Na
początku miał to być jedno odcinkowy ff. Zmieniałm jednak zdanie. To będzie
taka krótka seria "Tibi et igni".
Tibi et
igni* 1
Śpij... Zamknij oczy... Śnij... Śnij...**
Pierwsze wspomnienie Ciebie jest tak wyraziste, że nie raz dziwiłem
się, że pamiętam każdy szczegół. Leżałaś na kanapie. Twoje kasztanowe włosy
rozsypały się na szkarłatnym obiciu, a w ręce zwisającej z oparcia trzymałaś
podręcznik od eliksirów. Nie wiem co skłoniło mnie, że podszedłem do Ciebie.
Na pierwszy rzut oka byłaś przecież taka sama jak wszystkie inne
pierwszoklasistki. Dla innych, ale nie dla mnie. Czasem zastanawiałem się co
przykuło wtedy moją uwagę. Nie mogłem do tego dojść przez wiele lat aż
któregoś dnia zrozumiałem. To był Twój uśmiech. Uśmiechałaś się śpiąc na tej
nieszczęsnej, noszącej ślady wiekowego użytku kanapie. Wyjąłem Ci książkę z
ręki i przykryłem kocem. Zamruczałaś przez sen ale się nie obudziłaś tylko
naciągnęłaś na siebie koc i zwinęłaś się jak kot. Nie znałem Cię, a mimo to
poczułem, że coś mnie z Tobą wiąże. Kiedy wróciłem do dormitorium jeszcze
tego samego wieczoru dowiedziałem się od Jamesa, że nazywasz się Lily Evans.
Nie, nie pytałem się o to. Temat sam jakoś zszedł na pierwsze klasy i gdy
Syriusz zaczął żartować czy któremuś z nas podoba się jakaś nowa Gryfonka
James z rumieńcem na policzkach przyznał się i powiedział nam o Tobie.
Syriusz zaczął się podśmiewać, że zawraca sobie głowę jakaś małolatą lecz
sam gdy kilka lat później zainteresował się Dorcas to rok różnicy przestał
mu przeszkadzać. Odbiegłem jednak od tematu. Przez wiele miesięcy
obserwowałem Cię z daleka. Widziałem jak James próbuje zwrócić na siebie
Twoją uwagę, a Ty bezustannie od niego uciekałaś. Rozumiałem Cię. James był
porywczy i niezorganizowany. Strasznie chciał się popisać przed wszystkimi i
to chyba to było przyczyną tego, że przez sześć lat zdążyłaś go
znienawidzić. A może tak Ci się tylko wydawało? Dla mnie jednak zawsze
byłaś... miła. Pamiętam jak wieczorami czasem odrabialiśmy razem prace
domowe z dala od rozpraszających śmiechów i wygłupów trzech z Świętej
Czwórki Huncwotów. Wiedziałaś, że jestem jednym z nich. Na pewno nie tak jak
Łapa czy Rogacz ale byłem. Mimo wszystko lubiłaś mnie i szanowałaś. To
zawsze mnie mówiłaś „cześć” na korytarzy ostentacyjnie wymijając
Jamesa. Czasem myślę, że miał do mnie o to żal. Nie, nie podobałaś mi się
jako kobieta. Byłaś bardzo ładna ale nie tego w tobie szukałem. Chciałem
znaleźć zrozumienie i wsparcie w twoich oczach. Nie wiedziałaś jak bardzo go
wtedy potrzebowałem. Każda zbliżająca się pełnia niosła ze sobą strach i
przerażenie. Nie mogłem Ci tego powiedzieć ale któregoś dnia sama się
dowiedziałaś. Tak... To była chyba twoja trzecia, a moja czwarta klasa
Hogwartu. To stało się tak nagle, przez przypadek. Za dużo powiedziałem i
domyśliłaś się w ciągu kilku sekund kojarząc fakty. Byłaś bystra. Bystra i
cholernie inteligentna. Teraz wydaje mi się, że to był jeden z najlepszych
dni w moim życiu.
A ja będę twym aniołem... Twą radością,
smutkiem, żalem...
Od tamtego momentu zostałaś moim aniołem
stróżem. Przyjęłaś inna taktykę niż moi przyjaciele. Zamiast omijać z daleka
rozmowy na t e n temat zmuszałaś mnie do nich. Powoli zacząłem się
przyzwyczajać i akceptować to kim jestem. James, Syriusz i Peter nie zdawali
sobie sprawy jak bardzo jesteś mi bliska. I jak mi pomogłaś. Zajęci
robieniem dowcipów Severusowi nie zwracali uwagi na to co robię, kiedy oni
podkładają w ślizgońskim dormitorium żabi skrzek pod prześcieradła. W końcu
gdy nadszedł mój ostatni rok nauki w Hogwarcie James bardzo się zmienił.
Syriusz z reszta też. Obaj wydorośleli. Chyba zrozumieli w końcu, że ich
żarty tylko im wydają się śmieszne, a może po prostu dla nich tez przestało
to być zabawne? Zaczęłaś bardziej przychylnie patrzeć na Jamesa i zanim się
obejrzałem byłaś jego dziewczyną. Miałaś na niego naprawdę duży wpływ.
Cieszyłem się z tego, że to jest właśnie on. Koniec końcem był w porządku.
Miałem pewność, że cię nie skrzywdzi. Któregoś dnia zapytał mnie skąd ja Cię
tak dobrze znam. Odpowiedziałem: „Miej serce i patrz w serce, James.
Zobaczysz wtedy wiele rzeczy”. Nie wiem czy zastosował się do mojej
rady ale mam nadzieję, że przynajmniej się nad tym zastanowił. Kiedy
skończyliśmy szkołę przeprowadziłem się do małego mieszkanka w Londynie. To
mi w zupełności wystarczyło. James proponował mi zamieszkanie razem z nim w
Dolinie Godryka ale odmówiłem. Wiedziałem, że czeka na Ciebie. I
rzeczywiści. W niecałe dwa lata później byłem świadkiem na waszym ślubie.
Pamiętam jaki byłem dumny stojąc za wami, kiedy przyrzekaliście sobie miłość
i wierność do końca życia. Taki był układ: ja – świadkiem, Syriusz
– chrzestnym waszego ewentualnego potomka. I rzeczywiście.
Trzydziestego pierwszego lipca przyszedł na świat mały Harry Potter. Pomimo
tego, że miałaś na głowie dziecko i cały dom, bo James znikał na całe dnie w
Ministerstwie, nie zapomniałaś o mnie. Byłem częstym gościem w waszym domu i
spędziłem mnóstwo czasu na rozmowach z Tobą. Prosiłaś mnie, żebym został z
Harry’m gdy musiałaś gdzieś wyjść, a godziłem się na to z największą
radością. Uwielbiałem tego małego. Był taki zabawny i taki podobny do
Jamesa! Tylko oczy miał po Tobie. Oczy w których widzę Twój cień do
dziś.
Będę gwiazda na twym niebie... Będę zawsze obok
ciebie...
Nie mogłem uwierzyć, kiedy Syriusz blady na twarzy
aportował się przed moim mieszkaniem i wykrztusił, że słyszał o wypadku w
Dolinie Godryka. Już wtedy powinienem się zorientować, że jest niewinny. Ale
nie. Sam siebie przekonywałem, że to ty. Chciałem zrobić wszystko byleby
tylko nie dopuścić do siebie myśli, że gdybym był bardziej czujny to teraz
czekalibyście na mnie w domu. Tak... Dziś są twoje czterdzieste urodziny.
Nie wiem czy to coś da. Nie wiem czy usłyszysz to co czytam stojąc nad
kamienną, marmurową płytą z wygrawerowanym napisem: Lilian Evans;
16.08.1964. - 31.07.1988. Nie wiem. Pamiętam jednak twoje ostatnie
zdanie skierowane do mnie. Wychodząc spytałem Cię czy to wszystko kiedyś się
nie skończy. Bo przecież nic nie trwa wiecznie. Nawet przyjaźń.
Odpowiedziałaś, że nie wiesz ale Ty zawsze będziesz przy mnie. Trzymam Cię
za słowo. Do zobaczenia, Lily.
Remus
KONIEC
* Tibi et igni – Dla ciebie i dla ognia (łac.)
**
Fragment „Kołysanki” Farby
Jak przeczytałam początek: "Pierwsze
wspomnienie Ciebie jest tak wyraziste, że nie raz dziwiłem się, że pamiętam
każdy szczegół. Leżałaś na kanapie. Twoje kasztanowe włosy rozsypały się na
szkarłatnym obiciu, a w ręce zwisającej z oparcia trzymałaś podręcznik od
eliksirów" to pomyślałam sobie bleee... romans.... bleee... ciepłe
kluchy!
Ale w miarę czytania podobało mi się coraz
bardziej... Ogólnie rzecz mówiąc naprawde fajniutkie. Ciekawą formę sobie
wybrałaś.... Jakieś przemyślenia takie... Fajne, naprawde fajne.
