Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

2 Strony < 1 2 
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Widać tylko mrok i splamione krwią (zak), Zaczyna się niepozornie ale...

Eskeniaa
post 16.01.2004 22:21
Post #26 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 09.01.2004
Skąd: warszawa




oborniki... no to jest wszystko tam... ale musisz poszuukać na forum bo dawno żadnego posta nie dawałam i musi być dzieś daleko na dawnych stronkach... ff jest pod nazwą
"Nowy ff tym razem troszkę inny " biggrin.gif pozdrawiam eskeniaa


--------------------

Wychowana w romantycznym micie dwóch połówek jednego owocu...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Eskeniaa
post 19.01.2004 22:51
Post #27 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 09.01.2004
Skąd: warszawa




Oto kolejny part już ostatni mojego opowiadnaia... mam nadzieje że się spodoba... pozdrawiam eskeniaa

*** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** ***

"Tylko minuty, sekundy i już będzie wolna… już będzie wolna"

*** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** ***

Nie chciała nikogo widzieć. Nawet jego… przede wszystkim jego. Nie miała ochoty wysłuchiwać stale pytań o to co wydarzyło się dzisiejszego poranka. Sama dokładnie nie wiedziała czy to możliwe aby naprawdę posiadała możliwości odbierania stygmatów. Nigdy nie wierzyła w takie przepowiednie. Czytając o nich zawsze zaśmiewała się z ludzi który uważają to za prawdę. Ale teraz kiedy pojawiły się krwawe znaki i przywidzenia, tak doskonale odzwierciedlające jej strach i niepewność, zaczynała się martwić. Wiedziała że to wszystko prawda. To nie były halucynacje. Był przy niej Fred i on także widział krew spływającą wartko po jej bladych policzkach.
Była podirytowana jak nigdy dotąd. Nie chciała go widzieć. Wreszcie otworzyła oczy. Powoli uchylając powieki dostrzegała ciepłe barwy promieni słońca niknącego za horyzontem. Powoli zbliżał się wieczór. Przespała cały dzień. Chciała wstać, lecz nie mogła. Bolała ją głowa i cały obraz wirował przed oczami. Delikatnie podpierając się o drewnianą poręcz łóżka postawiła stopy na podłodze. Chwiejnym krokiem skierowała się do drzwi. Zamknięte. Teraz naprawdę się zdenerwowała. Jak mogli zamknąć ją w pokoju. Odwróciła się i skierowała do szafki nocnej. Nagle odzyskała wszelkie siły, nie była już słaba i zaspana. Teraz miała ochotę wydostać się stąd jak najprędzej. Chciała wyjechać i wrócić do Hogwartu. Nie wiedziała dlaczego ale powoli irytowała ją ta sytuacją. Gorączkowo przeszukiwała szufladę w poszukiwaniu hebanowej różdżki. Gdy już ją odnalazła. Od razu nie podnosząc się z miejsca skierowała ją w kierunku drewnianych drzwi.
- Alohomora!- drzwi delikatnie się uchyliły. Paulina stała i już chciała skierować się do wyjścia, lecz nagle usłyszała strzępki rozmowy. Może nie zaciekawiło by ją to aż tak, gdyby jej imię nie padło podczas konwersacji. Zbliżyła się do drzwi i zaczęła podsłuchiwać. To Fred rozmawiał z panią Weasley o całym wydarzeniu. Paulina błagała teraz aby skłamał i nie powiedział prawdy. Wiedziała bowiem to że jeśli wyjawi prawdę czekać będą ją tłumaczenia i zmuszona będzie do przybliżenia wszystkich szczegółów. O niektórych nawet i on nie wiedział. Postanowiła ze przerwie rozmowę Może to nie kulturalne ale to jej jedyne wyjście z tej sytuacji.
- Nie wiem co się stało. Już ci mówiłem! Zauważyłem ją leżącą w salonie… widocznie zasłabła. Musiała źle się poczuć bo gdy przyszedłem była już nieprzytomna… jeszcze sam do końca nie wiem co się stało. Zaniosłem ją do pokoju i …
- Dobry wieczór - Paulina podeszła do pani Weasley i uśmiechnęła się szczerze. - Przepraszam że sprawiłam kłopot. Źle się poczułam i widocznie zasnęłam w pokoju. Było wcześnie i pewnie ucięłam sobie drzemkę. Przepraszam jeszcze raz jeśli zmartwiłam panią. - Dziewczyna uśmiechnęła się szczerze. Oczekiwała pytań i niepewności ze strony matki Freda. Ona jednak popatrzyła na nią ciepło i położyła pulchną dłoń na jej ramieniu…
- Mam jedynie nadzieje że się lepiej teraz czujesz. - uśmiechnęła się i odeszła w stronę kuchni.
Paulina poczuła ulgę. Nie musiała nic tłumaczyć, na żadne pytanie odpowiadać. W duszy dziękowała za to pani Molly… Nawet nie spojrzała na chłopaka. Sama nie wiedziała dlaczego. Skierowała się szybkim krokiem w stronę łazienki… I znów ta niepewność. Sama nie wiedziała po co tam idzie. Może chciała przed nim uciec .Nie patrzeć jego oczy. Bała się wyjaśnień i dociekliwości. Była pewna że gdy tylko popatrzy na nią tak jak zwykle, tak ciepło i delikatnie straci grunt pod nogami i znów się rozklei. Tak ciężko pracowała nad wizerunkiem zimnej i niedostępnej osoby. On jednak umie go zburzyć jednym słowem, gestem, spojrzeniem… Szła coraz szybciej jednak korytarz wydawał się nie mieć końca. Nagle poczuła czyjąś lodowatą dłoń chwytającą ją za nadgarstek. Serce zabiło jej szybciej. Wiedziała że teraz z nią to już koniec. Była pewna, że znów powali ją tymi brązowymi oczami… Poczuła szarpnięcie i już stała twarzą w twarz a Fredem. Nie patrzyła na niego. Przekręciła głowę i spuściła wzrok. Patrzyła na swoje bose nogi jakby to one były teraz najważniejsze. Może nie miała podstaw żeby go unikać, ale wolała nic mu nie mówić. Była pewna że jeśli rozpocznie rozmowę o poranku i tym dziwnym wydarzeniu będzie musiała się przyznać do przywidzeń i co gorsza do przeszłości jej ojca… Jego twarz była niebezpiecznie blisko jej. Czuła to ciepło które sprawiało że była taka bezpieczna. Jego dłoń delikatnie przesunęła się w stronę jej policzka. Lekko skierował jej twarz w swoją stronę. Była niebezpiecznie blisko niego. Spojrzała mu w oczy. To ją zgubiło.
- Nie pytaj… proszę… - spojrzała na niego błagalnie. Miała ogromną nadzieję że ją zrozumie i uszanuje jej wolę…
- Nawet nie miałem zamiaru. Jak będziesz na to gotowa sama mi powiesz. Martwiłem się jednak o ciebie. Jak zobaczyłem cię w pokoju… ta krew i twoje oczy. Bałem się… - jego oczy patrzyły na nią z taką troską. Paulina wiedziała że zależy jej na nim i nie chciała aby się martwił. Chciała mu także wyznać całą prawdę. Był zarówno jej przyjacielem więc powinien to zrozumieć. Fred oparł swoje czoło o jej nadal nie spuszczając z Pauliny wzroku.
- Dziękuje Ci… - wyszeptała. Spojrzała na niego ciepło i pocałowała. Stali tak przez chwilę delektując się smakiem swoich ust… Paulina wiedziała że niedługo mu o wszystkim powie. Nawet jeśli była niedawno na niego zła i nie chciała z nim rozmawiać, teraz był jej najbliższą osobą i wiedziała że na pewno coś do niego czuje… Nie wiedziała czy to miłość ale na pewno nie był jej obojętny…


