niedokończony fick i niech się dzieje, co chce. Akurat teraz wiszę na necie,
a co?
Dobra, zmieniałam tytuł, bo mi nie pasowała liczba mnoga do czegoś,
co jest jedno, a poza tym to już wcale nie jest krótkie
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'>
.I tak, nie ma jeszcze tej kolejnej częśći, to jest na razie tylko to, co
było, zanim forum zawisnęło. Ale spoko, piszę, naprawdę się zabrałam. Tylko
proszę o cierpliwość.
Whatever.
Przypadek z piórem
-
Zaczynałam już mieć wątpliwości, czy pan się dzisiaj pojawi, panie Malfoy -
powiedziała profesor McGonagall beznamiętnym głosem do Draco Malfoya, po
czym odwróciła się i zrobiła kilka kroków w kierunku nauczycielskiego
biurka.
- Ależ pani profesor - powiedział blond-włosy chłopak posyłając
nauczycielce czarujący uśmiech. - Jak mógłbym zaprzepaścić okazję, którą tak
łaskawie mi pani podarowała?
McGonagall nie odpowiedziała. Wzięła z
biurka kilka kartek i zwróciła się do ucznia, któremu mina powoli zrzedła na
widok ostrego wyrazu twarzy pani profesor. Zacisnęła usta jeszcze wężej.
- Proszę nie przeciągać struny, panie Malfoy. I tak już nagięłam nieco
swoje
zasady - położyła kartki na najbliższym biurku. - Ma pan 45 minut.
Radzę panu złapać za pióro i zacząć pisać bez żadnych opóźnień. - Odeszła do
swojego biurka i usiadła na krześle, zajmując się jakąś papierkową robotą,
od czasu do czasu rzucając ostre spojrzenia na Malfoya.
- Oczywiście,
pani profesor - powiedział Malfoy, po czym nagle stanął przed faktem, że nie
miał przy sobie swojego pióra. Sięgnął pamięcią wstecz i przypomniał sobie,
że pióro leżało razem z resztą jego szkolnych rzeczy, gdzieś w okolicach
łóżka. W pośpiechu zapomniał o nim. Przeklął w myślach i zaczął rozglądać
się po klasie, jednocześnie przeszukując swojej kieszenie. Gdy już prawie
się poddał i rozważał możliwość narażenia się McGonagall, kątem oka
dostrzegł jakiś przedmiot. Uśmiechnął się do siebie, dziękując swojemu
szczęściu, gdy rozpoznał w przedmiocie pióro. Szybkim ruchem wziął je i
poświęcił sekundę, żeby mu się przyjrzeć. Było stare, a przynajmniej takie
sprawiało wrażenie swoją pożółkłą chorągiewką. Zdziwił się, że ktoś mógł go
tak zostawić. W końcu jednak wzruszył ramionami i posyłając McGonagall,
która akurat na niego patrzyła, niewinny uśmiech, usiadł i zabrał się do
pisania testu poprawkowego z teorii zaawansowanej
transmutacji.
*
Hermiona Granger rzadko się spieszyła. Zawsze wszystko
miała na czas, wszystkie zadania robiąc przed terminem, nie spóźniając się
na lekcje ani na spotkania prefektów. Była po prostu perfekcyjnie
zorganizowana, co czasami wprawiało Harry'ego i Rona, szczególnie Rona,
w stan powszechnie znany jako biała gorączka. Ale teraz było inaczej.
Przemierzała długie korytarze Hogwartu szybkim krokiem, zmierzając do pustej
sali od transmutacji, łapczywie łapiąc oddech za każdym krokiem.
Przyśpieszyła lekko, gdy zobaczyła drzwi do klasy i w chwilę później
znalazła się w środku. McGonagall akurat nie było, ale Hermiona wcale się
tym nie przejęła. Nie zatrzymując się podeszła do biurka, przy którym zawsze
siedziała. Z każdym krokiem narastało w niej przerażenie i ciarki przeszły
jej po plecach gdy stanęła, oszołomiona, przed biurkiem.
Było puste.
'Och, nie,' pomyślała. 'Zgubiłam moje
pióro...'
*
Następnego dnia Hermiona miała już ułożony cały plan.
Przez całą noc myślała nad sposobem jak odzyskać utracone pióro i doszła do
kilku wniosków. Na wstępie zapyta się McGonagall, czy nie go nie znalazła,
co byłoby najbardziej prawdopodobne. Jeśli jednak McGonagall nic na ten
temat nie wiedziała będzie to znaczyło, że musiał go wziąć ktoś inny.
Problem był tylko jeden - zaraz po zaawansowanej transmutacji nikt inny w
tamtym dniu nie miał zajęć w tej sali. To komplikowało sprawę, bo każdy mógł
w tym czasie wejść do środka. W ostateczności jednak była gotowa wypytywać
wszystkich, byle tylko odzyskać jej cenne pióro.
Z takim planem Hermiona
zaczęła swój dzień. Cierpliwie przeczekała aż o czasu, kiedy mieli zajęcia z
transmutacji. Zjawiła się w sali pierwsza i od razu skierowała się do biurka
nauczycielskiego, za którym siedziała profesor McGonagall, prawie zakryta
stosem papierów i książek.
- Przepraszam, pani profesor? -
zagadnęła Hermiona, kładąc na twarz swój
najmilszy uśmiech.
- Tak,
panno Granger? - odezwała się McGonagall. Jej oczy wyrażały szczere
zainteresowanie i Hermiona pomyślała, że pewnie oczekuje od niej jakiegoś
inteligentnego pytania na temat dzisiejszych zajęć. No cóż, w końcu była
najlepszą uczennicą w szkole, prawda? Z przykrością jednak była zmuszona
rozwiać nadzieje nauczycielki.
- Zastanawiałam się, pani profesor, czy
wczoraj nie znalazła tu pani pióra?
- Pióra? - widać było, że jest
trochę rozczarowana. - Nie, panno Granger, nie znalazłam żadnego pióra, ale
proponuję pani zapytać pana Malfoya. Był tu wczoraj i być może on je
znalazł.
'Malfoya?!'
- Dobrze, pani profesor,
dziękuję.
Usiadła na swoim zwykłym miejscu, przygotowała książki i
zatopiła się w myślach. Jeśli Malfoy rzeczywiście miał jej pióro, to szanse
jego odzyskania były bliskie zera. Pewnie zażąda od niej czegoś w zamian, a
biorąc pod uwagę, że to Malfoy, który nic tylko ją obrażał, wolała nie
myśleć co to będzie. Zdenerwowała się, ale po chwili wzięła głęboki oddech i
pomyślała, że przecież nie jest pewne, że on faktycznie ma jej pióro. Chwilę
później sala zaczęła się zapełniać i Hermiona pilnie obserwowała twarze
uczniów. Harry i Ron weszli razem z Nevillem, posłali jej uśmiechy i usiedli
na swoich miejscach. Po chwili weszła grupa Ślizgonów, wśród nich Malfoy
razem ze swoimi gorylami i roztrzebiotaną Pansy Parkinson świergocącą coś do
jego ucha. Hermiona zauważyła, że Malfoy wcale jej nie słuchał i przez
chwilę współczuła mu takiego towarzystwa, ale po chwili zreflektowała się,
karcąc się za własne myśli.
Obserwowała go dyskretnie podnosząc wzrok
znad książki. Usiadł przy swoim zwykłym miejscu, położył książki na biurku i
nie kwapiąc się z ich otwarciem, rozłożył się na krześle, przewracając
oczami w odpowiedzi na idiotyczne komentarze Pansy. Chwilę później lekcja
się zaczęła i Hermiona zmusiła się do uwagi. Co chwila jednak odwracała się
by spojrzeć na Malfoya w celu zlokalizowania utraconej zguby, mając
nadzieję, że McGonagall nie miała racji. Dopiero, gdy połowa lekcji minęła i
wszyscy zaczęli robić spóźnione notatki, zauważyła, że zainteresował się
wykładem i otworzył zeszyt. Chwilę później sięgnął w głąb swojej szaty i
wyciągnął złowieszczo znajomy przedmiot. Oczy Hermiony otwarły się szeroko z
przerażenia, widząc jej cenne pióro od babci w rękach najpodlejszego drania
w całej szkole.
*
Do końca lekcji zostało jeszcze trochę czasu.
Hermiona, pomiędzy słuchaniem profesor McGonagall, robieniem notatek i
gorączkowym myśleniem o nieszczęsnym losie jej ukochanego pióra, co chwila
odwracała się w stronę Malfoya, jakby chcąc upewnić się, że nie miała
przewidzeń. A Malfoy beztrosko pisał jej piórem, zapewne nieświadomy
niczego, co doprowadzało Hermionę do szewskiej pasji. W pewnym momencie
podniósł wzrok akurat, gdy Hermiona na niego patrzyła. Dziewczyna nie
odwróciła wzroku, tylko zwęziła powieki posyłając mu jadowite spojrzenie, na
co Malfoy uśmiechnął się złośliwie, z widocznym rozbawieniem w oczach.
Hermiona wytrzymała jeszcze kilka sekund, mierząc go wzrokiem, po czym
odwróciła się, poświęcając całą uwagę robieniu notatek. Nie odwróciła się w
jego stronę do końca zajęć.
