Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

2 Strony  1 2 >

Nivery Napisane: 10.02.2004 12:40


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


Rozdział 18.

Severusowi zakręciło się w głowie i musiał podtrzymać się fotela by nie upaść. Dziecko. Nie żyje. Rzeczywistość uderzyła go niczym piorun. Ale dlaczego? I co z Lily? Jakby doktor domyślił się pytań kołujących się w jego głowie bo oznajmił.
- Niech się pan nie martwi o żonę. To dzielna i silna kobieta. Omal nie umarła, ale zdołałem ją wyratować. Nie ma już zagrożenia życie – pocieszył, ale widząc, że mężczyzna robi się jeszcze bledszy niż był dotychczas dodał pospiesznie – Żona wyzdrowieje. Jak już mówiłem to silna niewiasta i nie ma się czym martwić. Pańska... córeczka...
- Córka? To była dziewczynka? – spytał Severus i wyobraził sobie płomienne włosy córki i duże szmaragdowe oczy. Łzy zakręciły mu się w oczach na myśl, że musiała umrzeć. Ledwie powstrzymując się przed płaczek spytał drżącym głosem:
- Mmo... mmogę zobaczyć się z żoną?
- Oczywiście. Przyda jej się trochę wsparcia. Kiedy wychodziłem z jej pokoju była załamana – powiedział tonem współczucia. Widząc, że Severus długo nie wytrzyma podszedł i położył mu dłoń na ramieniu w geście pocieszenia – Niech się pan nie zamartwia. Będziecie mieli jeszcze dużo dzieci, ale istnieją...
Nie zdążył dokończyć, bo Severus pobiegł schodami na górę i doktor zrozumiał, że ten człowiek musi bardzo kochać swoją żonę i syna. Tak, tak. On wiedział czyim synem jest Harry. Sam uczestniczył w jego narodzinach.

Severus wpadł do sypialni żony i przypadł do łóżka, na którym leżała. Spojrzał z rozpaczą na zwiniętą na środku łoża kruchą postać i drgające spazmatycznie ramiona. Chciał ją jakoś pocieszyć, ale wiedział, że żadne słowa nie ukoją bólu po stracie dziecka. Delikatnie obrócił Lily twarzą do siebie i wtulił głowę w jej włosy. Nie mógł się powstrzymać. Łzy same potoczyły mu się po policzkach, znikając w gęstych lokach żony. Nie wiedział ile tak leżeli przytuleni do siebie, dzieląc ze sobą ból i rozpacz. Mogły być to minuty godziny, dnie, ale dla nich nie liczył się czas. W pewnym momencie, kiedy Severus myślał już, że Lily usnęła wyczerpana, odezwała się.
- Sev?
- Ciii kochanie. Śpij. Musisz wypocząć – pieszczotliwie odgarnął jej włosy z twarzy i pocałował czubek jej nosa.
- Nie... muszę ci coś wyznać. Wiesz... ja... ja wiedziałam, że ciąża jest zagrożona – wypowiedziała to niemal niedosłyszalnie, że Severus musiał wytężyć słuch, by zrozumieć.
- O czym ty mówisz kochanie? – spytał łagodnie głaszcząc ją uspokajająco po głowie.
- Kiedy byłam w ciąży z Harry’m... wszystko było w porządku aż do porodu. Dziecko było źle ustawione i były pewne problemy. Omal nie straciłam go Sev. Straciłam wtedy dużo krwi i pojawiły się komplikacje. Doktor – ten, którego teraz poznałeś – odbierał wtedy poród. Powiedział, że istnieje zagrożenie i mogą się pojawić poważne problemy... – po jej policzkach znów spłynęły łzy.
Severus wzruszony scałował je wszystkie po kolei i szeptał jej do ucha uspakajające słowa.
- Jak nie chcesz skarbie to nie mów mi tego.
- Chcę. Muszę to powiedzieć. Nie chcę wszystkiego dusić w sobie. Zbyt wiele bólu mi to sprawia.
- W porządku. Słucham.
- Doktor powiedział, że mogą pojawić się poważne problemy, jeżeli zdecyduje się na następną ciążę. Nigdy nie zastanawiało cię, dlaczego z Jamesem nie mieliśmy dzieci? – spytała patrząc na niego.
- Nie – odpowiedział zachmurzony na myśl, że jego kobieta była w ramionach Pottera.
- Otóż nie chcieliśmy zapeszyć. Uzgodniliśmy, że Harry całkowicie nam wystarczy – powiedziała, a potem niepewnie podjęła nowy temat – Chcę... chcę ci coś jeszcze powiedzieć.
- Słucham kotku... masz tyle czasu ile zapragniesz.
- Pamiętasz... pamiętasz jak pytałeś mnie się dlaczego widziałeś mnie w ramionach Jamesa?
- Tak – odpowiedział szorstko, a potem już łagodniej dodał – Ale to nie jest ani czas ani miejsce na takie rozmowy.
- Nie Sev. Ja muszę ci wytłumaczyć. Chcę tego. Proszę pozwól mi.
- Dobrze... – zgodził się niechętnie Severus.
- Cały nasz rozwód był zaplanowany jak i to, że Peter zrobił to zdjęcie...
- Skąd wiesz o zdjęciu? – spytał zdumiony.
- Jak wiesz Voldemort na jednym z zebrań ogłosił, że usłyszał interesującą przepowiednię. Ona... ona głosiła o naszym synu Sev. Przepowiednia głosiła, że Harry pokona tego, którego imienia nie wolno wymieniać. Zaplanował wszystko. W pewien wieczór kiedy ciebie nie było dostałam sowę od Jamesa. Napisał on, że umarł mu ojciec i chciałby się ze mną spotkać w parku. Następnego dnia poszłam tam. On był zrozpaczony Sev. Chciałam go jakoś pocieszyć. Tylko go przytuliłam. Nic więcej. Naprawdę – mówiła z zapałem patrząc na niego błagalnie.
- Mów dalej.
- Peter już tam był i zrobił to zdjęcie. Voldemort nie chciał dopuścić do tego, byśmy spłodzili dziecko.
- Nie przewidział jednak, że już wtedy mogłaś być w ciąży.
- Tak. Po naszym rozstaniu byłam kompletnie załamana. Wyjawiłam wszystko Jamesowi, a on pomógł mi...
- ... żeniąc się z tobą – dokończył Severus.
- Tak. Nie wiem jak, ale Voldemort dowiedział się, że dziecko, którego oczekiwałam nie było dzieckiem Jamesa. No i wtedy zaczął na nas polować. Dumbledore rzucił na nas zaklęcie Fidelusa. Mieszkaliśmy spokojnie w Potter Hause, aż do czasu kiedy wyszłam na spotkanie z tobą.
- To było w tę noc kiedy spotkaliśmy się w lesie?
- Tak. W tę noc zginął James... – głos się jej załamał, ale dzielnie brnęła dalej – Dostałam drętwotą. Obudziłam się w Hogwarcie, w Skrzydle Szpitalnym. Myślałam, że Harry nie żyje, ale żył. Dumbledore wszystko mi wytłumaczył. Powiedział, żebyśmy wyjechali z kraju.
- Wyjechaliście do Francji.
- Tak.
- Teraz już wszystko rozumiem – szepnął z bólem, który ukrywał przez całą opowieść Lily – A ja byłem taki głupi i myślałem, że mnie zdradziłaś. Przepraszam Lily – zaczął ją namiętnie całować. Kiedy ich usta rozłączyły się oboje nie mogli złapać oddechu. Po chwili Severus zapytał:
- Kochałaś go?
- Kogo?
- Pottera – wyrzucił z siebie.
- Nie Sev – szepnęła szczerze, a w jej oczach zabłysnęły łzy – Nie kochałam go. Przynajmniej nie tak jak ciebie. Miłość, którą go darzyłam była braterską. Niczym więcej. To ty byłeś moją miłością.
Ulga jaka ogarnęła Severusa ulotniła się w jednej chwili.
- Byłem? – spytał napiętym głosem.
- Byłeś... – powiedziała uśmiechając się do niego – jesteś... i zawsze będziesz. Kocham cię Severusie. Myślałam, że uda mi się wymazać cię z pamięci, ale nie byłam w stanie.
Severus wzruszył się na te słowa i z największą radością złożył na ustach Lily czuły pocałunek, który trwał i trwał. Kiedy Lily mogła już mówić spytała drżącym głosem:
- A ty Severusie? Kochasz mnie choć troszeczkę?
- Boże najmilsza. Kocham cię nad życie. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił kochanie.
W tej chwili wszystkie wątpliwości Lily czmychnęły.
- Wiesz Sev... Chcę mieś jeszcze tuzin dzieci.
Z ust mężczyzny zniknął uśmiech. Popatrzył na nią poważnie
- Nie Lily. Żadnych dzieci.
- Ale dlaczego Sev?
- Przecież sama mówiłaś, że to niebezpieczne.
- Ależ Sev!
- Nie Lily. Bez dyskusji.
- Będę pod stałą opieką...
- Mówiłem...
- ...twoją, Harry’ego i...
- ...że nie zgadzam się...
- lekarza.
- ...na ten idiotyczny pomysł.
- Proszę cię – popatrzyła na niego błagalnie – Będzie nade mną czuwał lekarz.
- Dobrze, już dobrze. Jedno.
- Dwoje.
- Nie.
- Za dwoje dam ci naklejkę z batmanem i jedną gumę do żucia – nie poddawała się z figlarnym błyskiem w oczach.
- Niech będzie – odparł ze śmiechem Severus.
Ta kobieta, która leżała teraz koło niego potrafiła rozgrzać jego dotychczas zimne serce i wlać w nie swoją miłość. Severus wiedział, że jego szczęściem jest Lily i Harry oraz dzieci, które im się narodzą.

KONIEC
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #120087 · Odpowiedzi: 60 · Wyświetleń: 69814

Nivery Napisane: 04.02.2004 12:11


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


Rozdział 17

Leżąc z wspartą głową na piersi Severusa, Lily zastanawiała się co mu odpowiedzieć. Nie chciała by ta ich wspólna noc się zakończyła. Każde słowo mogło doprowadzić do zniszczenia wszystkiego co przez ostanie dni osiągnęli, dlatego też Lily powiedziała błagalnym tonem.
- Nie teraz Sev, proszę. Nie jestem na to gotowa... Proszę cię. Nie chcę by ta noc skończyła się na kłótniach.
- Spokojnie. Jak chcesz mogę zaczekać, ale wiedz, że w końcu będziesz musiała powiedzieć mi prawdę.
- Wiem... przepraszam – szepnęła cichutko i przycisnęła głowę do zagłębienia między szyją a barkiem mężczyzny.
- Spokojnie kochanie – szepnął jej do ucha Severus i zaśmiał się cicho, kiedy Lily pocałowała go w szyję – Mamy jeszcze przed sobą całą noc, podczas której jestem do twojej całkowitej dyspozycji.
Lily wsunęła rękę pod kołdrę i pogłaskała czule brzuch i uda męża. Sunąc w górę i w dół poczuła coś twardego i gorącego. Objęła w rękę dumnie stojący członek Severusa i ścisnęła go lekko. Mężczyzna jęknął.
- Chcesz mnie doprowadzić do szaleństwa? – spytał chrapliwie odsuwają rękę Lily i całując ją w usta.
Kobieta odpowiedziała mu namiętnym pocałunkiem, który doprowadził go niemal do wytrysku. Przetoczył ją na plecy i nakrył swym ciałem. Jednym szybkim, płynnym ruchem znalazł się w jej wnętrzu – tętniący i twardy, gotowy na rozpoczęcie wędrówki ku spełnieniu. Poruszał się w niej bez pośpiechu – wysuwał się niemal cały by z cichym jękiem z powrotem zagłębić się w jej czeluściach.
Ta powolność jego ruchów była dla Lily słodką torturą, która z każdym jego pchnięciem była coraz bardziej nie do zniesienia. Próbowała przyśpieszyć jego ruchy, ale na darmo. Trzymał ją mocno i pewnie, jak najcenniejszy skarb, który w każdej chwili może mu się wyślizgnąć z rąk.
Bezbronna uległa swojemu kochankowi i zauważyła, że ta zmysłowa powolność daje efekty – zwiększa pragnienie i napięcie, do którego rozładowania uparcie dążyła.
Kiedy Severus dojrzał pierwsze błyski ekstazy w oczach ukochanej, złapał ją za biodra i zaczął wchodzić w nią szybko i z mocą. W przebłysku świadomości zanim wybuchł w jej wnętrzu, usłyszał krzyk spełnienia wydobywający się z gardła Lily. Doszczętnie zmęczony i zaspokojony opadł na drżące ciało kobiety.
Lily leżała wykończona pod Severusem i oplatała jego szyję rękami jakby nie chcąc go puścić. Oddychała głęboko, by uspokoić urywany oddech i szalone bicie serca.
- Lily... puść mnie – usłyszała chrapliwy szept tuż przy uchu.
Mocniej zacisnęła ręce na karku kochanka jakby bojąc się, że go straci.
- Jestem dla ciebie za ciężki, kochanie.
Z rezygnacją rozluźniła uścisk i poczuła jak Severus stacza się z niej i pociąga za sobą. Wsparła głowę o jego pierś, a on objął ją ramionami władczym gestem. Czując bezpieczeństwo i bezgraniczną miłość, którą niegdyś darzyła tego mężczyznę, i która znów rozpaliła się w niej jak płomień, Lily zapadła w sen.

Severus popatrzył na uśpioną twarz żony i ze zbolałym sercem uświadomił sobie, że chyba trochę przesadził. Zamiast kochać się z nią delikatnie do samego końca, wchodził w nią jak szalony. Brutalnie i mocno. A co jeżeli uszkodził dziecko? Tknięty tą myślą położył dłoń na brzuchu Lily w obronnym geście. Tam, głęboko w niej rozwijało się dziecko. Jego dziecko, pomyślał z dumą.

