Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

8 Strony < 1 2 3 4 5 > »  
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> I Believe In A Thing Called Love, lekki, łatwy i przyjemny erotyk:>

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 31 ] ** [100.00%]
Gniot - wyrzucić [ 0 ] ** [0.00%]
Zakazane - zgłoś do moderatora [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 31
  
Coyote
post 21.12.2004 01:29
Post #51 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 44
Dołączył: 18.08.2004
Skąd: się wziął Czesio?

Płeć: Kobieta



QUOTE
Nie liczac literówek i małych potknięć

Czyli jednak idealne nie jest tongue.gif
Dla mnie nie ma rzeczy idealnych, więc... happy.gif
Ale opowiadanie jest bardzo fajne.


--------------------
"Żyjemy w wesołym miasteczku Pana Boga"
"Cokolwiek by się zdarzyło - to tylko życie - wszyscy przez nie przebrniemy"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
sonka
post 21.12.2004 14:18
Post #52 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 20
Dołączył: 06.12.2004




Kit jest w szpitalu wzwiązku z czym nowa część ukaże się prawdopodobnie dopiero po Świętach.
pozdrawiam
sonka


--------------------
Cause' everybody wants to hide their secrets away
Nobody wants to stand up to the pain
But I will stand up to the pain
Wake up and fight again
If you could dance with me through this rain
And we will fight, we?ll fight again, fight again

[Good Charlotte; Secrets ]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Pottermenka
post 21.12.2004 15:29
Post #53 

Prefekt Naczelny


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 545
Dołączył: 03.07.2004
Skąd: Proxima Centauri

Płeć: Mężczyzna



QUOTE(korniszonek @ 21.12.2004 00:08)
Sory ale to bylo bezczelne.
Kit jest w szpitalu z tego co pisała Sonka na innym ficku.
Czy dziewczyna ma sie zabic tylko dlatego ze komus chce sie poczytac opowiadanie?
Wez sie zastanow!

Co do opowiadania to jest idealne. Niczego mi w nim nie brak. Nie liczac literówek i małych potknięć wszystko jest tak jak ma być. (:
*




SORRY ALE TY JESTES BEZCZELNY - SKAD MIALAM WIEDZIEC ?? !!


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
korniszonek
post 21.12.2004 17:32
Post #54 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 65
Dołączył: 16.03.2004
Skąd: W krainie błazna ....

Płeć: Kobieta



QUOTE(Pottermenka @ 21.12.2004 14:29)
QUOTE(korniszonek @ 21.12.2004 00:08)
Sory ale to bylo bezczelne.
Kit jest w szpitalu z tego co pisała Sonka na innym ficku.
Czy dziewczyna ma sie zabic tylko dlatego ze komus chce sie poczytac opowiadanie?
Wez sie zastanow!

Co do opowiadania to jest idealne. Niczego mi w nim nie brak. Nie liczac literówek i małych potknięć wszystko jest tak jak ma być. (:
*




SORRY ALE TY JESTES BEZCZELNY - SKAD MIALAM WIEDZIEC ?? !!
*



To nie rob opowiadania bezsensownego bo nie ma szybko partow!
I nie ON a ONA!


--------------------
"Kiedy spłonęła pustka, zazieleniły się pola"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
vaampir
post 21.12.2004 19:00
Post #55 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 82
Dołączył: 22.01.2004




QUOTE
Sory ale to bylo bezczelne.
Kit jest w szpitalu z tego co pisała Sonka na innym ficku.
Czy dziewczyna ma sie zabic tylko dlatego ze komus chce sie poczytac opowiadanie?
Wez sie zastanow!


przepraszam bardzo, ale co tu było bezczelnością? nie kazdy jest jasnowidzem i nie musi wiedzieć, że Kit jest w szpitalu.
a nawiasem mówiąc, szybkiego powrotu do zdrowia, Kit :>


--------------------
My candle burns at both ends;
It will not last the night;
But, ah, my foes, and oh, my friends -
It gives a lovely light.

Edna St Vincent Millay

Sprawdź, jak dobrze mnie znasz...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tenebris69
post 21.12.2004 19:36
Post #56 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004




Nie kłóćcie się... wink.gif

Zdrowiej szybciutko, Kit! Proszę oto czekoladka -----> czekolada.gif
Zawiera dużo magnezu i poprawia nastrój. Żebyś przetrwała tam w szpitalu!

Nie mogę uwierzyć że trafiłam tu dopiero teraz! Nawet nie wiecie ile się kiedys naszukałam tego opowiadania i nie znalazłam! Czytałam to gdzieś na jakiejś stronie i ściągnęłam do kompa ale bez tytułu i autora! Mam do rozdziału X włacznie dlatego jestem dość sporo za wami w lekturze... ^^ I wprost nie moge się doczekać kiedy Kitara wklei następne części żebym mogła przeczytać co jest po rozdziale dziesiątym bo chyba juz z pół roku czekam... ^^

To co mam na moim dysku twardym czytałam już chyba ze sto razy. Naprawdę świetne.

Kit, jeszcze raz wszyściutkiego naaaajlepszego i nie daj się! =*


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Pottermenka
post 21.12.2004 22:21
Post #57 

Prefekt Naczelny


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 545
Dołączył: 03.07.2004
Skąd: Proxima Centauri

Płeć: Mężczyzna



QUOTE
To nie rob opowiadania bezsensownego bo nie ma szybko partow!


*Wdech, wydech i jeszcze raz - wdech, wydech*
JA MOGE SOBIE ROBIC I MOWIC CO MI SIE ZYWNIE PODOBA mad.gif TA TY MI NIE PIERNICZ O JAKICH BEZSENSOWNYCH OPOWIADANIACH !! mad.gif KAZDY JAK MI SIE WYDAJE MA PRAWO WYRAZIC SWOJE ZDANIE I NIE NARAZAJ LUDZI NA ZAWAL SERCA Z POWODY TYCH GLUPICH POSTOW!! mad.gif
*dziekuje, ulzylo mi - koniec*


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Coyote
post 21.12.2004 23:35
Post #58 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 44
Dołączył: 18.08.2004
Skąd: się wziął Czesio?

Płeć: Kobieta



QUOTE(Pottermenka @ 21.12.2004 22:21)
*Wdech, wydech i  jeszcze raz - wdech, wydech*
JA MOGE SOBIE ROBIC I MOWIC CO MI SIE ZYWNIE PODOBA  mad.gif TA TY MI NIE PIERNICZ O JAKICH BEZSENSOWNYCH OPOWIADANIACH !! mad.gif KAZDY JAK MI SIE WYDAJE MA PRAWO WYRAZIC SWOJE ZDANIE I NIE NARAZAJ LUDZI NA ZAWAL SERCA Z POWODY TYCH GLUPICH POSTOW!!  mad.gif
*dziekuje, ulzylo mi - koniec*
*



LoL... laugh.gif
KAŻDY ma prawo do wyrażania swoich opinii - wolność słowa w końcu. I KAŻDY ma prawo do głupich postów, bez względu na to czy ktoś będzie miał zawał serca laugh.gif
I dlatego ja powiem, że powinnaś się chyba wybrać do psychiatry, albo kupić sobie Nerwosolek tongue.gif
Albo zaparz sobie meliski na uspokojenie... LoL laugh.gif

Ten post był edytowany przez Coyote: 21.12.2004 23:36


--------------------
"Żyjemy w wesołym miasteczku Pana Boga"
"Cokolwiek by się zdarzyło - to tylko życie - wszyscy przez nie przebrniemy"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Potti
post 24.12.2004 00:30
Post #59 

Plotkara


Grupa: czysta krew..
Postów: 2140
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Paris or maybe Hell

Płeć: Kobieta



ej komentowałam już, a myślałam, że nie i chciałam z siebie durnia zrobić ;>

w każdym razie jeśli jeszcze ze szpitala nie wróciłaś- powrotu do zdrowia- i to ze względów czysto egoistycznych mówię, bo mnie wciągnęło.


--------------------
voir clair dans le ravissement
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
karolka
post 25.12.2004 01:38
Post #60 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 87
Dołączył: 11.02.2004
Skąd: szczecin

Płeć: Kobieta



ej, zsmiecacie tylko topic. ja tu na next parta czekam tongue.gif


--------------------
Jeśli czsem Polka Panu Bogu się uda, to już mówiąc po prostu, klękajcie narody!"
Henryk Sienkiewicz


WEJDŹ KONIECZNIE ! ! !

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 25.12.2004 15:02
Post #61 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Do Lum-> jak ktoś zauważyła, to miał być łatwy i przyjemny do czytania FF i myślę, że mi się udało. Stąd pewne przekoloryzowania i też jak ktoś słusznie zauwazył - celowe:] więc już nie będę się nad tym rozwodzić.
Co do wymuszonych dialogów -> już pisałam, że są spontaniczne. Jakby to powiedzieć, siedzisz piszesz i "słyszysz" w głowie głosy postaci. Często chciałam poprowadzić dialog inaczej nież w fazie końcowej wyszło, bo taki bohater w mojej głowie powiedział zupełnie, co innego, niż kit chciała mu wcisnąć w usta. Wszyscy którzy piszą wiedzą o czym mówię - czasami to nie my opisujemy bohaterów, a oni "podowiadają" nam co o nich napisać.smile.gif
W każdym bądź razie oby wszystkie dialogi były tak "wymuszone" jak te, które napisałam. Na świecie byłoby o wiele zabawniej. Ja mam na przykład takich przyjaciół, że z naszych dialogów zrobiłabyś Lum totalny z góry zaplanowany scenariusz. Bo jakoś każdy wie, w którym momencie ma powiedzieć coś takiego, aby innych śmiechem zabić...

QUOTE
Mam jakieś dziwne wrażenie, że Ty Kitiaro uwielbiasz pare Draco Malfoy i Hermiona Granger. Chyba wszystkie opowiadania Twojego autorsta jakie czytałam były z wyżej wymenioną parą w roli głównej np. "Vice Versa" chyba dobrze napisałam tytuł.

Owszem kocham tą parę, ale w Vice-Versa Hermiona i Draco nie są parą...:]

Pozdrawiam i dzięki za wszystkie komentarze, kit:)

Ten post był edytowany przez Kitiara: 26.12.2004 07:13


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kiniulka
post 25.12.2004 18:33
Post #62 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 135
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Mocherowo ;-)

Płeć: Kobieta



Kitiaro droga wklej nowego parcika biggrin.gif


--------------------
user posted imageMiłość nie jest wcale ogniem jak zwykło się mawiać. Miłość to powietrze. Bez niej człowiek się dusi, a z nią oddycha lekko. To wszystko.
Wasilij Rozanowuser posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 26.12.2004 07:17
Post #63 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Rozdział IX
"HONORZE, MÓJ HONORZE, CZEMUS MNIE OPUSCIŁ..."


Ain't it funny how some feelings you just can't deny
And you can't move on even though you try
Ain't it strange when your feeling things you shouldn't feel
Oh, I wish this could be real
Ain't it funny how a moment could just change you life
And you don't want to face what's wrong or right
Ain't it strange how fate can play a part
In the story of your heart
[Jennifer Lopez, Ain’t it funny]

Call me innocent, colore me pure
I'll be anyhow you want to paint me
I'll give you fragile and I'll show you demure
Picture perfect there's no mistaking

I'm good as gold
You know what I mean
So don't be fooled
Even tho' I'm sitting pretty

There's no angel inside of me
It's all in your mind
What you get boy, ain't what you see
Ain't that a surprise
[No Angels, No angel]


Po tym jak w piątek po obiedzie, Dumbledore poinformował jego i de Lincourt, że mają prowadzić z siódmym rokiem pogadanki na temat seksu, przez dwa cudne dni weekendu: od dziesiątej do osiemnastej - z jedną godzinną przerwą na obiad i dwiema piętnastominutowymi na rozprostowanie kości, Severus powiedział:
- Raczy pan sobie żartować, dyrektorze.
- Nie Severusie... Takie zajęcia są bardzo potrzebne, przyjdźcie przed snem do mojego gabinetu, dostaniecie dwa takie same skrypty. Panna de Lincourt weźmie pod opiekę Hufflepuff/Revenclave, a ty Severusie, Gryffindor/Slytherin.
- Świetnie, moja córka i Potter.
- Sever, bądź człowiekiem – ofuknęła go Arabell.
- Jasne – Snape wywrócił oczami.
- Chyba nie muszę wam tłumaczyć, że na takich zajęciach należy być taktownym i wyrozumiałym, oraz wziąć pod uwagę, że niektórzy uczniowie mają już za sobą jakieś doświadczenia seksualna, a niektórzy żadnych. Trzeba się z tym liczyć i wziąć pod uwagę, że mają na pewno jakieś wiadomości, lecz wszystkiego nie wiedzą. Język powinien być kulturalny i broń Boże żadnych insynuacji i podtekstów.
Arabell skinęła ze zrozumieniem głową, a Severus uroczyście przyrzekł:
- Oczywiście, panie dyrektorze.
Oczywiście złamał przyrzeczenie...

- Dziś będę mówił - zaczął Severus - na temat ludzkich zachowań seksualnych.
Takie zdanie usłyszeli wszyscy na sali poza Hermioną, której po słowie "mówił", Draco szepnął do ucha" o seksie oralnym."
- MALFOY! - wydarła się Hermiona
- O co chodzi, panno Granger? – spytał sfrustrowanym tonem Snape.
- Przepraszam, sir, ale on wszedł panu w słowo i powiedział... Nieważne.. - Hermiona spiekła raka a wszyscy przyglądali się jej z zainteresowaniem
- Może pan Malfoy powie wszystkim, co tak zbulwersowało pannę Granger - w głosie nauczyciela pobrzmiewała nutka ironii.
Draco wstał i powtórzył wszem i wobec to, co powiedział Hermionie.
Snape uśmiechnął się nieznacznie... tak naprawdę chciało mu się śmiać, ale musiał zachować powagę.
- Cóż - Severus lekko wzruszył ramionami, a Lilien powstrzymała śmiech widząc minę Hermiony - o tym także będę mówił, panie Malfoy, może pan usiąść.
Kwestii "może pan usiąść" nie słyszał prawie nikt, za to każdy mógł usłyszeć
- O KURWA! - które wyrwało się Hermionie.
- Pan jej wybaczy, ona ostatnio tak cały czas - powiedział rozbawiony Draco, zanim zszokowany Snape zdąrzył zareagować.
Granger wyglądała tak, jakby miała zapaść się pod ziemię ze wstydu
"Obciach" - pomyślała.
Położyła się na ławce i przykryła głowę książką.
- Panno Granger, niech pani przestanie - powiedział surowym tonem Snape, umierając w duchu ze śmiechu - inaczej takie zachowanie stanie się rutyną na zajęciach, które prowadzę.
Harry, Draco, Lilien, Pansy i jeszcze kilka "wtajemniczonych" osób zachichotało.
- Przynieść ci kociołek? - Draco nie mógł się powstrzymać.
- Nienawidzę cię! - Hermiona ze złością rzuciła książką w Dracona
To wywołało nową salwę śmiechu. Śmiał się zwłaszcza Harry, czując się przy tym podle, bo w końcu to była jago przyjaciółka.
Draco rozcierał obolałe ramię, ale miał szeroki uśmiech na twarzy, a Snape musiał udawać, że kaszle, aby nie parsknąć na uczniów litrem śliny.
Miał radochę jak nigdy w życiu i na żadnych zajęciach. Granger zachowała się NIEPOPRAWNIE.
Hermiona ciskała w Dracona spojrzeniami wściekłego bazyliszka i miała gdzieś, że nie wykorzystał jeszcze ostatniego życzenia . Miała go ochotę udusić
- Panno Granger - powiedział Snape - niech pani poczeka z rzucaniem do celu na przerwę, która będzie za dwie godziny, a teraz proszę zachować powagę i w miarę kulturalnie się zachowywać. Reszty też to dotyczy. Jego wzrok zatrzymał się na Lilien, która mówiła waśnie do Malfoya:
- Dobrze ci tak, szkoda, że nie dostałeś w głowę - co spotkało się z oburzeniem męskiej połowy sali.
- Panna Snape niech zachowa swoje komentarze, także na czas przerwy - Severus postanowił przykrócić wesołość panującą w klasie.

Po jakichś dziesięciu minutach wykładu, w górę wystrzeliła ręka Malfoya
- Słucham, Draco?
- Czy przewidziana jest jakaś demonstracja?
- Może iść po profesor de Lincourt? - zapytała Lilien.
Wszyscy zamarli, spodziewając się rzezi niewiniątek, ale nic takiego nie nastąpiło
- Odczuwa pan potrzebę demonstracji? To może wykorzystam do tego uczniów. Jakaś para Gryffindor/Slytherin - powiedział obojętnym tonem. - I nie mówię tu o parach, które są oficjalnie ze sobą - popatrzył znacząco na Parkinson i Longbottoma. - Ma pan jakieś propozycje, panie Malfoy? Może pan? Pan i... ?
Draco uśmiechnął się promiennie.
- Tak oczywiście, panie profesorze - powiedział radośnie wchodząc w słowo nauczycielowi - ja i Hermiona Granger. Bardzo proszę... – zrobił przy tym najniewinniejszą minę, jaką Hermiona w życiu widziała.
Harry omal nie opluł ze śmiechu siedzącej przed nim Levander.
- Ludzie, zachowajcie chodź trochę powagi... - powiedział załamany Snape. - Proszę was... Nie narażajcie siebie i kolegów, tylko dlatego, że jestem wyjątkowo łagodny. Bo naprawdę będę kazał wam demonstrować różne ciekawe rzeczy i nie sądzę, żeby wam się to spodobało...

Hermiona była wściekła.
- Nie żyjecie - wysyczała. - Ani ty Harry, ani ty Malfoy. I co zęby suszycie?! Tak cię to bawi, Harry? - chłopak tylko pokiwał głową, bo się właśnie dusił.
- Zatkać ci usta, Potter? - zapytał Draco z przewrotnym uśmiechem. - Możesz przede mną uklęknąć i zająć się czymś pożytecznym...
Lilien zachichotała i pokręciła głową, myśląc nad głupotą płci brzydkiej.
Hermiona popukała się w czoło, a Harry nie wytrzymał i ryknął śmiechem na całą ogromną Salę Transmutacji, w której odbywały się zajęcia Wychowania Seksualnego.
- Panie Potter, czy może pan podzielić się ze wszystkimi, tą radosną nowiną? - chłodno spytał Snape. Harry płakał ze śmiechu i nie był nawet w stanie przestraszyć się reakcją profesora.
Draco tylko słodko i niewinnie się uśmiechał, a Lilien próbowała rozbawić Hermionę, która właśnie zwątpiła w jakąkolwiek inteligencję, siedzącego obok niej bruneta.
Potter wziął w końcu głębszy oddech i rzekł.
- Przykro mi panie profesorze, to zbyt osobiste.
Tym razem ze śmiechu zawyła panna Snape - cała sala zdawała się zazdrościć im świetnej zabawy. Draco popatrzył zalotnie na Hermionę i puścił jej oko, na co ona ostentacyjnie odwróciła się i usiadła grzecznie, przodem do profesora (a nie bokiem jak dotychczas).

- Skoro sami nie potraficie wybrać pary, do demonstracji, a panna Granger nie wyraża swojej zgody na udział, to ja zrobię to osobiście - Severus w myślach pokładał się ze śmiechu - panowie Potter i Malfoy wezmą udział w pokazie... ustalcie, który ma być kobietą.
- To chyba jasne - blondyn zmrużył oczy jak kot wylegujący się na słoneczku.
- Ten który ma dłuższe włosy - Harry nie zamierzał dać się wrobić.
- No, Potter, ale się wyrobiłeś - Draco zarechotał - może przeniesiesz się do Slytherinu, bo Granger raczej się tam nie nadaje, chociaż Weasley mocno jej sugeruję taką zmianę.
Hermiona rzuciła Draconowi spojrzenie rozjuszonego Hipogryfa, a Harry popatrzył na nią zalotnie i powiedział tym samym tonem, co Malfoy (to znaczy, tak że go wszyscy usłyszeli):
- Ty też masz długie włosy, Herm.

Severus myślał, że umrze. Tego już było za wiele. W środku skręcał się cały, ale jego autorytet nauczycielski zabraniał mu wybuchać śmiechem na lekcji.
Hermiona się wkurzyła nie na żarty. Wstała i oznajmiła:
- Ja wychodzę! To jakaś parodia! IDĘ!!!
- Nie możesz - powiedział Draco spokojnie - to zajęcia OBOWIĄZKOWE...
- Obowiązkowo... to ja cię... mogę RĄBNĄć W ŁEB, KRETYNIE!!! - wybuchła Hermiona .
- I pieprzę to, że masz u mnie....
Chciała powiedzieć "jeszcze jedno życzenie", ale zamilkła, chociaż o tym wiedziała już cała szkoła, a spekulacje na temat życzeń Malfoya Juniora były dużo pikantniejsze od rzeczywistości.
- Niechże pani się raczy uspokoić, panno Granger – powiedział spokojnie profesor.
Harry zsunął się pod stół ze śmiechu.
- Niech pani usiądzie i głęboko pooddycha – kontynuował Severus - to dobrze pani zrobi, a ty Potter racz wyjść spod stołu i nie demoralizuj mi ucznia.
Draco zarechotał, a Lil zawtórowała mu radośnie.
W efekcie Harry, który próbował wygramolić się spod stołu opadł pod niego z powrotem chichocząc opętańczo.
- Dosyć tego, Potter. Jeszcze jeden durny rechot, a wylecisz jak z procy prosto do dyrektora! - Severusowi nieludzkim wysiłkiem udało się zachować powagę i uciszyć bydło. Harry grzecznie usiadł,a Draco wbił bezczelnie wzrok w Hermionę.
- Czego znowu? - dziewczyna nie wytrzymała i spytała cicho o powód gapienia się na nią
Malfoy zmrużył seksownie oczy i przejechał koniuszkiem języka po zębach.
- Nic - powiedział lakonicznie.
Hermiona się zarumieniła, ale była także wściekła.
- Bardzo zabawne.
- Co jest zabawne? - zapytał Draco, dalej patrząc się na nią w sposób, od którego robiło się jej gorąco. Nie mogła sobie wybaczyć tego, co zaszło tydzień wcześniej pod prysznicem, a tym bardziej później. Nie mogła sobie tego wybaczyć i za tym tęskniła. Stało się, a obecność tego blondwłosego drania i jego głupich, chociaż dosyć rzadkich aluzji, robiła się nieznośna.
- Twoje zachowanie - wysyczała z pogardą.
- A czy ja, Granger usiłuję być według ciebie zabawny? - zapytał chłodno i sugestywnie uniósł brew.
"Znowu zaczyna, ja się powieszę" - pomyślała Hemina, rzucając mu jadowite spojrzenie.

- Panno Granger, czy może pani słuchać uważniej tego co mówię, a nie podziwiać niewątpliwie piękną twarz pana Malfoya? – spytał chłodno Snape.
- Przecież to ON gapi się na mnie! - nie wytrzymała. Draco uśmiechał się z wyższością a Lilien mu puściła oko, zastanawiając się jak to jest, że Ślizgon zawsze się wywinie.
- A ja widzę, że to pani odwraca się do kolegi ze Slytherinu... Może mam coś ze wzrokiem? - Severus był szczerze rozbawiony, chociaż minę miał surową.
Hermiona zmełła w zębach przekleństwo.
- Przepraszam - wycedziła ze złością - więcej... to... się.. nie.. powtórzy, sir. Jest pan zadowolony?!
- Ty naprawdę potrzebujesz czegoś na uspokojenie, Granger? - zapytał nauczyciel.
Hermiona była bezsilna.
"Ja kiedyś się zemszczę" - pomyślała z mocą.
- Nie, ona tylko musi iść do Hogsmeade na lody... Tam mają całkiem dobre... Powinno pomóc - słowa Malfoya spowodowały, że jej twarz pokrył wiśniowy kolor, a Snape musiał się na chwilę odwrócić tyłem do klasy i mocno odchrząknąć. Rechot Lilien i Harry'ego rozbrzmiewał najgłośniej. Lilien czuła się podle śmiejąc się z tego tekstu, ale nie mogła poradzić nic na to, że Draco ją rozbawił. Zwłaszcza powagą, z jaką to oznajmił.

Severus Snape czuł się tak, jakby nie mógł zapanować nad klasą, a raczej nad kilkoma uczniami, a raczej nad Malfoyem...
"Coś muszę zrobić, bo oni poszaleją, a ja stracę autorytet" - pomyślał.
Policzył w myślach do dziesięciu i z grobową miną oznajmił
- Malfoy, tracisz pięć punktów za niewybredne aluzje... A ty Granger, weź panuj nad sobą i nie daj się prowokować, bo dostaniesz wrzodów dziewczyno...
- Macie zachowywać się jak do rośli. Do Hogsmeade możecie sobie iść po obiedzie.. – Severus nie mógł sobie odpuścić. Miał świetny humor. –Najpierw nauka, a przyjemność później.
- Aleś ty miły, tato... Długo nad tym myślałeś? - Lilien w przeciwieństwie do Harry'ego i Dracona (radosna mina wyrażająca samozadowolenie) i jeszcze kilku przedstawicieli płci brzydkiej nie uznała tego za zabawne i ulotniła się z niej skutecznie cała wesołość. O ile Draco był uczniem, o tyle Severus i był nauczycielem i jemu NIE WOLNO BYŁO tak mówić.
- Ja jego, to mogę zrozumieć. Ale w twoim wieku chyba nie wypada nabijać się w ten sposób z uczennicy, zwłaszcza na TAKICH zajęciach?!
- Milcz, Snape, bo dostaniesz szlaban – powiedział Severus. - A ty Malfoy powstrzymaj się na zajęciach, okey?
- A po zajęciach?- spytał bezczelnie Draco. Albo nie widział, że Hermiona jest bliska łez, albo nie chciał tego widzieć.
- Wyluzuj Hermiona - powiedział cicho Harry - to tylko niewinne żarty.
Dziewczyna jednak nie wytrzymała. Wstała, wzięła swoje rzeczy i oznajmiła
- Wie pan co? Nie powiem panu co myślę o wypowiedzi sprzed minuty - powiedziała łamiącym się głosem - bo na to nie ma słów. Ja rozumiem, że Malfoyowi wszystko wolno na pana zajęciach, ale to chyba przesada, nie sądzi pan? To przekracza jakiekolwiek granice dobrego smaku, panie profesorze. Wychodzę i mam absolutnie GDZIEŚ konsekwencje tego czynu. Żegnam! - po tych słowach wymaszerowała z sali, zostawiając Severusa w stanie lekkiego szoku. Dopiero teraz dotarło do niego, że posunął się trochę za daleko i przekroczył granice kompetencji nauczyciela.

