***
więc spłonęłam rumieńcem
zrosowiały się oczy
krople igieł spłynęły
w myśl do den wywierzyskiem
każde powiek mrugnięcie
mdleniem rzęs odtąd było
już i oddech najmniejszy
w żar uderzał krwi siłą
i urywał się raptem
jako słów bladych klify
lniane lwie wyliniałe
choć tabunem pędziły
to zsunęły się z wiatrem
i zapadły się całe
w tej czerwieni dziewczęcej
w rumienieniu się białem