Seria Morderstw
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
![]() ![]() ![]() |
Seria Morderstw
Tala |
![]()
Post
#1
|
![]() Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 5 Dołączył: 08.05.2004 Skąd: Kraków ![]() |
Narazie napisane zostało jedno
opowiadanie, które wyrwane jest z życia jego bohaterów. Sworzone to zostało
(opowiadanie) przeze mnie i przez wspaniałą Elle. Mam nadzieję, że się wam
spodoba. A jak sama nazwa wskazuje nie jest to jedyne opowiadanie jakie
tutaj będzie umieszczone. Życzę miłej lekturki.
Opowiadanie pierwsze "Śpiesz się nim śmierć Cię dogoni" Była ciepła, letnia noc. Po niebie leniwie przesuwały się jasne chmury, wróżąc ciepły, kolejny poranek. Prawie cała ulica usnęła w objęciach Morfeusza kilka godzin wcześniej. Obecność tych, którzy nie zasnęli zdradzało niebieskie światło na szybach odbijające się od telewizorów. Było bardzo cicho, nikt ani nic nie przerywało tej słodkiej monotonii. Nawet liście popychane przez wiatr zdawały się ucichnąć. W jednym z ładniejszych domów na ulicy, leżała brązowowłosa dziewczyna. Hermiona rozmyślała nad swoim magicznym życiem. Mimo, że bardzo kochała swoich rodziców drażniło ją jej pochodzenie, miała po dziurki w nosie bycia córką mugoli. Nigdy nie powiedziała tego publicznie, ale teraz, gdy nie-magiczni byli prześladowani zwyczajnie bała się. Nie tyle o siebie, co o swoich rodzicieli. Zdawała sobie sprawę, że oni nie obronią się przed atakiem śmierciożerców. Często rozmyślała, jak pomóc im, uchronić ich przed śmiercią czy torturami. Zastanawiała się teraz nad listem do profesora Dumbledore’a. Miała nadzieję, że zrozumie jej obawy i postara się jej pomóc oraz że nie zlekceważy jej prośby. Wiedziała, iż dyrektor ma wiele problemów od dawna, a sama nie chciała dorzucać mu swoich, lecz zwyciężyła dziecięca miłość do rodziców. Musiała napisać jak najkrócej i jak najzwięźlej to, o co jej chodziło, i by mag nie tracił czasu na czytanie zbędnych epopei, a skupił się nad jej problemem. Teraz jednak jej kobieca intuicja podpowiadała, że coś jest nie tak. Targana złym przeczuciem zdecydowała się napisać ten list, chociażby teraz, w nocy. Szybko wstała i podeszła do biurka, na którym leżała sterta papierów i długopisów. Nagle coś popchnęło ją do wyglądnięcia przez okno. To, co zobaczyła, a raczej tego, czego nie zobaczyła, przeraziło ją śmiertelnie. Wszystkie pobliskie latarnie zgasły, niebo pokryte było grubą warstwą chmur, spod których nie widać było srebrnej tarczy księżyca. Na zewnątrz panowały egipskie ciemności. Przerażona wyciągnęła drżącymi dłońmi z szuflady latarkę, którą zawsze miała pod ręką „na wszelki wypadek”. Z walącym jak młot sercem włączyła urządzenie i poświeciła na ulicę. Ku jej jeszcze większemu strachowi to nic nie dało. Strumień światła nie pojawił się w miejscu, gdzie go puściła. - O Boże! – Z jej ust wydały się tylko te słowa, a następnie głośno przełknęła ślinę. Przerażona, upuściła latarkę na podłogę, która uderzyła z głuchym łoskotem. Mimo, że nie była małą dziewczynką przestraszona, udała się w stronę sypialni rodziców. Kiedy jednak schodziła po schodach usłyszała dziwny trzask. Szybko zawróciła i schowała się za filarem, który zapewniał jej doskonałą widoczność, ale zarazem ochronę. Nie wiedziała, co o tym myśleć… „Może to tylko Krzywołap rozwalił coś w kuchni, a może mama wstała, bo chciała się czegoś napić i potrąciła krzesło, a może…” Myśli kłębiły się jak oszalałe, lecz nie chciała dopuścić tej ostatniej do siebie. Przerażona wyglądnęła za filaru, na dół, na spory przedpokój. Najpierw nic nie dojrzała, lecz w chwilę później zobaczyła