Severus rozejrzał się po klasie z głupią miną i zaczął się zastanawiać, co ma zrobić by zachować twarz i żeby Granger wróciła na lekcje. Draco się do siebie głupio uśmiechał, zastanawiając się czy już przegiął, czy nie jeszcze nie (według niego, nie). Harry wzruszył ramionami i powiedział:
- Przejdzie jej.
Tego już Lilien znieść nie mogła.
- Żaden z was trzech nie pójdzie jej przeprosić?
- Panna Granger nie będzie mi bezkarnie strzelać fochów na zajęciach - Severusowi nie spodobała się wypowiedź córki, zwłaszcza, że naprawdę czuł się winny.
Cisza.
- Okey, to ja też wychodzę... To okropne.
- Wychodzisz, a co z nadrobieniem materiału? - zimno spytał Snape - Za tydzień w sobotę macie z tego test.
- Wiesz co -? Lilien była wkurzona do granic możliwości i postanowiła zemścić się na ojcu za kretyńskie zachowanie.
- Na lekcji jestem dla ciebie panem profesorem...
Lilien zignorowała jego wypowiedź.
- Po cholerę mi teoria jak znam praktykę? - zapytała biorąc swoje książki, a na sali zaległa martwa cisza
"Podpisała na mnie wyrok śmierci" - pomyślała Harry. Draco miał szczękę do ziemi nie mówiąc o minie Rona.
Severus jeszcze nie zdążył dojść do siebie, po ostatniej wypowiedzi ukochanej latorośli, gdy katem oka zobaczył pewien ruch. Chwile później jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Wszystkie uczennice klasy siódmej Slytherin – Gryffindor pakowały swoje książki i udawały się do wyjścia.
- Czy ja powiedziałem koniec zajęć?! Wracać na miejsca, albo wszystkie stracicie...
- Nie panie profesorze, nie zostaniemy tu ani minuty dłużej – Pansy Parkinson nie raczyła nawet spojrzeć na swojego profesora, tylko nie przerywając pakowania mówiła chłodnym głosem.
- Pan i pańscy uczniowie, zwłaszcza ten głupi arystokrata, który myśli, że zjadł wszystkie rozumy, obrazili nie tylko Hermionę, ale też każdą kobietę, znajdującą się w tej klasie. Wasze zachowanie było poniżej wszelkich norm przyjmowanych w cywilizowanym społeczeństwie. Wydawało mi się, że mam do czynienia z osobami kulturalnymi, że przynajmniej pan, panie profesorze coś sobą reprezentuje, ale najwyraźniej się pomyliłam. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni z własnych czynów, gdyż obrazują one tylko to, jak bardzo jesteście cofnięci w rozwoju. I nie chodzi mi tutaj o głupie uśmieszki, ale też o to, że żaden z was – tu jej spojrzenie zatrzymało się na Nevillu – nie próbował stanąć w obronie koleżanki. Dopóki nie zostaniemy publicznie przeproszone, żadna z nas nie pokaże się na jakichkolwiek zajęciach prowadzonych przez kogoś o tak niskim poziomie kultury jak pan, profesorze Snape! I niech pan będzie pewien, że wszystkie nauczycielki się o tym dowiedzą. ADIEU!
- I co kochany ojcze, zadowolony? - Lilien wyszła jako ostatnia i trzasnęła efektownie drzwiami.

Męska część uczniów siedziała zszokowana i wstrząśnięta niesprawiedliwym w ich przekonaniu, potraktowaniem
- Cóż – powiedział niepewnie Severus – trzeba będzie je przeprosić....
Nikt nie protestował, a Snape’a zmroziło na namyśl o tym, co powie mu Arabell, gdy dowie się o jego tekstach. Wyzwie go od „Ronaldów Weasley’ów” i co gorsze, nie będzie z nim chciała iść do łóżka... I dyrektor. Zawiódł zaufanie Dumbledora. To co czuł nie było miłe.
- Aha, zróbcie grzecznie notatki z zajęć i pożyczcie koleżankom... – Severus czuł się jak kretyn, gdy to mówił.
Draco i Harry popatrzyli na siebie nieszczęśliwym wzrokiem, obydwaj byli przyzwyczajeni spisywać notatki od przyjaciółek.

******
- Baran - Lilien była wściekła.
- Nie boisz się, że twój tekst może ściągnąć na Harry’ego kłopoty?
- Ja mu tknę Harry’ego! – czarnowłosa popatrzyła groźnie na Pansy.
- A Weasley ma szczęście, że się nie odzywał.
- Ronowi ostatnio odwala – Parvati wtrąciła się do rozmowy.
- Ano – skwitowała Lilien. – Ale nie wiem, nie znałam go wcześniej.
- Jeżeli chcesz znać moje zdanie, to on miał skłonności do być takim dupkiem od początku. – Levander uśmiechnęła się smutno.
- Znając Malfoya i Pottera, zostanę bez notatek – stwierdziła rzeczowo Snape zmieniając nieprzyjemny temat na inny nieprzyjemny. - Która ze mną idzie po Hermionę? Pewnie jest pod biblioteką.
Zgodny żeński chór odpowiedział, że „wszystkie”. Solidarność jajników zwyciężyła podziały między Domami.
- Zajebię Malfoy’owi – powiedziała nagle Millicent – To Granger zapierdala do jego dormitorium z wypracowaniami, a ten kretyn tak jej się odwdzięcza... Ja mu dam życzenia. Niech spada do Arabii Saudyjskiej, jak chce mieć z kobiety służącą.
- Nie ty mu zajebiesz, tylko ja. Chociaż jego mogę zrozumieć, ale nie mojego starego. Ty jednak, Millicento, masz rację. Ona mu pisze wypracowania i jest na każde skinienie tego kretyna, a ten się nabija z niej publicznie, a mój stary przy okazji obraża kobiety odpowiednim stosunkiem do uczennicy.
Millicent uśmiechnęła się paskudnie.
- Pansy, ty oczywiście mówiłaś poważnie o tym, że nauczycielki się dowiedzą?
- Oczywiście – zimno powiedziała ślizgonka.

- Hermiona nie rycz! – Lilien dopadła biednej Granger, siedzącej pod biblioteką.
- Nienawidzę facetów – wychlipała dziewczyna. - Wczoraj Ron a dziś Malfoy i Snape. Nie myślałam, że on jest takim chamem... to znaczy myślałam, ale nie, że aż takim.
- Snape? – spytała Zabini.
- Malfoy. NIENAWIDZĘ GO!
- Zamorduję go – dopowiedział jej Lilien - jeżeli cię to pocieszy.
- Nie pocieszy – Gryfonka chlipnęła głośniej.
- A co cię pocieszy?!
- Wykastruj go, może mi ulży!!!
- Jestem za – grobowym głosem powiedziała Millicenta.
- Mam lepszy pomysł. Żadna z nas nie będzie się do niego odzywać – Pansy uśmiechnęła się szeroko. - Zobaczy jat to jest, jak się ignoruje czyjeś potrzeby.
- Ale ja... muszę się... odzywać – Granger chlipała i smarkała w prawie zużyte chusteczki. – Ten palant ma u mnie jeszcze jedno życzenie.
- Jak je spełnisz to osobiście ci przyłożę – Parvati była szczera do bólu.
- Nie ma żadnego życzenia, nie potrafił cię szanować, to niech szanowne spełni swoje życzenie sam i nich się pocałuje w dupę – Millicenta zawsze była bezpośrednia.
- Stracił prawo do tego życzenia w momencie gdy zaczął się cieszyć z tego co powiedział mój stary, a może nawet wcześniej. NIE MA ŻADNEGO ŻYCZENIA.
- Amen! – powiedziały jednogłośnie Levander i Pancy.

Następnie grono dziewcząt poszło na skargę do nauczycieli. Męska cześć wzruszyła jedynie ramionami, na co pani Hooch, stwierdziła:
- Wy kretyni! Nauczyciel nie ma prawa tak się zachować! Tak jak mogę zrozumieć zachowanie ucznia i przymknąć oko, tak tego nie da się zostawić. A nawet ten pacan, Malfoy musi zapłacić, bo jako arystokrata powinien być kulturalnym człowiekiem. I zgadzam się z wami, że w takiej sytuacji powinni was publicznie przeprosić i to wszyscy, bo żaden nie zagregował. Niech no tylko powiem, Arabell – nauczycielka uśmiechnęła się złośliwie.
- A ty, Granger nie rycz, pokaż temu baranowi na co cię stać. Zobaczysz, jeszcze będzie za tobą łaził i na kolanach przed całą szkołą przepraszał, już patrzy na ciebie jak w obrazek, kiedy tego nie widzisz oczywiście...
Hermiona wybałuszyła na nią orzechowe oczy. Wolała nie wyjaśniać publicznie, powodów patrzenia się na nią, przez Malfoy’a.
- Co się gapisz? Myślisz, że jestem ślepa. Podobasz mu się, wykorzystaj to. Jak się postarasz, to za tydzień będzie jadł ci z ręki i śpiewał serenady pod Wieżą Gryffindoru.
- On i serenady – stwierdziła z przekąsem Lilien.
- Trzeba odpowiednio faceta podejść. Ale Granger tylko ryczy.
- Czy mogłabyś mi nie demoralizować uczennicy? Wystarczy, że łazi do Slytherinu - MacGonagall zacisnęła wargi.
- Dziękujemy za komplement – Pansy była bardzo odważna tego dnia.
Poskutkowało.
- Dobrze, dobrze, nic nie mówiłam. Ale nie sądzę, żeby Malfoy należał do odpowiedniego towarzystwa dla młodej dziewczyny.
- Wolę jego od Rona! – Hermiona omal nie krzyknęła i zarumieniła się widząc spojrzenia nauczycieli.

W Pokoju Nauczycielskim, spośród dziewcząt były tylko Lilien, ona i Pansy.
- Tak, profesor de Lincourt coś mi na jego temat mówiła – zaczęła Minerva. – Ale sama jesteś sobie winna, prowokując takie sytuacje.
- Jak pani śmie? ON NIE MA PRAWA JEJ OBRAŻAĆ I WYZYWAĆ OD DZIWEK!
- Minus dziesięć punktów, panno Snape, proszę się wyrażać.
- Przesadzasz Minervo... Nie miałaś siedemnastu lat? Poza tym Weasley z tego co wiem był bezczelny wobec de Lincourt i obraził nawet własną siostrę - Rolanda spojrzała z dezaprobatą na koleżanke po fachu.
Hermiona patrzyła ze smutkiem na McGonagall.
- Dobra, dobra, nie powinna się wyrażać, a ty Granger pamiętaj, żeby zachować w każdej sytuacji zimną krew.
- W niektórych sytuacjach krew jest gorąca, Minervo – powiedziała spokojnie Ronalda Hooch. – I nic się na to nie da poradzić.
- Dlaczego nawet pani mi dokucza? – nie popuściła Hermiona. Patrzyła na McGonagall z niemym wyrzutem.
- Nie dokuczam ci, uczę cię życia – Surowa nauczycielka popatrzyła na nią z miną znawcy.
- Pani wybaczy, ale skłonić się muszę do zdania pani profesor Hooch – odpowiedziała zimno Gryfonka, wprowadzając McGonagall w stan szoku.
Minerva nie odezwała się więcej, a pani Hooch powiedziała dziewczynom, żeby udały się do Hogsmeade i mogą wrócić dopiero na kolację.
Ani Pansy, ani Lilien nie skomentowały wybuchu Hermiony.

******
Profesor Snape leciał z materiałem na łeb, na szyję, tylko po to, żeby przez ostatnie sześćdziesiąt minut obmyślać strategię przepraszania „tych nadętych feministek”. Zakomunikował Malfoy’owi, że chłopak ma napisać list z przeprosinami i odczytać go po kolacji w Wielkiej Sali. Draco na to wybuchł świętym oburzeniem.
- DLACZEGO JA?! Zawsze je! Ja mam płacić na pana błędy wychowawcze i za to, że one wszystkie mają okres?!
- DOSYĆ. Doskonale wiesz, dlaczego ty masz napisać ten list, gówniarzu. Ja też zamierzam przeprosić te nadwrażliwe damy kameliowe. Zaraz po tobie.
- Nie będę się poniżał – grzmiał Malfoy. - Nie będę pisał żadnych listów, nie umiem!
- Napiszesz przeprosiny, a reszta z was własnoręcznie się pod nimi podpisze. Koniec dyskusji. Za każde słowo protestu – dodał widząc, że urażony blondyn otwiera usta – będzie minus dziesięć punktów dla Slytherinu. Jak naważyłeś sobie piwa, to teraz je godnie wypij. Nie twierdzę, że zachowałem się ładnie, ale nie będziesz mi się tu wykręcał od odpowiedzialności cywilnej.
- Może mam jeszcze uklęknąć publicznie przed Granger i całować ją po rękach, błagając o przebaczenie? – naburmuszył się Malfoy.
- Minus dziesięć punktów – gładko powiedział Snape. – Jak mnie wkurzysz, to znaczy, odezwiesz się jeszcze raz nie proszony do odpowiedzi, to właśnie każę ci tak postąpić. ROZUMIESZ?! – Severusa wkurzać zaczęło to, jak Malfoy sobie bezkarnie poczyna.
„Przecież w dużej mierze to moja zasługa – myślał z wyrzutem. – Coś z tym trzeba zrobić”.
- Tak, sir – Draco wolał spasować, bo nauczyciel patrzył na niego, wzrokiem wściekłej kobry.
„Jak ja napiszę ten list?” – pomyślał z rozpaczą. W końcu nie przywykł do przeprosin.
Harry siedział jak na szpilkach. Cały czas bał się, że Snape zrobi mu jakąś krzywdę (jeszcze niw wiedział jaką) za to, co raczyła powiedzieć wszem i wobec, Lilien, na temat praktyki, nie pozostawiając nikomu na sali złudzeń, co do platonicznego charakteru swojego związku z Harrym.
„Przesrane” – myślał co chwila z powalającym optymizmem w jasnozielonych oczach.
Nic złego go jednak nie spotkało podczas zajęć ani później tego dnia. Severus przeżywał bowiem wewnętrzne rozterki związane z reakcją Arabell, na to, co powiedział do Granger. Z każdą chwilą był też coraz bardziej świadom ogromnego nietaktu jaki popełnił i tego jak zawiódł zaufanie Dumbledore’a. Nie wiadomo , co było gorsze.
Czy to, że zachował się jak uczniak, czy to że zawiódł pokładane w nim zaufanie dyrektora, czy może prawdopodobna perspektywa tygodnia bez wspaniałego seksu z Arabell.
Co do praktycznych doświadczeń córki, nie mogły być bardziej urozmaicone od tych, których sam doświadczał. Postanowił porozmawiać z nią wieczorem.
Nie był aż tak wściekły na Pottera jak mógłby być gdyby nie incydent z poprzedniego dnia, którego bohaterem był Weasley i nie rozmowa Arabell z Harrym dwa dni wcześniej. Kobieta powiedziała swojemu gachowi, że jego córka spotyka się z „ nad wyraz rozgarniętym i kulturalnym młodzieńcem”, który według niej samej (a ona „ma nosa”) prędzej utopi się w łazience Prefektów, niż skrzywdzi Lilien.
I tak jednak postanowił w przyszłości pogadać ze Złotym Chłopcem Gryffindoru.
Severus poczuł niemiły ucisk w żołądku na myśl o rozmowie z de Lincourt i Albusem, który na pewno dowie się wszystkiego. On przecież zawsze wszystko wie...

***

- Potter, co ja do kurwy nędzy z tym fantem zrobię? – powiedział z rozpaczą Draco, gdy zajęcia dobiegły końca. – Mam czas do kolacji – czyli godzinę, żeby napisać ten list.
- Na mnie nie patrz, Malfoy, trzeba było się hamować.
- Trzeba się, kurwa, było nie śmiać!
- Zwal na mnie! Mądrala...
- A tak a propos, jak skrzywdzisz Lilly to ci wpierdolę – kulturalnie zmienił temat Draco.
- I nawzajem.
- Co?! – Malfoy zrobił wielkie oczy.
- Jak skrzywdzisz Herm, to ci zajebię – grzecznie wytłumaczył Potter.
- A ty skąd wiesz....
- A jednak. Jesteś specyficzną jednostką, Malfoy, już powinienem ci wlać, bo już ją skrzywdziłeś. Piękne aluzje, nie ma co. Gdybym wcześniej był pewien, że między wami coś było, dałbym ci w łeb na zajęciach.
- Wrzuć na luz. Człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce. – Dracze zrobił minę urażonego filozofa.
- Nie filozuj, Malfoy. Ja nie jestem Hermiona i nie dam się podpuścić do durnych dyskusji. Doskonale wiesz co mam na myśli. Hermiona jest dorosła i niech robi co chce, ale to co zrobiłeś na zajęciach jest w takim układzie okropne. Ja też czuję się winny, niepotrzebnie się śmiałem.
- A ty z kolei nie fizoluj, bo cię nie podpuszczam... I ani się waż pytać do czego doszło miedzy mną a tą mądralińską, bo ci nie powiem – Draco postanowił się zaperzyć na wszelki wypadek.
- Przecież nie pytam – Harry'ego zżerała ciekawość, zupełnie jak Dracona, ale obydwaj udawali wielce dyskretnych.
- Biedna Hermiona – powiedział złośliwie Harry.
- Nieszczęsna Lil – sparował cios Draco.
- Okey, skończmy, idź pisać przeprosiny.
- Jasne – Malfoy wyglądał jak skazaniec. – Pomóż Potter. Mam swój honor, ale to kwestia życia i śmierci.
- A ja mam swój honor... zapomnij.
- Dobrze, rzeczywiście, strasznie honorowy jesteś, nie chcesz pomóc jak się ciebie ŁADNIE PROSI! – Malfoy był święcie oburzony.
- A ty byś mi pomógł? – spytał Potter z zimną drwiną.
- Tak – skłamał gładko Draco.
- Oczywiście. Już to widzę.
- Pomóż, postawię ci wódkę.
- Już mi jedną obiecałeś.
- I pamiętam. Wypijemy dwie flaszki na mój koszt.
Draco miał tak nieszczęsną minę, a Harry tak bardzo zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji, że w końcu kiwnął głową i się zgodził.
- Potter, jesteś wielki. Chodź do mnie mam prywatne dormitorium... Pokaże ci listy od fanek – uśmiechnął się szeroko. – Granger była nimi wstrząśnięta.
- Cały ty, Malfoy – mruknął pod nosem Harry.

***
Uwinęli się z listem w pół godziny i Draco nagle wpadł na zabójczy pomysł, a wpadł na niego ze względu na wcześniejszą rozmowę o honorze
- Słuchaj, Potter, zagrajmy w przyszłą niedzielę honorowy mecz Quiddicha.
- Co?! Przecież nie było jeszcze żadnych treningów.
- Wiem, umówimy się, że przysługują nam tylko po dwa treningi, to będzie mecz honorowy, taki zakład.
- Okey – powiedział Harry mrużąc podejrzliwie oczy – ale dla nas trzy treningi, nie mamy od wczoraj obrońcy.
- Racja – powiedział ku jego zaskoczeniu Draco. – Dla was trzeci dodatkowy.
- A o co gramy?
- Ten z nas, który wygra, znaczy złapie znicza, będzie usługiwał drugiemu do końca semestru – pisał wypracowania i takie tam.
- Takie tam? Możesz jaśniej?
- Wiesz, usługi seksualne... żartowałem – powiedział widząc zdegustowaną minę Harry’ego – po prostu: przynieś, podaj , pozamiataj.
- Okey, wchodzę w to. Trzeba tylko jeszcze uprzedzić o tym nasze drużyny... i trzeba być miłym dla dziewczyn
- Owszem – lakonicznie potwierdził Wielki Dracze.
„Będziesz mi lizał buty, Potter” – pomyślał Malfoy. Już wiedział jak perfidnie wykorzysta swoje ostatnie życzenie.

******

Dziewczyny podzieliły się na małe grupki i umówiły o siedemnastej w Trzech Miotłach na obiado-kolację tak, żeby móc się spóźnić na kolację do Zamku, wparować w połowie i popatrzeć na miny chłopców ze swojej grupy.
Dziewczynki wypiły po piwku, a niektóre (Millicent, Pansy, Lilien i Hermiona) walnęły sobie po dużym drinku, więc całą drogę do Zamku były wesołe.
- Dostałam wczoraj w nocy okresu – konspiracyjnym szeptem wyznała w połowie drogi Hermiona.
- Pierwszy raz? – oczy Lilien osiągnęły rozmiary talerzy obiadowych.
- Nie – gryfonka machnęła ręką – tylko spóźnił się trzy dni i pierwszy raz w życiu cieszyłam się, że go mam... znaczy drugi, pierwszy był trzy lata temu, kiedy stałam się kobietą, to znaczy teraz dopiero stałam się kobietą... – Hermiona się zaplątała we własnych myślach.
- Bredzisz dziewczyno, ale ja cię rozumiem... Malfoy nie żyje. – Ślizgonka ostentacyjnie wyjęła fajki z kieszeni i przypaliła.
- Czy ty zawsze musisz tak szybko chwytać? – Granger była zdezorientowana i zła. - Do tanga trzeba dwojga. Mnie też zabij za głupotę.
- Głupotę? Ten drań podnieciłby głaz, gdyby się postarał. To raczej ta gorąca krew, o której...
- Jeszcze jedno słowo, Lil, a zobaczysz – naburmuszyła się Hermiona.
- Jak on ci coś kazał robić z TYCH RZECZY, w ramach swoich życzeń...
- Nie – spokojnie powiedziała Herm – to znaczy tak. Raz. Ale to on coś zrobił, nie ja – Hermiona była czerwoniutka na twarzy.
- Dobra, ja tam nie wnikam, co on ci kazał lub co sam ci zrobił – Lilien uśmiechnęła się zagadkowo. - Powiedz tylko jedno, jak było? Jedyną odpowiedzią był czerwony rumieniec, który pogłebił się na policzkach panny Granger, ale to wystarczyło za całą odpowiedzieć.
- Mam rozumieć, że był aż tak dobry? – nieodrodna córka, Severusa S. nigdy nie owijała w bawełnę. – No to przynajmniej w razie jakichś kłopotów z pracą, bieda mu nie grozi, pewnie zawsze znajdzie się jakaś, która...
- Lilien jak możesz – Hermiona spojrzała oskarżycielsko na Ślizgonkę, to znaczy próbowała się tak spojrzeć, gdyż wizja Dracona M. jako panienki lekkich obyczajów była tak komiczna, że dziewczyna musiała wybuchnąć śmiechem.
I właśnie czegoś takiego było potrzebowała... czystej, niczym nie zmąconej radości. Hermiona dopiero po kilku minutach uspokoiła się na tyle, by móc spokojnie oddychać. Spojrzała się na przyjaciółkę i to co zobaczyła na jej twarzy było bardzo niepokojące. Lilien nawet się nie uśmiechała. Stała tylko blada i niewidocznym wzrokiem wpatrywała się w dal.
- Hej Lil, co ci jest?
- Który dzisiaj jest, dokładnie?
- Dwudziesty drugi, a co? – Hermiona już nie na żarty zaniepokoiła się zachowaniem przyjaciółki. Jeszcze nigdy nie widziała panny Snape w takim stanie.
- Wczoraj powinnam dostać miesiączki...
- Lil nie martw się mi po pierwszym razie tez się spóźniała. Jestem pewna, że Harry się zabezpieczył. Prawda?
- Szczerze powiedziawszy, żadne z nas o tym nie pomyślało...
- No to macie przejebane - słownictwo panny Granger, coraz częściej wskazywało na zbyt częste przebywanie z pewnym białowłosym ślizgonem, który potrafił wyprowadzić ją z równowagi.
- Harry nie ma doświadczenia ani ja ... Nie to co Mafloy - dodała jeszcze niepewnie Lilien.
- Buhaha – Granger nie wytrzymała - to był taki spontan, że nie było mowy żadnym zabezpieczeniu. – Granger powiedziała to trochę za głośno i musiała posłać spojrzenie mordercy – psychopaty w stronę Millicenty, która luknęła, wzruszyła ramionami i wróciła do dyskusji z Pansy.
- Nie panikuj, to że nie masz nie oznacza, że się po prostu nie opóźni - Hermiona popatrzyła pocieszająco na Lilien.
- Jak mam nie panikować - panna Snape była po prostu przerażona. - Jeśli rzeczywiście zaszłam w ciąże to mój ojciec zabije Harry’ego. On mu zrobi wiwisekcje na żywca i jeszcze nakarmi jego własnymi organami.
No cóż wizja ta była może ociupinkę przerażająca, ale jakże prawdziwa w przypadku reakcji pana S.S .
- Ale to dopiero jeden dzień - Hermiona starała się załagodzić sytuację - Mi się spóźnił trzy dni
- A ile razy to zrobiłaś? Co?
- Tylko raz - powiedziała Hermiona niepewnie.
- No właśnie, a my trzy razy w ciągu tygodnia i co ja mam myśleć?
- Poczekać jeszcze ze dwa trzy dni i dopiero wtedy zacząć się martwić
- Jeden dzień.... jeden dzień... to aż jeden dzień! - Lilien nie chciała żadnego łagodzenia ona chciała miesiączki i to natychmiast.
- Uspokój się ,poczekaj trochę i dopiero panikuj, zobaczysz, że wszystko będzie okey.
- Zwłaszcza, jak będę musiała iść na pogrzeb własnego chłopaka.
- Aż tak źle to na pewno nie będzie, prędzej Mc Gonagall zabije Malfoy’a.
- Przegięła dzisiaj, ale ją olej, Herm.
- Olałam. A ty olej na razie okres.
- Okey, ale tylko na razie, pojutrze zacznę panikować.
- Zgoda – Hermiona zakończyła dyskusję uroczym uśmiechem.
„Ja się nie dziwię, że Malfoy na nią leci. Jak chce jest słodka.” – pomyślała Lilien.
Panna Snape dostała miesiączki na drugi dzień i już wiedziała, co to znaczy cieszyć się z bólu brzucha.

******
Rozmowa z Arabell była krótka i mało przyjemna, chociaż nie tak okropna, jak Severus spodziewał się że będzie.
Dorwała go w przerwanie na obiad.
- Pani Hooch opowiedziała mi o pewnym przykrym zajściu... Możesz powiedzieć gdzie są dziewczęta z twojej grupy? – jej głos był chłodny i niemal oficjalny.
- Nie wiem – opowiedział skruszony Snape.
- Nie wiesz... Żałosne.
- Ja wiem, że zachowałem się okropnie i nigdy więcej to się nie powtórzy, Arabell. Innymi słowy... szczerze mi przykro.
- Widzę, żeby dorosły gość, taki głupi był. Powinieneś uczniom dawać przykład. Jestem na ciebie zła, może wieczorem mi przejdzie.
Po tych słowach zostawiła go samemu sobie.

Rozmowa z Dumbledorem polegała na sowitym przepraszaniu, aż w końcu dyrektor musiał machnąć ręką i powiedzieć całkiem szczerze:
- Daj spokój Severusie, każdy z nas popełnia błędy - czym go tylko zawstydził jeszcze bardziej.
******
Dziewczęta wparowały do Wielkiej Sali pod koniec kolacji.
- Przepraszamy panie dyrektorze, że się spóźniłyśmy, ale jesteśmy już po posiłku – powiedziała grzecznie Lilien. Dziewczyny pozajmowały swoje miejsca i gapiły się bez słowa na Stół Nauczycielski, dokładnie na mistrza eliksirów. W końcu Severus wstał.
- Korzystając z dogodnych warunków, chciałbym przerosić wszystkie dziewczęta z siódmego roku, z Domów Slytherin i Gryffindor, a zwłaszcza pannę Hermionę Granger, za moje przykre i niegodne nauczyciela zachowanie podczas dzisiejszych zajęć. – Zawahał się przez chwilę. Dziewczyny były zdziwione, bo wyglądał naprawdę na skruszonego. – Serdecznie was przepraszam i obiecuję, że więcej coś takiego się nie powtórzy i w ramach mojego żalu za grzechy odejmuję Draco Malfoyowi dziesięć punktów, co powinienem zrobić od razu. Dziękuję.
- CO?! – krzyknął Draco, ale za chwilę się opamiętał. – Znaczy, ja chciałem też przeprosić – wstał i się lekko zarumienił. Wyciągnął list, i przeczytał.
- Ja , Draco Malfoy, nie przywykły do składania publicznych, ani żadnych innych przeprosin, pragnę przeprosić – w tym momencie Severus ukrył twarz w dłoniach – pannę Hermionę Granger z Domu Lwa, a także wszystkie inne dziewczęta obecne na dzisiejszych porannych zajęciach z profesorem Severusem Snapem, za moje niekulturalne i napiętnowane brakiem szacunku do kobiet zachowanie i błagam je wszystkie, i każdą z osobna o przebaczenie. – Snape z westchnieniem ulgi podniósł głowę. – Do moich przeprosin dołączają się wszyscy koledzy, którzy byli obecni i nie zareagowali w żaden sposób na moje chamskie zachowanie, i którzy złożyli swoje podpisy pod niniejszym litem, stanowiącym dowód naszej skruchy Tak więc są to: Harry Potter z Gryffindoru, Nevill Longbottom z Gryffindoru...
W miarę jak czytał, Hermionie coraz bardziej miękło serce, ale postanowiła być dla niego oschła prze najbliższy miesiąc i oczywiście nie dotrzymała tej obietnicy złożonej przed samą sobą.
Pięć minut później grzecznie wstała i oświadczyła.
- Chciałam powiedzieć, że przyjęłam przeprosiny obydwu panów – powiedziała chłodnym, oficjalnym tonem. – Wyrażam nadzieję, że w przyszłości podobne incydenty nie będą miały miejsca. Myślę, że w zaistniałej sytuacji pojawimy się na jutrzejszych zajęciach z Wychowania Seksualnego. Dziękuję.

