Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

Magiczne Forum _ W Labiryncie Wyobraźni _ Lustereczko, Lustereczko Powiedz Przecie...[zak]

Napisany przez: Kitiara 07.02.2006 21:33

Po pierwsze, chcę zaznaczyć, że to opowiadanie powstało na potrzeby klubu pojedynków na mirriel. Chcę też przeprosic, że do tej pory się tu nie pojawiło. Moje zaniedbanie, ale teraz to naprawiam.
Zapraszam do, mam nadzieję, miłej lektury.



Lustereczko, lustereczko, powiedz przecie...

Piękno jest jednocześnie kształtem czegoś i czegoś zasłoną, drogą i zbłądzeniem z tej drogi.
[Henryk Elzenberg]

To bardzo niebezpieczne zaglądać głębiej kobiecie w serce.
[Mikołaj Gogol]


Victoria wracała ze szkoły do domu. Jak zwykle szła przez park i zatrzymała się przed niezamieszkałą, starą rezydencją, która już dawno obrosła mchem. Stare domostwo nigdy nie przykuwało większej uwagi przechodniów, ale ona, Victoria, zawsze była wyjątkowo wrażliwym dzieckiem i nieodmiennie miała wrażenie, że ten dom musi mieć lokatorów. Parcela, na której mieściło się domostwo, przypominające wielkością ruin mały zamek, nie budziła zainteresowania mugoli z prostej przyczyny. Rzucono na nią czar, który powodował w przechodzących obojętność. Ale Tori, jak nazywał Victorię jej owdowiały ojciec, zawsze z zaciekawieniem przyglądała się temu miejscu. Miała dziwne wrażenie, że widoczny sto pięćdziesiąt metrów dalej dom próbuje ją oszukać. Nigdy nie odczuła pokusy wejścia na posesję, bo na rudowłosą dziewczynkę także działał czar otaczający rezydencję, zamieszkałą przez jeden z najznakomitszych rodów czarodziejskich Anglii, Walii i Szkocji. Działał i Victoria nigdy nie poczuła ochoty przejścia przez rozsypującą się bramę, która, w rzeczywistości, była okazałym ogrodzeniem wykonanym z największym gustem, o czym Tori wiedzieć nie mogła. Dobrze, że nie miała takiej pokusy, bo w domu zamieszkiwała pewna osoba zainteresowana ładnymi, niewinnymi dwunastolatkami. I bynajmniej nie chodziło o podziwianie ich urody, młodości i niewinności, a przynajmniej nie w konwencjonalny sposób.