Jednak zaraz gdy się skończyły, szybko
rzuciła się do pakowania swoich rzeczy. Ale za bardzo się spieszyła i
książki powypadały jej z rąk. Harry i Ron pośpieszyli by jej pomóc, ale
Hermiona zbyła ich szybkim wytłumaczeniem, że sobie poradzi, dodając, że i
tak miała zapytać o coś McGonagall. Kiedy upewniła się, że chłopcy już
poszli, pozbierała byle jak książki i ruszyła szybkim krokiem do wyjścia.
Spodziewała się zobaczyć Malfoya razem z jego grupą Ślizgonów idących
korytarzem, ale nie mogła go dostrzec po żadnej ze stron. Gdy po raz drugi
zaczęła obracać głową, usłyszała czyjś szyderczy głos gdzieś zza swoich
pleców.
- Nigdy nie przypuszczałem, że będę aż popularny pośród
przemądrzałych szlam.
Odwróciła się szybko i zobaczyła Malfoya,
podpierającego się o ścianę. Ręce trzymał na klatce piersiowej i patrzył na
nią z ze złośliwym ognikiem w oczach.
- Tylko w twoich snach, Malfoy -
odpowiedziała Hermiona, zaciskając usta.
- Ależ po co ta złóść? Po tych
wszystkich spojrzeniach podczas lekcji jestem naprawdę zaskoczony tonem
twojego głosu - odsunął się od ściany i zrobił krok w przód.
Dopiero
teraz dotarło do niej, że musiał zauważyć jak go obserwuje. Zaczerwieniła
się lekko, próbując nie zastanawiać się nad tym, co mógł o niej pomyśleć.
- Jeśli naprawdę myślałeś, że patrzyłam się na ciebie, to jesteś w
wielkim błędzie - odpowiedziała szybko. - Tak się składa, że masz coś, co
należy do mnie.
- O, naprawdę? - zrobił zaciekawioną minę. - Ciekawe co
to może być?
Hermiona wzięła głęboki oddech zanim zdobyła się na
odpowiedź.
- Pióro.
- Pióro? - podniósł jedną brew i Hermiona miała
ochotę podarować mu solidnego policzka za sam wyraz jego oczu. - Masz na
myśli to? - sięgnął gdzieś pomiędzy poły szaty i po chwili w jego ręce
pojawiło się jej pióro. Hermiona rozpromieniła się wewnątrz widząc, że
wyglądało na nienaruszone.
- Tak - odpowiedziała - Teraz je oddaj -
wyciągnęła rękę by wziąć pióro z jego dłoni, ale gdy już prawie go dotykała,
Malfoy szybkim ruchem odsunął rękę.
- Nie tak szybko, szlamo - uśmiechnął
się złośliwie. Przysunął pióro bliżej oczu i zaczął obracać nim,
przyglądając mu się uważnie. - Nie widzę żadnego napisu mówiącego, że
naprawdę jest twoje.
- Jest moje! Oddaj mi je!
- Skąd mam
wiedzieć, że jest? Nie mam żadnego dowodu. A bez dowodu...- zrobił
teatralną pauzę - jak mam się dowiedzieć, czy nie należy do jakiegoś
pierwszoroczniaka?
- Nie należy! - była już na poważnie wściekła. -
Nie sądzisz, że potrafię
rozpoznać moją własność?
- No, nie wiem,
szlamo - złośliwy uśmieszek błąkał się po jego twarzy. Widać było jaką
przyjemność sprawia mu dokuczanie jej. - Ja wiem, że nie zostawiłbym swoich
rzeczy, żeby ktoś inny mógł je znaleźć.
- Jesteś strasznym łajdakiem,
Malfoy, wiedziałeś o tym? - Hermiona chciała, żeby zabrzmiało to groźnie,
ale widocznie jej słowa były muzyką dla uszu Malfoya, bo jego twarz na
chwilę się rozpromieniła. - Pióro jest moje i chcę je mieć z
powrotem!
- Jeśli naprawdę jest twoje - znowu uśmiechnął się
złośliwie, robiąc kilka kroków w jej stronę - to chodź tu i weź je sobie - i
wolnym ruchem włożył pióro do przedniej kieszeni spodni. Powieki Hermiony
zwęziły się jeszcze bardziej niż przedtem i zacisnęła usta najmocniej jak
umiała. Malfoy nic tylko uśmiechał się, rozbawiony, i zrobił kilka kroków w
tył z zamiarem odejścia. Nie spuszczali z siebie wzroku.
- No, szlamo?
Hermiona przez chwilę nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Pióro
było tak blisko, wystarczyło tylko zrobić jeden mały ruch i ... Nie! Na
pewno tego nie zrobi! To było zbyt upokarzające! Hermiona miała
swoją dumę. Nie pozwoli mu zatriumfować, żeby potem nie móc pokazać się na
korytarzu, chcąc odgrodzić się od szyderczych komentarzy. Już mogła sobie
wyobrazić, jaki będzie z siebie zadowolony, jak będzie wszystkim przechwalał
się, że zrobił najlepszy kawał w całej swojej karierze. W ogóle myśl o tym,
żeby zbliżyć... rękę ... tam... 'Przestań! Nawet nie chcę o tym
myśleć.'
Malfoy zaśmiał się, uradowany, i odwrócił się.
-
Ty! - krzyknęła i zanim zorientowała się, co robi, wyjęła swoją różdżkę
i wycelowała nią w Malfoya. Odwrócił się, robiąc zaciekawioną minę, i
Hermiona już miała wykrzyczeć inkantację zaklęcia przyzywającego, kiedy
poczuła silne uderzenie i w następnej chwili znalazła się na podłodze.
Książki powypadały jej z torby a różdżka poleciała kilka centymetrów dalej.
- Bardzo przepraszam! - usłyszała czyjś piskliwy głosik nad sobą.
Spojrzała w jego stronę i zobaczyła twarz bardzo przerażonego Colina
Creeveya. Ignorując tony przeprosin ze strony piątoklasisty, rzuciła szybkie
spojrzenie w miejsce, gdzie przed chwilą stał Malfoy. Nie było po nim śladu.
'Typowe,' westchnęła.
- W porządku - powiedziała do Colina,
który rzucił się by pozbierać jej książki. - Jestem cała. Tylko postaraj
się następnym razem nie biegać po korytarzach.
Colin rozluźnił się, podał
jej torbę z książkami, którą wspólnie zapakowali i zapewniając Hermionę
milion razy, ze będzie już ostrożniejszy, szybko oddalił się, spiesząc na
lekcje.
*
Był wieczór tego samego dnia. Hermiona siedziała, posępna,
nad stosem książek w pokoju wspólnym. Patrzyła na swoje odrobione przed
chwilą zadania i starała się obmyślić plan działania na jutrzejszy dzień.
Musiała odzyskać pióro, nie było mowy żeby zostawiła go w rękach tego
palanta. Nie wiedziała tylko, czego się po nim znowu spodziewać, po tym co
zaszło dzisiaj. Zdesperowana by coś wymyślić postanowiła pójść do
biblioteki, jako że było to najlepsze miejsce do swobodnego myślenia.
Ale nawet kiedy usiadła na swoim ulubionym miejscu, nie przychodził jej
do głowy żaden inteligentny pomysł. Malfoy był zbyt nieprzewidywalny, żeby
można było mówić o wymyśleniu planu działania przeciwko niemu. Zastanawiała
się, czy nie wciągnąć w to Harry'ego i Rona; razem na pewno obmyśliliby
jakiś sposób. Ale z drugiej strony było to przecież idiotyczne. Dla każdego
innego to pióro było tylko zwykłym piórem, natomiast dla Hermiony było
bardzo ważną pamiątką. Dostała je od swojej babci, kiedy wybierała się na
drugi rok nauki do Hogwartu. Zawsze wspaniale jej służyło i dbała, żeby nic
mu się nie stało. A teraz, kiedy jej ukochana babcia odeszła, pióro stało
się jeszcze cenniejsze. I Hermiona nie pozwoli, żeby pozostało w posiadaniu
Malfoya!
- Proszę, proszę, proszę - usłyszała złowieszczo znajomy
głos. Podniosła
głowę i zobaczyła nikogo innego, jak Draco Malfoya,
stojącego w drzwiach do biblioteki z wszechobecnym szyderczym uśmieszkiem na
ustach.
- To niezwykła rzecz zobaczyć w bibliotece mola książkowego bez
książki -zaczął iść w jej stronę.
Hermiona zacisnęła zęby, przygotowując
się do konfrontacji.
- A co ty wiesz o książkach, Malfoy?
- Tacy
wrażliwi jesteśmy? - oparł się o krawędź stołu, przy którym siedziała.
-
Odczep się! - powiedziała, a potem z jeszcze większą złością dodała - I
oddaj mi moje pióro!
- Ciągle o tym piórze - westchnął - To staje się
nudne.
- Słuchaj - postanowiła być rozsądna i nie wdawać się w
słowną bójkę. Wstała z krzesła. - Mogę dać ci dziesięć piór, tylko oddaj mi
moje.
