Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Komar Też Człowiek, -opowiadanie bez hp. Całość.

Annoaoi
post 10.11.2004 17:00
Post #1 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 07.11.2004




To opowiadanie zostało napisane z myslą o konkursie. Teraz chciałabym dowiedzieć się co o tym myślą inni. Wszelkie wyszukiwanie błędów bardzo wskazane. To móje pierwsze skończone opowiadanie. Jeżeli tutaj mozna publikować tylko ff, to bardzo przepraszam za pomyłkę...

Bardzo proszę o komentarze.

Podziękowania dla Serathe, która zdążyła szybko znaleźć najważniejsze błędy i pomagała w chwilach zwątpienia.

+++++++++++++++++++++++

"Komar też człowiek"

Potrafiła oblecieć dookoła drzewo dużo szybciej, niż jakakolwiek inna. Odbyła podróż przez jezioro i przeżyła. Udało jej się ustanowić rekord na jak najwyższy lot. Co więcej, niektórzy opowiadali, że uciekła z sieci krzyżaka! Złośliwi dodają, że pająka w ogóle tam nie było, ale i tak Turbolotka Bzzyt należała do najbardziej znanych i odważnych komarzyc, jakie kiedykolwiek latały po tym obszarze. Każdy, kto ją znał, wiedział, że lubiła ryzykowne i pełne przygód życie. Miała dopiero trzy tygodnie, a udało jej się już okrążyć całe jezioro. Przy okazji odkryła coś ważnego. Około pół dnia lotu od zbiornika znajdowało się siedlisko dziwnych olbrzymów. Nie mieli oni żadnych skrzydeł i chodzili tylko na dwóch odnóżach. A co najważniejsze, mieli bardzo smaczną krew. Turbolotka nie musiała nawet zbytnio się trudzić w jej zdobyciu. Istoty te nie miały gęstych futer, trzeba było jedynie uważać na ich długie, przednie kończyny, które czasami poruszały się trochę zbyt energicznie.
Teraz panna Bzzyt wybierała się na zebranie, na którym miała opowiedzieć o swoich odkryciach. Leciała dość szybko, uważając jednak na lekko zranione skrzydełko. Powinna była zwracać baczniejszą uwagę na igły drzew. Szczególnie gdy wlatywało się w nie z dużą szybkością. Jedynym usprawiedliwieniem tego wypadku, który był omawiany już na pierwszych lekcjach latania, była ucieczka przed ptakiem zamierzającym zjeść ją w charakterze śniadania. Turbolotce udało się uciec, ale na samo wspomnienie tego wydarzenia, troszkę trzęsły jej się skrzydełka. Ta okolica robiła się coraz bardziej niebezpieczna.
Na szczęście tym razem udało jej się dotrzeć na miejsce bez żadnych niemiłych niespodzianek. Prawie wszystkie komarzyce już przybyły. Jak zwykle zbierały się w starym, spróchniałym pniu drzewa. Żaden komar nie przychodził na zebrania, ponieważ uważani byli oni za mało energicznych. Nie umieli rozstrzygać problemów, a na dodatek żyli krócej i są roślinożerni. Mówiąc krótko, kobiety brały wszystkie sprawy w swoje odnóża. Tak też było i tym razem.
Turbolotka osobiście nie lubiła tych spotkań. Wolała podejmować śmiałe, szybkie decyzje, a tam najczęściej, zanim większość dochodziła do porozumienia, mijało dość dużo czasu... Oparła się na jakimś wystającym ze ściany kawałku drewna, tuż obok wejścia. Udało jej się przylecieć tam na czas. Właśnie najstarsza i zarazem najmądrzejsza z komarzyc - Grubobrzęczka Bzz, zaczęła swoją przemowę. Trzeba dodać, że dla Bzzyt było to bardzo nudne wystąpienie. Powtarzano je prawie na każdym zebraniu, a ona takiej monotonności nie lubiła. Nie rozumiała, po co tracić czas na mówienie czegoś, co każdy i tak już słyszał…
- Może skończmy z tym całym gadaniem i zaczniemy rozmawiać o czymś poważnym... - Turbolotka przerwała przemówienie wyraźnym i donośnym głosem. Jednak po chwili straciła część pewności siebie, gdy spojrzały na nią wszystkie małe, choć doskonale wyraźne, czarne oczy. Nikt się nie odezwał. Większość owadów była zdumiona tym pytaniem. Po chwili Bzzyt dokończyła:
- Nie rozumiem po co tracimy na to czas. Chyba każdy już słyszał całe to gadanie o tym, jak bardzo potrzebna jest krew. O oddalaniu się od jeziora też słyszałam co najmniej osiem razy... Czy nie możemy po prosu przejść do tej części rozmowy, która traktuje o naszych problemach?