***
Narcyza Malfoy zawsze była kobietą praktyczną, także w kwestii urody. Uchodziła za jedną z najpiękniejszych, jeżeli nie najpiękniejszą, czarownicę czystej krwi. Już jako mała dziewczynka zdawała sobie sprawę ze swojej nieprzeciętnej urody, a jako nastolatka wodziła mężczyzn za nos jak prawdziwa Lolitka. Potrafiła pogodzić wyrachowanie i uwodzicielski sposób bycia z wiktoriańską surowością życia osobistego. Nigdy nie była kobietą łatwą, nigdy nie dała się zdobyć żadnemu mężczyźnie poza własnym mężem, ale, aby osiągnąć jakiś cel, bez wahania przeradzała się z chłodnej damy w zmysłową kobietę, której spojrzenie kryło w sobie obietnicę. Nigdy nie spełnioną, ale jakże nęcącą obietnicę.
Narcyza była nie tylko praktyczna, była też rozsądna i potrafiła chłodno kalkulować. Dlatego już w wieku trzydziestu lat, gdy jej uroda była jeszcze w pełnym rozkwicie, postanowiła zabezpieczyć się na przyszłość. Wykorzystując zamiłowanie męża do Czarnej Magii (która bardzo często okazywała się przydatna) przewertowała ukryte w „drugiej”* bibliotece księgi w poszukiwaniu antidotum na proces starzenia i się nie zawiodła. Istniał pewien eliksir, który pomagał opóźnić pojawianie się zmarszczek i pozwalał starzeć się bardzo wolno i w piękny sposób. Narcyza podejrzewała, że jeszcze długo będzie przyciągać zachwycony wzrok mężczyzn i jej uroda będzie jej dobrze służyła w zdobywaniu tego, czego zechce. Wiedziała też, że nie grozi jej szybkie zwiędnięcie. Byłą czarownicą czystej krwi, a one starzeją się dużo wolniej od niemagicznych kobiet. Ale była przecież praktyczna, postanowiła więc pomóc naturze. Eliksir, o którym mowa, odkryła w księdze pod wiele mówiącym tytułem „Zakazane Mikstury”, gdzie był dokładnie opisany zarówno skład, jak i sposób dawkowania. Piękna nazwa tego specyfiku, Innocento Bello**, była tak zwodnicza jak tylko miano rzeczy być może. Jego receptura nie była zbyt kontrowersyjna, poza jednym wszakże składnikiem – krwią niewinnej, młodziutkiej dziewczyny. Eliksir, dla jak najdoskonalszego działania, należało zacząć stosować możliwie najwcześniej, ale też bez przesady, więc zalecany był wiek trzydziestu pięciu lat. Narcyza, zapoznawszy się ze składem i sposobem przyrządzania Innocento Bello, wzdrygnęła się lekko. Sposób ten na pewno nie był niewinny i kobieta z wyrafinowanym i dobrym gustem, pokroju pani Malfoy, nie uznała go także za piękny. Dlatego Narcyza, po przeczytaniu niezbyt złożonej, przynajmniej jak dla niej, procedury eliksiru, odłożyła księgę z niesmakiem na miejsce. Po tygodniu wróciła jednak do lektury już na spokojnie, z chłodnym, pragmatycznym nastawieniem. Mordowanie jej nie przerażało. Bała się za to stracić urodę, a raczej stracić pewność siebie i siłę, jaką jej ta uroda dawała. Poza tym, zabicie mugolki w dobrej sprawie, za jaką pani Malfoy uznawała zachowanie swoich walorów fizycznych przez jak najdłuższy czas, nie mieściło się w kategoriach zbrodni. Przynajmniej nie dla Narcyzy. Dla niej istniały jedynie mądre lub złe posunięcia. Jeżeli coś służyło jej osobiście, jej rodzinie, lub uprzywilejowaniu czarodziei czystej krwi, nie mogło być niczym złym. Poza tym niemagiczni powinni służyć tym, których Matka Natura i Bóg Ojciec obdarzyli większymi łaskami i względami.
Narcyza zastosowała się do instrukcji podanej w „Zakazanych Miksturach” i zaczęła warzyć i pić eliksir w wieku trzydziestu pięciu lat. Od tego czasu, czyli od lat pięciu, można ją było – idąc za słownikiem kryminologicznym – śmiało nazwać seryjną morderczynią. Aby zapas eliksiru mieć zawsze pod ręką i pić raz w tygodniu niewielką porcję pięciu łyków, należało zabić, mniej więcej, raz na pół roku. Narcyza w bardzo różny sposób zdobywała młode, niewinne mugolki. Najczęściej posługiwała się osobami trzecimi, na które rzucała Imperio i które dostarczały jej najważniejszego składniku eliksiru pod sam dom. Później obdarzała „winowajcę” Obliviate, zbytnio nie dbając o to, czy zaklęcie odbije się negatywnie na umyśle delikwenta. Mugolskiego delikwenta, oczywiście. Narcyza uśmiechnęła się z pobłażliwą pogardą, wyglądając przez okno. Mugole byli tacy łatwi w obsłudze.
Przyglądała się małej Tori. Dziewczynka, właściwie prawie dziewczyna, zaciekawiła ją. Niemal codziennie przystawała i spoglądała na ich domostwo. Według pani Malfoy, małą zesłał jej dobry los, który zawsze sprzyjał możnym tego świata. Tym razem nie musiała posługiwać się nikim dodatkowym. Wiedziała, że dziewczynka będzie przechodziła tędy w słoneczne, październikowe, piątkowe popołudnie. Kolejna porcja eliksiru była już prawie uważona. Należało tylko dodać ostatnią ingrediencję. Narcyza przywołała na twarz najłagodniejszy uśmiech na jaki było ją stać i zeszła na dół.