kilka postaci. Z jej ust wydał się przytłumiony krzyk, gdyż zasłoniła je dłonią, przerażenia. Wiedziała, kto stoi na dole i nogi się pod nią ugięły. W korytarzu jej domu stało siedmiu śmierciożerców. Na twarzach mieli białe maski, więc nie dojrzała ich twarzy. Nawet gdyby ich nie mieli nie rozpoznałaby nikogo, gdyż była za daleko. Serce waliło jej jak młotem, bała się, że za chwilę wyskoczy jej z piersi. - Boże tylko nie to! – Powiedziała cicho, gdy ujrzała coś, czego bała się najbardziej. Czarodzieje trzymali dwie, skrępowane osoby. Hermiona rozpoznała w nich od razu swych rodziców. Łzy od razu popłynęły jej do oczu, wiedziała, co teraz się stanie. - Gdzie jest wasza córeczka? – Rozległ się lodowaty głos, który dosłyszała nawet ona. - Nie ma jej tu! – Odpowiedziała hardo pani Granger. - Nie kłam, wiemy, że tu jest. Crucio! – Powiedział z satysfakcją czarodziej. Dziewczyna chciała krzyknąć, że tu jest. Wiedziała jednak, że jest za późno i nic nie pomoże. Widziała jak śmierciożerca znęca się nad jej matką z ogromną satysfakcją. Mogła teraz w ciemno powiedzieć, że uśmiecha się spod swej białej maski. - A teraz powiesz gdzie jest? – Powiedział ponownie, gdy przerwał zaklęcie. - Nie… ma… jej… tu! – Odpowiedziała mu kobieta z ogromną trudnością. - Cru… - Chciał zacząć jeszcze raz zaklęcie, lecz drugi śmierciożerca mu przerwał. - To nic nie da, nie powie sami musimy jej poszukać sami. – Rzekł, a jego głos wydał się dziwnie znajomy dziewczynie. - Nie! – Krzyknęła przerażona kobieta. - Milcz! – Najpierw uderzył ją w policzek, a następnie wycedził przez zęby. – Avada kedavra! Zakończył cierpienie kobiety jednym zaklęciem. Po policzkach Hermiony płynęły łzy, których nie potrafiła powstrzymać i nie chciała. - Mamusiu. – Szepnęła cichutko, skryta nadal za filarem. - Hermiono! – Rozległ się okrzyk przepełniony okrutnym i ironicznym śmiechem. – Gdzie jesteś? Pokaż się nam. Dziewczyna jednak pozostałą na swoim miejscu. Nawet, gdyby chciała nie mogła się ruszyć. Sparaliżował ją strach i niema rozpacz. Spełniły się jej najgorsze sny, właśnie teraz, gdy chciała ich zapobiec. - Pokaż się nam, bo twój tata pożałuje tego! No chodź do nas. Zadrżały jej ręce i przestała płakać. Po jej głowie przeszła jedna myśl „Tylko nie tata!”. - Nie wychodź, uciekaj! – Krzyknął pan Granger. Wolał sam umrzeć niż narażać swoją jedyną córkę. - A więc jednak jest. Twoja żona nas okłamała zapłacisz nam za to. Avada kedavra! Dziewczyna po raz drugi zobaczyła zielone światło, dzisiejszej nocy. Następnie rozległ się głośny, okrutny śmiech zabójców jej rodziców. - Nie! – Krzyknęła wyskakując ze swej kryjówki. - Proszę państwa o to i nasza poszukiwana. – Powiedział znajomy głos. Dziewczynę pochwyciły niewidzialne liny i ściągnęły na dół w krąg śmierciożerców. Stała pośrodku zamaskowanych czarodziei. Nie mogła już płakać, gdyż strach jej na to nie pozwalał. - Panowie, o to nasz cel. Zabawiliśmy się już wystarczająco na jej rodzicach, więc teraz tylko ją pożegnajmy. Crucio! – Rozległo się na raz kilka głosów. Wszystkie różdżki wycelowane były w dziewczynę. Jej ciało przeszyła ogromna moc. Umysł rozdzielał się na miliony kawałków. Nie mogła nic powiedzieć ani krzyknąć, bo w ustach czuła słodki smak krwi. Nagle wszystko ustało, ból znikł. - Masz serdeczne pozdrowienia od Czarnego Pana, szlamo! – Szepnął ktoś. Hermiona popatrzyła się jedynie w stronę, z której dochodził dźwięk. Sprawiło jej to okropny ból, lecz dojrzała mężczyznę, który to powiedział. Nie miał już maski na twarzy, rozpoznała go od razu, był to Lucjusz Mafloy. - Severusie zakończysz cierpienie swojej „ulubionej” uczennicy? – Zapytał