No i plus (a nawet ) za
to, że o Lupinie
Pozdrawiam.
Maruders wave floods the world! Run
for yer life! The doom is comin' for ya!
ble - znowu
Lupin. Tu lupin, tam lupin, na fg lupin, boje się zadzwonić do kumpla, bo na
poczcie głosowej będzie "własnie zamieniam się w wilka...",
otwieram konserwę, a tam dziczyzna.
Piękne Tenebris, naprawdę piękne.......
Poprostu uwielbiam twój styl pisania!! Masz takie oryginalne
pomysły i potrafisz to wszystko wyrazić, ubrać w słowa....
Naprawde
ogromna , a
nawet
za tą jednopartówkę, a w szczególności za Huncwotów i
Lily.
MARAUDERS 4EVER!!!!
Mmm..... mnie naprawdę nie przeszkadza, że
"znowu Lupin". Wprost przeciwnie Child,
nikt ci nie każe wchodzić...
A co do ficka... moja pierwsza
myśl....
Ładne. A
właściwie to bardzo ładne.
Bardzo dobrze piszesz, Tenebris, i jak
tak dalej pójdzie, to dostaniesz jakieś wyróżnienie w fanklubie... coś z
jakimś pisarzem ficków
No właśnie, ładna, ciekawa forma. I świetnie opisałaś, że to nie był
niewiadomojaki romans. Tylko taka piękna przyjaźń.
Przy okazji
to wielkie dzięki. Czuję, że nabrałam weny do mojego ff.
Koniecznie zareklamuj ten na temacie fanklubu. Masz moje wsparcie
<--- Dla Ciebie
Pozdrowionka, trzymaj się cieplutko!
Łezka mi się po policzku potoczyła...
To u mnie wyraz wysokiego uznania...
Ojoj... Dziękuję wam, kochani...
=*
Postanowiłam nie napbijać.
UWAGA: Przed
przeczytaniem spójrzcie na dopisek w części 1.
Tibi et
igni* 2
Teraz wiem, że warto żyć...
Warto kochać,
marzyć, śnić...**
Nie wiem, synku czy kiedykolwiek znajdziesz
ten list. Mam nadzieję, że nie będziesz musiał. Dlaczego go napisałam?
Zacznę od początku. Kiedy się urodziłeś byliśmy z Jamesem w siódmym niebie.
Byłeś taki malutki i bezbronny. Pamiętam jak Twój tata nie wiedział jak brać
Cię na ręce. Miałam łzy w oczach zawsze kiedy widziałam was razem. Wreszcie
miałam dla kogo żyć. I walczyć. Niedługo po tym jak przyniosłam Cię ze Św.
Munga, James dostał pracę w Ministerstwie Magii. Zdał kurs na aurora z
odznaczeniem. Nigdy nie żałowałam, że zrezygnowałam z kariery rok przed
zakończeniem Szkoły Aurorów. Byłam taka dumna chodząc raz w miesiącu na
Pokątną do Madame Malkin bo nie mieściłam się w moje ubrania. Czułam się
wspaniale mając świadomość, że już niedługo zostanę mamą. Nie mogłam
doczekać się wyznaczonego przez uzdrowiciela dnia trzydziestego pierwszego
lipca. Syriusz zawsze śmiał się ze mnie widząc jak nałogowo gromadziłam
przeróżne pluszowe misie aż w końcu sam poszedł w ślady Remusa, który szybko
podchwycił moje nowe hobby i za każdym razem kiedy nas odwiedzał przynosił
nowego misia. Kiedy to piszę siedzę właśnie pośród tych wszystkich pluszaków
tuż obok Ciebie. Śpisz sobie smacznie w łóżeczku, które James sam zrobił
spędzając długie wieczory w garażu i warcząc na każdego kto mu przeszkodził.
Wiesz, kochanie, nigdy bym nie przypuszczała, że Twój tata tak się zmieni.
Gdybyś go zobaczył kilka tal temu! Ciągle miał w głowie tylko jakieś
głupie żarty. Napiszę szczerze – nie znosiłam go. Z całej czwórki
Huncwotów tolerowałam tylko Remusa. Był moim najlepszym przyjacielem i
został nim do dziś. Pewnie się zastanawiasz po co Ci to piszę? Mogłeś
usłyszeć mnóstwo różnych historii o swoim ojcu. A każdy widział go i znał z
innej strony. Mam wrażenie, że tylko ja zobaczyłam go takim jaki jest
naprawdę. Pod tym swoim twardym pancerzem Pana-Ja-Jestem-Najlepszy krył się
całkiem miły chłopak. Pewnie gdyby się dowiedział, że Ci to piszę to nie
pozwoliłby mi. Syriusz zawsze opowiada Ci, jak to on mówi „na
dobranoc”, jakąś ich zwariowaną przygodę. Nawet nie wiesz ile ja się
dowiedział rzeczy z tych jego „bajeczek”! Ty sam
odziedziczyłeś po nim bardzo wiele. Widać to już teraz kiedy tak
zdecydowanie i mocno ściskasz mnie za rękę i śmiejesz się na widok miotły.
Pewnie też będziesz szukającym. Jak każdy Potter.
Mieć
nadzieję w lepszy świat...
Przecież wierzysz tak jak ja...
Bo to
dla nas powstał świat...
Świecą gwiazdy wieje wiatr...
Wszystko zmieniło się diametralnie gdy Severus Snape wrócił na naszą
stronę. Kiedy tylko James dowiedział się, że Dumbledore zaufał jego
zagorzałemu wrogowi i smierciożercy wpadł w prawdziwą furię. Poleciał zaraz
do dyrektora i ze późniejszych słów Minerwy McGonagall wywnioskowałam, że
zrobił mu niezłą awanturę. Oczywiście bezskuteczną. Ja sama pod koniec
szóstej, a jego siódmej klasy zawiodłam się na Severusie strasznie. Do
tamtej pory lubiłam go. Wydawał mi się taki... inny. Ale gdy pewnego dnia
przez przypadek zobaczyłam mroczny znak na jego przedramieniu. Przepłakałam
chyba cały dzień. Nie wytrzymałam i powiedziałam o tym Remusowi, który od
razu zauważył, że coś jest nie tak. To on powiadomił o tym
Dumbledore’a. Więc mnie również było ciężko kiedy usłyszałam od Jamesa
o jego powrocie na naszą stronę. Nie potrafiłam mu ponownie uwierzyć. Z
czasem jednak przyzwyczajałam się do jego obecności na zebraniach Zakonu
Feniksa. Nigdy się do mnie nie odezwał. Wiedziałam, że bał się usłyszeć ode
mnie tego samego czego nie omieszkał powiedzieć mu James i Syriusz.
Milczeliśmy oboje. Kilka miesięcy temu przekazał Dumbledorowi, że
Sam-Wiesz-Kto dowiedział się o przepowiedni. Pamiętam jak zemdlałam, kiedy
Syriusz aportował się u nas i wydusił to co usłyszał. Od razu padła decyzja
o Zaklęciu Fidellusa. Twój tata ręczył za Syriusza, który z kolei wypierał
się tego jak mógł mówiąc, że Sam-Wiesz-Kto jego pierwszego będzie
podejrzewał o bycie Strażnikiem Tajemnicy, więc padło w na Petera. Wszyscy
pocieszali mnie jak mogli ale ja miałam złe przeczucia. Widziałam także
strach w oczach Jamesa, który starał się ukryć wszystkie emocje żebym nie
zorientowała się, że on też się boi. Żebym miała jakieś oparcie. Ale ja
zdawałam sobie sprawę z tego, że Twoje życie wisi na włosku. Nadal to wiem.
Za każdym razem kiedy słyszę kołatkę wzdrygam się po czym uświadamiam sobie,
że gdyby to był ON to na pewno by nie pukał.
Więc pokocham ten
nasz świat...
Już nie będziesz więcej sam...
Znowu
płaczę. Patrzę na Ciebie i nie mogę nawet pomyśleć, że może Cię nie być. Że
możesz tu nie leżeć i nie przytulać jednego z co najmniej setki misiów. Po
prostu nie mogę. Obiecałam sobie, że będę Cię chronić ze wszystkich sił. Do
końca. Koniec... To straszne słowo. Razem z Jamesem będziemy robić wszystko
żebyś nie musiał dostać kiedyś tego listu od mojej siostry. Wiem jednak, że
wszystko zależy teraz od Petera. Czy będzie dość silny? Musi. Staram się
cieszyć z każdego dnia. Z każdej nocy, kiedy budzisz mnie swoim płaczem. Ale
tak na wszelki wypadek - żegnaj, Harry. Zawsze będę obok ciebie. Pamiętaj o
tym i pamiętaj o mnie i tacie. Kochamy Cię, synku. Bardzo.
Mama.
KONIEC
* Tibi et igni – Dla
ciebie i dla ognia (łac.)
** Fragment „Warto żyć”
Sumptuastic
I znowu mi się podoba! Naprawde fajna
jest ta forma listu!
W nagrode
.
Fajne, ciekawe jakie bedzie nastepne.
