wolna-wola
Zrobili mi
dziecko
zwęglonego strachu
dziwni ludzie w czarnych
maskach.
Nie po prostu wtłoczyli
pod łóżko malując
mrok na
szarym licu.
Tlili powoli resztki
pokornej duszy
osobowości
odłamki; złapali w półkroku uśmiech.
Ohydne tłumy
wylęgają
spod zamkniętych powiek.
Co ja im teraz powiem?
Tulę -
patrząc z odrazą
w głęboką pustkę -
własne wybory.