkę na siebie. Moja głowa utyła, czy jak?! – zirytowana, nie zauważyła, że padła na łóżko, które zgrzytnęło złowrogo.
Liv zamarła. Powoli próbowała zdjąć bawełnianą bluzeczkę, nie robiąc przy tym zbędnych ruchów.
- Spokojnie, dziewczyno… - nie dokończyła.
Potężny jęk zabrzmiał w sypialni, szkoda tylko, że nie wydobył się z gardła Liv, która zdrętwiała. Potem jakby na złość nauczycielce Obrony jedna noga jej łóżka pękła, druga poszła w jej ślady, a potem cały mebel przełamał się na pół, przyprawiając dziewczynę o łzy. Liv leżała pomiędzy pozostałościami jej łóżka, nie potrafiąc uwierzyć w to wszystko. Jej mózg zdawał się wyjechać na wakacje (ja też bym chciała – dop. Sylwia), bo Liv… no cóż, można rzecz, że ona była po prostu w takim szoku jak nigdy wcześniej.**
- Olivio! – Syriusz walił w drzwi sypialni z całej siły.
Liv natomiast, będąc w coraz większym wstrząsie, macała dłonią podłogę, natrafiając na drzazgi mebla, który już nigdy nie będzie taki sam jak kiedyś.
Aż się łza w oku kręci… Te łóżko z dębowego drewna, ze swoimi zdobieniami w postaci małych krasnali i prymitywnym baldachimem było miejscem, które odwiedzała najczęściej. Co noc wślizgiwała się pod ciepłą kołderkę (a przynajmniej myślała, że będzie ciepła, jednak skrzaty uparcie nie chciały wchodzić do jej sypialni), by zakosztować słodyczy niebiańskiego snu, który regenerował jej siły witalne po każdym ciężkim dniu.
Teraz przepadło! Jej ukochany mebelek leżał, nie dając znaków życia i nic nie zapowiadało poprawy.
A ona się śmiała. Słyszał to dokładnie, nawet przez zamknięte drzwi. W jej śmiechu było pełno niedowierzania i szaleństwa. To był jeden z tych śmiechów, które można usłyszeć na oddziale dla psychicznie chorych. Syriusz jednak nadal nie wiedział, co było jego powodem.
Wtem drzwi z cichym skrzypnięciem otworzyły się na oścież. Black’owi oczy zrobiły się wielkie jak talerze.
- Powinnam zrzucić parę kilo – mruknęła ze śmiechem, przechodząc obok niego.
Oczy Syriusza powiększyły się do rozmiarów koła od roweru i wciąż rosły.
Liv trochę rozmarzonym gestem powiesiła na krzesełku swoja bawełniane bluzkę i odwróciła się ku mężczyźnie.
- Słuchaj, Syriusz – zaczęła, ale nie dane jej było skończyć, bo oto doszło do niej, że Syriusz patrzy na nią jakoś tak… dziwnie!
Jego twarz wyrażała zaskoczenie (w postaci szeroko otwartych oczu), zadowolenie (w postaci głupkowatego uśmieszku i odgłosów przerywanego śmiechu) oraz totalne oddalenie się od świata rzeczywistego. Biorąc pod uwagę, że to ostatnie dość często pojawiało się na jego śniadej twarzy, to jednak dwie pierwsze nigdy, w mniemaniu Liv, nie powinny znaleźć się tam w połączeniu.
Liv z lękiem wpatrywała się w coraz bardziej rozradowaną postawę Syriusza. Jej dłonie mimochodem starały się wydobyć spod ziemi choćby odłamek czegoś, co mogło jej przysłużyć do obrony. Jednak jej nieszczęściu nie było końca – ktoś skrupulatnie pozbierał wszystkie szpargały z jej biurka. No teraz się wzięły za sprzątanie - pomyślała z irytacją o domowych skrzatach.
Gdy ona w tym czasie starała się wykombinować jakąś drogę ucieczki, Syriusz zajęty był widokiem, który przyszło mu oglądać. Swoimi ciemnymi oczami prawie dotykał roznegliżowanego do połowy ciała dziewczyny. Swoją pierwotną częścią mózgu wyobrażał sobie już jak zaciąga ją do jej sypialni
„Ona jest twoja!” – mówił Syriusz z Epoki Kamienia Łupanego.
„Ona jest moja…” – powtarzał Syriusz wpatrujący się w ten osobliwy cud natury.
„Zaczekaj, przyjacielu” – wtrącił się Syriusz dobrze wychowany. – „Nie możesz jej tak po prostu… zgwałcić!”
Na stwierdzenie Syriusza dobrze wychowanego, Syriusz zapatrzony speszył się trochę.
„Nie zgwałciłbym jej” - stwierdził poważnie jak na siebie. – „Chce ją tylko pocałować” - dodał.
„Merlinie, broń tej niewiasty przed tym źle wychowanym, młodym człowiekiem” – powiedział z żalem, Black kulturalny.
„Ługa-Buga!” – wrzasnął ten z Prehistorii. – „Uuuuu!!!!! Bierz ją, człowieku!”***
Olivia, nie zdając sobie sprawy z kwestii, które obecnie rozważał młody Black, dalej próbowała znaleźć sposób, aby wyjść z tej opresji cało. Facet ciągle wpatrywał się w nią niczym wygłodniały wilk na bezbronną owieczkę, a ona nawet nie wiedziała, czemu.
Dopiero, gdy do jej rozkojarzonego rozumku dotarła myśl, że on wpatruje się na pewno nie w jej twarz, zdecydowała się podążyć za jego wzrokiem. Jakież było jej zaskoczenie (napisane z wyjątkowym sarkazmem – dop. Sylwia), kiedy stwierdziła, że Syriusz jest typowym samcem – wzrokowcem (czego i tak dawno mogła się domyśleć). Jednak nie to było całkowitym powodem jej zaskoczenia, bowiem kolejną informacją, jaka dotarła do Liv, była ta, że stoi teraz na środku pokoju, przed nią sterczy zapewne napalony samiec, a ona nie posiada swojej bluzki! Stoi przed napalonym Syriuszem tylko w staniku! Przynosisz mi pecha - stwierdziła, wpatrując się w ten stanik, który już nieraz stawał się powodem jej zawstydzenia, i za każdym razem chodziło o Remusa… dlaczego, no dlaczego nie mogło być i tym razem tak samo?!
Z twarzy dziewczyny słynęła cała krew, a Liv wyglądała teraz jak marmurowy posąg.
- Uznaję to za zachętę – owe wypowiedziane przez Syriusza słowa były chyba najtragiczniejsza rzeczą, jaką mogła teraz usłyszeć.
- Nie odważysz się – jej głos wcale nie był przekonujący.
Black zrobił jeden krok ku niej, a ona w tym czasie krok do tyłu, omijając sprytnie biurko zagradzające jej drogę.
- Nie zrobię ci krzywdy – powiedział przekonująco z taka pewnością siebie, że Liv poczuła silny skurcz w żołądku.
- Piłeś coś? – zapytała ponownie cofając się.
- Nie – odparł urażonym tonem, a ostatnim, czego ona teraz chciała było to, żeby go rozłościć.
Olivia wzięła głęboki wdech. Oczami dosłownie strzelała we wszelkie znane sobie strony, aby tylko uciec. Ale chyba coś zwane losem musiało się na nią uwziąć, bo z nikąd ani ucieczki, ani pomocy.
Kiedy Liv wypuściła powietrze, wiedziała już, że ma poważny kłopot.
"Sevek, gdzie ty, kiedy cię potrzebuję?!" - rozpaczała, przeklinając równocześnie tego nietoperza.
Zawsze, od zarania dziejów, to jest od kiedy się znają, ten nietoperz zjawiał się w odpowiednich chwilach, ale ostatnio zaniedbał haniebnie swoje obowiązki, szlajając się nie wiadomo gdzie i nie wiadomo, z kim! A ona tu umiera ze strachu! O, gdzie ty, Sevek, gdzie ty.. ty parszywa namiastko faceta, przerośnięty nietoperzu, hańbo wszystkich samców na równi z Blackiem i Voldemortem, i jego sługusami, którzy kolorystycznie ci pasują, żmijo na piersi wyhodowana jesteś!? (autorka pozwoliła sobie zostawić to bez komentarza, bo to mówi za siebie – dop. Sylwia)
Syriusz łakomymi oczami wodził po gołych skrawkach ciała Liv. Jej jędrna skóra o brzoskwiniowym odcieniu, zgrabne palce dłoni, brzuch i dekolt proszące się o pocałunki powodowały u niego reakcję, której nie dało się już powstrzymać. Lecz to nie to korciło go najbardziej. Jego męska wyobraźnia zainteresowana była głównie tym, co widoczne nie było. Ten piekielny stanik… jak on chciał go zedrzeć z jej ciała…
Już sam nad sobą nie panując, zaczął już nie kroczyć, ale iść do niej jak idzie spragniony do oazy na pustyni. Nie zauważył nawet, że na zewnątrz, jakimś dziwnym zrządzeniem losu, panuje ulewa, że pioruny odbijają się od szyb w oknie, że po jego lewej stronie, na stoliku leżała różdżka jego przyszłej ofiary, oraz że sama ofiara rozpaczliwie starała się nie przewrócić przez porozstawiane na swej drodze doniczki z kwiatami.
Liv co rusz potykała się o jakieś rośliny w glinianych misach, które sama tam rozstawiła, sadząc, że przysporzą temu salonikowi trochę uroku. Obecnie obiecała sobie, że gdy to wszystko się skończy wywali je na zbity pysk.
Syriusz przyspieszył kroku i już prawie chwycił Liv za rękę, kiedy ona zwinnie się mu wymknęła.
Dziewczyna skierowała się ku drzwiom wyjściowym. Z każdą chwilą upragnione wyjście stawało się dla niej coraz bardziej wyraźne i dostarczające jej proporcjonalnie do tego coraz więcej radości. Prawdziwa euforia, która nawiedziła ją z sekundą, gdy była na tyle ich blisko, że mogła swobodnie dosięgnąć mosiężnej klamki prysła, kiedy zamiast klamki w swojej dłoni poczuła rozgrzaną, męską pięść.
Liv przełknęła ciężko ślinę i z największym oporem podniosła głowę do góry. Jedynym, co zdążyła zauważyć, były przymglone oczy chłopaka z roku Blaków, a potem zacisnęła mocno wargi i poczuła jak usta Syriusza dotykają jej policzka.
Poczuła jak przechodzą ją ciarki pod dotykiem jego ust, kiedy z policzka przesunął je bliżej zaciśniętych warg. Coś kazało Liv zamknąć oczy, coś niespodziewanie zamąciło jej w umyśle. Dłoń Syriusza, którą trzymał na jej plecach, zaczęła kierować się do jej szyi, wzdłuż karku. Nie potrafiła się bronić, bo wiedziała, że to bezcelowe.
Syriusz podniósł ją lekko. Za sprawą jakiś czarów znalazła się przy swoim biurku, a on napierał na nią swoim ciałem. W jego pocałunkach, które błądziły po jej twarzy było tyle męskiej dumy, tyle żądzy i podniecenia, że Liv bała się poruszyć. W jego ramionach była jak przysłowiowy słup soli, jak grecki posąg – piękny, ale bez życia.
I kiedy wydawało się jej, że wszystko stracone drzwi prowadzące do jej komnat, otrzorzyły się szeroko. Olivia wydała z siebie pomruk niezadowolenia, bo oto nadarzyła się jej okazja, aby się wyswobodzić.
Gość jednak nawet nie drgnął, tylko wpatrywał się w dwoje ludzi, którzy bynajmniej nie wyglądali na nienawidzącą się parę.
- Widzę, że przeszkadzam – rzekł przez zęby, ale Liv rozpoznała w jego głosie głos Remusa.
Mocno szarpnęła się, próbując wydostać się z objęć Syriusza. Chłopak oderwał się od niej i przekręcił głowę w stronę przyjaciela.
- Lunatyku, czy nikt nie nauczył cię pukać? – zapytał, uśmiechając się bezczelnie.
Olivia widziała jak twarz Lupina wydłuża się i czerwienieje, jak zaciskają się jego pięści i z jaką wściekłością patrzy na przyjaciela, który na ustach miał pozostałości szminki Liv.
Kiedy tak stał w drzwiach otwartych na oścież, Liv zdała sobie sprawę z całej sytuacji. Domyśliła się jak ona teraz może wyglądać w jego oczach. Poczuła jak łzy napływając jej pod powieki.
Patrząc to raz na Remusa, raz na Blacka, nie wiedziała co ma zrobić, dopóki ten ostatni nie odezwał się do Remusa, prosząc go, aby zostawił ich samych. Wtedy nie zastanawiała się długo i zrobiła pierwszą rzecz, jaka przyszła jej do głowy. Zamachnęła się i kolanem z całej siły ugodziła Blacka między nogi. Syriusz wydał z siebie zduszony jęk, a gdy przychylił się, łapiąc się jednocześnie za krocze, ona wymierzyła mu na dokładkę prawego sierpowego.
Syriusz przewalił się na podłogę jęcząc w niebogłosy.
- Nigdy… więcej – wydyszała zmienionym głosem osoby wściekłej – tego… nie rób…
Cała dygotała zarazem z zimna i wściekłości. Jej dłonie, mocno zaciśnięte w pięści, zbielały momentalnie. Całą duszą chciała coś zrobić Blackowi, zrobić mu coś, co pozwoli mu pamiętać ją do końca jego życia.
Remus, zamurowany, wpatrywał się na wijące się ciało Łapy, by po sekundzie przenieść wzrok na bladą jak ściana twarz Liv. Teraz już nie wiedział, co tu się stało. Kiedy przyszedł, choć nawet sam nie wiedział, dlaczego to robił, zastał obejmującą się parę w preludium miłosnego uniesienia, a teraz te same osoby nie były już tak ze sobą… zżyte. A wręcz przeciwnie! Remus nawet nie wiedział, co ma teraz myśleć, ale wiedział, co ma zrobić.
Zdjął z siebie płaszcz i owinął nim Liv.
- Wyjdź na korytarz – szepnął do niej.
Liv skinęła tylko głową i bez słowa zostawiła Lupina i Blacka samych.
Remus pokręcił się trochę po pokoju, starając się ułożyć sobie jakieś racjonalne wyjaśnienie całej zaistniałej sytuacji, ale jedyne, jakie wymyślił było na niekorzyść dla Syriusz.
- Zdajesz sobie sprawę, że molestowanie jest karalne? – zapytał ostro mężczyznę leżącego wciąż na podłodze.
Ten wydał z siebie tylko cichy jęk.
Remus wywrócił oczami.
- Pogadamy potem – warknął, wyciągając różdżkę. – To powinno ci pomóc.
Liv apatycznie patrzyła na pokazujące się co kilka sekund pioruny. Ich ostry wygląd zawsze przyprawiał ją o nocne koszmary. Chciało jej się płakać, gryźć, wyć do księżyca i napić się czegoś bardzo, bardzo mocnego. Nie czuła się skrzywdzona, czy coś w tym stylu. Ona była pełna próżnej złości, która nie pozwalała się jej uspokoić na tyle, żeby mogła wypowiedzieć przynajmniej jedno słowo bez uprzedniego wyładowania emocji, na czymkolwiek lub kimkolwiek.
I co ona powie Remusowi?! Jak mu to wytłumaczy?! To Black zaczął! Fakt, sprowokowała go, ale nie zdawała sobie z tego sprawy… była w szoku, po tym jak wylądowała na podłodze między dwiema połówkami swojego łóżka. Co ona ma mu powiedzieć? Że to nie tak? A jeżeli nie będzie chciał jej słuchać?
"Dlaczego się nim tak przejmujesz?" - zapytała samą siebie, przyciskając mocno drżący palec do ust - "Przecież.. przecież nie traktujesz go poważnie… To miała być przygoda… wyzwanie, nie zakochanie."
Czując łagodny dotyk na ramieniu odwróciła się, a z jej oczu pociekły łzy.
Remus, wychodząc z komnat Liv, ostatni raz rzucił okiem na przyjaciela i zatrzasnął za sobą drzwi. Przełknął ciężko ślinę, nadal wpatrując się w mosiężną klamkę. I co miał teraz zrobić? Nie był pocieszycielem na poziomie kobiet pokrzepiających swoje przyjaciółki. Co najwyżej mógłby poklepać ją po plecach i powiedzieć, żeby się nie martwiła, że on już sobie pogada z Syriuszem. I zrobi to!
Mocniej zacisnął dłoń na klamce.
Black tym razem przesadził. Remus wiedział, że czasami odbija temu chłopakowi, ale jeszcze nigdy nie posunął się do tego stopnia. "Tym razem się policzymy" - przysiągł sobie, kręcąc z westchnieniem głową.
Odwracając głowę w kierunku, gdzie powinna znajdować się dziewczyna, myślał, co jej powiedzieć, jak uspokoić. Kobiety to skomplikowany system różnych nerwów, które często pozostają nie zrozumiałe dla normalnego faceta, wiec jakim cudem ma coś o tym wiedzieć wilkołak? Na pewno nie z doświadczenia.
Stała przy oknie, zapewne obserwując błyski zza szyb. Obtuliła się jego płaszczem jakby był on jedyną opoką jaką posiadała. Remus zauważył, że była bez butów, a jej ramiona drgały.
Ze strachem uniósł rękę, aby położyć ją, w pierwszym uspokajającym geście, jaki przyszedł mu na myśl, na jej barku. Kiedy jej dotknął jakiś prąd przeszedł po jego palcach, a dziewczyna obróciła się ku niemu.
- Na Merlina, nie płacz – szepnął, widząc jej łzy.
Było coś w płaczącej kobiecie, co sprawiało, że nie potrafił się ruszyć, a wszelkie słowa zalegały mu w gardle.
A ona przytuliła się do niego, jakby chciała sprawdzić, czy on tu naprawdę jest. Niepewnym ruchem dotknął jej pleców, by po chwili móc swobodnie ją objąć. Przez tę jedną minutę, kiedy przyzwyczajał się do jej dotyku, na myśl przychodziły mu różne rzeczy, ale żadnej nie odważył się zrobić. Ani pogłaskać ją po włosach, ani otrzeć łzy z jej policzków. Tak jak teraz było mu dobrze – bez zbędnych słów i ruchów mógł tak trwać w nieskończoność.
- Remusie – cichy szloch przy jego piersi wyrwał go z oszołomienia, w którym się znalazł. – Remusie… ja… ja nie chciałam… - mocniej wtuliła się w niego.
Lupin przez sekundę rozważał, co zrobić.
- Przestań – powiedział, zdając sobie sprawę, że jest to jedyne słowo, które teraz może wypowiedzieć z powodu ściśniętego gardła. – Przestań.
Liv podniosła głowę w górę, napotykając wzrok Remusa. Wpatrywała się w niego, a dopiero po jakimś czasie doszło do niej, w jaki sposób on na nią patrzy. Jego oczy jakby pojaśniały jeszcze bardziej, niż w chwilę temu, gdy zwróciła się ku niemu.
Znała takie spojrzenie. Jej nogi zrobiły się jak z waty, kiedy jego dłoń niezgrabnie poruszyła się, by objąć ją mocniej. To co innego niż z Syriuszem - przeraziła się jednoczenie szczęśliwa z tego gestu. Bijące od Remusa ciepło ogrzewało ją od wewnątrz. Jej spojrzenie przeniosło się z jego oczu na usta i Liv wiedziała już, że teraz nad niczym nie panuje. Jeszcze wczoraj miała wszystko obmyślane – daje Lupinowi napić się eliksiru miłosnego i ma go w swojej garści. A teraz? Na pewno tak nie było. Nie było ani eliksiru, ani tego, że Remus jest jej za jego pomocą. Był Remus i ona i nic więcej. Z rozpaczą pomyślała, że przyjdzie jej teraz zapłacić za rozpoczęcie tej zabawy.
- Liv – wypowiadając jej imię, Remus miał głos ochrypły, ale rzeczą dla niej oczywistą było to, że nie wynikało to z przeziębienia. W tonie, w jakim powiedział jej imię było napięcie, oczekiwanie i prośba, aby zakończyła to, do czego miało między nimi dojść.
Jeszcze piętnaście minut temu, Olivia miała w głowie tylko morderstwo Syriusza i ukrycie potem jego ciała albo pozostawienie mu śladu po sobie. Obecnie wciąż wpatrywała się w bladoróżowe usta Remusa i z dziką rozkoszą chciałaby ich dotykać.
Przymknęła na chwilę oczy. Widziała to, co chciała zobaczyć, choć tylko w wyobraźni. Widziała jak oboje, splątani w silnym uścisku, leżą na łóżku.
"To nie tak" - przestraszyła się.
Lupin objął wzrokiem całą posturę Liv. Czuł jak dostaje prawie gorączki i chociaż wokoło było przeraźliwie zimno, a dziury w szybach pozwalały dostać się do środka zamku lodowatym wiatrom, jemu nie było zimno.
Wiedząc, co robi dłonią dotknął jej szyi, co spowodowało, że zadrgała – wydało mu się, że to z zimna – zaciskając swoje palce na jego koszuli. Rozgrzanym czołem dotknął jej czoła, które temperaturą nie różniło się wiele od jego. Potem przesunął głowę tak, żeby jego wargi mogły musnąć skórę na jej czole. I znów drgnęła, ale jej uścisk stał się bardziej niezdecydowany.
Naraz przeraził się, że chce od niego odejść. Otworzył, przymknięte dotąd, oczy i popatrzył na nią nieprzytomnie. Ona, jakby odczuwając ten sam niepokój, raptownie ujęła jego dłoń obejmującą jej szyję. Remus nie rozumiał, co chce zrobić. Liv w letargu poprowadziła ją niżej, do rozcięcia płaszcza. Lupin poczuł napiętą, gładką skórę i chropowatą koronkę. Niech ona przestanie póki jeszcze czas - błagał w duszy. I wtedy Liv nagle zesztywniała, jakby przytomniejąc.
- Nie! – wykrzyknęła, odsuwając się od chłopaka.
Patrzyła na rozszerzone źrenice oczu Remusa, potem jak jego usta układają się układają się w te same słowo, które wymówiła.
Remus oparł się ciężko o ścianę, chcąc ochłonąć. Całym ciałem czuł jak drży – pierwszy raz doświadczył czegoś podobnego.
- Co się z nami dzieje? – zapytała innym głosem Liv.
Opanował się, aby nie wypomnieć jej, że to wszystko zaczęło się od tego dnia u niej, od jej spojrzenia. Zacisnął mocno powieki.
"NIE PATRZ NA NIĄ, CZŁOWIEKU" - krzyczał na samego siebie.
- Powinnaś się przespać – stwierdził na głos, połykając końcówki wyrazów.
Liv zaśmiała się krótko.
- Nie mam gdzie – oznajmiła.
- Zaraz go stamtąd zabiorę – powiedział szybko, myśląc o Syriuszu.
Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
- Moje łóżko przełamało się na pół – powiedziała cicho. – Powinnam chyba trochę schudnąć – dorzuciła, chcąc rozładować atmosferę.
- Nie… - zaprzeczył nieprzytomnie. – Jesteś śliczna – nie otworzył nawet oczu, by na nią spojrzeć, ale odchylił tylko głowę w tył, napotykając ścianę.
Obrzuciła go zdziwionym spojrzeniem.
- Zwariowałeś, Lupin – stwierdziła, zawiązując pasek od płaszcza wokół talii.
- Mówię prawdę… ja nigdy nie kłamię – dodał poważnym tonem. – Naprawię ci łóżko, ale zaraz potem się położysz… Już dość miałaś na dzisiaj przeżyć.
Prawie oderwał się od kamiennego muru, robiąc kilka kroków w kierunku drzwi do pokoi Liv.
Dziewczynę zatkało, kiedy przekroczyła ich próg. Jakiś metr pod sufitem (a trzeba zaznaczyć, że ściany prywatnych komnat nauczycieli w Hogwarcie były wyjątkowo wysokie) wisiał sobie, będąc pod działaniem zaklęcia lewitacji, Syriusz Black, ciągle trzymając się krocza.
Gdy zobaczył Liv natychmiast wyprostował się i oderwał dłonie od zaatakowanego przez nią uprzednio miejsca. Oczy miał wielkie jak spodki od filiżanek, a jego usta mocno się zacisnęły. Pod prawym okiem ściekała mu na policzek strużka krwi.
"Nie wiedziałam, że potrafię tak bić" - pomyślała z uznaniem dla samej siebie. Jej usta wykrzywił specyficzny uśmiech człowieka zadowolonego z udanej zemsty.
Z jej sypialni rozległ się trzask, a w chwilę potem wyszedł z niej Remus, obwieszczając, że łóżko jest całe.
- To my idziemy – powiedział zerkając z ukosa na Blacka.
Olivia kiwnęła głową w nadziei, że Remus odprowadzi tego idiotę i do niej wróci. Nie wrócił. Ona miała jednak przed oczami obraz Syriusza powieszonego nad podłogą i wyglądającego jak siedem nieszczęść na kacu.
Ciężko upadła na najbliższy fotel. Jej usta ciągle wykrzywiał figlarski uśmieszek, a jej ramiona nieustannie drgały od stłumionego wybuchu śmiechu. Zerknęła na swoje piersi.
- Jesteś szczęśliwy – stwierdziła. – Od teraz będę cię zawsze zakładać, jeżeli Remus będzie w pobliżu – powiedziała do swojego stanika.

