Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

3 Strony < 1 2 3 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Cicha Woda

Aleksa
post 29.08.2004 19:57
Post #26 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 18.08.2004




Na początku mała drastyczna scenka.


Część VI – Sen
- Nie! Zostaw mnie! Czego jeszcze chcesz, przecież wiesz już wszystko... - krzyczała zrozpaczona kobieta do wysokiego mężczyzny, zbliżającego się w jej stronę z obleśnym uśmiechem na tłustej, poharatanej twarzy. Rozpiął swoją poszarpaną szatę i uklęknął przed zapłakaną kobietą, próbującą wyrwać się z więzów krępujących z tyłu jej ręce i przytrzymujących ją na drewnianym krześle. Rozsunął jej kolana i rozerwał szatę dziewczyny, nie zważając na jej krzyki oraz błagania o pomoc. Wsunął rękę pomiędzy jej uda i jednym ruchem zerwał z niej koronkowe figi. Krzyk kobiety, kiedy wdarł się w nią nieproszony, był tak przeraźliwy, że niemalże rozrywał bębenki w uszach, ale nie to było najgorsze; najgorsze było to, że rozrywał też serce. Jeszcze chwilę bezskutecznie krzyczała i błagała o litość, ale później, gdy zrozumiała, że nie może liczyć na pomoc, już tylko płakała. Jej łzy skapywały po posiniaczonych policzkach, a posklejane krwią jasne włosy opadały na poranione ramiona. Kiedy skończył, wstał i zaczął poprawiać swoje zniszczone szaty, nie przejmując się ani strzępami ubrania, jakie zostały na kobiecie, ani krwią spływającej po jej niegdyś pięknych, a teraz obolałych od ciągłych tortur nogach.
Nagle do pomieszczenia, w którym odbyło się całe zajście, wszedł chudy, młody mężczyzna.
- Pan na ciebie czeka, a dobrze wiesz, że tego nie lubi – powiedział przybysz do mężczyzny strzepującego kurz z kolan.
- Już idę, młody, tylko z tym skończę, już nam nie będzie potrzebna – odparł z dziwnym wyrazem na twarzy, a młodzieniec tylko wzruszył ramionami i wyszedł.
- Tak, dostarczyłaś nam już dosyć informacji i... rozrywki - zwrócił się ponownie do dziewczyny sprawca jej nieszczęść i wycelował w nią różdżką. - Avada kedavra.

- Nieeeee… Zostaw ją… - Neville obudził się zlany potem.
- Kogo mam zostawić? Neville, wszystko w porządku? Co się stało? – Jeszcze przez chwilę nie wiedział, gdzie jest i kto do niego mówi. Rozejrzał się i zobaczył siedzącą obok siebie zielonooką blondynkę, wpatrującą się w niego z przerażeniem. Dopiero teraz zrozumiał, gdzie się znajduje, siedział na wielkim łożu, cały mokry od zimnego potu, w słonecznym pokoiku z lekko przestraszoną dziewczyną u boku.
- Tak, już okey. To był tylko zły sen – powiedział po chwili, gdy już się opanował, i przytulił do siebie uspokojoną tymi słowami kobietę.
- To musiało być coś okropnego, jęczałeś coś o jakiejś kobiecie, długo nie mogłam cię obudzić. Neville, czy to miało związek z twoją babcią? - spytała po chwili lekko zażenowana i wlepiła wzrok w poobgryzane paznokcie. Spojrzał na nią ze zdziwieniem, na początku nie rozumiejąc, o co jej chodzi. – Ja wiem, że to musi być dla ciebie niemiły temat, ale wiesz, ja też straciłam mamę, więc jak byś chciał, to możesz ze mną o tym porozmawiać, ja cię chętnie wysłucham.
- Miło z twojej strony, ale na razie wolę o tym nie mówić.
- Okey, rozumiem. Po prostu chciałam, żebyś wiedział, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Dzięki to wiele dla mnie znaczy - skłamał z nadzieją, że w końcu się odczepi, ale ona nie ustępowała.
-Bo wiesz… - Miał ochotę odpowiedzieć „Nie, nie wiem”, ale uśmiechnął się tylko zachęcająco. – No, bo ty tak bardzo się zmieniłeś przez wakacje. Ja rozumiem, że bardzo kochałeś babcię i musiałeś przeżyć duży szok, kiedy odeszła. No, ale to i tak trochę dziwne. Poza tym nikt nie wie, co się z tobą działo, kiedy pod koniec maja pojechałeś do domu.
- To też nie jest najmilszy dla mnie temat. Więc powiem ci tylko, że moja zmiana nie zależała ode mnie, musiałem się zmienić. I wierz mi, wolałbym być tym samym naiwnym Nevillem co kiedyś. Teraz lepiej się pośpieszmy, bo nie zdążymy na śniadanie, a jeszcze trzeba wpaść do dormitoriów –dodał, aby jak najszybciej zakończyć ten temat.
Szybko wrzucili na siebie wczorajsze ciuchy i już mieli wyjść, kiedy Luna podjęła nowy temat.
- Neville, ale co teraz z mami będzie? – Chłopak znów nie zrozumiał, o co chodzi, i rzucił jej pytające spojrzenie. – No wiesz, po dzisiejszej nocy… -Nareszcie pojął, do czego zmierza.
- Luna, ja… nie wiem, czy to dobry pomysł, żebyśmy byli teraz razem. Wiesz, ostatnio sporo przeszedłem…
- W porządku, rozumiem – powiedziała cicho i spuściła głowę, a Neville był pewien, że w ten sposób chciała ukryć łzy. Nie chciał, żeby płakała, czuł się okropnie, wykorzystał ją, nie dając nic w zamian. Był przekonany, że przez niego poczuła się jak zwykła ulicznica. Chciał się jakoś wytłumaczyć, ale nic sensownego nie przychodziło mu do głowy. Przecież nie mógł jej powiedzieć, że jedyną kobietą w jego życiu jest Hermiona, to byłoby okrutne. Postanowił więc przemóc się i dać jej choć odrobinę nadziei.
- Posłuchaj, to nie tak, że nic dla mnie nie znaczysz, wręcz przeciwnie, bardzo cię lubię. Po prostu tyle się w moim życiu ostatnio zmieniło, jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłem. Zanim zacznę się z kimś spotykać na poważnie, muszę się sam ze sobą oswoić, przemyśleć wiele rzeczy. – Za wiele to nie dało, bo dziewczyna nadal wpatrywała się w kamienną posadzkę. – Luna, to jest dla mnie trochę za szybko. Może zaczniemy powoli od początku. – Dziewczyna spojrzała na niego z zaciekawieniem. – No wiesz, wyskoczymy gdzieś razem, pogadamy. – Dopiero to podziałało, a dziewczę rozpromieniło się ku uldze bruneta.
- Dobra, to nara, do zobaczenia na śniadaniu. – Przez chwilę wyglądała, jakby usilnie się nad czymś zastanawiała, a następnie podeszła do niego i pocałowała delikatnie w policzek, po czym pobiegła w stronę swojego domu.
Jeszcze w drodze do swojego dormitorium zastanawiał się, czy dobrze zrobił, tak ją okłamując, może lepiej było powiedzieć jej prawdę, że nic do niej nie czuje. Może i tak, ale w ten sposób złamałby jej serce, a wiedział, że i tak nie ma w Hogwarcie łatwego życia. Co by było, gdyby doszedł do tego taki cios, pewnie już całkiem by się w sobie zamknęła. Tak rozmyślając, dotarł do portretu Grubej Damy.
- "Labor omnia vincit"* - powiedział do obrazu, który wyskoczył z ram, ukazując mu wejście do Domu Lwa.

* Praca wszystko zwycięża.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Teodora
post 29.08.2004 20:48
Post #27 

Ścigający


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 260
Dołączył: 18.06.2004
Skąd: dworzec kurski

Płeć: Kobieta



nie wiem czy wysłuchałaś mojej prośby czy to cos innego wpłynęło na zmianę stylu
podobało mi się biggrin.gif


--------------------
m
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Coyote
post 29.08.2004 21:47
Post #28 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 44
Dołączył: 18.08.2004
Skąd: się wziął Czesio?

Płeć: Kobieta



uhuhuhu... Co tu się dzieje happy.gif Fajnie sie akcja rozwinęła, ale jak ktoś tam wspomniał te przekleństwa Luny odrzucają. Jednak podoba mi się tongue.gif


--------------------
"Żyjemy w wesołym miasteczku Pana Boga"
"Cokolwiek by się zdarzyło - to tylko życie - wszyscy przez nie przebrniemy"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Aleksa
post 06.09.2004 15:05
Post #29 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 18.08.2004




Część VII – Zdrada

Nie, to się nie dzieje naprawdę, to jakiś żart. Nie wierzę. Czy to musiało stać się akurat teraz? Parę dni wcześniej i byłby najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi, ale nie! Musiał być aż tak głupi, że uległ swoim zwierzęcym instynktom. Zachował się jak palant. I co on ma teraz, do cholery, zrobić?! - przeklinał się w duchu ciemnowłosy chłopak, opadłszy na łóżko pod ścianą w ciemnym dormitorium wieży Gryffindoru. - Czemu ja jestem taki głupi?! Dlaczego akurat teraz?! Czemu takie rzeczy zdarzają się zawsze mnie?! - Chłopak był wyraźnie załamany, a wszystko przez jedno bardzo istotne dla niego zdarzenie, o którym marzył, ale wydarzyło się zdecydowanie w nieodpowiednich okolicznościach.