Komarzyce powoli zaczęły się otrząsać się z zaskoczenia. Rozległy się szepty. Mimo, że mówiły cicho, po chwili wszystkie rozmowy zbiły się w głośny szmer. Jedni kręcili z politowaniem głowami patrząc wymownie na Turbolotkę. Inni mówili z rozdrażnieniem coś o młodych owadach i ich dziwnych pomysłach. Bzzyt poczuła ogarniającą ją frustrację. Ona nie była aż tak młoda, żeby uważać ją za jakąś smarkulę! Nie rozumiała także dlaczego starsze przedstawicielki zgromadzenia nie chciały nawet słyszeć o zmianach i nowych rozwiązaniach... Trzeba przecież iść z duchem czasu!
- Panno Bzzyt - zaczęła mówić Brzęczka, która jako jedyna nie wyraziła jeszcze swojej opinii na temat wypowiedzianych niedawno słów.
Przerwała jednak gdy zauważyła, że wiele głów odwróciło się ze zdziwieniem w jej stronę. No tak. Zapomniała, że Bzzyt to popularne nazwisko... Komary nie miały talentu do wymyślania przydomków, dlatego większość z nich nazwała się tym pięknym i jakże oryginalnym nazwiskiem. To stwarzało czasami małe problemy. Trudno było zwrócić się do jednej osoby, a przy okazji nie zwoływać całego tłumu owadów. Imiona też były bardzo wymyślne. Na szczęście na radzie nie znajdowały się nawet dwa komary o takich samych przydomkach. Zostało to narzucone wszystkim uczestnikom, po tym jak nie można było dociec kto o kim mówi w swoich przemówieniach. Ale w niższych sferach prawie wszyscy mieli imiona typu : Skrzydlatka, Skrzydlatek, Lotka, Lot czy Bagnolubka i Bagnolubek. Zawsze istniały odpowiedniki żeńskie i męskie. Na szczęście te owady, które pełniły jakąś ważną funkcję nadawały sobie nowe imię, albo przerabiały swoje dawne. Grubobrzęczka odchrząknęła cicho i mówiła dalej:
- Panna Lotka Bzzyt, oczywiście.
- Turbolotka - odparła z przyzwyczajenia komarzyca. Sama urozmaiciła sobie swoje dawne imię.
- Panno Lotko - ciągnęła dalej Bzz nie zważając na dopowiedź - Te przemówienia zawsze były i zawsze będą. Chyba wiesz, co się może stać jeśli nie podziękujemy Wielkiej Wodzie za schronienie? Nie chcesz chyba, by rzuciła ona na nas jakąś klątwę, prawda? A przypominać o niebezpieczeństwach zawsze warto. Na dodatek proszę nie przedstawiać się nikomu zmienionym imieniem, które nie zostało potwierdzone przez radę. Czy teraz zrozumiałaś?
Bzzyt zastanowiła się chwilę. Tak naprawdę to nadal nie miała pojęcia po co to wszystko, ale stojąca przed nią komarzyca z pewnością czekała na jednoznaczną odpowiedź. Czasami Turbolotka nie mogła pojąć zachowania starszych. Najpierw o coś cię pytali, a jak odpowiedziałaś zgodnie z prawdą, która niezbyt ich zadowalała, to dostawałaś karę... Przecież każdy komar powinien mieć prawo do swojego toku myślenia. Tym razem jednak wolała bardziej się już nie narażać.
- Tak. Teraz myślę, że to rzeczywiście jest bardzo potrzebne - po tych słowach odetchnęła głęboko mając nadzieję, że nie zorientowali się, że nie mówi prawdy. Ku jej zdziwieniu okazało się, że jej marny talent aktorski postarał się tym razem i wszystkie komarzyce nie wyglądały na oburzone tak bardzo, jak były wcześniej - Mam dla wam do przekazania ważną wiadomość. Otóż niedawno postanowiłam...
- Wiemy, że udało ci się okrążyć całe jezioro. Nie musisz się tutaj tym chwalić - przerwał jej jakiś oburzony głos dobiegający ze środka sali
- ... dowiedzieć się co kryje się w dalszych zakątkach tego lasu - niewzruszenie ciągnęła dalej, próbując nie okazywać złości - Udało mi się odkryć coś strasznego, a zarazem dającego nam wielką nadzieję na lepsze czasy. Odkryłam jakieś stado dziwnych, wysokich stworzeń. Chodzą na dwóch odnóżach, a przede wszystkim mają bardzo dobrą krew. Te olbrzymy mieszkają zaledwie pół dnia drogi stąd.
- Olbrzymy?! Jakie olbrzymy?! Coś takiego nie istnieje. Wymyśliłaś to, by zrobić jakąś sensację! - to był ponownie tamten oburzony głos - A czy masz jakiś dowód na ich istnienie?
W tej chwili Turbolotka poczuła jakby grunt usunął jej się spod nóg, a jej skrzydełka nie były zdolne do ruchu. Oni jej nie uwierzą! Jak mogła zapomnieć o jakimś dowodzie? To było pewne, że nie zaufają jej na słowo... Komarzyce nie należały do towarzyskich i przyjaźnie nastawionych owadów. Na pierwszym miejscu stawiały własne dobro i najczęściej podejmowały decyzje, które były dla nich jak najdogodniejsze. Zgromadzenie zauważyło zdezorientowanie Bzzyt i na sali zaczęły narastać pomruki oburzenia.
- Cisza! - Grubobrzęczka szybko urwała denerwujące szepty. Sama natomiast zaczęła przyglądać się uważnie Turbolotce - Co mówiłaś o tych olbrzymach?