- Mógłbyś uważać!? – wydarł się Black, kiedy po raz kolejny oberwał w głowę jakąś odstającą od ściany chimerą.
- A co ja takiego robię?! – żachnął się Remus, wyjąc w duszy ze śmiechu.
Syriusz zaklął pod nosem.
- Już nie udawaj! Ał! – płaskorzeźba małpy uderzyła go prosto w nos.
Remus odwrócił się do rozmówcy.
- Za dużo mleka piłeś jak byłeś mały – powiedział, czekając na wybuch przyjaciela.
Ten jednak wzruszył tylko ramionami, omijając kolejną chimerę.
- Mamusia zawsze mówiła :”Pij mleko! Będziesz wielki!” – humorystycznie starał się naśladować apodyktyczny ton swojej matki.
Remus pokręcił głową z postanowieniem, że jeszcze trochę Syriusza pomęczy za to, co on i James zrobili mu u dyrektorze. Zaczął więc temat Liv.
- Ta dziewczyna jest cudowna! – stwierdził z przekonaniem Black, choć skrzywił się lekko.
- A szczególnie, kiedy uderza w twoją męską dumę swoim zgrabnym kolankiem? – zapytał ironicznie Remus, wkładając ręce do kieszeni.
Ukradkiem zerknął na poczerwienioną twarz Łapy i uśmiechnął się półgębkiem. Wiedział, co go boli (dosłownie i w przenośni) i zdecydowanie potrafił to przeciwko niemu wykorzystać.
- Chyba tym razem trafiłeś na taką, której nie za bardzo się podobasz, co? – stwierdził dziarsko, skręcając w prawy korytarz prowadzący do ich pokoi.
Kolejny jęk Syriusza przyprawił go o kaszel, który miał ukryć śmiech.
"Jeszcze z tobą nie skończyłem" – pomyślał otwarcie dla samego siebie. Remus Lupin miał plan, plan przez wielkie, wręcz ogromne „P” i ten plan prawie całkowicie skierowany był przeciw Syriuszowi. Szczerze to Lupin miał już dość wybryków swojego przyjaciela i zamierzał utrzeć mu nosa.
Skręcając w kolejny korytarz napotkał znienawidzoną przez niego kotkę woźnego. Brzydkie stworzenie popatrzyło na niego ze wstrętem i z zadartym do góry ogonem poczłapało, jakby chciało okazać Remusowi swoją wyższość. Sam zainteresowany nie zwrócił na starą kocicę uwagi, za to jego przyjaciel mruczał pod nosem wszelkie przekleństwa jakie przyszły mu go głowy.
Remus podniósł do góry różdżkę i jednym ruchem sprowadził Syriusza na posadzkę – byli już przy drzwiach do ich pokoju. Black uśmiechnął się wdzięcznie do Remusa, ale chłopak złapał go za kark i wręcz wrzucił do pokoju, w którym James Potter siedział właśnie przy biurku zajęty pisaniem listu. Na widok padającego na podłogę przyjaciela zerwał się z krzesła.
- Co się tu dzieje?! – krzyknął w kierunku drzwi.
- Musimy z nim pogadać – stwierdził Remus spokojnym głosem. – Przegiął.
_____________________________________________
* Acha, tak zabijcie mnie te, które ubóstwiacie Syriusza tongue.gif
** pozdrowienia dla Anki, która to przeżyła i po wielu namowach zgodziła się na użycie TEGO zdarzenia do TEGO opowiadania.
*** zacytowane, dosłyszane w szkole

