Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Boginy
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu
Idril Celebrindal
To opowiadanie powstało na potrzeby Klubu Pojedynków na forum Mirriel. Warunkiem pojedynku było opisanie przeżyć Neville'a na dzień przed SUMEM z eliksirów. Pojedynek wygrałam, a mojej Przeciwniczce dziękuję za skrzyżowanie piór.
Dla Skye, za godziny spędzone nad moimi tekstami.



Boginy



Każdy ma swoje boginy, ukryte głęboko w szufladach lęku. Są przebiegłe i za wszelką cenę pragną wydostać się na zewnątrz. Człowiek nawet nie zauważa, kiedy taki stwór wyślizguje się przez wąską szczelinę niepewności i zaczyna przejmować kontrolę.
Życiem Neville’a Longbottoma rządziły boginy. Przybierały różne postacie – babci, strofującej go po raz setny ze srogą miną, Snape’a, drwiącego z niego zza nauczycielskiej katedry, śmiejącego się szyderczo Malfoya, pergaminu z następnym wielkim O z eliksirów.
Teraz jego bogin miałby postać kociołka z parującym wywarem.


***

– Nie, nie, nie, Neville. Skup się, przecież to nie jest trudne. Mieszasz trzy razy w prawo i raz w lewo, nie odwrotnie. I dodajesz smoczą łuskę dopiero w momencie, kiedy już zdejmiesz wywar z ognia.
Pokój Życzeń wyglądał jak laboratorium warzyciela. Na długim stole stały rzędy szklanych retort, probówek i zlewek. W kącie, w przytłumionym świetle świec, lśnił alembik. Z małego cynowego kociołka, ustawionego na palenisku pośrodku komnaty, unosił się przykry, wiercący w nosie zapach, a jadowicie zielona zawartość naczynia przybierała powoli konsystencję galarety.
Neville spuścił wzrok i wpatrywał się uparcie w czubki swoich butów.
Bogin rósł coraz większy i większy.
Neville myślał, że bez Snape’a, stojącego mu nad głową i z jadowitym uśmieszkiem na ustach odejmującego kolejne punkty Gryfonom, poradzi sobie lepiej.
Neville starał się przekonać samego siebie, że eliksiry wcale nie są takie straszne i że jeśli wystarczająco mocno się skupi, to na pewno uwarzy wywar prawidłowo.
Neville myślał, że może jednak coś potrafi.
Neville nie potrafił nic.
Luna Lovegood siedziała po turecku na miękkiej poduszce i wpatrywała się w Longbottoma z niepokojem w wielkich oczach.
– Nic nie umiem – pisnął Neville. – Nic… Obleję jutro, obleję na pewno.
– Siadaj i uspokój się. – Dziewczyna wyczarowała drugą poduszkę i położyła ją obok swojej.
Pomyluna może i była nieco ekscentryczna, może i miała swoje dziwactwa, może i zachowywała się w sposób, jaki wydawał się innym ludziom nienormalny, ale była przecież Krukonką. I Tiara Przydziału nie pomyliła się, umieszczając ją w Ravenclawie. Gdy zachodziła taka potrzeba, zmieniała się w opanowaną, trzeźwo myślącą dziewczynę. A kogoś takiego Neville potrzebował w tym momencie najbardziej.

***

Czasami człowiek sam stwarza swoje boginy, zamiast z nimi walczyć. Czasami podejmuje walkę, kiedy jest już za późno. I nie potrafi się ich pozbyć. Niektórzy twierdzą, że grzech zaniechania to najgorszy z występków.
Boginy tylko czekają, by człowiek na chwilę zapomniał. Są jak baobaby – kiedy raz się rozrosną ponad miarę, nie da się ich opanować i niszczą taką osobę powoli, lecz nieuchronnie.


