Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

2 Strony < 1 2 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Rozmowy Barowe - Spojler!!!

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 14 ] ** [93.33%]
Gniot - wyrzucić [ 1 ] ** [6.67%]
Zakazane - zgłoś moderatorowi [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 15
Goście nie mogą głosować 
omka
post 04.05.2006 14:31
Post #26 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 1
Dołączył: 15.03.2006




Uwielbiam Twój fick smile.gif smile.gif Po prostu połknęłam go jednym tchem smile.gif
Ale mam jedną ogroomną prośbę - Prosze WKLEJ NASTĘPNY ROZDZIAŁ ...
Czekam i czekam i nie moge sie doczekać... Prosze smile.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
annie
post 09.05.2006 07:45
Post #27 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 11
Dołączył: 19.11.2005




Rozdział ósmy.

Po ostatnich wydarzeniach Snape musiał się zastanowić, czy kontynuować te rozmowy. Nie podobał mu się kierunek, jaki obierały ostatnimi czasy jego myśli i odczucia. Nie było mu to potrzebne. Wiedza o tej dziewczynie do niczego mu się nie przyda. Do ciężkiej sklątki tylnowybuchowej, a co mnie obchodzi ona i ten pieprzony wilkołak?

Nie przestał jednak jej obserwować i węszyć wokół jej byłych przyjaciół i znajomych. Nie lubił pozostawiać niedokończonych spraw, wynikiem czego coraz więcej czasu spędzał na Pokątnej, podsłuch..ąc. Zawsze po takiej wizycie pozostawało mu poczucie niedosytu informacji.

Strzępki usłyszanych informacji tylko wszystko bardziej gmatwały. Sam domyślił się, że Granger miała coś wspólnego ze śmiercią Ginewry Weasley, i niestety nic więcej. Czarodziejski świat natomiast tylko snuł domysły i siał plotki. Nikt nic nie wiedział na pewno, a już skazali ją na ostracyzm. Doprowadzało go to do wściekłości. Zadufane w sobie, wszystkowiedzące dupki. Na własnej skórze odczuł łatwość, z jaką ludzie wydają sądy.

W dzień spotkania nie mógł znaleźć sobie miejsca. Nadal przekonywał się, że to nie jest mu do niczego potrzebne, ale coś nie dawało mu spokoju. Przyzwyczaił się do regularnych inteligentnych dyskusji i tej małej intrygi, którą rozpoczął.

Po paru godzinach walki z myślami postanowił, że pójdzie do baru. Zabrał piersiówkę z wielosokiem i wyszedł.
Wchodząc do knajpy dostrzegł ją od razu. Siedziała w kącie i wpatrywała się w drzwi.
Wybrał stolik, z którego miał najlepszy widok na dziewczynę.

Powoli pił zamówioną kawę i obserwował Granger. Widział, z jaką nadzieją podrywała głowę na dźwięk otwieranych drzwi, i jak na jej twarzy pojawia się rozczarowanie na widok wchodzących osób. Z każdą minutą dziewczyna robiła wrażenie coraz bardziej zaniepokojonej. Nerwowo przygryzała wargę i co sekundę zerkała na zegarek.

Po godzinie poddała się. Kiedy przechodziła obok jego stolika, dostrzegł w jej oczach zmartwienie. Czyżby niepokoiła się o mnie? Parsknął szyderczo w duchu. Chyba o swój eliksir. Odczekał chwilę, odstawił prawie pełny kubek z kawą i ruszył za Gryfonką.

Towarzyszył jej aż do samego domu. Mijał dziewczynę w chwili, kiedy otwierała drzwi mieszkania i dostrzegł jej przerażony wyraz twarzy. Dyskretnie rozejrzał się wokół, ciekawy, co sprawiło, że się wystraszyła. Wszystko wydawało się w porządku, nie zauważył niczego dziwnego, co mogło spowodować jej przerażenie. Po chwili otrząsnęła się, otworzyła drzwi i weszła do środka.

Co się stało? Zamyślony, wszedł do najbliższej ciemnej bramy i deportował się.

