Ciszę nadmorską warkot głośny przerwał
potem chlust do wody i już mamy Jack'a.
Lekarz ten trakowany był nie bez polotu
amputował kończyny drzwiami samolotu.
Zjawił się Locke, inwalida mocnej wiary
który z początku miał kaban jak drzwi od fary,
polował na dziki, śladów szukał w błocie
kilka zębów już stracił, lecz ma nowe - w złocie.
Pojawił się szczur Sawyer, co grabił najpierw zwłoki,
lecz twardzielem był nawet gdy zapadały zmroki:
niedźwiedzia polarnego zabił bez problemu,
nastrojowe nosił bryle, lecz nikt nie wie czemu.
Kate co Kate wcale nie się nie nazywa,
Charlie którego sensem życia gitara się stała.
Claire, która dziecko przeklęte urodzić zdążyła,
wyglądała jakby przez pierwsze odcinki się nie myła.
mąż Koreanki przekazywał wiadomości,
żona Koreańczyka nigdy nie miewała gości,
bo sama chodziła na lekcje angielskiego,
choć bardziej wyglądały na lekcje... francuskiego.
Był też na wyspie bardzo dziwny Ecko,
co jako jedyny pijał z bunkra mleko.
Kościół chciał morderca jebany budować,
i przed Locke'iem w dżungli usiłował się schować.
Był Desmond, bunkra stały bywalec,
co kod wpisywał w kółko aż go bolał palec.
Był oficer łączności, od pomysłów poronionych,
torturował obcęgami nawet przełożonych.
Był Micheal wraz z synem, murzynkiem Bambo
i była Rousso co strzelała jak Rambo.
Chociaż na bezludnej wyspie wszyscy mieszkają,
reżyserzy co sezon nowych aktorów sprowadzają,
lecz najpiękniejsze w tym wszystkim jest jednak to,
że na każdy odcinek czekamy jak dzieci.
na otwarcie zoo.