Pierwsza wena od dawna. Więc nawet jak słaby to już go lubię.
Stanąłem koło kosza
i o woli myślę
wolnej lub niewolnej -
spętanej od środka.
Na świadka mam niebiosa,
kosz i mówiąc ściśle
wolę, nieudolnie
siebie chcącą poddać
sobie.
Mogę czy nie mogę?
Chcę, bo muszę chcieć
czy muszę, bo chcę musieć?
To co w koszu - śmieć.
Ale gdzie i czy mam duszę?
Bodziec i reakcja.
I zawsze Be po A.
Rozkaz za rozkazem
z mojego DNA.
Gdzie ja?
Kilka norm
już zakodowanych.
Kilka form
złożonych bardziej - amen.
Nie amen.
Wyciągam z kieszeni złotówkę
i chwilę obracam ją w dłoni.
O tak, decyzja jest trudna,
lecz warto nią siebie obronić.
Najmniejszy wyłom w systemie
wart jest i większych poświęceń -
leciutko drgają mi ręce
i szybciej bije mi serce.
I w Wiem zamienia się Nie Wiem.
Jestem.
Wyrzucam złotówkę do kosza.
I bezsens uderza do głowy.
Zadałem cios determinizmowi!
Złotówką silniejszą od grosza.
Złotowką co stała się śmieciem!
Boże, jak czuję się wolny!
Niedługo spróbuję z pięcioma złotymi!
Choć nie wiem
czy jestem
wystarczająco
odporny.