Bo widzicie, drodzy panowie, że większość z was to chamy, ale zawsze musi być jakiś błędny rycerz, który pozwala nam wierzyć, że jest takich rycerzy więcej :* .

PS do Doroty:
Wystarczająca ilość opisów, czy wciąż za mało?

Ten post był edytowany przez Sylwia: 23.06.2004 23:36


--------------------
||Grafiki|| <= moje prace na DeviantArt
||Muggle|| <= wiadomo :)
||Forum Antrim|| <= zaglądać, mam nadzieję, że się spodoba :D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Jade^_^
post 10.06.2004 23:34
Post #52 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 124
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z dużej wsi

Płeć: Kobieta



żeby nie było wątpliwości ani tego typu rzeczy..
opowiadanie jest świeżo po korekcie (nawiasem mówiąc mojej)...
a co do Syriusza w roli tego 'złego'...
TYLKO NIECH MI KTOŚ SPRÓBUJE RUSZYĆ SYLWKA (bez obrazy), TO DOSTANIE PRZEZ CZEREP TAK, ŻE PO RAZ PIERWSZY W ŻYCIU ZOBACZY GWIAZDY W ŚRODKU DNIA..
no.. chyba się wystarczająco jasno wyraziłam.. a teraz pozdro dla wszystkich samców biggrin.gif

Ten post był edytowany przez Jade^_^: 10.06.2004 23:35


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Mordoklejka
post 11.06.2004 11:51
Post #53 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 83
Dołączył: 24.08.2003
Skąd: Wolsztyn




Jade, spoko, nie musisz interweniować! cool.gif

Super, podobało mi się, w pewnym miejscu nie bardzo wiedziałam o co chodzi ale potem się skapnęłam...
Motyw z syriuszem wcale nie był tak bardzo...ekhm... że tak się wyrażę - niemoralny jak myślałam, że bedzie (czegoż to ja się w życiu naczytałam to nawet nie wiesz!) i dlatego jest fajnie. Podoba mi się reakcja Remusa (myślałam, że bardziejs ię wnerwi...)... biggrin.gif

Pozostaje tylko jedno:

NEXT PART PLEASE!!! cool.gif


--------------------
Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. (...) Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można.

A. Sapkowski "Narrenturm"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Madame Rosmerta
post 12.06.2004 15:32
Post #54 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 24.08.2003




UUUUUUUh, to jest ŚWIETNE po prostu.

Muszę przyznać, że miałam nad wszystkimi fanami "manewrów" tą wyższość, że przeczytałam wszystkie dotychczasowe party na raz (wczoraj zaczęłam, dzisiaj -(bo wczoraj zaczęłam późno) SKOŃCZYŁAM). naprawde SIUPEŁ, szczególnie, że początek nie zapowiadał aż tak fajnego ficka, a z każdą częścią stawał się on coraz lepszy WIELKIE POCHWAŁY DLA AUTORKi.

