PROLOG
- Blais! Pedale!
- Smoku, czy ty chcesz oberwać za tego pedała?! – chłopak o ciemnej cerze, kruczoczarnych włosach i wściekłej minie zatrzymał się na hogwardzkim korytarzu, odwrócił się i poczekał na biegnącego za nim kumpla, a dokładnie – blondwłosego Dracona Malfoya.
- Sorry, stary.
- Co chciałeś? - Blais spojrzał na Draco z uniesionymi brwiami.
- Mam pomysł na dzisiejszy wieczór.
- Ja też. Pół litra i karty do pokera. Co ty na to?
- Eee… Stary… Mam coś lepszego w planach.
- Słucham pana, Panie Blondas. – zachichotał Zabini obrywając za tego „Pana Blondasa” porządnego kopa w miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.
- Gra. Mugolska, ale fajna. – powiedział Malfoy ściszonym głosem.
- Czy ja jestem wampirem? – Draco spojrzał na przyjaciela jak na osobę niezrównoważoną (delikatnie mówiąc).
- Nie. O co tobie, stary?
- To czemu błądzę w mroku? Szczegóły, proszę.
Platynowowłosy ślizgon zachichotał. Teksty kumpla były powalające.
- Jeśli gra więcej osób, siadają w kółku, biorą pustą butelkę, jedna osoba kręci. – zaczął szeptać Draco. – Na kogo wypadnie, ten musi powiedzieć „prawda” albo „zadanie”. Jeśli wybierze prawdę, osoba, która kręciła zadaje jej pytanie, na które musi bezwarunkowo odpowiedzieć. Jeśli zadanie, osoba kręcąca wyznacza zadanie do wykonania które musi wykonać. A potem kręci następna osoba. A jak grają dwie osoby to zadają sobie pytania albo wyznaczają zadania nawzajem. Co ty na to?
- Trochę nudna… - skrzywił się Blais.
- Można by trochę podrasować zaklęciami, Diable… - wymruczał Draco.
- To znaczy?
- Jak się skłamie przy odpowiedzi, albo nie wykona zadania, to będzie jakaś kara. Dotkliwa, ale nie ze względów fizycznych.
- Nooo… Dobra. Wchodzę w to. – powiedział Zabini, w którego głowie już rodził się perfidny plan, który miał zamiar zrealizować.
***
Dość szybko poszedł mi prolog, więc postaram się teraz napisac jeszcze pierwszy rozdział bo mam wenę i nie chcę jej stracić

Pozdro :*