***
Hermiona nie mogła sobie znaleźć miejsca. Kręciła się bez celu po mieszkaniu. Dziwił ją własny niepokój albo bardziej charakter, jaki obierał. Podobnie czuła się, kiedy Harry z Ronem wyruszali na poszukiwanie kolejnego horcruxa, a ona nie mogła im towarzyszyć. Miała inne zadania przydzielone jej przez profesor McGonagall.
Zmartwienie, zdenerwowanie i nadzieja, że wrócą cali i zdrowi.

Właśnie ta nadzieja nie dawała dziewczynie spokoju. Dlaczego akurat to uczucie? Było przecież czymś pozytywnym.
Usiadła przy oknie i wpatrywała się nieruchomym wzrokiem w padający śnieg. Usiłowała zrozumieć samą siebie. Przyznała w końcu, że eliksir był doskonałą wymówką, aby widywać profesora.

Wywar był istotny, owszem, a dzięki byłemu nauczycielowi miała pewność, iż go ukończy. Teraz jednak chodziło o uczucia, jakie budził w niej Snape. Nie chciała przyjąć do wiadomości, że ją fascynował. Jako człowiek i jako mężczyzna. Jako człowiek dlatego, że był jedną wielką zagadką, a ona uwielbiała łamigłówki. Co spowodowało, że stał się taki zgryźliwy i nieprzystępny? Mroczny, a jednak po jasnej stronie. Wbrew swej woli?

Szanowała tę niezłomność człowieka, który potrafi poświęcić sprawy ważne dla spraw ważniejszych.

Niewiele wiedziała na ten temat. Akurat tu Dumbledore wyjątkowo milczał. Zawsze powtarzał tylko, że całkowicie ufa Mistrzowi Eliksirów. Musiał przecież mieć jakiś powód.
Jeszcze w Hogwarcie się nad tym zastanawiała, ale nie zrobiła nic, aby to rozwikłać. Teraz miała szansę. I może powoli jej się uda. Już zrobiła krok w tym kierunku.

Nie umiała sobie jednak wytłumaczyć zafascynowania nim jako mężczyzną. Spotykała w swoim życiu różnych facetów. Dobrych, złych… bardzo jednoznacznych. Przystojnych, pięknych jak Lockhart, zwyczajnych i brzydkich o interesującym wnętrzu, ale żaden nie budził w niej tak intensywnych i sprzecznych uczuć.

Usiłowała uporządkować ten chaos. Wtedy, w pracy, bezsensowne słowa koleżanki, potem przypadkowy dotyk zimnych, szczupłych palców na skórze dłoni. I jej niewytłumaczalna reakcja. Sposób poruszania się, płynny, niesłyszalny, który w Hogwarcie wprawiał ją w trwożny podziw. Niemalże hipnotyzująca charyzma. I celne, sarkastyczne uwagi, które zmuszały ludzi do myślenia.

Potrząsnęła głową. Zaczynam mieć na jego punkcie obsesję. Nie podobało jej się to. Musi przestać myśleć w ten sposób. To przecież jej były nauczyciel. Oraz pociągający mężczyzna, pełen tajemnic, przyznała niechętnie. Mężczyzna. Może właśnie dlatego ją fascynuje. Dotąd otaczali ją przeważnie młodzi chłopcy u progu dorosłości.

***

Zirytowany, gwałtownym ruchem odłożył najnowszy miesięcznik „Eliksiry”. Nie mógł się skupić na czytaniu. Kiedy po raz trzeci usiłował zrozumieć ten sam akapit, dotarło do niego, że znowu jego myśli kierują się w stronę Granger i ich rozmów.
Sięgnął po papierosy i machnął różdżką w stronę kominka.

Przypomniał sobie jedno spotkanie. I jej docinek oraz to powątpiewanie w oczach dziewczyny po jego odpowiedzi na pytanie, dlaczego Albus dał mu OPCM. Wiedział oczywiście o prywatnych spotkaniach Pottera i Dumbledore’a. Miały na celu przygotować smarkacza do starcia z Czarnym Panem. Nie wiedział natomiast, w jaki sposób dyrektor to zrobił, i wtedy nie chciał wiedzieć. Voldemort znał sposoby na wydobycie z człowieka wszystkiego, czego potrzebował. Nie mogli tak ryzykować. Jednak teraz nie dawało mu to spokoju. Co Dumbledore powiedział Potterowi?