***

Dni, i miesiące upływały nowożeńcom na beztroskich dniach pełnych zabawy i śmiechu oraz na pełnych namiętności nocach. Nawzajem cieszyli się swoją obecnością. Severus bardzo troszczył się o żonę, bowiem z każdym dniem jej brzuch robił się coraz większy. Nie pozwalał jej nosić niczego ciężkiego, przechadzał się z nią po lesie i kochał najdelikatniej jak to możliwe. Lily zaczęło się to już nudzić, ale mąż był nieugięty.
W końcu nadszedł dzień, w którym musieli pojechać na Kings Cross, by odebrać Harry’ego ze stacji. Severus pojechał sam, ponieważ uparł się żeby żona została w domu i odpoczywała.
- Cześć stary – przywitał szerokim uśmiechem syna.
- Cześć... ojcze – powiedział z wahaniem chłopak i odpowiedział Severusowi aprobującym uśmiechem.
Mężczyźnie serce drgnęło na to słowo. Boże... ile by dał, aby móc je słyszeć codziennie. Ojciec... już niedługo urodzi mu się kolejne dziecko. Tym razem będzie przy porodzie.
- Jak się czuje mama?
- Jest trochę zmęczona. Za miesiąc ma się urodzić dziecko, więc nie mogła przyjechać, a raczej nie pozwoliłem jej na to.
- Rozumiem... – uśmiechnął się - ... to taka... „przedporodowa troska”?
- Coś takiego.

W domu zastali zupełny rozgardiasz. Skrzaty biegały w tę i z powrotem z ręcznikami i miskami z wodą.
- Co się u diabła stało? – ryknął na dobre wystraszony Severus.
Jeden ze skrzatów podbiegł do nich i z przerażeniem wpatrywał się w swego pana.
- Proszę pana... proszę pana – wysapał ledwo łapiąc oddech.
- Mówże szybko co się dzieje.
- Pani... rodzi.
- Co?! Przecież jeszcze nie czas! – wrzasnął i nie czekając na odpowiedź pobiegł schodami na górę.
Harry równie przerażony jak Severus pobiegł w jego ślady, zostawiając na środku holu swoje kufry.
Severus wpadł jak burza do sypialni małżonki, w którym przed wyjściem ją zostawił i zamarł. Lily leżała w wielkim łożu cała mokra od krwi, która znaczyła ślady na pościeli. Przypadł do niej i wziął jej rękę w swoje dłonie.
- Lily, kochanie odezwij się – błagał rozcierając gorączkowo bezwładną i zimną dłoń żony.
- Severus? – dobiegł go cichy szept – Ja... przepraszam Sev – wyksztusiła jeszcze zanim zemdlała.
- Lily!
- Co jest mamie? – odezwał się głos od strony drzwi.
Severus odwrócił się w stronę śmiertelnie bladego dziecka i stanowczym choć nie do końca opanowanym głosem powiedział:
- Sprowadź natychmiast lekarza Harry. Słyszysz?! – krzyknął kiedy dziecko stało nadal w tym samym miejscu patrząc na nieprzytomną matkę.
- Tttak...
Harry wybiegł jak najszybciej z pokoju.

To były najdłuższa godzina w życiu Severusa. Siedział na fotelu w salonie ciasno obejmując przerażonego Harry’ego i czekał. To nie było łatwe, kiedy piętro wyżej Lily walczyła prawdopodobnie o życie. Kiedy Harry wrócił z lekarzem, ten kazał im czekać na dole i zamknął się z Lily w pokoju. Nie było łatwo siedzieć spokojnie, gdy z góry dobiegały krzyki kobiety.
- Proszę pana?
Severus zerwał się z fotela.
- Co jej jest? Co z dzieckiem – zaczął wypytywać.
- Co z mamą? – spytał Harry mocno przytulony do Severusa.
- Proszę pana możemy porozmawiać na osobności?
Na osobności. Żołądek mu się ścisną kiedy pomyślał, że Lily...
- Tak, tak – odpowiedział pospiesznie i spojrzał znacząco na syna. Kiedy Harry zostawił ich samych lekarz zwrócił się delikatnie do Severusa.
- Naprawdę bardzo mi przykro, ale nie zdołałem... nie byłem w stanie... uratować dziecka.
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #117916 · Odpowiedzi: 60 · Wyświetleń: 69814

Nivery Napisane: 02.02.2004 10:17


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


Już przeczytałam. Wczoraj o 23:00 gdzieś tak skończyłam. Warto było siedzieć nad książką. Super.
Parta jak tylko będę mogła napiszę dzisiaj. Jakby coś to powinien się pojawić do końca tygodnia tongue.gif
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #117055 · Odpowiedzi: 60 · Wyświetleń: 69814

Nivery Napisane: 26.01.2004 18:18


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


Chcę byście wiedzieli, że ten rozdział jest bez większej cenzury. Jeżeli ktoś nie lubi pikantnych scen to niech raczej nie bierze się za czytanie

Rozdział 16.

W dzień ślubu Lily była kompletnie nieobecna duchem. Ciągle myślała o tym, że zaraz po ceremoni zaślubin, razem z Severusem pojadą do Snape Hause i zostaną tam zupełnie sami. Nie będzie tam żywego ducha, bowiem jak powiedział Severus odwołał wszystkie skrzaty i dom będzie tylko i wyłącznie do ich dyspozycji.
Ślub widziała jak przez mgłę. Kroczyła długim czerwonym dywanem w stronę ołtarza, gdzie czekał już ksiądz i Severus. W nawach siedzieli goście, lecz dla niej jedyną osobą, która istniała był mężczyzna, który miał zostać jej mężem. Widziała przez łzy, które lały się potoczkiem po jej policzkach przez całą ceremonię, jak Harry podaje im ślubne obrączki. Potem był pocałunek przypieczętowujący ich związek. Severus nie pocałował jej tak jak przystało dżentelmenowi, wręcz przeciwnie. Na oczach wszystkich wziął ją w ramiona i złożył na jej ustach namiętny, obiecujący rozkosze pocałunek. Kiedy w końcu się od niej oderwał szepnął tak, aby tylko ona mogła go usłyszeć:
- Kocham cię.
Oczywiście Lily nie wzięła sobie tego do serca. Po pierwsze była zbyt oszołomiona, by zrozumieć głębię słów, przez niego wypowiedzianych, a po drugie on kieruje się rządzą, która w jego mniemaniu była miłością.

***

Pociąg Hogwart Expres mknął szybko przez łąki. W jednym z przedziałów Severus Snape i teraz już Lily Potter-Snape siedzieli naprzeciw siebie. Nikt z nich nic nie mówił. W pomieszczeniu panowała napięta cisza, która z każdą chwilą zdawała się być coraz bardziej nieznośna. W końcu mężczyzna, by przerwać milczenie zagadnął:
- Od czasu, kiedy ostatni raz byłem w Snape Hause minęło wiele lat. Kazałem skrzatom posprzątać i przyszykować pokoje.
Jedyną reakcją na te słowa było lekkie, prawie niewidoczne skinienie głową. Widząc tą niezbyt gorliwą odpowiedź, Severus postanowił, że wyrwie Lily z stanu odrętwienia.
- Twój pokój przylega do mojego. Między nimi są drzwi, by można było przechodzić z jednego pokoju do drugiego i nie zwrócić na siebie uwagi domowników.
Wyraźnie zauważył jak kobieta się wzdrygnęła. Wzięła głęboki oddech i spytała zimno:
- Czy jest w nich zamek?
- Jest...
- Więc daj mi klucz.
- Co?
- Klucz. Od drzwi - ucięła krótko i wyciągnęła rękę w kierunku Severusa.
Rozumiejąc ten wymowny gest mężczyzna wyjął z kieszeni pęk kluczy, odczepił jeden malutki i wręczył go Lily. Ta pochwyciła go szybko i schowała do kieszeni.
- Nie zamierzasz ze mną sypiać, prawda? - spytał zbolały Sev.
- Nie - warknęła, odwróciła głowę w stronę okna i zaczęła studiować krajobraz na zewnątrz.
Severus wiedział, że to już koniec rozmowy. Najgorsze było to, iż od tygodnia chodził cały obolały z pożądania. Nawet eliksiry i zimne prysznice nie zdołały mu pomóc. Oj biedny, biedny... Spojrzał tęsknie na ciało swej uroczej żoneczki i zamknął oczy, bowiem miała na sobie obcisłe jeansy i niewiele brakowało, by się na nią rzucił. Nie przeszkadzało mu to, że są w pociągu. Posiadłby ją nawet i tu. Wsadził dłoń do kieszeni i zamknął ją na pęku kluczy. Uśmiechnął się przebiegle. Będzie miał tę noc poślubną... oj będzie...

***
Kiedy dojechali do Snape Hause był już wieczór. W wejściu powitał ich cały rządek skrzatów, którzy wylewnie pozdrawiali świeżych małżonków. W holu Lily zatrzymała się i spojrzała zdumiona na Severusa.
- Nic się nie zmieniło.
- Mówiłem ci, że zaraz po naszym rozwodzie nie bywałem tu prawie wcale. No może raz czy dwa by rzucić okiem czy wszystko w porządku.
Lily nic nie mówiąc pomaszerowała ku schodom. Na ich szczycie zatrzymała się i znów spojrzała na przyglądającego się jej mężczyźnie.
- Które to mój pokój.
- Ach... pokój - Severus uśmiechnął się uwodzicielsko - Umieściłem cię w pokoju, dla którego sama wymyśliłaś nazwę. Naszą...
Lily spiekła raka i uciekła zanim Severus zdążył dokończyć. Dobrze wiedziała, o jaki pokój chodzi. Wymyśliła tę nazwę w dwa tygodnie po ich ślubie. Zatrzymała się przy drzwiach sypialni i weszła do środka. Pokój był taki, jakim go zapamiętała. Po prostu cudowny. Jej wzrok napotkał duże łoże zasłane dziewiczo białą pościelą. To tu straciła dziewictwo i to tu przez okres małżeństwa zaznawała miłości z mężem. "Rajska rozkosz". Tak. Ta nazwa idealnie pasowała do sypialni. Wciągnęła w nozdrza znajomy zapach lawendy i uśmiechnęła się do siebie, kiedy przypomniała sobie jak z Severusem potrafili wykorzystać łazienkę. Kochali się wszędzie i na wiele sposobów. Mąż powoli i cierpliwie uczył ją miłości cielesnej, a ona z chęcią w nich uczestniczyła. Było wspaniale...
- Pamiętasz prawda? - doszedł ją ochrypły głos.
Odwróciła się zaskoczona i wpadła na szeroką pierś Severusa. Ten wykorzystując okazję zmiażdżył jej usta w brutalnym pocałunku. Wiedziała, że jest rozpalony. Ona także mocno go pragnęła. Jęknęła cichutko, gdy poczuła, że jego język wnika w nią i bawi się jej językiem. To było bardzo przyjemne, ale trwało stanowczo za krótko. Gdy poczuła jak Severus odsuwa się od niej zaprotestowała kręceniem głowy i przyciągnęła go do siebie.
- Poczekaj kochanie - szepnął ochryple Sev - Poczekaj, bo inaczej rzucę się na ciebie w tej chwili. Kiedy nadejdzie pora snu będziemy mieli dla siebie mnóstwo czasu.
To ją ostudziło. Wróciła jej świadomość i przypomniała sobie o swoim postanowieniu. Odepchnęła od siebie mężczyznę i spiekła raka na myśl, że jeszcze przed chwilą garnęła się do niego.
Severus spojrzał na Lily zdumiony, ale zaraz wszystko zrozumiał. Powróciła jej świadomość. Powoli Sev, powoli... zganił się w duchu. Niespiesznie zbliżył się do kobiety.
- Nie.
- Jeszcze zobaczymy kotku... - mówiąc to pocałował ją krótko lecz namiętnie i wyszedł z pokoju.