właśnie on jegomościa stojącego obok niego. - Z przyjemnością. – Rozległ się znajomy głos, który dziewczyna słyszała wcześniej. - Profesor Snape? – Zapytała cicho, na tyle ile pozwalały jej siły. - Zgadza się moja droga. – Mężczyzna zdjął maskę, pod którą krył się jej były belfer. – Giń, Avada kedavra! Po raz ostatni tej nocy, po raz ostatni w życiu, dziewczyna ujrzała zielone światło. Ugodziło ją prosto w serce, ale nic nie poczuła prócz błogości. Ból, cierpienie się skończyło. Nareszcie przestała się bać, nie musiała się o nic martwić. Umierała szczęśliwa, że jej troski w końcu się zakonczyły. *** Na ziemi leżała młoda, obiecująca czarownica z mugolskiej rodziny. Nie żyła, a nad nią stało siedmiu mężczyzn, którzy śmiali się. Nie poczuwali się do żadnej odpowiedzialności. Ich serca były z lodu, a śmierć nie znaczyła dla nich nic. - Dobra robota Severusie, Czarny Pan będzie zadowolony. – Powiedział Lucjusz Mafloy, który dowodził w tej wyprawie. – Wracamy, nic tu po nas! Wszyscy śmierciożercy teleportowali się z miejsca zbrodni. Pozostawili troje ofiar na pastwę losu. Nie wiedzieli, że na szafce obok łóżka dziewczyny pozostała jedynie czerwona róża, a obok niej koperta. W środku znajdował się list, którego nie zdążyła przeczytać. Zaadresowany był do niej czarnym atramentem, a z drugiej strony widniał napis nadawcy. Zamazany był łzami, lecz można było dojrzeć dwa słowa „Harry Potter”. Pozdrawiam Ten post był edytowany przez Tala: 27.06.2004 22:24 |
genio1 |
![]()
Post
#2
|
KAFEL Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 5 Dołączył: 20.03.2004 ![]() |
Powiedzmy sobie wprost: super! Masz dar
pisania, ale szkoda, że to takie krótkie!
|
siistars |
![]()
Post
#3
|
![]() Kafel Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 11 Dołączył: 27.06.2004 Skąd: slyth ![]() |
Poprostu super
!!!!!! Szkoda że było tego tak mało.
-------------------- maby some day.. or never..
![]() ..he looked rather like an old lion. there were streaks of grey in his mane of tawny hair and his bushy eyebrows; he had keen yellowish eyes behind a pair of wire-rimmed spectacles and a certain rangy, loping grace even though he walked with a slight limp.. |
Galia |
![]()
Post
#4
|
![]() Uczeń Hogwartu Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 249 Dołączył: 28.05.2004 Skąd: *From the land of stars * ![]() |
Zazwyczaj opowiadania są Harry'm więc
dzięki za wyczekane opowiadanie o Hermionie. Czyta się dobrze, brak rażących
błędów, masz łatwość opowiadania, a to jest dar. Interesująca akcja, dość
niespodziewany pomysł na fabułę. Napięcie narasta, nie ma za dużo dialogów.
Podoba mi się także moptyw z nieprzeczytanym listem. Jedyne do czego mogę
się przyczepić to postępowanie Snape'a. Nie sądzę aby zabił Hermionę ,
ale to w końcu twoje opowiadanie. Czyli podsumowując pisz dalej.
![]() -------------------- Jestem myślicielką niezależną, wolną poszukiwaczką oazy nieskrępowanych istnień. Przemierzam pustynie w poszukiwaniu sensu... Czy odważysz się pójść za mną?
Myśli, marzenia, złudzenia. Moje życie... Nie można dostać czegoś, nie tracąc czegoś w zamian. Żeby coś otrzymać musisz poświęcić coś o podobnej wartości. To zasada równoważnej wymiany. To prawda o świecie... |
Kiniulka |
![]()
Post
#5
|
![]() Iluzjonista Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 135 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: Mocherowo ;-) Płeć: Kobieta ![]() |
To jest SUPER, BOMBA i ... aż brak mi słów
żeby to opisać .... Bardzo mi się podoba i czekam z niecierpliwością na
dalsze opowiadania. Mam ogromną nadzieję, że pojawia się jak najszybciej.