Oparł podbródek na złączonych dłoniach i wpatrzył się w ogień. Po tym jak Albus wrócił z pierścionkiem, ranny i na skraju wyczerpania, a on dodatkowo przywitał go wiadomością o Wieczystej Przysiędze - którą wymusiła na nim Narcyza - zrozumieli, że nie obejdzie się bez drastycznych środków. Dumbledore i tak był skazany na śmierć. Klątwa strzegąca horcruxa powoli zżerała organizm starego czarodzieja.

Eliksiry przygotowywane przez Mistrza Eliksirów spowalniały ten proces, ale to była tylko kwestia czasu. Musieli więc zaplanować, jak maksymalnie go wykorzystać. Najważniejszym problemem był Ten, Który Przeżył. Snape, przy całej jego niechęci do Pottera, zdawał sobie sprawę, że chłopak jest jedynym, który może pokonać Czarnego Pana. Ku jego uldze, Dumbledore wziął jego przygotowanie na siebie.

On miał się zająć Draconem i w razie konieczności wykonać wyrok. Nie chciał się na to zgodzić; wiedział, iż po tym nie będzie miał powrotu do czarodziejskiego świata. O ile wygraliby wojnę i on by przeżył. Ale dla Albusa najważniejsza był możliwość „uratowania”, jak on to nazywał, kolejnego dzieciaka. Wymusił na nim obietnicę, że po wszystkim ukryje Dracona. Dał mu adres zaufanych przyjaciół w Australii, którzy bez kłopotliwych pytań zajmą się chłopcem.

Potem zdecydowali, że skoro i tak Snape będzie musiał odejść, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby uczył Obrony. Miał najlepsze przygotowanie, aby nauczyć te dzieciaki jak się bronić, a klątwa ciążąca na tym stanowisku nie będzie miała znaczenia. I teraz zastanawiał się, czy Dumbledore nie opowiedział Potterowi, a co za tym idzie całej trójcy, o wszystkim.

No, może nie o wszystkim, poprawił się w duchu, ale przynajmniej o wizycie Czarnego Pana w Hogwarcie i jej konsekwencjach.

Oni musieli wiedzieć. Doszedł do tego wniosku i zirytował się. Przeczesał ręką włosy i zaczął chodzić po pokoju nerwowym krokiem.

Wszystko to tylko niedopowiedzenia i pozory, na nich Albus oparł plan pokonania Voldemorta, ale - wykrzywił usta w ironicznym uśmieszku - w końcu to pozory stanowią podwaliny polityki i zdrady.

***

Hermiona po raz pierwszy od roku skorzystała z teleportacji – tego mało wygodnego, ale błyskawicznego środka transportu. Musiała jak najszybciej znaleźć się w domu, aby móc dać upust emocjom, które buzowały w niej od godziny. Spotkanie z Harrym, tak jak przypuszczała, nie było łatwe.

Chłopak nie potrafił ukryć zdziwienia i lekkiej niechęci na jej widok. I nic niestety nie uzyskała. Musiała wytężyć cały swój spryt, aby ukryć prawdziwe powody tego nagłego zainteresowania jego starym podręcznikiem. Znowu musiała kłamać. Sprzedała Harry’emu to samo kłamstwo co Remusowi, po czym zagrała na uczuciach chłopaka, przypominając mu o swoim eliksirze i znajomym wilkołaku. Bez rezultatu.

Niestety wybawca czarodziejskiego świata nigdy nie wrócił po tę książkę. Nie chciał mieć nic wspólnego z tym ludzkim śmieciem, jak poinformował ją ze złością. Kiedy usiłowała go przekonać, że książka mogłaby jej pomóc, tylko patrzył na nią coraz bardziej ponurym wzrokiem.

Jak tylko skończyła mówić, wstał, podszedł do barku i nalał sobie kieliszek zwykłej mugolskiej wódki. „Jesteś taka jak on”, stwierdził bezbarwnie i jednym haustem wypił zawartość kieliszka. „Nieważne jak, byle osiągnąć cel.”

Zabolały ją ostatnie słowa przyjaciela, ale jeszcze raz postanowiła uzmysłowić mu, ile korzyści przyniosłaby jej wiedza zawarta w tym podręczniku. Prosiła go, aby wrócił do Hogwartu i odszukał książkę. „Tutaj nie chodzi o nas i nasze odczucia, ale o Remusa i jego pobratymców”, przekonywała go.