Draco Malfoy nie miał pojęcia, dlaczego Lilien jest dla niego oschła i niemiła. Dziewczyna opieprzyła go dopiero na drugi dzień rano i musiał jej opowiedzieć, co zaszło miedzy nim i Hermioną, za co dostał ostrzeżenie, reprymendę i bardzo silny strzał dłonią przez „swój zakuty i całkiem opustoszały łeb.”

******
Severus postanowił dorwać Potter i go „dorwał”. W poniedziałek, podczas zajęć kazał mu przyjść do swojego gabinetu o godzinie dwudziestej. Harry przyszedł z duszą na ramieniu. Rozmowa była krótka i na temat.
- Siadaj, Potter.
Potter usiadł.
- A teraz posłuchaj, jeżeli skrzywdzisz w jakikolwiek sposób Lilien - głos mistrza eliksirów był zimny, sugestywny i pełen rezerwy – to ja skrzywdzę ciebie. I zrobię to bez względu na konsekwencję, zrozumiałeś?
- Tak, sir. Niech pan będzie spokojny, mi na niej naprawdę zależy– Harry spodziewał się niezłego opierdolu, że uwiódł mu córkę, więc się pozytywnie zdziwił.
- Wzruszające, Potter... - Severus zaszczycił go przenikliwym spojrzeniem i smirkiem. - Możesz odejść, ale już... zanim sie rozmyślę.
Potter zdziwił się jeszcze bardziej.
- Dobranoc, sir. – powiedział Harry i opuścił gabinet Snape’a.
Pod drzwiami czekała na niego Lilien.
- Nie byłeś tam nawet pięciu minut – zdziwiła się. – Co ci powiedział?
- To samo, co ja bym powiedział na jego miejscu- Harry wprowadził Lilien w stan totalnego zaskoczenia i szeroko się uśmiechnął.
Severusa miał już z głowy.

******
W poniedziałek wieczorem Lilien dowiedziała się o honorowym meczu.
- Cieszysz się tak, jakbyś już wygraną miał w kieszeni.
- A jak myślisz, na co zamierzam spożytkować ostatnie życzenie u Granger? Każę jej dać Potterowi jakieś paskudztwo na przeczyszczenie, albo coś w tym stylu.
- Wiesz, że to zagrywka po niżej pasa i ona prawdopodobnie odmówi. Ja bym odmówiła... Poza tym – Lilien uniosła znacząco brew – ty już nie masz u niej żadnego życzenia, braciszku.
- O czym ty mówisz? – chłopak popatrzył podejrzliwie na przyjaciółkę, a nozdrza rozchyliły mu się nieznacznie.
- O tym, że wszystkie dziewczęta Gryffindor/Slytherin z siódmego roku zabroniły Hermionie spełniać to życzenie, Malfoy. – Jej głos był zimny i spokojny.
- To JA mam to życzenie, nie WY – wycedził wściekły chłopak – i nie masz prawa tak mówić.
- MAM! – Lilien zaczynała być zła. – Ty głąbie, zachowałeś się wczoraj bardzo nieładnie i za te twoje głupie aluzje, doszłyśmy do wniosku, że nie masz prawa do tego życzenia, rozumiesz?! Trzeba się było zachowywać kulturalnie. Płać za swoją głupotę.
Draco ciężko westchnął.
- Ale teraz, Lil, będę musiał grać uczciwie.
- Trudno. Poza tym, Draco, ona i tak by nie spełniła takiego życzenia. Nikt przy zdrowych zmysłach nie sabotuje własnej drużyny i nikt przy zdrowych zmysłach - Lilien popatrzyła na niego znacząco – nie oczekuje od nikogo takiego postępowania. Czy ty czasami używasz do myślenia głowy? To znaczy tej większej głowy, w której mieści się mózg... – W głosie dziewczyny pobrzmiewała drwina.
Dracze się zaperzył i nie odzywał przez kolejne pięć minut, przełykając swoja porażkę.

- Właśnie że to zrobi, jest z Gryffindoru i jest honorowa. A jak nie zrobi, to... to...
Rozległo się pukanie do drzwi i Lilien wstała, żeby otworzyć.
- Wejdź, Hermiono! – zaprosiła dziewczynę gestem do środka.
- Cześć, Millicenta powiedziała mi gdzie jesteś. Chcę pogadać o naszym wspólnym referacie na Obronę.
Obydwie zgłosiły się do ciekawego referatu na temat najgroźniejszych klątw egipskich, który miały oddać dopiero za dwa tygodnie, ale który był tak trudy i obszerny, jak ciekawy i musiały szybko ustalić plan, i podzielić się partiami materiału.
- Cześć, Malfoy – rzuciła jeszcze obojętnie w stronę Ślizgona. Ta obojętność trochę ją kosztowała, ale nie mogła przecież postąpić inaczej.
- No dokończ to, co zamierzałeś powiedzieć – Lilien miała na twarzy uśmiech bazyliszka, do którego dobrowolnie przylazł posiłek.
Chłopak miał niewyraźną minę.
- Granger, czy to prawda, że ustaliłyście w swoim szacownym, żeńskim gronie, że moje ostatnie życzenie nie istnieje? A jeżeli tak, to jakim prawem? – spytał z wyrzutem.
- Już ci mówiłam, tumanie... Niepisanym prawem spowodowanym tym, ze byłeś chamem. Trzeba płacić za swoje błędy, Draco – powiedziała czarnowłosa.
Chłopak spochmurniał.
- Obraziłeś mnie i sprawiłeś mi przykrość. Nie liczysz się z innymi i uważasz się za niezwykle zabawnego, tylko nie zawsze ci to wychodzi. Nie spełnię już żadnego twojego życzenia, przykro mi.
- Wy, kobiety, jesteście dziwne. Przeprosiłem was w sobotę wieczorem i zrobiłem to szczerze, a teraz się dowiaduję, że...
- DRACO! – przerwała mu Lilien – jakąś karę musisz ponieść za swoje zachowanie, zresztą Hermiona już się nasłuchała od Rona z powodu tych życzeń. Nie sądzisz, że ma dość?
- Ojej, ale wy wrażliwe wszystkie jesteście – Draco wyglądał na obrażonego.
Hermiona się wkurzyła.
- Wiesz, co mi powiedziała McGonagall? – warknęła. – Powiedziała, że sama sobie jestem winna, że Ronald W. mnie wyzywa, bo ja prowokuję takie sytuacje. Było mi bardzo miło, a jak Lil stanęła w mojej obronie, odjęła jej punkty. Więc może raz w życiu przyznasz się o błędu i odpuścisz, co? Bo ja już mam serdecznie dosyć!

Draco patrzył na Hermionę spod byka.
- McGonagall? – zapytał zdziwiony.
- Tak, ta pieprzona bogini mądrości – powiedziała Lilien za złością – odjęła mi za to aż dziesięć punktów. Może byś jednak wrzucił na luz. Bo to ty prędzej prowokujesz takie sytuacje, niż Hermiona.
- Przecież. Nie. Wiedziałem. Okey?!
- Okey – powiedziała Granger – tylko nie all right, Malfoy.
Draco wiedział, że miała racje.
- McGonagall powinien ktoś przelecieć, Pince też. Kurwa, co za stara kretynka.
- Weź wyhamuj, Dracze, skarbie – Lilien popatrzyła na niego spod oka. – zostawiamy cię z twoimi problemami sam na sam. Idziemy do biblioteki. Co trzeba zrobić, żebyś wydoroślał? Chciałabym to wiedzieć...

Całą drogę do biblioteki rozmawiały o „tym durnym honorowym meczu” i doszły do wniosku, że im nie zależy na dobrej grze.

******
Może wszystko między Draco i Hermioną byłoby okey i all right, bo tren ostatni kupił róże i przeprosił pannę Granger osobiście we wtorek wieczorem. Nawet pofatygował się do pokoju wspólnego Gryfonów, ale niestety, nie tylko płeć brzydka ma patent na popełnianie głupich błędów.

Środa była dla Hermiony dniem fatalnym. Znowu usłyszała jakaś aluzję od McGonagall, ale zacisnęła zęby i nie powiedziała nić na zarzut „ o czym ty myślisz, czyżby ci gorąca krew zalewała mózg?”, który usłyszała, kiedy nie odpowiedziała dosyć wyczerpująco, na pytanie o rodzaje magii transmutacyjnej używanej przez animagów.
Lilien wstała i wyszła z zajęć , rzucając teks.
- Najpierw profesor Snape, teraz pani... Ciekawe co na to dyrektor? Ja mam dosyć, nie chcę tego słuchać. Każdy inny uczeń dostałby ocenę Wybitną albo Znakomitą, ale nie Hermiona Granger, jeszcze się musi nasłuchać, głupich podtekstów. Żegnam, nie obchodzi mnie kara za ten czyn...
Do końca zajęć było cicho, spokojnie i nieprzyjemnie.
A pod koniec zajęć Draco stracił dziesięć punktów i zarobił szlaban, bo odmówił udzielenia odpowiedzi i stwierdził, „że nie będzie narażał się na niewybredne aluzje, co do płynów, krążących w jego pieprzonym, arystokratycznym ciele.’
Nie zamierzał być uprzejmy, zwłaszcza, że znowu zarwał noc przez atak matki, z tym że teraz poradził sobie dużo lepiej z uspokojeniem rodzicielki. Martwił się jednak stanem jej zdrowia i miał nadzieję, że ojciec wyjdzie szybko z więzienia i się nią zaopiekuje. Cała grupa uczniów była pod wrażeniem, tego co powiedział Draco, a Lilien też musiała iść z nim na szlaban do bogini mądrości.
Hermiona cały dzień chodziła przygaszona i smutna, była nadwrażliwa i trochę warczała na Harry’ego. Jednak największą gafę swojego życia strzeliła wieczorem.

Draco zawalił we wtorek całą noc i wieczór. Do domu udał się o dwudziestej, a wrócił o drugiej nad ranem i wcale się nie wyspał, nie mówiąc o rozpoczęciu wypracowania na piątkowe eliksiry.
„Kaplica – myślał w środę wieczorem – Lilien pomaga Potterowi, chyba że poproszę Granger, bo sam sobie nie poradzę.”
Wypracowanie było obowiązkowe i dotyczyło silnych eliksirów używanych do tortur w starożytnym Izraelu. Obszerny, okropny, chociaż bardzo ciekawy temat.
Jak pomyślał tak zrobił. Polazł do biblioteki, mając nadzieję, że zastanie tam Hermionę.
Była i pisała właśnie to wypracowanie. Miała już przepisowe cztery strony (kolos, nie?), ale męczyła się nad zakończeniem. Naprawdę się męczyła, więc była zła.
- Cześć – powiedział niepewnie.
- Witam. Jestem zajęta. – powiedziała „uprzejmie.”
- Widzę, ale chyba już, kończysz, prawda? – naprawdę starał się być miły.
- Owszem. Kończę. Ale nie przeszkadzaj mi, bo to jest trudne.
- Mogę ci podyktować... – to był wręcz heroizm, ale dziewczyna nie doceniła pomocy, miała chyzia na punkcie samodzielności i była dumna jak mało kto, a fakt, że była także zła i rozżalona, pozytywnie jej do ludzi nie nastrajał,.
- Och, poradzę sobie, po prostu nie gadaj, okey? – Była zirytowana, mimo jego całkiem dżentelmeńskiego zachowania.
- Dobra poczekam. – Draco wzruszył ramionami. Wolał być uprzejmy i grzeczny, w końcu miał interes.

- O co chodzi? – spytała gdy skończyła pisać.
- Właśnie o to wypracowanie na piątek dla Snape’a – zaczął niepewnie – Widzisz nie miałem kiedy nawet zacząć a jutro mamy drugi trening przed meczem i po prostu się nie wyrobię. Pomożesz mi?
- Słuchaj, nie ja wymyśliłam ten mecz. I z tego co wiem, także nie Harry, ale ty, więc mało mnie obchodzi, że treningi przeszkadzają ci w nauce.
- Ale nie chodzi tylko o ten trening – Draco machnął ręką – trening to betka. Wczoraj zarwałem całą noc i teraz mam problem. Pomóż mi bo sam nie dam rady, a Lilien pomaga Potterowi. Zostałem na lodzie. Poza tym, ona się nie rozdwoi. – Draco starał się być pokorny i nawet nieźle mu to wychodziło, ale panna Granger miała zbyt podły nastrój, by to zauważyć.
- Posłuchaj, to naprawdę wzruszające, mój drogi, ze zarwałeś noc – popatrzyła na niego nieprzyjaźnie – ale to jest twoje prywatna sprawa. Ty zarwałeś, ty sobie radź.
Draco popatrzył na nią lekko zdziwiony, myślał, że przyjdzie jej do głowy, dlaczego tą noc zarwał, ale jej wydawało się to absolutnie nie obchodzić.
- Nie zamierzam poświęcać swojego wolnego czasu, komuś kto jest leniem, przykro mi.
Spróbował jeszcze raz.
- Posłuchaj, jeżeli miałbym jakiekolwiek szanse na napisanie tego kolosa, nie zawracałbym ci głowy, ale jestem niewyspany i mam problemy. Proszę cię, Hermiona, nie bądź taka, przecież jesteś bardzo dobrą uczennicą. Ja chcę tylko twojej pomocy.
- No tak – Hermiona popatrzyła na niego niemal z furią. Nie radziła sobie z własnymi uczuciami, była zmęczona i czuła się pokrzywdzona. Nie zamierzała być miła, chociaż Draco zachowywał się ostatnio w stosunku do niej ładnie. - JA sobie życzę, JA chcę, JA potrzebuję. JA, JA JA!!! Myślisz tylko o sobie i o własnych potrzebach. Każdy ma jakieś problemy i wszyscy muszą sobie z nimi radzić, ty też.
Draco popatrzył na nią niepewnie, czuł się podle. Wiedział, że Hermiona ma do pewnego stopnia rację, ale on przecież prosił ją grzecznie, a przyczyna była istotna a nie błaha.

- Eee – zaczął zupełnie jak Potter – słuchaj, nie denerwuj się. Wiem, że jestem egoistą, ale naprawdę bardzo cię proszę. Musiałbym dziś i jutro zarwać noc i cały dzień się męczyć, a wtedy na pewno nie będę się nadawał do meczu i nie mogę odpuścić, bo Snape wyraźnie powiedział, że to jest jedno z najważniejszych wypracowań, przecież wiesz... Dziewczyno, przecież już to skończyłaś, nie jest to dla ciebie prawie żaden wysiłek, a mnie uratujesz.
- NIE, Malfoy. Radź sobie sam, nie będziesz całe życie spadał na cztery łapy cudzym kosztem. Ja też mam swoje potrzeby. I mam ochotę porządnie się dziś wyspać. – Zdawała sobie sprawę z tego, że jest niesprawiedliwa, ale nie miała ochoty mu pomagać. Czuła nawet przewrotną satysfakcję z odmowy. W końcu mogła swobodnie powiedzieć „nie.”
- Czyli nie mam co liczyć na twoją pomoc, tak? – spytał niedowierzając w jej słowa.
- Nie. Nie zawsze musisz mieć wszystko co chcesz. – Słowa panny Granger brzmiały jak wyrok ostateczny.
- Dobra – powiedział Draco – następnym razem, jak będę wybierał się do matki to wezmę ze sobą pracę domową – Hermiona zamrugała powiekami, jakby coś sobie uświadomiła. – Tylko może być mały problem , jak znowu będzie miała atak, co jest bardzo prawdopodobne i czy będę miał dobre chęci, czy nie, i tak nic nie zdołam napisać. – W jego głosie nie był zwykłego chłodu ani drwiny, było mu po prostu przykro. - W każdym razie, dzięki za wszystko, Granger. Chociaż wiem na czym stoję i ile dla ciebie znaczę. Było miło. Żegnam i życzę Wybitnej oceny z wypracowania.
Zanim zdążyła zrozumieć co zrobiła i cokolwiek odpowiedzieć, wstał i wyszedł z biblioteki.
„Kurwa, ale dałam dupy. Jestem koncertową kretynką” – myślała Hermiona idąc do pokoju wspólnego Gryffindoru.

Pół nocy przewracała się w wyrku i zastanawiała jak przeprosić Malfoya, w końcu doszła do wniosku, że da mu swoje wypracowanie, a sobie napisze jeszcze raz.
Malfoy jednak okazał się bardziej skomplikowanym osobnikiem, niż jej się wydawało.

*
Podeszła do niego po obiedzie w czwartek i zaproponowała, że odda mu swoje wypracowanie, a sobie napisze nowe i że jest jej głupio. Draco popatrzył na nią nieprzeniknionym wzrokiem. Od jakiegoś czasu przeszywał ją dreszcz po takich spojrzeniach, co ją irytowało i wprawiało w lekką frustrację.
- Nie, dziękuje – powiedział powoli dobierając słowa – ale ja już zacząłem pisać.
- W takim razie pomogę ci pisać – powiedziała z nadzieją. Nagle zaczęło jej zależeć na tym, żeby mu pomóc. Zrobiła z siebie idiotkę i chciała to naprawić.
Ku jej zdziwieniu, Draco przecząco potrząsnął swoimi długimi piórami. Czuł się urażony i pokrzywdzony, i nie zamierzał jej wysłuchać, zwłaszcza, że była bardzo pewna siebie i swojej propozycji. Malfoy był dumnym człowiekiem i jeżeli raz go się do siebie zraziło, to trzeba było długo przepraszać. Zwłaszcza, że pośrednio chodziło o pomoc matce, którą kochał i bardzo szanował. Był wyczulony na punkcie jej choroby i nie zamierzał ułatwiać Hermionie przeprosin.
Sam nie wiedział, co tak naprawdę znaczy dla niego ta orzechowooka dziewczyna. Coś znaczyła na pewno, był przekonany, że mógłby z nią chodzić, ale jak do tej pory nie miał pojęcia na czym stoi, a teraz doszedł do wniosku, że potraktowała go przedmiotowo i to mu się nie podobało.

- Słuchaj, poradzę sobie sam, nie lubię się prosić. Nie musisz się zmuszać do pomagania mi, ewentualnie mogę poprosić Lilien.
- Ale ja naprawdę chcę ci pomóc. – Hermiona poczuła się dziwnie pusta w środku. I czuła się winna.
- Troszeczkę za późno, nie sądzisz? Daruj, ale nie mam ochoty na tą rozmowę.
- Nie rozumiem cię – i nie rozumiała, a raczej nie chciała przyjąć do wiadomości, że go po prostu zraniła i potraktowała obcesowo.
- To twój problem, Granger. Sama się z nim uporaj. W końcu każdy z nas ma problemy, z którymi musi obie radzić. Nara. – odwrócił się i odszedł spokojnie pisać dalej wypracowanie.
Hermiona była bliska łez. Nie miała pojęcia, co zrobić, żeby przestał się na nią gniewać.

******
Harry i Lilien mieli tydzień „postu” i gryfon zaczął odczuwać, jak to jest kiedy się już zacznie. Jak już się zacznie, to koniecznie trzeba co jakiś czas i już. Teoretycznie mogli to zrobić we wtorek, ale w tedy Lilien miała miesiączkę, a co za tym idzie była też mało sympatyczna i raczej warczała niż mówiła.
W czwartek natomiast mieli zbyt dużo do nauki, zwłaszcza ona, bo postanowiła pomóc Draco w wypracowaniu: „zaharujesz się na śmierć, biedaku i nie będę miała kogo dręczyć psychicznie... i fizycznie zresztą też” powiedziała, gdy nalegał z podkrążonymi oczyma, że poradzi sobie sam. W Końcu ustąpił.
Harry zaczynał przez to wszystko odczuwać brak seksu, ale mężnie się nie skarżył.

Wieczorem w czwartek, Hermiona zwierzyła się Lilien ze swojej głupoty, której ta druga wolała nie komentować. Jedyne co powiedziała gryfonce, to :
- Teraz będziesz musiała się trochę postarać, żeby zaczął cię w ogóle tolerować. Nie licz też zbytnio na to, że załagodzić się da ten incydent w łóżku – Hermiona popatrzyła na nią, jak na dziwaczne stworzenie magiczne, bo właśnie myślała o takim rozwiązaniu sprawy, ślizgonka nie wyglądała jednak na osobę, zajmującą się w tej chwili penetrowaniem jej umysłu.
- W zasadzie, Herm – ciągnęła spokojnie panna Snape – on ci się teraz nie pozwoli nawet dotknąć, jak nie wierzysz, sprawdź.
- Masz niesamowity dar pocieszania ludzi, Lil, tylko ci pogratulować.
- Wiem, odziedziczyłam to po kimś, nie sądzisz?
- Powiedz mi tylko czy mam się już wieszać, czy jeszcze nie? – spytała zjadliwie panna Granger.
- Musisz się po prostu wysilić i to bardzo. Twoja sprawa, jak to zrobisz. O ile ci oczywiście zależy, na tym żeby z tobą w ogóle rozmawiał.
„Świetnie” – pomyślała „radośnie” gryfonka.
Lilien wzruszyła ramionami. Nie zamierzała jej pomagać, prawdę mówiąc nie była nawet pewna, jak można pomóc Hermionie. Malfoy był tak nieprzewidywalny jeśli chodziło o jego dumę i honor, że nawet ona się jeszcze gubiła w labiryncie jego fochów. Poza tym uważała, że panna Granger sama sobie jest winna i chyba należy przyznać rację Lilien, w tej delikatnej kwestii.
Hermiona była wdzięczna nowej przyjaciółce, za to, że nie komentowała jej zachowania. Wystarczyły jej własne wyrzuty sumienia.

*****

Ten post był edytowany przez Kitiara: 26.12.2004 07:23


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 26.12.2004 07:24
Post #64 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Jeśli chodziło o seks, panna Snape odbiła sobie tygodniowy post w sobotę. Nie wpłynęło to pozytywnie na formę fizyczną Harry'ego w dniu meczu, ale ją to cholernie mało obchodziło.
- No Harry, jak test z Wychowania Przyrodniczego ci poszedł? – spytała po kolacji.
- Całkiem dobrze, a tobie - Harry uśmiechnął się lekko.
- - Rewelacyjnie – oznajmiła – teraz należałoby sprawdzić się w praktyce, nie sądzisz?
- A nie sprawdziłem się, jak do tej pory? – Harry znaczącą uniósł brew.
- Malfoy ma rację, wyrobiłeś się - skomentowała to Lilien. – Ale chyba mnie do końca mnie zrozumiałeś.
- Więc mnie oświeć, madame.
Lilien uśmiechnęła się bezczelnie.
- Umyj się jak grzeczny gryfon, udaj, że idziesz do łóżeczka, a o 23 się wymknij z dormitorium i idź na trzecie piętro Sam – Wiesz – Gdzie.
- A jeżeli ktoś w tym czasie będzie korzystał z Komnaty Potrzeby i to w tym samym celu co my, co wtedy? – Harry wykazał się wprost galopującą inteligencją.
- To wypieprzymy korzystających i powiemy, że nasza potrzeba jest bardziej nagląca – powiedziała chłodno. – Zapali pan, monsieur Potter?
- Oczywiście... Mówiłem ci już, ze jesteś szurnięta? Jutro mecz.
- Ten mecz Harry to według mnie, totalna głupota. To problem twój i Dracona, nie mój.

Harry pojawił się w umówionym miejscu, dziesięć po jedenastej wieczorem, więc Lilien czekała na niego raptem trzy minuty.
- Jesteśmy niewyżyci – skomentował cała sytuację Harry
- Nie gadaj tylko skup się na ogromnym łożu z baldachimem.
- Nie wolisz stołu?
- Nie, zdecydowanie preferuję dzisiaj wyrko. – Lilien zastanawiała się jak mu powiedzieć, że się w nim zakochała. Trochę się bała, że takie wyznanie go spłoszy. Pogadałaby z Draconem, ale on twierdził, że nie wierzy w miłość, więc taka rozmowa mijała się z celem.

Harry i Lilien zabawili w Komnacie Potrzeby do drugiej nad ranem.
Tym razem kochali się powoli i delikatnie.
- Naprawdę ci tak dobrze? – spytał Harry, gdy Lilien krzyknęła głośno i przytuliła go do siebie mocniej.
- Nie, udaję matole – odwarknęła.
Na razie nie miała nawet co marzyć o orgazmie podczas stosunku, faktem jednak było, że teraz odczuwała dużo większą przyjemność, niż przy pierwszych zbliżeniach intymnych.
Największą frajdę jednak sprawiała im obydwojgu miłość francuska* i wcale nie zamierzali rezygnować z tak uroczych udogodnień życia erotycznego.
Następnego dnia Harry, był porządnie niewyspany, Lilien też nie grzeszyła wspaniałą kondychą. No, ale ona nie przysypiała na miotle...

„Przeprosić, nie przeprosić” – Hermiona katowała kolejnego kwiatka w spokojne piątkowe popołudnie. I po raz siedemnasty z rzędu wyszło jej „przeprosić”.
Przełknęła dumę i poszła do pokoju wspólnego Slytherinu.
- Millicento, możesz mi powiedzieć, gdzie znajdę Malfoya? – zapytała dobrze zbudowaną, ale ładną i sympatyczną, jak się ostatnio okazało, dziewczynę.
- Ślęczy w bibliotece, coś pisze na poniedziałek. Chcesz rodzynka?
- Daj, co mi tam.
- Coś ty mu zrobiła? Na każdą wzmiankę o tobie warczy i chodzi jak przygaszona żarówa, nawet nie chce już nas rozśmieszać durnymi akcjami.
- Tak szczerze, Milli, to popisałam się taką koncertową głupotą, jak Snape tydzień temu na zajęciach i nie pytaj mnie o to, bo przykro mi myśleć na ten temat, a co dopiero mówić... Jeżeli możesz, to powiedz mi tylko, co ja mam zrobić, żeby przestał mnie traktować jak powietrze...
- Przeprosić. To znaczy bić pokłony na klęczkach przez godzinę, może mu przejdzie... I kupić jakiś alkohol. Bardzo lubi takie prezenty... Przyznam się, że mnie ciekawi, co zrobiłaś, Hermiono.
Dziewczyny trochę się zżyły przez incydent sprzed tygodnia i gadały ze sobą dużo przyjaźniej niż wcześniej.
- Okey, dzięki za radę, na razie spróbuję tradycyjną metodą. I nie pytaj o to, jedyne co mogłabyś mi wtedy powiedzieć, to „sama jesteś sobie winna, Granger.”
- Każdy popełnia błędy, nie łam się.
- Ale nie takie kardynalne, wiesz? Dobra idę do biblioteki, życz mi szczęścia.
- To nara i powodzenia w starciu ze smokiem.

Kiedy dotarła do biblioteki, Malfoy właśnie stamtąd wychodził . Niósł pod pachą jakieś pergaminy i miał minę zbitego psa. Kiedy ją zobaczył, posłał jej spojrzenie urażonego hipogryfa.
„Cudownie” - pomyślała Hermiona z rozpaczą. Był trochę bledszy niż zwykle i wyglądał na zmęczonego. Miała ochotę go przytulić, ale intuicja i wcześniejsza rozmowa z Lilien skutecznie ją od tego powstrzymały.
- Chciałam z tobą porozmawiać – zaczęła bez ogródek.
- To ja nadaję się również do rozmowy, nie tylko do seksu? - spytał z drwiną. - Przepraszam, do tego też się nie nadaję, bo zawsze myślę tylko o swoich potrzebach, cóż za gafiarz ze mnie.
- Jesteś niesprawiedliwy, Draco – Hermionie zrobiło się przykro.
- Możliwe, ty za to jesteś sprawiedliwa za nas obydwoje, więc szale się wyrównują, tak czy nie? – Hermiona uświadomiła sobie nagle, jaki dołek pod sobą wykopała. To była gigantyczna przepaść.
- Wiem, że zachowałam się podle, nie musisz mi o tym przypominać. Chcę cię tylko przeprosić.
- To wzruszające, Granger, ale je nie mam ochoty na sentymenty. Daruj sobie, okey? – czuł się potraktowany niesprawiedliwie i to go ubodło najbardziej. Zdawał sobie sprawę, że w środę Hermiona była zdenerwowana i rozżalona tekstem profesor McGonagall, ale niestety to jej nie usprawiedliwiało, zwłaszcza w jego oczach. Starał się. Był miły i grzeczny a ona wylała mu na głowę kubeł zimnej wody, i sprowadziła na ziemię.
Cierpiał i mało go obchodziło, ze Granger cierpi także, ona sobie na cierpienie zasłużyła.

