Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: "Latające kompotierki"
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu
Toroj
Kiedy Ikar

podsunął mi link do opowiastki o romansie Obi-Wana z Bobą Fettą,

przypomniałam sobie, że też kiedyś zajrzałam do świata Star Wars. Wynik

zajrzenia poniżej. Dzięki, Ikar.
P.S. "Załoga G" była

pierwszym chyba anime, jaki puszczono w polskiej telewizji za czasów komuny.

Ależ to było szaleństwo...


„LATAJĄCE KOMPOTIERKI –

czyli całkiem bezsensowna opowieść ze świata Star Wars.”

Po

wybuchu Gwiazdy Śmierci numer dwa, zapanował względny spokój. Byli żołnierze

Imperium uprawiali w ogródkach fasolkę szparagową, pod czujnym okiem byłych

rebeliantów. Ci z kolei zajęci byli uprawianiem tego, co zwykle uprawiają

byli buntownicy. Na gruzach Imperium Zła budowano Imperium Dobra, a

politolodzy usiłowali się doszukać różnic między jednym a drugim.
Na

takim to, ubolewania godnym tle histe... historycznym umieszczona została

poniższa opowieść.
*
Oczywiście największy spokój, szczęście i ogólna

sielanka panowała na planecie Alderaan II (zwanej też „Pępkiem

Galaktyki"), w stolicy Nowego Imperium Pomyślności, w pałacu Jej

Wysokości Królowej Lei, która dawała dobry przykład wszystkim poddanym,

dorobiwszy się męża, dziecka (może niekoniecznie w tej kolejności) oraz kota

imieniem Bill.
Jej Wysokość Królowa Galaktyki Odkrańcadokrańca Leia

siedziała akurat na tronie w stosownej sali, przeglądając najnowszy numer

„Vogue” i zakreślając co bardziej interesujące ciuchy. U jej

boku drzemał (z królewską temperówką-do-jaśnie-oświeconych-ołówków na

kolanach) stary graf Kserkses, zwany w skrócie Kserografem. U stóp królowej

siedziało jej pierworodne dziecię, bawiące się laleczką przedstawiającą

mistrza Jedi. Kukiełka zamykała oczy, piszczała: "Niech Moc będzie z

tobą", gdy naciskało się jej brzuch, machała fosforyzującym mieczykiem,

a nawet robiła siusiu. I właśnie wtedy, w ciszy mąconej tylko kameralną

muzyką kapeli „Luke Skywalker and Pretty Boys”, dobiegającą z

odtwarzacza, coś skrzypnęło. Najpierw nieśmiało, a potem całkiem śmiało.

Umieszczona w dole złotych drzwi, złota klapa z wygrawerowanym kursywą

napisem "Bill Gate", uchyliła się i zaczęła przez nią wciskać się

substancja, przywodząca na myśl dzieciństwo. Dzieciństwo i wszystkie s u b

s t a n c j e, jakimi karmiła nas kiedyś babcia. Z cichym "klups”