Harry przez długą chwilę wpatrywał się w pusty kieliszek, jakby zastanawiał się, czy nie nalać sobie jeszcze jednego. W końcu zimnym tonem stwierdził, że lepiej będzie, jak już sobie pójdzie. Podniósł na Hermionę ponury wzrok i dodał, że i tak dużo jej wybaczył, niech więc nie prosi o coś, czego nie ma najmniejszego zamiaru robić.

Dziewczyna zwęziła oczy. Czyli nic się nie zmieniło, pomyślała z goryczą. Dalej nie potrafił zrozumieć, iż wtedy nie miała wyboru, i zrobiła to, co musiała. Jak zwykle widział tylko to, co chciał widzieć. Wyrwał ją z myśli szyderczy głos chłopaka. Mówił, że teraz może poszukać sobie gdzie indziej pomocy przy eliksirze – zdrajca nie żyje, a on nie ma zamiaru wracać po ten podręcznik. Dodał jeszcze, iż ma nadzieję, że to ludzkie ścierwo cierpiało przed śmiercią.

Dziewczyna zdławiła zjadliwe słowa na temat wyjątkowo zapiekłej nienawiści chłopaka Harry’ego i jego ślepoty. Zamiast tego suchym głosem podziękowała za udzielenie wyjaśnień i zaczęła zbierać się do wyjścia.

Kiedy wychodziła, chłopak z wymuszonym uśmiechem stwierdził, że ucieszył się z jej wizyty niezależnie od jej motywów, i ma nadzieję widzieć ją częściej. Widziała wahanie na jego twarzy w chwili wypowiadania tych słów, ale postanowiła je zignorować. On też walczył ze swoimi demonami. Sama była jednym z nich.

W domu rozsiadła się w ulubionym kącie kanapy, owinęła się kocem i zaczęła myśleć. Snape to Książę Półkrwi. Czyli jest półmugolem. Skoro tak, to dlaczego dołączył do Voldemorta i co potem spowodowało, że się od niego odwrócił?

Czuł się winny śmierci Potterów? W końcu to on podsłuchał część przepowiedni i przekazał ją temu psychopacie. Wątpiła w to. Nienawidzili się z ojcem Harry’ego i śmierć tego ostatniego wywołałaby u Mistrza Eliksirów co najwyżej pogardliwy uśmieszek. Nie, tu musiało tkwić coś więcej.

Możliwe, że był przy tym wszystkim i widział, jak Voldemort usiłuje zamordować niemowlaka. Niemowlaka, na litość Merlina! Tak postępuje tylko tchórz. A na tyle znała profesora, by wiedzieć, że gardził wszelkim przejawem tchórzostwa. Wystarczy wspomnieć biednego Neville’a.
Może wtedy zrozumiał, kim naprawdę jest Voldemort. Zwykłym tchórzem, który boi się rocznego dziecka.

To jest prawdopodobne, myślała. W końcu czym było rozpaczliwe poszukiwanie nieśmiertelności, jeśli nie strachem przed śmiercią? Nie była stuprocentowo pewna swoich domysłów, ale wydawały się mieć sens. Snape zaczął gardzić swoim mistrzem. To mogło być powodem jego decyzji o zwróceniu się do Dumbledore’a. Musiał poczuć się oszukany, a takiego człowieka jak profesor i Ślizgona na dodatek oszukać można tylko raz.

Nigdy nie wybacza i nie zapomina.

Pytanie, czy został szpiegiem na polecenie dyrektora, czy sam to zaproponował? Bardziej skłaniała się ku drugiej hipotezie. Tylko przebiegły i żądny zemsty Ślizgon mógł wystąpić z tak ryzykowną propozycją. Chciał pokazać Czarnemu Panu, że byle tchórz nie będzie nim manipulował, wręcz przeciwnie.
Musiał odczuwać przy tym ponurą satysfakcję. To bardzo pasowało do charakteru Severusa Snape’a.

Zadowolona z wniosków, do jakich doszła, wstała i podeszła do barku, w którym stała napoczęta butelka wina. Nalała sobie lampkę i wróciła na kanapę. Teraz miała również wyjaśnienie tych zakamuflowanych wskazówek, których profesor udzielał Harry’emu podczas ich ostatniego spotkania.