- Dziesięć? - podniósł brwi w geście niedowierzania. - Nie
sądzisz, że gdybym chciał mógłbym pozwolić sobie nawet na sto?
'Racja,' pomyślała. 'Zapomniałam, że jesteś małym, zepsutym,
bogatym gnojkiem.'
- Dobra, w porządku, Malfoy - wycedziła przez
zaciśnięte zęby. - Co chcesz
w zamian za nie?
- Już się poddajemy? -
zaśmiał się triumfalnie i zaczął okrążać stół, żeby się
do niej zbliżyć.
- W ogóle, to co takiego specjalnego jest w tym piórze, że tak bardzo chcesz
je z powrotem? To tylko pióro.
- To nie jest tylko pióro - szybko
odparowała. - Jest dla mnie...cenne. Ja... - przerwała, bo zorientowała się,
że mu się tłumaczy. - A co cię to w ogóle obchodzi?
- A skąd wiesz, że
mnie nie obchodzi? - z każdym krokiem był coraz bliżej. - Jeśli mi powiesz,
mogę jeszcze raz przemyśleć moją decyzję o jego zatrzymaniu.
'On się tylko ze mną drażni' pomyślała Hermiona.
Ale Malfoy
był już całkiem blisko i patrzył jej w oczy takim wzrokiem, że mógłby
zamrozić całą szkołę. Uśmiechał się chłodno. Po chwili milczenia Hermiona
zaczęła otworzyła usta.
- Dostałam je od...babci.
'Dlaczego ja
mu to mówię?'
Twarz Malfoya na chwilę przybrała łagodniejszy
wyraz, jeśli to w ogóle było możliwe. W tym momencie Hermiona pomyślała, że
pewnie przypomniał sobie jakieś wspomnienie z dzieciństwa. Przed te kilka
sekund wyglądał całkowicie...nieszkodliwie, jakby był zagubiony i szukał
wyjścia, ale po chwili znowu przybrał na twarz ten swój nierozłączny
uśmieszek i czar prysł. Hermiona też powróciła do zmysłów.
- Więc...-
zaczęła, po nabraniu głębokiego oddechu - oddasz je teraz?
- Oddam... -
zagadkowy ognik pojawił się w jego oczach, kiedy zrobił kilka małych kroków
w jej stronę. Hermiona zaczęła się instynktownie cofać, nagle czując się
bardzo niepewnie i niezręcznie. Wzrok Malfoya był przeszywający, ale nie
potrafiła odwrócić się. Chwilę później dotknęła plecami ściany i ciarki
przeszły jej po plecach. Malfoy uśmiechnął się jeszcze bardziej - pod jednym
warunkiem - dokończył. Był centymetry od niej. Podniósł wolno jedną rękę i
wziął w dłoń kosmyk jej włosów. Hermiona była zbyt przerażona by się ruszyć.
Różne myśli plątały jej się po głowie i starała się nie pozwolić, by jej
wyobraźnia posunęła się za daleko.
- J-jakim...warunkiem? - zapytała,
prawie szeptem, i wstrzymała oddech, kiedy Malfoy pochylił się nad nią.
Czuła jego oddech na swojej twarzy i jej serce zaczęło bić tak mocno, że
prawie słyszała jego rytm. Malfoy był coraz bliżej. Po chwili poczuła jego
dłoń na swoim policzku i drgnęła pod wpływem jego zimnego dotyku. Pochylił
się nad nią, dotknął jej policzka swoim własnym i wyszeptał łagodnie do jej
ucha:
- Będziesz musiała mnie o nie poprosić.
W jednym
momencie zmysły Hermiony powróciły na miejsce. Przerażenie zostało
zastąpione przez złość na niego, że był takim draniem i na siebie, że dała
się złapać w jego pułapkę. Odepchnęła go od siebie z całą siłą, na jaką było
ją stać i krzyknęła mu prosto w twarz:
- Ty draniu!
A on się tylko
roześmiał, rzucił jej rozbawione spojrzenie i zaczął iść w kierunku wyjścia.
- Mnie to odpowiada - powiedział, nie odwracając się. Hermiona
dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że szanse odzyskania pióra gwałtownie
zmalały. Ale myśl o płaszczeniu się przed Malfoyem napawała ją obrzydzeniem.
Starając się uspokoić, usiadła przy stole i zaczęła spokojnie i powoli
oddychać. Musi być jakiś sposób, żeby odzyskać
pióro!
*
Rozłożywszy się na całą szerokość kanapy w pokoju
wspólnym Ślizgonów, Draco Malfoy wziął w ręce pióro Granger i zaczął
przyglądać mu się prawie niewidzącymi oczami. Obracał nim na wszystkie
strony niby z nudów i całkowicie pogrążył się w myślach, powracając do
epizodu w bibliotece. Jego usta powoli wykrzywiły się w wąskim uśmiechu na
wspomnienie przerażenia na jej twarzy. Nigdy nie spodziewał się, że tak
prosta rzecz jak zbliżenie mogła ją tak sparaliżować. Widok nieustraszonej
Granger całkowicie tracącej zmysły chyba po raz pierwszy w tym jej
beznadziejnym życiu sprawił mu nieopisaną przyjemność. I tak, patrząc na
pióro formował się w jego umyśle iście wspaniały plan. Karta przetargowa
była ciągle w jego rękach i był absolutnie pewien, że ta szlama zrobi
wszystko, żeby odzyskać swoją cenną zgubę. 'Satysfakcja
gwarantowana,' pomyślał z szyderczym uśmieszkiem na twarzy obserwując
tańczące na kominku płomienie.
*
Rzadko się zdarzało, że
Hermiona Granger nie mogła zasnąć. Sen zawsze przychodził, czasem nawet gdy
nikt go nie prosił i nigdy nie miała z nim problemów. Teraz natomiast już
drugiej nocy nie mogła spokojnie przespać, a najgorsze w tym wszystkim było
to, że doskonale wiedziała dlaczego. Ale choć usilnie starała się nie myśleć
o zgubie, tym bardziej obraz pióra powracał do jej umysłu i sen nie
przychodził. Jeśli to potrwa jeszcze dłużej, już potrafiła wyobrazić sobie
siebie z podkrążonymi oczami i rozczochranymi włosami, chodzącą jak zombie
od lekcji do lekcji. I to był już drugi powód, dla którego odzyskanie pióra
stało się rzeczą priorytetową. Nie mogła przecież pozwolić sobie na nieuwagę
na zajęciach; spadek jej średniej byłby istną katastrofą. A pióro...jeśli
jej pióro będzie mieć choć jedną nową rysę, Draco Malfoy słono za to
zapłaci!
Głęboko pogrążona w obmyślaniu zemsty nawet nie
zauważyła, kiedy zasnęła. Obudziła się późno i dziękowała w duchu Lavender i
Parvati za hałas, jaki tworzyły poranną toaletą. Wymuszony pośpiech jednak
na nic się nie zdał, gdyż nawet gdyby Hermiona zwykła uprawiać biegi
przełajowe, nie zdążyłaby na czas na zajęcia, które tragicznym zbiegiem
okoliczności okazały się być eliksirami. Spóźniła się i tym samym została
zaszczycona zadaniem wyczyszczenia wszystkich słoików, jakie znajdowały się
na tyłach gabinetu profesora Snape'a. Jej uwadze nie mógł ujść złośliwy
uśmiech Malfoya, gdy dostawała naganę. 'Zapłaci mi za to, jak słowo
daję'. Do końca lekcji nie rzuciła na niego pojedynczego spojrzenia.
Cały dzień snuła się więc od lekcji do lekcji, posępnie myśląc o
nadchodzącym wieczorze. Ciągle zadawała sobie pytanie, czy może być jeszcze
gorzej. I kiedy jej nadzieja już prawie się rozmyła, oświecenie przyszło
zupełnie nieoczekiwanie. Stało się to na zajęciach z zaklęć, na których
profesor Fliwtick postanowił zrobić małą powtórkę z dotychczasowych
osiągnięć. Wśród mnóstwa znanych zaklęć, jedno zrobiło na Hermionie
szczególne wrażenie - zaklęcie pamięciowe! Przecież to było takie
proste! Doskonały plan ułożył się w głowie Hermiony. No, prawie
doskonały, gdyż w dalszym ciągu będzie musiała płaszczyć się przed Malfoyem,
ale była gotowa na takie poświęcenie, zwłaszcza że w chwilę później ona
jedyna będzie pamiętać o całym zdarzeniu. Uśmiechnęła się szeroko do swojej
różdżki i nagle cały dzisiejszy dzień nabrał jaśniejszych kolorów.
Pozostał tylko jeden szczegół - Malfoy. Wykluczone było, żeby to ona za nim
chodziła. Musiała więc zaaranżować jakiś sprytny sposób, żeby się z nim
spotkać. Przeklinała w umyśle całą sytuację i siebie samą. Gdyby nie jej
nieuwaga, nie musiałaby w ogóle z nim rozmawiać, a już tym bardziej go
szukać. Pocieszała ją tylko myśl, że już niedługo wszystko się skończy,
pióro będzie bezpieczne w jej posiadaniu, a Malfoy nie będzie miał o niczym
bladego pojęcia. Tak, plan był niemal doskonały.