Kiedy rano wrócił do pokoju, wszyscy jeszcze spali, więc skorzystał z okazji i wziął długą kąpiel z tysiącem bielutkich bąbelków. Następnie zarzucił na siebie świeżą bieliznę, dżinsy, jakiś szary podkoszulek i ulubioną granatową bluzę. Na to wszystko ubrał jeszcze czarną szkolną szatę ze złoto-czerwoną naszywką po prawej stronie, symbolizującą jego przynależność do Domu Lwa. Zostało mu jeszcze sporo czasu do śniadania, więc postanowił odrobić parę zadań, na które nie miał czasu poprzedniego wieczoru. Zbyt wiele rzeczy go wtedy zajmowało, aby miał kiedy przejmować się tak odległą rzeczą, jak dokończenie wypracowania dla Snape’a. Jednak teraz zamiast nadrobić zaległości, on zatopił się we wspomnieniach dnia poprzedniego. Zachował się w stosunku do Luny po chamsku. Chciał ją wykorzystać i zostawić. Chodziło mu tylko o zaspokojenie swoich niepohamowanych żądz. To, co zrobił, było naprawdę podłe, przecież oprócz pociągu fizycznego nic do niej nie czuł. Musi to wszystko jakoś naprawić, nie cofnie czasu, ale może jej to jakoś wynagrodzić, choćby przez kłamstwa, jak bardzo mu na niej zależy. Tak, teraz będzie musiał zacząć się z nią spotykać. Nie miał najmniejszej ochoty wiązać się z kimkolwiek oprócz Hermiony, no, ale ona jest już zajęta. Chociaż może to nawet dobrze, że będzie miał dziewczynę, nareszcie odczepią się od niego te didżejlale. Jak zwykł nazywać wytapetowane lalunie lecące na jego nowy wygląd i fortunę, którą odziedziczył po śmierci babci, a o której w jakiś dziwny sposób wiedział już cały czarodziejski świat. Poza tym Hermiona zobaczy, co traci, będąc z tym rudym lisem zamiast z nim. Wreszcie pokaże jej, jakim byłby wspaniałym partnerem, gdyby go tylko zechciała. No, ale to nie zmienia faktu, że gdyby nie „kochana” pani Malfoy, to nadal byłby wolny jak ptak. Bez jakichkolwiek zobowiązań, no, może poza jednym, którego musi dotrzymać, ale nie, teraz nie chciał o tym myśleć. Powinien się lepiej przygotować, przed pierwszą lekcją z tą zołzą. Bóg jeden wie, co ona planuje, a nuż zrobi z niego królika doświadczalnego i pokaże na nim całej klasie najokrutniejsze zaklęcia, które nie pozostawiają trwałych uszkodzeń. Bo raczej nie byłaby taka głupia, żeby okaleczyć ucznia, za coś takiego na pewno wywaliliby ją ze szkoły i to było jedyne pocieszenie.
Jednak mimo iż Neville spodziewał się najgorszego, to okazało się, że lekcja przebiegała w miarę spokojnie. Nauczycielka nie zwracała na niego zbytniej uwagi aż do końca zajęć, kiedy to poprosiła, aby został w klasie jeszcze chwilkę.
- Panie Longbottom, jak dobrze pamiętam, ma pan chyba u mnie zaległy szlaban - niemal wysyczała, kiedy ostatni uczeń opuścił pomieszczenie.
- Tak, pani profesor.
- Dobrze, w takim razie zgłosi się pan do mnie dzisiaj po ostatniej lekcji.
- Tak, pani profesor.
- A teraz do widzenia - powiedziała, ale chłopak nie ruszył się z miejsca. - O co chodzi? Coś jeszcze?
- Tak, proszę pani, co ja tak właściwie będę musiał robić na tym szlabanie? - spytał cicho i spojrzał na nią pytająco.
- Dowiesz się po zajęciach., ale nie martw się, na pewno ci się spodoba. A teraz zmykaj stąd - odpowiedziała z szelmowskim uśmiechem na wychudłej twarzy.
Nie za bardzo podobało mu się to, co powiedziała, już nie mówiąc o wyrazie jej twarzy. „Ona chyba nie ma zamiaru mnie zgwałcić!” - pomyślał nie za ciekawie. Co prawda nie była cudem natury, ale też na brak urody nie mogła narzekać. Jednak Neville’a nie interesowała i zmuszony byłby jej odmówić, co mogłoby poważnie odbić się na jego stopniach. Nie, to niemożliwe, przecież ona jest nauczycielką a on uczniem, ma chyba na tyle przyzwoitości, żeby to uszanować. Ale czy na pewno? - to pytanie zaprzątało mu głowę aż do obiadu, kiedy to wydarzyło się coś znacznie interesującego.
Gdy wszedł do Wielkiej Sali, wszystko wyglądało jak zawsze, jednak kiedy doszedł do stołu Domu Lwa, zobaczył, że nie wszystko jest takie samo jak zwykle.
Otóż od razu do jego uszu dotarły znajome głosy, jednak w niezwykłej tonacji.
- Odczep się wreszcie, nic ci się nie podoba. Tylko byś narzekała - krzyczał przerażony Ron na wyraźnie rozwścieczoną Hermionę.
- NARZEKAŁA?! Jak mam nie narzekać, skoro przyłapałam cię, jak całowałeś się z tą ku*rwą - wrzask Hermiony przykuł teraz nie tylko uwagę Gryfonów, ale też całej sali.
- Zaraz całowałem, pomagałem jej… wyjąć rzęsę z oka - próbował się nieudolnie bronić.
- USTAMI?! Nie pieprz mi tutaj dobrze, jeszcze nie zgłupiałam do reszty, żeby uwierzyć w takie nędzne wykręty!
- Skarbie, możemy porozmawiać gdzie indziej, ludzie się na <a href="http://www.ntsearch.com/search.php?q=nas&v=56">nas</a> gapią - rudy zmienił taktykę i próbował w uspokajającym geście pogłaskać po plecach rozwścieczoną dziewczynę. Najwyraźniej kobieta dopiero teraz zorientowała się, że są w miejscu publicznym, a wszystkie głowy skierowane są w ich kierunku.
- Dobrze, chodźmy stąd - Hermiona przystała na propozycję chłopaka, ale strząsnęła jego rękę i posłała mu spojrzenie wyraźnie mówiące „jeszcze z tobą nie skończyłam”.
Kiedy oboje szybko opuścili salę, Neville postanowił dowiedzieć się czegoś konkretniejszego na temat awantury, jaką wywołała ta zazwyczaj spokojna i opanowana Gryfonka. Z tym pragnieniem udał się do osoby, która jak nikt inny znała sprawców całego zamieszania.
- Harry, co tu się tak właściwie wydarzyło? - zwrócił się do ciemnowłosego chłopaka siedzącego przy stole Gryfonów i jak gdyby nigdy nic krojącego schabowego. Wyglądał jakby to, co się stało przed chwilą, było jak najbardziej na porządku dziennym i wchodziło w repertuar codziennych hogwarckich rozrywek.
- Harry, słyszysz mnie, czy ty w ogóle widziałeś to wszystko?
- Trudno było nie zauważyć, a przede wszystkim nie usłyszeć.
- I nic cię to nie ruszyło? Co tu się dzieje?!
- Mnie pytasz, czy ja jakieś medium, czy jak?
- A kogo mam pytać? To w końcu twoi przyjaciele, nie?
- Może i tak, ale ostatnio wolałbym nie mieć z nimi nic wspólnego.
- Jak to? O czym ty mówisz i co to w ogóle była za awantura? Jeszcze nigdy nie słyszałem, żeby Hermiona się tak wydzierała. Mówiła chyba coś o tym, że Ron całował się z kimś innym. Harry, co jest grane, przecież to papużki nierozłączki. Podejrzewałbym każdego o zdradę, ale on za nią szaleje.
- Może i szaleje, ale jeśli nie zauważyłeś, to ma on nieco słaby charakter. Szczególnie jeśli chodzi o kobiety. Po prostu nie umie się pohamować. Ach… Mówiłem mu, że go to kiedyś zgubi, ale po co mnie słuchać.
- Jak to? O wszystkim wiedziałeś, to zdarzało się częściej?
- Cały czas musiałem siedzieć cicho i cieszę się, że wreszcie się wszystko wydało, bo miałem tego już serdecznie dosyć. To nie jest miłe uczucie, gdy musisz okłamywać przyjaciółkę, żeby chronić przyjaciela. Powinienem jej powiedzieć. No, ale teraz to już nie ma żadnego znaczenia, Padma mnie wyręczyła.
- Kto?
- Padma Patil, siostra Parvati.
- A co ona ma z tym wszystkim wspólnego?
- To ona powiedziała Hermionie, żeby poszła poszukać swojego chłopaka. Zdenerwowała się i go znalazła. Niestety, na jego nieszczęście przyłapała go obściskującego się z Parvati.
- Z Parvati? Dlaczego ona ich wydała, przecież to jej siostra?
- Tak, ale Ron, był z nią, zanim siostra nie zaczęła się do niego dobierać.
- No co ty? Normalnie telenowela brazylijska! Ale dobrze mu tak, Hermiona raczej nie jest z tych, co łatwo wybaczają. Nie zazdroszczę mu teraz.
- Ja też, szczególnie że widziałem, jak potrafi przywalić. Szkoda, że nie zobaczyłeś jego miny, gdy zorientował się, że wszystko widziała.
- Sporo wiesz, zdążyła ci się zwierzyć?
- Nie, wystarczyło posłuchać od początku, wtedy to dopiero padały epitety.
- Domyślam się.
- Dobra, ja się zmywam, trzeba ich znaleźć, zanim nic z niego nie zostanie. W końcu z nią nie ma najmniejszych szans.
Po tych słowach zielonooki wstał i opuścił salę. Neville po chwili zrobił to samo. Już odechciało mu się jeść, miał zbyt dobry humor. Porwał tylko banana i poszedł sprawdzić stan rudego zdrajcy. Może nie jest jednak tak źle, w końcu ONA teraz jest wolna.
W takim nastroju był aż do ostatniej lekcji, którą mieli z Krukonami. Wtedy przypomniał sobie, a raczej ktoś mu przypomniał, że choć Hermiona jest teraz „do wzięcia”, to on sam ma pewne zobowiązania.
Otóż wychodząc z klasy, natknął się na pannę Lovegood, która uporczywie wpatrywała się w niego przez całą lekcję. Podbiegła do niego i jakby nigdy nic spytała, nie zważając na nic, a co gorsza na nikogo, kiedy to mają się ponownie spotkać i że ostatnio było wspaniale. Wszyscy zamarli, a w tle słychać było odgłos opadających na ziemię szczęk i kaszel akurat pijącego nauczyciela eliksirów, który oprócz zdziwienia, spowodowany był próbą ukrycia szyderczego śmiechu. Neville wiedział, co sobie musiał teraz myśleć znienawidzony Zimny Drań, jak zwykło się na niego mówić. Zapewne uważa, że obydwoje do siebie pasują, w końcu to dwie największe hogwarckie ofermy. Jednak siedemnastolatek wiedział, że to określenie już do niego nie pasuje, ale zadając się z nią może znowu do niego przylgnąć. Nie było to dla niego aż takie straszne, ale teraz, kiedy jego ukochana była w stanie wolnym, przeszkadzać mogłaby jego niezbyt normalna reputacja. A przecież na utratę kobiety swojego życia nie mógł sobie pozwolić. Postanowił, że jak tylko odbębni szlaban u tej <a href="http://www.ntsearch.com/search.php?q=baby&v=56">baby</a>, to zerwie z Luną. Nie ma innego wyjścia. Nie może stracić ponownie kobiety, która kocha, to by było zbyt wiele.
No, ale na łamanie serc miał jeszcze sporo czasu, na razie miał w perspektywie zapewne parę godzin z nauczycielką obrony, a spodziewał się, że to nie będzie milutka rozmowa przy kawie i ciasteczkach.
Jednak nie dotarł na miejsce tak szybko, jak to zaplanował.
Przechodząc koło jednej z sal, usłyszał stłumiony szloch. Drzwi były uchylone, więc zdecydował się zajrzeć do pomieszczenia i zorientować się, kto tak rzewnie płacze. Osłupiał, kiedy zobaczył siedzącą na ostatniej ławce swoją ukochaną Gryfonkę. Nie wiedział, czy powinien się do tego mieszać, w końcu to nie była jego sprawa, ale tak bardzo chciałby ją teraz pocieszyć. Nie mógł patrzeć, jak wypłakuje sobie oczy. Zrobił w jej stronę kilka kroków, po czym odchrząknął, by go zauważyła.
- O, Neville, co tu robisz? - Zanim się do niego odwróciła, zauważył, że skrawkiem szaty wyciera łzy z oczu.
- Przechodziłem i cię usłyszałem. Słuchaj, przykro mi powodu Rona, ale dobrze, że się zorientowałaś. Wiesz, on nie był ciebie wart.
- Dzięki, ale nie musisz mnie pocieszać. Już się z tym pogodziłam. Najgorsze jest tylko to, że oprócz chłopaka straciłam również przyjaciela. Od początku wiedziałam, że to długo nie potrwa, ale łudziłam się, że nadal zostaniemy przyjaciółmi, ale teraz nie mogłabym patrzeć na niego w ten sposób. Wybacz, nie wiem, dlaczego ci to mówię, chyba po prostu nie mam nikogo, kto mógłby mnie wysłuchać. Harry się do tego nie nadaje, od początku o wszystkim wiedział. Ale ty nie wiedziałeś, prawda?
- Nie miałem pojęcia, mi możesz się wyżalić, wiesz, to pomaga.
- Dzięki, ale to już chyba wszystko. Nie chcę już o tym rozmawiać, lepiej powiedz, co u ciebie. Słyszałam, że jesteś z Luną.
- Co? Od kogo?
- Jak to od kogo, cała szkoła już o was gada, to temat numer dwa dzisiejszego dnia, numer jeden to ja. To fajnie, że sobie kogoś znalazłeś, wiesz, Luna była ostatnio taka podminowana. Podobno jej ojciec jest ciężko chory, a ma tylko jego na tym świecie. Dobrze, że ma w tobie oparcie, gdyby nie, to mogłaby się załamać. No, ale pewnie wiesz o tym lepiej ode mnie. No, to ja się już zmywam, mam jeszcze sporo lekcji. Na razie.
Neville tylko bąknął niewyraźne „pa”, bo nic innego nie mógłby z siebie wydusić. Nie miał pojęcia, że Luna jest w takiej sytuacji. Nic mu nie powiedziała, a teraz już nie mógł jej tak po prostu zostawić. W końcu mogłaby się załamać. Poza tym za kogo by go wzięła Hermiona? Uznałaby go za bezdusznego drania, który wykorzystując potrzebę ciepła niewinnych dziewcząt, zwabia je do łóżka. Na to nie mógł pozwolić, musiał dalej odgrywać tą szopkę. W końcu to wszystko była jego wina.