Dziewczyna niepewnie zbliżyła się do niego. Myślała, że się odsunie, ale nie zrobił tego, za to patrzył na nią zimnym i nieprzystępnym spojrzeniem. To bolało. Nawet bardzo, a najbardziej bolała ją świadomość, że zaistniała sytuacja, była jej winą.
- Dlaczego nie pozwolisz się przeprosić, mam cię o to błagać? – Czuła, że jeszcze chwila i się popłacze.
Nic nie odpowiedział, tylko dalej na nią patrzył. Był zły, był poirytowany i zawziął się, że przeprosić się nie da, i już.
- Przepraszam – Hermiona odruchowo odsunęła kosmyk niesfornych blond włosów z jego policzka.
Draco skrzywił się i cofnął o krok.
- Odczep się, dobrze? Nie łaź za mną i daj mi święty spokój. W końcu jestem tylko ślizgonem i nie mam ludzkich uczuć, więc sobie odpuść. – Z tymi słowami wyminął ją i udał się do Wieży Slytherinu.
Kiedy Hermiona dotarła do swojego dormitorium, nie wytrzymała i wybuchła płaczem
„Pięknie, ostatnio tylko ryczę, moje życie jest wesołe, nie ma co.” – pomyślała z rozpaczą.

Następnego dnia podjęła nieodwołalną decyzję.
Zaraz po teście „przyrodniczym” poczłapała do Hogsmeade, gdzie kupiła cały litr Ognistej Whisky.
„I co z tego, jeszcze trzeba mu ją dać i jakoś logicznie go przeprosić – pomyślała –On się nawet nie da dotknąć, więc nici z rzucania mu się na szyję, poza tym to zajeżdża tanią histerią... Pomyślę wieczorem.”

Alkohol kupiła w Trzech Miotłach i przy okazji strzeliła sobie porcję tego trunku. Siadła i zaczęła sączyć ze szklaneczki, podczas gdy butelka spoczywała spokojnie w jej ukochanym płóciennym, jak najbardziej mugolskim plecaku.
Skończyła i zamówiła następnego.
„A co mi tam, dobre...”
- Hermiona, zamierzasz się upić? – Lilien wyrosła za jej plecami jak spod ziemi. – Uważaj, to cholerstwo jest zdradliwe. Dobre, rozgrzewające i na początku się nie czuje działania, dopóki człowiek nie wstanie... wtedy się zaczyna.
- Wszystko mi jedno – Hermiona popatrzyła na nią wzrokiem rannego kociaka. – Spiję się i wpadnę pod ten stół, czy ja kogokolwiek obchodzę? Daruj sobie i spłyń.
- Aha... Widzę że masz doła – dziewczyna lustrowała kumpelkę badawczym wzrokiem. – Powiedziałabym nawet doła giganta, skarbie... DRAAACO!!! - wrzasnęła efektownie na cały pub i Hermiona dopiero teraz zauważyła, że Malfoy próbował znaleźć jakiś miły stolik. Podszedł do przyjaciółki z ociąganiem i zdążył zauważyć jak Granger jednym haustem opróżnia szklaneczkę Ognistej.
- Czego? – spytał.
- Co za brak kultury, czy ty kiedyś powiesz do mnie „słucham”?
- Słucham? Tak. Lepiej? – wycedził.
- Nie gniewaj się na mnie, ale czy mógłbyś...
- Jeszcze raz to samo! – krzyknęła Hermiona
- Nie, nie czy „mógłbyś.” Spadaj do Świńskiego Ryja i poczekaj tam na mnie jakąś godzinę, okey?
- Dlaczego? – Draco udawał, że nie widzi jak Hermiona zapija swoją rozpacz.
- Czy ty nie widzisz, że ona się chce schlać, debilu? Myślisz, że zna swoje możliwości i tak, jak my, pije co tydzień? – wyszeptała mu do ucha.
- Okey... – popatrzył na Lilien bykiem – ale jak nie przyjdziesz za godzinę, to kupuję litra czystej i idę pić gdzieś pod płot.
- Wiesz, że to szantaż psychiczny?
- Wiem. To nar. – powiedział i wyszedł ociężałym krokiem z Trzech Mioteł.
- Dla mnie to samo, co dla koleżanki – powiedziała Lilien do madame Rosmarty i szeroko się uśmiechnęła.
- Czemu z nim nie poszłaś?
- Bo mnie obchodzisz. Myślałam, że o tym wiesz. Chyba, że ja to ten „nikt” o którym mówiłaś... Wyciągnęłam go, bo warczał na wszystko i wszystkich. Rzucił nawet w Iryta Panią Norris, aż mi się żal tego kota zrobiło... Widzę, że z tobą też wszystko all right, co? Który to drink?
- Trzeci – Lakonicznie i szczerze.
- Dobra rada. Wypij to powoli i więcej nie pij. Mówi ci to zaprawiony w boju zawodnik.
- Jestem beznadziejna. Jestem brzydka, przemądrzała i nie potrafię zrozumieć co się ze mną dzieje... pomocy. – Hermiona miała smutną minę. – Ja go wczoraj chciałam przeprosić i wiesz co? Ale mi nagadał, a najgorsze, że miał rację, bo na jego miejscu też czułabym się potraktowana przedmiotowo i niesprawiedliwie. I co ja mam robić? Millicenta mi powiedziała, że on lubi wódkę, wiesz? Patrz, kupiłam mu wódkę... ale na pewno jej nie przyjmie... – Hermionie popłynęły łzy po policzkach. – I wiesz co, on naprawdę nie da się nawet dotknąć....
- Nie płacz, nie płacz. Jakbyś mu była tak całkiem obojętna to nie chodziłby obrażony na cały świat. Raczej by to olał. Ale to niestety ma też swoje minusy, bo przez to mu jest jeszcze bardziej przykro. Dobra rada numer dwa: idź do niego z tą wódką dziś wieczorem i spróbuj go jeszcze raz przeprosić. To tylko facet. Uparty strasznie, ale facet. Jako kobieta powinnaś sobie dać z nim radę. Tylko musisz to dobrze rozegrać. A co do tego, co się z tobą dzieje. On ci się najnormalniej w świecie podoba i chcesz z nim być. Jak się sama przed sobą do tego przyznasz, dużo łatwiej ci będzie go udobruchać.
- Łatwo to jest ci tak mówić.
- Wcale nie łatwo. Nie mogę patrzeć jak on się męczy i nie mogę patrzeć jak ty się męczysz. Wiesz co, obydwoje jesteście siebie warci... Potraficie się tylko ranić i obrażać. To chore.
- Jeszcze nam nieźle wychodzi seks – powiedziała ironicznie Granger.
- Coś o tym słyszałam... Nie patrz tak na mnie. Musiał mi się wyspowiadać i jeszcze oberwał. Ale teraz to ty powinnaś dostać kopa. Nawet nie wiesz, jak mu było przykro, po tej rozmowie w bibliotece.
Hermiona wychyliła trzecią szklaneczkę do końca.
- Jestem beznadziejna, jestem brzydka, przemądrzała...
- DOSYĆ! Jesteś pijana, czy co? Nie jesteś brzydka, ale bardzo ładna. I chociaż masz tendencję do mądrzenia się, to zazwyczaj mówisz mądre rzeczy. – Snape zaczynała być poirytowana. - Co do jednego, muszę się zgodzić... Jesteś beznadziejna, owszem, bo się nad sobą użalasz zamiast wziąć dupę w troki i coś zrobić!!!
Hermiona patrzyła na kumpelę spod oka.
- Ty tak serio? O tym, ze jestem ładna?
- Jesteś pijana. Gdybyś była trzeźwa wyłapałabyś z mojej wypowiedzi to, co istotne.
- Jestem trzeźwa – obruszyła się gryfonka. Tylko ty nie jesteś na moim miejscu. Może powiesz mi, co tak konkretnie mam zrobić, jak już wezmę dupę w troki, jak się wyraziłaś.
- Więc jednak mnie słuchasz? – Lilien udawała zdziwioną.
- Zdania nie zaczyna się od „więc” –pouczyła przyjaciółkę Hermiona.
- Czyżby? Nie zmieniaj tematu... To ty masz coś zrobić, nie ja. Nie będę ci dawała żadnego przepisu na sukces, bo taki nie istnieje. Ja jestem inna, niż ty. Każdy postępuje według własnego wewnętrznego przekonania, Hermiono. Mogłabym ci najwyżej powiedzieć, co zrobiłabym osobiście na twoim miejscu, ale to bez sensu, bo musiałabym najpierw znaleźć się w takiej sytuacji. I tak dałam ci już mnóstwo rad. Jesteś inteligentna i jeżeli tylko przestaniesz płakać i pić na umór to sobie poradzisz.
- Ja nie piję na umór! – oburzyła się orzechowooka dziewczyna. – Jeszcze dwa razy to samo! Biorę oczywiście i dla ciebie.
- Wiem – Lilien nie mogła się nie roześmiać. – Po tym drinku idę do Świńskiego Ryja, a ty albo idziesz ze mną, albo spadasz do Zamku. Nie pozwolę ci się spić...
- A może zamówimy sobie lody? – spytała nagle Hermiona.
- Lody? Masz ochotę na lody? - Ślizgonka powiedziała to konspiracyjnym szeptem i uniosła brew.
- A ty zaraz z podtekstami...
Lilien spojrzała na zegarek.
- Hę, mam tam być za czterdzieści minut. Możemy wziąć lody – czarnowłosa dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie. – No już nie będę ci robiła aluzji, sama chętnie skonsumuje jakieś rumowe, albo coś... Ze śmietanką... Yummy....
- Miało być bez podtekstów!
- Ja już taka jestem, jakbyś nie zauważyła. Ale sorry. Nic więcej nie powiem... Madame Rosmarto.
- Słucham dziewczyny? – kobieta uśmiechnęła się szeroko, podając im zamówione drinki.
- Chciałybyśmy zamówić dwa puchary lodów po francusku... – właścicielka knajpy zrobiła okrągłe oczy... Nie było czegoś takiego jak "lody po francusku".
Hermiona zachichotała. Wiedziała, że Lilien robi to specjalnie.
- Żartowałam. A jakie nam pani poleca? Są może rumowe... ze śmietanką? – Hermiona zachichotała jeszcze głośniej.
Rosmarta wywróciła oczami, jakby chciała powiedzieć „ach ta młodzież.”
- Są puchary rumowo – śmietankowe, notabene przepyszne. Puchary sa dosyć duże. Radzę zamówić jeden na dwie. Pasuje?
- Pasuje! – odpowiedziały chórem.

Kiedy pięć minut później wylądował przed nimi gigantyczny puchar i dwie łyżeczki....
- Czy to lody dla olbrzymów? – spytała Hermiona.
- Nie sądzę... Hagrid zjada takie dwa – Madame Rosmarta uśmiechnęła się szeroko.
- Dobra bierzemy się do dzieła. Zjadam i spadam. Nie chcę, żeby ten desperat polazł pić pod płotem.
Były w połowie lodów, gdy przylazł Malfoy i walnął się bez słowa obok Lilien patrząc na nią z wyrzutem. Zdążył wypić już trzy setki, ale był trzeźwy i przygnębiony.
- Chcesz trochę? I co tu robisz? – spytała panna Snape.
- Nie chcę i przyszedłem tutaj, bo tam przyszedł Weasley razem z tym stukniętym Adamo Rozzim z Ravenclawu. Nie będę z nimi przebywał w jednym pomieszczeniu.
- Ach to ten, o mi ciągle mówi, że mam piękne usta stworzone do laseczki i czy bym mu nie mogła czasami pomóc, bo ma duży temperament.
Hermiona opluła się lodami.
- Sorry – powiedziała. Oczy miała jak spodki.
- On ci tak mówi? –wycedził ze złością Draco. –Przecież ja mu zajebię. Wiem, powiem Potterowi...
- I po co? Zabijecie gada, pójdziecie siedzieć jak za człowieka... Powiedziałam mu, żeby sobie kupił dmuchaną lalę, jak ma taki temperament. Sama sobie potrafię poradzić z takimi propozycjami. Co proponujesz, skoro Świński jest skażony ich obecnością?
- Kupienie dwóch litrów... I pice do lustra.
- Ja ci dam "do lustra". A ja to co?
- Ty, to jak lustro. Jesteś taka sama jak ja, masz tylko inną płeć, chociaż czasami nawet tego nie jestem pewien. – powiedział grobowym głosem.
- Dobra, to ty idź do Hogwartu, pogadamy na miejscu. My musimy skończyć lody... Wiesz mieli tylko rumowo - śmietanowe, dziwne ale nie mili żadnych ze śmietanką... – Lilien uniosła znacząco brew i uśmiechnęła się lubieżnie, a Hermiona się zarumieniła.
- Ha, ha, ha... – bez cienia uśmiechu stwierdził Draco.
- Może się skusisz? Z mojej łyżeczki...
- Błąd . Ty nie jesteś taka jak ja – uśmiechnął się bardzo blado, ale się uśmiechnął. – Jesteś gorsza. Jesteś nimfomanką w stadium zaawansowanym... To ja już pójdę. Miłych lodów. – Po tych słowach wstał od stołu.
- Biedactwo – powiedziała Lilien, tak żeby mógł usłyszeć. Odwrócił się , popatrzył na nią jak urażony hipogryf, wzruszył ramionami i wyczłapał z pubu z opuszczoną głową.


******
- No co Draco? Pijemy, czy gadamy bez promili? – spytała Lilien po powrocie do Zamku, kiedy już wprosiła się do jego dormitorium.
- Nie chcę gadać...
- Uparciuch. Ale ja chcę.
- Męczysz...
- Wiem, ktoś musi to robić. Masz tak udręczoną minę, że chce mi się płakać – powiedziała to z czułością i go przytuliła. – Aleś ty okropnie drażliwy i dumny.
- Jasne, nie mam uczuć po prostu jestem dumny – powiedział z bólem w głosie.
- Och, nie o to mi chodziło, przecież wiesz.
- Wiem.
- To co, nie chcesz gadać?
- Nie.
- Pić też nie chcesz?
- Nie.
- A co chcesz?
- Nic.
- Niewybredny jesteś.
- Nie.
- Aż boję się ciebie zostawić samego.
Wzruszenie ramion.
- Biedactwo. Mogę po prostu z tobą pobyć. Chcesz?
Szczere spojrzenie i potakiwanie głową.
- Okey. To już wiem, co będę robić przez następną godzinę.
Draco walnął się na wyro i położył głowę na kolanach Lilien.
- Moje maleństwo – powiedziała czule dziewczyna.
- Tylko nie maleństwo.
- Już dobrze. Milczę.
- Tak lepiej...

******


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 26.12.2004 07:27
Post #65 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Hermiona wróciła spod prysznica o dziewiątej wieczorem. Harry popatrzył na nią krytycznie.
- Jesteś blada, wyśpij się przed meczem.
- Wisi mi ten mecz.
- Ale mi nie, proszę.
- Nic ci nie mogę obiecać. Nie chce mi się spać... Idę do siebie.
- Jak wolisz. Ale postaraj się jutro.
- Jeżeli ci zależy – Hermiona wzruszyła ramionami i poszła do swojego dormitorium.

Leżała i patrzyła w sufit. O dziesiątej przyszły Parvati i Levander, i walnęły się spać. Pół godziny później, panna Granger zarzuciła na dosyć długą i prześwitującą granatową koszulkę do spania swoją szatę i wymknęła się z butelką wódki do Wieży Slytherinu.
„Ale jaja”- pomyślała, złażąc do lochów.
Lilien podała jej hasło. Było naprawdę banalne: „honorowy mecz Quiddicha.”

„Jak ja tam wejdę?” – myślała Hermiona. Stała pod drzwiami dormitorium Malfoya już od pięciu minut i bała się zapukać.
„A jak śpi?” – co prawda zazwyczaj nie kładł się przed dwunastą, ale następnego dnia był mecz.
„Jestem tchórzem. Powinnam być w Hufflepuffie.”
Wzięła głęboki oddech i zapukała. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Już miała odchodzić, kiedy drzwi się otworzyły i ukazał się jej oczom Draco w samym szlafroku i z wilgotnymi włosami.
„Czemu on jest przystojny, pociągający i ładnie pachnie, to nie fair...”
- O co chodzi? – popatrzył na nią z irytacją i jego wzrok zatrzymał się na butelce whisky. – Przyszłaś się ze mną napić, za jutrzejszy mecz? – spytał z drwiną.
- Eee... ja – przełknęła ślinę, bo nie wiedziała co powiedzieć.
- Co z tobą? Jest prawie jedenasta w nocy. Możesz się wyrażać jaśniej, Granger?
- Chcę cie przeprosić.
- Znowu? Myślałem, że wyraziłem się jasno. A ty przychodzisz do mnie z butelką wódki i co? Myślisz, że się z tobą napiję i będzie wszystko all right? Wybacz ale nawet nie jest okey. – W ogóle nie silił się na złośliwy ton, mówił spokojnie i poważnie. I to właśnie Hermionę załamywało.
- Nie chcę z tobą pić – powiedziała spokojnie.
- To czego chcesz?
- Może najpierw mnie wpuścisz, co? – Hermiona nagle poczuła się urażona jego postawą. – Albo mi powiedz, że mam sobie iść i więcej się do ciebie nie odzywać i nawet na ciebie nie patrzeć. Może w końcu, ja też się dowiem na czym stoję.
„Przegięłam, zamknie mi drzwi przed nosem” – pomyślała.
Ale nie zrobił tego. Patrzył na nią bardzo uważnie.
- Wejdź – powiedział w końcu. – Nie wiem czemu to robię, ale wejdź.
W pokoju panował półmrok, bo paliła się tylko lampka nocna na szafce przy łóżku. Draco usiadł na wyrku, ale Hermiona stała, nawet gdy jej wskazał miejsce obok siebie.
- Mogę wiedzieć, po co ci ta butelka, skoro nie chcesz ze mną pić? – spytał średnio zaciekawionym tonem.
- Bo ja... – Nagle wydało się jej strasznie głupim pomysłem, przychodzić do niego z butelką wódki na przeprosiny. – Ta Ognista Whisky to miała być dla ciebie, tak na przeprosiny, już sama nie wiem co tu robię... – Hermiona była bliska załamania nerwowego.
„Teraz mnie wywali i powie, że jestem kretynką... na bank” – pomyślała zrozpaczona.
Ku jej zdziwieniu, Draco po prostu się zaśmiał. Był to chłodny i niemal smutny śmiech.
- No tak – powiedział zimno. – Malfoyowi wystarczy przynieść wódkę na przeprosiny i wszystko będzie w porządku. Myślałem, że jesteś bardziej rozgarnięta.
- Lubisz mnie obrażać, prawda? Nawet mnie do końca nie wysłuchałeś i wiesz lepiej ode mnie, co zamierzam ci powiedzieć, tak? – Hermiona poczuła się urażona. – Myślisz, że zamierzam powiedzieć ci po prostu „sorry” i dać wódkę, nie? Chyba naprawdę mnie nie znasz. – Była zdziwiona własną elokwencją i wręcz bezczelnością.
- Okey, to co zamierzasz? – popatrzył na nią z wyrazem oczekiwania w szarych oczach.
- Chciałam ci powiedzieć, że to była chyba największa gafa mojego życia. Zachowałam się jak skończona idiotka i naprawdę jest mi przykro. A to że kupiłam ci wódkę, to tylko tak dodatkowo. – Więcej nie mogła mówić, bo chyba by się popłakała.
Draco musiał zauważyć, że jest bliska łez , bo tylko westchnął i zapytał.
- I co, chcesz mi dać tą wódkę? – zapytał naprawdę zaciekawiony.
- Tak, o ile zechcesz przyjąć taki marny prezent na przeprosiny. Prezent na przeprosiny... Brzmi kretyńsko, nie sądzisz? – Hermiona popatrzyła na butelkę podejrzliwie.
- Powiedzmy, że nie brzmi wyrafinowanie i nie poraża intelektualnie, ale jest okey. – powiedział leciutko rozbawiony. Właśnie sobie uświadomił, że Hermionie musi na nim chociaż trochę zależeć, inaczej nie robiłaby czegoś takiego.
- W takim razie, proszę – dziewczyna wyciągnęła do niego rękę z butelką.
- Postaw ją na stole, przecież nie będę teraz pił.
- Bardzo się gniewasz? – spytała niepewnie
- Wiesz co, trudno to nazwać nawet gniewaniem się, mi po prostu było przykro i dosyć głupio po twoich słowach.
- A wybaczysz mi? – spytała z nadzieją w orzechowych, wlepionych w niego oczach.
Trochę go to wzruszyło.
- Nie wiem, butelka wódki to za mało. To wręcz przekupstwo, a nie przeprosiny – Draco wzruszył ramionami.
- Przepraszam – Hermiona podeszła do niego, pochyliła się i pocałowała go w policzek.
- Tylko w policzek? - Draco skrzywił się komicznie.
- Przecież wczoraj nie dałeś się nawet dotknąć - Hermiona wyglądała na zdezorientowaną.
- Wczoraj to było wczoraj, dziś jest dziś. Twierdzę, że całus w policzek to o wiele za mało... Powiedz mi, skąd ci przyszedł do głowy ten pomysł z wódką, co? - spytał patrząc na nią ciekawie. - I usiądź obok mnie, co ty, na wesele prosisz?
Hermiona klapnęła na łóżku.
- Będziesz się śmiał, jak ci powiem, ale trudno... Millicenta powiedziała, że lubisz dostawać alkohol - Hermiona zarumieniła się lekko.
- Chyba nie twierdziła, że to wystarczy?
- Och, oczywiście, że nie. Sugerowała, że warto przed tobą klęknąć i bić ci przez godzinę pokłony, może wtedy zmiękniesz.
- Nie wiedziałem, że Mill mnie tak świetnie zna - Draco się roześmiał. - Przesadziła trochę z tym biciem pokłonów, ale ona ma tendencje do wyolbrzymiania. Jednakowoż, droga panno Granger, ten całus w policzek to kropla w morzu moich oczekiwań i twoich możliwości, nieprawdaż? - Hermiona lekko się zarumieniła, ale ulżyło jej. Draco najwyraźniej powoli odzyskiwał humor.
- Wiesz co, możesz się nabijać ile chcesz, ale mi naprawdę przykro z powodu tego, co ci powiedziałam, Draco.
- Wiem, wiem i co w związku z tym? - zapytał zalotnie się uśmiechając
Hermiona pocałowała go w usta. Bardzo czule i z bardzo dużym zaangażowaniem.
„Miałem iść wcześniej spać..." - pomyślał Malfoy.
"Miałem iść wcześniej spać, ale ona cudownie całuje" - Przyciągnął dziewczynę i posadził sobie na kolanach, namiętnie odwzajemniając jej pieszczoty.

- Mało - wymruczał je do ucha po pięciu minutach gorących pocałunków. - Stanowczo za mało.
- Naprawdę? To może rzeczywiście powinnam uklęknąć? - spytała Hermiona.
- Świetny dowcip - powiedział Draco, mając w pamięci jej ostatnie zachowanie.
- Wcale nie zamierzałam żartować - powiedziała urażona dziewczyna.
- Nie? - spytał chłopak, patrząc jaj głęboko w oczy. Zarumieniła się pod jego przenikliwym spojrzeniem.
"Po co mu takie ładne ślepia?" - pomyślała ze złością.
- Czuję się mile zaskoczony – powiedział. - Chyba zacznę pisać pamiętnik... Ale pozwolisz skarbie, że to ja uklęknę przed tobą, dobrze? - uśmiechnął się rozbrajająco i zaczął niespiesznie rozpinać guziki jej szaty.
- A jeżeli powiem, że nie pozwolę? - spytała wyzywająco.
- Pozwolisz, bo jestem silniejszy i większy od ciebie - jego uśmiech stał się szerszy.
Ściągnął z niej czarną szatę i pocałował jej dekolt. Wstał i posadził niepocieszoną Hermionę na łóżku.
- Jak możesz... - zaczęła , ale zamknął jej usta pocałunkiem.
- Jak możesz mi to robić? - spytała, kiedy ściągnął z niej koszulkę i uklęknął przed nią.
- Tak jak zwykle - odpowiedział z rozbrajającą szczerością.. - Ja po prostu uwielbiam cię całować
Hermiona musiała spasować, w końcu, co ona biedna, chucherko przy tym wysokim i silnym śilzgonie, mogła zdziałać?
Draco całował jej brzuch i delikatnie pieścił uda dziewczyny.
"Tak nie powinno być, to nie fair - myślała gryfonka. - Ja się nie zgadzam. Liberum veto"
Jęknęła głośno, kiedy chłopak zaczął wodzić czubkiem języka po najintymniejszych zakamarkach jej ciała.