Co do malutkich literóweczek, czy błędzików - każdemu się mogą zdarzyć, a całosc jest naprawde extra, szczególnie podobały mi się te inteligentne wstawki pt. kto kiedy CO pomyslał (Syriusz, khehe wink.gif). No i mialam delikatna odmiane po Treacherous temptation, które naprawde juz połamało wszelkie granice, a u Ciebie SYLWIO jest miło i subtelnie, za co WIELKIE DZIĘKI


ładny PEAN, Co ???? ;P


--------------------
if thou must love me, let it be for nought,except for love's sake only
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Jade^_^
post 12.06.2004 16:23
Post #55 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 124
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z dużej wsi

Płeć: Kobieta



Mordoklejko.. wiem, że nie muszę i miałam w zamierzeniach nie interweniować, ale ostrożności nigdy za wiele i zawsze ostrzec można biggrin.gif

I tu niestety muszę Cię rozczarować Madame Rosmerto...
nie Ty posiadasz tęj "wyższość", lecz jeśli ktokolwiek ją ma, to ja (ach ta wrodzona skromność:D)..
dlaczego?
bo czytam party "Manewrów" jako pierwsza (nie liczać Sylwi), gdyż do mnie należy ich korekta..
przyznaję.. czasem nie jest dokładna i mnie także zdarzają się literówki, ale wynika to jedynie z faktu.. zaangażowania się w czytanie ficka i z mojej nieuwagi smile.gif

PoZdRo dla wszystkich odwiedzających.. oraz dla samców, w szczególności cukierków :>


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Meridien Auris
post 13.06.2004 16:40
Post #56 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 81
Dołączył: 18.11.2003
Skąd: Silence Garden

Płeć: Kobieta



Obiecałam wam okładkę do "Manewrów" więc oto i ona, ale nie wiem,c zy się wam szybko załaduje smile.gif


--------------------
||Grafiki|| <= moje prace na DeviantArt
||Muggle|| <= wiadomo :)
||Forum Antrim|| <= zaglądać, mam nadzieję, że się spodoba :D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Madame Rosmerta
post 13.06.2004 16:56
Post #57 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 24.08.2003




hehe. baldzio ładna ta okładka, ale sądzę, że byłaby jeszcze ładniejsza gdyby się na niej znaleźli główni bohaterowie wink.gif


Jade=> ZAZDROSZCZĘ CI STRASZNIE!!!!!!!


A nie mogłybyście tak czasem dać mi też do korekty następną część????

Podwójna korekta to podwójna poprawność wink.gif tongue.gif

Przemyślcie tą NIEMORALNĄ PROPOZYCJĘ (jestem dobra z ortografii i gramatyki tongue.gif wink.gif)

Proooooooszę

pozdroofka


--------------------
if thou must love me, let it be for nought,except for love's sake only
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Meridien Auris
post 13.06.2004 17:09
Post #58 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 81
Dołączył: 18.11.2003
Skąd: Silence Garden

Płeć: Kobieta



tak, wiem, ze byłoby lepiej zobaczyć tak Olivię i Remusa, ale nei znalazła odpowiednich artów sad.gif wtedy smile.gif bo teraz mam coś odpowiedniego i postaram się zrobic kolejną smile.gif Albo jak ktoś ma fotkę lub art (lepiej art) ze stanikiem to do mnie proszę!

A co do korekty - a weź się spytaj Jade *_* jak ona się zgodzi...

QUOTE (Syriiuszka @ 13.06.2004 16:06)
a mi sie okładka wgrywa i wgrywa i wgrac nie może...

Wiedziłam T_T

Ten post był edytowany przez Sylwia: 13.06.2004 17:24


--------------------
||Grafiki|| <= moje prace na DeviantArt
||Muggle|| <= wiadomo :)
||Forum Antrim|| <= zaglądać, mam nadzieję, że się spodoba :D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Syriiuszka
post 13.06.2004 17:49
Post #59 

Laska Szatana XD


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 643
Dołączył: 12.05.2003
Skąd: z nienacka.

Płeć: Kobieta



No spokojnie, już się wgrało =)

Ej darling, mam pytanko dotyczace fabuły, zamierzasz zrobić z Syriusza gnoja (to się muszę nastawić psychicznie) cyz tylko takiego 'nieszkodliwego' kolesia jak do tej pory? ^^


--------------------
user posted image
yeah.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Meridien Auris
post 13.06.2004 17:59
Post #60 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 81
Dołączył: 18.11.2003
Skąd: Silence Garden

Płeć: Kobieta



QUOTE (Syriiuszka @ 13.06.2004 16:49)
No spokojnie, już się wgrało =)

Ej darling, mam pytanko dotyczace fabuły, zamierzasz zrobić z Syriusza gnoja (to się muszę nastawić psychicznie) cyz tylko takiego 'nieszkodliwego' kolesia jak do tej pory? ^^

Cieszę cię, że się wgrało biggrin.gif

Co do Syriusza to spokojnie, nei robie z niego gnoja. Po tym, co mu Remus powiedział (a powiedział mu do słuchu) to będzie teraz spokojny... do czasu biggrin.gif


--------------------
||Grafiki|| <= moje prace na DeviantArt
||Muggle|| <= wiadomo :)
||Forum Antrim|| <= zaglądać, mam nadzieję, że się spodoba :D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Eowina
post 15.06.2004 17:02
Post #61 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 200
Dołączył: 09.03.2004
Skąd: Lublin




Oklaski dla Sylwi. Świetnie Ci to wyszło. Jak napisałam że zamieścisz tam sceny których nigdy Ci nie wybaczymy to az sie przestraszylam,nie wiem jak inni ale ja Ci wybaczam :)Spodziewałam się czegoś o wiele gorszego. No i muszę cos jeszcze napisac.Od kiedy czytam Manewry uświadomiłam sobie że takich facetów jak Remus Lupin nie ma na świecie. Ta część uswiadomila mnie jeszcze bardziej. W skrócie: Sylwia,ta część jest równie dobra jak poprzednie - oby tak dalej !


--------------------
"Nie każdy bładzi,kto wędruje..." J.R.R Tolkien

User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Mordoklejka
post 15.06.2004 18:46
Post #62 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 83
Dołączył: 24.08.2003
Skąd: Wolsztyn




Sylwia, świtna okładka, tylko autora trzeba byłoby napisać (chyba że to ten napis w rogu - odczytac go za bardzo nie mogę!!!)


--------------------
Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. (...) Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można.

A. Sapkowski "Narrenturm"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Meridien Auris
post 15.06.2004 20:45
Post #63 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 81
Dołączył: 18.11.2003
Skąd: Silence Garden

Płeć: Kobieta



QUOTE (Mordoklejka @ 15.06.2004 17:46)
Sylwia, świtna okładka, tylko autora trzeba byłoby napisać (chyba że to ten napis w rogu - odczytac go za bardzo nie mogę!!!)

Wiem, że tam trzeba było dać autora tylko jak miałabym się podpisać? "Sylwia"? Sylwii jest wiele w Polsce,a najlepsze, że dziewczyn o takim imieniu i nazwisku w Polsce są dwie (w tym ja), o których wiem sad.gif
Dlatego też podpisałam w rogu, że wszytkie prawa do opowieści... ble, ble ble...


--------------------
||Grafiki|| <= moje prace na DeviantArt
||Muggle|| <= wiadomo :)
||Forum Antrim|| <= zaglądać, mam nadzieję, że się spodoba :D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Meridien Auris
post 16.06.2004 11:29
Post #64 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 81
Dołączył: 18.11.2003
Skąd: Silence Garden

Płeć: Kobieta



QUOTE (Hefaj of Gryffindor @ 15.06.2004 22:01)
QUOTE (Child of Bodom @ 15.06.2004 22:59)
a zatem umieraj, albowiem napisane jest w regulaminie: "Kto posty nabija, ten skazuje się na potępienie wieczne"

Amen.

Amen, kolego, ale sam tym Amenem sobie posta nabiłeś bez większej przyczyny.

Syriuszka, nie mam drugiego imienia chyba, ze z bierzmowania - oliwia tongue.gif


--------------------
||Grafiki|| <= moje prace na DeviantArt
||Muggle|| <= wiadomo :)
||Forum Antrim|| <= zaglądać, mam nadzieję, że się spodoba :D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Eowina
post 19.06.2004 00:11
Post #65 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 200
Dołączył: 09.03.2004
Skąd: Lublin




Czesc.Irwena(jedna z fanek Manewrów) chwilowo nie ma internetu więc prosiła mnie żebym napisała jej komentarz to czwartej części. No więc...Irwenka powiedziała że nigdy Ci nie wybaczy co zrobiłaś z Syriusza(ale pewnie się później Ci wybaczy)
Ale od siebie muszę dodać że mi się podobają wszystkie części i czekam z niecierpliwością na następne części.


--------------------
"Nie każdy bładzi,kto wędruje..." J.R.R Tolkien

User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Meridien Auris
post 19.06.2004 12:36
Post #66 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 81
Dołączył: 18.11.2003
Skąd: Silence Garden

Płeć: Kobieta



Wiedziałam, ze przy najmniej jedej osobie się nie spodoba, ale no cóż nie zamierzam tego zmieniać.

A TU znajdziecie nową okładkę. Chyba lepsza od tamtej.


--------------------
||Grafiki|| <= moje prace na DeviantArt
||Muggle|| <= wiadomo :)
||Forum Antrim|| <= zaglądać, mam nadzieję, że się spodoba :D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Hungarian Horntail
post 08.07.2004 12:43
Post #67 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 21.06.2004




Zaczynam zapominać jak sie to wszystko zakończyło w poprzednim parcie...Prosze nie bądź taka i daj następny part. To jest dobre, a nawet bardzo dobre opowiadanie i masz sporo fanów (jak to brzmi...) którzy czekają z niecierpliwością... smile.gif


--------------------
Skąd wziąść szablony na bloga, do komentarzy i księgi gości?? Pomóżcie plisssssss....
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Jade^_^
post 08.07.2004 15:10
Post #68 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 124
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z dużej wsi

Płeć: Kobieta



a teraz dobra wiadomosc..
wczoraj dostalam piata czesc do korekty..
niestety mam teraz utrudnione warunki pracy, poniewaz monitor mi sie spalil, a poza tym caly system sie sypie i musze zrobic formata..
gdyby nie to, ze mam komputer podlaczony do TV (dzieki Bogu za karty graficzne z wyjsciem telewizyjnym) nie byloby mowy o zadnej korekcie..
mimo przeciwnosci (typu zlewajace sie literki) postaram sie jak najszybciej dokonac poprawy i przekazac part autorce, zeby mogla wkleic na forum smile.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Meridien Auris
post 08.07.2004 23:24
Post #69 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 81
Dołączył: 18.11.2003
Skąd: Silence Garden

Płeć: Kobieta



QUOTE (daigb @ 08.07.2004 18:00)
wspolczuje, ale i tak czekam na nastepnego parta smile.gif pozdrowionka


A należy jej współczuć. Dziewczyna się dla nas poświęca za darmoche! tongue.gif

QUOTE (Hungarian Horntail @ 08.07.2004 11:43)
Prosze nie bądź taka i daj następny part.


Będę wiec Jędzą tongue.gif

QUOTE (Galia @ 06.07.2004 09:59)
Dziewczyno dawaj next parta ,ale już, teraz , zaraz, natychmiast!
W końcu ile można czekać na kontynuację ulubionego opowiadanka  ?
Czekam na ciąg dalszy... czekam i lepiej zebym się doczekała!!!