***
Victoria już miała odchodzić, ale kątem oka dostrzegła jakiś ruch i znowu spojrzała w kierunku posesji. Do bramy zbliżała się kobieca postać. Okalała ją długa, powłóczysta suknia, zapewne z bardzo drogiego materiału. Dziewczynka postawiła na atłas. Atłas tak czarny, że wpadał w granatowy odcień. Ciekawość trzymała Tori w miejscu, chociaż wewnętrzny, bardzo cichy głosik podpowiadał, aby jak najszybciej stamtąd odeszła. Kobieta w czarnej, atłasowej sukni podeszła do bramy.
– Witaj – jej głos był piękny; spokojny o miłym, niskim, lecz nie za niskim, tembrze.
Piękno głosu bladło przy niespotykanej urodzie nieznajomej. Tori wpatrywała się z zachwytem, ale i z lękiem, w stojącą przed nią postać. Z jednej strony chciała uciec, z drugiej trzymał ją w miejscu hipnotyczny wzrok i zapierające dech w piersiach piękno kobiety.
– Co tu robisz?
Victoria pomyślała, że to raczej ona powinna spytać nieznajomą, co robi tak ładnie i gustownie ubrana na zapuszczonym, nieprzyjemnych miejscu, ale odpowiedziała cicho:
– Wracam tędy ze szkoły.
Narcyza skinęła ze zrozumieniem głową, cały czas uśmiechając się delikatnie, lecz Tori zauważyła, że oczu kobiety ten uśmiech nie obejmuje. Niebieskie tęczówki przeszywały ją chłodnym, stalowym błękitem. Właśnie wtedy dziewczynka zrozumiała, że powinna była odejść nie oglądając się za siebie. Jej szare oczy pociemniały z dziwnego, nagłego lęku, ogarniającego paraliżem całe ciało. Piękna nieznajoma otworzyła zardzewiałą, niemal rozpadającą się bramę i podeszła do swojej ofiary. Tori nie zauważyła dziwnego patyka w ręku kobiety, bo zaintrygowało i przeraziło ją coś innego. Stara, zniszczona brama, która powinna protestować przed ruszeniem jej z miejsca, nie zaskrzypiała.

***
Victoria ocknęła się w jakimś osobliwym miejscu i czuła się dziwnie oszołomiona. Pamiętała tylko, że nieznajoma po otwarciu bramy powiedziała jakieś niezrozumiałe słowo, po którym ogarnęło ją błogie uczucie. Miała wrażenie, że nie musi myśleć, nie musi się niczym przejmować. Ma tylko słuchać tej pięknej pani i wszystko będzie dobrze. Dziewczynka nie miała pojęcia, że została potraktowana Imperiusem. Wydawało się jej po prostu, że zaraz po tym, gdy poczuła się tak dobrze i lekko, straciła przytomność i teraz się ocknęła. Ze zgrozą zauważyła, że jest rozebrana do naga i leży na łóżku. Nie przypominało ono takich mebli, do jakich przywykła. Było duże i wygodne, a jego wezgłowie było ozdobione jakimś fantastycznym wzorem. Pomieszczenie, w którym się znajdowała, wyglądało jak duża cela więzienna. Poza łóżkiem nie było tu żadnych mebli, tylko gołe, kamienne ściany. Wraz ze świadomością wrócił strach, a wraz ze strachem pojawiła się wola przeżycia tej dziwnej przygody. Victoria miała przeczucie, nie – ona wiedziała, że ta kobieta chce ją skrzywdzić. Nie miała pojęcia, dlaczego ją rozebrała i tu zostawiła, ale jej intuicja podpowiadała, że nie zamierza jej wykorzystać seksualnie, ale zrobić coś znacznie gorszego. Nie wiedziała, co i nie chciała się nad tym zastanawiać. Rozejrzała się i zauważyła, że obok łóżka, a raczej łoża, stoi jej plecak. Gorączkowo zaczęła szukać swojego telefonu komórkowego. Był. Było wszystko. Nic nie zginęło. W pierwszej chwili się ucieszyła, w następnej zrozumiała, że skoro wszystkie rzeczy zostały razem z nią, ta kobieta jest pewna, że nie uda się jej uciec. Nie było to pocieszające, ale Tori sięgnęła po komórkę z zamiarem zadzwonienia do ojca. Doskonale zdawała sobie sprawę, że jest w podziemiach koszmarnej, starej rezydencji. Chciała powiedzieć o tym tacie. Kobieta mogła być pewna, że Victorii nie uda się uciec, ale przecież psychopaci i przestępcy często nie myślą logicznie. Skąd Tori mogła wiedzieć, że Narcyza Malfoy nie jest psychopatką, tylko czarownicą o nieprzeciętnych ambicjach i całkowicie poprzestawianym systemem wartości, której moralność nie obejmowała poszanowania życia ludzkiego? No dobrze; poszanowania życia szlam i mugoli.
Drżącymi dłońmi włączyła komórkę, którą zawsze wyłączała na czas lekcji. Ekranik rozbłysnął i telefon się uruchomił, ale Tori nie mogła wybrać numeru do taty. Komórka nie reagowała. Z coraz szybciej bijącym sercem, Victoria spróbowała wysłać wiadomość tekstową. Udało się jej napisać SMS–a, ale nie mogła go wysłać. Nie było informacji o nieudanym transferze danych. Telefon po prostu się nie łączył. Ze łzami w oczach, Victoria spróbowała znowu zadzwonić. Zaczęła wybierać numery do cioci, wujka, znajomych, ale całkowicie bezskutecznie. Nie pojawiała się informacja o połączeniu, czy nawet próbie łączenia i dziewczynka zrozumiała, że znajduje się w miejscu, w którym telefon jest bezużyteczną zabawką. Z bezsilnym szlochem, przerażona i całkowicie bezradna, Tori cisnęła Nokią o ścianę.