***

Neville czasami zastanawiał się, jak by to było, gdyby był tak mądry jak Hermiona, tak popularny jak Harry albo gdyby miał tak dużą rodzinę jak Ron. Może wtedy byłby w stanie pokonać swoje boginy. Problem tkwił w tym, że Neville mógł liczyć tylko na siebie.
– Posłuchaj, Neville – Luna mówiła spokojnie, utkwiwszy w chłopaku spojrzenie rozmarzonych, niebieskich oczu – przygotowywanie eliksiru jest jak… jak malowanie obrazu. Potrafisz malować?
– N-nie. To znaczy, nigdy nie próbowałem.
– A widziałeś kiedyś, jak ktoś to robi?
Longbottom przytaknął.
– Kiedy malujesz obraz, musisz uważać, by wszystko robić w odpowiedniej kolejności. – Luna, mówiąc, gestykulowała żywo. – Nie możesz zacząć pokrywać płótna farbami, jeżeli najpierw go nie zagruntujesz. I wciąż musisz uważać, by pędzel cię słuchał. Z eliksirem tak samo. Wszystko ma tutaj swoje miejsce i swój czas.
Dziewczyna mówiła bardzo mądrze i bardzo spokojnie. Neville lubił ją w takich chwilach, kiedy nie opowiadała o narglach i chrapkach krętorogich. Kiedy była taka zupełnie normalna. Czasami zastanawiał się, czy ta Pomyluna, którą widzieli inni, nie jest tylko maską, która przyrosła Lunie do twarzy tak mocno, że wreszcie stała się Luną.

***

Boginów nie da się pokonać w pojedynkę. I nie da się ich pozbyć całkowicie. One zawsze są. Po prostu są, podążają za człowiekiem jak cienie, zawsze obecne, ukryte. Wychodzą, kiedy im się na to pozwoli.
Do tego, by z powrotem zagonić je do ich kryjówek, potrzeba nie tylko silnej woli. Potrzeba jeszcze przyjaciół.


***

Luna czasami zastanawiała się, skąd w Neville’u tyle niepewności. Rzecz jasna wiedziała, co spotkało jego rodziców i domyślała się, że to wywarło na niego przemożny wpływ. Ale to nie było przecież wszystko.
Neville był dziwny. Trochę niezdarny i bardzo nieśmiały. Dziewczyna podejrzewała, ile nerwów kosztowało go poproszenie jej o pomoc. Zgodziła się od razu, bo wiedziała, że to dla chłopaka ważne.
Neville był zamknięty w sobie. Słuchał słów Luny, nawet na nią nie patrząc, ze spuszczoną głową, skubiąc skórkę przy paznokciu. Jakby nie miał odwagi przyznać przed samym sobą, że jest coś wart.
Neville się bał.
A Luna była świetną obserwatorką.
– To nie jutrzejszego SUMA się boisz – powiedziała po chwili milczenia.
– Co?
Zaskoczyła go tym stwierdzeniem. Nie tego się spodziewał, nie tak to miało wyglądać.
– Boisz się własnego strachu, to cię zżera od środka. – Wiedziała, że prawi banały, ale widocznie było to potrzebne. – Pozwoliłeś, żeby twoim życiem zaczął rządzić strach.
Co ty wiesz o moim życiu?! – chciał krzyknąć Neville, ale się powstrzymał.
Bo cóż Luna mogła wiedzieć?
Czy mogła znać to straszne uczucie palącego wstydu, które czuł za każdym razem, kiedy musiał wspominać o swoich rodzicach i o tym, kim – a może czym – byli? I tę chęć ucieczki, która go ogarniała zawsze, gdy się z nimi spotykał?
Czy mogła wiedzieć, jak to jest, kiedy nawet własna rodzina uważa cię za nieudacznika?
Czy mogła się chociaż domyślać, jak wyglądało życie Neville’a z babcią i jej kazania? I że starsza pani Longbottom żałowała jedynie, że Neville nie jest Frankiem?
Luna nie wiedziała nic.

***

Boginy trzymają się ludzi z całych sił. Są z nimi od początków świata, towarzyszą im wszędzie. I nie można od nich uciec, tak samo jak nie można uciec od samego siebie.

***

– Może uwarzymy jeszcze jeden eliksir? – zapytał Neville po chwili milczenia.
Luna pokręciła głową i jednym ruchem różdżki usunęła zieloną galaretę z kociołka.
– Nie, Neville, to nie ma sensu. Nie nauczysz się wszystkiego w jeden wieczór. Wiesz tyle, ile wiesz i będziesz sobie musiał poradzić.
Neville czuł, że sobie nie poradzi. Co prawda słowa Luny dodały mu otuchy i sprawiły, że zabłysła nikła iskierka nadziei, ale cóż z tego, skoro ta iskierka zaraz zgasła?
Chłopak nie potrafił uciec od samego siebie. Choćby nie wiadomo jak bardzo się starał, wciąż był tym samym Neville’em Longbottomem, który nie potrafił warzyć eliksirów, fatalnie latał na miotle i gubił przypominajki.
W takich chwilach jego boginy krążyły wokół niego niczym horda wygłodniałych dementorów i nikt, nawet Luna Lovegood, która wyglądała trochę jak nie z tego świata, nie potrafiła ich przepędzić. Boginy wybudowały sobie w Neville’u prawdziwą twierdzę i nie zamierzały skapitulować. Chłopak próbował sforsować obronne mury, próbowała to robić Luna, ale stwory broniły się z całych sił. I były silne.

