Nic Specjalnego [zak?], moja twórczość
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
![]() ![]() ![]() |
Nic Specjalnego [zak?], moja twórczość
voldius |
![]()
Post
#1
|
Unregistered ![]() |
Nic specjalnego
Kolejność rzeczy. Piszę to dla siebie. Głównie, choć nie twierdzę, że to się tyczy nie tylko mnie. 12 stycznia 2004 roku Wielki chlust obudził pana Wojdę. Nie mogło to oznaczać to nic dobrego. Czyżby kolejny raz? Wybiegł z pokoju i pobiegł do łazienki, która była na tym samym piętrze. Szarpnął mocno za klamkę, ale nie dał rady zamkowi WORKER’a. Przez głowę przeszła mu myśl, czy dobrze było zakładać zamek swojej firmy w domu. W końcu były najlepsze na rynku. Po chwili uśmichu przypomniał sobie po co właściwie o godzinie 4:32 jest na nogach, próbując dostać się do łazienki. W schowku obok był łom. Sięgnął po niego i mocno walnął w drzwi. Już na pewno wszyscy domownicy byli na nogach... - O mój Boże synu...- powiedział Wojda majstrując przy zamku od drugiej strony- To nie jest możliwe, to tylko koszmar.- wystękał patrząc na syna, który martwy leżał w wannie- Kurewski zamek.- krzyknął gdyż dalej nie mógł dostać się przez drzwi. W końcu wyważył je i wpadł wyłowić syna z wody. Było już za późno. Udało mu się wreszcie to zrobić. Martwy ściskany w rękach ojca, wydawał się śmiać. Z czego ? Kiedy o 6-ej przyjechała policja i pogotowie, rodzina siedziała w kuchni, nie mówiąc ani słowa. Od czasu do czasu policjanci przerywali żałobę, pytaniami Nikt z rodziny nie mógł się pogodzić ze straceniem chłopaka. Tylko wściekły ojciec zamknął się w pokoju i opłakiwał śmierć syna w samotności. Zdenerwowała go postawa pogotowia. Lekarz wytłumaczył, że nie pojawili się szybko, bo i tak chłopak nie żył. Ojcowskie wyrzuty sumienia. Zdenerwowanie na siebie. Na wszystko wokół. Ciarki przechodziły po całym jego ciele. Tylko ciarki. Nie wiedział nawet jak się zachować i w jaki sposób, próbować coś zmienić. Nie sądził, że Małemu może jeszcze przyjść do głowy, próba samobójstwa. Wcześniej próbował skrzywdzić się, ale nigdy nie był pewien czy chce to do końca. Nie wychodziło mu. Mały... Phi większy od ojca, acz odczuwający dopiero piętnastą wiosnę życia, na tej podłej ziemi. Czyżby zawinił coś w ojcowskim wychowaniu ? A może jego żona niepoprawnie nauczyła go czegoś. Nieee... Nie miewał większych problemów w szkole, ani wśród znajomych. Co to było ? Tylko nie linczować. Pierwszy twór. Będą następne części, nawet jeżeli nie chcecie ;] Z wyprzedzeniem mogą być na moim ownlogu. pozdrow. |
Kasandra Black |
![]() ![]()
Post
#2
|
![]() Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 74 Dołączył: 05.02.2004 ![]() |
Coś oryginalnego. Błędów albo nie ma,
albo nie zauważyłam.
-------------------- Niechaj to Niemcowie wżdy postronni znaja iż dresy nie gęsi iż swoje kije mają...
Jeżeli muszę wybrać, dajcie mi powód... Jestem jak jasny szczur... Nic mi nie wychodzi... |
voldius |
![]()
Post
#3
|
Unregistered ![]() |
Większość wolnego czasu spędzał na graniu
w koszykówkę. Żadna tam kariera sportowca, ani nawet nie marzył o zawodowym
graniu. Dobry był z tego co wiadomo było rodzinie. Ale może to tylko głupie
przechwałki dorastającego człowieka. Interesował się także filmem. Nie
szarym, przeciętnym filmem. Klimat najważniejszy. Może to jednak nie
powodzenia w nauce. Ale nauczyciele zadzwoniliby.