Usiłował się przedrzeć przez nienawiść, którą czuł do niego chłopak, i wskazać mu jego słabe punkty. Niestety robił to w swój specyficzny sposób, a Harry był zbyt zaślepiony, aby się nad tym zastanowić. Gdyby chociaż wcześniej opowiedział o tym profesor McGonagall, może wtedy ktoś zacząłby myśleć i wyciągać wnioski.

Jednak z drugiej strony Snape zdawał sobie sprawę, jak był znienawidzony. Prawie przez wszystkich. Nikt nie mógłby pomyśleć, że w chwilę po tym jak zabił Dumbledore’a, chciał pomóc. Więc dlaczego to zrobił? Westchnęła. Rozszyfrowanie tego człowieka jest gorsze od najtrudniejszej łamigłówki. Uzyskujesz odpowiedzi, które dostarczają ci następnych pytań.

***

W wieczór Bożego Narodzenia siedział w fotelu, trzymając w ręce butelkę Ognistej, i ponuro wpatrywał się w ogień. Pieprzone święta. Wszędzie gdzie tylko spojrzeć wyszczerzone w uśmiechu twarze. Migające światełka, od których bolą oczy.
Był w wyjątkowo podłym nastroju. Nie znosił świąt od zawsze. Sprawy nie poprawiał fakt, że znowu myślał o Granger.

Zastanawiał się, czego się tak przeraziła tamtego dnia. Bezpośrednio po tym, jak nie przyszedł na spotkanie. Z pewnością dręczyła ją myśl, dlaczego się nie zjawił. Ale dlaczego była przerażona? Sądziła, że coś mu się stało? Tylko czemu tak się tego obawiała? Martwi się o ciebie, znowu te uporczywe, niechciane myśli. Potrząsnął z irytacją głową. Co za brednie.

Co u diabła tkwi w tej kobiecie, że nie potrafi przestać o niej myśleć? I w ten sposób. Za dużo wolnego czasu i jałowe życie, masz swoje wytłumaczenie, idioto. Pociągnął duży łyk i wykrzywił ironicznie usta. Alkohol palił jego gardło. Po kiego testrala tam znowu polazłeś?

Ostatnią godzinę spędził w bramie naprzeciwko jej mieszkania. Jak pokręcony podglądacz. Musiał się dowiedzieć, czy spędzała święta z Lupinem. Jak wcześniej nie trawił tego skurwysyńskiego wilkołaka, tak teraz nienawiść prawie zżerała go od środka. Pcha się z łapami tam, gdzie nie powinien. Za stary dla niej jesteś, Lupin, pomyślał zjadliwie.

Ty też, podświadomość nie dawała mu spokoju. I co z tego? Ona mnie nie interesuje, warknął i pociągnął kolejny łyk. Interesuje mnie to, co ukrywa, i nic więcej.
Tak, jasne, parsknęła podświadomość.

Kolejny raz usiłował skierować myśli na bezpieczny temat. Tajemnice. Brakowało mu jeszcze tylko potwierdzenia swoich podejrzeń co do udziału Granger w śmierci Weasleyówny. Ale domyślił się już, dlaczego ciągle uciekała i tkwiła w rozgoryczeniu.

Śmierć przyjaciela musi być bolesna. A jeżeli ty sam go zabijasz, trudno sobie wyobrazić, co potem przeżywasz.
Sam nie miał tego problemu, nigdy bowiem nie dopuszczał do siebie ludzi bliżej niż na wyciągnięcie ręki. Wyjątkiem był Dumbledore, którego zabił osobiście na jego rozkaz, ale to co innego. Wtedy nie mieli wyboru i był do tego przygotowany. A ona nie, dlatego tak bardzo to przeżyła. Z jej szlachetnym charakterem Gryfonki nie mogłaby inaczej.

Domyślił się już prawie wszystkiego, więc powinien przestać tak obsesyjnie o niej myśleć.
Zapalił papierosa i z lubością zaciągnął się dymem. Musiał przeanalizować swoje odczucia. Od lat nie interesował się płcią przeciwną, ale jak każdy mężczyzna miał swoje potrzeby. Wcześniej wykorzystywał, bez wyrzutów sumienia, naiwność żon tak zwanych przyjaciół. Potem raz na jakiś czas odwiedzał mugolskie „specjalne” przybytki. I do teraz wystarczało.