, „chlip" i "ciap-ciap" obrzydliwa, landrynkowo różowa

breja wlewała się do sali. Rozlewała się z wolna, lecz stanowczo, zatapiając

stopy plast-metalowych zbroi, nawilżacze powietrza w kształcie Gungan i

Huttów, oraz nóżki zabytkowych mebli w stylu wczesnej Ikei. Różowe gluty

podpełzły pod stopnie tronu, pochłonęły trzy najniższe i zatrzymały się,

straciwszy widać inwencję. Zaniepokojona rozlegającym się od dłuższego czasu

ciamkaniem, królowa Leia podniosła wzrok znad czasopisma i ujrzała zalaną

salę tronową. A wtedy wykonała to, co powinna zrobić każda szanująca się

dama w niebezpieczeństwie. Wrzasnęła. Długo, głośno i piskliwie. Według

wszelkich prawideł etykiety dla wyższych sfer. Królewski krzyk odbił się

echem od neo-neono-gotyckiego sklepienia, odnalazł odpowiednie otwory

wentylacyjne i podążył: a/ na strychy, gdzie wystraszył kablożerne mynocki,

zażywające właśnie sjesty na belkach b/ do piwnic wypełnionych zamrożonymi

imperiałami, czyli żołnierzami Imperium

"którzy-mogą-się-jeszcze-przydać" c/ innych komnat, siejąc

przerażenie i powodując między innymi, że nadworny Tkacz Iluzji przytrzasnął

sobie palce krosnami.
Odwaliwszy obowiązek, Jej Wysokość Królowa Leia

zwróciła się już spokojnie, acz stanowczo do dziecięcia:
- To twoja

sprawka?
- Nein, mutti - popisało się dziecię znajomością koreliańskiego,

po czym nonszalancko zadłubało w nosie.
- Sprzątaczka... - rzuciła

królowa do interkomu. - Usunąć TO.
- Wasza Królewska Mość... - odezwał

się Kserograf. - To mogłoby się okazać fatalnym błędem z punktu widzenia

dyplomacji i rzucić cień na naszą politykę zagraniczną.
- Jak to?
- A

jeśli to jest, z przeproszeniem, ambasador niehumanoidalnej rasy?
Leia

spojrzała z powątpiewaniem na różową breję, puszczającą bąbelki.
- Bez

zapowiedzi? Bez obstawy? Bez smokinga?! - stopniowo podnosiła głos. - A

gdzie toto ma kwiaty, albo chociaż Wielki Krzyż Odrodzenia

Galaktyki?!
- Więc co to jest? - bąknął niepewnie graf.
- Blob...-

przedstawiła się masa, wypuszczając gigantyczny pęcherz.
*
Próby

usunięcia masy skończyły się na niczym, gdyż wykazywała zadziwiającą

ruchliwość, spełzając ze wszelkich szufelek. Ignorowanie jej przychodziło z

trudem, jako że odżywiała się wybiórczo materią włókienniczą.
W ten

sposób wśród mieszkańców Królewskiego Pałacu zapanowała moda na mini

spódniczki i krótkie (bardzo krótkie) szorty, a pewien minister niskiego

wzrostu posunął się nawet dalej.
-Nie ma co - powiedziała wreszcie

królowa Leia, straciwszy ostatecznie cierpliwość. - Czas wezwać

profesjonalistów.
- Kogo Jej Wysokość ma na myśli? - spytał markotnie

Kserograf, przygnębiony wizytami dziennikarzy z "Trybuny VOODOO”,

przedstawicieli Koła Miłośników Hodowli Pleśni oraz Świadków Jehowy.
-

Oczywiście załogę Dżi !
*
Załoga Dżi przybyła w komplecie i

okazało się, że reklamówki holowizyjne niewiele przesadzały. Dowódca Mark

był akuratnie przystojny, z dyskretnym makijażem i manicurem. Księżniczka

urocza i (jak wszyscy w załodze) ćwierćazjatycka. Kijop wydawał z siebie

odgłosy właściwe wypruwanym zamkom błyskawicznym, a Mały wpatrywał się w

zalegające zwały różowości z gastronomicznym błyskiem w oku. Tylko Jason

trzymał się wstydliwie z boku, z miną wyrażającą dość wyraźnie myśl:

„Co ja tu właściwie robię? Powinienem właśnie płynąć na Argo po to

pieprzone złote runo.”
Ledwie królowa Leia rzuciła na niego okiem,

krzyknęła głośno, a dramatycznie:
- Han!!!
Jason spłoszył

się niebotycznie. Leia ruszyła ku niemu galopem, unosząc spódnicę i

rozpryskując bloba.
- Gdzieś ty się szwendał?! Pięć lat mija, jak

wyszedłeś "tylko do garażu”!
- To nie ja!! –

wrzasnął rozpaczliwie Jason, rzucając się do ucieczki i tracąc w blobie

część spodni. - To znaczy, ja to nie on!
Leia nie rezygnowała, goniąc

go zapamiętale wokół sali tronowej, a wierny Kserograf liczył okrążenia na

podręcznym kalkulatorze.
Różowa galareta tymczasem z apetytem pożerała

kolejne części garderoby zawodników. Wygrała królowa. O ćwierć metra i pół

biustonosza. Głośno protestujący Jason został pojmany i poddany oględzinom.