***
Narcyza wzięła ze swojej sypialni srebrne naczynie na krew potrzebną do eliksiru. Wystarczyło do czekającej w jej małym, podziemnym laboratorium mikstury dodać ostatni składnik i zamieszać trzynaście razy, zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara. Pani Malfoy uśmiechnęła się pod nosem. Nikt nie wiedział o jej małym hobby poprawiania urody. Mąż i syn byli przekonani, że jedynie eksperymentuje z różnymi eliksirami, co po części było prawdą, bo Narcyza zawsze lubiła warzyć magiczne mikstury. Kobieta wyjęła spod poduszki cienki, ostry sztylet w pochwie z ciemnego srebra i udała się do podziemi, aby skończyć przygotowywać kolejną porcję Innocento Bello.

***
Victoria płakała tylko przez chwilę. Potem wytarła łzy i zaczęła gorączkowo myśleć nad tym, jak się wydostać z tego miejsca, zwłaszcza, że nie wiedziała, w którym miejscu się znajduje. Poza tym była naga i musiała się w coś ubrać. Przeraził ją fakt, że telefon reagował tak dziwacznie. Jakby była w zaczarowanym, albo przeklętym miejscu. Jak piekło na przykład. Wzdrygnęła się. Stalowe drzwi otworzyły się i weszła kobieta, która ją porwała. Już nie wydawała się Tori taka piękna. Może dlatego, że fałszywie słodki uśmiech był teraz nieco drapieżny.
– Co mi chcesz zrobić? – spytała Victoria. Widziała w jej dłoni sztylet i srebrne naczynie, a w drugiej dziwny patyk. Miała silne, nieodparte wrażenie, że jej krzyk i wołanie o pomoc nic nie dadzą.
– Nic takiego – stalowo-niebieskie oczy wpatrywały się w Tori z mieszanką pogardy i podziwu. Dziewczynkę ogarnęło obrzydzenie, a jej strach jeszcze bardziej się nasilił. – Jesteś nie tylko ładna, ale piękna. I niewinna. Zawsze dokonywałam słusznych wyborów.
– Jesteś chora i zła – głos Victorii drżał ze strachu i złości. – Jesteś nienormalna. Nie dotykaj mnie! – krzyknęła ze wstrętem, gdy Narcyza dotknęła pieszczotliwie jej policzka.
Silencio – pani Malfoy nie chciała się kłócić z Tori. Nie miała czasu, bo za godzinę rozpoczynała się proszona kolacja w gronie przyjaciół jej męża. Musiała jeszcze wydać polecenia skrzatom i się przebrać. – Mogłabym rzucić w ciebie Drętwotą. Ale po co? Jesteś małą, ale inteligentną osóbką i wiesz, że jeżeli będziesz się szarpać, będzie bardziej bolało.
Wraz z tymi chłodnymi i dziwnie łagodnymi słowami kobiety, która dysponowała niezaprzeczalną magiczną mocą, Victoria straciła nadzieję na ucieczkę. Tori nie wyrosła jeszcze z wiary w magię, ale nigdy nie przypuszczała, że może być ona tak okrutna. Patrząc jej w oczy, Narcyza wyjęła sztylet i podcięła oba nadgarstki Victorii. Dziewczynka pozwoliła jej na to. Nie dlatego, że nie chciała żyć i walczyć o życie. Była młoda i wrażliwa, ale także mądra. Rozumiała, że nic nie wskóra, a jedynie straci swoją godność.
– Twoja krew pozwoli mi przedłużyć własną młodość i zachować jak najdłużej urodę. Chyba zgodzisz się, że żona ważnego w naszym świecie, magicznym świecie, człowieka, musi dobrze wyglądać, prawda? – kobieta stała obok i obojętnie patrzyła, jak krew wsiąka w prześcieradło po obu stronach łóżka. – Zgodzisz się, że wy – niemagiczni – powinniście służyć czarownicom i czarodziejom. W końcu to my mamy władzę, jesteśmy silniejsi i żyjemy dłużej. Niektórzy w naszym świecie nie rozumieją, że jesteście niższym gatunkiem, gorszą, upośledzoną rasą ludzką, która zaśmieca świat. A skoro już zaśmieca, należy zrobić z niej użytek.
