Sprawa jest taka. To jest mój debiut. Czy dobry – sami oceńcie. Proszę o komentarze i krytykę.
To bolało. To jak na niej leżał, przyciskając ją do ziemi tak, że nie mogła oddychać. Jak dyszał i jęczał „z rozkoszy”, żeby tylko ten czerwonooki sadysta mógł się napatrzeć. To bolało. Po nim był jeden, potem następny i następny. Obleśni, wielcy i silni. Boże, jak to bolało...
Ocknęła się już w skrzydle szpitalnym. Przyjaciele powiedzieli jej że wszystko będzie dobrze. Że będzie bezpieczna. Że będzie mogła żyć tak jak dawniej, ciesząc się z każdego dnia. Że zapomni. Nie wierzyła im. Nie mieli racji. Pamiętała, że to bolało.
Chodziła po szkole jak cień osoby, którą niegdyś była, patrząc na niego. Tego, który jej to zrobił. Tego, który zabrał jej dziewictwo. Nie zwracał na nią uwagi. Widywała go codziennie. Na posiłkach, których niebyła w stanie zjeść. Na lekcjach, na których starała się dalej wszystko wiedzieć. Na korytarzach. Pamiętała jego czarne oczy z rozszerzonymi z podniecenia źrenicami. Oczy, których nienawidziła coraz bardziej z każdym dniem. Nie chciała ich widzieć. Nie chciała, by widziały. Nie chciała żyć i chciała, by on też nie żył.
Czy łatwo jest znaleźć jakąś truciznę? Tak. Starczy puść do pierwszego lepszego mugolskiego sklepu z chemią i kupić „tę truciznę na szczury, co arsen się nazywa” i po kłopocie. Mamy środek, który przy stuprocentowym działaniu po rozpuszczeniu w wodzie jest praktycznie niewykrywalny. Czy łatwo go komuś podać? Z tym jest nieco większy problem, ale gryfońska ja-wiem-to-wszystko i z tym sobie poradzi. Może pożyczyć od Harry'ego pelerynę niewidkę, włamać się do jego kwatery i dosypać trucizny do butelki z najlepszą ognistą wiskey. Następnie zaszyć się w jakimś ciemnym kącie i zaczekać aż jej czarnowłosy kat przyjdzie zmęczony po całym dniu użerania się z uczniami do swoich apartamentów i napije się „szklaneczkę” przed snem. Ona pamiętała, jak to bolało. Nie zawahała się.
Wszedł do pokoju. Zamkną za sobą drzwi. Ściągną płaszcz i przeciągną się. Wszedł do salonu. Podszedł do barku. Wyciągną butelkę i nalał sobie do szklanki odrobinę złocistego płynu. Tak na trzy palce. Uśmiechną się do siebie. Usiadł na kanapie i wypił parę łyków. Odrazy poczuł, że coś jest nie tak jak być powinno. Zobaczył , jak z kąta wychodzi Ona, ściągając z siebie pelerynę niewidkę. Chciał się ruszyć ale nie udało mu się. Zobaczył, jak brązowowłosa podchodzi do butelki z wiskey, jak rozbija ją o kant stołu, jak kawałkiem szkła przecina sobie żyły na nadgarstkach. Usiadła na kanapie obok niego, podciągając nogi i obejmując je rękami, z kapała na podłogę. Zobaczył, jak się do niego gorzko uśmiecha. Gdy zaległa ciemność, usłyszał jej głos.
-Do zobaczenia w piekle.