Zirytowany pociągnął następny łyk Ognistej. Cynicznie przyznał, że Wiem – To – Wszystko – I – Nie – Zawaham – Się – Tego – Powiedzieć stała się atrakcyjną kobietą. Na tyle, że to zauważył. Szlag. Miała wszystko na swoim miejscu, jak zdążył spostrzec, kiedy obserwował ją w knajpie, w której pracowała. Pragniesz jej, przyznaj to końcu, Snape.

Duszkiem wypił whisky do końca i wściekłym gestem odrzucił pustą butelkę. Teraz jesteś już obiema nogami w piekle, korzystaj z tego do woli, pomyślał ironicznie.

Resztę wieczoru spędził, paląc jednego papierosa za drugim i planując, jak uzyskać to, czego chciał. Jeden wilkołak to dla niego żaden przeciwnik, gorzej z nią. Jest zbyt inteligentna, aby nabrać się na tanie sztuczki. Jednak przez prawie całe swoje życie kpił z najpotężniejszego czarnoksiężnika na świecie. Z Granger też sobie poradzi. Prędzej czy później dostanę to, czego chcę, wtedy minie ta przeklęta obsesja.
***

Hermiona niecierpliwym gestem odgarnęła włosy z twarzy i rozejrzała się za gumką. Od paru godzin ślęczała nad książkami i była już nieco zmęczona. Odłożyła pióro i się przeciągnęła. Po świętach, które spędziła z Remusem – twierdził, iż w tak szczególne dni nie powinna być sama - zostało już tylko miłe wspomnienie.

Znowu wróciła do pracy, nauki i dręczących ją myśli. Dlaczego profesor się nie odzywa? Brakowało jej tych comiesięcznych spotkań. Przyznała już sama przed sobą, że nie tylko ze względu na eliksir, czy sekrety, które skrywał ten mężczyzna. Uzależniła się od niego i od jego wewnętrznej siły, którą wyczuwała. W pewnym sensie zazdrościła mu jej. Sama również musiała podjąć najtrudniejszą decyzję w swoim życiu i nie potrafiła ponieść jej konsekwencji.

Okazała się słaba. Większość uważała ją za kogoś wyjątkowego. Może to z powodu przynależności do Złotej Trójcy, jak ich nazywali. Jednak była taka jak wszyscy. Znosiła samotność bez słowa skargi, starała się znaleźć uzasadnienie dla swoich poczynań, przywdziewała maskę silnej w momentach słabości. Podejmowała trudne decyzje i musiała nauczyć się tym żyć.

Uchodziła za wzór godny naśladowania i traciła większość swojej energii, usiłując być zawsze na miarę takiego obrazu siebie, jaki sama stworzyła. Może swoją siłą i determinacją wywarła wrażenie na wielu, ale dokąd dotarła? Do pustki. Do całkowitej samotności.

W narzuconej sobie pokucie wyrzekła się wszystkiego. A teraz miała plany na przyszłość i wyrzuty sumienia z powodu przeszłości. Wyrzuty, które nareszcie bladły. Dzięki niemu. Jego osoba uświadomiła jej, że czasem trzeba poświęcić jednych, aby uratować drugich. Bez względu na koszty.

Z ciężkim westchnieniem sięgnęła po podręcznik do eliksirów. Jeszcze tylko przeczytam ze dwa rozdziały i na dzisiaj koniec, postanowiła stanowczo i otworzyła książkę. Na podłogę sfrunęła biała kartka. Zamarła. Snape. Trzęsącymi się rękoma podniosła świstek papieru.
Tylko data. 31 grudnia.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Basia
post 09.05.2006 14:24
Post #28 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 19
Dołączył: 29.08.2003