Kolejną noc z rzędu nie spała. Siedziała na łóżku patrząc na widok rozciągający się za oknem. Spokojnie śpiąca wioska w której znajdował się dom Weasleyów zawsze w takie wieczory poprawiała jej humor. Uspakajała ją i napajała harmonią której jej tak ostatnio brakowało. Mimo późnej godziny postanowiła wykąpać się. Zabrała potrzebne rzeczy i skierowała się do łazienki.
Po pewnym czasie wpadła do pokoju owinięta jedynie w ręcznik. Jej mokre włosy ociekały wodą mocząc przy tym odkryte plecy. Niechlujnie rzuciła rzeczy na łóżko i już miała się ubrać gdy usłyszała czyjś głos. Należał do mężczyzny. Z zaciekawieniem odwróciła się w stronę z której dochodziły ją dźwięki. Zszokowało ją to co zobaczyła.
Wysoki mężczyzna mrugał do niej zalotnie…Może nie było by to dziwne gdyby to nie był szukający Armat, Dawid Mureny spoglądający na nią zza jednego z plakatów Rona.
- Hej mała… zrzuć ten ręcznik i wskakuj do mnie. Wiesz ty ja i mój… Nimbus 2001. Może być ciekawie - uśmiechną się do niej flirciarsko i zagwizdał na palcach. Paulina zaśmiała się i usiadła na łóżku. Tego się nigdy nie spodziewała. Całkiem przystojny młody człowiek nadal wpatrując się w nią jak w obrazek oparł się o stojącą obok miotłę i przekręcił głowę jakby chciał się jej przyjrzeć dokładniej.
- Nigdy cię tu nie widziałem. Przecież to pokuj jak mu tam… Eee… takiego małego, rudego chłopaka - Dawid był wysokim blondynem o niebieskich oczach. Uśmiechał się prześlicznie ukazując białe zęby i uwydatniając silne kości policzkowe.
- Rzeczywiście to pokój Rona. Chwilowo jednak ja tu mieszkam - uśmiechnęła się do niego zakładając nogę na nogę. Dawid odwzajemnił uśmiech i kontynuował flirciarską rozmowę…
- No to jak piękna… jedziemy. - Wziął do ręki miotłę. - jest dużo miejsca. A jak będziesz się bała możesz się do mnie przytulić. - Puścił do niej oczko i oczekiwał odpowiedzi. Paulina zaśmiała się. Na jej ustach pojawił się słodki uśmiech przedstawiający za równo ironię jak i zwycięstwo.
- Nie pozwalaj sobie na za dużo. - tu gestem dłoni wskazała nożyczki leżące na stoliku
obok. - Teraz ja mam przewagę. - Dziewczyna wstała i skierowała się do komody. Wyjęła z niej nocną koszulę. Ciągle podtrzymywała ręcznik tak aby przypadkiem nie opadł w najmniej spodziewanym momencie. Dawid bez przerwy robił uwagi na jej temat. Paulina musiała się przyznać że spodobała jej się rozmowa z Mureny'em. Jego głos był męski i przyjemny w słuchaniu. Zastanawiała się jednak czy jest na tyle nienormalna by podrywać plakat…
- A teraz się odwróć… Chcę się przebrać! - Paulina spojrzała na niego groźnie, w jej oczach jednak było rozbawienie.
- Ani mi się śni… takiej okazji nie przegapię - uśmiechną się zawadiacko i zamaszystym gestem odrzucił w bok miotłę. Usiadł i przyglądał się dziewczynie z jeszcze większym zainteresowaniem.
- Tak? No dobra, jak chcesz ale nie będziesz miał co podziwiać. - Wstała i wzięła leżącą obok koszulę nocną i po cichu wyszła z pokoju. Po chwili była już powrotem odziana w piżamkę. Usiadła na łóżku i uśmiechnęła się triumfalnie do Dawida. Miał niewyraźną minę. Było w niej troszkę smutki, żalu i rozbawienia.
- Dobranoc - Paulina wsunęła się pod ciepłą kołdrę i przyłożyła twarz do poduszki. Dawid przesłał jej buziaka w powietrzu i zniknął z plakatu. Miała teraz chwilkę dla siebie….
Teraz gdy tak myślała o tym co się wydarzyło w ostatnim czasie była pewna swojej decyzji. Już chciała wstać i wyjść z pokoju, lecz usłyszała ciche pukanie do drzwi. Automatycznie zjawił się Dawid. Z zaciekawieniem przyglądał się całej scenie. Dziewczyna podeszła i uchyliła je aby zobaczyć kto to. Fred stał przed nią ubrany w same bokserki. Jego długie czerwone włosy opadały mu kaskadami na włosy. Odgarną je szybko i założył za ucho. Paulina spojrzała na niego wymownie mierząc go wzrokiem. Uśmiechnęła się zalotnie. Brakowało jej ostatnio takich chwil sam na sam z Fredem… Wszedł do pokoju zamykając cicho drzwi. Paulina skierowała się w stronę łóżka gdzie teraz siedział chłopak. Uśmiechnęła się do niego zalotnie i usiadła mu na kolanach.
- No i nawet chwili nie możesz beze mnie wytrzymać co. - pocałowała delikatnie i już chciała kontynuować gdy przerwał jej ten sam męski głos co przedtem.
- Zapowiada się ciekawie… - Dawid siedział teraz ze skrzyżowanymi nogami przyglądając się z rozbawieniem parze…- Widzę że nie ja pierwszy dostrzegłem twoją urodę. - Uśmiechną się zawadiacko. Paulina spojrzała na niego spode łba. Znów skierowała wzrok na Freda. Ten siedział oniemiały. Nie trudno mu się dziwić. Nie na co dzień plakat podrywa twoją dziewczynę. Paulina wstała z kolan chłopaka i skierowała się z stronę Dawida.
- Jeszcze jedno słowo i pożałujesz że ktoś stworzył ten plakat
- No ale pozwólcie mi chociaż popatrzeć… nie mam za wiele do roboty - uśmiechną się i znów wstał opierając się o Nimbusa 2001. Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Niebezpiecznie zbliżała się do Dawida. Jednym ruchem ręki odczepiła plakat od ściany i przewróciła go na drugą stronę tak , że jedyne co mógł teraz podziwiać to ściany w kolorze śnieżnej bieli. Słychać już było tylko stłumione słowa i pomruki. Miała go już z głowy. Paulina wróciła do Freda i podobnie jak poprzednio usiadła mu na kolanach.- No to na czym stanęliśmy? - Pocałowała go namiętnie. Ten przechylił się powoli do tyłu, tak że teraz leżeli w objęciach na łóżku dziewczyny. Gdy już Paulina wyrwała niechętnie się z jego silnego aczkolwiek bardzo przyjemnego uścisku zaczęła rozmowę
- Miałeś jakiś powód gdy tu przychodziłeś? Chciałeś coś się mnie zapytać? - Leżała teraz obok niego z twarzą skierowaną ku jego twarzy.
- Czy musze przychodzić tu w jakiejś konkretnej sprawie? Nie mogę z tobą tu sam na sam posiedzieć w ciszy delektując się pięknem twoich oczu? - Paulina rozpłynęła się po tych słowach. Poczuła niewymowne ciepło i przyjemność. Cmoknęła go delikatnie w policzek.
Po chwili wstała jednak i usiadła na łóżku prostując nogi. Chłopak uczynił to samo podsuwając cię do Pauliny i opatulając ją i siebie pościelą.
- Przed tym jak wszedłeś miałam zamiar do ciebie pójść. Proszę nie przerywaj mi tego co mam zamiar teraz powiedzieć. Przemyślałam kilka spraw i uważam że jesteś mi bardzo bliski więc mogę ci wszystko powiedzieć. - Tu spojrzała na niego lekko przesuwając dłonią po jego policzku. Za chwilę jej ręka odnalazła jego dłoń. Ich palce spotkały się w delikatnym uścisku. To nadało jej jeszcze więcej siły i pomogło w przekazaniu prawdy- Mam do ciebie tylko jedną prośbę… To co właśnie usłyszysz będziesz musiał zachować dla siebie. Nikt nie może się o tym dowiedzieć - Po tych słowach Fred przytaknął tylko nadal z zaciekawieniem przysłuchując się dziewczynie.
Paulina wyznała mu całą prawdę… O ojcu, mrocznym znaku Draca, samobójstwie matki, tym cierpieniu jakie oglądała podczas spotkań śierciożerców, mówiła o tym wszystkim co tłumiła w sobie. Wiedziały teraz o tym dwie osoby. Fred i Draco. Gdy skończyła oczekiwała lawiny pytań, chęci dalszych wyjaśnień albo krzyku i złości. Jednak myliła się. Widocznie za słabo znała Freda. On jedynie spojrzał na nią czule i otarł delikatnie zagubioną kroplę spływającą po jej policzku. Nie widział czy to łza czy jedynie woda spływająca jeszcze z jej przemoczonych włosów. Teraz Paulina uroniła łzę. Kolejną i kolejną, pojedyncze krople zmieniały się w potoki słonych łez… Nie były jednak spowodowane smutkiem czy żalem. Była tak szczęśliwa że spotkała kogoś takiego w swoim życiu. Zastępującego jej ojca kochanka i przyjaciela. Wtuliła się w jego ciepłe ciało. Znów leżeli przytuleni. Fred pozwalał by wypłakała zarówno te słodkie łzy szczęścia jaki gorzkie i pełne żalu. Gdy już osuszyła policzki oczy spojrzała na niego. Jego oczy zawsze przynosiły ukojenie. Pocałowała go i wtuliła twarz w pachnące jaśminem czerwone włosy… Usnęli tak zarówno pełni szczęścia jak i przejęci zaistniałą sytuacją. Paulina była zadowolona z tego że nareszcie wyjawiła mu prawdę, Fred zaś cieszył się że mu zaufała… Wiele to dla niego znaczyło.