Hermiona wsunęła dłonie w miękkie, jedwabiste w włosy mężczyzny, ale tylko po to, by go do siebie odsunąć.
Popatrzyła na niego z wyrzutem.
- Coś nie tak? - spytał niepewnie Draco.
- Owszem, wszystko.
- Wszystko? - chłopak wyglądał na mocno zdezorientowanego.
- Tak, bo ja chcę całować ciebie, nie zgadzam się - była niemal zła.
"Ja naprawdę zacznę pisać pamiętnik, idę jutro kupić sobie specjalny zeszyt" - pomyślał z rozbawieniem, które szybkom mu minęło, kiedy zauważył, że Hermiona jest bliska łez.
Wstał i usiadł obok niej.
- Tylko mi nie rycz – przytulił ją mocno do siebie i pogłaskał po niesfornych włosach. – Nie mam pojęcia co robić, gdy kobieta się popłacze. Mogę wpaść we frustrację, zacząć rzucać po pokoju ciężkimi przedmiotami, i tak dalej.
- Bardzo śmieszne – powiedziała łamiącym się głosem. - Masz fantastyczne poczucie humoru. Tylko trochę nie na miejscu.
- Ja tylko chciałem, żebyś się uśmiechnęła. Przepraszam. – Patrzył na nią niepewnie i z zaciekawieniem.
Hermiona wytarła dwie wielkie, pojedyncze łzy.
- No nie płacz – powiedział z czułością i pogładził ją po policzku.
Dziewczyna wlepiła w niego szczere, orzechowe spojrzenie.
- Nie będę płakać. Ale musisz zrozumieć. Ja też cię pragnę – teraz to ona pogłaskała go po policzku.
Pocałował ją. Długo i delikatnie.
Hermiona wsunęła dłonie pod poły jego czarnego szlafroka i objęła chłopaka, pieszcząc czule jego plecy i tors. Wtuliła twarz w zagłębienie szyi kochanka, chłonąc jego zapach, który tak uwielbiała. Zaczęła całować jego szyję i ramiona. Jej usta błądziły po klatce piersiowej a język zataczał kręgi wokół jego sutków. Draco westchnął cicho, kiedy dziewczyna rozwiązała pasek od szlafroka, zaczęła pieścić palcami jego brzuch i lizać delikatnie twardy sutek.
Uklękła przed nim i sam ten fakt spowodował, że zrobiło mu się gorąco. Całowała delikatnie brzuch chłopaka i pieściła dłońmi jego uda. Były porośnięte miękkimi, króciutkim i miłymi w dotyku włosami. Poczuła jak mięśnie jego nóg napinają się od jej dotyku i pieszczot i zaczęła masować je mocniej.
Polizała ciemne pasmo owłosienia biegnące od pępka w dół. Draco jęknął głucho i wsunął palce w jej włosy.
Hermiona ujęła w dłoń członek kochanka, zmuszając go do ponownego jęku. Pieściła go przez chwilę palcami i uniosła głowę, żeby popatrzeć na jego twarz.
Był półmrok, ale nie miała wątpliwości, że jest leciutko zarumieniony a wpatrzone w nią oczy są ciemnoszare z pożądania. Draco pogłaskał ją po głowie.
- Jesteś cudowna – wyszeptał i Hermiona się słodko uśmiechnęła.
Pochyliła głowę, by całować wnętrze jego ud. Zsunęła dłoń z nasady penisa by pieścić delikatnie jego krocze i jądra. Nie przerywając tej cudownej tortury drugą dłoń oparła na biodrze mężczyzny, zaciskając palce na jędrnym pośladku i Draco musiał zamknąć oczy, bo zakręciło mu się lekko w głowie.
Hermiona objęła palcami jego męskość i zaczęła go delikatnie lizać, powoli oswajając się z jego intymnym smakiem i zapachem.
Mężczyzna krzyknął cicho z rozkoszy i zacisnął palce na jej włosach, zmuszając ją do odważniejszych pieszczot.
Dziewczyna obsypała męskość kochanka namiętnymi pocałunkami, doprowadzając go do głośnych jęków i błagań o więcej.
Delikatnie zsunęła napletek i pocałowała wrażliwą, wilgotną i twardą żołądź.
- Hermiona, błagam – wyjęczał Draco, myśląc, że za chwilę umrze. Dziewczyna zaczęła ssać delikatnie główkę członka.
Mężczyzna krzyknął z rozkoszy i odruchowo przycisnął jej głowę, a Hermiona chętnie wzięła go głębiej do ust i zaczęła ssać mocniej, dopasowując tempo swoich pieszczot do niecierpliwych ruchów bioder kochanka.
Draco krzyknął głośniej i dziewczyna poczuła się dumna, że to ona jest przyczyną jego gwałtownych reakcji. Mężczyzna nie miał pojęcia, że płacze z rozkoszy. Gdyby był w stanie myśleć, myślałby tylko o tym żeby nie stracić przytomności. Nigdy wcześniej nie czuł nic tak wspaniałego
Ale nie mógł myśleć i nie potrafił też kontrolować dłużej swego ciała. Hermiona wyczuła, że Draco zaraz osiągnie spełnienie. Przez jej głowę przeleciała krotka myśl, by się odsunąć, by nie uczestniczyć w tym do końca, ale zdecydowała inaczej. Chciała tego. Pragnęła sprawić mu jeszcze większa przyjemność, a poza tym chciała poczuć jak smakuje nasienie jej mężczyzny. Bo Draco był Jej Mężczyzną. A przynajmniej miała ogromną nadzieję, że tak jest.
Przełknęła całą spermę i nie przestała go pieścić, dopóki, nie poczuła, że jest całkowicie odprężony. Draco delikatnie gładził jej włosy i zastanawiał się, jakim cudem nie padł jeszcze na zawał.
Mężczyzna podniósł dziewczynę z klęczek, ułożył ją delikatnie na łóżku i pocałował czule jej obrzmiałe wargi. Objęła go mocno i odwzajemniła pocałunek. Powoli całował jej szyję, ramiona i dekolt. Miał całą noc. Jakoś przestał przejmować się meczem
- Ja chcę jeszcze - powiedziała ku własnemu zaskoczeniu Hermiona. Draco popatrzył na nią jakby nie rozumiał o co jej chodzi.
- Chcę jeszcze - powtórzyła, patrząc mu odważnie w oczy.
- Najpierw ja - Draco nie zamierzał odpuścić.
- Ale ja chcę bardziej niż ty, proszę - patrzyła na niego z niemym błaganiem.
- Już wiem, chcesz mnie zabić - powiedział i czule się do niej uśmiechnął.
- Nie, chcę ci dać rozkosz, jak najwięcej rozkoszy - odpowiedziała i pchnęła go na plecy. - Nie odmawiaj mi tej odrobiny przyjemności, Draco.

Draco Malfoy nie potrafił i nie chciał jej zabraniać, ani odmawiać. Zamknął oczy i pozwoliła Hermionie na delikatne pieszczoty. Była niesamowita, słodka i taka kochana. Tak, kochana to chyba było odpowiednie określenie, pomimo dużego ładunku emocjonalnego.
Jej wargi błądziły po klatce piersiowej mężczyzny, zsuwając się coraz niżej, aż do pępka. Hermiona przejechała językiem wzdłuż lewego boku kochanka i zaczęła delikatnie lizać zagłębienie jego pachy.
- Jesteś nieobliczalna – wyszeptał. Czuł, że jego podniecenie rośnie z każdą sekundą wyrafinowanych i czułych pieszczot dziewczyny. – Przenieś się do mojego dormitorium, błagam, stworzymy sobie prywatny mały raj. Jesteś najlepszą kochanką jaką miałem.
- Wiesz, że nie mogę. – popatrzyła na niego i uśmiechnęła się zalotnie. – I nie mogę ci powiedzieć, że jesteś moim najlepszym kochankiem, bo jak na razie, jesteś jedynym.
- Ale chyba nie zamierzasz mnie wymieniać na nikogo innego, co? – Spytał z udawanym przerażeniem w szarych oczach.
- No, nie wiem – Hermiona zmrużyła oczy i zmarszczyła czoło, jakby nad czym się zastanawiała. – Tak sobie pomyślałam, że może sprawdzę, jaki w łóżku jest Ron.
- To jak już to zrobisz, to idź na pięć godzin pod prysznic, zanim się do mnie zbliżysz.
Hermiona zaśmiała się i zmarszczyła nos.
- Nie zrobiłabym tego nawet za dziesięć tysięcy galeonów, przecież wiesz.
- Wiem, ale to ty powiedziałaś, że chcesz go wypróbować.
- Sprawdzam, czy jesteś zazdrosny.
- Nie jestem – Draco uśmiechnął się łobuzersko i puścił do niej oko.
- Nie jesteś? No to sayonara, wracam do siebie – udawała, że się śmiertelnie obraziła.
- Hey, wiesz, że żartowałem. – Draco przytulił ją do siebie i mocno pocałował. – Ale nie zamierzam urządzać ci scen zazdrości, jak z kimś będziesz gadać na korytarzu, to nie w moim stylu. – Ani nie zamierzam prowadzać się z tobą za rączkę, to żałosne.
- A co zamierzasz? – spytała zalotnie.
- Sypiać z tobą – odpowiedział , jakby to było czymś oczywistym. – To mało?
Hermiona nie zdziwiła się tą deklaracją. Na nic innego nie liczyła. Malfoy nie był typem romantyka. Dla niego związek z drugą osobą oznaczał po prostu czysty, niczym niezmącony seks. Ale chociaż dał jej do zrozumienia, że uważa ją za swoją kochankę. Swoją kobietę.
„Boże, niech ja się tylko w nim sentymentalnie nie zakocham, to nie ten typ” – pomyślała z lekkim niepokojem panna Granger.
- Mi to absolutnie wystarczy – odpowiedziała i wróciła do całowania jego ciepłej, lekko spoconej skóry. Jej wargi schodziły niemiłosiernie wolno coraz niżej, aż w końcu zaczęła ssać ponownie jego nabrzmiały członek i co jakiś czas lizać delikatnie jądra kochanka.
Tym razem pieściła go dużo bardziej odważnie i Draco musiał z całej siły zacisnąć pięści na pościeli, żeby nie zwariować.
Kiedy szczytował pociemniało mu w oczach i chyba tylko dzięki cudowi nie zemdlał, a raczej dzięki temu, że zjadł cokolwiek na kolację...
Mężczyzna poczuł jak delikatne dłonie Hermiony ścierają łzy z jego policzków.
Dziewczyna czule całowała płatek lewego ucha kochanka.
- Już dobrze – szepnęła – chcesz jeszcze?
- Jej palce zsunęły się na brzuch Dracona, a język powoli pieścił jego wrażliwą szyję, zlizując słone krople potu.
Te słowa podziałały na niego jak kubeł zimnej wody.
Złapał dziewczynę za przeguby dłoni i przerzucił ją brutalnie na plecy.
- Owszem chcę. Ale chcę się trochę poznęcać nad tobą, pozwolisz ?– zanim zdążyła zaprotestować zaczął namiętnie ssać jej sutki, co chwila liżąc je i delikatnie przygryzając, i Hermiona doszła do wniosku, że jej też się coś od życia należy.
Rzeczywiście się nad nią znęcał. Trzymał mocno jej dłonie w swoich i nie pozwalał się nawet dotknąć, a sam pieścił językiem jej płaski brzuch i uda o milimetry mijając mokre łono i Hermiona zaczęła głośno go błagać, żeby się nad nią zlitował.
Całował ją powoli i delikatnie. Dziewczyna płakała z rozkoszy i wiła się gwałtownie pod wpływem miłosnych tortur, które jej zadawał. W końcu pocałował ją namiętnie, wsuwając język do jej gorącego wnętrza i doprowadził Hermionę do gwałtownego i długiego spełnienia. Krzyknęła głośno jego imię i rozpłakała się jeszcze bardziej. Musiał ja mocno przytulić i szeptać jej do ucha czułości, aż się końcu uspokoiła i wtuliła twarz w jego miękkie, wilgotne włosy. Pocałowała go w usta, a Draco odwzajemnił się jej namiętnym i długim pocałunkiem.

Jego dłonie błądziły po ciele kochanki odkrywając powoli mapę jej ciała. Mężczyzna gładził delikatnie jej pośladki i przesuwał palcami wzdłuż kręgosłupa, by za chwilę musnąć dłonią jej gorącą, nabrzmiałą kobiecość. Hermiona jęknęła cicho i zacisnęła palce na jego barkach. Draco powoli uniósł się na łokciach i pochylił się nad dziewczyną, by wodzić językiem po jej boku, krawędzi biodra. Przewrócił ją na brzuch i pieścił ustami kark i plecy kochanki. Hermiona westchnęła cicho i zamknęła oczy. Czuła się cudownie. Jego język zsunął się wzdłuż kręgosłupa, by lizać jej pośladki i uda, i w końcu zagłębić się w jej gorącym, mokrym wnętrzu. Dziewczyna jęknęła głośno.
- Chcę się kochać – wyznała cicho.
- Przecież się kochamy cały czas – odpowiedział Draco filozoficznym tonem i zaczął lizać jej ucho i kark – chyba, że masz coś konkretnego na myśli – dodał pieszcząc palcami je łono.
Hermiona odsunęła niecierpliwym ruchem jego dłoń i przewróciła się na plecy przyciągając kochanka do siebie.
- Doskonale wiesz, co mam na myśli – szepnęła mu do ucha i wsunęła dłonie w jego włosy.
Mężczyzna pochylił się, by pieścić językiem sutki kochanki.
- Nie wiem – powiedział unosząc głowę i popatrzył dziewczynie w oczy. – Będę wiedział o co ci chodzi, jak mi powiesz – uśmiechnął się wrednie i puścił jej oko.
- Draco, jesteś sadystą – zaczęła – ale na tym skończyła się ułożona przez nią w myśli litania wyzwisk, gdyż chłopak zaczął delikatnie lizać najintymniejsze miejsce na jej ciele, zmuszając Hermionę do głośnych jęków.
- Weź mnie, proszę – powiedziała, gdy na chwilę przestał się nad nią znęcać i spojrzał w jej zamglone z pożądania oczy.
- Błagam – dodała cicho, kiedy wtulił twarz w jej niesforne, wilgotne od potu włosy.
Draco nie dał się długo prosić. Był bardzo podniecony i pragnął jej tak mocno, jak nigdy wcześniej. Wziął ją tak delikatnie jak za pierwszym razem i Hermiona cichutko jęknęła.
- Obejmij mnie – wyszeptał patrząc jej w oczy.
Dziewczyna zarzuciła ręce na jego plecy, przyciągając go mocno do siebie.
- Och nie rękami, głuptasku – powiedział i czule się do niej uśmiechnął.
Hermiona zarumieniła się lekko, ale oplotła nogami jego smukłe biodra i Draco zamruczał z rozkoszy, mrużąc oczy jak kot. Cały czas patrzył na nią spod zmysłowo przymkniętych powiek.
- Uwielbiał jak mruczysz – wyznała tajemnicę swojego życia Hermiona, a mężczyzna uśmiechnął się do niej rozkosznie i wszedł w nią głębiej. Granger jęknęła głośno i zamknęła oczy.
- Tak ci dobrze? – spytał cicho i polizał jej ucho.
- Jeszcze – to jedyne na co było stać w odpowiedzi, rozpaloną pożądaniem dziewczynę.
Jego ruchy były niespieszne, wchodził w nią coraz głębiej, ale robił to bardzo powoli, zmuszając ją do ciągłych próśb, w końcu zamknął jej usta zmysłowym, głębokim pocałunkiem.
Hermionie było cudownie, zupełnie inaczej, niż za pierwszym razem. Teraz jej rozkosz była dużo silniejsza, ale cierpiała też większy niedosyt z powodu jego delikatności.
- Draco, błagam – wyjęczała, mocno unosząc biodra i zmuszając go do głębszej penetracji.
- O co? - spytał ochrypłym szeptem patrząc prosto w jej szeroko otwarte, orzechowe oczy.
Zaszlochała cicho i wbiła paznokcie w jego barki.
- Jeszcze, proszę, nie bądź taki, Draco.
Mężczyzna zlitował się nad swoją kochanką i jednym silnym pchnięciem, zagłębił się w jej wnętrzu do końca. Hermiona krzyknęła i wygięła plecy w łuk, zaciskając silniej uda na jego biodrach.

Według Hermiony, Draco był kochankiem doskonałym. Wchodził w nią płynnymi, posuwistymi ruchami, zmuszając dziewczynę do cichego szlochu. Zamknął oczy i wtulił twarz w jej włosy, wsłuchując się nie tylko w jej jęki i szloch, ale w mowę całego jej ciała, tak aby dać jej jak największą rozkosz i wynagrodzić ból towarzyszący ich pierwszemu zbliżeniu.
Czuł coraz większe podniecenie, nie tylko spowodowane jego własną narastającą przyjemnością, ale jękami i prośbami Hermiony. Przyspieszył bardzo nieznacznie swoje ruchy i poczuł jak dziewczyna odwzajemnia mu się silniejszym zaciśnięciem ud na jego biodrach. Jęknął głośno.
- Popatrz na mnie, Herm – poprosił ją cicho. Był zdziwiony swoimi słowami, nigdy wcześniej nie prosił o to, żadnej swojej kochanki – spójrz mi w oczy, proszę.
Dziewczyna posłusznie popatrzyła w jego szare tęczówki. Jego spojrzenie było fascynujące. Pełne czułości i niemal bólu spowodowanego silnym pożądanie. Hermiona wpatrywała się w jego oczy z fascynacją.
Jej palce zacisnęły się jeszcze silniej na barkach mężczyzny. Draco zaczął poruszać się w niej szybciej a jego oddech stał się bardzo nieregularny i urywany. Zacisnął powieki i krzyknął cicho z rozkoszy. Dziewczyna, czuła, że jej kochanek jest bliski spełnienia i ona sama też odczuwała silną rozkosz, ale zdawała sobie sprawę, że tym razem nie osiągnie jeszcze orgazmu. Przesunęła dłońmi wzdłuż karku mężczyzny i wsunęła palce w jasne włosy. Kiedy doszedł, odrzucił głowę do tyłu i krzyknął głośno, a po jego policzku spłynęła powoli pojedyncza łza. Hermiona jęknęła głośno, czując przyjemne ciepło rozlewającego się w niej nasienia i przytuliła go mocno, głaszcząc uspokajająco po głowie.
Wsłuchała się w jego gorący, ochrypły oddech, pocałowała wilgotną od potu szyję kochanka.
- Jesteś cudowny – szepnęła mu do ucha.
- Ty też – odpowiedział i czule ją pocałował.
- Mogę z tobą zostać? – spytała niepewnie.
- Jeszcze się pytasz? – wydawał się urażony jej słowami.
- Dziękuję, nie chcę teraz wracać, na korytarzu jest zimno, a tutaj cieplutko.
Odsunął się od niej i mocno ją przytulił. Hermiona bezczelnie zarzuciła nogę na jego biodra i władowała się na niego, kładąc głowę, na klatce piersiowej mężczyzny.
- Nie za wygodnie ci? – spytał, opiekuńczo oplatając ją ramieniem.
- W sam raz. Chcesz, żebym ci zrobiła jeszcze raz dobrze ustami? – zapytała zalotnie.
Draco uśmiechnął się szeroko.
- Wiesz co? Nie zrozum mnie źle, ale moje serce mimo młodego wieku, jest w stanie wytrzymać konkretną ilość szoków emocjonalno-psychicznych.
- Aż tak koszmarna jestem? – spytała ze smutkiem w oczach.
- Aż tak wspaniała, kochanie. Wiesz, nie chciałbym zejść na zawał w wieku siedemnastu lat, Hermiono.
- Jak wolisz, ale ja jestem chętna.
- Nie wątpię i lepiej mnie nie kuś, ja jutro muszę grać.
- Ja też.
- Ale tobie ten mecz zwisa, a mi nie.
- W takim razie dobranoc.
- Dobranoc, kochanie. Śpij dobrze.
- Nawzajem.
Przytuliła się do niego i zamknęła oczy. Obydwoje zasnęli bardzo szybko. Ją ukołysało do snu, bicie jego serca, jego uspokajające pieszczoty dłoni Hermiony, błądzącej po klatce piersiowej chłopaka.
Hermiona wyspała się doskonale, Draco mimo głębokiego snu nie nadawał się następnego dnia do gry w Quiddicha. Niestety...

******
Mecz miał się rozpocząć punktualnie w południe.
Harry i Draco chodzil, ziewając i trzymając się za szczęki, żeby im nie odpadły.
Lilien też była lekko niedospana i z całej ich (nie)świętej czwórki, tylko Hermiona tryskała energią...

Mecz miał się odbyć w samo niedzielne południe i Severus nie mógł się już doczekać. Od dwóch dni Arabell była nie do wytrzymania, bo miała okres. Wcześniej nie do wytrzymania była Lilien i to dokładnie z tego samego powodu, z którego w tej chwili była Arabell.
Ale mecz honorowy Slytherin/Gryffindor mógł poprawić mu humor – przynajmniej na to liczył.
Założył się z McGonagall. I miał nadzieje, że wygra ten zakład. W przypadku przegranej miał być przez tydzień miły dla uczniów i sprawiedliwy wobec Gryfonów. Ale w przypadku wygranej... Minerva miała mu kupić dwa litry Ognistej Whisky. Opłacało się. Poza tym podejrzewał, że skoro inicjatorem meczu honorowego Quiddicha był sam Dracze, to podjął on odpowiednie środki, żeby wygrać to stracie, oczywiście w sposób honorowy. Mistrz eliksirów uśmiechnął się rozkosznie sam do siebie.
Z miłych rozmyślań wyrwał go krzyk.
- Głąbie, jak chodzisz?! – Virginia W. była oburzona.
- Przepraszam – bąknął Malfoy i natychmiast potężnie ziewnął. – Trochę przysypiam.
- To coś ty w nocy robił? Dobra, wole nie wiedzieć – dodała gdy zobaczyła szelmowski uśmiech na twarzy Ślizgona.
- Tylko nie zaśnij na meczu, Draco! – powiedział groźnie Severus i Malfoy zaczął się poważnie niepokoić.
„Co to będzie jak zasnę na miotle? O panie, niech mnie wszyscy bogowie mają w opiece, jeżeli Snape robił jakieś zakłady... Na szczęście Potter też chodzi nieprzytomny... Nie jest źle.” – pocieszył się w duchu.
Następnie polazł do biblioteki, do Lilien.
Siedziała razem z Granger nad jakimś tomiszczem, chyba do Transmutacji i obie rechotały cicho omal się nie dusząc. Rechot Lilien przechodził chwilami w dziki ziew, co spowodowało natychmiastowy odzew Dracona.
„Spać” – pomyślał rzewnie chłopak. Mecz miał być za dwie godziny a on marzył tylko o ciepłym łóżeczku.
- Cze – powiedział i ziewnął ponownie.
- Hej – Lilien uśmiechnęła się do niego i Draco stwierdził, że mimo wszystko nie jest tak nieprzytomna jak o , czy Potter. Natomiast Hermiona stanowiła ciekawe zjawisko.
Jej spojrzenie było żywe, jasne i rozbawione. Nie wykazywała też żadnych skłonności do ziewania.
„Zawsze wiedziałem, że Granger jest mutantem” – pomyślał przyglądając się jej z zaciekawieniem.
- Mam pryszcza? – zapytała poważnie dziewczyna i panna Snape zarechotała ponownie.
- Nie. Zastanawiam się tylko z czego jesteś zrobiona...
Hermiona i Lilien wybałuszyły na niego oczy.
- Możesz jaśniej? - zapytała Snape.
- To skomplikowane. Myślałem na głos – wyjaśnił dokładnie i wyczerpująco Draco, a Hermiona wzruszyła ramionami.
- Chyba się nie wyspałeś – skwitowała spokojnie jego wypowiedź.
- No, tak jakby – odpowiedział z przekąsem i popatrzył na nią z niemym wyrzutem, co Granger spokojnie olała.
- Ze mną nie jest już tak źle. Przechodzi mi senność – powiedziała Lilien – Ale, Harry – on śpi na stojąco. Mea culpa*.
- Ta, jasne – powiedziała z oburzeniem na twarzy Hermiona – Twoja wina, jeszcze czego? Twoja wina, że ten kretyn potrzebuje nie wiadomo jakiej ilości godzin snu. Jasne!
- Ledwie stoi na nogach. Z tobą chyba jest trochę lepiej, Draco – dodała Ślizgonka.
- No i dobrze, że ze mną jest lepiej. Snape dał mi do zrozumienia, że nie mogę przegrać.
- Ha, ha, ha – zaśmiała się córka Wielkiego Severusa – no to masz przerąbane jak nie wygramy.
- Nie musisz mi uświadamiać, tego oczywistego faktu – popatrzył na nią ze złością. – Mogę wiedzieć z czego tak się cieszyłyście, kiedy wszedłem i gdzie jest stara dobra Pince?
- Gdzieś polazła. A śmiałyśmy się z ciebie... – Lilien uśmiechnęła się szelmowsko. - Obgadywałyśmy cię.
- Zabawne – Draco nie wyglądał na uszczęśliwionego odpowiedzią. – Może byście tak Potter obgadały, co?!
- Jego też – odpowiedziała spokojnie Hermiona. – Trzeba było nie wymyślać tego durnego meczu, to byśmy was nie obgadywały.
- No, bardzo zabawne. Rzeczywiście, temat do obgadywania.
Lilien popatrzyła znacząco na Hermionę i puściła jej oko a Gryfonka zaśmiała się radośnie.
- No, ładnie. Lilien, nie demoralizuj Granger, okey? – Draco popatrzył podejrzliwie na przyjaciółkę.
- Ja jej nie muszę demoralizować... Ktoś zrobił to za mnie, już wcześniej. – Tym razem zaśmiały się obydwie.
- Bardzo śmieszne. Pozwolicie, że mnie to nie rozbawi – Malfoy uśmiechnął się ironicznie. – Wam już nic nie pomoże. Jesteście zepsute do szpiku kości. Nie chcę wiedzieć o czym rozmawiałyście – chłopak zrobił zdegustowaną minę i udawał, że się obraził.
- No, co ty? I kto to mówi? – Lilien popatrzyła na niego z wyrazem głębokiej dezaprobaty. – Tobie w tym względzie chyba nikt nie dorówna.
- Hermiona mi dorówna – Draco szeroko uśmiechnął się do Gryfonki, a Granger lekko się zarumieniła.
- Spadaj, Malfoy, bo mamy robotę i przeszkadzasz – warknęła.
- Dobra, dobra. Prawda w oczy kole. Już idę...
- Idź, idź – Lilien machnęła ręką. – Uciekaj. Przeszkadzasz nam w uroczej rozmowie na twój, znaczy na ciekawy temat.
- Nie mam słów – Draco odwrócił się niemal święcie oburzony, ale zanim wyszedł dodał – Ja też sobie idę porozmawiać na ciekawe tematy. Z Potterem.
Jego wypowiedź spotkała się z gromkim śmiechem i wkurzony Draco opuścił pospiesznym krokiem bibliotekę.
„Kretynki” – pomyślał oburzony lekceważącym potraktowaniem jego osoby.

*Mea culpa – łac. moja wina.


******
Pani Hooch patrzyła z politowaniem na kapitanów obydwu drużyn. Przed chwilą kazała im podać sobie ręce. Obydwaj zrobili to potężnie ziewając i Ronalda mogła podziwiać migdałki obydwu panów.
„Podejrzany, że oni obydwaj tacy niewyspani - pomyślała z rozbawieniem – czyżby się lubili bardziej niż to widać na co dzień?”

- Ziewa, ja mu poziewam! - Severus był zły.
- Daj spokój – żachnęła się siedząca obok niego na trybunach Arabell, która była całkowicie neutralna i na dowód tego założyła wściekle różowy szalik, na który Snape patrzył z najwyższą dezaprobatą.
- A niech tylko nie złapie znicza!
- Słyszałam, że jest dobry... w niełapaniu – Arabell uśmiechnęła się złośliwie.
- Och, bądź cicho, kobieto! Ostatnio się wyrobił. Dwa razy złapał znicza w zeszłym roku!
- Wyrobił się jak gumka w gaciach – szepnęła sama do siebie de Lincourt i popatrzyła ze złośliwym uśmiechem na obydwu niewyspanych Kapitanów.
„Będzie wesoło – pomyślała – bo jak któryś z nich złapie znicza do wieczora, to ja jestem Księżna Honolulu”.

*
Harry potoczył błędnym wzrokiem po swojej drużynie. Wyglądali na wyspanych i Potter bardzo im zazdrościł. Bracia Creavey okazali się niezłymi Pałkarzami, Hermiona, Virginia i Parvati były świetnymi Ścigającymi a nowy Obrońca na szczęście nie zawiódł, przynajmniej na próbach. Neville popatrzył na Kapitana Drużyny z niepokojem. Wydawało mu się, że Harry w każdej chwili może usnąć, Hermionie natomiast było to absolutnie obojętne.
Granger powiodła irytująco (przynajmniej według Wielkiego Dracze) przytomnym wzrokiem po Drużynie Slytherinu.
Trzy Ścigające (bardzo ciekawe, że kobiety uzyskały taki status wśród Ślizgonów, może to była zasługa nowego Kapitana), Blaise, Pansy i Lilien wyglądały na lekko znudzone, Snape przy okazji ziewała potężnie, ale na jej ziew przypadały dwa ogromne rozdarcia paszy Malfoya. Nie było to imponujące zachowanie Kapitana Drużyny.
„Żałosne” – pomyślała orzechowooka Gryfonka.
Crabb i Goyle ( Pałkarze) wyglądali jak zwykle, to znaczy oni nie wyglądali, ale wegetowali w oczekiwaniu na grę. Natomiast Millicenta, która uzyskała szlachetny tytuł Obrońcy już w zeszłym roku, wyglądała na rozbawioną całą sytuacją. Ku wielkiej wesołości Hermiony zaczęła przedrzeźniać ziewanie Draco Malfoya, który pokazał jej w końcu środkowy palec, na co panna Buldstrode wzruszyła ramionami i bardzo głośno oświadczyła.
- Co za frajer planuje Honorowy Mecz Stulecia, a następnie ziewa jak jakiś tępak, zamiast zagrzewać drużynę do boju .
Nieprzytomny Harry pomyślał, że ta obelga została skierowana do niego i na chwilę odzyskał pełną świadomość powagi sytuacji.
- Po pierwsze to nie ja wymyśliłem ten mecz, a po drugie moja drużyna i tak jest najlepsza – stwierdził urażony Obrońca Gryfonów.
- To nie do ciebie było , głąbie zaspany – oświadczyła wszem i wobec Hermiona, wywołując powszechną wesołość obydwu drużyn.
- Nie słuchaj jej, Potter – stwierdził kwaśno Draco. – Ona jest niezniszczalna i nie rozumie, że człowiek może się nie wyspać, a ty Mill, lepiej skup się na obronie a nie na ubliżaniu swojemu kapitanowi, bo wylecisz.
- A gdzie ty znajdziesz drugiego tak dobrego obrońcę, Malfoy? – zakpiła Hermiona, która pewnego razu obserwowała trening Ślizgonów i mogła podziwiać widowiskowe obrony Buldstrode.
Lilien zachichotała.
- Co prawda to prawda – powiedziała .-Prędzej sam siebie wykopiesz z Drużyny niż ją.
- Och, przymknijcie się wszystkie trzy! – Draco nie wytrzymał – Kobiety powinno się kneblować, bo za dużo gadają!
- Bo mówią prawdę – uszczypliwie dodała Hermiona, na co Harry posłał jej nieładne spojrzenie pod tytułem „licz się ze słowami”
- Jaką prawdę, Herm? Mądrzycie się tylko, zwłaszcza ty. Nie będziesz mnie bezkarnie wyzywała. Zamknąć się i skupić na meczu! – Potter pokazał klasę i potężnie ziewnął, co spotkał się z ogólną wesołością. Tym razem najgłośniej śmiała się pani Hooch.
- Dobra – powiedziała – zacznijmy ten mecz. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończy się ta maskarada... – posłała Malfoy’owi i Potterowi zjadliwy uśmiech, na co obydwaj zrobili wielce urażone miny, a Draco ośmielił się nawet zauważyć, że...
- To poważna sprawa a nie maskarada, pani profesor...
- Jasne – Ronalda miała swoje własne zdanie na ten temat. – Panie i panowie przedstawienie czas zacząć!