Tego dnia jednak
szczęście musiało sprzyjać Hermionie. Gdy po zakończeniu zajęć spieszyła
pustym korytarzem na spóźniony obiad, przypadkowo upuściła jedną z książek.
Schyliwszy się by ją podnieść, zobaczyła przed oczami czyjeś buty i pełna
obaw co do tożsamości intruza natychmiast wyprostowała się. Jej przeczucia
nie zawiodły jej, gdyż kiedy tylko stanęła prosto powitały ją zimne oczy i
szyderczy uśmiech Draco Malfoya.
- Czego chcesz? - wystrzeliła, ale
dopiero sekundę później zorientowała się,
że popełniła mały błąd.
- To
chyba raczej ty czegoś chcesz - odpowiedział Malfoy robiąc krok w
jej
stronę i znów świdrując ją wzrokiem.
Hermiona starała się
zachować spokój i, co najważniejsze, zimną krew, ale znów, nie wiedzieć
czemu, nie potrafiła się ruszyć. Zmieszała się pod wpływem jego zimnego
wzroku i modliła się w duchu, żeby przestał na nią patrzeć. Całą siłą
starała się skupić na czymkolwiek innym, żeby przestać myśleć o tym, jak
blisko niej stał. 'Pióro, myśl o piórze, tylko o piórze, to wszystko dla
pióra', powtarzała.
Malfoy nie spuścił z niej oczu jeszcze przez
kilka sekund. Potem lekko pokiwał głową na boki, minął ją dotykając
ramieniem i poszedł dalej korytarzem. Hermiona poświęciła chwilę na wzięcie
głębokiego oddechu ulgi, zarazem przygotowując się do nieuniknionej
konfrontacji. Wszystko sobie zaplanowała i na taką okazję właśnie czekała.
Nie mogła jej zaprzepaścić. 'Dla pióra'.
- Czekaj - krzyknęła za
nim.
Odwrócił się powoli i podniósł brwi robiąc pytającą minę. Hermiona
przełknęła ślinę i myśląc, że za parę minut cały ten koszmar się skończy,
powiedziała:
- Chcę moje pióro.
- Naprawdę? - jego usta
wykrzywiły się w złośliwym grymasie. - Chyba
ustaliśmy na jakich
warunkach je zwrócę.
- N-no tak, ja....
- Chwila - przerwał jej i
zaczął iść w jej stronę. - Czyżbyś chciała mi powiedzieć, że się na to
zgadzasz?
Dziewczyna zacisnęła mocno usta. Nie potrafiła mu prosto
odpowiedzieć, chyba przed ten jego triumfalny wyraz twarzy, więc tylko
pokiwała nerwowo głową. Malfoy zaśmiał się podchodząc jeszcze bliżej i w tym
momencie Hermiona chciała zapaść się jak najgłębiej pod ziemię. Jeśli
kiedykolwiek ktokolwiek dowie się o tej rozmowie, przeklnie go tak, że nie
rozpoznają go właśni rodzice.
Znów stanął dwa kroki przed nią i znów
zaczął się w nią wpatrywać, oczekując jakiejś reakcji. Dziewczyna jednak
stała nieruchomo. Teraz, gdy wszystko miało stać się rzeczywistością, nagle
zdała sobie sprawę, że to wcale nie było takie proste. Słowa utknęły w jej
gardle i nie chciały go opuścić i choć Hermiona bardzo starała się swoim
milczeniem nie pogarszać sprawy, nie potrafiła zdobyć się na odpowiedź.
-
No, szlamo? - zapytał po kilku sekundach oczekiwania i dziewczyna
wyczuła
w jego tonie nutkę zniecierpliwienia.
I już, kiedy zdobyła się na
odwagę, żeby poprosić Malfoya o oddanie jej pióra, jakiś uczeń pojawił się
na korytarzu. W tej chwili Hermiona zorientowała się, że stoją w miejscu
ogólnodostępnym i że każdy mógł w tym czasie przejść obok, a zdecydowanie
nie życzyła sobie świadków. Patrząc za odchodzącym uczniem i myśląc, jak
bardzo chciałaby znaleźć się na jego miejscu, powiedziała do Malfoya:
-
Nie tutaj.
I nie czekając na jego odpowiedź weszła do pierwszej sali,
jaką zauważyła. Od
razu mogła stwierdzić, że nie była to żadna klasa. Na
rzędach półek poukładane były różne trofea i puchary. Popołudniowe słońce,
jakie zaglądało przez duże okna, padało na złote medale i stworzyło ten
niesamowity efekt, unoszącego się w powietrzu złotego pyłu. Ale Hermiona nie
przyszła tu, żeby podziwiać widoki. Stanęła w połowie pomieszczenia i
odwróciła się do Malfoya, który szedł beztroskim krokiem i z tym swoim
uśmieszkiem na twarzy. Przystanął kilka kroków przed nią.
- I jak?
Usłyszę wreszcie to słowo od ciebie?
- Nie bądź z siebie taki dumny,
Malfoy.
- Ależ skąd. Czy to moja wina, że zostawiasz swoje rzeczy po
całej szkole?
Hermiona posłała mu najbardziej jadowite spojrzenie, na
jakie było ją stać.
'Jeszcze tylko kilka chwil,' pomyślała.
-
No więc chcesz to pióro, czy nie?
- Chcę - wycedziła przez zaciśnięte
zęby. Na widok pytającego wzroku
Malfoya, przymknęła mocno powieki,
zacisnęła palce i wziąwszy głęboki oddech, powiedziała:
- Oddaj mi moje
pióro...proszę.
Wiedziała, że na pewno ją usłyszał, musiałby być głuchy,
jeśliby nie zrozumiał,
ale wiedziała też, że po nim wszystkiego można się
spodziewać. I choć łudziła się, że zachowa się jak cywilizowany człowiek, to
jednak rozsądek podpowiadał jej co innego. I tym razem też się nie pomylił.
- Przepraszam, co powiedziałaś? Wybacz, ale nie dosłyszałem.
'Dosłyszałeś, ty parszywa jaszczurko.'
- Proszę, oddaj mi
moje pióro - powtórzyła, tym razem szybciej i głośniej,
żeby przypadkiem
znowu się nie doczepił.
Popatrzyła na niego. Miał na twarzy dość
dziwny wyraz. Nie był to ani triumf z jej upokorzenia, ani żadnego rodzaju
radość czy satysfakcja. Może wszystko po trochu i nawet coś jeszcze. Jakby
szok, zaskoczenie. Lecz po chwili znów wszystko się zmieniło i tym razem na
powrót zawitał na jego twarzy złośliwy uśmieszek. Jeszcze bardziej
złośliwego nie widziała.
- Naprawdę Granger, jesteś pełna niespodzianek
- powiedział, podchodząc
bliżej. Tym razem nie zaczęła się cofać, choć
niemiłe uczucie, że wszystko wyrywa się spod jej kontroli, znów nawiedziło
jej umysł. Stała po prostu nieruchomo, przeżuwając swoje upokorzenie i
upewniając się, że jej różdżka znajdowała się tam, gdzie zawsze. Malfoy
zatrzymał się krok przed nią i przez chwilę tylko studiował jej twarz.
Nieświadomie oddech Hermiony stał się płytszy i kiedy przesunął lekko palcem
wzdłuż jej szyi, fale gorąca zalały każde miejsce, którego dotknął.
-
Nie sądziłem, że zdobędziesz się na odwagę - wyszeptał tuż przy jej
twarzy.
Znów patrzył na nią takim wzrokiem, że serce zabiło jej mocniej.
W tej chwili
nie potrafiła wypowiedzieć ani jednego słowa. Poczuła, że
nogi się pod nią uginają i całkowicie starała się skoncentrować na
utrzymaniu pozycji. Przysunęła dłoń bliżej różdżki, a gdy wyczuła ją pod
fałdami materiału, poczuła się o niebo pewniej. Cały czas powtarzała w
głowie inkantację zaklęcia pamięciowego.
Po chwili Malfoy odsunął się
od niej i Hermiona powoli wypuściła z płuc powietrze, które nieświadomie tam
zatrzymała.
- Niestety, jak bardzo bym chciał, nie mogę teraz oddać ci
tego pióra -
westchnął i zimny dreszcz przeszedł wzdłuż pleców
dziewczyny. - Widzisz, tak się składa, że akurat nie mam go przy sobie - z
każdym krokiem był coraz dalej od niej.
- Co?! - prawie
wykrzyczała.
W odpowiedzi Malfoy rozłożył ręce. Nie przestał się cofać i
był już coraz bliżej
drzwi. Hermiona zdała sobie sprawę, co to oznacza -
nie mogła teraz użyć zaklęcia. A to znaczyło...'O, Boże...'
- Jak
to: nie masz go przy sobie?!
- Czy zawsze muszę nosić ze sobą
wszystkie rzeczy? - podniósł brwi do
góry.
- Mieliśmy układ.
Powiedziałeś, że je oddasz!
- Ale nie powiedziałem kiedy,
nieprawdaż?