Czas świąt nieubłaganie dobiegał końca. Paulina Fred spędzali ze sobą dużo czasu rozmawiając o wszystkim i o niczym. "Nora" wypełniła się głośnymi śmiechami bliźniaków i Pauliny. Ciągle płatali figle i robili dowcipy Ginny. Co gorsza znęcali się także nad biednym Percym… Czasem pomagał im w tym Bill który przyjechał na święta do rodziny. Paulina lubiła z nim rozmawiać gdyż pomimo różnicy wieku rozumieli się doskonale. Czasem przesiadywali w salonie rozmawiając o jego pracy i szkole Pauliny. Dziewczyna z zaciekawieniem słuchała opowiadań o Ministerstwie Magii. Uważała że Bill ma wielkie szczęście pracować jednym z najbardziej interesującym wydziale. A mianowicie w komitecie do przypadków nadużycia czarnej magii…
Jeśli chodzi o plan bliźniaków i Pauliny oraz o szarą paczkę przyniesioną ze sklepu "Zonka" w dzień "Przepowiedni"… wszystko szło idealnie. Plan był opracowany i zapięty na ostatni guzik. Paulina nie wiedziała jednak że niedługo nie bezie czasu myśleć o takich sprawach…


To był chyba drugi tydzień stycznia. Jeśli dobrze mi się wydaje piątek. Uczniowie podekscytowani kolejnym wyjściem na miasto i zapowiedzianym już przed feriami świątecznymi meczem Quddicha Gryfonów z Krukonami krzątali się po całym zamku. Długa kolejka uczniów ustawiła się przed wyjściem ze szkoły. Woźny Filth odczytywał właśnie listę uczniów chętnych do wyjścia. Paulina stała sama wśród zgrai młodszych uczniów. Fred i Georgie z którymi miała się wybrana miasto musieli zostać na treningu zorganizowanym przez Angelinę - nowego kapitana drużyny. Mieli dojść po pół godziny ale oczywiście wpakowali się w szlaban i dotrą dopiero za 2 . Do tego czasu dziewczyna była zdana na samą siebie…
- Hej… co robisz tu sama - Wysoki blondyn ubrany w mugolskie ciuchy podbiegł do niej i pocałował ją w policzek. Był dziwnie nieprzeciętnie szczęśliwy. Jego oczy aż iskrzyły od radości.
- Nie miałam z kim iść… no ale teraz jesteś ty…. - Paulina uśmiechnęła się do chłopaka który w tym samym momencie objął ją w pasie.
- Zapraszam Panią na kremowe piwko do "Trzech Mioteł"!...