Leia zmierzyła go wzrokiem od stóp do głów i z powrotem, zatrzymując się

dłużej w partiach środkowych. W końcu stwierdziła z rozczarowaniem:
-

Faktycznie, to nie on.
Załoga Dżi uznała, że nic tu po niej.

Transformowała gremialnie w ognistego "Fenixa" formatu A-5 i

wyleciała za okno.
*
Sprawa różowej mazi, rozprzestrzeniającej się w

pałacu, wydawała się nierozwiązywalna. Przez ubabraną salę tronową

przewijały się tabuny rozmaitych pseudo-, pół-, i ćwierćspecjalistów od

nietypowych historii.
Deratyzatorów i terminatorów, agentów FBI i

Commercial Union, wróżów i stróżów (także nocnych), wilkołaków i kotołaków,

barbarzyńców w tunikach i dżinnów w tonikach, rycerzy Jedi, Yeti i zakonu

Najświętszej Marii Panny, oraz jeden ubogi pastuszek incognito.
Ostatni

gość przy swych poprzednikach wyglądał całkiem zwyczajnie, choć przy

bliższych oględzinach okazało się, że jego garnitur uszyty jest z tkaniny

azbestowej, a nietypowe "lennonki" są w rzeczywistości goglami

spawalniczymi. Na pytanie Jej Wysokości Królowej Galaktyki Odkrańcadokrańca,

brzmiące: "Co masz do zaoferowania?" gość wyciagnął zza pazuchy

czarno oksydowany karabin laserowy! Perfekcyjnym, sprężystym ruchem

prawdziwej eks-rebeliantki, Leia padła plackiem obok tronu, krzycząc:
-

Zamach !!
Na nią zwaliło się ochoczo dwóch goryli, osłaniając ją

własnymi ciałami. Kserograf przykucnął za tronem, wyglądając jednym okiem,

a z jego podręcznego kalkulatora ze złowrogim szczęknięciem wysunęło się

piętnastocalowe ostrze.
- Spoko...bez nerw - rzekł pobłażliwie posiadacz

karabinu. – Jestem Jot Em Jarre, najlepszy w tej zafajdanej galaktyce

mistrzu od gry na laserze. Kumacie? To jak, zasuwać?
Szturchnięci goryle

podnieśli się i pozbierali z posadzki królową.
Leia wypluła kłak gorylej

sierści i nerwowo poprawiła włosy.
- To znaczy...czego chcesz?
- Dać

czadu - wyjaśnił cierpliwie Jot Em. - Znaczy się posunąć koncerta.
- Ale

dlaczego?
Jot Em zdenerwował się.
- Dobra, dobra... jak nie masz

szmalu, to mogę polaserzyć za fri. Ja jestem Jarre! Mistrzu w

laser-hard-rapie. Wiesz, co o mnie dają na holo? - Walnął się w piersi

kułakiem. - Że jestem współczesny Orfeusz i hipnotyzuję masy!
-Takie

jak ta, też? - spytała Leia sceptycznie, ale Jot Em Jarre już jej nie

słuchał. Wpadłszy w przyspieszony trans muzyczny, włączył swój instrument i

dłońmi w asbestowych rękawiczkach zaczął szarpać świetlną strunę. Lawina

monumentalnych dźwięków wypełniła pałac. Mynocki na strychu rytmicznie

chrupały kable, a pająki zasuwały jak szatany, tkając pajęczyny w kształcie

pięciolinii i garnirując je muchami. Nawet obojętny na muzykę Kserograf

rytmicznie poruszał palcami u nóg. Jarre grał żarliwie, wkładając w to całą