Pozdrawiam
Obydwie części bardzo mnie wzruszyły. Ale
list Lily do Harry'ego bardziej. Łezki toczyły mi się po policzkach, a
rzadko kiedy wzruszam się na jakiś fickach. Lepszej recenzji nie mogłaś ode
mnie dostać. Mam nadzieję, że szybko dodasz coś jeszcze.
Tenebris...
...to było piękne
Naprawdę, wzruszyło mnie. Nie płakałam, bo nigdy nie płaczę nad
fickami, ale mnie coś dławi w gardle. Coś podobnego czułam czytając końcowe
fragmenty ZF, a były to wg mnie najbardziej wzruszające momenty w HP. To
naprawdę coś znaczy....
Masz talent do tego typu opowiadań.
Naprawdę, poważnie zastanowimy się nad awansem.
Buziaki
edit: przeczytałam jeszcze raz. Uroniłam jedną łezkę. To naprawdę
rzadkie..... jeśli o mnie chodzi.
Tenebris, wzruszyłaś mnie....do łez. Ale
dopiero za drugim razem, bo pierwszy raz przeczytałam niezbyt dokładnie.
Jestem pełna podziwu dla Ciebie i Twojej twórczości. Poprostu nic nie będę
mówić więcej. Czasami słowa są zbędne.
WIELKA dla
Ciebie od Anulci!!
Pozdroofka:-*
W formie listu jesteś naprawdę nie zła. Ten
teżbardzo mi się podobał, chociaż nie tak jak pierwszy. W każdym razie
pozdrawiam cieplutko
Gal
Długo sie wahałam czy spróbować takiej
formy opowiadań. Z pokazaniem światu listu Remusa do Lily zwlekałam długo.
Trochę się zniechęciłam "Problemami" bo kiedy wydrukowałam te moje
wypociny to doszłam do wniosku, że teraz wiele bym zmieniła w tamtym
fanfiku. Kiedy napisałam TIBI ET IGNI pomyślałam: "A co tam! raz
się żyje..." i zanim się zorientowałam powstała cz. 2, a na ukończeniu
mam już 3. Ogromnie się cieszę, że wam się podoba. Cmok!
Nie
mogłam się powstrzymać. Oto TIBI ET
IGNI 3:
Tibi et igni* 3
Wraz z tysiącem
innych statków wypłynęłaś w niewiadomym Ci kierunku...**
Pamiętasz nasze zabawy na podwórku? Nasze pierwsze rowerki, które
dostałyśmy na Boże Narodzenie? Ja miałam wtedy sześć, a ty pięć lat.
Jeździłyśmy jak szalone nie zwracając uwagi na oburzonych przechodniów.
Uwielbiałam te nasze „wypady”. Mama nie raz była zła, że wracamy
tak późno. Ale wtedy to nie miało znaczenia. Liczyło się uczucie wiatru
uderzającego w twarz. Tylko to. Od czasu kiedy dostałam list do Hogwartu
czułam, że oddalasz się ode mnie. Widziałam jak męczysz się za każdym razem,
kiedy wracałam na wakacje czy ferie do domu. Unikałaś mojego wzroku.
Zaciskałaś pięści na blacie stołu tak mocno, że bielały Ci knykcie. Nie
rozumiałam dlaczego. Zawsze myślałam, że będziesz dla mnie nie tylko siostrą
ale także przyjaciółką. Co gorsza zamykając się w sobie nie wiedziałaś co
chcesz osiągnąć. Ja też nie wiedziałam. Dopiero wiele lat później zaczynałam
się wszystkiego domyślać.
Wiatr pchnął Twe marzenia w wielki
żagiel zapomnienia...
Byłaś ciągle zagubiona w rozpędzonym szarym
świecie...
Kiedy wróciłam na wakacje po ukończeniu piątej
klasy nie wytrzymałaś. Nadal czasem śni mi się Twój krzyk. I przerażona
twarz mamy. Powiedziałaś mi wtedy, że nie jestem już dla Ciebie siostrą. Że
chciałam zając jej miejsce w życiu naszej rodziny przynosząc kartki z
pochwałami od nauczycieli i wymachując tym, jak nazwałaś moją różdżkę,
„patykiem”. W pierwszej chwili nie mogłam uwierzyć, że to ta
sama mała dziewczynka z którą ścigałam się na rowerze. Tamtego wieczoru
wybiegłaś z domu i wróciłaś dopiero następnego dnia. Próbowałam z Tobą
porozmawiać ale mi nie pozwoliłaś. To były chyba moje najgorsze wakacje.
Przepłakałam wiele nocy, patrząc jak mijasz mnie w przedpokoju wpatrując się
w podłogę oczami pełnymi nienawiści. Obwiniałam siebie. Byłam pewna, że
gdybym nie była tak zaabsorbowana szkołą i poświęcała Ci więcej czasu byłoby
tak jak dawniej. Nawet nie wiesz jak ja wtedy Cię potrzebowałam. Pomimo, że
byłaś młodsza zawsze umiałaś mi doradzić i pocieszyć. Jeszcze przed kłótnią
opowiedziałam Ci o Jamesie Potterze. Nie wiem czy zapamiętałaś chociaż jedno
moje słowo. Nie, nie mam Ci tego za złe. Kiedy minął już pierwszy szok
zaczęłam mieć straszne wyrzutu sumienia. W siódmej klasie wymykałam się z
zamku w weekendy i obserwowałam cię. Ucieszyłam się, kiedy zaczęłaś spotykać
się z Veronem Dursley’em. Nie znałam go ale wyglądał na porządnego
chłopaka. Wiedziałam, że sobie poradzisz. Byłaś bardzo silna i zdecydowana.
Teraz płyniesz swoim statkiem oszukując czas i życie...
I oddalasz się powoli w zapomnieniu gubiąc życie...
Zaczęłam się poważnie niepokoić dopiero wtedy gdy dwa lata później
dowiedziałam się od taty, że wychodzisz za mąż. Nie przypuszczałam, że
zdecydujesz się na ślub tak szybko. Nie przysłałaś mi zaproszenia na
uroczystość ale mimo wszystko przyszłam. Stałam z Jamesem za tym wielkim
drzewem przed kościołem i łzy same cisnęły mi się do oczu. Jeszcze tego
samego dnia James oświadczył mi się. Aby powiadomić o tym rodziców zjawiłam
się z Jamesem w domu tydzień później. Sama otworzyłaś nam drzwi. Trzymałaś w
ręce stosik ubrań. Wpuściłaś nas bez słowa i wbiegłaś po schodach na górę.
Mama powiedziała, że pakujesz swoje ostatnie rzeczy i wyprowadzasz się z
Veronem na Privet Drive. Była bardzo zaskoczona gdy James poprosił ją o moją
rękę. Ba! Sama o mało nie padłam z wrażenia. I wtedy zobaczyłam jak
spoglądasz na nas w połowie schodów. Zostawiłam zaproszenie również dla
Ciebie. Za rok nie widziałam Cię jednak na moim ślubie. A może byłaś tylko
tak jak ja nie miałaś odwagi wyjść? Dudley urodził się dwa miesiące
wcześniej od Harry’ego. Wtedy już wiedziałam o czym marzyłam przez
cały ten czas. Żeby nasze cieci bawiły się kiedyś razem, w jednej
piaskownicy. Wbrew pozorom Twój świat i świat czarodziejów nie był taki
odległy. Dla nas ta granica była nie do pokonania. Kiedy dowiedziałam się,
że Voldemort wie o przepowiedni przekroczyłam tą dzielącą nas barierę jako
pierwsza. Stałam przed Twoim domem i z wahaniem nacisnęłam dzwonek. Veron
powiedział mi, że Cię nie ma i zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Czekałam.
Siedziałam w parku niedaleko chyba cztery godziny aż w końcu usłyszałam
stukot obcasów o chodnikową kostkę. Nie poznałam Cię od razu. Miałaś na
sobie elegancką, beżową garsonkę i włosy prosto od fryzjera. Zawołałam ale
tylko przystanęłaś po czym ruszyłaś dalej. Pobiegłam za Tobą. Dogoniłam Cię
tuż przy progu. Kiedy odwróciłaś się w moją stronę spodziewałam się
wszystkiego tylko nie łez. Chyba po raz pierwszy widziałam jak płaczesz.