***

Kolacja minęła w całkowitej ciszy. Ani Severus ani Lily nic nie powiedzieli. Jedno udawało, że nie ma drugiego, choć przyłapywali się na tym, iż rzucają sobie spojrzenia. Kiedy skończyli posiłek Lily czym prędzej popędziła do swojej sypialni. Tam zamknęła drzwi na klucz w obawie, że Severus przyjdzie i zacznie domagać się swych małżeńskich praw. Zamknęła również małe drzwiczki dzielące ich sypialnie i zaczęła się gotować do snu dobrze wiedząc, że dzisiejszej nocy nie zmruży oka.
Natomiast Severus został na dole. Usadowił się w fotelu przy kominku i powoli sączył brandy. Miał nadzieję, że jego żoneczka szybko zaśnie. Po dwóch półgodzinie chwycił w rękę mały złoty kluczyk. Obracając go w dłoniach uśmiechnął się przebiegle i wstał. Lily, Lily... pomyślał, w całym tym zamieszaniu zapomniałaś o jednej ważnej rzeczy. Otóż o tym, że mam zapasowy kluczyk do naszych drzwiczek. Zaśmiał się wesoło i skierował swe kroki w stronę schodów. Zatrzymał się przy drzwiach prowadzących do pokoju żony i delikatnie przekręcił gałkę. Mógł się tego spodziewać. Zamknęła się.
Do uszu Lily dobiegł cichy zgrzyt. W pierwszej chwili myślała, że się przesłyszała, ale rozlegające się przy jej łóżku kroki, utwierdziły ją w przekonaniu, iż nie jest sama. Usiadła przestraszona i zobaczyła stojącą przed nią postać. Jej krzyk został zduszony czułym pocałunkiem. Lily wyrwała się z objęć mężczyzny i wrzasnęła.
- Co ty tu robisz?!
- Ciii... - szepnął Severus - Chyba nie chcesz, żeby ktoś cię usłyszał?
- Nie obchodzi mnie to. Chcę wiedzieć jak się tu dostałeś - powiedziała już nieco ciszej, choć jej głos graniczył z krzykiem.
- Miałem to - zęby Severusa błysnęły w uśmiechu - Nie poznajesz? Kluczyk. Zapasowy.
- Co?!
- Nie mów mi, że zapomniałaś.
- Ja...
Wykorzystując zaskoczenie Lily pchnął ją na łóżko i ułożył się obok niej. Zanim zdążyła zaprotestować zamknął jej usta najbardziej czułym i uwodzicielskim pocałunkiem, na jaki było go stać.
- Nie...
- Ciii.... pozwól sobie czuć - to mówiąc wziął ją w ramiona i nakrył swym ciałem.
Lily z zaskoczeniem stwierdziła, że był kompletnie nagi i gotowy. Jego pocałunki... gorące i namiętne rozpalały w niej krew. Chciała czuć. Oj... jak bardzo chciało go czuć. Głęboko w sobie. Ale dlaczego nie? Przecież był jej mężem. Dlaczego ma nie pozwolić sobie na chwilę przyjemności? Lily postanowiła, że będzie się tym martwić jutro. Dzisiejsza noc należy do nich.
Severus czując, że Lily poddała się i zaczęła oddawać mu pocałunki z taką żarliwością jak on ją całował, zaczął błądzić rękami po jej ciele. Wziął w dłoń jej pierś i zaczął muskać kciukiem jej sutek. Lily wiła się pod nim z rozkoszy. Nie mogła tego dłużej wytrzymać. W ślad za palcami poszły jego usta rozpalając w niej ogień równy płomieniom piekła. Kiedy wziął sutek jej piersi w usta krzyknęła z rozkoszy. Jego język sprawiał jej słodkie tortury. Kiedy skończył z jedną piersią zajął się drugą z takim samym zapałem jak z pierwszą. Nie mogła tego wytrzymać. I ona chciała go dotykać, lecz Severus uwięził jej ręce w mocnym uścisku rąk. Lily poczuła się bardzo bezbronna.
- Teraz... - szepnęła ochryple.
Severus słysząc ten błagalny szept położył jej ręce nad głową. Ich palce tak jak rozognione spojrzenia skrzyżowały się. Wszedł w nią delikatnie i głęboko, rozkoszując się każdym zmysłowym doznaniem. Ich biodra poruszały się w rytmie starym jak świat. Patrzyli sobie w oczy jak ludzie kochający się i ufający sobie bezgranicznie. Kiedy osiągnęli szczyt i poszybowali ku gwiazdom, oboje wypowiedzieli te same magiczne słowa "Kocham cię".
Dużo później, gdy leżeli w mocnym uścisku wyczerpani miłosnymi zapasami, Severus niespodziewanie powiedział.
- Opowiedz mi o tym.
- O czym? - spytała sennie Lily.
Twierdzisz, że nigdy mnie nie zdradziłaś. Opowiedz mi o tym. Jak to się stało, że widziałem cię w uścisku Pottera?
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #115055 · Odpowiedzi: 60 · Wyświetleń: 69814

Nivery Napisane: 17.01.2004 14:47


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


Nie przesadzajmy. Taka skromna to ja znowu nie jestem. Po prostu uważam, że pisze zbyt dziecinnie, że tak powim.
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #112858 · Odpowiedzi: 60 · Wyświetleń: 69814

Nivery Napisane: 16.01.2004 20:49


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


Rozdział 15.

Harry z zaciekawieniem spojrzał na dwójkę dorosłych. Przez chwilę wszyscy stali w bezruchu. W końcu Lily wzięła głęboki wdech i powiedziała:
- No cóż... nie masz kłopotów, ale mam za to dla ciebie wiadomość. Zła czy dobra to sam zadecydujesz... – urwała.
- No... dalej – ponaglił ją chłopak.
- Tak więc...
Jednak nie dane jej było dokończyć, bo ex mistrz Eliksirów wtrącił się.
- Twoja mama i ja bierzemy ślub.
- Co?! – krzyknął zdumiony i całkowicie zaszokowany Harry.
Cisza jaka po tym zapadła, była nie do zniesienia. Lily ledwo się trzymała na nogach z nadmiaru emocji, a Severus zaczął żałować, że to powiedział. Tą przerażającą w swojej ciszy chwilę, przerwał śmiech chłopca:
- Ale heca!
- Co?! – krzyknęli zdumieni.
- Mówię, że to jest jak sen. Moja mama żeni się z moim opiekunem i jednakowo nauczycielem w Hogwarcie – powiedział po czym znowu wybuchnął śmiechem.
- To nie jest śmieszne Harry – skarciła go Lily.
I jej zaczęła się udzielać wesołość syna. Nie dlatego, że uważała sytuację za zabawną, ale dlatego, że poczuła ulgę. Ulgę na wieść, że Harry nie zareagował protestami i krzykami. Wręcz przeciwnie, uznał tę wiadomość jako śmieszną, a nie tragiczną. Jednak jak zareaguje na wieść, że Severus jest jego biologicznym ojcem i że będzie miał brata albo siostrę? Spojrzała spod rzęs na stojącego koło niej mężczyznę. Zauważyła, że ciepło się uśmiecha do dziecka, a ono odwzajemnia jego uśmiech. Bała się chwili, w której uśmiech syna zamieni się w grymas niedowierzania, kiedy dowie się prawdy.
- Jest jeszcze coś – powiedziała niepewnie – W sumie to jeszcze dwie wiadomości.
Poczuła, że Severus poruszył się niespokojnie. A więc i on jest zdenerwowany. A to ciekawe.
- Może zacznę od tego, że spodziewam się dziecka – wyksztusiła jednym tchem.
- Łał! A to dopiero! – Harry znowu wybuchł śmiechem – Zawsze chciałem mieć rodzeństwo!
Podbiegł do Lily i wtulił się w jej ramiona. Takiej reakcji się nie spodziewała. Czy Harry myśli, że to są jakieś żarty? Jeżeli tak, to szybko musi go wyprowadzić z błędu.
- Harry, kotku. To nie są żarty. Ja naprawdę wychodzę za Severusa i spodziewam się jego dziecka.
- Przecież wiem – powiedział chłopak, odsunął się od Lily i zrobił buntowniczą minę – Ale jest jeden warunek.
- Tak? – spytała zaniepokojona.
- Czy moi przyjaciele Andreas i Hermiona mogą przyjechać do mnie na wakacje? – spytał błagalnym tonem, ale w jego oczach paliły się chochlijskie iskierki.
O nie! Znowu! Lily zaczęła się śmiać. Śmiała się i śmiała, aż w końcu zdała sobie sprawę, że jej syn i Severus patrzą na nią jak na wariatkę.
- No i co znowu jest w tym dziwnego? – spytał Harry.
- Po prostu nie mogę się pozbyć wrażenia, że pomimo wszystko tak naprawdę cię nie znam.
- Jak to nie! A kto mnie urodził, wychowywał?
- Nie to miałam na myśli.
- Więc co? – dotychczas przysłuchujący się w milczeniu Severus odezwał się.
- Po prostu spodziewałam się każdego innego warunku, ale nie takiego.
- Ach ci dorośli... – znowu mruknął Harry.
Lily zebrała się w sobie i z nieszczęściem pomyślała, że będzie musiała przerwać ten wesoły nastrój.
- Tak jak mówiłam jest jeszcze jedna...
- Twoja mama chce powiedzieć, że ślub odbędzie się za trzy dni i że wybieramy się na miesiąc miodowy do domu. Wrócimy na stanowiska nauczycieli w przyszłym roku.
Lily patrzyła na Severusa w osłupieniu. Co też on gada? Przecież teraz nadszedł moment, aby powiedzieć Harry’emu kto jest jego biologicznym ojcem. Przecież teraz miały rozpocząć się krzyki, niedowierzania, i oskarżenia... Słodki Jezu!
Severus kątem oka dostrzegł zdumioną minę Lily i czym prędzej powiedział do dziecka z uśmiechem:
- To już wszystko Harry – ściszył głos, nachylił się do niego i dodał – Mógłbyś zostawić mnie z twoją mamą sam na sam – mrugnął znacząco.
Chłopak uśmiechnął się ze zrozumieniem, a potem popatrzył na matkę.
- Jeżeli to już wszystko to się zmywam, mam jeszcze lekcje do odrobienia – po czym jeszcze raz przytulił się do kobiety.
- A pan niech dba o moją mamę – powiedział do Severusa poważnym tonem, ale jego oczy podejrzanie się świeciły.
Severus na początku był oszołomiony, ale po chwili po jego ciele rozlało się rozkoszne ciepło, które pochodziło prosto z serca. Bo oto ten stojący przed nim chłopiec tak jakby nigdy nic rzucił mu się w ramiona. Cóż to za radość ogarnęła mężczyznę.
Na początku nie wiedział dlaczego przerwał Lily i powiedział szybko pierwsze słowa, które nasunęły mu się na język. Teraz przekonał się, że nie dopuścił, by dziecko znało prawdę, ponieważ już na początku rozmowy dostrzegł w jego oczach sympatię i zaufanie. Severus nie chciał stracić tego co osiągnął. Miał nadzieję, że z czasem zdobędzie też i miłość chłopca. A wtedy delikatnie powie mu, kim jest.
Kiedy Harry był już przy drzwiach, Lily powiedziała:
- Harry, nie mogę spełnić twojego warunku.
- Dlaczego?
- W domu będzie małe dziecko i oczekuję, że mi trochę pomożesz.
- Okej – powiedział, maskując rozczarowanie – ale pod jednym warunkiem.
- Jakim znowu?
- Nie będziesz mi kazała przewijać...
- Nie będę, obiecuję.
- No to pa!
Kiedy dorośli zostali sami, Lily zwróciła się oburzona do Severusa:
- Co cię napadło? Już miałam powiedzieć mu prawdę, a ty wszystko popsułeś. Idiota! – syknęła mu w twarz.
- Spokojnie. Wcale nie chcę, abyś wyjawiła dziecku prawdę.
- Co?!
- To co słyszałaś – odpowiedział poważnie.
- Ty draniu! – krzyknęła Lily i zaczęła okładać pięściami pierś mężczyzny – To ja prawie mdleje z emocji! Jąkam się! A ty cholerna świnio tak po prostu wycofałeś się! W ostatniej chwili!
Severus stał w miejscu i patrzył na rozwścieczoną Lily, choć miał niejasne przeczucie, że naprzeciwko niego stoi rozsierdzona kocica. Miast okazać strach, zaczął się śmiać, co oczywiście jeszcze bardziej wściekło kobietę. Do tej pory okładające go z całej siły piąstki, których prawie nie czuł, wycofały się.
Lily wiele nie myśląc zamachnęła nogą i z całej siły kopnęła Severusa. Ten jęknął i złapał się za krocze.
Że też tam musiała trafić, do diabła! – pomyślał ściskając się w spazmach bólu. Kiedy mógł już złapać oddech, wyprostował się i popatrzył na przyglądającą mu się triumfalnie Lily.
Bardzo chciał się na nią złościć, ale nie potrafił. W końcu miała rację, czyż nie? Na pewno musiały ją wiele kosztować te wyznania, a co dopiero, gdy ryzykowała utratę syna. Spojrzał na nią figlarnie.
- Nie złość się złotko. Jak za każdym razem będziesz mnie trafiać w krocze, to nie będę w stanie wypełnić małżeńskiego obowiązku w noc poślubną – zakończył żałośnie.
Natomiast Lily popatrzyła na niego z pogardą.
- Nawet o tym nie myśl. Nie będzie żadnej nocy poślubnej – warknęła.
- Nie? – spytał zdumiony. Takiej odpowiedzi się nie spodziewał, więc nic dziwnego, że osłupiał.
- Nie. Nie, nie i jeszcze raz nie. To będzie małżeństwo czysto formalne.
- Żartujesz? – zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie, więc Lily powiedziała sucho:
- Nie żartuję. I koniec kropka – to powiedziawszy wyszła z gabinetu, zostawiając Severusa w stanie kompletnego oszołomienia.

***
Późną nocą leżąc, Severus zastanawiał się czy jego przyszła żona również nie może spać. Dużo myślał o tej abstynencji od uprawiania miłości, którą narzuciła mu Lily. Mimo, że bardzo go zaskoczyła, był pewny, że te jej głupie postanowienie dotyczące ich czysto formalnego małżeństwa, zmięknie pod wpływem jego umiejętności w sztuce uwodzenia. Znał jej słabe punkty. Wystarczy, że ją dotknie, a od razu Lily zareaguje. Zresztą on też. Severus pomyślał, że jego kociczka dobrze wiedziała, że odmawiając mu, naraża się. I tak się właśnie stało, bowiem Severus wcale nie chciał zrezygnować z rozkoszy małżeńskiego łoża. Wręcz przeciwnie. I dlatego miał zamiar uwieść swoją żonę. Przecież nic nie wspominała o tym, że ma się trzymać od niej z daleka. Uśmiechając się, Severus zapadł w głęboki i spokojny sen.

***

Tymczasem Lily przewracała się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Zastanawiała się dlaczego powiedziała Severusowi, że nie będzie z nim sypiać. Dlaczego to powiedziała? Przecież chciała tego w takim samym stopniu jak on. Więc dlaczego?
To było bardziej skomplikowane niż myślała. Przecież nie tak miało być. Wszystko przez dyrektora. Gdyby nie on, nie pracowałaby tutaj, Severus nie dowiedziałby się prawdy, nie byłaby w ciąży, aż w końcu na pewno nie musiałaby wychodzić za byłego męża, którego pragnęła i kochała. Żyłaby sobie w spokoju i każdego dnia miałaby normalne, zwyczajne zajęcia. Oglądanie telewizji, zakupy, rozrywka itp. Lecz w głębi duszy tak naprawdę nie chciała tej normalności. Pragnęła przygody. I teraz ją ma. Doigrała się. Mówiąc Severusowi o separacji względem spraw łóżkowych wiedziała, że jeżeli mąż będzie chciał się z nią przespać zmusi ją. Nie fizycznie. Lecz psychicznie. Samymi choćby pocałunkami, czy słowami. Ulegnie mu całkowicie. Przy nim traci głowę, serca zaczyna jej szybciej bić, a w żyłach wrze jej krew. Nic nie mogła na to poradzić.
Chociaż nie. Już wiedziała co zrobi. Po prostu się od niego odizoluje. Nie da mu najmniejszych szans.
W końcu znalazłszy wygodną pozycję, zapadła w sen.
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #112725 · Odpowiedzi: 60 · Wyświetleń: 69814

Nivery Napisane: 14.01.2004 17:45


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


Rozdział 14.