Czekam na komenty.

Ten post był edytowany przez Aleksa: 13.09.2004 21:33
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Teodora
post 14.09.2004 17:03
Post #30 

Ścigający


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 260
Dołączył: 18.06.2004
Skąd: dworzec kurski

Płeć: Kobieta



coraz ciekawsza ta twoja historia...


--------------------
m
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Aleksa
post 17.10.2004 22:09
Post #31 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 18.08.2004




Tam tada tam oto next part.
Miłego czytania życzę i czekam na komenty.

Część VIII - Tajemnica
Jeszcze długo rozmyślałby o tym, co powiedziała Hermiona, gdyby nie drzwi, przed którymi właśnie stanął. Wpatrywał się w chwilę w wejście do gabinetu profesor Malfoy, aż w końcu zdobył się na odwagę i już miał zapukać, kiedy do jego uszu doszedł dźwięk stłumionej przez drzwi rozmowy dwóch osób. Rozpoznał obydwa głosy, jeden chłodny, zwykle ostry i nieprzyjmujący sprzeciwu, teraz jakby łagodniejszy, należał bez wątpienia do Snape’a. Drugi cieńszy, ale także nieco zmieniony, wydobywał się z gardła blond włosej nauczycielki obrony. Niestety przez drzwi niewiele mógł zrozumieć, dlatego w pierwszej chwili uznał, że powinien sobie darować, to w końcu nie jego sprawa i znów może mieć przez to kłopoty. Jednak już po chwili jego wrodzona, bądź nabyta ciekawość wzięła górę i Neville wyją różczkę z kieszeni szaty, dotkną nią drewnianych drzwi i cicho wypowiedział zaklęcie Crimentus*. Pozwalało ono zobaczyć i usłyszeć, co dzieje się za nawet najgrubszą ścianą lub drzwiami. Tego poniekąd bardzo przydatnego zaklęcia nauczył się w czasie wakacji, dzięki tymczasowemu zniesieniu przepisów Dekretu o Uzasadnionych Restrykcjach Wobec Niepełnoletnich Czarodziejów mógł spokojnie zająć się rozwijaniem swoich umiejętności magicznych. Zaklęcie zadziałało znakomicie i już po chwili słyszał i widział dwie zajęte rozmową postacie.
-Miałaś jakieś wieści od niego?- Spytał mężczyzna, jakby długo nie mogąc się na to zdobyć.
-Tak, Wadal wczoraj przyleciał. Sev, nie jest dobrze… Boję się o niego coraz bardziej…-Odrzekła wyraźnie czymś zaniepokojona kobieta.
-Czy coś się stało? Co napisał?
-Nic konkretnego, chyba się boi, że ktoś mógłby przechwycić list. Podobno u niego wszystko wporządku, ale…
-Ale, co?
-Ten list był jakiś dziwny, jakby pisał go w pośpiechu. Boję się, że ktoś mógł się dowiedzieć i teraz ten bydlak wpadł na jego trop.- Ostatnie zdanie wypowiedziała z przerażeniem na i tak już strapionej twarzy.
-Nie możliwe, żeby ktoś się zorientował, w końcu o całej sprawie wiemy tylko my dwoje i Dumbledore, a przecież żadne z nas się nie wygadało i nie wygada. Prawda?
-Prawda, prawda. Nie powiedziałam nawet Draco.
-I dobrze, nie powinien wiedzieć, również dla swojego własnego bezpieczeństwa.
-Wiem, wiem, ale tak trudno mi go okłamywać. W końcu tutaj mam tylko jego.
-Rozumiem, ale pamiętaj, że ja też tu jestem i zawsze chętnie ci we wszystkim pomogę.
-Wiem Sev, jesteś kochany. Jestem ci wdzięczna za wszystko co dla nas zrobiłeś.
-Zrobiłem to dla ciebie, dobrze wiesz co do ciebie czuję…
-Już o tym rozmawialiśmy, przecież wiesz, że to nie ma sensu.
-Wiem, ale nie tak łatwo jest o tobie zapomnieć.- Mówiąc to przybliżał się do niej coraz bardziej.- Szczególnie teraz, kiedy jesteś tak blisko… - Ich ciała dzieliło już tylko kilka centymetrów.-Codziennie zmagam się z pragnieniem, dotknięcia twojej delikatnej skóry i wplecenia palców w twoje włosy, tak bardzo przypominające mi promienie porannego słońca, kiedy to cały świat budzi się do życia, a ja razem z nim, gdy cię widzę. Zawsze cię kochałem i zawsze będę kochał.- Ujął jej twarz w dłonie i jakby w hipnozie zbliżył swe usta do jej rozchylonych do odpowiedzi warg i rozpoczynając namiętny taniec języków. Kobieta na początku próbowała go odepchnąć, ale już po chwili zaczęła odwzajemniać jego gorący pocałunek. Jeszcze z minutę po oderwaniu od siebie ich warg, stali przytuleni lustrując swoje spojrzenia i nie mogąc złapać oddechu. W końcu ona odważyła się odezwać.
-Nie możemy…
-Przez niego?! Przecież ty go nie kochasz, Wyszłaś za niego tylko ze względu na rodzinę. Gdybyś ze mną uciekła, tak jak planowaliśmy…
-To, co?!- Kobieta odsunęła się gwałtownie, a miejsce zażenowania zajęła złość- Pewnie żadne z nas już by nie żyło! Już zapomniałeś, w jakiej wtedy byliśmy sytuacji?! Zapomniałeś na czyich usługach byłeś? Nie mogłeś od niego odejść, znalazłby nas wszędzie i na pewno by ci tego nie wybaczył, a i mnie by nie oszczędził.
-Wiem przepraszam.-Na jego twarzy pojawiła się wyraźna skrucha. Nigdy bym sobie nie darował, gdyby coś ci się stało. Dobrze postąpiłaś, zawsze masz rację, to ja wszystko knocę. Myślałem, że teraz, kiedy go tu nie ma….Że teraz, przynajmniej na jakiś czas, a może i na dłużej będziemy mogli być razem. Gdybyś tylko zgodziła się go zostawić…
-Dosyć, dobrze wiesz, że nie mogłabym mu tego zrobić, nie teraz, kiedy tak bardzo mnie potrzebuje. Jeśli chodzi o coś tymczasowego, to wiesz jak trudno byłoby nam się potem rozstać,
-Wiem, ale nie musielibyśmy się rozstawać…
-Dosyć, ten temat jest już zamknięty i błagam cię na wszystko, nie wracaj do niego. A teraz wyjdź, czekam na Longbottoma, który nawiasem mówiąc powinien tu być kwadrans temu.
-Nie zdziwiłbym się gdyby zabłądził.- Mówiąc to ton profesora znów stał się sarkastyczny jak zwykle, a na twarz powrócił chłód i obojętność. Następnie Snape skierował się w stronę wyjścia.
W tym momencie zszokowany nawałem informacji, Nevill, zoriętował się, że to co przed chwilą zobaczył, nie było tandetną telenowelą, ale rozmową, dwojga ludzi, którym podlegał i którzy nie pałali do niego zbytnią sympatią. Był pewien, że gdyby człowiek zmierzający w tej chwili w jego kierunku, wiedział o tym, że on odkrył ich tajemnicę, zapewne wypatroszyłby go, a gulasz z jego wnętrzności stałby się jutrzejszym głównym daniem obiadowym oprawcy. Przerażony tą wizją, szybko zdjął zaklęcie i wycofał się za róg, najszybciej jak to tylko było możliwe. Wyrobił się dosłownie w ostatniej sekundzie, zanim niedoszły kanibal wyłonił się zza drzwi i skierował w odwrotnym kierunku. Choć Nevill wolałby teraz wrócić do swojego dormitorium i poinformować wszystkich o swoich odkryciach, to teraz czekał go szlaban, a i potem wiedział, że nie może nikomu o tym powiedzieć. W końcu nie powinien był tego usłyszeć. Co prawda widok zakochanego profesora zgorszył go, to nie to najbardziej nim wstrząsnęło i zaciekawiło.
-Ciekawe, bardzo ciekawe… A więc Lucjusz Malfoy żyje..- Powiedział sam do siebie, wyraźnie nad czymś się poważnie zastanawiając, po czym skierował się w stronę gabinetu profesor Malfoy.