O godzinie ósmej czterdzieści, telefon zadzwonił rozbrzmiewając po cichych kątach domu. Nauczycielka zmartwiła się o Filipa, bo miał poprawiać matematykę. Ojciec nie chciał uwierzyć, że jego syn nie był umysłem ścisłym. Powinien to mieć po ojcu. Za mało rozmawiano z nim o jego problemach i zajęciach. Teraz nie powinien już się tym zajmować. On przepadł. Nie myśląc co będzie po jego odejściu. Niby to wszystko takie łatwe dla niego, acz widać, że nie pomyślał o rodzinie. A może on ich nienawidził za wszystko co mu dali i zabrali. Nigdy z niczego się w odpowiedni sposób nie cieszył. Zawsze było jakieś ‘ale’. Na to też ojciec był zawsze zły. Nie mógł go uszczęśliwić. Wydawało mu się, że synowi dobrze jest tylko z przyjaciółmi. Czyżby oni byli dla niego rodziną? Po pewnym czasie Eliza poszła do pokoju brata. Nie mogła uwierzyć w jego śmierć. Wiedziała, że mogło do tego dojść, ale ostatnio dużo z nim rozmawiała. Śmiali się. Więc czemu udawał przed nią, że już jest wszystko dobrze. Pokój jak zawsze cały brudny, wyróżniał się schematycznością. Wszystko w nieładzie, jednak dziś wyglądało jak poukładane. W pokoju były stosiki różnych rzeczy. Na każdym była kartka. Podeszła do pierwszej kartki i przeczytała TATA. Stos był większy od reszty. Widziała w nim wystającą rączkę kiju baseballowego, który dostał od ojca w dniu czternastych urodzin. Płyty, długopis, książki. Wszystko jakby przygotowane dla taty. To były rzeczy dla niego. Żeby wszyscy jakoś o nim pamiętali. W drugim stosie z kartką ELIZA, znalazła pamiętnik. Ten, którego nigdy jej nie chciał pokazać. Nie pokazał go nawet Oli z którą miał bardzo bliskie stosunki. A teraz jakby po wszystkim. Otworzyła na środku i zobaczyła napis „My only friend, the end”, a pod nim „Dokończ to”. Doorsi patrzyli na nią ze wszystkich ścian. Również kilka innych zespołów spoglądało na nią z wielkim uśmiechem. Miała ochotę je wszystkie pozrywać, ale to było jego. Jak i pamiętnik, który trzymała w rękach. Nie mogła ruszyć się z miejsca, póki ktoś nie wszedł do pokoju. Wzdrygnęła się i w lustrze zobaczyła, że za nią stoi ojciec. Wskazała palcem na jego ‘kupkę’ i w ciszy wyszła z pokoju. jeszcze coś będzie. Ten post był edytowany przez voldius: 18.02.2004 23:00 |
loonatyk |
![]()
Post
#4
|
![]() Iluzjonista Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 146 Dołączył: 14.05.2003 Skąd: z manhattanu ![]() |
"acz widać"- piszesz w XXI
wieku, staraj się nie używać takich określeń bo one brzmią dzisiaj
sztucznie, napisane jakby na siłę
"Płyty. Długopis. Książki."- wymyślono przecinki Vol. " ‘ale’ " i " „Dokończ to”. " - powninieneś być konsekwentny, zdecyduj się w jaki sposób chcesz cytować "Oni może byli jak jego prawdziwa rodzina. " - nie do końca rozumiem o co w tym zdaniu chodzi. Powinieneś zmienić jego szyk. Błędów jest trochę więcej. To nie zmienia faktu, że zaczyna się ciekawie i chętnie przeczytam dalsze części. ![]() -------------------- yesterday i woke up sucking a lemon
|
Siobhan |
![]()
Post
#5
|
![]() Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 98 Dołączył: 25.01.2004 ![]() |
Pomysł oryginalny, przyznaję. Nareszcie
coś innego.