swą azbestową duszę. Tymczasem substancja zaczęła się burzyć, pienić,

następnie zbijać w grudy i wymachiwać do taktu nibynóżkami. Do pokrzykiwań

muzyka: "ye!ye!" dołączyło się

„bob-boba-loola..." masy. Po czym, tak jak zapowiedział Jot Em,

zahipnotyzowana masa popełzła do pałacowej kuchni, poporcjowała się i wlazła

do wszystkich dostępnych naczyń.
*
Zwycięstwo nad blobem czczono długo

i radośnie podczas wielkiej uczty, na której grał nie tylko bohaterski Jot

Em Jarre, ale także "Luke Skywalker and Pretty Boys". Miłej

niespodzianki dostarczyło nagłe pojawienie się zaginionego Hana Solo, który

wreszcie zdołał sforsować zatrzaśnięte drzwi garażu. Menu uczty stanowił:

kisiel z rodzynkami, kisiel z bitą śmietaną, kisiel z jagodami, z bananem i

mandarynką, kremem cytrynowym, anchovies i serem gouda, oraz konfiturą z

dzikiej róży (co stanowiło clou programu). Goście wychodzili objedzeni po

same uszy, tylko odbijało się im nieco

dziwnie:
"Bob-boba-loola...”

Koniec. Żadnych next

partów.
Child
Co ja się będę rozpławiał (strumieniem

nie jestem) nad geniuszem tego dzieła i autorki... Wszyscy wiedzą, że jak

się do czegoś weźmiesz, to wychodzi z tego taki "straszny stwór

odstraszając innych ludzi piszących teksty humorystyczne".



Niezrozumiale? No to prościej: jak ktoś chce napisać coś do smiechu,

a wcześniej spojrzy na opowiadanka Toroj i przyrówna do swojego to popada w

kompleksy.

Czapki, hełmy, gogle, sombrera, skalpy, peruki i tupeciki

z głów. Maksimum humoru zawarte w dość okrojonej ilości. Żadnych błędów nie

dojrzałem poza jednym: AZBESTOWE nie ASBESTOWE.



Miodzio!

pes: Ikar, podrzucaj Toroj częsciej jakieś

linki.
Toroj

align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>AZBESTOWE nie ASBESTOWE.



Dzięki, już poprawiłam.
Czy to nie przesada z tymi pochwałami? Przeciez

to tylko fic.
avalanche
Tylko fick? =) Niech ci będzie, ale dodaj

:BARDZO DOBRY:. Masz bardzo duży zasób słownictwa i świetnie prowadzisz

narrację, więc przyzwyczaj się że w 99% komenty tutaj będą się składać z

pochwał bo należą się tobie.

Życzę weny na przyszłe opowiadanka =)
Alisia
Toroj, uważaj, bo nam forum zdominujesz


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> Muszę powiedzieć, że opowiadanie na prawde dobre

stylistycznie, tylko... no nie wiem. Coś mi nie pasuje. Może dlatego, że

niektórych dowcipów nie pojęłam (przyznaje się. przyznaje) a może tak

samoistnie? W każdym razie czuję, że stanowię odmianę w toku uwielbień. Mam

nadzieję, że jedyną i nie zwrócisz na to większej uwagi. Weny życzę, jeśli

nie do kontynuacji, to byćmoze do spojlerów SS&SB
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>
Toroj
Fakt, żeby załapać pewne rzeczy z tego

