Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Walentynki na Wesoło (zak), z okazji 14

zbzikowana
post 14.02.2004 15:37
Post #1 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 1
Dołączył: 28.11.2003




Walentynki na Wesoło

autor: zbzikowana
korekta: Toroj

Cały Hogwart oszalał. Powód – Walentynki przez duże W.

Wczorajszy dzień zaczął się zupełnie normalnie, jednak później...

Wspomnienie:

Sobota, 14 lutego 1996 roku


Śniadanie w Wielkiej Sali odbywało się jak zwykle między siódmą a dziewiątą rano. Na dworze padał rzęsisty deszcz. Nauczyciel Opieki nad Magicznymi Stworzeniami, Rubeus Hagrid, jadł posiłek ze wszystkimi innymi, a tymczasem w jego chacie...

Drzwi stały otworem, a zimne powietrze z błoni tworzyło wiry we wnętrzu domu. Ogień w kominku buchał wysokim płomieniem dzięki wlatującym do niego stale częściom wyposażenia gospodarstwa, jakby rzucono na nie zapętlone zaklęcie Adicero*. Wielkie posłanie, przykryte czarną kapą, najwidoczniej jeszcze niedawno było miejscem jakiejś bitwy. Podziurawione poduszki, poobgryzana rama łóżka i smętnie zwisające strzępki narzuty wskazywały na to jak najwyraźniej. Roślinki z parapetu, zwykle utrzymywane przez gajowego w idealnym stanie, teraz były objedzone i powywracane. Ziemia z doniczek zasypywała walające się po podłodze pergaminy oraz karty z ksiąg: „Smoki – niebezpieczne bestie, czy niedocenione pupilki domowe??”; „Jak hodować Hipogryfy tak, żeby nie odgryzły Ci głowy” oraz „Śmiercioślady i Omen Śmierci zawsze razem - mit czy rzeczywistość??”. Nawet słynna krajanka Hagrida nie wyszła bez uszczerbku. Pojemnik, w którym się znajdowała był doszczętnie zniszczony, a ona sama wyglądała, jakby ktoś użył zaklęcia Cavernulo**. Któż zdołałby przegryźć czy też przekopać się przez ten lep przypominający Smar Do Silników Firmy Patil&Brown?! Szafki kuchenne były pootwierane, a produkty spożywcze wysypywały się z nich jak zboże z przechylonego spichlerza. Szafa z ubraniami była jednak w najgorszym stanie. Wszystkie części garderoby naszego półolbrzyma zostały podarte i chyba nawet przeżute. Szafę jako taką rozbito na deski. Między innymi to one właśnie służyły za paliwo do komina. Świece - w całym domu widniały ślady palenia tychże krwiście czerwonych woskowych lampek - krople stearyny były dosłownie na wszystkim. Stół, powywracane krzesła, posłanie Kła... A właśnie – gdzież on jest? W tym całym zamieszaniu, drogi Czytelniku, zapomnieliśmy o naszym poczciwym psie. A oto odpowiedź – z pod łóżka słychać cichutki skowyt przerażonego zwierzęcia. To on. Jednak ciągle nie wiadomo, co tu się stało. Popatrzmy dalej. Na ścianach pozostały ślady po zepsutych zaklęciach, a na szybie wykwitł przepiękny obrazek – Wielka Dynia w bokserkach w różowe nietoperze i z czapką przypominającą głowę pingwina, trzymająca w wyrzeźbionych ustach fajeczkę, z której unosiły się smugi dymu. Witraż wydawał z siebie dźwięk przypominający odgłosy, jakie wydaje zepsuty silnik zapchany i zalany chrupkami Cheerios z maślanką. A wszystko to było pokryte szkarłatnymi, rubinowymi i bordowymi serduszkami. Nawet krople wosku przybrały kształt herbu Klanu Wiecznie Zakochanych.
W całej chacie widać było ślady małych łapek i jeszcze jakieś inne... tak jakby bagno wyszło z siebie i starało się połączyć z powrotem pełzając kawałkami po wszystkim czym się dało. Nie wyłączając różowego parasola (jakże pasującego do dnia) leżącego pod stołem. A...a!! Właśnie! Gdzie kawałki różdżki Hagrida?? Może to one są właśnie przyczyną tego chaosu?? Zajrzyjmy na zaplecze domu. Wychodząc przez boczne drzwi daje się zauważyć, że nie tylko małe zwierzątka tędy przechodziły. Widać ślady kopyt...