*
To było przedstawienie. Żałosne przedstawienie.
Luna, która miała „zaszczyt” komentować całe zajście na boisku Quiddicha nie miała pojęcia, czy skupić się całkiem dobrej grze Ścigających, wysiłkach Pałkarzy, żeby nie zabić nieprzytomnych Szukających, czy popisach kretynizmu stosowanego w wykonaniu tych ostatnich, którzy ku ironii losu, byli Kapitanami Drużyn. Dlatego jej relacje były przeplatane następującymi komentarzami.
- Potter znowu przysnął na miotle i tłuczek Crabba minął jego skroń o milimetry, co za baran... Przepraszam, profesor McGonagall...
Albo:
- Malfoy znowu bezmyślnie zagapił się w przestrzeń i znicz w tym czasie przeleciał mu trzy razy przed samym nosem, czy ten kretyn naćpał się czegoś przed meczem? Już dobrze profesorze Snape, więcej tego nie skomentuję, chociaż to żałosne...

Lilien prawie całkiem rozbudziła się od pędu i świeżego powietrza, ale na jej przytomność umysłu miał chyba największy wpływ popis Harry’ego pod tytułem „jak zasypiać na miotle i budzić się w ostatnim momencie przed upadkiem”. W ciągu godziny opanował to do perfekcji.
Natomiast Malfoy został mistrzem przegapiania złotej piłeczki, która jakby rozumiejąc śmieszność sytuacji raz po raz przelatywała blisko niego i robiła z niego stuprocentowego wała.
„Żal za dupę ściska” – pomyślała zrozpaczona i zarazem rozweselona sytuacją panna Snape.
Hermiona miała jeden sposób reakcji na żałosne wyczyny obydwu młodzieńców: dziki śmiech.
„Chociaż ona się dobrze bawi” – myślała załamana poziomem gry Szukających, Millicenta.

- Osiemdziesiąt do siedemdziesięciu dla Slytherinu!!! Panna Snape pokazuje całemu światu swoją klasę! – wrzasnęła po prawie półtoragodzinnym wariactwie Luna.
By za chwilę krzyknąć.
- No i remis! Nawet tak wspaniały Obrońca jak panna Bludstrode nie jest w stanie powstrzymać huraganu w postaci Hermiony Granger! Proszę państwa co za gracja i szyk ścigającej Gryffindoru! Dobrze ,dobrze, profesor Hooch – wracam do komentowania meczu...
Hermiona zachichotała i zgrabnie uchyliła się przed tłuczkiem Crabba.

Przez następne pół godziny wszyscy mogli obserwować śpiącego na miotle Harry’ego, który budził się co chwila tylko po to, by złapać równowagę i nieprzytomnie rozejrzeć się za zniczem. Najlepszą i najbardziej widowiskową gafę walnął jednak Szukający Slytherinu.
W sto czternastej minucie meczu zanurkował nieco niezgrabnie za zniczem i... minął go palcami o jakieś trzy milimetry.
Luna nie była pewna, co się stało. Jej komentarz wyglądał mniej więcej tak.
- Jest sto dwadzieścia do stu dziesięciu dla Gryfonów, ale proszę państwa, chyba Malfoy złapał znicz. TAK!... NIE!!! O rany jak on to mógł skopać?! O Boże co za matoł! Przepraszam, profesor Hooch... Ścigający Slytherinu minął palcami znicz o jakieś milimetry, więc mecz niestety trwa nadal.

Snape’a krew zalała. Już czuł w ustach przyjemny smak zwycięstwa, już miał zamiar posłać triumfalne spojrzenie profesor McGonagall, a tu taka pieprzona niespodzianka. Arabell miała ubaw po pacy, zwłaszcza widząc minę swojego kochanka, chociaż wyraz twarzy Draco Malfoya doprowadziłby do śmiechu nawet rybki w akwarium profesora Sinistry. Chłopak przez chwile wpatrywał się nieprzytomnie we własną, pustą dłoń, a potem powiódł wzrokiem zrozpaczonego Bernardyna po roześmianych Trybunach.
Hermiona omal nie spadła z miotły Jej rechot rozszedł się echem i zaraził prawie wszystkich graczy, zwłaszcza pannę Snape i Millicentę Bludstrode, Crabbe i Goyle byli za głupi, żeby się śmiać, a Harry zbyt nieprzytomny, by zrozumieć co zaszło. Przestraszył się tylko, zrobił komiczną minę przerażonej surokatki i zapytał
- Koniec meczu, koniec meczu?! – co wywołało tylko większy rechot grających i omal nie zabiło Ginny, która ledwie uchyliła się przed tłuczkiem Goyle’a, chichocząc opętańczo z tekstu swojego Kapitana.
Dalej mogło być tylko gorzej – część grających się śmiała, i mecz wyglądał jeszcze żałośniej niż na początku.
I kiedy Pancy strzeliła kolejną bramka, Lovegood oznajmiła wszem i wobec, ze jest sto dwadzieścia do stu dwudziestu, pani Hooch zagwizdała potężnie i ogłosiła...
- KONIEC TEJ PARODII!!!
- Ale dlaczego?! – Malfoy wyglądał na niepocieszonego takim obrotem sprawy i na chwilę odzyskał nawet pełną świadomość, a jago spojrzenie pałało jasnym blaskiem świętego oburzenia.
- Co się stało?! – Harry po ras sto dwudziesty dziewiąty obudził się na miotle. – Złapałem znicza? – spytał bardzo mało przytomnie.
Neville omal nie spadł z miotły ze śmiechu.
- Nie Harry, jest remis. Pani Hooch przerwała mecz – wyjaśnił Obrońca usłużnie swojemu Kapitanowi.
- Czemu?! – brunet popatrzył niewinnym jasnozielonym spojrzeniem w jastrzębie oczy Trenerki Quiddicha i Sędziny meczu w jednej osobie.
- Temu, Potter, że ani ty, ani Malfoy nie nadajecie się w tej chwili do łapania znicza. Prawdę mówiąc nie nadajecie się w tej chwili do niczego. Ten mecz to porażka, radzę wam iść się porządnie wyspać.

Malfoy nie wytrzymał napięcia psychicznego. Poza tym radosna mina Hermiony i radość Lilien z końca „tego żałosnego przedstawienia” doprowadziły go do szału. Nie mówiąc o uczuciu panicznego lęku, gdy pomyślał o reakcji wkurzonego Severusa. Nie wiedział o co Snape się założył, ale na pewno nie będzie szczęśliwy z takiego obrotu sprawy.
- Och, to wszystko jej wina, pani profesor! – wskazał oskarżycielskim gestem na Granger. – Przez nią nie złapałem znicza!
Hermiona popatrzyła na niego jak na idiotę, Lilien popatrzyła podejrzliwie, Harry popatrzył nieprzytomnie, pani Hooch z politowaniem, a reszta grających z mniejszym lub większym zaciekawieniem.
- Wie pan co, panie Malfoy? – Ronalda nie posiadała się z tłumionej wesołości. – Wysnuł pan ciekawą teorię. – Zna pan takie mugolskie powiedzenie, że kiepskiej baletnicy to i rąbek w spódnicy przeszkadza? No – to jak pan nie znał, to teraz pan zna...
Malfoy nie posiadał się z rozpaczy. Był wściekły, ale co mógł powiedzieć Trenerce? Że Granger wykończyła go w łóżku? No przecież nie...
Rozpacz Ślizgana sięgnęła zenitu, gdy uświadomił sobie wszystkie aspekty zdarzenia.
Pierwsze primo – nie będzie miał służącego – Pottera.
Drugie primo – zbłaźnił się i to przed kim? Przed całą szkołą. Nawet Longbottom patrzył na niego z politowaniem.
Trzecie primo – Granger i Snape nabijały się z niego niemiłosiernie i będą to robiły (zwłaszcza Lilien) jeszcze długo.
Czwarte primo – jego honor poszedł się kochać, co prawda honor Pottera także, ale jego honor był przecież ważniejszy...
Piąte primo – Severus Wielki Pogromca Hogwardzkich Półgłówków i Półmózgów da mu wycisk bo przegrał zakład.
Z tego wynikało szóste primo – nie wiadomo czy przeżyje, a jeżeli przeżyje może wylądować z ciężkimi obrażeniami w Ambulatorium.
Draco był bliski łez.
„Co za życie – pomyślał z rozpaczą – Jedyna nadzieja w Lil, że jakoś starego udobrucha. Gorzej jak mój chrzestny założył się o wódkę...”

- Nie łam się – Lilien strzeliła Dracona w plecy, aż otworzył szerzej oczy z wrażenia – jutro będzie gorzej.
- Nie jutro a dziś, jak mnie twój szanowny staruszek dorwie, kotku.
- Primo, nie mów do mnie kotku, secundo – staruszek właśnie tu nadciąga.
Draco rozbudził się momentalnie i stanął na baczność. Chciał przywołać na twarz uspakajający i luzacki uśmiech, ale mu trochę nie wyszło.
Na jego pięknej ślizgońskiej buzi pojawił się grymas świadczący o wewnętrznych rozterkach Szukającego Slytherinu.
Pierwsze słowa jakie wyszły z ust wściekłego Snape’a były skierowane do Harry’ego i wywołały śmiech Lilien, Hermiony, Millicenty i Pancy, które stały najbliżej.
- Masz szczęście Potter, że nie złapałeś znicza. Nawet nie wiesz jakie masz szczęście.
„A jakie szczęście mam ja, że tak się nie stało. Wtedy bym już nie żył.” – pomyślał Draco
- A ty! No, tego się nie spodziewałem! – Severus zajrzał głęboko w oczy Malfoya. – Zawiodłeś mnie na całej linii... Ty durniu! – ryknął mistrz eliksirów. – Jeszcze się głupawo uśmiechasz!
- Ależ panie profesorze... – zaczął nieśmiało chłopak.
- MILCZ!!! – Severus nie wytrzymał i palnął go wierzchem dłoni po głowie.
- Tato! – powiedziała oburzona Lilien, ale uśmiechała się pod nosem.
- Severusie, no wiesz? – za Snapem przyczłapała Arabell de Lincourt, żeby ewentualnie uratować Malfoya od kary śmierci.
- CO?!
- A ty nigdy nie popełniasz błędów? Uspokój się. Chłopak ledwie stoi na nogach, widać że się nie wyspał. Daj spokój... Przecież jest remis. To chyba sprawiedliwe.
Draco ziewnął potężnie na potwierdzenie słów pani profesor.
- Malfoy, ja ci tego nie daruje. – Profesor był niepocieszony.
- Tato, nie bądź taki zasadniczy, to że się zapewne założyłeś o wódkę, nie oznacza, że kończył się świat. O jaką się założyłeś? Pójdę do Hogsmeade i ci taką kupie, co ty na to?
Severusowi zrobiło się trochę głupio, ale nie dał po sobie tego poznać.
- Dobra. Draco – jeżeli jeszcze kiedyś w przyszłości wywiniesz taki numer jak teraz, nie ręczę za siebie, pamiętaj – powiedziawszy to, oddalił się statecznym krokiem do Zamku.

- Harry, idź się prześpij – powiedziała Lilien z troską w głosie – do kolacji jest jeszcze prawie pięć godzin, a na obiad chyba nie masz ochoty. Ja też chyba się zdrzemnę... Ty też się przekimaj, Draco, muchy zaczną ci wlatywać do ust. Masz taki rozstaw szczęki, że czołg może zaparkować.
- Dobra, dobra – obruszył się Malfoy. – U ciebie może zaparkować Hogwardzki Ekspres – chłopak uśmiechnął się złośliwie. – Ale w końcu jesteś dziewczyną...
- Jasne, jeszcze jedna durna aluzja i w łeb dostaniesz.
- Ej, sama zaczęłaś.
- Kretyn. – Millicenta była bardzo rzeczowa.
- Znowu mnie obrażasz – powiedział Kapitan Ślizgonów z wyrzutem
- Nie obrażaj kobiet, to ja nie będę obrażała ciebie.
- JA nic takiego nie powiedziałem. To. Był. Tylko. Żart. Sorry! Co za wrażliwe cholery z was!
- No ja nic nie chcę mówić o wrażliwości – Lilien popatrzyła na niego wymownie. – Ale takich fochów jak ty, to żadna panna w Hogwarcie nie strzela.
- Owszem, strzela - stwierdził Harry. -Tylko ona już szkołę skończyła... Cho Chang. Malfoy nie jest od niej lepszy. To po prostu niemożliwe.
- Zejdźcie z tego tematu, okey? - Dracze ziewnął.
- Okey – Lilien uśmiechnęła się słodko – Ale jeszcze jedna niewybredna aluzja, niekoniecznie pod moim adresem i dostaniesz w pysk, Draco. Mam nadzieje, że się rozumiemy... – Głos dziewczyny był słodki jak miód.
Blondas nie uznał za stosowne odpowiedzieć, jedynie popatrzył spod byka na przyjaciółkę i wzruszył ramionami.

Draco i Harry ziewali, a ludzie powoli się rozchodzili.
– Słuchaj Potter, masz u mnie dwie wódki – zaczął nagle Malfoy. - Może obalimy dziś po kolacji pierwszą. Pójdziemy się wyspać, nażremy się a potem się urżniemy. Ja mam ochotę...
– Aha. Jak się wyśpię do kolacji, to tak. – Harry wykazał dobre chęci do owocnej współpracy między Domami Węża i Lwa.
– To raczej mało prawdopodobne – Hermiona popatrzyła krytycznie na przyjaciela. – Ty się nie wyśpisz do sądnego dnia... Malfoy też nie – dziewczyna uśmiechnęła się uroczo do Dracona.
- Granger, jeszcze jeden tego typu tekst pod moim adresem, a pożałujesz. – Ślizgon zirytował się słowami dziewczyny. Jego zdaniem była niesprawiedliwa i złośliwa.
- Prawda w oczy kole – Lilien nie mogła darować sobie drobnej uszczypliwości.
Harry poczuł ducha bojowego.
- A założymy się? – spytał. – Zobaczymy czy nie damy rady wyspać się do kolacji... Zakładacie się z nami.
- Zakłady z wami nieuchronnie prowadzą do tragedii. Miałeś przed chwilą przykład, Harry – stwierdziła rzeczowo Hermiona.
- O nic się nie zakładam – ucięła Lilien. – Wyśpicie się, to się wyśpicie, nie to nie. - Ale nie radzę szaleć z wódką, jutro są zajęcia...
- Przecież wiesz, że mam mocny łeb!- Draco poczuł się urażony.
- Myślałam raczej o Harrym.
- Dam sobie radę – Gryfon uśmiechnął się szeroko i znowu potężnie ziewnął.
- Ale on pije jak smok – Lilien popatrzyła z politowaniem na Pottera. – Nie urżnij się bo będziesz miał jutro przesrane.
- A co się nim przejmujesz – Hermiona wzruszyła ramionami.- Faceci też mają mózgi, niech ich używają.
- Granger, weź mnie nie prowokuj! – Draco popatrzył na nią ze złością.
- Coś ty taki drażliwy, ona ma racje, używajcie mózgownic, to nikt wam tego nie wypomni. – Panna Snape wtrąciła swoje trzy grosze. - Okaże się po tym waszym piciu, czy potraficie myśleć, czy nie. Jutro się okaże. Może i masz mocną głowę, ale pamiętaj jak przeżywasz kace, kiedy wypijesz za dużo. Na błędach to ty się raczej nie uczysz.

Takim uroczym akcentem zakończył się "mecz stulecia".
- Będą nas obgadywać i tak – powiedziała później Lilien do Hermiony, co ta skwitowała jedynie wzruszeniem ramion

Dla Harry'ego i Dracona to nie był jeszcze koniec wesołych rozrywek. W końcu nie codziennie Ślizgon i Gryfon piją razem wódkę.


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Potti
post 26.12.2004 16:59
Post #66 

Plotkara


Grupa: czysta krew..
Postów: 2140
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Paris or maybe Hell

Płeć: Kobieta



niezbyt mnie rajcuje poprawianie błędów, zresztą żadna ze mnie profesjonalistka- więc się w to nie będę bawić. czytam, czekam na więcej i poprzedniej opini nie zmieniam (:

powiem jeszcze, że powaliło mnie zdanie ''czyżby oni lubili się bardziej, niż wygląda na codzień?'' ;> fajnie panią Hooch prezentujesz. jednak hogwarckie realia to duże pole do popisu.


--------------------
voir clair dans le ravissement
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Coyote
post 26.12.2004 20:47
Post #67 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 44
Dołączył: 18.08.2004
Skąd: się wziął Czesio?

Płeć: Kobieta



Powiem tak, błędów od groma - w większości literówki (czasem "zjedzona" literka, czasem poprzestawiane), zdarzały się też błędy w szyku zdania. Ale ludźmi jesteśmy i błędy popełniamy tongue.gif więc tylko wspominam o tym.
Ogólnie czyta sie lekko i tylko w kilku miejscach przszkodziły w.w. błędy. Ale ciekawie się zrobiło i teraz czekam na opis "Ślizgońsko-Gryfońskiej libacji" biggrin.gif happy.gif


--------------------
"Żyjemy w wesołym miasteczku Pana Boga"
"Cokolwiek by się zdarzyło - to tylko życie - wszyscy przez nie przebrniemy"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Teodora
post 27.12.2004 01:04
Post #68 

Ścigający


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 260
Dołączył: 18.06.2004
Skąd: dworzec kurski

Płeć: Kobieta



pisze się filozofuj nie filozuj, chyba że to jakiś nowy żargon??
reszty błędów nie pamiętam... heh biggrin.gif


--------------------
m
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
corka_ciemnosci
post 27.12.2004 12:02
Post #69 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 42
Dołączył: 02.11.2004




I nareszcie ukazał się nowy odcinek. W dodatku bardzo długi odcinek, co bardzo mi jest na rękę, gdyż naprawdę miałam ochotę poczytać coś fajnego. Owy, jakże długi odcinek przeczytała już wczoraj, jednak nie miałam czasu go skomentować.

Błędy się zdarzały, nie będę tego ukrywałam. Były to głównie literówki, zjadanie jakiś liter czy postawienie przecinka tam gdzie nie trzeba. Cytować błędów nie będę, gdyż nie mam na to ochoty i jeszcze śpiąca jestem.

Nie powiem, że pomysły to Ty masz. Twoje opowiadanie czyta mi się bardzo lekko i przyjemnie. Nie zmuszam się, a nawet wręcz przeciwnie. Nie wiem czemu, ale wprost uwielbiam duet Hermiona i Draco. Są oni, w Twoim wykonaniu, tacy... idealnie do siebie paujący. Oboje honorowi, oboje mają swoje zdanie, które wyrażają bez względu na konsekwencje. Co mi bardzo odpowiada i niejednokrotnie śmieszy biggrin.gif

Miejmy nadzieje, a dokładniej ja mam nadzieje, że odcineki kolejne pojawią się niebawem i będziemy mogli, ja bedę mogła sieszyć się kawałkiem dobrego opowiadania.

Pozdrawiam
CyCuś


--------------------
user posted image

Członkini (Naczelny psotnik)*- The Marauders - fanklubu Huncwotów

* designe by me :D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 27.12.2004 14:08
Post #70 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



QUOTE
filozuj
-> i "filozuj" i "fizoluj" to takie zabawne zdrobnienia od "filozofuj", nie mów że nie słyszałaś blush.gif


Rozdział X
SERCE NIE SŁUGA...

I'm going in crazy in love for you baby
(I can't eat and I can't sleep)
I'm going down like a stone in the sea
Yeah, no one can rescue me
(No one can mess with me)

Baby, I'm too lost in you
Caught in you
Lost in everything about you
So deep, I can't sleep
I can't think
I just think about the things that you do (you do)
I'm too lost in you
[Sugababes, To lost in you]
Co dalej, dlaczego stoję tu
Co dalej, wyrwany tak ze snu
Co dalej, dlaczego znowu sam
Co dalej, jak prawda w morzu kłamstw
[Lady Punk, Zapłacę każdą cenę]



Harry wyspał się do kolacji, co rzeczywiście było rekordem samym w sobie, biorąc pod uwagę jego wcześniejsze samopoczucie.
W czasie posiłku mógł obserwować to, że Malfoy wyspał się jeszcze lepiej od niego, a teraz opowiadał przy stole Ślizgonów jakieś dowcipy, z których sam się śmiał najgłośniej.
Po minie Lilien zgadywał, że te dowcipy są wątpliwej jakości. Zresztą nie tylko po minie Lilien. Pansy także wyglądała na lekko podłamaną, nie mówiąc o Millicenci Buldstrode, która wyglądała jakby miała za chwile dzwonić po odpowiednich ludzi ze Szpitala Św. Mungo. Za to chłopcy wyglądali na zadowolonych i kiedy kolejny rechot doleciał do uszu Pottera, a Malfoy wyglądał tak jakby miał spaść z krzesła, Harry poczuł że zazdrości stołowi Slytherinu.
- Żałosne – siedząca obok niego Hermiona patrzyła z politowania na Dracona i zastanawiała się, jak ten w gruncie rzeczy w miarę psychicznie rozwinięty człowiek może dostawać takiej głupawki.
Patrzyła przez dłuższą chwilę w tamtym kierunku, aż wreszcie Malfoy złowił jej wzrok i zrobił coś, za co dostał później gigantyczny opieprz, a co rozbawiło Harry’ego, który poczuł się mniej dotknięty i oszukany faktem, że nie siedzi przy stole Slytherinu.
- AHOJ, GRANGER!!! – wydarł się Draco – AHOJ!!! – chłopak machał ręką i miał minę desperata.
Hermiona myślała, że się zapadnie pod ziemię ze wstydu. Nauczyciele patrzyli w jego kierunku z niemym zaskoczeniem i lekką zgrozą w oku. Hooch, de Lincourt i Dumbledore omal sami nie zarechotali.
Harry nprawdę zarechotał i to donośniedonośnie. W tej chwili nawet Lilien i inne dziewczyny się śmiały, ale wprawny wzrok Granger dojrzał w ich minach rozbawienie nieco innego rodzaju, niż prymitywne rozbawienie panów.
- U NAS NA MORZU NIEBEZPIECZNIE, AHOJ!!! – Malfoy rozejrzał się za czymś, a by następnie wzruszyć ramionami, ściągnąć białą , bawełnianą koszulkę z napisem „I LOVE SAILING”* i zacząć nią wymachiwać nad głową.
Harry musiał prztrytrzymać się stołu, wyglądał jakby się dusił.
- To jest naprawdę zabawne?! – Hermiona była różowa ze złości i z poczucia tego, Że jest upokorzona żartem kretyna.
Biedny Potter nie był w stanie jej odpowiedzieć tylko wyciągnął dłoń z postawionym do góry kciukiem i pokiwał z aprobatą głową.
„Mężczyźni są niedorozwinięci” – pomyślała w tej chwili orzechowooka Gryfonka i wraz z nią dwie trzecie żeńskiej części sali od czwartego rok wzwyż.

- AHOJ!!! NIE WIEM, CZY PRZEŻYJĘ, BO BURZA SZALEJE!!! AHOOOJ, GRANGER!!! – koszulka poruszała się w jego dłoni z prędkością światła i dziewczyna pomyślała ze zgrozą, że Malfoy chyba coś brał.
Severus Snape wstał i wstrzymując atak śmiechu, co nadało jego twarzy jakiś dziwaczny, nieokreślony wyraz, powiedział:
- Panie Malfoy, minus trzy punkty od Slytherinu za haniebne zachowanie przy posiłku. Jeżeli nie jest pan głodny, proszę siedzieć spokojnie. Jeżeli pan chce zmienić dom na Gryffindor, należałoby zapytać o zgodę dyrektora. Wszelkie inne motywy, tego zgoła ciekawego przedstawienia, radzę jednak zachować dla własnego... umysłu.
Malfoy usiadł ze smutną miną i pomachał smętnie do Hermiony koszulką.
- I proszę się ubrać. To nie basen – Severus w końcu mógł usiąść i parsknąć śmiechem w rękaw.
- Teraz młodzież bierze mocniejsze rzeczy niż kiedyś – z rozrzewnieniem powiedziała, kwitując całe zajście, Ronalda Hooch.

* I love sailing – ang. kocham żeglowanie

*
- Malfoy, co to miało być? – spytała zimno Hermiona przed Wielką Salą po kolacji. – Coś ty brał?!
- Absolutnie nic Draco wyszczerzył się radośnie i pokazał na swoją koszulkę.
- To już zdążyłam zauważyć. Mogę wiedzieć za jakie grzechy zrobiłeś mi gigantyczny obciach przed całą szkołą?! – dziewczyna zaczynała być zła.
- Nie podobało ci się? – Draco wyglądał na urażonego.
- Jeszcze jedno słowo a dostaniesz w pysk – skwitowała Hermiona. – Nie wiem co paliłeś, albo wąchałeś, ale to misi być mocne.
- Mylisz się, Herm – wtrąciła się Lilien. - On nie musi nic brać... Nie zdążyłaś jeszcze tego zauważyć. To ekonomiczna, samowystarczalna jednostka, prawda Draco?
- Tylko nie samowystarczalna, Lil – chłopak stał się nagle bardzo poważny a jego ton ostry jak brzytwa. - Sama jesteś samowystarczalna. Mi tego nie przypisuj... samowystarczalny, też coś.
- Czy tobie się wszystko musi kojarzyć z jednym, Malfoy? – Hermiona była wściekła. – Jeszcze raz mi takiej kichy narobisz, a podejdę do ciebie i cię palnę w łeb. Nie wszyscy muszą wiedzieć, że rozmawiam z takim głąbem.
- Och i nie tylko rozmawiasz – stwierdził rzeczowo Ślizgon i pokazał dziewczynie w uśmiechu zdrowe i białe uzębienie, a Harry, który stał za Hermioną cicho się zaśmiał, po to by w następnej chwili się odsunąć, rażony, jak piorunem, jej wściekłym spojrzeniem.
- Nie życzę sobie, żebyś mi robił obciach! – krzyknęła i Lilien położyła jej uspokajająco dłoń na ramieniu.
- Weź na poprawkę, że facet rozwija się trzy lata później od dziewczyny – powiedziała tonem mentora.
- Ale on potrafi być całkiem poważny – odpowiedziała z rozżaleniem Gryfonka.
- No, czasem mu się zdarza, tak jak Harry’emu na przykład, ale to nikłe przebłyski rozsądku, Hermiono.
Draco i Harry wzruszyli ramionami; oni znali się lepiej na rozrywce, a poza tym mieli w perspektywie upojną noc przy butelce alkoholu.
Prawda, że mężczyznom niewiele od szczęścia potrzeba?

