Jak już mówiłam zaczyna się niepozornie,
ale z czasem się rozkręca :D Przepraszam z góry że naraz wklejam tyle
tekstu. Mam nadzieje że się wam spodoba. Pozdrawaim Eskeniaa
Tego
dnia na peronie 9 i ¾ było wyjątkowo mało czarodziejów.
Gdzieniegdzie można było zobaczyć jedynie postacie ubrane na czarno lub
pracowników kolei. Dziewczyna zrezygnowana całą sytuacją usiadła na
marmurowej posadzce i wyczekiwała pociągu.
- Widocznie zjawiłam się za
wcześnie- pomyślała. Nagle jednak przed jaj kufrem stanęła postać ubrana w
wyjątkowo śmieszny strój. Starszy mężczyzna popatrzył na nią z
zaciekawieniem. Spod okularów jego oczy wydawały się dziwnie duże. Wręcz
niespotykanie.
-Dzień dobry Paulino, widzę że jesteś bardzo punktualna.
Jak sama widzisz nikogo oprócz nas nie ma. Rok szkolny zaczyna się dopiero 1
września i to wtedy uczniowie zbierają się na peronie 9 i ¾.
Musieliśmy wraz z twoim ojcem wcześniej zabrać cię do Hogwartu. Jak sama na
pewno doskonale wiesz sam nie mógł by cię tam zabrać 1 września…
Dziewczyna nic nie powiedziała. Spojrzała jedynie z wyrzutem na
mężczyznę. On zaś gestem dłoni pokazał jej nadjeżdżający
pociąg.
-Pojedziesz razem z profesorem Snapem. On pokaże ci na miejscu
twój tymczasowy pokój i cały zamek.
Dziewczyna posłusznie wsiadła do
pociągu. Gestem dłoni pożegnała dyrektora i znikła w ciemnym i głuchym
korytarzu. Nagle drzwi do jednego z przedziałów otworzyły się. Stał w nich
wysoki mężczyzna o ciemnych oczach i włosach
-Zapraszam zapraszam.
Nazywam się profesor Snape.- Wyciągnął do dziewczyny kościstą dłoń .Ona zaś
niepewnie uścisnęła ją i usiadła naprzeciw mężczyzny.
-Nazywam się…
On jednak nie pozwolił jej dokończyć
-Paulina Bringot. Wiem Dyrektor
powiadał mi o tobie. Podobno byłaś naprawdę dobrą uczennicą?
Tego
obawiała się najbardziej. Pytań o swoją dawną szkołę. Nie lubiła tego
tematu. Często się przenosiła do różnych szkół. Jej ojciec był wiceministrem
Magii dlatego musiała być gotowa na natychmiastowe przeprowadzki, ze względu
na prace ojca. Nauczyciel musiał zauważyć jej niezadowolony wyraz twarzy i
zmienił natychmiastowo temat. Była mu za to bardzo wdzięczna.
-Na pewno
wiesz już wiele na temat Hogwartu?
-W tym jest problem… -zaczęła
nieśmiało. –Nie wiem nic – spojrzała na Snapa. Ten natomiast
uśmiechnął się przyjaźnie. Chyba zaczynała go lubić. Z wielkim
zaciekawieniem rozmawiali na temat komnat, sal, lekcji. Na wszelkie tematy
związane z nowym miejscem. Nie zauważyła nawet, gdy znad wysokich szczytów
wyłoniły się wieże Hogwartu. Nie wyraziła swojego zachwytu, jednak po jej
minie wydać było że zrobiły na niej nie małe wrażenie.
-Zapraszam-
powiedział profesor. Ona zaś podążyła za nim. Była bardzo zmęczona.
-Panie profesorze… Czy mógłby mi pan powiedzieć gdzie jest mój
pokój? Nie mam na razie ochoty zwiedzać szkoły… Wolała bym się
położyć. – Dziewczyna miała wielką nadzieje że belfer ją zrozumie.
-Dobrze. Do 1 września będziesz sypiać w pokoju zaraz obok gabinetu
dyrektora. – Gestem ręki wskazał jej drewniane drzwi z dziwnym obrazem
na samym środku. – Musisz porozmawiać z sir. Managlem. Poda ci hasło
do komnaty tak, aby Nikt inny nie mógł się do niej dostać. Twoje rzeczy już
tam są.
-Bardzo dziękuje, miłej nocy.
„Śmiały piruet”.
Paulina podała hasło i drzwi do jej nowego pokoju otworzyły się z
niemiłosiernym piskiem.
-To był okropny dzień… - pomyślała. Wyjęła
różdżkę i delikatnym puknięciem naoliwiła drzwi.
Otworzyła kufer Na samym
dnie odnalazła list z Hogwartu który przysłano jej 13 lipca. Ze złością
podarła go a jago strzępki wrzuciła do kominka.
-„INCENDIO”
– Natychmiast pojawił się płomień w kominku. Skrawki papiery zwęgliły
się. Oczy Pauliny wezbrały Łazami. – Nie chce tu być. – Teraz
jedynie myślała o początku roku. Nie chciała spotykać nowych ludzi. Bała
się, że znowu straci bliskie osoby…
1 września
zbliżał się nieubłaganie. Paulina zwlokła się z łóżka, które jak sądziła
było bardzo niewygodne… Już tylko 5 dni dzieliło ją od spotkania z jak
sądziła okrutną rzeczywistością. Powoli wcale się nie śpiesząc zeszła na
śniadanie. Cieszył ją jedynie fakt, że nie mus nosić mundurku aż do 1
września.
Gdy weszła do wielkiej Sali od razu poczuła cudowny zapach
smażonego bekonu i domowej jajecznicy Przypomniała sobie o śniadaniach w
dawnej szkole. Znów przez myśl przeleciały jej obrazy tych wspaniałych chwil
spędzonych w „Gardingon”. Jej poprzednia szkoła była jak dotąd
jedyną jaką dobrze wspominała… Obawiała się teraz że Hogwart stanie
się jedynie udręką, a nie jak zapewniał ją ojciec „drugim
domem”… Z tych ponurych myśli wyrwał ją dziwnie miły głos
profesora Snapa.
-Witaj Paulino! Jak się spało? – Od chwili
przyjazdu jadali ze sobą śniadania. Czasem także uczył ją eliksirów
przerabianych poprzednich latach, aby nie miała zaległości. Lubiła z nim
przesiadywać. Był jedną z takich osób, które nie zadawały niepotrzebnych
pytań. Ceniła w nim to że wiedział kiedy zamilknąć, lub po prostu jednym
gestem odpowiedzieć na niezbadane pytanie. Usiadła naprzeciw niego. Nałożyła
sobie odrobinę jajecznicy. Nagle do Sali weszła zakapturzona postać. Od razu
Paulinie wydała się ciekawa. Przez chwile rozmyślała, kim może być ta
postać. Jedyne to co mogła wywnioskować to że jest to młody mężczyzna, może
w jej wieku. Nie musiała długo snuć przypuszczeń. Postać, bowiem zbliżyła
się do stołu przy którym siedziała wraz z profesorem Snapem. Belfer wstał z
dziwnie zadowoloną miną. Odwrócił się do młodzieńca. Ten natomiast zdjął
ciemny kaptur, ukazując jednocześnie jasne rozczochrane włosy sięgające
szyi. Miał dziwnie zimne oczy, w kolorze zieleni. Miał mocno zarysowane
kości policzkowe i poważny wyraz twarzy. I choć się uśmiechał nadal wyglądał
bardzo dorośle, wręcz za dorośle.
-Witaj Draco!- Snape przywitał go
szczery uśmiechem. Stali i rozmawiali dość długo. Paulina nie należała do
osób, które lubią wtrącać się w nie swoje sprawy. Siedziała więc i kończyła
śniadanie gdy znów usłyszała, tym razem bardziej donośny i wyraźny głos
profesora
-Paulina, przedstawiam ci Dracona Malfoya. – Młodzieniec
wyciągnął do niej rękę i serdecznie się uśmiechnął. Paulina wstała uścisnęła
jego dłoń i odwzajemniła uśmiech, choć nie był on tak szczery jak u
Draca.
-Miło mi, nazywam się Paulina Bringot.
-Draco Malfoy. –
chłopak chciał jeszcze powiedzieć, ale Paulina wstała od stołu pożegnała się
ze Snapem i skierowała się w stronę swojego pokoju. Dopiero tam pozbierała
myśli. Uświadomiła sobie, że zachowała się niezbyt uprzejmie
„uciekając” przed nowopoznanym. No cóż już było za późno…
Jednak ku jej zdziwieniu zrobił na niej dobre wrażenie. Wyglądał na chłopaka
z charakterem, nie cackającego się i mówiącego prosto z mostu co
sądzi…Musiała to sama przed sobą przyznać… spodobał jej się od
razu.
Po chwili wyjrzała przez okno… pogoda była taka piękna…
Postanowiła zabrać książkę i wybrać się nad jezioro albo na przechadzkę po
błoniach. Gdy szła korytarzami szkoły po raz pierwszy zobaczyła że zamek nie
jest aż tak mroczny jak zwykle. Może to ranne słońce tak doskonale
oświetlało korytarze, a może to po prostu ona miała wyśmienity humor.
Nie przeszkadzało jej to ze trawa na błoniach była wilgotna, położyła
się blisko tafli jeziora i zagłębiła w ciekawą lekturę. Uwielbiała książki,
nawet te napisane przez mugoli. Po pewnym czasie, kartki książki którą
właśnie czytały przestały być oświetlane przez promienie słońca. Na trawie
ukazał się cień wysokiej postaci. Paulina odwróciła wzrok w kierunku
postaci. Stał tam Draco. Nie patrzył na nią, wzrok miał dziwnie nieobecny,
jego oczy w kolorze zieleni odbijały promienie słoneczne topiące się w tafli
jeziora. Paulinie wydał się jeszcze przystojniejszy niż za pierwszym razem.