***

Każdy ma swoje boginy, ukryte w najgłębszych zakamarkach duszy. Mnożą się szybko i jeszcze szybciej opanowują człowieka. Czasami uda się je pokonać. Czasami jest jednak za późno. Gdy ktoś podejmuje walkę, bywa, że jest z góry skazany na porażkę.

***

Kiedy wychodzili z Pokoju Życzeń, bogin Neville’a wciąż miał postać kipiącego kotła z wywarem.
grysek
Miałam okazję czytać to opowiadanie na Mirriel, jednak nie miałam czasu go skomentować.
Lubię sposób w jaki piszesz. Potrafisz dobrze nakreślić obrazy, wprowadzić w utworze klimat.
Podobało mi się wszystko. Kompozycja utworu, styl, treść, Twój Neville (chociaż mój jest trochę inny, to tym tekstem przekonałaś mnie do swojej wizji). Tekst jest wstrząsający.
Trudno mi wyrazić opinię i napisać odkrywczego, bo to co przeczytałam bardzo oddziaływje na emocje.
Moim skromnym zdaniem, to najlepszy ze wszystkich Twoich tekstów.
Pzdrawiam, grysek
Nelusia
Gratuluję słusznie wygranego pojedynku, wiećmo!
Tekst oczywiście mi się podoba, z tego względu, że jest mocno Idrilowaty i ma przesłanie. No i jest w nim Luna, którą ja uwielbiam, nawet jeśli nie gada o chrapakach krętorogich. Bo Luna jest Krukonką i tu to zostało ładnie pokazane. Moim zdaniem w tym fiku nie traci nic ze swojej zwykłej luniastości, ot mamy dziewczynę pokazaną z innego punktu widzenia niż w kanonie. Ale nie znaczy, że jest niekanoniczna xD.
Za to Neville kanoniczny od początku do końca, ten Neville, który boi się eliksirów, który nie wierzy we własne siły, który martwi się tym, że babcia nieustannie porównuje go do ojca. I takie porównania wydają mi się krzywdzące, bo przecież Neville to nie Frank, choć Augusta pewnie by chciała, żeby tak było.
Podobały mi się te wstawki o boginach - mądre i jednocześnie mocne. Dające do myślenia. Zapadające w pamięć. Bo to prawda, że każdy ma swoje boginy. I że ciężko jest się ich pozbyć. I że przyjaciele są bardzo ważni.
Luna się starała, ale ostatecznie Neville'owi nie udało się pokonać bogina...
A szkoda.
Choć może i nie szkoda, bo tak fick bardziej w pamięć zapada.

Dziękuję i gratuluję

Nel
patix
Idril - zobaczyłam Twój nick i już wiedziałam, że będzie coś dobrego.
I nie zawiodłam się. :)

Neville - tak jak już mówiła Nelusia - wyjątkowo kanoniczny. Genialny!
Chyba jeszcze w żadnym ficku nie był oddany tak wiernie jak u Ciebie (a przecież to tylko krótkie fan-fiction!)
Hmm... pozachwycałabym się jeszcze trochę Nevillem, ale nie wiem, co napisać. Uczciwie - słów mi brak.

Luna - nice, nice. Ale troszeczkę (tyćko) zgrzytnęło przy jej wywodzie o malowaniu. Równie troszeczkę za gęsto opisów boginów. (Chociaż podejrzewam, że chodzi tu nie tyle o gust, ile o chwilę. To lekko-refleksyjne opowiadanko powinno się czytać na spokojnie, aczkolwiek w chwili obecnej jest to nieco utrudnione - wrócę, przeczytam i zedytuję). I muszę stanowczo zajrzeć do Twoich poprzednich fan-fiction. Czy ja już tego sobie nie obiecywałam? Muszę sobie to gdzieś zapisać :).

Zaczynam już pleść trzy po trzy, więc kończę.

Summa summarum: opowiadanie świetne, a postać Neville'a - genialna.
rhiamona
Dawno tu nie byłam a tu taki świetny fanfick. Ten motyw z boginami przypomina mi bardzo mądry fragment z "oka smoka" Kinga który mówi o strachu jako o skrzyniach wpadających do jeziora podświadomości. tworzy klimat, a Neville w twoim wykonaniu jest cudny. strasznie mi sie podoba.
gratuluje
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2025 Invision Power Services, Inc.