Potem, w Twoim chirurgicznie czystym salonie płakałyśmy obie. Poprosiłam
żebyś zaopiekowała się Harry’m gdyby coś mi się stało. Te słowa
podziałały na Ciebie jak kubeł zimnej wody. Odmówiłaś. Wybiegłam z Twojego
domu prawie przewracając Verona. Ostatnie co zobaczyłam przez łzy to był
jego obcy wyraz twarzy. James wrócił późno z akcji, więc niczego nie
zauważył. Od tamtej pory nie widziałam Cię. Postanowiłam napisać jednak ten
list. Przemyśl sobie to wszystko, Petunio. Nie mam do Ciebie żalu i proszę
Cię żebyś i Ty zapomniała o przeszłości, oddzieliła ją grubą kreską. Teraz
nie ma ona żadnego znaczenia. Nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze będę miała
szansę przeprosić Cię za... wszystko, porozmawiać. Każdy nowy dzień niesie
strach przed jutrem. Nie, nie piszę tego po to żeby wywołać w Tobie wyrzuty
sumienia. Nie mam do Ciebie pretensji. Chcę jednak prosić Cię jeszcze raz o
to samo co kilka miesięcy temu. Gdyby coś mi się stało – zaopiekuj się
Harry’m. Jestem gotowa zrobić wszystko byleby tylko zapewnić mu
bezpieczeństwo. Myślę, że patrząc na Dudleya jesteś w stanie mnie zrozumieć.
Jeżeli czytasz ten list oznacza, że już stoisz przed wyborem. Mój Boże...
Nawet nie jestem w stanie przewidzieć czy w ogóle ktoś przekaże Ci tą
skrzyneczkę do której za chwile włożę ten kawałek pergaminu, a nawet jeśli
to czy ją otworzysz. Do zobaczenia, Petunio. Być może staniemy jeszcze
kiedyś naprzeciwko siebie bez grymasu na twarzy. Będę czekać na taką chwilę.
Nie ważne czy TAM czy TU. Po prostu - będę.
Lily Evans Potter
KONIEC
* Tibi et igni – Dla ciebie i dla ognia
(łac.)
** Fragment „Zagubionych” Sumptuastic
Podoba mi się to, że użyłas właśnie
takiej formy, podkresla to uczucia autorów listów - o wiele bardziej niz
zwykła proza. Czasem miło jest poczytać o takiej długotrwałej przyjaźni, o
prawdziwej matczynej czy siostrzanej miłości, choć na pierwszy rzut oka może
to wyglądać inaczej. Wzruszyłam się
Źle mi się skojarzyly słowa "Kołysanki" ale to juz inny temat
Pisz dalej, a ja chętnie bede czytać.
Cholera, ładnie to tak ludzi doprowadzać do
takiego wzruszenia? Tenebris, jestem pełna podziwu, naprawde piekne sa te
twoje opowiadania...
Pisz dalej, masz naprawde wielu "fanów".
Pozdrawiam
Czy fabryka chusteczek do nosa zapłaciła ci
za napisanie tego? ( ) Zurzyłam
ich kilka podczas czytania...
Tenbris69 masz ode mnie największą
jaką znalazłam
Dziękuję, dziękuje, dziękuję.... =*
W ramach rekompensaty z ate chusteczki trochę mniej tkliwy list.
Tibi et igni 4
Pytam się czasami siebie,
skąd
przyszedłem? Dokąd iść?
Czy potrafię żyć bez Ciebie?
Czy mój świat
to tylko Ty?
Kiedy po raz pierwszy przekroczyłem bramę
Hogwartu wiedziałem, że czeka mnie najwspanialsze siedem lat życia.
Pierwszego dnia poznałem moich trzech współlokatorów: Remusa, Petera i
Syriusza. Nie, nie myśl sobie, że moja przyjaźń z Syriuszem zaczęła się już
wtedy. Prawdę mówiąc – nie znosiliśmy się. Tak... Dopiero potem
wszystko się zmieniło. Cała pierwsza klasa zeszła nam na szpiegowaniu
Ślizgonów i zarabianiu coraz to nowych szlabanów. Po jakimś czasie doszedłem
do wniosku, że w ciągu jednego roku mieliśmy o wiele grubszą teczkę niż
niejeden uczeń po ukończeniu szkoły. Byliśmy z tego diabelnie dumni. No,
może prócz Remusa, który cały czas stał trochę na uboczu. W niektórych
akcjach przydawał nam się jednak jego rozsądek i pomysłowość. A co tam...
Pewnie nie raz uratował nam tyłki. W miarę szybko zorientowaliśmy się, że
coś przed nami ukrywa. W końcu ile można wyjeżdżać do chorej
cioci/mamy/babci? Kiedy odkryliśmy co jest prawdziwą przyczyną tych jego
nieobecności trochę to nas zszokowało. Nie wiedzieliśmy jak postąpić i czy
powiedzieć mu, że wiemy. Powiedzieliśmy. Postanowiliśmy mu pomóc ale żaden z
nas nie miał pojęcia jak. Zauważyliśmy, że od pewnego czasu coś go gryzie i
zdołaliśmy wydusić z niego, że jest jeden sposób aby mu pomóc ale bardzo
niebezpieczny. Jak się pewnie domyślasz niebezpieczeństwo mieliśmy w...
nieważne. Kilka miesięcy później opanowaliśmy sztukę animagii. We wrześniu
następnego roku po raz pierwszy zobaczyłem Ciebie. Uczyłaś się transmutacji
przy tym okrągłym stoliku w rogu pokoju wspólnego. Stałem i gapiłem się na
Ciebie nie zdając sobie sprawy, że wygląda to trochę dziwnie. Nie zobaczyłaś
mnie. A ja przyglądałem się każdemu Twojemu ruchowi. Ocknąłem się dopiero
wtedy jak zirytowany Syriusz pomachał mi ręką przed oczami.
Czasem myślę, że rozumie,
po co ktoś nas uczył śnić.
Ale
teraz to nieważne
nie ma sprawy, jest ok.!
Już wtedy
zdałem sobie sprawę, że muszę bliżej Cię poznać. Bezskutecznie próbowałem
zwrócić na siebie Twoją uwagę. Za którymś razem Remus nie wytrzymał i
powiedział mi żebym przestał zachowywać się jak kretyn i po prostu z Tobą
porozmawiał. Oczywiście nie posłuchałem. Byłem zły kiedy zamiast się śmiać
gdy pojedynkowaliśmy się z Snape’m ty patrzyłaś na nas z wściekłością
i broniłaś go. Dopiero później zrozumiałem, że zachowywaliśmy się jak
skończeni kretyni. Wiele razy śniły mi się Twoje słowa wypowiedziane wtedy,
nad jeziorem: „Jesteś taki sam jak on...”. Chyba to jedno zdanie
dało mi dużo do myślenia. Przez całe wakacje gryzło mnie sumienie aż w końcu
powiedziałem o wszystkim Syriuszowi. Chyba nigdy nie zapomnę Twojej miny,
kiedy zobaczyłaś mnie tamtej nocy na trawniku przed Twoim domem. Zeszłaś do
mnie po dachu sycząc, że jestem wariatem. Miałaś na sobie taką śmieszną
czerwoną koszulę nocną z małym, białym króliczkiem na piersiach. Nie wiem
ile czasu rozmawialiśmy. Pamiętam jednak, że kiedy wracałem do siebie
Błędnym Rycerzem świtało. Dostałem od mamy niezłą burę bo kiedy przez
przypadek odkryła, że nie mam mnie w łóżku Syriusz poplątał się w zeznaniach
i mu nie uwierzyła twierdząc, że na pewno „łże jak pies”. No
cóż... Nie powiem, żeby Łapa się tym przejął. W końcu on BYŁ psem.
Powiedz mi, dlaczego płaczesz?
Po policzku spływa łza.
Chociaż jestem, jaki jestem,
przytul do mnie mocno się!
Od tamtej pamiętnej nocy sam zauważyłem, że na niektóre sprawy
patrzę inaczej. Przestałem szukać guza u Smarke... to znaczy... u Severusa.
Musiałem się cholernie pilnować bo ta odnoga piekła zaczęła sama mnie
prowokować. Chyba ty też to spostrzegłaś. Wreszcie nasze rozmowy nie
kończyły się tradycyjnym: „Odwal się, Potter!”. Muszę
przyznać, że słownictwo to Ty miałaś wyrobione... Syriuszowi, któremu do tej
pory raczej nie przeszkadzałaś, zaczął się wściekać, że ciągle z Tobą
przesiaduje, a on idzie w odstawkę. Jak mu poradziłem, żeby zajął się czymś
innym to się na mnie obraził i tyle. W końcu musiał się pogodzić z nową
sytuacja. Nawet nie wiesz jaki byłem szczęśliwy, kiedy na pytanie czy
zostałabyś moją dziewczyną odpowiedziałaś zaskoczona: A to jeszcze nią nie
jestem?”. Miałem ochotę odtańczyć taniec radości. Pamiętasz moją
ostatnią noc w Hogwarcie? Noc pod pamiętnym bukiem? Na pewno. Nawet nie
wiesz ile wtedy bym dał żeby zostać z Tobą na Twoim siódmym roku. Po
ukończeniu szkoły złożyłem podanie do Szkoły Aurorów. Miałem pecha bo
dyrektorem był tam nasz były nauczyciel obrony przed czarną magią, który...
eee... kojarzył mnie z nie najlepszej strony. Dopiero po namowach
Dumbledora stałem się pełnoprawnym absolwentem SA. Nie powiem, że było
łatwo. To była ciężka harówka głównie na początku. Musieli być pewni, że
damy radę. Dlatego właśnie odradzałem Ci pójście w moje ślady ale rzecz
jasna nie miałaś zamiaru mnie słuchać i wkrótce widywałem się z Tobą na
korytarzach SA. Z wielką ulgą przyjąłem Twoją zgodę na zamieszkanie wraz ze
mną w Dolinie Godryka.