Harry Potter siedział przy kominku w pokoju wspólnym Ślizgonów i wpatrywał się w płomienie tańczące na palenisku. W ogóle nie słuchał wesołego szczebiotu kolegi, który od ponad półgodziny próbuje nawiązać z nim rozmowę i nie zwraca uwagi na jego nieobecność. Bo Harry był nieobecny. Nie tyle ciałem co duchem. Myślał. Coś go bardzo niepokoiło. Czuł, że będą kłopoty, ale jego problem tkwił w tym, że nie wiedział jakie te kłopoty mają być. Przecież dobrze się uczył, miał same najlepsze oceny, prócz kilku wypadów w nocy z kolegami, nie złamał żadnego regulaminu szkolnego. A może nauczyciele dowiedzieli się, że te nocne eskapady wcale nie miały nic wspólnego lekcjami? Nie, to niemożliwie. Byli za bardzo ostrożni, by dać się złapać nauczycielowi. Już on o to zadbał. Nie chciał bowiem, by mama była z niego niezadowolona.
Odkąd przyjechał do Hogwartu wszystko toczyło się wspaniale. Był najlepszy w klasie, wszyscy go lubili – nawet gryfoni, ku ogólnemu zdziwieniu Ślizgonów – ale jedna rzecz zaczęła go niepokoić. Od trzech miesięcy jego mama dziwnie się zachowywała. Martwił się o nią. Pod jej oczami wyraźnie odznaczały się cienie, świadczące o zmęczeniu i braku snu, chodziła spięta, mdlała na lekcjach – czego dowiedział się od kolegów i czego sam był świadkiem – i co zdziwiło go najbardziej, bardzo, ale to bardzo dużo jadła. Było to dziwne, ponieważ zawsze dbała o figurę i nigdy nie jadła więcej niż by pomieściła. A teraz zauważył, że opycha się jakby nie jadła od lat. Wyraźnie widział, że było coś nie w porządku, ale kiedy poszedł do niej i spytał się o jej zdrowie powiedziała:
- Och! To nic takiego kochanie. Naprawdę. Wszystkiemu winne jest zmęczenie. Zacznę więcej sypiać i od razu mi się polepszy. Zobaczysz.
Ale nie polepszyło się. Wręcz przeciwnie. I za każdym razem kiedy pytał się o jej samopoczucie, odpowiadała to samo. Czyli, że wszystko to wina przemęczenia.
Po piętnastu minutach Ślizgon poddał się i zostawił Harry’ego swoim rozmyślaniom. Ten cały czas patrzył na kominek, nawet nie zauważając, że został sam. Pogrążył się w rozmyślaniach tak głęboko, że dopiero po kilku chwilach zorientował się, że w kminku widnieje unosząca się głowa dyrektora Hogwartu.
- Harry?
- Słucham? – spytał nieco zaskoczony tym zjawiskiem chłopak. W końcu takie rzeczy nie są na porządku dziennym, jeżeli jest się przyzwyczajonym do zupełnej, mugolskiej normalności.
- Chciałbym, abyś wszedł do mojego gabinetu – widząc, że chłopak wstaje i kieruje się w stronę wyjścia z pokoju wspólnego dodał – Harry?
- Tak? – zatrzymał się.
- Przez kominek chłopcze.
Widząc, że młody Potter, a raczej Snape, unosi w niemym pytaniu brwi, z zadowoleniem stwierdził, że Severus w jego sytuacji zrobiłby zupełnie to samo.
- Chodzi mi o to, że nie musisz wspinać się po piętrach żeby dotrzeć do mojego gabinetu. Wejdź po prostu w kominek.
- Tu jest ogień – zaoponował Harry, ale wiedział, że może zaufać dyrektorowi i posłusznie wszedł w płomienie.
Uczucie było bardzo dziwne i spodobało mu się. Ogień nie parzył go. Był ni to gorący ni to zimny. Taki... inny.
W gabinecie zauważył dwie osoby. Mamę i opiekuna domu. Co miał sobie pomyśleć? Tylko jedno. KŁOPOTY.
Stanął naprzeciw nim, skrzyżował ręce na piersi, rozstawił szeroko nogi i spytał:
- No dobra. To, że jesteście tutaj obydwoje, znaczy dla mnie jedno. Kłopoty przez duże K. Tak więc pytam was. Co ja znowu przeskrobałem? – spojrzał na Lily poważnie i oznajmił – Nie podpaliłem zamku, nie wysadziłem toalety w powietrze, nie zrobiłem żadnego psikusa nauczycielom, nie podglądałem dziewczyn, nie dostałem żadnego szlabanu ani złej oceny, nie... brakuje mi argumentów – mruknął posępnie.
Severus nie mógł się powstrzymać. Chłopak przybrał taką postawę, jaką on przybierał kiedy chciał z czegoś wybrnąć, i jeszcze ten poważny ton... nie mógł się powstrzymać. Niemal ryknął wesołym i szczerym śmiechem. Po chwili zorientował się, że zawtórowała mu Lily i Dumbledore.
Harry popatrzył na nich oburzony i mruknął:
- Ach ci dorośli... – co nie uszło uwagi słuchaczom, którzy zareagowali na to jeszcze bardziej głośnym śmiechem.
P niecałych dziesięciu minutach, kiedy wszyscy już zaczęli nad sobą panować i kiedy osoby przebywające w gabinecie prócz Harry’ego przypomniały sobie co mają dziecku do przekazania zapadła grobowa cisza.
- No więc? – spytał chłopak.
- No to ja sobie pójdę. Mam ważną sprawę do Minervy. Trzymajcie się – pożegnał się Dumbledore i wyszedł zostawiając ich samym sobie.
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #112116 · Odpowiedzi: 60 · Wyświetleń: 69814

Nivery Napisane: 09.01.2004 14:24


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


Rozdział 13

Następnego dnia Lily dostała list od Dumbledora, w którym pisze, że razem z Severusem mają stawić się u niego w gabinecie o siódmej.
Poranek był bardzo ciężki. Obudziły ją mdłości, które jak na złość raz po raz nabierały na sile. Biedny Severus krzątał się wczoraj koło niej przez cały wieczór i znaczną część nocy, a dzisiaj wyczerpany ledwo stał na nogach. Kiedy konwulsje przeszły, ubrała się i poszła na lekcję. Nie chciała ściągać na siebie zbytniej uwagi, ale kiedy na piątej lekcji zwymiotowała przy biurku, wszyscy zaczęli krzyczeć i piszczeć, a nawet niektórzy pobiegli do pani Pomfrey. Pielęgniarka mimo jej protestów zaprowadziła ją do Skrzydła Szpitalnego, gdzie po kilkunastu minutach stwierdziła:
- Jest pani w ciąży.
- To akurat wiem. Nie mogłaby pani dać mi coś na te mdłości?
- Hmm... tak, ale czy mogę wiedzieć kto jest tatusiem? Mam pewne przypuszczenia, ale nie jestem do końca pewna.
- Jak sądzę pani przypuszczenia są prawdziwe.
- Naprawdę? – spytała zdziwiona – Ja... no... ja nie mam nic przeciwko takim związkom, ale on jest... jest...
- No jaki jest?
- Profesor Flitfick (nie wiem jak się pisze) jest... karłem.
- Co?! – Wykrzyknęła przerażona Lily.
Ona i nauczyciel od zaklęć?! Popatrzyła z niedowierzaniem na zaczerwienioną po korzonki włosów pielęgniarkę.
- No wie pani... jest mały. Nie wyobrażam sobie jak wy... no... wie pani.
- Słodki Jezu! Co też pani do głowy przychodzi?!
- Niech się pani nie obraża. Nie mogę powiedzieć, że nie chciałabym... to znaczy...
- Stop! Niech pani przestanie paplać. Profesor F. wcale nie jest ojcem mojego dziecka.
- O! Ale powiedziała pani...
- Tak, ale myślałam, że chodzi o kogoś innego.
- Bardzo przepraszam za to natręctwo, ale wie pani... ja zakochałam się w profesorze F. – ściszyła głos niemal do szeptu.
- Spokojnie, i niech mi pani mówi po imieniu.
- Dobrze... Lily, ale nie powie pani nikomu o moich uczuciach?
- Nie, nie powiem. A teraz mogłabyś mi dać Poppy ten lek na mdłości?
- Tak tak, oczywiście.
Lily miała już wszystkiego serdecznie dosyć. Nie dość, że musi się ożenić z Severusem – po raz drugi – to jeszcze będzie musiała powiedzieć synowi o tym, że jego biologicznym ojcem jest jego opiekun domu, a na domiar złego szkolna pielęgniarka myślała, iż ojcem jej dziecka jest prof. F.!!! To już szczyt wszystkiego. Gdyby tylko miała jakąś okazję zabrałaby syna i wyjechałaby z nim gdziekolwiek, byle jak najdalej od tych wszystkich kłamstw i niedomówień.
Idąc ciemnym korytarzem do kwater Severusa zastanawiała się nad powodem, dla którego dyrektor wezwał ich do siebie. Na pewno chodzi o nasz ślub, pomyślała.
Otworzyła drzwi sypialni.
- Severus!
Odpowiedziała jej cisza.
- Pewnie jesteś już u dyrektora – mruknęła pod nosem i skierowała się do gabinetu Dumbledore.

***

W gabinecie rozległo się pukanie. Dotychczas chodzący w kółko Severus zajął miejsce na fotelu naprzeciwko dyrektora i popatrzył na niego wyczekująco.
- Proszę – powiedział Dumbledore patrząc uważnie na kobietę, która mocowała się przez chwilę z wielkimi drzwiami.
- Przepraszam za spóźnienie dyrektorze, ale zaszłam po Severusa i jak się okazało nie było go.
- Severus był tu już wcześniej. Usiądź – poważny głos Albusa zaniepokoił ją trochę.
Kiedy zajęła miejsce obok mężczyzny zapytał:
- Mam zacząć od tej dobrej wiadomości, czy raczej od złej?
- Wolę dobrą. Jak na razie nachodziły mnie same złe.
- Wliczasz w to ciążę? – spytał Severus.
- Proszę mówić – powiedziała do dyrektora nie zwracając uwagi na pytanie.
- A więc droga Lily. Dobrą wiadomością jest to, że znalazłem na wasze stanowiska nauczycieli i będziecie mogli po ślubie zamieszkać w Snape Hause.
- Co?! – krzyknęła zdumiona kobieta i w tej samej chwili Severus zaczął klaskać.
Uśmiechnął się do niej triumfalnie i rzekł:
- Albus chce ci zaoszczędzić zdrowia. Jesteś przy nadziei i musisz dużo odpoczywać.
- A ty to niby po co?
- Na pewno młode małżeństwo chciałoby spędzić ze sobą kilka miesięcy, prawda Severusie?
- Nie!
- Tak!
Padły na raz dwie odpowiedzi.
- Spokojnie, spokojnie. Już wszystko ustalone. Wrócicie do pracy dopiero w przyszłym roku – zadecydował Dumbledore patrząc na nich poważnie, choć iskierki tańczące w jego oczach mówiły, że jest rozbawiony zaistniałą sytuacją.
- Ale mówiłeś Albusie, że nie możesz znaleźć żadnego nauczyciela na stanowisko OPCM.
- Już się znalazło – uciął krótko – Widzę, że ta wiadomość nie bardzo ci się spodobała.
- Wolę nie znać tej złej – mruknęła.
- Tak tak, ale na prośbę Severusa muszę ci ją przekazać.
- Proszę.
- Otóż Severus prosił mnie...
- Do rzeczy.
- Dobrze. Tak więc Severus...
- Panie dyrektorze – powiedziała zirytowana – proszę przejść do meritum sprawy.
- Teraz, a raczej zaraz musisz powiedzieć Harry’emu prawdę, ponieważ Severus chce, aby ślub odbył się za trzy dni.
Lily sapnęła. Zamknęła na chwilę oczy, a potem znów je otworzyła. Tak czy siak w końcu musiała to zrobić, ale żeby tak od razu za trzy dni? Nie miała teraz sił, ani ochoty protestować, więc skinęła tylko głową.
Dobrze. Niech Harry tu przyjdzie.
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #110860 · Odpowiedzi: 60 · Wyświetleń: 69814

Nivery Napisane: 06.01.2004 20:09


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


Ale nie najlepsze tongue.gif
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #110272 · Odpowiedzi: 60 · Wyświetleń: 69814

Nivery Napisane: 06.01.2004 19:31


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


Ja świetną pisarką?! laugh.gif Przestań Szinga. Mój styl jest okropny, a ty tu coś

QUOTE
Oh... Nivery ty jesteś najlepszą pisarką ficków jaką znam... to było świetne!!!