Victoria słuchała jej ze zdziwieniem i odrazą. Ze zdziwieniem, bo istniał świat magiczny. Z odrazą, bo składał się, tak jak jej świat, z ludzi dobrych i okrutnych.
Pogodzenie się z własnym cierpieniem, własną śmiercią było dla Tori trudne, ale nie niemożliwe. Tak samo jak śmierć jej mamy, która zginęła w wypadku samochodowym, gdy Victoria miała siedem lat. Tak samo, jak jej cichutka zgoda na uśpienie Ester – trzyletniej kotki, którą jej tato znalazł, gdy była jeszcze całkiem maleńka i która zachorowała na raka żołądka. Tori miała wtedy jedenaście lat i było jej bardzo trudno, ale wiedziała, że kotka cierpi. Dlatego sama powiedziała krzyczącemu na weterynarza ojcu, że Ester zasłużyła sobie na to, żeby spokojnie umrzeć. Wbrew pozorom, podobnie było teraz. Victoria zasłużyła sobie na to, żeby spokojnie umrzeć. Bez krzyku, bez dawania tej złej, zepsutej do szpiku kości kobiecie satysfakcji. Czuła ból, ale jej nie przerażał. Jej ciało powoli ogarniało osłabienie. Żałowała jedynie ojca, ale wiedziała, że jest silny i sobie poradzi.
Narcyza spojrzała w oczy dziecka i nagle zamilkła. Oczy Tori było pełne potępienia, pogardy i litości. Żadna z ofiar tak się nie zachowywała. Zresztą, Narcyza nie pamiętała dobrze żadnej poza pierwszą, delikatną, filigranową blondynką. Tamta też się nie rzucała, ale jej wzrok przywodził na myśl przerażone do obłędu, dzikie zwierzę. Wtedy pani Malfoy zabiła po raz pierwszy i czuła się dziwnie. Ale później, gdy już było po wszystkim, ciało zostało spalone czarcim płomieniem***, a krew uprzątnięta, całe napięcie minęło. A gdy okazało się, jak rewelacyjnie działa eliksir, wyrzuty sumienia ulotniły się niczym dym. Przez pierwsze godziny uroda uwidaczniała się niezwykle korzystnie, dlatego Narcyza starała się pić miksturę zawsze wtedy, gdy odbywały się jakieś przyjęcia, bale, czy spotkania towarzyskie.
Teraz zamarła, patrząc w oczy nastolatki. Wolałaby ujrzeć tam nienawiść, a jeszcze bardziej strach, nawet błaganie o litość. Ten wzrok ją poraził, bo był pełen wzgardy i litości wobec niej. Nagle zrozumiała, kogo widzi ta mała dziewczynka. Kim jest ona - Narcyza Malfoy. Potworem bez sumienia i uczuć. Szybko odrzuciła tą myśl, tak straszną, że niemożliwą do zaakceptowania. Serce zabiło jej mocniej i musiała się wysilić, aby skupić się na wykonywanej czynności. Krew należało zacząć zbierać do srebrnego naczynia, w momencie gdy serce zacznie zwalniać i skończyć pobierać przed ostatnim uderzeniem, zanim ofiara skona. Pani Malfoy zacisnęła zęby i położyła dłoń na klatce piersiowej dziewczynki. Robiła wszystko tak jak należy, ale wiedziała, że ta cholerna smarkula na nią patrzy i musiała naprawdę postarać się, aby jej ręce nie drżały zbyt mocno. Nie mogła spojrzeć na Victorię. Dopiero, gdy dziewczynka wydała ostatni oddech, odważyła się na nią rzucić okiem. Wyraz twarzy Tori nie uległ zmianie i Narcyza poczuła się tak, jakby odebrała siarczyste uderzenie w twarz.