Mam tak mało, tak niewiele by Ci
dać.
Tak niewiele dobrych chwili w oceanie trudnych lat.
Będę
trzymać Cię za dłoń, choć będziemy iść pod prąd
Tobie to obiecać
chcę
Jutro ślub Twojej siostry. Wczoraj zapytałem Cię jak ty
ze mną wytrzymujesz. Roześmiałaś się tylko. Mam jednak nadzieję, że
odpowiesz sobie na to pytanie bo widzisz... Ja chciałbym żebyś wytrzymała ze
mną trochę dłużej. Nie. Kiedy za jakieś dwadzieścia minut wyjdziesz z
łazienki i przeczytasz ten pozostawiony na poduszce list nie pytaj się o co
mi chodzi. Po prostu... zastanów się. Dobrze, Lily?
James
KONIEC
* Tibi et igni – Dla ciebie i dla ognia
(łac.)
** Fragment „Oboe” Sumptuastic
P.S
Jezeli przeczytaliście z rozumieniem cz. 3, powinniście domyślić się o co
James zapytał Lily nastepnego dnia.
P.S-2
Chyba mnie jakaś
nagła wena złapała z tymi listami... Pisze 2 na dzień! Aaaa! Chyba
muszę wziąć coś na wstrzymanie chociaż wiem, że Wam - pożerażom ficków
(kurczę... ja tu narzekam a sama się do nich zaliczam) to odpowiada
Ja nie mogę.... Ja po prostu nie moge....
Nie wytrzymuje psychicznie.... Mój rodzony ojciec z niepokojem przygląda się
jak przezywam ten ff! Co ty robisz z tymi forumowiczami
Tenebris!?
Już nie wiem co pisać... Komplementy mi się wyczerpały.
To jest po prostu cholernie ładne!
Też bym chciała tak pisac....
Ech...
Gratuluje, naprawde gratuluje zdolności takiego pisania i
wprowadzania ludzi w stan histerii. To piękne jest...
Pozdrawiam
autorke i forumowiczów wzruszających się przed monitorami.
No tak, to nie było takie ckliwe i
powodujące chlipanie, ale również ładne i sympatyczne. Masz talent
Dziewczyno skąd ty masz taką wenę?!
A ja dzisiaj do tego w totalnie romantycznym nastroju jestem i
...
Dziękuję za twoje opowiadania.
Wiecie co... Dziś mam totalny zastuj
umysłowy... Nie umiem sklecić nawet jednego zdania... Chyba muszę się
zgłosić do prof. Snape'a żeby mi jakiś eliksir wzmacniający uwarzył...
Ja to tak już ze mną jest... jak zacznę pisać to skończyć nie mogę, a
potem muszę szukać natchnienia... Mam jednak nadziję że szybko je znajdę i
wklęję (i tu uwaga!) możliwe że ostatnią część Tibi et igni... Piszę
"możliwe" bo nie jestem jeszcze pewna. mam zaplanowany już kolejny
odcinek i waham się czy skończyć na nim czy nie. To miała być KRÓTKA seria,
więc nie chcę rozwlekać...
Jeszcze się pytasz? Jasne, że dawaj
następną część !!!
i pisac
mi tu
Nie, nie... Jeszcze nie mam następnej
części... Na razie dla tych co czekają na nadtępne listy utwory
Sumptuastic, których fragmentów użyłam w "Tibi et igni".
List Remusa do Lily => Kołysanka
List Lily do Harry'ego =>
Warto żyć
List Jamesa do Lily => Oboe
Niestety Zagubionych nie
znalazłam...
EDIT
Pioseneczek to już się nie chciało
komentować?
Okey... Oto część 5 osta.. Nie. Stop. Nie
ostatnia (czyżbym słuszała okrzyk radości?). Ostatnią częścią będzie odcinek
6. Za tatchnienie dziekuję Hermi z forum MR.
Tibi et igni*
5
Nie wiedziałem jak długa jest - noc samotności... **
Gdy minuty odmierza on - demon wieczności...
Na początku
pierwszej klasy nie pamiętam ani jednego dnia żebym nie został wyśmiany i
poniżony. Kiedy po raz pierwszy wstawił się za mną Remus dostrzegłem promień
nadziei. Byłeś wtedy z nim. Może to nie była Twoja inicjatywa ale ja i tak
nie zapomnę miny tamtego Ślizgona, kiedy rzuciłeś w niego klątwą. Już wtedy
postawiłem sobie za cel być takim jak Ty. Zadanie miałem nieco ułatwione bo
Remus bardzo chciał mi pomóc, a Ty byłeś przecież jego najlepszym
przyjacielem. Myślałem już, że wszystko się ułoży gdy pojawił się on...
Syriusz Black. Syriusz, którego nie cierpiałeś od czasu kiedy pożarliście
się w dormitorium o rodziny czystej krwi. Potem kłóciliście się dosłownie o
wszystko. Aż do tamtego dnia...
Nie zdawaliście sobie sprawy, że byłem
razem z wami w pokoju. Syriusz zwrócił Ci uwagę, żebyś nie rozrzucał
wszędzie swoich ubrań, a Ty odfuknąłeś mu: „No jasne... Przecież
Wielki-Pan-z-Dobrego-Domu nie przywykł do takiego bałaga... Uderzył Cię
zanim zdążyłeś dokończyć. Z mojego ukrycia trudno było cokolwiek zobaczyć,
więc zdziwiłem się gdy nie usłyszałem odgłosu oddawanego ciosu. Wychyliłem
się odrobinę. Syriusz siedział na łóżku zakrywając twarz dłońmi. Stałeś nad
nim nie wiedząc co robić aż w końcu usiadłeś przy nim. Rozmawialiście
szeptem chyba dwa kwadranse. Dopiero później dowiedziałem się wszystkiego.
Tego jak jego rodzice kazali mu wierzyć w moc czystości krwi i nie zadawać
się ze szlamami. Tego jak nie mógł wytrzymać widząc jak beztrosko żartujesz
sobie ze wszystkiego nie przejmując się co powie Twoja matka gdy dyrektor
wyśle do domu notkę z ocenami na której będzie kilka Z... Zawsze musiało być
co najmniej P. Podziwiał Cię i nienawidził jednocześnie. W każdym razie od
tamtej pory stałeś się jego najlepszym przyjacielem, a ja przestałem się
liczyć. Nawet Remus się ode mnie odwrócił. Ciągle przecież musiał pilnować
żeby nie wyrzucono was ze szkoły. Miałem do was żal, że nigdy nie
zabieraliście mnie na akcje twierdząc, że cztery osoby to zbyt duże ryzyko.
Ale ja nie byłem taki głupi... Bo niby od kiedy ryzyko stanowiło dla was
przeszkodę? Wiedziałem, że uważacie mnie za łamagę i nieudacznika. Odrobinę
nadziei dostrzegłem dopiero kiedy Remus przyznał, że jest wilkołakiem.
Tak... Chyba właśnie wtedy zaczęliśmy nowy rozdział w naszym życiu... W dniu
w którym po raz pierwszy, po wielu miesiącach prób, udało nam się zostać
animagami byłem tak szczęśliwy jak nigdy. Wreszcie łączył nas jeden, wielki
sekret. To było jak kontrakt... na milczenie. Czułem się taki wyróżniony
mogąc przemykać zwinnie do sęku Wierzby Bijącej nie narażając się na
uderzenia. Byliście w pewnym sensie zależni ode mnie bo sami pod postaciami
dużych zwierząt nie mieliście możliwości podejść do niej na tyle blisko.
Wreszcie byłem jednym z was tak naprawdę. Dopóki nie zjawił się Czarny
Pan...
W nasze życie wkrada się mrok - zmieniając dusze...
Gorzka prawda zabija w nas - wielkie uczucia...
Pamiętam
jakby to było dziś. Siedziałem sam w bibliotece. Byłem tak zajęty czytaniem,
że nie zauważyłem, że ktoś siada obok mnie. Po podniesieniu głowy
przestraszyłem się. Pierwszą moja myślą było to, że teraz ma możliwość
odpłacenia mi za te wszystkie śmiechy podczas gdy Ty przewracałeś go głową
do dołu. Myliłem się. Kiedy Severus Snape odezwał się głos miał cichy i
spokojny. Powiedział, że wyczuł u mnie taką niezwykłą... moc. I że zna kogoś
kto potrafiłby pomóc mi ją rozwijać. Na początku mu nie uwierzyłem.
Zaproponował mi żebym poszedł z nim na pewne spotkanie abym mógł stanąć z
tym człowiekiem twarzą w twarz i dopiero potem podjąć właściwą decyzję.