tekstu, trzeba by obejrzeć choć jeden odcinek "Załogi G", mieć w

ręku egzemplarz czasopisma Fenix (formatu A-5), skojarzyć Tkacza Iluzji,

wiedzieć kto zacz Jean Michel Jarre i na czym gra, widzieć choć fragment

horroru klasy D pt. "Blob" o różowym kisielu pożerającym ludzi,

skojarzyć klapkę dla kota z Billem Gatesem, wiedzieć, że imperiał to

jednostka monetarna... z tego względu tekst nadaje się chyba dla jednostek

nieco starszych wiekiem, którzy tę Załogę G mieli szansę oglądać. Może

niektórzy poczytają za błąd, że do pośmiania się ze zwykłego fikszyn trzeba

mieć aż taką podbudowę, ale na Merlina, co nam pozostaje? Daniec albo Drozda

i filmiki z teściową upadającą w tort weselny??
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/blink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='blink.gif'

/>
A SS kontra SB piszę powolutku.
matoos
Hehehe - świetna sprawa! Widze że na

forum zaczynają się pojawiać opowiadania o naprawdę świetnej budowie

stylistycznej! Zarówno to opowiadanie jak i szklana wojna sprawiły że

moja szczęka zebrała cały kurz z podłogi a teraz po wypraniu suszy się

gdzieś na balkonie
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>

Mam nadzieję, że jeszcze spotkam na tym forum jakieś

przejawy twojego wspaniałego humoru. I najlepiej w jakichś parodiach, bo już

dawno nic dobrego nie czytałem
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>

Hehe Toroj, a czytałaś Sapkowskiego "Złote

Popołudnie"? Tam dopiero trza się popisać znajomością literatury i

języków, żeby wszystko zrozumieć
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> Angielski, francuski, niemiecki, łacina a utwory takie jak

dzieła Freuda czy historia powstania Alicji w krainie czarów


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> Naprawdę polecam. Żeby zachęcić napiszę dwa zdania które

mnie rozwaliły w tym opowiadaniu (Sapka nie twoim
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>):
"(...)dokonałem wyboru właściwego konara, kierując

się w wyborze teorią o revolutionibus orbium coelestium. Za mądrze?

Powiem więc prościej: wybrałem konar, na którym przez całe popołudnie słońce

będzie wygrzewać mi futro."
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
MariMaria
Opowiadanie mi się spodobało, chociaż,

przyznam, było gorsze od innych twoich "tworów". Ale, gdybyś

ciągle pisała wspaniale, to stałoby się to nudne, i przewidywalne


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>
Nea
Niezłe, niezłe. Janko Muzykant uratował

Królestwo...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> Of course opowiadanie jak zwykle bardzo dobre, dużo żaluzji

i humorystycznych zwrotów...
alice_fwl
co tu duzo mowic, jak zwykle mi sie

podobalo. moze tylko w tym wypadku akurat fabula niespecjalnie wciagajaca,

jakby byla tylko pretekstem do calej lawiny zartow i nawiazan. aha -

nawiasem mowiac - nie sa one az tak nieczytelne dla osoby w troche mlodszym

wieku niz autorka
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/> choc momentami czlowiek zaluje, ze nie urodzil sie odrobine

wczesniej
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
Katty
Właśnie wzięłam się za czytanie Twoich tekstów Toroj i doszłam do wniosku, że jesteś BOSKA. Od dziś będę czcić Twoją osobę, jako najlepszą tekściarę na świecie...To bylo wspaniałe. Biorę się za resztę!
Mordoklejka
Ja też jestem młodsza ale kumam. O tej załodze "Dżi" cośtam mi jkiedystam tata opowiadał czy ktoś.
A J.M.Jarre jest świetny! biggrin.gif uwielbiam Koncerty Chińskie, a niedawno nagraliśmy z tata jego koncert na 25-lecie Solidarności.

Poza tym jak zwykle świetnie! Toroj - podziel się talentem! smile.gif

A tak propos twoich wcześniejszych dzieł. Czytałam Slytherinadę i Hapi Niu Jer i cośtam jeszcze co tytułu nie pamiętam. My presioz... smile.gif
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2025 Invision Power Services, Inc.