Mruczy - "pierwsza podejrzana-Galia"
A czekać można bardzo długo... uwieżcie mi...

QUOTE (Mira @ 05.07.2004 20:31)
co? 
nieeeee!, 
to opowiadanko jest miodzio...
może nawet dlatego że wystepuje w nim Lupin?


TAAAKKKK!!!!! ;!
To przez Lupina! Wszytko przez niego! Zakochałam się w nim! I dlatego to pisze, bo wszystko, co już napisałam było z nim związane! WOW!
A tak na marginesie - miałaś kiedyś co do tego jakieś wątpliwości wink.gif

QUOTE (kaola @ 05.07.2004 20:07)
chociaż do romansów czuję wstręt, to muszę przyznać, że ten jest... wciągający! kiedy będzie więcej?


Już niedługo... Jak można czuć do romansów wstręt?


QUOTE (hermionqa14 @ 30.06.2004 15:59)
Dodawaj szybko next parta , bo zgupieje  !


Nie, nie zgłupiejesz. Zawsze można coś dodać od siebie w swojej wyobraźni tongue.gif

A teraz tak na serio - dziaciaczki kochane, słońca moje, dajcie sobei an wstrzymanie, bo autorka - czyli ja bodajże - z powodu nacisków będzie pisała coraz gorzej. A chyba tego nie chcemy?
Więc szklaneczka wody mineralnej z lodem na ochłodę biggrin.gif

Pozdrówka
Meridien Auris

Ten post był edytowany przez Meridien Auris: 08.07.2004 23:28


--------------------
||Grafiki|| <= moje prace na DeviantArt
||Muggle|| <= wiadomo :)
||Forum Antrim|| <= zaglądać, mam nadzieję, że się spodoba :D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Mira
post 08.07.2004 23:29
Post #70 

Ścigający


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 289
Dołączył: 05.04.2003

Płeć: Kobieta



QUOTE (Meridien Auris @ 08.07.2004 23:24)
TAAAKKKK!!!!!!
To przez Lupina! Wszytko przez niego! Zakochałam się w nim! I dlatego to pisze, bo wszystko, co już napisałam było z nim związane! WOW!
A tak na marginesie - miałaś kiedyś co do tego jakieś wątpliwości wink.gif


ależ skąd biggrin.gif
Lupin to też moja ulubiona postać z HP, dlatego jestem ucieszona jak ktoś tak utalentowany, jak Ty może pisac o nim ficzka, na dodatek romansik (czego mało o Lupinie jest)

a tak na marginesie zna może ktoś jeszcze inne ficzki o Lupinie?
chetnie poczytam wink.gif

wenki zyczę! tongue.gif
pozdrawiam! biggrin.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Meridien Auris
post 08.07.2004 23:39
Post #71 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 81
Dołączył: 18.11.2003
Skąd: Silence Garden

Płeć: Kobieta



QUOTE (Mira @ 08.07.2004 22:29)
QUOTE (Meridien Auris @ 08.07.2004 23:24)
TAAAKKKK!!!!!!
To przez Lupina! Wszytko przez niego! Zakochałam się w nim! I dlatego to pisze, bo wszystko, co już napisałam było z nim związane! WOW!
A tak na marginesie - miałaś kiedyś co do tego jakieś wątpliwości wink.gif


ależ skąd biggrin.gif
Lupin to też moja ulubiona postać z HP, dlatego jestem ucieszona jak ktoś tak utalentowany, jak Ty może pisac o nim ficzka, na dodatek romansik (czego mało o Lupinie jest)

a tak na marginesie zna może ktoś jeszcze inne ficzki o Lupinie?
chetnie poczytam wink.gif

wenki zyczę! tongue.gif
pozdrawiam! biggrin.gif

Boże, dziękuję ci!!! Wkońcu znalazłam kogoś, ko pośród zakochanych w Sevku, Syriuszu i Draco docenia Remusa! TAAKK!!!!

Sama pisałam już wcześniej coś o Lupinie, ale wy dostaneicie to dopiero kiedy będzie mieć drastyczną przeróbkę tongue.gif
A najwięcej opowiadań o Lupinie jest na FFnet, tyle, ze sporo tam slashy jest z Blackiem sad.gif
Ale jeżeli już coś to warto tam poszperać.

:*
Merid


--------------------
||Grafiki|| <= moje prace na DeviantArt
||Muggle|| <= wiadomo :)
||Forum Antrim|| <= zaglądać, mam nadzieję, że się spodoba :D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Meridien Auris
post 11.07.2004 00:35
Post #72 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 81
Dołączył: 18.11.2003
Skąd: Silence Garden

Płeć: Kobieta



Zacznijmy od najważniejszej sprawy… A no 30 czerwca br. niejaka Jade^_^ zaliczyła siedemnasty roczek swego żywota. Wstyd się przyznać, ale o tym oczywiście zapomniałam (przeprosiłam, ale ona nie lepsza – nie pamiętała ile ja mam lat tongue.gif) (a tak w ogóle to obie jesteśmy sklerotyczki). Z tej okazji dla tak pomocnej, kochanej i szczerej dziochy mam najlepsze życzenia – życzę więc zdrowia i tej całej zwykłej wiązanki oraz… ona wie czego… a raczej kogo. I to coś, co pod spodem, to jak teraz na to patrzę to tak, jakbym pisała to dla niej, bo to już i tak było jej dedykowane.

A tak na marginesie to mam mały dylemat, co do tego opowiadania. Co za tym idzie, póki go nie rozstrzygnę to raczej części 6. nie zobaczycie (uch, te moje poczucie wyższości tongue.gif ).
I jeszcze coś – drobne pytanie – kto wysyła mi listy z pogróżkami na maila?! dry.gif To karalne kurna (chyba) jest…

Dedykacja:
Dla Jade, która doprowadza mnie do niekontrolowanego śmiechu i z którą gada się jak z nikim innym. God bless you, Dorotka!


Meridien Auris (przyzwyczajać się, ludziska)


Manewry - 5

Liv stanęła na przeciw drzwi prowadzących do gabinetu Severusa. Łapczywie łykając powietrze do płuc, starała się chwycić za klamkę i wejść do owego pokoju, ale tak jakoś nie potrafiła. Może się bała? Albo po prostu zadziałał jej zdrowy rozsądek? Nie mogła tego jednoznacznie określić, ale po dziesięciu minutach, z westchnieniem, odeszła z kwitkiem.
Już od kilku dni, po kilka razy dziennie, stawała przed tymi drzwiami, starając się zrobić ten ruch. Chciała wejść i przeprosić Severusa za swoje zachowanie, lecz miała przed nim cykora. Trzeba to przyznać! Miała cykora, tchórzyła i nic nie mogła na to poradzić!
Podobnie rzecz się miała z Syriuszem. Tylko, że tu było odwrotnie, bo to on raczej miał cykora przed nią. Co raz, gdy widział ją na zebraniach, czy nawet na korytarzu, zatrzymywał się kilka metrów od niej, bąkał coś niezrozumiałego i uciekał ile wlezie. No, może nie uciekał, ale starał się zejść jej z drogi. Liv nie była pewna, czy robi to ze względu na jej atak w samoobronie na jego męskość i ten sierpowy, czy może wręcz ktoś nakazał mu się trzymać od niej z daleka.
Jeżeli to drugie było prawdą, to Liv doskonale wiedziała, komu ma to zawdzięczać.
Remus od pamiętnego wydarzenia również jakby jej nie zauważał, co doprawdy zabolało ją jak bolało wrogów Vlada nabijanie na pale*. Z uporem jednak szukała jego towarzystwa i po pewnym czasie z zaskoczeniem stwierdziła, że chłopak (ba! Mężczyzna!) przesiaduje w wieży astronomicznej i patrzy na gwiazdy. Kiedy go tam znalazła za pierwszym razem, coś nie pozwoliło jej do niego podejść. Siedziała w ciemnym kącie i zamiast na mrugające ponad nią światełka wpatrzona była na skuloną postać siedzącą na parapecie.
Obok niej właśnie przebiegło kilkoro piątoklasistów, krzycząc do niej „Dzień dobry, pani profesor!” jakby zależało od tego ich życie. Liv uśmiechnęła się pobłażliwie i pomachała im ręką. Co jak co, ale uczniowie od piątego roku w górę traktowali ja jak kumpla, a siódmy rok prawie wcale nie widział w niej nauczycielki. Mogła się założyć, że jakby ktoś poddał taki pomysł, to zostałaby zaproszona przez nich na imprezę. Ich dobre humory kończyły się jednak szybko, kiedy przychodził czas sprawdzianów, a te były wyjątkowo dla nich wredne – jak sami stwierdzili, bo przecież nie mogli oskarżać jedynego nauczyciela, który traktuje ich „po normalnemu” i nie odejmuje punktów za pięcio czy dziesięciominutowe spóźnienie, jak to mieli w zwyczaju inni profesorowie.
- Albo ten, pożal się Boże, Mistrz Eliksirów! – krzyknęła pewna Krukonka na jednej z luźniejszych lekcji – I te jego przetłuszczone włosy! Czy on je myje choćby raz na dekadę?!
- Nie – wtrącił Gregory Tom Dawson III ze swoimi przeciągnięciami sylab i akcentem, podobnym do mówienia w trakcie jedzenia, z którego był dumny, a Liv uznała kiedyś, że powinien go opatentować – Mogę się założyć, że Severus S. kiedyś je umyje, ale to będzie w przyszłym stuleciu, bo w tym zużył już szampon, kiedy mył je ostatnio.
Pomimo kawalerskiego tonu, jakim było to powiedziane, nikt się nie zaśmiał, ale niemal czterdzieści par oczu wpatrywało się w Liv.
- Mamy wolność słowa… podobno. – stwierdziła stukając piórem w blat biurka – W Proroku to raczej nie obowiązuje, bo oni piszą, co im Ministerstwo każe, ale tu i teraz cenzury nie ma… przynajmniej na razie. Gregory, z łaski swojej nie wspominaj o ilości razy, kiedy Severus Snape mył swoje włosy, bo sądzę, że to było robione częściej niż na wiek. – w owej chwili niespełna cztery dziesiątki par oczu zdawały się nie rozumieć, co mają zrobić – Co sądzicie o naszym duchowym nauczycielu? – zapytała, opierając się o biurko i unosząc lekko brwi
W sali zapanował jednoczesny jęk i, dla odmiany, donośne, wysoce fachowo wyreżyserowane chrapanie.
Liv potrafiła znieść dużo. Nawet bardzo dużo, biorąc pod uwagę jej wcześniejsze doświadczenia, ale jeżeli coś zaczynało układać się nie po jej myśli wolała zrobić kilka kroków w tył i odstąpić od swego. Była osóbką – choć dość małej postury – wysoce upartą, czasami niemal upierdliwą – jeżeli jej na czymś zależało – oraz niezbyt trzymającą się ziemi. Co było już kolosalnym błędem, Bóg dodał jeszcze do tej mieszanki duszę romantyczki. Ona była do tego zazdrosna jak dziadowski bicz. Z tego powodu Liv często traciła to, co już zdobyła. Żaden chłopak nie wytrzymał dłużej niż miesiąc, a rekordzista zostawił ją już po trzech dniach.
Ale teraz poprzysięgła sobie, że będzie miała chłopa (nie, nie chłopaka, ale chłopa!) na resztę życia albo nie nazywa się Olivia O’Connell!
- Ciekawe – stwierdził lodowaty głos tuż za nią – Nie sądziłem, że jesteś aż tak zdesperowana. Trzeba było powiedzieć, to przedstawiłbym ci kilku znajomych.
Liv, która znieruchomiała w pół kroku, wyprostowała się, przekręciła na pięcie niczym rasowy żołnierz i stanęła twarzą w twarz z głównym nietoperzowatym Hogwartu.
- Witaj, Severusie, jak tam dzionek? – zapytała, szczerząc się do niego w swoim najsłodszym z możliwym uśmiechu
- Według najnowszej plotki powinienem się teraz spalić na popiół, nie sądzisz? – zapytał dziarsko, a Liv zrobiło się gorąco
- A może on jej po prostu wampirem? – poddała pomysł na pewnej lekcji z szóstoklasistami, a oni – ku jej przerażeniu – przyznali jej racje i ogłosili to po całej szkole w ciągu zaledwie kilku przerw
- Gdzie teraz jesteś? – Severus wyrwał ją z zamyślenia
A myślała! Ona myślała, każda komórka w kolorze szarym wytężała się, aby znaleźć sposób wyjścia z niewygodnej sytuacji.
- W trumnie. – odpowiedziała szczerze, starając się nie myśleć za głośno, bo to było przy tym facecie wręcz karalne
- A co to miało być? – oburzył się – Jakaś aluzja do mojego… rzekomego, oczywiście… wampiryzmu? Uwierz mi, kochana, że ja wampirem bynajmniej nie jestem, a kiedy dowiem się, kto puścił tą głupią płotkę to ukręcę gnojowi kark. – rzekł z taką pewnością siebie, że Olivia wolała się nie odzywać i tylko przełknęła cichutko ślinę
- A jak tam Black? – zapytał, skręcając w kierunku Wielkiej Sali
- Dostał po mordzie i go nie ma. – mruknęła, prostując się natychmiastowo, co i tak nie zrobiło na jej towarzyszu wymaganego efektu
- Słucham? – zakrztusił się nie wiadomo czym i oparł się o ścianę
- I nie tylko po mordzie. – odrzekła, patrząc jak Severus zanosi się śmiechem, a trzeba wspomnieć, że on prawie nigdy się nie śmiał, toteż dziewczyna uznała, że Mistrzunio zdradza objawy utraty zdrowych zmysłów
Wzruszyła ramionami, wciąż jednak patrząc na kolegę po fachu z lekkim przerażeniem w oczach.
- To ja pójdę…
- Tylko… tylko… - obecnie Severus, panicz na wiosce Snape, tarzał się na środku korytarza, nie mogąc zakończyć zdania
- Ciesz się, że tobie twojej… wątpliwej… męskości nie uszkodziłam! – krzyknęła dobre dwadzieścia metrów od niego, wypowiadając „wątpliwej” jak najciszej
Jeszcze u wejścia do Wielkiej Sali dało się słyszeć szaleńczy śmiech przyszłego członka Zakonu Mieszkańców Oddziału Zamkniętego w Świętym Mungo.