Łac. Crimen przestępstwo, zbrodnia. Zaklęcie stworzone na potrzeby opowiadania.
Tylko proszę nie bić, wiem, że niektóre kawałki są nieco tandetne.

Ten post był edytowany przez Aleksa: 24.10.2004 16:44
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Aleksa
post 24.10.2004 12:54
Post #32 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 18.08.2004




Część IX - To Prostitutus Viola wittrockiana

- Myślałam, że już się pan nie zjawi, panie Longbottom - powiedziała wysoka blondynka, siedząca przy ogromnym biurku, przeglądając jakieś papiery, zapewne prace domowe.
- Coś mnie zatrzymało, pani profesor - odpowiedział ciemnowłosy chłopak, stojący w drzwiach i najwyraźniej zastanawiający się, co ma dalej zrobić.
- Na co czekasz? Wejdź i zamknij za sobą drzwi.
Chłopak wykonał polecenie. Nadal był jednak w szoku i wciąż nie miał pojęcia, co go czeka, więc czuł się trochę rozkojarzony. A to z kolei spowodowało, że po zamknięciu drzwi, idąc w kierunku profesorki, potknął się o dywan i zaprezentował pokazowego fikołka, lądując twarzą tuż przy stopach pani Malfoy.
- A już myślałam, że plotki o twojej… hmm… zaradności, to tylko pogłoski - powiedziała z chłodnym wyrazem drwiny na bladej twarzy. – Weź się w garść i usiądź w fotelu, bo aż żal za serce ściska, gdy na ciebie patrzę.
Neville już chciał głośno zwątpić w istnienie wspomnianego organu w klatce piersiowej swojej profesor, ale zdołał się powstrzymać, pamiętając, iż nie zdążył odpracować jeszcze jednego szlabanu. Szybko się podniósł i bez słowa usiadł na wskazanym siedzisku.
- Herbaty? - usłyszał lekko zszokowany z ust siedzącej przed nim kobiety.
- Poproszę. - Kobieta jednym ruchem różdżki wyczarowała zabytkowy, jak i reszta pokoju, serwis z parującym płynem w filiżankach.
- A więc, panie Longbottom, podobno pasjonuje się pan zielarstwem?
- Tak, ale co to ma…
- Proszę mi nie przerywać, teraz to ja zadaję pytania. Proszę pić, zanim wystygnie. - Neville upił łyka, jak się zorientował, zielonej herbaty. - Czy jesteś prawiczkiem?
- Co?! - Chłopak wypluł całą zawartość swojej jamy ustnej, a niedokończona i na nieszczęście jeszcze gorąca herbata wylądowała na jego kroczu. Natychmiast poderwał się z miejsca i niemalże zerwał z siebie mokrą szatę, by uchronić się od poparzenia. Dziękował Bogu, że gorący płyn nie zdążył przesiąknąć na spodnie, bo wolał nawet nie myśleć, co by czuł, gdyby musiał się przed NIĄ rozebrać. No właśnie, przed NIĄ… Dopiero ta wizja przypomniała mu, gdzie jest, a przede wszystkim: co spowodowało całe zamieszanie. A raczej KTO. Ten Ktoś cały czas siedział z niewzruszoną, chłodną i ironiczną jak zawsze miną przyglądając się jego poczynaniom.
- Panie Longbottom, czy już się pan uspokoił? Jeśli tak, to może łaskawie odpowie mi pan na moje pytanie? Powtarzam, czy spał pan z kobietą? Bądź mężczyzną, pańskie preferencje mnie nie interesyją.
- A-ale jak to? Nie rozumiem.
- Pytam, czy uprawiał pan sex. Chyba jaśniej nie da się już tego przedstawić.
- J-ja… T-to znaczy… yyy… rozumiem, o co pani pyta, ale nie mogę pojąć po co?
- Za chwilę się dowiesz, a teraz odpowiedz: tak czy nie.
- Nie, to znaczy tak, ale to tylko i wyłącznie moja sprawa, więc…
- Dobrze, w takim razie chodź za mną - nakazała, nie zwracając najmniejszej uwagi na szok, w jaki wprawiło go jej pytanie. Wstała i skierowała się w stronę drzwi.
- Dokąd? - spytał, ale nie uzyskał odpowiedzi, więc ruszył w kierunku, w którym podążała jego nauczycielka.
Zeszli na dół i skierowali się w stronę wyjścia z zamku, co z jednej strony zaniepokoiło Neville'a, ale z drugiej przynajmniej miał pewność, że nie każe mu robić nic obscenicznego. Myśl o gwałcie na nim powróciła wraz z pytaniem o jego niewinność. Wyszli na błonia i skierowali się w stronę Zakazanego Lasu. Znów poczuł niepokój: wiadomo, co może mu tam zrobić? W końcu jest tam tak ciemno, no i nie byłoby żadnych świadków, chyba że dzikie zwierzęta. Właśnie, przecież w tej puszczy żyją najdziwniejsze stwory, o których informacje często można znaleźć jedynie w dziale Ksiąg Zakazanych. Może chce nim nakarmić jedną z tych kreatur? W końcu jego przypuszczenia sprawdziły się, bo zaczęli zagłębiać się w gęstwinę, a im dalej zapuszczali się między drzewa, tym Neville'a nachodziły coraz gorsze wizje tego, co go za chwilę czeka. Przeszli już chyba dobre pół mili, kiedy kobieta wreszcie zatrzymała się, odwróciła w jego stronę i powiedziała przyciszonym głosem:
- To już tam, więc teraz bądź cicho, żeby tego nie zdenerwować.
Uczeń już miał powiedzieć, że przecież cały czas jest cicho, ale przyswoił sobie ostatnią część wypowiedzianego przez nauczycielkę zdania i omal nie zemdlał. Oto jego najgorsze koszmary miały się urzeczywistnić. Zostanie pożywką dla jakiegoś krwiożerczego potwora. Już wolałby, żeby go zgwałciła! Krew w nim zastygła, kiedy zbliżali się do zarośli, za którymi miała znajdować się owa przerażająca kreatura. Jednak gdy dotarli na miejsce, a profesor zatrzymała się, zobaczył jedynie normalną ściółkę leśną, ponad którą wyrastały całkowicie zwyczajne drzewa. Na pozór nic nie odróżniało się od reszty krajobrazu tego zakazanego miejsca, ale, jak wiadomo, pozory często mylą. Kiedy rozejrzał się jeszcze raz, tym razem dokładniej, jego uwagę przykuł dziwnie zwinięty kwiat. Jeszcze nigdy nie widział nic takiego. Nawet nie wiedział, jak to nazwać, a jeśli chodzi o rośliny, to Neville mógł z całą pewnością powiedzieć, że znał się na nich chyba najlepiej z całej szkoły. Nie licząc oczywiście nauczycieli, chociaż, oprócz pani Sprout, nie był pewien, czy wiedzą tyle na ten temat co on. Zdezorientowany popatrzył na swoją nauczycielkę; jeszcze nigdy, odkąd zaczął się tym interesować, nie zdarzyło mu się, żeby nie potrafił określić przynajmniej w przybliżeniu typu rośliny.
- To Prostitutus Viola wittrockiana* - powiedziała w końcu blondynka.
- Nieprzyzwoity bratek?!
- Widzę, że dobrze znasz łacinę. Tak, w wolnym tłumaczeniu to nieprzyzwoity fiołek ogrodowy. Nazwa trochę głupia, ale uzasadniona, bo może trudno w to uwierzyć, ale pochodzi od zwykłego bratka.
- A, dlaczego nieprzyzwoity?
- Cóż, właśnie dlatego pytałam cię o twoje doświadczenie seksualne. Widzisz, ten kwiat jest w jednej czwartej zwierzęciem i podobnie jak one posiada instynkty, które pomagają mu wyczuć zagrożenie i skutecznie się przed nim obronić. Niestety, owym zagrożeniem są dziewice. Jest to magiczny kwiat i ma też takie właściwości. Niestety, wyhodowany został dzięki czarnej magii, dlatego jeżeli pocałuje go osoba przed swoją inicjacją seksualną, czysta od grzechu, wtenczas kwiat obumiera. Właśnie dlatego robi, co może, by uchronić się poprzez wydzielanie silnego gazu za każdym razem, kiedy taka osoba zbliży się choćby na ćwierć mili od niej. Jeżeli natomiast tej osobie uda się podejść do niej, wtedy z rośliny wyrastają macki pokryte kolcami oraz trującą wydzieliną. Teraz chyba rozumiesz, że moje pytanie było uzasadnione.
- Tak, ale skąd ją pani ma, nigdy o czymś takim nie słyszałem.
- Należała do mojego męża, sam ją wyhodował, nawet nie wiem i nie chcę wiedzieć jak. Kiedy odszedł, musiałam się nią zaopiekować, wiem, jak bardzo ją lubił. Niestety, zielarstwo nigdy nie było moją mocną stroną, dlatego nie za bardzo wiedziałam, co z nią zrobić. Poprosiłam więc o pomoc profesor Sprout, jednak nie ma ona za wiele czasu, żeby ją często doglądać, co, niestety, jest konieczne, więc poleciła mi ciebie. Jednak na początku wolałam nie wtajemniczać w to ucznia, więc zwróciłam się do Hagrida, w końcu kwiat ma w sobie coś ze zwierzęcia. Rubeus obiecał, że będzie do niej zaglądał, ale niedługo wyjeżdża na jakiś czas, a ja nie wiedziałam, co z tym zrobić. Dlatego to do twoich obowiązków należeć będzie opieka nad nią. Jak najszybciej powinieneś zgłosić się do Sprout po instrukcje, a teraz powinnam chyba was sobie przedstawić - to mówiąc, podeszła do rośliny i lekko ją szturchnęła, zrobiła to z niemałym obrzydzeniem na twarzy, widać było, że nie pała do niej zbytnią sympatią. Gdyby Neville nie wiedział, że tak naprawdę jej mąż żyje, zapewne zastanawiałby się, dlaczego ona nadal trzyma ten kwiat, skoro tak go nie lubi. Na razie jednak nie rozumiał jedynie, co ma oznaczać „przedstawienie” go temu czemuś. Wreszcie po długim „budzeniu”, które składało się ze szturchania i całej palety najmniej spodziewanych z ust nauczyciela przekleństw, roślina podniosła swój pąk i zaczęła wydawać dziwne odgłosy przypominające warczenie, najwyraźniej niezbyt zadowolona z przerywania jej snu.
- Podejdź do niej i daj się jej powąchać, to jedyny zwierzęcy zmysł, jaki posiada. - Neville niepewnie zrobił kilka kroków, po czym obejrzał się z lekką paniką w oczach na swoją nauczycielkę. - No, idź, to przecież tylko kwiat, jeśli nie będziesz próbował go skrzywdzić, to najwyżej cię zlekceważy.
Neville ostrożnie zbliżył się do rośliny i wyciągnął rękę, a ta zwróciła pąk w jego kierunku i obwąchała jego dłoń. Następnie najnormalniej w świecie zaczęła się do niego łasić, jak zwykły domowy kocur, a nie zabójczy kwiat, który został wyhodowany dzięki czarnej magii. Przerażony chłopak w pierwszym odruchu chciał zabrać rękę, ale wolał nie drażnić rośliny.
Spędził z nią jeszcze chwilę i zaczął przekonywać się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Roślinka była wyjątkowo interesującym okazem, jeszcze nigdy nie spotkał się z tak skomplikowanym kwiatem. Postanowił nawet, że jeżeli spotka Lucjusza Malfoya, pogratuluje mu. Swoją drogą ciekawiło go też, w jakim celu go wyhodował, jednak kiedy spytał o to nauczycielkę, ta tylko odpowiedziała, że „to nie jego sprawa”. Za to dowiedział się innej ciekawej rzeczy: otóż okazało się, że pan Malfoy nazwał swoją roślinkę imieniem nikogo innego jak pani Malfoy. Tej informacji udzieliła mu owa „muza” z pąsowym rumieńcem i wściekłością w oczach tylko dlatego, że żeby zwrócić na siebie uwagę kwiatu, trzeba zawołać ją go imieniu. Tak też robił w czasie częstych, nawet częstszych niż potrzeba odwiedzin.