Zacząłeś dobrze, ciekawa jestem co będzie dalej. -------------------- "So laugh in your loneliness
Child of the wilderness Learn to be lonely Learn how to love life that is lived alone Learn to be lonely Life can be lived Life can be loved Alone." |
matoos |
![]()
Post
#6
|
![]() Wytyczający Ścieżki Grupa: czysta krew.. Postów: 1878 Dołączył: 15.04.2003 Skąd: Ztond... Płeć: Mężczyzna ![]() |
Fiu, Fiu poważna tematyka... W
końcu...
Większych błędów nie wychwyciłem, pomijając te wytknięte już przez loonatyka. Fabuła całkiem wciągająca, no i haczyk narracyjny wciąga ![]() ![]() -------------------- |
voldius |
![]()
Post
#7
|
Unregistered ![]() |
kolejna część zapomnianego
opowiadania. Ojciec zdumiony stosikiem, zaczął przeglądać rzeczy. Płyty Dylan’a, Cave’a czy Hendrix’a, miały być zostawione dla niego. Nie był pewien czy wziąć je. Wziął płyty i nawet nie przejrzał reszty rzeczy, bo już wyszedł z pokoju. Był zbyt zdruzgotany. Uczucie braku, wielkiego braku, ogarniało jego serce. Czuł to już wcześniej, ale teraz wiedział, że wszystko było starannie opracowane, cała śmierć jego syna, nie mogła być w żaden sposób przypadkiem. Coś była nie tak w jego życiu. Młody powinien mówić o swych problemach. Nie powiedział. A może nikt nie chciał go wysłuchać. Poszedł do własnego gabinetu, nie zwracając uwagi na prośby innych domowników. Wszyscy chcieli, żeby zszedł na dół, porozmawiać. Słowo by z niego nie wyszło, a wszyscy czegoś od niego chcą. Gabinet był bardzo zadbany, z typowo angielską zabudową. Od czasu przeprowadzki, nie śmiał wyrzucić starej komody oraz wielkiego świecznika, który wyglądał jak wieszak. Fotele również zostały po starym właścicielu. Pan Higgins miał świetny gust w wybieraniu siedzeń. Wyjątkowo tylko siedzeń, ponieważ stare firanki i talerze były straszne. Co ma firanka do talerza. Nic wspólnego. Usiadłszy w wielkim fotelu, zaczął myśleć. Myśleć o czymś zupełnie innym. Pogoda podczas pobytu na Bali była świetna, a gra w siatkówkę z synem... Nie dokończył. Nie mógł nie myśleć o niczym innym, nie był przygotowany na takie dramatyczne pożegnanie z synem. Błahe myśli ciągną wywracają się w te najcięższe, nie wiedział co zrobić. Nadal miał w zamiarze nie iść do pracy, jednak w czasie jednej sekundy odmieniło mu się zdanie. Powinien pójść do pracy, dla syna. Zawsze powinien być w pracy. Inaczej zostanie bezimiennym. A nim nie chciał zostać. Kolejny bezimienny w rodzinie, byłby hańbą. Powoli wstał z fotela i spojrzał na okno. Za oknem świeciło słońce, a największe tulipany wystawiły kwiaty. W górę, jak Ikar. Myśli znowu obracały się w złość. Tragedia ojca i syna, jakby na własne życzenie. To musi gdzieś być wprost wypisane, czemu on to do jasnej cholery zrobił. Wyszedł szybkim krokiem z gabinetu, nie zamknął go i poszedł do własnego pokoju. Ubrał się w miarę możliwości szybko. Znowu zatrzymał się na szukaniu skarpetek. Próbował robić wszystko, jakby nic się nie wydarzyło. Udawał. Zszedł szybko na dół, zjadł śniadanie słysząc płacz, powiedział wszystkim ‘Cześć’ i wyszedł z domu. Bez skarpetek. Bez portfela. Bez teczki. Bez syna. chyba zakończone. Do LW. Ten post był edytowany przez Avadakedaver: 08.07.2006 22:04 |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 09.05.2025 22:45 |