Słyszała o rodzinie Malfoy’ów od swojego ojca. Opowiadał jej że zanim
przenieśli się do Bułgarii pracował z Lucjuszem, ojcem Draca.
W jednym
momencie siedział już koło niej. Nic nie mówił, zamknął jedynie oczy i
skierował twarz ku słońcu. Wygrzewał się tak chwile, w końcu jednak
zażenowana taką ciszą dziewczyna podjęła temat…
-Przepraszam, że
tak od razu uciekałam, chciałeś mi coś wtedy powiedzieć?
-Nie, tak po
prostu byłem ciekawy co robisz tu w szkole prawie tydzień przed początkiem
roku szkolnego…
- O to samo mogłabym ciebie zapytać… -
uśmiechnęła się do niego jednak nadal niepewnie. On nic nie odpowiedział
tylko położył się na plecach i przymknął oczy. Dziewczyna słyszała jego
równy oddech. Po chwili ciszy znowu zaczęła rozmowę, choć nie miała w
zwyczaju pierwsza zagadywać. Chciała jednak zamienić z kimś zdanie. Jedyną
osobą z jaką rozmawiała dotychczas był profesor Snape. Rozmowa z
nauczycielem wygląda przecież zupełnie inaczej niż z rówieśnikiem…
-Musiałam zjawić się tu wcześniej ze względu na mojego ojca, Patryca
Bri…
-Bringot’a, wiem. Mój ojciec wspominał mi o nim. Ale nie
mówił że ma córkę…
-No tak praca ponad wszystko… A dlaczego
ty nie wypoczywasz domu tylko tu w Hogwarcie?
-Z podobnej
przyczyny… Mój ojciec wraz z matką musieli pilnie wyjechać,
postanowiłem zatrzymać się tu. Miałem szczęście, że jesteś…
Przynajmniej będzie, z kim pogadać.
Pauline zrobiło się jakoś niezmiernie
miło po tych słowach. Zawsze lubiła towarzystwo mężczyzn, nigdy nie
rumieniła się jak prawili jej komplementy. Zwłaszcza że była całkiem ładna.
Umiała podkreślić walory urody. Miała 173 wzrostu, włosy w kolorze ciemnej
czekolady delikatnie zaczesywała na bok. Oczy miała bardzo ciemne. Często
przykuwały uwagę gdyż zawsze wydawały się chłodne, wręcz lodowate. Czasem
trudno było wyczytać z nich czy Paulina jest szczęśliwa czy wręcz przeciwnie
Dodatkowo lubiła się malować, nie wyzywająco ani nie za delikatnie. Dzięki
podkreśleniu wydawała się starsza, co także uważała za zaletę…. Jeśli
chodzi o charakter… Ciężko było go określić. Początkowo dziewczyna
robi wrażenie cichej i zamkniętej w sobie… Tak naprawdę jest odrobinę
szalona, wystarczy ją dobrze poznać. Było to jednak trudne. Paulina przez
częste przeprowadzki obawiała się zaprzyjaźniać. Miała pewien uraz do nowych
ludzi. Wiedziała że jeśli przywiąże się do ludzi przyniesie jej to jedynie
cierpienie i łzy. Bała się kochać…
Siedzieli tak przez dłuższą
chwilę rozmawiając o najmniej istotnych sprawach.
-Musze lecieć, za
chwilę obiad chciałabym się jeszcze odświeżyć. – dziewczyna powoli
wstała i zwróciła się twarzą do zamku. Nagle poczuła dłoń Draca. Teraz
trzymał ją za nadgarstek…
-Poczekaj, idę z tobą…
Szli tak
w ciszy. Paulinie zupełnie to odpowiadało.
-Spotkamy się na obiedzie,
będę czekała przed salą. – Pozdrowiła chłopaka i skierowała się do
pokoju. Może to głupie, ale powoli zaczynała lubić to miejsce. Odpowiadało
jej towarzystwo Draca. Teraz już się nie martwiła początkiem roku szkolnego,
znała przecież już jedną osobę. Miała nadzieje, że spotka wiele miłych osób.
Ciekawe tylko co z przydziałem. Jakie są inne domy? Co z nauczycielami? Już
powoli zaczynała czuć atmosferę początku roku. Już była jedną nogą w 6
klasie…
Obiad wyjątkowo jej smakował. Może dzięki wybornym
posiłkom, może dzięki wybornemu
towarzystwu... Siedziała naprzeciw Draco
i czasem spoglądała na niego z nadzieją że
zacznie rozmowę... W końcu
nie wytrzymała i podjęła temat.
- Quiddich... Grasz może?
-
Oczywiście! Ciesze się że zapytałaś. Możemy poćwiczyć po posiłku, jeśli
chcesz
oczywiście...
- Świetnie, trochę ruchu nikomu nie zaszkodzi,
powiedz mi jednak jeszcze coś. Trochę już
gadaliśmy, a ja nadal nie wiem
do którego domu zostałeś przydzielony... No mogę się
jedynie domyślać że
do Slitherinu.
- Skąd wiedziałaś? Snape ci powiedział? - chłopak był w
lekkim szoku. Próbował jednak
tego nie okazywać, nienawidził sytuacji w
których nie znał odpowiedzi...
- Snape opowiadał mi jedynie o domach, o
przydziale osób, jaki dom czego oczekuje od
uczniów. Ty jesteś stworzony
do Slitherinu. Wyniosły, poważny, czystej krwi. Same
twoje oczy mówią
wiele o tobie. Widać że masz charakter, nie cackasz się z niczym i
nikim... Tak właśnie cię odbieram. Jednak jest w tobie coś co... może nie
powinnam
kończyć...?
- Wręcz przeciwnie - chłopak nachylił się teraz
do niej jak by miała zacząć szeptać. -
dokończ, nie boje się
prawdy.
- Sama nie wiem co to jest tak dokładnie, ale w chwili gdy cię
zobaczyłam tu w wielkiej
sali wzbudziłeś moje zaufanie. Nie wiem
dlaczego, nie znam cię jeszcze, ale ufam że
poznam naprawdę, bez
zbędnych masek i gry.- Draco słuchał uważnie. Nie wiedział co powiedzieć.
- Ale na razie jeszcze troszkę pogram. - Uśmiechnął się do niej - Idę
się przebrać.
Spotkajmy się za pół godziny na błoniach, dobrze?
-
Świetnie. Będę czekała, jednak gdybym się spóźniła nie czekaj, znam drogę na
boisko.
Rozstali się. Draco skierował się w stronę swojego domitorium,
Paulina zaś kończyła obiad,
zastanawiając się czy postąpiła słusznie
mówiąc chłopakowi o swoich odczuciach. Przecież
go jeszcze nie znała.
Jej rozmyślania przerwał profesor Snape.
- Paulino, mam nadzieje że
zakupiłaś wszelkie potrzebne pomoce naukowe do 6 klasy?
- Tak profesorze.
- dziewczyna uśmiechnęła się do mężczyzny, ten natomiast
odwzajemnił
uśmiech i dodał
- Bardzo dobrze, będziesz miała zatem czas
zwiedzić pobliskie miasteczko. Homsgate to
miejsce zamieszkane wyłącznie
przez czarodziejów. Mam nadziej że pan Malfoy zaopiekuje
się panią w
odpowiedni sposób. - Ostatnie słowa wypowiedział z wymownym uśmiechem na
twarzy.
Paulina nic nie dodała. Zaskoczył ją brak powagi w słowach
profesora.
- Pamiętaj jednak, że macie czas wyłącznie do 22, nie
chciałbym was widzieć poza murami
szkoły później, rozumiemy się dobrze -
teraz mówił tak poważnie jak by to była jedna z
tajemnic dotycząca
Ministerstwa Magii.
- Rozumiem bardzo dobrze niech profesor się nie
martwi, nie mam zamiaru poświęcać aż
tyle czasu Draconowi - uśmiechnęła
się serdecznie do Snapa. Oboje zrozumieli żart.
Pożegnali i skierowali
się do swoich pokoi. Mimo usilnych prób Paulinie nie udało
się wyrobić
na czas. Spóźniona już kwadrans biegła ile sił w nogach w stronę boiska
do quiddich'a. Gdy tam dotarła nie zastała chłopaka
- Cholera...
Czyżby już sobie poszedł? Nie to niemożliwe, spotkałabym go po drodze
-
Paulina stała tak chwile rozważając na temat wszelkich możliwości. W myślach
to
usprawiedliwiała to oskarżała chłopaka. Nagle jednak ujrzała Draca.
Wcale nie było
mu śpieszono. Szedł wolnym, wręcz majestatycznym krokiem
w stronę Pauliny. Gdy już do
niej doszedł, powiedział tylko...
-
Idziemy? – nie oczekując odpowiedzi skierował się w stronę trybun.
Ubrany w strój do
quiddich'a prezentował się jeszcze okazalej niż
zwykle, znów jednak przeważała w nim
ta zarazem okropna jak i
pociągająca wyniosłość.
- No to na miotły... - Paulina wzbiła się w
powietrze nie czekając na chłopaka zrobiła
kilka okrążeń na swojej
nowiusieńkiej miotle - Meteora 606.
- Czasem jednak uciesze się że
ojciec ma tą prace - pomyślała.