Na podwórzu – takie same odciski i – o zgrozo!! – cała trawa w serduszka. Spokojnie. Wytrzymamy to. Oddychaj, Czytelniku, oddychaj. Raz, dwa, raz, dwa... Wdech, wydech, wdech, wydech... Już lepiej?? To kontynuujemy śledztwo. Zza niewielkiego pagórka wyłaniają się zagrody dla magicznych stworzeń... A tam...

Ciemność.
Ciemność.
Ciemność.
Zimne krople deszczu padają na twarz, otrzeźwiając jej właściciela. Wiatr spędza resztki mroku z oczu.

Wstawaj Czytelniku!! Idziemy dalej.
Otóż i przyczyna utraty przytomności. Zagrody puste, ale na błoniach...

Ciemność.
Ciemność.
Ciemność.
Zimne krople deszczu padają na twarz, otrzeźwiając jej właściciela. Wiatr spędza resztki mroku z oczu.

Znowu?? Oj, niedobrze. Trzeba się hartować, drogi, słabiutki Czytelniku. Trzeba się hartować.
Wracając do meritum – taaaak, to piękny obrazek:
Na zalanych deszczem błoniach, wzdłuż brzegu jeziora stoją i właśnie ustawiają się najprzeróżniejsze stworzenia – zacząwszy od sklątek tylnowybuchowych, przez pufki, niuchacze, kraby ogniste i pająki (zjawiły się nawet jednorożce), aż po hipogryfy. Z wody wystawały nad powierzchnię nawet macki Wielkiej Kałamarnicy... Główny punkt programu stanowiły jednak gumochłony, które kierowały ruchem, jeżeli można tak to nazwać. Całością dyrygował gumochłon*** wysoki na 2 stopy trzymający w łapce kawałki różdżki Hagrida. Całe towarzystwo miało różowe transparenty z napisami: „Wolność dla Hipogryfów”, „Nie chcemy więcej sałaty!!”, „Precz z zaklęciami przeciw insektom!!”, „Precz z eliksirami, nasze ciała są zbyt cenne” i tym podobne. Jednak największy różowy transparent trzymany był przez Kałamarnicę. Głosił on: „Walentynki dla społeczności stworzeń magicznych!! Pokażemy wam, jak się obchodzi Święto Pomyleńców!!”.

Tak, Czytelniku – to powód Twojego załamania nerwowego.

Ale ciągnijmy historię dalej.

Kiedy tylko skończyło się śniadanie, nieliczni uczniowie wyszli przed zamek. Wszyscy, oczywiście, stanęli jak wryci, kiedy tylko ich oczom ukazało się całe to zgromadzenie.
Hagrid, wychodząc z wewnątrz krzyknął ze zgrozą:
- Moje zwierzątka!!
I popędził w stronę jeziora. Jednakże gumochłon dowodzący wycelował w niego kawałek różdżki. Buchnęło, syknęło i nauczyciel Opieki nad Magicznymi Stworzeniami wylądował na trawie (nadal pokrytej tysiącami herbów Klanu Wiecznie Zakochanych) przelatując uprzednio kilkanaście jardów. Gajowy przedstawiał prześmieszny widok – wielkie, purpurowe serce z głową, rękami i nogami. W poprzek miejsca, gdzie kiedyś znajdował się tors mężczyzny przebiegał napis: „Rubeusowi Hagridowi, na zawsze – NIEwdzięczne gumochłony i inne stworzenia magiczne”.
Jedna z pierwszoklasistek wrzasnęła przeraźliwie i z piskiem wbiegła do zamku natykając się na Severusa Snape’a idącego właśnie do lochów. Zaciekawiony Mistrz Eliksirów wyszedł na dwór i zobaczywszy wszystko, mruknął z przekąsem:
- Wiszące synonimy, wielkie kiery i ogromny chaos****. Niezapomniane Święto Pomyleńców. Ab aeterno, ad infinitum nil novi sub sole. Vanitas vanitatum et omnia vanitas***** – pokiwawszy głową z politowaniem, powrócił do swojego lochu, zamiatając posadzkę czarną peleryną.

KONIEC

*Adicero – adicere – dorzucać, więć Adicero – dorzucaj.
**Cavernulo! – cavernula to dziurka, więc zaklęcie brzmi „Dziurkuj!”
***gumochłon – wygląd gumochłonów zmieniony na potrzeby ff-a
****Gwara Cienia.
***** Ab aeterno – od wieczności,
ad infinitum – do nieskończoności,
nil novi sub sole – nic nowego pod słońcem,
Vanitas vanitatum et omnia vanitas - marność nad marnościami i wszystko marność.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 19.04.2024 07:05