Będę cholernie oryginalna i powiem, że Remus Lupin.
Nie ma charyzmy? No proszę nie opowiadać takich rzeczy. Lupin potrafi zaprowadzć porządek, kiedy trzeba. Przypomnijcie sobie chociażby początek
Zakonu Feniksa, wyglądało na to, że to Lupin dowodzi całą akcją.
I choć Moody po swojemu dziwaczył i kierował szykiem podczas lotu, to Remus pilnował sygnału do startu, i na jego rozkaz podchodzili do lądowania, chociaż Moody zamierzał jeszcze krążyć w chmurach.
To Remus szybko i stanowczo zakończył kłótnię między Molly i Syriuszem. Jedno słowo słowo i Molly ucichła, a Syriusz usiadł, choć był wściekły. Wtedy w kuchnni było kilku członków Zakonu, nikt nie zajął stanowiska w sprzeczce - Remus roztrzygnął sparwę. I to zdanie Remusa ostatecznie zadecydowało o tym, że Harry powinien dowiedzieć się czegoś o Zakonie. I to Remus uciął rozmowę, kiedy uznał, że zostało już powiedziane wystarczająco dużo.
Nie ma charyzmy? W tych niewielu scenach, w których go widzieliśmy na tle zakonników, to właśnie Remus wydaje się liderem.
Co z tego, że jest wilkołakiem? To mu by nie przeszkadzało w kierowaniu Zakonem. Rozdzielałby zadania, a negojacje z czarodziejami mógłby prowadzić ten, kogo wyznaczy. Jak już napisałam gdzieś w jakimś temacie - to właśnie Remus, jako ten wolny od nacisku ministerstwa (bo przecież nikt mu na ręce nie patrzy, tak jak patrzą na ręcę McGonagall, Weasleyowi, Shackeboltowi, Tonks) nadaje się najlepiej na przywódcę. Nie jest związany pracą, jak sądzę ma więcej wolnego czasu, ale przy tym nie musi się pilnować na każdym kroku.
I tak nie wzbudza zaufania, więc i większych podejrzeń również wzbudzić nie może.
A wiadomo, że Zakon wielokrotnie działał nie po myśli ministerstwa (mam nawet wrażenie, że chwilami musieli ich sabotować - w imię wyższego dobra

- żeby im szyków "ludzie ministerstwa" nie popsuli ). Zakon zawsze działał tak jakby w podziemu... i chyba troszkę sprzecznie z miniterialnym prawem. Może i ministerstwo wiedziało o takiej organizacji, którą sobie "szalony Drops" założył - mając zapewne opinię ministra w głębokim poważaniu - ale na pewno nie wiedziano CO ów Zakon robi, JAK to robi, i KTO jest w jego szeregach.
Remus, jako człowiek znający i to " Feniksowe" podziemie, i to przeciwne, gdzie prowdopodobnie niejednokrotnie szpiegował, pasuje mi jak ulał na dowodzącego konspiracyjną organizacją.
Ponadto jest zdecydowany i opanowany, potrafi właściwe ocenić sytuację, czego na przykład Moody'emu brakuje. No i potrafi walczyć - zauważmy, że w żadnej walce nie został ranny.
Minerwa się nie nadaje, mam wrażenie, ze traciłaby nerwy w sytuacjach kryzysowych. Resza zakonników odpada. Artur siedzi pod pantoflem, poza tym ma wielodzietną rodzinę pod opieką, Bill to jeszcze szczeniak, Kingsley jako auror ryzykuje za bardzo zdemaskowaniem, Tonks w ogóle nie biorę pod uwagę

, Moody to paranoik z drewnianą nogą. Był dobry w te klocki, ale za czasów poprzedniej wojny.
Kandydatów jakoś nie widzę, a dowódcą powinien być ktoś doświadczony, kto już przeżył to i owo, kogo zakonnicy szanują i liczą się w jego opiniami, kto, jak trzeba, potrafi huknąć pięścią w stół.
Jeszcze nie znamy wszystkich możliwości Remusa Lupina. To, że jest sympatycznym, zawsze uprzejmym człowiekiem o introwertycznym usposobieniu, wcale nie znaczy, że nie sprawdziłby się jako dowódca.