*
Lotka leciała z powrotem do siedliska tych dziwnych stworzeń. Nie wiedziała, czy ma się cieszyć, czy też denerwować. Nie czuła ulgi. Wydawało jej się, że ma całkowicie wypchany myślami umysł. Można było powiedzieć, że udało jej się przekonać zgromadzenie, że takowe istoty zobaczyła. Nie uwierzyły jej wszystkie komarzyce, ale większość z nich była zaciekawiona nowym odkryciem. Szczególnie po tym jak uzupełniła swoją wypowiedź o kilka szczegółów. Powiedziała o futrze olbrzymów, którego nie było prawie wcale, albo było różnokolorowe i cienkie. Oprócz oczywiście głowy, która obfitowała w różnorakie owłosienie. Wspomniała także coś ich zachowaniu - trzymaniu się w stadach, mieszkaniu w dziwnych jaskiniach z dziurami i upodobaniu do zbiorowego pływania. Ku jej zdziwieniu okazało się, że Bzz już o nich coś słyszała. A raczej znalazła - wyryte w korze drzewnej rysunki. Grubobrzęczka podejrzewała, że zostały one stworzone jakieś kilka lat temu przez podobne do nich komarzyce. Wynikało z nich, że w tamtym czasie na tym obszarze występowały takie stworzenia. Przewodnicząca zgromadzenia była bardzo ciekawa czy rzeczywiście mogą być oni przydatni. Wysłała więc Lotkę na powtórny, dokładniejszy patrol. Tym razem Turbolotka wędrowała z Długolatką - o dwa tygodnie od niej starszą komarzycą, która miała potwierdzić relacje z podróży na następnym zebraniu.
Na razie, chociaż nie zdarzyła się jeszcze żadna niebezpieczna przygoda, podróż mijała w dość niemiłych warunkach. Towarzyszki nie lubiły się nawzajem. Długolatka uważała, że Lotka zachowywała się jak zarozumiały i nierozważny pseudoinsekt. Natomiast Bzzyt nie pozostawała dłużna odpowiadając jej, że wolałaby być taka, niż latać jak bojąca się o swoje skrzydełka damulka, która próbuje udawać prawdziwą komarzycę. Skończyło się zachowaniem milczenia i obustronną obrazą. Ale musiały lecieć dalej. Razem.
Po kilku godzinach udało im się dotrzeć do celu. Po raz pierwszy oczom Długolatki ukazały się wielkie olbrzymy. Było ich naprawdę bardzo dużo. Komarzyca była aż tak zaskoczona, że zaprzestała lotu. Owszem, była przygotowana na spotkanie wielkiego stworzenia, ale nie miała pojęcia, że będzie ich tutaj tak bardzo dużo... Myślała, że Turbolotka naginała fakty mówiąc, że widziała tutaj całą plażę zatłoczoną wprost przez te istoty.
- I co? Zaskoczona? Tak naprawdę to nigdy nie wierzyłaś w ich istnienie, prawda? - zapytała Bzzyt widząc zdumienie towarzyszki.
Długolatka nie odpowiedziała, tylko kiwnęła potakująco głową.
- To co teraz robimy?
- Jak to co? - odpowiedziała Bzzyt, a oczy zamigotały jej figlarnie. - Będziemy ich śledzić!
Po samym spojrzeniu komarzycy, Długolatka poczuła, że to będzie ciężki dzień. Zastanawiała się, jak mogła przystać na tę podróż. Już po samym locie była zmęczona. A na dodatek teraz będą ganiać za tymi olbrzymami, które, jak zauważyła, chodziły bardzo szybko. Chcąc czy nie, poleciała za towarzyszką, pogrążając się w coraz smętniejszych myślach.