Miasto było jak zwykle pełne uczniów. Podekscytowani jednym z pierwszych wyjść trzecioklasiści biegali od sklepu do sklepu pokazując sobie nowo nabyte pamiątki, smakołyki i drobiazgi. Paulina i Draco weszli do baru. Przesiedzieli tam chwilkę rozmawiając i żartując z grupą ślizgonów. Na całe szczęście nie było wśród nich Pancy. Nigel, Steward i Daniel wydawali się całkiem mili. Dużo się uśmiechali, jednak za często robili kąśliwe uwagi na temat Gryfonów. Po godzinie postanowili przejść się na spacer. Nie zważali na złą pogodę. Mimo śniegu przeplatanego deszczem i lekkim wiatrem zabrali płaszcze i wyszli z baru. Na brukowanych uliczkach nie było prawie nikogo. Gdzieniegdzie przemykali tylko uczniowie w popłochu chroniąc się przed śniegiem i deszczem. Para szła w kierunku sklepu "Zonka". Nagle jednak Paulina poczuła czyjąś silną dłoń na swoim ramieniu. Potem był tylko ten dreszczyk i jakby uczucie przenikającego cię prądu. Już wiedziała co się dzieje. Razem z nieznajomym i Draco aportowała się w nieznane jej miejsce.
Po chwili wiedziała kto był tym obcym. Śmierciożercy. Stała ich grupa, może 3, 4. Dokładnie nie wiedziała. Obejrzała się za siebie. Stali teraz na jakiejś odludnej polanie, całkowicie zasypanej śniegiem. Za nimi rozciągał się widok oświetlonego przez drobne lampiony miasteczka. Dziewczyna spostrzegła także dwie najwyższe wieże zamku. Byli niedaleko Hogwartu. Teraz jednak powtórnie spojrzała a mężczyzn. Wymieniali porozumiewawczo spojrzenia mierząc parę od stóp do głów. Nagle jeden z nich wystąpił z szeregu i odezwał się zimnym i szorstkim głosem
- Znów się spotykamy panno Bringot - pewnym krokiem skierował się w stronę dziewczyny. Ta cofnęła się przerażona patrząc mu teraz w ciemne, wręcz nie obecne oczy. - Szkoda jednak że w takich okolicznościach… - Paulina poznała go od razu. Nie mogła jednak uwierzyć że to on.
- Co tu robisz… i dlaczego nas tu sprowadziłeś. Nic z tego nie rozumiem - Paulina spojrzała bezradnie na Draco. Podszedł do niej i stanął tuż obok.
- Nic nie rozumiesz? No to może ci wyjaśnię. TO nie przypadek że jesteście tu razem. Tak słodko wyglądacie - uśmiechnął się pogardliwie a ironia w jego głosie stała się coraz to bardziej uwydatniona. - Wasi ojcowie byli podłymi szlamami. Zdrajcy - to ostatnie słowo wręcz wypluł z odrazą. - Myśleli że się nie domyślimy że pracują na dwa fronty. Że zarówno służą Czarnemu panu i są szpiegami Dumbledora? No cóż, teraz się już nikomu na nic nie przydadzą. - zamaszystym gestem dłoni wskazał miejsce za sobą. Paulina nie chciała w to uwierzyć. Jej ojciec… ojciec Draca… oni nie żyli…Jednak byli dobrzy… a ona go tak nienawidziła sądziła że naprawdę służy czarnemu panu… Dziewczyna spojrzała na przyjaciela z przerażeniem. Na jego twarzy malował się zarówno strach jak i miejscami ukazywała się determinacja i gotowość do walki. Paulina miała zamiar podbiec do leżących tam ciał. Może nie było za późno. Jeden ze Śmierciożerców odepchnął ją silnie na bok, tak że upadła lądując w śniegu. Chciała się podnieść. Jednak mężczyzna z którym uprzednio rozmawiała uklęknął obok niej i dotknął jej twarzy swoją lodowatą dłonią. Przejechał palcami po jej policzku i zatrzymał się w okolicach ust.
- Śliczna jesteś… szkoda by było pokiereszować taką buzię - posuwał się teraz jeszcze dalej. Chciał ją pocałować ale ta splunęła mu w twarz... Wstał i odszedł na kilka kroków. Draco podszedł do niej i wyszeptał jej do ucha kilka słów…
- Uciekajmy, aportujmy się do Hogsmeade. - Paulina spojrzała na niego. W oczach miała strach. Wiedziała ze to najrozsądniejsze co teraz może zrobić. Dotknęła jego dłoni. Nagle jednak usłyszała znów ten szorstki i zimny głos.
- Jesteś taką samą suką jak twoja matka. Obie uważacie się za najważniejsze. A raczej uważałyście się. Na szczęście zabiła się. Oszczędziła przy tym cierpienia sobie i innym. Ale z drugiej strony szkoda. Miło było się czasem zabawić. - i znów ten śmiech mrożący krew w żyłach. Paulina nie wiedziała dlaczego puściła dłoń chłopaka. Wstała a on za nią. Poczuła nagłą chęć mordu. Była tak wściekła. Mężczyzna był jednak szybszy.
- Pożegnaj się z przyjacielem. Teraz spotkasz się ze swoją matką w piekle szmato - podniósł różdżkę i wycelował ją prosto w serce Pauliny…