Nic szczególnego nie zdarzyło się potem.
Latali na miotłach odbijając między sobą tłuczki.
Zaczynało ją to powoli
nudzić.
Kolejne dni wydawały się dłużyć w nieskończoność. Paulina znała
już cały Hogwatr i okolice.
Miała wspaniałego współtowarzysza do rozmów
i wypadów na miasto jednak czegoś jej
brakowało. Nuda powoli dopadała
ją, lecz ona miała w zanadrzu jeszcze pomysł jak się
dobrze bawić.
Problem w tym że wszystko co ją pociągało było albo nielegalne,
nieprzyzwoite albo kaloryczne. Jednak po pewnym czasie wpadła na genialny
pomysł.
Powoli przemierzając ciemne i zimne korytarze szkoły,
dziewczyna zastanawiała się jak
stłumić echo wywoływane przez stukot jej
obcasów. Była godzina 1 w nocy. Z opowiadań
Draco właśnie o tej porze
woźny zaczynał swój "patrol". Jak nie trudno było się domyśleć
w szkole było tylko 2 uczniów i tylko oni mogli wałęsać się po szkole o tak
późnej
porze. Paulina wyjęła z kieszeni swoją hebanową różdżkę
-
"Silenciato", no nareszcie - szepnęła do siebie, stukot jej
obcasów zanikł. Jedyne
co mogła teraz słyszeć to bicie swojego serca i
szum drzew, delikatnie tłumiony przez
szyby w oknach. Nareszcie doszła
na miejsce... Zapukała. Nic. Jeszcze raz i jeszcze
raz... nic z tego.
Nie znała hasła do drzwi. Postanowiła zatem posłużyć się wiedzą zdobytą
w szkole...
- "Alohomora" drzwi delikatnie się uchyliły. Jednak
nie pod wpływem jej zaklęcia. W
drzwiach stał Draco. Ubrany jedynie w
bokserki, przecierał zaspane oczy. Wyglądał tak bezradnie.
Miał jeszcze
bardziej roztrzepane włosy.
- Zabieram cię na imprezę...
-Że co? W
ogóle co ty tu robisz? Jak się prześliznęłaś ze swojego pokoju aż tu? Snape
cię nie widział?
- On mi uwierzył na słowo że nie będę nigdzie wychodziła
po 22... - Paulina obdarowała Dracona tym samym
powalającym uśmiechem co
poprzednio Snapa w wielkiej sali.
- Wpuścisz mnie do środka, czy karzesz
mi tu stać? - Dziewczyna zapytała jednak nie czekała na odpowiedz.
Weszła do wielkiego pokoju wspólnego należącego do domu
Ślizgonów.
Dopiero teraz chłopak zauważył że wyglądała inaczej. Ubrana
bardzo kobieco wyglądała na wiele starszą (a nie mówiłam - przypisek
autorki). Makijaż też miała śmielszy. Zdaniem Draca wyglądała świetnie.
Paulina usiadła na jednym z foteli przy kominku.
- Szykuj się. -
powiedziała- idziemy do Trzech mioteł na imprezę.
Draco nic nie
odpowiedział skierował się tylko do swojej sypialni. Za 15 minut był już z
powrotem.
Ubrany cały na czarno. Włosy miał lekko ułożone na żel jednak
nie za bardzo.
- No to co idziemy? - wyciągnął do niej dłoń. Dziewczyna
chwyciła ją i z pomocą Draca wstała z fotela.
- Uwierz mi , będzie
świetna zabawa!
- Z tobą zawsze. - chłopak obdarzył ją gorącym
uśmiechem. Szli po cichu korytarzami. Nadal nie
puszczając swoich dłoni.
Obojgu to nie przeszkadzało.
W pewnym momencie Chłopak pociągną mocniej
Pauline i wciągną za posąg Himery.
- Dobrze znać takie przejścia. W
Homesgate będziemy za 10 minut.
Zadowolona z całej sytuacji Paulina
cieszyła się każdą chwilą spędzoną tamtego wieczoru. Nie chciała
teraz
myśleć o niczym innym. Była w błogim stanie. Mozę to za sprawą kremowego
piwa, może za sprawą
wspaniałego chłopaka jakiego teraz obejmowała w
tańcu...
Kolejna część. "Mugol party". Mam nadzieję że się
spodoba.
-Masz zamiar przesiedzieć całą imprezę? - Paulina bawiła się
w najlepsze,
tańcząc rozmawiając i popijając kremowe piwo. - No choć
zatańczyć.
- Może potem, bolą mnie trochę nogi...
- Ale z ciebie Mugol
- Paulina nie przejęła się chłodnym spojrzeniem Draco.
Wróciła do grupy
młodych czarodziei tańczących na parkiecie. Bawiła się świetnie
Draco
ciągle patrzył na PAuline. Świetnie tańczyła. Była jak w transie. Nie
zwracała uwagi na nikogo i na nic. Teraz ważne było dla niej to żeby się
dobrze bawić. Nagle kapela zaczęła grać jakiś wolny kawałek więc
postanowiła
wykorzystać wolną chwilkę na odpoczynek. Usiadła koło Draco.
Chłopak nadal
na nią patrzył.
- Zatańczysz? - spytał śmiale.
Oczekiwał odpowiedzi twierdzącej, nie pomylił
się. Dziewczyna nic nie
odpowiedziała. Draco wziął ją za rękę i delikatnie
pociągnął w stronę
parkietu... Położył jej dłoń na swoim ramieniu, a sam objął
ją w pasie.
Tańczyli blisko siebie. Paulina czuła jego oddech na karku. Czuła
także
dokładnie jego zapach. Pachniał wanilią, tak słodko. dziewczyna upajała
się tą chwilą. Nie dlatego że podobał jej się chłopak w objęciach którego
obecnie była, lecz dlatego że w jego ramionach była pewna swojej
kobiecości.
Utwór się skończył lecz oni nadal stali w objęciach.
Wyglądali jak para
zakochanych. Nagle Draco delikatnie się odchylił i
popatrzył na dziewczynę.
Ta spojrzała na niego. W jej dotychczas zimnych
oczach, Draco zobaczył szczęście
i niewymowną wdzięczność. Kiedy tak
stali Paulina uświadomiła sobie że
wcale nie tańczą choć właśnie kapela
"Dzikich Mioteł" przygrywa szybką melodię.
Dziewczyna złapała
chłopaka za dłoń i pociągnęła w kierunku stolika.
- Mam propozycję... Nie
jestem pewna czy się zgodzisz ale można zawsze zapytać
- Wal śmiało -
uśmiechną się do niej i wziął spory łyk kremowego piwa.
- Zmieniamy
lokal, idziemy na miasto. Ale na jakąś mugolską imprezę. Możemy
wybrać
się do Londynu.
Draco słuchał uważnie, gdy skończyła mówić na jego ustach
pojawił się lekko
ironiczny uśmiech.
- Zgoda, tylko jest mały
problem...- ten ironiczny uśmiech powoli przeistaczał
się w
sarkastyczny
- Jaki? Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych...
- Nie
umiemy się aportować. Nie polecimy przecież do mugolskiego miasta na
miotłach. Nie pojedziemy też zwykłym pociągiem... nie mamy
pieniędzy...
Paulina uśmiechnęła się triumfalnie.
- Proszę podaj mi
dłoń, nie obawiaj się, ja nie gryzę...
Draco lekko zdziwiony prośbą
Pauliny wyciągnął do niej rękę. Ona delikatnie
ją chwyciła. Chwilę potem
przeszedł ich lekki chłód i dreszczyk. Zupełnie jakby
poraził ich prąd o
małym napięciu.
Draco nie zdążył nic powiedzieć. Para stała już na
ulicach Londynu. Na szczęście
Paulina wybrała miejsce na odludziu.
-
Umiesz się aportować?
- Głupie pytanie, jakbym nie umiała nie stalibyśmy
teraz na ulicach Londynu... -
Dziewczyna uśmiechnęła się serdecznie. -
Chcesz wracać? Nie masz ochoty na zabawę?
- Wręcz przeciwnie, chodź!
- Draco nie czekając na reakcję dziewczyny pociągnął ją
w stronę pięknie
oświetlonego centrum miasta ( co oni się tak ciągają - przypisek
od
autorki)
*** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** ***
*** *** *** *** *** ***
- Świetnie się bawiłam! - Dziewczyna nie
mogła opanować ataku śmiechu wywołanego
przez kolejne opowieści Draca.
Każda rozpoczynała się słowami "Pewnego razu w
Hogwarcie...".
Oboje pokładali się ze śmiechu wymieniając porozumiewawcze uśmieszki.
Nie
pamiętali jednak, że nie są już w dyskotece w centrum Londynu. Szli teraz
przez korytarze szkoły, nie zważając że zachowują się za głośno jak na
tą porę.
Była bowiem 5 nad ranem.
- Ććććśśśśś... - Uciszała Dracona
Paulina gdy ten po raz kolejny wybuchnął
panicznym śmiechem, tak
szczerym i donośnym że aż odbijającym się echem w uszach.
Paulina jednak
słysząc chłopaka sama wybuchała śmiechem
Nie wiedziała jednak że za
dokładnie kilkanaście sekund nie będzie im do śmiechu...
- Panno Bringot,
panie Malfoy! - to był głos Snapa
- Czy nie prosiłem żeby nie
opuszczać murów szkoły po godzinie 22?? - w tym
momencie patrzył
przerażającym wzrokiem na Pauline. Ta natomiast schowała się za
Draca,
myśląc że cała sytuacja rozbawi profesora. Był on jednak nieugięty...