-------------------- ![]() Wasilij Rozanow ![]() |
Anita |
![]()
Post
#6
|
![]() Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 88 Dołączył: 13.05.2004 Skąd: (z)myślona ![]() |
Wspaniałe. Niepokojąco wygląda mi to na
jednopartówkę... Ale może to i lepiej- niech takie zakończenie zostanie,
inaczej to straci cały czar.... Takie mam wrażenie. Masz talent literacki,
nie zmarnuj go!
-------------------- |
kaola |
![]()
Post
#7
|
Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 50 Dołączył: 17.06.2004 Skąd: warszawa ![]() |
podoba mi się. tylko: a) za którkie,
![]() poza tym jest świetne. ![]() -------------------- ...i już mnie tu nie ma!
|
Smerfka |
![]()
Post
#8
|
![]() Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 87 Dołączył: 08.06.2004 ![]() |
No fakt... było torchę ZA KRÓTKO
![]() ![]() -->Szczególnie fajny był wątek z nieprzeczytanym listem... Niom... było miło , wychwaliłam Cię , ale muszę to zrobić : KIEDY BĘDZIE NEXT ??? -------------------- ***** One day u'll ask me - "what's more important for u, ur life or mine?" And I'll say : mine... And u'll walk away, never knowing, that YOU are my life... *** "Najbardziej odczujesz brak drugiej osoby,kiedy będziesz siedział obok niej, wiedząc, że ona już NIGDY nie będzie Twoja..." |
Tala |
![]()
Post
#9
|
![]() Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 5 Dołączył: 08.05.2004 Skąd: Kraków ![]() |
Opowiadanie drugie
Śmierć ma oblicze młodości Był ciepły, pogodny wieczór, na szerokim parapecie okna pewnego domu siedziała długowłosa, ruda dziewczyna. Wpatrywała się we wschodzącą, pełną tarczę księżyca. Lekki wietrzyk delikatnie muskał jej twarz. Jednak nie przeszkadzało jej to w spokojnym odpoczywaniu po trudnym i wyczerpującym roku nauki. Wręcz przeciwnie ochładzało ją i jej myśli. Z błogiego, melancholijnego zamyślenia wyrwał ją hałas dobiegający z kuchni. Niechętnie wstała i poszła na miejsce "zbrodnii". Zastała tam Rona i wyrzuconą stertę garnków z szafek. - Mam pytanie. Co ty u diabła robisz? - Yyyy, no nic, tak sobie tylko pomyślałem, że… może trzeba je umyć - odpowiedział, czerwieniąc się. - Tak, oczywiście - powiedziała sarkastycznie Ginny. - Już ci wierzę. Nie umiesz kłamać, więc mów, czego szukałeś? I po kie licho zrobiłeś ten bałagan? - A nie powiesz mamie? Dziewczyna popatrzyła na brata kontem oka udając, że się ciężko namyśla. Wiedziała, że jeśli dowie się czego szukał jej "ukochany" braciszek, będzie miała na niego haka. Była myślącą dziewczynką, która znajduje plusy, tam gdzie inni widzą tylko same minusy. - Obiecuję - odpowiedziała po dłuższym namyśle i dodając w myślach - jak mi uwierzysz to jesteś skończonym idiotą. - Pomyślałem sobie tak "Są wakacje, rodziców nie ma, to może znajdę trochę proszku fiuu, skontaktuję się z Harrym i zaproszę go do nas"? Ale mama była przezorna i schowała cały zapas... - Wiesz co, ty jesteś taki głupi czy tylko udajesz? - powiedziała ironicznie Ginny. - A pomyślałeś, że kominek jego wujostwa jest poza siecią? Głupi jesteś... - No co... Już nie pamiętasz, że kiedyś oddałabyś wszystko, byleby tylko Harry spędził w twoim towarzystwie chociaż minutę i nie takie miałaś pomysły? - odgryzł się Ron. Na krótszą chwilę chłopak wybił siostrę z toku racjonalnego myślenia, miał rację co mówił taka była prawda, a raczej przeszłość. Ale to dawne czasy, więc długo, Ginny nie zastanawiała się nad uszczypliwą uwagą w rewanżu. Przecież musiał ktoś przejąć profesję znęcania i dogryzania Ronowi od Freda i Georga i trafiło właśnie