Zgodziłem się. Dwa dni później wymknęliśmy się z Hogwartu i już za jego
granicami przenieśliśmy się świstoklikiem na jakąś polanę. Od razu
zorientowałem się, że cos jest nie tak. Patrzyło na mnie kilkanaście, a z
minuty na minutę coraz więcej zamaskowanych postaci. I wtedy przemówił ON...
To było jak zapowiedź nowego, słonecznego dnia... Jak tchnienie życia.
Wszystko co było wcześniej przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Zanim
skończył czułem łzy cisnące mi się do oczu i rozpaczliwie próbujące wydostać
się spod zaciśniętych powiek. Po powrocie do zamku byłem pewny czego chcę
ponad wszystko... Zostać z NIM. Przez kolejne miesiące zacząłem nienawidzić
Cię za to co mówiłeś o czarnej magii i moim Panu. Nie mogłem wytrzymać
tamtych rozmów ale musiałem. Dla NIEGO. Byłem... jestem mu potrzebny jak
żaden z jego sług. Po ukończeniu Hogwartu nie opuszczałem Czarnego Pana ani
na krok. Nie przyszedłem na Twój ślub z tą rudą szlamą. Myślałeś, że jestem
chory... Tak... Dobrze pamiętam Twoje współczucie gdy wystawiając głowę z
kominka w moim mieszkaniu zobaczyłeś mnie owiniętego kocem z kubkiem pełnym
jakiegoś dymiącego eliksiru. Nie zorientowałeś się, że to gra. Ty –
zapowiadający się na największego aurora naszych czasów. Wiesz co było Twoim
największym błędem? Za bardzo ufałeś swoim przyjaciołom. Że zaufałeś mnie.
Nie wszyscy są tacy jak Ty. Teraz urodził Ci się syn, a ja jestem w końcu w
stanie wypełnić swoją misję. Udowodnić Czarnemu Panu, że naprawdę zasługuję
na jego łaskę. Nie przypuszczałeś, że ktoś taki jak ja może okazać się
zagrożeniem... Zrozumiałbyś mnie, prawda, James? Na pewno... Żegnaj,
przyjacielu... Jutro czeka nas dzień będący początkiem nowej ery. Narodziny
lepszego świata.
Peter
KONIEC
* Tibi et
igni – Dla ciebie i dla ognia (łac.)
** Fragment
„Mistyfikacji uczuć ” Sumptuastic
List Petera
do Jamesa => Mistyfikacja Uczuć
Przeglądam sobie forum... Mysle: zglądne
na TEI zobaczyć, co ludzie piszą... Patrzę, a tu Tenebris dodała kolejny
odcinek... Yyyyy....
A więc komentuje jako pierwsza:
Ten
odcinek nie był zbyt wzruszający (przynajmniej mnie nie wzruszył
), i minimalnie mniej mi się podobał od reszty... Fajny,
oczywiście, ale te twoje wczesniejsze...
Mimo to, jestem pełna podziwu dla ciebie, Tenebris.
Ładne, fajniutkie
było. W nagrode - .
Pozdrawiam.
P.S. Czemu, ludzie wy tak rzadko jesteście na
gg, co?
P.P.S. A czemu to przed ostatni odcinek jest? Co my bedziemy czytać
jak skończysz, co?
Mam nadzieje, że nas tak na pastwe losu nie
zostawisz?
Hmm... Nie dziwię się, że tym razem
chusteczki zostały zostawione w spokoju bo ten odcinek nie miał być
wzruszjący. Trudno było by przecież przyjąc do wiadomości, że Glizdogon
mógłby napisać coś wzruszającego, prawda? W 'Tibi et igni' staram
się przedstawić niektóre sytuacje i towarzyszące im uczucia. Wspomnienia
bliskich nam osób, których wiemy, że już nigdy nie zobaczymy zawsze
sprawiają ból dlatego odcinek 1, 2 i 3 są smutne. Czwarty jest pokazaniem
wydarzeń widzianych oczami Jamesa, a jak możemy wywnioskować z
"Najgorszego wspomnienia Snape'a" nie był on zbyt wylewny. Nie
mogłam więc napisać czegoś maślanego. Z Peterem sprawa ma się inaczej.
Bardzo mało wiemy o jego charakterze w czasach szkolnych. Właściwie tylko
to, że ciągle chciał dorównać Syriuszowi i James'owi, a potem przeszedł
na stronę ciemności. I tyle. Nie ma ani jednego zdania w jaki sposób został
śmierciożercą. Wywnioskowałam jednak, że mogło być tak jak napisałam bo...
Ups. Zapędziłam się. Na razie nie mogę tego napisać. Wszystkiego dowiecie
się w PODSUMOWANIU które ukaże się po 6 - ostatniej części. Pa. =*
EDIT
Na GG ostatnio mnie nie ma bo nauczyciele się cos ostatnio
uwzieli i trzeba się uczyć... =( Ale jestem czasem niewidoczna więc można
próbować..
Wspaniale jak zwykle! Naprawdę
Wiesz Tenebris, naprawdę umiesz wyczuwać ludzi. Potrafisz doskonale wczuć
się w daną sytuację i dokładnie poczuć (tak, poczuć) ich myśli. To widać w
twoich pracach. To niezwykła umiejętność, bo nie każdy to potrafi.
Wszystkie party podobały mi się tak samo, każdy jest na swój sposób
inny, ma inny wyraz i charakter. Ale naprawdę, podziwiam Cię nie tylko jako
twórczynię TIBI ET IGNI, ale jako osobę. I chociaż nie znam Cię wogóle,
myślę, że żeby móc napisać coś takiego, trzeba naprawdę, naprawdę rozumieć
ludzi i ich uczucia.
Pozdrooffka od wielkiej fanki niniejszej
serii bardzo pięknych, bardzo wzruszających listów - ANULCI
PS, Aha, ja wcale nie przesadzam!!
DLA CIEBIE NA OSŁODĘ
TEGO, NIEJEDNOKROTNIE CIĘŻKIEGO ŻYCIA W SZKOLE (WIEM CO MÓWIĘ), DOBRE NA
WENE I NA WSZELKIE SMUTKI
Tenebris powiem ci tylko jedno - jak
dopadam do kompa to psprawdzam od razu czy jest nowe Tibi et Igni.
Ojejku... Przestańcie bo się zaraz
popłaczę... ...ze
szczęścia. Chwilowo zabrakło mi słów. Przepraszam.
Ech... Co ja
mogę napisać...? Kocham was. =*
Anulciu, czytając Twój komentarz
miałam ochotę rzucić precz chemię i fizykę ale jabłkowo-miętowy Tymbark
zdołał ostudzić nieco mój zapał. Dziękuję Ci
za takie cieplutkie słowa... Chciałabym dodać, że wiele ostatnio myślałam
nad podobieństwami. I doszłam do pewnego wniosku. Nie ma dóch takich samych
gruszek, liści i porcelanowych słoników. Nie ma także takich samych ludzi. I
nawet jeżeli nie wiem jak mocno starali się być podobni do kogoś innego
zawsze będą inni. Wyjątkowi. W Tibi et igni miałam zamiar pokazać
właśnie te różnice. Każdy postrzegał drugiego inaczej. Tak... po swojemu.
Zarówno James był kimś innym dla Petera jak i dla Remusa, Syriusza czy Lily
itd. Eee... Mam nadzieję, że zrozumieliście o co mi chodzi...
Tymczasem dziękuję bardzo Anulci, kkate, Nimfandorze i Galii za wierne
komentowanie mojego fika.
EDIT
Po wielu męczarniach spędzonych na łażeniu w kółko z
tekstami Sumptuastic wybrałam wreszcie piosenkę do naslępnej części.
Otworzyłam Worda, zrobiłam tytuł "Tibi et igni*6", wkleiłam
wybrane fragmenty piosenki, nastawiłam kursywe i... stanęłam. Obecnie szukam
natchnienia.
Weno, czemu mnie opuściłaś???
EDIT nr. 2
SKOŃCZYŁAM!!!!!!!!!&
#33;!!!!!!!!!!!!!!
33;!!!!!!!!!! Ufff...
Prosze bardzo:
Tibi et igni* 6
Tak - tak,
lustra między nami... Ty i ja, w opuszczonym śnie...
Wiesz - wiesz,
szczęście zmienia strony... Jak chorągiewka na wzburzonym dnie...
Minęło tyle lat, a ja wciąż pamiętam tamte krzyki. Chowałem się
wtedy na strychu i zatykając sobie uszy rękoma przeklinałem, że jestem takim
tchórzem. Nadal czuję zapach starych, zakurzonych mebli pomiędzy którymi
siedziałem nie raz wysłuchując wrzasków matki i ojca. Dopiero później
zrozumiałem, że nic nie mogłem zrobić. Jednak przez pierwsze jedenaście lat
mojego życia każda wzmianka o Hogwarcie niosła ze sobą niesamowitą ulgę.