******

Rzeczywiście... niewiele mężczyznom potrzeba do szczęścia. Przykładem tej sławetnej maksymy mógł być Severus Snape, który po kolacji udał się do prywatnych kwater pić w samotności Ognistą Whisky z żalu, że nie wygrał kolejnych dwóch litrów tegoż właśnie trunku.
Był tak owładnięty chęcią upicia się, że na drzwiach wywiesił tabliczkę „Nie przeszkadzać”.
Właśnie wychylał szóstą setkę wódki, gdy usłyszał natarczywe pukanie i jeszcze bardziej natarczywy kobiecy głos:
- Otwieraj, pijaku jeden i mnie wpuszczaj!
- Spadaj de Lincourt! Daj mi cierpieć w spokoju!
- Cierpieć?! – głos kobiety wszedł automatycznie na wyższe rejestry. – Chlanie do lustra nazywasz cierpieniem?!
- Nie piję do lustra – odwarknął Severus. – Piję do ściany! Zadowolona?!
- Jak uważasz. Chciałam tylko z tobą porozmawiać, ale skoro wolisz pić ze ścianą niż ze mną to twój problem. - Jej głos był bardzo spokojny.
„Uraziłem ją” – pomyślał Snape. – „A co mi tam, mam butelkę.”
- No to miłego picia, kochanie... do ściany – słysząc te słowa i słysząc żal w głosie swojej kochanki, Severus poderwał się do drzwi.
- Hej, Arabell, przepraszam – powiedział skruszony. Stał w drzwiach w czarnych dżinsach i rozchełstanej pod szyją białej koszuli. – Wejdź, proszę.
Arabell westchnęła ciężko, popatrzyła na Snape’a spode łba, wzruszyła ramionami i weszła do jego prywatnej sypialni.
- Polej, mistrzu – oznajmiła siadając przy stole i zakładając nogę na nogę.
Severus nalał trunku do kieliszków i wypili swoje zdrowie. Następny toast wznieśli za nieudane mecze honorowe, a kolejny za dobry, zdrowy seks.
- Słuchaj, Severusie. Ja nie do końca rozumiem jak można rozpaczać po zakładzie którego się właściwie nie przegrało? Chłopcy mają remis i słyszałam nawet, że chcą dziś razem coś pić.
- Oni mają remis, a mi sprzed nosa uleciała wizja dwóch butelek wyśmienitej wódki – powiedziała gorzko mistrzu.
- Snape! Bądź dorosłym mężczyzną! – kobieta popatrzyła na niego z mieszanką litości i irytacji.
- O to właśnie chodzi, że jestem, de Lincourt! – odparł z jeszcze większym żalem
- A ja nie wierzyłam matce, że mężczyźni z wiekiem dziecinnieją... - Arabell pokiwała z politowaniem głową.
- Też coś – prychnął pogardliwie Mistrz Eliksirów.
- Dobra, dobra, już ci nie dokuczam, Sever ale przestań płakać nad butelką wódki.
- Nad dwoma – jego głos znowu zabrzmiał żałościwie.
- Wiesz co? Kupie ci jedną butelkę Ognistej, zgoda? – kobieta dała za wygraną, bo Severus wyglądał na cierpiącego człowieka.
Uśmiechnął się nagle do niej rozbrajająco.
- Pod warunkiem, że wypijesz ją ze mną – powiedział i się zarumienił. – Sorry za to dziecinne marudzenie, Arabell.
- Nie szkodzi – de Lincourt posłała mu jeden ze swoich najsłodszych śmiechów i mężczyzna poczuł jak w środku robi się mięciutki i topi się jak wosk.

Severus właśnie udowadniał jej, że też potrafi się uroczo uśmiechać, kiedy Arabell nagle spoważniała i popatrzyła na niego niepewnie.
- Posłuchaj, chciałam z tobą porozmawiać...
- Proszę bardzo – Severus uważnie przyglądał się swojej kochance spod zmrużonych powiek. – O co chodzi? – miał nadzieję, że nie ma zamiaru
skończyć definitywnie ich romansu, albo zacząć go pouczać, co do kwestii wychowania względem córki, tolerancji co do jej wyboru, jeśli chodzi o płeć przeciwną i tym podobnych pierduł.
- Chodzi o to, że nie byłam z tobą zupełnie szczera w kwestii mojego byłego... Nie powiedziałam ci prawdy, a raczej niecałą prawdę.
Severus pobladł. Był niemal pewien, że ten człowiek się odezwał po latach i ona postanowiła do niego wrócić. Poczuł się zazdrosny, zdradzony i zły.
„Spokojnie, przecież to tylko moja kochanka – pomyślał – nikt więcej. Jeżeli ze chce do niego wrócić to trudno. Przeboleję.” – Nie był jednak tego tak bardzo pewien. Snape przestraszył się, że de Lincourt go chce zostawić.
- On dla ciebie nadal coś znaczy, prawda? – spytał, a jego głos zabrzmiał dużo bardziej spokojnie i smutno, niż zamierzał.
- Co ci przyszło do głowy, Severusie?! - Kobieta była wręcz oburzona, ale kiedy spojrzała mu w oczy zrozumiała, że mężczyzna poczuł się zagrożony jako jej partner i twarz jej złagodniała – Nie, nie wróciłabym do niego, nawet gdyby był ostatnim mężczyzną na ziemi – jej słowa zabrzmiały przygnębiająco.
- Chodziło mi o to, że nie powiedziałam ci całej prawdy o naszym związku, a raczej pseudozwiązku. Miałam bardzo długo uraz do facetów przez tego drania... Ty to zmieniłeś – mówiąc te słowa Arabell lekko się zarumieniła.
Snape zarumienił się jeszcze bardziej i wbił wzrok w podłogę.
- Dzięki – powiedział, szczerze zaskoczony i niemal wzruszony.
- To co ci powiedziałam, to jest prawda, ale nie jest to cała prawda – Arabell nie wiedziała dlaczego mówi o tym Severusowi, ale miała ogromną ochotę wygadać się temu tajemniczemu i zazwyczaj oschłemu mężczyźnie, który w niewytłumaczalny sposób obudził w niej na nowo kobietę.
Mistrz Eliksirów zauważył, że jego rozmówczyni jest trochę skrępowana i zdenerwowana tym, co chce powiedzieć i uśmiechnął się do niej zachęcająco. Jeszcze parę miesięcy temu nie potrafił się tak uśmiechać. W ogóle nie potrafił się uśmiechać. Teraz już nauczył się kilku rodzajów uśmiechu, a jago nastoletnia latorośl przyzwyczaiła go nawet do czegoś takiego jak beztroski i wesoły śmiech.
- Arabell – powiedział cicho – możesz mi powiedzieć absolutnie o wszystkim. Jestem człowiekiem, który nie jedno w życiu widział i z niejednego pieca jadł chleb. Spokojnie cię wysłucham... I w zamian – Severus zająknął się mówiąc te słowa. – W zamian, będziesz mogła mnie zapytać o co zechcesz i obiecuję szczerą odpowiedź bez owijania w bawełnę, Arabell... Wal, nie krępuj się – mężczyzna uśmiechnął się do kochanki niemal z czułością.

De Lincourt opowiedziała cichym, łamiącym się głosem o „cudownym życiu” pod jednym dachem z sadystą, hazardzistą, bawidamkiem i pijakiem, a on w połowie opowieści usiadł blisko niej i wziął ją za rękę. Kobieta przytuliła się do Severusa, chłonąc jego ciepło i wdychając przyjemny zapach mężczyzny.
- Jesteś od niego tysiąc razy lepszy, Sev – powiedziała cichutko a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Powiedz to Potterowi – powiedział mężczyzna zgryźliwym tonem.
- Och, daj mu spokój! Co ty masz do tego Pottera? Zakochałeś się w nim? Ciągle Potter, Potter i Potter! Możesz chociaż raz tego nie robić? Zaczynam czuć się zazdrosna – Arabell uśmiechnęła się przekornie widząc zmieszaną i złą minę kochanka.
- Jasne , Arabell. Żyć bez niego nie mogę...
- To przestań non stop o nim mówić. Potter to, Potter tamto. Zabiją Pottera, wykastruję Pottera, jak mi córkę skrzywdzi. Niech tylko jeden, jedyny raz zrobi się jej niedobrze, a powieszę Pottera za nogi na wierzbie bijącej i rozbujam sznur.. Ile można tego słuchać? Masz obsesję, Sev... – Kobieta kręciła głową z politowaniem, a mistrz eliksirów wolał jej na razie nie przerywać, bo wpadła w mentorski ton i jego „wtręty” mogły tylko pogorszyć sytuację.
- Moja dobra rada brzmi... przestań o nim tyle myśleć i tyle gadać.. Lepiej się poczujesz.
- Ja wcale o nim nie myślę... myślę o Lilien. I jak pomyśle, że...
- Że oni robią dokładnie to samo co my, Severusie, to co? – Kobieta przechyliła przekornie głowę. – Twoja córka jest dojrzalsza emocjonalnie od ciebie. Już ci to mówiłam.
„Harry zresztą też” – pomyślała, ale wolała nie wyrażać tych przypuszczeń na głos.
- Dobra, już nic nie powiem – jęknął Severus żałośnie.
- No, ja myślę – Arabell uśmiechnęła się z sympatią. – O ile pamięć mnie nie myli, obiecałeś opowiedzieć coś o sobie.
- Obiecałem. No to pytaj – Severus mężnie wytrwała w postanowieniu, że tym razem będzie szczery i uczciwy.
- Przyrzeknij, że się nie wściekniesz jak zadam ci to pytanie – de Lincourt wolała się nie narażać na święty gniew Naczelnego Postrachu Hogwartu.
- Dobra, przyrzekam – Snape postarał się, aby jego mina wyglądała jak najbardziej niewinnie.
- Chciałam cię zapytać jak to się stało, że na twoim lewym przedramieniu widnieje Mroczny Znak Świętej Pamięci Lorda Voldemorta, Severusie? - Kobieta mówiła cichym i łagodnym głosem. - I dlaczego odszedłeś z jego szeregów i zostałeś szpiegiem.... to akurat wymsknęło się Dumbledore’owi. Opowiesz mi?
Mistrz Eliksirów skrzywił się lekko. Właściwie spodziewał się usłyszeć takie właśnie pytania. No, może nie o szpiegowanie.
Postanowił nie zwierzać się zbyt dokładnie, ale też nie kłamać. Powie tyle ile powinien powiedzieć, na tym koniec.
- Powodem przystąpienia do Śmierciożreców w większości przypadków była ambicja i zainteresowanie Czarną Magią, Arabell. Ze mną też tak było. Tylko, że ja byłem nieprzeciętnie ambitny i wręcz kochałem Czarną Magię... Do tej pory w wolnych chwilach param się tą szlachetną czarodziejską sztuką, więc jeżeli cię to razi, to może odpuść sobie znajomość ze mną i wyjdź. – Mężczyzna uśmiechnął się smutno.
- Wiesz, trudno nazwać to po prostu znajomością, nie sądzisz? Poza tym nie mam nic przeciwko Czarnej Magii jako takiej i myślę, że wielu czarodziejów się nią pasjonuje. Jak do tej pory nie przeraziła mnie twoja osoba ani trochę. Nie mam pojęcia dlaczego tylu uczniów boi się tak sympatycznego faceta. – De Lincourt wyszczerzyła się w szczerym, szerokim uśmiechu.
- Nie wiesz co mówisz, kobieto.
- Wiem, wiem. Ty się dasz lubić, Sev.
- Nie powiesz chyba, że mnie lubisz? – Severus popatrzył na Arabell przekornie i uniósł brwi do góry. Na jego twarzy pojawił się uroczy smirk.
- Nie skądże... mam takie hobby, nawiązywać romanse z facetami, których nie cierpię. To oczyszcza umysł i ciało. Powinieneś tego spróbować z Potterem, Severusie. Gwarantuję ci, że poczujesz się lepiej. – Chciała go rozweselić, ale w tej chwili miał tak niewyraźną minę, że się zaczęła zastanawiać, czy nie przegięła.
Nagle Mistrz Eliksirów się szczerze roześmiał i powiedział.
- Przecież Potter dostałby zawału serca, gdybym zaproponował mu taki oczyszczający seks, Arabell. Padłby od razu trupem i zabiłaby mnie moja własna córka. Tego mi życzysz? – Severus zrobił minę zmokniętego i skopanego Syriusza Blacka w psiej postaci i De Lincourt, jeśli to możliwe uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Życzę ci, żebyś się częściej uśmiechał i śmiał, Sev. – Arabell patrzyła na Severusa z troską i szczerą sympatią. - I żebyś tak nie rozpaczał jak ci zabraknie wódki. – Severus uśmiechnął się tak uroczo, że Arabell wlepiła w niego zaciekawiony wzrok. – Masz bardzo ładny uśmiech, wiesz?
- Nie wiem, wszystkie lustra pękają, kiedy podchodzę do nich i próbuję się uśmiechnąć – powiedział Mistrz Eliksirów grobowym tonem, zmuszając kochankę do szalonego rechotu.
- Jesteś absolutnie niesamowity. – Kobieta otarła łzy radości, a Snape patrzył na nią z czymś w rodzaju zabarwionego sympatią politowania. - Wobec ciebie nie można pozostać obojętnym Severusie. Wzbudzasz w ludziach zbyt wiele emocji..
- Wiem... poza uczniami z mojego Domu, którzy mnie po prostu szanują, reszta dzieli się na tych którzy mnie nie cierpią albo się boją, albo i jedno i drugie. Wzbudzam szereg emocji Arabell.
Kobieta popatrzyła na kochanka z uwaga.
- Powiem ci coś. Idę o zakład, że bardzo wielu uczniów w skrytości ducha cię podziwia i ci zazdrości, ci którzy nie przepadają za tobą, także. Sama nieraz słyszę pewne teksty. Snape jest wredny ale ma klasę i tyle; Profesor Snape świetnie wykłada teorię, Harry i wspaniale potrafi wytłumaczyć jak eliksir przyrządzić, ale ty jesteś leń i jesteś zbyt zajęty patrzeniem w oczy Lilien, żeby to zauważyć... Osoby, która to powiedziała, chyba nie muszę reklamować, prawda?
- Granger docenia mnie jako nauczyciela... Nie wytrzymam i się wzruszę.
- To nie wszystko. Słyszałam jeszcze: Snape jest spoks, Snape potrafi uczyć, Snape wygląda zajebiście w czerni, nikomu tak nie pasuje jak jemu.. a nawet Snape rządzi, szacuneczek dla mistrzunia i tym podobne, Severusie. I to nie koniecznie z ust Ślizgonów, mój drogi. Jeżeli uczeń mówi o nauczycielu, że ma klasę to jest naprawdę coś. I co ty na to?
- Wazeliniarze – Severus przeciągał każdą sylabę i nagle się uśmiechnął. – Czy ty podsłuchujesz uczniów?
- Nie - Arabell wzruszyła ramionami. – Po prostu nadstawiam ucha jak idę korytarzem To wszystko.
- Nie wiedziałem, że jestem tak popularny – zadrwił mistrzunio i nalał sobie resztkę ognistej.
- Prawda jest taka, że będą takiego nauczyciela jak ty, czy McGonagall, wspominać do grobowej deski i każdy z nich jeszcze kiedyś wam w duchu podziękuje. A ci profesorowie, którzy są nijacy lub nie potrafią uczyć, zostaną szybko zapomniani.
- Zapomniałaś o sobie, Ty też wzbudzasz emocje, De Lincourt – Severus uśmiechnął się paskudnie. – I podobno umiesz uczyć, a to już niewytłumaczalne zjawisko...
- A chcesz kopa, Snape? - Arabell udała, że zamierza wstać do rozmówcy.
- Dobra, dobra, spokojnie – Severus symulował, ze się boi.
- A teraz chcę usłyszeć trochę więcej na temat twojej kariery Śmierciożercy, kochanie – powiedziała Arabell siadając wygodnie i zakładając nogę na nogę. – Słucham.
Mężczyzna westchnął i opowiedział po krótce jak wyglądała jego szybka kariera sługi Czarnego Pana, zakończona niebezpieczną misją szpiega jasnej strony.
- I to by było na tyle – skończył. – Nie uśmiechało mi się mordowanie ciężarnych kobiet i dzieci, dlatego przeszedłem na stronę Dumbledore’a... Och i oczywiście bałem się o żonę i dziecko, Arabell.
- Kochałeś ja, prawda? – zapytała po chwili milczenia kobieta.
- Bardzo. Ale, jeżeli pozwolisz... skończmy ten temat, proszę – w jego głosie nie było słychać irytacji, jedynie gorycz i smutek.

De Lincourt wstała i podeszłą do swojego kochanka. Pochyliła się i delikatnie pocałowała Severusa w usta. Oddał jej pocałunek z taką pasją, że Arabell popatrzyła na niego zdziwiona i niemal przestraszona.
- Przepraszam – powiedział.
Wstał i pocałował ją o wiele delikatniej. Pieścił językiem jej miękkie wargi i podniebienie. Odchylił głowę kobiety do tyłu, żeby swobodnie lizać jej szyję i dekolt. Arabell jęknęła cicho i wsunęła dłonie we włosy kochanka, przyciągając go mocno do siebie.
Zaczęli się nawzajem rozbierać. Ale nie gwałtownie i szybko, jak zdarzało się to im ostatnio za każdym razem. Robili to spokojnie, powoli i zmysłowo, całując i pieszcząc każdą kolejną odkrytą partię ciała drugiej osoby
Severus wziął nagą Arabell na ręce i zaniósł na miękki dywanik przed kominkiem, na którym ją delikatnie ułożył.
Z czułością całował szyję, dekolt i piersi kobiety. Arabell zamknęła oczy, oddając się całkowicie cudownym pieszczotom.
Usta Severusa schodziły coraz niżej i kiedy obdarzał najczulszymi pocałunkami brzuch swojej kochanki, de Lincourt zaczęła cicho jęczeć.
Mężczyzna polizał delikatnie wilgotne łono kobiety, sprawiając, ze Arabell krzyknęła cicho i wygięła biodra do przodu.
- Błagam cię, weź mnie, Sev – poprosiła schrypniętym głosem.
- Cicho, kochanie – odpowiedział niemal szeptem.
Nie posłuchał jej próśb i doprowadził ją pocałunkami do spełnienia. Dopiero, kiedy krzyczała w ekstazie jego imię, posiadł ją gwałtownie, ale za chwilę jego ruchy stały się powolne i płynne, niemal leniwe.
Język mężczyzny splótł się w zmysłowym pojedynku z językiem kobiety. Arabell wsunęła dłonie w czarne włosy kochanka i namiętnie oddała pocałunek.
Kochali się długo, delikatnie i spokojnie. Ich wspólne spełnienie ogarnęło ciała obydwojga falą rozkoszy i mocno przywarli do siebie krzycząc nawzajem swoje imiona

Później, zanim obydwoje zasnęli pod miękkim kocem, leżeli długo w zupełniej ciszy, wpatrując się jedynie w swoje oczy i wymieniając delikatne uśmiechy i pocałunki.
Chyba właśnie wtedy zrozumieli, ze czują do siebie coś więcej, a dwa tygodnie później, Arabell musiała odwiedzić po śniadaniu damską toaletę.

******
Harry szedł dziarskim krokiem do lochów. Malfoy podał mu hasło i zielonooki nie miał żadnych problemów z wtargnięciem na teren wroga.
Zapukał w dębowe drzwi do dormitorium blondwłosego arystokraty.
Draco wstał i otworzył Potterowi .
- Właź – powiedział kulturalnie właściciel przestronnej, gustownie urządzonej kwatery.
- Jak zwykle, uprzejmy – skomentował zaproszenie Harry.
- Spadaj do siebie, jak ci coś nie pasuje, Potter... Będzie więcej dla mnie – Ślizgon uśmiechnął się znacząco i sięgnął do tylnej kieszeni oliwkowych bojówek po papierosy. – Zapalisz? – spytał kurtuazyjnie i wyciągnął otwartą paczkę w kierunku bruneta.
- Dzięki – Harry poczęstował się papierosem. – Chyba nie sądzisz, że dałbyś radę wypić sam butelkę ognistej, co?
- A co to jest, Potter? Spokojnie – odpowiedź blondasa była krótka i rzeczowa. – Kiedyś z Lilien wypiliśmy trzy na spółkę. Tylko, że po trzech trzeźwi już raczej nie byliśmy. Do tej pory nie pamiętam wszystkiego. Mam luki w pamięci. Nie wiem na przykład jak dotarłam do łóżka, a Lilien nie pamięta jak to się stało, że rozebrała się do majtek, owinęła w prześcieradło i poszła spać do wanny... Nie patrz tak na mnie, ja jej tego nie zrobiłem. Nie wiem w ogóle jak się poruszałem. Litr ognistej na łebka to jest max, więcej już szkodzi. Na następny dzień mieliśmy obydwoje takiego kaca, że nawet kroki drugiej osoby powodowały kaskady bólu w naszych udręczonych łepetynach.
Harry się roześmiał.
- Ludzie a kto normalny pije więcej niż pół litra na głowę?
- Potter, litr na głowę, czy to dla mnie, czy dla Lil jest akurat. Wtedy zaszaleliśmy i powiem ci że takiego kaca nie życzę nawet największemu wrogowi, Potter.
- Czyli mi... – Harry zarechotał.
- No cóż, czyli tobie... może jednak Weasley’owi bym życzył i nie tylko kaca. Ale to cham, a nie mój wróg.
- Nawet mi o nim nie wspominaj, bo dostaję niestrawności, dawaj lepiej tą wódkę, mam naprawdę ogromną ochotę się napić.
- O, Święty Potter nie stroni od alkoholu, no ładnie... – zadrwił z uroczym smirkiem na ustach Draco.
- Oj, odwal się, czy ja kiedykolwiek twierdziłem, że jestem święty, Malfoy? – Harry poczuł się dotknięty.
- Spokojnie, chłopie, siadaj przy stole, zaraz poleję – Draco uniósł dłonie w pokojowym geście i poszedł zagasić peta. – Zagramy w pokera? – zapytał, olśniony nagłym pomysłem.
- Co, w rozbieranego? – zadrwił Gryfon.
- Zapomnij, Potter... ale o coś musimy grać. Dobra, mam! Ten kto wygrywa partię zadaje pytanie, a przegrany musi szczerze odpowiedzieć.
- Skąd wiesz, że będę szczery? – zielone oczy bruneta zwęziły się przebiegle. – Bo, że ty będziesz łgał, wiem doskonale.
- Nie będę łgał, Potter.. Wiesz co? Masz ten sam problem, co Granger. Z góry zakładasz, że będę grał nieuczciwie, to wkurzające - Malfoy był poważny i miał zamyślony wyraz twarzy.
- Więc mam ci uwierzyć na słowo, że będziesz mówił prawdę? – zapytał z niedowierzaniem Harry?
- Tak samo, jak ja tobie – odpowiedział blondyn wzruszając ramionami. – Musimy sobie zaufać, albo sobie darujmy tą grę.
- Dobra! – Gryfon siadł przy stole. – To dziwne ale czują, że nie bujasz.
- Ale mnie komplement walnął. I to od samego chłopca z blizną, no, no...
- Daruj sobie, Malfoy, co? – zirytowała się brunet.
- Musiałem się odwdzięczyć za tą insynuację, co do mojej nieuczciwości. Ale już będę grzeczny – Draco uśmiechnął się niewinnie i wyjął z szafki talię kart do gry.

Pierwszą rundę przegrał Harry i musiał opowiedzieć o swoim pierwszym pocałunku. Jak się okazało ten „przeklęty i złośliwy Potter” umiał jednak grać i Draco po następnej rundzie opowiadał o swoim pierwszym razie.
Po godzinie znikła połowa wódki i paczka fajek gospodarza; teraz rozpracowywali papierosy Harry’ego i znali wiele szczegółów (chociaż oczywiście niezbyt dokładnych) ze swojego życia towarzyskiego, rodzinnego i erotycznego.
Kolejną partyjkę wygrał Harry i wyciągając asa z rękawa zapytał ze złośliwym, i lubieżnym uśmiechem.
- Dobra, Malfoy, to teraz mi opowiedz o tych życzeniach, które spełniała Herm. Po kolei.. wszystkie pięć... jak brzmiały…
Draco lekko się speszył i udając Greka powiedział.
- A myślisz, że ja pamiętam? Ostatnie dotyczyło mycia pleców... – blondyn miał niewinną minę. - To akurat wiem i naprawdę nie wnikam jak skończyło się to... mycie pleców, Malfoy, ale chciałbym poznać inne życzenia. I daruj sobie, koleś, ale za cholerę ci nie wierzę, że ich nie pamiętasz... – na twarzy Gryfona widniał najprawdziwszy smirk i Draco uniósł ręce w pokojowym geście pod tytułem „spoko, powiem”.

Po paru minutach Harry znał każde życzenie Malfoy’a juniora i gapił się na chłopaka z niedowierzaniem.
- No i co się, Potter, wytrzeszczasz? – Draco poczuł się dotknięty natarczywym spojrzeniem Gryfona.
Harry nic nie odpowiedział tylko przekrzywił głowę i wlepił jeszcze mocniej wzrok w szare oczy blondyna.
- No co? Masz pretensję, że zdemoralizowałem twoją przyjaciółkę?
- Tak się zastanawiam... skąd ty bierzesz pomysły na życia, jesteś dosyć kontrowersyjny, wiesz? – Potter stukał w zamyśleniu w blat stołu pustym kieliszkiem.
- Nie jesteś wściekły za tamto eee... życzenie, o którym ci powiedziałem? Myślałem, że mi wlejesz - Malfoy podrapał się w roztargnieniu za uchem.
- No wiesz? Mam jej współczuć czy jak? - Harry nie ukrywał swojego zaciekawienia. - Nie do końca rozumiem...
- No... eee.... w końcu ją uwiodłem.
- Ty chyba po prostu chcesz, żebym ci wlał, Malfoy, co? Wystarczy poprosić. Jak na razie nie widzę powodów żeby cię bić.
- Chyba nie jesteś taki naiwny, żeby myśleć, iż to był pojedynczy epizod, co? – wyzywająco zapytał Ślizgon.
- Nie. Ale Hermiona jest właściwie dorosła i chyba wie co robi. A co do epizodów, to nie wnikam jak się skończyło mycie pleców, ani czy było coś jeszcze... Wolę nie wiedzieć – Harry uśmiechnął się rozbrajająco i nalał do kieliszków wódki.
- Jest za to jeszcze jeden aspekt tej wesołej sytuacji, Malfoy. Ja ci wpierdolę, nie przejmuj się. Jeżeli ją skrzywdzisz w jakikolwiek sposób i Hermiona uroni przez ciebie chociaż jedną łzę to ci zajebię, nie ma strachu. Na razie jednak nic ci nie zrobię, bo ty miał byś podstawy, żeby poturbować mnie. Wiesz, Lilien i ja robimy różne ciekawe rzeczy...
- Oszczędź mi! Wolę nie wiedzieć.... – Draco miał tak samo niewyraźna minę, jak Harry gdy twierdził, że nie chce znać szczegółów.
- Wedle życzenia. Gramy dalej?

Po kilku następnych partiach, kiedy wódka się całkiem skończyła, Draco bardzo chciał poznać strategię gry drużyny Quiddicha Domu Gryffindor. Bardzo się bulwersował i dziwił, kiedy Harry tłumaczył mu grzecznie, że takie pytania są nie fair. Blondyn w ogóle mnie mógł tego pojąć.
- No co ty, Potter? – pytał niewinnie. – Gdybyś ty zadał mi takie pytanie – zaczął usłużnie wyjaśniać swoje stanowisko ślizgoński Kapitan – wtedy można by było mówić o nieuczciwości. Jesteś bowiem gryfkiem, a one słyną z bycia fair. Kiedy jednak ja zadaję pytanie, a jak ci wiadomo jestem slytherkiem, wtedy mowa jest o przebiegłości, a nie o nieuczciwości, więc mógłbyś łaskawie odpowiedzieć na to niewinne pytanie dotyczące waszej strategii gry. Co ty na to, Potter? – twarz Draco Malfoy’a można było w tej chwili spokojnie nazwać słodką i niewinną buzią i Harry szczerze się roześmiał.
- Wiesz? Potrafisz być przekonujący, wręcz rozbrajający, Malfoy, ale pomimo pewnej ilości promili szalejących w mojej uczciwej gryfońskiej krwi, muszę odmówić ci odpowiedzi na to pytanie. Widzisz, gdybym był pufkiem, mógłbyś mnie wkręcać, oni są naiwni, ale my gryfki posiadamy coś takiego jak rozsądek i bardzo często nim się kierujemy. Przykro mi, ale musisz mi zadać inne pytanie.
Tym razem Malfoy się śmiał i radośnie oznajmił Potterowi, że towarzystwo panny Snape pozytywnie wpływa na szare komórki zielonookiego i chyba musi coś w tym być, skoro jak stwierdził kiedyś sam Harry, Tiara chciała go umieścić w Slytherinie.