*
- Nie. Nie ma mowy. I tak sprawdziliśmy wystarczająco dużo.
- Nie ciekawi cię co tam jest?
- Może ciekawi, ale nie aż tak, by tam wlatywać. Lotko, pomyśl choć trochę! Dopiero co zaczęliśmy odkrywać, kim oni są. Zbyt prędko chcesz dostać się do ich siedziby.
Dwa owady właśnie odpoczywały, siedząc na jakiejś skale. Słońce zaczynało kryć się za horyzontem. Niebo mieniło się ciepłymi kolorami. Komarzyce nie odpoczywały przez cały czas, który upłynął od dzisiejszego zobaczenia olbrzymów na plaży. Udało im się dowiedzieć o wielu rzeczach dotyczących tych stworzeń, ale mimo to wraz z tą wiedzą pojawiło się mnóstwo innych pytań.
Olbrzymy mieszkały w dziwnych jaskiniach. Stały one oddzielnie od siebie i miały bardzo proste ściany. Długolatka stwierdziła, że "wyglądają jakby wyrastały z ziemi". Dodała też, że prawdopodobnie olbrzymom udało się jakoś hodować te mieszkania. "Przecież to niemożliwe, by cokolwiek miało tak podobne do siebie wymiary i na dodatek samo ułożyło się w takich odstępach". Turbolotka zastanowiła się, czy to może nie są jakieś dziuple, ale jej starsza koleżanka prychnęła ironicznie, gdy tylko usłyszała tę wypowiedź. "Przecież każdy wie, że dziuple są częścią drzewa... Widzisz gdzieś jego dalszą część? Ja jej nie widzę. Zresztą to niemożliwe, by istniał tak szeroki pień." Na tę uwagę Bzzyt naburmuszyła się i odparła, by panna mądralińska znalazła jakieś oznaki życia w tych różnokolorowych blokach kamieni. W końcu, jeśli olbrzymy zasadziły te mieszkania, to muszą one rosnąć. A one w nawet najmniejszym stopniu roślin nie przypominały. Po krótkich rozmyślaniach komarzyce zgodziły się nazwać je blokami skał albo po prostu blokami.
Jednym z następnych i najbardziej ważnych odkryć dotyczących nowopoznanych stworzeń, było chodzenie w małych grupach. Najczęściej każda miała po kilka osobników. Widocznie te olbrzymy lubiły swoje towarzystwo. Komarzyce zauważyły też, że niektóre z nich były widocznie mniejsze do innych. Tym razem owady zgodziły się ze sobą, że muszą to być młodsze osobniki. Najwidoczniej w tym gatunku dzieci dłużej przebywały z matką.
Oprócz tych informacji zarejestrowano też, że olbrzymy potrafią bardzo szybko i różnorodnie zmieniać futra. Lubią leżeć na słońcu albo pływać dłuższy czas w wodzie. Mają także smaczną krew. Tym razem to nie Turbolotka jej posmakowała. Długolatka chciała spróbować, czy rzeczywiście jest dobra. Prawie przypłaciła to życiem. Mimo ostrzeżeń młodszej koleżanki, zbyt długo wysysała krew. Olbrzymowi najwyraźniej bardzo się to nie podobało, gdyż próbował ją z premedytacją rozgnieść. Po tym wydarzeniu komary zdecydowały się odpocząć. Turbolotka próbowała namówić towarzyszkę na jeszcze jedną krótką podróż. Długolatka nie dała się przekonać, więc młodsza komarzyca musiała polecieć tam sama. Wysłanniczka zgromadzenia w tym czasie wracała do domu, by opowiedzieć o wszystkim innym komarom. Może pomijając to, że jeden z olbrzymów prawie ją rozgniótł… Nie chciała przecież wyjść na niezdarę, która nie potrafi szybko latać.