- Avada Kedawra… - Paulina jakby w zwolnionym tempie widziała zielony strumień światła lecący wprost w jej stronę. Zamknęła oczy. Chciała umrzeć bezboleśnie. Nic nie poczuła. Stała jak dawniej w tym samym miejscu. Uchyliła oczy. Nagle poczuła mocne pchnięcie i już leżała na ziemi. Upadając uderzyła głową o kamień który został zasypany grubą pierzyną śniegu. Rozcięła sobie skórę nad lewym okiem. Potok czerwonej cieczy spłyną jej do oczu zamazując całkowicie obraz. Usłyszała przeraźliwy krzyk. To był Draco. Wiedziała co się tera stało. Poświęcił się. Zginął. Przez nią. Za nią… Zrobił to dla niej. Po jej policzkach spływały szybko strumienie szkarłatnej krwi. Powoli dostrzegała dwie postacie. Leżał teraz bezwładnie na ziemi z twarzą zatopioną w białym śniegu. Nic nie myśląc podbiegła do niego. Uklękła obok i przyciągnęła jego ciało do siebie. Popatrzyła teraz na jego zastygnięty wyraz twarzy. Było za późno. Nie żył. Zaczęła płakać, tak szczerze i przeraźliwie boleśnie jak nigdy dotąd. Czerwone krople krwi spadały na śnieg tworząc widok jeszcze bardziej przerażającym. Były to zaledwie sekundy. Jednak dla niej dłużyły się tworząc wieczność. Wieczność bez Draca którego tak kochała. Wiedziała że i ona zginie. Teraz spojrzała na mężczyznę stojącą nad nią. Ten sam ironiczny uśmiech co wcześniej pojawił się na jego ustach wykrzywiając twarz jednocześnie w wielkim grymasie. Nagle dobiegł ją hałas pochodzący z niedaleka. Może z pobliskiego lasu. Aurorzy! Za razem szczęśliwa jak i zawiedziona tym że przybili tak późno popatrzyła triumfalnie ma mężczyznę. On jedynie posłał jej spojrzenie "jeszcze się kiedyś spotkamy". Odwrócił się szybko i z resztą śmierciożerców aportował się.
Nadal siedziała na śniegu bezwładnie obejmując ciało przyjaciela. Powoli uświadamiała sobie co właśnie miało tu miejsce. Nagle poszedł do niej jeden z aurorów. Nic nie powiedziała. Spojrzała na niego i już wiedziała co powinna zrobić. Aportowała się do Hogsmeade.
Nadal klęcząc i obejmując kurczowo przyjaciela. Nadal nie chciała dopuszczać do siebie myśli że on nie żyje. Że już więcej… nie to niemożliwe…
Roztopiony śnieg i deszcz przemaczały ją do suchej nitki. Obmywały jej twarz z cieknącej strumieniami krwi. Nie podnosiła się. Nie chciała go zostawiać. Po chwili zebrało się wokoło nich zbiorowisko wścibskich gapiów. Przez tłum przebijała się właśnie postać tak długo wyczekiwana przez dziewczynę…
- Paulina! - Fred z przerażeniem spojrzała na zakrwawioną i zapłakaną dziewczynę obejmującą Draca.
- Fred… on…on nie żyje. To przeze mnie. On… - powoli głos się jej załamywał. Patrzyła niepewnie na chłopaka. Nagle stanęło obok niej kilku mężczyzn. Wśród nich był dyrektor Dumbledor. Położyli ciało chłopaka na noszach które zaczęły unosić się w powietrzu.
- Zajmij się nią. - dyrektor spojrzał na Freda i pokiwał porozumiewawczo głową…
Nie wiedział co zrobić. Bał się od niej podejść. Co powiedzieć. Po raz pierwszy tak naprawdę odczuwał strach i niepewność. Dziewczyna wstała i chwiejnym krokiem podeszła do niego. Oparła się na jego ramieniu i wtuliła się w jego ciepłe włosy. Płakała nie mogąc powstrzymać potoku łez. Chciała coś powiedzieć. Nie mogła złapać oddechu. Nie mogła się uspokoić. Była bezradna. Po chwili stanęła obok niego i odwróciła twarz w stronę wystawy jakiegoś zamkniętego już sklepu. Było w nim ciemno wiec dokładnie widziała swoje oblicze. Dopiero teraz zrozumiała. Przepowiednia. Ona mówiła właśnie o tym. Przypatrzyła się swoim oczom. Były tak samo szkarłatne jak te u wróżki i w lustrzanym odbiciu. Krew skapywała jej po policzkach tak samo jak w tedy podczas świat.
"Twoja duma, pycha, to cię zgubi. Nie tylko... to zgubi twych bliskich", to była prawda, gdyby nie uniosła się dumą i nie chciała walczyć, gdyby uciekła tak jak to chciał on zrobić on by teraz żył. Śmiał się tak jak poprzednio, uśmiechał się a jego oczy nadal były by tak wspaniała jak niegdyś. Nie takie zimne i puste… to wszystko przez nią. Przez nią… Nie miała już siły na nic. Nawet stanie sprawiało jej ból. Zemdlała.
Powoli odzyskiwała świadomość. Nie była już w miasteczku. Teraz czuła delikatnie oplatające ją w tali dłonie Freda. Bezwładnie zwisające ręce oplotła na jego szyi. Było jej tak dobrze.
- Zanieś mnie proszę do pokoju Wspólnego, nie ma tam nikogo, będziemy mogli porozmawiać.
- Ale… dyrektor prosił - tu zakryła mu usta palcem w geście uciszenia go i powstrzymania od tego co maiła zamiar powiedzieć.
- Proszę, nie zanoś mnie do skrzydła szpitalnego.Obiecam że zjawie się tam jutro… nie dziś. Proszę. - spojrzała na niego błagalnie.