Hermiona chciała mu coś odszczekać, ale jedyne co zrobiła, to
nabranie
powietrza w płuca. Nie znała już słów, które mogłyby opisać jego
bezczelność, arogancję i pewność siebie. W przypływie ostatecznej furii
sięgnęła do różdżki, ale ta złośliwie zaplątała się pomiędzy poły jej szaty.
Zanim zdołała ją wyciągnąć usłyszała szyderczy głos.
- Żadne
zaklęcie ci nie pomoże, Granger. Póki pióro jest w moich rękach, będziesz
musiała grać na moich zasadach.
I wyszedł.
Książki z
hukiem upadły na podłogę. Hermiona, która dalej szarpała się z materiałem po
kilku sekundach dała za wygraną. Przestała się rzucać i zakryła twarz
dłońmi. Była roztrzęsiona jeszcze przed dłuższą chwilę i ze wszystkich sił
starała się powstrzymać ochotę na płacz. To nie było tego warte. Prawda
jednak była straszna - cała szkoła dowie się o jej upokorzeniu, o tym, że
sprzedała swoje ideały. I dla czego? A najgorsze w tym wszystkim było to, że
Malfoy miał rację. Nie odzyska pióra, jeśli nie będzie z nim współpracować.
*
To był koszmar. Po prostu istny koszmar. Godzina 22.00,
rzędy ciemnych półek, a na rzędach ciemnych półek - rzędy brudnych słoików.
Dwugodzinna jak dotąd robota zaowocowała jedynie wyczyszczeniem jednej
trzeciej całości, co przy tym tempie oznaczało, że zostanie tutaj
przynajmniej do godziny 2.00. Wcale nie uśmiechała jej się kolejna nie
przespana noc. I jeszcze świadomość, że jutro będzie musiała pokazać się w
szkole i wszyscy będą wiedzieć. Hermiona dużo potrafiła znieść, ale w tym
momencie nie potrafiła wyobrazić sobie jak spojrzy Harry'emu i Ronowi w
oczy. Załamana, w przypływie frustracji zamachnęła się szczotką tak mocno,
że słoik, który akurat czyściła prawie wyślizgnął jej się z rąk. Po chwili
uspokoiła się na tyle, żeby powrócić do szorowania, ale nadal jej umysł
okupowały wydarzenia dzisiejszego popołudnia. I naprawdę nie miała pojęcia,
dlaczego ciągle powracała do momentu, kiedy jego palce delikatnie przesuwały
się w górę jej szyi. Wcale nie chciała o tym myśleć.
Minęła chyba
kolejna godzina totalnych tortur wśród brudnych słoików profesora
Snape'a, o których byłej zawartości Hermiona nie chciała nawet wiedzieć.
Wystarczyło jej to, co widziała, gdy były puste a miała dość i tego. Czas
mijał i wyglądało na to, że doskonały, jakby się mogło zdawać, prefekt
Gryffindoru zostanie tutaj całą noc. Z każdą kolejną minutą jej rozpacz
pogłębiała się. W pewnym momencie chciała nawet rzucić to wszystko w szary
kąt i powrócić do ciepłego i przytulnego pokoju, w którym wielkie łóżko w
stało w centrum, zarówno pomieszczenia, jak i zainteresowania. Jednak nie
postradała jeszcze zmysłów na tyle, by narażać się Snape'owi podczas
odrabiania szlabanu. Westchnęła tylko i wzięła do ręki kolejny słoik.
Podniosła głowę, chcąc rozruszać obolały kark, po czym spojrzała tęsknym
wzrokiem w kierunku drzwi wejściowych i natychmiast poziom adrenaliny w jej
krwi drastycznie się podniósł na widok ocienionej światłem księżyca postaci.
To był moment - w następnym słychać było przyduszony krzyk i Hermiona leżała
już na podłodze, po niefortunnym zahaczeniu piętą o krawędź stopnia, na
którym siedziała, łapiąc przeraźliwie powietrze i próbując uspokoić szalone
bicie serca. Usłyszała kroki i przestraszyła się jeszcze bardziej, dlatego
podjęła próbę przyjęcia o wiele wygodniejszej pozycji, ale rąbek jej
spódnicy, w zmowie z mokrą podłogą zrobił swoje i dziewczyna, zamiast wstać,
upadła znów na cztery litery. Intruz wciąż się zbliżał, tym razem jakby
wolniej, ale Hermiona nie dostała już kolejnej szansy na podniesienie się.
Usłyszała nad sobą głos. Zdecydowanie znajomy.
- No proszę, wreszcie
znalazłaś dla siebie powołanie, Granger.
Spojrzała w górę. Draco Malfoy,
ze złośliwym błyskiem w oczach i
przekrzywioną na bok głową stał nad nią
i uśmiechał się szelmowsko.
Hermiona nie
spieszyła się z odpowiedzią, gdyż była zmęczona i nie miała zamiaru
wpakowywać się w żadnego rodzaju dyskusję. Wstała, tym razem biorąc pod
uwagę czynniki niesprzyjające i spojrzała przelotnie na niego.
-
Jeśli nie masz mi nic do oddania, możesz już iść, bo ja nie mam ochoty, ani
tym bardziej czasu na poświęcanie ci uwagi, Malfoy - rzuciła przez zęby i
podniosła z podłogi upuszczony słoik, dziękując niebiosom, że się nie
potłukł.
- Och, proszę, i znowu się złościsz - powiedział, opierając się
plecami o
ścianę.
- Widocznie mam ku temu powód.
- Niewątpliwie.
- Słuchaj, Malfoy. - zaczęła, wpatrując się w niego jadowitym
wzrokiem
zmęczonych oczu - Nie mam zamiaru wysłuchiwać twoich komentarzy.
Nie są mi do szczęścia potrzebne, zwłaszcza, jeśli to przez ciebie muszę tu
siedzieć i harować przez pół nocy. Mam dość zmartwień i bez tego, a
oglądanie twojej wstrętnej twarzy jest ostatnią rzeczą, jakiej mi o tej
porze potrzeba. Nie chcę cię tu widzieć i jeśli nie pójdziesz stąd po
dobroci, użyję wszelkich możliwych środków, żeby się ciebie pozbyć. Czy
wyrażam się dostatecznie jasno, żebyś mógł to zrozumieć? - wypaliła, a gdy
tylko skończyła, dotarł do niej sens całej sytuacji. Być może posunęła się
za daleko, ale była zbyt zmęczona, by przejmować się ewentualnymi
konsekwencjami. Poza tym Malfoy stał nieruchomo i nie wykazywał żadnych
oznak, jakoby planował w niedalekiej przyszłości perfidny zamach na jej
życie. Całkiem przeciwnie - podczas jej monologu jego twarz przybierała
rozbawiony wyraz, a uśmiech rozszerzał się z każdym jej słowem. Hermiona nie
chciała zastanawiać się, co też mogło to oznaczać, toteż w kilka sekund
później zajęła się ponownie słoikiem. Panująca przez chwilę cisza wlała w
nią nadzieję, że sobie pójdzie. Usłyszała kroki i już miała odetchnąć z
ulgą, lecz znów wszystko poszło nie po jej myśli.
- To znaczy, że nie
chcesz już tego?
Na dźwięk ostatniego wyrazu, głowa Hermiony momentalnie
podniosła się do
góry. Malfoy opierał się o ścianę, trzymając ręce
skrzyżowane na klatce piersiowej a wzrok miał głęboko utkwiony w niczym
innym, jak w znajdującym się w jego dłoni jej cennym piórze od babci.
Powieki dziewczyny zwęziły się znacząco i stała nieruchomo, wiedząc, że
jeśli podejdzie do niego z zamiarem wzięcia pióra, na pewno tak łatwo go od
niego nie dostanie. Nie poruszała się więc i czekała z niecierpliwością na
jego ruch, w jednej ręce ściskając szczotkę. Jeszcze przez kilka sekund
wpatrywał się w pióro, obracając nim w palcach, a potem zwrócił wzrok na nią
podnosząc brwi w niemym pytaniu. Hermiona nie poruszyła się, gdyż bała się,
że znowu wszystko przekręci się o sto osiemdziesiąt stopni. Malfoy odsunął
się od ściany i zaczął iść w jej stronę. Lekki uśmiech nie znikał z jego
twarzy, a nawet poszerzył się jeszcze, gdy stanął tuż przy niej. Nawet nie
mrugnął oczami.
- Oddaj - powiedziała. Zmieszała się trochę pod wpływem
jego wzroku i
faktu, że brakowało kilku centymetrów, żeby dotknęli się
nosami, ale postanowiła, że nie będzie się tym przejmować.
- Oddam -
odpowiedział z jeszcze większym uśmiechem. - Czekałaś tak
długo, to chyba
kilka minut dłużej cię nie zbawi, prawda?
- Oddaj - powtórzyła, tym razem
głośniej.
- Nie ma potrzeby tak się niecierpliwić, Granger - spuścił
lekko głowę i
zaczął wolnym krokiem okrążać ją. - Wszystko w swoim
czasie.
Mimowolnie, oddech Hermiony stał się szybszy. Nie marzyła o
niczym innym, jak znaleźć się w ciepłym łóżku, jak najdalej stąd, jak
najdalej od niego i jak najdalej od tysiąca myśli, które zaczęły ją
nawiedzać w przeróżnych postaciach i musiała się skupiać, żeby móc ich nie
dokończać.