*
Bzzyt po pewnym czasie udało się dolecieć do jakiegoś bloku. Dotarła tam śledząc olbrzyma. Turbolotce wydawało się, że to ten sam, którego ugryzła Długolatka. Osobnik stanął przed jakąś drewnianą deską, przyczepioną do szarych ścian bloku. Bzzyt usłyszała jakieś ciche brzdęki i szczękanie, a potem zauważyła wejście. Nie zastanawiając się ani chwili, szybko tam wleciała. Moment później usłyszała jakiś głośny trzask i gdy się odwróciła nie było widać żadnej dziury, przez którą tu się dostała. Dopiero teraz zaczęła się zastanawiać, czy dobrze zrobiła wybierając się tutaj. Nie miała pojęcia co tu może znaleźć. Na dodatek nikt nie wiedział gdzie ona dokładnie poszła. Próbując odepchnąć od siebie wszystkie te złe myśli, pofrunęła naprzód. Ogólnie porozglądała po wszystkich pomieszczeniach. Z zewnątrz blok wydawał się mieć prostszą budowę... Turbolotka zauważyła też, że olbrzym miał tutaj dużo różnorodnych przedmiotów.
Na początku Turbolotka udała się do dziwnego, biało-niebieskiego miejsca. Udało jej się tam wlecieć przez jakąś szparę. Później miała trudności z wydostaniem się stamtąd, ale jakoś sobie poradziła. Najbardziej interesującą rzeczą, którą zobaczyła było kolejne, dużo mniejsze pomieszczenie, którego wejście było wysoko w ścianie. Gdy podleciała do niego bliżej, zobaczyła, że nadlatuje w jej stronę jakiś komar. W jej głowie szybko przemknęła zawodząca myśl, że ktoś przed nią odkrył i studiował zachowanie olbrzymów. Nagle w coś uderzyła. W tym samym momencie co drugi owad. "Może tutaj jest jakaś niewidzialna bariera?" Turbolotka pofrunęła trochę bardziej w prawo, drugi komar zrobił to samo. Przesunęła się w lewo, sytuacja powtórzyła się. Nagle komarzyca coś sobie uświadomiła : "To musi być... Moje odbicie! Tylko jak udało się olbrzymom zrobić taką równą i dobrze odbijającą otoczenie taflę?" Bzzyt przypomniała sobie, że dawno temu siedziała nad jeziorem. Wtedy Turbolotka zobaczyła po raz pierwszy swoje odbicie. Ale teraz było ono o wiele bardziej wyraźniejsze. "Czy to możliwe, by te stworzenia znalazły sposób, na takie ujarzmienie tego płynu? Przecież to jest twarde… Zupełnie nie przypomina wody. Ale jeżeli to nie jest z tego zrobione, to co jeszcze mogłoby odbijać różne obrazy?" Komarzyca zaczęła zdawać sobie sprawę, że może zobaczyć jeszcze dużo niezrozumiałych dla niej rzeczy. Chyba zaczęła igrać ze stworzeniami dużo potężniejszymi od niej... Z tą niezbyt szczęśliwą myślą Bzzyt rozejrzała się ostatni raz po pomieszczeniu i poleciała na dalszy zwiad.
W innym pokoju znalazła jakąś maszynę ziejącą chłodem. Olbrzym przetrzymywał tam jedzenie. Teraz śledzona istota oglądała jakieś świecące pudło. To bardzo dziwne, ale wydawało się, że w jego środku są pomniejszone wielkie stworzenia i różne krajobrazy. Na dodatek to coś wydawało jakieś głośne odgłosy. Olbrzym cały czas siedział w bezruchu i patrzył się na pudło. Po prostu. Turbolotka nie miała pojęcia czemu to robi… Może ten czarny obiekt był jakimś innym zwierzęciem albo rośliną? Może w tej chwili to pudło przekazuje olbrzymowi jakieś informacje dotyczące tego, co ma robić w przyszłości? To były kolejne pytania, na które komarzyca nie znała odpowiedzi. Wybrała się w podróż, by dowiedzieć się czegoś więcej. Po całym dniu śledzenia ich, miała więcej pytań niż na początku. Bzzyt nie miała ochoty dowiadywać się, co stałoby się po kilku dniach. Była już zmęczona. Chciała