I niech będą moje łzy jak
krople deszczu
na nagich gałęziach
niech płyną powoli
z niemal niesłyszalnym
poszumem.
Niech spływają
do rzek
do mórz
do oceanu
który
ugasi płonący we mnie
ból i strach…
I niech nie będzie już we
mnie
nic
Chcę być jak wygasłe dawno palenisko
w którym nie ma już
nawet iskierki
Nadziei…
* * *
…póki jest
Nadzieja
póty targa mną moja
Miłość…
Ty jej nie chcesz,
nienawidzisz
(chyba)
Ty jej pragniesz całym
sercem
(chyba)
A ja – kocham Cię…
I
może
kiedy zgasnę
zapłaczesz…
Na mogile mojej
duszy wyrosną
niezapominajki
tam, gdzie
padną Twoje
tak cenne
dla mnie
łzy…