*roślina wymyślona na potrzeby ficku.


Na koniec mam jeszcze prośbę. Jeżeli ktoś to jeszcze czyta to niech napisze co o tym sądzi. Będę wdzięczna za komenty, nawet jeśli będą one zawierać krytykę (oczywiście myślę o konsruktywnej krytyce). Po prostu nie wiem czy mam jeszcze dla kogo to pisać.

Ten post był edytowany przez Aleksa: 24.10.2004 16:42
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Teodora
post 24.10.2004 16:19
Post #33 

Ścigający


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 260
Dołączył: 18.06.2004
Skąd: dworzec kurski

Płeć: Kobieta



no podoba mi sie coraz bardziej! pisz pisz!
tylko jedna uwaga nie pisz takich długich zdań:

QUOTE
A jeśli chodzi o rośliny, to Neville mógł z całą pewnością powiedzieć, że znał się na nich chyba najlepiej z całej szkoły, nie licząc oczywiście nauczycieli, chociaż, oprócz pani Sprout, nie był pewien, czy wiedzą tyle na ten temat co on.

cóś tu troszkie nie tak??


--------------------
m
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kiniulka
post 24.10.2004 16:57
Post #34 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 135
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Mocherowo ;-)

Płeć: Kobieta



Bardzo fajne. Tak jak poprzedniczcepodoba mi się coraz barziej i z niecierpliwością czekam na next parta. Mam nadzieję, że szybk dasz coś nowego. Pozdróffka i czekolada.gif dla Ciebie .


--------------------
user posted imageMiłość nie jest wcale ogniem jak zwykło się mawiać. Miłość to powietrze. Bez niej człowiek się dusi, a z nią oddycha lekko. To wszystko.
Wasilij Rozanowuser posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Coyote
post 24.10.2004 21:29
Post #35 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 44
Dołączył: 18.08.2004
Skąd: się wziął Czesio?

Płeć: Kobieta



Pisz, pisz smile.gif Fajnie, że w końcu nowy part dodałaś tongue.gif Jak Malfoyowa się spytała Neville'a o seks, to myślałam, że z krzesła spadnę happy.gif


--------------------
"Żyjemy w wesołym miasteczku Pana Boga"
"Cokolwiek by się zdarzyło - to tylko życie - wszyscy przez nie przebrniemy"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
..::*megi*::..
post 25.10.2004 19:57
Post #36 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 13
Dołączył: 01.10.2004




Fajnoooooo, pisz dalej. Opowiadanie jest oryginalne i bardzo fajnie napisane. Voldziu twoje odczucia były baaardzo podobne do moich tongue.gif . Myślałam, że zaraz padnę ze śmiechu. A tak nawiasem mówiąc to staraj się pisać dłuższe party, chociaż te mogą być . ZamieszcZaj częściej party !


czekolada.gif ----------> pisz, pisz, pisz


--------------------
Cogito Ergo Sum - jestem skromna wiem...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
..::*megi*::..
post 25.10.2004 19:58
Post #37 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 13
Dołączył: 01.10.2004




Co do powyższego to przepraszaam za pomyłkę. Nie zgadzam się z Voldzią a zgadzam się z Coyote . Jeszcze raz przepraszam za pomyłkę blush.gif


--------------------
Cogito Ergo Sum - jestem skromna wiem...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Aleksa
post 31.10.2004 22:56
Post #38 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 18.08.2004




Część X - Wspomnienia
Znowu ten sen. Co noc przeżywał ten koszmar na nowo. Nie mógł zapomnieć jej błagalnych krzyków, próśb o odrobinę litości. Najgorsze jednak były jej oczy, wypełnione łzami, oczekujące pomocy. Pomocy, której on nie mógł jej udzielić. Pamiętał, jak wyglądała, kiedy już ten bydlak wypowiedział zaklęcie. Leżała tam w podartej odzieży z niemym krzykiem na ustach, jej skóra, jeszcze niedawno tak piękna i delikatna, teraz blada i poraniona. Najlepiej jednak zapamiętał jej spojrzenie, martwe spojrzenie, jakby zastygłe w oczekiwaniu na zbawienie. Wiedział, że to nie była jego wina, ale nie mógł pozbyć się myśli, że gdyby bardziej przykładał się do nauki, mógłby ją obronić, zrobić coś, cokolwiek. Wciąż wspominał ich pierwsze spotkanie.

20 czerwca

- Jeszcze raz dziękuję. Do widzenia. - Ciemnowłosy chłopak zamknął za sobą jedne z wielu drzwi w jasno oświetlonym korytarzu Ministerstwa Magii. Nie był w zbyt dobrym humorze, ale czemu się dziwić? Zamiast siedzieć na błoniach Hogwartu lub na jednej z lekcji, tak jak jego koledzy, on musiał załatwiać formalności związane ze śmiercią babki. W życiu nie musiał zajmować się nawet kupowaniem książek do szkoły, a co dopiero mówić o organizowaniu pogrzebu. Do tego wszystkiego dochodziła jeszcze kupa papierkowej roboty, w tym rachunki do opłacenia. Jednak najgorsze w tym wszystkim, poza tym, że stracił kobietę, która zastępowała mu matkę, było to, że teraz musiał włóczyć się po całym Ministerstwie, żeby wysłuchać testamentu babci. Niby nie powinien mieć powodu do frustracji, bo w spadku otrzymał dość pokaźną sumkę, o której, nawiasem mówiąc, nic nie wiedział, ale miał. I to dość poważny powód, otóż cały dzień odsyłano go od biurka do biurka, z gabinetu do gabinetu, z piętra na piętro, a niemalże wysłaliby go do Czech, a wszystko przez doskonałą organizację tej parodii ministerstwa, która oficjalnie ma mieć pieczę nad całym krajem. Teraz na szczęście już spokojnie mógł wracać do domu, wreszcie odpocznie. Od przyjazdu cały czas coś załatwiał, nie miał nawet czasu na porządny obiad, ale teraz to sobie odbije podwójnie albo potrójnie, a najlepiej poczwórnie. Zapewne całą drogę powrotną zastanawiałby się nad coraz to nowszymi specjałami, którymi uraczy swoje podniebienie, jednak nagle poczuł silny ból, wywołany zderzeniem się z jakąś płaską i niewątpliwie twardą powierzchnią. Jak się okazało, były to białe drzwi jednego z gabinetów, które zostały otworzone zbyt szybko i ze zbyt dużym rozmachem, by zdążył uchylić się przed kolizją. Neville jak stał, tak runął. Jeszcze przez chwilę nie wiedział, co się tak właściwie wydarzyło, kiedy do jego uszu dobiegł rozpaczliwy, niewątpliwie kobiecy głos.
- Jejku, najmocniej przepraszam. Ja... ja nie chciałam. Jakoś tak je popchnęłam i… Jezu, naprawdę bardzo mi przykro. Czy wszystko w porządku? Jak się pan czuje?
- W porządku, nic mi nie jest - odpowiedział w końcu przerażonemu zamachowcy i zdecydował się otworzyć oczy. Oniemiał. Przed nim stała szczupła, niewysoka dziewczyna z przepraszającym spojrzeniem w szafirowych oczach. Była to piękność, na jaką w szkole nawet nie odważyłby się spojrzeć, a która na pewno nie zwróciłaby na niego uwagi. Dlatego kiedy już zorientował się w sytuacji, górę wzięła jego nieśmiałość. Niemalże wryło go w ziemię, zapomniał, jak się używa języka. Zamiast wstać i coś powiedzieć, on leżał na brudnej posadzce, wpatrując się w blondynkę jakby była co najmniej siódmym cudem świata.
- Na pewno dobrze się czujesz? Na dole jest gabinet lekarski...
- Co? Nie, wszystko w porządku, jestem tylko w lekkim szoku - wykrztusił w końcu i pozbierał się z podłogi.
- No tak, pewnie nie codziennie miewasz bliskie spotkania z drzwiami.
- No nie, ale idiotyczne wypadki to dla mnie normalka - przy tych słowach mocno się zaczerwienił.
- Może mi o nich opowiesz?
- Obawiam się, że to by zbyt długo trwało.
- Ja mam czas, więc jeśli się nigdzie nie spieszysz, to moglibyśmy pójść na kawę albo coś w tym stylu. Tak w ramach przeprosin. Jestem Susan.