***
Do samego końca „sprzątania” Narcyza zaczęła się uspokajać i przestały jej drżeć ręce. Wydając rozkazy skrzatom była już opanowana. Wzięła kąpiel, ubrała się w szykowną, jedwabną suknię w kolorze butelkowej zieleni i zeszła na dół przywitać gości, całkowicie się uspokoiła. Wspomnienie było jeszcze żywe, ale już nie przerażało.
Gdy została przywitana oklaskami i komplementami, na jej twarzy pojawił się łaskawy, tak dobrze znany gościom, uśmiech. Jedynie nieznacznie bledszy niż zazwyczaj.


* biblioteka zamaskowana; odpowiednie hasło – zaklęcie powoduje, że książki widoczne dla wszystkich zostają zastąpione zupełnie innymi
** (wł.) niewinne piękno
*** płomień z dodatkiem specjalnego eliksiru, pod wpływem którego w ciągu kilku sekund spala ludzkie ciało; nie trzeba tłumaczyć, że jest wynalazkiem Czarnej Magii

Napisany przez: Katarn90 07.02.2006 22:27

miło nam Kitiaro, że zdecydowałaś się na kolejny come back.
Powrót w wielkim stylu, należy dodać.
Tym razem skupiłaś się na jednej zbrodni (co ty masz z tą przemocą? biggrin.gif nie chciałbym cię spotkać w ciemnym zaułku, po przeczytaniu twoich ficków), ale ten ff przebija poprzednie i zaraz powiem dlaczego:
- jedna zbrodnia, dokładnie opisana i zanalizowana, jest nad czym się zastanawiać
- dwie, dość wyraziste postacie (dobro, zło)

Świetna robota, nie byłem zbytnim entuzjastą twoich ficków, ale ten jest ...hmm...w nowym stylu. Podoba mi się.

Napisany przez: December 08.02.2006 00:04

Ciekawy punkt widzenia, oczami mugolskiej dziwczynki.
Zbrodnia wyrafinowana popełniona przez kobietę bez skrupułów.
Nastrój.

Naprawdę przeraziłaś mnie tym opowiadaniem Kitiaro.
W czasie czytania serce zaczeło mi mocnej bić.
Gratulacje.

Napisany przez: Kiniulka 08.02.2006 23:43

O jejciu. Jestem porażona ogromem twojego talentu pisarskiego. Bardzo podobał mi się ten fan fick. Tak przerażający. Normalnie nie bedę mogła teraz zasnąć :P

Serdecznie pozdrawiam :)

Napisany przez: Mesjasz Ciszy 09.02.2006 13:57

Tak, ten fic zdecydowanie przebija wszystkie inne. Oryginalny temat, świetnie ukazana zbrodnia... po prostu coś niesamowitego... mam nadzieję, że napiszesz jeszcze coś w tym stylu, taki mroczny i straszny biggrin.gif

Napisany przez: Kara 09.02.2006 17:45

Ten fick jest bardzo dobry... taki mroczny... zupełnie inny niż twoje poprzednie... tak wielkie wrażenie jeszcze na mnie zrobiła "ręka boga"... życze więcej takich dobrych pomysłów. Jedyny błąd jaki zauwazyłam :

QUOTE
Zanim wzięła kąpiel, ubrała się w szykowną, jedwabną suknię w kolorze butelkowej zieleni


To wzięła kapiel w sukience?? tongue.gif

Pozdrawiam

Kara

PS: ----> czekolada.gif na wenę tongue.gif

Napisany przez: Kitiara 12.02.2006 20:56

Karo droga, nie wzieła kąpieli w sukni, przeczytaj całe zdanie łaskawie, a potem dopiero wyciagągaj rozbwaiajace Cię wnioski, oto ono:

QUOTE
Zanim wzięła kąpiel, ubrała się w szykowną, jedwabną suknię w kolorze butelkowej zieleni i zeszła na dół przywitać gości, całkowicie się uspokoiła.