-
Zapraszam za mną. Jeśli nie maj państwo czas na wałęsanie się po szkole i
poza
jej murami to mają państwo także czas na odpracowywanie
kary.
Jego głos był inny od tego jaki dziewczyna znała.
Paulina
zbliżyła się do Draca. Miał nadal wielce rozbawioną minę... Chciała
coś
mu powiedzieć ale bała się ze wybuchnie kolejną salwą śmiechu... W końcu
zebrała
się i szepnęła do niego
- Myślałam że wywalą mnie ze szkoły
jeszcze przed początkiem roku.
Draco spojrzał na nią. Nie wytrzymał...
Kolejna salwa śmiechu rozległa się głośnym
echem po korytarzu. Paulina
wtórowała chłopakowi, zakrywając sobie jedynie usta
aby choć odrobinę
stłumić śmiech.
Snape popatrzył na nich, lecz nic nie powiedział.
Popatrzył na Paulinę inaczej,
tym razem jego oczy były dziwnie...
rozbawione!
Gdy doszli do sali pojedynków, profesor otworzył drzwi i
gestem ZAPROSIŁ
ICH DO ŚRODKA.
-Wasza kara rozpocznie się już
dzisiaj. Macie wyczyścić to pomieszczenie bez
użycia czarów. Wiem wiem,
nic szczególnego ale cóż więcej mam wam kazać robić.
Wychodząc belfer
spojrzał na Paulinę i... uśmiechnął się!
-Przynajmniej będziemy razem
- Draco uśmiechnął się wymownie do Pauliny i
sięgnął po ścierkę.
-
No to co? Może skoczymy jeszcze na jakąś imprezke - Paulina wybuchnęła
salwą śmiechu. Od nadmiaru szczęścia brzuch ją powoli zaczął boleć.
Nic jednak nie mogło zakłócić jej błogiego stanu duchowego. Nic a
nic...
no może jedna rzecz...
Była już 7 rano a oni byli dopiero
w połowie pracy. Został im do wyczyszczenia "parkiet"
do
pojedynków magicznych...
- No nie... dłużej tego nie wytrzymam! Nie
mam zamiaru ślęczeć tu kolejne 4 godziny. -
Po tych słowach wyjęła swoją
hebanową różdżkę i miała zamiar wypowiedzieć zaklęcie
samoczyszczące gdy
Draco jej przerwał...
- Snape cię zabije jak się dowie że używałaś
czarów!
- Och, daj spokój, sama bym się zabiła jakbym miała ślęczeć
tu dłużej... - "Sakrem apato"
Po chwili cała sala błyszczała.
Paulina nie należała do osób które trzymają się zasad.
Lubiła ułatwiać
sobie życie na każdym kroku. No może jedynie w sprawach sercowych
prowadziła zagmatwane "gierki"
- Musze lecieć się odświeżyć.
Mam ochotę na ciepłą kąpiel...
- Dobrze ja też już pójdę... - Draco wstał
z miejsca i podszedł do dziewczyny... -
Zobaczymy się na śniadaniu.
Nieoczekiwanie pocałował ją w policzek i wyszedł z sali.
Wtedy jeszcze
nie wiedział że spotka dziewczynę o wiele wiele wcześniej.
Paulina była w
połowie drogi do pokoju gdy spotkała profesora Snapa
- Już skończyliście
sprzątać? Mam nadzieje że nie używaliście czarów!
- Oczywiście że
nie. - Paulina uśmiechnęła się do nauczyciela ukazując swoje
nieskazitelnie białe ząbki.
- Ostatnim razem też mnie zapewniałaś, że
nie opuścisz szkoły po godzinie 22...
- Profesorze... - dziewczyna
patrzyła teraz rozbawiona prosto w jego czarne oczy -
Profesor wie że to
wszystko przez wpływ tego "okropnego" Malfoya!
Snape
roześmiał się i skierował w stronę lochów gdzie miał w zwyczaju
przesiadywać.
Paulina była dumna z siebie. Jej kolejnym atutem było to
że dyplomatycznie załatwiała
wszelkie sprawy. Nie musiała unosić głosu
ani pouczać innych. Nie musiała także nalegać
i nakłaniać ludzi do jej
osoby. Sami przychodzili. Czasem było to jednak nie do zniesienia...
Gdy
znalazła się w swoim pokoju zobaczyła małą sówkę siedzącą na parapecie okna.
Czekała
tam już chyba bardzo długo bo gdy ją tylko zobaczyła zaczęła
niecierpliwie stukać w szybkę.
Paulina podeszła do okna i otworzyła ja
tak aby stworzonko mogło spokojnie wlecieć do
pomieszczenia. Jak można
się łatwo domyśleć była to sowa pocztowa.
-No nareszcie... - pomyślała.
Odwiązała liścik od nóżki sówki zaniosła ją do klatki i
dala się napić
zimnej świeżutkiej wody. Paulina usiadła przed kominkiem i zaczęła
wczytywać się w treść listu. Nie wiedziała od kogo otrzymała wiadomość. Nie
znała
bowiem tu nikogo. Nie był to także list od ojca. Poznałaby
przecież jego niewyraźne
pismo wszędzie. Siedziała tak i rozmyślała...
*** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** ***
*** ***
Droga Paulino!
Tak się cieszę że wreszcie odnalazłem
odpowiednią sowę która byłaby w stanie dostarczyć
Ci ten list. I jak nowa
szkoła? Tęsknimy tu za tobą, a zwłaszcza twój adorator Kevin.
Może uda
nam się wpaść do ciebie jeszcze przed świętami. Otrzymaliśmy wiadomość od
twojego ojca że najwyraźniej nie będziesz mogła spędzać świąt w domu
więc już zawczasu
proponujemy wspólny wyjazd... Co ty na to? Czekamy na
odpowiedz jak najszybciej. Czekamy
to znaczy Kevin, Petter i Olimpia. Nie
przyjmujemy odmowy :-)
Wszyscy cię bardzo kochamy.
Twój Adam.
PS.
Mamy nadzieje że wreszcie znajdziesz sobie chłopaka (Kevin nie ma takiej
nadziei ale
jego zdanie się nie liczy :-) ). Uważaj na siebie i nie
przywiązuj się za bardzo do ludzi z
Hogwartu. Pamiętaj to NAS lubisz
najbardziej!
Paulina siedziała jeszcze przez chwilę w pokoju nie
mogąc nacieszyć się tą wiadomością...
- A jednak pamiętali o mnie... - w
jej oczach pojawiło się szczęście. Nie miała w zwyczaju
wzruszać się.
Przeżywała takie "ckliwe" momenty na swój własny sposób. Teraz
jednak chciała
podzielić się swoim szczęściem z Draconem... Ale najpierw
ciepła kąpiel, a którą miała tak
wielką ochotę.
Zabrała wszystkie
potrzebne rzeczy i już miała zamiar udać się w stronę swojej łazienki
znajdującej się w komnacie obok, gdy wpadła na genialny jej zdaniem
pomysł...
- Łazienka prefektów! Draco pokazywał mi ją... Podobno mają
tam ogromną wannę Z chęcią
popływałabym sobie w ciepłej wodzie...
Nie
miała zamiaru czekać, i od razu udała się w wyznaczone miejsce. Gdy weszła
do
łazienki od razu zachwyciło ją to miejsce. Była to wielka komnata
obłożona różnokolorowymi
kafelkami. Na niektórych widniały obrazki
przedstawiające morskie zwierzęta. Jak wszystkie
obrazy w świecie magii,
te także się poruszały.
Paulina położyła swoje rzeczy blisko trampoliny
zaczęła pokoei odkręcać kurki z wodą.
Gdy już się zdecydowała na zapach
Vanilii, napełniła basen. Rozebrała się i weszła do wody.
Była ona
idealna. Ciepła, z mnóstwem "bąbelków". Pływała tak chwilkę nie
zważajć na nic i na
nikogo...?
- Dobrze pływasz... - Pod ścianą,
zaraz przy drzwiach stał Draco Malfoy uśmiechając się
może nie
przyjaźnie, wręcz flirciarko.
- Draconie Malfoy, co ty tu robisz??? -
Paulina była zarazem wściekała, jak i rozbawiona
całą zaistniałą
sytuacją. - Długo tak stoisz? Czemu nic nie powiedziałeś!!!
-
Nie pytaj się głupio, zniszczył bym sobie przecież całą... hmmm.
zabawę!
-Przyznaj się zbereźniku co widziałeś!!! -
Chłopak tylko spojrzał na nią wymownie
- Przyznaj się perwersie! Nie
wiedziałam że jesteś takim zboczeńcem, podglądać małe
dziewczynki w
kąpieli... - Dziewczyna nie wytrzymała. Wybuchnęła panicznym śmiechem.
Nie krępowała jej ta sytuacja. Nie wiedziała dlaczego. Może dlatego że
wystarczyło jedynie
Owinąć się ręcznikiem i wyjść z
łazienki...
Chwila... Ręcznik leżał w takiej odległości od basenu że nie
mogła go sięgnąć...
- Dracuś... Bądź tak miły i mi go podaj... proszę -
Paulina starała się byś "przesłodka"
jak nigdy dotąd. Chciała
być aż za słodka.
- Nie. -chłopak uśmiechnął się z drwiną. - Czemu mam
tracić taką okazję? - (!)
-... - Paulina powoli zaczynała się
irytować – nie przywykłam do pokazywania się mężczyzną
nago, więc
jeśli łaska podaj mi ten ręcznik bo nie ręczę za siebie... - Dziewczyna
mówiła
zarówno lekko ironicznie jak i próbowała się z chłopakiem
przekomażać po przyjacielsku.