Teraźniejszość

Musiał mieć zabawną minę, kiedy go zaprosiła. Przez dłuższą chwilę nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Pamiętał, jakie zrobiła na nim wrażenie. W końcu wykrztusił niepewne „tak”. Wyznała później, że myślała, że mu się nie podoba. Opowiedział jej wtedy, co poczuł, kiedy istny anioł, jak zwykł o niej myśleć, spojrzał na niego jakby z nieba i posłał uśmiech, który rozświetlił następne półtora miesiąca jego życia. Niestety, również przez ten uśmiech przeszedł najgorsze piekło, jakie może przeżyć ktoś, kto kocha po raz pierwszy. Ale nie chciał wracać do tych smutnych wspomnień, wolał pamiętać chwile pełne szczęścia i radości. Ich pierwszą randkę w małej kawiarence niedaleko parku, która zachwycała swoją istnie magiczną atmosferą i zapachem świeżo parzonej kawy z dodatkiem cynamonu. Z każdym następnym spotkaniem byli sobie coraz bliżsi. Pomogła uwierzyć mu w swoje możliwości, dzięki niej nabrał pewności siebie. Kochała biegać i zaraziła go tą pasją. Dzień w dzień o szóstej rano przemierzali przedmieścia Londynu, przebywając coraz dłuższe trasy. Była dwa lata starsza, przez co miała większą od niego wiedzę, również szkolną, dzięki czemu przebywali ze sobą w każdej wolnej chwili, uczyła go wszystkiego, czego sama nauczyła się w Dumstrangu. Razem spędzali dnie i noce, przeżył z nią swoje pierwsze miłosne uniesienia. Nigdy nie zapomni ich pierwszej wspólnej nocy…

20 lipca

- To nasza rocznica. Spotkaliśmy się równo miesiąc temu - powiedziała blondynka po czułym powitaniu.
- Miesiąc, cztery godziny i - spojrzał na zegarek - trzydzieści osiem minut.
- A co z sekundami? - spytała, zarzucając mu ręce na szyję.
- Niestety, na zegarek spojrzałem przed „zderzeniem”, a potem patrzyłem już tylko na ciebie - kiedy to mówił, ich usta coraz bardziej zbliżały się do siebie, aż w końcu spotkały się w zmysłowym pocałunku. - Usiądź, zaraz podam kolację i otworzę wino - powiedział, kierując się w stronę kuchni.
- Co dziś upichciłeś? Pachnie wybornie i pewnie tak też smakuje. Zresztą jak wszystko, co przygotowujesz.
- Bo się zarumienię. Co gorsza popadnę w samouwielbienie albo jeszcze lepiej: nabawię się manii wyższości.
- Do tego to ci jeszcze daleko. Dopiero co cię wyciągnęłam z kompleksów.
- Za co jestem ci dozgonnie wdzięczny. A teraz w ramach wdzięczności ofiarowuję ci moje serce i te starannie przygotowane polędwiczki wieprzowe z brzoskwinią. - Chłopak wkroczył do pokoju z ogromną srebrną tacą w jednej ręce i niewątpliwie wybornym winem w drugiej. Skierował się w stronę stołu, jednak nie omieszkał poślizgnąć się na świeżo wypastowanej podłodze. Na szczęście dziewczyna wykazała się niebywałym refleksem i uratowała aromatyczne danie przed zmarnowaniem. Niestety, wino roztrzaskało się na posadzce, przy okazji ochlapując cały pokój, w tym dwójkę wystrojonych ludzi.
- Przepraszam, jak zawsze schrzaniłem sprawę.
- Wszystko w porządku, jedno zaklęcie i pokój będzie lśnić.
- Pokój tak, ale twoje ciuchy nie, to w końcu magiczne wino. Poza tym zepsułem atmosferę.
- Nie przejmuj się, to tylko ciuchy, kupi się nowe, stać mnie na to. A o atmosferę się nie martw, trochę szkoda tego wina, ale bez niego też można sobie poradzić.
- Jesteś kochana. Dobrze, że ocaliłaś jedzenie, chyba nie wybaczyłbym sobie, gdybyś nie mogła tego spróbować, nieco wzbogaciłem przepis. A co do wina, to mam całą piwnicę przeróżnych gatunków i roczników, więc chwilę poczekaj, to przyniosę następne, ale tym razem będę uważał.
Kiedy Neville wreszcie doniósł wino w całości, zasiedli do kolacji, po której przenieśli się z drinkami na wygodną, lecz niewątpliwie starą kanapę, stojącą przed rozpalonym kominkiem. Długo rozmawiali, opróżniając kieliszki i coraz bardziej zbliżając się do siebie. Aż w końcu zaczęli pieścić nawzajem swoje ciała, pozbywając się przy tym zbędnej garderoby.
- Jesteś pewna, że tego chcesz, możemy z tym poczekać. - Chłopak na chwilę oderwał się od ponętnych ust blondynki.
- Chyba żartujesz, kocham cię i wierz mi, że jeszcze nigdy nie byłam tak zdecydowana, by spędzić z kimś noc, jak teraz. - Dziewczyna przejęła inicjatywę i zaczęła obsypywać szyję i kark bruneta zmysłowymi pocałunkami.
- A twój ojciec nie będzie miał nic przeciwko, jeśli nie wrócisz do domu na noc?
- Jestem pełnoletnia i mogę spędzać noce, z kim chcę i kiedy chcę, poza tym mój ojciec nie zauważyłby, gdyby mnie nie było przez miesiąc. Za bardzo jest zaabsorbowany pracą w Ministerstwie i wchodzeniem w tyłki manipulującym nim bogaczom, żeby zauważyć jedyną córkę.
- Chyba za ostro go oceniasz, w końcu bycie Ministrem Magii nie jest takie proste.
- Nie znasz go, od śmierci matki boi się o wszystko i wszystkich, czasami mam dość tego udawania, że wszystko jest w porządku, kiedy tak naprawdę się wali. No, ale teraz nie chcę rozmawiać o Korneliuszu Knocie, mam ochotę na coś zupełnie innego - to mówiąc, obdarzyła Neville'a wymownym spojrzeniem i zdjęła z niego poplamioną winem koszulę, sprawiając, że został tylko w eleganckich spodniach od garnituru.
- O… Widzę, że bieganie przynosi efekty, ty mój supermanie.
- Przesadzasz, jeszcze nie mam klaty jak kulturysta, ale jak zdejmiesz bluzkę, gwarantuję, że uniosę się do nieba - ostatnie słowa wymruczał jej do ucha, przy okazji lekko je przygryzając.
- Nie zdejmę - odpowiedziała zdecydowanie dziewczyna.
- Co, ale dlaczego? Zmieniłaś zdanie? - Chłopak momentalnie otrzeźwiał, a w jego orzechowych oczach pojawiła się panika.
- Nie, głuptasie, po prostu chcę, żebyś ty to zrobił - wyszeptała dziewczyna, na nowo zbliżając się do niego i zaczynając wodzić palcem po jego nagim torsie.
- A… To co innego, ale ostrzegam, że w takim stanie mogę ją niechcący podrzeć.
- A drzyj sobie, i tak jest na straty.
- Jak uważasz. - I jak powiedział, tak zrobił. Po chwili jej niegdyś droga, jedwabna bluzka była jedynie podartym i poplamionym strzępkiem materiału. Jego oczom ukazał się istnie niebiański widok. Otóż okazało się, że dziewczyna nie miała stanika, co go dodatkowo podniecało i zastanawiał się, czy ma na sobie resztę bielizny. Poza tym po raz pierwszy oglądał na żywo kobiece piersi i choć miał już z nimi styczność, to zawsze były zakryte jakimś drogim materiałem. Przez chwilę wahał się, czy aby na pewno może ich dotknąć, ale po chwili to ona ujęła jego dłoń w swoje i powolnymi ruchami pokazywała mu, co najbardziej rozpala jej zmysły. Wskazywała mu drogę do esencji namiętności. Teraz ona zaczęła delikatnie, aż w końcu coraz namiętniej pieścić jego ciało, schodząc od warg do szyi, by w końcu pieścić ustami jego tors i brzuch, kierując się coraz niżej i niżej. W końcu dotarła do skórzanego paska, rozpięła go, po czym zaczęła zsuwać mu spodnie. On w tym czasie pieścił ustami jej kark i ramiona, a jego ręce wędrowały po całym jej delikatnym ciele. Gdy już pozbawiła go resztek odzienia, postanowił sprawdzić, czy jego podejrzenia co do jej bielizny się sprawdzą. Zdjął z niej krótką, plisowaną spódniczkę, a jego oczom ukazały się czarne, koronkowe stringi, których po chwil już nie było. Nie czuł już początkowego zawstydzenia, więc niemalże bez oporów zaczął błądzić dłońmi po jej nagich pośladkach, a jego usta odwiedziły kolejno jej sutki, po czym dotarł do płaskiego brzucha, wodząc językiem wokół jej pępka. Susan wydawała z siebie ciche jęki rozkoszy, dając mu tym samym przyzwolenie na coraz śmielsze pieszczoty. Po dłuższej chwili, kiedy dotarł w miejsce, które do niedawna zakrywały skąpe majteczki, odsunęła się od niego i zdecydowanym ruchem popchnęła go do pozycji leżącej. Teraz ona przejęła ster i już do końca przy nim została. Obdarzała pocałunkami każdy cal jego ciała, aż w końcu dotarła do strategicznego miejsca, w którym jej wargi zatrzymały się na dłużej. Kiedy uznała już, że jest gotowy, usiadła na nim okrakiem, twarzą w jego stronę, by móc patrzeć na jego rozpalone pożądaniem ciało. Poruszała się na nim coraz szybciej. Naprzemian bądź jednocześnie wykrzykiwali imię partnera. Neville pierwszy osiągnął cel, jednak nie chcąc pozostawić jej w niedosycie, doprowadził ją na szczyt, zagłębiając się językiem pomiędzy jej uda, aż w końcu również ona znalazła ukojenie. Leżeli jeszcze chwilę wtuleni w swoje ciała, póki nie zmorzył ich sen.