Chcesz przeczytać ficki jeszcze lepszych? To przeczytaj Trylogię "Szczęśliwe dni..." lub opowiadania Naji Snake
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #110246 · Odpowiedzi: 60 · Wyświetleń: 69814

Nivery Napisane: 06.01.2004 16:52


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


tongue.gif Sorki, ale zawsze mam z tym problem
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #110182 · Odpowiedzi: 60 · Wyświetleń: 69814

Nivery Napisane: 06.01.2004 16:34


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


Rozdział 12

Powoli otworzyła oczy. Bolała ją głowa, a żołądek buntował się. W pomieszczeniu w którym się znalazła było ciemno. Widziała zarys postaci, wstającej i podchodzącej do niej. Ktoś podsunął jej do ust szklankę wody. Napiła się i jej żołądek zażądał natychmiastowego wypróżnienia. Chciała się podnieść, by iść do łazienki, ale gdy tylko uniosła głowę zamroczył ją ból.
- Spokojnie – ktoś szepnął. Przez pulsowanie w głowie zdołała jednak rozpoznać głos Severusa.
- Zaraz zwymiotuję – wysapała próbując powstrzymać żółć ciskającą jej się do gardła.
- Poczekaj chwilę, zaraz przyjdę.
Chwila przez którą nie było przy niej mężczyzny wydawała się wiecznością. Kiedy wreszcie pojawił się przy niej z wiaderkiem, nachyliła się i dała nurka głową w wiadro. Gdy po kilku minutach wreszcie uniosła głowę, zobaczyła klęczącego przy niej Severusa, który patrzył na nią z niepokojem. Czując się o wiele lepiej zapytała:
- Co ja tu robię? – zauważyła, że znajdują się w lochu, w kwaterze Severusa, a ona sama leży w jego łóżku.
- Leżysz – padła odpowiedź.
- To wiem, ale dlaczego leżę w twojej kwaterze i w twoim łóżku? – była coraz bardziej zirytowana.
- A jak myślisz? – odpowiedział pytaniem na pytanie Severus.
Lily jeszcze bardziej zirytował fakt, że jest rozbawiony. Popatrzyła mu w oczy i dostrzegła nie tylko wesołość..., ale i troskę. Zmusiła swój umysł do większego wysiłku i zaczęła sobie wszystko przypominać. Jej kwatera... gabinet dyrektora... mężczyzna i kominek... ciemność. O Boże! Czy on wie? Miała nadzieję, że Dumbledore nie powiedział mu o dziecku i ślubie tylko zostawił to jej. Widać nadzieja matką głupich, bowiem z oczu Severusa zniknęła troska i niepokój, a pojawił się gniew.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? – spytał wzburzonym głosem.
Lily postanowiła, że zachowa się tak jakby o niczym nie wiedziała.
- O czym? – spytała niewinnie.
Severus sapnął, złapał ją za ramiona i zaczął trząś.
- Nie udawaj głupiej. Dobrze wiesz o czym mówię. O dziecku. Naszym dziecku – zaakcentował – Dumbledore mi wszystko powiedział i żadne twoje wykręty tu nie pomogą. Słyszysz? – zaczął nią trząś gwałtowniej – Weźmiemy ślub. Z własnej woli lub nie, ale poślubisz mnie...
Lily jęknęła gdyż znowu poczuła, że zbiera jej się na mdłości. Nie zwracając sobie zbytnio uwagi na teraz już wrzeszczącego coś do niej Severusa, nachyliła się, a jej ciałem wstrząsnęły konwulsje.
Mężczyzna zaklął gdy uświadomił sobie, że jego była i tym samym przyszła małżonka wymiotuje mu prosto na szatę. Po kilku minutach zaczął żałować, że odstawił wiadro na bok.
Wyczerpana Lily uniosła się nieco i popatrzyła na miejsce gdzie wymiotowała. Tak się jakoś niefortunnie złożyło, że szata Severusa była cała ubrudzona.
- Do diabła! – osobnik płci męskiej wydał z siebie żałosny jęk i popatrzył wściekle na kobietę.
- Nie patrz tak na mnie. To nie moja wina. Mogłeś mną tak nie trząść – powiedziała i zaczęła ciężko oddychać – Jeżeli nie chcesz kolejnej porcji to podaj mi wiaderko.
Przerażony nie na żarty Severus szybko spełnił jej polecenie.

***

Po godzinie trzydziestu minutach, oraz dwóch pełnych wiaderkach, kiedy Severus już przebrany siedział koło łóżka, na którym leżała, Lily wykorzystując poczucie winy i troskę mężczyzny zaczęła mu komenderować.
- Mam ochotę na lody truskawkowe z ogórkami kiszonymi – powiedziała przybierając minę, która świadczyła o jej chorobie.
- Tak, tak... daj mi chwilkę – powiedział pospiesznie zbolały Severus i wyszedł z kwatery.
Na początku Lily chciała zrobić mu na złość, ale z czasem uświadomiła sobie, że naprawdę ma ochotę na ten dziwny posiłek. Jak przyjdzie Severus będzie musiała mu powiedzieć, że chce coli, takiej mugolskiej. A! Ma ochotę jeszcze na dużą zapiekankę z serem, szynką i pomidorami, mniam... mniam, a może Hod – Doga? Jeszcze się zastanowi.

***

O północy wykończony do cna możliwości Severus patrzył na śpiącą kobietę. Musiał z nią porozmawiać. O ślubie. Ich ślubie. Przysiadł na brzegu łóżka i w ostatniej chwili opanował się i zamiast nią potrząsnąć nachylił się do jej ucha i szepnął:
- Lily kochanie, obudź się – widząc, że to nic nie pomaga, bowiem kobieta mruknęła coś, czego nie był w stanie zrozumieć i przewróciła się na drugi bok.
Severus westchnął przeciągle i złożył na ustach Lily przeciągły, namiętny pocałunek. Widać podziałało, bo krzyknęła przestraszona i uderzając go głową w brodę usiadła jak parzona.
- Auu! – stęknął rozcierając sobie podbródek – Za co?
- Co ty u diabła wyprawiasz?!
- Muszę z tobą porozmawiać, a żeby to zrobić musisz być świadoma tego co mówię.
- To nie mogłeś mnie obudzić słowami?
- Próbowałem, ale tylko się przewróciłaś na drugi bok.
- To potrząsnąć?
- O nie! Ostatnim razem jak tobą potrząsnąłem źle na tym wyszłem.
- Nie dramatyzuj.
- Przejdźmy do rzeczy.
- Niech będzie.
- Musisz powiedzieć wszystko Harry’emu.
- Okay.
- Co?! – krzyknął zdumiony Severus. Spodziewał się protestów, błagań, ale nie zgody!
- To co słyszysz. Zgadzam się, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Najpierw muszę poczuć się lepiej, a dobrze zrobiłaby mi duża kanapka z...

  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #110175 · Odpowiedzi: 60 · Wyświetleń: 69814

Nivery Napisane: 04.01.2004 15:36


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


Rozdział 4

- Ty... ty... ty...
- Tak Severusie?
- Ty...
- Zacinasz się.
- Ty stara wiedźmo!
- Wypraszam sobie. Jeżeli ja jestem wiedźmą to ty wiedźminem i do tego nieudolnym. Miecza nie masz.
- Ty nie śpisz!
- A myślisz, że przy takim krzyku ktoś mógłby spać?
- I mi nie pomogłaś?! – Severus poczuł się jak mały skrzywdzony chłopiec, któremu zabrano ulubionego lizaka.
- Po co? Przecież doskonale sobie radziłeś.
- Wcale nie! Wyglądam jak zmokły nietoperz!
- Czyli tak jak zwykle – odparła ziewając.
Tego było już za wiele. Jakim prawem ta stara purchawa śmie tak o nim mówić? Ciekawe jak ona by wyglądała gdyby samodzielnie miała zająć się tym małym potworem. Jak ona śmie go obrażać? No, ale czego on mógł się spodziewać po Gryfonce? Przecież wiadomo, że te czerwono – złote paskudy nie mają szacunku dla nikogo. Ono potrafią tylko obrażać, żeby chociaż w tym mieli jakąś praktykę, ale nawet tego nie! Bo przecież nie od dziś wiadomo, że najlepsze obelgi rodzą się w Slytherinie. Ślizgon jako jedyny okaz prawdziwego czarodzieja potrafi ubliżyć w taki sposób, by inni nie mogli się odgryźć. A jeżeli już próbowali to Ślizgon wygrywał zawsze.
- Może i jestem mokrym nietoperzem, ale przynajmniej nie jestem kiepskim czarodziejem Minervo.
- A więc to niby ja jestem kiepską czarownicą, Severusie?
- Ja tego nie powiedziałem – to rzekłszy Lokalny Mistrz Eliksirów, wziął swoje rzeczy i udał się do łazienki zostawiając oniemiałą McGonagall.

***

O godzinie czwartej po południu, gdy szkolna biblioteka powoli zapełniała się uczniami, dotychczas zajmujący stolik w głębi czytelni zaczął zbierać swoje manatki. Nie chciał spotkać żadnego ucznia, a zwłaszcza sławną trójeczkę – Pottera, Weasleya i Granger. Ci dwaj idioci pod przewodnictwem tej dziewuchy ze stogiem siana na głowie byli ostatnimi ludźmi, których pragnął teraz spotkać. Kierując się do wyjścia skinął na pożegnanie pani Pince i skierował swe kroki do kwatery.
W pokoju, który dzielił ze starą flądrą nie zastał nikogo. No prawie. Na ich wspólnym łóżku po obu jego stronach leżały poduszki, a pośrodku nich piekielne nasienie, które nie spało tylko wpatrywało się w niego tymi dużymi czarnymi oczętami. Severus zdusił jęk, bowiem wiedział co go czeka. Będzie musiał uśpić dzieciaka. A on w tej chwili pragnął tylko jednego. Spać. Ta... McGonagall nawet nie trudziła się z uśpieniem bachora, lecz usadowiła go po środku łoża i zostawiła na pastwę losu! Przecież biedactwo mogło spaść i się połamać. No i co z tego, że zabezpieczyła go poduszkami. Severusek miał dziesięć miesięcy i raczkował. Wystarczyło, aby dostał się na drugą stronę łóżka i... Boże! Ta stara jędza nie ma zielonego pojęcia o opiekowaniu się dziećmi. Gdyby je miała nie postąpiłaby tak głupio.
Severus stłumił w sobie gniew i podszedł do łóżka. Z wielką czułością posadził sobie na kolanach dziecko i przyjrzał mu się uważnie. Niewątpliwie oczy odziedziczył po Snape’ach – czarne niczym otchłań. Włosy raczej też - kruczoczarne. Rysy twarzy niewątpliwie ma po ojcu, bo są niezwykle delikatne.
Severus położył się na łóżku i przyciągnął do siebie małego. Ku jego zdziwieniu dziecko przytuliło się do niego ufnie i z uczuciem ośliniło jego dopiero, co wypraną szatę.
Mężczyzna z dziwną miną popatrzył na malucha. Czuł, że w jego sercu rodzi się dziwne, nie znane mu dotąd uczucie. Przywiązanie, czułość i coś jeszcze... i wcale mu się to nie podobało. Znaczy się, wcale nie podobało mu się to, że zaczyna mu bardzo podobać... Cholera.
Dziecko zaczęło cicho marudzić, co oznaczało, że jest śpiący. Z tego co Severus wiedział na temat dzieci, a wiedział niewiele, najlepsza na sen była kołysanka. Tylko, kto ma ją zaśpiewać? Jedyną dorosłą osobą, która w tej chwili mogła to zrobić był on – Severus Snape. Problem w tym, że on nie śpiewał!!!
Nigdy tego nie robił!
No, ale nigdy nie mów nigdy...
Z jego gardła wydobył się dźwięk, który przynajmniej w jego mniemaniu miał przypominać pierwsze słowa dziecięcej kołysanki, która w jego wykonaniu brzmiała tak:

Śpij cholero,
Snapie oczka szybko zmruż,
Nie cię ukołysze trup,
Aż po grób...
( Tak przynajmniej śpiewała jego mamusia na lokalnych zebraniach Śmiecio... znaczy się Śmierciożercó.)

Pieśń ta miała jeszcze wiele innych zwrotek (ok. 256 – już mniej cenzuralnych), ale kiedy Minerva McGonagall weszła pół godziny później do kwatery, nie zastała tam śpiewającego Severusa Snape’a; lecz śpiącego Severusa Snape’a na śpiącym Severusie Snapie.
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #109505 · Odpowiedzi: 19 · Wyświetleń: 8052