--/\--

Liv miała nałóg. Nie jeden, to prawda, ale kilku już się pozbyła, a reszta niestety się jej trzymała niczym przysłowiowa rzepa psiego ogona. A najgorzej to ona miała z czytaniem. To była mania, której nijak nie potrafiła przezwyciężyć. I żeby to była jeszcze literatura fachowa, którą ubóstwiał Severus albo powieści kryminalne polecane jej przez Dumbledora, lecz ona zaczytywała się w romansach, które były tak ckliwe, że czasami nawet jej robiło się mdło.**
- … i… i… i… i wtedy Eufrozyna popatrzyła na śniadą twarz Carlosa… O matko… zdając sobie sprawę ze swojego tak wielkiego uczucia do tego kawalerzysty. Niczym nie skrępowana przywarła do jego nagiego, zanurzonego do połowy w wodzie ciała. Czując jak jego mięśnie drżą pod jej dotykiem, zatopiła jedną dłoń w jego mahoniowym włosach, a drugą… Co do ch***ry?!
Jakiś niepowołany gość właśnie próbował przebić się do niej przez drzwi do jej sypialni, gdzie zagrzebana w białą kołderkę, uzbrojona w trzy paczki Nieprzemakalnych Chusteczek Apsika i pięć romansów z jej ukochanego cyklu „Upojne noce” - tomy od 55 do 60 - wprawiała się w nastrój. A teraz to wszystko poszło się kochać, bo ktoś się do niej dobijał! Nie daruje, nie daruje!!!!!!!
Wytarła chusteczką załzawione oczy, a potem jeszcze wysmarkała nos, krzycząc niezbyt zrozumiale „Zaraz”.
- Pani psor, mamy coś dla pani! – chór dziewczęcych głosów zabrzmiał tak zgranie, że aż w uszach Olivii zadźwięczały dzwony
Liv zatrzymała się dwa kroki przez drzwiami. Że usłyszała, to co usłyszała, to była bardziej pewna, niż w to, co mówił dzisiaj do niej dziadek, a starała się wtedy wnikliwie w niego wsłuchiwać. Co szło za tym, że do jej uszu dochodziły teraz ciche piski i chichotanie, dziewczyny musiały mieć w zanadrzu coś intrygującego, a Liv była ciekawska z natury, jak każdy szanujący się bliźniak, więc jej ręka zaczynała ją już niemal świerzbić, by chwycić za klamkę. Kiedy chichot przybierał na sile, w jego ślady szła ciekawość Liv, i choć wiedziała, że powinna je odesłać do dormitoriów to jednak zaprosiła je do środka. Najpierw jednak jej niemal granatowe oczy zaokrągliły się, widząc, co dziewczęta trzymają w dłoniach. A dużo tego było!
Cóż – stwierdził jej aniołek***, a Liv przełknęła ślinę - Jak mówi przysłowie ciekawość to pierwszy stopień do piekła, kochana, a Ty wpakowałaś się…
Nie dane było aniołkowi skończyć, ponieważ swym piskliwym głosikiem wtrącił się diabełek:
HA! – krzyknął, i musiał szczerzyć swoje kły (Liv była tego pewna), bo dalsze słowa mówił z taka ochotą jakby właśnie zwęszył najlepszy interes na świecie – Ale brak ciekawości jest stopniem drugim!
Toteż ona jest jeszcze do odratowania – wyśpiewał aniołek, zapewne brzdąkając swoją harfą.
A idź ty sobie, gdzie słońca nie widać! – ryknął diabełek, przypuszczalnie poklepując się po zadku - Liv jest dorosłą kobietą, która zna granice. A trzeba dodać, że żadnych do tej pory nie przekroczyła - dodał mocniejszym głosem - Tak więc stul pyszczek, bo jeszcze zachlapiesz sobie swoją szatę wypraną w Perwolu**** i spadaj na bambus!
A zdawało mi się, że mam iść, gdzie słońca nie widać. – zakpił niewinnie aniołek -Wyrażaj się precyzyjniej, Lucyferku, bo niedługo sam nie będziesz rozumiał, co mówisz i…
Osz, Ty chamie zafajdaczony! – ryknął naraz piekielnik, a Liv usłyszała odgłos jakby pękającej struny (co z tego, że jedna Gryfonka wcisnęła jej właśnie butelkę do rąk?). W głowie słyszała odgłosy bijatyki, szamotania się dwóch osób, aż w końcu oczami wyobraźni zobaczyła, co się działo.
Oto dwóch rosłych mężczyzn – jeden z kręconymi, jasnymi włoskami i złotawą, przekrzywioną aureolą nad głową, a drugi w kurtce motocyklisty, z przylizanymi, czarnymi włosami (macho man tongue.gif –dop. Merid) i wystającym mu z portek ogonkiem – biło się niczym dwa koguty. Diabełek co rusz atakował aniołka, ale ten bronił się oddając ciosy, aż w końcu – cały czerwony na twarzy – przeszedł do kontrataku i z całej siły przyłożył diabełkowi w jego gładko wygoloną gębusię tak, że Lucyferek padł jak długi na matę. Aniołek wzniósł w geście zwycięstwa ramiona do góry, przy okazji poprawiając aureolę.
Liv ogarnął wtedy sprzeciw, a dziewczęta, które zdążyły się już rozgościć w jej sypialni, zaczęły ją niebywale denerwować, żeby nie powiedzieć, iż przyprawiały ją o białą gorączkę.
- Sądzę… - BRZDĘK!
Olivia zamarła w pół zdania, bo zobaczyła jak aniołek obrywa w głowę swoją harfą, a diabełek szczerzy się jakby wygrał z mistrzem boksu podwórkowego (i co z tego, że w tej samej chwili spojrzała na trzymaną w ręku butelkę ognistej?).
- Za co pijemy? – zapytała idąc powoli ku dziewczętom, zamykając uprzednio z trzaskiem drzwi.
- Za męski ród, pani psor!***** - odezwała się Hannah Wspaniała, jak nazywała ją Liv, bo ta dziewczyna wszystko robiła wspaniale… może nawet za wspaniale
W prawym uchu, Olivia usłyszała piskliwy śmieszek. Potrząsnęła głową.
- Za facetów? – dopytała się, jakby nie zdawała sobie sprawy, że o nich chodzi – Samców, znaczy?
- Dokładnie, prze pani! – Dorothy McAdams wydawała się być teraz dla Liv wręcz boginią (trzymała kieliszki, proszę się nie dziwić) – Bo widzi pani… niech pani siądzie, a Kate otworzy butelkę… faceci to kurna zło konieczne, ale czasami ciężko przeginają.
- Trzeba się wtedy kogoś poradzić. – Kate Smith wybełkotała wypowiedziane wcześniej zdanie z taką precyzją, że upewniła swoją nauczycielkę, iż piła już wcześniej – A jest tu tylko pani… pani sorko! ŁOŁ! – dziewczyna zachichotała, kiedy udało się jej otworzyć butelkę (Jakby to była sztuka godna Leonarda – pomyślała zgryźliwie Liv)
- A co z McGonagall? – spytała, podnosząc jedną brew do góry
Dziewczyny rozmytym wzrokiem spojrzały na nią.
- Pani chyba żartuje, sorko! – krzyknęła Dorothy, kręcąc głową, jakby chciała, żeby się jej urwała – Stara Zasuszona i gadanie przy Ognistej o facetach?! Pani koniecznie musi się napić! – i nie zwracając uwagi na powarkiwania, wyrwała Kate butelkę, którą Gryfonka trzymała w ramionach, jak małe dziecko, by wcisnąć ją Liv
W nozdrzach zawirował jej ciężki zapach alkoholu. Po raz kolejny usłyszała cichy śmiech diabełka i chwyciła butelkę.
- Drogie panie… przecież jesteśmy dorosłe… chyba… ZA FACETÓW!!! – dotknęła ustami do ogrzanego dłońmi szkła, przechylając butelkę
Trwało sekundę zanim alkohol wypłynął z jej wnętrza i wlał się jak potop do gardła Olivii. Momentalnie zrobiło się jej gorąco. Odstawiła szkło od warg i zmrużyła oczy. Coś jej dudniło w głowie, ale to zbagatelizowała. Padła za to niczym nosorożec na łóżko, nie przejmując się zupełnie, że powtórnie całe było dopiero od kilku dni. Miłe uczucie rozbudzenia opanowało jej ciało, a z każdym następnym łykiem Liv stawała się coraz bardziej podatna na paplaninę swoich towarzyszek.
- Niech nam pani wytłumaczy.. - zagadnęła Kate, zabierając od Liv butelkę – facetów.
Olivia zamrugała powiekami.
- Ich się nie da wytłumaczyć. – zaśmiała się – Oni są jak Czarna Magia – tylko niektóre z nas potrafią skapować, o co im chodzi. Choć można się domyśleć, co im właśnie chodzi po głowie.
- Oni są płascy jak deska! – wykrzyknęła nagle Hannah – Wszyscy!
- Nie! – zaprotestowała Liv, czując jak zalewa ją fala oburzenia – Nie wszyscy!
Dziewczyny zastygły, wpatrzone w chwiejną postać nauczycielki.
- Są dranie, to fakt niepodważalny. – oparła się o szczyt łóżka – Lecz raz na jakiś milion trafia się książę z bajki, taki, któremu z oczu aż zionie ciepłem, który potrafi również… kiedy trzeba… pokazać, że nie jest słabeuszem…
Liv zaróżowiła się na twarzy i przymknęła powieki. Coś plątało się jej po głowie.. coś, co było na tyle silne, że dziewczyna odchyliła głowę do tyłu. Tuż przed jej oczyma stanął Remus w rozpiętej koszuli i uśmiechający się do niej. Czuła niemal jego zapach – jabłka i trawa.
Jakby zza mgły usłyszała śmiechy dziewczyn.
- Co?!
- Sorka się zabujała. – oświadczyła pretensjonalnie Dorothy, przeciągając przy tym sylaby – I nawet wiemy, w kim!
- Oświeć mnie. – warknęła Liv, zabierając whisky od Kate, która teraz przechylała się wte i wewte i jęknęła, kiedy zabrano jej alkohol
- Sorkaaa… - czknęła, otwierając szeroko zamglone, zielone oczy – Uuuu… przepraszam… to niech Hannah dokończy… czki… bo ja chyba… czki…
- Ta pijaczka chciała powiedzieć.. – zaśmiała się Puchonka – że się sorka zabujała… w… w… w… w… on chyba Lupin miał na nazwisko, tak? – dziewczyna puknęła Kate, która wpatrywała się z uporem w butelkę (pustą!), którą ponownie starała się opróżnić Liv
Odzewu brak.
Dorothy macnęła niecierpliwie ręką na nauczycielkę Obrony, bo w jej mniemaniu nic już nie dało się z niej wyciągnąć. Po stwierdzeniu, że O’Connor ma słabiuteńką głowę, wyciągnęła jeszcze jedną butelkę. Oczy zebranych zabłysły.
- Niech pani pomyśli. – bełkotała Kate – Niech pani pomyśli… taki… taki, kurna, nie wart niczego samiec, który przydaje się tylko do zapłodnienia może tak namotać w życiu! – z całej siły walnęła pięścią w łóżko
- Ale dlaczego tylko… czki… do zapłodnienia! – zaprotestowała momentalnie Dorothy – Oni też się przydają, kiedy… czki… chce się człowiek rozładować… wiecie… czki… co mam na myśli? – porozumiewawczo mrugnęła do profesorki
Małą sypialnię Olivii O’Connor prawie rozerwał głośny śmiech czterech ululanych panien.
- Pamiętam! Pamiętam! – krzyknęła Hannah, podnosząc do góry wskazujący palec – Był taki… miodzio po prostu! Taki mniamniuśny (szkoda mi gwiazdek – Radek to chyba hołd dla ciebie z tym zdankiem – Merid), że człowieka zatykało na środku korytarza jak szedł z resztą kumpli. Jakie oczka! Szkoda, że już go nie ma…
- Ty o Blacku mówisz. – zaśmiała się cicho Kate – Ciiii… ja nikomu nie powiem… hahaha… ciii… to tajemnica. – przytknęła sobie dłoń do ust i runęła na podłogę
- Ale teraz są lepsi! – stwierdziła niezgrabnie Hannah – Ten Robert od Krukonów… jaki on muskularny!!!! – wciągnęła ze świstem powietrze do płuc
- Harry Jameson jest ładniejszy… - zauważyła cicho Kate, próbując wgramolić się na łóżko i zabierając przy tym whisky od Dorothy
- I ten Tom… no ten… ten od was, Kate… ten z fioletowymi ślepiami! – Hannah mocno rąbnęła Kate w plecy, co zaowocowało, że ta wypluła na podłogę całą whisky, jaką miała przełknąć
- Oooo… - Dorothy wskazała palcem na kałużę, która powiększała się z każdą sekundą, chichocząc przy tym jakby dostała potężnym rozśmieszaczem
Liv była daleko od tej kałuży. Jej umysł wyluzował się na tyle, że dziewczyna rozłożyła się wygodnie na łóżku, tak, że nie przeszkadzała przy tym dwóm Puchonkom i Gryfonce. Co rusz zagryzała wargę, żeby nie krzyknąć tego, co pałętało się jej po głowie. Prawie czuła jego dotyk na swoich piersiach i oddech na twarzy. Czy to było normalne? Z pewnością. Poza tym była pijana przez duże „P”, więc nie miało dla niej znaczenia, że ktoś w ogóle jest koło niej.
W końcu któraś z dziewczyn trąciła ją, podając butelkę. Liv wypiła pozostały w niej alkohol jednym haustem. Silne wirowanie w głowie spowodowało, że straciła and sobą kontrolę.