Dalsza godzina upłynęła im na szczerej rozmowie, bo Dracze wyciągnął półlitrowego Smirnoffa, a gdy Harry bardzo chciał wiedzieć, czy Draco się często onanizuje, Ślizgon przezornie zaproponował mu, żeby poszedł spać i nie przejmował się nim, bo on syn Lucjusza przekima się na podłodze.

******
Draco i Hermiona byli zapewne najciekawszą parą w szkole.
Tak naprawdę mało kto był w stanie zorientować się, że coś ich łączy. A jeśli chodzi o seks łączyło ich bardzo wiele. Hermiona jednak nie narzucała się nigdy chłopakowi i nie traktowała go jak swojej własności, Malfoy natomiast do osób wylewnych nie należał. Podobało mu się, że dziewczyna rozumie go i zachowuje się tak jak obiecała, że będzie się zachowywać.
Co prawda Lilien zrobiła mu któregoś dnia wykład na temat potrzeb kobiet i oświadczyła, że Hermiona „długo tak nie wytrzyma”, ale on mało się tym przejął. Jego odpowiedź była równie zwięzła.
- Jej to odpowiada, przecież z nią na ten temat rozmawiałem.
- Zobaczymy tylko na jak długo. Dziewczyna potrzebuje czegoś więcej niż seks, mój drogi. A zresztą sam się przekonasz.
- Ale przecież ona się godzi na taki układ! – zdenerwował się blondyn.
- Myślałam, ze jesteś inteligentniejszy... I cóż z tego, że się godzi? Ważne, że nie jest to coś, czego naprawdę potrzebuje i wierz mi, zrozumie to bardzo szybko.
Lilien machnęła z dezaprobatą swoim pokaźnym kucykiem i odeszła w stronę biblioteki.
Oczywiście panna Snape jak zwykle musiała mieć racje.

To co łączyło Gryfonkę i Ślizgona nie mogło trwać wiecznie, nawet pomimo coraz szczerszych rozmów, które prowadzili ze sobą, gdy byli już zbyt zmęczeni żeby się kochać. Po dwóch tygodniach wiedzieli już o sobie bardzo dużo i każde z nich musiało w duchu przyznać, że nie miało wcześniej pojęcia na temat natury i charakteru tej drugiej osoby.

- Czemu ty się boisz związać z kimś na poważnie? – spytała którejś nocy Hermiona.
- Wcale się nie boję, tylko nie chcę – żachnął się chłopak.
- Niech ci będzie. W takim razie czemu nie chcesz? – dziewczyna nie chciała się wdawać w żadne dyskusję i udowadnianie swojej racji.
- Bo nie. Nie wierzę w miłość. Nie wierzę w małżeństwo ani w stały związek i tyle.
- Jesteś cyniczny.
- Nie, jestem realistą.
- Cynikiem.
- Realistą.
„Kłótnia” skończyła się jak zwykle – namiętnym seksem.

Mimo niechęci Dracona do rozmów na temat uczuć czy związków, Hermiona tak naprawdę wiedziała dlaczego chłopak ma takie nastawienie do relacji kobieta – mężczyzna.
Opowiedział jej o sobie tyle, że nie sposób było się nie zorientować.
Rodzice...
Starzy Draco Malfoya byli doskonałym przykładem małżeństwa z rozsądku. Zawsze chłodni wobec siebie, zdyscyplinowani, wymagający wobec syna i nie popełniający żadnych gaf towarzyskich. Każde z nich zawsze kogoś miało. A to co łączyło Lucjusza i Narcyzę nigdy nie otarło się nawet o namiętność.
Fakt, że Hermiona znała przyczyny zachowania swojego chłopaka nie czynił jej odporną na uczucia i zaangażowanie. Zaangażowała się za bardzo i szybko zrozumiała swój błąd. Dlatego mniej więcej tydzień po wspomnianej rozmowie i trzy tygodnie od początku trwania jej związku z Draconem, Hermiona po skończonym obiedzie wzięła go na bok i oznajmiła.
- Ja tak dłużej nie mogę. To co nas łączy jest bez sensu.
- Bez sensu?! – chłopak wbił w nią zdziwione spojrzenie. – Możesz jaśniej?
- Łączy nas tylko seks. To nienormalne – Hermiona wydała mu się smutna i przybita, ale Drako prędzej pomknąłby własny język niż objął ją „przy ludziach”, taki już był. Co innego w sypialni. - Łączy nas dużo więcej niż kiedykolwiek łączyło moich starych. Przecież jest ci ze mną dobrze – Draco z uporem samca obstawał przy swojej racji
- Posłuchaj mnie. To i tak za daleko zaszło i ja nie chcę tego dłużej ciągnąć...
- Nie rozumiem – przerwał jaj poirytowany. – Jak daleko? O co ci chodzi? Zgodziłaś się parzcież na taki układ. Seks i do widzenia.
- Nie słyszysz jak to brzmi? Cynicznie. Ja tak dłużej nie mogę, rozumiesz? I tak za bardzo się zaangażowałam, nie chcę dłużej tego ciągnąć i któregoś dnia usłyszeć adieu. Dociera to do ciebie?
- Nie, nie rozumiem bo mi z tobą dobrze, a tobie ze mną. I to nie ja mówię adieu – Draco popatrzył Hermionie w oczy. Spojrzenie chłopaka było natarczywe i wyzywające.
Nie chciał żeby z nim zrywała, bardzo nie chciał. Poczuł się dziwnie pusty, a nawet się przestraszył, że traci coś ważnego.
- Co to znaczy, że za bardzo się zaangażowałaś? Mi się wydaje, że niemal od początku angażujesz się bardzo mocno, czyż nie? – blondyn nie mógł darować sobie odrobiny ironii.
- Nie rozumiesz, albo po prostu nie chcesz zrozumieć, Draco – Hermiona mówiła bardzo cicho. – Dobrze wiesz o co mi chodzi. Nie wiem tylko po co nie pozwalasz mi ze sobą kulturalnie zerwać. Chcesz się kłócić?
- Nie chcę się ani kłócić, ani zrywać – powiedział stanowczo.
- Ale je nie mogę być z tobą. Ja potrzebuje mieć kogoś naprawdę, a nie tylko do łóżka. Mam nadzieję, że to rozumiesz, albo przynajmniej postaraj się zrozumieć. To wcale nie jest dla mnie takie łatwe. Nie mogę pozwolić sobie na to, żeby cierpieć później z twojego powodu... i tak zrywam stanowczo za późno.
- Dlaczego to robisz?
- Bo nie możesz dać mi więcej niż mi dajesz! – Hermiona niemal krzyknęła. – Myślisz, że mi to sprawia przyjemność?
- Przecież rozmawialiśmy...
- Tak, rozmawialiśmy, wiem. Ale widocznie nie potrafię tak żyć. Jestem staroświecka i nie wystarcza mi tylko seks.
- Hermiona, przemyśl to proszę – w oczach Dracona było tyle smutku, że dziewczyna zaczęła się zastanawiać się nad słusznością swojej decyzji. Jej wahanie trwało jednak tylko kilka sekund. I tak za bardzo zależało jej na tym niesfornym blondynie. Tak naprawdę chyba nawet się zakochała. Nawet bardzo się zakochała.
- Nie, Draco. Ja tak nie mogę. Przykro mi. – odwróciła się i niemal pobiegła korytarzem w stronę Wieży Gryffindoru.. Dopiero za pierwszym zakrętem poczuła jak po jej policzkach płyną łzy.
„Cholera – pomyślała i otarła je wierzchem dłoni. – Nie będę płakała, nie ma za czym”.

Draco patrzył za oddalającą się dziewczyną. Chciał ją zawołać, ale jakiś wewnętrzny impuls powiedział mu, że byłby to daremny wysiłek.
Po raz pierwszy czuł się fatalnie po zerwaniu z dziewczyną. Była najlepszą kochanką jaką miał i nawet próbował sobie wmawiać, że chodzi tylko o fantastyczny seks, którego będzie mu brakować. Ale pustka, którą odczuwał była zbyt duża. Nie rozumiał swoich uczuć i nie chciał ich rozumieć, jedyne czego chciał to żeby Hermiona z nim nie zrywała. Ale to się stało i wiedział, że stało się nieodwołalnie.

******
Lilien postanowiła odwiedzić Dracona. Wyglądał marnie i zdawało się jej, że chłopaka dotknęło jakieś nieszczęście. Rano było wszystko okey, po południu miała wrażenie, że jeszcze chwila a Malfoy junior wybuchnie płaczem, albo zacznie na kogoś wrzeszczeć. Nie dało się z nim z nim pożartować, ani normalnie porozmawiać. Był nieobecny duchem..

Panna Snape wróciła spod prysznica, narzuciła sweterek na koszulkę i ruszyła do dormitorium przyjaciela. Ponieważ był nie w humorze postanowiła, że grzecznie zapuka.
- Nie ma mnie nawet dla ciebie - oznajmił od progu grobowym głosem.
- Piłeś - usłyszał w odpowiedzi.
- Nie piłem, piję cały czas.... – uśmiech chłopaka był smutny i ironiczny zarazem.
- Umarł ci ktoś w rodzinie?
- Baaaaaaaardzo śmieszne – chociaż nie był jeszcze wstawiony, Lilien zgadywała, że jeszcze ze dwa kieliszki i będzie.
- Nie chciałam być zabawna. Nie wiem tylko co się z tobą dzieję i próbuję ustalić przyczyny twojego doła. – Snape uniosła sugestywnie brew i przekrzywiła z zaciekawieniem głowę.
- Wpuść mnie, to niezdrowo pić samemu – oznajmiła dziewczyna po chwili, gdy blondyn nie raczył odpowiedzieć. – Potowarzyszę ci.
- Nie mam ochoty na żadne towarzystwo, nawet tak przemiłe jak twoje.
- Jeżeli tak mówisz, to znaczy że nie chcesz mojego towarzystwa, ale zdecydowanie go potrzebujesz. Wpuść mnie misiaczku.. umyję ci plecki. – Lilien uśmiechnęła się zalotnie
Chłopak rzucił jej spojrzenie „spod byka”.
- I znowu zabawny teks. Idź i mnie nie dręcz.
- Mówię poważnie umyje ci plecy.
- A co na to Harry Potter? – Draco uśmiechnął się wyjątkowo jadowicie.
- Mało mnie to obchodzi, kiedy mój przyjaciel jest przybity – odrzekła gładko czarnowłosa. – Martwiłabym się za to reakcją panny Granger, nie wiem czy nie będzie zazdrosna. W końcu to ona miała myć ci plecy.
Chłopak roześmiał się zimno.
- Wierz mi, jej to prawdopodobnie zwisa. Dobra wchodź, bo za chwile się rozmyślę – chłopak wpuścił Lilien i nalał jej i sobie po kieliszku wódki. Dziewczyna nigdzie nie zauważyła soku.
- Ale dół ci dopadł skoro pijesz na sucho – Snape spojrzała na Malfoya ze współczuciem. – I czy możesz mi wyjaśnić dlaczego twojej dziewczynie miałoby zwisać to że umyję ci plecy?
- Bo to już nie jest moja dziewczyna, Lilien – Draco zrobił tragiczną minę i wychylił kielonek. – Sayonara. Adieu. Zerwała ze mną, ponieważ jak to określiła za bardzo zaangażowała się emocjonalnie, nie może tak dłużej... i powinna zerwać już wcześniej.
Snape była zdziwiona, ale nie ponad miarę. Wypiła swoją porcję i zażądała soku.

- Powiedziała, że nie jest jej łatwo i nie chce zostać zraniona. Kto tu kurwa kogo zranił?! – Draco nie patyczkował się z wódką i upił spory łyk prosto z gwinta.
- Uspokój się i daj mi sok.
Chłopak podszedł do prowizorycznej lodówki obok barku i rzucił Lilien sok pomarańczowy w kartonie.
- Tłumaczyłam ci jak człowiekowi, że każda zdrowa psychicznie i emocjonalnie kobieta potrzebuje czegoś więcej niż tylko seks.
- Ale ona się zgodziła na taki układ – powtarzała swoje, jak zacięta płyta, Malfoy junior.
- I co z tego? – Lilien właśnie otworzyła sok i upiła łyk prosto z kartonu. – Zresztą sam widzisz jak to brzmi; nie związek, ale układ.
- Czyżby cynicznie? – w głosie chłopaka było tyle goryczy, że panna Snape wbiła w niego lekko zaniepokojone spojrzenie.
- Owszem, Draco, cynicznie – odpowiedziała bardzo cicho.
- No to byś się dogadała z Granger, bo według niej jestem cynikiem – powiedział z goryczą Draco i nalał swojemu gościowi wódki do kieliszka. Sam natomiast pociągnął spory łyk z butelki
- Draco – dziewczyna wypiła porcję alkoholi i łyknęła trochę soku. – Muszę ci powiedzieć, że jeżeli chodzi o takie sprawy jak miłość, trwały związek czy małżeństwo, a może nawet wierność, jesteś nastawiony cynicznie. I na pewno o to chodziło Hermionie, a nie o to, że jesteś cynikiem tak w ogóle, mam rację?
- Tak, masz rację. Zresztą jak zwykle. Zadowolona? – Malfoy popatrzył na dziewczynę z irytacją i złością. – Zawsze masz pieprzoną rację, kurwa mać! Cieszysz się? Dobrze, że nie powiedziałaś a nie mówiłam, wtedy całkiem już byś mi pokazała jakim jestem okropnym, cynicznym człowiekiem.
Lilien objęła mocno siedzącego obok niej chłopaka.
- Draco, przecież wiesz, że tak nie myślę, prawda? Przestań.
Blondyn spojrzał na przyjaciółkę i skinął lekko głową.
- Wiem, sorry – zarumienił się lekko. – Ale dlaczego musiałaś mieć akurat w tej sprawie cholerną rację, co, Snape? Dobra nie chcę więcej o tym mówić... Powiedz lepiej co u ciebie i Pottera. Wyznałaś mu już miłość? – Draco wywrócił oczami i wbił zaciekawione i smutne spojrzenie w Lilien.
- Jeszcze nie, ale zbieram się cały czas odwagę – dziewczyna wyszczerzyła się radośnie, zmuszając przyjaciela do bladego uśmiechu.
- A tak w ogóle?
- Tak w ogóle to Harry jest dla mnie dobry, daje mi emocjonalne wsparcie i zawszę mogę na niego liczyć. Potrafi podbiec do mnie na korytarzu tylko po to by dać mi buzi w policzek, ostatnio stracił za to punkty u mojego starego, ale się nie przejął. Kobiety lubią okazywanie im czułości. Także przy innych ludziach, nie tylko w zaciszu sypialni, mój drogi.
- Przecież Granger też na mnie mogła liczyć, nadal może jeżeli zechce... – wyglądał żałośnie gdy to mówił. - Pomógłbym jej zawsze gdyby tylko chciała...
- A powiedziałeś jej o tym? O tym, że może na ciebie liczyć?
- Przecież to oczywiste.
- No, sorry! Zaśmiałabym ci się w twarz, gdyby to było zabawne, ale to jest tragiczne, bo dotyczy moich przyjaciół. Wiesz co? Jestem blisko z Hermioną i wybacz, jeżeli facet by mi powiedział, że mu chodzi wyłącznie o seks nie przyszłoby mi do głowy, że mogę na niego zawsze liczyć, nie sądzisz, Draco?
Chłopak zarumienił się jak buraczek.
- I nie dawałeś jej tak zwanego emocjonalnego wsparcia. Nigdy nie zdobyłeś się na żaden czuły gest, Draco. Za to czasem robiłeś jej publiczny obciach, wiem że nie specjalnie, po prostu lubisz się wygłupiać, ale postaw się na miejscu kobiety. My jesteśmy nieco inne od was.
- Ale przecież ona się zgodziła...
- Boże, a ty znowu swoje! Pewnie myślała, że to jej wystarczy i okazało się, że jest inaczej. Rozumiesz?
- Nie, ja czuję się oszukany. Było nam ze sobą tak cudownie...
- No właśnie i dziewczyna widocznie za bardzo zaangażowała się emocjonalnie, nie rozumiesz? Boi się, że ją zranisz. Chyba nie uważasz, że sprawiło jej przyjemność zerwanie z tobą, co?
- Wyglądała na smutną... to cholera jasna, dlaczego to zrobiła?!
- Bo nie chciała cierpieć, Draco. Zresztą skąd wiesz, że już nie cierpi?
- Ja za to jestem cholernie szczęśliwy, Lil.
- Wiem, że nie... Według mnie, Hermiona się w tobie zakochała i dlatego nie chce dalej ciągnąć tej farsy.... Skoro żal ci jedynie fantastycznego seksu, skarbie, szybko to przebolejesz – Snape nie mogła sobie podarować lekko jadowitej ironii.
- Zakochała... Raczysz sobie ze mnie żartować. Jest zbyt... praktyczna.
- Nawet praktycznym to się zdarza, Draco. Miłość nie wybiera. – Lilien spojrzała na przyjaciela bardzo poważnie i pogłaskała go po jasnych, rozczochranych włosach.
- Miłość. Ja nie rozumiem, możesz mi wytłumaczyć czym jest owa miłość? Ja tego nie pojmuję, dla mnie to jakaś bujda i abstrakcja, Lil. Coś co ludzie wymyślili po to, by nie przyznawać się przed samymi sobą, że zawsze chodzi tylko o pożądanie seksualne, które z czasem mija.
- Wesz co? Grubo się mylisz. Ja rozumiem, że twoi starzy nie dali ci dobrego przykładu i małżeństwo kojarzy ci się z jakimś dziwacznym, nudnym obowiązkiem, a związek z kobietą opiera się według ciebie na nieskomplikowanym seksie, ale czas dorosnąć i zrozumieć, że to nie do końca jest tak jak sobie ubzdurałeś, Draco.
- No to powiedz mi co to jest miłość i co się wtedy czuje? – Draco patrzył uważnie na Lilien. Miał tak smutne oczy, że dziewczyna musiała na chwilę odwrócić wzrok.

Malfoy podniósł otwartą butelkę do ust, ale Snape wyrwała mu ją z ręki i postawiła na stole. Wbiła w niego przeszywające spojrzenie
- Ty mi powiedz – odezwała się stanowczo, gdy chłopak wyciągnął paczkę papierosów, poczęstował ją i zapalił sam. – Powiedz mi co się czuje, kiedy jest się zakochanym, Draco.
Ślizgon zaśmiał się, ale był to smutny śmiech.
- Nie mam pojęcia, nigdy nie byłem i nie jestem zakochany.
- Nie, tobie tylko żal fantastycznego seksu, dlatego jesteś tak przybity jak przed własnym pogrzebem. – W słowach dziewczyny kryły się tony pokładu ironii i sarkazmu. Wypuściła powoli dym z ust, a jej wzrok wbity w chłopaka stał się jeszcze bardziej natarczywy. - Racja, zapomniałam.
- Daruj sobie. Sam wiem najlepiej co czuje – Draco był rozdrażniony. – Może nie chodzi tylko o seks. Lubię z nią rozmawiać i ma świetne poczucie humoru, i fajnie daje się podpuszczać, chociaż ostatnio coraz rzadziej mi się to udawało.
- To wy nawet rozmawialiście, tak? Chyba w łóżku, co? – Lilien uśmiechnęła się szczerze i nalała sobie wódki.
- Owszem i to były dosyć poważne rozmowy.
- Przecież nie zaprzeczam. A robiliście to przed, po, czy w trakcie? - zażartowała
- To zależy – odciął się chłopak. - Przy miłości francuskiej to raczej w trakcie się nie da, chyba że uznasz za rozmowę monolog.
Lilien ze śmiechu oblała się sokiem.
- No, no... poczucia humoru jeszcze do końca nie straciłeś. To znaczy, że można cię uratować.
- Jak zadajesz głupie pytania to ci głupio na nie odpowiadam.
- Dobrze już dobrze – dziewczyna uśmiechnęła się dobrotliwie do blondyna. – Przecież wiadomo, że po. Skądś to znam – zarumieniła się lekko przy tych słowach. – Moje pytanie było czysto retoryczne i odrobinę złośliwe, nie musiałeś odpowiadać.
- Oczywiście. Po prostu chciałem – Draco uśmiechnął się smutno.
- Jak możesz nie wierzyć w miłość, skoro ja kocham cię jak brata, a ty mnie jak siostrę?
- Taka miłość jest możliwa.
- Tak? A jak to jest być zakochanym w Hermionie? – nie ustępowała Lilien.
- Oj, daj mi spokój.
- Nie dam.
- Nie jestem w niej zakochany.
- Ty tak twierdzisz, to twój problem. Ale radzę ci dorosnąć.
- Dobra, dobra... idę pod prysznic – spasował chłopak.
- Dobra, dobra, jak poczekam...
- Co?!
- Zamierzam spać z tobą. Wyglądasz jak ostatnie nieszczęście. Umyć ci plecy?
- Spoko, dam sobie radę.
- Pewnie, ja to nie Hermiona – dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i puściła oko młodemu arystokracie.
- A żebyś wiedziała, że nie.
- No widzisz? Jesteś zakochany... Nareszcie.
- Odwal się, Snape i siedź cicho bo cię zgwałcę.
- Już się boję! – dziewczyna udała przerażoną.
Draco się roześmiał.
- Chciałabyś...
- Nie mogę się doczekać. Marzę o tym odkąd cię ujrzałam... – Lilien zamrugała zalotnie. Draco cicho westchnął i machnął ręką.
- Dobra, właź pod kołdrę i poczekaj.
- Może ci jednak umyje te plecy.
- Wiesz co... może jednak tak...
- Nasza rozmowa jest trochę bezsensowna.
- No to chodź ze mną pod prysznic. I tak cię nagą widziałem i to nie raz.
- Nawzajem.

Lilien umyła przyjacielowi plecy.
- Dobra śpij ze mną, będzie mi raźniej.
- Tylko się w nocy nie pomyl i nie pomyśl, że ja to Hermiona
- To ty mnie lepiej nie pomyl z Potterem.
- Nie ma strachu... masz za długie włosy i śmierdzisz...
- Jesteś pieprznięta.
- Wiem i za to mnie lubisz.
- Jak możesz mówić, że śmierdzę
- Żeby cię rozśmieszyć, pacanie.
- Może skończ to robić.
- Dobrze. Kocham cię. – Lilien przytuliła nagi policzek do pleców przyjaciela. – Jak ja bym chciała żebyś ty zmądrzał.
- Oj, odwal się!
- Dobrze, nic więcej nie powiem na ten temat. Ale obiecaj, że nie będziesz się chlastał.
- Nie będę... jeśli zrobisz mi dobrze ustami – chłopak zdobył się na złośliwy smirk.
- Nie ma sprawy- Lilien się wyszczerzyła i pokazała mu język.
- Zrobiłaś się rozwiązła.
- To wszystko przez Pottera.
- Jasne... – Draco pochylił się i pocałował przyjaciółkę w czoło. – Naprawdę ze mną zostaniesz?
- Aha. Jesteś tak zakochany, że naprawdę boję się ciebie samego zostawić.
- Przestań, Lil... – chłopak jęknął zbolałym głosem.
- Serce nie sługa...
- Boże, Snape, ależ ty potrafisz być upierdliwa i denerwująca – Draco spojrzał na nią z silną irytacją.
- Wiem i za to mnie lubisz... Pogadaj z nią.
- Próbowałem.
- Już ja wiem doskonale co mówiłeś... – skwitowała jego „próbowanie" czarnowłosa. - Poczekaj parę dni i porozmawiaj jeszcze raz.
- Spróbuję.
- Grzeczny chłopiec – dziewczyna podała mu ręcznik, a sama owinęła się w drugi. Obydwa były duże, białe i puszyste.

Pół godziny później leżeli już w wygodnym łóżku mocno do siebie przytuleni.
- Dobranoc, Draco.
- Dobranoc... Nie wiem czy zasnę – chłopak westchnął.
- Zaśniesz – Lilien pogładziła jasne, wilgotne włosy przyjaciela.
- Może.
Więcej nie odezwało się żadne z nich.
Lilien zasnęła szybko.
Draco jeszcze długo leżał, wpatrywał się w sufit i rozmyślał.

Ten post był edytowany przez Kitiara: 27.12.2004 14:11


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
AtA_VH
post 27.12.2004 15:07
Post #71 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 26
Dołączył: 19.11.2004
Skąd: Zielona Dziura^^




star.gif Kit wróciła!! star.gif

Ta przerwa Ci nawet dobrze zrobiła... party jeszcze lepsze od poprzednich... o ile to możliwe biggrin.gif

jejuś, jejuś, jak fajnie. dawaj szybko następne części biggrin.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
*^*Cathy*^*
post 27.12.2004 17:42
Post #72 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 6
Dołączył: 10.10.2004
Skąd: Radomsko




Jak zwykle genialne:)


--------------------
Słyszę wiatr ze wzgórz płynący,
Przemawiający do mnie w ciszy nocy,
Szepcze mi do ucha
Niesłyszalne słówka,
Nawet gdy go nie słucham,
Czuję bryzę od morza wiejacą,
Unoszącą me włosy, do siebie tulącą,
Nie bierze mnie jednak za rękę,
Aby powiedzieć, ze rozumie mą mękę,
Nigdy mnie nie dotyka - czule jak muzyka.
Wiem, że któregoś dnia wejdę na ten szczyt,
I znajdę kiedyś
Inny głos, który powie mi
Te słowa, które słyszeć chcę,
Jeżeli za rok żyć jeszcze będę.

in memory of Cory Dollanganger Foxworth (1953-1960)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Silda
post 27.12.2004 18:27
Post #73 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 58
Dołączył: 05.04.2003




Mmhm najbardziej w skrócie, to nie jest beznadziejny, ale też nie rewelacyjny. Po prostu - dobry.
Pomimo papierosów, pomimo przereklamowanego seksu SEKSU SeKsU. 17latki nie myślą wyłącznie o tym, a cała sytuacja jest wręcz idylliczna... Ale to Twoja fikcja, wszystko jest dozwolone. Całkiem w porządku sa dialogi i komentarze, nie raz się szczerze uśmiałam. Co tam jeszcze... Nie jest to wg mnie idealna sytuacja, w której Hermiona i Draco się łączą, ale trochę uroku to ma. Gdyby nie ta na przemian buraczana i jąkająca się Granger na początku. Wszystko jest plastyczne, ładne zdania. Błędy - interpunkcyje, zresztą nie ma sensu bawić się w ich wytykanie. Fick czyta się dobrze. I dobrze, że się pojawiło uczucie, bez tego by było jałowo... Już myślałam, ze ten seks się bedzie do końca ciągnął. Pozdrawiam i czekam na następne częsci.


--------------------
sekai no hatemade
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 27.12.2004 19:03
Post #74 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



QUOTE
Ta przerwa Ci nawet dobrze zrobiła... party jeszcze lepsze od poprzednich... o ile to możliwe

Eeee..., czy Ty myślisz, że ja tak szybko piszę?
No nie, ja ten FF już dawno skończyłam, dlatego mogę codziennie wklejać odcinki smile.gif

Sil, ja wiem, że tu jest dużo seksu, ale jak sama zauważyłaś nie tylko o to chodzi (chociaż to tymowy erotyk pisany przez nimfomankę tongue.gif

PS: Już się kończy:)

Ten post był edytowany przez Kitiara: 27.12.2004 19:10


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Justa
post 27.12.2004 20:16
Post #75 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 15
Dołączył: 10.12.2004




Po pierwsze cieszę się, że wróciłaś Kit, bo brak mi było nowych rozdziałów twoich FF'ów. Mam nadzieje, że pobyt w szpitalu nie był bardzo straszny smile.gif

Mi się podoba, co prawda Hermiona jest tu totalną beksą, ale to twój FF i to ty decydujesz jak się, kto zachowuje smile.gif.
Czekam na kolejne części, dawaj je szybko musisz nam wynagrodzić swoją nie obecność
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

8 Strony < 1 2 3 4 5 > » 
Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 18.04.2024 07:11