wrócić do domu, ale nie miała pojęcia, gdzie jest wyjście. Ta dziura zniknęła… Panna Bzzyt poczuła się strasznie bezsilna. Jak nigdy w życiu. Po chwili jednak zmusiła się do myślenia. "Przecież musi być jakieś wyjście! Udało ci się pokonać tyle rekordów. Jeśli się zastanowisz to znajdziesz jakieś rozwiązanie!" - komarzyca próbowała zmobilizować się do skupienia. Po chwili udało jej się znaleźć wyjście z sytuacji. Przecież widziała otwory w tamtej ścianie! Turbolotka szybko ruszyła do okna. Nagle usłyszała jakiś syk. Poczuła, że jej ciało pokrywa się jakąś palącą cieczą. Odczuła zawroty głowy. Przed oczami zaczęła widzieć czarne plamy. Ostatnimi siłami doleciała do okna i usiadła na parapecie.
Po kilku minutach doszła do siebie. "Tylko co to było?" Przelatywała obok człowieka i następne co poczuła to ta paląca substancja. Turbolotka zatrzęsła się. "Coraz więcej pytań, a coraz mniej odpowiedzi..." Odetchnęła głęboko i pocieszyła się myślą, że zaraz stąd wyleci. Wzniosła się wyżej i zauważyła znany krajobraz. Jezioro, drzewa, kilka chodzących wielkich stworzeń. Zaczęło być już ciemno. Pofrunęła w ich kierunku. Nagle od czegoś się odbiła. "Ale tutaj nic nie ma" - pomyślała rozpaczliwie. Spróbowała wydostać się stąd ponownie. I tym razem coś jej przeszkodziło. Poleciała jeszcze raz, następny i następny. Cały czas to samo. W końcu komarzyca straciła rachubę, ile razy uderzyła w niewidzialną barierę. Zmęczona i poobijana usiadła na parapecie. Zaczęła ogarniać ją panika. "A jeśli jej tu nikt nie znajdzie? Jeśli zostanie na zawsze?" Przez głowę przebiegały jej miliony myśli. Nagle zobaczyła olbrzyma i uświadomiła sobie jak bardzo jest głodna. Patrząc się na jego rękę wydawało jej się, że widzi pulsującą w niej krew. Nie bardzo wiedząc co robi podleciała bliżej. Stłumiła cichy wewnętrzny głos, który mówił jej, by tego nie robiła. Usiadła na jego ręce. Wbiła swoją igłę i zaczęła ssać. Odprężyła się czując w sobie ciepły płyn. Poczuła lekki powiew powietrza i nagle nastała ciemność...
*
Andrzej wybrał się nad jezioro. Miał nadzieję, że uda mu się tutaj wypocząć. Niestety przyjechał sam. A to od początku zwiastowało, że będzie mu się nudziło. Po kilku dniach opierających się wyłącznie na pływaniu, mężczyzna całkowicie się tym znudził. Na dodatek pogryzł go jakiś komar. Nawet udało mu się uciec! A wszyscy mówili, że tutaj tych owadów nie było. Na szczęście Andrzej w to nie uwierzył. Wziął ze sobą areozol przeciwko insektom. Jak się przed chwilą okazało, wydał na marne piętnaście złotych. Psiknął na owada tym specyfikiem. Jak na to zareagował komar? Troszkę się zachwiał i szybko poleciał dalej. Następnym razem będzie trzeba kupić porządniejszy środek. Wrócił do ponownego oglądania telewizji. Akurat leciał ciekawy film. Jednak co chwila słyszał jakieś pukania. Okazało się, że to ten owad próbuje się przebić przez okno. Prychnął z rozbawiania. Te komary były takie głupie! Po kilkunastu stuknięciach jego wesołość przeszła w irytację. "Ile można to robić? Niech to idiotyczne paskudztwo wreszcie przestanie!" Ku jego rozradowaniu nastała cisza. Powrócił do oglądania filmu. Nagle poczuł jakieś lekkie ukucie. Zauważył, że komar właśnie pije jego krew. "Tego już za wiele!" Jednym ruchem ręki, jakby z od niechcenia, klasnął w swoją skórę, miażdżąc owada w bardzo nieprzyjemny sposób. Wreszcie mógł powrócić w spokoju do śledzenia fabuły filmu.