Nivery Napisane: 02.01.2004 15:12


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


Rozdział 11

W gabinecie zaległa przeraźliwa cisza. Za oknami słychać było odgłosy dochodzące z Zakazanego Lasu i zawodzenie wilków, które wyły do księżyca. Nawet dotychczas wiercący się feniks, z zainteresowaniem począł przyglądać się osobom siedzącym nieruchomo na fotelach. Tiara przedziału, która dotychczas w ciszy przysłuchiwała się prowadzonej rozmowie zaczęła się niespokojnie poruszać skrępowana pełną napięcia ciszą.
Dumbledore patrzył się tempo na Lily. Na jego twarzy widniała troska, zamyślenie i radość? Lily poczęła się zastanawiać po co u diabła tu przyszła. Radość? Z czego on się cieszy?
Uniosła brwi w niemym pytaniu, a dyrektor poderwał się z fotela, okrążył biurko, nachylił się nad nią i z uśmiechem na ustach powiedział:
- Będzie ślub.
Lily doznała wstrząsu. Ślub? Jaki ślub? Chyba Albus nie chce powiedzieć, że ona i... ona i Severus... razem...
Albus widząc niepewność kobiety dodał:
- Ty i Severus musicie się pobrać – uciszył spojrzeniem Lily, która miała zamiar protestować i ciągnął – To jedyne wyjście. Chyba, że usuniesz dziecko – spojrzał na nią uważnie – Ale wiem, że tego nie zrobisz. Nie byłabyś zdolna do czegoś takiego. Więc jedynym rozwiązaniem jest wasz ślub.
- Nie! Nie wyjdę za Severusa Snape’a, a on mnie poprze.
- Wątpię. Wiesz jaki skandal wybuchnie? Matka Harry’ego Pottera jest w ciąży. Ojciec nie znany – zacytował wątłym głosem przypominającym głos Ritty Sketer (nie wiem jak się pisze) – Pomyśl jakie będą tego następstwa. Zaczną grzebać w twojej przeszłości Lily. A chyba wiesz co mogą odnaleźć... – spojrzał na nią znacząco – A poza tym, widziałaś nagłówki gazet odkąd zjawiłaś się w Anglii?
Lily pokręciła przecząco głową.
- Otóż w każdej gazecie trąbią, że Harry Potter wraz z matką przyjechali po dziesięciu latach do ojczyzny. Nawet snują domysły na temat, dlaczego wyjechaliście do Francji.
Lily w zadumie patrzyła na dyrektora siadającego na fotelu za biurkiem. Ślub? O Boże! Po co ona tu przychodziła. Mogła tego nie robić. Wpędziła się w niezłą kabałę.
Albus zaczął coś do niej mówić, ale w ogóle go nie słuchała. Jak zareaguje Severus? Czy zrzuci na nią całą winę? Czy wyrazi zgodę na ślub?
Lily wiedziała, że po jej byłym mężu można było się wszystkiego spodziewać. Znała go bardzo dobrze. Pracowali razem dla Voldemorta, a potem byli szpiegami Dumbledora. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Lily dobrze to pamiętała.
Krąg śmierciożerców. Prowadzili ją jacyś ludzie. Miała na głowie worek. Nic nie widziała. Zatrzymano ją. Poczuła, że została sama. Nagle ktoś podszedł, złapał ją za ramię i podwinął rękaw. Wiedziała co teraz nastąpi. Inicjacja. Usłyszała głos Voldemorta.
- Panie i panowie. Dzisiaj w tą piękną noc przyjmiemy w nasze kręgi nowego członka, a raczej członkinie.
Po zebranych przeszedł śmiech. Przejął ją strach. Voldemort kontynuował swą przemowę.
- Wystarczy. Nasza nowa członkini nazywa się Lily. Za chwilę nastąpi inicjacja, a potem pokażemy oblicze naszej owieczki. Zaczynajmy.
Lily do dzisiaj nie wiedziała, dlaczego przystąpiła do Voldemorta. Po bolesnym napiętnowaniu, kiedy zdjęto worek z jej głowy, jej spojrzenie padło na wysokiego mężczyznę, stojącego przed nią. Miał długie do ramion czarne włosy. Czarne jak otchłań oczy. Poznała go. Przecież on chodził do Slytherinu. Był o cztery lata od niej starszy, ale dobrze go pamiętała, bowiem każdy znał małego, chudego, okropnie bladego Severusa Snape’a. Tyle tylko, że w ciągu minionych lat wiele się zmienił. I wtedy właśnie się w nim zakochała.

- Lily? – dobiegł ją zatroskany głos dyrektora – Wszystko w porządku?
- Tak, tak. Zamyśliłam się – powiedziała odzyskując równowagę psychiczną.
- Pewnie mnie nie słuchałaś.
- Nie, przepraszam.
- Nic nie szkodzi. Mówiłem tylko, że po ślubie dam wam do dyspozycji kwaterę, w której hmm... będziecie mogli się czuć nieskrępowani. – na chwilę się nad czymś dumał a potem spytał cicho – Lily, czy on... to znaczy Severus no tego... wiesz. On to zrobił wbrew twojej woli?
Lily oblała się szkarłatnym rumieńcem i przecząco pokręciła głową.
- To dobrze. Czy powiedziałaś mu, że spodziewasz się dziecka?
- Co?! O Boże! Nie!
- Spokojnie. Trzeba mu to powiedzieć. Zaraz go zawołam...
- Nie!
Dumbledore popatrzył na nią ze zdumieniem.
- Usiądź spokojnie. Nie martw się, wszystko będzie w porządku.
Podszedł do kominka, rzucił do środka jakiś proszek i powiedział:
- Severusie, mogę cię prosić na chwilkę?
Z kominka wyłonił się mężczyzna i zaczął otrzepywać się z kurzu. Lily w tej chwili wolała by być gdziekolwiek, byle ni tu. Zaczęło jej się kręcić przed oczami. Zemdlała.
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #108616 · Odpowiedzi: 60 · Wyświetleń: 69814

Nivery Napisane: 01.01.2004 16:26


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


Hmm... no nie wiem. Może dzisiaj, albo jutro. Musimy z Izką wyleczyć kaca.
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #108256 · Odpowiedzi: 19 · Wyświetleń: 8052

Nivery Napisane: 01.01.2004 02:35


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


Poniższy rozdział, został napisany przez kompletnie pijaną Nivery i przez kompletnie pijaną Izkę (*smok*). Dlatego za poniższe błędy, niedociągnięcia, niejasności i wszystko inne co nie jest zgodne z wyobrażeniami naszych czytelniczek i czytelników, uprzejmie nie przepraszamy.
Od dzisiaj wszystkie przyszłe rozdziały będą pisane, przez nienormalną Nivery i kompletnie porąbanego *smoka*.
Miłego czytania!!!

Rozdział 3

Ciepła kołderka otulała doskonale rozwinięte i bardzo umięśnione ciało lokalnego Mistrza Eliksirów.
Miękka podusia przyjmowała jego głowę niczym matka swe ukochane dziecię.
Delikatne różowe obłoczki jak gęsi puch, otulały jego uśpione zmysły. Eteryczne nimfy z niezwykłą czułością pieściły jego zmęczone życiem ciało. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ten niczym nie dający się uciszyć skowyt dobiegający zza cienkiej ścianki. To coś, ten mały potwór, ten iście szatański pomiot, ten przeklęty bachor wył, gdyż tego nie można było nazwać płaczem. Od pół godziny do biednych, nadwrażliwych na najmniejszy odgłos, niezwykle czułych uszu Severusa Snape’a dobiegały te iście diabelskie odgłosy. A ona, ta pokryta owłosionymi naroślami czarownica, zwana przez nielicznych Minervą McGonagall, spała sobie w najlepsze. Dowodziło to niezbicie, że ten stary babsztyl nie jest istotą ludzką. Ona w ogóle nie jest istotą. Każdy inny osobnik już dawno obudziłby się. Przecież do diabła to ona miała zajmować się tym czarcim pomiotem. Ani subtelne poszczypywania, ani delikatne kopnięcia, ani nawet nieudolna próba zepchnięcia z łóżka nie pomogły. Nic nie było w stanie obudzić tej imitacji kobiety. I co w takim wypadku miał zrobić biedny Severus? Musiał wstać i wejść do jaskini zła. Musiał wstać i wejść do pokoju obok, by zobaczyć, co dzieje się z tym czymś.
Wszedł do otchłani piekła i od razu do jego uszu dobiegło głośne ujadanie. Nie zastanawiając się dłużej podszedł do kołyski stojącej w rogu pokoju. Zajrzał do środka i jego spojrzenie padło na czarne, duże oczy, tak bardzo przypominające jego własne. Odchylił kocyk otulający to coś i w jego nozdrza uderzył okropny smród. Odór ten uświadomił mu coś. Coś strasznego. To on będzie musiał zająć się tym, co śmierdzi. Na szczęście, lub nieszczęście, doskonale pamiętał, wczorajszą lekcję czyli sposób w jaki Minerva przewijała tego małego goblina i teraz mógł to zrobić.
Ostrożnie, bojąc się, że żółtawa ciecz pobrudzi mu piżamkę w zielono srebrne wężyki, podniósł młodego Seva i trzymając go jak najdalej od siebie, przebiegł na drugą stronę pokoju. Położył dziecko na specjalnym, według Minervy, stoliku i zaczął miotać się po pomieszczeniu, w poszukiwaniu potrzebnych mu do tej operacji atrybutów.
Kiedy wszystko już stało przed nim, nalał do miedniczki wodę. Nagle do jego nadszarpniętej świadomości dotarło – to przestało się drzeć. Skowyt ustał. Usadowił imitację wanienki koło przyglądającemu mu się uważnie dziecku.
Popatrzył na młodego Seva.
- No dobra – powiedział wskazując na niego palcem – Słuchaj mnie mały. Robię to po raz pierwszy i mam nadzieję, że ostatni. Ja mam cię przewinąć, a ty masz grzecznie poddawać się moim zabiegom. I nie życzę sobie żadnego ujadania, zrozumiano? Bo jak nie to twój dom straci dziesięć...
Severus zamilkł i zrozumiał, że zrobił z siebie idiotę.
Uznając milczenie dziecka za zgodę, przewrócił je na plecy. Severusek zaczął protestować głośną paplaniną i wierzgać nóżkami.
- Spokój! – widząc, że to nic nie pomaga, warknął, tracąc cierpliwość – Uspokój się ty mała gnido, bo użyję siły.
Widać podziałało, bo diabelskie nasienie przestało się wiercić. Severus próbował odpiąć guziczki piżamki dziecka w śliczne malutkie nietoperki, ale te jak na złość ciągle wymykały mu się z palców.
- Piekło i szatani! – gniewnie mruknął i jednym szarpnięciem rozerwał dziecięce śpioszki. Patrząc na strzępy delikatnej tkaniny powiedział oskarżycielskim tonem – To wszystko przez tego babsztyla. Tylko ona mogła zrobić mi coś takiego.
Jego oczom ukazał się pampers w gryfy, wydzielający nieprzyjemny zapach. Uśmiechnął się pod nosem.
- Zawsze wiedziałem, że gryfoni cuchną, a ty to potwierdziłeś.
Przewrócił Severuska z powrotem na plecy i zaczął odpinać tasiemki pampersa. Miał niejasne przeczucie, że jego oczom ukaże się nieprzyjemny, wręcz odstręczający widok. I tak też się stało, bowiem ujrzał rzadką, brązową ciecz. Wykrzywił twarz w wyrazie obrzydzenia, zdjął z dziecka pampersa i wyrzucił go do kosza. Wrócił do niemowlęcia, mocno zaniepokojonego tym, że został sam. Włożył go delikatnie do wanienki i zaczęło się piekło. Zamiast leżeć spokojnie, mały Sevik zaczął kopać i wrzeszczeć w niebogłosy. Najwyraźniej kąpiel mu się spodobała, w ten dziwny sposób wyrażał swoją niczym nie skrępowaną radość.
Natomiast duży Severus reagował zupełnie inaczej. Po pierwsze został obudzony o piątej rano. Po drugie musiał wstać do wrzeszczącego bachora. Po trzecie został opryskany wodą.
Z wahaniem wziął do ręki mydło i z odległości, mniej więcej, na wyciągnięcie ramion zaczął namydlać dzieciaka.
Po około pół godziny, kiedy nie wiadomo kto był bardziej mokry – Severus duży czy Severus mały, kąpiel została zakończona.
Severus Snape, duży Severus Snape wziął do ręki puder dziecięcy i posypał nim małą, mokrą pupcię małego Severusa Snape’a. W chwili gdy ten wredny dzieciak, rozdarł się na całe gardło, lokalny Mistrz Eliksirów, największy bydlak szkoły Magii i Czarodziejstwa – Hogwart, były śmierciożerca (miał na to papiery i śliczny tatuaż na ramieniu) zrozumiał, że popełnił błąd...
O godzinie szóstej zero zero, Severus Snape junior był:
Umyty, suchy, wypudrowany i co najważniejsze ubrany i spał w swojej kołysce.
Natomiast duży Severus Snape był:
Mokry, zziębnięty, zmęczony, wyczerpany psychicznie i fizycznie oraz doprowadzony do granic (morskich i lądowych) możliwości, i na pewno nie spał.
Severus Snape wszedł do swej tymczasowej sypialni.
Severus Snape zobaczył, że Minerva McGonagall czyta sobie w najlepsze jakiś kretyński, durnowaty, na wskroś mugolski romans.
Severusa Snape’a trafił szlag.






  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #108155 · Odpowiedzi: 19 · Wyświetleń: 8052

Nivery Napisane: 31.12.2003 16:02


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


Rozdział 10

Lily popatrzyła na śpiącego mężczyznę, leżącego na łóżku. Wiedziała, że to co stało się przed kilkoma godzinami, nie może się powtórzyć. Uległa mu, a nie powinna. Starała się kontrolować, ale zmiękła pod namiętnymi pocałunkami Severusa. Nic nie mogła na to poradzić. Wyszła, zamykając za sobą cichutko drzwi.
Była noc. Lily wracała do swoich komnat. Owinęła się szatą, a resztę odzienia niosła w ręku. Powinna trzymać się od Severusa z daleka. Tak. To będzie najlepsze wyjście.
Położyła się do łóżka i momentalnie zasnęła.

***

Severus obudził się wyjątkowo wypoczęty. Ziewnął i wyciągną ramiona, by przytulić się do ciepłego ciała kobiety, jednak trafił na puste poduszki. Zaskoczony usiadł. Był sam. Porozrzucane po pokoju rzeczy Lily zniknęły, natomiast na jej poduszce leżała kartka papieru. Podniósł ją i przeczytał.

Severusie.
Doszłam do wniosku, że najlepiej będzie, jeżeli to, co się wczoraj stało, więcej się nie powtórzy. Przysięgam, że będę cię do końca roku unikać. Byłabym wdzięczna, gdybyś ty także tego spróbował.
Lily.


I tyle? Tak po prostu? – pomyślał – Unikać. Ciekawe jak. Mimo, iż ten zamek jest duży to przecież nie sposób unikać się na zebraniach, lub przy posiłkach. Czyżby żałowała tego co się wczoraj stało?
Wściekły ubrał się i pospieszył na lekcje.