Po chwili już przechodzili przez dziurę w portrecie grubej damy. Fred delikatnie postawił ją na ziemi, ona zaś usiadła na schodach chowając twarz w dłonie. Płakała. Podszedł i ukucną zaraz obok. Delikatnie dotkną jej podbródka i wytarł resztki lekko czerwonawej cieczy spływającej jej po policzkach.
- Zabiłam go… to przeze mnie, ja nie chciałam, ale on rzucił się i wtedy… - jej głos był cichy. Przeplatały go łkania i głośne wdechy. Próbowała uspokoić oddech jednak nadal to przeżywała to, co się stało. Straciła przyjaciela. Tak bardzo go przecież kochała….
Fred wiedział, że nie ma ochoty na tłumaczenie. Pomógł jej wstać. Obłocona szata przemoczyła jej ciało do suchej nitki. Paulina trzęsła się zarówno od płaczu jak i od zimna.
W sypialni dziewczyn nikogo nie było. Chłopak pomógł jej się przebrać i założyć czyste ubranie. Położył jej przemarznięte do szpiku kości ciało i nakrył puchową kołdrą. Chciał już odejść gdy ta pociągnęła go do siebie. Jak zwykle w takich momentach wylądował zaraz obok niej leżąc i przytulając ją do ciebie. Paulina pocałowała go i szepnęła.
- Nie zostawiaj mnie… nie ty… proszę - Znów po jej policzkach poleciały łzy. Jej słowa zabrzmiały jak pożegnanie. Jakby nigdy więcej nie miała go spotkać. Jakby to były ostatnie jej sowa….Przybliżył się i przyciągną ją do siebie. Teraz była na to chwila. Przeczesał palcami jej włosy.
- Kocham cię… Proszę pamiętaj o tym - powiedział to tak spokojnie, jakby mówił to codziennie. Ale to po raz pierwszy te słowa wydobyły się z jego ust. Były tak wspaniałe. Dziewczyna nareszcie poczuła że ktoś ją kocha. Przez ten smutek jakiego doznała przebiło się odrobinę szczęścia. Tak niewiele ale za to jak wspaniale kojąco działały te słowa…
Po chwili zasnęła. Miał, zatem czas na to by wyjść z pokoju dziewczyn zanim przyjdą pozostałe lokatorki…