Jeżeli nie wyrwiesz z kontekstu początku, nie brzmi bezsensownie.

Dziękuję za wszystkie komentarze i pozdrawiam serdecznie ; )

Napisany przez: daigb 13.02.2006 19:59

hmmm, juz to kiedys czytalam smile.gif i juz prawdopodobnie nawet napisalam juz jak mi sie podoba to opowiadanie. ale tu tez nie zawadzi tego powiedziec: uwielbiam wszystkie twoje ficki a ten szczegolnie, jest taki mroczny smile.gif pozdrawiam

Napisany przez: Iluzja 20.02.2006 21:47

Droga Kitiaro, cóż tu ukrywać: jesteś jedną z najlepszych pisarek na tym (i nie tylko tym) forum. W Twoich ff zawsze można wyczuć odpowiedni klimat, masz dosyć charakterystyczny styl i wiernie się go trzymasz, dlatego w Twoje opowiadania są dosyć konsekwentne, ale jednocześnie niemonotonne.
"Lustereczko..." podobało mi się, jak zresztą wiele Twoich prac. Czytałam już wiele ff o Narcyzie, ale z takim pomysłem jeszcze się nie spotkałam.
Mocna, wyrazista postać, jeden dobrze rozbudowany wątek... Tak trzymaj! <chociaż ja akurat za jednopartówkami nie przepadam:P>

Pozdraiwam gorąco
Il

Napisany przez: niewymowna 05.07.2006 16:24

Jestem pod wrażeniem. Ukazanie Narcyzy jako osoby pozbawionej kompletnie ludzkich uczuć jest dla mnie czymś nowym. Podoba mi się wątek mugolskiej dziewczynki, z czymś takim się jeszcze nie spotkałam. Poza tym, opisy, jak zwykle, perfekcyjne i bardzo rozbudowane, a słownictwo urozmaicone. Nic dodać, nic ująć.

Napisany przez: Jess 30.07.2006 10:49

Dobre To! smile.gif Szkoda mi tej dziewczynki... a swoją drogą dzwine żę "najbliżsi" Narcyzy sie nie skapli że ma takie "chore hobby"... dobra powtóże sie... ten FF jest naprawde dobry biggrin.gif w każdym razie w moim mniemaniu.

Napisany przez: Ewelka 30.07.2006 14:37

Jestem zachwycona tym fickiem. Może sie powtórze ale ma taki klimat, swietnie opowiedziane, wogóle podoba mi sie sam pomysł. Bardzo mnie wciągnęło przy czytaniu. Poprostu pisz dalej bo uwielbiam czytac twoje prace. Pzodrawiam smile.gif

Napisany przez: Tajemnicza 10.08.2006 22:43

Krotkie, acz ciekawe. Podoba mi sie jak zmieszałas zwykle opowiadanie z znanym magicznym. Poczatkowo myslałam, ze bedzie to zwykle opowiadanie, bez udzialu bohaterow z HP, jednak mylilam sie. I ciesze sie ze sie pomylilam, bo to opowiadanie bardzo zgrabnie ci wyszlo. Pozdrawiam =)

Napisany przez: Nelusia 11.08.2006 12:06

Pisałam to już kiedyś gdzieś <DK>, ale się powtórzę.
Nie jest to złe, jeśli chodzi o wykonanie, prawdę mówiąc, nie wypatrywałam błędów, bo byłam w to zbyt wczytana.
Natomiast pomysł z taką Narcyzą zupełnie do mnie nie przemawia. Co innego, gdyby na jej miejscu była Bellatrix, ją bym jakoś zniosła. Narcyzy nie mogę. Nie widzę jej w roli okrutnj morderczyni, tutaj nawet morderczyni gorszej od męża. I nie chodzi tu tylko o moją wiadomą sympatię do tej pani, ale o to, że ta Narcyza jest zupełnie niekanoniczna.
Niby powinnam być uodporniona na niekanoniczność postaci, ale jak widać, nie jestem.
Taka Narcyza mi zgrzyta niemiłosiernie.
Powtarzam - Bellatrix byłaby znacznie lepsza tutaj, ale to tylko moje skromne zdanie.

pozdrawiam serdecznie

Nela

Napisany przez: SilverMoon 21.08.2006 11:31

Swietne opowiadanie, az ciary chodza po plecach blush.gif

Napisany przez: owczarnia 21.08.2006 14:41

Zdecydowanie najlepsze opowiadanie jak dotychczas. Można momentami doczepić się do stylu, ale ogólnie poziom wyższy o całe niebo od poprzednich smile.gif.