Remus siedział w wieży astronomicznej, na parapecie okna wychodzącego na wioskę. Z daleka widział Wrzeszczącą Chatę, Trzy Miotły i inne, znane ze szkolnych lat, miejsca, do których prowadziło wiele ukrytych przejść. Nadal pamiętał ich wyprawy, gdy na granatowym niebie zawisł księżyc w całej swojej okazałości. Nawet Dumbledore nie wiedział, jakie jego były uczeń miał wyrzuty sumienia z powodu tych wypadów.
Mechanicznie odwrócił się, wyciągając z płaszcza różdżkę, kiedy od strony wejścia dobiegły go podniesione głosy.
- PO KIEGO GROMA DAWAŁEŚ IM TE BUTELKI?! – zaryczał pierwszy z głosów
Remus zeskoczył z parapetu.
- BO CHCIAŁY!!! – wrzasnął drugi – A poza tym wiesz, że mam słabość do Hannah, kiedy na mnie patrzy…
- TY ZBOCZONY BAŁWANIE!! – zaczął trzeci głos – TKNIESZ TYLKO MOJĄ SIOSTRĘ, A MORDĘ CI TAK OBIJE, ŻE MAMUŚKA CIĘ NIE POZNA!!!
- ZARAZ NAS WOŹNY PRZYŁAPIE, JAK SIĘ NIE ZAMKNIECIE!!!! – przerwał im stanowczo głos czwarty
Remus opuścił różdżkę i z wyczekiwaniem wpatrywał się w drzwi.
Po chwili do okrągłej sali wieży astronomicznej wdarło się nikłe światło z rozwieszonych na klatce schodowej pochodni.
- Eeee… czy ja Cię skądś nie znam? – zapytał jeden z przybyłych
- Remus Lupin – przedstawił się z krzywym uśmieszkiem – Dla przyjaciół Lunatyk.
Na momencik zaległa cisza, po czym cała czwórka naraz chciała uściskać mu dłoń.
Patrzcie jaki jestem popularny – pomyślał zgryźliwie, starając się pochwycić nazwiska obecnych chłopaków.
Kiedy zapytał ich, dlaczego szwędają się w nocy po szkole, zalali go opowieścią o tym, jak jeden z nich dał trzem dziewczynom trzy butelki Ognistej. Próbując się przekrzyczeć nawzajem powiadomili go, że szukają ich już dwie godziny, a on spadł im z nieba.
- Ale… - próbował ich uciszyć, lecz oni nadal zachowywali się, jak przekupki na targu – ZAMKNĄĆ SIĘ!!!
Cisza.
- Dobra. – odetchnął – Dlaczego wzięły te butelki?
Cisza i wzruszenie ramionami.
Remus nie siedział w tym od wczoraj i doskonale wiedział, że ktoś coś zbroił. Toteż skrzyżował ramiona na piersi, zacisnął zęby, przez co jego szczęka nabrała szlachetnych rysów i zaczął swoją mowę przedwyborczą, która zawsze działała na jego przyjaciół. A na tych podziała?
- Musicie zrozumieć, że dziewczyny nie są jakimiś krowami, które zrobią to, co im karzesz i kiedy chcesz. To ludzie, istoty myślące, choć czasami tego nie okazują ( Wrrr – Meridien Auris), ale trzeba je szanować, bo mogą być na tyle niebezpieczne, że będziecie każdą z nich pamiętać z osobna, kiedy coś zrobią. A uwierzcie mi, że ona mają łeb nie od parady! Kobieta to osoba będąca niezastąpioną. Jakby nie było ich na świecie to, kto by was, młotki, urodził?! Przecież nie ja! Kobiety was wychowały.. – tu rzucił ostre spojrzenie na jednego z chłopaków, który już otwierał usta – i kobiety wychowają wasze dzieci… jeżeli takowe przyjdą na świat… Więc szacunek, panowie, szacunek, bo inaczej to będzie z wami krucho! – zakończywszy, odetchnął raz jeszcze i już z milszym wyrazem twarzy zapytał - Więc jak było?
- Było stanowczo zbyt mało szacunku. – rzekł Puchon, jakby był zaskoczony tym, co powiedział – I musimy je teraz jeszcze szybciej znaleźć!
- Więc pomyślcie racjonalnie! – stwierdził Remus. – Gdzie mogły pójść?
Dwóch Puchonów, Krukom i Gryfon spojrzeli po sobie, wzruszając ramionami. Dwóch nawet przybrało postawę myśliciela, co chyba i tak im nie pomogło.
Jeżeli ja się tak zachowywałem w wieku lat siedemnastu, to już wiem, dlaczego nie miałem dziewczyny. – pomyślał Lupin z goryczą.
Ostatnio jego myśli plątały się nieustannie wokół płci przeciwnej. Próbował sobie przypomnieć, czy w szkole była jakaś dziewczyna. Ku jego zaskoczeniu przed oczami stanęła mu pewna dziewczyna, która przyjechała do Hogwartu na jeden tylko rok. Nie wiedział, jakim cudem mógł zapomnieć Laurę******. Ona jedna była swego czasu dla niego kimś więcej niż przyjacielem. Kochał? Może. Jednak teraz nie było Laury, ale Liv.
Liv… Olivia… Cholera! One poszły do niej! (ale zaskoczył – Merid)
Remus stanął przed drzwiami do komnat nauczycielki Obrony. Który to już raz ostatnimi czasy patrzył się na nie jak na największego wroga? Wiedział jedno – zbyt często się tak działo. Toteż nie próbował nawet pukać, bo wiedział, że jeżeli już to Liv siedzi w swojej sypialni, a z nią reszta upitych – zapewne – dziewczyn. I na co mu przyszło!
W życiu nie przypuszczałby, że przyjdzie do jakiejkolwiek kobiety z zamiarem skonfiskowania alkoholu. Co innego jeżeli chodziło o jego przyjaciół. Nieraz James i Syriusz przedobrzyli na przyjęciu, a on musiał ich ratować, bo Peter nie miał również mocnej głowy. Co było zaskoczeniem dla niego samego tylko on mógł się takową pochwalić w gronie Huncwotów. Nie lubił alkoholu, zatem nigdy mu w to nie uwierzyli, ale był raz, kiedy dzięki niej wyrwał się z nielada kłopotów podczas akcji.
Krukon o posturze godnej średniowiecznego rycerza (Ogromny on był!) walnął z całych sił w wiotkie drzwi, które jęknęły i wypadły z zawiasów. Remus przez dłuższą chwilę z szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w nie, teraz leżące na podłodze salonu Liv.
O Boże. – pomyślał momentalnie, zerkając na Krukano - To już eksperymenty na niemowlakach muszą robić?
- Hej! – krzyknęła jakaś dziewczyna z burzą rudych loków na głowie i szacie Hufflepuffu – Te drzwi… czki… należą… czki… do sorki!
- Dorothy! – krzyknął Krukon – Co Ty… O nie! Idziemy! – podszedł do niej i jednym zwinnym ruchem rzucił ją sobie przez ramię jak worek kartofli
Kiedy odchodził od wejścia do sypialni, pozostałym ukazały się trzy zaskoczone twarze. Jedna z nich z pewnością należała do Olivii.
- No, siostrzyczko… - zaczął jeden z Puchonów, podchodząc do blondynki
Drugi uczeń Hufflepuffu podreptał za nim.
- To wieży! Ale już!
- Nie bądź taki surowy… - wtrącił chłopak po jego lewicy
- Ty mi nie mów, barani zboczeńcu, jak mam wychowywać siostrę! – uciął rozmowę – I Ty też do wieży!
Puchon chwycił dziewczynę za przegub ręki i pociągnął ją za sobą. Jeszcze dłuższy okres czas słychać było, jak Puchonka wyzywa brata od najgorszych.
Teraz zostało dwóch Gryfonów (w tym jeden były) i dwie pijane panie.
Remus i… Tom(?), chyba tak się nazywał ten chłopak, spojrzeli na siebie. Byli zgodni, że jedna z nich trzeba zabrać do wieży Gryffindoru, a drugą zająć się na miejscu. Tom poszedł na pierwszy ogień.
- Kate. – zwrócił się ostrożnie do Gryfonki, która patrzyła na niego maślanymi oczami – Kate, słonko, choć zaprowadzę cię do wierzy. Dam ci cukierka jak ze mną pójdziesz! – zaoferował
Remus zaskoczony patrzył jak Kate wyciąga się i staje tuż przez Tomem.
- Tom. – zamruczała namiętnie
- Eeee… - mruknął inteligentnie chłopak
- Lubię truskawkowe, mas takie?! – klasnęła uradowana w dłonie i straciła przy tym równowagę
Ledwie Gryfom ją złapał zaraz zarządziła, aby zaniósł ją na rękach do samiutkiej wieży. Tom jęknął donośnie, ale wyszedł z uczepioną go Kate.
- Remus. – szepnęła Liv, tak seksownie, że Remus przełknął ślinę
- Fajnie… - westchnął drętwo
_________________________
* - Jeżeli dobrze pamiętam, bo oczywiście wszystkie moje książki gdzieś zniknęły i sprawdzić tego za bardzo nie mogę, to Vlad był księciem, który swoją siedzibę miał w Rumuni, a dokładniej na obszarze Transylwani. To on był pierwowzorem Drakuli z powodu, w jaki traktował swoich wrogów, jeńców wojenny, a nawet własnych poddanych – nabijał ich na pale. Krążyły opowieści, że książę pije krew swoich ofiar – jak coś nie tak, to proszę powiedzieć.