No, nareszcie tak długo oczekiwany odcinek.
Z pomocą słownika wyrazów bliskoznacznych znalazłam takie synonimy słowa świetny: okazały, wspaniały, fenomenalny, znakomity, genialny, rewelacyjny, super, niesamowity, urzekający, cudowny. Konktynuując wyliczanie przymiotników dodaję następne pasujace do opowiadania: oryginalne, wyróżniające się, wciagajace, uzależniąjace. A i tak tego mało.
Chwalę za:
skupianie się na uczuciach i myślach bohaterów...
...które są dobrze dostosowane do każdej postaci
powolne tempo akcji...
...pozwalające zapomnieć, że akcja opowiadania nie rozgrywa się w rzeczywistości
delikatność
nie zmienianie charakterów postaci
lekkość pióra...
...oraz za parę innych rzeczy, których nie umiem wyrazić, a które sprawiają, że Rozmowy Barowe są naprawdę, naprawdę dobre.
Po takiej dawce pochwał nie zatęsknij proszę za krytyką i nie zrób nic dziwnego w nastepnej części. Dotychczas nic nie wskazuje jednak, by styl miał sie pogorszyć. I dobrze...
Aha. Data spotkania to co prawda 31 grudnia, ale mam nadzieję, że kolejny odcinek pojawi się o wiele wcześniej.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Amania
post 10.05.2006 21:54
Post #29 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.03.2006




Przeczytałam nową część. Szczerze mówiąc zaczęłam już powoli zapominać, o czym to opowiadanie jest. Bardzo rzadko jest aktualizowane. dry.gif
Ale jak zwykle mi się podobało i zaciekawiło mnie. Z niecierpliwością czekam na to co będzie dalej.
Powodzenia! smile.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Toskana
post 23.05.2006 15:53
Post #30 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 23
Dołączył: 22.03.2006
Skąd: Z podświadomości

Płeć: Kobieta



Czytałam już na dziurawcu. Cały fick mi się bardzo podoba, uwilbiam wyczuwać tutaj taki mroczny klimat, tajemniczość.
Co do ostatniego odcinka, to napisany jest bez zarzutu, styl poprawny, błędów nie widziałam. Ale po tak długiej przerwie, miałam nadzieję, że coś się będzie działo. Nudziłam się czytająć rozmyślania bohaterów, nic się szczególnego nie dzieje; męczące to było raczej. Jednak czekam z niecierpliwością na dalsze części.
Toskana


--------------------
,,Nikt nie może tracić z oczu tego, czego pragnie, nawet kiedy przychodzą chwile, gdy zdaje się, że świat i inni są silniejsi. Sekret tkwi w tym, by się nie poddać''
Paulo Coelho ,,Piąta Góra''
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Princessa
post 23.05.2006 22:03
Post #31 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 9
Dołączył: 21.05.2006




siemka!
czytałam to opowiadanie juz wcześniej, ale teraz tu komentuje

jestem wielbicielką pary HG/DM a ostatnio, m.in dzieki twojemu fickowi również HG/SS, hehe, tak jakoś lubie gryfońską Wiem-Wszystko-Lepiej łaczyć z duzymi, złymi ślizgonami tongue.gif
kurcz, ale mi dzisiaj bije
błędów nie zauważyłam
temat, poza para, która mi jak najbardziej odpowiada, orginalny, co cenie
ciesze się że jest jakiś fick pisany już po 6 części z uwzględnieniem wydarzeń w niej zawartych. Temat, aby tak pisać jest trudny, HP i KP wszystko miesza, szcególnie, albo przede wszystkim z postacią kochanego psorka-nietoperza.
Charaktery postaci są zgodne, jak najbardziej realne, o ile o tym świecie może być coś realne biggrin.gif Uczucia mi pasują, tak własnie może być smile.gif według mnie oczywiście
wszystko dzieje się w odpowiednim tępie, masz ciekawe wyjaśnienia do niektórych zagadnień. Wszystkie odcinki świetne, jednak ten ostatni mimo wszystko nie zostanie moim ulubionym. Dobrze, że jest odcinek wyjaśniający uczucia, zmiane uczuć u bohaterów, ale jak dla mnie to trochę mało tu akcji.
mówiłam już że twój styl mi sie podoba? dobrze się to czyta

już wiecej nie mówie bo Basia napisała już chyba wszystko biggrin.gif

a..........
znalezłam jednak jeden minus
uwaga
....
odcinki się rzadko ukazują
ale nie narzekam na to zbytnio, bo dobra praca wymaga czasu

pozdrawiam i zycze weny
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

2 Strony < 1 2
Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 02.05.2024 03:09