na Rudowłosą. - Mój obiekt westchnień przynajmniej wiedział, że do niego wzdycham. A twój tylko książki widzi, bo ty jesteś tchórzem, który nie umie powiedzieć tego co myśli w cztery oczy. Mój drogi, kochany braciszku. Ron zrobił się czerwony ze złości. Nigdy nie przypuszczałby, że jego MŁODSZA siostra będzie mu dogryzała w "taki sposób". Najmłodsza, a zaraz po bliźniakach najbardziej pyskata. - Ale dość tych pogaduszek, posprząta tu lepiej i nie licz, że znajdziesz proszek fiuu. Mama zabrała resztę bojąc się, że możesz podobny numer odstawić. Idę na górę i radzę ci nie przeszkadzać mi kolejnymi łomotami. Powiedziała, a następnie wyszła z kuchni trzaskając drzwiami. Była troszeczkę wytrącona z równowagi i wiedziała, że na kontynuowanie swoich wcześniejszych rozmyślań nie ma szans. Udała się, więc wpierw do salonu, gdzie zostały jej rzeczy: książki, pergaminy i pióra. Na kartkach papieru narysowane były przepiękne rysunki - portrety jej bliskich. Były ciepłe i bardzo naturalne, lecz dziewczynie wciąż wydawały się niedoskonałe, a co za tym idzie brzydkie. Chciała aby obrazowały one nie tylko zewnętrzne cechy, ale także część duszy. Zamknęła otwarte na oścież okno i odwróciła się w stronę schodów prowadzących na górę. Przypomniała sobie, że obiecała napisać do Hermiony. Bo przecież nikt nie zrozumie kobiety tak, jak druga kobieta. Wpatrując się w pustą przestrzeń przed sobą zastanawiając się co ma napisać, wyłączyła się ze świata żywych. Nie usłyszała krzyku brata dochodzącego już ze swego pokoju, dopiero silny podmuch powietrza uprzytomnił ją, ścinając ją z nóg i rzucając na ziemię. Wcześniej uderzyła prawym bokiem o fotel stojący jej na "przeszkodzie". Była obolała, lecz nie przeszkadzało jej to racjonalnie myśleć. Szybko wyciągnęła różdżkę zza paska, kierując ją przed siebie. Nie zobaczyła jednak nikogo. Pomyślała, że to może Ron zrobił jej taki "żart" i chce się odegrać, na swe nieszczęście nie wiedziała, jednak że sprawca ukrywa się pod peleryną niewidką. - Ron co ty u diabła robisz? Do końca ci odbiło? - krzyczała, a jej złość powoli wzrastała, gdy nie słyszała odpowiedzi. Chciała szybko przemknąć do pomieszczenie, gdzie był jej brat. Jednak otrzymała kolejny, silniejszy cios, który zwalił ją z nóg na dobre. Ze zranionej na czole głowie sączyła się krew, a różdżka którą nieświadomie przygniotła, złamała się na pół. Leżała nieprzytomna i bezbronna, nie zdając sobie sprawy jakie piekło rozpoczęło się w jej domu. Napastnicy - niewidoczni i dlatego podwójnie skuteczni - nie przybyli, by okraść dom Wesley'ów, o nie... bo i z czego? Biała dłoń pojawiła się jak z nikąd. Dotknęła szyi dziewczyny sprawdzając jej puls. - Żyje - odezwał się suchy i zimny głos, który mógł zmrozić krew w żyłach. - Obudź ją, musimy z nią porozmawiać - rozkazał kolejny. - Nie zostawmy ją zajmijmy się lepiej jej bratem. Mężczyźni zostawili, więc nieprzytomną dziewczynę i cicho zeszli do pokoju Rona. Chłopak leżał pod ścianą nieprzytomny. Nie było widać żadnych zewnętrznych ran, najprawdopodobniej został tylko oszołomiony. - Wstawaj - powiedział blond włosy mężczyzna, kopiąc przy tym Rudzielca. Wszyscy zamaskowani przeciwnicy zdjęli pelerynki niewidki czekając aż ich ofiara ocknie się. Dzierżąc w dłoniach różdżki, utworzyli mroczny krąg. Miała być to jedna z większych akcji, jakie wykonali ostatnimi czasy śmierciożercy, a największa jaką wykonać mieli młodzi czarnoksiężnicy. Nie zabrakło nikogo z młodych "adeptów" Czarnego Pana, który chciał sprawdzić ich