W Przeciwna Stronę..., ... czyli historia Hanny Abbott
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
W Przeciwna Stronę..., ... czyli historia Hanny Abbott
Ayona |
![]()
Post
#1
|
Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 1 Dołączył: 29.10.2008 ![]() |
Rozdział pierwszy:
"Początek" Czasami chcielibyśmy zamknąć pewien rozdział w swoim życiu. Otworzyć własną historię i ułożyć ją na nowo. Często nasze cele okazują się tylko mirażami. Najtrwalsze osoby okazują się być zbudowane z piasku. Możemy pogodzić się z losem, bądź sprzeciwić się mu. Mamy wybór - czy chcemy iść wytartym szlakiem, czy wydeptać własną ścieżkę? Ja wybrałam to drugie. I jestem z tego powodu szczęśliwa. Mogłabym zacząć tę historię banalnie - rozpocząć opowieść od momentu, kiedy dostałam list z Hogwartu, znalazłam się na peronie 9 i 3/4, zostałam przydzielona do Hufflepuffu. Mogę również opowiedzieć wam o swoim dzieciństwie, o tym, jak zostałam wychowana w duchu godności Abbottów, o chwili, gdy umarła moja matka, a także przeprowadziliśmy się z Doliny Godryka do Kornwalii, bo w starym domu wszystko ojcu przypominało matkę. Zacznijmy więc od przeprowadzki. Nasz nowy dom był szary. Tata nazywał go Uśmiechem Deszczu, ale miano mi się nie podobała. Po prostu nie pasowała do tego miejsca. Niski dom, kiedyś musiał być biały, jednak deszcze uczyniły go szarym. Duży ogród miał mi rekompensować brak przestrzeni w mieszkaniu, jednak nigdy nie lubiłam przebywać na dworze. Zawsze wolałam uciekać w drukowany świat książek. Szczególnie od śmierci mamy atramentowy świat stał mi się bardzo drogi. To był mój sposób na znieczulenie, dzięki temu nie rozpaczałam jak ojciec. Na zapisanych stronnicach znalazłam przyjaciół. Oni wytłumaczyli mi sens życia, a także poprowadzili przez drogę pogodzenia się z losem. Jednak zawsze mawiali, iż przyjęcie wyroków przeznaczenia nie jest równoważne z poddaniem się im. Często cytowali "każdy jest kowalem swojego losu". Po pewnym czasie tata również odnalazł swoje miejsce, gdzie nie odczuwał tak dotkliwie braku mamy, zapachu jej poduszki, zawsze przesiąkniętej delikatnymi perfumami, jej śpiewu podczas przygotowywania śniadania, a także śmiechu matki. Może zabrzmi to nieco tkliwie, jednak, z braku lepszego określenia nazwę śmiech mamy "srebrzystym". Tak, to określenie pasowało. Gdy matka się śmiała, świat również to robił. Gdy byłam mała wierzyłam, iż słońce wschodzi i zachodzi z jej rozkazu, a krokusy zakwitają, gdy ona je o to poprosi. W nowym mieście było mi trudno. Wiedziałam, iż moim przeznaczeniem jest magia. Nie mogłam jednak rozmawiać o tym z mugolami. Nie miałam żadnej przyjaciółki. Dzieci stroniły ode mnie, same nie wiedząc dlaczego. Teraz, po długim czasie sądzę, iż były bardzo wrażliwe na otaczający ich świat. Gdy do "mydlanej bańki" ich życia wkroczył intruz, wyczuły to. Od razu wiedziały, iż jestem inna. Inna od nich. W szkole nauczyciele nie mieli o mnie złego zdania. Uważali mnie za zwykłą, przeciętną dziewczynkę. Za dziecko z mysimi warkoczykami, których w Anglii tysiące. Dlatego też żaden nie wnikał w moje życie, sądząc, iż ono również jest szare i zwykłe. Nie chodziłam na religię, bo nie wierzyłam w żadne "kierownictwo" nad nami. Skoro każdy "był kowalem swojego losu", to dlaczego miałam wierzyć, iż mój los zależy od tego, czy wieczorem zmówię paciorek i w niedzielę pójdę do kościoła? Tata miał podobne poglądy, ale nigdy mi tego nie mówił. Tak jak nigdy nie powiedział mi, iż jest ze mnie dumny. Co tydzień, w każdą środę przyjeżdżała do nas babcia. Mawiała, że w każdym domu potrzebna jest "kobieca ręka", i póki ojciec nie ma żony, a ja matki, to ona musi tą "ręką" być. Gdy mówiłam jej, iż domu jestem jeszcze ja, odpowiadała, że jeszcze nie jestem kobietą. Patrzyła przy tym znacząco na moją zapadniętą klatkę piersiową. Nie lubiłam tych wizyt. Za każdym razem musiałam przynosić babci zeszyty, a ta sprawdzała, czy nie mają żadnych zagięć, plam czy skreśleń. Za złe oceny musiałam stać w kącie z podniesionymi rękoma. Nie wytrzymywałam długo. Gdy mówiłam babci, że już nie mogę, bo nie mam siły, ta patrzyła na mnie usatysfakcjonowana i uśmiechała się. Potem musiałam obiecać poprawę, a babcia głaskała mnie po głowie i kazała iść sprzątać lub uczyć się. To był wręcz rytuał. Sukienki miałam brzydkie. Z szarych bądź bladoniebieskich materiałów, szorstkich niczym kora drzewa. Nigdy nie były dopasowane, zawsze wyglądałam, jakbym wycięła w worku dziury na ręce, nogi i głowę a potem założyła. Tylko jedną z moich sukienek mogłam uznać za ładną. Był to ubiór wyłącznie na niedziele i święta. Długa do kolan, pomarańczowa sukienka z bufiastymi rękawami i czerwoną kokardą była zazdrością dziewczynek z sąsiedztwa. Wielokrotnie prosiły mnie, aby mogły ją przymierzyć bądź pożyczyć, jednak zawsze odpowiadałam, że niestety, ale nie mogę tego zrobić. Zbyt bałam się o tę sukienkę. Tata zamknął się przede mną w Królestwie Pracy. Nigdy nie mogłam z nim porozmawiać, gdy wchodziłam do jego gabinetu, mówił, że jest zajęty, że ma dużo pracy, a także wymawiał wytarty w jego ustach frazes - "Porozmawiamy później". Po jakimś czasie nauczyłam się, iż to "później" znaczy "nigdy". Nie rozumiałam jego decyzji o zamknięciu się przede mną - w końcu byłam tylko dzieckiem i ojciec stał się dla mnie jedynym bliskim człowiekiem jednak nie miałam do niego żalu. W każde Boże Narodzenie jechaliśmy do Doliny Godryka, do cioci Harriet, która tam została. Cała nasza rodzina zbierała się wtedy u niej, aby porozmawiać, pobawić się i pojeść. Jak co roku musiałam deklamować wierszyk, i odpowiadać na pytania o szkołę, dom i ogólne życie. Zawsze musiałam mówić, iż dobrze się uczę, w domu jest dobrze, i wspaniale się czuję w Kornwalii. Gdy odpowiadałam, babcia przyglądała mi się z zagadkową miną, jednak gdy słyszała te odpowiedzi, kiwała zadowolona głową, więc sądziłam, że to był swojego rodzaju test. Wtedy nauczyłam się jednego - prawdziwe życie jest tylko dla nas, innym należy przedstawiać je w pozytywnym świetle. |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 12.05.2025 05:37 |