** - I kto tu jeszcze się zaczytuje, moi kochani? Zgłaszać się, przyznawać! Po kolei! Proszę nie tarasować wejścia! Zgłoszenia do okienka 1, a nie przepraszam tam już zajęte, to do 2! Dziękuję! Wall Street się kłania!:P
Wbiega jakaś dziewczyna z okrzykiem „JA PIERWSZA!!!!” i łokciami, nogami oraz kopniakami tarasuje sobie drogę do okienka nr. 2.
- Jestem uzależniona! – wrzeszczy. – Będę miała jakąś dopłatę z Ministerstwa Zdrowia, czy znowu jakaś ustawa zapobiegająca nałogom weszła i nic nie dostanę??? CO?! Muszę jeszcze dopłacić?! A spadaj, pani! – i wybiega z powrotem na ulicę, szukając wzrokiem najbliższej księgarni lub Kiosku „Ruchu”, by zakupić nowy egzemplarz „Upojnych nocy” tongue.gif.

*** - doszłam już dawno do takiego wniosku, że ludzie mają to do siebie, że każdy z nas ma dwie lub więcej „postaci” czy też inaczej mówiąc „świadomości” albo jeszcze inaczej – kilka diabełków i aniołków. Tak jak w przypadku opisanego tu już Syriusza (Syriusz z Epoki Kamienia Łupanego i ten Kulturalny) obie świadomości łączyły się w jedną postać – Syriusza Blacka z burzą hormonów, chociaż już dawno powinno mu to przejść tongue.gif. Teraz przyszedł Czas na Olivię. Jeżeli czytasz to po przeczytaniu całego teksu to wiesz, co ona tam sobie myśli, ale jeżeli zobaczyłeś trzy gwiazdki i automatycznie popędziłeś na dół strony, to WRACAJ, GDZIE SKOŃCZYŁEŚ!!!

**** - ja się powstrzymać nie mogłam!!!!

***** - po pierwsze za dużo się robi tych gwiazdek, a po drugie to te opowiadanie staje się feministycznie, nie sadzicie?

****** - Laura została zaczerpnięta z mojego innego opowiadania, które obecnie znajduje się w przeredagowaniu. Potem dopiero Alisia, bo już ona o tym dawno wie, dostanie je do korekty i wtedy i wy zobaczycie je na Magicznym. I znowu będzie Lupin – zakochałam się w tym facecie!


Za pomoc w napisaniu powyższego rozdziału dziękuję: Mojemu bratu i jego kumplom, którzy są niekiedy męskimi szowinistycznymi świniami, Jade, z którą rozmowy przez telefon dają mi tyle pomysłów…, Żartom o blondynkach i nie tylko z bloga www.anty-men.blog.pl (reklamę robię) oraz moim kolegom i koleżankom z klasy, którzy są niezastąpieni.


Całuski :*
Meridien Auris


--------------------
||Grafiki|| <= moje prace na DeviantArt
||Muggle|| <= wiadomo :)
||Forum Antrim|| <= zaglądać, mam nadzieję, że się spodoba :D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Galia
post 11.07.2004 13:21
Post #73 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 249
Dołączył: 28.05.2004
Skąd: *From the land of stars *




Doczekałam się!!! ( Tu nastąpił niekontrolowany wybuch radości) biggrin.gif biggrin.gif biggrin.gif biggrin.gif
Masz talent, w pewnych chwilach dostawałam takich ataków chichotu, że o mało co nie spadłam z krzesła. Szczególnie podobała mi się ta filozofia dziewcząt w zakresie facetów po wypiciu Ognistej. Znam to, znam.
Duża czekolada.gif dla ciebie.

Ty mnie tam o nic nie podejrzewaj, ja poprostu uwielbiam Lupina i to opowiadanie. biggrin.gif


--------------------
Jestem myślicielką niezależną, wolną poszukiwaczką oazy nieskrępowanych istnień. Przemierzam pustynie w poszukiwaniu sensu... Czy odważysz się pójść za mną?

Myśli, marzenia, złudzenia. Moje życie...

Nie można dostać czegoś, nie tracąc czegoś w zamian.
Żeby coś otrzymać musisz poświęcić coś o podobnej wartości.
To zasada równoważnej wymiany.
To prawda o świecie...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Hungarian Horntail
post 11.07.2004 16:44
Post #74 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 21.06.2004




No...nawet mi się podobało biggrin.gif ALe pogubiłam się w czasie akcji...no bo Lupin jest już po szkole, James jeszcze żyje...ale oni sa w Hogwarcie...to ile gdzies mają lat?? Z góry dzięki za wyjaśnienia smile.gif Co do parta jeszcze to...Czekam na nastepnego...możesz w przybliżeniu podac kiedy nastąpi uroczyste wklejenie MANEWRÓW 6 ???


--------------------
Skąd wziąść szablony na bloga, do komentarzy i księgi gości?? Pomóżcie plisssssss....
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Jade^_^
post 11.07.2004 20:15
Post #75 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 124
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z dużej wsi

Płeć: Kobieta



QUOTE (Hungarian Horntail @ 11.07.2004 16:44)
No...nawet mi się podobało biggrin.gif ALe pogubiłam się w czasie akcji...no bo Lupin jest już po szkole, James jeszcze żyje...ale oni sa w Hogwarcie...to ile gdzies mają lat?? Z góry dzięki za wyjaśnienia smile.gif Co do parta jeszcze to...Czekam na nastepnego...możesz w przybliżeniu podac kiedy nastąpi uroczyste wklejenie MANEWRÓW 6 ???

najwidoczniej nie czytałaś zbyt dokładnie ficka, bo w pierwszym parcie napisane jest, że Remus ma 20 lat, czyli akcja dzieje się rok po skończeniu przez niego szkoły..
a po drugie.. Sylwia pisała, że ma dylemat do rozwiązania i do czasu, aż jej się nei uda, to nie będzie parta.. więc radzę uzbroić się w cierpliwość smile.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

13 Strony < 1 2 3 4 5 > » 
Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 08.05.2024 04:06