wytrzymałość i odwagę. W końcu zabicie niewinnego dziecka wymaga więcej heroizmu niż torturowanie dorosłego, a tym bardziej że był to ich rówieśnik. - Może ocucimy go? - zapytał jakiś drżący głos należący do niskiego i niepozornego chłopca. - Nie poczekamy chwilę - odezwał się blondyn, który dowodził akcją. - Co my tu mamy? Wziął z półki zdjęcie Rona, na którym był on wraz z Harrym i Hermioną. Dowódca zaczął mu się dokładnie przyglądać. Cała trójka radośnie się uśmiechała i ściskała na tle zamku Hogwart. W pewnym momencie ramka wraz z fotografią "przypadkowo" spadło na ziemię. Rozbiła się szybka idealnie w centrum, gdzie znajdowały się trzy postacie. - Uuu, czyżbym zniszczył cenną pamiątkę? Tak mi przykro, chociaż... nie wydaje mi się żeby on - wskazując na Rona - jeszcze kiedyś to używał lub oglądał. - dodał z ironicznym uśmieszkiem Na jego słowa reszta zgromadzenia zareagowała cierpkim i nieprzyjemnym śmiechem, który ścinał krew w żyłach. - No... panowie.. - ciągnął. - Czas chyba zakończyć przedstawienie... Ty! Mały - wskazał palcem na jednego z młodszych - podejdź tu do mnie. Czas, żeby każdy z was się wykazał. Znajomość czarnej magii jest przecież podstawową umiejętnością, każdego śmierciożercy. Może i czternastoletni chłopiec podszedł do przywódcy trzymając mocno w lewej dłoni. Klęknął przez blondynem i czekał na dalsze instrukcje. - Cóż, na co czekasz chłopcze? - powiedział "mistrz" do odrobinę wystraszonego czarodzieja. - Tak jest! Crucio! - wymierzył cios prosto w leżące bezwładnie ciało Rona. Leżący momentalnie otworzył oczy, a jego twarz wykrzywił grymas bólu. Oddech stał się nierównomierny i płytki. Napastnik z uśmiechem na twarzy torturował go dalej, teraz już pewny siebie. - Aaaaaaa! - krzyczał Ron, a do jego oczu napływały łzy. Wiedział, że to jest już koniec, ale mimo przeszywającego bólu martwił się o Ginny. Nie miał pojęcia, czy już jest martwa, czy śmierciożercy zajęli się nią w inny sposób... Nie chciał prosić o litość. Zaśmiał się w duchu, że być może za dużo czasu przebywał z Harrym Potterem, którego odwaga udzieliła się i jemu. - Wystarczy! - krzyknął dowódca. Gdy ból zaczynał ustawać chłopak spojrzał prosto w twarz blond młodzieńca. - Malfoy ty plugawa świnio! - krzyknął na tyle głośno na ile pozwalało mu obolałe gardło. "Tleniony" odwrócił się, a na jego ustach zagościł perfidny uśmieszek. - Widzisz, Weasley kto jest górą? - powiedział, a następnie wstąpił do kręgu. Ron choć chciał, nie mógł powiedzieć już nic. Po prostu nie miał siły. - Tak kończą marne ścierwa jak ty, Weasley. Skończcie z nim, im szybciej ten wyrzutek zejdzie ze świata żywych, tym szybciej świat będzie mam winny dozgonną wdzięczność - odezwał się przywódca. - Musimy jeszcze zająć się tą małą - dokończył. Ron nagle poruszył się. Jeśli się nie przesłyszał, to znaczy, że Ginny wciąż żyje. Z całych sił starał się podnieść, mimo że bolało go wszystko, wstał na chwiejących się nogach i stanął oko w oko ze szkolnym kolegą. Potem popatrzył na twarze reszty młodych śmierciożerców, nie znał nikogo z nich. Nie widział ich nigdy w Hogwarcie, nie byli też Anglikami, bo słyszał obcy akcent z ich ust. Chciał coś zrobić, chciał uderzyć Malfoy'a, pozabijać ich wszystkich i uratować siostrę, która była gdzieś w domu. Być może ranna, lub nieświadoma tego co się tutaj dzieje. Nie mógł jednak tego zrobić. Draco zobaczył, jak rudzielec przeszukuje kieszenie z nadzieją, że znajdzie tam różdżkę. - Tego szukasz? - powiedział wskazując na magiczny patyk, który trzymał