- Czy ty zawsze musisz mieć wszystko w jednym momencie? -
usłyszała,
gdzieś w okolicach prawego ucha.
- Muszę - jej usta same
uformowały się w odpowiedzi.
- Ale przez to tracisz całą przyjemność z
czekania.
- Nie czerpię żadnej przyjemności z czekania.
- A powinnaś
- poczuła jego rękę, delikatnie odsuwającą włosy zasłaniające
jej ucho. -
Czekanie często przynosi wiele niespodziewanych rzeczy - drgnęła lekko, gdy
poczuła jego oddech na skórze szyi.
- Może tobie, bo mnie na pewno
nie.
- Jesteś pewna? - jego głos stał się cichszy. Teraz
stał
centralnie za nią i Hermiona potrafiła sobie wyobrazić, jak na nią
patrzy. Poczuła się wyjątkowo nieswojo i nagle zdała sobie sprawę, że
musiała wyglądać bardzo nieatrakcyjnie w brudnej od pracy koszuli, ale nie
zdążyła po raz drugi zastanowić się, dlaczego o tym pomyślała, gdyż Malfoy
niebezpiecznie zbliżył rękę do jej twarzy. Wspomnienie sprzed kilku godzin,
kiedy zrobił to ostatnio, ogarnęło dziewczynę i żołądek podleciał jej do
gardła. Zupełnie wbrew niej samej, bo jedyne o czym myślała, to głębokie
pragnienie znalezienia się na odległości co najmniej dziesięciu metrów od
niego. Ale teraz to było tak bardzo niemożliwe, jak widok słonia beztrosko
przechadzającego się korytarzami Hogwartu. Starała się myśleć tak trzeźwo,
na jak było ją stać i skupiła się wyłącznie na fakcie, że pióro było w tym
samym pomieszczeniu. Postanowiła, że cokolwiek będzie się dziać, zachowa
dystans, a Malfoy w przyszłości pożałuje każdego słowa i gestu, jaki w jej
obecności wykonał. Zaczynając od tego, który właśnie wykonywał, przesuwając
dłonią po jej policzku, wzdłuż jej szyi i dalej w dół ramienia. Wzięła
głęboki oddech.
Malfoy widocznie odczytał jej westchnienie jako
oznakę czegoś zupełnie innego, i zapytał:
- Czego się boisz, Granger? -
wyszeptał prosto w jej lewe ucho.
'Że sufit się zawali, wyjście
zostanie zasypane, a ja zostanę tu uwięziona
razem z tobą, ty podły
padalcu.' Poświęcenie, na jakie się zdobywała nie mogło pójść na marne,
dlatego też Hermiona postanowiła wiercić temat aż do skutku.
- Tylko
tego, że nie oddasz mi pióra.
Potrafiła dosłyszeć, jak z nosa wypuszcza
powietrze, uśmiechając się drwiąco,
ale przestała już przejmować się
wszystkim, co dotyczyło jego komentarzy. Po przedłużającej się chwili
oczekiwania Malfoy odezwał się.
- Jeśli to wszystko, czego chcesz...
- powiedział, i przed oczami dziewczyny pojawiło się jej pióro. Nietknięte.
Powoli wyciągnęła rękę, by je wziąć, jednak i tym razem posunęła się za
daleko w swoich oczekiwaniach. Zguba znów wymknęła się z jej uścisku, ale
dziewczyna odwróciła się gwałtownie, nie chcąc tracić jej z oczu, i stanęła
twarzą w twarz z Malfoyem. Miał na twarzy prawie niedostrzegalny uśmiech i
jego spokój przeraził ją jeszcze bardziej niż to, co widziała w jego oczach.
- Przecież to tylko pióro... - stwierdził, powoli pochylając się nad
nią, dokładnie
jakby chciał...
- Nie ośmielisz się... - wypaliła bez
zastanowienia.
- Nie ośmielę się czego? - zapytał, unosząc brwi do
góry.
'Szlag, znowu mnie złapał.' Pomyślała z goryczą i z mocnym
postanowieniem
dopracowania techniki ripostowania. Ominęła ją jednak
nieprzyjemność znalezienia wymijającej odpowiedzi, gdyż Malfoy wziął tok
rozmowy w swoje ręce.
- Chyba nie sądzisz, że ja, czystej krwi,
miałbym...pocałować ciebie, szlamę,
co?
Hermiona momentalnie zalała
się rumieńcem na dźwięk tego złowieszczego
słowa. W jej umyśle brzmiało
całkiem normalnie, a tymczasem on wypowiedział je tak, jakby został ukąszony
przez węża. Czego w chwili obecnej serdecznie mu życzyła.
- Ale chyba
nie o tym myślałaś, prawda? - ciągnął i dziewczyna, choć
bardzo się
starała, nie potrafiła wydobyć z siebie żadnego inteligentnego słowa. Żeby
chociaż mogła pokiwać głową... Z rosnącym przerażeniem obserwowała tylko,
jak jego twarz zbliża się coraz bliżej. Nieświadomie otworzyła lekko usta i
nawet nie zarejestrowała szalonego rytmu, w jakim biło jej serce. Ciemnie
pomieszczenie zawirowało jej przed oczami i nie była pewna, co się z nią
działo, gdyż miała wrażenie, że mdleje. Czas, wbrew wszystkiemu co o nim
sądzono, iż pędzi zbyt szybko, dla niej prawie się zatrzymał, sunąc jakby w
zwolnionym tempie. Nie bardzo nawet wiedziała, jak miała zareagować i czy w
ogóle powinna do tego dopuścić, ale jej ciało przestało odbierać niewyraźne
sygnały wysyłane przez mózg, którego większa część została zdominowana przez
jedną, powtarzającą się myśl, kiedy on było coraz bliżej - 'O mój
Boże....pierwszy pocałunek....mój pierwszy pocałunek...'
Świat miał chyba jednak zupełnie inne plany i Hermiona poczuła dziwne
ukłucie, gdy nagle z oddali usłyszała metaliczny hałas przewracającej się
zbroi. Prawie podskoczyła z zaskoczenia, ale nie była w stanie odwrócić
głowy. I sama nie wiedziała, czy dziękować w niebiosa Filchowi za nocne
patrole po szkole.
- Wygląda na to, że będziemy musieli przełożyć
tę...rozmowę na kiedy
indziej - powiedział Malfoy do jej ucha i wyszedł.
Jednak jeszcze zanim zniknął w drzwiach, cicho stąpając pomiędzy stojącymi
na podłodze słoikami, Hermiona poczuła w dłoni znajomy kształt. Jej wzrok
spoczął na piórze i pozostał tam jeszcze przed dłuższy czas, gdy dziewczyna
ślepo wpatrywała się w nareszcie odzyskany przedmiot. Nie czuła jednak tak
wielkiej radości, jakiej się spodziewała. Poświęcenie opłaciło się, ale
czuła jakiś dziwny niedosyt z obrotu wydarzeń. Jakby to było zbyt proste. A
przecież właśnie takie było.
Po kilku minutach odetchnęła z ulgą,
położyła pióro w widocznym miejscu i powoli powróciła do żmudnej pracy.
Wiedziała jednak, że nie była to jej ostatnia konfrontacja z Malfoyem i
miała też dziwne, przeczucie, że najgorsze jeszcze przed nią.
*
Piątek. To powinien być najpiękniejszy dzień w całym tygodniu. Z
dawna oczekiwany, miał być krótki i bezproblemowy. Relaksujący. Niestety,
jak wszystko w przypadku Hermiony Granger coś zawsze musiało być nie tak w
stosunku do ogólnie pojętej społeczności Hogwartu. No, przynajmniej jeśli o
miniony tydzień chodziło.
Nie potrafiła podać dokładnej godziny, o
której opuściła mroczny gabinet profesora Snape'a, bo jedyne o czym
wtedy myślała, i o czym jeszcze pamiętała, było jak najszybsze znalezienie
się w ciepłym i miękkim łóżku. Nie wiedziała nawet kiedy zasnęła, ale czas
na spanie poświęcony był zdecydowanie za krótki, jak stwierdziła tuż po
obudzeniu się. Ciężko podniosła głowę z poduszki i popatrzyła niewidzącymi
oczyma po pokoju. I to co zobaczyła spowodowało natychmiastowe zniknięcie
resztek snu. Pokój był pusty, wszystkie łóżka pościelone a słońce, które
zaglądało przez duże okna wcale nie wyglądało, jakby dopiero co wzeszło.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że znów się spóźni. Nie
mogąc uwierzyć we własnego pecha, że zaspała po raz drugi w tym tygodniu, i
to jeszcze pod rząd, wyskoczyła z łóżka i dla pewności, że znów nie
przytrafią się jej eliksiry, pierwszą rzeczą po jaką sięgnęła był plan
lekcji. Odetchnęła z ulga, gdy na pierwszym miejscu odnalazła historię.
Jeśli będzie mieć szczęście, to profesor Binns nawet nie zauważy, że
przyszła później.