- Co mi zrobisz? Przecież nie wyjdziesz i
mnie nie pobijesz. -Draco zaakcentował słowo
"wyjdziesz".
Wiedział bowiem że Paulina nie będzie zdolna do tak wielkiego
"poświęcenia".
- No cóż... musze zatem posunąć się do
drastyczniejszych metod. Miałam nikomu o tym nie
mówić ale... - w tym
momencie zamilkła. Uniosła dłoń i skierowała ją w stronę ręcznika.
- Do
mnie! - wyszeptała, a przedmiot posłusznie przeleciał przez łazienkę i
wylądował w
jej dłoni. Paulina owinęła się nim i skierowała siew stronę
schodków. Gdy już wyszła z
wody zobaczyła zaskoczonego chłopaka, no cóż
nie dziwiła mu się. Nie co dzień widuje się
przecież
"Brimaga"
-... - chłopak milczał. Po chwili jednak przerwał
milczenie.
-Umiesz się aportować, Jesteś brimagiem, może też jesteś...
– nie dokończył gdyż dziewczyna
mu przerwała
- Nie nie jestem.
Na to potrzebowałabym o wiele więcej czasu i nauki, a na to drugie nie
mam jakoś ochoty. Animagiem chyba nigdy nie zostanę... - Paulina puściła do
niego
oczko. - a teraz pozwolisz że już pójdę... chyba już dość się mnie
na oglądałeś?
-Poczekaj jeszcze... - Draco dotknął jej ramienia. Dłoń
miał zimną. Paulina spojrzała
na niego. - Powiedz tylko jedno...
dlaczego się tego uczysz?
Po chwili zastanowienia popatrzyła mu w oczy.
- Nie mam rodzeństwa, matki. Ojciec pracuje tak często, że czasem mi się
wydaje że
jego także nie mam. - spuściła wzrok i nie umiała już
popatrzeć mu w oczy. Z wygadanej
i pewnej siebie osoby zmieniła się
natychmiastowo w skrytą cichą i zamkniętą w sobie
dziewczynę. - Musiałam
coś robić, żeby nie zwariować z nudów. Więc uczyłam się jak
przyciągać
rzeczy siłą woli, jak przemieszczać się z miejsca do miejsca także za pomocą
woli.
Chłopak patrzył na nią, ona jednak nadal usilnie chowała
twarz, nie chciała aby teraz na
nią patrzył. Zwłaszcza w momencie gdy w
jej oczach wzbierały łzy. Sam nie wie dlaczego
ale rozkleiła się. nie
chciała płakać. Uważała to za głupotę. Ale gdy tak przy nim stała
poczuła przypływ uczuć. Była to mieszanka jak dla niej wybuchowa. Czuła
sympatię do Draco
a zarazem uraz do ojca. Wszystko w niej wzbierało.
Zaczęła jak małe dziecko pociągać nosem.
Nagle ta silna, pyskata i
wiecznie uśmiechnięta dziewczyna zalała się łzami. Stała
tak przez
chwilę, a łzy ociekały jej po policzkach. Nadal nie patrzyła na
chłopaka.
Draco nie wiedział co powiedzieć. Był słaby w pocieszaniu.
Podszedł do niej bliżej
i przytulił ją. Nadal jednak niepewnie. Nie
wiedział jak zareaguje. Ona nic nie zrobiła.
Nadal stali tak przytuleni
a chłopak delikatnie głaskał ją po włosach, jedną ręką
obejmując w
pasie. Lekko odchylił ją od siebie. Dotknął jej policzka i otarł
spływającą
powoli łzę. Nie chciał nic mówić. Wiedział że i tak nie
odpowie. Nurtowało go jednak
pytanie. Czy naprawdę czuje się taka
samotna, dlaczego tak nagle się rozkleiła, czy
naprawdę dlatego płacze?
Nagle poczuł, że dziewczyna zaczyna się trząść. Stała przecież
na wpół
naga, cała mokra. Mimo że nie chciał, puścił ją i podał suchy ręcznik.
-
Idź, przebierz się, cała się trzęsiesz... - Powiedział z troską. Patrzyła
teraz
na niego swoimi ciemnymi oczami. Nie widział w nich ani złości ani
tego chłodu który
gościł w nich na co dzień. Widział strach.
-
Dziękuje i przepraszam, nie chciałam, nie powinnam była obarczać cię swoimi
problemami. - nadal cała się trzęsła.
- Nie mów tak, przez te pare
dni zdążyłem cię trochę poznać. Bardzo cię polubiłem.
Mam nadzieje że
nasza znajomość przerodzi się w przyjaźń. Mam ogromną nadzieje także
że
się wreszcie ubierzesz. Nie mam zamiaru oglądać cię w skrzydle szpitalnym. A
co gorsza
nie chciałbym aby ktoś nas tak zobaczył. Ty naga i ja, razem w
łazience... To dopiero
przyklejono by mi plakietkę perwersa! -
Draco
próbował powiedzieć te słowa szorstko i stanowczo.
Po raz
pierwszy od dłuższej chwili Paulina uśmiechnęła się, nie aż tak szczerze,
lecz
przez łzy widać było szczęście. Zyskiwała nowego przyjaciela. Ona
także polubiła Draca.
Nie chciała teraz odchodzić od niego, było jej tak
dobrze. Musiała jednak pójść się ubrać.
- Dobrze już idę. - skierowała
się w stronę szatni i po chwili była z powrotem. Jej mokre
włosy moczyły
bluzkę w okolicach ramion i piersi. Spojrzała tylko na niego i rzuciła na
pożegnanie
- Do widzenia. -szła powoli korytarzem rozmyślając nad tym
jaką głupotę popełniła przed
chwilą. Teraz uważał ją za panikarę , która
płacze z byle powodu. Może bała się o swoją
reputację zimnej i zamkniętej
w sobie? Nie wiedziała jednak że w tym samym momencie
chłopak rozmyślał
na tym jak mógł pozwolić żeby płakała. Jego zdaniem wcale nie
była
panikarą. Wręcz przeciwnie. Ta sytuacja umocniła do w przekonaniu że
darzy ją wielką
sympatią. Ten Draco Malfoy, o zimnych oczach, nieugiętym
charakterze, ten sam Draco
który nigdy nie okazywała uczuć po raz
pierwszy szczerze ubolewał nad czyimś losem. Nie
użalał się nad nią.
Wiedział co czuje dziewczyna... W końcu sam nie do końca wiedział co
to
miłość i zainteresowanie ze strony bliskich.
Gdy wróciła do pokoju
była 10 . Zupełnie zapomniała o tym co chciała powiedzieć
chłopakowi.
Nie chciała też iść jeść... Była zmęczona. Oczy bolały ją od
niewyspania i łez. Nie mogła
jednak zasnąć. Poszła się przejść.
Całą
resztę dnia nie spotkała Draco. Przypuszczała że odsypia zarwaną noc. Ona
jednak nie
wiedziała jak odreagować. Poszła więc do lochów. Chciała
pomóc profesorowi Snapowi w pracy.
Sądziła że to ją rozluźni. Miała rację
.Pracowała z im w ciszy. To ją uspakajało. Po
obiedzie ( na którym także
nie spotkała chłopaka) wybrała się do swojego pokoju. Chciała
odpisać na
list od przyjaciół. Gdy skończyła myła już pora kolacji. Szybko zeszła
do
wielkiej sali. Przy wspólnym stole siedział już Draco. Gdy ją
zobaczył od razu się ożywił
i przestał mieszać lakonicznie swoją
kawę.
- Jak się czujesz? - zapytał z nadzieją na pozytywną
odpowiedz.
- Bardzo dobrze. Dziękuje że pytasz zboczeńcu. - uśmiechnęła
się figlarnie do chłopaka.
On odwzajemnił uśmiech. W tym momencie tylko
Snape, który siedział przy nich nie wiedział
o co dokładnie chodziło
parze. Paulina wypiła ciemną, słodką kawę.
- Będę już szła. Spotkamy się
potem. Mam nadzieje że nie w takich okolicznościach jak
poprzednio
maniaku seksualny.- Znowu na jej ustach pojawił się ten ironiczny i
lekko
drwiący uśmiech.
- A ja wręcz przeciwnie. Mam nadzieje na
więcej takich niespodziewanych spotkań...
- Niespodziewanych powiadasz
zboczuszku? No ja nie wiem, może to wszystko było ukartowane.
Przyznaj
się Draconie Perwersie! - oboje parsknęli śmiechem, tak szczerym jak w
noc imprez.
** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** **
** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** **
Stary drewniany zegar
wiszący w pokoju Pauliny wybijał właśnie 1 w nocy. Dziewczyna mimo
nieprzespanych 24 godzin nie miała ochoty na sen. Jej oczy wydawały się
zmęczone, jednak
ona odczuwała potrzebę rozmowy, śmiechu bliskości.
Podobnie jak w wieczór wypadu do Londynu postanowiła spontanicznie
wykorzystać ich ostatni
wieczór w Hogwarcie. Kiedy byli tylko on i ona
(no i może profesor Snape, ale on tu ma
najmniej do
gadania)
Skierowała się najpierw do kuchni gdzie została serdecznie
przywitana przez skrzaty. Myślała
że będą spały, one jednak siedziały
przy małym stoliczku popijają herbatę, z jakże
ogromnego jak na ich mały
wzrost, dzbanka. Wychodząc z pomieszczenia niosła już ze
sobą 4 butelki
kremowego piwa. Znów jej było zimno, jak wtedy w łazience. Nie dziwiła
się
sobie. Miała na sobie jedynie damskie bokserki i bluzeczkę na
ramiączka (komplecik piżamki)
- No nareszcie! - pomyślała gdy stała
już pod drzwiami pokoju wspólnego Slitherinu. Znowu.
to samo. Nie znała
przecież hasła. Jaką miała pewność że Draco nie śpi?