Rodzice nigdy nie opowiadali mi o tym miejscu ale wtedy wydawało mi się, że
wszystko jest lepsze od domu. Szkołę wyobrażałem sobie jako wielki, czarny
zamek z basztami i wieżami o niezliczonej ilości klas i podziemiach pełnych
lochów. Jak się okazało nie odbiegłem zbytnio od rzeczywistości. Gdy ojciec
zdecydował, że zamiast do Durmstrangu pośle mnie do Hogwartu pod warunkiem,
że zostanę przydzielony do Domu Węża zacząłem przeszukiwać cały dom mając
nadzieję na znalezienie czegoś co mogłoby posłużyć za tymczasowy podręcznik.
Zdawałem sobie sprawę, że jeżeli nie chcę wylądować w Bułgarii musze mieć
jak najlepsze oceny. Jeszcze wtedy nie wiedziałem co to znaczy być w
Slytherinie, więc warunek ojca nie był dla mnie dużym problemem. Jednak jak
długa i szeroka była nasza mroczna willa nie znalazłem ani jednaj takiej
książki. Natomiast wszędzie było pełno grubych ksiąg o czarnej magii. Zawsze
lubiłem czytać, a nie mając wyboru pochłaniałem te często niezrozumiałe dla
dziesięciolatka tomy. Dzień w którym po raz pierwszy wsiadłem do ekspresu do
Szkoły Magii i Czarodziejstwa wydawał mi się najwspanialszy w moim życiu.
Czułem się taki... wolny. Na miejscu przywitała nas Minerwa McGonagall
wyjaśniając całą hogwardzką procedurę klasyfikacji uczniów do poszczególnych
domów. Tiara Przydziału umieściła mnie w Slytherinie. Od razu zauważyłem, że
nie będzie mi łatwo. Wszyscy Ślizgoni znacznie różnili się od Gryfonów czy
Puchonów. Mieli takie wyniosłe i wiecznie niezadowolone miny. Wiedziałem, ze
muszę dobrze odegrać swoją rolę.
Świat - świat, który
budowałeś... Ten - świat, zły fundament miał...
Tak - tak, to jednak
możliwe... By zamienić w piekło Twój cudowny raj...
Pierwszy
tydzień był okropny. Zaczęło się chyba od tego jak na eliksirach wymieniłem
chyba cały przepis eliksiru spokojnego snu na wzmiankę o lekarstwach
nasennych. Mieliśmy wtedy lekcje z Gryfonami. Wszyscy spojrzeli na mnie
jakoś tak dziwnie z drwiącym uśmiechem. Sam profesor przyglądał mi się z
mieszaniną zdziwienia i złości za to, ze przerwałem mu wykład na temat
wywarów uspokajających. Skąd mogłem wiedzieć, że eliksir spokojnego snu to
poziom piątej klasy? Najbardziej śmiał się wtedy chłopak z roztrzepanymi
czarnymi włosami. Pokazywał mnie palcem jakiemuś koledze o dość mizernym
wyglądzie. Potem nie dawał mi spokoju. James Potter –
najpopularniejszy pierwszoklasista w całej szkole. Wyśmiewał się ze mnie na
każdym kroku z tego, że moje szaty wiszą na mnie jak na wieszaku, że moje
włosy chyba nigdy nie widziały szamponu i, że za pewne mam rodziców
wampirów. Trzęsłem się ze złości mając przed oczami wszystkie te księgi
pełne czarno magicznych zaklęć ale zdawałem sobie sprawę, że nie mogę ich
użyć. Nie mogłem dopóki on nie użył ich pierwszy... Bardzo się zdziwił jak
na zwykłe zaklęcie rozbrajające odpowiedziałem mu Ignicusem***. Właśnie
wtedy zakiełkowała nasza dożywotnia nienawiść. A potem gdy dołączył do niego
Syriusz Black było jeszcze gorzej... Nie znosiłem ich obu, a także Remusa
Lupina, który za każdym razem robił za psychiatrę( to taki mugolski lekarz )
i ofiarowywał mi pomoc i Petera Pettigrew – małego wypłosza latającego
za Potterem i Blackiem jak ich własny cień. W drugiej klasie Potter zakochał
się w Lily Evans. Była szlamą, a więc tępioną przez mieszkańców Slytherinu.
Jednak ku mojemu zadowoleniu ciągle dawała kosza temu pajacowi. Denerwowało
mnie tylko to, że za każdym razem kiedy wchodziliśmy sobie z jej adoratorem
w drogę ona mnie broniła. Tego już było za dużo. Miała mnie bronić jakaś
ruda szlama? Nie raz nagadywałem jej za co później dostawałem od Drużyny
Marzeń. Mimo to nie mogłem pozbyć się wrażenia, że ona mnie... lubi. To było
takie dziwne. Często łapałem się na tym, że szukam jej wzroku na szkolnym
korytarzu.
Rok mijał za rokiem, a ja utwierdziłem się w przekonaniu,
że Gryfoni to tylko banda idiotów. Ale kiedy Potter uratował mnie tamtej
nocy przed głupim żartem Blacka doszedłem do wniosku, że coś więcej niż
idiotyzm. Jednak świadomość, że zawdzięczam coś Potterowi nie dawała mi
spokoju. Czasem myślałem, że wolałbym wtedy zginąć niż mieć wobec niego
jakiś dług. W szóstej klasie poznałem bliżej starszego o rok Lucjusza
Malfoy’a. Nie wiedziałem wtedy, że macza palce w czarnej magii.
Zaufałem mu, a on zanim się nie obejrzałem przyprowadził mnie na pierwsze
zebranie śmierciożerców. Z początku chciałem wrócić ale słowa Czarnego Pana
nie pozwolili mi. Teraz już rozumiem dlaczego. Zawsze przyjmuje do swojego
grona tych co potrzebują kogoś kto poprowadziłby ich w życiu. Kto da im siłę
do działania. Ja byłem właśnie takim kimś. Zostałem jego sługą. Wreszcie
miałem cel i przewyższałem Pottera. Moja znajomość czarnej magii stała się
koją najpotężniejszą bronią. Niedługo później namówiłem na to samo tego
małego Pettigrew. Wiedziałem, że łatwo go będzie przekonać, a pokusa była
tym większa, że robiłem to by zrobić na złość pozostałym Huncwotom i zdobić
uznanie u Czarnego Pana. Na złość... Wtedy jeszcze nie rozumiałem jakie to
może mieć skutki. Liczyła się tylko zemsta. Tylko ona.
Po ukończeniu
Hogwartu zająłem się na poważnie eliksirami. Było to bardzo przydatne
również dla mojego pana. Przyrządzałem mu z chęcią różne mikstury powodujące
tortury i nawet śmierć dopóki nie przyszło mi zobaczyć jak jakaś mała
mugolska dziewczynka wypiła sok z trzema kroplami wywaru powodującego
powolne wyniszczanie tkanek. Wymiotowałem potem całą noc. Na następny dzień
podjąłem decyzję. Przyznałem się do wszystkiego Albusowi Dumbledorowi, a on
wcale nie posłał mnie do Azkabanu.... Kiedy nauczyłem się blokować umysł
przed Lordem zostałem szpiegiem i członkiem Zakonu Feniksa. Nie zdziwiłem
się zbytnio widząc na zebraniach Pottera, Blacka, Lupina i Evans. Nie... Nie
Evans. Wyszła za Pottera kilka miesięcy wcześniej, a obecnie spodziewała się
jego dziecka. Nie miała już dla mnie tego poparcia w oczach. Unikała mnie
ale nie miałem jej tego za złe. Kto by się chciał zadawać ze śmierciożercą?
Wszystko zmieniło się gdy dowiedzieliśmy się o przepowiedni jaka dotyczy
potomka Pottera i Czarnego Pana. Kiedy Lily urodziła syna Lord przygotowywał
się do walki. Nie mógł pozwolić by jakiś bachor pokrzyżował mu plany.
Dyrektor zdecydował się na zaklęcie Fidellusa. Protestowałem ale Strażnikiem
Tajemnicy Potterów został Black. I miałem rację. Zdradził rok później.
Pamiętam jak Dumbledore wezwał mnie do Doliny Godryka. Ich dom zamienił się
w górę gruzu. Patrzyłem jak zahipnotyzowany jak uzdrowiciele wynoszą ich
ciała. Zanim Albus deportował się żeby zająć się małym chłopcem poprosił
mnie o zajęcie się formalnościami. Tylko tego mi brakowało. Jakiś
uzdrowiciel zapytał mnie czy mogę potwierdzić tożsamość zmarłych.
Mechanicznie wpisałem „Lilian Evans”. Mam nadzieję, ż nie miała
mi tego za złe... Okropny jestem, wiem. Czarny pan stracił moc, a ja przez
szesnaście lat uczę w Hogwarcie eliksirów. Jednym z moich uczniów jest Harry
Potter. Cholera... Jaki on jest podobny do Jamesa. Nie dość, że wygląd to
jeszcze charakter. Tylko czy ma po Lily. Dziś Czarny Pan ma zamiar
zaatakować zamek. To jest druga wojna. Nie wiem czy przeżyję. Wszystko
zależy od tego Złotego Chłopca. To śmieszne. Życie wszystkich czarodziejów i
mugoli leży w rękach kogoś kogo nienawidziłem zanim się urodził. Co za
ironia. Po co to piszę? Hmmm... Na pewno nie dla potomnych. Może dla siebie?
