Takie, ot...
Płatek róży na
zmiętej dłoni przysiadł
rozłożył skrzydła czarny motyl nocy
i czarnym
oddechem zakrył nam usta.
Śnijmy sen razem, trzymając się na
krawędzi
rzeczywistości, spoglądając w dół
za każdym drgnieniem
nieba.
W spotniałej pościeli, uśpionej
niemym krzykiem w
mrok
ja śnię sama - śnię, że jesteś,
że moja dłoń
wyciągnięta
natrafi znów na gładź Twego uśmiechu.
Samotność chodzi na
palcach
i ma zimne usta, rozcałowane
w cieple moich
ramion.
Samotność nie boli, tylko czasem
ściśnie mocniej rękę, wbije
igłę
prosto w szczerą nadzieję.