Ubrała się więc z szybkością błyskawicy, zrobiła
względny porządek ze swoimi włosami i wybiegła z dormitorium, dopinając po
drodze niesforne guziki. Przez cały czas pędziła korytarzem, co chwila
łapiąc zaciekawione spojrzenia uczniów młodszych klas. 'Świetnie,
jeszcze stracę reputację,' pomyślała, starając się nie zwracać na nich
uwagi. Gdy stanęła wreszcie przed drzwiami do sali historycznej, zatrzymała
się w celu wzięcia oddechu, którego i tak nie potrafiła uspokoić, więc, nie
chcąc jeszcze bardziej przedłużać swojego haniebnego spóźnienia, nacisnęła
wielką klamkę i powoli weszła do środka. Jej oczom nie ukazał się wcale
niezwykły widok, chociaż na pewno nie oczekiwała zobaczenia tam smoka.
Profesor Binns lewitował przy tablicy, gorąco pochłonięty wykładaniem
znudzonej klasie tekstu czytanego z grubej, zakurzonej książki. Hermiona
więc cichutko prześlizgnęła się między ławkami i usiadła obok Rona, który
jak tylko ją zauważył, co stało się jakieś trzydzieści sekund po fakcie,
spojrzał na nią tak, jakby widział ją pierwszy raz na oczy. Dziewczyna
posłała mu niewinny uśmiech, po czym wyciągnęła z torby odpowiednie książki,
przygotowując się do lekcji. Zaczęła wsłuchiwać się w monotonny głos
profesora, starając się zorientować o czym się właściwie mówiło. Wszystko
wyglądało na to, że o Ramonie Wstydliwym, czarodzieju, który wsławił
się...
- Kto może mi powiedzieć, skąd wziął się przydomek Ramona
Wstydliwego? - głos profesora Binnsa wyrwał ją z zamyśleń. Szybko jednak
uśmiechnęła się do siebie, gdyż, rzecz jasna, odpowiedź na to pytanie znała
doskonale.
Nie zdążyła jednak nawet podnieść ręki do góry, gdy usłyszała
czyjś głos. I ciarki przeszły jej po plecach.
- Ramon Wstydliwy
panicznie obawiał się kontaktów z mugolami, dlatego na każdą konieczną
wyprawę do miasta zabierał swego lokaja, wraz z jego dużym buldogiem, dla
większej pewności - odezwał się nikt inny, jak Draco Malfoy.
Hermiona w
natychmiast wygrzebała w szaleńczych ruchach plan lekcji, schowany w
najgłębszych zakamarkach jej torby, by upewnić, się że nie ma koszmarnego
snu. Nie miała. Piątkowa historia magii odbywała się wraz ze Ślizgonami.
'Ja już tego nie wytrzymam....' pomyślała, po czym popatrzyła na
ukochane pióro, leżące tuż obok pergaminów. Dzięki temu poziom adrenaliny w
jej krwi trochę opadł, ale frustrujące uczucie pozostało. 'Muszę się
wziąć w garść! Koniec z narzekaniem!'
- Bardzo dobrze, panie
Mayfly. Pięć punktów dla Slytherinu - powiedział profesor Binns, a Gryfoni
zachichotali szyderczo z wyjątkowo udanego przekręcenia jego nazwiska.
Hermiona natomiast uśmiechnęła się pod nosem, z mocnym postanowieniem
zdobycia dzisiaj jak największej ilości punktów.
Następna ku temu okazja
nadarzyła się w chwilę później, kiedy profesor zapytał o osiągnięcia
wstydliwego czarodzieja. I tym razem Hermiona nie była jednak dość szybka.
- Zbudował pierwszy teleskop do śledzenia istot niematerialnych w 1749
roku - odpowiedział Malfoy, z miną tak pewną swego, że wydawało się, że
pęknie.
- Znakomicie! Kolejne pięć punktów dla Slytherinu.
Ślizgon usiadł wśród aprobujących pomruków ze strony grupy go
otaczającej, posyłając Hermionie pierwsze tego dnia spojrzenie. Nie było ani
trochę podobne do tego, jakimi obdarzał ją wczoraj, teraz wyrażało tylko
sarkastyczną satysfakcję. I choć dziewczynę ukłuł fakt, że wszystko
powróciło do normy, nie miała zamiaru dać mu wygrać. 'Jeszcze mu
pokażę.'
I pokazała.
Zanim profesor skończył kolejne pytanie, jej
ręka była już w górze a sekundę później, z szerokim uśmiechem na twarzy,
wyrecytowała całą regułkę dotyczącą używania owego urządzenia, czym zyskała
całe 10 punktów dla swojego domu.
- Doskonale, panno Greenbeer -
pochwalił ją Binns.
No tak, ale o tym zapomniała. Usiadła na miejscu,
dumnie ignorując kpiące śmiechy z drugiej strony sali.
I w ten sposób
piątkowa lekcja historii magii przemieniła się w najciekawsze zajęcia z
całego minionego tygodnia. Słowna bitwa jaka wywiązała się pomiędzy Hermioną
a Malfoyem była iście ekscytującym widowiskiem. Każde kolejne pytanie
profesora wywoływało niesamowite emocje, gdyż obie klasy szybko wyłapały
jaka rozgrywka miała tu miejsce, a każdy w napięciu kibicował swojemu
przedstawicielowi i wspierał go jak tylko potrafił, czy to przez zacięty
wzrok czy sporadyczne okrzyki zachęcające. Na koniec nawet sala zaczęła
rozbrzmiewać oklaskami, nad którymi biedny profesor Binns nie potrafił
zapanować. Jednak przez większą część zajęć duch w ogóle nie zorientował
się, co się tak naprawdę działo na jego lekcji, ale prawdopodobnie mało
interesowało to jego niematerialną postać. Przyznaczał tylko kolejne punkty,
czasem nawet nie podnosząc wzroku znad księgi. Zacięta batalia o ostatnie
pytanie, po remisowym jak dotychczas wyniku, zakończyła się triumfalnym
zwycięstwem Gryfonów, i mało brakowało, a Hermiona zostałaby wyniesiona z
sali przez uradowanych kolegów. Każda wygrana nad Ślizgonami godna była
takich akcji.
Po ogłoszeniu ostatniego punktu przyznanego Gryfonce,
dziewczyna i jej przeciwnik zmierzyli się wzrokiem. Mina Malfoya, mimo iż
trochę zawiedziona, nie bardziej jednak niż jego grupa Slizgonów, wyrażała
szczere uznanie, jednocześnie można z niej było wyczytać zapowiedź, iż nie
był to pierwszy i ostatni raz. Nie ma to jak wyzwania.
*
Zdarzenie
na historii bardzo poprawiło dziewczynie humor. Odzyskała pewność siebie i
niezmiernie cieszyła się z powrotu do normalności. Zapomniała o wszystkich
troskach i pełna nadziei na zasłużony odpoczynek patrzyła na kolejny dzień.
Postanowiła spędzić go z dala od wszystkiego, a przecież najlepszym na to
sposobem było czytanie książki. Dawno już nie miała na to czasu, dlatego tym
bardziej oczekiwała końca zajęć. Popołudniu więc, po uprzednim porzuceniu
szkolnych rzeczy w bezpiecznym miejscu obok jej łóżka w dormitorium,
zwróciła swe kroki do biblioteki. Tam od razu skierowała się do działu z
książkami mugoloskimi, który to ostatnio został zaopatrzony w nowe tomy.
Jednak książką, którą wzięła Hermiona była "Duma i uprzedzenie",
co równoznaczne było z faktem, że będzie ją czytać po raz któryś. Były
jednak na tym świecie rzeczy warte ponownego zainteresowania się nimi, a to
dzieło z pewnością do nich należało. Przekartkowała kilka stron i
uśmiechnęła się, nie mogąc doczekać się soboty. Dzisiaj musiała zając się
jeszcze zadaniami domowymi. Westchnęła. Czasami nawet ona chciałaby się nimi
nie przejmować. A przynajmniej nie tak bardzo jak zawsze.
Zwróciła się
do wyjścia spomiędzy regałów zwyczajem przyciskając książkę do klatki
piersiowej. Nie uszła jednak trzech kroków, kiedy wysoka postać zagrodziła
jej przejście. Odruchowo zamknęła oczy i zacisnęła usta. Nie musiała się
domyślać, kim była ta osoba.
- Czy mógłbyś wreszcie przestać za mną
chodzić? - zapytała ostrym tonem podnosząc wzrok.
- Chodzić za tobą? -
zaśmiał się Malfoy. - Nie pochlebiaj sobie, panno Greenbeer. Binns przeszedł
dzisiaj samego siebie, nie uważasz? - dodał, spoglądając gdzieś do
góry.
- Oczywiście, panie Mayfly. Mam nadzieję, że następnym razem
pójdzie mu jeszcze lepiej - odegrała się, po czym pochwaliła samą siebie za
wreszcie pasującą odpowiedź.
- Taakk, no więc co dzisiaj czytamy? -
spytał, spoglądając na książkę w ramionach Hermiony.
Dziewczyna
zarumieniła się lekko.
- Nie twoja sprawa.
- Ależ Granger, po tym
wszystkim co nas łączyło, chyba możesz mi powiedzieć co czytasz, prawda? -
zaczął, zbliżając się do niej wolnym krokiem.