***
Trzy miesiące później.

Lily była koszmarnie głodna i zmęczona. Usiadła między McGonagall, a Sprout i zaczęła z zapałem pałaszować kolację. Nie była taka głodna od... od... sama nie wiedziała. Od dwóch miesięcy, była wiecznie zmęczona. Zasypiała na lekcję i musiała poprosić skrzata, by ją rano budził. Widać posada nauczyciela wcale nie jest taka łatwa jak się wydawała. Chodziła blada, miała wory pod oczami i denerwowała się o byle co.
Dyrektor wezwał ją pewnego dnia do gabinetu.
- Witaj Lily. Widzisz, wszyscy się o ciebie martwimy. Czy coś jest nie w porządku?
- Nie, nie Albusie. Wszystko w porządku. Po prostu jestem zmęczona.
- Na pewno? Wyglądasz jakbyś z miesiąc nie spała. Jeżeli posada nauczyciela jest dla ciebie za bardzo męcząca, to mogę znaleźć innego nauczyciela, chociaż wątpię czy takiego znajdę.
- Nic mi nie jest. Naprawdę.
A jednak coś jej było. Nie mogła tego wytłumaczyć, ale coś jej było. Zamiast się polepszać, tylko się pogarszało. Na kilku lekcjach nawet zemdlała, a później zwalała wszystko na zmęczenie i nie chciała iść do pielęgniarki.
Po skończonej kolacji poszła do swoich kwater. Położyła się do łóżka, z zamiarem zaśnięcia, ale coś nie dawało jej spokoju.
Był szósty grudzień. Grudzień. Niedługo dostanie...
- O Boże!
Wszystko ułożyło się w całość. Mdlenia, zmęczenie, głód...
Wstała z łóżka, chwyciła szlafrok. Musiała porozmawiać z Dumbledorem.

***
Pukanie.
- Proszę – powiedział siedzący za biurkiem starzec.
Do pokoju wpadła Lily.
- Witaj L...
- Profesorze! Musi mi pan pomóc.
Dumbledore zauważył, że Lily się trzęsie.
- Usiądź proszę i uspokój się.
Kiedy spełniła jego prośbę i wzięła kilka głębokich wdechów, Albus spytał:
- Co się stało dziecino?
- Mam kłopoty – powiedziała patrząc na niego. Albus uniósł brwi, dając jej znak, że czeka na wyjaśnienia.
Lily wzięła jeszcze kilka głębokich wdechów i załamującym się głosem oznajmiła.
- Jestem w ciąży. Noszę w sobie dziecko Severusa.




  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #108014 · Odpowiedzi: 60 · Wyświetleń: 69814

Nivery Napisane: 29.12.2003 18:38


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


Rozdział 9.

Lily nie mogła wytrzymać napięcia jakie towarzyszyło jej od rana. Była wystraszona i wykończona. Próbowała złapać gdzieś Severusa i błagać go, by nie szedł do Ministerstwa, ale ten jak na złość unikał jej. Nawet drań nie przyszedł na obiad!
Siedziała na łóżku w swojej kwaterze, tępo wpatrując się w niebo za oknem. Cała drżała. Severusa nigdzie nie było. Na pewno jest w Ministerstwie – pomyślała, a w jej oczach zabłysły łzy. – Dlaczego to robisz Severusie? Dlaczego chcesz mi odebrać syna? Jedyną osobę dla której żyję? Z zemsty?
Coś mignęło przed szybą i rozmyślania Lily pierzchły. Ni to zlękniona, ni to zaciekawiona podeszła do okna i otworzyła je. Natychmiast do pokoju wleciała duża czarna sowa. Od razu ją rozpoznała.
- Witaj Anqulecie – powiedziała drżącym ze strachu głosem i wyciągnęła ręce, by odwiązać list od nóżki ptaka.
Usiadła z powrotem na łóżku i drżącymi rękami odwijała papierek. List był od Severusa. Informował ją w nim, że ma czas do końca roku. Jeżeli nie powie Harry’emu prawdy, pójdzie do Ministerstwa. I tyle.
Lily musiała przeczytać kilkakrotnie list, by dotarł do niej jego sens. A więc jest uratowana? Uśmiechnęła się, ale jej uśmiech szybko zgasł, gdy uświadomiła sobie, że spokój będzie miała tylko do końca roku, bowiem później rozpoczną się dopiero kłopoty. Po co u diabła ona tutaj przyjeżdżała? Przecież we Francji było dobrze. Mieszkali w mugolskiej dzielnicy, w mugolskiej rezydencji i obracali się w mugolskiej śmietance. Nie było żadnych poważnych kłopotów. Do diabła! Teraz Lily nie była przestraszona, ona była wściekła.
Zerwała się z łóżka i wyszła z pokoju.

***

Nie mógł tego zrobić. Co się u czorta ze mną dzieje? – pomyślał wychodząc spod prysznica. Owinął sobie ręcznik na biodrach, by zasłaniał te bardziej intymne części jego ciała i zaczął nerwowo przechadzać się po swojej komnacie.
Kiedy czekał na pana jakiegoś tam w Ministerstwie, dużo rozmyślał. Po dwóch godzinach, gdy konferencja się skończyła podjął decyzję i dosłownie uciekł, nie zważając na wołania zdezorientowanej sekretarki. Poszedł do Hogsmade, z zamiarem upicia się, ale rozmyślił się i udał do Hogwartu. Napisał do Lily list. Ciekawe jak zareaguje – pomyślał i uśmiechnął się, bowiem dobrze wiedział jakiej reakcji się spodziewać. Najpierw poczuje ulgę, bo nie poszedł do Ministerstwa, potem zacznie się denerwować, bo do końca roku musi wszystko załatwić, a następnie wpadnie we wściekłość i...
Trzask! Drzwi do komnaty Severusa otworzyły się z hukiem. Do środka wpadła rozsierdzona dzika kotka.
- Severusie Snape. – powiedziała zimno, podeszła do niego i machając przed jego nosem kartką papieru, wysyczała mu prosto w twarz – Co to wszystko ma znaczyć? Szantaż?
Severusa trochę zamurowało. Popatrzył na Lily. Najwyraźniej zapomniała założyć szlafroka, gdyż na sobie miała różową, prawie przezroczystą koszulkę na ramiączkach, mającą głęboki dekolt i sięgającą niewiele za uda.
Pewna część jego ciała zaczęła się buntować. Zdrajca! – pomyślał, nadaremnie próbując spojrzeć Lily w twarz, lecz jego wzrok bezwiednie zsuwał się niżej.
- Nic nie powiesz?! – krzyknęła.
Lily musiała długo wpatrywać się w twarz Severusa, by uświadomić sobie gdzie spoczywa jego wzrok. Poszła za jego spojrzeniem i sapnęła, bowiem głęboki dekolt jej koszuli nocnej obnażał połowę piersi. Pod gorącym spojrzeniem Severusa obserwowała jak jej brodawki twardnieją.
Chciała zakryć się rękami, ale wtedy spostrzegła, że Severus jest prawie nagi. Tylko ręcznik, którym owinął się wokół bioder, był jego okryciem. Popatrzyła na jego obnażony, umięśniony tors i poczuła skurcze żołądka. Jak bardzo pragnęła by jego ramiona ją obejmowały. Zaraz skarciła się w duchu za takie myśli, i właśnie wtedy Severus nachylił się i pocałował ją. Zatopiła się w tym pocałunku.
Była zgubiona. Przestała myśleć. Resztki jej oporu zniknęły i oplotła rękami szyję Severusa. Chciała, chciała się z nim kochać, ale wiedziała, że nie może. Nadludzką siłą otrząsnęła się z transu w jaki wprowadził ją pocałunek Severusa i odepchnęła go od siebie.
- Nigdy więcej tego nierób – wyksztusiła.
Severus spojrzał na nią uważnie, a potem niespodziewanie zapytał zachrypniętym głosem.
- Pragniesz mnie?
Patrzył na nią tak pałającym wzrokiem, że nie mogła mu się oprzeć. Zanim zrozumiała co zrobiła, kiwnęła głową i szepnęła:
- Tak.
- Więc o co chodzi? Dlaczego mnie odtrącasz? Przecież obydwoje tego chcemy. – powiedział i na dowód swoich ostatnich słów odwinął ręcznik z bioder.
O tak. Lily wiedziała. Mimowolnie popatrzyła na części ciała osłonięte ręcznikiem i zaschło jej w ustach, bowiem doskonale widziała dumnie sterczącą siłę pożądania Severusa.
Przestraszona swoją słabością do byłego męża zaczęła się cofać, aż w końcu natrafiła plecami na drzwi. Odwróciła się, by je otworzyć i uciec, ale Severus chwycił ją za ramiona i odwrócił twarzą do siebie.
- Nie mogę Severusie.
- Możesz i zrobisz to – powiedział z mocą i Lily wiedziała, że jest stracona.





  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #107307 · Odpowiedzi: 60 · Wyświetleń: 69814

Nivery Napisane: 29.12.2003 10:04


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


Muszę przyznać, że z tematu można zrobić bardzo śmieszne opowiadanie, ale ja tego nie potrafię. Mogę pisać rzeczowe romanse, i takie tam, ale nie opowiadania humorystyczne. Nawet jeżeli mam fajny pomysł nie... trudno jest mi go wprowadzić na papier. Serio. I to jest cały mój problem. Może jestem za młoda na razie. Nie wiem, ale mam nadzieję, że z czasem z tego wyroznę.
Pozdrawiam! (jak zwykle zresztą tongue.gif )
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #107087 · Odpowiedzi: 19 · Wyświetleń: 8052

Nivery Napisane: 27.12.2003 11:51


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


Zgadzam się z wami co do tych błędów, ale nigdzie nie jest powiedziane, że Severus i Minerva będą razem.
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #106561 · Odpowiedzi: 19 · Wyświetleń: 8052

Nivery Napisane: 25.12.2003 21:44


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


Rozdział 8.

Severus nie wiedział co powiedzieć. No bo jak to wytłumaczyć? To była tylko i wyłącznie jego wina. Dał się ponieść emocjom. Zszedł z Lily, by jej nie przytłaczać swoim ciężarem i położył się obok. Chcąc ją jakoś pocieszyć, wyciągnął rękę, by ją objąć. Zanim zdążył ją dotknąć, wstała, pozbierała swoje porozrzucane rzeczy i zaczęła się ubierać.
- Lily, musimy porozmawiać.
- Nie mamy o czym. – powiedziała bezbarwnie nie przerywając czynności.
Severus nie wiedząc co zrobić, również zaczął się ubierać. Chciał zobaczyć jej twarz, zobaczyć jaki ból jej zadał, lecz kaskada długich lśniących włosów uniemożliwiała mu to. Zanim się spostrzegł zamknęły się z trzaskiem drzwi i został sam w gabinecie.

***

Następnego dnia Lily zaspała na śniadanie. Obudziła się o ósmej. Stanąwszy przed lustrem, stwierdziła, że wygląda okropnie. Całą noc wypłakiwała wszystkie troski, smutki i cierpienia, jakie nieustannie towarzyszyły jej w ciągu jedenastu lat. Zanim nadszedł sen, postanowiła, że już ani razu nie uroni łez, przez Severusa Snape’a.
- Wyglądam jak jedno wielkie nieszczęście. – powiedziała do siebie, widząc w lustrze wielkie szmaragdowe, zaczerwienione i podpuchnięte po płaczu oczy. Jej włosy przypominały jedną wielką kopę siana, a twarz miała tak bladą, że można by ją porównać do cery Severusa.
Lily starała się nie myśleć o wczorajszym wydarzeniu w gabinecie. Lecz nie mogła. Ciągle myślami powracała do tego zdarzenia. Kiedy Severus skończył, popłakała się. Nie z bólu, czy smutku. Popłakała się ze szczęścia, ponieważ znów znalazła się w ramionach ukochanego.

***

Severusa dręczyły wyrzuty sumienia. Płakała... Sprawił jej ból. Ale dlaczego? Przecież zasłużyła. Dlaczego czuje się tak okropnie? W każdym bądź razie wczorajsze wydarzenie w jego gabinecie, nie miało wpływu na sprawę dotyczącą ich syna. Severus mówił poważnie, że zamierza starać się o przyznanie mu opieki nad dzieckiem, jeżeli Lily odmówi. I odmówiła, a on po południu uda się do Ministerstwa i rozstrzygnie tą sprawę raz na zawsze.
Siedział w Wielkiej Sali. Spóźnił się na śniadanie i stwierdził, że po Lily nie ma śladu. Poszukał wzrokiem syna. Siedział między Nottem, a Ravlingiem. Mimo, iż Severus bardzo lubił Lucjusza, poczuł ulgę kiedy spostrzegł, że Harry nie zadaje się z Malfoy’em. Nie lubił Dracona, ale ze względu na jego ojca musiał go wyróżniać. Mimo braku apetytu wmusił w siebie kilka kęsów jajecznicy na bekonie.

***

Lily wybierając się na lekcje miała nadzieję, że dobrze zamaskowała swój stan. Pod oczy nałożyła gruby makijaż, a na policzki róż. Wyglądała nawet całkiem normalnie, poza tym, że normalnie się nie czuła. Była obolała i ledwo żyła. A winę za to wszystko ponosił niejaki Severus Snape. Jej były małżonek. Arogancki, przebiegły, nieznośny i... i... uroczy. Inaczej nie potrafiła go określić. Uroczy. Tak, i taki słodko tajemniczy. Skarciła się w duchu za takie rozmyślania i pośpieszyła do klasy OPCM.

Na drugim piętrze, za zakrętem miała pecha, bo akurat tamtędy – co za zbieg okoliczności, pomyślała kwaśno. – szedł obiekt jej rozmyślań. Szedł prosto, patrząc na nią. Wyraz oczu i twarzy miał nieprzenikniony. Lily chciała go wyminąć, lecz na jej ramieniu jak kleszcz zacisnęła się ręka Severusa. Nawet na niego nie spojrzała.
- Cholera... – zaklął, kiedy Lily z całej siły szarpnęła się próbując wyrwać. Obrócił ją stanowczo twarzą do siebie. Jak na złość nie patrzyła mu w twarz, tylko wbiła wzrok w punkt, gdzieś nad jego ramieniem. Postanowił stłumić zniecierpliwienie i zignorować upartość kobiety. W końcu chciał jej coś uświadomić.
- Możesz mnie nie słuchać, ale później nie miej do mnie pretensji, że cię nie uprzedziłem. Dzisiaj po południu wybieram się do Ministerstwa, by upomnieć się o prawa rodzicielskie względem Harry’ego.
Lily spojrzała na niego, upominając się w myślach, że należy zachować spokój.
- Nie uwierzą ci. Harry jest wielce podobny do Jamesa. – powiedziała oschle.
Severus zaśmiał się zimno, a potem z ironią w głosie powiedział:
- Nie wiem jak we Francji, ale u nas przez ostatnie jedenaście lat dużo się zmieniło. Powiem sędziemu, że na dziecko zostało rzucone zaklęcie adopcji, a on już będzie wiedział jak sprawdzić kto jest ojcem i zdemaskuje Harry’ego. Nie będzie już podobny do Pottera. Będzie taki, jaki miał być zanim rzuciliście na niego to przeklęte zaklęcie.
Lily z przerażeniem zaczęła zastanawiać się nad konsekwencjami, jakie niesie jej pochopna decyzja. Chciała wszystko cofnąć. Chciała powiedzieć Severusowi, że zgadza się na jego warunki, ale jego już nie było. W korytarzu poza nią nie było nikogo.