Teraźniejszość

Pamiętał, jak rano przyniósł jej śniadanie do łóżka, a potem, kiedy tylko mogli, doskonalili się we wspólnych miłosnych praktykach. Niestety, równie dobrze jak tą wspaniałą noc pamiętał ten potworny dzień…

Czekam na komenty
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Coyote
post 01.11.2004 18:30
Post #39 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 44
Dołączył: 18.08.2004
Skąd: się wziął Czesio?

Płeć: Kobieta



Mmmmm... Miło happy.gif Naprawde ładnie opisane. Tylko się troszke pogubiłam, bo wcześniej było pisane w czasie roku szkolnego, w Hogwarcie, a później ni z tego ni z owego przenosi sie akcja do ministerstwa itd... Nie wiem, może jestem zbyt nieprzytomna, żeby dzisiaj to zrozumieć wacko.gif laugh.gif
Ale spoko, czekam na dalsze części...


--------------------
"Żyjemy w wesołym miasteczku Pana Boga"
"Cokolwiek by się zdarzyło - to tylko życie - wszyscy przez nie przebrniemy"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
..::*megi*::..
post 01.11.2004 18:36
Post #40 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 13
Dołączył: 01.10.2004




NIe łapię tego trochu blink.gif Może dlatego, że mam gorączkę...
Ale może dobrze to zrozumiałam, że oni się spotkali w Hogwarcie, a teraz są razem.... Aleksiu wyjaśnij to nam proooszę. Coyote mam nadzieję, żę się ze mną zgodzisz tongue.gif


--------------------
Cogito Ergo Sum - jestem skromna wiem...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Girl of Gryffindor
post 01.11.2004 19:14
Post #41 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 38
Dołączył: 05.04.2003

Płeć: Mężczyzna



Nie no, ja zrozumialam tak, ze spotkali sie w wakacje przed tym rokiem szkolnym, w Ministerstwie, kiedy Neville zalatwial formalnosci zwiazane z pogrzebem babci. I potem w wakacje tak prowadzili te znajomosc itp. Tak ja to odebralam...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Aleksa
post 01.11.2004 19:16
Post #42 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 18.08.2004




No, cóż. Chyba powinnam napisać, że to jest flesh beck, wspomnienia Nevilla o Susan, ich pierwszym spotkaniu i pierwszej wspólnie spędzonej nocy. Cóż, było o niej jeszcze jedno wspomnienie w innej części, ale gdzie to już sami musicie się domyśleć wink.gif , to zobaczycie jek to się skończyło. A dlaczego to się wydarzyło to jeszcze się wyjaśni w dalszych częściach.
Mam nadzieję, że już rozumiecie, jak jeszcze coś jest nie jasne to chętnie odpowiem, oczywiście bez zdradzania zawartości dalszych części.

EDIT: Tak Girl of Gryffindor, masz rację.

Ten post był edytowany przez Aleksa: 01.11.2004 19:18
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
..::*megi*::..
post 01.11.2004 20:52
Post #43 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 13
Dołączył: 01.10.2004




Ahaaaaaaa, teraz to ja rozumiem biggrin.gif Dzięki za wyjaśnienie.


--------------------
Cogito Ergo Sum - jestem skromna wiem...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Coyote
post 02.11.2004 22:55
Post #44 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 44
Dołączył: 18.08.2004
Skąd: się wziął Czesio?

Płeć: Kobieta



No i trzeba było tak od razu happy.gif


--------------------
"Żyjemy w wesołym miasteczku Pana Boga"
"Cokolwiek by się zdarzyło - to tylko życie - wszyscy przez nie przebrniemy"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nikson
post 03.11.2004 21:33
Post #45 

KAFEL


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 34
Dołączył: 29.08.2003
Skąd: Jestem z Hogwartu




Fajne!!!! I wont more! Bledow sie nie dopatrzylem... Jedynym bledem bylo to ze part jest napisany dla osob powyzej 18-tego roku zycia, a wotpie by na to forum zaglodal ktos powyzej 17 ;P I nie byl to jakis "wyuzdany" sex tylko sofcik tongue.gif Czytalem bardziej zabarwione erotyzmem... Ale tago sie nei czepiam... jest dobre


--------------------
...:::Chyba nigdy nie nauczę się kochać:::...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nimbuska2000
post 04.11.2004 11:02
Post #46 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 166
Dołączył: 13.05.2004

Płeć: Kobieta



No cóż...Ten part najmniej mi się podobał. Nagle ten fajny klimat rozpłynął się. Na początku wydawało mi się że rozumiem o co chodzi. Że Neville w czasie wakacji lub jakiegoś innego terminu wybrał się by załatwić formalności z pogrzebem. Ale potem... Nie mogłam pojąć czasem o co chodzi dopiero jak przeczytałam twoją wypowiedź... No i wogle jakieś jest takie mętne.Poprzednio pisałaś zwyczajnie a teraz doszły tu zupełnie nowe terminy jak 20 czerwca. Zupełnie jakby to był jego pamiętnik. Może niezbyt dobrze uzasadniłam moje wątpliwości ale uważam że poprzedni part był dużo lepszy od tego.


--------------------
-To żałosne. No, mam nadzieję, że będziesz się świetnie bawić. Wiesz co, może zaczniesz chodzić z McLaggenem, wtedy Slughorn mianuje was królem i królową Ślimaków...
-Możemy przyprowadzić gości-powiedziała Hermiona, która z jakiegoś powodu zrobiła się purpurowa na twarzy- i zamierzałam zaprosić ciebie, ale skoro uważasz, że jesteś ponad takie głupoty, nie będę nawet próbowała! (...)
-Zamierzałaś mnie zaprosić?- Zapytał Ron zupełnie innym tonem.
-Wyobraź sobie, że ta.- Odpowiedziała ze złością Hermiona.- Ale jeśli wolisz, żebym chodziła z McLaggenem... (...)
-Nie, nie chcę- powiedział bardzo cicho Ron.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
daigb
post 06.11.2004 15:55
Post #47 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 92
Dołączył: 25.05.2004

Płeć: Mężczyzna



powiem tak: nadal bardzo sympatycznie i przyjaznie napisane smile.gif parcik dobry ale nie genialny. zabraklo mi tutaj troche dialogow smile.gif czekam na reszte partow. wlasciwie, to ile ich bedzie? smile.gif pozdrowionka
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
vaampir
post 06.11.2004 23:24
Post #48 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 82
Dołączył: 22.01.2004




no cóż, pierwszy part był raczej marny, kolejne juz lepsze. natomiast ten ostatni był najlepszy. wyraźnie sie poprawiasz. tylko ta postać Neville'a jakoś mi się nie podoba...


--------------------
My candle burns at both ends;
It will not last the night;
But, ah, my foes, and oh, my friends -
It gives a lovely light.

Edna St Vincent Millay

Sprawdź, jak dobrze mnie znasz...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Pottermenka
post 27.11.2004 23:03
Post #49 

Prefekt Naczelny


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 545
Dołączył: 03.07.2004
Skąd: Proxima Centauri

Płeć: Mężczyzna



Musze wspomniec swiete slowa Nimbuski - nas nieletnich nie da sie powstrzymac od czytania tych postow biggrin.gif
Opowiadanie - niezbyt zachwycajace ...


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Aleksa
post 28.11.2004 18:17
Post #50 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 18.08.2004




No, to następna część, pełni raczej rolę przejściową, więc nie specjalnie wciągająca, ale mam nadzieję, żemimo to się spodoba. Miłego czytania.


Część XI- Zadanie
Następne miesiące minęły dla Nevilla w zastraszającym tempie, całe dnie spędzał na nauce i opiece nad Narcyzą (tą liściastą rzecz jasna). Jeśli zaś chodzi o jego obecną dziewczynę, to niestety, choć dla niego raczej na szczęście, widywali się raczej rzadko. „Biedny” chłopak ciągle był czymś zajęty i nie miał dla niej zbyt wiele wolnego czasu, pomijając oczywiście momenty, kiedy musiał wyładować swoją frustracje seksualną, a na to zawsze znalazł lukę w swoim harmonogramie. Nastał grudzień, a on nadal nie mógł się zdobyć żeby z nią zerwać. Było mu jej żal po za tym, co by powiedziała Hermiona na taką podłość, no i zostawał jeszcze aspekt łóżkowy, z którego jak na razie nie zamierzał rezygnować. Jednak wiedział, że dłużej nie może jej okłamywać, przecież tak naprawdę nic do niej nie czuje, a ona dostaje wariacji za każdym razem, kiedy on pojawia się na horyzoncie. Obiecał sobie, że jeszcze przed feriami z nią porozmawia, jednak na obietnicy się skończyło. Przecież nie mógł zepsuć jej tych dwóch tygodni i tak miała zmartwienie z ojcem, to by było okrutne. Zrobi to zaraz po powrocie, znaczy po jej powrocie. Neville niestety nigdzie się w tym roku nie wybierał, oczywiście mógł wrócić do domu, ale wiedział, że ten czas zamiast na odpoczynku i świętowaniu, spędziłby na wspomnieniach i obwinianiu samego siebie. Bał się, że popadłby w depresje. Dostał też sporo zaproszeń, w większości z grona wtajemniczonych, czyli członków Zakonu. Wiedzieli o tym, co przeżył i po prostu mu współczuli, ale on współczucia nie potrzebował. Wolał coś zupełnie innego, ale jeszcze nie czas na to, jeszcze trochę… Reszta zaproszeń pochodziła od zaprzyjaźnionych, Gryfonów, którzy bądź, co bądź też się nad nim litowali, ale z powodu śmierci babci. Naturalnie spędzenie wolnego czasu w swoim domu zaoferowała też Luna, jednak nie uśmiechało mu się codziennie przez dwa tygodnie sztucznie się uśmiechać i grać zakochanego szczyla. Oprócz tego powinna spędzić ten czas z ojcem, zamiast się nim zajmować i tym właśnie argumentem udało mu się ją przekonać, że lepiej będzie jak pojedzie sama. Okazało się, że w zamku oprócz niego będą tylko niektórzy nauczyciele i paru uczniów z innych domów, których Neville znał tylko z widzenia. Nie został nikt z jego znajomych, nawet Harry ze względu na brak przygód w tym roku mógł spokojnie pojechać do Weasleyów. Tak, więc nasz bohater został praktycznie sam w tym wielkim tajemniczym zamczysku, co go raczej nie zasmucało. Jednak już po pierwszych czterech dniach nie za bardzo wiedział, co z sobą zrobić, zdążył odrobić już wszystkie zadane lekcje i powoli zaczynał się nudzić. Praktycznie następne trzy dni spędził w lesie z powierzoną mu rośliną i kiedy zaczął już rozmawiać nie tylko z nią, ale też z tymi obok stwierdził, że potrzebuje jakiegoś zajęcia na następny tydzień. Postanowił, więc udać się do jedynej osoby, która mogła mu to zajęcie zapewnić.