Zapukała delikatnie.
Ku jej zdziwieniu prawie natychmiast chłopak otworzył jej drzwi.
Był
ubrany. Nie wyglądał jakby właśnie wstał z łóżka. Wcale się nie zdziwił jak
ją zobaczył.
- Znowu karzesz mi czekać pod drzwiami kochasiu. -
dziewczyna figlarnie uśmiechnęła się do
niego i pocałowała w policzek po
przyjacielsku.
- Rozchorujesz się jak tak będziesz chodzić po zamku
półnaga!- Teraz jego głos brzmiał jak
głos jej ojca.
- No to
wpuść mnie i daj jakieś okrycie - odpowiedziala kąśliwie.
-O widzie że
masz coś dla mnie? - Draco spojrzał na 4 butelki kremowego piwa. Podał jej
także swój czarny polar.
- No tak... - Odparła siadając na zielonej
kanapie przy kominku w którym palił się
delikatny, ciepły
płomień.
Chłopak podszedł do niej i wyciągną rękę po piwo.
- No tak...
pij pij, nie będziesz nic pamiętał. - Powiedziała zawadiacko
przekładając
bluzę przez głowę...
Następna część "Poznaj
prawdę o mnie, poznaj prawdę o sobie..."
Gdy tak siedzieli w
pokoju wspólnym Ślizgonów, rozmawiając na wszelkie tematy Paulina
przypomniała sobie o liście. Nareszcie miała z kim podzielić się tą
szczęśliwą wiadomością.
- Dostałam wiadomość... - Zaczęła temat, biorąc
łyk kremowego piwa.
- Od kogo? - Draco był zdziwiony tą wiadomością - Nie
znasz tu przecież nikogo...
- Przyjaciele z dawnej szkoły pamiętali o
mnie. - westchnęła i znów łyknęła piwa z Homsgate
(jakie to szczęście że
nie jest alkoholowe, kto wie co by teraz robiła bo tak dużej ilości
tego
trunku...)
- Na pewno się cieszysz? - Draco uśmiechnął się i szturchnął
ją w ramie... - Przyznaj się.
Masz tam chłopaka, a tak w ogóle po co ja
pytam? Kto by nie chciał takiej dziewczyny jak ty?
- No waśnie nie wiem
czemu pytasz... - Paulina z lekką ironią dokończyła zdanie. -
Wszyscy
mnie tam uwielbiali. - Roześmiała się i kontynuowała...
- Był
tam jeden chłopak, miał na imię Kevin. Myślałam że to przyjaźń, lecz on
wyznał mi
prawdę co do mnie czuję. Od tamtego czasu nie mogłam spojrzeć
na niego ja na przyjaciela.
Traktowałam go i oceniałam go w innych
kategoriach. Nie jako kumpla ale jako mężczyznę.
Każde jego nawet
przyjacielskie gesty zaczynały mnie powoli drażnić. Nie chciałam dawać
mu
do zrozumienia że coś do niego czuje, bo wcale tak nie było. Musiałam
zatem ograniczyć
nasze kontakty. Spędzałam z nim mniej czasu. Próbowałam
na nowo jednak odnowić przyjaźń.
Miałam ogromną nadzieję że zrozumie że
nic z tego nie będzie. Chciałam aby nasza przyjaźń
przetrwała, zwłaszcza
że był wyjątkową osobą. Jednak tak wspaniała przyjaźń została
zaprzepaszczona przez jedno głupie stwierdzenia "kocham
cię".
- Czyli... nie wierzysz w przyjaźń między kobietą a mężczyzną?
- Draco bardzo
zainteresował się tematem.
- Nadal jednak w głębi serca
mam nadzieję że ona istnieje. Może nie zawsze uda się ją
nawiązać ale
jest możliwa. - tu spojrzała na Draco swoimi ciemnymi oczkami. On nic
nie
powiedział. Po raz kolejny bezinteresownie ją przytulił. To wiele dla
niej znaczyło.
Uwielbiała gdy milczał, bo wtedy wydawał jej się bratnią
duszą, tak bliską jej sercu.
Uwielbiała gdy mówił, bo wtedy stawał się
prawdziwą podporą i przyjacielem.
- No a co z tobą kochasiu - Tu
dziewczyna przybrała swój flirciarki ton głosu - Masz
tu jakąś
ukochaną.- Puściła oczko do chłopaka.
- Nie bardzo. Jest taka jedna,
hmmm... raczej nie ukochana. Można ją nazwać "wielbicielką".
Od pierwszego dnia nauki w tej szkole przyczepiła się do mnie. Wszyscy w
szkole uważają
że jesteśmy parą ale tak nie jest. Wolałbym chodzić ze
Snapem niż z nią... Parkinson
boże... jaka ona jest okropna... fu... -
tu Draco się wykrzywił, a na jego twarzy pojawił
się grymas
przedstawiający zarówno obrzydzenia jak i zrezygnowanie.
- Draconie
Malfoy. Jak tak możesz mówić... dziewczyna się zakochała, to wszystko przez
ciebie, ty pożeraczu kobiecych serc! :-) - Paulina śmiała się sama z
siebie...
Draco nie wiedział co powiedzieć. W końcu jak zwykle z nutką
ironii przytaknął i powiedział...
- Jak się jest mną to trzeba się liczyć
z konsekwencjami. To prawda wszystkie mnie kochają.
Paulina uśmiechnęła
się do niego. Nie miała już siły się śmieć. Te nieprzespane noce dawały
jej się w znaki. Jej powieki wydawały się bardzo ciężkie. Oczy same się
zamykały. Nie kiedy
ale przechyliła się lekko w stronę chłopaka i oparła
mu głowę na ramieniu.
-Książe będę już uciekać - szepnęła.
- Nie
idź... możesz spać ze mną, znaczy się w pokoju. Są tam przecież jeszcze 3
łóżka.
Chłopaki na pewno się nie pogniewają. Żaden facet przecież nie
był by zły gdyby dowiedział
się że taka ładna dziewczyna spała w jego
łóżku... - i na jego cienkich ustach znów zagościł
ten słodki a zarazem
ironiczny uśmieszek. - Mi też będzie raźniej. Nie będę się martwić że
w
środku nocy szwędasz się po ciemnych zakamarkach zamku...
- Dobra. To ja
już zmykam na górę bo zaraz zasnę na kanapie. - Draco wstał i
poprowadził
dziewczynę do sypialni. Wskazał potem łóżko stojące zaraz
koło jego. W pomieszczeniu
roznosił się znów znajomy jej zapach Wanilii.
Wpływał na nią kojąco
Paulina automatycznie wskoczyła pod kołdrę. Jakoś
znów nabrała werwy i zrobiła się taka
ochocza. Teraz wyglądała jak mała
dziewczynka ciesząca się ze tego że może nocować u
koleżanki. Przybrała
dziwnie słodki ton głosu i zaczęła szczebiotać...
- No to o czym będziemy
gadać... może poplotkujemy o chłopakach, wiesz podoba mi się taki
jeden
draniowaty blondyn - tu spojrzała na chłopaka, znów uśmiechnęła się i
głęboko
westchnęła. Przymknęła oczy i powiedziała cicho
-Dobranoc
zboczeńcu...
-Dobranoc. - otrzymała w odpowiedzi od chłopaka. Usłyszała
jeszcze jak krząta się po
pokoju. Nie mogła przez chwilę zasnąć. Była
zmęczona ale zarazem cieszyła się z chwili.
Zauważyła że nawet zbaczając
na tematy miłości umieli się dogadać i drobne aluzje i
podteksty wcale
ich nie peszyły. Tak działo się jedynie w przypadku bardzo dobrej
przyjaźni lub miłości...
** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** **
** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** **
Gdy się
obudziła było już zupełnie jasno. Podniosła się z łóżka i podeszła do okna i
otworzyła je aby powiew świeżego powietrza lekko ją rozbudził. Gdy tak
stała delektując
się świeżością i rześkością poranka. Usłyszała że drzwi
pokoju wspólnego się otwierają.
Dopiero wtedy zorientowała się że
chłopaka już nie ma w pokoju. Było tylko łóżko z rozwaloną
pościelą.
-
Faceci -mruknęła pod nosem i pochyliła się nad jego łóżkiem i zaczęła je
ścielić.
Gdy po chwili skończyła, okryła się swoim kocem i zeszła po
krętych schodach na dół. Przy
kominku stał teraz mały stoliczek którego
nie było jeszcze poprzedniego wieczoru. Stał na
nich półmisek grzanek
tostów i ciepłych bułeczek. Obok w małe miseczce były konfitury a
zaraz
koło nich w masielniczce masło. Po pokoju roznosił się zapach świeżo
zaprażonej kawy.
Na kanapie siedział Draco trzymając ubek w jednej z rąk
a gazetę w drugiej.
- Dzień dobry! Wyspana? Dzisiaj wielki dzień dla
ciebie - popatrzył na dziewczynę jakby
oczekiwał potwierdzenia.
-Jaki
dzień...? O boże! to dzisiaj? Zupełnie zapomniałam! - Paulina
wydawała się popadać
w panikę.
- Nie martw się. Zjedz spokojnie
śniadanie. Uczniowie przyjeżdżają dopiero przed obiadem.
