W pewnej małej wsi na odludziu, o której istnieniu wiedzieli tylko jej mieszkańcy i posiadacze niezwykle dokładnych map, mieszkała Anastazja. Anastazja Była wysoką kobietą o fiołkowych oczach i blond włosach sięgających jej do kostek. Pałała ona niezwykle silną miłością do zwierząt, które w pełni odwzajemniały to uczucie. Ludzie z całej wsi przyprowadzali do niej zwierzęta, kiedy były one chore, lub gdy po prostu nie dawali sobie z nimi rady.
Pewnego dnia dosyć mocno przerażona, najwyżej trzynastoletnia dziewczynka przyprowadziła do niej czarnego ogiera. Kobieta bez słowa przywiązała konia, i zapytała:
- Jak mu na imię?
- Karino- odpowiedziała drżącym głosem dziewczynka.
- Co mu jest?
- Od tygodnia jest bardzo niespokojny, atakuje każdego, kto próbuje go dotknąć.
- Odsuń się, zaraz coś na to poradzimy – rzekła Anastazja i podeszła do konia. Stał on spokojnie, ale gdy już prawie go dotknęła zaszarżował na nią, zmuszając ją do szybkiego wycofania się.
- Chciałam po dobroci, ale nie wyszło. Tylko pamiętaj, że sam tego chciałeś.- mruknęła i utkwiła swe fiołkowe oczy w ciemnych oczach Karino. Stali tak, patrząc sobie w oczy przez dobre pięć minut, żadne z nich nie mrugnęło, nie poruszyło się, ani nie wydało z siebie najcichszego dźwięku. W końcu kobieta ruszyła pewnym krokiem w kierunku konia, stanęła przy jego boku i zaczęła uważnie go oglądać. Sam koń stał jednak nadal w bezruchu, jak gdyby był figurą a nie żywym stworzeniem. Dziewczynka przyglądała się wszystkiemu z szeroko otwartymi ustami, nie wierząc własnym oczom.
- Jak pani to zrobiła- wyksztusiła z siebie
- koń zachowywał się tak, bo coś go pogryzło i każdy, nawet najlżejszy, dotyk sprawiał mu ogromny ból – powiedziała Anastazja ignorując zadane przez dziecko pytanie – Powiedz ojcu, żeby do każdego wiadra wody dodał dwie łyżki tego płynu- kontynuowała wręczając dziewczynce butelkę z różową zawartością i powróz, na którym uwiązany był Karino. Dziecko skinęło głową i odeszło pospiesznie.
Kiedy dziewczynka zniknęła jej z oczy, Anastazja wróciła do domu, usiadła na kanapie i westchnęła. Na kolana natychmiast wpakował się jej rudy kot.
-Widziałaś, Kleo? Znowu dałam się prowokować. Mała zacznie opowiadać, że jestem czarodziejką.- Powiedziała głaszcząc kota.- Ale pewnie i tak jej nie uwierzą. Tak, Kleo, dorośli mają dziwną przypadłość wzbrania się przed prawdą, jeśli tylko nieco odbiega ona nieco od normalności.
Podobno nikt z tej wioski nie zobaczył więcej Anastazji, a do małej wsi na odludziu w innej części kraju wprowadziła się wysika kobieta o blond włosach i fiołkowych oczach... Ale to już inna historia i opowiem ją innym razem.