Paulina wstała i przetarła oczy. Była dziesiąta. Nikogo w sypialni… Ledwo unosząc ciało sięgnęła do szafeczki nocnej. Wyciągnęła z niej flakonik. Przed oczami miała teraz jedynie wydarzenia poprzedniego dnia. Widziała Draco i jego śmierć, krew i słyszała w głowie słowa przepowiedni. Skierowała się do łazienki. Teraz była pewna tego, co chce zrobić. Nadal mocno ściskając flakonik z niebieską cieczą… Stała teraz przed lustrem pochylając się nad kamienną umywalką. Łzy skapywały jej po policzkach uderzając z głuchym dźwiękiem o dno.
Popatrzyła na buteleczkę. "Eliksir długiego snu". Wystarczy kropla by wpaść w objęcia snu na całą noc. Wystarczą dwa duże łyki a zaśnie na zawsze. Nigdy już nie myśląc o tym co się wydarzyło, skracając sobie ból i cierpienia, pozbawiając się wyrzutów sumienia i jednocześnie kojąc swe zmysły… Teraz przed oczami miała jego uśmiech. Te piękne szare oczy patrzące na nią w tak wyjątkowy sposób. Słyszała śmiech i miłe słowa, pamiętała tą pustkę w jego oczach, krew. To ją przerażało…. Przybliżyła buteleczkę do siebie. Ostatni raz spojrzała na etykietę.
- "Tak będzie najlepiej… Tylko minuty, sekundy i już będzie wolna… już będzie wolna".- wstrząsnęła i odkorkowała butelkę. Nagle jednak zobaczyła jeszcze coś.
Widziała Freda, jego uśmiech. To co powiedział wczoraj. Ona też go kochała. I kolejna niepewność. Z jednej strony było to okropne cierpienie i poczucie winy… to przez nią ten miły chłopak w pełni wieku już nigdy się do niej nie uśmiechnie ale przecież był Fred. Stała tak zapatrzona w niebieską ciecz delikatnie kołyszącą się w buteleczce. Jeszcze chwile się wahała. Co miała zrobić. Ta niepewność zżerała ją od środka. Podjęła jednak decyzję już była pewna… Wiedziała co uczyni… To było jej pisane…