-Dzień dobry pani profesor Sprout.- Wszedł do oszklonego pomieszczenia pełnego rozmaitych roślin, których tajemnice zgłębiał od ponad sześciu lat.
-O… Dzień dobry Neville, co cię do mnie sprowadza?- Odpowiedziała mu pulchna kobieta w średnim wieku, ubrana w żółtą pobrudzoną ziemią szatę i rękawice ze smoczej skóry.
-Bo widzi pani, mam trochę wolnego czasu, więc chciałem się spytać czy nie miałaby pani jakiegoś zajęcia dla mnie.
-Niestety obawiam się, że nic nie znajdę, ostatnio było sporo szlabanów, więc teraz nawet ja zaczynam się powoli nudzić. Przykro mi.
-Acha… A może przynajmniej ma pani profesor jakąś nową księgę o zielarstwie, czy przynajmniej czymś pokrewnym.
-Neville, przecież przeczytałeś już chyba wszystkie księgi o roślinach, jakie kiedykolwiek wydano, to chyba prędzej ty mógłbyś mi coś polecić. Ale spytaj profesora Snape’a, może ma coś o składnikach eliksirów, co mogłoby cię zaciekawić. Na pewno on znalazłby dla ciebie jakieś zajęcie.
-„O nie, do Snape?! W życiu. Już wolę umrzeć z nudów, niż z własnej woli zrobić coś dla tego przerośniętego żuka gnojada. Co ja kamikadze jestem?” Oczywiście nie powiedział tego, ale od razu taka myśl wpadła mu do głowy, jednak tylko grzecznie odpowiedział:
-Cóż dziękuje, zastanowię się. Do widzenia.
Niestety nauczycielka zielarstwa nie była zbyt zorientowana w sytuacji Longbottom – Snape i już przy kolacji „ukochany profesorek” oznajmił mu, że skoro się nudzi, to ma przyjść do niego jutro od razu po śniadaniu, a on mu już wynajdzie zajęcie. Dzięki temu do końca dnia głowę Nevilla zaprzątały niezbyt ciekawe myśli.

Następnego ranka, kiedy chłopak obudził się zobaczył, że na śniadanie nie ma już, co liczyć. Było grubo po dziesiątej, co oznaczało, że nie tylko na posiłek jest spóźniony, ale też do Snape’a. A o ile śniadanie mógł przeboleć to, spotkanie z mistrzem eliksirów, było zupełnie inną, poważniejszą sprawą. Biegł, a raczej leciał zmierzając w kierunku lochów, a zbiegając po schodach przeskakiwał po cztery stopnie. Przemierzając korytarze mknął niemalże na oślep, nie zwracając uwagi na duchy, przez które po drodze przeskakiwał, ani na komentarze złośliwego, poltergeista. Mało brakowało a do gabinetu postrachu Hogwardzkich uczniów wpadłby bez pukania, na szczęście opamiętał się, poprawił zakładaną w biegu szatę i grzecznie zastukał do drzwi. Wolał nie myśleć, co by powiedział nauczyciel gdyby nie dość, że ze sporym spóźnieniem to jeszcze z rozmachem wpadłby przez jego drzwi. Jednak mimo kulturalnego zachowania nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Zapukał, więc jeszcze raz tym razem nieco głośniej, ale znów odpowiedziała mu tylko cisza. Powtórzył, więc czynność jeszcze kilka razy, za każdym razem uderzając w heblowane deski z coraz większą siła, aż w końcu niemalże w nie walił. Niestety nie przynosiło to spodziewanego rezultatu, więc miał zamiar zaprzestać prób dostania się do pokoju, kiedy usłyszał za sobą, aż za dobrze mu znany zimny, pozbawiony emocji, a przesycony sarkazmem głos.
-Panie Longbottom, czy zamierza pan roztrzaskać te drzwi? Bo jeśli nie to mógłby się pan odsunąć, a z przyjemnością pana wpuszczę.
-Oczywiście panie profesorze. Przepraszam, ale mówił pan żebym przyszedł, a nikt nie odpowiadał, więc…
-Longbottom, dobrze wiem, że miałeś się do mnie zgłosić, ale powinieneś to zrobić od razu po śniadaniu, które o ile wiem skończyło się przed godziną.
-Wiem przepraszam, zaspałem.
-Masz szczęście, gdyby to był szlaban, nie miałbyś wolnego wieczoru, aż do końca roku. No, ale cóż, jesteś tu tylko po to by dostać zajęcie, z własnej inicjatywy. Choć wątpię czy sam się zgłosiłeś, czy Sprout nie zna się na ludziach, więc niestety nic ci nie mogę zrobić. A teraz wejdź.
Nevilla z lekka zamurowało, Snape nigdy nie przepuścił okazji, żeby kogoś zgnoić, a teraz nie dość, że nie powiedział mu nic dosadnego, to jeszcze w jego tonie było coś jakby rezygnacja, smutek. Brunet przez chwilę zastanawiał się nad powodem takiego dziwnego zachowania swojego profesora, ale po chwili przestał nad tym rozmyślać, bo nauczyciel otworzył drzwi do swojej „pieczary”, jak nazywali jego gabinet, co poniektórzy uczniowie.
Bywał już wcześniej w „gabinecie strachu”, jak zwykł myśleć o tym przerażającym miejscu, i choć dobrze wiedział, co tam zobaczy to za każdym razem bał się tak samo jak za pierwszym. Jednak teraz było inaczej nie był w cale przerażony, a raczej zaciekawiony. Sam dziwił się swoim reakcją. Możliwe, że wpłynęły na to jego ostatnie wakacyjne przeżycia, w końcu sporo czasu spędził w dużo gorszym miejscu, do którego nawet to się nie umywało.
-Profesor Sprout powiedziała, że narzekasz na brak zajęcia, rozumiem przez to, że odrobiłeś już wszystkie prace zadane na ferie, w tym referat na moje zajęcia?- Spytał Mistrz eliksirów podejrzliwie.
-Oczywiście, mogę go panu przynieść nawet teraz.- Odpowiedział pewnie Neville.
-Nie ma takiej potrzeby, zresztą nawet gdybym chciał to i tak przepisy na to nie pozwalają. Ale nie martw się jak już zbiorę wypracowania całej klasy, na pewno uważnie przejrzę twoją pracę. A teraz do rzeczy, nie zaprosiłem cię tu żeby rozmawiać o zadaniach domowych. Otóż mam dla ciebie zajęcie. Wiem z wiarygodnego źródła, że interesujesz się roślinami, a tak się składa, że niektóre są ważnymi składnikami eliksirów. I właśnie jedna z nich jest niezbędna do uwarzenia pewnego dość skomplikowanego wywaru. Niestety jest ona niemożliwa do kupienia w żadnym ze znanych mi sklepów. Rośnie jednak w jednym jedynym miejscu w Anglii, którym jest nasz Zakazany Las. Zazwyczaj sam zajmuję się jej odnalezieniem, szczególnie, że nie jest to łatwe, nie tylko za względu na warunki, ale też na jej doskonałe możliwości kamuflowania się. I tak się składa, że obecnie muszę wyjechać, na co najmniej tydzień od jutra. Dlatego potrzebuję kogoś, kto mnie w tym wyręczy, gdyż mikstura musi być gotowa najpóźniej za dwa tygodnie, a wcześniej konieczne jest, aby ważyła się, co najmniej tydzień. Niestety jak się okazało nikt nie zna się na tyle na ziołach, żeby ją rozpoznać, oczywiście oprócz profesor Sprout, która woli się trzymać z daleka od tego jak to ujęła „zakazanego miejsca”. Dlatego uważam, że mógłbyś spożytkować swój jedyny talent na jakiś pożyteczny cel. Normalnie nie wysyłałbym ucznia, ale sytuacja jest wyjątkowa. Oczywiście zrozumiem, jeśli uważasz, że jest to zbyt trudne i niebezpieczne zadanie. Do tego potrzeba dużej odwagi i umiejętności, więc…
-Zgadzam się. – Wysyczał przez zęby Neville. Dobrze widział, że Snape go podpuszcza, jednak ważniejsze było, że wreszcie miał okazje udowodnić temu bydlakowi, że się do czegoś nadaje.- Tylko muszę widzieć, co to za roślina i gdzie dokładnie rośnie.
- Nazywa się Aconitum Mutuus*, ale jeśli chodzi o jej miejsce występowania, to jest z tym mały problem. Otóż ona nigdy nie wyrasta dwa razy w tym samym miejscu, więc trzeba się nieco natrudzić, żeby ją odszukać. Jednak, jeśli zna się jej upodobania nie sprawia to większych trudności, w czym rozumiem, że się orientujesz.
-Oczywiście, lubi wysuszone, chore drzewa, na których pasożytuje, doprowadzając je do całkowitego obumarcia. Podać wygląd i zastosowanie?
-Nie trzeba, widzę, że wiesz, czego masz szukać. Masz na to tydzień, jak wrócę, mam zastać ich cały koszyk.
-Nie ma sprawy, coś jeszcze?- Spytał Neville, mając nadzieję jek najszybciej wydostać się z tego pokoju.
-Tak, masz na siebie uważać, jeśli ci się coś stanie mogą mnie wywalić, dlatego weź to ze sobą.- Podał mu dość zwyczajnie wyglądający, mugolski pomarańczowy długopis. Neville popatrzył dziwnie, najpierw na przedmiot, a następnie na nauczyciela.- No nie patrz tak, to nie jest normalny długopis. Jeśli zdejmiesz skuwkę, i powiesz coś do niej, to usłyszy cię osoba mająca dokładnie taki sam tylko, że zielony pisak. Taka osoba będzie cię słyszeć, ale ty jej nie. Ma go Hagrid, nie może z tobą iść, ale jeśli, jak zwykle wpakujesz się w jakieś tarapaty, możesz go wezwać na pomoc. To wszystko. Do widzenia.


*Aconitum Mutuus –Tojad dwustronny, roślinka wymyślona na potrzeby ficku
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

3 Strony < 1 2 3 >
Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 18.06.2025 01:28