Masz jeszcze
dużo czasu...
- Dobrze że ciebie mam. - mruknęła i sięgnęła po słodką
bułeczkę. - Zaraz oddam ci twój polar...
- Zatrzymaj go jeszcze. Musisz
przecież jakoś wrócić do swojego pokoju... Snape nie był by
z nas dumny
widząc ciebie wychodzącą z mojego pokoju w samej "bieliźnie"
-
To nie bielizna a piżama chłopcze!
- No jak na piżamkę to jakaś taka
skąpa ździebko!
Paulina tylko szturchnęła go posyłając swój
"morderczy" wzrok...
Po śniadanku wyszła z pokoju wspólnego
Slitherinu i skierowała się w stronę swojego lokum.
Jak na nieszczęście
spotkała po drodze Snapa.
- O dzień dobry profesorze. - Paulina
uśmiechnęła się jednocześnie próbując rozciągnąć
polar tak aby zasłonił
jak najwięcej.
-Nie jesteś za skąpo ubrana jak na poranne spacerki po
zamku?
-Sądzę że... nie. - spojrzała na niego przelotnie i szybszym
krokiem skierowała się do pokoju.
Po porannej kąpieli zajęła się swoimi
sprawami. Wyszła na błonia i zaczytała się w lekturze.
Po dłuższym czasie
postanowiła że to już czas przyszykować się do ceremonii
przydziału.
Miała szczęście. nie musiała zakładać jeszcze szaty. Dopiero
gdy dostanie się do
jednego z domów dostanie swój mundurek.
Wybiła
16... już na nią czas. Na pewno już przyjechali. Ceremonia podobno zaczyna
się o 16.30...
** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** **
** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** **
Schodząc po kamiennych
schodach słyszała jedynie stukot swoich obcasów. Widocznie wszyscy
byli
już w wielkiej sali. Gdy doszła do drzwi jadalni, usłyszała głos starszego
mężczyzny
który witał ją na peronie w Londynie. To był dyrektor
Dumbledor. Wiedziała, że miała wejść
do sali zaraz po ceremonii
przydziału pierwszorocznych. Ta chwila nastała właśnie teraz.
Odważnie
pchnęła drzwi wielkiej sali. Gdy szła tak wzdłuż stołów cichły właśnie
oklaski
dla nowego Gryfona. Gdy wiwaty ucichły wyraźnie słychać było
stukot jej obcasów. Prawie
wszystkie głowy zwróciły się w jej kierunku.
Paulina spojrzała na stół Ślizgonów. Draco
nie zwrócił na nią nawet
uwagi. Z zaciekawieniem za to rozmawiał z jakąś szatynką, bardzo
jawnie
go podrywającą. Paulina skierowała teraz wzrok w kierunku stołu przybranego
w
czerwono żółte barwy. Jak się domyśliła był to Grifindor. Zauważyła
tam dwóch rudowłosych
podobnych do siebie jak dwie krople wody chłopaków.
Byli bardzo wysocy. Przyglądali się
jej z zaciekawieniem. Obdarowała ich
uśmiechem. Oni odwzajemnili go nie spuszczając z niej
wzroku. Nagle
rozległ się ciepły głos dyrektora szkoły.
- Przedstawiam wam Paulinę
Bringot. Od tego roku będzie uczyła się razem z wami. Zostanie
uczennicą
6 roku. Ale najpierw ceremonia przydziału. Wysoka starsza kobieta uczesana
w
ścisłego koka wniosła tiarę przydziału. Paulina od czasu do czasu
spoglądała na swojego
znajomego. On jednak na nią nie patrzył, a jak już
"uraczył" ją swoim spojrzeniem było ono
obojętne. Jakby widział
ją pierwszy raz w życiu...
Dziewczyna nawet nie poczuła jak tiara
wylądowała na jej głowie.
-Hmmm... ciekawe. Jesteś stworzona do
Gryfindoru. Dobre serce, tęgi umysł, jesteś
sprawiedliwa. - Oczy
Gryfonów skierowane były w jej stronę. Oczekiwali w skupieniu - ale z
drugiej strony, z powodów ci znanych idealnie pasujesz do Slitherinu.
Gdzie wolisz iść?
Tiara milczała a przez głowę dziewczyny przeleciało
milion myśli. Po chwili Tiara znów
przemówiła.
- Nie możesz się
zdecydować? W takim razie...
- GRYFINDOR! Krzyknęła Paulina w
pośpiechu.
- Zatem niech będzie... GRYFINDOR! - powtórzył kapelusz
po czym zamilkł.
Rozległy się bardzo głośne owacje Gryfonów. Dopiero
teraz zobaczyła wzrok Malfoya. Nie
był obojętny. Był zawiedziony. Patrzył
na nią jak wtedy kiedy byli sami. Paulina nie
wiedziała dlaczego, ale
sądziła że dobrze postąpiła wybierając ten dom. Usiadła
między
rudowłosymi bliźniakami. Posłała jednocześnie Draconowi wzrok
mówiący "czego ty w końcu chcesz chłopcze". On zrozumiał wszystko.
Teraz patrzył na nią przez chwilę dopóki nie wróciła go na ziemie owa
szatynka.
Teraz Paulina czuła że w niej coś umiera. Czy to ten sam Draco
jakiego zdążyła poznać?
Poczuła czyjąś dłoń na jej ramieniu. To
byli owi bliźniacy.
- Hej Paulina, jestem Fred...
- A ja George... -
rudzielcy przedstawili jej się uprzejmie, poczym zapoznali ją z resztą
Gryfonów. Wszyscy przyjęli ją ciepło. Dziwiła się. W opowiadaniach Draca
byli okropnymi
gburami. Teraz na to nie zważała. Gdy po sycącej kolacji
wyszła z sali zauważyła grupkę
uczniów. Wydawało jej się że to 6
klasiści. Z tłumu wyłapała kilka znajomych twarzy. Fred
George,
ciemnowłosy chłopak i jego przyjaciółka o bujnej czuprynie i Draco wraz z
dwoma
Ślizgonami i znajomą jej już szatynką.
- Ej ty Potter - tu
Draco zwrócił się do ciemnowłosego chłopaka. - Nadal szlajasz się z
tymi
nieudacznikami.? A wy...- tu wskazał na bliźniaków - nadal w starych
szatach, nie
było was stać na nowe? - Wyraz twarzy chłopaka przedstawiał
nie znane Paulnie okrucieństwo.
Teraz śmiał się z grupką Ślizgonów nie
tak szczerze jak Paulina sądziła. Był to śmiech
drwiący i pogardliwy.
Dziewczyna słuchała chwilę tych obelg. Nie wiedziała czy powinna
zareagować. W Końcu złamało się coś w niej. Choć spędziła z Draco 5
wspaniałych dni i 2
niezapomniane noce (dziwnie to brzmi…) teraz
nienawidziła go z całego serca. Nie znała jeszcze Gryfonów ale
wydawali
jej się mili i koleżeńscy. Może dlatego nie mogła ścierpieć faktu że jej
"niedoszły" przyjaciel w taki okropny sposób ich poniża. To na
pewno nie był ten roześmiany
blondyn za jakiego uważała Dracona. W tej
konkretnej chwili czuła do niego odrazę,
obrzydzenie i niechęć. Zarazem
bała się go. Jego szare oczy były niemiłosiernie zimne.
Jej wybuchowy
temperament ukazał się w tym momencie. Przepychając się przez tłum
zaciekawionych uczniów stanęła oko w oko z chłopakiem. Stali tak blisko
siebie że każde z
nich usłyszało by najdrobniejszy szept wydobywający
się z ust drugiej osoby... Nie chciała
być miła, nie chciała wyjaśniać
nic. Chciała go upokorzyć .Wiedziała że teraz on pozna jej
drugą, okropną
stronę.
- Draco mogę mieć do ciebie prośbę? - zapytała przymilnie.
Chłopak nie spodziewał się że
zaraz rozpęta się piekło.
-Oczywiście
Paulino słucham cię. - teraz był tym samym roześmianym blondynem. Paulinę
zbiło
trochę z tropu, ale nadal pamiętała o tym co robił wcześniej.
-
Jeśli możesz nie odzywaj się już do mnie więcej Draconie Malfoy. - jej oczy
wydawały się
iskrzyć od złości, nie przerywała jednak potoku słów. Nie
chciała go przerywać. Nadal go
lubiła, zawiódł ją jednak. To nie był on,
to była jedna z jego masek. Miała nadzieje że
to co teraz powie dotrze
do niego w 100%. - Jesteś pustym, naburmuszonym, gburowatym
maminsynkiem
który umie jedynie obrażać innych. Nie podejrzewałam cię o to. To nie ty.
Ty nie jesteś taki. To co teraz powiedziałeś było dla mnie ciosem
poniżej pasa. Wyszedł
z ciebie snob który zawsze wszystko miał i o nic
się nie martwił. Podawano mu na tacy
wszystko co chciał. Może drażni cię
fakt że inni ciężko pracują na to co mają? Nie rozumiem
cię?! Teraz
jedyne co do ciebie czuje to odraza i obrzydzenie. Przechodzą mi ciarki
po
plecach jak na ciebie patrzę. - Chłopak stal w ciszy wysłuchując
dokładnie wszystkiego
co mówiła Paulina. Bolało do to okropnie. Wiedział
ze gdyby powiedział to Potter albo
jakaś szlama nie przejął by się w
ogóle. Stała jednak przed nim osoba którą darzył pewnym
uczuciem. Była to
jedna z niewielu osób do jakich czuł sympatię. Zaczynał jej ufać. Bał
się
tej sytuacji. Wiedział że trudno mu to będzie odkręcić. Nie miał zamiaru
jednak się
tłumaczyć co jeszcze bardzie rozzłościło Paulinę.