I nie zgadzam się z Nelusią - zimne wyrachowanie i skrajny egoizm jak najbardziej do Narcyzy pasują. Bella jest szalona, dzika - i zupełnie inna.

Napisany przez: FoL 21.08.2006 15:23

Zgadzam się! smile.gif
A rozwijając: podoba mi się taka Narcyza - zimna, egoistyczna, nieludzka. Postępująca jak hrabina Elżbieta Batory.
Jestem zdecydowanie na "tak".
Nastrój tego opowiadania powala. Jest bardzo sugestywne.
Krótko mówiąc - ten ff jest bardzo dobry.
Życzę weny na więcej takich. smile.gif

FoL

Napisany przez: Fauna 31.08.2006 22:35

Jak dla mnie ta Narcyza jest kanoniczna aż do bólu smile.gif Tylko tej dziewczybki było mi szkoda... W sumie to miałam nadzieję, że w ostatniej chwili panią Malfoy serducho mocniej ruszy i koniec końców zlituje się nad małą sad.gif Choć wtedy nie byłoby na pewno takiego nastroju.... smile.gif

Napisany przez: PrZeMeK Z. 31.08.2006 23:23

Kitiaro - to jest wspaniałe.
Twoje opowiadanie przywodzi mi na myśl znakomite teksty Izabeli Szolc o wampirach, a to spory komplement. Naprawdę świetna robota. Za to właśnie kocham miniaturki - za oryginalne, niezniszczone nadmiarem słów pomysły.
Dostrzegłem tylko jeden błąd:

QUOTE
uważona

Powinno być "uwarzona". Ale to naprawdę nieważne.

Postuluję o przeniesienie tego tekstu do Labiryntu Wyobraźni, jeśli pochwalne opinie będą się powtarzać.

I, oczywiście, czekolada.gif dla ciebie. Jeszcze raz wyrazy uznania. Chciałbym umieć tak pisać.

Napisany przez: Miss-Malfoy 01.01.2008 00:12

Ostatnio natrafilam na twoje ff i musze ci powiedziec ze sa swietne.
Ten jak na razie podoba mi sie najbardziej,morderstwo,i taki spokoj ze strony dziewczynki...
Jak przeczytlam pierwsze zdanie o Vicktori od razu pomyslalam ze jak jest z moj imienniczka to musze przeczytac xD.
Najsmieszniejsze jest to ze mam 12 lat xD.Prawie 13 no ale xD.
A tak wogole to jest tutaj ktos w moim wieku..? O_o?
Hehe nutella.gif nalezy ci sie xD

Napisany przez: Yenna 27.01.2008 17:37

Dobra. Przyznam się, chociaż nie jest to dla mnie zbyt miłe.
Poryczałam się.
Krrrwa mać!
Zawsze uważałam Narcyzę za wzór wśród Malfoy'ów.
No nie mogę...
Zburzyłaś moje infantylne wyobrażenia o tej kobiecie.
Cokolwiek będzie kryła VII część HP <łoj, wczoraj była pramiera wink2.gif>, Narcyza Malfoy pozostanie dla mnie zimną i bezduszną osobą. Tak jak Milady.

Pozdrawiam i gratuluję pomysłu,
Yenna

P.S. Lucek nie jest ani d'Argtananem ani Atosem! xD

-----------------------------------------------
Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać.
E. Hamingway

Napisany przez: Hermione Cathelinne 08.06.2008 07:01

Narcyza.
Ja też zawsze uważałam ją za wzór. No, ale to w końcu jest ff.
Bardzo mi się podobało. Nie zauważyłam błędów.
Straszny był ten moment, jak jej podcięła nadgarstki; a jak Tori umarła, to myślałam, że się poryczę. Polubiłam ją przez tę parę minut ;P
Będzie następna część? Czy to tylko jednopartówka?

Napisany przez: em 08.06.2008 09:03

widzisz, jeśli w tytule opowiadania widnieje magiczne słówko "zak", oznacza to, że opowiadanie jest ZAKOŃCZONE. jego miejsce jest w LW.

Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)