*** *** *** *** *** *** *** ** ** KONIEC *** *** *** *** *** ** *** *** ***


--------------------

Wychowana w romantycznym micie dwóch połówek jednego owocu...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Eleo
post 28.01.2004 18:52
Post #28 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 7
Dołączył: 26.01.2004
Skąd: Lublin




Skończyło się? Mam mały komentarzyk - Dracon ma szare oczy, zielone miał Harry blink.gif


--------------------
grzej się Frappe

patrzysz, niuchasz i postawa.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Skejti- dawna Skejtmenka
post 28.01.2004 20:49
Post #29 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 24
Dołączył: 26.10.2003
Skąd: Elbląg




mad.gif NIE!! NIE!!!!!!!!
Zabiję cię, za szybko skończyłaś tego ff'a!!! Gdzie mój nóż??!!!
..... Masz szczęście nożu nie znalałam.
Plisssssssssssssss napisz party następne, ja chcę by ona wyszła za Freda, a nie umierała. cry.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Lousie
post 28.01.2004 21:13
Post #30 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 165
Dołączył: 29.11.2003
Skąd: Z daleka XD




QUOTE
Skończyło się? Mam mały komentarzyk - Dracon ma szare oczy, zielone miał Harry


Ludzie, to jest fick! W tym opowiadaniu Draco może mieć nawet sraczko - buraczkowe oczy i cztery palce u trzeciej ręki.


--------------------
One day you will ask
me what's more
important, your life or
mine? And I will say,
my life, then you will
walk away, never
knowing that you are
my life.

----------------------------

User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Eskeniaa
post 29.01.2004 02:28
Post #31 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 09.01.2004
Skąd: warszawa




no tak... to koniec, nic wiecej do tego ff nie dodam.. jest jeszcze prolog... le nie wiem czy dodam...
draco może i mial szare oczy.. a karry zielone.. mnie to ni obchodzi.. wyobrazam sobie Malfoya tak jak to sobie wyobrazam i to moja inwencja twórcza...
dzięki za komentarze
pozdrawiam eskeniaa


--------------------

Wychowana w romantycznym micie dwóch połówek jednego owocu...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Skejti- dawna Skejtmenka
post 31.01.2004 22:29
Post #32 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 24
Dołączył: 26.10.2003
Skąd: Elbląg




Nie!!!!! NIE MA BYĆ ŻADNEGO PROLOGU!! WCIĄGNEŁAŚ MNIE STRASZNIE W TEN FF I NIE CHCĘ BY ON SIĘ TAK SZYBKO SKOŃCZYŁ!!!
Boże czemu to robisz mnie i tym którzy to czytają??!!


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

2 Strony < 1 2
Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 20.04.2024 05:47