Stała
teraz twarzą w twarz, prawie tak blisko że wystarczył milimetr aby ich usta
się
zatchnęły. Stała koło kogoś kogo znała. Była to jednak obca jej
osoba.
Po chwili milczenia zauważyła jednak na jego twarzy ironiczny
uśmiech. Tego było za wiele.
Głuchym echem odbił się po korytarzu dźwięk
zadanego chłopakowi policzka przez Paulinę.
Teraz była naprawdę zła. Nie
miała zamiaru płakać. Powoli odwróciła się, posyłając drwiący i pogardliwy
uśmiech chłopakowi skierowała się na błonia. Nie czuła się przygnębiona.
Wręcz przeciwnie czuła że żyje, tylko to życie jest jakieś okrutne...
Odwróciła się jeszcze raz. Draco tak jak podejrzewała patrzył na nią
cierpiącym wzrokiem.
Nie bolał go czerwony policzek. Bolały go słowa
które jak musiał przyznać były prawdą...
Paulina napotykając jego wzrok
uśmiechnęła się po raz kolejny drwiąco. Nie obchodziło ją
teraz że
wszyscy patrzą na tą scenę. Dla niej liczyło się to że pokazała mu co
naprawdę
o nim w tym momencie sądzi. Przesłała mu jedynie wzrok mówiący
o wszystkim
"Jak mogłeś Malfoy, jak
mogłeś"!?
Następna część mojego ff : "Między nami
tyle śniegu... Między nami tyle lodu"...
** ** ** ** ** ** ** **
** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** **
Gdy doszła już na szkolne błonia, miała dość czasu by uświadomić
sobie że nie potrzebuje
być teraz sama. Jej zdaniem powinna świętować
razem z jej nowymi współlokatorami. Jeszcze
chwilę delektowała się
rześkością powietrza, które jednak nie zwiastowało dobrej pogody.
Jego
zapach mówił o tym że niedługo będzie padać. Paulina uwielbiała tą woń
roznoszącą
się dookoła. Dziewczyna miała dobre przeczucie. Chwilę po tym
jak przepowiedziała burzę,
poczuła delikatne, chłodne krople na swoim
odkrytym obojczyku, i kolejną i kolejną.
Stała tak przez chwilkę. Mimo
iż mokła chciała tak nadal delektować się tą chwilą.
Uwielbiała rześkie
wczesnojesienne deszcze. Kojarzyły jej się z czymś nowym, nie
poznanym.
Kończąc lato, rozpoczynały złotą jesień. Paulina wiedziała iż i
tym razem przynoszą
zmiany także dla niej. Zmiany na które czekała oraz
zmiany które miały być dla niej
niespodzianką.
Powoli, bez żadnego
pośpiechu skierowała się w stronę budynku szkoły. Była już totalnie
przemoknięta ciepłym deszczem. Strużki wody spływały z jej włosów wprost
na jej śniade
policzki. Szła już korytarzami Hogwartu kierując się w
stronę pokoju wspólnego Gryfindoru.
Usłyszała czyjeś kroki. Zbliżały się
w jej stronę. Gdy wyszła zza zakrętu wpadła na osobę
którą w tym momencie
najmniej chciała widzieć. Wpadła na Dracona Malfoya. Chciała z
nim
porozmawiać, chciała zapytać co u niego, lecz nie mogła. Chciała dać
mu nauczkę. Miała
zamiar ignorować go totalnie. Popatrzyła na chłopaka z
wyższością uśmiechnęła się ironicznie
i już miała odejść gdy ten złapał
ją mocno za nadgarstek.
- Poczekaj- powiedział błagalnie. - Wszystko ci
wyjaśnię. Nie kończ tego co między nami
zaistniało. Proszę wysłuchaj
mnie. Nic nie rozumiesz...
- Nic nie rozumiem? - to ostatnie zdanie tak
ją rozwścieczyło. Nie chciała tego okazywać.
Chciała być obojętna.
Wiedziała doskonale że to go rozwścieczy. Nareszcie Draco nie będzie
w
centrum uwagi. - Draco ja wszystko dokładnie rozumiem. -Powiedziała
spokojnie, jakby żaden
spór między nimi nigdy nie miał miejsca.
- Tak
się cieszę...
- Doskonale rozumiem że jesteś wrednym palantem bez
jakichkolwiek uczuć. Rozumiem
także że nie jesteś tym samym chłopakiem
którego poznałam, a nawet jeśli jesteś
to świetnie grałeś przede mną
przez ten tydzień.
-Paulino... - jego głos był cichy, jakby zaraz miał
całkowicie zaniknąć.
- Nie przerywaj mi Malfoy! Jeszcze nie
skończyłam mówić ci jakim to jesteś idiotą. - Nagle
w jej czach pojawił
się taki chłód, jakiego chłopak jeszcze nie widział. Jej usta wykrzywiły
się drwiący uśmiech. taki sam jakim chłopak "obdarował"
wcześniej Gryfonów. - Jesteś
naprawdę pusty. Nie widzisz nic poza swoją
dumą i tym że jesteś najlepszy. Tak wcale nie jest.
Zejdź na ziemię!
Jesteś zwykłym facetem, wręcz przeciętnym. Zrozum to wreszcie chłopcze.
A i jeszcze jedno. Czy ta dziewczyna do której tak się kleiłeś to była
ta znienawidzona
"Parkinson"? Widzę że lubisz się męczyć.
Jeśli próbowałeś mi wcisnąć kit że jej
nienawidzisz to chyba wybrałeś
złą osobę. Nie jestem aż tak głupia za jaką mnie uważasz
Draconie!
Patrzyła teraz na niego swoimi ciemnymi oczami z taką
nienawiścią że chłopaka przeszedł
dreszcz.
- Wysłuchaj mnie proszę.
-Mówił tak błagalnym głosem Paulina nie miała zamiaru jednak
ustępować.
- Nie nie wysłucham cię. Nie mam na to najmniejszej ochoty. - Posłała
mu na pożegnanie
uśmiech i skierowała się w stronę swojego domitorium.
Nagle jednak poczuła że jej kroki są
oraz wolniejsze aż w końcu z
ogromnym trudem unosiła stopy. W pewnym momencie nie była zdolna wykonać
najmniejszego ruchu.
- Malfoy! Natychmiast odwołaj zaklęcie
"spowolnienia". Jeśli tego nie zrobisz pożałujesz że
się
urodziłeś podła szlamo! Chcesz jeszcze raz ode mnie oberwać. Ne zawaham
się też użyć czarów.
- Nie odwołam. - Na jego ustach pojawił się
przyjazny uśmieszek i triumf, który zdaniem
Pauliny wyglądał przesłodko.
- Teraz zmuszę cię do tego żebyś mnie wysłuchała. Gdy zaczął
opowiadać o
tym jak to przez całe swoje życie był zmuszany przez ojca do tłumienia w
sobie
uczuć i zgrywania zimnej osoby nic nie czującej, w Paulinie
wzbierała ogromna złość. I choć
zaklęcie spowolnienia dawno przestało
działać nadal stała tam i z ogromną uwagą słuchała
chłopaka. W pewnym
momencie jednak niewytrzymała. Z jednej strony współczuła mu z drugiej z
kolei obwiniała go nadal.
- Nie wierze. Ty Draco Malfoy, tak silny facet
o tak mocnym i niezłomnym charakterze nie mógł się zbuntować. Nie mógł
powiedzieć dosyć? A może podobała ci się możliwość wyśmiewania się z innych.
Może lubiłeś poniżać, może sprawiało ci to przyjemność i wcale nikt cię do
tego nie zmuszał? Nie wierzę ci!. Jak mogłeś mnie tak zawieść.. ja
sądziłam że jesteś inny że jesteś moim...
- Przyjacielem? Jestem. Uwierz
mi proszę. Przekonasz się o wszystkim w swoim czasie. Nie wiesz jaki jest
mój ojciec - Paulina jednak wiedziała dokładnie o co mu chodzi…
-Wiem że to ciężkie, ale spróbuj zobaczyć we mnie kogoś innego niż tego
głupiego chłopaka
wyśmiewającego Gryfonów. Proszę... - Patrzył na nią
tymi swoimi szarymi oczami w tak ciepły sposób że nie była w stanie mu nie
wierzyć. Wtedy zrobił coś co tak w nim kochała. Bez zbędnych słów przytulił
ją do siebie. Delikatne objął w pasie a drugą ręką gładził po głowie. Stali
tak dość długo nie przejmując się że ktoś ich zobaczy. Dla nich ważny był
ten jedyny moment. Paulina stojąc tak zastanawiała się jak to możliwe by w
jednym momencie pawała zemstą do Draca a za chwilę była zdolna zrobić dla
niego wszystko? Znów czuła jego ciepło i widziała w nim tego chłopaka z
którym zrywała boki ze śmiechu i balowała na mugolskiech imprezach całą noc.
Teraz stał koło niej idealny przyjaciel, a nie gnojek który umie tylko
wytykać cudze błędy. Od razu przeszła jej ochota na świętowanie z Gryfonami.
Chciała podzielić się z nim wrażeniami z ceremonii. Chciała mu wszystko
wytłumaczyć.
- Draco?
- Tak słucham cię? - rozmawiali nadal w
objęciach.
- Masz chwilkę dla mnie. Może przejdziemy się i porozmawiamy?
-Paul