'O Boże, czemu znowu
jest mi gorąco?' myślała gorączkowo, starając się unikać jego
świdrującego wzroku. Zawsze wszystko musiało pójść źle. 'Czy ja mam
wrodzonego pecha?'
- Nie, nie możesz - wydukała, po czym zdobyła się
na odwagę, żeby dodać: - i nic nas nie łączyło. Masz bujną wyobraźnię.
-
Być może.... - przyznał, ściszając głos. - Potrafię wyobrazić sobie wiele
rzeczy...
Hermiona miała wrażenie, że przeżywa deja vu. Znów znalazła się
w bibliotece, znów rozmawiała z Malfoyem, i znów znalazła się pomiędzy nim a
ścianą. Która nagle zaczęła się bardzo zbliżać, kiedy dziewczyna nie wiadomo
kiedy poczęła się cofać, chcąc zatrzymać bezpieczną odległość.
- Tak
między nami, to zdaje się, że mamy do omówienia pewną niedokończoną ...
sprawę - powiedział z taką radością, że aż mu oczy zalśniły.
Nie
wiedziała, co mu odpowiedzieć. Chciała tylko, żeby sobie poszedł tam, gdzie
chodzą wszyscy Ślizgoni i zostawił ją wreszcie w spokoju. Wiedziała jednak,
że płonne nadzieję można mieć zawsze.
Odchrząknęła niepewnie, i
pozorowanym na stanowczy głosem powiedziała:
- Nie mamy żadnej sprawy do
omawiania, oprócz tej, żebyś mnie teraz przepuścił.
- Ach tak? Wiesz,
Granger, wystarczy tylko poprosić - uśmiechnął się jadowicie. - Przecież już
wiesz, że to nie jest takie trudne.
'Koniec.'
Spojrzała mu
prosto w oczy i to z takim zapałem, że na pewno musiała go co najmniej
zaciekawić. On tylko podniósł brwi, wpatrzył się w nią rozbawionym wzrokiem
i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, oczekując zapewne steku wyzwisk.
- W życiu nie spotkałam większego drania i zadufanego w sobie egoisty -
powiedziała jednym tchem. Oczy jej płonęły i czuła, że w tym momencie dałaby
radę jaskoniowemu trollowi, a co dopiero Malfoyowi. Ten natomiast tylko
stał, nie poruszając się, a głupawy uśmieszek na jego twarzy jedynie się
powiększył.
- Ale Granger, ja chciałem tylko dowiedzieć się, co czytasz
- powiedział.
- Nie twoja sprawa, co czytam...Hej, oddaj mi to! -
wykrzyknęła, kiedy skorzystał z jej chwili nieuwagi i pochwycił trzymaną
przez nią książkę. Hermiona próbowała ją odzyskać, ale po pierwsze - była
poza już poza jej zasięgiem, po drugie - wcale nie miała zamiaru zbliżać się
do Malfoya na odległość krótszą, niż było to konieczne.
- "Duma i
uprzedzenie". Cóż to znowu za mugolski tytuł? - zadrwił, przyglądając
się okładce.
- Oddaj to - powiedziała krótko dziewczyna.
- Przecież
już wiesz, że ja zawsze oddaję nie moje rzeczy, prawda?
Gdyby w tej
chwili była niedźwiedziem, rozszarpałaby go na strzępy.
- Chcę to tylko
troszkę przejrzeć - Malfoy był niewzruszony jej miną. Otworzył książkę
gdzieś w środku i zaczął czytać jakieś zdanie. Po wyrazie jego twarzy można
było stwierdzić, że bardzo bawiła go treść. Hermiona tego już nie mogła
wytrzymać i sięgnęła ręką w kierunku tomu, który starym zwyczajem szybkim
ruchem został odsunięty poza jej zasięg. Ślizgon nawet nie oderwał wzroku od
kartek.
- Daj mi to!
Ton jej głosu sprawił, że odwrócił się,
żeby na nią popatrzeć. Dziwny uśmieszek na jego twarzy i lekko przymrużone
oczy mogły wskazywać, że właśnie wpadł na jakiś pomysł. Dziewczyna aż się
wzdrygnęła na samą myśl o kolejnej konfrontacji.
- Że też wcześniej na
to nie wpadłem - powiedział, a Hermionie od razu wyrwało się pytanie:
-
Na co?
- Wcale nie chodzi ci o książkę...
- Co? - teraz to była już
zbita z tropu.
- Wściekasz się, ponieważ w nocy nam przerwano..
- O
czym ty ...?
Tymczasem Malfoy cały czas zbliżał się do niej a Hermiona,
chcąc nie chcąc, zaczęła się cofać. Ściana była coraz bliżej...
- Cała ta
afera na historii... - ciągnął - chciałaś się odegrać...
- Nie
masz...
- Ależ Granger, jeśli tak bardzo ci to przeszkadza, to ja
naprawdę nie widzę przeszkód, żeby to teraz dokończyć.. - ten jego podły
uśmiech doprowadzał ją do czystej furii, ale jako, że jej plecy doświadczyły
nieprzyjemnego kontaktu ze ścianą, nie była w stanie wymyślić nic
sensownego. Jej serce ponownie zaczęło szalenie bić, ale starała się jak
mogła, żeby chociaż zachować groźny wyraz twarzy. Gdy zatrzymał się w takiej
odległości, że nie miała szans wymknąć się żadną ze stron, postanowiła
sięgnąć po kartę ostateczną i po raz kolejny zagrać na jego czystokrwistym
honorze.
- Nie starczy ci odwagi... - powiedziała cicho, ale na tyle
głośno, żeby słyszeć własny głos.
- O? - podniósł brwi w drwiącym geście
pytającym, po czym po chwili powrócił do szyderczego uśmieszku. - A chcesz
się przekonać na ile ... odwagi mnie stać?
I to był moment, w którym
Hermioną znów zawładnęło niemiłe uczucie z wczorajszej nocy. Chciała uciec,
ale nie potrafiła się ruszyć. Chciała mu coś odszczekać, ale nie mogła
znaleźć słów. Chciała zrobić cokolwiek, byleby tylko go zatrzymać, gdyż
teraz jego twarz była tak blisko, że czuła jego zapach, a wszystkie zmysły w
jej ciele zostały zdominowane przez jedno bicie serca i myśl, że to nie
może dziać się naprawdę. Chciała tego wszystkiego, w jednej chwili, naraz,
ale nie istniał taki koncert życzeń, który mógłby spełnić jej
pragnienia.
- To raczej tobie nie starczy odwagi...
'O Boże, on
naprawdę chce to zrobić!' pomyślała. W jednej chwili dotarła do niej
prawdziwość tej sytuacji i z Hermioną stało się to, co działo się ostatnio
zbyt często. Straciła rozum. Zupełnie już nie wiedziała, co począć; czy
udowodnić mu, że stać ją na to, czy uciec i puścić wszystko w błogą
niepamięć, czy też dać mu w twarz i pokazać, na co tak naprawdę zasługuje. W
tym momencie każda z tych możliwości wydawała się równie słuszna. Ale jak
miała trzeźwo myśleć, kiedy było jej gorąco, serce biło jak po biegu na
bieżni, kręciło jej się w głowie i ogarnęła ją duchota? A Malfoy wcale się
nie zatrzymywał...
- Hermiono? - usłyszała znajomy dziewczęcy głos, który
wyrwał obojga z tego niekontrolowanego transu. - Jesteś tutaj?
Dziewczyna
odetchnęła by głęboko z ulgą, gdyby nie wzrok stojącego na nią Ślizgona,
który patrzył na nią ze znajomym ognikiem w oczach.
- Jak to jest, że
zawsze ktoś musi nam przerwać? - zapytał, ale Hermiona już nie
odpowiedziała. Nie chciała stracić prawdopodobnie jedynej okazji, by
wydostać się z tego miejsca, a jedyny ratunek miał zaraz sobie pójść.
Dlatego skorzystała z tego, że Malfoy odsunął się jakiś krok w tył i
przeszła obok, starając się nie trącić go żadną częścią ciała, z czystej
chęci uniknięcia jakiegokolwiek z nim kontaktu. Nie spojrzała mu w oczy, ale
potrafiła się domyślić, co znalazłaby na jego twarzy.
- Tutaj jestem,
Ginny! - wykrzyknęła, wybiegając spoza regałów. Młodsza dziewczyna
uśmiechnęła się i z radosną miną podbiegła do niej.
- Wszędzie cię
szukałam!
Hermiona, ciągle roztrzęsiona minionym wydarzeniem, nie
odpowiedziała, tylko posłała jej lekki uśmiech.
- Chodź szybko - mówiła
Ginny nie zauważywszy dziwnego nastroju przyjaciółki. - Wszyscy postanowili
uczcić twoje zwycięstwo na historii i zorganizowaliśmy małe
przyjęcie!
'No to już po moim planach,' pomyślała Hermiona,
ale w chwilę później stwierdziła jednak, że perspektywa spędzenia tego
wieczoru w gronie przyjaciół dobrze jej zrobi. Przynajmniej na chwilę
zapomni o wszystkim. O nim...
Next part
wkrótce!
Zdrowionka!