w ręce. - Masz pecha Weasley. Chyba nie sądziłeś, że zapomnę o twojej różdżce? No cóż Weasley... myślenie nigdy nie było twoją mocną stroną... i już nie będzie. Skończcie z nim - ostatnie polecenie wydał swoim podwładnym, którzy troszeczkę przestraszeni, aczkolwiek pewni ruszyli w stronę Rona. - Co zrobiłeś z Ginny? - Nie twoja sprawa Weasley... Lepiej nic nie mów, jeśli próbujesz opóźnić egzekucję to ci się to nie uda. Wiedz, że jak skończymy z tobą, zabierzemy się za twoją siostrę... - Zostawcie moją siostrę pieprzone dupki! Krzyknął i upadł, bo jeden ze śmierciożerców niespodziewanie rzucił na niego Cruciatosa. Był krótki, lecz wystarczająco bolesny by osłabić Rona, który nie był już w stanie wstać samodzielnie. Nie wstał teraz i nie zrobił tego już nigdy. Młody Malfoy nie pozwolił żadnemu adeptowi zabić Wesley'a. Zrobił to osobiście, szybciej niż jakikolwiek z nich. Z wściekłością w oczach i mściwym uśmieszkiem wymówił dwa słowa : Avada Kedavra. Ronald Weasley zginął z rąk swojego szkolnego wroga. Następnie z całych sił Dracon uderzył go w brzuch i splunął prosto w twarz. - Wychodzimy, Sean i Matt, zajmijcie się nim, będziemy na dole - zarządził Malfoy, a następnie udał się do salonu, gdzie znajdowała się wciąż nieprzytomna Ginny. Była blada jak ściana, utraciła dużo krwi z rany na głowie. Draco nawet nie próbował jej budzić, tylko w sposób strażacki przerzucił ją przez ramię i wyszedł z domu Wesley'ów. Nie czuł jej ciężaru, przepełniony był zadowoleniem z wykonanej misji. W chwilę później z domu wyszło dwóch młodych śmierciożerców, którzy mieli zająć się ciałem Rona. - Wracamy - rozkazał oschle Dracon Malfoy i teleportował się, a za nim reszta jego podwładnych pozostawiając za sobą tylko złe wspomnienia. Pozdrawiam. Ten post był edytowany przez Tala: 10.10.2004 18:05 |
Coyote |
![]()
Post
#10
|
![]() Tłuczek Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 44 Dołączył: 18.08.2004 Skąd: się wziął Czesio? Płeć: Kobieta ![]() |
Fajne opowiadanka, ale znalazłam kilka błędów, np:
QUOTE Zamknęła otwarte, na oścież, okno i odwróciła się w stronę schodów prowadzących na górę. Tych przecinków nie trzeba. Jeszcze gdzies cos było, ale nie pamiętam gdzie (jakies literówki) ![]() -------------------- "Żyjemy w wesołym miasteczku Pana Boga"
"Cokolwiek by się zdarzyło - to tylko życie - wszyscy przez nie przebrniemy" |
Nati |
![]()
Post
#11
|
![]() Iluzjonista Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 108 Dołączył: 09.08.2004 Skąd: Pszów (woj.śląskie) ![]() |
Mnie się bardzo podoba.
Masz fajny stl, robisz tylko malutkie błedy. Pisz dalej, a ludzie cię docenią -------------------- Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
|
Galia |
![]() ![]()
Post
#12
|
![]() Uczeń Hogwartu Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 249 Dołączył: 28.05.2004 Skąd: *From the land of stars * ![]() |
Drugie opowiadanko też mi się podoba, ale
nie tak jak pierwsze. Brakuje mi w nim czegoś, jakiegoś intrygującego
zakończenie, może?
Czekam na opowiadanie 3 i pozdrawiam Gal -------------------- Jestem myślicielką niezależną, wolną poszukiwaczką oazy nieskrępowanych istnień. Przemierzam pustynie w poszukiwaniu sensu... Czy odważysz się pójść za mną?
Myśli, marzenia, złudzenia. Moje życie... Nie można dostać czegoś, nie tracąc czegoś w zamian. Żeby coś otrzymać musisz poświęcić coś o podobnej wartości. To zasada równoważnej wymiany. To prawda o świecie... |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 12.05.2025 05:00 |