***

Tak jak Severus postanowił, po południu wszedł do budynku Ministerstwa i skierował się do Sądu rodzinnego. Na miejscu powitała go sekretarka.
- Dzień dobry panu. Niestety będzie pan musiał poczekać jakiś kwadrans, ponieważ pan Droido jest na konferencji.


  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #106198 · Odpowiedzi: 60 · Wyświetleń: 69814

Nivery Napisane: 24.12.2003 16:16


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


Rozdział 2

To był już szczyt wszystkiego. Kiedy razem z Dumbledorem dostali się na trzecie piętro, ta cholerna McGonagall śmiała bezczelnie się do niego uśmiechnąć. I to jak! To nie był ten zwykły surowy uśmiech. To był uśmiech pełen przebiegłości i triumfu. I te iskierki psotnika w jej oczach. Severus nigdy jej takiej nie widział i co go nie mało zaskoczyło, cholernie podobała mu się t a Minerva McGonagall. Wygląda jeszcze bardziej uroczo, niż się wydawała, kiedy z jej oczu ciskały się pioruny. Zaraz, zaraz! Przecież ta jędza wcale mu się nie podobała! Była brzydka i kłótliwa!
Severus i Minerva pożegnali się z dyrektorem, który życzył im szczęścia i weszli do kwatery. Severus rozejrzał się dookoła i uśmiechnął się kwaśno. Tego się spodziewał. Cały pokój był w kolorze szmaragdowym tak, jak zresztą chodziła ubrana Minerva. I wtedy Severus dziękował Bogu za to, iż Sybilla Trawenayl (Sorry, nie wiem jak się pisze) nie potrafi opiekować się dziećmi. Już widział tą starą modliszkę, która cały pokój „ubrała” w kolorowe koraliki, a wszystko zaczadziłaby kadzidełkami. Aż się wzdrygnął gdy sobie to wyobraził. On i dziecko udusiliby się już w pierwszym tygodniu.
McGonagall poprowadziła go do drugiej kwatery sąsiadującej z ich, połączonej drzwiami. Kiedy Severus wszedł do pokoju, od razu odpędził myśl o spaniu tutaj. Ów pokój był cały niebieski i bardzo malutki. Było ciasno, bo wszędzie walały się zabawki, ubranka, pieluchy i – o zgrozo, pomyślał Severus – zasypki i kremy do pupy.
Minerva podeszła do kołyski stojącej koło okna i wyjęła z niej t o c o ś, a na dodatek gołe. Czy ona zwariowała, pomyślał, to dziecko się przeziębi.
- Możesz tu podejść, a nie stać jak strach na wróble w polu pszenicy? – Powiedziała Minerva podchodząc do – według Severusa – stołu operacyjnego, na którym leżały pampersy, kocyk i zasypki.
- Zaczyna się. – mruknął do siebie i stanął koło McGonagall, która wcisnęła mu w ręce dzieciaka mówiąc:
- Potrzymaj chwilę Severuska. – Odwróciła się do niego plecami i zaczęła grzebać coś w szafie.
T o c o ś kręciło się w jego ramionach i wyglądało na to, że nie może sobie znaleźć miejsca. Severus z przerażeniem stwierdził, że jego nowa szata została poplamiona wydzieliną należącą do osobnika na jego rękach. Ze wstrętem podniósł dzieciaka na wysokość głowy. Wtem poczuł jak coś mokrego i ciepłego spływa po jego twarzy. Spojrzał na swoją szatę, na której odznaczała się duża plama.
- No tak... – popatrzał na uśmiechniętą twarzyczkę dziecka. Boże jak on pragnął wyrzucić t o c o ś za okno. Przybliżył głowę do głowy małego i szepnął nieprzyjemnie:
- Jeszcze raz wyprawisz mi taki numer, a przysięgam, że skręcę ci twój mały karczek i nie uronię ani jednej łzy na twoim pogrzebie. – Severus uśmiechnął się z satysfakcją, bowiem t o c o ś wygięło usta w podkuwkę i zrobiło marsową minę. Jednak jego uśmiech szybko zniknął, gdy zauważył, że w oczach dziecka błyszczą łzy. Zaklął w duchu i mimo wstrętu przytulił niemowlę do piersi. Co jak co, ale Severus nie miał zamiaru doprowadzić małego do płaczu.
Minerva pod pretekstem szukania czegoś w szafie, tak naprawdę sprawdzała Severusa Snape’a. Kiedy zobaczyła jak przytula dziecko, uśmiechnęła się do siebie. Jeszcze zobaczymy, pomyślała prostując się, jeszcze zobaczymy co z ciebie za tatuś.
Widząc, że Minerva skończyła Severus jak najszybciej odsunął od siebie dziecko, by jędza nie zastała go w tak żenującej sytuacji.
- Daj go. – powiedziała, odbierając małego Seva i spostrzegając znajomą plamę, a po chwili wciągając znajomy zapach, dodała – Idź się przebrać Severusie. Jak przyjdziesz rozpoczniemy pierwszą lekcje.

***

Kiedy Severus przebrany i umyty wszedł do kwatery dziecka, poczuł zdenerwowanie. Boże, pomyślał, dajże mi siłę, aby przetrwać ten dzień. Zauważył Minervę, która uśmiechnęła się do niego zachęcająco. W tym uśmiechu Severus dojrzał powstrzymywany śmiech i zaczął się jeszcze bardziej denerwować. Ta jędza myśli, że przyszła na przedstawienie, pomyślał kwaśno i z postanowieniem, że zrobi wszystko jak należy podszedł do McGonagall, by udzieliła mu pierwszej lekcji...






  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #106042 · Odpowiedzi: 19 · Wyświetleń: 8052

Nivery Napisane: 24.12.2003 14:15


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


Rozdział 7.


Tej nocy Lily źle spała. Nie. Ona w ogóle nie spała. Myślała. O tak. Musiała podjąć decyzję. Bardzo dla niej ważną decyzję, która zadecyduje o przyszłości. Miała dylemat. Jak ma powiedzieć synowi, że ojciec, który umarł, wcale nie jest jego ojcem, a jego opiekun nim jest? Lily była w rozterce. Miała do wyboru albo powiedzieć Harry’emu prawdę, albo zaryzykować i być może stracić syna. Co było gorsze? Oczywiście ta druga możliwość. Bo tak czy siak Harry i tak dowie się prawdy. Jeżeli sama mu nie powie, to na pewno zrobi to Severus. Niech go diabli wezmą, pomyślała idąc na śniadanie. Nie miała żadnego wyboru. Jej były małżonek potrafił trafić w czuły punkt.
Lily usiadła między McGonagall i prof. Sprout. Popatrzyła na zapełnione po brzegi półmiski i zebrało jej się na mdłości. Wcale nie miała apetytu. Była zmęczona, niewyspana i porządnie wkurzona na człowieka, z którym kiedyś dzieliła życie. Na mężczyznę, który przez stół uśmiechał się do niej zjadliwie, wiedząc o jej porażce. Lily starała się nie patrzyć w stronę Severusa, ale nie mogła się oprzeć, więc podjęła rozmowę z Minervą.

***

Natomiast Severus Snape po raz pierwszy od jedenastu lat przespał spokojnie całą noc. Był szczęśliwy. Okropnie szczęśliwy. Od razu wiedział, że Lily nie ma wyboru, chociaż z tego co wczoraj powiedział, dawał jej go. Ale nie było mowy, że Lily wybierze tę drugą ewentualność. Jednak mimo całej radości ze zwycięstwa, zamiast być wniebowzięty, w głębi duszy czuł się pokonany. Dlaczego? Nie wiedział. Ale miał zamiar się tego dowiedzieć. Siedząc przy stole nauczycielskim i patrząc na bladą, zmęczoną i przygnębioną Lily poczuł wyrzuty sumienia.

***

Cały dzień minął Lily okropnie. Bardzo okropnie. Nie mogła się skupić na lekcjach i paplała coś czego później w ogóle nie pamiętała. Zadała jakieś prace domowe, ale jakie i komu też nie wiedziała. Myślami ciągle była przy Severusie i Harry’m. Jak jej syn zareaguje na prawdziwego ojca? Czy będzie miał do niej pretensje, o to że żył w kłamstwie z nieświadomością tego, iż jego biologiczny ojciec z nimi nie mieszka? Jak ona mu to wszystko wytłumaczy?
Takie pytania nurtowały ją przez cały dzień. Późnym popołudniem kiedy lekcje się skończyły udała się do gabinetu Severusa. Była cała roztrzęsiona. Zapukała trzy razy i nie czekając na zaproszenie weszła do środka.
Gabinet był mroczny. Jedynym źródłem światła był kominek, na którym wesoło tańczyły płomienie. Lily rozejrzała się dokoła i zauważyła ciemne masywne, mahoniowe biurko i czarny skórzany fotel, na którym wygodnie rozpostarty mężczyzna przyglądał jej się uważnie.
- Usiądź. – powiedział cicho, a po plecach Lily przebiegły ciarki.
Cały ten widok wyglądał jak wyjęty z powieści fantastycznej. Poczuła, że włosy jeżą jej się na karku. Wiedziała już jaką podjęła decyzję i wcale nie zamierzała jej zmieniać. Wiedziała, że ryzykuje, ale o mężczyźnie, który siedział na fotelu i przyglądał jej się z jakimś dziwnym wyrazem twarzy, chciała zapomnieć. Już dość przez niego wycierpiała.
Zajęła miejsce na dużym krześle i spojrzała na Severusa nieufnie.
- Podjęłam decyzję. – zaczęła – Wiem, że dużo ryzykuję, ale nie zgadzam się na twoje warunki. Mogę powiedzieć Harry’emu kto jest jego ojcem, ale nie pozwolę ci się z nim widywać. – zakończyła drżącym szeptem, wiedząc jak zareaguje były małżonek.
I wcale się nie pomyliła. Wręcz wyrwał się z fotela, okrążył biurko i stanął nad nią, drżąc z wściekłości.
Severus takiego obrotu zdarzeń nie przewidywał. Przez ułamek osłupiał, gdy powiedziała mu o swoim postanowieniu, ale szybko się zreflektował, bowiem narastała w nim coraz większa furia. Był wściekły i wcale tego nie ukrywał. Poderwał Lily z krzesła i przygniótł ją własnym ciałem do biurka.
Lily nie mogła złapać oddechu. Kant biurka boleśnie wbijał jej się w pupę, a napierające na nią ciało uniemożliwiało najmniejszy ruch.
Toczył sobą wewnętrzną walkę. Co raz bardziej był świadomy ciepłego ciała Lily i swego, aż do bólu wielkiego pożądania. Całą siłą woli próbował przywrócić gniew, ale nie mógł. Z cichym jękiem jedną ręką zmiótł wszystko co stało na biurku, położył Lily na nim i nakrył ją swoim ciałem.
Próbowała się bronić, jednak gwałtowne i namiętne pocałunki Severusa osłabiały jej wolę walki. Nienawidziła siebie za tą słabość. Nienawidziła jego. Wiedziała, że nie wygra. Kiedy jednym ruchem różdżki zdjął z niej ubranie, nie protestowała, tylko jeszcze mocniej do niego przywarła.
Wchodził w nią brutalnie i głęboko. Mimo siły jaką w to wkładał nie czuła bólu, lecz rozkoszne napięcie które z każdą chwilą było coraz większe. Kiedy osiągnęła szczyt, krzyknęła i mocno przywarła do kochanka, który znieruchomiał i wydał z siebie przeciągły jęk.
Severus wiedział, że przytłacza Lily swym ciężarem. Co raz bardziej był świadomy tego, co uczynił. Zgwałcił ją. Mimo tego, że wspólnie z nim odbywała wędrówkę ku spełnieniu, na początku się broniła, a Severus z rozmysłem osłabiał jej wolę, aż w końcu się poddała. Był to gwałt. Podniósł się na łokciach i spojrzał na jej twarz. Lily płakała.
- Lily...


  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #106026 · Odpowiedzi: 60 · Wyświetleń: 69814

Nivery Napisane: 23.12.2003 22:15


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


To również czytałam na Mirriel i muszę przyznać, że w stu procentach Toroj jest urodzoną pisarką. Świetne.
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #105914 · Odpowiedzi: 4 · Wyświetleń: 5960

Nivery Napisane: 23.12.2003 22:10


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 23.10.2003
Skąd: MaGiCzNy ŚwIaT hArRy'EgO pOtTeRa
Nr użytkownika: 1032


A ja to czytałam na stronce Mirriel i uważam, że jest bardziej niż wspaniałe.
Pozdrawiam!
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #105910 · Odpowiedzi: 11 · Wyświetleń: 7688

2 Strony  1 2 >

New Posts  Nowe odpowiedzi
No New Posts  Brak nowych odpowiedzi
Hot topic  Gorący temat (Nowe odpowiedzi)
No new  Gorący temat (Brak nowych odpowiedzi)
Poll  Sonda (Nowe odpowiedzi)
No new votes  Sonda (Brak nowych odpowiedzi)
Closed  Zamknięty temat
Moved  Przeniesiony temat
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 27.04.2024 17:34