KONIEC

Ten post był edytowany przez Annoaoi: 11.11.2004 19:43
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Anita
post 12.11.2004 20:26
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 88
Dołączył: 13.05.2004
Skąd: (z)myślona




Nie trzeba tylko ff. Inne interesujące też mile widziane smile.gif

Długie, jednopartówka - plus i plus. Czekanie na następne party (zwłaszcza dobrych ficków) bywa bardzo irytujące smile.gif Poza tym, nie ma błedów ort. i int. na szczęście (przynajmniej ja ich nie zauważyłam).
Temat zarazem oryginalny i nieoryginalny. Tutaj niepodejmowany(to by musiał być fart), natomiast w literaturze opowieść o małym stworku - istniejącym, czy też wymyślonym przez autora - troszkę się "przejadła". Żeby napisać coś takiego, trzeba mieć na celu coś więcej, nie tylko świat widziany ze "zmniejszonego" punktu widzenia... Coś, czego się w dodatku nie wymyśla, tylko co przychodzi z natchnienia. Samo.
No i troszkę zgrzytnęłam zębami prz tej mowie początkowej spotkania, która się tak bohaterce nie podobała - czasem chyba lepiej coś ominąć, niż pisać takie prościutkie, banalne rzeczy...
To znaczy można je pisać, ale w innym stylu. Jakby to nie było coś ważnego. Rzecz w tym, że tutaj uznałam, że to jest jedna z rzeczy, które Autorka miała do przekazania... No a na taką rolę, to wartość tego jest troszkę za mała. (Nie wiem, czy przystępnie to wyjaśniłam, jak umiałam, tak zrobiłam smile.gif)
Wszystko już było, więc na coś oryginalnego szanse są minimalne, problem w tym żeby nie powtarzać tych "najznańszych" rzeczy wink.gif (już to kiedyś pisałam)
Innymi słowy - trudno tu doszukiwać sie czegoś "głębszego", jednak opowiadanko jest lekkie, proste i czyta się dość łatwo. Bardzo dobry początek!
Więc pisz dalej, czekolada.gif dla natchnienia (lub chwilki odpoczynku po twórczej pracy, jak wolisz smile.gif )
Pozdrawiam.
P.S. Jaki konkurs masz na myśli?


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Annoaoi
post 12.11.2004 22:07
Post #3 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 07.11.2004




Dzięki za komentarz. Już myslałam, że nikomu się nie bedzie chciało napisać czegoś o moim opowiadanku^^
Następnym razem bedę publikować ff, a w nim myslę, że wymysliłam oryginalnego smile.gif W każdym razie staram się.
Konkurs był "Zielone pióro" i pani na polskim powiadomiła o nim klasę. Jakoś się zdecydował napisać coś na niego... Dostałam nawet drugie miejsce ^^ A napisałam opowiadanie na komputerze, więc pomyślałam, że zamieszczę je też tutaj, by dowiedzieć się co myślą o nim inni ^^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.03.2024 11:44