W każdym razie do jutra jeżeli owego „jutra” doczekamy...
Severus Snape
DEFINITYWNY KONIEC SERII
* Tibi
et igni – Dla ciebie i dla ognia (łac.)
** Fragment „Bez
pożegnania ” Sumptuastic
*** Ignicus – zaklęcie wymyślone
przeze mnie. Powoduje oślepienie. „Ignis” oznacza
„światło”.
PODSUMOWANIE
„Tibi et igni” na samym początku miało być jednoodcinkowym
opowiadaniem ale w końcu zdecydowałam się, że jednak warto zrobić z tego coś
dłuższego. I tak oto powstała krótka seria. Każda z części jest listem.
Listem w którym starałam się oddać uczucia bohaterów, którym Rowling
poświęciła moim zdaniem trochę za mało uwagi. Przedstawiłam w skrócie ich
życie tak jak ja je widzę. Mam nadzieję, że mi się udało. Starałam się
wplątać w treść moje przypuszczenia biegu wydarzeń, które miały widoczny
skutek we wszystkich częściach „Harry’ego Pottera”.
Chciałabym podziękować wszystkim, którzy przeczytali i skomentowali
moje opowiadanie. Szczególnie Anulci, kkate, Galii, Nimfandorze oraz Hermi,
która podsunęła mi pomysł na głównego bohatera ostatniej części.
I tyle.
Tenbris kochana!!!
Dziękuje za podziękowanie bardzo...
Dziękuje za cała serię....
Dziękuje za emocje jakie ona wzbudzała...
Dziekuje za... wszystko...
Ja nie chce żebyś skończyła....
Beeeee.... co ja bede czytać?
Sama
wiesz, Twoje opowiadania serii Tibi Et Igni byly po prostu... doskonałe...
Zdobyłaś sympatię wielu czytelników... Moja rówież. Dziękuje bardzo
jeszcze raz za to co nam dałaś. Bo to nie było zwykłe opowiadnie, nie
kolejny ff... To było coś...
Nie wiem, jak jeszcze można ubrać w słowa
to co chciałam przekazac... Po prostu: dzięki.
W nagrodę (nie
wiele ci moge dać....): i
i
i i
a nawet .
Dziękuje. Pozdrawiam. Nimfadorka
No tak, szkoda..........że to koniec.
Tym czasem w podzięce za tę piękną serię, za tych mnóstwo momentów
cudownych wzruszeń i refleksji oraz prawdziwych, naturalnych uczuć i emocji,
dla Ciebie
(chociaż
to nie wystarczy, wiem).
Trzymaj się cieplutko Tenebris, i w wolnym
czasie pomyśl nad nową serią, też o uczuciach, bo masz dar.
Czekamy
:-*
Wrrr.... Nie mogłam wczoraj dostać
się na Magiczne Forum bo był jakiś błąd w bazie danych czy coś... Ech...
Hmmm... Nie wiem co mam napisać bo właściwie wszystko co chcialam znajduje
się w PODSUMOWANIU. Dziękuję wam, że tak wiernie komentowałyście mojego ff-a
i dziękuję również tym, którzy go czytali ale skomantować to się już nie
chciało... ( ) Niemniej
jednak nadal możecie nadrobić zaległości.
Statystyki na czas
teraźniejszy:
WEJŚĆ - 409
ODPOWIEDZI - 29
a w tym:
Moje: 9
Anulci: 4
kkate: 3
Galii: 6
Nimfandory: 6
Beletharaniel: 1
Avin: 1
Child of Bodom: 1
EDIT.
Wiecie... Chyba to mój pierwszy fanfik
gdzie byłoby tyle wejść w stosunkowo krótkim czasie...
Wszystko ładie, pięknie, tylko czemu już
koniec?
będę płakać. Ostatni list był dość pomysłowy. Tenebris, da się Ciebie czymś
przekupić na dalszy ciąg? Tak piękinie piszesz. Pozdro:*
Oj jo joj... Avin, nieładnie....
Będę
jednak nieugieta i nie dam się przekupić nawet 100 słoiczkami Nutelli...
Bardzo się jednak cieszę, że tak wam się podobało i
mam nadzieję, że mimo iż dalszych części nie będzie nie zapomnicie o tym
opowiadaniu.
Mnie również jest ciężko rozstawać się z TEI ale po prostu musiałam.
Po prostu wolę odejść niepokonana. Mój komputer ostatnio odmawia mi
posłuszeństwa, więc jak będę od czasu do czasu "znikać" to
przepraszam. Musze chyba wyszukać jakieś sprytne zaklęcie na to stare
pudło...
Przeczytałam i zrobiło mi się tak smutno,
że to koniec. Wiesz z tym nazwiskiem Lily to było takie, hm, podsumowujace,
no wiecie co mam na myśli....
Gratuluje pomysłu i realizacji tej serii....
No i oczywiście dziękuję za podziękowanie, cała przyjemność po mojej
stronie. Pozdrawiam i ściskam cieplutko
Gali
Ech, Tenebris... Nie dasz się przekupić? To
daj dzieciaczkom jakiegoś nowego ficka, chcemy się pośmiać, poryczeć... Ty
tak ładnie piszesz, podaruj dzieciom słońce i wklei jeszcze coś ciekawego...
Prooooooooosimy
Pozdrawiam serdecznie...
Aha, jeszcze jeden apel: ja wiem, że macie szkołe, że nie macie
czasu na netka, ale prooosze bardzo, jak już jesteście, to otwierajcie gg,
ja was tak lubie, chciałabym pogadać . Na
zechętę:
I jeszcze jedna dla
Tenebris (wiem, dziękowałam juz za serię, ale.... kurcze, nie moge sie
opanować).
No dobrze już dobrze... Podaruję wam...
eee... słońce, ale najpierw muszę odsapnąć po TEI.
Nowego fanfika
jednak się doczekacie na 100 %. Na razie tyle mogę wam obiecać.
Aha. Mam jeszcze takie pytanie. Które z moich opowiadań podobało wam się
najbardziej i dlaczego?
1. Problemy Miłosne Jamesa Pottera i
Syriusza Blacka => CLICK
2. Album => CLICK
3. Nie ma rzeczy niemożliwych => CLICK
4. Dictum, factum => CLICK
5. Tibi et igni => CLICK
Pytanie! Jasne, że Tibi et igni....
Przynajmniej mi się podoba najbardziej.
Buzzzziaki
.
Ojojoj, mii też Tibi Et Igni, chociaż
pozostałe też nie były złe....
Ja to nie wiem, jak ty możesz tyle
pisać, no!
Ale co do tej serii - szkoda, że to już koniec.... straszna
szkoda!! Czekam z niecierpliwością na twojego kolejnego
ficka!
Ale w TEI naj, najbardziej wzruszyły mnie listy Remusa
i Lily. Może dlatego, że pod wpływem swojego ficka ostatnio w kółko myślę
głównie o tych właśnie postaciach, a może po prostu te 2 były najlepsze... W
każdym razie były rewelacyjne. Dzięki za te wszystkie miłe chwile spędzone z
twoim fickiem
Oczywiście, że Tibi et igni. Reszta Twoich
ficków nie była aż taka zła, ale brakowało mi w nich tego
"czegoś", co wzbudziło by we mnie jakieś większe emocje. Natomiast
Tibi et igni ma w sobie jakąś... magię(?). To jest jedno z najlepszych
opowiadań jakie przecztałam w swoim krótkim życiu. Komplementy mi się
wyczerpały.
Dziękuję za ocenę. =* A teraz...
... Ogłoszenie! ( )
Dwa dni temu kiedy powoli odlatywałam do krainy snów nagle doznałam weny i
nakreśliłam pierwszy szkic mojego kolejnego opowiadania. <czyżbym
słyszała fanfary?> Co prawda zmienił się on jak dotąd cztery razy ale
jest. Jest i będzie. O czym? Aaaa... Nie zdradzę.
Nie
wiem jednak kiedy wszystko przeleję na papier, a potem na komputer bo
nauczyciele są naprawdę bezlitośni... Chciałam napisać coś w ten długi
weekend ale wyjeżdżam i nie będę miała styczności z komputerem.
Cały
pomysł mam jednak w głowie i postaram się wyrobić jak najszybciej.
Całuski.
Tenebris
Cieszymy się z twojego napadu weny
twórczej.
I czekamy, czekamy z niecirpliwością.
Galia
Kolejne OGŁOSZENIE!
Na blogu: www.tenebris.blog.pl będę zamieszczać info
o moich fikach, żeby nie zaśmiecać forum.
Jejciu, znowu mnie napadło, żeby przeczytać
całą serię (czasami tak mam) i znów się wzruszyłam...
To
tyle.
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)